Tytuł oryginału: Princess... Warrior Scenariusz: Randy Stradley z dialogami Briana Daleya Rysunki: Davide Fabbri Kolory: Digital Chameleon Tusz: Christian Dalla Vecchia Tłumaczenie: Maciek Drewnowski Wydanie PL: Egmont 2011 w SWK #6/2011 Wydanie USA: Dark Horse Comics 2003 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Wojna jest okrutna i nie oszczędza nikogo. Nawet kobiet. A ci, którzy chcą pozostać neutralni muszą nauczyć się trzymać z daleka od obu stron, gdyż każdy najmniejszy kontakt, może złamać delikatną równowagę.
Ten komiks to jeden z pierwszych w serii Empire, koncentrujących się na postaci Lei. Zawsze to Han i Luke wychodzili na pierwszy plan, a Leia albo im towarzyszyła, albo zajmowała się polityką. Ale przecież ona była też wyszkolonym żołnierzem. Tu poznamy ją z zupełnie innej strony, nie tylko walcząca ramię w ramię z żołnierzami sojuszu, ale dowodząca nimi na polu bitwy.
Akcja tego komiksu dzieje się tuż przed bitwą o Yavin, a podstawą do napisanie tej opowieści jest radiowa adaptacja Gwiezdnych Wojen autorstwa Briana Daleya, tego od Przygód Hana Solo. Jest to jeden z tych przykładów, gdzie doskonale łączą się stare EU z nowym. Zresztą w komiksie padają podobno kwestie napisane przez nieżyjącego już Daleya zaczerpnięte właśnie z radiowej adaptacji.
Klasyczna trylogia, w szczególności Imperium kontratakuje to bardzo męskie filmy, gdzie kobiet jest jak na lekarstwo, komiks ten stara się to odkręcić. Tak więc poza Leią dostajemy jeszcze jedną ważną postać kobiecą – Mię Ikovę. Ale która z nich jest bardziej męska? Bardziej twarda niż niejeden mężczyzna? Tu chyba łatwo zgadnąć, że chodzi o Leię. Komiks ten jest w piękny sposób narysowany, podkreślający urodę zarówno Ikovy jak i młodej Lei, choć nie jest to wierne odwzorowanie. Niemniej ciekawa kreska.
Ogólnie jak na Empire jest to rzecz całkiem przyjemna, a już na pewno najlepsze opowiadanie w czwartym Woluminie, acz nieznacznie tylko wybija się ponad średnią. Plusem jest to, że główną rolę gra tu Leia i fakt, że w sposób spójny przedstawia nam EU.
Jako członkini Imperialnego Senatu, księżniczka Leia z Alderaanu może potajemnie pomagać Rebelii załatwiając jej tajne sprawy. Może pojawiać się tam, gdzie właśnie trwa konflikt i wykorzystując swój immunitet przewozić informację ale i ludzi. Jednak oko na nia ma już Imperium, które nie tylko interesuje się nią zawodowo. W końcu wielu oficerów miałoby chęć ożenić się ze śliczna księżniczką. Ale gdy misja na planecie Ralltiir dobiega końca, Leia nawet nie wie, na jakie niebezpieczeństwo naraża swych potencjalnych sojuszników...
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 6/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 6/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,36 Liczba: 25 |
|
SW-Yogurt2019-05-14 23:08:17
Straszne dyrdymały. Za to fajne obrazki.
Dark Count2016-05-27 03:03:01
Sympatyczna, krótka historyjka w iście kreskówkowym stylu. Szkoda tylko, że niewiele więcej. Początek obiecujący, ale im dalej tym więcej uproszczeń, pseudomoralizmów, nielogiczności itp.
Ogólnie nie mogłem się pozbyć wrażenia, że wszystko jest... jakieś takie naciągane. Mamy księżniczkę Leię, która po raz enty swoją "misją sanitarną" wspiera buntowników i wychodzi jak zwykle ze wszystkiego cudownie nietknięta, mamy ludność Ralltiir która zajadle broni osobę bezpośrednio odpowiedzialną za śmierć swojej przywódczyni, mamy ową przywódczynię, która naturalnie zaraz ginie by wzruszyć widza (nie zwracając uwagi na to,że pojawiła się na całych 5ciu stronach i wcale za nią nikt nie tęskni)...
Ogólnie komiks jest typowym średniakiem. Jeśli robi coś dobrze, to pokazuje pierwsze doświadczenia militarne Leii i zmianę jaką przechodzi. Tylko że wszystko to dzieje się za krótko i jakoś tak na odwal. Ten kto nie czytał, nic nie stracił. 6/10
Shedao Shai2016-04-14 13:40:28
Mało jest źródeł poświęconych czysto Leii, to jest jedno z nich. Mamy tu opowieść o młodej księżniczce i jej pierwszych krokach w oporze przeciwko Imperium. Ciekawa opowieść, dobrze łącząca różne elementy EU. Warto przeczytać.