Autor: Ricky Skywalker
Na podstawie serialu "Clone Wars" Genndy'ego Tartakovsky'ego
Autorzy oryginalnych scenariuszy:
Bryan Andrews
Mark Andrews
Darrick Bachman
Paul Rudish
Genndy Tartakovsky
George Lucas
Redakcja i korekta: Wedge
Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i autorzy
nie czerpią żadnych dochodów z opublikowania poniższych treści.
Adaptacja jest wykonana przez fanów dla fanów.
O D C I N E K
1
Niczym ogień całą galaktykę Wojny Klonów ogarnęły. Sprzymierzone z Hrabią Dooku planety w ilości coraz większej przeciw Republice stawały. By zagrożeniu temu zapobiec Rycerze Jedi obowiązki dowodzenia nowoutworzoną Armią Republiki przejęli. A wraz z temperaturą wojny rosnącą wzrastała także Moc jednego z uczniów najzdolniejszych…
Z prywatnych dzienników Mistrza Yody
Wojna…
Była wszędzie. Wyczuwano ją w rozmowach na zatłoczonych alejkach Coruscant, na pokładach nawet najbardziej odrapanych frachtowców, na każdej planecie jak galaktyka długa i szeroka. Dzięki Holonetowi wszyscy mogli obserwować wojnę… i jej bohaterów.
Obrazów było tyle, że nikt by ich nie spamiętał. Kolejna kampania, kolejna nieznana nikomu planeta, kolejne nazwiska poległych generałów Jedi… Całe armady klonów i niezliczone metalowe morza droidów.
Setki poległych, których nikt nie zliczył. Wydarzenia, które w innym czasie rozbrzmiałyby w historii na wieki, tutaj stawały się jedynie nic nie znaczącym epizodem. Bohaterstwo zlewało się z tchórzostwem, klęska z wiktorią. Może nawet sam Kanclerz Palpatine nie był w stanie kontrolować tego wszystkiego. Szczegóły przestawały się liczyć. Wojna stawała się galerią obrazów.
…drobny Mistrz Yoda pędzący na swoim kashyyykiańskim kybucku przez wertepy nieznanego nikomu świata i prowadzący armię klonów z Mistrzynią Shaak Ti u boku…
…ponury Mistrz Saesee Tiin na czele eskadry myśliwców Jedi zrzucający bomby na niezliczone szeregi maszerujących droidów…
…dystyngowany Hrabia Dooku zawierający pakt z Ligą Izolacji Quarrenów na Mon Calamari…
…roje myśliwców Jedi i kanonierek klonów, szturmujących przykrytą śniegiem kopułę twierdzy Separatystów…
…skupiona Mistrzyni Luminara Unduli i jej Padawanka Barriss Offee rozcinające mieczami metalowe korpusy przeciwników…
…ziemnowodny Mistrz Kit Fisto ze złowrogim, zielonym ostrzem, prowadzący swe wojska do podwodnego szturmu…
…posępny Mistrz Mace Windu z furią przerabiający masywne droidzie cielska na bezwartościowy złom…
…bohaterski oddział klonów ostrzeliwujący wroga w strugach błota i huraganowego deszczu…
…uzdolniony Rycerz Jedi Obi-Wan Kenobi i jego Padawan Anakin Skywalker skaczący z pokładu kanonierki w sam środek nieprzyjacielskiej armii…
…sam Anakin Skywalker, odrzucający na bok cały oddział droidów jednym pociągnięciem ręki …
Galeria. Może tylko obrazy potrafiły oddać to, czym była ta wojna. Te wszystkie chwile być może już się wydarzyły, albo też właśnie miały miejsce czy też zbliżały się wraz z mroczniejącą przyszłością. To nie miało już znaczenia. Wojna zawładnęła nie tylko przestrzenią, ale i czasem…
Wojna, której końca wciąż nie było widać.
„Dobrze, że wojna nie dotarła jeszcze na Coruscant”, pomyślał Obi-Wan Kenobi, przypatrując się widocznej za oknem gabinetu Najwyższego Kanclerza Palpatine’a panoramie ogromnego – obejmującego bez mała całą powierzchnię planety – miasta. Upłynęły już niemal cztery miesiące od czasu, gdy rozpoczęła się pierwsza bitwa tego konfliktu, który nie bez racji zaczął być już określany mianem Wojen Klonów. Czy ostatnie miesiące przybliżyły pokój choć odrobinę? Wręcz przeciwnie – działania zbrojne obejmowały z dnia na dzień coraz więcej rejonów galaktyki. Począwszy od Geonosis, poprzez Serapin, Ossus, Kamino, Aargau czy Teyr, planeta za planetą stawały się areną zmagań pomiędzy Wielką Armią Republiki a siłami Separatystów. Jak dotąd żadna ze stron nie osiągnęła na tyle przygniatającej przewagi, by móc w najbliższym czasie przeważyć konflikt na swą korzyść.
Pewną nadzieję dla Republiki przyniosły dane, jakie przekazał ostatnio Radzie Jedi niedawno mianowany szef Wywiadu, Armand Isard. Z informacji, które dostarczył, jasno wynikało, iż Separatyści na początku wojny rozpoczęli na Muunilinst – planecie zlokalizowanej w rejonie Zewnętrznych Rubieży blisko graniczącym z Nieznanymi Terytoriami – budowę ogromnych fabryk robotów bojowych i innych broni, które nieustannie zasilały armię Konfederacji. Gdyby to zależało wyłącznie od Obi-Wana, już dawno stanąłby na czele swego oddziału i ruszył na Muunilinst, by przeciąć dostawę kolejnych partii śmiercionośnego sprzętu. Jednak tak ważna strategicznie akcja nie mogła się rozpocząć bez zgody Najwyższego Kanclerza.
Siedzący za biurkiem Palpatine wydawał się bardzo zmęczony. Przyglądał się uważnie tak Kenobiemu, jak i dwóm innym przebywającym w pomieszczeniu Jedi. W opinii Obi-Wana Kanclerz od początku wojny postarzał się o co najmniej dziesięć lat. Twarz dostojnika stała się jakby bardziej wychudzona niż onegdaj; uwidoczniły się na niej linie zmarszczek, zaś gęste niegdyś włosy Kanclerza przerzedziły się i całkowicie zsiwiały. Lecz najgorszy był smutek, jaki nieustannie powracał w jego spojrzeniu. Przywódca Republiki wyrażał głębokie współczucie i troskę o los miliardów obywateli, którzy ucierpieli w wyniku walk toczonych na ich rodzimych planetach. Obi-Wan mógł być pewien, że Palpatine’owi zależało na szybkim zakończeniu działań zbrojnych równie mocno, jak jemu samemu. Mimo to, nie wiedzieć czemu, odczuwał dziwny niepokój przed tą rozmową.
W końcu, po kilkunastu sekundach kłopotliwego milczenia, Wielki Kanclerz skinął głową, dając Kenobiemu znak, że może mówić.
- Galaktyczny Klan Bankowy ukrył potężne fabryki na Muunilinst. Konstruuje tam armię droidów i potężne statki wojenne. Musimy działać szybko – wyrzucił z siebie Obi-Wan niemal bez zaczerpnięcia tchu.
Palpatine oparł łokcie na blacie biurka. Zamyśliwszy się, poruszał kościstymi palcami dłoni tak, że ich koniuszki stykały się ze sobą z cichym stukiem obijających się paznokci.
- Zgadzam się – odezwał się w końcu. – Lecz kogo posłać? Mistrz Windu nadal walczy na Dantooine...
Zajmujący miejsce na krześle obok Kenobiego, mały Mistrz Yoda pochylił się lekko do przodu. Choć bardzo niski i drobny, z wyglądu przypominający bardziej jakiegoś zielonego bagiennego stworka niż Mistrza Jedi, uznawany był powszechnie za najpotężniejszego i najmądrzejszego ze wszystkich żyjących użytkowników Mocy.
- Poprowadzić atak mistrz Obi-Wan może – przypomniał Kanclerzowi. Fakt, iż Yoda zbliżał się do swoich dziewięćsetnych urodzin, podkreślał jego wielkie doświadczenie życiowe; doświadczenie, z którym od wielu lat musieli liczyć się najważniejsi dostojnicy Republiki.
- Moja armia jest gotowa. Możemy wyruszać natychmiast – dorzucił Kenobi.
Usta Palpatine’a rozciągnęły się w tajemniczym uśmiechu.
- Tak. I to wraz z młodym Skywalkerem – Wielki Kanclerz wstał ze swojego fotela, po czym powolnym i majestatycznym krokiem zbliżył się do stojącego tuż za Obi-Wanem młodego człowieka, Anakina Skywalkera.
Być może najbardziej wyjątkowego ze wszystkich członków Zakonu Jedi.
Rzadko zdarzało się, by Zakon przyjmował w swe szeregi dzieci starsze niż trzy, cztery lata. Incydentalnie zezwalano na szkolenie naprawdę silnych Mocą pięciolatków.
Anakin w chwili wstąpienia w szeregi Jedi miał ukończone dziewięć lat.
Właściwie dotąd nikt, nawet członkowie Rady, nie był pewien, dlaczego młody Skywalker został przyjęty. Może z szacunku dla zmarłego Mistrza Qui-Gon Jinna, który na Tatooine odkrył talent chłopca; może z uwagi na niebywały potencjał Mocy, jaki przejawiał – podobno większy nawet, niż wrodzone zdolności Mistrza Yody. A może też z powodu starej przepowiedni dotyczącej tajemniczego Wybrańca, który miał przywrócić równowagę Mocy… A Qui-Gon wierzył, że chodziło w niej właśnie o Anakina.
Faktem jednak było, że choć sprawiał swojemu mistrzowi Kenobiemu całe mnóstwo problemów, dwudziestoletni obecnie Padawan zdawał się być rzeczywiście tak utalentowany, jak w swoim czasie twierdził Jinn.
- Sugeruję, żebyśmy przekazali mu specjalne dowodzenie nad waszymi eskadrami myśliwskimi – ciągnął Palpatine. W miarę jak mówił, usta młodego Skywalkera rozciągały się w coraz szerszym uśmiechu. – Jego wyjątkowe zdolności będą wielce przydatne.
Obi-Wan w mgnieniu oka zerwał się z krzesła.
- Kanclerzu! Mam wrażenie, że Padawan Anakin jeszcze nie jest gotowy na taką odpowiedzialność.
Jego uczeń rzucił mu wyzywające spojrzenie, ale nie odważył się odezwać.
- Prawda! Z jego mistrzem Padawana miejsce jest – wtrącił Yoda. – Ale niezaprzeczalnie silny stał się... – stary Jedi zmarszczył brwi w geście zamyślenia. – Może...
- A więc postanowione! – Palpatine przerwał mu bezceremonialnie, dając w ten sposób dwóm Jedi do zrozumienia, że w żadnym wypadku nie zmieni swej decyzji.
Kenobi i Yoda wymienili ponure spojrzenia. Triumfalny wyraz twarzy Anakina w połączeniu z cynicznym uśmiechem Wielkiego Kanclerza zasiał w ich sercach większy niepokój niż kiedykolwiek chcieliby poczuć.
Setki, jeśli nie tysiące postaci w lśniących białych pancerzach po raz kolejny szykowało się do walki. Ci, którzy byli piechurami, czy też kierowcami machin kroczących AT-TE, zdążali powoli ku olbrzymim rampom czekających na nich okrętów szturmowych klasy Acclamator. Piloci myśliwców mieli wraz ze swymi maszynami dołączyć do nich dopiero na orbicie.
Pod względem fizycznym wszyscy byli identyczni. Zrodzeni z kopii DNA łowcy nagród nazwiskiem Jango Fett, wyszkoleni i zahartowani na Kamino – planecie, na której rzęsista ulewa nazywana była piękną pogodą, a fale bezkresnego oceanu raz po raz rozbijały się o wystające z ciemnej toni miasta – szturmowcy-klony stanowili trzon sił zbrojnych Republiki.
Właściwie to trudno tu mówić o jakimkolwiek trzonie. Tak po prawdzie to oni sami byli Wielką Armią Republiki. Fakt, że dowodzili nimi Jedi oraz nieliczni zawodowi oficerowie – jak na przykład kalamariański admirał Baraka – w żaden sposób nie umniejszał roli klonów w toczących się zmaganiach. To właśnie ci bohaterscy żołnierze odwalali brudną robotę; każdego dnia, na każdej planecie, którą Separatyści postanowili obrać za miejsce swych wyniszczających działań, klony oddawały życie za ciemiężonych obywateli Republiki.
Bo do tego ich właśnie stworzono.
„Wątpię, by nawet Mistrz Qui-Gon mógł przygotować Jedi na coś takiego”, pomyślał Obi-Wan Kenobi, przyglądając się swojej armii z dachu pobliskiego budynku. Poły jego długiej, ciemnobrązowej szaty Jedi trzepotały niespokojnie, targane przez silny wiatr. Wiatr, który przypomniał Obi-Wanowi szyb wentylacyjny na Naboo, gdzie przed dziesięciu laty poniósł śmierć jego mistrz.
Gdzie zaczęło się wszystko, co doprowadziło Kenobiego do tej właśnie chwili.
Walka z demonicznym Sithem była kamykiem, który poruszył lawinę; wszystko, co stało się później, począwszy od nauczania Anakina, które na niego spadło, a na wybuchu Wojen Klonów skończywszy, mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby Qui-Gon żył.
Gdyby to on zajął się szkoleniem Skywalkera.
Gdyby nawrócił Hrabiego Dooku, swego byłego mistrza, na Jasną Stronę. Chyba tylko on jeden byłby w stanie tego dokonać.
Gdyby Qui-Gon wciąż był wśród nich, wszystko wyglądałoby inaczej.
Ale nie wyglądało.
Gdyby tylko dało się cofnąć czas...
Otulony ciemnym płaszczem mężczyzna zmierzał powoli do niebieskawego myśliwca; już z daleka widział krzątające się przy nim dwa droidy – Artoo-Detoo i See-Threepio. Oba tak wiele dla niego znaczące… Więcej, niż jakakolwiek maszyna czy żywa istota powinny znaczyć dla Jedi.
A przecież w życiu Anakina Skywalkera był ktoś, kto znaczył jeszcze więcej.
Stanąwszy przy myśliwcu – lśniącej, zmodyfikowanej Delcie-7, modelu znanym powszechnie jako myśliwiec Jedi, zrzucił z siebie płaszcz, pozwalając, by silniejszy podmuch wiatru pociągnął go za sobą. Po chwili patrzył, jak biedny C-3PO panicznie szamocze się z odzieniem, które niespodziewanie oplotło jego nogi i korpus.
Uśmiechnął się lekko; nie bacząc na głośne lamenty droida, wskoczył do pojazdu. Wokół niego startowały setki myśliwców V-19 z klonami za sterami. Biało-czerwone maszyny były podobne do siebie w równym stopniu, jak ich piloci.
A przy tym równie śmiercionośne jak latające nimi istoty.
Powoli przygotowywał maszynę do startu. W głowie Anakina krążyły setki myśli; wszystkie jednak oplatały się wokół jednej, tak smutnej...
Znów ruszał na wojnę.
Znów zostawiał miejsce, które nauczył się nazywać domem.
Znów żegnał się z osobami, które kochał i szanował, takimi jak Mistrz Yoda czy Kanclerz Palpatine. Obaj, choć tak różni, byli dla niego trochę jak dziadkowe troszczący się o odpowiedni rozwój wnuka.
Nie chciałby w wyniku tej wojny stracić żadnego z nich. Ani nikogo innego ze sporego grona osób, które kiedykolwiek okazały mu choć trochę serca i sympatii. Nie chciał już nigdy przeżywać tego, co czuł wtedy, gdy zmarła jego matka.
Niestety, im dłużej wojna trwała, tym bardziej było widoczne, iż nie skończy się rychło, a co za tym szło, życie musiało stracić jeszcze wiele istot w całej galaktyce. Każdego dnia ktoś będzie opłakiwał dziecko, rodzica, brata, towarzysza życia lub przyjaciela; nie będzie dnia, w którym jakaś istota nie pogrąży się w smutku z powodu utraty bliskiej osoby.
Obowiązkiem Anakina było dołożyć wszelkich starań, by podobne sytuacje zdarzały się jak najrzadziej. By liczba ofiar tego konfliktu oraz cierpiących niewinnych była jak najmniejsza.
A docelowo – by wojna kiedyś dobiegła końca, a w Republice na długie lata zapanowały pokój, prawo i sprawiedliwość.
Wykonawszy wszystkie procedury przedstartowe, Skywalker przesłał moc do repulsorów i lśniący myśliwiec powoli uniósł się w górę. Lawirując ostrożnie między potężnymi iglicami budynków, młody Jedi zbliżył się do ogromnego gmachu, w którym mieściły się apartamenty senackie.
W jednym z nich mieszkała Padmé.
Kobieta, którą darzył zakazanym uczuciem. Za którą tęsknił każdego dnia, każdej godziny.
Każdej minuty.
Każdej sekundy swego życia; od kiedy ich drogi życiowe ponownie się splotły, marzył tylko o tym, by wziąć swoją żonę w ramiona, przytulić ją z całej siły i najlepiej nigdy nie dać jej odejść na odległość większą niż długość jego wyprostowanych ramion. Czuć zapach jej ciała, miękkość jej włosów...
Pragnął po prostu być przy niej.
Już zawsze.
Zawiesiwszy myśliwiec na wysokości jej apartamentów, wyobraził sobie, że Padmé tam jest; piękna jak zawsze, stojąca w towarzystwie Threepia i Artoo przy oknie i ze łzami w oczach machająca mu na pożegnanie.
Przyłożył własną dłoń do szyby iluminatora; oczami wyobraźni ujrzał jej uśmiech, który mówił nie mniej, nie więcej, jak „Kocham cię”.
On też ją kochał.
Pośród setek myśliwców oraz dziesiątków ogromnych, białych krążowników szturmowych, wyróżniał się niewielki, błękitno-biały stateczek; skąpany w promieniach zachodzącego słońca, wystrzelił na czoło floty szykującej się do skoku w nadprzestrzeń.
Wielka Armia Republiki ruszała na wojnę.
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,10 Liczba: 48 |
|
ogór2008-08-13 02:34:24
A mi się jakoś nie podoba, fajne ale jakoś nie "grzeje" mnie to...
Mroczna Jedi2008-03-19 20:07:14
A teraz, proszę wszystkich bastionowców: niespodzianka. Oceniam na 9, co dawno mi się nie zdarzyło ;))
Darth-Fisto2008-01-21 20:32:51
SUPER!!!!!!!!!!! Extra, aż miło czytać...
mace windu 19962008-01-09 13:46:13
super
G. Kenobi2007-12-31 21:27:19
Ciężko jest zrobić dobrą nowelizację czegoś miernego. Jednak to opowiadanie jest bynajmniej dobre. Nie jest wspaniałe, odkrywcze, bo z góry takie nie mogło być. Nie jest też słabe, a przecież mogło być... dobra robobta!
Alex Blaze2007-08-17 16:02:36
nawet fajne lecz tak średnio z rysownictwem
Oskarowca2007-07-06 13:12:46
kreskowka FAJNA SKODA ZE JEDEN odzcinek TARWA TYLKO 5min. i całkowicie odbiega od epizodu 2(WOJNY KLONóW)
Oskarowca2007-07-06 13:11:29
kreskowka gupia 1 odzcinek 5min. i całkowicie odbiega od epizodu 2(WOJNY KLONóW)
Vaderr2007-05-07 15:37:26
czemu takie krótkie?A po za tym zajebiste
Oskarowca2007-04-11 18:40:14
super super łał
Ricky Skywalker2007-01-30 19:07:46
No wiesz Immo - nikt nie zliczył dokładnie. Równie dobrze mogło być ich 700 jak 700000, co nie zmienia faktu, że są to setki ;P
Immo2007-01-28 12:26:02
"Setki poległych, których nikt nie zliczył."
Oops?
Shedao Shai2007-01-13 23:34:24
Ricky po raz kolejny pokazał klasę i udowodnił swój kunszt, wygrzebując taki kawał dobrego tekstu z trzyminutowej kreskówki. Dobrym posunięciem było wybranie go na początek, bo zrobił to lepiej niż trzeba było, no i swoim zwyczajem upchnął tu kilka nawiązań do EU których okazji do wstawienia inny by mógł nie dostrzec. Samo opowiadanie mnie nie powaliło, ale nie miało - bo jakby nie było Rickiemu narzucono sztywne ramy, których musiał się trzymać, a te ramy przesadnie ciekawe nie było. Ale nie to się tu liczy, a wykonanie, a za wykonanie masz brachu dyszkę.
mgmto2007-01-13 11:46:12
Nigdy nie podejżewałem, że można tak rospisywać się nad 3 minutami animacji 9/10
Nadiru Radena2007-01-09 22:56:01
Yeah, yeah... mój błąd, mój błąd. Po prostu dawno nie oglądałem Clone Wars 1-20 i coś mi się [popularne słowo na "p"].
Baca2007-01-09 20:22:20
Dhy, JuNioRze,
branie pod uwagę przy ocenianiu "pamiętnika", czegoś w rodzaju motta, to jakaś koszmarna aberracja.
Lord Sidious2007-01-07 16:51:45
Yun-Yuuzhan - może stwierdzenie sprzeczne z kanonem jest ciut niezręczne, lepiej powiedzieć, że jest sprzeczne z resztą kanonu, czyli kolejna niespójność w EU. Przede wszystkim z Labiryntem Zła.
Ricky Skywalker2007-01-07 14:56:07
Nadiru - niejasność mopże się brać stąd, że w przeciwieństwie do "Punktu przełomu", napis "z prywatnych dzienników..." znajduje się pod, a nie nad cytowanym tekstem. Jest to zasada ustalona odgórnie przez Wielkiego Edytora Wedge'a zgodnie z kanonem przyjętym w literaturze współczesnej ;P
Wedge2007-01-07 14:47:10
Analogie mentalności Anakina/Vadera z Kaczyńskimi są jak najbardziej wskazane... :P
Kasis2007-01-07 14:45:09
Jaro --> Hehe, wiem. Jest taki kawałek, że Bóg jest z prawem i sprawiedliwością. A ja wtedy zawsze się zastanawiam czy jakieś babcie odbierają to jako wskazówkę polityczną:P
Jaro2007-01-07 14:26:03
Kasis -> też to zauważyłem, ale już chodząc do kościoła nauczyłem się nie kojarzyć wszystkich tego typu tekstów z PiS-em :) - w Biblii pojawia się całkiem często.
Lord Bart2007-01-07 13:34:18
Nice.
Wedge2007-01-07 12:19:44
YY -> sprzeczny konkretnie jest atak na Coruscant, "porwanie" Palpiego i wszystko, co z tym związane. Pozostałe wątki z tych odcinków są kanoniczne.
Carth Onasi2007-01-07 11:55:26
Brawo Ricky! Bardzo dobra robota. Bardzo dobrze się czyta, w bardzo dobry sposób ten pierwszy odcinek został "przełożony na papier". Można nawet powiedzieć że jest lepiej jak w serialu.
Oby tak dalej! :) Ocena 10/10
Aquenral2007-01-07 11:48:01
21-25 są sprzeczne z kanonem? Serio?
Wedge2007-01-07 11:46:23
Nadiru -> Dzienników nie dało się uniknąć, bo były w serialu. Żadna z wypowiedzi dialogowych, w tym Dzienniki, nie jest przez nas wymyślona tylko po prostu odwzorowana z ekranu.
Nadiru Radena2007-01-07 11:39:56
No, powiem że Ricky się naprawdę postarał. Tekst jest ciekawy i widać, że nikt go nie odwalał na kolanie... jedynym minusem są "dzienniki Mistrza Yody". Ani nie pasuje styl wypowiedzi, ani treść. Gdyby to "pisał" Mace Windu wszystko byłoby OK.
Dlatego wystawiam tylko 9/10.
Sithman2007-01-07 02:14:10
Wszystko ok, tylko ten wstęp jakby Yoda pisał :P Ale ogólnie dam 7/10 i zachęcam do dalszej pracy :)
the chosen one2007-01-06 19:12:43
bardzo dobre, świetne odniesienie do EU.
MATEK_MISZCZ sprzeczne z kanonem są tylko odcinki 21-25 (które nie są godne adaptacji:P)
Kasis2007-01-06 18:36:47
Dobrze się zaczyna:)
Ładny i zgrabny wstęp do całości, tylko to "prawo i sprawiedliwość":P
Podoba mi się pierwsza część, doceniam ją tymbardziej, że wiem jak ciężko opisać takie sekundowe migawki, żeby jakoś to brzmiało.
Odcinek był moim zdaniem trochę niewdzięczny do opisania. W części z gabinetu czegoś mi brakowało.
Pewnie dałabym 7-8/10, ale daję 9/10 z dwóch powodów: za kawałek z odlatującym Obi-wanem i wspomnienia o mistrzu oraz dlatego, że to początek.
Dobra robota:)
Shadow2007-01-06 18:07:49
Jak, że wiem ile kosztowało trudu przeniesienie któregoś z odcinków na "papier", i jako, że bardzo mi się podobało; i że to sam początek... to dam 9 :)
Aren2007-01-06 17:20:26
Opowiadanie jest dobre, zgadzam sie z poprzednikiem, ze lepsze Od Kreskowki. Jednak jak dla mnie opowiadaniena 6/10
Matek2007-01-06 16:46:10
Opowiadanie w porządku. Na pewno lepsze niż serial, który jest ppoprotu ładnie zrealizowaną kreskówką sprzeczną z EU. Miłą do oglądania, ale nieszczególną. Opowiadanie daje rade... powiedzmy... 7/10 :)