Dni Fantastyki 2011 widziane oczami Nestora
Tegoroczne Dni Fantastyki odbyły się w dniach od 24 do 26 czerwca, tradycyjnie we wrocławskiej Leśnicy. Nasza redakcja postanowiła spotkać się dzień przed rozpoczęciem konwentu by omówić tajne plany rozwoju Bastionu. Knucie i planowanie wypadło pomyślnie, a ich owoce będziecie mieli okazję oglądać na stronie zarówno w tym jak i w przyszłym roku.
Start imprezy był dosyć skromny, w piątek w Leśnicy pojawiło się mało ludzi. Można było odnieść wrażenie, że konwent organizacyjnie się kurczy. Co prawda stoisk wystawców nie ubyło, ale zagospodarowanie przestrzeni przed zamkiem po prostu smuciło. Stoły i ławki, które przez lata były miejscem spotkań dla wszystkich, teraz zostały zmarginalizowane i ograniczone do kilku sztuk, a fani biesiadowanie musieli przenieść poza teren konwentu. Była to główna bolączka dla osób, które na konwentach widziały już wszystko lub prawie wszystko. Ale największym ciosem dla bloku programowego Star Wars było umiejscowienie „naszej” salki... gdzieś wysoko na baszcie z tyłu zamku. Żeby się do niej dostać trzeba było się troszkę pomęczyć i przebyć kilkadziesiąt schodów. Niektórzy z uwagi na trudy podróży odpuszczali sobie wizyty w stali Star Wars. I tak to jeden z motorów napędowych Dni Fantastyki został odsunięty na dalszy plan.
Na szczęście nie brakowało atrakcji i ciekawych spotkań organizowanych przez fanów. Piątkową gwiazdą była Femi Taylor – aktorka, która wcieliła się w rolę Ooli w „Powrocie Jedi”. Podczas godzinnego spotkania opowiedziała o swoim angażu i pracy na planie. A była to opowieść bardzo interesująca, gdyż opowiedziana z punktu widzenia tancerki. W Gwiezdnych Wojnach takich elementów jak taniec jest mało w porównaniu chociażby do pojedynków, ale bardzo miło, że się pojawiają. Femi jest tego żywym dowodem. Najciekawsze aspekty poruszone na spotkaniu to przede wszystkim: sprawa dokręcania scen w 1997 roku oraz taniec z ciężkim łańcuchem na szyi. W makiecie Jabby podczas kręcenia scen w jego pałacu pracowały 3 osoby i to one ciągnęły za łańcuch na szyi Ooli. Ci panowie nie mieli także podglądu na plan, dlatego często przesadzali przez co Femi zaliczała bolesne upadki. Choreografię tej sceny tancerki ćwiczyły 2 tygodnie, natomiast samą scenę kręcono tydzień. Na planie było wówczas prawie 100 osób! Wliczając w to ekipę kręcącą jak i statystów. Było to ogromne logistyczne wyzwanie zebrać ich wszystkich w jednym miejscu i poradzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami w tak krótkim czasie. George Lucas był obecny na planie, ale wydawał się bardzo nieobecny, z aktorami kontaktował się niechętnie a większość uwag przekazywał im przez pośredników i reżysera.
Tego dnia w sali Star Wars odbyło się kilka interesujących punktów programu – dwa konkursy i porcja prelekcji. Immo opowiadał o fenomenie Boby Fetta i wnioskach jakie zamieścił w swojej pracy magisterskiej, którą pisał nacześć temat tego mandaloriańskiego łowcy nagród. Wieczór w Leśnicy upłynął pod znakiem ogólnofandomowej integracji, niestety dziejącej się jedynie w szkole ze względu na pogodę niesprzyjającą zabawie na świeżym powietrzu.
Sobota, jak to zwykle na konwentach bywa, pełna jest głównych atrakcji - tak też było na Dniach Fantastyki 2011. W tym dniu miały odbyć się kolejne spotkania na sali widowiskowej: drugie z Femi, pierwsze z kolejnym gościem - Stevem Sansweetem i redakcją Magazynu Star Wars. Zaś w salce Star Wars królował Rebel Legion, który zaprezentował się w pełnej sile także na scenie głównej. Drugie spotkanie z Femi było nastawione bardziej na pytania publiczności, fani zasypali Oolę niewygodnymi i trudnymi pytaniami. Podobny los spotkał Steve’a Sansweeta kilka godzin później. Jak na prawdziwych Polaków przystało ciekawości fanów nie zaspokoiły ogólniki i wyświechtane frazesy, bo skoro mamy przedstawiciela Lucasfilm na swoim terenie to musimy z niego wycisnąć jak najwięcej. I to się udało moi drodzy, więcej na temat tego co powiedział Steve Sansweet przeczytacie w tym newsie. Po tym spotkaniu można było uzyskać autograf zarówno od Femi jak i Steve’a przed zamkiem gdzie stacjonował Rebel Legion i redakcja Star Wars Magazyn ze swoim namiotem. Przy tej okazji wiele osób zrobiło sobie zdjęcia z gośćmi by udokumentować ich przybycie we własnych albumach. Następnie odbyło się spotkanie z redakcją pierwszego polskiego oficjalnego czasopisma gwiedznowojennego Star Wars Magazyn. Maska i Areckin opowiedzieli o procesie pozyskiwania licencji, o wsparciu jakiego udzielił im Steve Sansweet i wytłumaczyli się z baboli, jakie pojawiły się w pierwszym numerze Magazynu. Szczegółowy raport z tego spotkani znajdziecie tutaj.
Wczesnym wieczorem w salce Star Wars odbyło się jeszcze jedno, tym razem bardziej kameralne, spotkanie ze Stevem Sansweetem. Niestety nie wszyscy chętni mogli „dopchać” się do środka. Aczkolwiek w tej ciepłej i rodzinnej atmosferze Steve opowiadał o swoich przeżyciach związanych z Gwiezdnymi Wojnami i doświadczeniach z pracy dla Lucasfilm. Po spotkanku wesoła ferajna przyglądała się „studenckiej” zabawie zorganizowanej przed zamkiem. Sam Steve nazwał ją „Jedi Drinking Game”, by w pełni oddać wam klimat tej sytuacji prezentujemy serię zdjęć upamiętniające te zajścia. : )
A w Leśnicy nastał kolejny radosny wieczór i mimo małego starcia z przewrażliwionymi organizatorami w szkole noclegowej, nikt chyba nie będzie pamiętał niczego negatywnego z tej nocy.
Niedziela podczas Dni Fantastyki 2011 była skromna podobnie jak piątek. Nie było zbyt wielu punktów programu, ludzi też jakby ubyło. Perełkami były: tradycyjny turniej Sabacca i trzecie już spotkanie ze Stevem Sansweetem, który tym razem opowiadał o swojej kolekcji zgromadzonej na ranczu Obi-Wana. Zresztą nie tylko opowiadał, pokazywał też slajdy. Na pokazie zaś panował zakaz o pytanie Sansweeta o wszystko, co nie dotyczy kolekcjonerstwa. O dziwo, fani to respektowali. Niestety po tym spotkaniu konwent praktycznie się już zamykał.
Dla mnie i dla ekipy z Poznania niedzielny ranek był zakończeniem kolejnych Dni Fantastyki. Kiedy pożegnaliśmy swoich towarzyszy udaliśmy się na dworzec PKP Wrocław Leśnica by stamtąd wyruszyć w podróż powrotną do stolicy Wielkopolski.
Moje konkluzje końcowe są następujące: Dni Fantastyki będą żyły tak długo jak długo będziemy się dobrze na nich bawić. Mimo przeciwności losu jako fani przezwyciężyliśmy wszystko i myślę, że zdecydowana większość z nas uzna ten konwent za udany. Nawet jeżeli był on nieudany organizacyjnie to stał się udany pod względem integracji. A z tym fani Star Wars radzili sobie zawsze najlepiej! Tego się trzymajmy, bo przecież mimo waśni i różnic nadal pozostaniemy jedną wielką rodziną złączoną miłością do gwiezdnej Sagi George’a Lucasa.
Na zakończenie kilka słów od emerytowanego fana Gwiezdnych Wojen z Wrocławia niejakiego Lorda Sidiousa, który z DeeFami trochę już miał do czynienia:
Warto poświęcić też chwilę uwagi całości organizacji. Niestety obecnie część pomieszczeń Zamku została przejęta przez Europejski Instytut Technologiczny, więc nie udostępniono wszystkich sal, które znaliśmy z poprzednich lat. Dodatkowo pojawił się też blok Mangi i Anime, szkoda że to właśnie Gwiezdne Wojny zostały zesłane w najdalszy kąt zamku. Choć trzeba przyznać, że twórcom nie brakuje nowych pomysłów. Jednym z nich jest rozwijanie piwnic zamkowych, gdzie w tym roku do atrakcji dołączyła retrogralnia. Kilka starych komputerów z lat 80. i 90. i każdy mógł sobie na nich pograć w stare gry. Niestety nie z Gwiezdnych Wojen, ale zawsze.
Same DFy się niestety zmieniają, odnosi się wrażenie, że najlepsze lata mają już za sobą. Mniej gier bitewnych, mniej parasoli, brak koncertów przy przedstawień, ale pojawia się choćby Cosplay. W przyszłym roku zaś czeka nas kolejna zmiana, bowiem zamiast Dni Fantastyki w sierpniu odbędzie się Polcon, choć już w innej lokacji. A czy wrócimy do leśnickiego Zamku za 2 lata, czas pokaże.
Fotky by: Urthona zwany Zabrakiem, Lord Sidious zwany Właścicielem, Kasis zwana Ciocia Kasia
Tegoroczne Dni Fantastyki odbyły się w dniach od 24 do 26 czerwca, tradycyjnie we wrocławskiej Leśnicy. Nasza redakcja postanowiła spotkać się dzień przed rozpoczęciem konwentu by omówić tajne plany rozwoju Bastionu. Knucie i planowanie wypadło pomyślnie, a ich owoce będziecie mieli okazję oglądać na stronie zarówno w tym jak i w przyszłym roku.
Start imprezy był dosyć skromny, w piątek w Leśnicy pojawiło się mało ludzi. Można było odnieść wrażenie, że konwent organizacyjnie się kurczy. Co prawda stoisk wystawców nie ubyło, ale zagospodarowanie przestrzeni przed zamkiem po prostu smuciło. Stoły i ławki, które przez lata były miejscem spotkań dla wszystkich, teraz zostały zmarginalizowane i ograniczone do kilku sztuk, a fani biesiadowanie musieli przenieść poza teren konwentu. Była to główna bolączka dla osób, które na konwentach widziały już wszystko lub prawie wszystko. Ale największym ciosem dla bloku programowego Star Wars było umiejscowienie „naszej” salki... gdzieś wysoko na baszcie z tyłu zamku. Żeby się do niej dostać trzeba było się troszkę pomęczyć i przebyć kilkadziesiąt schodów. Niektórzy z uwagi na trudy podróży odpuszczali sobie wizyty w stali Star Wars. I tak to jeden z motorów napędowych Dni Fantastyki został odsunięty na dalszy plan.
Na szczęście nie brakowało atrakcji i ciekawych spotkań organizowanych przez fanów. Piątkową gwiazdą była Femi Taylor – aktorka, która wcieliła się w rolę Ooli w „Powrocie Jedi”. Podczas godzinnego spotkania opowiedziała o swoim angażu i pracy na planie. A była to opowieść bardzo interesująca, gdyż opowiedziana z punktu widzenia tancerki. W Gwiezdnych Wojnach takich elementów jak taniec jest mało w porównaniu chociażby do pojedynków, ale bardzo miło, że się pojawiają. Femi jest tego żywym dowodem. Najciekawsze aspekty poruszone na spotkaniu to przede wszystkim: sprawa dokręcania scen w 1997 roku oraz taniec z ciężkim łańcuchem na szyi. W makiecie Jabby podczas kręcenia scen w jego pałacu pracowały 3 osoby i to one ciągnęły za łańcuch na szyi Ooli. Ci panowie nie mieli także podglądu na plan, dlatego często przesadzali przez co Femi zaliczała bolesne upadki. Choreografię tej sceny tancerki ćwiczyły 2 tygodnie, natomiast samą scenę kręcono tydzień. Na planie było wówczas prawie 100 osób! Wliczając w to ekipę kręcącą jak i statystów. Było to ogromne logistyczne wyzwanie zebrać ich wszystkich w jednym miejscu i poradzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami w tak krótkim czasie. George Lucas był obecny na planie, ale wydawał się bardzo nieobecny, z aktorami kontaktował się niechętnie a większość uwag przekazywał im przez pośredników i reżysera.
Tego dnia w sali Star Wars odbyło się kilka interesujących punktów programu – dwa konkursy i porcja prelekcji. Immo opowiadał o fenomenie Boby Fetta i wnioskach jakie zamieścił w swojej pracy magisterskiej, którą pisał na
Sobota, jak to zwykle na konwentach bywa, pełna jest głównych atrakcji - tak też było na Dniach Fantastyki 2011. W tym dniu miały odbyć się kolejne spotkania na sali widowiskowej: drugie z Femi, pierwsze z kolejnym gościem - Stevem Sansweetem i redakcją Magazynu Star Wars. Zaś w salce Star Wars królował Rebel Legion, który zaprezentował się w pełnej sile także na scenie głównej. Drugie spotkanie z Femi było nastawione bardziej na pytania publiczności, fani zasypali Oolę niewygodnymi i trudnymi pytaniami. Podobny los spotkał Steve’a Sansweeta kilka godzin później. Jak na prawdziwych Polaków przystało ciekawości fanów nie zaspokoiły ogólniki i wyświechtane frazesy, bo skoro mamy przedstawiciela Lucasfilm na swoim terenie to musimy z niego wycisnąć jak najwięcej. I to się udało moi drodzy, więcej na temat tego co powiedział Steve Sansweet przeczytacie w tym newsie. Po tym spotkaniu można było uzyskać autograf zarówno od Femi jak i Steve’a przed zamkiem gdzie stacjonował Rebel Legion i redakcja Star Wars Magazyn ze swoim namiotem. Przy tej okazji wiele osób zrobiło sobie zdjęcia z gośćmi by udokumentować ich przybycie we własnych albumach. Następnie odbyło się spotkanie z redakcją pierwszego polskiego oficjalnego czasopisma gwiedznowojennego Star Wars Magazyn. Maska i Areckin opowiedzieli o procesie pozyskiwania licencji, o wsparciu jakiego udzielił im Steve Sansweet i wytłumaczyli się z baboli, jakie pojawiły się w pierwszym numerze Magazynu. Szczegółowy raport z tego spotkani znajdziecie tutaj.
Wczesnym wieczorem w salce Star Wars odbyło się jeszcze jedno, tym razem bardziej kameralne, spotkanie ze Stevem Sansweetem. Niestety nie wszyscy chętni mogli „dopchać” się do środka. Aczkolwiek w tej ciepłej i rodzinnej atmosferze Steve opowiadał o swoich przeżyciach związanych z Gwiezdnymi Wojnami i doświadczeniach z pracy dla Lucasfilm. Po spotkanku wesoła ferajna przyglądała się „studenckiej” zabawie zorganizowanej przed zamkiem. Sam Steve nazwał ją „Jedi Drinking Game”, by w pełni oddać wam klimat tej sytuacji prezentujemy serię zdjęć upamiętniające te zajścia. : )
A w Leśnicy nastał kolejny radosny wieczór i mimo małego starcia z przewrażliwionymi organizatorami w szkole noclegowej, nikt chyba nie będzie pamiętał niczego negatywnego z tej nocy.
Niedziela podczas Dni Fantastyki 2011 była skromna podobnie jak piątek. Nie było zbyt wielu punktów programu, ludzi też jakby ubyło. Perełkami były: tradycyjny turniej Sabacca i trzecie już spotkanie ze Stevem Sansweetem, który tym razem opowiadał o swojej kolekcji zgromadzonej na ranczu Obi-Wana. Zresztą nie tylko opowiadał, pokazywał też slajdy. Na pokazie zaś panował zakaz o pytanie Sansweeta o wszystko, co nie dotyczy kolekcjonerstwa. O dziwo, fani to respektowali. Niestety po tym spotkaniu konwent praktycznie się już zamykał.
Dla mnie i dla ekipy z Poznania niedzielny ranek był zakończeniem kolejnych Dni Fantastyki. Kiedy pożegnaliśmy swoich towarzyszy udaliśmy się na dworzec PKP Wrocław Leśnica by stamtąd wyruszyć w podróż powrotną do stolicy Wielkopolski.
Moje konkluzje końcowe są następujące: Dni Fantastyki będą żyły tak długo jak długo będziemy się dobrze na nich bawić. Mimo przeciwności losu jako fani przezwyciężyliśmy wszystko i myślę, że zdecydowana większość z nas uzna ten konwent za udany. Nawet jeżeli był on nieudany organizacyjnie to stał się udany pod względem integracji. A z tym fani Star Wars radzili sobie zawsze najlepiej! Tego się trzymajmy, bo przecież mimo waśni i różnic nadal pozostaniemy jedną wielką rodziną złączoną miłością do gwiezdnej Sagi George’a Lucasa.
Na zakończenie kilka słów od emerytowanego fana Gwiezdnych Wojen z Wrocławia niejakiego Lorda Sidiousa, który z DeeFami trochę już miał do czynienia:
Warto poświęcić też chwilę uwagi całości organizacji. Niestety obecnie część pomieszczeń Zamku została przejęta przez Europejski Instytut Technologiczny, więc nie udostępniono wszystkich sal, które znaliśmy z poprzednich lat. Dodatkowo pojawił się też blok Mangi i Anime, szkoda że to właśnie Gwiezdne Wojny zostały zesłane w najdalszy kąt zamku. Choć trzeba przyznać, że twórcom nie brakuje nowych pomysłów. Jednym z nich jest rozwijanie piwnic zamkowych, gdzie w tym roku do atrakcji dołączyła retrogralnia. Kilka starych komputerów z lat 80. i 90. i każdy mógł sobie na nich pograć w stare gry. Niestety nie z Gwiezdnych Wojen, ale zawsze.
Same DFy się niestety zmieniają, odnosi się wrażenie, że najlepsze lata mają już za sobą. Mniej gier bitewnych, mniej parasoli, brak koncertów przy przedstawień, ale pojawia się choćby Cosplay. W przyszłym roku zaś czeka nas kolejna zmiana, bowiem zamiast Dni Fantastyki w sierpniu odbędzie się Polcon, choć już w innej lokacji. A czy wrócimy do leśnickiego Zamku za 2 lata, czas pokaże.
Fotky by: Urthona zwany Zabrakiem, Lord Sidious zwany Właścicielem, Kasis zwana Ciocia Kasia