TWÓJ KOKPIT
0

Prasa :: Newsy

NEWSY (182) TEKSTY (27)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Magazyn Empire - zbierz je wszystkie!

2007-05-23 20:58:08 empireonline.com

Niedawno pisaliśmy o trzydziestu okładkach na 30-lecie, a tu już wydawca postanowił pokazać wszystkie warianty lipcowego numeru czasopisma "Empire". Polecamy gorąco oficjalną stronę magazynu gdzie można je wszystkie obejrzeć, również w powiększeniu, a także ewentualnie zamówić wybrane egzemplarze. Ponadto dodatkową atrakcją jest fakt, iż wśród 30 okładek znajduje się też złota okładka z Jar Jar Binksem, która jest powielona tylko w dziesięciu egzemplarzach. Szczęśliwy posiadacz takiej unikalnej okładki zdobędzie specjalną, oraz póki co tajemniczą, nagrodę prosto z Lucasfilm. W planach przewidziany jest też konkurs na największego fana "Gwiezdnych Wojen" w Europie.

KOMENTARZE (10)

30 okładek na 30-lecie

2007-05-19 19:17:38 empireonline.com

Brytyjski magazyn filmowy "Empire" z okazji jubileuszu "Gwiezdnych Wojen" postanowił nie tylko zamieścić szereg artykułów związanych z SW, ale świętować wydając – i tu uwaga – aż 30 różnych okładek do jednego numeru czasopisma. Kolejne okładki ukazują się codziennie, zaś samo czasopismo ukazać się ma 24 maja. W tej chwili poznaliśmy już cztery, a w tym miejscu regularnie będą pojawiać się kolejne okładki do tego numeru. Jak widać Moc jest z "Imperium" ;).

KOMENTARZE (14)

Lepszy niż Lord Vader ...

2005-11-14 14:05:00 Gazeta Wyborcza / Onet.Pl

W dzisiejszej Gazecie Wyborczej, w dodatku Stołecznym pojawił się krótki artykuł - bardzo pochlebny, o konwencie CorusCon 2005, który odbył się w zeszłym tygodniu w Warszawie.

Gazeta:

150 fanów "Gwiezdnych wojen" wzięło udział w konwencie trwającym od piątku do niedzieli zorganizowanym przez stowarzyszenie Outlander.

Konkurs odbył się w niedzielę rano, trzeciego dnia zlotu fanów "Gwiezdnych wojen", który zorganizowało stowarzyszenie Outlander. W ciągu trzech dni w wynajętej szkole podstawowej na Nowym Świecie spotkało się 150 osób. Najmłodszy uczestnik miał sześć lat, najstarszy - 53. Był to pierwszy tak duży zjazd wielbicieli "Gwiezdnych wojen" w Warszawie. A przyjechali maniacy z różnych części kraju.

Guri, studentka filologii germańskiej w Katowicach, sukienkę zamówiła u krawcowej trzy miesiące temu, wybraną postać pokazała na karcie kolekcjonerskiej. Musiała jeszcze dokupić skórzane rękawiczki, buty na obcasie i piłkarskie ochraniacze na golenie. Ochraniacze pomalowała na żółto, żeby pasowały do niebiesko-żółtej sukienki. Została też wyróżniona nagrodą publiczności - zarówno na niej, jak i na jury wrażenie musiały zrobić uda Katarzyny odsłonięte przez odważne rozcięcia w spódnicy. Padme przyjechała z Sopotu, gdzie uczy się w III klasie liceum. Ubrała się w słynny biały strój bojowy księżniczki.

W nagrodę obydwie dostały kupony, które mogły wymienić w sklepie z imperialnymi akcesoriami: książkami, kubkami, koszulkami.

Furorę zrobił też Michał Herok, organizator konkursu, przewodniczący jury i członek Legionu 501. Po konkursie przebrał się w profesjonalny kostium szturmowca. - Większość elementów sprowadziłem ze Stanów. Kask zamówiłem w studio, które na plan filmu dostarczało oryginalne hełmy - opowiadał Herok, fan "Gwiezdnych wojen" i student politologii na Uniwersytecie Gdańskim.

Legion 501 to organizacja fanów z całego świata, której członkiem jest sam George Lucas.


Onet.pl o CC 2005:

Kilkuset fanów trylogii George'a Lucasa, przyjechało wczoraj do Warszawy na Ogólnopolski Konwent Miłośników "Gwiezdnych wojen".

Młody Darth Vader - Jeden z głównych bohaterów "Gwiezdnych wojen"

W szkole podstawowej numer 211 przez cały dzień trwały konkursy, gry, prelekcje i pokazy amatorskich filmów.

Wśród filmów określanych mianem kultowych "Gwiezdne wojny" zajmują zaszczytne, pierwsze miejsce. Jak zapewnia Piotr Wasiak pomysłodawca konwentu, zapotrzebowanie na tego typu imprezy jest ogromne.

Gościem honorowym konwentu jest Stanisław Męderek, autor filmu "Stars in black", czyli polskiej parodii "Gwiezdnych wojen". Wzorem George'a Lucasa zapowiedział, że następnych części filmu juz nie będzie. Według niego nie oznacza to jednak, że amatorskie filmy inspirowane gwiezdną sagą, przestaną powstawać.

Jedną z największych atrakcji gwiezdnych spotkań są premiery tematycznych gier planszowych i komputerowych.

Konwent Miłośników Gwiezdnych Wojen zakończy się w niedzielę wieczorem. Wstęp na imprezę jest bezpłatny.

KOMENTARZE (28)

Kłótnie i depresje na planie Nowej Trylogii

2005-06-20 17:14:00 WP.pl

Na łamach serwisu internetowego Wirtualna Polska ukazał się interesujący artykuł. Zawarto w nim ciekawe informację dotyczące przeżyć aktorów, odgrywających główne role w Nowej Trylogii George`a Lucasa, na planie. Chodzi o Haydena Christensena, Natalie Portman oraz Ewana McGregora. Warto zaznaczyć, iż cały artykuł tyczy się w dużej mierze Zemsty Sithów, czyli III Epizodu Gwiezdnych Wojen.
Autorami tekstu są Maciej Wesołowski oraz Iza Bartosz z magazynu Viva.

Serdecznie zapraszamy do lektury w tym miejscu>>>.
KOMENTARZE (22)

Najważniejsze grzechy 'Zemsty Sithów'

2005-05-27 18:12:00 Film.wp.pl

Serwis Film.wp.pl opublikował następujący artykuł:

I stało się. Po 28 latach wielka gwiezdna saga George'a Lucasa zatoczyła koło. III Epizod powrócił nas do punktu, w którym to wszystko się zaczęło. Miało być wspaniale, jednak po obejrzeniu go pojawia się pytanie wagi zasadniczej: dlaczego Zemsta Sithów nie zachwyca, skoro ma zachwycać?

Co autor zepsuł, że nie wyszło, tak jak wyjść miało? Jakie są największe grzechy III Epizodu, który według szumnych zapowiedzi miał dorównać Imperium kontratakuje, najbardziej mrocznej części sagi, przez wielu (w tym i piszącego te słowa) uznawanej za najlepszą.

Najważniejszym grzechem wydaje się być to, że George Lucas w ogóle brał się za reżyserowanie. Dwa najlepsze moim zdaniem epizody czyli Imperium kontratakuje i Powrót Jedi nie były reżyserowane przez Lucasa, z kolei przy wszystkich najsłabszych, czyli I-III, to on stał za kamerą.

Najbardziej rażą mnie płascy, papierowi bohaterowie, przede wszystkim dotyczy to postaci ludzkich. Z mechanicznymi i niehumanoidalnymi Lucas radzi sobie całkiem przyzwoicie, ale ludzie łażą po planie jakby kij połknęli i deklamują jakieś przydługie, smętne, łopatologiczne wyjaśnienia, o czym dana postać myśli, czego się boi, za czym tęskni. Oczywiście wywodom tym towarzyszą odpowiednio je ilustrujące ruchy mięśni twarzy.

Niestety żaden z ludzkich bohaterów (zwłaszcza tych pozytywnych) nowych epizodów nie ma tak wyrazistej osobowości ekranowej jak zawadiacki awanturnik Han Solo czy choćby znacznie spokojniejszy Luke Skywalker. O żadnym z głównych ludzkich bohaterów nowych epizodów nie da się powiedzieć, że ma jakieś cechy charakteru. Mają co najwyżej po jednej mocno zaakcentowanej cesze i na tym głębia postaci się wyczerpuje.

Najlepszym i najbardziej wyrazistym ludzkim bohaterem nowych epizodów wydaje się być Darth Maul, który dość krótko, ale jednak znacząco zaznaczył swą obecność w Mrocznym widmie. A dlaczego? Bo bardzo dobrze walczył, a bardzo mało mówił!

I tak doszliśmy do kolejnej bolączki Zemsty Sithów i jej dwóch poprzedników: dialogów. Żadną miarą nie można o nich powiedzieć, że są żywe, gładkie, potoczyste. Bardzo brakuje mi ciętych ripost i rozmów zgodnych z rytmem i tempem akcji.

Na samo tempo akcji narzekać nie wypada, ale wypowiedzi towarzyszące poważnym perypetiom bohaterów wołają o pomstę. Dzielni Jedi w tajnej misji na terytorium wroga, albo piloci w ogniu najgorętszej walki gawędzą sobie długimi, nadmuchanymi frazami niczym aspirujący literaci na spacerze po deptaku słynnego uzdrowiska.

Przecież dziś nawet małe dziecko wie, że żołnierze w akcji tak nie rozmawiają. W dodatku wszystkie te drętwe kwestie wypowiadane są z tak poważnymi minami, że jedyną reakcją może być uśmiech politowania lub rozbawienia. Lucasowi wystarczyło, żeby postaci powiedziały, to co mają powiedzieć, tak żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości, co robią, zamierzają zrobić lub o czym myślą. Troska o autentyczność dialogów to dla Lucasa sprawa trzeciorzędna.

Jako że scenariusz nie został dopracowany pod kątem jakości dialogów i wyrazistości postaci, aktorzy nie bardzo maja co grać. Męczą się na wszystkie sposoby, aby nadać tym postaciom jakiś podkład psychologiczny, ale z pustego to i Salomon nie da rady nic wycisnąć.

Tak naprawdę jedyne sceny i ujęcia, kiedy starają się nam pokazać, że ich postaci jakoś żyją wewnętrznie, to częste (moim zdaniem zbyt częste) zbliżenia i półzbliżenia ich twarzy, którym usiłują nadać wyraz odpowiedni do kontekstu. Niestety wszystkie te miny wypadają bardzo podobnie i szybciutko zaczynają nużyć, co jeszcze bardziej utrudnia identyfikację i zainteresowanie widza losami danej postaci. Co jest tym trudniejsze, że wszyscy wiemy, jak ten epizod ma się skończyć.

Mimo udziału naprawdę dobrych aktorów, gra aktorska w 'Zemście Sithów' stoi na słabiutkim poziomie, ale to nie jest wyłączna wina odtwórców ludzkich ról. Na szczęście dobrze wypadają wszelkie roboty i inne postaci generowane komputerowo. One w jakimś stopniu ratują widowisko, gdyby ludzie im dorównali moglibyśmy mieć naprawdę niesamowity film.

Niestety nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszystko o czym myślał Lucas na poziomie scenariusza to była ilość eksplozji, padających klonów oraz strzelających statków i pojazdów, zamiast ciekawego pomysłu na daną scenę. Przez to wszystkie sceny, jeśli odjąć te wybuchowe atrakcje, wypadają blado i sztampowo.

Co gorsza, a wręcz najgorsza, dotyczy to najważniejszych scen w całej sadze!!! Tak, niestey muszę to powiedzieć, Lucas kompletnie zawalił sceny, na które wszyscy czekali. Przejście Anakina na ciemną stronę Mocy, pojedynek Obi-Wana z Anakinem, narodziny Lorda Vadera czy śmierć Amidali, to wszystko wypada żałośnie.

Te obrazy powinny powalić nas na kolana oryginalnością i pomysłowością swoich twórców, a tymczasem (uwaga! bardzo delikatny spoilerek :) wszystko co robi Anakin przechodząc na stronę Sithów, to łypanie spode łba i robienie min wyrażających na przemian złość i niepokój o bliskich (oczywiście minom towarzyszy odpowiedni komentarz słowny dla niezorientowanych), i tak przez kilka scen.

Podobnie przeżywająca rozterki Amidala (lubię Natalie Portman więc piszę to z bólem, ale muszę to powiedzieć) ogranicza się do robienia na przemian min płaczliwych i wyrażających wielkie zdziwienie. O tym, jak i co te postaci mówią w tych scenach już pisałem. Szkoda słów...

Jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy, pojedynek całej sagi, czyli Obi-Wan kontra Anakin, na tle innych wypada wtórnie i marnie. Reżyser pomyślał, że wystarczy szybko zmontować ujęcia dwóch postaci tłukących się świetlnymi mieczami, potem dać je na niezwykłym tle, w tym przypadku, morza płonącej lawy, i sprawa załatwiona.

Dla mnie niestey to nie wystarczyło. Znacznie lepsza była walka Obi-Wana z Gen. Grievousem. A w ogóle to pan Lucas mógłby się uczyć jak filmować pojedynki szermiercze chociażby na starych polskich filmach, takich jak 'Potop' lub 'Pan Wołodyjowski', a gdyby miał z tym problem mógłby obejrzeć 'Pojedynek' Ridleya Scotta. Tam każda walka jest oryginalna i ciekawa, zawiera kilka widowiskowych i zaskakujących momentów. A praca kamery i montaż to esencja kina.

U Lucasa wszystko jest jednakowe, oparte na jednym jedynym schemacie. Szybkie machanie mieczami i przemieszczanie się walczących, jedyne różnice między pojedynkami to tło oraz konsekwencje walki. Jednym ucinają głowy, innym ręce albo nogi.

Lucas po prostu odbębnił jak po sznurku wszystkie najważniejsze etapy intrygi, które miały doprowadzić do przejścia Anakina na ciemną stronę Mocy. Ma dostać się pod wpływ Palpatine'a i zostać jego uczniem? Ok, Palpatine weźmie go na błahy numer z troską o bliskich. Niech młody Jedi porobi trochę min wyrażających złość na przemian z niepokojem, a potem ciach i już jest. Musi być pojedynek między nim a Obi-Wanem, proszę bardzo, nic łatwiejszego. W konsekwencji mamy pięknego Vadera w czarnym zbrojo-kostiumie.

W międzyczasie niech Amidala trochę powykrzywia śliczną buzie w grymasie rozpaczy i niedowierzania i mamy towarzyszące całej sprawie emocje i wątpliwści. W czasie tych 'perypetii' tak naprawdę nie ma ani jednego momentu zaskakującego czy przyspieszającego bicie serca widza. Dzieje się tylko to, co ma się dziać, o czym wszyscy wiedzieli na długo przed filmem.

Wracając do scen znaczących, nie mogę niestety pominąć milczeniem ostatnich ujęć kiedy mały Luke i Leia lądują u przybranych rodziców. Toż to kicz najwyższej próby, jakby żywcem wyjęty z pisemek typu 'Strażnica' i 'Przebudźcie się!'. Do mrocznego filmu s-f pasuje to jak róża do kożucha.

Czy było coś do czego się nie przyczepię? Tak. To co najlepiej wypadło w 'Zemście Sithów', to, tradycyjnie w nowych epizodach, sceny walk. Mamy tu szeroki przegląd nowych pojazdów, które eksplodują, strzelają i kolidują na wszelkie możliwe sposoby. Nowe rodzaje klonów i droidów, nowe scenerie walk. Bardzo dobre efekty. Ale to tylko dodatek do filmu s-f same eksplozje, pojazdy i efekty filmu nam nie zrobią.

Na koniec chciałbym jednak oddać honor panu Lucasowi za tak zwany całokształt. Mimo że epizody I-III wyreżyserowane są raczej nieudolnie, a gra aktorska i dialogi bardziej irytują i rozśmieszają fanów sagi wychowanych na wcześniejszych częściach, muszę przyznać, że wymyślenie tak bogatego świata i drobiazgowe wypełnienie go rozmaitymi rasami, potworami, robotami pojazdami to majstersztyk. Za to panu dziękuje i biję brawo. I mam cichą nadzieję, że jeśli kiedykolwiek powstaną epizody VII-IX za kamerą nie stanie pan Lucas, a ograniczy się on tylko do roli producenta i autora pomysłu.

KOMENTARZE (107)

Recenzja - Załoga G

2005-05-22 18:37:00 Załoga G

Od dnia dzisiejszego na witrynie Załogi G można przeczytać recenzję Zemsty Sithów mojego autorstwa. Zapraszam tutaj.
KOMENTARZE (17)

Plakat w Vivie

2005-05-14 23:47:00 Vader206

Jak donosi Vader206, do obecnego wydania magazynu Viva! dołączony jest plakat z Epizodu III: Zemsty Sithów. Przedstawia on Lorda Vadera na tle płomieni. Motyw ten znamy z tapet pochodzących z Oficjalnej. Skan postera znajdziecie w tym miejscu.
KOMENTARZE (12)

Dziennik Zachodni

2005-05-14 00:19:00 Marta Gorgula

Jak podaje Dziennik Zachodni, do jego wtorkowego wydania (17 maja) załączony bedzie dodatek specjalny o Gwiezdnych Wojnach, a w szczególności o Epizodzie III: Zemście Sithów. Dodatek ma zawierać: ciekawostki o filmie, dwustronny plakat, opis bohaterów Sagi, mapę galaktyki i najważniejsze bitwy. Szanowni fani: szykujcie atak na wszelkie możliwe punkty sprzedaży prasy!
KOMENTARZE (24)

Zemsta Sithów wg. Kamińskiego

2005-05-12 18:07:00 Count Dooku.

Na FilWebie ukazała się recenzja Zemsty Sithów, oto jej fragment:

... Kiedy na ekrany kin wchodziło "Mroczne widmo" hasło przewodnie kampanii promocyjnej brzmiało "każda saga ma swój początek". Po obejrzeniu "Zemsty Sithów" niejedno z Was pomyśli w duchu "każda saga ma swój koniec". Oto bowiem po prawie 30 latach kończy się jedna z największych filmowych przygód zapoczątkowana przez George'a Lucasa w 1977 roku "Nową nadzieją" - obrazem, po którego premierze nic już nie było takie, jak wcześniej.

Podobnie jak miliony fanów na całym świecie od zawsze czekałem na taki film jak "Zemsta Sithów". Jako dziecko czytałem o prawdopodobnych, wcześniejszych losach Anakina Skywalkera. W myśl jednych źródeł jego obrażenia miały być wynikiem wypadku, który nastąpił kiedy młody Jedi przelatywał swoim statkiem nad aktywnym wulkanem, inni mówili, że są rezultatem walki z jego byłym mistrzem Obi-Wanem. Wśród moich kolegów nie brakowało również takich, którzy bezczelnie twierdzili że widzieli te zdarzenia na własne oczy. Jeden z nich o ksywce Gibuś przez długie lata utrzymywał nas w przekonaniu, iż istnieje jeszcze jedna część "Gwiezdnych wojen" zatytułowana "Płonące miecze" i poświęcona jest właśnie tragicznym losom Dartha Vadera. ...


Marcin Kamiński

Całą recenzję można przeczytać na stronie FilmWebu.
KOMENTARZE (21)

Plakat w Gazecie ...

2005-05-12 17:50:00 Baracus

W najbliższy poniedziałek 16.05, do Gazety Wyborcze zostanie dołączony plakat z Zemsty Sithów. Nie wiemy jakigo formatu i jakiej jakości, ale zapewne będzie on formatu gazety.
KOMENTARZE (28)

W Polityce o Gwiezdnych wojnach ...

2005-05-12 10:19:00 Polityka

Na łamach najnowszej Polityki ukazała się artykuł o Gwiezdnych wojnach autorstwa Karola Jałochowskiego, oto jego fragment:

... Ślimak szmuglerem Ślimak szmuglerem

Oto trąbonosy Watto z Mos Espa – mały brzydal, a zarazem jedno z największych wyzwań dla badaczy „Gwiezdnych wojen”. Latać nie powinien, bo natura obdarzyła go skrzydełkami niezdolnymi – jak się może zdawać – unieść pękate ciało. A Watto wisi nad ziemią jak koliber. Może jest lżejszy, niż się wydaje? Może jego wydęty brzuch wypełniony jest gorącym lekkim gazem, a jego tkanki mają porowatą strukturę gąbki? Może atmosfera planety Tatooine ma gęstość większą niż ziemska i silniej wypycha Watto ku górze? I wreszcie – może jedno z urządzeń wpiętych w jego skórzany pas jest źródłem antygrawitacji? Na wszystkie te pytania nauka daje jedną odpowiedź: niewykluczone.

Oczywiście mało prawdopodobne jest, by Huttowie, Ganganowie, Toydarianowie i inne ludy zamieszkujące Galaktykę mogły spotykać się w kantynie Mos Eisley i gawędzić z Lukiem Skywalkerem. Ewolucja życia, gdziekolwiek się rozgrywa, jest procesem w dużej mierze przypadkowym – trudno więc zakładać, że powstałe na jej drodze istoty będą na tyle do siebie podobne, by czuć się komfortowo w warunkach planety Tatooine, a jeszcze trudniej – że będą w stanie się porozumieć zarówno w kategoriach metafizycznych jak i językowych. Grawitacja, skład atmosfery i klimat planet, z których pochodzą renegaci, musiały doprowadzić do wykształcenia w ich organizmach mechanizmów, które w odmiennych okolicznościach byłyby przeszkodą (wychowany na mokradłach brzuchonóg Jabba wysycha na pustyni). Niewielkie są też szanse na to, by planeta Tatooine mogła zapewnić stabilne warunki do rozwoju życia. Krążąc w układzie gwiazd podwójnych byłaby narażona na ekstremalne zmiany temperatur.

Roboty z poczuciem humoru

Czas przypomnieć C-3PO i R2-D2. „Nie, to nie dysfunkcyjna para na terapii rodzinnej; to para robotów” – pisała o nich Jeanne Cavelos w książce „The Science of Star Wars”. Kiedy inżynierowie skonstruują podobne droidy? Kiedy neurofizjologowie zgłębią tajemnice ludzkiego umysłu (w zasadzie – jakiegokolwiek umysłu), a specjaliści w dziedzinie sztucznej inteligencji zastosują tę wiedzę do budowy maszyn zdolnych do empatii i obdarzonych poczuciem humoru? Nieprędko. Niektórzy – jak kontrowersyjny fizyk i filozof Roger Penrose – twierdzą wręcz, że efemeryczna natura świadomości (niewątpliwie są nią obdarzeni C-3PO i R2-D2) może zostać wyjaśniona jedynie w ramach nieistniejącej jeszcze teorii – kwantowej grawitacji. Ale wykluczyć możliwości powstania podobnych istot w dalekiej przyszłości nie sposób.

Skoro o grawitacji mowa, warto raz jeszcze wspomnieć jej domniemaną siostrę – antygrawitację. To najpewniej dzięki niej lewituje platforma z zamrożonym Hanem Solo, pustynna barka Jabby czy ścigacze Skywalkerów. Pola grawitacyjnego skierowanego przeciwnie do znanego nam pola grawitacyjnego jak dotąd – niestety – nie zaobserwowano. Może ta sztuka uda się wtedy, gdy powstanie wspomniana teoria kwantowej grawitacji... Generalnie nie jest to temat, który wypada poruszyć podczas spotkania z poważnym fizykiem. Można go natomiast zapytać o najkrótszą drogę z planety Coruscant do Kamino.

Oto trąbonosy Watto z Mos Espa – mały brzydal, a zarazem jedno z największych wyzwań dla badaczy „Gwiezdnych wojen”. Latać nie powinien, bo natura obdarzyła go skrzydełkami niezdolnymi – jak się może zdawać – unieść pękate ciało. A Watto wisi nad ziemią jak koliber. Może jest lżejszy, niż się wydaje? Może jego wydęty brzuch wypełniony jest gorącym lekkim gazem, a jego tkanki mają porowatą strukturę gąbki? Może atmosfera planety Tatooine ma gęstość większą niż ziemska i silniej wypycha Watto ku górze? I wreszcie – może jedno z urządzeń wpiętych w jego skórzany pas jest źródłem antygrawitacji? Na wszystkie te pytania nauka daje jedną odpowiedź: niewykluczone.

Oczywiście mało prawdopodobne jest, by Huttowie, Ganganowie, Toydarianowie i inne ludy zamieszkujące Galaktykę mogły spotykać się w kantynie Mos Eisley i gawędzić z Lukiem Skywalkerem. Ewolucja życia, gdziekolwiek się rozgrywa, jest procesem w dużej mierze przypadkowym – trudno więc zakładać, że powstałe na jej drodze istoty będą na tyle do siebie podobne, by czuć się komfortowo w warunkach planety Tatooine, a jeszcze trudniej – że będą w stanie się porozumieć zarówno w kategoriach metafizycznych jak i językowych. Grawitacja, skład atmosfery i klimat planet, z których pochodzą renegaci, musiały doprowadzić do wykształcenia w ich organizmach mechanizmów, które w odmiennych okolicznościach byłyby przeszkodą (wychowany na mokradłach brzuchonóg Jabba wysycha na pustyni). Niewielkie są też szanse na to, by planeta Tatooine mogła zapewnić stabilne warunki do rozwoju życia. Krążąc w układzie gwiazd podwójnych byłaby narażona na ekstremalne zmiany temperatur.

Roboty z poczuciem humoru

Czas przypomnieć C-3PO i R2-D2. „Nie, to nie dysfunkcyjna para na terapii rodzinnej; to para robotów” – pisała o nich Jeanne Cavelos w książce „The Science of Star Wars”. Kiedy inżynierowie skonstruują podobne droidy? Kiedy neurofizjologowie zgłębią tajemnice ludzkiego umysłu (w zasadzie – jakiegokolwiek umysłu), a specjaliści w dziedzinie sztucznej inteligencji zastosują tę wiedzę do budowy maszyn zdolnych do empatii i obdarzonych poczuciem humoru? Nieprędko. Niektórzy – jak kontrowersyjny fizyk i filozof Roger Penrose – twierdzą wręcz, że efemeryczna natura świadomości (niewątpliwie są nią obdarzeni C-3PO i R2-D2) może zostać wyjaśniona jedynie w ramach nieistniejącej jeszcze teorii – kwantowej grawitacji. Ale wykluczyć możliwości powstania podobnych istot w dalekiej przyszłości nie sposób.

Skoro o grawitacji mowa, warto raz jeszcze wspomnieć jej domniemaną siostrę – antygrawitację. To najpewniej dzięki niej lewituje platforma z zamrożonym Hanem Solo, pustynna barka Jabby czy ścigacze Skywalkerów. Pola grawitacyjnego skierowanego przeciwnie do znanego nam pola grawitacyjnego jak dotąd – niestety – nie zaobserwowano. Może ta sztuka uda się wtedy, gdy powstanie wspomniana teoria kwantowej grawitacji... Generalnie nie jest to temat, który wypada poruszyć podczas spotkania z poważnym fizykiem. Można go natomiast zapytać o najkrótszą drogę z planety Coruscant do Kamino ...

Cały artykuł można przeczytać na stronie Polityki w tym LINKU.
KOMENTARZE (28)

Są już pierwsze recenzje...

2005-05-06 16:03:00 Stopklatka.pl

Stopklatka.pl donosi:

W sieci pojawiły się pierwsze recenzje filmu "Gwiezdne wojny: część III - Zemsta Sithów", finalnej części Gwiezdnej Sagi George'a Lucasa.

Potwierdzają się informacje o tym, że jest to najbardziej mroczny ze wszytkich powstałych do tej pory epizodów "Gwiezdnych wojen". Pojawiają się także opinie, że "Zemsta Sithów" to najlepszy z prequeli, który bierze wszystkie dobre strony "Ataku Klonów" i redukuje wszytkie jego niedociągnięcia. Powiązania "Zemsty Sithów" z klasyczną trylogią sprawiają natomiast, że jest ona satysfakcjonującą konkluzją całej Sagi. Mamy tu znakomite sceny walk, Yodę w akcji, znacznie więcej ponurych postaci. Są jednak także słabe dialogi, powolne sceny pomiędzy sekwencjami akcji i nudne romantyczne momenty.

Film otwiera się z wielkim hukiem - pisze w swojej recenzji Kirk Honeycutt, dziennikarz serwisu Hollywood Reporter. Zawadiaccy Rycerze Anakin (Hayden Christensen) i Obi-Wan (Ewan McGregor) spadają na kosmiczną armadę Sithów i stawiają czoła swoim wrogom z niezwykłym opanowaniem. W głównym statku bojowym hrabia Dooku (Christopher Lee) i jego sprzymierzeniec Generał Grievous - jeden z wielu skomputeryzowanych postaci - więzią Palpatine'a (Ian McDiarmid). Akcja nie ustaje przez ponad 20 minut. Dwaj rycerze Jedi dostarczają żwawych, przeciwstawiających się prawom ciążenia bohaterskich czynów, a R2D2 (Kenny Baker) zapewnia znakomitą zabawę. Takie sytuacje mają miejsce przez cały niemal film. Lucas udowadnia tutaj, że coraz lepiej idzie mu przeplatanie elementów komediowych z dramatycznymi, a nawet tragicznymi.

Scenie otwierającej "Zemstę Sithów" dużo miejsca w swojej recenzji poświęca także Todd Mccarthy z magazynu "Variety". Pierwsze 23 minuty filmu składają się wyłącznie z przykuwających wzrok scen akcji. Dwaj Rycerze Jedi prowadzą swoje małe statki kosmiczne przez labirynty wybuchów z niezwykłą zręcznością. Kiedy sytuacja w końcu się uspokaja, Anakin spotyka Padme, która informuje go, że jest w ciąży. I tutaj dają znać o sobie niedociągnięcia Lucasa w reżyserowaniu i pisaniu scen intymnych, przeznaczonych dla dwojga aktorów.

Kiepskie dialogi i drewniane aktorstwo wciąż mają wielki wpływ na drugą trylogię - pisze Kirk Honeycutt. Tragiczny wymiar dylematów Anakina daje się sprowadzić do wypowiedzi Padme, która w jednej ze scen mówi 'Jesteś dobrym człowiekiem. Nie rób tego'. Także wiele innych dialogów i scen wygląda nienaturalnie i niezgrabnie. Większość z nich kończy się długimi, czasami wydaje się, że trwającymi w nieskończoność, ujęciami pustych twarzy aktorów. W obliczu epickiej wielkości scenografii i dbałości w realizacji scen akcji tego rodzaju sztuczki wydają się zupełnie nie na miejscu.

Jest jednak w "Zemście Sithów" kilka aktorskich kreacji, obok których żaden z recenzentów nie przeszedł obojętnie. Są to role Iana McDiarmida, Ewana McGregora oraz wygenerowanego komputerowo Yody, któremu głosu jak zwykle użycza Frank Oz. Ian McDiarmid jest naprawdę rewelacyjny - pisze w swojej recenzji dla serwisu Comingsoon Scott Chitwood, który już na początku swojej recenzji zapewnia, że "Zemsta Sithów" jest najprawdopodobniej najlepszym z prequeli Gwiezdnej Sagi. Sposób w jaki McDiarmid manipuluje Anakinem jest fantastyczny - zachwyca się Chitwood. Jego fizyczna transformacja z Kanclerza w Imperatora jest oszałamiająca. McDiarmid nie tylko inaczej wygląda, lecz także mówi zupełne inaczej i inaczej się zachowuje. Jednak kiedy w końcu zaczyna wyglądać jak Imperator z "Powrotu Jedi" staje się trochę irytujący. Irytujące są także niektóre z jego kwestii. Równie entuzjastycznie Chitwood wyraża się o Yodzie, który podobnie jak McDiarmid kradnie całe przedstawienie. Każda scena z jego udziałem jest wspaniała - pisze o Yodzie Chitwood. Jego finalna walka z Darthem Sidiousem staje się jednym z najbardziej emocjonujących momentów filmu. Wydaje się, że nawet bardziej emocjonującym niż finalny pojedynek Anakina i Obi-Wana.

Wszyscy recenzenci zwracają również uwagę na znakomite efekty specjalne, doskonałe zdjęcia i staranny montaż filmu. Z cyfrową kamerą Lucas czuje się jak ryba w wodzie - pisze Kirk Honeycutt. Kręcąc w studiach w Australii i Wielkiej Brytanii, dodając do tego zdjęcia zrealizowane w Chinach, Tajlandii, Szwajcarii i Włoszech, Lucas prowadzi widzów przez niezwykłe krajobrazy i stawia ich w środku niebezpiecznych bitew prowadzonych w ogromnych pieczarach, lśniących korytarzach wielkich statków kosmicznych i na rzece płonącej lawy. Znakomicie sprawdza się także interesująca, amerykańsko-chińska kombinacja estetyki scen akcji. Lucas definiuje na nowo koncepcje realizacji filmów fantasy i uczy nowe pokolenia filmowców, że nie należy stawiać sobie żadnych ograniczeń. Sposób w jaki wykorzystano tutaj najnowsze zdobycze techniki jest na najwyższym poziomie - pisze z kolei Todd Mccarthy w "Variety". Żaden z poprzednich epizodów nie wyglądał pod tym względem tak spójnie, jak wygląda "Zemsta Sithów".

KOMENTARZE (53)

Zemsta Sithów w Team Radio

2005-04-21 12:40:00 TeamRadio

Dziś, jak w każdy czwartek, o godzinie 20.00 na antenie TeamRadia odbędzie się audycja Fantastyczna Warownia. Dzisiejszym tematem przewodnim będzie Zemsta Sithów. Program powstaje przy współpracy z Outlanderem, a auducję zwyczajowo poprowadzi Yako.

Aby posłuchać audycji, wystarczy dowolna wersja Winampa. Pozostałe informacje na stronie internetowej TeamRadia.
KOMENTARZE (27)

Varity Fair o Lucasie

2005-02-18 08:56:00

To rozrywkowe imperium zatrudnia 1700 pracowników, podzielone jest na siedem firm z rocznym obrotem przekraczającym 1,2 miliarda dolarów. Wyprodukuje film który kosztował prawie 300 milionów i obiecuje odmienić oblicze San Francisco. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko za sprawą 60-letniego miliardera. Mowa oczywiście o George’u Lucasie, który jest postacią wyjątkową w historii przemysłu rozrywkowego. Nawet Walt Disney budując swoje imperium, musiał współdziałać, a potem dzielić się z bratem.

W maju Lucas skończy 61 lat. W tym samym miesiącu wejdzie na ekrany film „Zemsta Sithów”, szósty i prawdopodobnie ostatni film z serii „Gwiezdne Wojny”. Ale obdarzony wizją filmowiec nie ma wykrystalizowanych planów by zrobić kolejne filmy, a przynajmniej takie, które mogłyby odnieść sukces komercyjny.

I choć Lucas stworzył kilka dobrze zarabiających firm, jak choćby ILM, nie zamierza specjalnie ich osobiście rozwijać. Raczej jest zainteresowany przekraczaniem nowych granic. Ale co to może znaczyć dla jego korporacji i całego imperium? Lucas stwierdził, że chce pójść w kierunku filmów ze swoich późnych lat 20. i tworzyć filmy, których nikt nie chce oglądać. Mowa tu oczywiście o „THX 1138”, jego pierwszym filmie. W roku 1971 został on przemontowany przez Warner Bros. a następnie poniósł sromotną klęskę finansową. „American Graffiti”, który kosztował 777 tys. USD zarobił na całym świecie 140 mln USD. Od tamtego czasu bardzo mu zależało, by być niezależnym. Nie dziwi zatem, żet o Lucas osobiście kieruje losem swoim firm. Zawsze tego chciał. Nie interesuje go wartość spółki, analizy rynkowe, czy inwestorzy, on jedynie z zarobionych pieniędzy finansuje własne produkcje filmowe.

To jest właśnie jeden z powodów, dla których Lucas opuścił Los Angeles. Z dala od filmowców z Hollywood, był w stanie zbudować imperium, bez zazdrości i plotek ludzi z branży.

Nawet na planie, Lucas nie akceptuje odpowiedzi „Nie”. Najczęściej ignoruje doradców od efektów, a potem każe im naprawić coś już nakręconego w postprodukcji. Nawet jeśli kosztuje to kilka milionów, to przecież są jego pieniądze.

Jego osobisty majątek jest oceniany na trzy miliardy dolarów i z pewnością kilkaset milionów wpadnie dzięki „Zemście”.

Ale pieniądze nigdy nie były dla niego najważniejsze. Gdyby taj było, już dawno mógłby zarobić kilkaset milionów więcej, dzięki publicznej emisji akcji.

Ale obecnie, choć mówi, że chce robić kolejne filmy, nic więcej na temat jego planów nie wiadomo. Jego firmy zostały przeorganizowane, i osiągają kolejne sukcesy, ale sam rzecznik Lucasfilmu mówi, że Lucas nie ma zamiaru przejść na emeryturę.

Lucas zawsze wie, czego chce, wie gdzie chce podążać. Taką ma naturę – mówi Sid Ganis, były szef Lucasfilm – nawet jeśli nie wie, co zastanie na końcu drogi.

Ale dokąd teraz zmierza?

Lucas mówi, że to koniec filmów “Gwiezdne Wojny”, marki która przyniosła już ponad 3,4 miliarda, przy dystrybucji Foxa. Nie wlicza się w to rynku wideo, telewizyjnego, seriali, filmów gier i 9 miliardów zarobionym dzięki licencją.

Oczywiście coś mówi się o serialu TV, ale filmy się kończą. Podobnie było z inną marką Lucasfilmu – „Indianą Jonesem”. Paramount z chęcią byłby dystrybutorem czwartej odsłony, ale poza rozmowami jeszcze od czasów 3 części filmu z 1989 na razie nie ma konkretnych planów.

Rzecznik Lucasfilm stwierdził, że firma jest zainteresowana projektami telewizyjnymi, animacyjnymi i aktorskimi, ale wewnętrznymi, nie na zlecenie.

Po roku 1989 Lucas pomógł kilku swoim przyjaciołom zrealizować ich autorskie filmy – Jimowi Bensonowi – „Labirynt”, Ronowi Howardowi – „Willow”, Francisowi Fordowi Coppoli – „Tucker: Człowiek i jego marzenie”, Willardowi Huyckowi i Glorii Katz – „Kaczor Howard”. Stworzył też telewizyjny serial „Kroniki Młodego Indiany Jonesa”, którego realizację powierzył innym, w tym Frankowi Darabontowi.

Serial nie zyskał takiego uznania, jak oczekiwano, a filmy zazwyczaj były rozczarowaniami finansowymi, lub zostały totalnie skrytykowane jak „Kaczor Howard”.

Niestety takie podejście ma też negatywne skutki. Wielu kreatywnych ludzi, pracujących przez lata w Lucasfilm, zdało sobie sprawę, że nie ma szans na realizację własnych projektów. Można tylko robić filmy, jakie Lucas chce – i nikt inny. Dlatego wiele osób odeszło. Tak zrobił np. Jim Morris z ILM, który w listopadzie zeszłego roku. Pracy nie musiał szukać zbyt długo, Pixar prawie natychmiast wynajął go do wyprodukowania nowego, na razie jeszcze nie nazwanego projektu. Pijar skusił też, Gary’ego Rydstroma, wielokrotnie nagrodzonego Oskarem speca od dźwięku, który opuścił Skywalker Sound by weryżserować kolejny gigantyczny film animowany.

Lucasfilm im tego nie zapewnia.

Oczywiście w firmach Lucasa wciąż pozostaje wiele utalentowanych osób, a być może Lucas powinien robić własne filmy, a firmom pozwolił się rozwijać? Ale to oczywiście generuje dalsze problemy, bo Skywalker Sound znajduje się na Ranchu Skywalkera. ILM choć trzyma się mocno, wciąż jest w chaosie po przeprowadzce do San Francisco. LucasArts, choć w zeszłym roku zarobiło 100 milionów USD, zwolniło 31 z 300 osób, by skoncentrować się na mniejszej ilości tytułów. Dodatkowo aż do kwietnia zeszłego roku, pozostawało bez prezesa. Obecnie miejsce to zajmuje Jim Ward, który jest też szefem marketingu i dystrybucji Lucasfilm. Twierdzi on, że widzi przyszłość firmy w grach spod znaku „Star Wars”. Podobnie jest z innymi licencjonobiorcami.

Lucas Licensing wciąż przynosi niebagatelne zyski i z pewnością „Zemsta Sithów” jedynie je zwiększy. Ale ostatnie dwa filmy, nie przyniosły zysku przewidywanego, zwłaszcza w sprzedaży w kategorii zabawek dla dzieci do 10 lat. Po niepowodzeniu z TPM, wiele firm nie chciało już wchodzić w AOTC. Obecnie przed ROTS stawiane są większe wymagania, głównie ze względu na postać Dartha Vadera, która pojawia się w filmie.

A Lucas, który sprzedał w 1986 swoje udziały w Pixarze, w 2003 obwieścił powstanie Lucas Animation, a w 2004 stworzył studio w Singapurze.

Jaka zatem czeka przyszłość Lucasfilm? Czy ma szanse zdobyć rynki, czy raczej stać się firmą, której nazwa przypomina stare dobre czasy jak Oldsmobile, Pan Am czy RKO?

Wszystko zależy od Lucasa. Jeśli nadal produkcja będzie ograniczona, a Lucas nie jest zainteresowany odgrywaniem kluczowej roli w produkcji filmów w Hollywood, Lucasfilm zostanie zmarginalizowane. Sam George nienawidzi Hollywood, agentów i ciężko mu się z nimi rozmawia, współpracuje.

Ale nawet gdyby pozwolił sobie na odejście od zarządzania, zawsze jest ta trudność, że może wrócić każdej chwili i zastopować jakieś inicjatywy. Gdyby jednak sprzedał firmę, miałaby ona olbrzymie szanse odgrywać ważną rolę w przemyśle filmowym.

Problemem mogą być jednak, wciąż nieznane, osobiste plany Lucasa.

Lucasfilm ma szansę, rozwijać technologię, wyprzedzać wszystkich. Lucas z pewnością będzie dalej próbował promować kina cyfrowe.

Biograf Lucasa, Dale Pollock stwierdził tylko, że nie zdziwi się, jak publiczność już nigdy nie zobaczy filmów Lucasa. On może robić filmy tylko dla siebie i swoich znajomych. To najbardziej osobiste robienie filmów, jak tylko można.

To byłby dziwny koniec kariery, człowieka, który stworzył najbardziej popularne filmy wszech czasów i który swego czasu podpisał najbardziej lukratywne i wizjonerskie umowy w przemyśle filmowym. Ale jak Howard Hughes, inny miliarder filmowiec, o którego biografii ostatnio głośno ze względu na film „Awiator”, Lucas nie może sobie pozwolić na robienie wszystkiego,co tylko chce. Czy zatem będzie zmuszony, działać na rzecz firmy i tworzyć kolejne filmy? Czy może da innym zielone światło.
KOMENTARZE (0)

Informacje na temat początkowej bitwy

2005-02-15 15:10:00 magazyn Empire

John Knoll, dyrektor efektów graficznym w firmie Industrial Light and Magic (ILM), udzielił małego wywiadu dla magazynu Empire. (Spoiler):

Całość tyczy się ogromnej bitwy kosmicznej nad planetą Coruscant. Knoll stwierdził, iż nie będzie ona taka jak we wcześniejszych Epizodach Sagi.
Starcie między chylącą się ku upadkowi Republiką, a Konfederacją Niezależnych Systemów w kosmosie będzie trwać 20-25 minut. Co ciekawe bitwa nie tylko będzie się toczyć w przestrzeni kosmicznej, ale również w górnej części atmosfery planety, gdzie będzie można spostrzec ogień i liczne wybuchy.
Dodatkowo w tej scenie zobaczymy wiele bezpośrednich starć pomiędzy okrętami flagowymi obu stron. Knoll wraz z jego ekipą z ILM, chcieli się w początkowej scenach Zemsty Sithów skupić właśnie na walce większych jednostek, niżeli myśliwców. Warto wspomnieć, iż we wcześniejszych filmach z Gwiezdnych Wojen, nie było tego typu scen, pomiędzy statkami.

Knoll stwierdził, iż w scenach początkowej bitwy nad Coruscant, Separatyści jak i Republika będzie miała flotę składającą się z kilku tuzinów okrętów gwiezdnych.

(Koniec Spoilera)
KOMENTARZE (17)

Wywiad z Anakinem Skywalkerem

2005-02-08 20:01:00 Resztki Imperium za The Times

Brytyjski The Times, zamieścił 29 stycznia wywiad z Haydenem Christensenem (głównie o ROTS). Wywiad ten przeprowadził Ed Potton. Poniżej zamieszczamy skrót tego wywiadu.

Haydem zapytany o swe wspomnienia z klasycznej trylogii powiedział, że trudno mu cokolwiek pamiętać, skoro ma 23 lata, czyli niewiele więcej niż ROTJ. Ale za to jego 31-letni brat był w doskonałym wieku, by pamiętać. Był fanatykiem Gwiezdnej Sagi, miał chyba każdą figurkę, a najważniejsze wspomnienie Haydena o Gwiezdnych Wojnach, to fakt, że brat starał się trzymać jak najdalej od niego swego Sokoła Millennium, by być pewnym, że Hayden go nie popsuje.

Granie taką postać jak Darth Vader, która jest ikoną dzisiejszej kultury, bynajmniej nie jest łatwe. Ale Hayden gdy dostał samą propozycję, był wniebowzięty i ani chwili nie zawahał się, by przyjąć tę rolę. Hayden myślał długo na temat, nie czy przyjąć rolę, lecz jak ją zagrać.

Według Haydena swe miejsce w kulturze postać Vadera zdobyła głównie dzięki temu, że tak naprawdę nikt o niej nic nie wiedział, a ludzie lubią się bać nieznanego. Dopiero teraz poznajemy wydarzenia, które przekształcą Anakina Skywalkera, w człowieka, którego znamy z oryginalnej trylogii.

Uczucie bycia Darthem Vaderem jest trudne do opisania. Jest to dość niezwykle nosić tę maskę, ten kostium. Dla Haydena było to jedno z ważniejszych wydarzeń całego życia. Jego zadaniem jako aktora, było przeprowadzenie Anakina od młodego (wykreowanego przez Jake’a Lloyda), aż do Dartha Vadera. Teraz ta praca została wykonana.

Dawid Prowse jest wyższy i potężniejszy niż Hayden. Ale ponieważ ten bardzo nalegał by przejąć tę rolę, Lucas ostatecznie się zgodził i w kostiumie Vadera mamy Christensena, a nie innego aktora. By zniwelować wszystkie różnice w wysokości (kilka cali), Hayden chodził na specjalnych obcasach, które dodawały mu wysokości. Hayden jednak twierdzi, że jest różnica pomiędzy jego Vaderem, a tym kreowanym przez Prowse’a. Jedną z różnic jest strój. Nowy, poza tym, że jest nowy, jest jeszcze bardziej symetryczny. Z drugiej strony, sam kostium był nowy też dla Vadera, niczym nowa skóra, do której trzeba przywyknąć. A na dodatek ważący dwadzieścia funtów kostium, zbyt wygodny nie był.

W wywiadzie padło pytanie jak to jest być piątym odtwórcą roli Anakina Skywalkera po Davidzie Prowse`ie, Jamesie Earl Jonesie, Sebastianie Shaw i Jake`u Lloydzie. Tu zapomniano o Andrew Nelsonie, który grał Vadera w dodatkowych ujęciach w wersji specjalnej klasycznej trylogii z 1997. W tym momencie Hayden byłby szóstym odtwórcą tej roli. Hayden stwierdził, że jego rola, była specyficzna, gdyż musiał grać Anakina w konkretnym okresie jego życia. To nie był młody Lloyd, ani jeszcze klasyczny Vader. A różnice w Vaderach, po części wynikają też z różnic w ludziach, którzy tę postać odgrywali.

Wklejenie Haydena do trylogii, było dla niego zaskoczeniem. Po prostu powiedziano mu „A tak przy okazji, jesteś w Powrocie Jedi” i przysłano kopię. To wspaniale być tam obok Aleca Guinnessa i Yody – mówi Hayden.

Na pytanie o krytykę jego gry aktorskiej, Hayden stwierdził, że krytyka roli to część pracy aktora i trzeba się z nią liczyć. Choć trudno się nią nie liczyć. Hayden zgadza się z jednymi zarzutami, inne nadal wydają mu się wyolbrzymione.

Zapytany o to, czego powinniśmy spodziewać się po Epizodzie III, stwierdził, że jest to o wiele mroczniejszy film. Generalnie ma w sobie wszystkie elementy, które uczyniły Gwiezdną Sagę takim sukcesem. Jest zbudowany na podstawowych mitologicznych koncepcjach. Bazuje na wewnętrznej walce dobra ze złem.

Z drugiej strony film łączy historię Anakina z historią Luke’a. Okazuje się, że muszą oni obaj dokonać podobnych wyborów, ale Anakin podąża inną ścieżką niż później jego syn. A to determinuje jego przeznaczenie.

Na pytanie, co sprawia, że Anakin przechodzi na Ciemną Stronę, Hayden unikał jednoznacznej odpowiedzi. Generalnie była to sprawa kilku nakładających się czynników, jednym z nich była żądza władzy, i potęgi, która pozwoli mu odnaleźć miłości jego życia. Za wszystkim stoi oczywiście Palpatine. To on jest władcą marionetek, pociągającym za wszystkie sznurki zza sceny, ze swą czarującą, acz złowrogą precyzją. Jest blisko tego, co szarga Anakinem i w ten sposób rozpoczyna jego kuszenie. W rezultacie Anakin zawiera pakt z diabłem. Oddam ci swą duszę, jeśli dasz mi to o co proszę. Trochę to przypomina „Fausta”.

Walka między Obi-Wanem a Anakinem, wg Haydena, jest najdłuższa z tych które powstały, bynajmniej nie tylko ze względu na czas, ale i geografię (była kręcona w kilku miejscach). Christensen musiał udać się do Australii na 3 miesiące przed kręceniem filmu, by móc przygotować się do niej, nauczyć ciosów i ćwiczyć. Po trzech miesiącach ćwiczeń, można nie wiedzieć świadomie jaki powinien być następny ruch, to wszystko wychodzi w sposób naturalny z człowieka. Te ćwiczenia i walki sprawiały zarówno Haydenowi jak i Ewanowi wiele frajdy. Będzie to pojedynek inny niż wszystkie. Będzie to walka między dwoma przyjaciółmi, niegdysiejszymi towarzyszami broni, którzy teraz walczą na śmierć i życie. Zatem będzie to walka o wiele bardziej emocjonalna, niż tylko machanie mieczami. Mało tego, będzie się w jej trakcie zmieniać środowisko, co doda dodatkowe efekty.

O pracy z Geogrem Lucasem Hayden również wypowiada się dość dobrze. Określa go mianem pasjonaty, który jest mocno zaangażowany w historię w którą opowiada. Uświadomił on Haydenowi funkcję jego roli. O ile ludzie byli w stanie uwierzyć, w to, że Jake Lloyd wyrósł w Haydena, o tyle teraz to Christensen odpowiada za to, by ludzie uwierzyli w to, że jego postać zamienia się w Vadera, a nie tylko nosi jego kostium. Oczywiście w pracach nad upadkiem Anakina nie zabrakło kilku burzliwych dyskusji na temat, jak ten upadek ma wyglądać.

Dla Christensena najtrudniejszym wyzwaniem było pożegnanie się z rolą. Uważa on jednak, że na film warto czekać. Scenariusz jest obiecujący w każdym aspekcie filmu. Zemsta będzie w kinach za dokładnie 100 dni.
KOMENTARZE (15)
Loading..