TWÓJ KOKPIT
0

Warszawskie Spotkania Fanów Star Wars i Fantastyki: Raport #01/240801 :: Fandom

Witam wszystkich,

Jakieś dwa miesiące temu odbyło się pierwsze spotkanie warszawskich fanów Star Wars (nie wszystkich, oczywiście). Ponieważ od samego początku trochę mieszałem w tym kotle, postanowiłem napisać do Was parę słów o tym, jak do tego doszło i o co w ogóle chodzi. Nie wiem jak Wy, ale ja miałem ze Starwarsami pewien problem. Niby jestem w stanie teoretycznie udowodnić, że Saga ma podobny wpływ na dzisiejszą kulturę (no może pop-kulturę) jak mity na starożytnych Greków. Całymi godzinami mogę opowiadać, jaką jest wspaniałą opowieścią o honorze, przyjaźni i o tym co to znaczy być rycerzem (nie tylko Jedi). A poza tym, ja po prostu uwielbiam Gwiezdne Wojny. Niby wszystko dobrze, naprawdę niewiele przejmuję się uwagami różnych poważnych facetów, którzy ostatnią książkę czytali w podstawówce. Ale jednak czułem się nieco, że pozwolę sobie użyć takiego słowa, wyalienowany. No bo jak niby może czuć się dorosły facet, od dawna posiadający czynny i bierne prawo wyborcze (może ktoś chce odkupić), który na każde zawołanie może podać dwadzieścia dokładnych cytatów z Dartha Vadera (w wersji oryginalnej) w społeczności, w której wyznacznikiem dojrzałości jest wypicie w każdy piątek przynajmniej pół litra. Prawdę mówiąc, miałem się za odmieńca. Starałem się z dumą wypinać moją rebeliancką pierś, ale często nie było mi do śmiechu. Nieraz zdarzało mi się pomyśleć, że może jednak coś ze mną nie jest w porządku? Znacie te spojrzenia pań ekspedientek w sklepach z zabawkami, kiedy pytacie o figurki. Czasem czułem się tak, jakbym miał lekku na głowie. I już w zasadzie pogodziłem się z losem samotnego outsidera, kiedy ze zdziwieniem odkryłem, że Shadows of the Star Wars, na której byłem może raptem tysiąc razy, jest stroną warszawską ! (Refleks godny Jedi) Po wymianie korespondencji z kolegą Adamem (Andaral) pojawił się pomysł zorganizowania pierwszego spotkania. Prawdę mówiąc, trochę się obawiałem czy towarzystwo na mój widok nie parsknie śmiechem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się że wcale tak bardzo nie odstaję z moim podeszłym wiekiem. (Wybacz "Falcon", ale jesteś po prostu chwalebnym wyjątkiem). No i zaczęło się. Najpierw wsiedliśmy na (oczywiście) Epizod I, którego broniłem jak Longin Pastusiak Edwarda Gierka. Potem było o grach ( czy Jedi Knight jest czy nie jest grą wszechczasów i co by było gdyby miał jeszcze kilka elementów gry przygodowej ), w której grze są najlepsze cutscenki (w Knight'cie, oczywiście), o komiksach, książkach, figurkach... Facet zza baru jakoś tak dziwnie na nas patrzył i w końcu zorientowaliśmy się, że zaraz przestanie chodzić metro. Cztery godziny minęły jak Han Solo imperialną blokadę. Mówiąc krótko, ubawiłem się jak szturmowiec na balu u Ewoków. Świadomość, że można znaleźć jeszcze kilku takich wariatów (żebyście wiedzieli, jakimi my się tam przerzucamy tekstami) poprawiła mi zdecydowanie humor. Od tego czasu spotykamy się regularnie co dwa tygodnie (mało) i za każdym razem zabawa jest przednia. No może poza tą jedna wpadką, kiedy to organizator przypomniał sobie o spotkaniu raptem pół godziny po wyznaczonym terminie... Reasumując. Jeśli jesteś fanem i czujesz się z tym czasem jak Tusken na Hoth, zdecydowanie powinieneś się pofatygować. I jeśli nie będziesz uprawiać żadnej polityki, gwarantuję że dobrze się poczujesz w naszej kompanii. Tylko ten facet zza baru jakoś tak dziwnie patrzy...Pozdrawiam wszystkich rzeczywistych i potencjalnych uczestników spotkań (ze szczególnym uwzględnieniem uczestniczek).

Maciek

(Pierwotnie raport ten znajdował się na stronie Shadows Of The Star Wars)


TAGI: Relacja (301) Warszawa (26)
Loading..