Tytuł oryginału: Jedi - The Dark Side #1-5 Tytuł TPB: Jedi - The Dark Side Volume #1 Scenariusz: Scott Allie Rysunki: Mahmud Asrar Litery: Michael Heisler Kolory: Paul Mounts Okładki: Mahmud Asrar, Stéphane Roux Tłumaczenie: brak Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2011 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2012 Wydanie PL: brak |
Uwagi: Pierwszy numer "Jedi - The Dark Side" został wydany w dwóch różnych wersjach okładek z okazji obchodów dwudziestej piątej rocznicy powstania wydawnictwa Dark Horse. Pierwszą wykonał Mahmud Asrar, natomiast autorem drugiej jest Stéphane Roux, twórca okładek również do pozostałych zeszytów.
W ramach ciekawostki w sieci przedstawiono etapy tworzenia okładki do numeru pierwszego, znajduje się on w tym miejscu.
Recenzja Lorda Sidiousa
Wszechświat stworzony przez Jude Watson, zwłaszcza ten pierwotny, sprzed Wojen Klonów miał niesamowitą moc. Owszem to młodzieżówki, naiwne, odtwórcze, ze postaciami wpisanymi w schematy i na domiar złego wszystko jest pisane właściwie na jedno kopyto, ale jednak te książeczki coś w sobie mają. Zapadają w pamięć. Może to przez głód przygód i postaci z tego okresu? A może dlatego, że sprawdzone schematy sprzedają się najlepiej? Więc z pośród setek różnych opowieści, historia rodu Xanatosa i jego powiązań z Qui-Gonem, Obi-Wanem i Anakinem, choć skończona nadal okazuje się być dobrym tematem do eksplorowania. Scott Allie umiejętnie to wykorzystuje, przenosząc nas o 53 lata przed bitwą o Yavin, kiedy Xanatos był jeszcze uczniem Jinna. Niby odgrzewany kotlet, ale jednak wciąż na tyle wciągający, by po niego sięgnąć.
Misja w którą muszą wyruszyć obaj Jedi, może nie jest kluczowa dla galaktyki, ale bardzo ważna dla Xanatosa. Po latach wraca na swoją rodzinną planetę Telos IV, gdzie doszło do politycznego zabójstwa. Dla Xanatosa powrót do domu to także spotkanie z rodziną, odnalezienie utraconych korzeni i powiązań, a jednocześnie zderzenie tego, co pamiętał z rzeczywistością. I chyba to właśnie ta postać jest największą siłą tej opowieści. Z jednej strony to młody Jedi, odkrywa utracone dziedzictwo, pełne przepychu i bogactwa no i władzy. Zupełnie jak Dooku czy Raynar Thul. Rodziny i dziedzictwa, które stracił, ale one wciąż pozostają dla niego otwarte. Wystarczy przyjąć zaproszenie. Skorzystać, dać się skusić. Zakon oferuje mu tylko służbę i ciężką pracę, bez luksusów, bez choćby przysłowiowego słowa „dziękuję”. Zatem młodzieniec, który nie ma jeszcze w pełni wykształconego światopoglądu staje przed bardzo ciekawą pokusą. Jedi jeszcze nie „przeprali” mu mózgu, by stał się jednym z nich. Lecz w Xanatosie wciąż tkwią marzenia o byciu wielkim Jedi. Jest jeszcze jedna rzecz, która w nim siedzi, lęk przed odrzuceniem. Chłopak boi się tak bardzo, że powoli mamy coś w stylu samospełniającej się przepowiedni. Oczekuje czegoś i ostatecznie to dostaje, zupełnie nie zauważając, iż ciągle podświadomie ku temu zmierzał. Tak właśnie działa Xanatos. On nie jest zły, jedynie zakompleksiony i nie potrafi opanować swoich emocji i gubi się w nich. Powrót do domu i utracone dziedzictwo miesza się z lękiem przed odrzuceniem i brakiem wiary we własne umiejętności. Pod tym względem dostaliśmy niesamowitą historię, albo przynajmniej jej solidną podstawę.
Wydawać by się mogło, że mając takie podstawy, ba nawet w pewien sposób adaptując historię naszkicowaną przez Watson, mamy sukces w garści. Niestety fabularnie dostaliśmy dzieło dość rozwleczone i średnie. Komiks to zawsze dzieło scenarzysty i rysownika. Niestety Mahmud Asrar, to fatalny wybór. Kadry wyglądają jak w komiksach sprzed 15-20 lat, ale brakuje im tamtego klimatu. Dzieło miało być mroczne, wyszło nieciekawe kolorystycznie. Postaci nie są narysowane starannie, a gdy jeszcze akcja się rozwija dość wolno, sam komiks staje się niestety toporny. Ta fabuła wymaga pracy nad postaciami, by mogły udźwignąć psychologię, która wokół nich narosła w innych źródłach. Scottowi Alliemu to nie wychodzi, chyba trochę nie za bardzo wie w którą stronę pójść. Zwłaszcza, że Xanatos to dość ciężki do prowadzenia bohater, który upada. Taka postać daje duże możliwości, ale też wyzwanie, jak pokazać bohatera by był wystarczająco sympatyczny, a jednocześnie antypatyczny. Alliemu wyraźnie nie leży. Koniec końców traci na tym tylko komiks i opowiadana historia. Bez silnej postaci Xanatosa konflikt między nim a Qui-Gonem również nie może zaskoczyć, a bez tego brakuje siły sprawczej w tym komiksie.
O ile sam pomysł na komiks i na adaptowanie wspomnianych historii, których nigdy nie opowiedziano, popieram, o tyle „Jedi: The Dark Side” radzę sobie odpuścić. Szkoda czasu i pieniędzy. Tę opowieść i tak już znamy z książek młodzieżowych. Może nie w tak szczegółowy sposób, ale w tym wydaniu ona nie wyszła. Autor miał dobre chęci i pomysły, ale brakuje mu trochę talentu i szczęścia (choćby w doborze rysownika). Szkoda, bo zmarnowano całkiem fajny pomysł.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 5/10 Rysunki: 3/10 Klimat: 4/10 Rozmowy: 6/10 Opis Świata SW: 7/10 |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 5,50 Liczba: 4 |
|
Onoma2016-06-01 00:08:18
Przyjemny komiks - w końcu to czasy prekwelów. :) Ale w tym wydaniu niestety nic ponadto. Słabo przedstawione postacie, rysunki są zbyt niedbałe. Zmarnowany potencjał.