
Niestety, tak się złożyło, że na konwencie mogłam być tylko w sobotę, więc jest to w rzeczywistości relacja jedynie z drugiego dnia imprezy, którą tym samym troszkę ciężko jest oceniać w całości. Jednak nawet jeden dzień wystarczył, żeby zauważyć, że to pierwsza odsłona konwentu. Momentami naprawdę rzucało się to w oczy. Na szczęście większość z tych niedociągnięć powinna być łatwa do zniwelowania w przyszłości.
W konwentowy nastrój wprowadziły mnie, już na rzeszowskim dworcu, dwie Ghotic Lolity. Przekonana, że udają się, tak samo jak ja, na Game Fusion, obserwowałam z rozbawieniem, jakie reakcje wywołują wśród współpodróżnych. Dopiero na miejscu dowiedziałam się, że w ten sam weekend, w grodzie Kraka odbywał się konwent poświęcony mandze i anime – MAGNIFIcon. I to niestety odbiło się na imprezie, na którą pojechałam. Ilekroć przechodziłam obok sali poświęconej wszystkiemu co związane z Japonią, to widziałam, że było tam pustawo.
Natomiast dużym plusem była lokalizacja imprezy na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego, dwa kroki od dworca (z którego odebrał mnie Halski). Po krótkim spacerze byliśmy już na miejscu i zaczęliśmy szukać akredytacji, która nie była opisana, choć na szczęście była wystarczająco charakterystyczna. I tu pojawił się pierwszy minus. Pod namiotem, który stanowił akredytację, panował niezły harmider, kręciło się tam dużo osób z obsługi, a zajmowano się tylko jednym użytkownikiem, ale szczerze mówiąc tak to najczęściej na konwentach wygląda. Na szczęście, po chwili sytuacja się poprawiła. Zdziwiło mnie natomiast to, jak łatwo dostałam identyfikator dla mediów, nic nie musiałam okazać, nigdzie się nie podpisywałam. Ktoś sprytny, kto przysłuchałby się tej scenie, bez trudu wszedłby na konwent za darmo.
Kiedy już mieliśmy z bratem w garści identyfikatory i informatory, zaczęliśmy rozglądać się po okolicy i weszliśmy do najbliższego budynku. Szybko uzmysłowiliśmy sobie, że większą część krążących w okolicy ludzi stanowią, nie konwentowicze, a studenci. Zaczęliśmy więc studiować informator, by obrać lepszy niż początkowo kierunek i odnaleźć salę, w której miała odbyć się pierwsza starwarsowa prelekcja. I tu pojawił się kolejny minus – program nie został zebrany w tabelkę, co znacznie utrudniało poruszanie się po planie dnia. Na dodatek strony, na które odsyłano w rozpisce godzinowej, nie zawsze pokrywały się, ze stronami, na których zawarto opis danej atrakcji. Przy opisach natomiast, brakowało odsyłaczy w drugą stronę, do godzin i sal. Na dokładkę, jak się później okazało, w dołączonej erracie były błędy. Ale nie były to przeciwności, które mogły powstrzymać nas w dotarciu do celu… choćby nawet okrężną drogą. Trafiliśmy więc do budynku obok i podążając za strzałkami weszliśmy do sali gimnastycznej, gdzie trwało akurat oficjalne otwarcie imprezy, które uświetnili fani z Polish Garrisonu. Halski spróbował dowiedzieć się w punkcie informacyjnym, gdzie jest sala horrorowa (logiczne, że tam odbywała się prelekcja SW, prawda?). W pierwszej chwili usłyszał „jaka sala?”, ale ostatecznie zostaliśmy skierowani do szkoły po drugiej stronie ulicy.
Tam natknęliśmy się na drugą akredytację, co w przypadku imprezy rozgrywającej się w kilku budynkach, jest zdecydowanie dobrym posunięciem. Odszukaliśmy salę horrorową, w której Komix wraz z Kasią, rozpoczęli już pierwszą prelekcję o komiksach. Następna była historia krakowskiego fandomu, którą w ciekawy sposób przybliżyli Marc z Komixem i którą na dodatek okrasili spontanicznymi kalamburami.
Później część fanów wylądowała na prelekcji o przepowiadaniu przyszłości i przeznaczeniu w „Gwiezdnych Wojnach” oraz „Władcy pierścieni”. Była ona momentami dość interesująca, ale nadal nie wiem, dlaczego prelegent Polak wygłosił ją w języku angielskim.
Następnie postanowiliśmy z Halskim rozejrzeć się po okolicy, ponieważ nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że gdzieś omijamy ten właściwy konwent, że więcej atrakcji odbywa się zaraz za rogiem. Może to wrażenie powodowało rozrzucenie imprezy w kilku budynkach, może brak tłumów uczestników. Momentami mieliśmy wrażenie, że mało się dzieje. Ale może po prostu trafialiśmy ciągle w niewłaściwe miejsca, o niewłaściwym czasie?
Pospacerowaliśmy jeszcze trochę po terenie konwentu obserwując graczy różnej maści, a następnie po szybkim posiłku, wróciliśmy na prezentację 501st Legion, która to, jak zwykle, przyciągnęła sporą grupkę widzów (i fotografów).
Pogawędziliśmy trochę z innymi fanami, a następnie postanowiliśmy skorzystać z nieoczekiwanej okazji i udać się wraz z częścią przedstawicieli Polish Garrisonu na małe spotkanie z Rogerem Christianem, który przebywał w Polsce, ponieważ brał udział w festiwalu OFF PLUS CAMERA. Filmowiec ten miał swój wkład zarówno w Starą, jak i Nową Trylogię. Za scenografię do „Nowej nadziei” otrzymał Oskara. Pracował również na planie „Powrotu Jedi”, natomiast przy „Mrocznym Widmie” pracował jako reżyser drugiego zespołu. Pojawiła się propozycja, by zorganizować małą sesję Christiana z postaciami z Gwiezdnych Wojen, na krakowskim rynku.
Tak więc, odbyliśmy mały spacer ulicami Krakowa, w kierunku starówki, a legioniści wzbudzali duże zainteresowanie przechodniów.
Uśmiechnięty Roger Christian przez około 10 minut cierpliwie pozował do zdjęć z przebranymi fanami, następnie podpisał konwentowy plakat oraz rozdał kilka autografów, aż czas wygospodarowany w jego napiętym planie dnia dobiegł końca.
Pożegnawszy się z filmowcem ruszyliśmy w drogę powrotną i natrafiliśmy na ślady wskazujące, że Imperium już kiedyś nawiedziło te okolice. Miłym elementem obydwu spacerów były rozmowy z fanami, na przeróżne okołostarwarsowe tematy.
Kiedy wróciliśmy na teren imprezy udało nam się usłyszeć fragment prelekcji o kostiumach Star Wars prowadzonej przez Joka i Mr. Fetta, która była pełna ciekawostek i anegdotek. Niestety czas odjazdu mojego pociągu zbliżał się nieubłaganie, więc musieliśmy wyjść w trakcie. Pożegnaliśmy się z fanami i pognaliśmy na dworzec.
Podsumowując, muszę stwierdzić, że całkiem miło spędziłam tę sobotę, nawet jeśli impreza nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Cieszę się, że mogłam spotkać dawno nie widzianych fanów Star Wars i poznać nowych. Szkoda tylko, że niektórzy tak krótko byli na miejscu. Żałuję też bardzo, że nie mogłam zobaczyć więcej prelekcji, zarówno tych dotyczących Gwiezdnych Wojen, jak i z pozostałych bloków tematycznych.
Nawet jeśli pewne rzeczy nie były najlepiej rozwiązane czy zorganizowane, to uważam, że ten konwent ma potencjał i z ciekawością odwiedzę następną edycję.
Relacja: Kasis
Zdjęcia: Kasis, Halski