16 i 17 stycznia we Wrocławiu odbył się konwent dla miłośników Gwiezdnych Wojen pod nazwą Tatooine wypełniony atrakcjami nie tylko dla fanów, ale może przede wszystkim dla mieszkańców miasta, którzy przychodzili ze swoimi pociechami. Być może wyrośnie z nich później następne pokolenie miłośników sagi George’a Lucasa. A ci przybywali licznie, nawet organizatorzy konwentu byli pozytywnie zaskoczeni frekwencją. To dowodzi jak dobrze marka Star Wars jest rozpoznawalna we Wrocławiu i okolicach.
Na przebywających w Centrum Kultury "Zamek" oczekiwały prelekcje, zabawy z udziałem 501. Legionu oraz Rebel Legionu, a także stoiska z gadżetami i wystawa figurek, z której najbardziej wyróżniała się makieta Mos Eisley umieszczona w galerii na parterze. Makieta cieszyła się dużym zainteresowanie, o kolejnych jej elementach opowiadał Maska z Polish Garrison. Sporo osób przyszło na prezentacje organizacji kostiumowych, gdzie można było spotkać między innymi A’Sharada Hetta, szturmowców Imperium i rdzennych mieszkańców Tatooine Tuskenów. Były to atrakcje, których nie zapomni z pewnością każdy, kto pierwszy raz na taką imprezę przybył. Mowa tu głównie o najmłodszych uczestnikach konwentu, które jeszcze nie miały okazji zobaczyć na żywo postać z Gwiezdnych Wojen.
Na niektórych prelekcjach był komplet słuchaczy, niektóre zaś przegrywały z innymi atrakcjami. Nie da się ukryć, że skierowane były one głównie do fanów, ale być może "nie fani" również coś z nich wynieśli. Poziom prelekcji nie był może wyśrubowany, ale przyzwoity i wydaje się, że znacznie lepszy niż na Dniach Fantastyki 2009. Najlepszą z prelekcji była opowieść o zwierzętach Vongów autorstwa Aq z Legnicy. Wiele osób wpadło też na LARP „Kantyna”, gdzie trup ścielił się gęsto a fani mogli w końcu poczuć się jak postacie z „Nowej nadziei” w słynnej scenie z kantyny Mos Eisley. Na szacunek zasługuje przygotowanie biorących udział LARPie. Szkoda tylko, że idea żywych rpegów nie przeniosła się na osoby do tej pory nie udzielające się w fandomie. Sporo napracował się też Fixer opowiadając na scenie głównej o sposobach tworzenia broni rodem z Gwiezdnych Wojen. Nie zabrakło też tradycyjnego koła fortuny, przynoszącego kupę śmiechu uczestnikom i prowadzącym.
Jednym z cieszących się dużym zainteresowaniem punktów programu było przedstawienie "Zemsta Fanów" w wykonaniu grupy Pomarańcze W Uchu Na Skarpie Bez Kartki, będące połączeniem Gwiezdnych Wojen, wydarzeń w fandomie oraz popularnych seriali Battlestar Galactica, Drużyna A czy McGyver. Spektakl wypadł całkiem nieźle, było zabawnie, był tragizm i sensacja. Fabuła była niestety zbyt rozlazła, ale w tego typu przedstawieniu nie był to chyba najważniejszy punkt. No chyba że zamiary aktorów i reżysera były zgoła inne.
Kiedy "zwykli" ludzie opuścili Zamek, rozpoczęła się część imprezy przeznaczona dla członków fandomu, którzy przyjechali z różnych zakątków Polski. Ukoronowaniem jej było wręczenie nagród za tzw. Punkty Lansu. Rozdzielali je członkowie fanklubów legnickiego i wrocławskiego - każdy dla swoich przedstawicieli. Wszystko odbywało się przy szklankach niebieskiego mleka.
Jako pierwszy zaprezentował się fanklub legnicki. Wręczanie ich nagród było znakomitą i nieprzewidywalną zabawą dla wszystkich. Wystarczy wspomnieć, że jeden z nagrodzonych oblał wręczającego owym niebieskim mlekiem, zaś zwycięzca musiał wypić barwnik użyty do zabarwienia białego napoju. Wyglądał potem niemal jak Joker z "Mrocznego Rycerza". Wręczanie nagród wrocławskiego fandomu było celebrowane z większą powagą, ale też na wesoło. W międzyczasie wszyscy zgromadzeni wznieśli toasty wspomnianym już parę razy napojem, a okazje po temu były dwie: urodziny jednego z członków bydgoskiego fanklubu, Jinna oraz urodziny przedstawicielki Wrocławian, Taraissu.
Na koniec wszystkich czekał jeszcze wybór najgłupszego zdjęcia 2009 roku, po czym niektórzy fani poszli spać, a niektórzy siedzieli niemal do białego rana, dyskutując i rozmawiając przy nieco innych napojach niż w oficjalnej części.
Niedziela to tradycyjnie czas pożegnań ludzi, którzy przyjechali z daleka, ale i jeszcze w ten dzień odbyły się prelekcje - wykład wrocławskiej grupy Szare Miecze na temat stylów walki Jedi, połączone z pokazami oraz prelekcja o układach walk scenicznych i kręceniu fanfilmów, również prowadzona przez przedstawicieli SM.
Ostatnim punktem programu były jasełka Star Wars. W nich również główne role grali przedstawiciele wyżej wymienionej grupy.
Potem sale i korytarze Zamku opustoszały, pozostali jedynie organizatorzy konwentu i ich pomocnicy.
Z punktu widzenia fana imprezę można uznać za udaną. Ludzie przybyli „z zewnątrz” też nie wyglądali na zawiedzonych. Można oczywiście psioczyć na szczegóły, niedociągnięcia i niedopatrzenia, ale ludziom tworzącym Tatooine nie można odmówić entuzjazmu. Dla mnie (Nestor) osobiście najlepszym wspomnieniem z tego konwentu będą walki stoczone z przyjaciółmi w Tekkena 6 na XBoxie i późno-wieczorne spotkanie na scenie, gdzie fankluby z Dolnegośląska pokazały jak dobrze są zgrane i jakie show potrafią zgotować niczego nie oczekującym widzom.
Temat na forum
Galeria fotografii z konwentu
Na przebywających w Centrum Kultury "Zamek" oczekiwały prelekcje, zabawy z udziałem 501. Legionu oraz Rebel Legionu, a także stoiska z gadżetami i wystawa figurek, z której najbardziej wyróżniała się makieta Mos Eisley umieszczona w galerii na parterze. Makieta cieszyła się dużym zainteresowanie, o kolejnych jej elementach opowiadał Maska z Polish Garrison. Sporo osób przyszło na prezentacje organizacji kostiumowych, gdzie można było spotkać między innymi A’Sharada Hetta, szturmowców Imperium i rdzennych mieszkańców Tatooine Tuskenów. Były to atrakcje, których nie zapomni z pewnością każdy, kto pierwszy raz na taką imprezę przybył. Mowa tu głównie o najmłodszych uczestnikach konwentu, które jeszcze nie miały okazji zobaczyć na żywo postać z Gwiezdnych Wojen.
Na niektórych prelekcjach był komplet słuchaczy, niektóre zaś przegrywały z innymi atrakcjami. Nie da się ukryć, że skierowane były one głównie do fanów, ale być może "nie fani" również coś z nich wynieśli. Poziom prelekcji nie był może wyśrubowany, ale przyzwoity i wydaje się, że znacznie lepszy niż na Dniach Fantastyki 2009. Najlepszą z prelekcji była opowieść o zwierzętach Vongów autorstwa Aq z Legnicy. Wiele osób wpadło też na LARP „Kantyna”, gdzie trup ścielił się gęsto a fani mogli w końcu poczuć się jak postacie z „Nowej nadziei” w słynnej scenie z kantyny Mos Eisley. Na szacunek zasługuje przygotowanie biorących udział LARPie. Szkoda tylko, że idea żywych rpegów nie przeniosła się na osoby do tej pory nie udzielające się w fandomie. Sporo napracował się też Fixer opowiadając na scenie głównej o sposobach tworzenia broni rodem z Gwiezdnych Wojen. Nie zabrakło też tradycyjnego koła fortuny, przynoszącego kupę śmiechu uczestnikom i prowadzącym.
Jednym z cieszących się dużym zainteresowaniem punktów programu było przedstawienie "Zemsta Fanów" w wykonaniu grupy Pomarańcze W Uchu Na Skarpie Bez Kartki, będące połączeniem Gwiezdnych Wojen, wydarzeń w fandomie oraz popularnych seriali Battlestar Galactica, Drużyna A czy McGyver. Spektakl wypadł całkiem nieźle, było zabawnie, był tragizm i sensacja. Fabuła była niestety zbyt rozlazła, ale w tego typu przedstawieniu nie był to chyba najważniejszy punkt. No chyba że zamiary aktorów i reżysera były zgoła inne.
Kiedy "zwykli" ludzie opuścili Zamek, rozpoczęła się część imprezy przeznaczona dla członków fandomu, którzy przyjechali z różnych zakątków Polski. Ukoronowaniem jej było wręczenie nagród za tzw. Punkty Lansu. Rozdzielali je członkowie fanklubów legnickiego i wrocławskiego - każdy dla swoich przedstawicieli. Wszystko odbywało się przy szklankach niebieskiego mleka.
Jako pierwszy zaprezentował się fanklub legnicki. Wręczanie ich nagród było znakomitą i nieprzewidywalną zabawą dla wszystkich. Wystarczy wspomnieć, że jeden z nagrodzonych oblał wręczającego owym niebieskim mlekiem, zaś zwycięzca musiał wypić barwnik użyty do zabarwienia białego napoju. Wyglądał potem niemal jak Joker z "Mrocznego Rycerza". Wręczanie nagród wrocławskiego fandomu było celebrowane z większą powagą, ale też na wesoło. W międzyczasie wszyscy zgromadzeni wznieśli toasty wspomnianym już parę razy napojem, a okazje po temu były dwie: urodziny jednego z członków bydgoskiego fanklubu, Jinna oraz urodziny przedstawicielki Wrocławian, Taraissu.
Na koniec wszystkich czekał jeszcze wybór najgłupszego zdjęcia 2009 roku, po czym niektórzy fani poszli spać, a niektórzy siedzieli niemal do białego rana, dyskutując i rozmawiając przy nieco innych napojach niż w oficjalnej części.
Niedziela to tradycyjnie czas pożegnań ludzi, którzy przyjechali z daleka, ale i jeszcze w ten dzień odbyły się prelekcje - wykład wrocławskiej grupy Szare Miecze na temat stylów walki Jedi, połączone z pokazami oraz prelekcja o układach walk scenicznych i kręceniu fanfilmów, również prowadzona przez przedstawicieli SM.
Ostatnim punktem programu były jasełka Star Wars. W nich również główne role grali przedstawiciele wyżej wymienionej grupy.
Potem sale i korytarze Zamku opustoszały, pozostali jedynie organizatorzy konwentu i ich pomocnicy.
Z punktu widzenia fana imprezę można uznać za udaną. Ludzie przybyli „z zewnątrz” też nie wyglądali na zawiedzonych. Można oczywiście psioczyć na szczegóły, niedociągnięcia i niedopatrzenia, ale ludziom tworzącym Tatooine nie można odmówić entuzjazmu. Dla mnie (Nestor) osobiście najlepszym wspomnieniem z tego konwentu będą walki stoczone z przyjaciółmi w Tekkena 6 na XBoxie i późno-wieczorne spotkanie na scenie, gdzie fankluby z Dolnegośląska pokazały jak dobrze są zgrane i jakie show potrafią zgotować niczego nie oczekującym widzom.
Urthona & Nestor na zlecenie Bastion Polskich Fanów Star Wars Sp. z o. o.;
słit focie by Urthonka :*
Temat na forum
Galeria fotografii z konwentu