Kiedy w lipcu Pete Vilmur po raz pierwszy zaczął na oficjalnej pisać o TCW, kiedy pojawiały się informacje z Celebration IV i Celebration Europe, reżyser Dave Filoni zasugerował, żeby wspomnieć o duchowym centrum Gwiezdnych Wojen o Ranczu Skywalkera. W końcu jest to miejsce, gdzie Gwiezdne Wojny powstawały od lat, gdzie saga wciąż żyje, czy to w oryginalnych przedmiotach, konceptach artystycznych, kostiumach, manuskryptach, a to wszystko powoduje, że ten dom i jego otoczenie jest dla wielu fanów ziemią uświęconą. I nie zapominajmy o ludziach, tu wciąż pracuje wiele osób od lat związanych z sagą, czy to pośrednio, czy bezpośrednio są oni częścią dziedzictwa.
A wraz z "The Clone Wars", Dave Filoni dołączył do ekipy Skywalkera, pracując w siedzibie głównej Lucasfilm Animation w Big Rock Ranch, które geograficznie dzielą wspólna granicę. Nie uważajcie błędnie, że Big Rock to ranczo Skywalkera, tak się składa, że ma osobną bramę, nazwę i bezimienną skałę. A wjazd do studia znajduje się tam gdzie są inne Hollywoodzkie bramy. A to co najbardziej różni oba te miejsca od każdej innej pracy w Los Angeles, mówi Filoni, to, że każdy kto tu przyjeżdża ma to samo uczucie, czuje się jak na wsi, daleko od centrum miasta, a budynki które zaprojektował i stworzył George są fantastyczne i przepiękne. To już wtedy działa inspirująco.
Inną zaletą pracy tutaj jest to, że Gwiezdne Wojny wpłynęły też na krajobraz. Otóż zdaniem Filoniego, patrząc na niektóre drzewa widzi się przelatujące między nimi speedery, a wzgórza wokół Big Rock przypominają Naboo, gdzie Gunganie stoczyli bitwę. Jest tu jeszcze kilka innych rzeczy przypominających o tym, co stworzył George Lucas, a rozwijając sagę dalej w tym samym miejscu, czujemy wpływ i kreatywność poprzedników. I zdaniem reżysera, wszyscy czują dokładnie to samo.
Dla większości z nas, Skywalker Ranch zawsze było czymś w rodzaju Xanadu, bogatej, ekskluzywnej posiadłości z Obywatela Kane’a, gdzie przechowywano pamiątki z czasów naszej młodości, gdzie znajdują się magazyny z archiwami, z kostiumami i przedmiotami. Mając dostęp do tych archiwów, trudno sobie nie wyobrazić zazdrości większości fanów, jak można by przejść na kolanach obok oryginalnego miecza z ANH? Ale daje to pewność, że pracuje się nad GWIEZDNYMI WOJNAMI na ranczu SKYWALKERA.
Jeśli chcemy zobaczyć jak wyglądał miecz Anakina Skywalkera w szczegółach, tłumaczy Filoni, dzwonimy, i zostaje nam przyniesiony. Gdy chcemy zobaczyć kostium, który nosiła Padme, dostajemy go i możemy mu robić zdjęcia. Gdy chcemy obcować z białym strojem księżniczki Lei czy hełmem Boby Fetta, wszystko tu jest. I używamy tego, by inspirować artystów i scenarzystów TCW. Dotyczy to także konceptów artystycznych, ciągnie Filoni. I to wielka rzecz, bo ludzie pamiętają kostiumy, ale nie pamiętają jak to wyglądało w oryginalnych malunkach Ralpha McQuarriego czy szkicach Joe Jonhstona. To materiały sprzed czasów nim nastały Gwiezdne Wojny, gdy były to tylko pomysły. Wszystko to tu fizycznie istnieje, bo George o to zadbał i zabezpieczył, a na dodatek używamy tego, by rozbudować nasz serial.
Filoni przyznaje też, że gdyby produkcja nie odbywała się w Skywalker Ranch, trudniej byłoby dostać dostęp do wszystkich tych pamiątek i materiałów, a to by nie działało już tak twórczo. Wtedy trzeba by wszystko nagrywać na taśmach, wszyscy byliby zdenerwowani gdy opuszczali by Ranczo, a teraz wystarczy tylko przejść się drogą, a ludzie tu są super mili i nas wpuszczają. Oczywiście zatrudnieni pracownicy na ranczu SKywalkera są jedną z zalet TCW, dostarczają nie tylko swoje talenty, wiedzę, czas i zasoby, ale także siłę napędową, która pozwala utrzymać produkcję w skali TCW w ruchu. A co najważniejsze wielu z nich jest żywymi połączeniami sagi z nową produkcją. Są ludzie połączeni na zawsze z dziedzictwem Gwiezdnych Wojen, tacy jak Matt Wood, który pracował nad prequelami pod czujnym okiem Bena Burtta, który niesie ze sobą mit, tak jak Ben niósł go przez prequele. Teraz Matt pracuje nad TCW. Jest wielu ludzi w Lucasfilm, którzy pracowali nad sagą przez lata, rozwijali ją. To działa bardzo pobudzająco, gdy wie się ilu ludzi dba tu o sagę, dla ilu jest ona ważna. A to właśnie powoduje, że ranczo przenosi nas na najbardziej twórczy poziom. Swoją drogą Matt Wood podkładał też głos Grievousa.
A to co najbardziej unikalne w pracy w Skywalker Ranch, to zdaniem Filoniego, wspólne uczucie, które dzielą wszyscy członkowie ekipy, czując, że TCW to ich projekt, ich dzieło, i oddają się mu na każdy możliwy sposób.
Myślę, że to ważne dla każdego, kto pracuje u Skywalkera, że czuje połączenie naszego projektu z Gwiezdnymi Wojnami, mówi Filoni. Nie robimy tego w oddzielnym studiu, tworzymy to jako część rodziny Lucasfilm. Nawet ludzie w archiwum czują, że współtworzą nasz serial, tak jak pracownicy kafeterii czy sklepu, gdzie sprzedają zabawki Gwiezdnych Wojen wszystkim moim pracownikom. To wielka grupa ludzi, która pracując w tym miejscu przez prawie 30 lat, a to pozwala odczuć oddech historii i powiązanie naszego serialu z Gwiezdną Sagą.
KOMENTARZE (5)