Tytuł PL: Dziedzictwo tom #3: Smocze szpony Tytuł oryginału: Legacy #14-19: Claws of the Dragon Tytuł TPB: Legacy Volume #3: Claws of the Dragon Historia: John Ostrander i Jan Duursema Scenariusz: John Ostrander Rysunki: Jan Duursema Tusz: Dan Parsons Litery: Michael Heisler Kolory: Brad Anderson Okładki: Travis Charest Tłumaczenie: Jacek Drewnowski Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2007-2008 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2008 Wydanie PL: Egmont Polska 2009 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Oto przed nami kolejna miniseria cyklu „Legacy”, która tym razem ma nam wyjawić wielką tajemnicę tożsamości głównego czarnego charakteru serii – Dartha Krayta. To z pewnością komiks mocny i dobry, ale para Ostrander – Duursema przyzwyczaili nas by oczekiwać od nich dużo więcej, stąd też pewno niezadowolenie.
Oczywiście główną osią komiksu jest poznawanie tak tożsamości Dartha Krayta jak i jego losów, historii tego jak stał się Sithem. I tu muszę przyznać jedno, że jego prawdziwe imię i nazwisko, budzi we mnie mieszane uczucia. Pewnie dlatego, że wcześniej nie przepadałem za tą postacią. Mało tego, stwierdzę, że Krayt do niej pasował, bo póki co też był postacią w miarę bezbarwną i nie wciągającą w przeciwieństwie do fenomenalnej Nyny Calixte. Tu dzięki historii Krayta zupełnie inaczej na niego patrzę, może trochę lepiej. Mało tego, cała jego opowieść jest świetnym nawiązaniem tak do serii Nowa Era Jedi jak i Dziedzictwo Mocy, co mi się bardzo podoba, bo dopiero tu, jak nigdy wcześniej w komiksowej serii odczuwa się ciągłość i to w sposób o wiele bardziej naturalny niż pojawienie się K’Kruhka.
Problem tkwi w tym, że wątek Krayta także przez jego prawdziwą tożsamość nie rzuca na kolana, jest dobry, fajny, ale to nie on kradnie komiks. Są dwie panie, które tak naprawdę skupiają całą uwagę na sobie to Morrigan Corde i Nyna Calixte no i pewne specyficzne powiązanie między nimi. Pierwsza to oczywiście matka Cade’a Skywalkera, która postanawia uratować swojego syna, druga to pani moff, która dąży do realizacji własnych celów. Mało tego poznajemy dużo na temat jej przeszłości, poprzednich związków, a także córkę. Już wcześniej zdawało się, że ona jest kimś więcej niż na to wygląda, teraz staje się chyba najciekawszą postacią „Legacy”, głównie przez to, że choć dąży do swoich celów, nie można jej zaszeregować jako postaci dobrej czy złej. Dzięki temu w „Legacy” nie mamy już tak łatwego podziału świata na dwa fronty, bo są i Sithowie i Jedi, są też moffowie formalnie lojalni Kraytowi, ale w tym komiksie widzimy dokładnie, że ten sojusz jest bardzo kruchy. No i jeszcze jest Imperium wierne Felowi, za którym moffowie także nie przepadają, obawiając się kary. Tworzy nam się taki mały kocioł bałkański, coś czego nie było już dawno w SW. I to właśnie jest piękne, w tym tkwi siła Ostrandera, nie w pojedynczym komiksie, a raczej w tworzonym świecie.
A skoro już przy świecie jesteśmy, to i o nim nie można zapomnieć. Tu widzimy galaktykę sto lat po wydarzeniach, które znamy, wśród moffów są Chissowie, po planetach łażą gunganie, teraz wszystko jest już możliwe. No i wciąż przybywa nam nowych postaci, zwłaszcza na Coruscant, gdzie poznajemy pewnego hutta, a może raczej Hutkę. Siłą Ostrandera jest to, że choć zdawało się, iż na początku zapomniał, że wszechświat to nie tylko Skywalkerowie, odrywa się od tego, rozszerza go, choć jednocześnie całość kręci się wokół Cade’a.
A Cade, to chyba nadal najsłabsze ogniwo. Z jednej strony bardzo fajnie, że nie jest to typowy bohater, który czuje w sobie zew walki z wszelakim złem. Skywalker robi swoje i całą resztę ma gdzieś. Nie obchodzi go ani dziedzictwo, ani galaktyka, jedynie on sam i jego przyjaciele. No i oczywiście cały czas są pokładane w nim nadzieje, ale on musi do tego dorosnąć. Szczerze mam nadzieję, że nie skończy się na tym, że pewnego dnia dorośnie i… nagle stanie się typowym bohaterem komiksowym czy Starwarsowym. Niestety w tym momencie zdarzają się też babole fabularne, jak choćby pojedynek Darth Talon z Cadem, gdzie wiadomo, że żadne nie zginie, choć fajne jest to, że pozostawiają furtkę do romansu.
No i wypadałoby jeszcze wspomnieć o Duursemie, ale tu nie jestem w stanie powiedzieć nic nowego. No może to, że świetnie jej wychodzą Yuuzhanie, których jest naprawdę miło oglądać na kartach komiksu.
Ta miniseria to pewne zwolnienie w „Legacy”, choć już w poprzednim tomie znalazły się słabsze pozycje, to jednak ciągle mamy tu jedną rzecz. Odkrywanie świata, który pociąga, odkrywanie jego tajemnic i powiązań, których nie znamy. Na wspaniałe historie nadejdzie jeszcze właściwy moment, grunt to fakt, że Ostrander stawia nam coraz więcej zagadek, choć pozornie odkrywa karty. Opowieść ta ma jeszcze inne zalety, świat Gwiezdnych Wojen nie jest już tak grzeczny jak niegdyś, przeszedł pewną rewolucję moralności, Nyna jest rozwodniczką, coś czego wcześniej raczej unikano, w dodatku związana z kolejnym mężczyzną. Ale to co jest chyba najpiękniejsze to nawiązania, zwłaszcza do EU i do Nowej Ery Jedi.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Klimat: 7/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 9/10 Kolory: 10/10 Opis świata SW: 7/10 |
Recenzja promila
Nie tak dawno na Polskim rynku nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się trzeci tom serii Dziedzictwo zatytułowany "Smocze Szpony". Komiks ten jest kontynuacją przygód Cade’a Skywalkera, który postanawia wyruszyć na Coruscant, aby uratować Jedi Hoska Trey’lisa przebywającego za jego sprawą w niewoli u Sithów. Cade pragnie w ten sposób odkupić swoją winę, jednak próba ucieczki kończy się fiaskiem, a sam Cade również staje się więźniem przywódcy mrocznych lordów, Dartha Krayta.
"Smocze Szpony" to komiks, w którym pojawia się wiele ciekawych informacji oraz całkiem sporo nawiązań do świata Star Wars, co z pewnością powinno zadowolić niejednego fana gwiezdnej sagi. Głównym osią fabuły jest postać Dartha Krayta, przywódcy nowego zakonu Sithów. W komiksie poznajemy jego burzliwą historię, a także prawdziwą tożsamość, która okazuje się być interesującą ciekawostką. Tutaj twórcy Dziedzictwa popisali się swoją wiedzą na temat Expanded Universe. Wraz z przedstawianiem kolejnych losów mrocznego lorda oraz stworzonego przez niego nowego zakonu Sithów, autorzy często nawiązują m.in. do wydarzeń opisanych w powieściach z serii Nowej Ery Jedi i Dziedzictwa Mocy. Sporo miejsca w "Smoczych Szponach" poświęcono również próbie przeciągnięcia głównego bohatera na ciemną stronę. Cade Skywalker ze względu na swoje lecznicze zdolności jest cennym nabytkiem dla Dartha Krayta, stanowiącym klucz do jego przyszłości. Relacja między tymi dwiema postaciami jest rozwijana przez cały komiks i doprowadza do pełnego akcji finału. Muszę jednak przyznać, że miejscami ten motyw wydawał mi się zbyt rozwleczony, co przyczyniało się do spadku napięcia, z drugiej jednak strony być może właśnie dzięki temu tak dużo dowiadujemy się na temat Imperatora Sithów.
Najmocniejszą stroną tego komiksu są jednak moim zdaniem wątki drugoplanowe, które bardzo dobrze dopełniają główną oś fabuły. To co najbardziej podoba mi się w tej opowieści to sposób, w jaki John Ostrander i Jan Duursema prowadzą postać Nyny Calixte. Prawdę mówiąc tajemnicza i wpływowa pani moff wzbudza u mnie o wiele większe zainteresowanie niż para Cade – Krayt, którym poświęcona jest przecież większość najnowszej części Dziedzictwa. Postać ta kryje w sobie niejedną niespodziankę i z każdą przeczytaną stroną wzbudza coraz większą ciekawość. Czytając komiks nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to właśnie ona, dzięki drobnym manipulacjom i wprowadzeniu do akcji zaufanej agentki Morrigan Corde, tak naprawdę kontroluje sytuację. Z czasem scenariusz odkrywa kolejne fragmenty jej życiorysu prowadząc ostatecznie do zaskakującego finału.
W "Smoczych Szponach" można doszukać się jeszcze wielu plusów. Komiks dostarcza kolejną dawkę wątków politycznych. Tym razem nieco bliżej udaje się poznać radę moffów, a także motywy nimi kierujące. Okazuje się, że jest to kolejna siła dążąca do własnych celów, niezadowolona ze swej pozycji i spiskująca przeciw Imperatorowi Kraytowi, któremu powinna być posłuszna. Jeżeli dodać do tego jeszcze Sithów, Imperium Roana Fela, Jedi oraz pozostałości Galaktycznego Sojuszu to całość zaczyna tworzyć całkiem interesującą intrygę polityczną, która z czasem mam nadzieję będzie coraz bardziej wciągająca. Dobrym pomysłem w tej pozycji jest również to, że autorzy Dziedzictwa zdecydowali się wprowadzić czytelników w świat dolnych poziomów Coruscant. W tym miejscu ukazano życie zwykłych, widocznych w tle, istot z całej galaktyki, czyli coś co chciałbym w tej serii oglądać przynajmniej trochę częściej. Tutaj także tak naprawdę pierwszy raz możemy zobaczyć cierpienie tych, którzy zostali dotknięci chorobą stworzoną przez Yuzzhan Vongów. Na tym jednak nie koniec, ponieważ tam gdzie znajdują się dolne poziomy Coruscant nie może zabraknąć też związanego z nimi nieodłącznie przestępczego półświatka. Jest on wprawdzie tylko dodatkiem do głównej linii fabuły, jednak odbieranym przeze mnie jako bardzo miły akcent. Muszę dodać, że szczególnie do gustu przypadły mi sceny w kantynie, której właścicielką jest barwna przedstawicielka rasy Huttów. Wszystko to tworzy wrażenie nieco zatłoczonego świata, jakim powinna być galaktyczna stolica.
Warto dodać, że cały komiks prezentuje się bardzo atrakcyjnie ze strony wizualnej. Nie ma się jednak chyba czemu dziwić. Jan Duursema to jedna z najpopularniejszych rysowniczek komiksów Star Wars. Od lat utrzymuje wysoki poziom. Oczywiście niektórzy mogą pokusić się o stwierdzenie, że kiedyś jej prace były lepsze jak choćby w serii Republic. Jeśli nawet tak, to zmiana jest niewielka, a jej kreska jak zawsze jest przyjemna dla oka. Kadry z jej komiksów stanowią na to najlepszy dowód. Jedynej rzeczy jakiej żałuję to brak w wydaniu polskim większości oryginalnych okładek autorstwa Travisa Charesta. Szkoda ponieważ, prezentują się one całkiem nieźle.
"Smocze Szpony" to komiks zawierający kilka zaskakujących momentów oraz całkiem sporo odniesień do historii przedstawionych już w Gwiezdnych Wojnach. Twórcy Dziedzictwa, John Ostrander oraz Jan Duursema stworzyli fabułę, w której nowe wątki przeplatają się z innymi, które już wcześniej poznaliśmy dzięki książkom i komiksom. I chociaż wiele miejsca przeznaczono na przedstawienie informacji dotyczących nowego zakonu Sithów oraz pogłębienie charakterystyki jego przywódcy, to nie zapomniano o rozwijaniu również innych wątków, nie mniej ciekawych. Najnowszy tom Dziedzictwa wzbudził we mnie większe zainteresowanie tą serią, a także zaostrzył apetyt na jego kolejne części.
Recenzja powstała w oparciu o materiały udostępnione przez wydawnictwo Egmont Polska.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Scenariusz: 7/10 Rysunki: 8/10 Okładki: 8/10 |
Temat na forum
Temat na forum (polskie wydanie)
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,90 Liczba: 39 |
|
SW-Yogurt2019-12-01 00:26:27
Po spadku formy "Dziedzictwo" znów odpaliło. Końcówka: MNIAM! ~:)
Koniec pięćdziesiątego DeA.
Dark Count2018-04-11 00:15:36
Legacy powraca do łask i to w jakim stylu. Po szkoleniu na Ossusie Cade powraca na Curuscant by uratować pewnego Jedi, tego samego którego parę zeszytów wcześniej wydał w ręce łowców nagród. Można by zacytować Cade`a : "Galaktyka to dziwne miejsce". Niestety jak to zwykle bywa, wybawca sam staje się ofiarą i Cade ląduje w "szponach smoka", a jego dawni kompani wraz z agentką Carde próbują go z nich wyrwać. Tak oto rysuje się niezbyt skomplikowany wątek główny, którego koniec zwieńcza konfrontacja Krayta z Skywalkerem. Ów wątek jest poprowadzony dosyć zgrabnie, ale mamy wrażenie że to wszystko już kiedyś było. Cade udający Sitha by dłużej przeżyć to taki Quinlan Vos starający się zinfiltrować separatystów, tylko w o wiele bardziej okrojonej wersji, a końcowa scena pojedynku i "kuszenie" Skywalkera prawie żywcem wyjęte z ROTJ. Wszystko to nie znaczy jednak, że jest wtórnie, o nie. Główny wątek daje nam pretekst by pokazać przeszłość Krayta, wpleść wątki familijne moffa Calixte, przybliżyć czytelnikowi kulturę "nowych" sithów itd. Niektóre z tych wątków, jak np. samo przejście Krayta na ciemną stronę są przedstawione zbyt skrótowo (spodziewałem się też bardziej dogłębnego wyjaśnienia nowej ideologi "one sith"), ale większość wypada bardzo dobrze. Główną zaletą komiksu jest moim zdaniem prezentacja świata, który teraz już nie jest obcy ani na siłę poważny, ale naprawdę dojrzały. Jest tak dzięki bardzo dobrym dialogom, może nie nadwyraz wysublimowanym, ale autentycznym dialogom, które są pełne czarnego humoru, flirtów i erotycznych podtekstów. Nie wywołują przynajmniej uśmiechu politowania. Obok matki Cade`a i tajemniczą "femme fatale" Calixty, które absolutnie kradną cały komiks, mamy inne barwne osobowości, jak panią Huttównę, pilota Wookie i devoriańską łowczynię nagród. Samo prowadzenie postaci również pozytywnie zaskakuje. W finałowej scenie, po ponownym spotkaniu Cade`a z Syn`em, ten ostatni początkowo okazując niechęć wobec byłego Jedi, już po chwili rzuca mu się w ramiona. Takich spontanicznych reakcji jest więcej i to sprawia że świat Legacy żyje, chyba bardziej niż w każdym innym komiksie do tej pory. Postać Cade trochę bezbarwna, pozbawiona własnych przekonań, na wskroś nihilistyczna, postępująca na przekór wszystkiemu tylko dla samej zasady. Dialog między nim a Kraytem: Dlaczego go nie zabijesz? Bo ty tak chcesz! dobrze pokazuje scenariuszowe braki tej postaci. Ostrander chyba nie ma na nią pomysłu. Za to cameo Krayta jako A`Sharad Hetta moim zdaniem było jedynym sensownym rozwiązaniem. Postać nie za bardzo charakterystyczna, bu nie pasować, ale też nie za bardzo anonimowa by jej wybór nie wyszedł sztucznie. Koniec intrygujący i mimo ujawnienia prawdziwej tożsamości Carde, robi apetyt na dalszą lekturę.
8/10
CommanderWolffe2012-02-05 15:56:48
według mnie komiks GENIALNY.
Lord Windu Trzeci2011-03-05 17:15:07
Daje 10/10, ponieważ najbardziej lubię to miniserię :)
Venece2010-12-09 20:12:38
Daję 10 ponieważ jest to moja ulubiona miniseria Dziedzictwa.
Doomus2009-10-07 10:29:15
daje 10 z czystym sumieniem
Onoma2009-05-29 23:26:49
10/10
Jax2009-03-07 18:59:38
Zgadzam się z Jaro, że jak mamy porównać tajemniczość Krayta z tajemniczością Calixte to 10:0 dla pani moff. Ta seria to właściwie masa wyjaśnień na pytania jakie czytelnikowi przychodzą do głowy po "Broken". Oczywiście to wszystko zaliczam do plusów :)
Louie2008-10-10 14:47:41
Wg. mnie ta seria bezapelacyjnie rządzi i wymiata. Takich nawiązań w komiksach nie widzimy często. Naprawdę świetna i cieszę się, że dostaniemy to w PL.
Z ręką na sercu mogę spokojnie dać 10/10 :)
Ren Kylo2008-08-13 18:17:53
Jedna z lepszych serii Legacy.Najlepsze są nawiązania do NEJ i Dziedzictwa Mocy.
Hego Damask2008-08-11 15:17:31
Legacy dobrą serią jest jednak, coby nie mówić :)
Jaro2008-08-10 23:47:28
"I tu muszę przyznać jedno, że o ile jego prawdziwe imię i nazwisko, budzi we mnie mieszane uczucia."
Lordzie, Twoje recenzje są ciekawe, ale ostatnio coraz częściej odnoszę wrażenie, że po napisaniu w ogóle ich nie sprawdzasz, tylko od razu wysyłasz. Pamiętaj o takich babolach.
Osobiście muszę przyznać, że tożsamość Dartha Krayta nie jest nawet w połowie tak ciekawa i szokująca jak zwrot akcji zaserwowany nam przez twórców na sam koniec. Calixte to naprawdę interesująca postać, mam nadzieję, że jej rodzina dostanie w końcu większą rolę - podobnie jak Veed.
Kiedy (jeśli?) komiks ukaże się po polsku, przeczytam go oczywiście bardzo chętnie jeszcze raz.