TWÓJ KOKPIT
0

Ben Burtt :: Newsy

NEWSY (80) TEKSTY (6)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Zmarli Ray West i Tony Dyson

2016-03-07 18:22:50

Na przestrzeni kilku dni zmarły dwie osoby związane z „Gwiezdnymi Wojnami”.



Pierwsza z nich to Ray West, dźwiękowiec pracujący przy „Nowej nadziei”. Zajmował się miksowaniem dźwięków. Za „Gwiezdne wojny” został nagrodzony Oskarem (wraz z Donem MacDougallem, Bobem Minklerem i Derekiem Ballem) oraz nagrodą BAFTA (szerszy zespół, w którym pojawił się między innymi Ben Burtt). Ray odpowiada też za dźwięk takich filmów jak „Mistrz kierownicy ucieka”, „Star Trek II: Gniew Khana”, „Star Trek III: W poszukiwaniu Spocka”, „Powrót żywych trupów” czy „Golfiarze”.
Zmarł 17 lutego 2016 w wieku 90 lat w Santa Barbara. Pozostawił po sobie żonę Jean. Byli małżeństwem przez 65 lat, mają troje synów, siedmioro wnucząt i sześcioro prawnucząt.
West urodził się w Detroit 29 listopada 1925.



4 marca znaleziono ciało Tony’ego Dysona. Mieszkał on sam w swojej posiadłości na maltańskiej wyspie Gozo. Nie dawał znaku życia od paru dni, więc sąsiedzi zainteresowali się jego losem. Niestety za późno. W piątek policjanci weszli do rezydencji 68-latka i orzekli zgon.
Tony Dyson jest nam znany przede wszystkim jako konstruktor oryginalnego R2-D2. To Ralph McQuarrie zaprojektował tego droida, ale to Dyson fizycznie go zbudował i wprowadził wszystkie niezbędne korekty. Jego droidy używano przez produkcję całej klasycznej trylogii. Założył też studio efektów specjalnych – The White House Toy Company. Pracował przy takich filmach jak „Moonraker”, „Superman II”, „Saturn 3” i „Pogromca smoków”. W 1990 przeniósł się na Maltę i był związany z tamtejszym przemysłem filmowym.
Anthony John „Tony” Dyson urodził się w Dewsbury w Wielkiej Brytanii, 13 kwietnia 1947.

Temat na forum
KOMENTARZE (8)

Amerykańskie nie-lokacje

2015-11-12 07:15:48

W tym roku przedstawiliśmy kilka opisów amerykańskich lokacji „Gwiezdnych Wojen”, ale w Stanach są jeszcze inne miejsca, o których warto wspomnieć właśnie z powodu powiązań z Sagą. Oczywiście najbardziej znane z nich to Ranczo Skywalkera, znajdujące się w hrabstwie Marin. Jednak warto pamiętać, że jest to prywatna posesja George’a Lucasa, więc trudno tam dotrzeć i je zwiedzić. Na szczęście zostają jeszcze inne lokacje, zdecydowanie bardziej w zasięgu fana.

San Francisco
Jedno z najbardziej malowniczych miast Stanów Zjednoczonych, pięknie położone i przyciągające wielu turystów. Obok mostów Golden Bridge i Bay Bridge jedną z największych atrakcji jest słynne więzienie o zaostrzonym rygorze - Alcatraz. Osadzone na wyspie, by nikt z niego nie uciekł, owiane legendą, ma jednak swój mały wkład w „Gwiezdne Wojny”.
Ben Burtt, gdy zajmował się nagrywaniem i szukaniem dźwięków do sagi, przemierzył okolice San Francisco, dotarł też do przesławnego więzienia, gdzie nagrał dźwięki drzwi celi. Wykorzystał je w „Imperium kontratakuje”. Podobno nagrywał też coś na spacerniaku.
Alcatraz ma bardzo ważne miejsce w popkulturze, zostało sportretowane w wielu filmach, takich jak np. „Twierdza” (The Rock) Michaela Baya z Nicolasem Cagem i Seanem Connerym, a także „Ucieczce z Alcatraz”. Jest też ikoną, więc pojawia się w tle wielu filmów dziejących się w San Francisco. U J.J. Abramsa w „W ciemność. Star Trek” zostaje zniszczone. Zasłużenie czy nie, jest to bardzo ważna i oblegana atrakcja turystyczna, więc bilety warto sobie zarezerwować wcześniej przez stronę internetową. Zwłaszcza, gdy ktoś przyjeżdża do San Francisco w sezonie i nie zabawi tam długo. Bilet kosztuje około 50 USD. Cena zawiera przejazd w obie strony promem. Można też sobie wziąć audio-przewodnik, a następnie samemu obejrzeć więzienie. Warto jednak przygotować się na to, że nie jest one zbyt duże, z pewnością nie tak wielkie i rozległe jak widzimy to nieraz w filmach. Nie należy więc się za wiele spodziewać. Obejście całości nie zajmie wiele czasu. Samo Alcatraz jest też obecnie miejscem lęgowym dla ptactwa, więc niektóre części wyspy są zamknięte.



Innym istotnym miejscem w San Francisco jest obecna siedziba Lucasfilmu. Centrum Sztuki Cyfrowej im. Lettermana znajduje się w Presidio, to dzielnica w zachodniej części San Francisco. W Presidio znajduje się też między innymi muzeum Walta Disneya.
Siedziba Lucasfilmu nie odegrała żadnej istotnej roli przy powstawaniu klasycznych sześciu części sagi. Głównie dlatego, że firma sprowadziła się tam, gdy kończono pracę nad „Zemstą Sithów”. O samym budynku pisaliśmy tutaj. Bez wątpienia najsłynniejszym miejscem w tym kompleksie jest znana fontanna z Yodą wyrzeźbionym przez Lawrence’a Noble. Ale ciekawych miejsc do zwiedzenia jest więcej. Przy odrobinie szczęścia można też wejść do holu jednego budynku B, gdzie wystawione są pamiątki z produkcji „Gwiezdnych Wojen”. No i warto pamiętać, że jest to miejsce pracy najważniejszych osób kreujących obecnie sagę. Wstęp na teren centrum jest bezpłatny, ale by wejść do budynków trzeba mieć przepustkę (z wyjątkiem głównego lobby budynku B). Wato też wybrać się tu po zmroku, wtedy czasem łatwiej dostrzec coś przez szyby.



Jesienią w Lucafilmie jest organizowany festiwal sztuki ulicznej, wtedy na chodnikach pojawiają się tworzone kredą malowidła. Kilka z nich poniżej.



Oczywiście będąc w San Francisco z pewnością warto zobaczyć na własne oczy Golden Bridge, prawdopodobnie jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon tego miasta. Warto też przejechać się tutejszym tramwajem. Można też znaleźć serce Yody zrobione przez Lawrence’a Noble’a, o którym pisaliśmy tutaj.



Z Polski do San Francisco najlepiej dotrzeć samolotem. To dobre miejsce, by rozpocząć (lub skończyć) swoją wyprawę po Stanach.

Modesto
To miejsce, które odgrywa istotną rolę w życiu George’a Lucasa. To właśnie tu przyszedł na świat i tu dorastał. To tu jego ojciec miał sklepik. Tu też młody George postanowił zostać kierowcą wyścigowym, jednak po wypadku, z którego ledwo wyszedł z życiem, zdecydował się zmienić zawód i został filmowcem. Modesto odgrywa szczególną rolę w twórczości Lucasa. Osadził tu akcję swojego filmu „Amerykańskie Graffiti”, pierwszego komercyjnego sukcesu. Modesto też ukształtowało Tatooine, to miejsce z dala od centrum wszechświata, gdzie dorasta młody chłopak przepełniony marzeniami o wielkich przygodach. Niezależnie czy jest to George, Luke, Anakin czy studenci z „Amerykańskiego Graffiti”.
Modesto warto zobaczyć głównie ze względu na amerykański małomiasteczkowy klimat. Znajdziemy tu miejsca wykorzystane w „Amerykańskim Graffiti”, w tym słynny łuk. Jest też pomnik upamiętniający dzieło Lucasa. Można też przejechać się uliczkami, gdzie znajdował się dom jego rodziców. Są też szkoły i wiele innych miejsc, w których młody George mógł przebywać. Jednak znów największy problem to dotarcie do Modesto. Nie jest to duże miasto, więc właściwie jedynym sensownym środkiem komunikacji pozostają samochody, ewentualnie autobusy z San Francisco. Warto jednak pamiętać, że samo Modesto niewiele oferuje turystom, więc zdecydowanie najlepiej zahaczyć je na chwilę, jadąc gdzieś dalej.




Wcześniejsze relacje znajdziecie tutaj:
KOMENTARZE (1)

„Entertainment Weekly” znowu nadaje

2015-08-20 07:15:54

Na początek jeszcze jedno zdjęcie z D23 Expo. Zorganizowano tam wystawę, podobną do tej z Celebration, gdzie zaprezentowano kostiumy z Epizodu VII. W tym jeden nowy należący do kapitan Phasmy (Gwendoline Christie), swoją drogą jak się ostatnio ukazało jest to ulubiona nowa postać J.J. Abramsa.



W zeszłym tygodniu „Entertainment Weekly” opublikowało kilka artykułów o „Przebudzeniu Mocy”. Pierwszą część z nich możecie przeczytać tutaj. Dziś druga partia.

Pierwszym dniem Harrisona Forda na planie, wcale nie było nagrywanie kwestii „Chewie, jesteśmy w domu”. Jednak wiele osób to właśnie czuło. Kathleen Kennedy wspomina, że Pinewood wybrano w dużej mierze ze względu na profesjonalizm tamtejszej ekipy. To ludzie, którzy pracowali przy przygodach Jamesa Bonda czy późniejszych filmach z cyklu o Harrym Potterze. Zawodowcy, więc była zdumiona ich reakcją. Ci ludzie po prostu się wpatrywali w Forda i Chewbaccę (akurat tego dnia nie wcielał się w tę rolę Peter Mayhew), którzy wchodzili do „Sokoła”, lub spoglądali na monitory. I stali w milczeniu. Kennedy mówi, że nawet nie zdawała sobie sprawy ile osób się zgromadziło. Byli tak cicho, w sumie stało tam z 200 osób. Zdaniem Lawrence’a Kasdana to było surrealistyczne, to nie był tylko Ford, czy Han i Chewie, ale to było to coś.
– A teraz, gdy już napisałem film o młodym Hanie Solo, „Sokół” ma dla mnie olbrzymie znaczenie. I nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić jak to jest być na planie i kręcić to z tymi ludźmi – dodaje.

Harrison Ford nie raz nieprzychylnie wypowiadał się o Hanie Solo. Nazwał go „głupim i upartym”. A po zakończeniu „Powrotu Jedi” nawet powiedział w jednym z wywiadów, że wspaniale jest zobaczyć ten kostium po raz ostatni. Zdaniem Kathleen Kennedy Ford jednak przeszedł bardzo długą drogę. Solo bez wątpienia to ważna część jego samego i jego aktorskiej kariery. Więc gdy w końcu wrócił prawie wszyscy na planie chcieli krzyczeć „O Boże, on wrócił!”.

Z Fordem i „Przebudzeniem Mocy” wiąże się też wypadek o którym nie raz pisaliśmy. W którym poza Harrisonem jak się okazało poszkodowany został także J.J. Abrams.
– To bez wątpienia było straszne wydarzenie i chciałbym, by nigdy się nie wydarzyło z przyczyn oczywistych – wspomina Abrams. – Ale prawda jest taka, że gdy już wiedzieliśmy, iż Harrison wraca do siebie, zrozumieliśmy że to był największy dar dla filmu i sądzę, że każdy filmowiec mógłby powiedzieć: „gdybym tylko mógł zrobić przerwę po miesiącu kręcenia na kilka tygodni i się zrekalibrować, wziąłbym ją”.

Abrams i Kasdan dostali czas, by przepisać kilka scen, a także nakręcić jeszcze raz te sceny z innymi aktorami, które im się nie spodobały. Pozostali odtwórcy mogli w tym czasie naładować swoje baterie.

Początkowo Abrams myślał czy nie przepisać scenariusza tak, by Harrison Ford miał więcej scen siedzących. Wtedy nie wiedzieli jak będzie przebiegać rekonwalescencja. Zwłaszcza, że miał mieć więcej scen akcji niż przed wypadkiem. Obecnie jednak w filmie nie widać tego, żeby aktor miał jakieś problemy.

Zresztą nie tylko Ford mógł mieć problemy z chodzeniem. Peter Mayhew, czyli Chewbacca, nie tylko miał w 2013 operację na kolana, ale też normalnie porusza się o lasce w kształcie miecza świetlnego. Szybkie ruchy bez niej są dla niego już zbyt trudne. Dlatego inny aktor wcielił się w rolę Chewiego w scenach akcji, ale tam gdzie to tylko było możliwe Abrams i Kennedy preferowali Petera. (Prawdopodobnie jest to Ian Whyte o którym pisaliśmy tutaj).

Kennedy wspomina także obiad, który jadła ekipa przed rozpoczęciem zdjęć. Tam sobie uświadomiła jak bliska jest więź między Peterem a Harrisonem. Peter siedział już przy stole, gdy wszedł Ford. Ten podszedł do niego i uściskał go, jak nikogo innego w sali.

Gdy Ford wrócił na plan wszyscy na chwilę się zatrzymali, on jednak był pogodny i żartował sobie, no i bardzo pomagał młodszym aktorom.

Kennedy wspomina, że zanim sfinalizowano sprzedaż Lucasfilmu, powrót Marka Hamilla, Carrie Fisher i Harrisona Forda był już pewny. No i wcale tego ostatniego nie było go tak trudno przekonać. Być może faktycznie nie czuje się emocjonalnie związany z tą rolą, może skusił go Abrams, albo młodsi aktorzy? Ale z pewnością był zachwycony, gdy przeczytał pierwszą wersję scenariusza i zobaczył do czego zmierzają. Od razu powiedział tak, porozmawiał z Abramsem o szczegółach.

Okazuje się także, że udział Simona Pegga w „Przebudzeniu Mocy” jest trochę większy niż się spodziewaliśmy. I to wcale nie chodzi o granie. Będzie w masce, więc go nie rozpoznamy tak łatwo. Ale jak twierdzi Abrams, wsparcie i przyjaźń Pegga odbiły swoje piętno na tym filmie. Reżyser twierdzi, że Pegg pomagał mu rozwijać tę historię, głównie zadając wiele pytań, które wspomagały proces twórczy. Był z jednej strony doświadczonym scenarzystą, z drugiej fanem także krytycznym a z trzeciej przyjacielem. To sprawiało, że ma swój własny punkt widzenia i świeże pomysły.

Abrams skomentował też plotki o udziale Daniela Craiga w filmie, mówiąc, że Służby Jej Królewskiej Mości zabroniły mu się wypowiadać na ten temat.

Wpływ Ralpha McQuarriego na „Gwiezdne Wojny” trudno jest przecenić. Nic dziwnego, że J.J. Abrams zabierając się za „Przebudzenie Mocy” postawił sobie pytanie kim właściwie był Ralph McQuarrie. I znaleźć kogoś kto by go zastąpił. Tym kimś stał się Rick Carter, doświadczony scenograf, wieloletni współpracownik Stevena Spielberga czy Roberta Zemeckisa. Twórca takich filmów jak „Park jurajski”, „Powrót do przyszłości”, „A.I. Sztuczna inteligencja” czy „Avatar”. Nigdy wcześniej nie pracował z Abramsem, ale przy tym filmie stał się jego McQuarriem. Został wciągnięty w produkcję filmu na bardzo wczesnym etapie, gdy J.J. pracował nad scenariuszem jeszcze z Michaelem Arndtem. Abrams zapraszał Cartera na swoje sesje z Arndtem, co jest raczej nietypowe dla pracy scenografa. Ale J.J. twierdzi, że Rick jest marzycielem i geniuszem.

Wpływ McQuarriego na nowy film jednak pozostał. Twórcy zastanawiali się, czy nie pójść inną ścieżką, ale to Ralph stworzył estetykę „Gwiezdnych Wojen”. Zależało im jednak by zatrzymać dziedzictwo i historię tego, co stworzono, by pokazać że jest to kontynuacja.

J.J. Abrams wypowiedział się też na temat swojego tajemniczego pudełka. Przyznał, że z natury ujawniłby jeszcze mniej niż dotychczas powiedziano o tym filmie, ale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani czekają na Epizod VII i jak istotne dla nich są pewne szczegóły. Nie chcieli więc całkowicie się zamknąć przed nimi. Ale to nie oznacza, że zamierzają powiedzieć wszystko. Trzeba znaleźć równowagę. Zwłaszcza, że o ile część fanów łaknie każdej informacji, istnieje część, która nie chce, by jej cokolwiek spoilerowano. Przyznał też, że oba zwiastuny zajawkowe, dokument czy zdjęcia z planu są specjalnie wybrane, są elementem pewnej gry polegającej na powolnym składaniu układanki. Więc jest jeszcze wiele rzeczy, których póki co nie rozumiemy. Wszystko jednak przyjdzie z czasem, pewnie też już po premierze.

Za to reżyser pochwalił swoją ekipę od dźwięków. Nie chciał mówić czym dokładnie zajmuje się Ben Burtt, ale pracował z nim przy „Super 8” czy obu „Star Trekach”, więc to sprawdzony układ. Dodatkowo wspomagają go Matthew Wood i Gary Rydstorm. Jest jednak wiele efektów jak dźwięki TIE Fighterów, miecza świetlnego czy droidów, które są swoistym testamentem Bena Burtta. Zarówno tego, co zrobił kiedyś, jak i tworzy obecnie.

Abrams nie chciał wypowiadać się o postaci Snoke’a, ale przyznał, że Andy Serkis zrobił na nim wielkie wrażenie. Nie tylko jako osoba czy wybitny aktor, ale też człowiek, który w dużej mierze rozwinął technologię motion-capture. Profesjonalista w każdym calu.

Pełne artykuły możecie przeczytać w oryginale tutaj:

Han Solo
Simon Pegg
Ralph McQuarrie
Zagrywki Abramsa

Wraz z nowymi produktami pojawiają się też kolejne zdjęcia z filmu, niestety najczęściej słabej jakości. Na obu widać Daisy Ridley (Rey) w „Sokole”.



Na koniec zaś jeszcze kilka nowych konceptów, które niedawno zaprezentowało IndieRevolver. Są to Maz Kanata (postać Lupity Nyong’o) oraz wizje rycerzy Ren, a także wczesne koncepty Kylo Rena. Akurat te dwa ostatnie dość mocno się zazębiają.



Swoją drogą sama Lupita niedawno przyznała, że myśli, iż nie zobaczymy jej postaci przed premierą filmu. Więc faktycznie zostają nam tylko koncepty.
KOMENTARZE (8)

Walki myśliwców z II wojny światowej

2015-08-12 07:22:26 oficjalna



Cole Horton w kolejnym artykule o II wojnie światowej nie koncentruje się na niej, co raczej na zdjęciach archiwalnych oraz filmach o tym konflikcie i ich wpływie na produkcję „Nowej nadziei”. Tym razem ujęcie jest trochę inne niż te, które prezentuje Bryan Young.



Zanim „Gwiezdne Wojny” stały się blockbusterem, był to zaledwie pomysł filmowca George’a Lucasa. By urzeczywistnić swoją wizję, Lucas zatrudnił utalentowanych artystów i twórców filmowych, którzy potrafili przedstawić jego historię tak, by ożyła. Więc gdy przyszło do dopracowania jego wizji kosmicznych bitew Lucas spojrzał w przeszłość. Filmy wojenne oraz archiwalne zdjęcia walk myśliwskich z II wojny światowej stały się inspiracją dla ekscytujących bitew kosmicznych, takich jakich publiczność jeszcze nie widziała wcześniej.

Od bitew nad Gwiazdą Śmierci po bohaterów „Rebeliantów” uciekających imperialnej blokadzie, bitwy okrętów gwiezdnych są jednym z najbardziej ekscytujących momentów w każdej opowieści „Star Wars”.
– Jedną z przyczyn dla których zacząłem pisać „Gwiezdne Wojny” było to, że chciałem zobaczyć statki gwiezdne w niesamowitych bitwach w kosmosie – mówi George Lucas podczas archiwalnego wywiadu z Jonathanem Rinzlerem dla „The Making of Star Wars (Enhanced Edition)”. – Gdy byłem dzieckiem, kochałem seriale „Flash Gordon” i „Buck Rodgers”, ale myślałem by stworzyć doświadczenie bliższe oglądaniu walk myśliwców z filmów o II wojnie światowej, z okrętami nurkującymi i wznoszącymi się w realistyczny sposób.

Ten realistyczny styl kosmicznych bitew to coś ustaliły „Gwiezdne Wojny”. Lucas wyjaśnia:
– Jedną z kluczowych wizji jaką miałem na ten film, gdy zaczynałem, były walki w kosmosie ze statkami – dwoma okrętami latającymi przez przestrzeń i strzelającymi do siebie. To był mój oryginalny pomysł. Powiedziałem sobie „chcę zrobić taki film. Chcę to zobaczyć”. W „Star Treku” okręt zawsze stał i strzelał do innego stojącego okrętu, strzelały do siebie laserami i jeden z nich znikał. To nie były walki myśliwskie, w których ścigaliby się podczas strzelania w kosmosie.

Podczas gdy ta wizja wydawała się jasna Lucasowi, znalazł on kreatywny sposób by podzielić się z nią z członkami ekipy pracującymi nad „Gwiezdnymi Wojnami”. Zmontował on własną kompilację scen bitewnych zarówno z archiwalnych ujęć, dokumentów jak i filmów wojennych.

– Za każdym razem, gdy w telewizji był film wojenny taki jak „Mosty Toko-Ri” (The Bridges of Toko-Ri, 1954), oglądałem je, a gdy były tam walki myśliwców, nagrywałem je na wideo. Potem przetransferowałem to na taśmę 16mm i zmontowałem tak by pasowało do mojej wizji „Gwiezdnych Wojen”. To był naprawdę mój sposób by ukazać ruch okrętów kosmicznych. Ostateczny rezultat był całkiem spory, bo jak dalej pisze Jonathan Riznler w The Making of Star Wars:
– W pewnym momencie miałem 20 do 25 godzin zmontowanych kaset – wspomina Lucas.

W kwietniu 1975 Lucas spotkał się z Johnem Dykstrą, który został potem nadzorującym wizualne efekty specjalne pierwszego filmu z cyklu „Gwiezdne Wojny”. By zrealizować swoją wizję, Lucas podzielił się swoim projektem, który stworzył dwa lata wcześniej, już zmontowanymi bitwami powietrznymi. Ekipa Industrial Light & Magic używała ich przez cały czas trwania produkcji.

– Zaprojektowano cały system kamer dla „Gwiezdnych Wojen” – wspomina kamerzysta ILM Richard Edlund w jednym z archiwalnych wywiadów, opowiadając o tym jak projektowano i kręcono ujęcia. – Wszystkie kompromisy które musieliśmy wypracować opierały się na tym filmie, który dał nam George, montażu klipów z II wojny światowej na taśmie 16mm, które ukazywały nam dynamikę, montaż sekwencji i sposób w jaki okręty mają się poruszać. Wiedzieliśmy jakiego rodzaju ujęć on oczekiwał, to była nieoceniona pomóc w utrzymaniu tego, co mogło się stać niesamowitym miszmaszem.

Doświadczony twórca modeli i efektów wizualnych Paul Huston wspomina swoje początki w ILM, gdy firma wciąż była bardzo młoda. W książce Star Wars Storyboards: The Original Trilogy jest cytowany:
– … spędziliśmy wspaniały czas w tym dziale, z jego żużlowymi ścianami, sklejką na podłodze, kanałowych drzwiach na kozłach dla stołów z rysunkami na stołach, oraz Movieolą z czarno-białymi montażami George’a przedstawiającymi atak na Gwiazdę Śmierci zrobiony ze starych zdjęć filmowych z II wojny światowej. Joe pokazał mi ujęcie japońskiego Zero lecącego z lewej do prawej, mijającego wieżyczkę lotniskowca i powiedział „ten lotniskowiec to Gwiazda Śmierci, Zero to X-Wing. Resztę zrób w ten sposób”.



Joe Viskocil, artysta zajmujący się efektami pirotechnicznymi, także inspirował się zdjęciami z II wojny światowej, powiedział w wywiadzie w 1978 na potrzeby materiałów marketingowych i promocyjnych wiceprezesowi Lucasfilmu Charlesowi Lippincottowi: – George chciał zobaczyć efekt kuli ognia, w zdjęciach z II wojny światowej widzieliśmy okręt rozrywany i zmieniający się w wielką kulę ognia. Jedną z rzeczy, za którą jestem wdzięczny George’owi to fakt, że dał mi wolna rękę w tym co chciałem robić. Dał mi zamysł tego, co chciał zobaczyć, a ja to rozwinąłem.

Gdy zakończono zdjęcia i rozpoczęła się postprodukcja, George Lucas nie był zadowolony z pierwszego montażu filmu i ostatecznie zatrudnił nowych montażystów. Nie chcąc wpłynąć na ekipę nowych montażystów „Nowej nadziei” zabronił im oglądania oryginalnego montażu „Gwiezdnych wojen”, jak wspomina montażysta Richard Chew.
– Jedyną wskazówką jaką George mógł mi dać to były czarno-białe montaże walk myśliwskich z II wojny światowej.

Nawet projektant dźwięków Ben Burtt pracował na filmach wojennych, przynajmniej zgodnie z wywiadem zawartym w „The Making of Star Wars”. – – W tamtym czasie ukończono bardzo niewiele ujęć bitwy końcowej, ale pracowaliśmy nad roboczą wersją bazującą na filmach z II wojny światowej. Więc tam podgrywałem dźwięki okrętów kosmicznych i laserów. Mieliśmy Spitfirey lecąc i brzmiące jak statki kosmiczne, mieliśmy dźwięki laserów wystrzeliwane z Messerschmittów. To było względnie szalone.

Chociaż montaż i praca nad dźwiękiem czy efektami wizualnymi z ILM trwały dłużej niż planowano i nie wszystko było ukończone, Lucas zaprosił kilku swoich przyjaciół i znajomych, by zobaczyli wczesną wersję montażu filmu w lutym 1977. Willard Huyck był tam i wspomina odbiór publiczności
– Obejrzeyliśmy film, napisy przeleciały, tam były tony informacji, a potem ujrzeliśmy ten okręt i Dartha Vadera – wspomina Huyck w wywiadzie z 1997. – Problemem było to, że prawie żadne efekty zostały skończone, a w ich miejsce George wmontował walki myśliwskie z II wojny światowej, więc w jednej sekundzie widzisz Wookiego na okręcie, a potem lecą nagle „Mosty Toko-Ri”. Tak to wyglądało. „George o co chodzi?”

Francis Ford Coppola także zobaczył film i powiedział:
– Trudno było to oceniać. To wciąż sprawiało wrażenie poskładanego ze sznurków, brakowało ujęć, a japońskie myśliwce nurkowały… Nie wiedziałem jak do tego podejść. Myślałem, że to jakieś przedziwne powtórzenia.

Steven Spielberg też znalazł się wśród przyjaciół, którzy widzieli wersję roboczą, wspomina o tym „The Making of Star Wars”:
– Ten film nie był do końca gotowy, by w ogóle go pokazać komukolwiek. Miał tylko z kilkanaście ukończonych scen z efektami, większość z nich stanowiły zdjęcia z II wojny światowej. Więc trudno było zrozumieć to czym ten film się stanie. Kochałem to, ponieważ pokochałem historię i postaci. Ale reakcja nie była dobra. Prawdopodobnie byłem jedynym, któremu się to podobało I powiedziałem George’owi jak bardzo to kocham.

Latem 1977 ujęcia z efektami nie tylko były już ukończone, ale też okazały się być rewolucyjne. Publiczność sprawiła, że film ten pobił rekordy oglądalności, rozhulała się franczyza silnie działająca przez 40 kolejnych lat. A zwykłe ujęcia filmowe z II wojny światowej stały się przodkami nowoczesnych technik prewizualizacji, rozwiniętych w filmach „Gwiezdne Wojny” i obecnie powszechnie wykorzystywanych w przemyśle filmowym. Najlepsze w tym wszystkim, że inspirowane II wojną światową zdjęcia stają się podstawą dla bitew kosmicznych w „Gwiezdnych Wojnach” które dopiero nadejdą!


KOMENTARZE (0)

Saga w wersji cyfrowej [Update 2]

2015-04-07 17:53:31 oficjalna

10 kwietnia na kilku różnych platformach streamingowych, w tym VUDU, Amazon, iTunes, Google Play, XBOX Video, Sony Playstation Store i innych, będzie można kupić i ściągnąć cyfrową wersję sagi „Gwiezdnych Wojen”. Pakiet sześciu filmów w wersji HD ma kosztować 99,99 USD. Będzie można też kupić każdy z osobna za 19,99 USD.



O cyfrowej dystrybucji słyszeliśmy już wiele razy, w końcu jednak Disney, Lucasfilm i 20th Century Fox się dogadały. Warto zauważyć, że filmy są już reklamowane po nowemu, bez trzonu z numerem części w tytule.

- Jesteśmy podekscytowani tym, że fani będą mogli się cieszyć sagą Gwiezdnych Wojen na cyfrowych nośnikach gdziekolwiek tylko pojadą – mówi Kathleen Kennedy.

Są też reklamy zarówno całego pakietu jak i każdego filmu z osobna.



Mroczne widmo
Dodatki – „The Beginning”, scena sekwencji pościgu podracerów – wersja kinowa, osiem skasowanych scen, konwersacja z Dougiem Chiangiem oraz modele i miniatury.







Atak klonów
Dodatki: „ From Puppets To Pixels: Digital Characters In Episode II”, „State Of The Art: The Previsualization Of Episode II”, „ Films Are Not Released, They Escape”, sześć usuniętych scen, przełomy w efektach – montaż, rozmowa „Sounds in Space” oraz kostiumy.



Zemsta Sithów
Dodatki: „Within A Minute: The Making Of Episode III”, „The Journey Part 1”, „The Journey Part 2”, sześć usuniętych scen, Hologramy i wpadki, rozmowa „The Star Wars That Almost Was”.



Nowa nadzieja
Dodatki: „Anatomy Of A Dewback”; pierwszy zwiastun, osoiem usuniętych scen, broń i pierwszy miecz świetlny, rozmowa „Creating A Universe”.



Imperium kontratakuje
Dodatki: „A Conversation With The Masters” (2010), „ Dennis Muren: How Walkers Walk”, „George Lucas On Editing The Empire Strikes Back 1979”, „ George Lucas On The Force: 2010”, sześć usuniętych scen, obrazy z tła, rozmowa „The Lost Interviews”.



Powrót Jedi
Dodatki: „Classic Creatures: Return Of The Jedi”, zwiastun „Revenge Of The Jedi”, zwiastun „Return Of The Jedi”, spot TV „ It Began” oraz „Climactic Chapter”, pięć usuniętych scen, dźwięki Bena Burtta, rozmowa o efektach.



Na razie nic nie wiadomo o dostępności tego pakietu w Polsce.

Update: wg profilu StarWars na Facebooku, w Polsce filmy będą dostępne na platformach Chili.TV, Google Play i iTunes.

Update 2, 10 kwietnia
Od dziś można już kupować także w Polsce filmy. Kosztują one od 44,90 do 59,90 PLN pojedyncze filmy. Cena waha się nie tylko w zależności od sklepu, ale też od jakości. W niektórych sklepach jest sprzedawana tylko wersja z dubbingiem. Cały pakiet kosztuje około 300 PLN. Filmy są w wersji znanej z Blu-ray. Wszystkie plotki o tym, że Han znów strzela pierwszy, to ściemy. Jedyna zmiana dokonała się w epizodach I, II, III, V i VI, gdzie nie ma już fanfar 20th Century Fox, a jedynie nowe fanfary Lucasfilmu. W przypadku „Nowej nadziej” prawdopodobnie pozostaną, gdyż to jedyny film, który nie był w całości wyprodukowany przez Lucasa.


KOMENTARZE (27)

Jak wojna wpłynęła na budowę „Sokoła”

2014-04-25 19:07:24 Oficjalny blog



Cole Horton, zgodnie z zapowiedziami, zajmuje się historycznymi inspiracjami, które trwale zmieniły obraz sagi. Tym razem skoncentrował się na „Sokole Millennium” i pojazdach z czasu wojny, których elementy można w nim odnaleźć.

W poprzednim miesiącu twierdziłem, że II wojna światowa wpłynęła na elementy „Gwiezdnych Wojen” bardziej niż cokolwiek innego. W tym miesiącu zamierzam tego dowieść, dokładnie studiując ulubiony okręt kosmiczny galaktyki – „Sokoła Millennium”. Prawie każdy aspekt tego słynnego pojazdu dzieli jakieś powiązanie z wojną, od kokpitu po silniki. To II wojna światowa pomogła zbudować naszą ulubioną kupę złomu.



Nawiązania zaczynają się w kokpicie „Sokoła” z jego ikonicznym oknem w stylu szklarni. To tu publiczność po raz pierwszy wskoczyła w nadprzestrzeń, to z tego słynnego miejsca Han Solo unikał imperialnych okrętów w polu asteroid nieopodal Hoth. Trzydzieści lat wcześniej kokpit w tym samym stylu latał na pokładzie jednego z najbardziej zaawansowanych bombowców II wojny światowej, amerykańskiego B-29 Superfortess (Superforteca).


B-29 był amerykańskim czterosilnikowym ciężkim bombowcem zaprojektowanym przez Boeinga i używanym dość intensywnie podczas późniejszej fazy kampanii nalotów bombowych na Niemcy i Japonię. Dwie bomby atomowe zrzucone właśnie z B-29 skończyły wojnę i zasygnalizowały początek ery atomowej.

Jak inne bombowce z tamtych czasów, B-29 były najeżone działami maszynowymi przeznaczonymi do obrony załogami wrogich myśliwców. Zdjęcia strzelców i ich dział maszynowych celujących w myśliwce przelatujące na niebie stały się symbolem kroniki lat 40. Ale wraz z rozwojem broni naprowadzanej po II wojnie światowej, obronne działa maszynowe stały się mocno przestarzałe. Ten typ podniebnej broni stał się więc unikalny dla II wojny światowej, ale jednocześnie wywarł swój wpływ na George’a Lucasa i jego ekipę „Gwiezdnych Wojen”.




W celu wyrazistego ukazania ruchu, jaki chciał Lucas osiągnąć w filmie, stworzył swoją własną, wczesną wersję animatyki, używając do tego archiwalnych zdjęć z II wojny światowej oraz klasycznych filmów wojennych. Gdy pisał film, Lucas także oglądał telewizję.
- Za każdym razem, gdy w telewizji był film wojenny taki jak „Mosty Toko-Ri” (The Bridges of Toko-Ri, 1954), oglądałem je, a gdy były tam walki myśliwców, nagrywałem je na wideo. Potem przetransferowałem to na taśmę 16mm i zmontowałem tak by pasowało do mojej wizji „Gwiezdnych Wojen”. To był naprawdę mój sposób by ukazać ruch okrętów kosmicznych.
Lucas twierdzi, że zgromadził jakieś 25 godzin nagrań wideo. To właśnie zdjęcia takie jak te zainspirowały sekwencje z Hanem Solo i Lukem Skywalkerem strzelającymi w wieżyczkach do imperialnych TIE Fighterów podczas ucieczki z Gwiazdy Śmierci.

Przyjrzyjcie się uważnie okrętom, które przelatują i może nawet zobaczycie w nich części pojazdów z czasów wojny. Dzięki metodzie zwanej kitbashingiem, szczegółowe modele zbudowane przez ekipę od efektów z ILM zostały pokryte w sposób dosłowny okrętami, czołgami i artylerią z II wojny światowej. Steve Gawley, modelarz z „Nowej nadziei” wspomina:
- Nie mieliśmy na nic pieniędzy. Nie kupowaliśmy nic nowego, nawet meble w sali kinowej pochodziły ze zwrotów od Goodwill. Mieliśmy dobrą relację z Monogram, firmą produkującą modele z Hawthorne w Kalifornii, mogliśmy zamówić pewne plastykowe drzewa z częściami od ich modeli, oraz odkupić zwroty, którym mogło brakować części, mając nadzieję, że akurat ta część nie będzie nam potrzebna. Mieliśmy olbrzymie zniżki na tego typu rzeczy.
Te modele ze zniżką nadały pojazdom z „Gwiezdnych Wojen” świetny, „używany” wygląd.


Model „Sokoła Millennium” jest pokryty właśnie takimi modelami. Na obrazku widać model „Sokoła” w wielkości 5 stóp, który używano w produkcji Epizodu IV. Cała główna struktura okrętu została stworzona od początku, ale wiele z bogatych szczegółów zostało dodanych z istniejących już fragmentów modeli. Powłoka „Sokoła” składa się z kawałków czołgów typu Panther, Tiger, myśliwców Messerschmitt 109, Kubelwagonów i wielu innych.

Ale „Sokół Millennium” nie zawsze był modelem. Dla Epizodu IV skonstruowano części okrętu na planie, a potem przy „Imperium kontratakuje” nawet „Sokoła” pełnej wielkości z stali i sklejki. „Sokoła Millennium” pełnej wielkości zbudowała grupa inżynierów morskich z doków Pembroke w Walii. Ekipa konstrukcyjna w Pembroke miała już doświadczenie w budowaniu drewnianych pojazdów. Podczas II wojny światowej, Pembroke było największą na świecie bazą łodzi latających, konstruowano tu i startowały stąd długodystansowe wodnosamoloty, które pomagały chronić amerykańskie i brytyjskie konwoje okrętów przemierzające ocean atlantycki. Trzydzieści lat później rzemieślnicy w Pembroke ponownie pracowali w sekrecie, tym razem budując „Sokoła” nim wysłano go w częściach przypominających wycinki koła do studia Elstree.

By dać życie ekranowemu „Sokołowi Millennium”, nawet specjalne efekty dźwiękowe bazowały na wojennych nagraniach. Jak tłumaczy Ben Burtt, „Sokół” jest głównie spowolnioną wersją dźwięków myśliwca P-51 Mustang, nagraną na pokazach lotniczych na pustyni Mojave.
- Podczas pokazu powiedziałem „chcę nagrać jakieś samoloty”, a oni odpowiedzieli „Serio? Więc sobie tam pochodź”. Dziś nie dałoby się tego zrobić, stałem na pylonie a samoloty przelatywały jakieś 15 stóp powyżej mojej głowy. Były tak szybkie, że ledwo mogłem je dostrzec, gdy przelatywały, były tylko rozmyciem, ale mogłem poczuć zapach oleju i wydechów. Leżałem sobie na ziemi z moim mikrofonem i nagrywałem te samoloty, tak przez kilka dni. Miałem mnóstwo wspaniałego materiału. Prawie wszystkie okręty kosmiczne pochodzą z tych nagrań z Mojave, wliczając w to „Sokoła”. Używacie samolotów z napędem tłokowym, jest tym, co odróżnia pojazdy z „Gwiezdnych Wojen” od większości pojazdów filmowych. Montażyści dźwięku zdawali się zawsze koncentrować na hukach i rykach odrzutowców czy rakiet.
Możecie to uznać za dzieło przypadku, ale miłośnicy historii uznają tą okoliczność za ciekawostkę. Podczas gdy z pewnością znacie wielki koreliański okręt pilotowany choćby przez Hana Solo, to czy słyszeliście o Przesmyku Karelskim (ang. Kareliab Isthmus - gra słów), jeziorze w północno-zachodniej Rosji, gdzie Finnowie i Sowieci toczyli Wojnę Zimową, podczas wczesnych dni II wojny światowej? Albo czy wiecie, że podczas wojny, „kessel” run (trasa na Kessel) odnosiło się do niemieckich pilotów starających się zaopatrzyć wojska, otoczone przez Sowietów po bitwie o Stalingrad? Kessel, czy raczej „kocioł” po niemiecku to był termin używany do takiego otoczenia. Czy to miejsce, tak ważne dla II wojny światowej, ma coś wspólnego ze swoimi galaktycznymi odpowiednikami? Zostawię was, byście pomyśleli sobie nad tym, aż do następnego miesiąca, gdy powróci „Od wojny światowej do „Gwiezdnych Wojen””!



Drugie zdjęcie od góry przedstawiające wnętrze kokpitu B-29 wykonał Andrew Kalat.
KOMENTARZE (2)

Gwiezdne Wojny Epizod 7: Ekipa

2013-10-24 22:37:33 StarWars.Com

Dziś na oficjalnej stronie „Gwiezdnych Wojen” zamieszczono informację na temat produkcji Epizodu VII. Po pierwsze, zdjęcia ruszą na wiosnę 2014 w studiach Pinewood w Wielkiej Brytanii. Premiera powinna nastąpić w 2015.

Po drugie, pracę nad scenariuszem przejęli J.J. Abrams i Lawrence Kasdan. Nie jest jasne, czy Michael Arndt opuścił projekt i dlaczego, czy Abrams z Kasdanem jedynie go poprawiają. W tej kwestii oficjalna milczy.

- Jestem bardzo podekscytowana opowieścią, którą mamy i zelektryzowana tym, że Larry i J.J. pracują nad scenariuszem – mówi Kathleen Kennedy, producentka i prezes Lucasfilmu. – Jest bardzo niewiele osób, które fundamentalnie rozumieją sposób w jaki opowiada się „Gwiezdne Wojny”, Larry jest jedną z takich osób, więc jest to niesamowite, że mamy go tak mocno zaangażowanego w powrót sagi na wielki ekran. J.J. oczywiście jest też na swój sposób wspaniałym twórcą opowieści. Michael Arndt zrobił kawał świetnej roboty, przeprowadzając nas do tego miejsca, a my mamy wspaniałą ekipę filmową i projektową na miejscu, która już przygotowuje produkcję.

Obecnie trwają poszukiwania lokacji, tworzenie scenografii, projektowanie, poszukiwanie aktorów oraz projektowanie kostiumów do Gwiezdnych Wojen 7. Podano też część ekipy, będzie kilka powrotów, ale dochodzą także nowi ludzie, w tym pracownicy Bad Robot, ale także osoby, które wcześniej współpracowały z Kathleen Kennedy.

Ekipa wygląda następująco:

Zdjęcia: Dan Mindel („Star Trek”, „W ciemność. Star Trek”, „Mission: Impossible III”).

Scenografia: Rick Carter („Avatar”, „Lincoln”, „Forrest Gump”, „Czas wojny”, „Park jurajski”) i Darren Gilford („Niepamięć”, „Tron: Dziedzictwo”).

Kostiumy: Michael Kaplan („W ciemność. Star trek”, „Podziemny krąg”).

Kierownictwo nad efektami specjalnymi: Chris Corbould („Skyfall”, „Casino Royale”, „John Carter”, „Mroczny Rycerz powstaje”).

Dźwięk: Ben Burtt („Gwiezdne Wojny” Epizody I-VI, „Lincoln”, „Wall-E”).

Nagrywanie i miksowanie dźwięków: Gary Rydstorm („Park jurajski”, „Mroczne widmo”, „Atak klonów”).

Montaż dźwięków: Matthew Wood (prequele, „Wojny klonów”) z Skywalker Sound.

Kierownictwo nad efektami wizualnymi: Roger Guyett („Zemsta Sithów”, „W ciemność. Star Trek”) z Industrial Light and Magic.

Produkcja: Kathleen Kennedy, J.J. Abrams, Bryan Burk.

Producenci wykonawczy: Tommy Harper („Jack Ryan”, „W ciemność. Star Trek”), Jason McGatlin („Przygody Tintina”, „Wojna światów”).

Muzykę skomponuje: John Williams.

Temat na forum
KOMENTARZE (12)

O ziemskich zwierzętach w Sadze

2013-10-04 07:36:54 Oficjalny blog



Od 1931 roku każdego 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. Data ta została wybrana ze względu na obchodzone tego samego dnia przez chrześcijan wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona "mniejszych braci" ludzi. Jak wiemy, w Sadze również istnieje cała masa domowych pupili i drapieżników - ale co ze zwierzętami z Ziemi? Kilka słów na ten temat mają do powiedzenia Tim Veekhoven i Mark Newbold, którzy na oficjalnym blogu zebrali i zaprezentowali najważniejsze wystąpienia zwierzaków we wszystkich filmach.

Mówiłem ci dinozaurze i mnie. Wiesz, że jesteśmy tak blisko, jak to tylko możliwe. Cóż, a teraz kolejna wskazówka dla was wszystkich...

Choć żaden człowiek nie widział dinozaura z ery mezozoiku, to inne zwierzęta z "Gwiezdnych Wojen" są bardzo dobrze nam znane. Nieobecność Ziemi jest istotna w statusie "Star Wars" jako dzieła space opera i fantasy. Jocasta Nu powiedziałaby: "Ziemia po prostu nie istnieje". Lecz kilka elementów z naszej własnej planety tak czy siak prześlizgnęły się do odległej galaktyki. Rodzime formy życia z Ziemi (na przykład ludzie) są jednym z tych składników.

Zwłaszcza niektóre ze wczesnych nowelizacji przodowały w wymienianiu znajomych stworzeń. Z powieści "Nowa nadzieja", której rzeczywistym autorem był Alan Dean Foster [na okładce widnieje nazwisko George'a Lucasa - przyp. tłum.] możemy się dowiedzieć, że kilka zwierząt z Ziemi zamieszkuje również galaktykę "Gwiezdnych Wojen". Pies jest jednym z nich. Foster tak opisuje scenę na Tatooine: "Piaskomuchy brzęczały leniwie pod spękanymi okapami betonowych budynków. Z dali dobiegało szczekanie psa.." Okazuje się, że zarówno Luke Skywalker, jak i Lando Calrissian (zobacz "Ogniowicher Oseona") kiedyś posiadali te zwierzęta. Najwcześniejsze psy zostały udomowione około 15 tys. lat p.n.e. i zdaje się, że to samo robili ludzie na Tatooine i innych światach "Gwiezdnych Wojen". Dodatkowo, w nowelizacji "Nowej nadziei" mówi się o kaczce. Obi-Wan, który spędził trochę czasu na Naboo, mruczy: "No, ale nawet kaczkę trzeba nauczyć pływać." Luke najwidoczniej nie ma pojęcia o czym mowa, bo odpowiada: "Co to jest kaczka?" Podczas bitwy o Yavin dowódca Złotych Jon Vander używa frazeologizmu: "Siedzimy tu jak kaczki" [angielskie "sitting duck" nie ma dokładnego polskiego odpowiednika. Oznacza ono kogoś wystawionego na atak i bezbronnego - przyp. tłum.] Prócz piaskomuch, psów i kaczek, nowelizacja "Nowej nadziei" wymienia pandy ("... Threepio być może nie wie, czym różni się bantha od pandy.") James Kahn, autor nowelizacji "Powrotu Jedi", czyni kolejne interesujące porównanie. Tym razem jest ono rozmiarem pomiędzy rancorem a słoniem. Tego drugiego wspomina się również w książce "Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów"

Lucasfilm prawdopodobnie nie dbał o pandy i psy pojawiające się we wczesnych nowelizacjach lub powieściach z EU. Miał na głowie ważniejsze sprawy, aby dodać kilka powszechnych zwierząt do filmów. A czy statek, który przeleciał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków nie wziął swojej nazwy od pewnego drapieżnego ptaka z Ziemi?

Teraz spójrzmy na ziemskie zwierzęta, które można zobaczyć lub usłyszeć w filmach lub spin-offach telewizyjnych.

Dzika natura na Dagobah

Ekipa "Imperium kontratakuje" zjeździła całą naszą planetę, aby znaleźć odpowiednie miejsce do nakręcenia bagnistego świata, aż zdecydowała, że zbudują go w studiu Elstree. Zamiast tworzyć wiele dziwnych stworzeń na Dagobah, to użyli zwierząt z Ziemi (wiele niewykorzystanych konceptów znalazło się w "The Illustrated Star Wars Universe" i "The Wildlife of Star Wars"). Plan Dagobah był tak wielki, że stał się miniaturowym ekosystemem. Po chwili ptaki, insekty i pająki zaczęły żyć w gigantycznym przyszłym bagnie. Użyto hydromonitora, aby udawać sleena, a jaszczurka zagrała nudja. Kilka południowoamerykańskich węży królewskich pełzało wokół chatki Yody, a nawet w X-wingu Luke'a, gdy ten miał opuścić planetę. Marka Hamila podobno ugryzł wąż ukrywający się w myśliwcu. Kolejna jaszczurkę (prawdopodobnie iguanę) widać jak wspina się po kamieniach, gdy Yoda wyciąga X-winga z bagna.

Za zwierzęta na Dagobah odpowiedzialny był trener Mike Culling. Próbował przekonać Hamila, że węże to świetni domowi pupile. Jego firma, Animal Actors, dostarczyła boa dusiciela o imieniu Basil i pytona Petera. Culling pamięta jak pokazywał Irvinowi Kershnerowi wiele egzotycznych zwierząt, takich jak nietoperze, pająki, szczury, skorpiony oraz wielkie ropuchy, które mogły wystąpić na bagnie Dagobah. Wedle "A Journal of the Making of The Empire Strikes Back", w procesie produkcji znalazły się ogromne ropuchy, ale nie widać ich w filmie (możecie dostrzec je w zestawie Dagobah od Kennera, jeśli dobrze się przyjrzycie.)

Pałacowe szkodniki i przysmaki

Pałac Jabby na Tatooine odwiedzały najdziwniejsze rasy z całej galaktyki. Lecz jego lochy były idealnym domem dla najbardziej niesławnych gryzoni z Ziemi: szczurów. Gdy C-3PO został zmuszony do przejścia przez lochy w 4 ABY, napotkał na swojej drodze kilka wielkich szczurów.

Gdy Boushh przybywa, aby odebrać nagrodę za Chewbaccę, to spójrzcie uważnie na miskę Jabby. Możecie tam zobaczyć pływającą wielką żabę (z Klatooine, z perspektywy in-universe). Toby Philpott, jeden z głównych lalkarzy odpowiedzialnych za ożywienie postaci Hutta, wciąż pamięta kilka rzeczy o zwierzęciu ze zbiornika: "To był egzotyczny gigant z zoo, może pochodził z Afryki. Chyba była to ropucha (ale nie jestem pewien). Miała swojego opiekuna. Ta, którą je Jabba, zrobiona jest oczywiście z gumy. Ta prawdziwa pewnego razu wyskoczyła, ponieważ słyszeliśmy odgłosy paniki, ale ja i David [Barclay] nie mogliśmy nic zobaczyć... Żaby były na planie tylko podczas pewnych ujęć, a my siedzieliśmy w Jabbie i nie dotykaliśmy ich." Może w październiku "The Making of Return of the Jedi" wyjawi coś więcej na temat ulubionego przysmaku Hutta.

Mądra iguana i zmiennokształtny kruk

Jednym z fajnych ziemskich stworzeń jest iguana wodza Chirpy (nazwa in-universe wciąż pozostaje nieznana). W nowelizacji wspomina się, że zwierzę to było nie tylko jego pupilem, lecz także doradcą. Nie wiadomo czy jej rady dotyczyły czegoś więcej niż tylko wyboru pysznych roślin i liści (iguany są roślinożerne). Można ją dostrzec, gdy wdrapuje się po brzuchu Chirpy podczas opowieści C-3PO o galaktycznej wojnie domowej. Może również zgodziła się, aby dołączyć do Sojuszu Rebeliantów.

W niektórych kulturach kruki to pośrednicy pomiędzy życiem a śmiercią, a w innych przenoszą wiadomości i są bardzo mądre. Istnieją one również w świecie "Gwiezdnych Wojen". Zbuntowana Siostra Nocy Charal ("Battle of Endor") mogła zmienić się w tego ptaka dzięki Talizmanowi Kruka, pierścieniowi, który ukradła z Dathomiry. Ostatecznie artefakt został zniszczony, a Charal musiała raz na zawsze pozostać krukiem.

U Warricków

Podwórze domu Warricków na Endorze to prawdziwy raj dla ziemskich zwierząt. Wygląda trochę nawet jak małe zoo. Gdy rodzina Towanich rozbiła się na planecie, udało jej się spotkać chomika, królika, lamy i fretkę. Tip-yip (kurczak), guapa (kucyk) i pulga (koń) również wydają się znajome, ale przynajmniej znamy ich nazwy po ewocku. Gdy Wicket myśli, że pulga jest tym samym, co krążownik, Cindel odpowiada: "Konie nie latają". Guap i pulg nie należy mylić z bordokami. W "Caravan of Courage" widać sowę w chatce Lograya i kilka gęsi patrzących na samotnego pasterza na wzgórzu.

We frazeologizmach

Niektóre stworzenia z Ziemi nie tylko pojawiły się w filmach, wspomina się też je we frazeologizmach. Kapitan Panaka bał się, że po opadnięciu osłon królewskiego statku podczas inwazji na Naboo w 32 BBY załoga stanie się "siedzącymi kaczkami". Kaczka, żyjąca razem z ptakami o nazwie pelikki, była wodnym stworzeniem pochodzącym z Naboo. "Dusty Duck", opuszczony lekki frachtowiec zaprojektowany przez Pa'lowicków, stacjonował w Mos Espie i był źródłem wielu lokalnych opowieści o duchach. Gdy C-3PO został niespodziewanie zmuszony do walki jako robot B1 na Geonosis, jego wokabulator wykrzyczał frazę: "Gińcie, psy Jedi!" Natychmiast poczuł wstyd ze swojej pomyłki.

Zwierzęce odgłosy

A więc Tim ustalił, że w "Gwiezdnych Wojnach" - od nowelizacji, poprzez filmy telewizyjne, aż po epizody Sagi - mamy całą menażerię stworzeń z Ziemi. Lecz nasza arka ze zwierzętami nie jest ograniczona tylko do ich wystąpień wizualnych. Ogromnej ilości obcych zwierzaki "użyczyły" głosu, a niektóre z nich są bardziej znane, niż może się to wydawać.

W 1976, podczas gromadzenia dźwięków do biblioteki audio "Gwiezdnych Wojen", Ben Burtt zgromadził ogromny katalog zwierzęcych odgłosów, a wszystko to z zamiarem nie tylko ożywienia obcych, lecz także dania widzom znajomego elementu w celu lepszego pokazania im tych stworzeń. Najbardziej klasycznym i znanym przykładem jest Chewbacca, główny obcy Oryginalnej Trylogii. Jego język ożył za pomocą zmiksowania dźwięków amerykańskiego niedźwiedzia cynamonowego o imieniu (a jakże) Puchatek, niedźwiedzia czarnego Tarika, lwów, fok, lwów morskich oraz Petulii, morsa, którego Burtt nagrał w zoo. Dzięki geniuszowi Bena, ikonicznemu sposobowi chodzenia Petera Mayhew oraz niesamowitemu kostiumowi z sierści jaka autorstwa Stuarta Freeborna, wyrywający ramiona towarzysz Hana solo ożył.

Wielu fanów wie, że banthę grała słonica indyjska o imieniu Mardji, lecz pewnie nie wiedzą oni, że jej odgłosy to zwolniony ryk niedźwiedzia. Albo że ich panowie, Jeźdźcy Tusken, przemawiali głosami tunezyjskich mułów, których wycie odbijało się od ścian kanionu.

Po wejściu do tej najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, jaką była kantyna z Mos Eisley, możemy się dowiedzieć, że Pondzie Babie głosu użyczał mors (aczkolwiek nie możemy potwierdzić czy to była Petulia), oraz że pomruk śmiechu w sali to chichot hieny. Jak dobrze to dobrano.

Nie było wielkiego zapotrzebowania na zwierzęce odgłosy na Gwieździe Śmierci, ale warto wiedzieć, że w odgłosie myśliwca TIE słychać ryk tygrysa, a zniszczeniu Alderaana towarzyszą ludzkie krzyki. Na Yavinie IV słyszymy egzotyczne ptaki, dubbingowane przez... cóż, ptaki. Poza oryginalnymi filmami, w ukochanym "Holiday Special" słyszymy wielu nowych Wookieech, którym głosu użyczały wielbłądy z mieszanką niedźwiedzi, lwów i kuguarów (to taki rodzaj kota, nie wiemy czy Diahann Carroll grała kogoś jeszcze prócz swojej postaci [aktorka ta wcieliła się w Mermeię - wirtualną kobietę, którą ogląda Itchy, ojciec Chewbaccy - przyp. tłum.]), napełniając swą obecnością zgromadzenie obcych w kantynie Ackmeny.

Pierwszym obcym stworzeniem, jakie spotykamy w "Imperium kontratakuje", jest tauntaun, a jego niecodzienny jęk był możliwy do stworzenia dzięki lwu morskiemu o fajnym imieniu Mota. A głos tego zwierzęcia, zmiksowany z basowymi pomrukami słonia, dał początek warczeniu wampy.

Co ciekawe, wycie Chewbaccy w "Imperium" zostało najprawdopodobniej nagrane na potrzeby "Holiday Special", udowadniając raz jeszcze, że jest to dar, który sam się rozdaje. Po przejściu z lodowej planety Hoth na bagnistą Dagobah widzimy sporą ilość gadów, jaszczurek i węży w chwili, gdy Luke wchodzi do jaskini, ale w tle można usłyszeć zwolnione nagrania ptaków i coś, czego nie widzi się na co dzień - szopa w wannie... Czy Burtt wymyślił to, czy też był to jego błąd - tego nie wiemy.

"Imperium" ma najmniejszą liczbę obcych stworzeń jak do tej pory, a więc po przeniesieniu się do Miasta w Chmurach napotykamy na Ugnaughtów, którym głosu użyczają małe lisy polarne i ich mama. O wiele słodszy dźwięk niż sami Ugnaughtowie, posiadający twarze, które tylko mama mogłaby pokochać.

Po przejściu do "Powrotu Jedi" zostajemy w świńskim temacie i dowiadujemy się, że gardłowe pomrukiwania Gamorrean to w rzeczywistości odgłosy... świń. Tak, tu nie ma niespodzianek, ale może Was zaskoczyć, że krzyki i wrzaski przerażającego rancora pochodziły z nagrania agresywnego jamnika, które przypadkowo przywodzą na myśl zmutowanego labraksa [jest to gatunek ryby - przyp. tłum.] o złym charakterze.

Gdy tworzono sarlacca, nagrano odgłosy żołądków członków ekipy po zjedzeniu pizzy i syczenie aligatorów, aby pokazać bezustanny głód stwora, który zamieszkiwał jamę Carcoon, oraz by zaprezentować, że w "Jedi" jest wiele dźwięków wydawanych przez ludzi, którzy na przykład użyczali głosy Ewokom.

Po przejściu trzy dekady dalej, do czasów "Mrocznego widma", natrafiamy na gadoptaka, nielotnego kaadu z bagien Naboo. Jego dźwięki to mieszanka zwolnionego nagrania świń i otworu, przez który wieloryby wylewają wodę. Geonosianie z "Ataku klonów" to zręcznie wymieszana mikstura latającego lisa [pteropusa, to gatunek nietoperzy - przyp. tłum] i okrzyku godowego pingwinów nagranych w Australii. Straszliwy acklay z areny to mieszanka delfina i świni. Boga, wierzchowiec Obi-Wana z "Zemsty Sithów" przemawiała głosem psów, kojota z zasobnej biblioteki Skywalker Sound i diabła tasmańskiego nagranego oryginalnie na potrzeby "Willow", co udowodniło, że nic się nie marnuje i że każdy dźwięk ma swój cel.

W pierwszym sezonie "Wojen klonów" natrafiliśmy na roggwarta Gora, pupila Grievousa. Jego ryki oparto na odgłosach lwa i sępa. Natomiast gundarki to mieszanka koni i skrzeczącej papugi.

A teraz, w oczekiwaniu na Epizod VII, zastanawiamy się jakie zwierzęta z Ziemi pojawią się w nowym filmie. Liczę na poirytowanego leniwca, znudzoną żyrafę i może wściekłą marmozetę. Mamy nadzieję, że czarodzieje z Skywalker Sound podołają zadaniu.


Redakcja Bastionu życzy zwierzakom latającym, chodzącym i pływającym wszystkiego najlepszego z okazji ich święta, a ich właścicielom i opiekunom wiele radości z kontaktu z nimi.
KOMENTARZE (5)

10 najlepszych myśliwców

2013-09-25 18:18:23 Oficjalny blog



Ekipa Starwars.com znowu wybrała co najlepsze w Sadze w drugim artykule z cyklu "Starwars.com 10". Po pojedynkach na miecze przyszedł czas na myśliwce ze wszystkich sześciu filmów.

Uwaga: ta lista nie jest oparta bezpośrednio na specyfikacji technicznej czy sile ognia myśliwców. Ranking został ustalony również na podstawie projektu statków, ich roli w Sadze i, aby postawić sprawę jasno, ich ogólnej fajności. Co więcej, na tej liście znajdują się tylko myśliwce gwiezdne, które są częścią większej floty - dlatego nie ma tu "Sokoła Millennium", "Slave I", Gwiazdy Śmierci, etc.

10. Myśliwiec droidów



Debiutujący w "Mrocznym widmie", myśliwiec droidów jest TIE trylogii prequeli. Jest najbardziej rozpoznawaną bronią powietrzną Federacji Handlowej, a później Separatystów. Sterowane przez mózgi droidów, te myśliwce są szybkie, zabójcze i nie wymagają pilota. Mogą też wylądować, obrócić skrzydła i chodzić, co czyni z nich najbardziej uniwersalny i unikalny pojazd na tej liście - i są to cechy, które dodają im kolejnego wymiaru okropności. Mają chłodny, zakrzywiony projekt i łagodny schemat kolorów, który pasuje do wyglądu droidów bojowych i AAT. Myśliwiec droidów wpisuje się w jedne z głównych motywów "Gwiezdnych Wojen": człowiek kontra maszyna, indywidualność kontra konformizm i demokracja kontra dyktatura.

9.ARC-170



ARC-170, myśliwiec żołnierzy-klonów, odniósł sukces na wielu polach. Gra kluczową rolę w scenach otwierających "Zemsty Sithów", gdy piloci wdają się w walkę nad Coruscant oraz chronią Anakina i Obi-Wana w ich misji uratowania Kanclerza Palpatine'a. Wizualnie to właśnie tu ARC prawdziwie błyszczą. Jest on oryginalny - cięższy od typowego myśliwca, wymagający do obsługi trzech żołnierzy - i jednocześnie sięga do wyglądu oryginalnego X-winga. W rezultacie stanowi estetyczny pomost do Oryginalnej Trylogii.

8. Myśliwiec Jedi (Delta 7)



Widziany po raz pierwszy w "Ataku klonów", myśliwiec Jedi jest pojazdem w kształcie grotu strzały, używanym przez Jedi podczas misji z dala od Coruscant. Nie zaprojektowane do walki w głębokiej przestrzeni kosmicznej, musiały dokować w pierścieniu hipernapędu, aby skoczyć w nadprzestrzeń. (Notatka redakcji: To stało się przedmiotem debaty w drużynie podczas ustalania tej listy - czy konieczność używania pierścienia sprawia, że jest bardziej czy mniej fajny?) Choć "Zemsta Sithów" wprowadziła nowszy model, to Delty-7 pozostały popularne. Ostry koniec wygląda niebezpiecznie i dodatkowo zwiększa prędkość; choć statek najbardziej przypomina A-winga, to wciąż łatwo go zidentyfikować. Gdy pilotuje go Obi-Wan Kenobi przez pole asteroid, ścigany przez Janga Fetta, to Delta robi skręty, przewroty i beczki. Po prostu fajnie ogląda się ten myśliwiec.

7. TIE Interceptor



TIE Interceptor po raz pierwszy pojawił się w "Powrocie Jedi" i jest smuklejszą wersją klasycznego TIE. Z dłuższymi i przełamanymi skrzydłami, Interceptor to wyglądająca najbardziej niebezpiecznie maszyna Imperium - i najszybsza. Były dosłownie wszędzie podczas bitwy o Endor, co dowodziło, że Imperium wciąż przodowało we wszystkich aspektach militarnej dominacji.

6. Myśliwiec N-1



Jak na myśliwiec obsługiwany przez jednego pilota, N-1 z Naboo jest naprawdę oryginalny. Przedstawiony w "Mrocznym widmie", N-1 nie wygląda jak z "Gwiezdnych Wojen" - ani z prequeli, ani z OT - i po latach to właśnie czyni go innowacyjnym. Jest czysty, w pięknych kolorach żółci oraz bieli, a jego gładkie kształty stoją w opozycji do kanciastych pojazdów oryginalnych filmów. Jako owoc talentu projektanta Douga Chianga, N-1 bezproblemowo wpasowuje się w klasyczną, wenecką architekturę Naboo, co tworzy wizualną ciągłość, ożywiającą planetę - i pokazuje jak sprawy się pozmieniały, gdy Imperium przejęło władzę. W punkcie kulminacyjnych "Mrocznego widma" N-1 dobrze sprawuje się w bitwie i jest jedną z najpopularniejszych maszyn prequeli.

5. Y-wing



Jeden z najbardziej charakterystycznych pojazdów Sojuszu Rebeliantów, Y-winga można było często dostrzec podczas ataku na Gwiazdę Śmierci w "Nowej nadziei" i jest obecny w każdym filmie Oryginalnej Trylogii oraz w "The Clone Wars". Y-wing służy jako myśliwiec lub bombowiec i choć jest wolniejszy od swoich kuzynów, X-winga i A-winga, to jest na tyle potężny, by nadrobić swą wolną prędkość. Pod względem estetycznym jest bardzo gwiezdno-wojenny, choć oryginalny, z trójkątnym kokpitem, gniazdem na droida i znoszonym wyglądem pełnym detali.

4. A-wing



A-wing, jeden z kilku statków, który zadebiutował w "Powrocie Jedi", jest najszybszą jednostką we flocie Rebelii i stał się ulubieńcem fanów. Odgrywa kluczową rolę w "Jedi", ponieważ trzy te maszyny niszczą Super Niszczyciel Gwiezdny w klimatycznej bitwie o Endor - mamy tu też klasyczny moment, w którym pilot, pozbawiony kontroli nad A-wingiem, rozbija się na mostku ogromnego krążownika, zabierając ze sobą kilku oficerów. Pod względem projektu jest odpowiednio smukły, z bliźniaczymi silnikami, bez żadnych fanaberii i żadnych gniazd na droidy - A-wing wygląda, jakby zaprojektowano go dla szybkości. Ostatecznie, ma zwodniczo prosty projekt, który wygląda fajnie.

3. Myśliwiec Jedi



Zaktualizowana wersja Delty-7, nowy myśliwiec widać w "Zemście Sithów", gdy Obi-Wan i Anakin pilotują je w sekwencji otwierającej film. Statki te są szybkie jak błyskawica, zdolne do wyprzedzenia pocisków i zadania niezłej ilości obrażeń, co udowadniają, gdy niszczą pola siłowe okrętu hrabiego Dooku i prześlizgując się pomiędzy awaryjnymi grodziami. Pod względem wizualnym ta wersja myśliwca Jedi ma kilka ładnych zmian w stosunku do oryginału: widelcowaty przód, nowy kokpit i wierzchołki skrzydeł oraz działa laserowe wraz z gniazdem na droida wyposażonym w sprężynę (zobaczcie wyskok Artoo, gdy Anakin rozbija się na krążowniku w "Sithach"). To wszystko składa się na jeden z najbardziej interesujących pod względem estetycznym myśliwców w "Gwiezdnych Wojnach".

2. Myśliwiec TIE



To bez wątpienia jeden z najbardziej charakterystycznych projektów w "Gwiezdnych Wojnach" wszech czasów. W kolorze złowieszczej szarości z oknem kokpitu przypominającym sieć pająka i heksagonalnymi skrzydłami - od razu widać, że tym myśliwcem latają źli goście. A dzięki projektantowi dźwięku, Benowi Burttowi, silniki TIE wydają złowieszczy krzyk, który można łatwo rozpoznać. Jeśli chodzi o jego dziedzictwo, maszyna ta zaczęła reprezentować nieskończony zasięg Imperium i jego gniew - ich roje widać w każdym filmie OT i w rezultacie jest to statek, który fani kochają nienawidzić.

1. X-wing



Jeśli chodzi o myśliwce, to X-wing jest synonimiczny z "Gwiezdnymi Wojnami" i nie bez powodu. Debiutujący w "Nowej nadziei" i klimatycznej bitwie z Gwiazdą Śmierci, X-wing natychmiast stał się (nawet jeśli tylko w umysłach widowni) Myśliwcem przez duże "m" Sojuszu Rebeliantów. Od walki o wysoką stawkę z myśliwcami TIE do wyścigu o zniszczenie Gwiazdy Śmierci - X-wing potrafił zrobić to wszystko. I skoro jest to maszyna, której użył Luke Skywalker do zniszczenia stacji bojowej, jego miejsce z historii "Gwiezdnych Wojen" zostało przypieczętowane. X-wing odegrał też wielką rolę w "Imperium kontratakuje" - gdzie służy jako obiekt testu wiary Luke'a w Moc - oraz w "Powrocie Jedi". Ale to projekt był przełomowy, ze skrzyżowanymi skrzydłami i super smukłym kokpitem - w istocie X-wing w chwili swojego debiutu wyglądał jak nic innego w filmach i w prawdziwym życiu, lecz wciąż pozostawał znajomy i zapraszający. Dzisiaj X-wing kładzie się wielkim cieniem na kulturę "Gwiezdnych Wojen" i popularną - czy to służąc jako inspiracja , czy wreszcie przyciągając tysiące widzów na Times Sqare, gdzie mogą zobaczyć replikę z klocków LEGO. Większość fanów marzy o byciu Jedi, ale zapewne śnili również o pilotowaniu X-winga.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (15)

P&O 36: Ostatnie słowa Zam Wessel

2013-09-15 08:01:56



Swoją drogą część pytań dość często krążyła wokół tej samej sceny, ale eksplorowała trochę inne aspekty. A po premierze filmu jego analiza przez fanów była z pewnością większa, niż długo później.

P: W Ataku klonów, gdy Zam Wesell zostaje zraniona przez zatrutą strzałkę Jango Fetta, jej ostatnie słowa brzmią jak „Wee shanit sleemo”. Czy to ma coś znaczyć, może to jakaś zagadka, anagram lub ukryte znaczenie? Nie rozumiem tego bo nie mówię w języku Clawdite.

O: Ci, którzy mają książeczkę Bena Burtta pt. Słowniczek Najpopularniejszych Zwrotów w językach Galaktyki Gwiezdnych Wojen powinni umieć zebrać ostatnie słowa Zam razem. Oczywiście są one w języku Huttów. A ona dokładnie mówi „Murashini sleemo”, co można przetłumaczyć jako „Bounty Hunter slimeball” czyli po polsku łowca nagród – kupa śluzu. Wygląda na to, że Zam nie do końca zgadzała się z metodą Jango uciszenia jej.

K: Dla przypomnienia. Wcześniej pisaliśmy o tym, że niektórych interesowało, czemu Zam mówi w języku huttów umierając.
KOMENTARZE (6)

Jadąc na Celebration Europe II #4: Przed wyjazdem

2013-07-24 17:14:27



Celebration Europe II już w najbliższy piątek. Osoby, które się wybierają pewnie już się pakują, ale na koniec mamy jeszcze kilka rad, uwag i wieści.

Przede wszystkim sprawdźcie swój bagaż, czy macie:
  • wydrukowane potwierdzenie z kodem kreskowym za wejściówkę. Powinniście je już otrzymać, jeśli kupowaliście bilet online. Jest on potrzebny, by odebrać wejściówkę, przed wejściem na konwent. Wejściówki można odbierać już w czwartek, bądź w piątek od godziny 8:00. W tych samych godzinach można też kupować bilety.
  • bilet kolejowy/samolotowy, jeśli w ten sposób podróżujecie.
  • potwierdzenie rezerwacji noclegu też się przyda.
  • wejście na konwent zaczyna się oficjalnie o godzinie 10:00, ale kolejka ustawia się dużo wcześniej. Jeśli chcecie zdążyć na panele o np. 10:30, lepiej być po dziewiątej przed targami.
  • aparat, dobry humor i wygodne ubranie, ewentualnie strój jeśli chcecie zaszaleć.

    Przypominamy, że cały program z uwzględnieniem ostatnich zmian znajdziecie tutaj.

    W tym roku mamy pięć sali panelowych. Celebration Stage (Grugahalle), w której urzęduje Warwick Davies. Tutaj zobaczymy w piątek Iana McCaiga i Douga Chianga (artyści koncepcyjni preqeuli oraz nowych filmów), Anthoniego Danielsa (to będzie show) oraz Iana McDiarmida. W sobotę będzie szansa by zobaczyć tu Kathleen Kennedy, panel o „Rebels”, czy Carrie Fisher, a także maskaradę kostimowcow. Niedziela to czterech Fettów, spotkanie po latach członków Pałacu Jabby, Mark Hamill oraz ceremonia zamknięcia.

    Digital Stage (Halle Essen) w której będzie rządził David Collins, to sala bardziej filmowa. Codziennie będzie okazja by zobaczyć tu „Atak klonów” w 3D, w piątek i sobotę dodatkowo będzie szansa na obejrzenie odcinków o Darthie Maulu z „Wojen klonów”, oraz kilka innych paneli, w tym kobiety „Gwiezdnych Wojen” w niedzielę z Ashley Eckstein, Femi Taylor i jeszcze kilkoma innymi).

    Kolejna sala to Behind-The-Scenes Stage (Halle 5) z Pablo Hidalgo. Tu będzie kilka paneli o „Wojnach klonów”, spotkanie z Benem Burttem, dokument o 501 („Star Warriors”), spotkanie z Lelandem Chee o Holokronie, nowości Hasbro i kilka innych.

    Sala kolekcjonerska jest połączona z salą fanowską, więc tam panele będą się zmieniały. Ostatnia sala to Uniwersystet (Halle C), tu będzie między innymi spotkanie z redakcją Insidera, twórcami projektu Save the Lars Homstead, ale też nauka rysowania pod czujnym okiem Iana McCaiga.

    Dla przypomnienia, informacje o samym Celebration, centrum konwentowym, akredytacjach znajdziecie tutaj. O tym jak wyglądają panele przeczytacie tutaj, natomiast czego jeszcze można się spodziewać po Celebration, możecie zobaczyć tutaj.

    W ramach przygotowań do Celebration przygotowaliśmy też historię tych konwentów w pigułce. Możecie ją przeczytać tu:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III
    Celebration IV
    Celebration Europe
    Celebration Japan
    Celebration V
    Celebration VI
    Od rozpoczęcia największej, gwiezdno-wojennej imprezy roku dzielą nas już właściwie tylko godziny. Wszystkim, którzy się wybierają życzymy udanej zabawy, a pozostałym ciekawych informacji, które pewnie pojawią się w sieci po konwencie.
    Temat na forum
    KOMENTARZE (0)
  • Z lamusa konwentowego #6: Celebration Europe

    2013-06-20 17:12:17

    Pierwsze wyjazdowe Celebration zorganizowano w Londynie w dniach 12-15 lipca 2007 w centrum targowym ExCel. Jedno z największych miast Europy, dobrze skomunikowane, stało się doskonałą bazą na konwent. Centrum targowe nie znajduje się w ścisłym centrum, jednak bez problemu można było tam dojechać z dalszych części Londynu i okolic, co całkowicie rozwiązało wszystkie ewentualne problemy logistyczno-infrastrukturalne. Miejsce wymagało trochę innej lokalizacji niż centra konwentowe, ale twórcy raczej sobie z tym poradzili.

    Celebration Europe trwało tylko trzy dni, więc mniej niż amerykańskie, ale twórcy postanowili postawić na efekt synergii, więc Wielka Brytania miała wówczas więcej do zaoferowania fanom sagi niż tylko Celebration. Po pierwsze odbywała się tam wówczas wystawa Star Wars: The Exhibition, po drugie zaś zorganizowano koncert muzyki w plenerze. W sumie ściągnięto 29 tysięcy osób, czyli całkiem nieźle. Do tego dodajmy jeszcze dwie rzeczy, czyli balon w kształcie głowy Vadera, no i oczywiście Vader Project, ale zawierający kilka dodatkowych hełmów, których nie było w USA. Warto też wspomnieć o Charliem Rossie i jego One Man Show.

    Imprezie tej też zabrakło pazura, czegoś co by porwało fanów, tak jak nowe fragmenty filmów czy zapowiedź „Wojen klonów”. W dodatku w podobnym terminie odbywał się San Diego Comic-Con, przez co część gości nie pojawiła się w ogóle. Także rynek europejski jest zdecydowanie bardziej rozczłonowany, więc miejscami wyglądało to jak Celebration Great Britain. Globalni wystawcy woleli się raczej pokazać w San Diego niż tu i to się odczuwało. Praktycznie w ogóle nie było też programu związanego z EU. Jak wiemy nie jest on specjalnie popularny na tego typu imprezach, ale nikt z redaktorów z Dark Horse, Del Rey, Scholastic czy nawet Lucas Licensing się nie pojawił. Dodatkowo panele dotyczące gier („The Force Unleashed”) były właściwie powtórzeniem tego, co było w Stanach.

    Lepiej było za to z gwiazdami. W Zjednoczonym Królestwie mieszka wielu z nich, którzy ze względu na wiek raczej nie wybierają się do USA. Tu ich wykorzystano. Bardzo dobrym przykładem był Ian McDiarmid, wówczas jeszcze dyrektor jednego z teatrów, który nie miał czasu na konwenty. Tu pojawił się na kilka minut, wszedł na scenę i porozmawiał z fanami. Oczywiście dwie największe gwiazdy tej imprezy to Mark Hamill i Rick McCallum. Ten drugi opowiadał o 3D, o serialu i tak dalej, jednak właściwie nie było tu żadnych konkretów, ani nowych zapowiedzi. Status z Celebration III został utrzymany. Natomiast organizatorom udało się zaliczyć dość sporą wpadkę. Jednym z prowadzących był raper Million Dan. Czego by nie mówić o innych, to czarnoskóry muzyk pobił wszystkich swoją niekompetencją. Jeśli się już przygotował do czegoś, to często robił to po łebkach, więc pytania które zadawał bywały dość nietrafione. Jednak do historii zdecydowanie przeszedł panel z Billym Dee Williamsem, który znajdował się pod wpływem środków odurzających. Orbitujący Billy i niekompetentny Dan to niestety była kpina z publiczności.

    Bardzo fajnym wyróżnikiem tej imprezy względem dotychczasowych konwentów, była projekcja „Nowej nadziei”. Przed budynkiem ExCel znajdowała się ładna trawa, tam też postawiono scenę, a fani mogli sobie piknikować i razem oglądać czwarty epizod. To właśnie tuż przed nim pojawił się Ian McDiarmid.

    Na tym konwencie przetestowano obecny model z wejściówkami VIPowskimi. Ci, którzy mieli smycze Hyperspace (które dodatkowo dało się zachachmęcić), wchodzili bez kolejki na pół godziny przed otwarciem. Żadnych innych dodatkowych atrakcji nie było.

    Konwent miał też polski akcent. Otóż w ramach panelu kolekcjonerskiego, który prowadził Gus Lopez, rozdawano medaliony z napisami „Star Wars” w różnych językach europejskim. Był też i polski. Oczywiście trafienie na panel, na którym rozdawano akurat ten medal było trudne, ale za to ostatni panel kolekcjonerski nazywał się – „Rozdajemy co zostało”. Tam można było sobie pójść i powiedzieć, czego brakuje do kolekcji lub co chce się dostać.

    Można odnieść złudne wrażenie, że Celebration Europe nie było zbyt udane. To była dobrze (ale nie bardzo dobrze) zorganizowana impreza, zmienił się jednak jej charakter. Bardziej chodziło o to, by Europejczycy (a głównie Brytyjczycy) mogli poczuć trochę tej magii co Amerykanie. Wszystkie Celebration są adresowane nie tylko do najbardziej oddanych fanów, ale i szerokiej publiczności, tej nie będzie się chciało przelatywać przez ocean.

    Dużo obszerniejsza relacja, pełna zdjęć z tego konwentu znajduje się tutaj. Znajdziecie tam sporo ciekawostek z paneli i nie tylko.

    Wcześniej wspominaliśmy:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III
    Celebration IV

    Przygotowując się do CE2
    O artystach, którzy przyjadą już wiemy. O Peterze Mayhew również. Ale do grona gości dołączyły kolejne znakomitości. Ben Burtt, legendarny twórca dźwięków i montażysta, Temuera Morrison, czyli Jango Fett (będą też inni Fettowie: Daniel Logan, John Morton, Dickey Beer i Jeremy Bulloch). Jednak najważniejszy gość to Mark Hamill, czyli Luke Skywalker we własnej osobie.
    KOMENTARZE (0)

    „W ciemność. Star Trek”

    2013-06-03 18:00:52

    Najbardziej gwiezdno-wojenna pozycja tego roku zawitała do naszych kin. I nie chodzi o to, że „W ciemność. Star Trek” to space opera i kino nowej przygody, a o twórców. W tej produkcji nagromadziło się trochę osób ze Starwarsówka, a będzie ich jeszcze więcej, bo część z nich dołączy do wesołej ekipy nowych filmów. Duża w tym zasługa ILMu i Skywalker Sound, nic dziwnego, że w najbardziej rozpoznawalni są dźwiękowcy: David Acord („Zemsta Sithów”, „Wojny Klonów”), Andy Nelson („Zemsta Sithów”) i Matthew Wood (prequele, „Wojny Klonów”, także jako Grievous) oraz Ben Burtt. Nadzorującym efekty jest Roger Guyett z ILM. Film jest wyprodukowały firmy Bad Robot i Paramount, producentami zaś są Bryan Burk i J.J. Abrams, czyli producenci Epizodu 7. Dla przypomnienia reżyserią obu filmów zajmuje się także J.J. Abrams. Dodatkowo w „Star Treka” byli zaangażowani: Maryann Brandon i Mary Jo Markey (montażystki) oraz Michael Kaplan (kostiumolog); cała trójka według niepotwierdzonych doniesień ma pracować przy „Gwiezdnych Wojnach”.

    „W ciemność. Star Trek” to sequel poprzedniej odsłony cyklu, dziejący się w alternatywnym uniwersum.

    Kiedy załoga Enterprise zostaje wezwana do domu okazuje się, że niepowstrzymana siła terroru pochodząca z ich własnej organizacji zdetonowała flotę, pozostawiając świat w kryzysie.

    W rolach głównych wystąpili: Chris Pine, Zachary Quinto, Zoe Saldana, Karl Urban, Simon Pegg oraz Benedict Cumberbatch.



    Temat na forum
    KOMENTARZE (14)

    „Willow” w końcu na Blu-ray

    2012-12-25 08:17:01

    Willow, czyli jeden z najważniejszych i najbardziej przełomowych filmów fantasy z lat 80. w przyszłym roku będzie miał już 25 lat. Z tej okazji Lucasfilm oraz dystrybutor 20th Century Fox przygotowali specjalne wydanie filmu na Blu-ray (i DVD), które zostanie poddane cyfrowej obróbce, odnowione i przerobione na format HD. Dźwięk dostaniemy w formacie 5.1 DTS HD Master Audio. Film trafi do sklepów w USA już 12 marca 2013.

    „Willow” został napisany na podstawie pomysłu George’a Lucasa, a wyreżyserowany przez Rona Howarda. Współproducentem filmu był Joe Johnston. Film opowiada o tym jak zła królowa Bavmorda stara się przejąć władze nad całym światem, ale według przepowiedni zagrozić jej może dziecko, które właśnie przyszło na świat. Królowa postanawia to dziecko zgładzić, jednak niemowle wpada w ręce dobrodusznego karła, próbującego swoich sił w magii – Willowa (w tej roli Warwick Davies).



    W „Willow” pojawiło się jeszcze kilka znanych nazwisk, ludzi związanych z Lucasfilmem, w tym choćby Kenny Baker czy Jack Purvis oraz Dennis Muren, Ben Burtt, Lorne Peterson, Phil Tippett, a także Gary Rydstorm czy John Knoll, którzy wówczas dopiero stawiali swoje pierwsze kroki w ILM. W pozostałych rolach wystąpili Val Kilmer, Joanne Whalley, Jean Marsh i znany fanom „Indiany Jonesa” Pat Roach. Muzykę napisał James Horner. „Willow” dostał dwie nominacje do Oskara w kategoriach technicznych.

    Wydanie BD będzie zawierać wiele materiałów, których dotychczas nie prezentowano, w tym także sceny usunięte z komentarzem, wideo-dziennik Warwicka Daviesa, film o efektach specjalnych oraz dokument o produkcji filmu, no i wiele innych.

    „Willow” dotychczas nie miał szczęścia do polskich wydań, dystrybutor Imperial Cinepix nie wprowadził na nasz rynek wydania DVD. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

    Na koniec zwiastun i okładka wydania amerykańskiego (combo DVD+Blu-ray).


    KOMENTARZE (8)

    Szafka rycząca jak Wookie

    2011-02-07 20:55:37 JoeMonster.org

    Są takie rzeczy na świecie, które się nawet fanom Star Wars nie śniły. Jak na przykład szafka wydająca dźwięki podobne do shyriiwooka – języka Wookich – podczas otwierania.



    Ben Burtt by się nie powstydził.
    KOMENTARZE (15)

    Nowości książkowe w USA

    2010-10-15 19:31:00

    W ostatnim miesiącu w Stanach ukazało się kilka pozycji książkowych. Poniżej lista najważniejszych z nich.

    Pierwsza to The Force Unleashed II Seana Williamsa, wydana w twardej okładce, adaptacja (a może solucja) sequela słynnej gry.

    Jako bezwzględny uczeń Dartha Vadera, Starkiller był szkolony w sztuce używania Ciemnej Strony. Zabijał ocalałych z czystki Jedi i czekał na ostateczne zadanie: zabójstwo Imperatora. Służył bez wątpliwości, zabijał bez litości, i pokochał piękną imperialną pilotkę, Juno Eclipse, nie przypuszczając nawet przez chwilę, że był tylko narzędziem w rękach swoich panów. Gdy ich przejrzał, za późno już było na ucieczkę.

    Juno opłakiwała go jako zmarłego... ale teraz Starkiller powraca, pozbawiony wszelkich wspomnień i zaprogramowany na zabijanie. Los zbliża oboje do ponownego zjednoczenia, ale Darth Vader jest zdeterminowany, aby nie stracić swojego najlepszego zabójcy po raz drugi. Starkiller i Eclipse muszą przetrwać jego zakusy. Ceną jest wolność. Karą wieczna niewola po Ciemnej Stronie...


    Kolejna to przewodnik po drugim sezonie Wojen Klonów, czyli Star Wars: The Clone Wars: New Battlegrounds - Visual Guide Jasona Frya, wydane przez DK.

    "Wojna wciąż wstrząsa galaktyką! Republikańska Armia Klonów i Rycerze Jedi wciąż walczą z zagrożeniem ze strony Separatystów. Jednak w niebezpieczeństwie wciąż stają nowe światy, a z mroku wyłaniają się nowi wrogowie. Sprawy mogą się wkrótce skomplikować...ale na szczęście wydawnictwo DK Books poprowadzi Cię przez wszystkie najważniejsze potyczki i wybuchowe przygody z serialu Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów w trzeciej części wielkiego hitu, serii Visual Guide."


    Kolejna to wyczekiwany produkt roku. Z okazji 30 lecia Imperium kontratakuje na rynku pojawiło się The Making of Empire Strikes Back J.W. Rinzlera. Album jest w zdecydowanej większości nowy, 30 lat temu wydano pierwszą książkę o powstawaniu Imperium, ale Rinzler zdecydowanie ją uzupełnił, przebudował i dokopał się do wielu materiałów, które wtedy były niedostępne.



    W albumie znajdą się między innymi informacje na temat:

    • ewolucji scenariusza od konferencji na temat opowieści, przez wstępne streszczenia, aż do piątej wersji scenariusza autorstwa Leigh Brackett, Lawrence'a Kasdana, oraz George'a Lucasa
    • rozwoju nowych kluczowych postaci, w tym Lando Calrissiana, Boby Fetta czy mistrza Yody
    • problemów z realizacją bitwy w zamarzniętej Norwegii
    • konstrukcję Sokoła Millennium w skali 1:1, oraz budowę planety Dagobah wewnątrz studia Elstree
    • techniki, dzięki którym Frank Oz nadał życia Yodzie
    • historii rozwoju Industrial Light & Magic, oraz założenia legendarnego już dziś Rancza Skywalkera

    J.W. Rinzler jednak nie osiadł na laurach. Wraz z Benem Burttem wydali kolejną pozycję - The Sounds of Star Wars, czyli przewodnik po dźwiękach sagi.

    Kilka ciekawostek zawartych w książce:

    • Żeby stworzyć unikatowe dźwięki przelotów Sokoła Millenium, Burtt wybrał się na Narodowy Festyn Lotniczy i nagrał przelatujące nad głową samoloty z czasu drugiej Wojny Światowej
    • Burtt oparł język Jawów na nagraniach języka Zulu, które potem przyspieszył i podniósł ich wysokość
    • Oddech Dartha Vadera powstał gdy Ben Burtt nagrał swój własny oddech przez maskę płetwonurka
    • Star Wars Epizod III Zemsta Sithów wymagała od Burtta stworzenia 1050 nowych dźwięków


    Na koniec jeszcze mały upominek dla fanów Wojen Klonów. Rob Valois wrócił do adaptowania odcinków. Defenders of the Republic to adaptacja odcinków z 3 sezonu, historii kadetów klonów, którzy muszą stać się pełnowartościowymi żołnierzami.



    The Jedi Path: A Manual for Students of the Force Dana Wallace'a trudno nazwać tylko książką. To album, przewodnik i produkt kolekcjonerski.

    "Starożytny podręcznik, spisany przez pierwszych Mistrzów Jedi, edukował i oświecał pokolenia Jedi. Wyjaśnia on historię i hierarchię Zakonu Jedi, oraz wszystko to, co Jedi musi wiedzieć, żeby stać się obrońcą pokoju w gakalktyce - od tajemnic Mocy, po niuanse pojedynków na miecze świetlne.

    Przekazywany przez wielu mistrzów do wielu padawana, na swoich stronicach zawiera odręczne notatki tych, którzy go wcześniej posiadali, uczyli się z niego i odkrywali jego sekrety. Od Yody i Luke’a Skywalkera, po Hrabiego Dooku i Dartha Sidiousa, to oni ukształtowali ostateczny wygląd tej księgi, zostawiając po sobie pamiątki na jej stronach, rwąc kartki, oraz dodając osobiste doświadczenia, jako ważne przypomnienie lekcji, której się nauczyli.

    Antyczni Mistrzowie, którzy napisali tekst: Fae Coven, Wielki Mistrz i głowa Rady Jedi, Crix Sunburris, as gwiezdnych myśliwców, Restelly Quist, główny bibliotekarz, Skarch Vaunk, mistrz miecza świetlnego, Bowspritz, biolog Jedi i ekspert Żywej Mocy, Sabla-Mandibu, negocjator Jedi i znawca Holocronów, Morrit Ch'gally, zajmująca się rekrutacją Jedi, oraz Gal-Stod Slagistrough, przywódca Oddziałów Rolniczych.

    Jedi, którzy dodali osobiste komentarze: Yoda, Thame Cerulian, Hrabia Dooku, Qui-Gon Jinn, Obi-Wan Kenobi, Anakin Skywalker, Ahsoka Tano, Darth Sidious, oraz Luke Skywalker.

    Dodatkowe niespodzianki: list przedstawiający historię książki, ucięty warkoczyk Padawana, metalowy medialion Jedi, naszywka pilotów Jedi, nadpalony plakat z Kodeksem Jedi, mapa Świątyni Jedi, szkic miecza świetlnego narysowany na odwrocie serwetki z Knajpy Dexa, oraz notatka o brakujących stronach, wyrwanych z książki przez Sithów. "

    KOMENTARZE (0)
    Loading..