Tytuł oryginału: Empire #20-21: A Little Piece of Home Scenariusz: Ron Marz Rysunki: Tomas Giorello Kolory: Michael Atiyeh Tłumaczenie: Zbyszek Grzędowicz Wydanie PL: Egmont 2012 w SWK #2/2012 Wydanie USA: Dark Horse Comics 2004 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Sojusz Rebeliantów rozpaczliwie szuka nowego miejsca na tajną bazę. Jednym z tych potencjalnych miejsc jest księżyc Ryloth, który jest we władaniu rodziny dawnego chłopaka Lei. Więc to ona wyrusza w misję przekonania dawnej miłości, by pomógł sojuszowi. On sam jednak wraz z bratem bardziej interesują się łowami, więc sprowadzają na księżyc dzikie zwierzęta by mieć na, co polować. Leię czeka ciężka próba, w której nie tylko śmiertelne rany mogą zadawać zwierzęta, ale przede wszystkim serce...
To niestety kolejna z historii o Lei, jednak tym razem bohaterstwo powoli odchodzi w cień, a na pierwszy plan wychodzi coraz bardziej mdła romantyczna historia.
Gdy dochodzą do tego jeszcze zmagania z potworami, z których jeden zostawia Leię, bo traktuje ją jak matkę chroniąca młode to niestety ja powoli zwątpiłem w to, co przeczytałem.
Graficznie również niestety jest, co najwyżej średnio. Na mój gust komiks jest przede wszystkim zbyt ciemny przez to mało wyrazisty.
Początek jeszcze sprawiał pozytywne wrażenie im dalej, niestety tym gorzej. Osobiście odradzam ten komiks.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 4/10 Klimat: 4/10 Rozmowy: 5/10 Rysunki: 6/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 5,17 Liczba: 18 |
|
SW-Yogurt2019-05-16 19:29:55
Mocno takie se. ~:/
Dark Count2016-06-01 01:56:17
W dodatku, najpóźniej po nieszczęściu na bagnach, każdy inteligentny czytelnik, domyśli się zakończenia.
Dark Count2016-06-01 01:53:25
Wow, ale to było męczące. A już po ciekawej konwersacji na początku miałem nadzieję na coś naprawdę dobrego, no ale nie Giorello musi znowu pokazać swoją klasę.
Tak po ok.15 stronach komiks, z dobrze zapowiadającego się politycznego dylematu, zamienia się w parodię "Sześć dni, siedem nocy". Przy czym obowiązkowo po paru skromnych dialogach musi zaatakować jakiś potwór, by móc dramatycznie zginąć z ręki naszych bohaterów i tak w kółko. Najśmieszniejsza w tej pseudoromantycznej opowiastce jest Leia dusząca jakieś dziwne węże...
2,5/10 Omijać z daleka.
Shedao Shai2016-05-06 10:47:43
Po "Princess... Warrior" otrzymaliśmy kolejną opowieść o Leii, z rodem Panteer w roli głównej - rodem który został nam ukazany dokładnie w TORze. Niestety, sama opowieść to prosta przygodówka, którą czyta się topornie i z ulgą kończy.