Autor: Immo
Na podstawie serialu "Clone Wars" Genndy'ego Tartakovsky'ego
Autorzy oryginalnych scenariuszy:
Bryan Andrews
Mark Andrews
Darrick Bachman
Paul Rudish
Genndy Tartakovsky
George Lucas
Redakcja i korekta: Wedge
Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i autorzy
nie czerpią żadnych dochodów z opublikowania poniższych treści.
Adaptacja jest wykonana przez fanów dla fanów.
O D C I N E K
14
- Znajdziecie świątynię na Ilum. Zniszczcie ją.
Głos mężczyzny z hologramu brzmiał władczo lub tak przynajmniej droidy-kameleony interpretowały jego barwę. Choć właściwie nie miało to znaczenia. Maszyny przystosowano do wypełniania każdego polecenia, byleby pochodziło od prawowitego mocodawcy. To, czy rozkaz wypowiadany był twardym, okrutnym tonem przez bezlitosnego tyrana, czy skrzekliwym nieco jak na standardy istot organicznych tonem Gossamów, założycieli Gildii Kupieckiej, dla których droidy-kameleony zostały stworzone, było absolutnie nieistotne.
Protokoły programowe za ważne uznawały tylko jedno.
Realizację misji.
Nadprzestrzenna kapsuła pojawiła się na orbicie Ilum. Gładko weszła w atmosferę i już po krótkim czasie, niczym meteoryt, grzmotnęła o skutą lodem powierzchnię planety. Z zewnątrz wyglądało to całkiem groźnie; niektórzy nie mogli się nadziwić, jak przedmioty zapakowane w tego typu kapsuły potrafiły przetrwać taką kraksę. Jednakże nowoczesność kapsuł umożliwiała nie tylko ocalenie ich zawartości, ale też jej pełną funkcjonalność. Bowiem najczęstszym ładunkiem takich pojazdów były droidy, a ściślej rzecz ujmując zwiadowcze proboty.
Właśnie taki probot wyszedł na swych czterech pałąkowatych nogach z dymiącego krateru i, nie zważając na niezbyt sprzyjające warunki atmosferyczne, rozpoczął gruntowne skanowanie okolicy.
Planeta Ilum. To tu znajdowała się świątynia.
To tę świątynię trzeba zniszczyć.
Spora liczba podobnych jemu probotów klasy Spelunker, znanych jako droidy-kameleony, „wylądowała” w otoczeniu świątyni, namierzonej dzięki skutecznemu zwiadowi. Już po kilku minutach od uderzenia pierwszej kapsuły maszyny namierzyły wejście do Kryształowych Grot, świętego miejsca Zakonu Jedi.
A potem ruszyły naprzód.
Dookoła błyszczały tkwiące w skalnych formacjach adegańskie kryształy planety Ilum.
- Kryształ jest sercem ostrza.
Głos Luminary Unduli był cichy, ale pełen wewnętrznej siły. Mistrzyni Jedi stała wyprostowana, a jej twarz nie zdradzała żadnych emocji. Stojąca naprzeciw niej Miralianka Barriss Offee przyjęła identyczną postawę. Wyciszyła się już dawno temu, a ściślej, gdy tylko zaczęła medytować. Długotrwały proces przystosowania kryształu do miecza świetlnego wymagał bowiem zachowania bierności, a zarazem wielkiego skupienia.
Wyciągnęła rękę przed siebie. Niewielki okruch krystalicznej substancji uniósł się nad dłonią i, powoli wirując, zawisł w powietrzu.
Każdy, kto posiadał choćby podstawową wiedzę z zakresu optyki, uznałby pomysł zastosowania tego kryształu jako soczewki skupiającej za całkowity absurd. Przynajmniej w takiej formie, w jakiej obecnie się znajdował – niebiesko połyskujący kamień miał nieregularny kształt, nie posiadał ani jednej osi symetrii, a jego fasetki spotykały się pod rozmaitymi kątami.
Ani Barriss, ani Luminara nie odnosiły się jednak do niego sceptycznie.
- Serce jest kryształem Jedi.
Niepozorny kryształ był czymś więcej, niż widzieć mogły oczy. Dzięki medytacji, Barriss poznała kamień we wszelkich możliwych aspektach. Wiedziała, pod jakim kątem musi spocząć w mieczu, by ostrze było spójne, odpowiednio długie i by działało, jak należy.
Padawanka wykonała lekki ruch dłonią w powietrzu, oddalając ją od wirującego klejnotu dzięki subtelnej manipulacji Mocą.
- Jedi jest kryształem Mocy.
Moc. Ta mistyczna siła może i nie była konieczna do uruchamiania miecza świetlnego, czy nawet używania go w stopniu podstawowym, ale była absolutnie niezbędna, by powołać ostrze do życia i by stało się ono swoistym przedłużeniem ręki Jedi.
Połączona z ogniwem zasilającym, przypominająca pozbawiony podstawki kieliszek połówka swoistej „kapsuły”, w której spocząć miał kryształ, zbliżyła się do kamienia. Okruch znalazł się wewnątrz przeźroczystej czarki.
- Moc jest ostrzem serca.
Druga, zakończona emiterem połówka „kapsuły” podpłynęła z drugiej strony i zamknęła niebieski klejnot, tworząc rdzeń miecza świetlnego.
- Wszystko to jest spojone...
Obudowa miecza świetlnego, srebrzysty walec z metalicznej substancji, podpłynął powoli w powietrzu.
- ...kryształ...
Walec rozdzielił się na dwie części.
- ...ostrze...
Rdzeń został zamknięty w obudowie.
- ...Jedi.
Dłonie Barriss zacisnęły się na rękojeści gotowego miecza świetlnego.
- Jesteście jednością.
W tym momencie Offee poczuła, jak odprężenie i wyciszenie raptownie się oddalają. To była ta chwila, gdy Mistrzyni uznała ją za pełnowartościowego Rycerza Jedi. Dokładnie ta, gdy jej dłonie spoczęły na broni od wieków stanowiącej symbol antycznego Zakonu strażników pokoju i sprawiedliwości. Właśnie ten obowiązek przyczyniania się do zwycięstwa dobra spadł na Barriss w pełnym wymiarze. Stała się elementarną częścią Zakonu. Oczywiście, już wcześniej można było uznać ją za Jedi, lecz dopiero teraz stała się nim w pełni.
Na zewnątrz pozostała niewzruszona i była pewna, że ciężar odpowiedzialności nie wywarł żadnego wpływu na jej wygląd czy choćby mimikę twarzy. Miała nadzieję, że również jej odczuwalna w Mocy aura nie uległa większym zmianom.
Skupiła się, by odgonić niepewność. Niepewność prowadziła do zwątpienia, do lęku, lęk zaś... Lęk stanowił doskonałą ścieżkę ku Ciemnej Stronie.
Gdy to sobie uświadomiła, ponownie poczuła spokój. Po prostu wiedziała, że nie może się bać ani wątpić; zawiodłaby wtedy siebie i swą mentorkę. Już się nie bała. Nie wątpiła.
Nie bała się ani odpowiedzialności, ani obowiązków, ani tego, że stoczyć będzie musiała wiele walk (nie wątpiła, że podoła tymże zadaniom), by pokój i sprawiedliwość wróciły do Galaktyki.
Trwały bowiem Wojny Klonów.
Nie było sensu rozwodzić się nad ich celem, dotychczasowymi efektami i ofiarami – w sercu młodej Jedi zasiać mogło to tylko zwątpienie i strach.
Cóż...
Tak samo działać mógł również inny, dotyczący jej teraz nieco bardziej bezpośrednio problem. Młodzi Padawani, gdy przebywali w swoim towarzystwie, nie zawsze przestrzegali zasad Jedi. Do łamania tychże zapewne zaliczało się opowiadanie rozmaitych historii dotyczących porażek przy konstruowaniu miecza świetlnego. Barriss wiedziała, że niektóre z nich są niewątpliwie prawdziwe. Bez zadufania w sobie wiedziała jednak, że osiągnęła taki poziom zespolenia z Mocą, że gdy uczyni ten krok – gdy naciśnie na przycisk aktywujący ostrze jej nowego miecza – wystrzeli z niego ostrze, a miecz nie eksploduje, kończąc jej świeżo rozpoczętą karierę jako Jedi.
Wiedziała to...
Czuła to w sercu.
Od ostatnich słów Mistrzyni minęły zaledwie dwie sekundy; Barriss trzymała miecz tuż przed sobą. Uruchomiła go. Jasnoniebieskie ostrze wystrzeliło z emitera z basowym pomrukiem. Wszystkie komponenty broni idealnie ze sobą współpracowały, stając się nie tylko bronią, ale i swoistym przedłużeniem ręki Jedi.
Barriss poczuła przypływ dumy.
Tak.
Była dumna nie tylko ze swego dzieła, ale i z siebie samej, ze swej łączności z Mocą, ze swego wytrenowania... i ze swej mentorki.
- Dobrze mnie wyszkoliłaś, Mistrzyni Luminaro – rzekła i pochyliła ostrze ku posadzce świątyni w wyrazie najgłębszego szacunku.
- Zawsze pamiętaj: kryształ jest sercem ostrza… – odparła starsza Jedi poważnym tonem, odczekała kilka sekund, po czym dodała ciepłym tonem, pozwoliwszy sobie na lekki uśmiech:
- Barriss Offee, twój trening jest zakończony.
Dookoła wciąż delikatnie błyszczały kryształy Ilum, tworząc niesamowity nastrój dzięki feerii barw. Ciche echo powtórzyło słowa Mistrzyni.
Cudowna chwila. Jedi nie powinni poddawać się emocjom, nawet tym pozytywnym, z drugiej jednak strony wielu zauważało, że dobre samopoczucie czy odczucia pozwalały im kanalizować w sobie Moc, co pozwalało im na zwiększenie ich możliwości – umożliwiało manipulację ogromnymi przedmiotami, poszerzało percepcję, zwiększało fizyczną wydajność...
Albo pozwalało wyczuć zakłócenie w Mocy, tak, jak stało się właśnie teraz.
Barriss spojrzała na Luminarę Unduli. Starsza Miralianka o żółtej cerze i rytualnych tatuażach na twarzy, jedna z najwybitniejszych Jedi Zakonu, była surową, ale wspaniałą nauczycielką. Młodsza Jedi ufała jej bezgranicznie, a przez lata szkolenia nauczyła się porozumiewać z nią niemal bez słów. Dlatego natychmiast wyczuła, gdy Mistrzyni uniosła głowę, otwarła szeroko oczy i rzekła:
- Coś przemyka poprzez uświęcony teren. Wtargnięto do świątyni!
Zapaliła swój miecz świetlny. Do błękitnej smugi światła błyszczącej w dłoniach Barriss dołączyła druga, intensywnie zielona.
Obie Jedi powoli ruszyły w poszukiwaniu tajemniczych intruzów.
Większość inteligentnych istot organicznych mogłaby pozazdrościć droidom-kameleonom zdolności poruszania się. Posiadające zaledwie cztery kończyny maszyny posiadały redukujący ich ciężar generator antygrawitacyjny i specjalne pola trakcyjne, pozwalające poruszać się nie tyko po trudnym, poziomym terenie, ale i po ścianach, a nawet sklepieniach pomieszczeń czy jaskiń. Była to wielce praktyczna umiejętność – jak znalazł dla droidów górniczych, mających odnajdywać złoża rudy i zakładać ładunki wybuchowe w tunelach kopalń. Droidy-kameleony, stanowiące modyfikację (czy raczej ulepszenie, jak zwykli to nazywać inżynierowie z Unii Technokratycznej) droidów typu Spelunker zaprojektowanych i tworzonych przez zakłady Arakyd, także przystosowane były do zakładania ładunków, tym razem jednak do innych celów, zdecydowanie bardziej militarnych.
Powiązanych z sabotażem.
I właśnie do tego celu droidy te posiadały jeszcze jedną, bardzo praktyczną umiejętność.
Stado maszyn wędrowało po sklepieniu i ścianach Kryształowych Grot. Co rusz umieszczały specjalne ładunki – wybuchowe dyski wielkości śniadaniowego talerza. Gdy jeden z nich zauważył, że coś się zbliża, krótkim, elektronicznym mruknięciem zawiadomił o tym pozostałe maszyny, po czym uruchomił urządzenie maskujące.
Nie były to ani gwarantujące niewidzialność kryształy stygium, ani żadna supernowoczesna technologia – raczej supersprytna sztuczka. Roboty bowiem wyświetlały w miejsce swych kadłubów holograficzną wizję otoczenia, stapiając się z tłem.
Stawały się niewidoczne dla oczu.
Od posadzki aż do sklepienia świątyni prowadziła spiralna, wyciosana w litej skale ścieżka, szeroka na tyle, by cztery osoby mogły iść nią ramię w ramię. Luminara Unduli i Barriss Offee kroczyły obok siebie, trzymając uniesione przed sobą miecze świetlne. Powoli zbliżały się do szczytu jaskini.
- Wyczuwam obecność... ale nic nie widzę! – stwierdziła Barriss. Nadal robiła wszystko, by zachować spokój, lecz głos zaczął jej drżeć. Obie Jedi zatrzymały się.
- Oni tu są – odparła twardo Luminara. Kimkolwiek byli ci „oni”, potrafili się maskować. Barriss czuła przepływ energii, siły odmiennej od znajomych jej prądów Mocy, które teraz wibrowały w powietrzu, przestrzegając Jedi przed niebezpieczeństwem.
Droidy! Do uświęconej budowli wtargnęły niewidzialne droidy. Obie Jedi, mistrzyni i uczennica, odczuwały zagrożenie coraz wyraźniej. Odrzucając bodźce zmysłowe, otwarły się jeszcze bardziej na przepływ życiodajnej siły. W tej samej chwili poczuły impuls Mocy.
I w tym samym momencie wyczuły niebezpieczeństwo tuż za sobą. Dzięki perfekcyjnemu zespoleniu obie uniosły miecze i wymierzyły identyczne ciosy w powietrze, które stawiło przy tym ruchu opór i wydało dźwięk ciętego jak nerfi ser metalu. Po krótkiej jak mgnienie oka chwili zmaterializował się przed nimi oszpecony dwiema rozżarzonymi smugami walcowaty, wsparty na czterech nogach kadłub droida. Szybkie, symultaniczne wykorzystanie przez kobiety telekinetycznych możliwości dawanych przez Moc strąciło droida ze ścieżki, chroniąc obie Jedi przed skutkiem wewnętrznej eksplozji, która po chwili rozerwała maszynę.
Skoro maskowanie nie zwiodło dwóch organicznych istot strzegących świątyni, programowe protokoły nakazały pozostałym kameleonom wyłączyć projektory. Uzyskaną w ten sposób nadwyżkę można skutecznie spożytkować.
Na przykład, by zasilić szybkostrzelne, potrójne blastery.
Roboty wysunęły swe uzbrojenie i oddały szaleńczą serię, która rozerwałaby na strzępy mniejsze, a usmażyła większe istoty organiczne. Lecz broń strzegących świątyni kobiet (programy potwierdziły płeć z dokładnością do 98,2%) pozwalała odbijać laserowe błyskawice. Co bardziej niezwykłe, umożliwiała również posyłanie tychże błyskawic z powrotem w stronę luf, które je wyemitowały! Popisując się niemalże niemożliwym dla złożonych ze związków węgla, wodoru i tlenu stworzeń refleksem i zgraniem ruchów, strażniczki odparły atak kameleonów i przystąpiły do ofensywy.
„To nie istoty organiczne, pamiętaj o tym!”, pomyślała Barriss. „Nie musisz przejmować się ich losem, możesz je poszatkować i odesłać z powrotem do Stwórcy, czy jak tam maszyny nazywają swoje bóstwo.”
„I możesz je atakować, byle nie poddawać się gniewowi.”
Wykonała skok, perfekcyjnie zestrojony ze skokiem jej mentorki. Obie wylądowały obok siebie, po czym rozdzieliły się. Luminara mogłaby wzbudzić zazdrość niejednej inteligentnej istoty, gdy zwinnie wzbiła się w powietrze, i skacząc z jednej skały na drugą podfrunęła pod sufit i zdekapitowała dwa droidy. Kolejne trzy maszyny zamieniły się w bezużyteczny złom, gdy dwa z nich zostały trafione świetlistą klingą jej miecza, a kolejny oberwał wrakiem swego towarzysza. Barriss zaś przefrunęła nad otchłanią szybu w środku świątyni i, używając Mocy, posłała w przepaść dwa roboty wraz z kilkutonowym kawałem skały, na którym stały. Inne maszyny podzieliły los swych stalowych braci, gdy następny głaz sprasował je niczym obuta noga puszki po napoju.
Obie Jedi znów stanęły obok siebie. Zasłonięte doskonałą, podwójną gardą, powaliły kolejnych wrogów dzięki umiejętnym cięciom.
Luminara spojrzała w górę i ujrzała ładunki rozmieszczone przez sabotażystów.
„Czas zwrócić prezenty”, pomyślała, sięgając po dającą jej siłę mistyczną energię. Bomby oderwały się od skał, przywarły do kadłubów maszyn, a dzięki niewielkiej manipulacji Mocą zostały zdetonowane, dezintegrując droidy.
Niemniej przeciwników wciąż było wielu.
Istoty organiczne zostały otoczone szczelnym kordonem droidów-kameleonów. Logika podpowiadała poddanie się, ale oparte na białku istoty rzadko kiedy myślały logicznie. Stojąc jedna obok drugiej, wojowniczki wprawnie odpierały szybkie salwy przeciwników. Trzymanie przez nie świetliste bronie rozmyły się w seledynową mgiełkę odbijającą blasterowe błyskawice.
Ale nadszedł już czas, by zainstalowane ładunki spełniły swe zadanie!
Złowieszczy pisk setek miniaturowych bomb przebił się ponad kanonadę.
Potężna eksplozja wstrząsnęła świątynią, natychmiast posyłając kolosalne odłamy skalne wprost na walczące z droidami kobiety; w ostatniej chwili skoczyły one w przepaść. Spadający Jedi jednak nigdy nie staje się bezwolną ofiarą grawitacji – dzięki technice użycia Mocy zwanej potocznie spowolnieniem upadku, Luminara i Barriss wylądowały w lekkich przysiadach, zupełnie, jakby skoczyły ze stołu, a nie umieszczonej sto metrów wyżej półki skalnej. Błyskawicznie usunęły się z drogi spadającego głazu wielkości republikańskiej kanonierki, umknęły skale zdolnej sproszkować maszynę kroczącą typu AT-TE, a pozostałe kamienie powstrzymały albo za pomocą mieczy świetlnych albo przy użyciu Mocy.
Posadzka świątyni poczęła drżeć, gdy wściekle grzmociły o nią kolejne kawałki zdruzgotanego sklepienia. Jedi powstrzymały te, które spadały bezpośrednio na nie, co nie stanowiło dla nich problemu, póki ogromny kamień nie uwięził ich w potrzasku. Dookoła uformował się pierścień skał, a głaz stał się swoistym „zadaszeniem” nowopowstałej jaskini.
Barriss stała z uniesionymi rękami, starając się kanalizować przez nie Moc i utrzymać odłamki tak, by nie zmiażdżyły jej i jej mistrzyni.
Mistrzyni?
Młoda Jedi spojrzała w stronę swej mentorki i ujrzała, że ta klęczy w pozycji do medytacji. Ponure zacięcie na twarzy Mistrzyni zdradzało wielką koncentrację.
Mistrzowie Jedi zawsze mieli swoje powiedzenia, wskazujące w metaforyczny bądź bezpośredni sposób, jak należy postępować. Wielu z nich mawiało, że nie należy poddawać się przyzwyczajeniom i że nie wolno ufać mamiącym zmysłom.
Wiele istot myślało, że Jedi nie potrafią poruszać obiektami, jeśli nie wykonają odpowiednich ruchów rękami. Prawda jest taka, że ruchy te pozwalają na lepszą kontrolę, stając się wymiernym wskaźnikiem manipulacji wszelką materią. Mówiąc inaczej, nie trzeba było machnąć ręką, by posłać jakiś przedmiot w powietrze, podobnie, jak nie trzeba było celować pilotem w droida, by uruchomić ogranicznik na jego korpusie. Ale większość ludzi tak robiła.
Barriss uklękła obok swej mistrzyni i oczyściła umysł z obaw, wątpliwości.
Zupełnie, jak w chwili, gdy skonstruowała swój miecz.
Poza utworzoną świeżo grotą wewnątrz świątyni wciąż błyszczały ocalałe kryształy Ilum.
Medytacja na statku mknącym w nadprzestrzeni zawsze pozwalała Jedi na głębokie zespolenie ze spajającą cały wszechświat Mocą. Wiedział o tym także i Yoda, najbardziej szanowany z Mistrzów Jedi. Przebywając na osobistym statku senator Amidali, pięknym jachcie klasy H ze stoczni na Naboo, nie był potrzebny ani w kokpicie, ani gdziekolwiek indziej. Pozwolił więc sobie zasiąść w świetlicy niewielkiej maszyny i oddać się rozmyślaniom.
Nagłe zakłócenie w równowadze Mocy przemknęło przez serce Mistrza Jedi niczym fala powodziowa poprzez wioskę. Dzięki swemu zespoleniu z wszechogarniającą siłą, od razu wyczuł, gdzie zło bliskie było triumfu.
Otworzył oczy i uniósł głowę.
-Na Ilum udać się musimy!
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,61 Liczba: 23 |
|
Immo2009-12-01 01:05:06
Warto zwrócić uwagę na jeden subtelny fakt: tekst jest interpretacją odcinka kreskówki i jako taki, jest zgodny opisami ze stroną wizualną kreskówki, natomiast rozmyślania postaci są oparte na podstawowych informacjach o Mocy oraz na dziwnych minach, które robią.
P.S. Kryształ w kreskówce był bardzo nieregularny i gdybym napisał, że jest inaczej, tuzin osób naskoczyłoby na mnie, że w "kreskówce tak nie było!"
Tremayne2009-11-29 22:29:39
tak, ty jesteś niedoinformowana, nie autor.
Mroczna Jedi2008-04-19 12:34:07
Jeszcze taki drobny szczegół: tu pisze, że Bariss wsadziła do swego miecza y kryształ, który znalazła pod kamieniem i absolutnie jej nie przeszkadzało, że miał nieregularne kształty. Tymczasem w Ja, Jedi stoi czarno na białym, że kryształ musiał mieć odpowiednie regularne kształty.
Czy to ja jestem niedoinformowana o budowie miecza czy autor?
Mroczna Jedi2008-04-11 16:15:34
Słodka godzino, ale nudne. Filmik był taki sobie... a to mnie rozbroiło. W kazdym razie te fragmenty z filozofią Jedi. Skazani na wymarcie.
mgmto2007-02-20 14:40:30
Spodobały mi się fragmenty z "punktem widzenia" droidów
Lara Notsil2007-02-20 11:39:51
dzięki za odpowiedź;p
Maxs-Wan Kenobi2007-02-19 14:02:33
10 się należy....
dark gandalf2007-02-19 13:21:26
NIezly odcinek daje 9
Draygo2007-02-19 09:44:08
bardzo dobrze 10 !!!!!
Ricky Skywalker2007-02-17 17:58:16
Nie no wiesz, czasami pozostawienie nazwy w oryginale jest wręcz wskazane. Bo nie wiem jak Ciebie, ale mnie robienie Botawi z Bothawui, czy, o zgrozo, Szopena z Chopina lub Jerzego Waszyngtona z George'a Washingtona przyprawia o mdłości :P
Ja piałem do tego, że Wedge mówił wcześniej o trzymaniu się ustalonej linii tłumaczeniowej a tu została ona wyraźnie złamana. A słowników, niewydanych przecież przez Amber a przez Egmont bym tu nie uznawał za podstawę takiego postępowania ;)
Lord Sidious2007-02-17 08:18:56
Politropa - np. do mnie ;) Możesz też przyjść na spotkanie Wrocławkich Fanów (skoro jesteś z Wrocławia) i wtedy zaoszczędzimy sobie mejlingu ;)
Ricky - nie w każdym. I to jest problem, przez który w myśl przyjętej zasady Wedge miał wolną rękę ;). I tu już w grę wchodzą gusta. W Słowniku z Ataku klonów jest jak byk Barriss. Mnie się to nie podoba, ale to już kwestia wtórna. Natomiast kwestia Peterów -> Piotrów i Dawidów z Davidów to wbrew pozorom wcale nie takie niepopularne, wręcz przeciwnie wraz z rozwojem polskiej fantastyki, takie tłumaczenia po woli wracają do łask. Ale że niektórzy są zamerykanizowani ;) cóż ich problem.
Wedge2007-02-16 22:50:37
Ryczy, nie pozostaje mi nic innego jak się z Tobą zgodzić :) Tak, masz rację, coś takiego się u nas przyjęło i nie jest błędem, ale pewnym zwyczajem. Ale pomimo, że to rozumiem nie jestem w stanie tego osobiście zaakceptować, bo mimo wszystko to jest zmiana imienia - co innego, niż jego odmiana :) A byłem przekonany, że gdzieś u nas pisano Barriss... No nic, dobrze że jej więcej nie będzie... no, prawie nie będzie :P
Ricky Skywalker2007-02-16 22:47:30
Niezłe. Dobra robota, Immo! :)
Wedge - jak dla mnie jednak powinno być BarissA. Skoro trzymamy się różnych tłumaczeń pojawiających się w książkach, i tu nie powinno być inaczej. A zauważ, że przy podobnych imionach przynajmniej od tłumaczenia "Władcy pierścieni" autorstwa Skibniewskiej to "A" na końcu imienia się dodaje (Arwen - u nas Arwena, Galadriel - u nas Galadriela). W przypadku postaci z "Harrego Pottera" - Hermiony - mamy zastosowaną zamianę z E na A (Hermione - Hermiona). Oczywiście nie sugeruję tym samym, aby u nas Padme pisać jako Padma, to by była przesada, ale skoro w KAŻDYM tłumaczeniu książki w którym pojawia się panna Offee jest BarissA to powinniśmy się tej linii trzymać.
Howgh.
Wedge2007-02-16 22:38:50
Wilczy -> na razie nie będzie od 20 w górę, może kiedyś.
http://starwars.wikia.com/wiki/Roron_Corobb
Politropa -> z tego co wiem, elementów graficznych w encyklopedii naszej na razie nie da sie zamieszczać, ale sama encyklopedia jest właśnie w trakcie przebudowy :) Więc cierpliwości :) Możesz napisać do Lorda Sidiousa na luc@gwiezdne-wojny.pl , on na pewno udzieli Ci szczegółowych informacji :)
Carth Onasi2007-02-16 15:15:03
Dobra robota. Przyjemnie się czytało.
Ocena 9/10
Lara Notsil2007-02-16 10:34:46
Witam. Ja przepraszam bardzo że nie na temat....ale pisałam do różnych ludzi i odpowiedzi nie dostałam. Do kogo można wysłać zdjęcia, aby w encyklopedii pojawiły się też graficzne elementy;p
Wilczy Jedi2007-02-16 10:16:38
Hmm..opowiadanie lepsze od tego odcinka, szczerze przyznam;]
Wedge, zdradz czy bede odcinki od 20 w gore? Bo poczytalbym sobie o Roronie Corobbie;]A moze znas zjakas stronke z informacjami o nim?Wez podaj jak cos. Bede wdzieczny;]
Wedge2007-02-15 18:32:16
the choosen -> Takie tłumaczenie, jak robienie w polskich tłumaczeniach amerykańskich książek Piotrów z Peterów i Dawidów z Davidów? :>
Winters2007-02-15 17:44:42
Nawet fajne, lubie ten odcinek
9
the chosen one2007-02-15 17:40:42
Wedge---> ale to nie jest odmiana tylko "tłumaczenie"
Szprotu2007-02-15 09:19:14
"...niczym fala powodziowa poprzez wioskę."
heheh .. 7
Lord Bart2007-02-14 21:49:49
Coś przemyka poprzez uświęcony teren. Wtargnięto do świątyni! - brzmi troszkie sztywno
Istoty organiczne - ciut za dużo tego okreslenia.
I przede wszystkim brak nadania nazwy poczynaniom Jedi... i tak naprawdę dobrego opisu ich zespolenia w Mocy.
Wedge2007-02-14 19:32:26
Nie, powinna być Barriss, to "a" w Medstarach jest błędem, bo tego imienia się nie odmienia. Zajrzyj do databanku na oficjalnej.
the chosen one2007-02-14 19:20:40
mam kilka zastrzeżeń:
1. Powinno być Barrissa, a nie Barris
2. to miażdżenie puszki mało klimatyczne
Włóczykij2007-02-14 19:13:52
Ha! Więc to nie JJ romansował z Padme tylko Yoda! No to wszystko jasne (no bo co Yoda robił na statku Padme)? Daję 9 :)