Sobota, godzina 9.20 – czyli jak dla mnie jeszcze środek nocy. Przez sen usłyszałem znajome bzyczenie; był to mój osobisty komunikator – ktoś najwyraźniej usiłował się ze mną skontaktować. Zwlokłem się z łóżka, patrząc na wyświetlacz owego koma. Zauważyłem dość jednoznaczny napis „Falcon dzwoni...”, natychmiast odebrałem nadchodzące połączenie, gdyż nie należało ignorować wezwania viceprezesa. W końcu dzisiejszego dnia mieliśmy organizować ściśle tajną operację pod kryptonimem „CorusCon ZERO”. Gdy usłyszałem to, co viceprezes miał mi do powiedzenia zalała mnie krew. Brzmiało to mniej więcej tak: „Freedon, będziemy u ciebie za 5 minut.”
Czym prędzej wskoczyłem w spodnie i w sweterek, a do plecaka zapakowałem wyposażenie (pytania) na eliminacje konkursu wiedzowego, który to według rozpiski miałem poprowadzić wraz z niejakim Vongiem. Wybiegając ze swojego apartamentu, w jednej z dzielnic, otaczających Pałac Imperialny złapałem jeszcze pączka, którego skonsumowałem w drodze do lądowiska, na którym czekały już transporter Falcona, oraz śmigacz Yako – szumnie nazywany „Pokemonem”. Po przywitaniu się z resztą ekipy organizującej, zapakowałem się do tego pierwszego wehikułu, gdyż wątpliwa umiejętność kierowania pojazdu przez Yako była już wszystkim dobrze znana.
Gdy wszyscy pasażerowie znaleźli się na pokładzie, Falcon pociągnął dźwignię akceleratora i ruszyliśmy przed siebie. Co jakiś czas DantE spoglądał w tylni iluminator – niestety zaparowany przez mróz, panujący na zewnątrz – i patrzył, czy widać za nami żółtą plamę; śmigacz Yako. Niestety prezes nie dał się tak łatwo zgubić, choć co jakiś czas słyszeliśmy za sobą trąbienie pilotów innych pojazdów, najwyraźniej oburzonych i zażenowanych postępowaniem Yako na drodze.
W końcu, po ominięciu jednego karambolu, i dwukrotnym Prawie-Wpakowaniu się pod autobus, dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że czekał już tam na nas CyberX. Falcon i Yako zaparkowali swoje śmigacze nieopodal wejścia do szkoły, i rozpoczęliśmy żmudny proces opróżnania ich bagażników, cały wydobyty sprzęt przenosząc do budynku.
Po wypakowaniu śmigaczy zaczęło się najlepsze – czyli proces przystosowywania stołówki, do potrzeb operacji „CC Zero”. Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom zajęło nam to o wiele mniej czasu, niż się spodziewaliśmy i po godzinie byliśmy gotowi do przyjęcia pierwszych gości. Przy wejściu posadziliśmy Fault_Fett, która wraz z Navarem miała zająć się ściąganiem myta za wejście na spotkanie, pozostali zaś zaczęli zajmować się błogim Nic-Nie-Robieniem (może za wyjątkiem Yako, który męczył się z nagłośnieniem i komputerami).
Koło godziny 11;30 zaczęli pojawiać się pierwsi „klienci” – zarówno ludzie zupełnie nowi, jak i ci, których znaliśmy z Warszawskich Spotkań (tu wypadałoby nadmienić, że większość znajomych się nie pojawiła – nie, nie będę wytykał palcem :P).
Trzy kwadranse później wreszcie się zaczęło – Yako przejął mikrofon, i uroczyście otworzył mini-konwent. Mówił między innymi o stowarzyszeniu „Outlander”, Warszawskich Spotkaniach, oraz planach na CorusCon, które to zostały zwieńczone pokazem śmiesznego filmiku z Alderaana, ukazującego najpierw „Jak było”, a potem „Jak będzie”.
Równiutko o godzinie 13 rozpoczęliśmy z Vongiem eliminacje do konkursu wiedzowego. Z pewnym dla nas zaskoczeniem wzięło w nich udział jedynie dziewięć osób, przy czym gotowi byliśmy na ponad dwadzieścia. No, ale pomyślałem, że lepsza jakość niż ilość – z tym także się oszukałem. Uczestnicy nie potrafili odpowiedzieć na tak banalne pytania, jak na przykład: „Jaki numer miał blok więzienny księżniczki Leii na pierwszej Gwieździe Śmierci?”, „Kto dowodził obroną bazy Echo na Hoth?” lub „Jak nazywał się potwór ze zgniatarki śmieci w Gwieździe Śmierci?”. Pod koniec eliminacji wyszło na to, że średnio padała tylko jedna dobra odpowiedź na całą rundę (9 pytań). No ale trudno się mówi, i żyje się dalej (:P). Uczestników rozdzieliliśmy na dwie grupy – lepszą, którą potem miał męczyć Falcon, i gorszą, która poszła do Navara – po czym opuściliśmy salę, żeby zobaczyć co słychać w recepcji.
Okazało się, że Yako w trakcie konkursu wybył do McDonalda, gdzie zakupił frytki, hamburgery, i jakieś picie, ponieważ „psy już się skończyły”. Po skonsumowaniu zawartości całej torby, wróciłem do Sali „Coruscant”, gdzie właśnie rozpoczęła się prelekcja Navara na temat ciekawostek w Starej Trylogii. Wbrew przewidywaniom prelegenta wszyscy wysłuchali jej do końca, choć ciągnęła się prawie godzinę. Dowiedzieliśmy się o tym, jak to szturmowiec walnął głową w stalową gródź na Gwieździe Śmierci, o tajemniczo zmieniającej strony przepasce Landa, o wyciętych scenach, oraz wielu innych rzeczach, dotyczących tak ekipy filmowej, jak i produkcji Epizodów IV-VI. W tym samym czasie w sąsiedniej sali działo się coś związanego z PRG, czego niestety nie dane mi było zobaczyć.
Po zakończeniu prelekcji Navara w obydwu salach miał odbyć się ciąg dalszy konkursu wiedzowego, który sobie odpuściłem. W tym czasie wybrałem się wraz z DantE, Xianem i CyberX’em do niedawno wspomnienej już restauracji w celu nabycia większej ilości jedzenia. Ciekawostką było to, że każdy z nas zamawiał ten sam zestaw przy czym różnił sie on jedynie napojem (ja wziąłem Colę, DantE Fantę, CyberX Szprajta, a Xian Colę z prądem... yyy, znaczy się Lajt chyba :D). Tak oto wyposażeni powróciliśmy na miejsce konwentu, gdzie udało nam się załapać na końcówkę konkursu wiedzowego, prowadzonego przez Falcona. Tam też zaczęliśmy konsumpcję frytek, których zapach wyrwał zawodników z koncentracji i spowodował ich błędne odpowiedzi na większość pytań (wszystkie pytania bez odpowiedzi przejmował T-Pot, który jak się potem okazało (SPOILER) wygrał (KONIEC SPOILERA).
Następnym punktem programu na którym postanowiłem się zjawić była prelekcja na temat oczekiwań co do Epizodu III. Co ciekawe prelegent (TDC) nie czytał spoilerów, a mimo wszystko udało mu się zachęcić słuchaczy – którzy w większości znali już cały film, i co chwila sugerowali co i jak się w nim potoczy. Prelekcja została zakończona pokazem obydwu trailerów do Zemsty Sithów – przy czym najnowszy obejrzeliśmy dwukrotnie.
O godzinie 17 udałem się do Sali Tatooine, w której właśnie rozpoczynała się gra w Planety-Miasta, prowadzona przez Fault_Fett. Podzieliliśmy się na trzy drużyny (byłem wraz z Falconem i Handzik), i rozpoczęliśmy grę. Jej największymi ciekawostkami były fauna i flora z SW na literę P – Piesek Preriowy, oraz fauna i flora na literę G – gówno; oczywiście autorstwa grupy pod wezwaniem Mefista :D. Całą rozgrywkę wygraliśmy oczywiście my – Turbogremliny, dosłownie deklasując pozostałe drużyny.
Po zakończeniu Planet-Miast wszyscy udali się do Sali Coruscant, gdzie nastąpiło rozdanie nagród (książek i plakatów) dla zwycięzców konkursu wiedzowego, oraz uroczyste zamknięcie spotkania. Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć grupowych, po których uczestnicy rozeszli się do domów, lub na jakieś imprezy. My natomiast zwinęliśmy cały sprzęt, doprowadziliśmy obydwie sale do stanu, w jakim były przed godziną 11, po czym podzieliliśmy się na dwie grupy – tą, która udała się do domu, oraz tą, która poszła, i do 21 bawiła się w Starym Młynku... ale to już inna historia :).
Reasumując – spotkanie było bardzo udane, nie było żadnych opóźnień, i prawie wszystko było tak, jak to sobie planowaliśmy (nie licząc frekwencji). Przyszło także wiele nowych osób, którym - mam nadzieję - również sie podobało, i że będą pojawiały się na naszych comiesięcznych spotkaniach.
To mówiłem ja - Freedon. Wynagrodzenie mile widziane!
Czym prędzej wskoczyłem w spodnie i w sweterek, a do plecaka zapakowałem wyposażenie (pytania) na eliminacje konkursu wiedzowego, który to według rozpiski miałem poprowadzić wraz z niejakim Vongiem. Wybiegając ze swojego apartamentu, w jednej z dzielnic, otaczających Pałac Imperialny złapałem jeszcze pączka, którego skonsumowałem w drodze do lądowiska, na którym czekały już transporter Falcona, oraz śmigacz Yako – szumnie nazywany „Pokemonem”. Po przywitaniu się z resztą ekipy organizującej, zapakowałem się do tego pierwszego wehikułu, gdyż wątpliwa umiejętność kierowania pojazdu przez Yako była już wszystkim dobrze znana.
Gdy wszyscy pasażerowie znaleźli się na pokładzie, Falcon pociągnął dźwignię akceleratora i ruszyliśmy przed siebie. Co jakiś czas DantE spoglądał w tylni iluminator – niestety zaparowany przez mróz, panujący na zewnątrz – i patrzył, czy widać za nami żółtą plamę; śmigacz Yako. Niestety prezes nie dał się tak łatwo zgubić, choć co jakiś czas słyszeliśmy za sobą trąbienie pilotów innych pojazdów, najwyraźniej oburzonych i zażenowanych postępowaniem Yako na drodze.
W końcu, po ominięciu jednego karambolu, i dwukrotnym Prawie-Wpakowaniu się pod autobus, dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że czekał już tam na nas CyberX. Falcon i Yako zaparkowali swoje śmigacze nieopodal wejścia do szkoły, i rozpoczęliśmy żmudny proces opróżnania ich bagażników, cały wydobyty sprzęt przenosząc do budynku.
Po wypakowaniu śmigaczy zaczęło się najlepsze – czyli proces przystosowywania stołówki, do potrzeb operacji „CC Zero”. Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom zajęło nam to o wiele mniej czasu, niż się spodziewaliśmy i po godzinie byliśmy gotowi do przyjęcia pierwszych gości. Przy wejściu posadziliśmy Fault_Fett, która wraz z Navarem miała zająć się ściąganiem myta za wejście na spotkanie, pozostali zaś zaczęli zajmować się błogim Nic-Nie-Robieniem (może za wyjątkiem Yako, który męczył się z nagłośnieniem i komputerami).
Koło godziny 11;30 zaczęli pojawiać się pierwsi „klienci” – zarówno ludzie zupełnie nowi, jak i ci, których znaliśmy z Warszawskich Spotkań (tu wypadałoby nadmienić, że większość znajomych się nie pojawiła – nie, nie będę wytykał palcem :P).
Trzy kwadranse później wreszcie się zaczęło – Yako przejął mikrofon, i uroczyście otworzył mini-konwent. Mówił między innymi o stowarzyszeniu „Outlander”, Warszawskich Spotkaniach, oraz planach na CorusCon, które to zostały zwieńczone pokazem śmiesznego filmiku z Alderaana, ukazującego najpierw „Jak było”, a potem „Jak będzie”.
Równiutko o godzinie 13 rozpoczęliśmy z Vongiem eliminacje do konkursu wiedzowego. Z pewnym dla nas zaskoczeniem wzięło w nich udział jedynie dziewięć osób, przy czym gotowi byliśmy na ponad dwadzieścia. No, ale pomyślałem, że lepsza jakość niż ilość – z tym także się oszukałem. Uczestnicy nie potrafili odpowiedzieć na tak banalne pytania, jak na przykład: „Jaki numer miał blok więzienny księżniczki Leii na pierwszej Gwieździe Śmierci?”, „Kto dowodził obroną bazy Echo na Hoth?” lub „Jak nazywał się potwór ze zgniatarki śmieci w Gwieździe Śmierci?”. Pod koniec eliminacji wyszło na to, że średnio padała tylko jedna dobra odpowiedź na całą rundę (9 pytań). No ale trudno się mówi, i żyje się dalej (:P). Uczestników rozdzieliliśmy na dwie grupy – lepszą, którą potem miał męczyć Falcon, i gorszą, która poszła do Navara – po czym opuściliśmy salę, żeby zobaczyć co słychać w recepcji.
Okazało się, że Yako w trakcie konkursu wybył do McDonalda, gdzie zakupił frytki, hamburgery, i jakieś picie, ponieważ „psy już się skończyły”. Po skonsumowaniu zawartości całej torby, wróciłem do Sali „Coruscant”, gdzie właśnie rozpoczęła się prelekcja Navara na temat ciekawostek w Starej Trylogii. Wbrew przewidywaniom prelegenta wszyscy wysłuchali jej do końca, choć ciągnęła się prawie godzinę. Dowiedzieliśmy się o tym, jak to szturmowiec walnął głową w stalową gródź na Gwieździe Śmierci, o tajemniczo zmieniającej strony przepasce Landa, o wyciętych scenach, oraz wielu innych rzeczach, dotyczących tak ekipy filmowej, jak i produkcji Epizodów IV-VI. W tym samym czasie w sąsiedniej sali działo się coś związanego z PRG, czego niestety nie dane mi było zobaczyć.
Po zakończeniu prelekcji Navara w obydwu salach miał odbyć się ciąg dalszy konkursu wiedzowego, który sobie odpuściłem. W tym czasie wybrałem się wraz z DantE, Xianem i CyberX’em do niedawno wspomnienej już restauracji w celu nabycia większej ilości jedzenia. Ciekawostką było to, że każdy z nas zamawiał ten sam zestaw przy czym różnił sie on jedynie napojem (ja wziąłem Colę, DantE Fantę, CyberX Szprajta, a Xian Colę z prądem... yyy, znaczy się Lajt chyba :D). Tak oto wyposażeni powróciliśmy na miejsce konwentu, gdzie udało nam się załapać na końcówkę konkursu wiedzowego, prowadzonego przez Falcona. Tam też zaczęliśmy konsumpcję frytek, których zapach wyrwał zawodników z koncentracji i spowodował ich błędne odpowiedzi na większość pytań (wszystkie pytania bez odpowiedzi przejmował T-Pot, który jak się potem okazało (SPOILER) wygrał (KONIEC SPOILERA).
Następnym punktem programu na którym postanowiłem się zjawić była prelekcja na temat oczekiwań co do Epizodu III. Co ciekawe prelegent (TDC) nie czytał spoilerów, a mimo wszystko udało mu się zachęcić słuchaczy – którzy w większości znali już cały film, i co chwila sugerowali co i jak się w nim potoczy. Prelekcja została zakończona pokazem obydwu trailerów do Zemsty Sithów – przy czym najnowszy obejrzeliśmy dwukrotnie.
O godzinie 17 udałem się do Sali Tatooine, w której właśnie rozpoczynała się gra w Planety-Miasta, prowadzona przez Fault_Fett. Podzieliliśmy się na trzy drużyny (byłem wraz z Falconem i Handzik), i rozpoczęliśmy grę. Jej największymi ciekawostkami były fauna i flora z SW na literę P – Piesek Preriowy, oraz fauna i flora na literę G – gówno; oczywiście autorstwa grupy pod wezwaniem Mefista :D. Całą rozgrywkę wygraliśmy oczywiście my – Turbogremliny, dosłownie deklasując pozostałe drużyny.
Po zakończeniu Planet-Miast wszyscy udali się do Sali Coruscant, gdzie nastąpiło rozdanie nagród (książek i plakatów) dla zwycięzców konkursu wiedzowego, oraz uroczyste zamknięcie spotkania. Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć grupowych, po których uczestnicy rozeszli się do domów, lub na jakieś imprezy. My natomiast zwinęliśmy cały sprzęt, doprowadziliśmy obydwie sale do stanu, w jakim były przed godziną 11, po czym podzieliliśmy się na dwie grupy – tą, która udała się do domu, oraz tą, która poszła, i do 21 bawiła się w Starym Młynku... ale to już inna historia :).
Reasumując – spotkanie było bardzo udane, nie było żadnych opóźnień, i prawie wszystko było tak, jak to sobie planowaliśmy (nie licząc frekwencji). Przyszło także wiele nowych osób, którym - mam nadzieję - również sie podobało, i że będą pojawiały się na naszych comiesięcznych spotkaniach.
To mówiłem ja - Freedon. Wynagrodzenie mile widziane!