TWÓJ KOKPIT
0

XLV Spotkanie fanów Gwiezdnych Wojen we Wrocławiu :: Fandom

XVL Wrocławskie Spotkania Fanów STAR WARS

21 Lipca 2007 r.
autor: Lord Malak

Z cyklu: „ Akcja, cięcie, ścięcie”


Aktorzy nisko budżetowych filmów, a zarazem fani Gwiezdnych Wojen poszukują legendarnej krypty Exara Kuna. Ich tajemnicze źródło, pojawiający się z nikąd i równie szybko znikający Leonidas doniósł: „Wasza musieć iść do Szczytnickiego” Wiec właśnie tam się udali...

Lista płac:

Szaman Szczytnicki – Duch – Zjawa – Exar Kun
LS – Główny Instruktor Fittnesu
Misiek – subtelny chłopczyk 1
Rusis – subtelny chłopczyk 2
Kim Bo – bramkarz, w dodatku bez poczucia humoru
Leonidas – 5 minutowy, szybki Imperiadowicz.
Malak The Sith Lord – Naczelny Indianin
Ki Adi Mundi – aktor grający twarzą, potwór z horroru
Urthona – Marian z Kiepskich
Zabrak – potwór z horroru.
Darth Blue – Józio.
Jenth – dziennikarka bez ręki
Alex – równie szybka, co Leo, uczestniczka wyprawy.


Punktem zbornym był rynek, Wrocławski oczywiście. Ok. 12:00, gdy wszyscy normalni ludzie jeszcze śpią, banda rozżalonych, tanich i marnych aktorzynów zebrała się pod Biblioteką, jak najbliżej stoiska z książkami SW. To już był zły znak, znak nieuchronnej klęski, w końcu co innego może spotkać fana SW. Gdy zebrali się już wszyscy, a Główny Instruktor Fittnesu zarządził rozgrzewkę, ni stąd, ni zowąd pojawił się Leonidas. Tajny szpieg i szpicel, człowiek, który od wielu już lat niszczy zagraniczną kinematografie od wewnątrz. Zza lady. Nikt do końca nie wie, po co przyszedł, ale jak już przyszedł nie było wyjścia, trzeba było, chociaż przez chwile, go posłuchać. Z monologu, który wygłosił zrozumieliśmy nie wiele, jedyne wyrazy, które spomiędzy słowotoku wyłowił Misiek to: „legenda”, „okocim”, „szczytnicki” i „Kun”. Chwile później, w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach Leonidas zniknął.

Sami nie wiedzieliśmy, co to znaczy, ale spodobała nam się ta kompilacja słów i nazwisko Kun. Wszyscy przychodziła na myśl jakaś krypta, ale nikt do końca nie domyślał się o co może chodzić, zwykłe przeczucie.
Wiedzeni naiwnością skierowaliśmy się do Parku Szczytnickiego, jedynego miejsca, które przyszło nam do głowy, po drodze zaopatrując się odpowiednio w pobliskim warzywniaku.
Wyruszyliśmy, tracąc niestety po drodze Alex, narzekającą na bóle kolan. Po mniej więcej 30 minutach drogi, dwóch staranowanych procesjach i trzech zjedzonych (przez Miśka) kontrolerach tramwajowych, dotarliśmy na miejsce. Park Szczytnicki, mroczny, tajemniczy obszar... Odstraszający wszelkich ludzi, zwierzęta, a nawet Wookiech. Czyli ideale miejsce na biwak, rozmowy o Gwiezdnych Wojnach i szukanie wspomnianego Kuna. Jak się okazało Kun znalazł się sam, chociaż sami nie wiemy, czy był to Kun, czy może zwykła podróbka pod postacią Szamana Szczytnickiego.
Nawiedził nas koło przerwy obiadowej, podczas omawiania niedawnego Celebration Europe, zaskoczył, nastraszył. I chyba nie był w pełni sił, sam przyznał się, że nie dawno był u lekarza.

„Jestem stary i chory, ale jeszcze dużo mogę, ćwiczę mięśnie brzucha, może zapisałbyś mi kilka ćwiczeń” – powiedział zwracając się do Sidiousa. Ten oczywiście zapisał odpowiednie.

„Oooo, a chcesz gumę?” – zapytał Urthone. „Co, nie słyszę? Nie chcesz? Trudno. To może ty, Józiu?” – zaproponował Darthowi Blue, który odmówił z nienawiścią w głosie. Ale duch parku Szczytnickiego ciągnął dalej, tym razem odwracając się do Zabraka: „A wiesz, że wyglądasz jak potwór z horroru, twój przyjaciel zresztą też...” – stwierdził, patrząc na Ki Adiego, powoli niedysponowany już Szaman Szczytnicki. Duch nie omieszkał także pochwalić się swoimi niezwykle długimi włosami, przedrzeźniając przy tym trochę tych o krótkich włosach.

„Oooo, mam takie włosy jak Winetu i Instruktor?!”

Chyba nie spodobało się to Kim Bo, który jak wiemy, nie ma poczucia humoru. Próbował nastraszyć zjawę, ale duch jak to duch, nie przestraszył się, powiedział tylko, otwierając kolejną puszkę Okocimia:

„A Ty chłopcze wyglądasz jak bramkarz... Ale wiesz, no ten, z dyskoteki, z baletów... Nie to co Ci subtelni chłopcy, tacy mali, grzeczni i ułożeni” – dokończyła zjawa, zapatrzona aktualnie w smukłe twarze Miśka i Rusisa.

I dodał jeszcze:
„Panowie, oo i jedna Pani... A, przepraszam, Pani ręki nie ma? Jak to ma? To gdzie jest? Aaaa, schowana za tułowiem? Dalej, co ja miałem?? Aaahaha, zwykle to ja nie pijam z puszki, ale wiecie, kolega lekarz mi zapisał. Mówił, że pomaga na wątrobę, jakieś pierwiastki metalu, czy cuś...”
Później próbował zaprosić nas do swojego domu, czy groty, ale my, jako ostrożni ludzie (i głodny Misiek, którego ciągnęło już na obiad) odmówiliśmy. Niestety Szaman nie poszedł sobie, ale dalej zatruwał nam życie, najwyraźniej jako osoba samotna chciał się wygadać. Musieliśmy ścierać się z jego uwagami jak, „Ooooooo jaki łady zielony stworek? Oooaaaa, czy to żaba?!! Aaaaooo nie, jak znam ten film?!”, jeszcze przez jakiś czas.
Na szczęście uratowały nas dwie dzielne dziewoje, które zapuszczając się tak głęboko w las, aby zapewne skrócić sobie drogę do domu, od razu odciągnęły od nas ducha.
Nie wiemy, co mu się tak w nich spodobało, ale zadziałało.
Najwyraźniej nie byliśmy aż tak ciekawi, jak owe osobniczki. Korzystając z okazji zwialiśmy, jak najdalej. A zaprowadziło to nas do włoskiej mafii (do Dona Verona el Pizzy), gdzie z zniżką (20 %) opłaciliśmy ochronę oraz obiad dla nas wszystkich. Tak właśnie skończyła się nasza przygoda, kompletną klapą, bo kto mógłby się na naszej drodze spodziewać takiego przeciwnika, jak Wielki Szaman Parku Szczytnickiego. Przynajmniej przeżyliśmy.

A oto cyfrowy zapis naszej działalności, sporządzony przez naszych nadwornych Paparazzi, Urthone, Zabraka i Dartha Blue...


Przeciwności, czarny Malak i biały Ki Adi.


Od lewej: Jenth, Kim Bo, LS, kawałek Rusisa


Misiek udaje brak zainteresowania tytułami za jego plecami, Jenth pozuje do zdjęć.


LS wymachuje swoją wejściówką, chwaląc się, że z nią wejdzie wszędzie (a może i nawet bez niej).


Spidertrooper? Dywersja fandomu Człowieka Pająka...


Misiek, Leo i Kim Bo trenują pozycje „na bramkarza”. Miśkowi coś nie wyszło...


Misiek pociesza brata po nie udanej próbie.


Kim Bo bramkuje, a Sidious prawi o samo udoskonaleniu ciała i duszy, dążeniu do cnoty i ideałach intelektualizmu etycznego i egzystencjalizmu w kontekście ćwiczeń fitness.


Sidious zadowolony z tego, że wreszcie przyszedł ktoś, kto go rozumie (Szaman Szczytnicki).


Jenth już nie płaci złotówkami. Woli galaktyczną walutę.


Kim Bo próbuje zrozumieć basic, ale średnio mu to wychodzi.


Subtelni chłopcy, subtelni chłopcy, subtelnych chłopców dwóch...


Ki Adi, Jenth, Lord Sidious.


Nasza włosko-mafijna kryjówka przed duchem i spożywanie %mocy%.


Go home!


Oficjalny temat na forum


TAGI: Relacja (301) Wrocław (69)
Loading..