TWÓJ KOKPIT
0

XIV Spotkanie Śląskich Fanów Star Wars :: Fandom

raport
Rickiego Skywalkera


SŚFSW     Słońce rozświetlało już mój pokój, kiedy obudziłem się z tego niezwykle przyjemnego snu. Jeszcze przed chwilą przed oczyma miałem piękną, rudowłosą dziewczynę, o której czytałem wiele razy w książkach historycznych... westchnąłem na myśl, że to tylko sen, i przetarłem zaspane oczy.
    Nagle odzyskałem pełną świadomość. O cholera! To już dzisiaj! Dzisiaj przylatują na Yuuzhan’tar!

    Trzy godziny potem wysiadłem z koralowego transportowca w samym centrum Yuuzhan’tar. Do czasu ich przyjazdu pozostała mi jeszcze godzina, zatem wyruszyłem na poszukiwania nowego albumu historycznego, w którym ponoć pojawia się Mara Jade, piękność z mojego snu. Dziwnym trafem wyszła za faceta o takim samym nazwisku jak ja... a najdziwniejsze, że ten facet nie był Yuuzhaninem, tylko ludzkim wieśniakiem który rozwalił stację bojową! Zbieg okoliczności? Chyba nie... przecież nie jestem czystej krwi Yuuzhaninem (tylko ciii... to tajemnica).
    Znalazłem album dopiero w siódmym sklepie. Ostatni egzemplarz. Chyba nie tylko ja śnię o tej piękności.
    Trzeba wytropić i wyeliminować konkurencję. Ale nie dziś. Dziś trzeba iść na lądowisko.
    Znalazłem się tam kawałek czasu przed planowanym przylotem wahadłowca. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy ujrzałem znajomą twarz. To była ta Korelianka z Kato’vitz, o której opowiadałem wam przy okazji wyprawy do Kotoolina. A’sia Kucia.
    Nie dane nam było jednak zbyt długo porozmawiać, gdyż po chwili usłyszeliśmy wzmagający się szum repulsorów. Zadarliśmy głowy do góry. Bluźnierczy... tfu! brązowy, chciałem powiedzieć... transportowiec łagodnym łukiem schodził w dół, a po chwili opadł na platformę tuż przed nami. Wysypało się ich trochę. Najpierw ujrzeliśmy dwójkę Imperiali, cetę i JORUUSa, który dzierżył w dłoni swojego ogromnego, czerwonego... BLOCKAD RUNNERa. Czyli miecz świetlny, który potrafi odbić strzał z turbolasera. Niezła broń.
    Po chwili dołączyli do nas pozostali, którzy zeszli po innej rampie. Dziwny był ten wahadłowiec... mieć tyle ramp i otworów? No ale przejdźmy do rzeczy. Było ich sporo. Głównie stara ekipa. Banita, Switch, Klaudiusz, Tim Jersey - jakoś nigdy ich nie pytałem o preferencje polityczne... Republikańscy Jedi, Corran i Ganner, oraz dwójka nowych, Volrath i Tremayne. Ten drugi to na pewno Imperial.
    Po krótkiej ceremonii powitalnej (niestety, zapomniałem wziąć ze sobą yuuzhański chleb, a oni zapomnieli powiedzieć, że ujrzeli światło drogi prawdy) nasza dwunastka ruszyła w miejsce będące pomnikiem historii. Stanęliśmy pod ścianą pamięci, gdzie mogliśmy dotknąć podobizn jednego kurduplastego droida i jednego masochisty z lighstuffem.... Holokamery poszły w ruch, uwieczniliśmy tę chwilę i udaliśmy się dalej, do miejsca przeznaczenia, czyli do kantyny zwanej... no właśnie, ‘nie zwanej wcale’ ... najważniejsze było jednak, że panował tu miły klimat. Podobnie jak w Byel’shku, było dosyć ciemno i przyjemnie chłodno.
    Po prostu cudownie.
    Zamówiliśmy dawkę Mocy i inne trunki. Zaczęła się impreza. Już na początku wybuchła gorąca dyskusja pomiędzy JORem i Tremayne’m na temat starożytnych Lordów Sith. Nie sposób było się wtrącić.
    Później podarowałem Corranowi i cecie filmy historyczne, rozmowy toczyły się dalej. Zaczęliśmy grać w grę, w której wcielaliśmy się w farmerów wilgoci. W międzyczasie pojawili się członkowie PAJ - Dev, Yarael Poof i Bounty Hunter, mignął też przez chwilę Dan Falcon, znany też jako najszybsza... przepraszam, po prostu galaktyczna kupa złomu... :D a także Chiss Jagged Fel i yuuzhański Mistrz Wojenny, Shang Da’ah Tee. Pojawiła się też Ya’voshniańska trójca - Grillu, Jnq i S.Tilgar oraz Byel’shczanie - łysy Wookie Otas i Tomeq. Dzięki HoloNetowi mogliśmy się też na chwilę połączyć z Darth Fizykiem, uczestniczącym w podobnym spotkaniu na swojej planecie, oraz z Anorem, który na powierzchni któregoś ze Światów Środka wygrzewał się przed kominkiem z książką historyczną w ręku :D
    I znów mieliśmy ogromną frekwencję. Tak ogromną, że udało nam się zjednoczyć tylko na krótką chwilę - moment, w którym dokończyliśmy pasjonujący turniej znajomości Aurabesh. Nie będę mówił, kto wygrał. Niech ta informacja wyjdzie od Bogini cety lub Ciemnego Jedi, JORa. Nie wypada przecież się samemu chwalić :D
    Jak to zwykle jednak bywa, to, co dobre, musi się kiedyś skończyć. I dla nas nastała więc pora, by opuścić bezimienny lokal. Już w okrojonym składzie nasza ekipa udała się z powrotem na lądowisko. Nieco spóźniony wahadłowiec przyleciał w końcu, zabierając prawie wszystkich... oprócz Tima i Switcha, którzy załatwiali gdzieś w tym czasie swoje tajemne potrzeby... no ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nasi przyjaciele dotarli do Kato’vitz następnym, szybszym wahadłowcem :D
    Potem zniknęli Bounty Hunter i Yarael i znów zostałem sam.
    Do następnego razu w Kato’vitz... niech Moc będzie z Wami wszystkimi! :)

Galeria zdjęć ze spotkania
+ Tomeq83 atakuje miejscowych: #1, #2
Intercity


TAGI: Relacja (301) Śląsk (28)
Loading..