TWÓJ KOKPIT
0

spekulacje :: Newsy

NEWSY (135) TEKSTY (7)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Pierwsze zdjęcia z planu z Emiratów Arabskich?

2014-04-16 22:58:50

Wygląda na to, że sprawa gdzie i kiedy będą kręcone lokacje do Epizodu VII elektryzuje nie tylko nas. Na giełdzie lokacji przypominających Tatooine ostatnio były Maroko i Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Egipt (okolice Kairu), wcześniej zaś wspominano o Jordanii. Niektóre media sugerowały także Tunezję, ale tej nie potwierdziło żadne z źródeł przecieków (lub wymysłów). Okazuje się, że emocje może nawet i większe są na przykład w Emiratach, gdzie dziennikarze próbują dociec prawdy. Pod Abu Dabi, głęboko na pustyni, niedaleko hotelu Qars Al Sarab, we wtorek znaleziono jakiś nietypowy barak. Wstępne rozpoznanie wskazywało, że może to być plan filmowy lub jeszcze coś innego. Zrobiono zdjęcie, wrzucono w sieć i rozpoczęły się spekulacje.



Początkowo uważano, że na tym zdjęciu jest kapsuła ratunkowa, taka jaką widzieliśmy w „Nowej nadziei”, potem jednak zaczęto podejrzewać, że to noga AT-AT.



Niejako na potwierdzenie tego, wygrzebano też zdjęcie z Twittera Bad Robot ze stycznia tego roku, gdzie również można zauważyć AT-AT.



Dziennikarze z Emiratów poszperali także wśród znajomych z przemysłu filmowego z innych krajów. Egipscy znajomi twierdzą, że bez ich wiedzy w Egipcie nie kręci się filmów, a o „Gwiezdnych Wojnach” nie wiedzą. Podobnie jest w Jordanii, gdzie nad wszystkim czuwa królewska komisja filmowa, a ta zaprzecza jakoby miała mieć coś wspólnego z Epizodem VII. W Emiratach istnieją firmy, które by temu podołały, ale tamtejszy instytut filmowy także o niczym nie wie. Choć nie można zaprzeczyć, że po prostu na razie nie chcą niczego potwierdzać. Jednak są inne poszlaki, podobno widziano Abramsa lecącego do Abu Dabi (widziano go także w Paryżu) ostatnimi czasy. No i prawie jak to z miejskimi legendami bywa, w Emiratach są koledzy znajomych, którzy mają podobno pracować przy dużym filmie – „Star Wars”. Póki co jednak czekamy na jakieś potwierdzenia lub dementi.

Swoją drogą pojawiła się sugestia, że zdjęcia do Epizodu VII w Londynie rozpoczną się dopiero po 7-8 tygodniach zdjęć na lokacjach.

Na koniec jeszcze o aktorach słów kilka. MTV na gali nagród próbowało przepytać kilka osób pod kątem „Gwiezdnych Wojen”. Wyłapali jeszcze dwie osoby – Ansel Elgort i Beau Mirchoff. Obaj podobno brali udział w castingach. Jeszcze inne źródła sugerują, że w filmie może brać udział Drew Nelson. Cała trójka to raczej mniej znani aktorzy, acz tym razem posiadający już jakiś dorobek filmowy.
KOMENTARZE (27)

Pierwsze spoilery do Epizodu VII

2013-03-23 22:06:52

Zanim przejdziemy do sedna dzisiejszego newsa, wpierw medialnej paplaniny ciąg dalszy. Tym razem swój wkład ma Harrison Ford. Aktor podczas jednego wywiadów wspomniał o powrocie do roli Hana Solo. Zapytany tylko o kwestię powrotów stwierdził, że myśli, iż większość z tego co się mówi to prawda. Dodał, że sam czeka na to, choć jeszcze nie ma kontraktu, to jednak wydaje mu się, że wróci jako Han Solo. To powinno się wydarzyć.

Tymczasem prawdziwa plota pojawiła się na serwisie http://www.cosmicbooknews.com. Zamieszczono tam pierwsze spoilery dotyczące Epizodu VII. Trudno stwierdzić na ile są wiarygodne, część sprawia wrażenie oczywistych, acz pierwsze to pierwsze.

Ponieważ od czasu „Zemsty Sithów” niewiele pisano prawdziwych spoilerów, warto sobie przypomnieć czym są i jak należy do nich podchodzić. Ci, którzy wiedzą, mogą sobie ten akapit odpuścić. Spoiler to informacja, która psuje przyjemność z poznawania fabuły. Nie każda, bo nie chodzi o jakieś oficjalne zapowiedzi czy potwierdzenia, ale przede wszystkim różne informacje, które pochodzą z niepotwierdzonych źródeł. Czasem są to przecieki z planu, czasem od licencjonobiorców, czasem od tłumaczy. Bywają bardzo konkretne, ale i ogólne. Najgorsze jednak jest to, że po pierwsze nie zawsze dotyczą finalnej wersji filmu, to też czasami prawda miesza się z domysłami i niedopowiedzeniami lub przekręceniami. Najgorsze jednak jest to, że dobre spoilery potrafią zdradzić całą fabułę filmu przed jego premierą. Stąd część osób nie chce ich czytać, co należy uszanować. Wszystkie spoilery, które będą publikowane na łamach Bastionu, będą odpowiednio oznaczone i zawsze tekst będzie miał kolor tła. By go przeczytać należy go zaznaczyć myszką. Informacji spoilerowych nie należy umieszczać w komentarzach do innych newsów, a także poza działem na forum, w którym można pisać o sequelach ze spoilerami.

Spoiler: Akcja VII Epizodu miałaby się dziać jakieś 30 lat po „Powrocie Jedi”. Pojawią się tam dzieci rodziny Skywalker-Solo, które będą już dochodzić na wyżyny swych umiejętności, natomiast sam Luke Skywalker zostanie Wielkim Mistrzem odrestaurowanego Zakonu Jedi. Wrogiem zaś ma być tajemniczy uczeń Imperatora Palpatine’a, który zamierza odbudować armię Sithów jak ze Starej Republiki, zniszczyć Jedi. Młodzi Skywalkerowie będą musieli nie tylko zmierzyć się ze złem, ale też i demonami swojej rodziny.(koniec spoilera)

Spoiler ten już wywołał gwałtowną reakcję w internecie. Powstała nawet grupa na Facebooku, która chce by nowe Epizody uwzględniały wydarzenia z EU. Grupę znajdziecie tutaj, natomiast porozmawiać o niej możecie tu.
KOMENTARZE (36)

Kulisy zatrudnienia Abramsa i inne ploty o E7

2013-02-02 18:30:16

Mamy już reżysera – J.J. Abramsa i wiele wskazuje na to, że chwilowo nie szykują się żadne oficjalne zapowiedzi. Głównie z jednej prostej przyczyny Kathleen Kennedy jest obecnie mocno zaangażowana w promocję oskarową „Lincolna”. W jednym z wywiadów przyznała nawet, że chciałaby dostać tego Oskara, bo lubi wygrywać. Chcąc nie chcąc, „Gwiezdne Wojny” odchodzą na dalszy plan, przynajmniej w najbliższym czasie. Przy okazji Kathleen zdradziła trochę szczegółów na temat swojej pracy, jak i samego J.J. Abramsa. Okazuje się, że Kennedy jest bardzo zajęta, głównie dlatego, że musi dzielić swój czas pomiędzy prace w Presidio (siedziba Lucasfilmu w San Francisco) oraz pracę w biurach Lucasfilmu w siedzibie Disneya (w Los Angeles). Kennedy zazwyczaj leci do San Francisco Bay Area we wtorki, a wraca do domu w czwartki wieczorem. Do tego dochodzi praca nie dla Lucasfilmu (w tym promocja „Lincolna”) a także rodzina, w końcu Kathleen jest też matką.

Ciekawsza historia jednak dotyczy J.J. Abramsa, okazuje się, że Kathleen zna go już od wielu lat, odkąd młody Jeffrey Jacob w wieku 14 lat wygrał młodzieżowy konkurs filmowy Super 8. Ta wiadomość dotarła do Stevena Spielberga, który za pomocą Kennedy, zatrudnił młodego Abramsa, by odświeżył stare, amatorskie filmy Stevena nagrane właśnie za pomocą kamer Super 8. Ta znajomość na pewno pomogła Kennedy w pozyskaniu tego reżysera. Kiedy po raz pierwszy się do niego zgłoszono w sprawie nowej trylogii, Kathleen skontaktowała się z jego agentką – Beth Swofford. Ta w imieniu Abramsa odmówiła, tłumacząc, że reżyser jest zbyt mocno zaangażowany w „Star Trek” i ma zobowiązania wobec Paramountu. Dodatkowo sam J.J. w mediach także oświadczył, że rezygnuje. I zrezygnował. Kathleen dalej szukała reżyserów, ale cały czas miała też J.J. Abramsa z tyłu głowy. Znów zaczęła się z nim kontaktować i nalegać na spotkanie. W końcu uległ. Do pierwszego spotkania negocjacyjnego doszło 14 grudnia 2012, w Santa Monica, w siedzibie Bad Robots, firmy producenckiej J.J. Abramsa. Reżyser Epizodu VII wspominał potem to spotkanie streszczając je do jednej wypowiedzi Kennedy – „Proszę zrób „Gwiezdne Wojny””. Potem zaczęła odkrywać karty. Nagrodzony Oskarem Michael Arndt pisze scenariusz, Lawrence Kasdan go konsultuje. Abrams zaczął mięknąć. Zrozumiał jak Kathleen potrafi dobrze przekonywać.

Kennedy poszła za ciosem. Skoro J.J. łyknął haczyk, zorganizowała drugie spotkanie 19 grudnia, tym razem tajne. Poza nią i Abramsem uczestniczyli w nim Michael Arndt i Lawrence Kasdan. Abrams z jednej strony był podekscytowany, z drugiej poza pracą pojawiły się kolejne wątpliwości. Film prawdopodobnie nie będzie kręcony w Los Angeles (czyżby faktycznie Anglia?), to będzie miało wpływ na życie rodzinne Abramsa, przede wszystkim utrudni mu kontakt z jego żoną i trójką dzieci. No i J.J. zdawał sobie sprawę także z oczekiwań wobec nowej trylogii. Po tym spotkaniu jednak Abrams był na tyle podekscytowany, tym, co usłyszał, że można było zacząć następny etap, negocjacji biznesowych. Kontrakt ostatecznie podpisano 25 stycznia 2013. W ramach porozumienia J.J. Abrams poprosił o to, by nie śpieszyć się z filmem, nie spinać z terminami za wszelką cenę. Kathleen zgodziła się na to i faktycznie Epizod VII może mieć swoją premierę później niż w 2015, o czym już pisaliśmy, ale jeszcze nie wiadomo kiedy. Kennedy jest znana w biznesie z powodu podobnych decyzji. Przy „Parku Jurajskim 3”, zdążyła wydać 20 milionów, a potem wstrzymała pracę i za jakiś czas wznowiono je z nowym scenariuszem.

Nie wszystkim jednak angaż Abramsa się podoba. Swoje niezadowolenie wyraził Chris Pine, odtwórca roli kapitana Kirka w nowych „Star Trekach”. Stwierdził nawet, że mogliby porwać i zmusić J.J. Abramsa by wyreżyserował trzeci film z serii. Wszystko wskazuje, że Abrams pozostanie jedynie producentem kolejnej odsłony „Star Treka”.

Angaż Abramsa wiąże się także z pewnymi spekulacjami. Chyba najważniejsza z nich to kompozytor. Tu należy wymienić nazwisko Michaela Giacchino, który jest prawie etatowym pracownikiem J.J. Abramsa. Giacchino ma też pewien związek z „Gwiezdnymi Wojnami”, otóż adaptował on muzykę Johna Williamsa w Star Tours: The Adventure Continues. Oczywiście to tylko spekulacja. Pojawiły się także pogłoski dotyczące aktorów. Otóż, dość często u niego pojawiają się aktorzy: Greg Grunberg, Amanda Foreman i Keri Russsel. Ta ostatnia przyznała, że z przyjemnością znów zagrała by u Abramsa. Ci aktorzy mają na to o tyle duże szanse, że u Abramsa występują najczęściej w rolach epizodycznych, bądź na zasadzie statystów.

Skoro jednak już dotarliśmy do aktorów to Samuel L. Jackson nie wytrzymał napięcia. Stwierdził, że granie ducha, czy hologramu to zdecydowanie za mało, a on jako Jedi z pewnością sobie poradził z taką wysokością z jakiej zleciał. Jackson chętnie by znów powalczył mieczem w nowych częściach, jednak póki, co woli pisać w mediach fabułę. Otóż skoro nowa trylogia ma mieć nowe postaci, to te powinny być wprowadzone przez stare. W takiej roli siebie widzi, ciekawe w jakiej roli umieściłby Harrisona Forda, Marka Hamilla i Carrie Fisher?

Swój moment w mediach ma też Warwick Davis. On też chciałby zagrać jakąś rólkę w nowej trylogii. Tym razem jednak nie proponuje żadnej konkretnej roli, ani Wicketa, ani Walda, ani innej postaci, w którą wcielał się w „Mrocznym widmie”. Stwierdził tylko, że fajnie byłoby być jednym aktorem, który zagrałby we wszystkich trylogiach. Na to jednak mają szansę jeszcze inni aktorzy, z Anthonym Danielsem i Kennym Bakerem na czele.

Na koniec jeszcze jedna plotka, która została już nieaktualna, ale nie wszędzie zdementowana. Pojawiły się pogłoski, że Disney kontaktował się z Drew Struzanem w sprawie plakatów do nowej trylogii i że artysta zgodził się je robić. Struzan zdementował te pogłoski, stwierdził, że nikt do niego w tej sprawie się nie odezwał, a on po 35 latach nad „Gwiezdnymi Wojnami” jest już na emeryturze. Dodał też, że nawet jeśli by się z nim skontaktowano, to raczej by to sobie odpuścił. Skoro film robi nowe pokolenie filmowców, niech go ilustruje także nowe pokolenie artystów.
KOMENTARZE (17)

Czy oczekiwania nie zabiją siódmego epizodu?

2012-12-09 10:14:27

Ten tydzień przyniósł nam dość duże uspokojenie jeśli chodzi o plotki związane z nowymi filmami. Oczywiście ich nie zabrakło. Ewan McGregor ponownie przypomniał o sobie mówiąc, że jest gotów znów wcielić się w Obi-Wana Kenobiego, nie wspomniał o sposobie. Druga plota dotyczy bardziej scenariusza, który miałby ponoć nosić nazwę „A New Dawn” (Nowy świt), ale nazwa ta miałaby niekoniecznie dotyczyć siódmego epizodu, a zarysu na filmy VII-XII. Dalej pogłoska ta powtarza część sugestii zawartych w tym newsie. Ale poza plotkami zaczynają się już pojawiać ciekawe komentarze dotyczące nowej/nowych trylogii.

Dziennikarze Huffington Postu zastanawiali się niedawno nad jednym, kluczowym zagadnieniem. Mianowicie tym, czy oczekiwania wobec siódmego epizodu, które bez wątpienia są spore i będą rosły, nie przyczynią się do jego porażki, podobnie jak było z „Mrocznym widmem” czy czwartym „Indianą Jonesem”. Wiele osób czekało na kontynuację klasycznej trylogii, a tymczasem prequele były zrobione trochę inaczej, dotykały innych tematów, a także zaadresowano je do innego odbiorcy. Tym razem może być podobnie, zwłaszcza, że oczekiwań wobec nowej części „Gwiezdnych Wojen” jest tyle ile osób na nie czeka.

Po pierwsze Darth Vader nie żyje. Imperator również, a Luke Skywalker i jego sojusznicy zniszczyli obie Gwiazdy Śmierci przywracając równowagę Mocy. Niezbyt to optymistyczne pole dla nowej trylogii Disneya. No niby jest jeszcze Expanded Universe, które po „Powrocie Jedi” składa się na oko ze 110 książek, 80 komiksów i kilku gier. Wszystko oczywiście zostało usankcjonowane przez Lucasfilm.

Pytania o tym, co będzie się działo w nowej trylogii zadają sobie nie tylko fani. I nie chodzi tylko o żarty w stylu, czy zamiast THX-1138 lub E.T. będziemy mieć w nowej trylogii myszkę Mickey. Pytania bardziej dotyczą też tego, czy Luke będzie miał swojego ucznia, czy Han Solo i księżniczka Leia będą mieć dzieci, no i najważniejsze, kto będzie nowym szwarccharakterem?
- Wskrzeszony imperator
- niepokonany łowca nagród - jak Boba Fett
- jakiś nowy przywódca Resztek Imperium
- żaden z powyższych.
Dla fanów EU odpowiedź na część tych pytań zdaje się być oczywista, ale z drugiej strony jak wyjaśnić obecność Allany Solo nie wspominając nic o Jacenie? Widz nie będzie znał tego, co napisano przez dziesięciolecia. Musimy mieć świadomość, że w porównaniu z popularnością „Gwiezdnych Wojen” jako całości, EU jest niestety niszowe, nie ma zatem szans by filmy podążały za EU. Zwłaszcza, że oczekiwania szerokiej widowni będą inne niż najbardziej oddanych fanów uniwersum. Poniżej fanowski plakat, który ładnie prezentuje oczekiwania kogoś, kto nie zna EU, a wszechświat kończy się dla niego na filmach. Jest Chewbacca, nie ma Bena, Jainy i tak dalej.



Czego jednak mogą dotyczyć nowe filmy?
- Obecnie mówiąc wprost wszyscy wróżmy z fusów. - Stwierdził Bryan Young zapytany o to, co będzie w nowej trylogii.
Sama zapowiedź nowej trylogii jest bardzo skąpa w informacje. Wiemy tylko, że Lucas będzie kreatywnym konsultantem, ale nie wyreżyseruje filmów. Jak sam twierdzi ma niewiele do roboty, odkąd stworzył zarysy filmów. Wiemy, że Kathleen Kennedy je wyprodukuje oraz, że scenariusz napisze Michael Arndt („Mała miss”, „Toy Story 3”). Na razie na tym nasza wiedza się kończy.

Bryan Young mocno analizuje informacje, które do nas dochodzą i na ich podstawie wyciąga pewne wnioski. Choćby to, że Carrie Fisher i Mark Hamill zostali zaproszeni na lunch przez Lucasa, na którym powiedział im o swoich planach prawie na rok przed ich ogłoszeniem. Wiele zatem wskazuje na to, że właśnie te postaci będą w jakiś sposób włączone w nową trylogię. Są ostatnimi członkami rodu Skywalkerów i ostatnimi Jedi, przynajmniej w świecie filmów.
- Myślę, że to najlepsza wskazówka jaką obecnie mamy. - Mówi Young.
Oczywiście aktorzy na razie nie mogą nic potwierdzić, ani zaprzeczyć. Mark Hamill przyznał tylko, że liczy na to, że niedługo dostanie wszystkie informacje jakie potrzebuje. Carrie Fisher zaś oficjalnie nie wypowiada się na ten temat, choć nieoficjalnie zrobiła się ostatnio nad wyraz aktywna.

Jednak to, że Luke pojawi się w nowych filmach, niezależnie w jakiej roli, nie różni się zbytnio od tego, co wiemy o nich od lat. W wywiadzie z 2004 Mark Hamill powiedział jaką rolę w nowej trylogii szykuje mu George Lucas. Zresztą już w czasach „Powrotu Jedi” Lucas wspominał, że rodzinna opowieść rozpocznie się od Anakina Skywalkera, będzie kontynuowany przez jego syna Luke’a, który wprowadzi nas w przynajmniej trzy następne filmy.
- To naprawdę dziewięć części jednego filmu. - powiedział w 1999 Rick McCallum, producent prequeli, niedawno zwolniony z Lucasfilmu.
Ta liczba jednak nie jest pewna. Lucasowi w ciągu życia udawało się opowiadać, że miał być jeden, trzy, sześć, dziewięć a nawet dwanaście filmów. Zresztą sama wizja „Gwiezdnych Wojen” się zmieniała u Lucasa, były nawet założenia, że Anakin Skywalker i Darth Vader to osobne postaci. A to znaczy, że twórcy są gotowi zmieniać swoje pomysły. Zdaniem Michaela Kaminskiego, autora „The Secret History of Star Wars” nie wróży to dobrze EU.
- Na pewno wpłynie to w jakiś sposób na Expanded Universe. - Mówi Kaminski. - Będzie trudno pogodzić wiele różnych rzeczy.
EU może zatem zostać zmienione, przywołane, a nawet pozostać w całkowitej sprzeczności z nową wersją. Najgorszy z możliwych scenariuszy może dotyczyć nie całości, a pewnych aspektów uniwersum, co wprowadzi jeszcze większy chaos, niż całkowita anulacja.

Wiemy, że nowe filmy będą bazować na nowych pomysłach.
- To nie jest seria książek jak Harry Potter, gdzie mamy gotowy schemat jak ma wyglądać historia. - Mówi Kathleen Kennedy. - To oryginalne historie i oryginalne pomysły, które wychodzą ze świata istniejącego w głowie George’a.
Jest mało prawdopodobne by umysł taki jak George Lucas ograniczał się do adaptowania i zlepiania niespójnego w wielu miejscach EU kosztem oryginalnej historii, którą chciałby opowiedzieć. To oznacza tyle, że fani książek i komiksów mogą poczuć się nowymi filmami rozgoryczeni i zawiedzeni. Zwłaszcza, że warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, niektórzy fani byli mocno wściekli na Lucasa, że nie nawiązywał do EU przy prequelach, albo że czemuś zaprzeczał. Niektóre nawiązania, które Flanelowiec umieścił, nie były brane pod uwagę, a niespójności w samym EU, zwłaszcza te które kłóciły się z filmami bagatelizowano. Wróg pozostał jasno określony – Lucas i prequele. I to właśnie może się tutaj powtórzyć.
- Praktycznie wszystko jest możliwe. - Mówi Jay Shepard z TheForce.Net. - Ale nie wierzę, byśmy już znali skądś tę historię, którą zobaczymy.
Podobnie mogą być rozczarowani nowymi filmami fani prequeli, ale i nałogowi wyznawcy klasycznej trylogii. Trzecia trylogia będzie inna, co zresztą Lucas parę razy powtarzał. Będzie się koncentrować na innych założeniach, a przede wszystkim zostanie stworzona dla kolejnego pokolenia 10-12-latków, a nie dorosłych widzów, którzy chcieliby zobaczyć kontynuację swojej ukochanej historii, opowieści, która jest w nich i która czasem mocno rozjechała się już filmami. A prawdziwych kanonów tej historii jest tyle ile odbiorców.
KOMENTARZE (54)

Aktorsko-reżyserskiej ruletki nazwisk ciąg dalszy

2012-11-23 18:37:07

Tydzień temu przedstawiliśmy wam zebraną listę potencjalnych reżyserów, ale jak łatwo się domyśleć już jest nieaktualna. Po pierwsze Brad Bird potwierdził, że nie jest zaangażowany w „Gwiezdne Wojny”, nie będzie robił Epizodu VII. Wydawać by się mogło, że wzrosły szanse Colina Trevorrowa, ale szybko i on wylał nam kubeł zimnej wody. Jest coś o czym nie może mówić, jakiś film o który się stara, ale nie może nic powiedzieć; jednocześnie powiedział, że szanse na to, że wyreżyseruje Epizod VII są jak 3270 do 1. Zatem i jego moglibyśmy już właściwie skreślić, a wtedy znaczyłoby to, że z listy pięciu reżyserów, których nazwiska wypłynęły dość szybko i którzy podobno dostali treatment scenariusza do wglądu (Bird, Trevorrow, Vaughn, Abrams i Spielberg) nie pozostał w grze nikt. Jedyny klucz jaki nam pozostał, to fakt, że Kennedy prawdopodobnie współpracowała z potencjalnymi kandydatami, ale i tak lista byłaby dość spora. W sieci pojawiają się kolejne spekulacje reżyserskie, czasem z dość dziwnymi kandydatami jak choćby Michaelem Moorem (reżyser filmów dokumentalnych), czy ulubieńcem fanów Kevinem Smithem, który z Kennedy co prawda nie współpracował, ale za to był obecny na Celebration VI.

Dzieje się też po aktorskiej stronie kamery, różne gwiazdy i gwiazdeczki próbują dać o sobie znać, że są gotowi do nowej trylogii. Wcześniej pisaliśmy o Harrisonie Fordzie i Marku Hamillu, pojawiło się też nazwisko Carrie Fisher. Ona nawet powiedziała w jednym z wywiadów, że już jest zaangażowana w nową trylogię, potem to sprostowano. Carrie jak zwykle ma trochę za długi język, oficjalnie nic nie ogłoszono, choć w przypadku wielkiej trójki powrót jest prawie pewny, acz nie wiemy w jakim stopniu. Z jednej strony aktorzy chcą, z drugiej jest pewna presja ze strony fanów, zobaczymy jak to wyjdzie ostatecznie.

Do wielkiej trójki dołączył ostatnio Billy Dee Williams, który także chętnie zagrałby w nowych filmach. Nawet poszły już plotki, że jest dla niego przewidziana rola, swoją drogą ciekawe co będzie z Tendrą (żona Landa).

Druga grupa aktorów to ci, którzy nie wiedzą kogo mogliby grać, ale bardzo chcieliby dostać angaż. Listę otwiera David Tennant, czyli dziesiąty doktor Who. Ostatnio miał swój epizod w „Wojnach klonów”, teraz chciałby pojawić się jeszcze w filmie. Tom Hiddleston („Thor”, „Avengers”) również wyraził zainteresowanie grą w nowej trylogii. Hiddleston ostatnio wystąpił w „Czasie wojny” Stevena Spielberga, który wyprodukowała Kathleen Kennedy. Również jego kolega z planu tych dwóch filmów Marvelowych - Chris Hemsworth (Thor) chciałby zagrać w nowej trylogii. Kolejny „bezrobotny” aktorzyna to bożyszcze nastolatek Robert Pattison (saga „Zmierzch”). Nie tylko stwierdził, że przyjąłby rolę w „Gwiezdnych Wojnach” bez wahania, ale dodał też, że bardzo lubi Jar Jara i nie rozumie, czemu wszyscy się go tak czepiają. Wszyscy oni zgłaszają swoją kandydaturę, choć oficjalny casting nie został jeszcze rozpoczęty. Ale LFL pewnie już dawno trzyma rękę na pulsie.


David Tennant

Tom Hiddleston

Chris Hemsworth

Robert Pattison
Do grania w nowej trylogii zgłosił się jeszcze jeden kandydat. Michael A. Stackpole chciałby zagrać w Epizodzie VII. Spokojnie, pisarz wcale nie chce ważnej roli, chciałby się tylko pojawić jako jeden z pilotów (najlepiej X-Wingów), no i liczy na to, że inni autorzy książkowi się do niego przyłączą. Swoją drogą, wielu pracowników Lucasfilmu pojawiło się w prequelach zwłaszcza na chwilę, w tym Steve Sanseet, Rick McCallum, Ben Burtt, George Lucas, czy Pablo Hidalgo.

Niektórzy oczekują bezpośredniego sequela „Powrotu Jedi” z młodymi aktorami. Wśród plotek pojawiają się już listy, kto mógłby zagrać Hana Solo, Luke’a Skywalkera czy księżniczkę Leię. Listy chyba należy traktować jako ciekawostki, zwłaszcza póki oryginalni aktorzy są w grze. I tak wśród kandydatów na Luke’a pojawiają się Liam Hemsworth, Chris Pine, Anton Yelchin, Andrew Garfield, Ryan Gosling, ale i tak wszystkich na głowę bije Owen Wilson, który już przymierzał się do roli Luke’a Skywalkera. Wilson gra w filmie „The Internship”, z którego pochodzi poniższe zdjęcie. W obrazie, który opowiada o 40-latach, którzy trafiają na staż do filmy komputerowej zarządzanej przez 20-latków, gra także Rose Byrne (czyli Dorme).



Wróćmy jednak do zwariowanej listy. Na Hana Solo typuje się Josha Brolina, Christiana Bale’a, Karla Urbana czy nawet Roberta Downeya Jr. Leią zaś mogłaby być: Keira Knightley czy Natalie Portman. Tego ostatniego już nawet nie ma co komentować.
KOMENTARZE (23)

Giełda nazwisk

2012-11-16 18:46:39

Reżyserska ruletka trzeciej trylogii trwa. Na giełdzie nazwisk pojawiają się kolejne osoby, a inne znikają. Plotek jest dość dużo, a ostatnio wypowiedział się o tej sprawie Frank Marshall, producent „Indiany Jonesa”, przyjaciel Lucasa i życiowy partner Kathleen Kennedy. Przyznał, że lista potencjalnych reżyserów jest mocno zawężona i jego zdaniem, niebawem powinniśmy poznać zwycięzcę. Zapytany, czy może zdradzić kto jest brany pod uwagę, zażartował:

- Wiem, ale nie mogę tego ujawnić, bo jutro będę martwy. Jestem tym naprawdę podekscytowany. Nie dorastałem na tym, ale od początku serii jestem jej wielkim fanem(...) Nie mogę się doczekać by zobaczyć co będzie dalej.

My na razie możemy tylko spekulować, jak wygląda ta lista. W grze o fotel reżysera wygrywasz albo giniesz. Pewnie dlatego niektórzy już się dystansują. W sieci krąży kilka list z wieloma nazwiskami, Lucasfilm na razie siedzi cicho. Obecnie nasza zebrana lista prawdopodobnie kształtuje się następująco:

Poza grą, sami się wycofali:

Sam Mendes (reżyser „American Beauty”, „Droga do zatracenia” a ostatnio „Skyfall” z Bondowego cyklu) stwierdził tylko, że nie jest na tej liście i nie chce na niej się znaleźć.

Gareth Evans (reżyser „Raid” czy „Footsteps”) przyznał, że woli być fanem oglądającym film niż jego twórcą. Prawdopodobnie nie był brany poważnie pod uwagę.

Znack Snyder („Sucker Punch”, „300”) także zrezygnował, przyznając, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale boi się, że nowa trylogia to równia pochyła.

Quentin Tarantino („Pulp Fiction”, „Bękarty wojny”) stwierdził, że w ogóle go to nie interesuje, zwłaszcza jak producentem ma być Disney.

Steven Spielberg („Czas wojny”, seria „Indiana Jones”, „Lista Schindlera”) wypowiadał się dość mocno o nowych epizodach, twierdząc, zarówno, że „Gwiezdne Wojny” to nie jego gatunek, że już miał swój wkład, a na dodatek niedawno też dodał, że skończył z blockbusterami, choć nad kolejnym znów pracuje. Spielberg był jednym z pięciu reżyserów, którzy jakoby dostali treatment scenariusza do przeczytania. Najbliższy projekt to „Robocalypse” (2014), więc chyba można go skreślić. Choć może wróci do kolejnych filmów.

J. J. Abrams („Star Trek”, „Lost – Zagubieni”), drugi z listy reżyserów, którzy jakoby mieli dostać treatment. Obecnie kończy prace nad „Star Trek into Darkness” (premiera prawdopodobnie w maju 2013) i ma wolne zasoby. Abrams jest bardzo podekscytowany projektem, ale wydaje się nie być nim zainteresowany, rozumiejąc presję i oczekiwania fanów.
- „Gwiezdne Wojny” to jeden z moich ulubionych filmów. Czuję, że ta szansa dla kogokolwiek, kto wyreżyseruje ten film, jest obarczona wielkim ciężarem, że to taki kultowy film i seria. Nie byłem wielkim fanem „Star Treka” kiedy dorastałem, więc dla mnie praca nad nim nie była obciążona takim prawie zgubnym poczuciem świętokradztwa. Tak więc bardziej niż ktokolwiek czekam na kolejne „Gwiezdne Wojny” ale zobaczę je tylko jako widz!

Jon Favreau („Iron Man”), kolejny fan „Gwiezdnych Wojen”, według niektórych informacji wciąż jeszcze w grze. W „Wojnach klonów” podkładał głos Pre Visli, więc już pewne bariery złamał. Obecnie również nie ma jasno określonego projektu, czyli jest potencjalnie wolny.
- Myślę, że J.J. i ja jesteśmy z pokolenia ludzi, którzy uformowali całą swoją artystyczną osobowość bazując na tym czego doświadczyli jako dzieci oglądając te filmy. Miałem okazję pracować z Georgem i w jego otoczeniu(...) więc jestem szczęśliwy, że doświadczyłem tej kultury, jaką Lucas stworzył, zarówno osobiście, dorastając, jak i zawodowo(...). Jestem bardzo ciekawy jako fan co się z tym stanie. Jest wiele znaków zapytania co do tego jak to zrobią i z kim i o czym będzie historia.

Zajęci innymi projektami, które zawsze można odpuścić:

Matthew Vaughn („Kick-Ass”, „Gwiezdny pył” i „X-men: Pierwsza klasa”). Początkowo było o nim głośno, sprawa jednak ucichła. Trzeci z listy reżyserów, którzy podobno dostali do swoich rąk treatment. Na razie poza grą.

Prawdopodobnie skreśleni

Genndy Tartakovsky („Samuraj Jack”, „Wojny klonów”). Sam chciał być kimś kto nadzorowałby rozwój marki „Gwiezdnych Wojen”. Jednak jego drogi i Lucasfilmu chyba się już na dobre rozeszły.

Mike Newell („Harry Potter i czara ognia”, „Książę Persji: Piaski czasu”), przyznał, że gdyby mógł, to by zrobił siódmy epizod, ale na razie wie, że go nie dostanie.

W grze:

Joe Johnston („Jumanji”, „Park Jurajski III”, „Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie”, pracował też przy klasycznej trylogii także jako pomocnik Ralpha McQuarriego). Przyznał że, bez George’a Lucasa i „Gwiezdnych Wojen” pewnie nie robiłby filmów. A co do reżyserii wiele według niego zależy od tego, co to będzie. Potencjalnie jest chętny, treatmentu nie dostał, obecnie kończy zdjęcia do filmu „Not Safe for Work”. Na plus w jego przypadku przemawia informacja, że Kathleen Kennedy podobno poszukuje kogoś z kim już współpracowała.

Colin Trevorrow („Na własne ryzyko”), czwarty z listy reżyserów, którzy podobno czytali treatment. O samym reżyserze już pisaliśmy tutaj. Po pierwsze jest wolny zawodowo, po drugie chce, trzecia sprawa to fakt, że jest spoza Hollywood, jest niezależnym filmowcem (z jednym filmem na koncie), ale są i minusy, przede wszystkim nie pracował przy tak dużych produkcjach. Trevorrow udzielił niedawno nawet jednego wywiadu, w którym kilka razy powtarzał, że nie może dużo mówić o zaangażowaniu w „Gwiezdne Wojny”, nie może komentować tego, co się dzieje i w co jest zamieszany. Zatem chcąc nie chcąc potwierdził tezę, że jest w trakcie rozmów. Trevorrow dodał także, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, że te filmy to najważniejsze wydarzenie jego dzieciństwa, że rozumie mitologiczne aspekty i wie jak saga działa na miliony ludzi. Jak najbardziej rozumie wagę tego przedsięwzięcia, ale i ryzyko jakie poniesie reżyser próbując mierzyć się z legendą. Dlatego wielu z nich rezygnuje, przynajmniej zdaniem Colina. On sam jest gotów podjąć się tego wyzwania i co najważniejsze chce. Zdaje sobie sprawę z tego, że nowa trylogia to dopiero wierzchołek góry lodowej, potem będzie więcej filmów, zapewne będą powstawać do końca naszego życia. Zresztą nawet debiutancki film Trevorrowa zawiera co najmniej dwa nawiązania do „Gwiezdnych Wojen”, a sam reżyser pochodzi z pokolenia które wychowało się na sadze, choć pierwszy film jaki zobaczył w kinie to „Imperium kontratakuje”.

Brad Bird („Iniemamocni”). Piąty i ostatni reżyser, który rzekomo dostał treatment. Ma projekt Disneya – „1952” w toku, ale nie dystansuje się od sagi. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie bardzo chętnego. Tylko, czy Disney go puści?

Niepewni i inne spekulacje:

Brenda Chapman („Książę Egiptu”, „Merida waleczna”), niedawno dołączyła do Lucasfilmu, miała wesprzeć dział animacji. Może mogłaby być pierwszą kobietą reżyserem sagi.

Dave Filoni („Wojny klonów”). Ma ten plus, że jest już reżyserem kinowych „Gwiezdnych Wojen” i mocno siedzi w temacie. Poza tym podobnie jak Chapman już pracuje w Lucasfilm więc łatwiej go przesunąć.

Anthony Hemingway („Red Tails”), kolejny „wychowanek” Lucasa. Wie jak się pracuje w Lucasfilm, a Flanelowiec był z niego zadowolony. Ponadto Hemingway obecnie reżyseruje tylko odcinki kilku seriali, więc właściwie jest wolny.

Samozwańcy i ulubieńcy fajów/mediów:

Guillermo Del Toro („Labirynt fauna”, „Hellboy”, kończy prace nad „Pacific Rim” przewidzianym na 2013) stwierdził tylko, że nikt się z nim nie kontaktował, ani on nie kontaktował się z nikim. Natomiast gdyby się ktoś go zapytał, to pewnie by pomyślał, szybko, bo to pytanie w stylu czy chce się umówić z supermodelką.

Duncan Jones („Moon”, „Kod nieśmiertelności”), którego nazwisko również gdzieś się przewinęło, prawdopodobnie na zasadzie sugestii. Brakuje informacji o chęci lub niechęci, wiadomo tylko, że lubi SF i obecnie jest zaangażowany w biografię Iana Fleminga.

Joe Kosinski („TRON: Dziedzictwo”), obecnie kończy film „Oblivion”, którego scenarzystą jest Michael Arndt (scenarzysta trzeciej trylogii). Ma też dobre relacje w Disneyu, a w 2013 będzie miał wolne zasoby.

Justin Lin („Szybcy i wściekli 5”), obecnie planuje piątego Terminatora i kolejną odsłonę „Szybkich i wściekłych”, jest zainteresowany stołkiem reżyserskim, ale na razie nikt mu nic nie proponował.

Andrew Stanton („John Carter”), ma wielu fanów po „Johnie Carterze”, którzy nawet nazywają ten film najlepszym z prequeli. No i była to produkcja Disneya, tyle, że okazała się spektakularną klapą finansową. Ma też angaż na „Gdzie jest Nemo 2”. Nazwisko może wypłynie przy kolejnych filmach.

Joss Whedon („Avengers”), kolejne marzenie wielu fanów i publicystów, z tym, że jest zaangażowany w prace nad „Avengers 2”, małe szanse by porzucił ten projekt (tworzony dla Disneya / Marvela). Może znów wypłynąć przy kolejnych filmach.

Christopher Nolan („Incepcja”, nowy „Batman”), właściwie należy go wymienić tylko dlatego, że jego nazwisko wykrzykuje część fanów. Szanse by zaangażował się w kolejną franczyzę są raczej małe.

David Yates („Harry Potter i Insygnia Śmierci”), jego projekty są we wczesnej fazie, w tym nowa wersja Tarzana, łatwo byłoby je porzucić wstrzymać. Znów raczej propozycja, niż konkretne informacje.

Josh Trank („Kronika”), kolejny z listy może i mógłby, gdyby z nim rozmawiano. Na razie wygląda na wolnego, niby miał się zająć rebootem „Fantastycznej czwórki”, ale nic z tego na razie jeszcze nie wynika.

Wes Anderson („Podwodne życie ze Stevem Zissou”, „Pociąg do Darjeeling”), właściwie na liście znalazł się z podobnych przyczyn co Colin Trevorrow. Reżyser raczej nie jest kojarzony z mainstreamem, ma tylko jeden film w przygotowaniu, prawdopodobnie plotka.

Mark Anderws („Merida Waleczna” (współ z Brendą Chapman)), sam rozpowiadał, że chętnie by wyreżyserował całą trylogię. Chce też dalej pracować nad filmami Pixara. Prawdopodobnie szuka pracy, jednak pracował też przy „Wojnach klonów” Tartakovsky’ego, więc może być skreślony.

Edgar Wright („Wysyp żywych trupów”, „Scott Pilgrim kontra świat”), kolejny ulubieniec fanów, z tym, że zajęty obecnie „Ant-Manem” (dla Disney-Marvel). Ewentualnie jego miejsce mógłby zająć Joe Cornish, współpracownik Wrighta, choć ma niewielkie doświadczenie przy reżyserowaniu.

Louis Leterrier („Starcie tytanów”, „Niesamowity Hulk”), nie udało mu się dostać fotela reżyserskiego „Avengersów”, ale prawdopodobnie też nie ma większych szans przy nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Znów raczej kolejna spekulacja, ew. marzenie, a nie konkretne informacje.

Tim Burton („Batman”, „Sok z żuka”), wybitny reżyser z bardzo charakterystycznym stylem, w dodatku obecnie obeznany z Disneyem, acz z różnym skutkiem. „Alicja” okazała się sukcesem, „Mroczne Cienie” i „Frankenweenie” łatwiej nazwać klapami. No i pewnie wymagałoby to zatrudnienia Heleny Bonham Carter, Christophera Lee i koniecznie Johnny’ego Deppa (ten ostatnio zainkasował 60 milionów GBP za kolejnych „Piratów z Karaibów”), co mocno by zwiększyło koszty.

Ron Howard („Piękny umysł”, „Apollo 13”, „Kod da Vinci”), ma dość długą relację z Lucasem, był też reżyserem „Willow”, wie jak pracować w LFL. Na razie projekt „Mrocznej wieży” jest zawieszony, więc Howard jest wolny, acz chyba nikt z nim nie rozmawiał.

Robert Zemeckis („Powrót do przyszłości”, „Beowulf”) kolejny ulubieniec wielu, który ostatnio wszedł mocno w animację. Prawdopodobnie powinien pojawić się na liście tych, którzy zrezygnowali. Zapytany o „Gwiezdne Wojny” stwierdził, że jest trochę zmęczony robieniem filmów za 100 milionów USD i że obecnie co do sagi panuje straszna histeria.

Patty Jenkins („Monster”), miała robić „Thora 2”, ale coś nie wyszło. Sprawia wrażenie wolnej i być może szuka stałego dochodu, albo to kolejna głupkowata spekulacja.

F. Gary Gray („Włoska robota”, „Negocjator”), zdecydowanie umie odnaleźć się w filmach akcji. W dodatku był na krótkiej liście reżyserów drugiego „Kapitana Ameryki” Marvela-Disneya. Przepadł, ale może się wybije. Znów spekulacja.

M. Night Shyamalan („Szósty zmysł”), kiedyś miał być nowym Spielbergiem, teraz mógłby być nowym Lucasem, choć niestety sprawia wrażenie, że najlepsze filmy ma już za sobą. Raczej nie brany pod uwagę.

Gore Verbinski („Piraci z Karaibów” trzy pierwsze części), kończy „The Lone Rangera” i powinien być wolny w 2013. Współpracował z Lucasfilmem przy „Rango”, obeznany z Disneyem, obecnie jest obok J.J. Abramsa jednym z najbardziej rozpoznawalnych młodych reżyserów kina nowej przygody. Pewnie wciągnąłby też Johnny’ego Deppa do filmu. Prawdopodobnie jednak nie jest brany pod uwagę.

Neil Blomkamp („Dystrykt 9”). Na liście nie ma Petera Jacksona, którego wielu fanów także chciałby widzieć za sterami nowej trylogii. Jackson jest jednak zajęty „Hobbitami”, więc jego nazwisko nie pojawiło się w ogóle na giełdzie. Niejako w zastępstwie pojawia się właśnie Neil Blomkamp, który podobno nawet miał się znaleźć na jednej z krótkich list. Wiadomo tylko, że w 2013 będzie wolny.

Alfonso Cuarón („Ludzkie dzieci”), kolejny przedstawiciel marki Harry’ego Pottera, który w „Więźniu Azkabanu” dodał trochę mroku i dorosłości młodym czarodziejom. Obecnie ma dwa projekty, więc raczej odpadnie. Znów jednak prawdopodobnie był to strzał na ślepo.

Darren Arnofsky („Czarny łabędź”, „Requiem dla snu”), strzał trochę w stylu Wesa Andersona, obecnie zaangażowany w produkcję filmu „Noah” (2014), więc raczej nie ma szans zobaczyć go za sterami.

Kathryn Bigelow („The Hurt Locker. W pułapce wojny”), prawdopodobnie kolejne pudło, z tym, że akurat ona ma wolne przeroby.

Na giełdzie pojawiły się też nazwiska Jamesa Camerona, który jest jednak zajęty „Avatarami” i nie zostawi tych projektów oraz Ridleya Scotta, który planuje kolejnego „Prometeusza” i „Łowcę androidów”. Obu nie ma co brać pod uwagę.

Tak ta lista wygląda na teraz, ale informacje napływają dość szybko, więc status pewnie już jest nie aktualny. Pozostaje mieć nadzieję, że Frank Marshall ma rację i reżysera poznamy niebawem.
KOMENTARZE (26)

Spoilery nt. klasycznej trylogii z gazet

2012-11-14 21:08:49 Huffington Post

Zanim pojawił się Internet i praktycznie codzienne spoilery, szalone spekulacje fanów były nakręcały przez magazyny. To właśnie tam, zarówno w tych oficjalnych (ogólno filmowych lub fantastycznych), jak i fanzinach publikowane różnej masy przecieki i niesprawdzone informacje. Oto kilka przykładów tego, co wypisywała prasa na przełomie lat 70. i 80. nakręcając atmosferę wokół „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. Zwłaszcza, że przez brak internetewego medium nie można było tego łatwo zdementować. Plotki więc żyły własnym życiem. Mike Ryan z Huffington Post przygotował listę kilku najdziwniejszych spoilerów. Większość z nich pochodzi z magazynu „Starlog”. Dziś można je przeczytać z przymrużeniem oka, ale warto zauważyć, że dokładnie to samo, tylko na inną skalę już się dzieje z trylogią sequeli, więc mamy dobre porównanie jak czytać obecne doniesienia.

Han Solo skrzyżuje miecz świetlny z Darthem Vaderem. Co z tego, że Han nie wie jak walczyć tą bronią, ale i tak radzi sobie całkiem dobrze. Walka jest tak zażarta, że miecze trzeszczą i obaj wpadają w tarapaty. Luke zaś stoi przed dylematem, może uratować przyjaciela lub zabić Vadera, ale w tym drugim przypadku może zabić też przyjaciela. Spoiler ten jak widać jest bardzo odległy od tego, co znamy filmu, choć zawiera cała masę właściwych informacji, tylko źle pozbieranych w całość. Han rzeczywiście używał miecza świetlnego (jeszcze na Hoth). Próbował też mierzyć się z Vaderem na Bespinie, nawet strzelił do niego. Luke zaś musiał wybierać między dalszym szkoleniem (i przygotowaniem się do pojedynku z Vaderem), a życiem swoich przyjaciół. Szczegóły się zgadzają, ale ogólna informacja już nie.

Luke i C-3PO zostają pojmani przez horrendalnego obcego (animacja stop-motion), który ich wrzuca do więzienia (trochę w stylu cysterny), wypełnionego jakąś cieczą w której da się oddychać. Obcego nie da się zabić w sposób inny niż wbicie mu kawałka metalu w serce (ukłon w kierunku Drakuli). No a ponieważ wokół nie ma nic metalowego, Luke używa droida jako broni... Tego nawet nie da się wytłumaczyć. Czasem wyobraźnia piszących naprawdę bywa duża. Owszem można połączyć to choćby z „Powrotem Jedi”, pojmaniem Luke’a i mieczem świetlnym ukrytym w R2-D2, ale trzeba mieć dużo dobrej woli.

Księżniczka Leia została pojmana przez szturmowców i dostarczona Darthowi Vaderowi. Ten używając mocy postanawia ją uwieść i skłonić by zdradziła Luke’a i Hana, donosiły gazety. Znów motyw trochę przewija się przez „Powrót Jedi”. Tam Vader nawet twierdzi wprost, że jeśli nie uda się skusić Luke’a na Ciemną Stronę to spróbuje z jego siostrą. No i jeszcze użycie angielskiego słówka seduce, które może oznaczać zarówno skuszenie jak i uwiedzenie, chyba tu najwięcej namieszało.

Następny jest jeszcze lepszy. Han Solo i Chewie lądują na pustynnej planecie i spotykają tam ludzi z Ziemii z XIII wieku (podróże w czasie?), którzy walczą ze szturmowcami używając łuków i katapult. Skończyło się na Ewokach, broń się zgadza, podróży w czasie na razie w filmach nie ma.

Sokół Millennium wpada w zakrzywienie czasoprzestenne, więc Luke, Han i Chewbacca lądują w samym środku Wojen klonów i walczą ramię w ramię z ojcem Luke’a i Obi-Wan Kenobim. Tego lepiej nie komentować, a nuż jeszcze Filoni lub ktoś z jego zespołu to wykorzysta.

Jest też jeden o ojcu księżniczki Lei. Okazuje się, że nie jest on wcale ukrytym przywódcą Rebelii, a podwójnym agentem i siostrzeńcem Imperatora. Uciekł z Alderaanu zanim Gwiazda Śmierci go zniszczyła, a następnie zasiadał na dworze Imperatora i doradzał mu.

Faktem jest, że niektóre spoilery bardzo dobrze się sprawdziły. Choćby ten z Vaderem, pojedynkiem z Obi-Wanem i lawą, który pojawił się w Starlog w marcu 1978. Niewiele się to różniło od tego, co zobaczyliśmy ostatecznie, przynajmniej z pewnego punktu widzenia. Natomiast sama informacja pojawiła się w ramach cyklu dyskusyjnego (listowego) w ramach magazynu. Taki poprzednik forum dyskusyjnego.

Część informacji dotyczyła także produkcji (i takie teraz mamy o nowych epizodach). Nie wszystkie były prawdziwe. Na przykład we wrześniu 1978 „Starlog” ujawnił szokującą prawdę, że Spotkanie na Mimban wcale nie będzie kręcone jako drugi film, ale może kiedyś zostanie zekranizowane jako jeden z 9 planowanych.

W październiku 1978 pisano nawet, że George Lucas podobno w sekrecie nakręcił już całą trylogię i podzielił ją na trzy części.

Czasem ciekawostki zdarzają się też w wywiadach. Choćby w grudniu 1978 Gary Kurtz wypowiadał się o „Star Wars II”, mówiąc, że nie używają takiego nazewnictwa. Dla niego i Lucasa to miał być od początku „Imperium kontratakuje”. Kurz mówił nawet, że nie chcą numerować filmów, bo gdyby tak zrobili, to musieli by TESB nazwać Epizodem V, a ANH IV, co by zmyliło ludzi. Tę numerację uznano za żart.

Pojawiły się też informacje, że Mick Jagger skomponuje muzykę.

W czerwcu 1979, cytując Davida Prowse'a, padła informacja o 12 epizodach, które miałyby być marzeniem Lucasa (24 godziny „Gwiezdnych Wojen”). Prowse żałował, że miał być tylko w 3 lub 4 filmach. W tym samym miesiącu pojawiły się też informacje, że Han Solo umrze w „Imperium kontratakuje” (okazało się, że został zamrożony w karbonicie) i że Boba Fett będzie głównym pomagierem Vadera.

Kwestia śmierci Hana Solo ciągnęła się jeszcze przez miesiące. Mówiono o tym, że ma zginąć ratując Luke’a a nawet, że zginie wraz z Lukiem.

W październiku 1979 spekulowano o roli Aleca Guinnessa w filmie. Wiadomo było, że w nim nie wystąpi, ale może się pojawić. Po co? Spodziewano się nawet jakiejś retrospekcji bądź przypomnienia tego, co się działo w poprzednim epizodzie na samym początku filmu.

W lutym 1980 pojawiają się spoilery, że na Hoth szturmowcy ogłuszą i pojmą Chewbaccę. Leia będzie nalegała, że ratowanie Wookiego musi zaczekać, ale Han będzie miał to gdzieś i weźmie Sokoła i poleci ratować przyjaciela.

Potem spekulowano o ojcu Luke’a od tego, że Vader jest jego ojcem (uznano za bzdurną spekulację), po to, że Ben Kenobi był ojcem, lub że Kenobi zabił ojca Luke’a.

Sugerowano, że Luke i Han będą szukać sojuszników wśród obcych na planecie dżungli i zobaczą tam dziwne stwory przypominające wiewiórki. Skończyło się na Ewokach.
Inne informacje mówiły, że Luke, Han i reszta zmierzą się z kobiecym szwarccharakterem zwanym Królową Kosmosu. Na razie w filmach brakuje nam dobrego kobiecego czarnego charakteru. Może w nowej trylogii?

Tak to wyglądało w latach 70. i 80. Dziś możemy się tylko z tego śmiać. Natomiast za parę lat będziemy się śmiać z tego, co dziś jest wypisywane o trzeciej trylogii.
KOMENTARZE (15)

Epizod VII w produkcji jako „1952”?

2012-11-03 08:20:46



Jeszcze nie opadły emocje po tym jak ogłoszono trylogię sequeli i sprzedaż Lucasfilmu, a po sieci już zaczynają krążyć plotki i domysły. Jedna z nich mówi o tym, że Epizod VII już znajduje się w produkcji. Oczywiście to kolejna teoria spiskowa, ale na wszelki wypadek lepiej ją odnotować i przyjrzeć się jej.

Jakiś czas temu Disney zapowiedział film pod tytułem „1952”, którego scenariusz sprzedał Disneyowi Damon Lindelof (producent „Star Trek” z 2009, scenarzysta „Kowbojów i obcych” czy „Prometeusza”). Film ma wyreżyserować Brad Bird („Ratatuj”, „Mission: Impossible – Ghost Protocol”, „Iniemamocni”). Swoją drogą Brad Bird pracuje jednocześnie nad innym projektem dla Disneya – „1906”, który ma opowiadać historię trzęsienia ziemi. „1952” ma być dużym widowiskiem SF, które jest okryte tajemnicą. Wiadomo tylko, że projekt ten ma multi-platformowe aspiracje, co w przypadku Disneya oznacza nie tylko gry i resztę kolekcjonariów, ale też parki rozrywki. Ambitny projekt SF, brzmi zupełnie jak „Gwiezdne Wojny”, stąd pewnie źródło plotek. Ale fani teorii spiskowych będą zadowoleni.

Damon Lindelof został zatrudniony do projektu w czerwcu 2011, a Brad Bird w maju 2012. Teraz już wiemy, że prace nad „Gwiezdnymi Wojnami” wówczas już trwały. Spiskowa teoria brzmi tak. „1952” to nazwa kodowa, którą zostanie użyta przy produkcji Epizodu 7, zupełnie jak „Blue Harvest” przy „Powrocie Jedi”.
Pozostaje pytanie dlaczego „1952”? Tytuł równie dobrze może odnosić się do roku akcji (jak „2001: Odyseja kosmiczna” Stanleya Kubricka czy „1941” Stevena Spielberga). Ale niekoniecznie, może też dotyczyć czegoś innego. W roku 1952 rząd USA uruchomił program „Project Blue Book”, który zajmował się fenomenem UFO. Temat bardzo dobry do rozwinięcia w filmie, zwłaszcza gdyby chciano pójść w kierunku klimatu paranoi lat 50. Z drugiej strony to dobra zasłona dymna dla prawdziwego tematu filmu. Być może też „1952” jest pewną grą z widzem. Mark Hamill urodził się np. 25 września 1951, więc Lindof mógłby wykorzystać tę datę by pokazać, że Luke będzie odpowiednikiem Bena, natomiast przesunięto ją o rok, by wpuścić fanów w spekulacje o UFO. Inne połączenie to fakt, że Liam Neeson urodził się w 1952.

Wbrew pozorom do 2015 nie pozostało zbyt dużo czasu na produkcję filmu, zwłaszcza jeśli miałby być początkiem nowej trylogii. Zakładając, że film wejdzie między majem a lipcem 2015, to i tak mamy jakieś 2,5 roku na przygotowania. Z drugiej strony wiemy już, że prace toczą się od ponad roku (i to na pewno zarówno nad „1952” jak i Epizodem VII, jeśli to nie są te same projekty).

To co na pewno się nie zgadza w tej teorii to fakt, że Disney w sekrecie pracowałby nad nowymi epizodami, co mogłoby godzić w dotychczasowych partnerów Lucasfilmu. Z drugiej jednak strony, George był bardzo zły na Foxa, choćby za problemy z dystrybucją „Red Tails”. Teraz takich spekulacji pewnie będzie więcej. Pozostaje nam tylko czekać na jakieś oficjalne informacje, o jednym bądź drugim projekcie.
KOMENTARZE (14)

"First Assault" - nowa gra LucasArts?

2012-08-29 17:24:14 Fusible

Pamiętacie, jak przy okazji jednego z wywiadów dotyczących Star Wars 1313 wspomniano o innej grze, będącej równoległym projektem LucasArts? Całkiem możliwe, że właśnie dowiedzieliśmy się o niej czegoś nowego, gdyż internetowe media donoszą, że Lucasfilm zarejestrował kilka domen i patentów dotyczących nazwy Star Wars: First Assault. Na dobrą sprawę ciężko wywnioskować, czy chodzi tu o film, serial czy inny projekt multimedialny, wpisy patentowe obejmują jednak m.in. gry komputerowe i wideo. Warto pamiętać, że w podobny sposób dowiedziano się o istnieniu 1313 czy choćby Detours (który to projekt ostatecznie okazał się serialem).
KOMENTARZE (22)

Spekulacje o „Crucible”

2012-08-15 14:35:00

No i Troy Denning zafundował nam zagwostkę. Zapowiedział, że jego kolejna powieść „Crucible”, będzie powiązana z jakąś starą grą z West End Games i nic więcej nie dodał, choć sugerował, że stamtąd będzie pochodzić główny antagonista, wróg bądź zagrożenie, czym lub kimkolwiek to będzie. Fani wzięli na warsztat tamten okres i okazało się, że Troy napisał trzy książeczki dla West End Games. Były to „Galaxy Guide 4: Alien Races” (pierwsze wydanie), „Jedi’s Honor” i „Scoundrel’s Luck”. Miała być jeszcze czwarta – „Gambler’s Luck” ale ostatecznie ją skasowano. W „Alien Races” nie pojawia się Han Solo, a w „Jedi’s Honor” jest zaledwie wspomniany, więc prawdopodobnie to właśnie „Scundrel’s Luck” jest tą książką, która może zawierać klucz do „Crucible”. Zresztą sugerowały to także inne źródła.



West End Games wydało tę pozycję w 1990, jeszcze przed trylogią Thrawna, a Troy opisał tam jedną z przygód Hana Solo. Uwaga, nie jest to powieść, czy podręcznik, a gra paragrafowa. Są więc pewne problemy z tym, co z niej jest kanoniczne, a co nie. Same paragrafówki były popularne w latach 80. i 90. wśród dzieciaków. Pierwsze książki tego typu w Stanach pojawiły się w 1976, jednak w drugiej połowie lat 90. zaczęły znikać z rynku, gdyż nie mogły już konkurować z grami komputerowymi, bądź RPGami czy bitewniakami. Czasem pojawia się próba wskrzeszenia tego typu gier, choćby całkiem niedawno przez wydawnictwo Grosset & Dunlap, a u nas Hachette.

Historia zawarta w „Scundrel’s Luck” właściwie jest dość prosta. Ot niejaka Alfreda Goot porywa księżniczkę Leię i wyzywa na wyścigi do Mos Eisley Hana Solo. Oczywiście sytuacja się komplikuje, bo Hanowi w drogę wchodzą też imperialni dezerterzy z tajemniczym ładunkiem, a on przecież musi uratować Leię. I żeby było zabawniej, akcja dzieje się tuż po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, więc gdzieś przewija się dryfujący Vader i łowcy ścigający Hana. Dalej rozwój zależy od czytelnika, czasem kończy się bitwą kosmiczną, czasem na lodowej planecie, a czasem to tylko bójka w kantynie na Tatooine. To taka napakowana akcją przygodówka dla 10-latków, choć Troy pokazał, że ma jaja i umieścił kilka możliwości, z których Han Solo nie wychodzi cało z opresji, podobno może też zginąć. Wiadomo tylko, że te śmierci głównych bohaterów kanoniczne nie są. Zresztą kanon, na którym bazuje ta pozycja to głównie pozycje WEGa, kilka książek i Marvele. Czyli niewiele, patrząc z dzisiejszej perspektywy.

Natomiast warto zwrócić uwagę na dziwne aspekty tej pozycji. I nie chodzi o to, że Troy w książce dla dziesięciolatków (w 1990) władował Twi’lekańskie tancerki, użył słowa erotyczne i jeszcze sugerował, że działo się tam coś więcej.




Jednym z ciekawych i dziwnych informacji jest postać handlarki informacjami imieniem Mama. I choć w książce nie ma nic o jej gatunku, wiemy tylko że Han Solo nawet nie miał pojęcia z jakiej rasy ona pochodzi, to z czasem dzięki retconom udało się ustalić, że Mama należy do tajemniczej rasy Columnów, którzy charakteryzowali się dużymi głowami. Czyżby zatem zagrożeniem mieli być tym razem Columni, względnie ktoś z ich rasy?

Na obecny stan wiedzy wiemy, że Columni są jedną z najstarszych ras rozumnych w galaktyce. Ich ewolucja skoncentrowała się na siłach umysłach, więc ich kończyny już prawie w ogóle nie funkcjonują, więc Columni zdani są na to, by siłą umysłu operować wszystkimi urządzeniami. Kiedyś oblatywali galaktykę, spotykali inne rasy, ale z czasem zamknęli się na swojej planecie i zaczęli izolować, wierząc że wszechświat nie ma im nic do zaoferowania. I tu znów ciekawostka, bowiem Columni pojawiają się także w „Alien Races”. No i wiemy, że Troy lubi pisać o obcych rasach, choćby o Squibach, Barabelach, Killikach czy ostatnio też Celestialach (Niebiańskich). Columni zatem idealnie wpisują się w jego upodobania.




Druga interesująca postać to właśnie Alfreda Goot, togorianka. Faktem jest, że w wielu rozwiązaniach tej gry, Han zabija ją na koniec, ale przecież to wszystko nie jest do końca kanoniczne i tu można ładnie ją ożywić, a potem zretconować.

Natomiast patrząc na Togorian jedyne zagrożenie z ich strony wiąże się ze związkami z Mandalorianami. Owszem możemy mieć zemstę ze strony np. matki, wujka, ciotki Alfredy, ba nawet jej samej, ale skoro „Crucible” ma być wstępem do nowej serii, co się sugeruje, więc powinniśmy się chyba spodziewać czegoś więcej niż jednej postaci.



Owszem może być tam jeszcze coś innego, czego dotychczas nikt nie zauważył, nie wziął pod uwagę. Ale za Columnami przemawia jeszcze jeden drobny fakt - Star Wars Komiks #5/2012. Czy to przez przypadek znalazł się ostatnio artykuł o nich? Może nie bezpośrednio, ale dziwne, że taka informacja wypływa właśnie teraz. A może wypłynęło to gdzieś w Holokronie i stamtąd trafiło do SWK? Być może więcej wskazówek dostaniemy już na Celebration VI. Na pewno kolejna, stara i zaginiona rasa idealnie wpasowałaby się w dorobeg Troya Denninga.
KOMENTARZE (0)

LucasArts przyznaje się do produkcji nowej gry - UPDATE

2012-05-24 22:09:45 CDAction

Przez ostatnie kilka miesięcy pojawiało się mnóstwo plotek odnośnie kolejnych gier LucasArts, lecz jak dotąd pozostały one bez oficjalnego potwierdzenia. Aż do teraz - do wiadomości publicznej dotarła bowiem wiadomość o zaproszeniu redakcji magazynu EGM na pokaz "niezapowiedzianej gry", który odbędzie się w trakcie najbliższych targów Electronic Entertainment Expo (5-7 czerwca br.). Jaka to gra, jeszcze nie wiadomo, ale przedstawiciele LucasArts odmówili odpowiedzi na pytanie redaktorów wyróżnionego pisma, czy będzie ona zawierała miecze świetlne. Wydaje się więc, że niedługo powinniśmy usłyszeć wieści o kolejnej gwiezdnowojennej produkcji.

UPDATE: Zapowiedziana gra faktycznie związana jest z Gwiezdnymi Wojnami - potwierdza to raport telewizji Spike TV, która w najbliższym tygodniu wyemituje materiały dotyczące tej produkcji. Już 31 maja w programie GameTrailers TV ukazane zostanie spotkanie z ekipą tworzącą grę, która wyjawi jej nazwę i przybliży ogólne informacje na jej temat. 4 czerwca (wg naszego czasu 4:00 następnego dnia) przedstawiony zostanie zaś pierwszy gameplay z tej produkcji.

W tej chwili nie wiemy wiele o nadchodzącej grze, poza tym, że Geoff Keighley, prezenter Spike TV, mówi, że po ujrzeniu nowej produkcji dosłownie "opadła mu szczęka". Ponadto w materiale przedstawionym przez STV nadchodząca gra określona jest jako new franchise, co znaczy tyle, że nie jest to kontynuacja żadnej dotychczas powstałej produkcji. Czyżby to było właśnie Star Wars 1313?
KOMENTARZE (115)

Reedycja KotOR-ów w USA

2012-05-08 19:18:43 Onet.Gry

Niedawno w jednym z amerykańskich sklepów internetowych pojawiła się ciekawa oferta dla fanów Gwiezdnych Wojen: obie części gry Knights of the Old Republic za około 20 dolarów. Jest to wydanie o tyle ciekawe, że obie gry znajdują się w jednym pudełku, nie to jednak przyciągnęło uwagę fanów. W internecie pojawiły się opinie, że takie promocje pojawiają się zwykle przed premierami kolejnych produktów danej marki, co mogłoby wskazywać na to, że trwają prace nad kontynuacją serii. Wiarygodności tej plotce dodaje fakt, że LucasArts faktycznie może pracować nad nową grą RPG. Ciężko jednak nie zauważyć, że mimo wszystko przesłanki za powstawaniem nowego KotOR-a są raczej nikłe.
KOMENTARZE (31)

Co stanie się z Ahsoką?

2011-10-18 14:31:57 www.About.com

Pytanie o los Ahsoki Tano fani zadawali od pierwszej chwili, gdy dowiedzieli się o jej istnieniu. Co stanie się z padawanką Skywalkera, szkoloną na krótko przed „Zemstą Sithów”? Dlaczego nie ma jej przy Anakinie podczas wydarzeń przedstawionych w filmie i dlaczego nikt o niej nie wspomina? Zapewne minie jeszcze kilka lat nim poznamy ostateczną odpowiedź. Sam Dave Filoni mówił w jednym z wywiadów, że ma osiem pomysłów na dalsze losy Ahsoki.
Na stronie www.About.com można znaleźć artykuł Amelii Hill, w którym przedstawiła ona dziewięć hipotez związanych z przyszłością Ahsoki i połączeniem „Wojen klonów” z „Zemstą Sithów”. Do każdej z teorii podaje argumenty za i przeciw. Tekst powstał nim wszystkie odcinki serialu, które znamy obecnie, ujrzały światło dzienne, ale i tak zawarte w nim spekulacje warte są wspomnienia.
Oryginalny artykuł w języku angielskim znajdziecie w tym miejscu, natomiast poniżej przytaczamy zawarte w nim hipotezy oraz podane przez autorkę argumenty za i przeciw.

***


1. Ahsoka umiera.
Za: Jest to najłatwiejszy sposób na pozbycie się jej. Zginęłaby zapewne śmiercią heroiczną, może ratując Anakina, albo w wyniku jego śmiałego planu. Spowodowałoby to na pewno wyrzuty sumienia u Skywalkera i tłumaczyło, dlaczego nie wspomina o niej w Zemście Sithów.
Ponadto takie wydarzenie byłoby dodatkową przyczyną jego obsesyjnego lęku o Padmé i przybliżyłoby go do przejście na Ciemną Stronę.

Przeciw: Musiałoby się to wydarzyć na krótko przed akcją filmu i powinno być w pamięci także pozostałych bohaterów (dlaczego wszyscy mają milczeć na jej temat?). Wydarzenie to powinno być rozważane podczas przyjmowania Anakina do Rady Jedi. Chyba, że faktycznie nie byłby w ogóle winny jej śmierci.

Ponadto byłby to mocny cios dla dziecięcej publiczności serialu. Problem ten był już rozważany na naszej stronie w tym felietonie.

2. Ahsoka zostaje wydalona z Zakonu Jedi.
Za: Charakter Ahsoki (porywczość i to, że nie zawsze stosuje się do rozkazów) mógłby doprowadzić do jakiejś tragedii, która zmusiłaby Jedi do jej wygnania. Ahsoka jest podobna do Anakina, ale w przeciwieństwie do niego, nie jest aż tak potężna, no i nie jest Wybrańcem, któremu więcej uchodzi płazem.

Przeciw: Jeśli jedyny uczeń Anakina zostanie wydalony z Zakonu, bez względu na to, czy z jego winy czy nie, będzie to źle wyglądało w jego papierach. Wydaje się dziwne, żeby nikt z rady nie poruszył tej kwestii odmawiając nadania mu tytułu Mistrza i przyjmując go do Rady.
Poza tym pod koniec wojny liczył się naprawdę każdy Jedi i być może wystarczyłoby zmienić formę jej szkolenia lub mistrza, a nie od razu ją wyrzucać.



3. Ahsoka opuszcza Zakon Jedi
Za: Opuszczenie Zakonu usunęłoby Ahsokę z widoku w mniej dramatyczny sposób i gdyby była to jej własna decyzja, nie wpłynęłoby to zapewne bardzo źle na Anakina oraz jego pozycję. Ponieważ nie łączą jej z nikim silne więzy poza Zakonem, np. z rodziną, prawdopodobnym scenariuszem wydaje się być wątek miłosny, który spowodowałby, że przemyśli swoje zobowiązania wobec Jedi.

Przeciw: W przeciwieństwie do Anakina Ahsoka wychowała się w Zakonie i nie zna innego życia. Gdy inni Jedi odchodzili, było to czasami powodowane poważną tragedią. Takie wydarzenie miałoby przypuszczalnie także wpływ na Anakina. Poza tym trudno sobie wyobrazić, żeby lojalna Ahsoka opuściła Zakon z osobistych pobudek, wiedząc jak bardzo potrzebny jest każdy dostępny Jedi.

4. Ahsoka zostaje przekazana pod skrzydła innego mistrza.
Za: Zmiana nauczyciela rozwiązałaby problem z wydaleniem Ahsoki z Zakonu. Może Rada uzna, że Anakin ma zły wpływ na Ahsokę i przydzieli jej nowego mistrza. Albo zostanie oddana pod opiekę innego mistrza, gdy Skywalker zostanie uznany za martwego (podobnie jak było właśnie z Anakinem, gdy sądzono, że Kenobi zginął). Po powrocie Anakina, Ahsoka zostałaby ze swoim nowym mistrzem, bo okazałby się dla niej bardziej odpowiedni.

Przeciw: Podobnie jak w przypadku wydalenia lub śmierci Ahsoki z winy jej mistrza, taki scenariusz przedstawiałby Anakina w złym świetle i dziwne byłoby, gdyby Rada nie wspomniała o tym fakcie przyjmując go w swoje szeregi. Jeśli jednak nie stałoby się tak z winy Anakina, Rada mogłaby nie wspominać o Ahsoce.



5.Ahsoka przechodzi na Ciemną Stronę Mocy.
Za: Ahsoka okazała duże podobieństwo do swojego mistrza: porywczość, buntowniczość, silne przywiązanie. Bycie jego uczennicą pogłębiło niektóre z tych cech. Pod wpływem odpowiedniej tragedii, Ahsoka mogłaby przejść na Ciemną Stronę, zapowiadając upadek swojego mistrza.

Przeciw: Pomimo jej wad, w przypadku Ahsoki nie pojawiały się raczej żadne zapowiedzi mrocznej przyszłości, czego nie można powiedzieć o jej mistrzu. Jej przejście na Ciemną Stronę byłoby mało wiarygodne i zaskakujące. I znów trzeba pamiętać, jaki mogłoby to mieć wpływ na przyjęcie Anakina do Rady Jedi. Gdyby tuż przed „Zemstą Sithów” jego padawan przeszedł na Ciemną Stronę, inni Jedi powinni mu się baczniej przyglądać.

6. Ahsoka zostaje pasowana na rycerza.
Za: Wojny klonów przetrzebiły szeregi Jedi. Być może utalentowany padawan, taki jak Ahsoka, zostałby pasowany na rycerza wcześniej niż zwykle, ze względu na okoliczności.

Przeciw: Biorąc pod uwagę, że Ahsoka ma na początku serialu 14 lat i długość trwania Wojen klonów, byłaby ona naprawdę bardzo młodym rycerzem Jedi. Ponadto są padawani starsi, a nawet bardziej doświadczeni (jak Barissa Offee), którzy nie zostali jeszcze pasowani.
Ponadto, wytrenowanie ucznia na rycerza jest dużym krokiem w kierunku tytułu mistrza, a w tak krótkim czasie byłoby to sporym osiągnięciem. Jeśli Ahsoka zostałaby pasowana, to Rada miałaby mniej powodów by odmawiać Anakinowi tytułu mistrza.



7. Ahsoka jest na własnej misji.
Za: Tymczasowe odesłanie Ahsoki na czas wydarzeń z „Zemsty Sithów” rozwiązuje problemy z bardziej trwałymi metodami jej usunięcia. Gdyby została wysłana z własną misją pod koniec „The Clone Wars”, ukazałoby to, jak jej postać dojrzała. Anakin nie wspominałby o niej podczas akcji z Epizodu III, ponieważ nic się jej nie stało – rozdzielili się na chwilę. Przy takim scenariuszu mogłaby zginąć podczas rozkazu 66 albo uciec i ukrywać się jak Obi-Wan czy Dass Jennir.

Przeciw: Zabicie jej poza ekranem podczas ukazywania rozkazu 66 byłoby mało klimatycznym zakończeniem historii tak istotnej postaci z „The Clone Wars”. Jeśli natomiast by przeżyła, pojawia się dużo możliwości na opowiedzenie co się je przytrafiło w przyszłości, w innych mediach.

8. „The Clone Wars” to alternatywna historia.
Za: Jeśli historia dzieje się w alternatywnym świecie, to może w prawdziwych Gwiezdnych Wojnach Ahsoka nie istnieje. Co więcej, może w serialu wydarzy się coś, co sprawi, że Anakin nie przejdzie na Ciemną Stronę. Gdyby tak było, serial mógłby być kontynuowany bez problemu, co zrobić z Ahsoką, w czasach Zemsty Sithów.

Przeciw: W Gwiezdnych Wojnach zdarzały się alternatywne historie (komiksy z serii „Infinities”). Jednak w przypadku „Wojen klonów”, w przeciwieństwie do tamtych pozycji, nie jest to wyraźnie powiedziane. Co więcej, osobiste zaangażowanie George’a Lucasa, sprawia, że jest to pozycja bardziej kanoniczna niż książki czy komiksy. Ogłoszenie, że „The Clone Wars” jest alternatywną historią spowodowałoby dużo zamieszania w chronologii.



9. „The Clone Wars” jest holoserialem ze świata Star Wars.
Za: Zrobienie z „Wojen klonów” historii opowiadanej w świecie Gwiezdnych Wojen wyjaśniłoby wiele niezgodności. Niektóre z historii mogłyby być kanoniczne, bo opierałyby się na historycznych wydarzeniach, ale inne mogłyby być pełne fikcji, czy niezgodności historycznej. W takim przypadku Ahsoka mogłaby w ogóle nie istnieć w świecie Star Wars i być jedynie postacią wymyśloną na potrzeby holoserialu by przyciągnąć do niego dzieci. Albo jej postać byłaby wzorowana na jakimś epizodycznym bohaterze, którego Anakin chwilowo uczył. Czas trwania serii miałby wtedy także mniejsze znaczenie.

Przeciw: Takie przypadki miały już miejsce, ale było to wtedy powiedziane wprost („Luke Skywalker i cienie Mindora”). W „Wojnach klonów” nie ma ku temu żadnych przesłanek, więc nagłe ogłoszenie, że jest to historia opowiadana w świecie SW, byłaby mało satysfakcjonującym rozwiązaniem.
Ponadto w świecie Star Wars Anakin został zapamiętany nie za swój heroizm z czasów Wojen klonów, tylko za zło, które wyrządził jak Darth Vader. Bez względu na to ile zapowiedzi jego przemiany pojawia się w „The Clone Wars”, serial ze świata Gwiezdnych Wojen ukazujący heroiczne czyny przyszłego Dartha Vadera, to trochę jak gwiezdnowojenny odpowiednik „Szkolnych przygód młodego Hitlera”.

Co więc stanie się z Ahsoką? Na odpowiedź będziemy musieli jeszcze długo poczekać, ale bez względu na to, jak zakończy się jej historia, wiele osób będzie zawiedzionych. Być może najlepszym finałem byłaby dla niej konfrontacja z byłym mistrzem, gdy stanie się on już Darthem Vaderem. Ukazałoby to stopień jego przemiany, gdy bezlitośnie zabiłby byłą padawankę wraz z innymi Jedi.

***


Tak się składa, że ostatnią propozycję zawartą w artykule Amelii Hill przedstawił w formie opowiadania Gunfan, który wymyślił jeszcze jedno rozwiązanie i opowiedział taką wersję wydarzeń z „Zemsty Sithów”, w której znalazło się miejsce dla Ahsoki. „Tak musiało być” znajdziecie w w tym miejscu.

Jaki los spotka Ahsokę?
Można przyjąć, że mały przymusowy flirt z Ciemną Stroną ma już za sobą. Poza tym zmieniła się, jest dojrzalsza i coraz mniej porywcza. Czy faktycznie mogłaby związać się z Ciemną Stroną?
Czy ponowne pojawienie się w serialu Luxa Bonteri naprawdę wprowadzi nowy wątek miłosny do serialu? Czy Ahsoka, tak bardzo pragnąca zostać rycerzem, mogłaby porzucić Jedi?
Co oznaczał uśmieszek Yody na końcu trzeciego sezonu? Czy Jedi faktycznie odsuną Anakina od nauczania Ahsoki by oduczyć go nadmiernego przywiązania do innych?
Czy dorosła Ahsoka rzeczywiście ma szanse pojawić się w innych mediach, w innych czasach niż wojny klonów? Czy mogłoby znaleźć się dla niej miejsce w zapowiadanym serialu fabularnym?
Na te i inne pytania fani szukają odpowiedzi, dyskutując w tym temacie na forum.
KOMENTARZE (21)

LucasArts nadal rekrutuje

2011-09-15 18:22:53 GameSpot

Niecały miesiąc temu pojawiła się informacja, że LucasArts poszukuje pracowników do produkcji otwartej gry RPG. Niedawno w sieci pojawiły się kolejne, podobne ogłoszenia, dotyczące FPSa, przygodowej gry akcji i symulatora walki powietrznej/kosmicznej.

Póki co nie podano żadnych konkretnych informacji związanych z tymi tytułami. Pomimo tego, że LucasArts nie zajmuje się tylko i wyłącznie grami spod znaku SW, w przypadku, kiedy w planach są cztery produkcje, szansa na powstanie nowych gier z serii Knights of the Old Republic, Republic Commando, Battlefront czy X-wing - albo chociaż podobnych - wydaje się być realna.
KOMENTARZE (29)

LucasArts pracuje nad nową grą RPG

2011-08-23 14:32:37 VG24/7

Jak donosi Clint Hocking, "creative director" LucasArts (osoba zajmująca się nadzorem prac nad designem projektów), poszukuje on osób do pracy nad grą RPG o otwartym świecie - czyli taką, w której gracz ma niemal nieograniczone możliwości eksploracji stworzonych do gry terenów. Na razie nie wiadomo, o jakim projekcie mowa, ani nawet czy jest on związany z Gwiezdnymi Wojnami (LucasArts zajmuje się również produkcją innych tytułów). Warto jednak wspomnieć, że to nie pierwsze tego typu doniesienie - w kwietniu rozeszła się wieść, że do LA powrócił Tim Longo, prawdopodobnie również po to, by uczestniczyć w pracach nad nową grą.
KOMENTARZE (25)

Tim Longo wraca do LucasArts

2011-04-02 20:59:01 Joystiq

LucasArts dało znać, że zatrudniło pracownika Crystal Dynamics, niejakiego Tima Longo, znanego głównie z pracy nad Tomb Raiderem. Bynajmniej nie jest to jednak jego pierwszy kontakt z Gwiezdnymi Wojnami - Longo pracował wcześniej przy takich grach, jak Starfighter czy kultowa już Republic Commando. Wydaje się, że całkiem niedługo możemy się spodziewać ogłoszenia kolejnego projektu LucasArts, gdyż Longo z pewnością został zatrudniony po to, by uczestniczyć w jego produkcji.

Przy okazji przypominamy o tajemniczym projekcie Star Wars Detours, także mogącym zwiastować nadejście nowej gry.
KOMENTARZE (8)
Loading..