XXVII Spotkania fanów Gwiezdnych Wojen we Wrocławiu
21 stycznia 2005
"Na Strychu"
Podła to była okolica. Pełne zalanych wodą dziur podłoże, które tylko z nazwy pozostawało chodnikiem. Mroczne zaułki ziejące stęchlizną spomiędzy kruszących się kamienic. Krążowniki w kroplach deszczu, niczym dzikie bestie patrolujące swój teren, z basowym pomrukiem zbliżały się, zalewając mnie swym bladożółtym światłem, mijały nie zwróciwszy uwagi na samotnie idącą postać i rozpływały się w mroku. Szłam dalej, aż nad moją głową zajaśniał czerwony neon, wskazujący niechybnie miejsce spotkania…
Imperiada XXVII: Wielki Admirał Twarde Serce
Raport skomponowała Chewie
Lista straceńców:
1. ooryl – planszą do TCG podbijał stoliki
2. Ki Adi Mundi – odsyłam do fotek
3. Maquis Scorpio – nie pierwsza osoba, na którą zima ma szkodliwy wpływ
4. Lord Malak – przebywał w sekcji kabaretowo-rozrywkowo-hałasującej
5. Misiek z LO2 – przerwał sen zimowy, by tylko móc przybyć
6. Lord Sidious – przejawia dziwne skłonności do nagłego materializowania się w najmniej spodziewanych miejscach
7. Rusis – podczas rozmów ciekawie gestykulował, stare nawyki Jedi
8. Ulv – znamienity członek Lotów Zewnętrznych Pozalokalowych
9. Alex Verse Naberrie – wygrała z oorylem, który załamawszy się porażką, zaczął pić i klnąć
10. Obiwan – wypróbowywał stare, sprawdzone teksty z knajpowych rozmówek na każdą okazję
11. Zabrak – po raz pierwszy na spotkaniu, przyglądał się podejrzliwie
12. Agnes – pozostawała w sekcji rozrywkowej
13. Darth Fizyk – robił zdjęcia, szkoda, że filmu nie kręcił…
14. Mroczna Elfka – testowała wrażliwość Ki Adi’ego na plastikowy miecz świetlny
15. Celediv – ukrywający swe rodzinne powiązania
16. GM Yuri – swoim sithańskim zwyczajem knuł i spiskował. Tym razem z twardym.
17. Sałata – mylnie brany za roślinę jadalną, rozbudzał nadzieję, że wraz z nowalijką wiosna przyszła
18. Miami – Ciemna Strona %Mocy% zżerała go od środka (albo Jasna)
19. Switch – we Wrocławiu to był jego pierwszy raz :P
20. Sky – zjawił się niczym kac nad ranem, bezwzględny jak zawsze
21. Jenth23 – zdjęcia mówią same za siebie
22. Chewie – stężenie midi-cofeinianów ponad wszelką normę
23. Iza – sprawdzała, jak się Ulv sprawuje
24. Leonidas – wciąż będący pod wrażeniem tatarskiej piechoty w Narnii
25. Lord Drewner – przyłączył się do karcianego imperium ooryla
26. Fafkulec – Imperium TCG jest jak domek z kart, budzi podziw, ale kichnięcie starczy, by się zawaliło
27. twardy – zbierał zamówienia na foki z Islandii
Wnętrze było skąpo oświetlone, lecz moje oczy stopniowo przyzwyczaiły się do panującego półmroku. Jeszcze ze schodów wiodących do podziemi dostrzegłam przedstawicieli rozmaitych ras. Gwar ich rozmów zdawał się omijać bar, zachęcający do dłuższego postoju w pubie. Światło punktowych lamp zataczało jasne kręgi na gładkiej, lśniącej powierzchni. Połyskiwały ustawione w rządku szklanki, kieliszki i butelki wypełnione różnokolorowymi trunkami. Dłoń, w żelaznym uścisku trzymająca kufel koreliańskiego. Siedząca poza zasięgiem białego światła postać poruszyła się nieznacznie na mój widok. Bez trudu rozpoznałam Wielkiego Admirała twardego. Pociągnął kolejny długi łyk piwa, nim powitał mnie powolnym skinieniem głowy. Czatował przy tym strategicznym punkcie lokalu pilnując, kto wchodzi i wychodzi i czy nieletni nie zamawiają zakazanych napoi. Jednocześnie miał rozeznanie w sytuacji w dalszej części piwnicy(za słowami Mistrzów Marketingu przyjęło się mówić, iż jest to strych: „Nazwa sama przez się intrygującą będzie, jeszcze większą ciekawość wzbudzi adres i położenie zacnego waszego przybytku, a i zmęczony wędrowiec, wspiąwszy się na schody i na powrót znalazłszy się w sieni na parterze i gdy strych w piwnicy znużony wreszcie odnajdzie, gardło jego wyschłe o Żywca się dopomni, a będzie to miód na jego podniebienie…”), sam pozostając ledwo widocznym. Bez ustanku obserwował i starał się przewidzieć następny krok zgromadzonych dalej sił, obmyślając strategię godną mistrzów i najlepszy moment na wejście. Znów czuł się bohaterem, tak, takie było jego powołanie – pilnować baru, swego kufla i porządku w lokalu, a w razie potrzeby – wezwać flotyllę niezawodnych okrętów wojennych i ludzi gotowych usłuchać jego, jakże słusznych, rozkazów. Wykorzystać ich w jakiejś ważnej bitwie było na liście jego noworocznych postanowień, takiej, jaką co roku czyni po hucznej sylwestrowej nocy. Tym razem przedstawiała się następująco:
„Lista noworocznych postanowień i zachcianek tu podpisanego twardego; rok 2006:
- Wytrzeźwieć
- Wynaleźć lekarstwo na jakąś chroniczną a nieuleczalną boleść, na przykład kaca
- Armadę w słusznych i ku chwale Imperium użyć celach
- Głupimi pytaniami zadanymi z uśmieszkiem cwanym Lordowi Sidiousowi i Chewie się nie naprzykrzać
- Nie ubijać fok w Islandii i mimo, że trzeba w łaski Lady Chewie wpaść, tak zwierzęta bezbronne z tarasu widokowego bronią laserową razić jest rzeczą Chissa niegodną
- Odegnać się od wszelkich podejrzeń, jakoby Chissowie, rasa szlachetna, ze smurfowym pospólstwem wspólnego mieli przodka błękitnolicego”
Ciężko dojść, czy były to już wszystkie postanowienia, czy może na resztę piwo się rozlało zmywając niewyschnięty jeszcze atrament, czy może twardy usnął, biedząc się nad coraz to ambitniejszymi punktami…
Przypomniawszy sobie, co spisał trzy tygodnie temu, wbił wzrok w wędrujące do góry piwne bąbelki, pozostając sam ze swoimi myślami.
Rozpoczął się straszliwy, z dawna zapowiadany, konkurs. Podzielono się na cztery legiony, grupy, drużyny, czy jak kto chce to tam jeszcze nazwać. Skład był następujący:
Drużyna A (21 punktów zdobytych, drugie miejsce)
Alex
Mroczna Elfka
Agnes
Sky
Drużyna B (22 punktów i zwycięstwo ku chwale Mocy)
Switch
ooryl
Sałata
Ki Adi Mundi
Lord Malak
Drużyna C (21 punktów)
Misiek z LO2
Darth Fizyk
Ulv
Miami
Drużyna Pierścienia (18 punktów)
Zabrak
Jenth23
Obiwan
Maquis
Każda drużyna dzielnych wojów, dumnie stojąca pod swą chorągwią, z rękojeściami mieczy świetlnych u boku przypasanych, dostała po 20 wycinków z cytatami. Następnie, o ile karteczki nie zostały pogubione w wojennej zawierusze, zaczęło się burzliwe dopasowywanie do filmów, książek i postaci mówiących. Najtrudniejsze było znalezienie źródła dla teksów R2-D2 i jego wesołej kompanii popiskujących różnokolorowych beczek smaru.
Yuri i twardy zrezygnowali z rywalizacji. Nie dlatego, iż w pamięci mieli poprzednie porażki, ale z przyczyn bardziej praktycznych, świadczących o ich rozwadze i dalekosiężnych umysłach. Cóż bowiem by się stało, gdyby przypadkiem dwóch Sithów na raz poległo? Taka możliwość zaistnieć nie mogła, więc Yuri przez nikogo niezauważony, wyjechał w bezpieczne miejsce i sprawdzał swój notes z kontaktami, na wypadek, gdyby przyszło mu szukać ucznia. Natomiast twardy zachowując zimną krew, przyglądał się przebiegowi bitwy, by w razie potrzeby wkroczyć na pole chwały.
Fragmentowa batalia dobiegła końca, dając początek ożywionym dyskusjom i hulankom, wywiązała się nawet bijatyka: krzesła fruwały w powietrzu, rozbijając się o ściany i głowy nieszczęśników, którzy znaleźli się na trasie przelotu siedzeń. Twardy uznał, że czas wstać od baru. Wyprostował się, odetchnął głęboko i śmiałym, dumnym krokiem przeszedł do drugiej części lokalu, by tam zająć miejsce i zamówić kolejne piwo. Milczący i niedostępny, rzucił srogie spojrzenie po zgromadzonych gościach, wrzawa natychmiast ustała, awanturnicy podali sobie ręce, przemycone piwa w butelkach ze zdartymi etykietami poznikały ze stołu, ustępując miejsca komiksom, książkom i figurkom.
Jedynie Miami – porywczy młodzian nie zawsze dobrze rozumiejący powagę sytuacji – nie zaprzestał swawoli, zainspirowanych rozmaitymi holofilmami, oglądanymi długo po holodobranockach, które zresztą także mogą zostać odebrane za zbyt śmiałe, jak na rozbuchaną wyobraźnię Miamiego. Całkowicie ośmielony, zaczął na siłę usługiwać rozmaitym osobom, wybierając dla nich najlepsze miejsca do siedzenia i zamawiając(nie na swój koszt, bynajmniej) najbardziej finezyjne drinki, na przykład piwo z cukrem przybrane zużytą chusteczką. Gdy już skończył swoją robotę, sam usiadł, zmęczony, ale szczęśliwy. Zaczął opowiadać, jak to on, jednoczący się z %Mocą% i niecałkiem świadom, co się wokół dzieje, przestraszył się na śmierć, gdy poczuł głęboko w swoich majtkach, w swej intymności, dwie ciepłe dłonie – Leonidasa z jednej strony i Vengara z drugiej. Nieco zmieszany, powiedział, że musi koniecznie zadzwonić i wyjął z kieszeni coś, co można określić mianem damskiej golarki, choć sam Miami upierał się, że to zwykły telefon komórkowy.
Fizyk, ujrzawszy, że coś się kręci, a mianowicie numer telefonu się wykręca, postanowił dołączyć. Ofiarą miał być niejaki Shedao Shai, szeroko znany bywalec szaf i przebieraniec wciąż wspominany w pewnym półświatku od Darłówka aż po Illinois. Faktem było, że przerażenie w głosie Sheda nie było udawane, mimo iż Fizyk występował pod fikcyjnym nazwiskiem, jako dziennikarz nieistniejącej gazety. Zresztą możliwe, że po nastraszeniu kompromitującymi informacjami wraz ze zdjęciami oraz danymi osobowymi, Shedao będzie atakował zębami nogawki listonoszy przynoszących do domu prenumeratę gazety, byleby rodzice o niczym się nie dowiedzieli…
Godzina robiła się późna, o czym twardy natrętnie przypominał. Myślał nie bez pewnego dziwnego, sobie tylko właściwemu rodzajowi satysfakcji, że nikt nie zrozumie wyrafinowanej aluzji, ale poznaliśmy, gdzie nas nie chcą. Pomału sprzątnęliśmy pobojowisko, ukrywając rannych po kątach, gdzie nieznający litości twardy nie będzie mógł ich znaleźć, dając tym samym czas na wylizanie się z ran, tak psychicznych, jak i fizycznych.
Pozostali opuścili piwnicę znajdującą się Na Strychu i pomału ruszyli, samotnie, bądź w siejących zniszczenie i zgorszenie grupach. Neon, raniący mrok swym czerwonym blaskiem, pozostał z tyłu, nakazując powrót do szaroburej rzeczywistości, rzeczywistości, w której wola Mocy nie była wolą żadnej z osób i nie dało się gestem dłoni zatrzymać nawet powoli jadącego samochodu. Marzenia o planetach skąpanych w promieniach słońc, chmur rozjaśnionych światłem dziennych gwiazd odległych światów, czy soczyście zielonych łąkach pośród grzmiących wodospadów, szybko zostały skonfrontowane z mrozem i oblodzonymi chodnikami Wrocławia. Chociaż trzeba być naprawdę twardym, aby przychodzić na Imperiady, mogę powiedzieć, że warto chociażby spróbować swych sił, choć jeden raz wyrwać się z objęć naszego szarego, brutalnego świata.
Dziękuję wszystkim za spotkanie i byle do następnego.
Ku chwale Imperium!
Straszliwe to było spojrzenie, nieznoszące sprzeciwu i długiego oczekiwania na colę.
Wielki Admirał swoimi czerwonymi oczami bacznie rozgladał się, czy nikt przypadkiem nie rozrabia. Lord Sidious się przeciąga leniwie pod wpływem sobotniej atmosfery...
Chewie już śpi...
...po obejrzeniu holodobranocek o przygodach Wesołego Exara Kuna
"Komu wlejemy?"
"Patrzcie, jak się fajnie dusi ha ha ha!"
Śmiało patrząc w dal, ponad stołami i krzesłami, gdzie wkrótce powstanie nowa stolica naszego Imperium...
Wielki Admirał wystawił swą flotę z okrętem flagowym: wielkim, siejących strach w sercach wrogów, blaszanym londyńskim autobusem
Vader is married to Sidious, Dark Lord
Sałata jest niewątpliwie największym z fanów generała Tarffula, nosi nawet dredy, jak idol
Babski stolik
"Nowy kucharz? A no, jest dobry, jest naprawdę bardzo dobry..."
ooryla podobno wywożą go do Mediolanu, bo tam ciepło, a on chciał bałwana ulepić
Misiek opowiada, jeleniogórskie nowinki Rusisowi
Obiwan
Switch – gość ze Śląska
Brygada RR – Maquis Scorpio, Lord Malak, Obiwan i fragment Zabraka
Mroczna Elfka dokarmia Miśka (sucha karma bez konserwantów)
Ulv w zawodowym hełmie wyżera Miśkowi prowiant
Misiek, GM Yuri i Celediv
– twardy i jego typowe zachowanie na spotkaniu
Alex Verse Naberrie
Chewie i Lord Sidious
Iza i Ulv
Iza i ... Fizyk?
???
Misiek się załamał
Wielki Admirał twardy w nastroju bojówkowym
Oficjalny Wątek na FORUM