Tytuł PL: Dziedzictwo: Ukryta Świątynia Tytuł oryginału: Legacy #25-26: The Hidden Temple Tytuł TPB: Legacy Volume #5: The Hidden Temple Scenariusz: John Ostrander Rysunki: Jan Duursema Tusz: Dan Parsons Litery: Michael Heisler Kolory: Brad Anderson Okładka: Sean Cooke, Omar Francia Tłumaczenie: Jacek Drewnowski Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2008 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2009 Wydanie PL: Egmont Polska 2009 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Znów mamy taki sam zabieg, że rozbicie na historyjki jest raczej czystą formalnością, oto bowiem „The Hidden Temple” to nic innego jak bezpośrednia kontynuacja Loyalities i bynajmniej nie tylko dlatego, że dzieje się tuż po nim.
Pozorna konstrukcja opowieści zdaje się koncentrować jedynie na ukrytej świątyni Jedi, jej poznaniu oraz próbie skłonienia pozostałych przy życiu członków zakonu, aby przyłączyli się do walki przeciw reżimowi Krayta. W końcu padają nawiązania do rzezi Mon Calamarich, ale też i znów mamy nieodłączną wręcz w serii retrospekcję, która ma podkreślać, jak bardzo nowe elementy są zintegrowane z historią galaktyki. Jak zwykle nie kupuję już tego, bo obraz galaktyki sprzed objęcia władzy przez Sithów, który wyglądał jakoś na początku serii, obecnie jest już totalnie rozmyty, a poznajemy go jedynie w postaci strzępków informacji przedstawianych przez postacie, które zdążyły go w pewien sposób zrelatywizować. Dla mnie jest to totalnie denerwujące. Tak samo jak wprowadzanie postaci z EU, które dawno już powinny zniknąć z kart uniwersum, gryząc glebę. K’kruhka jeszcze przeboleję, ale T’ra Saa, nawet nie budzi zdziwienia, a zażenowanie. Może jeszcze Quinlan powróci? Wracając jednak do mistrzyni Jedi, jeszcze dziwniejsze jest to, że mówi ona o Kraycie tak otwarcie przy wszystkich. Skoro tak, to co to za tajemnica kim był wcześniej, jasne bez sensu jest zakładać że czytelnik czegoś nie wie (vide Zahn i kwestia Palpatine’a Sidiousa w Poza galaktykę), ale nie jest dobrze, gdy jak już czytelnik się czegoś dowie, to znaczy, że wszyscy w galaktyce o tym wiedzą. Tym razem Ostrander się zagalopował, prawdopodobnie dlatego, że zbyt wiele rzeczy nagle się pojawiło i jest od razu bardzo ważnych. Oczywiście komiks znów kończy się w stylu ciąg dalszy nastąpi, ale to akurat chyba największy plus, bo teraz jasno wiemy, gdzie zmierzamy i gdzie powinien pojawić się następnym razem Cade (co nie oznacza, że będzie to od razu w następnym zeszycie).
W rolę rysownika wcieliła się ponownie Jan Duursema i jest to chyba najlepiej narysowany i pokolorowany komiks w Dziedzictwie od bardo dawna, z bogatymi w szczegóły tłami, rozpoznawalnymi postaciami oraz niesamowitą architekturą świątyni Jedi.
Dla mnie znów komiks jest przede wszystkim ucztą jeśli chodzi o oko, pięknie narysowany , kolorowy, a fabularnie, cóż niestety pozostawia wiele do życzenia. Acz wciąż jeszcze nie tracę nadziei, że Ostrander wie dokąd zmierza.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 6/10 Rozmowy: 8/10 Rysunki: 10/10 Kolory: 9/10 Opis świata SW: 8/10 |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,69 Liczba: 13 |
|
SW-Yogurt2019-12-04 22:54:10
Hurra, gdzieś dojechaliśmy. To tyle radości. ~;)
Koniec pięćdziesiątego pierwszego DeA.
Dark Count2018-06-30 00:15:35
Ukryta Świątynia - jak sam tytuł zdradza, nie będziemy tutaj mieli do czynienia z jakąś wielką innowacją. Świątynię zbiegłych jedi mieliśmy chociażby w drugim Kotorze, ale miło widzieć że różne elementy EU, szczególnie tego "growego" coś od siebie zapożyczają i widać to nie tylko na przykładzie wspomnianej świątyni.
Sam komiks zaczyna się jednak obiecująco, bo nie od retrospekcji reasumującej dotychczasowe wydarzenia, ale od narracji dymkowej rodem z komiksów Andersona, lub Millera. Za to mały plusik. Do pozostałych zalet należy rozwiązanie wątku Syna, czyli wyjaśnienie jego awersji do jedi i powrót paru postaci ze starszego EU. Miło zobaczyć ponownie T`ra saę, o której długowieczności była już wcześniej mowa i K`kruhka, który znany jest z tego, że pojawia się wtedy, gdy wszyscy mają go za martwego. Swoją drogą żal byłoby nie wykorzystać tak rozbudowanej i głębokiej postaci. A to że T`ra Saa mówi o Kraycie otwarcie, to chyba nic dziwnego, skoro Cade wyjawił prawie każdemu jego prawdziwą tożsamość.
Wad jest natomiast trochę więcej, otóż okazuje się że imperialni rycerze będący na tropie Cade`a chcieli dostać się do świątyni, aby ...
zaproponować sojusz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie scena w ostatnim zeszycie pokazująca wściekłego Fela, wyraźnie dającego do zrozumienia swoim rycerzom, że Cade`a należy się pozbyć, bo jest zbyt nieprzewidywalnym elementem gry wojennej. Poza tym, cały "Nieustraszony" koncentrował się na zawiązaniu przymierza między sojuszem a generałem Stazi. Naprawdę musimy przechodzić przez to drugi raz ? Ale to nie jedyne zdziwienie malujące się na mej twarzy. Shado decyduje się ot tak zaatakować Cade`a, żeby pokazać mu jak bardzo zawładnęła nim ciemna strona mocy. Tja, na zapełnienie pustych stron każdy pretekst jest dobry.
Wisienką na torcie są zupełnie zbędne postacie wujka Bantha i Rae z poprzedniego zeszytu. Ten pierwszy oprócz wstępnego monologu nie wnosi nic, a o tej drugiej zdążyłem już zapomnieć.
Ukryta świątynia dopasowała się poziomem do poprzednika. Może jest trochę lepiej, ale nieznacznie.
5,5/10