Recenzja Nestora
29 numer serii Marvel Comics Star Wars kontynuuje wątek łowcy nagród Vallance’a, który był opętany obsesją zabicia Luke’a Skywalkera. W tym zeszycie widać zmiany, jakie zaszły w jego psychice, po konfrontacji z Rebeliantem. Jak nam sugeruje okładka, na drodze byłego szturmowca stanie sam Mroczny Lord Sithów, Darth Vader.
Na okładce widzimy kapitana Valance’a i wyżej wspomnianego Dartha Vadera. Obaj toczą iście epicki pojedynek, na śmierć i życie. Panowie nawzajem blokują swoje ataki, z tą jednak różnicą, że Valance jest skierowany plecami do końca pomostu, wybudowanego nad gorącą wodą. Vader trzyma miecz o pomarańczowej klindze, a kapitan strzela ze swojej tajnej broni, mechanicznej ręki. I była by to świetna okładka, ale jest niestety jeden element, którego zaakceptować nie mogę. A mianowicie kolor ubrania Valance’a. Jest różowy i przez to zupełnie nie pasuje do reszty okładki. W komiksie ten strój ma granatowy odcień, tutaj jednak postanowiono to zmienić. Być może, dlatego by łowca nagród odróżniał się od Vadera, który nosi się na czarno. Dla mnie jednak ta okładka traci cały swój urok.
Komiks zaczyna się mocnym akcentem, od tortur przeprowadzanych przez Dartha Vadera. Madera tą różnicą, że nie wiemy, na kim są one praktykowane, przypuszczalnie na jakimś rebeliancie, za to wiemy po co. Otóż Lord Sithów chce się dowiedzieć jak brzmi nazwisko pilota, który zniszczył Gwiazdę Śmierci. Przy okazji rozwijany jest stosunek między kapitanem Wermisem, a Vaderem. I tu do gry wkracza kapitan Valance. Ten z kolei chce zatrzeć wszystkie ślady, po których Lord Sithów mógłby dojść do Skywalkera. A jednym z nich jest były pilot Rebeli, o nazwisku Tyler Lucian. Łowca nagród jako pierwszy dociera do uciekiniera, którego szuka niemal każdy: Rebelia, Imperium i wolni strzelcy, chcący uzyskać wyznaczoną za jego głowę nagrodę. Valance bez ogródek wyjawia Lucianowi, że chce go wyeliminować dla dobra Luke’a Skywalkera, którego chroni za jego postawę względem droidów. Nie robi tego z jego sympatii politycznej dla Sojuszu Rebeliantów, jest to czysto osobista sprawa dla najemnika. Kiedy już ma dokonywać egzekucji, to do byłego ośrodka Rubyflame, przylatuje osobistym myśliwcem Darth Vader. No i tu zaczynają się schody, zarówno dla jednego, jak i drugiego, a tym bardziej dla Tylera. Między czasie akcja na chwilę przenosi się na Yavin IV, gdzie dowiadujemy się, że Leia wyruszyła na samotną misję. Po krótkim przerywniku nasi okładkowi bohaterowie zaczynają toczyć pojedynek. Zacięty i wyrównany, tak bym go scharakteryzował dwoma słowami. Trochę kiepsko wygląda Lucian, który z wyglądu w każdym niemal calu przypomina Skywalkera, z tą różnicą, że jest starszy. Komiks niesie w sobie dość duży ładunek moralny. Jego główni aktorzy przeżywają rozterki i są gotowi poświecić się dla dobra innych. Tego jeszcze w serii nie mieliśmy okazji oglądać. Na ostatniej stronie autorzy dali nam trochę humoru, który ociepla mroczny klimat tego zeszytu. Całość przyjemnie się czyta, a wartka akcja nadaje poprawne tempo akcji. Bez zbędnych dialogów i plansz, dostajemy to, co najlepsze i najważniejsze z całej historii.
Odnoszę wrażenie, że komiks był tworzony w pośpiechu. Zawsze ceniłem Infantino i Waiceka za dokładność, przy rysowaniu Vadera, szturmowców i okrętów. Teraz jednak temu duetowi robota nieco nie wyszła. O ile „Return of the Hunter!”, był majstersztykiem, o tyle tutaj rysownicy zawodzą. Nie jest najgorzej, bo kreska trzymie dostateczny poziom, ale przyzwyczajeni jesteśmy do czegoś więcej niż podtrzymywanie średniej. Dla kontrastu świetnie wyszedł były kurort nad jeziorem Rubyflame. Mimo monodycznych barw, ośrodek jest ciekawym miejscem. Rózowe/żółte niebo nie zlewa się i z krwisto-czerwoną wodą, dzięki ciemnym ubiorom walczących Vadera i Valenca.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 6/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 6/10 Rysunki: 3/10 Kolory: 6/10 Opis walk: 6/10 Opis świata SW: 2/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,75 Liczba: 4 |
|
SW-Yogurt2018-12-11 22:38:21
Bardzo zacne zakończenie historii Łowcy, a ostatnia strona chyba jeszcze lepsza.