Można by rzec, że jest już trochę poniewczasie na pisanie recenzji o sezonie, który wyszedł cztery lata temu, ale cóż - edycji blu-ray w Polsce na razie nie możemy uświadczyć, więc musiało minąć trochę czasu, zanim zdecydowałam się na zakup. Czy było warto? Zdecydowanie tak, choć wydanie pierwszego sezonu "Wojen klonów" nie jest pozbawione minusów.
Już samo opakowanie serialu cieszy, bowiem nie jest to standardowe, niebieskie pudełko z plastiku wspólne wszystkim filmom na BD, lecz ładna, twarda oprawa z delikatnym metalicznym połyskiem, zrobiona na podobieństwo rozkładającej się książki - dzięki czemu wygląda ona bardzo przyzwoicie na półce. Wewnątrz znajdują się trzy płyty i książeczka przedstawiająca prace koncepcyjne z serialu. Nie jestem w stanie powiedzieć jaka część z nich była prezentowana w "The Art of Star Wars: The Clone Wars" i w przewodnikach po odcinkach na Oficjalnej, ale część z nich jest zupełnie nowa. Jest to bardzo miły dodatek, niestety, książeczki nie da się wyjąć bez użycia przemocy i uszkadzania całości.
Choć nabyłam wersję niemiecką, różni się ona jedynie napisami na okładce i płytach, menu nadal jest angielskie. Menu, które jest mało ciekawe - dziewięćdziesiąt procent ekranu zajmują ujęcia z różnych odcinków, natomiast na dole znajduje się cienki, szary pasek z dostępem do opcji. Taki układ jest obecny w wielu filmach na BD, ale moim zdaniem brak tu interaktywności - choć może to i dobra wiadomość dla tych, którzy nie lubią, gdy za każdym przyciśnięciem pokazuje im się animacja. Jeśli chodzi o jakość obrazu - tak, wydanie blu-ray warto zakupić choćby dla niej, choć nie powiedziałabym, że jest rewolucyjnie. Zdumiewa zwłaszcza ostrość obrazu, a sceny takie jak przelot przez mgławicę można oglądać setki razy. Kolory, zwłaszcza ciepłe, wydały mi się momentami zbyt przejaskrawione, więc musiałam zmienić ustawienia telewizora. Jest jeden odcinek, któremu nawet blu-ray mało pomógł - mówię o "Downfall of a Droid", który był bodaj jednym z pierwszych w ogóle stworzonych i dlatego zwłaszcza tekstury wyglądają w nim niezwykle topornie - ale w tym wypadku to nie jest wina wydania. Dźwięk jest, ogólne rzecz biorąc, dobrej jakości, ale momentami brzmi tak, jakby postaci włożyły na głowę wiadro. Słychać to zwłaszcza w komentarzach wideo - ale może jest to wina sprzętu. Poza tym wszystko jest w jak najlepszym porządku. W wydaniu mamy siedem odcinków w wersji reżyserskiej - niestety, nie da się przełączyć na zwykłą, dlatego naprawdę ciężko było mi wychwycić owe różnice. Minusem jest również fakt, że napisy angielskie i niemieckie występują jedynie w wersji dla słabosłyszących; w dodatku do tej pory znalazłam jeden moment, w którym nie zgadzały się one z mówionym tekstem.
Z menu wyboru odcinka można łatwo przejść do interesującego nas komentarza, ale najpierw chciałabym zacząć od Archiwów Świątyni Jedi, których nie ma na DVD. Na samym początku chciałabym zaznaczyć, że bardzo nie podoba mi się pomysł wydawców na rozmieszczenie bonusów - myślałam, że będą one zgromadzone razem na trzeciej płycie, a tymczasem są one rozsiane na wszystkich. Jest to bardzo niewygodne rozwiązanie, bo zmusza widza do ciągłego biegania od odtwarzacza do kanapy, jeśli chce obejrzeć dodatki do odcinków, które nie znajdują się na tych samych dyskach. Ale wracając do Archiwów: po wejściu do nich widzimy krótką animację (o dziwo z sezonu drugiego, przedstawiającą Jocastę i Ahsokę w bibliotece), a następnie pokazuje się holokron, który wyświetla bonusy. Na górze wybieramy odcinek, na dole rodzaj dodatków: czy będą to rysunki, czy prace w 3D. Prac koncepcyjnych jest kilkanaście na każdy epizod, co po pomnożeniu przez dwadzieścia dwa daje nam całkiem niezły wynik. Powiedziałabym, że trzy czwarte z nich pierwszy raz widziałam na oczy i są one bardzo różnorodne - mamy mapy, schematy statków czy studia różnych postaci. Choć moim zdaniem brakuje trochę większej ilości czegoś, co rzeczywiście nazywa się pracą koncepcyjną - to znaczy wczesnych, naprawdę wczesnych obrazów, a nie tych zatwierdzonych.
Pod pojęciem "prac 3D" kryje się cała galeria modeli postaci i wczesnych wersji animacji. Niektóre z nich możemy zobaczyć pod różnymi kątami, inne to po prostu slajdy pokazujące dany model w różnych pozycjach. Szczególnie przypadły mi do gustu animowane studia zachowań postaci na polu bitwy (czasem wygląda to nawet lepiej, niż w ostatecznej wersji odcinka) a także pokaz statku "Twilight", w którym kamera z pozycji zewnętrznej kierowała się do wewnątrz i oprowadzała po wszystkich pomieszczeniach. Jedna rzecz bardzo mi się nie spodobała: na żadnej z płyt nie uświadczymy wyciętych scen. Owszem, mamy wczesne wersje animacji, ale nie wnoszą one absolutnie nic nowego, poza może śmiesznymi akcentami w rodzaju przyozdobionych choinek zamiast drzew. Gdyby postawić sprawę uczciwie, to rzeczywiście w informacji o dodatkach nie znajduje się wzmianka o scenach usuniętych, ale osobiście nie wierzę, by takowe nie istniały. W związku z tym w głowie zaczął się mi odzywać nieprzyjemny głosik, który mówi: "The Clone Wars Edycja Specjalna".
Niestety, całe Archiwa mają jedną, ale poważną wadę: możemy prace przeglądać na podglądzie, możemy je również powiększyć. Tylko, że na powiększeniu automatycznie włącza się pokaz slajdów i nie ma żadnego sposobu, by go zatrzymać i przypatrzeć się interesującej nas pracy. Czasem też dopiero na powiększeniu ujawniają się prace, które na podglądzie nie są widoczne. Mimo tych minusów, Archiwa bardzo przypadły mi do gustu i wyniosłam z nich całkiem sporo nowych informacji.
Tego samego nie mogę powiedzieć o komentarzach wideo, o których mam bardzo mieszane uczucia. One również są w HD, ale nie da się w nich włączyć napisów. Trwają zazwyczaj od około pięciu do ośmiu minut - z jednej strony to dużo, z drugiej - mało. Swoimi spostrzeżeniami dzielą się z nami: Flioni, Gilroy (scenariusz i historia), Plunkett (prace koncepcyjne i animacja) oraz Acord i Wood (dźwięk i muzyka). Skoro mamy tylu komentujących, to z jednej strony dotykamy naprawdę najróżniejszych aspektów pracy twórczej - Plunkett opowie o trudach w tworzeniu śniegu, Acord wyjawi skąd się wzięły odgłosy "Malevolence"... ale jeśli mówi się o wszystkim, to tak naprawdę mówi się o niczym i to niestety jest widoczne w tych komentarzach. Osiem minut to naprawdę bardzo mało czasu na opowiedzenie o procesie tworzenia odcinka, który trwa zazwyczaj wiele miesięcy. Nie mówię, że każdy komentarz taki jest - są takie naprawdę dobre, które bardzo mnie zainteresowały. Sztandarowym przykładem jest tu ten o "Bombad Jedi", odcinku, o którym śmiało można powiedzieć, że jest nielubiany. Tymczasem w komentarzu dotknięto spraw inspiracji fabularnych, architektury na Rodii i animowania tkanin, a było przedstawione to w bardzo ciekawy sposób. Ale zdarzają się takie opowieści, przy których ręce opadają - na przykład o "Rising Malevolence", gdzie właściwie "dowiedziałam się", że kapsuły ratunkowe zadebiutowały w "Nowej nadziei", a Ahsoka zna Plo Koona od dziecka. Narracja o scenariuszu jest najsłabszą stroną tych dodatków, bo - z paroma wyjątkami - jest to mówienie oczywistości w rodzaju: "Chcieliśmy przedstawić relację Skywalkera i Amidali". Mam jednocześnie wrażenie, że ta część wypadłaby dużo lepiej, gdyby Filoniego i Gilroya posadzić oddzielnie, bo ten pierwszy po prostu przytłacza swoją osobowością drugiego. Dźwiękowcy mają do powiedzenia ledwo kilka zdań, a wielka szkoda, bo to, co mówią, jest naprawdę interesujące - wiedzieliście, że karabin Aurry to zmiksowany odgłos AK-47 i płaczu dziecka? Nie mogę się również pozbyć wrażenia chaotyczności tematów i wypowiedzi twórców, dlatego tak ciężko mi o tym pisać. W bardzo dużej części przypadków komentarze to po prostu rozwinięcie tych znajdowanych na Oficjalnej. Tyle, że to rozwinięcie jest o wiele za małe - wiedza ze Starwars.com jest za darmo, za blu-ray już trzeba płacić. Jest co prawda bardzo fajny dodatek do komentarzy - czasem w trakcie emisji w lewym górnym rogu pojawia się mały holokron. Jeśli klikniemy potwierdzenie na padzie lub pilocie, to przechodzimy do konceptu, o którym właśnie mowa. Jeśli wracamy, filmik przewija się o sekundę, byśmy nie stracili ani słowa. Bajer? No pewnie, że tak, ale mi się spodobał. Wydaje mi się jednak, że komentarze są skierowane do osób, które po prostu nie śledzą procesu produkcji. I myślę, że będą zadowolone. Cała reszta, jak ja, będzie miała wrażenie niedosytu.
No właśnie - bo prócz tego mamy jeszcze kilka trailerów i koniec. Prócz wyciętych scen bardzo mi zabrakło jakiegoś dłuższego dokumentu, który na przykład spojrzałby na jakiś aspekt serialu z perspektywy całości - exempli gratia zmian w animacji, dubbingu... Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w każdym z odcinków są setki spraw, o których można mówić, więc poruszenie wszystkich zwyczajnie nie jest możliwe. Tym niemniej, dodatki w pierwszym sezonie "Wojen klonów" to po prostu nie to, czego się spodziewałam.
Trochę pomarudziłam, ale mimo wszystko jestem zadowolona z zakupu - jeśli kogoś mało obchodzą dodatki, to na pewno będzie to dobra inwestycja, zwłaszcza, że wygląda pięknie zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Pudełko jest o wiele ładniejsze, niż późniejsze wydanie Sagi na blu-ray, a jakość obrazu sprawiła, że z przyjemnością wróciłam do pierwszego sezonu TCW po tylu latach.
Technikalia: Wersje językowe filmu: angielska, niemiecka, hiszpańska, francuska
Dźwięk: Dolby Digital EX 5.1
Napisy: angielskie, niemieckie, hiszpańskie, francuskie
Wersja dla niesłyszących: angielska, niemiecka
Dodatki: komentarze na temat odcinków, Archiwa Świątyni Jedi
Format obrazu: 2.40:1 /Szerokoekranowy (16:9)/ Letterbox
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,33 Liczba: 3 |
|