TWÓJ KOKPIT
0

Coruscant: Witamy w piekle :: Twórczość fanów

---

Kantyna „Pod Dewbackiem” zadrżała, jakby w tej okolicy było trzęsienie ziemi, a na zewnątrz rozległ się potężny, basowy ryk. Dal stracił równowagę, i też upadł. Xavis, niewiele myśląc, wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika, podniósł się jednym szarpnięciem, i zbijając szybę wyskoczył przez okno. Musiał jednak przyznać, że Yuuzhanin ma refleks niewiele gorszy od niego. Rzucił się przez dziurę wybitą przez Xavisa; obaj jednak zaraz pożałowali swego czynu. Tsun Yaght, świadek pojedynku, uśmiechał się drwiąco z okna „Dewbacka”.
Stanęli oko w oko z tym, przed czym uciekał Caren Nessel.
Stanęli oko w oko z trzymetrowym potworem, o paradoksalnie sympatycznej twarzy, okolonej kędzierzawymi ciemnymi włosami, z dwoma lodowato niebieskimi oczami i wydatnym nosie, spoglądającej teraz na nich z szerokim uśmiechem.
Stanęli oko w oko z kimś, kto w poprzednim wcieleniu był Ciemnym Jedi Irekiem Ismarenem.
Stanęli oko w oko z Lordem Nyaksem.

---

Kurt przywołał do ręki swój miecz świetlny. Czuł w tym potworze ogromną Moc, ogromną ciemność; większą, niż wszystkie, z jakimi się do tej pory spotkał. Moc Treymane’a, Brandla, czy nawet samego odrodzonego Palpatine’a była jak frachtowiec przy gwiezdnym niszczycielu, w porównaniu z potęgą Lorda Nyaksa.
Nyax miał wszczepione hipoalergiczne, zbrojone płyty na piersi, głowie, łokciach i kolanach. Części mózgu odpowiadające za ludzką pamięć zostały w większości zastąpione aparaturą komputerową. Sześć wmontowanych bezpośrednio w ciało mieczy świetlnych – dwa na łokciach, dwa na kolanach i dwa w grzbietach rękawic- powodowało, że zranienie cyborga uczciwie, w bezpośredniej walce, było praktycznie niemożliwe. Trzeba było użyć jakiegoś podstępu, ale zorganizowanie jakiejś złożonej, kontrolowanej akcji, gdy masz ranne ramię, a jeden z lepszych wojowników, jakimi dysponował Tsavong Lah w każdej chwili może ci wsadzić couffee w plecy, było równie możliwe, jak to, że Nyax sam nadzieje się na jeden ze swoich mieczy. Chyba, że...

---

Ralta Dal miał poważny dylemat. Ten ogromny Jeedai, który pojawił się tu nagle, niewiadomo skąd, był dobry. I to tak dobry, że Dal miał wątpliwości, czy nawet cały oddział poradziłby sobie z nim. Ale przecież nie ucieknie, co to, to nie! Nie będzie takim tchórzem...chociaż z drugiej strony, może powinien uciec, i zameldować o nim przełożonym? Może to wcale nie byłoby tchórzostwo? Napotkał wzrok drugiego Jeedai, tego słabszego... Uśmiechnął się ponuro w duchu. Może jednak jest wyjście z tej sytuacji...

---

Patrząc w oczy Dala, Kurt myślał tylko o jednym:
Nie teraz, idioto! Nie kontynuuj tego pojedynku, przecież wtedy obaj zginiemy! –Myślał rozpaczliwie.
Patrzył na swojego przeciwnika, jak nabiera powietrza w płuca, jakby podjął już decyzję, i rusza ku niemu. Ręka odruchowo powędrowała mu do miecza świetlnego, przygotowując się do nieuchronnej konfrontacji. Kątem oka spojrzał na Nyaksa, który wydawał się zupełnie go ignorować, koncentrując całą uwagę na Yuuzhaninie. Nie atakował, jakby był czymś zajęty albo zaskoczony. Dal podniósł amphistaffa. Kurt w duchu przeklął jego głupotę.
-Jeedai Xavis –Zaczął Młodszy Oficer.- Nie zamierzam z tobą walczyć, dopóki nie pokonamy tego tam. –Rzekł, wskazując na coraz bardziej zirytowanego cyborga.
Kurt wiedział, że te słowa przyszły mu z wielką trudnością; on sam też nie zaproponowałby tego bez żadnych wątpliwości, ale ogromny kamień spadł my z serca, gdy to już się stało.
-Zgoda. –Odparł z ulgą. A teraz mnie posłuchaj. Musimy ustalić jakąś taktykę walki...

---

Wysoki Mężczyzna poczuł, jak wzbiera w nim wściekłość. Ten jeden obcy nie otwierał przed nim swego umysłu! Drugi owszem, poddał się po pierwszej próbie, jak wszyscy, wiec na razie dał mu spokój. Ale jak to możliwe, że ten bliznowaty zachowywał się, jakby nie odczuwał w ogóle jego potęgi?! Spróbował pchnięcia Mocą...nic, nawet się nie zachwiał! Kolos o twarzy Ireka Ismarena ryknął; włożył w ten ryk całą swoją bezsilność, i....zaatakował.

---

Nie zdążyli uzgodnić szczegółów strategii, bo Lord Nyax już zapalił swoje ostrza, rzucając się w stronę dwóch tymczasowych sprzymierzeńców. Obaz zostali zmuszeni do improwizacji: Ralta uskoczył do tyłu; ostrze prawej ręki przecięło tylko powietrze w miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał. Kurt wykonał salto do przodu, usiłując w powietrzu ściąć głowę przeciwnika razem z kawałkiem tułowia. Nyax jednak z łatwością sparował cios ostrzem z lewego przedramienia. W półobrocie spróbował rozciąć Xavisa na wysokości kolan, lecz on błyskawicznie uskoczył. W odwecie rzucił mieczem w szyję Nyaksa, nieosłoniętą przez zbroję, korzystając z okazji, że większość jego ostrz była zajęta Dalem, który zdążył już pozbietać się po upadku i teraz nacierał na tułów przeciwnika. Nyax jednak, jakby od niechcenia uniósł lewą rękę, odrzucając miecz Kurta na bok. Ten od razu go przywołał, wykonując salto wspomagane Mocą ponad głową Nyaksa w nadziei, że przez parę sekund będzie odsłonięty z tyłu. Tak się jednak nie stało; olbrzym w półobrocie pchnął go ostrzem prawego przedramienia, zostawiając na chwilę Raltę, który od razu to wykorzystał. Nim Lord Nyax zorientował się, jaki kategoryczny błąd popełnił, jad z amphistaffa sączył mu się już w górną część uda. Sam cios nawet nie za bardzo bolał (zbroja zamortyzowała uderzenie), ale kolos czuł jakieś dziwne drżenie, rozchodzące się po jego ciele. Oczywiście nie wiedział, że jest to trucizna, bo nigdy przedtem z niczym podobnym się nie spotkał, ale Moc podpowiadała mu, że powinien pozbyć się tego z organizmu. Ale to z kolei oznaczało, że będzie musiał puścić wolno te dwie małe, ale jakże okrutne istoty! Obdarzył ich ponurym spojrzeniem....i wyrywając Mocą kawał ziemi, na którym stali, cisnął nim daleko, ponad dachami najwyższych wieżowców.

---

Kurt wyczuł zamiary Nyaksa na ułamek sekundy przed przeistoczeniem ich w czyn. Nie miał szans by uskoczyć, ani żeby ostrzec Raltę (czego zresztą i tak by nie zrobił). Padł na ziemię, by nie spaść ze swojego nowego pojazdu, gdy ten „wystartował”; kątem oka zauważył tylko, że zdezorientowany Dal podążył w jego ślady.

---

Stwierdził, że jest ubrany na czarno, a miecz świetlny zwisa mu u pasa. Odpiął go, położył w zagłębieniu konara i wszedł do jaskini. Wewnątrz powitała go ciemność i cisza. Czuł, że coś się tam czai, o kilka kroków od niego, ciemniejsza plama na tle ciemności. Nie widział jej ani nie słyszał, ale czuł poprzez Moc. Ruszył w jej kierunku i poczuł, że ciemność odsuwa się na bok, okrążając go.
Musnęła go w przelocie, budząc odrazę samym dotknięciem, przywołując wspomnienie wszystkich największych nienawiści jego życia – do Dartha Vadera, do Imperatora, do siebie, kiedy zbyt daleko zaszedł mroczną ścieżką – i umknęła z jaskini. Poszedł za nią.
Powitało go światło jaśniejsze od tego, które widział przed chwilą. Tym razem otaczały go strzeliste budynki, konstrukcje tak wysokie, że niebo było widoczne jedynie jako wąski skrawek światła. Wokół piętrzyły się durabetonowe powierzchnie, szczątki ścigaczy i gigantyczne bloki nierozpoznawalnych szczątków, a wszystko pokryte zielonymi algami i falującymi trawami o bladym niezdrowym odcieniu. U jego stóp spoczywało ludzkie ciało pokryte taką samą warstwą zieleni.
Ciemność, za którą podążał, znajdowała się przed nim, w głębi wąskiej szczeliny pomiędzy drapaczami chmur, wciąż niewidzialna gołym okiem, ale równie odrażająco namacalna w Mocy.
Wirowała i przetaczała się jak tornado. Rozrastała się, aż wypełniła szczelinę, dotykając budynków po obu stronach. Algi i trawy zmieniały się pod wpływem jej dotknięcia, rodząc nagle czarne, niekształtne owoce, śliskie jak zużyty olej. Za chwilę każda powierzchnia w zasięgu wzroku była pokryta tymi owocami, które nagle zaczęły odrywać się z szypułek, spadać na ziemię i mozolnie wstawać na świeżo wyrosłe nogi, by rozleźć się na wszystkie strony jak mrowie potwornych niemowlaków.
A każdy z nich wypełniony był ciemną stroną i rozpaczą, tęskniącą za zniszczeniem.
Jeden otworzył pysk i wydał z siebie przenikliwy jęk. Za nimi następne, aż wreszcie powietrze wypełniło się rozpaczliwym wyciem.
Czyjaś dłoń spadła na ramię Luke’a. Otworzył oczy. Mara, blada jak upiór, szarpała nim z całych sił. Powietrze wciąż wypełniał wrzask, ale był to tylko płacz Bena. Mara tuliła go w ramionach, jakby chciała bronić przed Lukiem.
-Co się stalo? –Zapytala.
-Miałem wizję. –Luke zapanował nad oddechem i stwierdził, że część jego wizji nie znikła; energia i zło Ciemnej Strony wciąż czaiły się w pobliżu. Ben, tak wrażliwy na Moc, jak tylko może być potomek dwojga Jedi, zapiszczał bojaźliwie.
-Na Coruscant czai się zło. Niewyobrażalne zło.

---

Lecieli jakieś trzydzieści sekund. Lecieli tak szybko, że musieli użyć wszystkich swoich zasobów siłowych, żeby nie spaść. Ale kiedy ich pojazd zaczął zwalniać, a znaleźli się już wystarczająco daleko od Nyaksa, żeby uświadomić sobie, że z jego strony nic im nie grozi i powinni rozwiązać wreszcie problem współtowarzysza, jako że ich tymczasowe przymierze wygasło.
Yuuzhanin błyskawicznie rzucił couffee (amphistaffa zostawił przy Nyaksie) w rękę Xavisa, kurczowo zaciśnietą na skraju skały. Ten szybko zmienił uchwyt, zrzucając ostrze ze skały. Wyszczerzył zęby.
-Ktoś tam, na dole będzie miał małą niespodziankę.
Każdy Jedi ma jakąś szczególną umiejętność. Niektórzy są bardzo dobrzy w projekcji obrazów, jak Corran Horn. Inni, tak jak nieżyjący już Mace Windu, po mistrzowsku widzą punkty przełomu. Jeszcze inni, jak na przykład Ganner Rhysode, są mistrzami telekinezy. Natomiast ród Xavisów ma jeszcze inną specjalizację. Bardzo trudną, ale i śmiercionośną – rozpad cząsteczek. Xavis mógł zajrzeć w strukturę każdego przedmiotu i organizmu, który pochodził z tej galaktyki. Mógł spowodować, że taki dom zacznie stopniowo zanikać, aż nie pozostanie po nim żaden ślad istnienia. Mógł to być zarówno mały kamyczek, jak i gwiezdny niszczyciel. Oczywiście nie był to efekt natychmiastowy; im większy obiekt, tym dłużej się rozpadał, a osobnik niszczący go strasznie się męczył.
Ale zniszczenie kawałka skały, którego trzymał się Ralta Dal nie było ani trudne, ani czasochłonne. Zajęło to Kurtowi jakieś dwanaście sekund. Oczy Dala rozszerzyły się ze zdumienia, gdy jego dłoń zacisnęła się w powietrzu, a on sam runął w przepaść.
Jedi roześmiał się serdecznie.
-Ktoś tam, na dole będzie miał dużą niespodziankę!

---

-Dowódco Dal, proszę się obudzić!
Powoli otworzył oczy. Leżał. Nad nim majaczyły sylwetki dwóch pochylonych Yuuzhan. Z rozkoszą, ale i z pewnym niepokojem o swój stan zdrowia przyjął ból, jaki poczuł w okolicy kręgosłupa.
Obaj Yuuzhanie wyprężyli się jak struny.
-Oficerze Dal, znaleźliśmy pana nieprzytomnego jakieś cztery godziny temu, gdzieś tam. –Wykonał ruch ręką, wskazując obrzeża Karmazyn’owego Korytarza. –Jest pan poważnie ranny. Ledwo zdołaliśmy powstrzymać krwawienie. Będzie pan potrzebował całego kontenera neathlatów, ale wyjdzie pan z tego. Tak myślę. –Dodał po chwili cichym głosem.
Dal wyglądał, jakby był duchem nieobecny. W końcu powoli kiwnął głową.
-Czyńcie swoją powinność. Ja będę czynił swoją. Muszę się jak najszybciej widzieć z Mistrzem Wojennym.
Xavis –powtarzał w duchu. Przysięgam, przysięgam na krew moich przodków, że będę widział, jak umierasz. I że to ja przyłożę do tego rękę.

---

-Wieśniak? Już po wszystkim, zawiodłem. Lo Khan nie żyje, a na dodatek po Coruscant hasa sobie trzymetrowa bestia władająca Mocą. Szykuj „Dumę” do odlotu. Muszę się jak najszybciej widzieć z Mistrzem Skywalkerem.
Xavis rozłączył się.
-Ale najpierw muszę dostać się na pokład mojego statku. –Powiedział do milczącego komunikatora. –A z ponad setką Vongów na karku to może nie być łatwe...

---

Epilog

Tsun Yaght nie dołączył do reszty oddziału po skończeniu pojedynku. Widział walkę swego przełożonego z tym ogromnym Jeedai. Widział, jak zbratał się z drugim Jeedai; tym, z którym wcześniej się pojedynkował. Teraz niewątpliwie pędził złożyć raport Tsavongowi Lahowi. On, wielki wojownik, którego zasług i odwagi dotąd nikt nie kwestionował. Ralta Dal, o którym mówi się, że cieszy się niesamowitą przychylnością Bogów. To jego planuje się kiedyś, w przyszłości na nowego Mistrza Wojennego – może nie bezpośrednio po Lahu, ale może kiedyś...
Ale teraz, Tsun przerwie tą szczęśliwą passę Ralty Dala. Będzie musiał powiedzieć Tsavongowi Lahowi, co naprawdę działo się podczas pacyfikacji Yuuzhan’tara.


OD AUTORA: Wykorzystałem w tym opowiadaniu fragment książki Aarona Allstona- Linie Wroga I: Powrót Rebelii (str. 61 i 62), przedstawiający wizję Luke’a Skywalkera.


1 (2)

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 8,10
Liczba: 10

Użytkownik Ocena Data
Kyp Durron 10 2004-04-30 13:02:45
Karoleki 9 2005-02-25 20:43:35
Ricky Skywalker 9 2004-12-15 17:20:34
Taag Bha Den Fell 9 2004-07-13 10:17:05
Tsavong Anor 9 2004-06-25 20:17:08
SeventhSon 9 2004-05-07 15:27:08
Carno 8 2004-05-16 14:47:00
Darth Fizyk 8 2004-05-14 00:52:58
Mistrz Fett 7 2004-05-07 17:44:05
Darth Kasa 3 2010-10-26 18:05:56


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (26)

  • Adela2006-03-15 21:59:57

    Morze być 9/10

  • jedi_marhefka2006-01-27 23:54:03

    No no całkiem zacne ;o). Daje 9

  • Karoleki2005-02-24 20:12:18

    Bardzo fajne i zgrabnie napisane opowiadanie, trzyma w napięciu. Daję 9/10

  • Aquenral2004-12-15 15:36:34

    Troche za długawe...

  • Matek2004-10-24 11:12:54

    Git :P

  • Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:16:47

    To mi sie podobało

  • Tsavong Anor2004-06-25 20:22:11

    Super! Czytałem, że dobre i nie zawiodłem się, zaczynam czytać Przymierze, też dobre i mam nadzieję, że będzie szczęśliwe zakończenie:D

  • Carno2004-05-16 14:46:52

    Ja tam najpierw przecyztałęm PP a dopiero potem to;)

  • Shedao Shai2004-04-19 14:32:39

    I o to mi własnie chodziło. To jest wstęp do PP, i lepiej to przeczytać, jeśli się chce je rozumieć :)

  • Carno2004-04-19 09:16:10

    Krotko i zwięźle-8. Powiem że jako wstep do PP bardzo mi sie podoba:)

  • Kurt2004-04-06 16:37:21

    Shedao już dość dawno czytałem to opowiadanko czyli jakiś tydzień temu :P. Przyznam że wszytkie opowiadanka twoje mi sie podobały :). Ale najbardziej co mi sie w tym podoba (oprócz wszytkiego co według mnie jest świene - przebija niektóre ksiazki SW ;))to to, że głównym bohaterem jest Kurt :). Czyli ja :). Tym bardziej że dałeś mi takie umiejętności i humor ;D.

  • Kurt2004-04-06 16:36:47

    Shedao już dość dawno czytałem to opowiadanko czyli jakiś tydzień temu :P. Przyznam że wszytkie opowiadanka twoje mi sie podobały :). Ale najbardziej co mi sie w tym podoba (oprócz wszytkiego co według mnie jest świene - przebija niektóre ksiazki SW ;))to to, że głównym bohaterem jest Kurt :). Czyli ja :). Tym bardziej że dałeś mi takie umiejętności i humor ;D.

  • Shedao Shai2004-03-21 17:52:05

    Paweł - ja już piszę. To będzie coś znacznie lepszego (choć nie mówię, że to jest złe). Niedługo zobaczycie :>

  • Paweł2004-03-21 10:42:36

    Shedao - nie zniechęcaj się moimi opiniami. Pisz dalej , to może kiedyś stworzysz coś , co zadowalo nawet takiego opętańca , jak ja.

    PS> A tak na marginesie , to co ja mogę wiedzieć o amphistaffach :d

  • Misiek2004-03-17 21:48:31

    Ja dałem 7. Jest nieźle, a nawet całkiem dobrze, ale czasem irytowały mnie te błędy stylistyczne... wybacz, skrzywienie zawodowe... Poza tym sprytnie poradziłeś sobie z tą walką, dialogi trochę sztywne, ale nie jest tak źle, i bardzo dobra narracja. Oczywiście może być lepiej, ale od czegoś trzeba zacząć...

  • Shedao Shai2004-03-16 21:15:57

    Pawle - szkoda, że Ci się nie podoba, ale......Twoje zdanie, nie zamierzam w nie ingerować:)
    Powiem tyle: przemówienie Cię nie natchnęło? A jesteś Yuuzhaninem, żeby cię miało natchnąć? :)
    Czaszka: gdybyś wczytal się dobrze w zdanie, zauważyłbyś, że amphistaff rozłupal mężczyźnie głowę, a on od razu osunął się na podlogę. A jeśli komuś rozłupie się czaszkę, nie uiera w tej samej sekundzie. Może pożyć chwilkę, a na pewno pożyje tyle, by wydać ciche westchnięcie.

  • Paweł2004-03-15 20:14:53

    Shedao :) Udało mi się dobrnąć do tego tekstu. Zabrałem się za niego po przeczytaniu paru komentarzy. Niestety , zawiodło mnie to opowiadanie :(
    Zacznijmy od braku akapitów. Nie wiem , czy to wina składania tekstu , ale nigdzie nie ma wcięć.
    Samo opowiadanie...
    Piszesz: "Kto jak kto, ale Tsavong Lah potrafi natchnąć wojownika do walki." Wybacz , ale mnie jego przemówienie nie poruszyło.
    "Amphistaff opadł pionowo na głowę niewiernego, rozłupując mu czaszkę. Mężczyzna osunął się z cichym westchnięciem na podłogę."
    Nie jestem pewien , ale osoby z rozłupaną czaszką są martwe , więc nie stękają.

    Na tym skończyłem , bo nudziło mi się... wybacz.
    Przepraszam , że opinia tak a przygnębiająca , ale to pole do komentowania chyba ma jakieś PRAWDIWE przeznaczenie.

  • Wo_Ja_Ann2004-03-10 20:51:33

    Przeczytałem pierwsząstronę :D Drugą przeczytam jutro albo pojutrze, ale wiem, ze ejst świetne. Gratuluje :D 10 !

  • Shedao Shai2004-03-06 18:11:25

    dualsaber - brawo! Byłem ciekawy, kto pierwszy na to wpadnie..... (pierwszy był Ricky na gg :)) Masz rację, gdyż to właśnie tym tekstem się inspirowałem, opisując ich walkę. Ale to chyba Ci nie przeszkadza? :)

  • dualsaber2004-03-06 17:27:03

    hmm... tekst super, ale zauwazyliscie ze w pewnym sensie teksty z miejsca, gdzie Ralta Dal i ten Jedi sie przedstawiali,i ich walka(z wyjatkiem zakonczenia) sa prawie takie same jak te kiedy Shedao Shai bil sie z Corranem Hornem w "Mrocznym przyplywie II"?

  • Ricky Skywalker2004-03-06 17:15:27

    Podobnie jak Fett oceniam opowiadanie na 8. Pwiem tyle, że wartka akcja, trzymająca w napięciu. Resztę mówiłem Ci Shedao przez gg więc nie będę się powtarzał :D
    Oby tak dalej!

  • Wim San-Taal2004-03-06 13:50:11

    bardzo ciekawe opowiadanie, trzymajace w napiecu ale szczerze to nie podoba mi sie caly ten pomysl z Yuuzhan Vong'ami-nie chodzi tu o to konj=kretne opowiadanie ale o caly swiat ksiazek SW...

  • Calsann2004-03-06 10:13:51

    nie lubie Yuuzhan :P tak samo jak Bothan i Sullustan... i Corelian... :P

    hm, może też coś napisze....

  • Mistrz Fett2004-03-06 07:40:14

    P.S.- Postawiłem 8 :)

  • Mistrz Fett2004-03-06 07:39:55

    Świetne opowiadanko... Mimo, że z NEJ czytałem tylko Wektor I, zrozumiałem wszystko o Yuzkach i ogólnie trzymało mnie w napięciu... Na pewno są tu elementy zaskoczenia :) SPOILER!!! Chociażby śmierć Lo... KONIEC SPOILERA Opisałeś to tak, że na prawdę mnie to zdziwiło... Gratuluję!

  • Darth Fizyk2004-03-05 22:35:26

    Opowiadanie jest ciekawe :) Widać, że od poprzednieko lepsze i rozwinąłeś się :) Chociażby same opisy walk są ciekawsze i ładniej zrobione :) No i bardzo ładnie oddałes zachowanie Yuuzhan :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..