Recenzja Lorda Sidiousa
Jest mnóstwo wspaniałych klimatycznych opowieści, w których piraci nawiedzają tajemnicze wyspy, na których żyją groźni tubylcy, a ukryto niesamowite skarby. Morscy rabusie muszą walczyć nie tylko z przeciwnościami losu, ale i konkurentami, którzy poszukują dokładnie tego samego skarbu. Komiks ten to przeniesienie tej idei do świata Gwiezdnych Wojen. Nie dziwi zatem, że wśród największych awanturników w galaktyce znaleźli się łowcy nagród, Han Solo czy Lando Calrissian.
A wszystko zaczyna się od trójki Huttów (Jabba, Embra i Malta), którzy postanawiają się założyć, który z nich zorganizuje lepszą wyprawę do odnalezienia legendarnego skarbu znanego jako Yavin Vassilka. Jedyną zasadą, nietypową jak na Huttów jest to, że drużyny nie mogą oszukiwać, w tym zabijać się nawzajem. Chodzi o wyłonieni najlepszych. Tak więc dostajemy drużynę składającą się z Hana Solo, Chewbaccy i Greedo, drużynę Bosska, Dengara, IG-88 trzecia w której są Zuckuss, 4-LOM i Sardu Sallowe oraz dwóch „niezależnych” graczy – Boba Fett i Lando.
To jest przede wszystkim awanturnicza i przygodowa historia, jak najbardziej klasyczna piracka opowieść, tyle, że osadzona w realiach Gwiezdnych Wojen. Właściwie klimatem bliżej temu do Indiany Jonesa niż sagi, ale nie przeszkadza to w odbiorze. Przypomina niektóre fragmenty trylogii Hana Solo, a już na pewno Przygody Hana Solo czy Landa. Ten sam typ awanturniczej opowieści, z czarujący łotrami w rolach głównych. Każdy ma coś za pazurami, ale nikt nie jest zły do końca. I to jest właśnie piękny, dziś już chyba mimo wszystko zapomniany w SW klimat.
Trudno tę historyjkę traktować poważnie, ale ja miałem niezły ubaw, ale pewnie dlatego, że lubię ten typ opowieści. Zdaję sobie sprawę, że nie ma tu ani mroku, ani nic z tych rzeczy. Są za to miłe nawiązania jak chociażby Bria Tharen, ale to tylko nawiazania. A reszta, cóż jest inna niż obecny główny typ opowieści w Gwiezdnych Wojnach. Choć niestety, poza pomysłem, to niestety przeciętna opowiastka, w której, w przeciwieństwie do całej masy innych tworów EU, nie zapomniano i jednym, o poczuciu humoru. Tylko należy się chyba samego siebie zapytać, czy to aby nie za mało? Bo ja niestety mam wątpliwości.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 6/10 Klimat: 7/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 8/10 Opis świata SW: 6/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,08 Liczba: 13 |
|
SW-Yogurt2020-01-29 22:23:36
Żarło, żarło, ale pod koniec chyba się trochę pogubiło. ~;)
Co nie zmienia faktu, że obrazki są N I E S A M O W I T E! O! ~:D
W międzyczasie koniec sześćdziesiątego DeA. Ech, te dzielone komiksy. Dobrze, że czytoglądam mając całość pod ręką. ~;)
Shedao Shai2017-03-24 10:50:49
Komiks mocno cierpi na syndrome SMG, wrzucili tutaj chyba każdą szumowinę ze Starej Trylogii. Humor jest znośny, nie razi infantylnością. Fabuła niestety jest mocno nieciekawa. Taka prosta przygodówka z dużą ilością akcji i niczym ponadto. W połowie komiksu zacząłem się już nudzić, czytałem z mniejszą uwagą. Jakoś przemęczyłem do końca, ale nie polecam.
Burzol2017-02-28 16:30:00
Rysunki są silnie stylizowane, ale ja lubię jak rysownicy dobrze się bawią rysując Jawów. Albo Bobę Fetta, który maską robi miny. Fajnie się to czyta, i przy okazji wyłapuje nawiązania do innych legendarnych źródeł. 7.
Stele2012-06-02 22:50:08
Rysunki by uszły, gdyby nie włosy Hana na klacie.
Bolek2011-05-10 22:59:56
Podobnie jak Urthona. Historia by uszła, gdyby nie te straszne rysunki.
Hego Damask2010-03-15 14:08:53
Męczyłem się strasznie przez te rysunki. Historia może i fajna, ale te rysunki mi nie podchodzą, niestety.
cwany-lis2009-07-15 10:53:30
Humor na poziomie ale nie tego oczekują po gwiezdnych wojnach, historia wyciągnięta z kapelusza. Niemniej album ma swój urok i ciężko mi go nie polecić :)
Lord Jabba2009-02-19 12:12:10
8/10 Dużym plusem tego komiksu to humor:D
Tylko płakać ze śmiechu.