Przywykliśmy do tego, że „Gwiezdne Wojny” są raczej na bakier z nauką, skoro w kosmosie mamy dźwięki, twórcy nie wiedzą, czym dokładniej są parseki, no i są raczej ignorantami jeśli chodzi o naukę. Ale gatunek science fiction to nie tylko przewidywanie przyszłości, czasem to inspiracja. Okazuje się, że w jakimś stopniu saga zainspirowała pięć istniejących już technologii.
Skutery powietrzne
Wydawać by się mogło, że to nic specjalnego, bo przecież w SF istniały podobne pojazdy. Nie tylko w SF, warto tu bowiem wspomnieć o poduszkowcach, których historia sięga 1716 roku, kiedy to Emanuel Swedenborg stworzył ich koncept. Jednak z powodów technicznych mogły się one rozwijać dopiero w XX wieku. Ale w „Powrocie Jedi” widzimy je w dość interesującej formie skuterów, którymi szturmowcy poruszają się po lesie Endora. Małe, zwinne i proste w obsłudze. To zainspirowało Marka DeRoche’a z firmy Aerofex.
Sam DeRoche przyznaje, że dzieło ekipy Lucasa było inspiracją. Udało im się stworzyć wehikuł o nazwie Tandem-Duct, który jednak jest pewnym oszustwem, bowiem utrzymuje się w powietrzu dzięki śmigłu. Ma kosztować w granicach 50-100 tysięcy USD i już zainteresowało się nim wojsko.
Lewitujące roboty
Właściwie technologia dość podobna, tylko wykorzystana do czegoś innego. Tym razem swoistą inspiracją była sonda imperialna rozsyłana po galaktyce, by odnaleźć ukrytą bazę Rebeliantów. To właściwie jest dron, który mógłby lewitować i nad czymś takim właśnie pracowała firma MLB Company tworząc swojego V-Bata. Wykorzystała to DARPA, obecnie system już nawet działa i jest wykorzystywany głównie do załadunku w nieprzyjaznych dla człowieka warunkach. Podobnie jak w skuterze i tu jest istotne śmigło. Koszt produkcji tego urządzenia to jakieś 350 tysięcy USD.
Zdalniak
Kolejny lewitujący dron. Tym razem wykorzystuje je NASA, tworząc miniaturowe drony, które służą do badań. NASA sama podała, że inspirowali się „Gwiezdnymi Wojnami”, ale tym razem poszli na łatwiznę. Te ich zdalniaki, które nazywają SPHERES, działają tylko i wyłącznie w kosmosie, gdzie nie ma grawitacji, więc nie ma potrzeby zastanawiać się nad napędem. Efekt wydaje się być podobny, tylko nie strzela.
Działko laserowe
Pracę nad tą technologią trwają, zresztą niedawno o tym
pisaliśmy. Chyba najbardziej inspirującym laserem był bez wątpienia promień Gwiazdy Śmierci rozwalający Alderaan. To zainspirowało amerykańską administrację za czasów Ronalda Reagana do stworzenia programu Wojen Gwiezdnych, czyli lasera, który byłby w stanie zniszczyć rakiety radzieckie. Choć podobne rozwiązania technologiczne przewijają się przez dużą część SF i nie tylko, bo pojawiają się przecież nawet w Bondzie, to jednak wówczas to saga Lucasa sprawiła, iż uwierzono w moc lasera. Tą moc w końcu udało się uzyskać. Obecnie na wyposażeniu armii amerykańskiej jest działo LaWS (Laser Weapon System), który testowano z pokładu USS Ponce na dronach. Na początku 2014 USS Ponce ma zostać wyposażony w to działo już na stałe. Niestety broń nadal nie jest doskonała, deszcz, mgła czy inne zjawiska są problemami na razie nie do przeskoczenia, ale ma też jedną zaletę. Jest wyjątkowo tania. Jeden strzał kosztuje koło dolara, więc Amerykanie nadal w to inwestują.
Bioniczna kończyna
O tym wynalazku pisaliśmy już
wcześniej. Tym razem twórców jest więcej, nad własną wersją pracuje także DARPA. To technologia, która ma zastąpić utracone kończyny, owszem nie jest jeszcze idealna ale i tak robi wrażenie.
KOMENTARZE (7)