Autor: Mefisto
Na podstawie serialu "Clone Wars" Genndy'ego Tartakovsky'ego
Autorzy oryginalnych scenariuszy:
Bryan Andrews
Mark Andrews
Darrick Bachman
Paul Rudish
Genndy Tartakovsky
George Lucas
Redakcja i korekta: Wedge
Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i autorzy
nie czerpią żadnych dochodów z opublikowania poniższych treści.
Adaptacja jest wykonana przez fanów dla fanów.
O D C I N E K
16
Ilum.
Święta planeta Zakonu Jedi. Odizolowane od galaktyki miejsce, źródło drogocennych adegańskich kryształów, które można było spotkać w niemalże każdej rękojeści miecza świetlnego. Miejsce ciche, doskonałe do medytacji, przepełnione Mocą i tysiącami lat tradycji. Azyl.
Ilum. Teraz to planeta skalana wojną.
- Mam złe przeczucia – stwierdziła Padmé z niepokojem, odrywając wzrok od makrolornetki po raz pierwszy od dobrych kilkunastu minut. – Mistrza Yody nie ma już zbyt długo.
Opatulona futrzanym kapturem kobieta, stojąca pośrodku szalejącej zamieci niczym biały posąg, przygryzła wargę nie spuszczając z oczu niewidocznego w śniegu horyzontu.
- Nie powinnam była puszczać go samego – powiedziała, po czym dodała w myślach: „Zwłaszcza w taką pogodę.”
Stojący obok kapitan Gregar Typho, który przez cały czas bacznie obserwował okolicę, także opuścił makrolornetkę i skierował wzrok na zmartwioną twarz Amidali.
- To Mistrz Jedi, pani – powiedział swoim charakterystycznym, spokojnym głosem, w którym pobrzmiewała jednak nuta dezaprobaty dla tego, w jego przekonaniu, lekko irracjonalnego lęku o przewodniczącego Rady Jedi. – Jest całkiem nieźle przygotowany na trudności, jakie mogą tam czyhać.
Te słowa niezbyt ją pocieszyły, a to z kolei zmartwiło ją jeszcze bardziej. Wiatr przybrał na sile, a jego głuchy świst przeciął charakterystyczny głos C-3PO, który także zapragnął jakoś pocieszyć swoją panią.
- Mistrz Yoda zapewnił panienkę, że skontaktuje się, jeśli będzie potrzebował pomocy.
Trzymający się go nie dalej niż na krok R2 zaprotestował na te słowa głośnym piszczeniem.
- Samotny spacer w śnieżycy po pustkowiu nieznanej planety to normalne miejsce dla Jedi, ale nie dla senatora – stwierdził oschle 3PO i od razu dodał, żeby nie było wątpliwości: – Panienka Padmé jest bezpieczniejsza tu, gdzie stoi.
Kopułka R2 zakręciła się i robot znów zaczął protestować, jednak przerwała mu w tym sama Padmé.
- Threepio ma rację, Artoo – rzekła bez ruchu, jakby sama do siebie.
R2-D2 zapiszczał cicho i smutnie, a wiatr znowu mocniej zadął. Przez chwilę nikt się nie odzywał, a niezręczną ciszę zdołał przerwać dopiero Typho.
- Włączę diagnostykę systemu komunikacyjnego. Taka pogoda może wywołać spore zakłócenia – powiedział szef ochrony z lekką rezygnacją w głosie, po czym wszedł po rampie i zniknął w głębi stojącego za ich plecami statku Amidali.
Padmé jakby tylko na to czekała i wciąż stojąc plecami do droidów spytała:
- Artoo, czy ta pogoda wpływa jakoś na twoje czujniki ?
Robot zaświergotał głośno w odpowiedzi, a C-3PO szybko i sprawnie przetłumaczył:
- Nawet w najmniejszym stopniu! – nagle w głosie droida protokolarnego pojawiło się wahanie, zupełnie jakby zrozumiał, co właśnie powiedział. – Albo tak tylko mówi...
- Dobrze – stwierdziła stanowczo Padmé, a w jej brązowych oczach zapłonął ogień. – Idę poszukać Mistrza Yody.
- Sama…? – przeraził się Threepio
- Nie – Padmé odwróciła się tak, że można było dostrzec jej figlarne spojrzenie. – Będziecie mi towarzyszyć.
Artoo ucieszył się na tą wiadomość i od razu ruszył za otuloną w śnieżnobiały kombinezon z płaszczem panią senator, kręcąc swoją beczułkowatą kopułką i popiskując przy tym radośnie. Z kolei jego partner nabrał złych obaw i gdyby mógł z pewnością przełknąłby teraz ślinę. Zaskrzypiał jednak tylko swoimi stawami, po czym dodał „O, rany...” i ze spuszczoną głową dołączył do swych towarzyszy. Kiedy odchodzili, kapitan Typho był tak zajęty sprawdzaniem łączności, że nawet tego nie zauważył.
Wiatr przybrał na sile...
Kroczyli w zawierusze po nieprzebytych rubieżach Ilum. Threepio przeklinał w swoim mechanicznym duchu całą tę planetę i moment, w którym oddalili się od statku. Jak mieli odnaleźć Mistrza Yodę, skoro nawet nie wiedzieli, gdzie zacząć szukać?
„Kapitan Typho…”, pomyślał droid. „Z nim byłoby bezpieczniej. Albo z paniczem Anakinem... Ach, gdyby tylko mój Stwórca mógł tu z nami być!”. Robot westchnął cichutko i po raz kolejny zapadł się nogą w śnieg. Kiedy się wydostał przystanął i zobaczył, że coś przykuło uwagę R2-D2. Padmé także to zauważyła.
- O co chodzi Artoo? – spytała, odwracając się z wyczuwalnym niepokojem w głosie.
Robot zazgrzytał i zachrobotał, a 3PO od razu przetłumaczył:
- Och… Zdaje się, że kilka obiektów zbliża się do nas od tej strony – powiedział, wskazując palcem odpowiedni kierunek.
Była królowa wytężyła wzrok, jednak nie mogła nic dostrzec w wiejącej jej w twarz śnieżycy.
- Gdzie? – spytała.
Przez chwilę stali w milczeniu. Nagle powitała ich kanonada blasterowego ognia, wystrzelona z dość niewielkiej odległości. Padmé krzyknęła i – cudem nie trafiona – błyskawicznie skryła się za pobliskim wzniesieniem wraz z toczącym się za nią astromechem.
- O, nie! Wiedziałem, że to był zły pomysł!!! – wrzeszczał C-3PO, zostawszy oczywiście z tyłu.
Padmé szybko chwyciła go za przegub i wciągnęła za skały, skutecznie osłaniające ich przez nieprzyjacielskim ostrzałem. Kanonada umilkła. Ostrożnie i bardzo powoli pani senator wychyliła się z bronią gotową do strzału. Jej chromowany blaster ELG-3A bez osłony spustu, bardzo popularna wśród dyplomatów i arystokracji (nie tylko z Naboo) broń może i wyglądał delikatnie, ale był jak najbardziej śmiercionośny. Jednakże trudno było cokolwiek nim zdziałać nie widząc celu.
„Co do diabła?”, zaklęła w duchu. Z tej odległości nawet w taką pogodę przeciwnik powinien być widoczny… Kobieta schowała się na powrót za osłonę i skupiła myśli. Mimowolnie spojrzała na swój strój i uśmiechnęła się szeroko, gdy do głowy wpadł jej ciekawy pomysł.
„To teraz się zabawimy...”, pomyślała, po czym odpięła kożuch i rzuciła go daleko za skały. Uniesiona wiatrem biała szata upadła na śnieg, a w jej stronę poleciała kolejna smuga czerwonego ognia. Tym razem ostrzał wyraźnie ujawnił pozycję wroga, co rezolutna pani senator rychło wykorzystała oddając w tamtym kierunku kilka błękitnych strzałów z własnego blastera. W odległości kilku metrów od zagrzebanego w śniegu płaszcza coś wybuchło i już po chwili Padmé ujrzała czworonożnego, czerwonego droida, który dymiąc upadł na ziemię.
- Mam cię! – powiedziała z nieskrywaną satysfakcją.
Wtedy R2-D2 zaczął się cały trząść i podskakiwać, wydając przy tym charakterystyczne dla siebie, ponaglające odgłosy.
- Artoo mówi, że są tam jeszcze dwa kolejne!!! – w wokabulatorze protokolarnego droida brzmiała czysta histeria.
- Jeszcze dwa? – w głosie Padmé dla kontrastu dało się wyczuć drobny zawód. Trudno będzie je pokonać, skoro mają kamuflaż… Dyplomatka spojrzała w stronę wraku probota, po czym na jej twarzy znów zagościł niewielki, szelmowski uśmieszek, którym podbiła serce Anakina Skywalkera. – Hmm, Threepio, czy mógłbyś przynieść mi płaszcz?
- Ależ oczywiście, panno Padmé! – odrzekł z radością naiwny droid i ruszył, aby z radością spełnić prośbę swojej właścicielki. Gdy tylko wyłonił się zza skał oczywiście został ostrzelany z blasterów, co sprawiło, że jego humor od razu się pogorszył i robot w mgnieniu oka niechybnie zawróciłby, jednak oprogramowanie nakazało mu wykonanie otrzymanego od panienki Padmé polecenia. Nie przeszkadzało mu to jednak panicznie krzyczeć. Gdy dotarł do celu i podniósł kożuch, na moment zastygł w autentycznym mechanicznym przerażeniu. Przed fotoreceptorami przemknęła mu wizja rychłej wizyty na jakimś zapomnianym przez Stwórcę złomowisku.
- Chyba postradałem obwody ! – powiedział. Głos uwiązł mu w wokabulatorze, gdy nagle tuż przed nim jak spod ziemi pojawiły dwa cylindryczne proboty z wycelowanymi weń trzylufowymi działkami.
Padmé tylko czekała, aż wrogie droidy wyłączą maskowanie. W ręku trzymała już gotowy do użytku granat. Wcisnęła guzik na cylindrycznym przedmiocie – czerwony wyświetlacz zaczął się jaskrawo jarzyć ostrzegając przed rychłym wybuchem, a kobieta wzięła mocny zamach i posłała przedmiot łukowatą trajektorią wprost pod nacierające na C-3PO proboty. Potężna eksplozja rozerwała wrogów w drobny mak, ale fala dosięgła też robota protokolarnego, który poszybował daleko w tył.
Nie stało mu się jednak nic groźnego, przynajmniej na tyle groźnego, by go uciszyć.
- Ratunku! Pomocy! – darł się robot, którego podmuch wtłoczył w pobliską zaspę. – Pogrzebano mnie żywcem!!!
Senatorka podeszła bliżej i chowając broń do kabury uśmiechnęła się na widok znerwicowanego robota, który przywalony śniegiem krzyczał i szamotał się, wciąż jednak nie wypuszczając z ręki jej kożucha.
- Dzięki, Threepio – powiedziała łagodnie, odbierając od niego swoją własność.
- Och… Cała przyjemność... Po mojej stronie, panno… Padmé – wymamrotał droid. Aż do tej pory kobieta nie wiedziała, że roboty mogą być w szoku pourazowym.
Ledwo co zdążyła nałożyć odzyskany, choć lekko sfatygowany przez wybuch kożuch, a już R2-D2 ponownie dał znać głośnym świergotem.
- Co znowu Artoo? – spytała zaniepokojona dyplomatka. – Więcej robotów?
- Och, och nie!!! – C-3PO znowu zaczął się szamotać, a Padmé wyciągnęła dopiero co schowany blaster i wycelowała w kierunku potencjalnych przeciwników. Śnieżyca momentalnie, jakby na życzenie, osłabła i wtedy w pole widzenia wyłonił się sam Mistrz Yoda, prowadząc ze sobą całych i zdrowych Jedi – Luminarę Unduli i Barriss Offee. Padmé nie zdołała powstrzymać radości i czym prędzej podbiegła do Yody.
- Mistrzu Yoda!!! – przyklęknęła, chwytając go z ulgą za dłonie. – Tak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Sukcesem moja misja skończyła się – Yoda także się uśmiechnął. – Bezpieczne Jedi są.
Padmé spojrzała na dwie stojące za nim bez słowa Mirialanki. Dostrzegła też, że Yoda spuścił głowę i wyraźnie posmutniał.
- Bólem przepełnione serce moje jest – stwierdził.
- Co cię gnębi, Mistrzu ? – spytała ze zmartwioną miną.
- Prawie doszczętnie zniszczona świątynia została – Yoda westchnął. – A jej sekretna lokalizacja odkryta. Ale przez kogo… – Mistrz Jedi jakby się zawahał. – ...tego nie wiem.
W czasie, gdy Yoda poddawał się rozważaniom na ten temat, a Padmé pomagała uwolnić się C-3PO ze zwałowiska śniegu, R2 podjechał do probotów i wyciągnął jedną z końcówek. Podłączył się do kości pamięci maszyny Separatystów i zaczął przeszukiwać jej zawartość. Chwilę później obrócił kopułkę i uruchomił holograficzny wyświetlacz. Zdziwionym oczom wszystkich obecnych na śniegu pojawiła się pełnowymiarowa postać. Obraz rwał się i był niewyraźny, ale i tak wszyscy rozpoznali, kogo przedstawia.
- Znajdziecie świątynię na Ilum. Zniszczcie ją – dobiegł ich niski i basowy głos wysokiego mężczyzny z hologramu, który po chwili zniknął równie nagle, jak się pojawił. Wszyscy stali w milczeniu, choć dokładnie wiedzieli, czyje oblicze przed chwilą widzieli. Dawnego Mistrza Jedi, człowieka który znał wszystkie sekrety Zakonu, wliczając w to ten dotyczący Ilum. Człowieka, któremu ufali do samego końca. Człowieka, który nigdy nie zdradziłby tysięcy lat tradycji Zakonu… A przynajmniej tak im się wydawało. Yoda zmarszczył brwi i zmrużył oczy opanowując gniew, po czym wyszeptał:
- Dooku...
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,44 Liczba: 16 |
|
Mroczna Jedi2008-04-11 16:32:29
fajne, przyjemnie się czyta 8/10
Lord Bart2007-02-26 19:03:09
* panienka - niby wiem o co chodzi, ale tak to dziwnie brzmi
mgmto2007-02-23 07:21:24
fajnie napisane fragmenty z C-3PO
Wedge2007-02-21 22:59:45
Probot to oficjalna nazwa dla droida zwiadowczego.
Carth Onasi2007-02-21 18:54:50
Bardzo ładnie.
Z nieciekawego odcinka powstała bardzo dobra nowelizacja.
Ocena 9/10
Lord Raider2007-02-21 15:30:04
calkiem calkiem
Syf Lord<yeah>2007-02-21 11:05:11
9 tylko czemu PRoboty??
Shedao Shai2007-02-21 10:40:34
Jednoczący Wedge? ;)
the chosen one2007-02-20 20:47:12
niezłe
claudia2007-02-20 18:53:52
Zapewne robi się odrobinę za późno na resocjalizację Dooku... :D A szkoda. Proponuję 2,9999 s milczenia- za przelaną elektronicznie krew.
Cała seria jest coraz bardziej spójna, nie rzucają się już tak w oczy różnice między odcinkami- jednocząca moc to sprawiła... Chyba.
Hego Damask2007-02-20 17:19:41
niezłe :)