TWÓJ KOKPIT
0

Steven Spielberg :: Newsy

NEWSY (271) TEKSTY (4)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Oscarowe przebudzenie

2016-01-14 17:06:46



Zaczynamy od smutnej wiadomości. 25 grudnia 2015, w wieku 95 lat zmarł Jason Wingreen. To człowiek, który był oryginalnym głosem Boby Fetta, jednak przez wiele lat nie mówiono o tym. W klasycznej trylogii Fetta grał Jeremy Bulloch i tylko o nim wiedzieliśmy. Dopiero, gdy zmieniono głos przy okazji wydania DVD (użyczył go tym razem Temuera Morrison), ujawniono wkład Wingreena. Jason wystąpił w wielu filmach i serialach w mniejszych rolach. Pojawił się choćby w „Szpitalu miejskim”, „Kojaku” czy „Czy leci z nami pilot?”

Dziś jednak tematem numer jeden w świecie filmowym są Oscary. No i oczywiście Złote Maliny. Tam się poszczęściło naszym. Dokładniej to duetowi Simon Kinberg i Josh Trank. Ich „Fantastyczna czwórka” jest nominowana jako najgorszy film, najgorszy remake, najgorszy zestaw ekranowy, najgorsza reżyseria i najgorszy scenariusz.

Z Oscarami sprawa wygląda trochę inaczej. „Przebudzenie Mocy” dostało pięć nominacji.
Za montaż - Maryann Brandon i Mary Jo Markey.
Za muzykę - John Williams.
Za miksowanie dźwięków - Andy Nelson, Christopher Scarabosio, Stuart Wilson. Swoją drogą Andy Nelson i Gary Rydstrom są też nominowani w tej kategorii za „Most szpiegów”.
Za montaż dźwięków - Matthew Wood i David Acord.
Za efekty specjalne - Roger Guyett, Pat Tubach, Neal Scanlan i Chris Corbould.

Poza tym w kategorii najlepszy film nominowano producentów: Stevena Spielberga („Most szpiegów”) i Simona Kinberga („Marsjanin”).

A teraz przechodzimy do normalności. Pojawiły się pierwsze zdjęcia z „Inferno” Rona Howarda z Felicity Jones. Premiera filmu w połowie października, w sam raz by zobaczyć Jones w kinie przed „Rogue One”.

Tymczasem jeden z scenarzystów „Rogue One”, Chris Weitz zabrał się za przygodowy romans. „The Mountain Between Us” jest ekranizacją książki Charlesa Martina. Opowiada o dwojgu ludzi, Ashley, która leci na swój ślub i Benie, lekarzu wracającym z konferencji medycznej. Ich samolot zostaje odwołany, a oni wynajmują mały czarter. Tyle, że podczas lotu pilot dostaje zawału, a maszyna rozbija się na odludziu. Ashley i Ben są zdani tylko na siebie. Weitz, podobnie jak to miało w przypadku „Rogue One” zajmie się poprawianiem scenariusza. Reżyseruje Hany Abu-Assad.

Pierwszy scenarzysta „Rogue One” też nie próżnuje. Gary Whitta poprawił scenariusz filmu „The War Magician”. Opowiada on historię Jaspera Maskelyne’a, iluzjonisty, który podczas II wojny światowej pomagał Brytyjczykom w walce z Niemcami. Wykorzystywał sztuczki, by zmylić wrogów. Reżyseruje Marc Foster, a główną rolę zagra Benedict Cumberbatch.

Ben Mendelsohn jeszcze nie wypłynął dzięki „Rogue One” a już jest rozchwytywany. I to jako złoczyńca. Jest szansa, że zagra jednego w „Dark Universe”. Tam miałby wcielić się w postać Arcane’a i ma walczyć z Constantinem. Czarny charakter ma też zagrać w „Ready Player One” Stevena Spielberga. W filmie ma też zagrać Olivia Cooke, premiera w grudniu 2017.

Adam Driver zagra u Jima Jarmuscha w filmie „Patterson”. Ma być to historia kierowcy autobusów z małego miasteczka Patterson w New Jersey.

Oscar Isaac negocjuje rolę w thrillerze politycznym „The Foreigner”. Będzie to adaptacja artykułu prasowego Davida Granna, gdzie opisano historię biznesmena zajmującego walką z przestępczością w Gwatemali. Reżyseruje Alfonso Gomez-Rejon. Temat jest o tyle bliski Isaacowi, że jest on Gwatemalczykiem.
Swoją drogą, Isaac dostał ostatnio Złotego Globa w kategorii najlepszy aktor w serialu limitowanym lub filmie telewizyjnym za „Kto się odważy”. Pokonał tam między innymi Davida Oyelowo, czyli głos agenta Kallusa.

David ma szansę zagrać w filmie Nasha Edgertona (kaskader z prequeli i brat Joela Edgertona). „American Express” dostał już zielone światło i trwa casting. Na pewno wystąpi Joel. Podobno także Amanda Seyfried. Producentką jest między innymi Charlize Theron.

Jesteśmy obecnie świadkami przedziwnego pojedynku między Harrisonem Fordem a Samuelem L. Jacksonem. Ten pierwszy właśnie został najbardziej kasowym aktorem wszech czasów. Znaczy to tyle, że filmy z jego udziałem zarobiły najwięcej. Oczywiście „Przebudzenie Mocy” jest tu wliczone. 41 filmów z Fordem zarobiło ponad 4,7 miliarda USD, podczas gdy filmy Jacksona przyniosły jedynie póki co 4,626 miliarda USD. Walka jednak będzie trwać dalej. Zwłaszcza, że Jackson ma powrócić w kolejnym „xXx”, co niedawno potwierdził Vin Diesel. Forda być może zobaczymy w kolejnym „Indiana Jonesie” oraz może Epizodzie VIII.

Skoro jesteśmy przy Fordzie, to wygląda na to, że powrót Indiany Jonesa nabiera coraz bardziej realnego kształtu. Scenariusz powstaje, pisze go David Koepp. Steven zaś ma nadzieję, że uda się wszystko zrealizować zanim Ford dobije do 80. Fakt prac nad filmem potwierdza też Bob Iger. Konkretów na razie nie ma, ale temat ruszyli na poważnie.

Ewan McGregor prowadzi negocjacje z Disneyem. Rola na razie nie znana. Obstawiane są dwie możliwości. Albo trafi do świata Marvela, albo wróci jako Obi-Wan Kenobi.

Sofia Coppola chyba zabiera się w końcu za kolejny film. Niestety nie wiemy wciąż co to ma być, ale Kirsten Dunst pochwaliła się niedawno, że będzie z reżyserką współpracować po raz trzeci. No i że efekt ich pracy zobaczymy w 2016.

Andy Serkis intensywnie pracuje. Trwają zdjęcia do „War for the Planet of Apes” gdzie po raz kolejny wciela się w postać Cezara. Cały czas trwają prace nad jego „Jungle Book: Origins”. Ale nie wiemy, co będzie jego kolejnym projektem reżyserskim. Wcześniej była mowa o „Folwarku zwierzęcym”, teraz podobno jest to „Rumplestiltskin”, rewizjonistyczna wersja baśni braci Grimm, zachowana w klimatach „Królewny Śnieżki i Łowcy”.
KOMENTARZE (22)

Wyniki z polskich kin

2015-12-23 17:17:25

Są już podsumowania ostatniego weekendu w Polsce. „Przebudzenie Mocy” niestety nie poradziło sobie u nas tak dobrze jak można by się spodziewać. Pobiło rekord zarobków. Disney Polska pochwalił się, że w weekend „Gwiezdne Wojny” przyniosły 18 milionów PLN. Oczywiście dzięki seansom 3D i IMAX. To kwota rekordowa na naszym rynku, jednak jeśli spojrzymy na frekwencję to już nie jest tak wspaniale. W pierwszy weekend film obejrzało 789 568 widzów. To trzecia pozycja. Pierwsze miejsce zajmuje niedościgniony w tej materii „Pięćdziesiąt twarzy Greya” (834 479 osób). Drugie „Shrek Trzeci” (jakieś 793 tysiące osób, czyli nie było daleko).

W ten weekend głównie oglądano „Gwiezdne Wojny”. To póki, co trzeci najlepszy weekend w tym roku. Do kin przyszło 939 tysięcy widów. Więcej było tylko podczas premier „Pięćdziesięciu twarzy Greya” i „Listów do M. 2”. W obu przypadkach przekroczono barierę miliona widzów.

Jako ciekawostkę warto dodać, że aż 43% widzów „Przebudzenia Mocy” wybrało wersję z dubbingiem.

Na świecie Epizod VII radzi sobie bardzo dobrze, ale nie wszędzie. W Korei Południowej film, choć zarobił prawie tyle co „Zemsta Sithów” sumarycznie, znalazł się dopiero na drugiej pozycji. Zresztą rekord otwarcia poza Stanami też nie został pobity. Choć w tym wypadku odpowiada za to brak premiery w Chinach (premiera po nowym roku) i Indiach (premiera w piątek). Słabo wypadła też Japonia. Tam w premierowy weekend zarobiono trochę ponad 10 milionów USD. Dla przypomnienia premiera „Zemsty Sithów” przyniosła 10 lat wcześniej 18 milionów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Na razie poza Stanami film najlepiej sprzedaje się w Wielkiej Brytanii, jakieś 50 milionów USD.

Sukces „Przebudzenia Mocy” budzi respekt. Frank Marshall jeden z producentów „Jurassic World” pogratulował oficjalnie „Gwiezdnym Wojnom” specjalną laurką.



Pomijając wszystko inne warto przypomnieć skąd to się wzięło. Gdy Lucas ze Spielbergiem bili sukcesy wszech czasów tworzyli podobne laurki-reklamy. Skończyło się póki, co na Jamesie Cameronie i jego „Titanicu”. Potem Cameron sam siebie przebił i do dziś króluje „Avatar”. Zobaczymy czy „Przebudzenie Mocy” to zmieni. Tymczasem klasyczne laurki znajdziecie tutaj.

Powoli wychodzą kolejne ciekawostki o filmie i jego montażu. Otóż początkowo postać Poe Damerona miała być znacznie mniej ważna. Dameron miał zginąć na Jakku. Druga sprawa to scena, którą widzieliśmy w teaserze, gdzie Maz Kanata podawała miecz Luke’a Lei. Abrams stwierdził, że Maz, która początkowo poleciała do bazy Ruchu Oporu w systemie Ileenium, nie miała tam nic do zrobienia. Po prostu jest tłem w filmie. Wycięto więc ją, razem z tą sceną.

Za to z ciekawostek w filmie pojawia się głos Kevina Smitha. Na razie nie wiemy jeszcze w którym miejscu. Za to kolejnym szturmowcem jest Nigel Godrich. To producent grupy „Radiohead”.

Nowe „Gwiezdne Wojny” podobają się nie tylko widzom, ale też krytykom. Kapituła przyznająca nagrody Critics Choice Award na początku grudnia ogłosiła listę 10 filmów, które zostały nominowane w kategorii najlepszy film. Po premierze „Przebudzenia Mocy” Epizod VII został dodany jako jedenasty.

A na koniec jeszcze jeden filmik ukazujący jak zespół Phila Tippeta odtworzył holoszachy.


KOMENTARZE (12)

Pierwsze sukcesy

2015-12-18 19:52:06

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy „Przebudzenie Mocy” osiągnie sukces finansowy, to były one całkowicie nieuzasadnione. Film zarobił w samych tylko Stanach 100 milionów w przedsprzedaży, ale o tym już słyszeliśmy. Teraz pojawiają się prawdziwe rekordy. Szacuje się, że czwartkowe nocne premiery przyniosły w USA jakieś 57 milionów USD. Poprzedni rekord należał do finału „Harry’ego Pottera” (43,5 miliona USD). Poza Stanami „Przebudzenie Mocy” już zarobiło 72 miliony USD. Tak więc czekamy na wynik pierwszego weekendu, powinien być znaczący.



Ale to nie koniec pasma sukcesów. AFI, czyli Amerykański Instytut Filmowy opublikował listę najlepszych filmów kinowych w 2015. Lista nie jest w żaden sposób uporządkowana, ale co najważniejsze, znalazły się tam nowe „Gwiezdne Wojny”. Lista wygląda następująco:

Na koniec jeszcze jedna rzecz. Początkowy wynik „Przebudzenia Mocy” na Rotten Tomatoes wyniósł 97%. Obecnie już spadł, ale i tak przeważają recenzje pozytywne.
KOMENTARZE (18)

Nie tylko John Williams

2015-12-03 07:25:49

Zaczynamy od potwierdzonej informacji. Otóż John Williams nie skomponował całej muzyki do „Przebudzenia Mocy”. Utwór w kantynie Maz Kanaty nie jest jego autorstwa. Odpowiada za niego Lin-Manuel Miranda. Potwierdził to osobiście J.J. Abrams. Dla przypomnienia oba utwory w pałacu Jabby w „Powrocie Jedi” także nie były dziełem Williamsa (w pierwotnej wersji był to „Lapti Nek”, od wersji specjalnej „Jedi Rocks”).

Z książeczek dla dzieci dowiedzieliśmy się jak będzie wyglądał Max von Sydow w filmie. Potwierdzono też imię jego postaci - Lor San Tekka, co zgadza się z wcześniejszymi doniesieniami. W innej książeczce natomiast widzieliśmy Johna Boyegę w „Sokole Millennium”.

Dużo ciekawostek można znaleźć w magazynie „Empire”. Większość poniższych właśnie pochodzi z tego źródła.

Daisy Ridley wspomniała niedawno swój pierwszy dzień na planie. Była przerażona, w dodatku bała się, że podda się atakowi paniki. A jeszcze J.J. Abrams powiedział jej, że gra drewnianie. Zapewne reżyser nie pamięta już tego, ale efekt był taki, iż Daisy miała dość. Myślała, że się popłacze, chciała umrzeć i ledwo oddychała. Cóż, widać było nerwowo, a wszyscy mówili o takiej sielance i wielkim wydarzeniu. Obecnie zaś aktorka jest pod wrażeniem tego, co się dzieje wokół filmu. I szału jaki ogarnia ludzi. Niektórzy robią sobie tatuaże z jej postacią, a nawet nie wiedzą o czym dokładnie jest Epizod VII, no i czy im się spodoba. To jest szalone dla aktorki.
Póki co jeszcze nie widziała filmu. Z jednej strony chce, z drugiej nie. Wie tylko, że Steven Spielberg widział go już trzy razy. Zresztą Spielberg twierdzi, że ten film pobije rekordy. Niektóre źródła cytują go, że będzie najlepszy w serii. Inne sugerują, że chodziło mu o wynik finansowy.

Z innych ciekawostek. Podobno zanim Abrams zajął się Epizodem VII postanowił obejrzeć sobie sporą liczbę filmów, które dokładnie przestudiował. Głównie trzech twórców – Johna Forda (o którym wiemy), Akiro Kurosawę i Terrence’a Malicka. To ich filmy stanowią podstawę tego, co chciał reżysersko uzyskać w Epizodzie VII.

Abrams inaczej podszedł też do walk na miecze. Twierdzi, że te w prequelach są bardzo spektakularne, ale jednocześnie też zbyt dobrze wyreżyserowane, więc to bardziej przypomina układ choreograficzny czy taniec niż starcie. Walki w Epizodach IV i V są inne, więc na nich się wzorował. Chciał by starcie Finna i Kylo było bardziej prymitywne, ciężkie i agresywne, ale też takie bardziej naturalne dla dzieci, które się bawiły w „Gwiezdne Wojny”. Jak Abrams w czasach klasycznej trylogii.

Jednocześnie reżyser powiedział, że cieszy go, iż tak wielu ludzi wciąż obchodzi Luke. A jego nieobecność we wszystkich materiałach jest spowodowana opowiadaną historią, a nie tym by ludzi zirytować.

Mark Hamill twierdzi, że Luke obecnie znajduje się na innym etapie życia niż w klasycznej trylogii. Dodał też, że w filmie będzie wiele niespodzianek. Aktor wyraził zadowolenie z możliwości ponownego grania z Harrisonem Fordem i Carrie Fisher. Ale nie tylko. Wspomniał, że uczucie podczas pracy na Skellig Michael bardzo mu przypominało to, czego doświadczył, gdy kręcono zdjęcia w Tunezji. Mógł wejść w rolę i zapomnieć o całym świecie.

O tym, że widzieliśmy już Luke’a w zwiastunach wiemy, ale potwierdził to Simon Pegg. Aktor i scenarzysta był konsultantem na planie. Pomagał dopracować pewne kwestie w scenariuszu, więc był obecny. Pamięta bardzo dobrze napięcie wszystkich zebranych, gdy kręcono scenę w której Luke kładzie swoją sztuczną rękę na R2-D2. To było coś.

Tak skoro przy Peggu już jesteśmy to chyba namierzono już kogo gra. Faktycznie, twarzy nie widać, jak zapowiadano.

Adam Driver przyznał z kolei, że o roli Kylo Rena rozmawiał przez kilka miesięcy. Po wizycie w kwaterze głównej Bad Robot, powiedział tylko, że przemyśli to sobie. Zapytany dlaczego chciał przemyśleć występ w „Gwiezdnych Wojnach”, odparł jedynie, że jako fan, nie chciał zwalić tej roboty. Natomiast będąc fanem, Driver nie zamierza oglądać „Przebudzenia Mocy”. Twierdzi, że nie może patrzeć na siebie w ekranie, bo zawsze mu się wydaje, że to jest złe.

Harrison Ford obiecał, że film będzie dobry. Nie widział co prawda jeszcze całości, ale to co zobaczył mu się podoba. Dodał też, że George Lucas gdzieś wciąż tam jest. To on stworzył podstawę scenariusza, nadzorował też produkcję przez jakiś czas.

Peter Mayhew za to opowiedział, że pewnego dnia ktoś zapukał do jego pokoju i spytał „Gdzie jest ten chodzący dywan”. Oczywiście był to Harrison Ford.

Andy Serkis potwierdził, że Snoke jest odpowiednikiem imperatora z klasycznych filmów, nie wprost potwierdzając swoje zaangażowanie w kolejnych filmach. Snoke też nakłonił Kylo Rena by ten przeszedł na Ciemną Stronę.

Córkę Carrie Fisher czyli Billie Lourd widać w scenie, gdy przedstawiciele Ruchu Oporu stoją przy stole. Ale też pojawiło się jej zdjęcie z droidem PZ-4CO. Niestety nadal nie wiemy wiele o jej postaci.

Zdjęcia do filmu rozpoczęto w dzień w Abu Zabi, a skończono w nocy, dokładnie o 21:30 6 listopada 2014. W ostatniej kręconej scenie występuje Adam Driver jako Kylo Ren oraz inni rycerze Ren, którzy uwalniają coś co twórcy nazywają Force Back. Niestety na razie nie chcieli zdradzić, co to dokładnie jest.

Na koniec jeszcze jedno. Podobno w Epizodzie VII występuje R2-KT. Potwierdził to Albin Johnson. Nie jest to jakieś zaskoczenie, ponieważ od lipca to przypuszczaliśmy, ale teraz wiemy, że to ten sam droid. Więcej o R2-KT przeczytacie tutaj.
KOMENTARZE (18)

„Most szpiegów” Spielberga i inne kinowe nowości

2015-11-27 07:14:20

Czekamy na „Przebudzenie Mocy”, ale w kinach jest co wybierać. Zaczynamy od „Mostu szpiegów” (Bridge of Spies), czyli najnowszego obrazu Stevena Spielberga (drugi reżyser „Zemsty Sithów”). Ten zimnowojenny thriller był kręcony częściowo we Wrocławiu, o czym pisaliśmy tutaj. To też pierwszy film Spielberga od bardzo dawna w którym muzyki nie komponuje John Williams. W rolach głównych występują: Tom Hanks, Mark Rylance, Scott Shepherd, Amy Ryan i Alan Alda.

Hanks wciela się w rolę amerykańskiego prawnika, który zostaje wysłany za żelazną kurtynę, by pomóc w uwolnieniu amerykańskiego pilota.


W kinach można też oglądać western „Slow West” Johna Macleana. W jednej z ról występuje Ben Mendelsoha, którego zobaczymy w „Rogue One”. W pozostałych rolach: Michael Fassbender, Kodi Smit-McPhee i Caren Pistorius.

Siedemnastoletni Szkot przemierza dziki zachód w towarzystwie tajemniczego Silasa. Młodzieniec pragnie odnaleźć miłość swego życia, ale jak się okazuje szukają jej także łowcy nagród.

Jako ciekawostkę warto dodać, że dziki zachód zdecydowano się tu nakręcić w Nowej Zelandii.



Kolejny obraz to „Dobry dinozaur” (The Good Dinosaur) Petera Sohna. To oczywiście produkcja ze stajni Pixara i jak w wielu filmach tej wytwórni jeden z głosów podkłada John Ratzenberger, czyli major Derlin z „Imperium kontratakuje”. Niestety nie usłyszymy go w polskiej wersji językowej.

Film opowiada o przyjaźni między młodym chłopcem a dinozaurem. Oczywiście jest to alternatywna rzeczywistość, w której dinozaury nie wymarły.

W oryginalnej wersji językowej można usłyszeć między innymi Sama Elliotta, Annę Paquin czy Jeffreya Wrighta.


KOMENTARZE (0)

PG-13 i inne wieści

2015-11-26 07:16:56

Zaczynamy od najważniejszej informacji. Otóż „Przebudzenie Mocy” ma już oficjalnie rating i uwaga jest to PG-13. Dla przypomnienia, wszystkie dotychczasowe filmy z sagi, z wyjątkiem „Zemsty Sithów” miały rating PG. PG-13 formalnie informuje, że niektóre elementy filmu mogą być nieodpowiednie dla dzieci poniżej 13. roku życia, więc rodzice powinni zwrócić szczególną uwagę na ten obraz. Warto dodać, że sama kategoria PG-13 to w dużej mierze dzieło George’a Lucasa i Stevena Spielberga. Gry kręcili „Indiana Jones i Świątynia Zagłady” to bali się, że obraz nie dostanie ratingu PG. Nie chcieli też, by uznano to za film tylko dla widzów dorosłych, więc zaczęto starania o nową kategorię.

Analitycy powoli studzą swoje oczekiwania wobec dobrego wyniku „Przebudzenia Mocy”. Wcześniej liczono na rekord – ponad 200 milionów USD w Stanach w pierwszy weekend. Teraz dochodzą do wniosku, że to może być nie możliwe, także ze względu na charakter okresu przedświątecznego. Variety strzela, że film zgranie jakieś 170 milionów w USA. To i tak byłoby coś, bo póki co żaden film wchodzący w grudniu w Stanach w pierwszy weekend nie zarobił 100 milionów USD.

J.J. Abrams przyznał, że pierwszym słowem, jakie padnie w filmie będzie angielskie „This” (czyli „to”). Prawie jak w „Nowej nadziei”, gdzie C-3PO mówił: „to szaleństwo”. Reżyser sprostował też informację o zakończeniu filmu. Otóż jest już skończony, ale jeszcze pewne drobne poprawki zostaną tam naniesione. Dodatkowo reżyser stwierdził, że w ostatecznej wersji nie zostanie wykorzystana cała muzyka, którą przygotował John Williams. Wycięto jakieś 30 minut. Zobaczymy, czy będzie ona kiedyś upubliczniona. Niestety nie wiadomo, czy chodzi o alternatywne aranżacje, czy niewykorzystane melodie.

John Boyega jest bardzo ciekawy reakcji ludzi na film. Obiecał, że pójdzie parę razy do kina oglądać go z różną publicznością, właśnie by badać tę reakcję.

Na koniec jeszcze dwa zdjęcia z magazynu „Empire” oraz okładki kolekcjonerskie i jedna specjalna dla prenumeratorów.




KOMENTARZE (12)

Co w prasie piszczy

2015-11-21 08:46:59

Disney ma powody do radości. W samych tylko Stanach sprzedano już bilety na „Przebudzenie Mocy” o wartości 54 milionów USD. I to wciąż na niecały miesiąc przed premierą. Jedna trzecia tej sumy pochodzi z IMAXów. Szacuje się, że liczba ta może dojść do 100 milionów USD. Poprzedni rekord w tej dziedzinie należał do filmu „Mroczny Rycerz powstaje”, ale tam wynosił zaledwie 25 milionów USD. Warto pamiętać, że bilety na premierowy weekend wciąż są dostępne i pewnie długo będą. Nawet przy takich filmach jak „Avengers”, które zarabiają po 200 milionów USD w pierwszy weekend, sprzedane zostaje jakieś 65% procent biletów.

Magazyn „Empire” z okazji „Przebudzenia Mocy” również przygotował serię artykułów o filmie. Niestety nie są aż tak rozbudowane jak te w „Entertainment Weekly”, przynajmniej to co do tej pory ujawniono. Gazeta trafi do sprzedaży 26 listopada, więc może wtedy dowiemy się czegoś więcej. Ale i tak jest parę rzeczy na które warto zwrócić uwagę.

Pierwszy artykuł dotyczy Kylo Rena, w którego wciela się Adam Driver. Jak wiemy nie jest Lordem Sithów, raczej kimś, kto jest sojusznikiem Snoke’a i Najwyższego Porządku. No i ma obsesję na temat Dartha Vadera. Adam Driver twierdzi, że jego postać jest kimś w stylu fanatyka religijnego. On nie postrzega tej postaci jako złej osoby. Ren i mu podobni szczerze wierzą w słuszność swojej sprawy i to, że ich działania są moralnie uzasadnione. Dlatego są tak niebezpieczni i nieprzewidywalni.

Kolejnym bohaterem przedstawianym przez „Empire” jest konstabl Zuvio. Pojawił się już wcześniej przy okazji figurek i kolorowanek, ale dopiero teraz widzimy jak będzie naprawdę wyglądać w filmie. Wiemy, że jest pozbawiony humoru, twardy i pilnuje porządku na jednym ze światów granicznych, czyli na Jakku. „Empire” nie mówi o nim wiele więcej, ale mają dość dobre zdjęcie.



Kolejny artykuł koncentruje się na Andym Serkisie, który wciela się w Snoke’a . Aktor wspomniał, że podczas pierwszego dnia na planie stał na podium wysokości 25 stóp (7,62 metra) i udawał postać, o której niewiele wiedział i zupełnie nie ma pojęcia jak ona wygląda. W scenie towarzyszyli mu Adam Driver i Domhnall Gleeson, których prawie nie widział, ale musiał z nimi grać. Użyto tam także metody „Kongolizera” jak to określa Andy. Chodzi o to, że głos Serkisa wydobywał się z olbrzymich głośników, dzięki czemu wszyscy mieli wrażenie dystansu. Aktor zaś starał się go obniżyć na tyle na ile mógł. Andy używał tej metody na planie „King Konga” stąd nazwa.
I tu ciekawostka, bo we wcześniejszym wywiadzie Serkis mówił, iż Snoke jest wielki i wysoki. Niektórzy uznali, że z pewnością będzie miał ponad 7 metrów wysokości. Ale to nie jedyna możliwość. Być może znów sięgnięto po niewykorzystane projekty Ralpha McQuarriego. Jak choćby ten, który dobrze oddaje dystans. Oczywiście na razie nie ma żadnych wskazówek, która z wersji mogłaby być prawdziwa. Być może żadna.



Niewiele dowiedzieliśmy się też z artykułu o Johnie Boyedze. Młody aktor wspomina, że jak przyszedł do niego człowiek z mieczem świetlnym, to John trzymał ten miecz cały dzień. Ściskał, bawił się nim, cieszył i nie pozwolił nikomu go dotknąć.

Ale nie tylko w „Empire” są nowe artykuły. Greg Grunberg udzielił z kolei krótkiego wywiadu Entertainment Weekly. Wspomniał, o swojej pracy na planie. Gdy J.J. Abrams wciąż krzyczał „ciecie, cięcie”, Greg zaczął sobie oglądać to co już nakręcono. Abrams podszedł do niego i zapytał, co robi i dlaczego ogląda film, jak go dopiero kręcą. Tak nie wolno, powiedział reżyser.
Aktor wspomniał też ,że gra w scenie, gdy przy stole stoi razem z Carrie Fisher i Harrisonem Fordem. Dla Grunberga było to jak spełnienie marzeń i dodał, że Carrie jest wspaniała, a i Fordowi nic nie brakuje. Mówił też, że razem z Abramsem oglądali „Nową nadzieję” w kinie AVCO. Dla przypomnienia taki też kod miał Epizod VII, ale to już wiemy.

Tak w nawiązaniu do nie pokazywania „Przebudzenia Mocy” na różnych ceremoniach wręczenia nagród. Disney dopiął swego, przynajmniej częściowo. AFI przeniosło swoją ceremonię z 7 na 16 grudnia. Wtedy już będzie można pokazać VII Epizod. Oficjalny powód, pod koniec roku wchodzi wiele ciekawych filmów.

Są też artykuły w „Wired”. Również zapowiedzi, bo magazyn się ukaże dopiero 10 grudnia. Pierwszy z nich jest poświęcony kostiumologowi nowego filmu. Michael Kaplan przyznał, że dużą inspiracją był dla niego John Ivy i jego produkty Apple’a. Szturmowcy są biało czarni, są też plastikowi. Jednocześnie trzeba było ukazać, że minęły trzy dekady, tak w naszym świecie jak i w „Gwiezdnych Wojnach”. Technologia się zmieniła. Kostiumy (a jest ich 1500) są prostsze. W szczególności szturmowcy, przy czym ich zbroje mają lepiej być przygotowane do walki niż te z lat 70. Zresztą technologia wyrobu jest inna. Dziś też używa się dużo cieńszego plastyku. Maska Kylo Rena powstała po prośbie Abramsa, by dzieci chciały zobaczyć ten film. Ren natomiast dość mocno emuluje strój Vadera. Kostium kapitan Phasmy początkowo w ogóle nie miał być użyty. Powstał tylko dlatego, że Kaplan miał taki kaprys. Podobało mu się to by połączyć szturmowca z bardziej klasyczną zbroją. Narysował coś takiego. Powiesił na ścianie. Zostało. Aż pewnego dnia zauważyła to Kathleen Kennedy. Stwierdziła, że to jest fantastyczne, pokazała Abramsowi, któremu też się to spodobało, więc stworzył rolę kapitan Phasmy. Co prawda metal, który odbija światło to problem dla filmowców, ale jak Michael zauważa, to nie jego działka. Ważne by kostium wyglądał wspaniale.



Innym wielkim twórcą nowych „Gwiezdnych Wojen” jest Neal Scanlan, właśnie mu poświęcono kolejny artykuł. Neal jak sam twierdzi, był już na emeryturze. Dostał Oskara za „Babe – świnkę z klasą”, stworzył też „Prometeusza” i wiódł sobie spokojne życie, gdy dostał telefon. Tym sposobem odpowiada za stworzenie ponad stu droidów i obcych, zarówno nowych ras jak i tych znanych. 4 lub 5 to całkowicie protetyka, natomiast większość powstało dzięki kombinowaniu metod, w szczególności z animatroniką. Są zarówno stwory proste, gdzie mamy kogoś w kostiumie z animatroniczną głową, ale też duże, obsługiwane przez 5-6 osób.
Scanlan wspomina, że Abrams chciał znaleźć DNA oryginalnej trylogii, dlatego zwrócił się ku fizycznym efektom i ku pracom Ralpha McQuarriego czy Joe Johnstona. Chodziło też o to, by ludzie automatycznie patrząc na nowe postaci czuli, że to są „Gwiezdne Wojny”.
Luggabeast, którego już widzieliśmy na zdjęciach, powstał w dużej mierze pod wpływem filmu Stevena Spielberga „Czas wojny”. W rozmowie między Abramsem a Scanlanem, twórca stworów powiedział, że jest w stanie osiągnąć nawet coś więcej niż tam stworzono (nie we wszystkich scenach konia gra tam koń).
Chociaż efekty w filmie są praktyczne, tym razem Abrams dał wolną rękę Scanlanowi. Niektórym współtwórcom, jak choćby scenografom, zalecał korzystanie z technik z lat 70. Tutaj, przy tej skali, zespół Neala używa nowocześniejszych metod, w tym drukarek 3D. Dzięki temu praca idzie dużo szybciej. Dodatkowo wszystko jest w komputerze, zarówno projekt jak i skan. W sumie jest nawet dużo więcej, ponieważ zespół Scanlana przygotował też makietę głowy Maz Kanaty, która jak wiemy jest postacią cyfrową (w dodatku motion-capture i wciela się w nią Lupita Nyong’o). Praktyczne efekty to także łączenie różnych technik. Dlatego więc najpierw stworzono makietę Maz Kanaty w naturalnej wielkości, a dopiero potem, razem z ruchami Lupity wykorzystano to do animacji.
Efekty cyfrowe pozwalają też na pewne oszustwa. BB-8 w niektórych scenach jest kukiełką, ale to wszystko można ładnie wymazać. ILM dodaje też głębi, poprawia oczy stworów, czy czasem coś domaluje. Dlatego też J.J. nalegał, by wszystko co zostanie zanimowane nie różniło się od stworów animatronicznych.
Scanlan na razie nie ma szans by wrócić na emeryturę. Pracował przy „Rogue One” a teraz intensywnie pracuje nad Epizodem VIII.

Magazyn „Wired” ma też sporą listę zdjęć rekwizytów, można ją obejrzeć tutaj.



Na sam koniec jeszcze jedna informacja. „Przebudzenie Mocy” zostało przygotowane tak, by nie tylko oglądanie w kinach IMAX było wyjątkowym przeżyciem. Warto zwrócić też uwagę na kina w systemie Dolby – zarówno Dolby Vision (obraz) jak i Dolby Atmos (dźwięk).
KOMENTARZE (11)

Co tam kręcą w Starwarsówku?

2015-11-13 07:15:02

„Transpoting 2” jednak powstaje. O projekcie mówi się od lat, ale teraz już podobno czeterech głównych aktorów musi tylko dopasować swoje terminy. Wśród nich jest Ewan McGregor. Reżyseruje ponownie Danny Boyle. Film będzie bazował na powieści Irvine’a Welsha pt. „Porno”. Być może taki też będzie ostateczny tytuł filmu.

Simon Kinberg się nie poddaje i forsuje sequel „Fantastycznej czwórki”. Film w reżyserii Josha Tranka okazał się nie tylko klapą finansową, ale też zebrał fantastycznie słabe recenzje. Nie spodobał się większości fanów, ani widzów, nie mówiąc o krytykach, ale co oni mogą wiedzieć. Kinberg ma pomysł jak uratować tą serię i to jeszcze z tymi samymi aktorami. Zobaczymy, czy uda mu się przekonać Foxa do swego pomysłu. To się jeszcze okaże.

Colin Trevorrow poza przygotowaniem się do Epizodu IX zajmuje się też innymi projektami. O sequelu „Jurassic World” wiemy, tam będzie producentem, nie będzie tego reżyserował. Razem ze Stevenem zaplanowali jednak nie jeden, a dwa sequele. Dostaniemy więc trylogię (co najmniej). Obecnie Colin pracuje na planie filmu „The Book of Henry”. Ale Colin ma więcej pomysłów. Przeglądał dokładnie swoje szuflady i wyciągnął z nich scenariusz filmu o podróżach w czasie. Warto przypomnieć, że jego debiut reżyserki czyli „Na własne ryzyko” również porusza ten temat. Scenariusz nowego filmu opowiada o naukowcu, który skonstruował wehikuł czasu, a następnie musi go chronić przed bandytami. Naukowiec zmusza swego syna i prawnuka by zbudowali maszynę na nowo, by mogli go uratować. Być może film wyprodukuje Steven Spielberg.

Skoro już przy Stevenie Spielbergu jesteśmy, to on znów zaczyna mówić o piątym „Indiana Jonesie”. Chce go wyreżyserować. I sugeruje, że będzie to jego piąty film z Harrisonem Fordem. Frank Marshall, prywatnie mąż Kathleen Kennedy, oraz producent cyklu, uciął spekulacje na temat znalezienia nowego odtwórcy roli słynnego archeologa. Stwierdził, że to nie jest „James Bond”, nie będzie recastingu. Znajdą inny sposób, by kontynuować serię.

Fordowi zaś zmarła niedawno jego była żona, Mellisa Mathison. Była między innymi autorką scenariusza do „E.T.” a także do najnowszego filmu Spielberga – „Wielkomiluda”.

Domhnall Gleeson zagra w komedii romantycznej „Crash Pad”. Młody chłopak (Gleeson) wdaje się w romans z atrakcyjną kobietą(Christina Applegate), która planuje odegrać się na swoim mężu (Thomas Haden Church). Młodzieniec ma plan szantażowania kobiety, ale jednocześnie zaprzyjaźnia się jej mężem, co komplikuje zamiary. Za kamerą staje Kevin Tent, to jego debiut reżyserski.

Liam Neeson znów ma pełne ręce roboty. Po pierwsze, zagra w dramacie o aferze Watergate. Film pt. „Felt” wyreżyseruje Peter Landesman. Ponadto wystąpi także w filmie „The Revenger” Rubena Fleischera. Wiemy tylko, że będzie to komedia. Na koniec jeszcze thriller – „The Commuter”. Będzie to film o biznesmenie, który codziennie jedzie do pracy koleją, ale pewnego dnia zostaje wplątany w kryminalną intrygę. Produkują twórcy „Non-Stop”. Liam skończył też pracę przy filmie „A Christmas Star”. Tym razem jedynie będzie okazja go usłyszeć, bo wcielił się tam w rolę DJa w radiu.

Riz Ahmed dołączył do obsady najnowszego „Bourne’a”. Film nie ma jeszcze tytułu, ale powinien się pojawić na ekranach w przyszłym roku. W obsadzie już znaleźli się Matt Damon, Alicia Vikander, Julia Stiles, Tommy Lee Jones, Vincent Cassel

Forest Whitaker zagra jedną z ról w miniserialu „Roots” dla stacji A+E Network. Będzie to kontynuacja miniserialu z lat 70. „Korzenie” („Roots”). Serial był już wskrzeszany dwukrotnie. Opowiadał burzliwe losy Amerykanów z dużym naciskiem na problem niewolnictwa. Oprócz Whitakera w nowej odsłonie zagrają Anna Paquin i Johnatan Rhys Meyers.
Na początku 2016 zaczną się z kolei zdjęcia do filmu „The Archbishop and the Antichrist” w reżyerii Rolanda Joffe („Misja”, „Gdy budzą się demony”). Whitaker zagra biskupa Desmonda Tutu, który spotyka się z mordercą szukającym odkupienia (w tej roli Vince Vaughn). Scenariusz napisał Michael Ashton na motywach swojej sztuki.

Powstanie „Hotel Transylwania 3”. Premiera przewidziana jest na 2018. Wiemy tylko, że Genndy Tartakovsky nie wróci jako reżyser, ze względu na inne zajęcia. Na razie nie wiadomo czy i w jaki sposób będzie związany z tym filmem.

Phil Lord i Chris Miller przygotowują pilota serialu „In Time” dla Foxa. Ma to być komedia bazująca na filmie „Wyścig z czasem” z 2011. Na ile będą zaangażowani w ten projekt nie wiadomo.

Samuel L. Jackson zajmie się produkcją filmu na podstawie sztuki „East Texas Hot Links” Eugena Lee, który będzie też reżyserem filmu. Będzie to opowieść o tym jak pewna noc w barze dla czarnoskórych przetestuje siłę lokalnej społeczności. Akcja jest osadzona po wojnie secesyjnej, kiedy to amerykańskie władze ograniczały prawa byłych niewolników.
Jackson podłoży też głos w animacji „Blazing Samurai”. Film opowie historię bohaterskiego psa Hanka (w tej roli Michael Cera), który bierze w obronę kocią społeczność wioski Kakamucho. Głównym złym będzie kot Ika Chu (w tej roli Ricky Gervais). Ponadto w filmie usłyszymy George’a Takeia, Mela Brooksa, Michelle Yeoh i Mel B. Premiera w 2017.

Bardzo zajęty jest też Alan Tudyk. Podkłada głos w czterech kolejnych filmach. Pierwszy z nich to „Dobry dinozaur” Pixara. W tym roku także na ekranach powinien się pojawić animowany film o wiewiórkach „Reds and Grays”. W przyszłym roku usłyszymy go w „Moanie” i „Zwierzogrodzie”.
KOMENTARZE (1)

Prawie naga Bai Ling i życiowe problemy Spielberga

2015-10-15 07:54:35

Trochę nazbierało się różnych dziwnych plotek. Zaczynamy od Bai Ling. Ta wraca jak bumerang. Jej oszałamiającą karierę w „Zemście Sithów” przerwał George Lucas, który wyciął wszystkie sceny z aktorką, po tym jak pozowała do „Playboya”. Oczywiście jako kosmiczna piękność. Teraz ani w „Gwiezdnych Wojnach” jej nie ma (nie licząc wyciętych scen na dodatkach), ani do „Playboya” nie ma co wracać, bo teraz tam już tylko ubrane panie będą pozowały. Cóż, rozbierać przed kamerami trzeba się gdzieś indziej. Na przykład na premierze swego najnowszego filmu „Samurai Cop 2: Deadly Vengeance”. O filmie mało kto słyszał, o roli Bai Ling jeszcze mniej, ale jej strój zachwycił plotkarskie media. Warto dodać, ze aktorka niedawno obchodziła swoje 49 urodziny.



Natalie Portman zawitała do Polski. Przyleciała na zaproszenie Sławomira Idziaka, o czym pisaliśmy tutaj. Niestety zachowała się nieprzyzwoicie grzecznie. Żadnego pokazywania tyłków czy paradowania bez stanika, aż nie ma o czym pisać. Oficjalnie jesteśmy rozczarowani i zniesmaczeni. Dobrze, że Bai Ling o sobie przypomniała.

Keira Knightley urodziła, o czym już wiemy. Teraz dowiedzieliśmy się jak nazwała córeczkę. Otóż ta ma na imię Edie. To skrót od Edith, a nie Edward, a przynajmniej tak myślimy. Póki co, Keira zajmuje się dzieckiem sama, czasem pomaga jej mąż, ewentualnie jej rodzice, jak Keira z mężem muszą gdzieś wyskoczyć. Pewnie na jakieś piwo, no bo już może.

Steven Spielberg ma nie liche problemy. Otóż okazało się, że jego jacht, mający zaledwie 86 metrów, okazał się zbyt mały. Ledwo mieszczą się tam sypialnie dla 12 osób, basen, salon masażu, SPA, siłownia, sala kinowa i lądowisko dla helikopterów. Ponieważ żeglowanie ze znajomymi tak się spodobało reżyserowi, musiał sprzedać „Siedem mórz”. Wcześniej próbował go wynajmować za 300 tysięcy dolarów tygodniowo, ale jakoś się to nie kalkulowało. Steven wypatrzył sobie już nowy jacht, ale kosztuje on 250 milionów USD. Swoją drogą ciekawe, czy Spielberg ma już patent sternika lub chociaż żeglarza?

Daisy Ridley ma się czym pochwalić. Była na lotnisku. I zrobiono jej zdjęcie. Nie żeby coś kradła jak kiedyś Bai Ling. Po prostu paparazzi zaczęli się za nią oglądać. Niech się przyzwyczaja. Na razie jest miło, ale potem...

Liam Neeson schudł. I to dość mocno. Rzecznik aktora twierdzi, że Neeson jest nigdy nie był zdrowszy. Na wszelki wypadek życzymy, by była to prawda.



A teraz przechodzimy do Polski i okolic. Otóż najnowszy numer tygodnika „Wprost” ma dość ciekawą okładkę. „Putin Wars: Imperium Zła Kontratakuje” oraz Władymir P. z hełmem Vadera na głowie. Co dziwi, po tej publikacji nikt do redakcji „Wprost” nie zapukał. Mają chyba szczęście.

Za to szczęścia nie ma Grzegorz Braun. Próbował zarejestrować swój komitet „Szczęść Boże” w wyborach. Niestety we Wrocławiu odbył się seans nienawiści. Braun miał przemawiać w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego, ale w ostatniej chwili odmówiono wypożyczenia sali. Cóż, Braun poszedł ze swoimi zwolennikami pod katedrę i tam mówił o duchownych, którzy ulegli dyktatowi Gwiazdy Śmierci. Trochę nas to niepokoi, gdyż wg tej interpretacji Gwiazdą Śmierci byłaby Gazeta Wyborcza, a to kompletnie nie trzyma się kupy z autorską interpretacją sagi Grzegorza Brauna, gdzie Yoda był szefem Ubecji. Może śladem Lucasa Braun ma teraz wersję specjalną swojej interpretacji?

Na koniec coś o naszych celebrytach. Otóż okazuje się, że oni także kupują w Lidlu albo w Biedronce. Choćby taka pani jak Karolina Malinowska (żona Oliviera Janiaka). W sumie nie za bardzo wiadomo kim oni są, bo z sagą nic wspólnego nie mają, ale skoro na Plotku o nich piszą, więc na pewno jakieś medialne szychy, VIPy i w ogóle. Otóż gdy do Lidla rzucono plecaczki z Vaderem, pani Karolina wpadła na pomysł, by pojechać tam o 6:25 rano. W końcu zawsze warto być pierwszym. Była trzecia. Stały już tam dwie inne panie, jak się okazało również mamy polujące na plecaki z Vaderem dla swoich pociech. No i warto było przyjechać wcześniej, bo po 7:15 plecaczków już nie było. A mówią, że to emeryci wszystko wykupują, a jak widać to celebryci. Przynajmniej jak starwarsy rzucą.
KOMENTARZE (5)

Rian nadal szuka dziewczyny

2015-10-03 08:43:14

Wygląda na to, że do castingu na nową rolę żeńską w Epizodzie VIII dołączyła kolejna aktorka. Jest nią Brytyjka o zuluskich korzeniach Gugu Mbatha-Raw. Na razie najlepiej jest kojarzona z filmów „Jupiter: Intronizacja” i „Belle”. Informacje o niej podało Latino Review, jednak ani Disney, ani agencja reprezentująca aktorkę nie chciały się na ten temat wypowiadać. Według Latino Review Lucasfilm szuka nie jednej, a dwóch odtwórczyń nowych istotnych postaci kobiecych. Ponoć Tatiana Maslany, Gina Rodriguez i Olivia Cooke nadal są w grze. Choć w przypadku tej ostatniej nie jest to już pewne. Niektóre źródła sugerują, że Mbatha-Raw zastąpiła Cooke, która znalazła sobie rolę u Stevena Spielberga.

Inne plotki na temat Epizodu VIII sugerują, że twórcy jeszcze nie skończyli zdjęć na Skellig Michael. Podobno zaczęli się ubiegać o możliwość dodatkowych w terminie styczeń – maj 2015. Co ciekawe według irlandzkich źródeł mowa jest o sequelach „Przebudzenia Mocy”, więc kto wie, może i IX Epizod również będzie tam w jakiejś części kręcony.

Rian Johnson natomiast powiedział jedną ciekawą rzecz. Otóż jak twierdzi, nie ma żadnych oporów by w swoim filmie nawiązywać do prequeli. Zobaczymy co przez to rozumie.

Na koniec jeszcze nowa wersja plotki sprzed roku. Joseph Gordon-Levitt, z którym Rian Johnson dość często współpracuje, był na festiwalu filmowym w Nowym Jorku. Tam zapytano go o występ w filmie Riana. Aktor od razu odpowiedział, żartem: „oczywiście, że jestem”. Dodał też, że dopytywał o to dzień w dzień. Potem w tej samej wypowiedzi oznajmił, że naprawdę to chciałby być w tym filmie. Niestety jak to w sieci bywa, część serwisów cytowała tylko pierwszą część odpowiedzi i tym samym pojawiło się „potwierdzenie”.
KOMENTARZE (8)

Obsada „Rogue One”: Diego Luna Alexander

2015-09-28 07:16:24

Diego jest nie tylko uznanym aktorem, ale też producentem, scenarzystą i reżyserem. Urodził się 29 grudnia 1979 w Mexico City w rodzinie filmowców. Jego matka to Fiona Alexander, brytyjska kostiumolog, a ojciec to Alejandro Luna, meksykański scenograf, uznawany w Meksyku za jednego z najlepszych w tym fachu. Gdy młody Luna miał dwa latka, jego matka zginęła w wypadku samochodowym, był więc wychowywany przez ojca. Wiązało się to z częstymi pobytami na planie filmowym, ale też w teatrach czy operach, gdzie mógł obserwować sztukę z zupełnie innej perspektywy. To, podobnie jak zawód matki, z pewnością wpłynęło na decyzję młodego Diego, by zostać aktorem.

Od dzieciństwa przyjaźni się też z Gaelem Garcią Bernalem, z którym nie raz współpracował, a także razem założyli Ambulante A.C., organizację zajmującą się promowaniem i pokazywaniem filmów dokumentalnych, zarówno na własnym festiwalu, jak też próbują docierać z tymi dziełami tam, gdzie one nie docierają.

Karierę filmową zaczął dość wcześnie, bo jeszcze jako trzylatek w filmie „Antionieta” (1982). Nie była to wielka rola, raczej tylko pojawienie się na ekranie. Potem pojawił się jeszcze raz w serialu telewizyjnym i w filmie krótkometrażowym. Prawdziwą karierę rozpoczął w 1992 razem z Gaelem Garicą Bernalem wystąpili w telenoweli „El abuelo y yo”. Od tego czasu występował w licznych meksykańskich produkcjach, tak filmowych, jak i telewizyjnych. Chyba najbardziej znacząca była opera mydlana – „El premio mayor”.

Przełomem w jego karierze był film „I twoją matkę też” (2001) Alfonso Cuaróna. Ponownie spotkał się na planie z Gaelem Garcią Bernalem. Film dostał nominację do Oscara w kategorii najlepszego scenariusza oryginalnego, tym samym otworzył Lunie drogę do Hollywood. Diego skorzystał z okazji. Wystąpił u boku Jona Bon Jovi w „Vampires: Los Muertos”, a następnie w głośnej biografii Fridi Kahlo. „Frida” (2002) była nominowana do sześciu Oskarów, dostała dwa (za muzykę i charakteryzację). Diego pojawił się tam wśród uznanych gwiazd, Salmy Hayek, Alfreda Moliny, Antonio Banderasa czy Edwarda Nortona.

Dalsza kariera wydawała się łatwiejsza, Diego był rozpoznawalny, ale jeszcze nie znany, niemniej jednak pojawiły się nowe propozycje. Wystąpił choćby w westernie Kevina Costnera „Bezprawie” (2003) (u boku Roberta Duvalla, Annette Bening, czy Michaela Gambona). Nie gardził też filmami meksykańskimi. Udało mu się zagrać w kilku, które wypłynęły za granicą. Choćby „Żołnierze spod Salaminy” czy „Nikotyna”.

Rok 2004 miał być wielkim przełomem w karierze Luny. Głównie za sprawą filmu „Dirty Dancing 2”. Wokół sequela „Wirującego seksu” było głośno na długo przed jego powstaniem. O rolę w filmie starała się między innymi Natalie Portman (która ubóstwia pierwszą część). Diego zagrał tam główną rolę męską, a partnerowała mu Ramola Garai. Film jednak przeszedł bez większego echa.

W tym samym roku Luna wystąpił też w „Terminalu” Stevena Spielberga u boku Toma Hanksa, Catharine Zety-Jones czy Stanleya Tucciego, a także w „Criminal – Wielki przekręt” Geogory’ego Jacobsa z Johnem C. Reillym i Maggie Gyllenhaal. Znów, filmy te nie pozwoliły mu wypłynąć na szersze wody.

Dalej miał już bardziej pod górkę. Role, co prawda były, ale filmy należały do grupy bardziej niszowych, niestety nie artystycznych. Jak choćby „Czarna magia” Olivera Parkera. Luna skoncentrował się wtedy na szukaniu ról w filmach mniej kasowych, ale głośnych. I tak się zaczęło. W 2007 wystąpił w „Mister Lonely”. Film dostrzeżono w Cannes. Prawdziwy przełom nastąpił jednak wraz z „Obywatelem Milkiem” (2008) Gusa Van Santa. Obraz opowiadał historię Harveya Milka (Sean Penn), aktywisty gejowskiego, który został wybrany do rady miejskiej San Francisco. Luna zagrał partnera Milka – Jacka Lirę. Ta rola przyniosła mu rozgłos, a także parę nominacji i nagród.

Potem jednak skoncentrował się bardziej na działalności producenckiej. Występował w filmach meksykańskich – „Aurora i archanioł” czy „Rudy i Cursi” (znów u boku Bernala). W 2012 wystąpił w „Kontrabandzie” Baltasara Kormákura (wystąpili tam też Mark Wahlberg, Kate Beckinsale, Ben Foster, Giovani Ribisi, J.K. Simmons i Lukas Haas), a rok później w „Elizjum” Neila Blomkampa (wyprodukowanym przez Simona Kinberga) z Mattem Damonem i Judie Foster. W 2014 podkładał głos w „Księdze życia” (także śpiewał), zagrał też tytułową rolę w w filmie telewizyjnym „Casanova”. Obecnie pracuje na planie „Rogue One”.

Ma też epizody muzyczne. Wystąpił w teledysku Kate Perry w 2011.

Wyprodukował przeszło pięćdziesiąt filmów, w tym wiele krótkometrażowych i dokumentalnych (wiele z nich do spółki z Bernalem). Wyreżyserował też filmy „Abel” i „Cesarz Chavez”. Ten drugi film z 2014 to też pierwsze anglojęzyczne dzieło Luny. Jest to biografia aktywisty związkowego. Obecnie w postprodukcji znajduje się inne jego dzieło – „Mr. Pig” z Danym Gloverem.

Prywatnie ożenił się z aktorką Camilą Sodi w 2008, z którą ma dwójkę dzieci. Rozstali się jednak w 2013.


W „Obywatelu Milku” jako Jack Lira.


W „Casanovie” jako Giacomo Casanova.


Na planie „Terminala” (jako Enrique Cruz).


W „Bezprawiu” jako Button.


W „Elizjum” jako Julio.

Dotychczas z ekipy „Rogue One” prezentowaliśmy sylwetki:
Gareth Edwards - reżyser
Gary Whitta - pierwszy scenarzysta
Chris Weitz - drugi scenarzysta
Jason McGatlin - producent
Kathleen Kennedy - producentka
Felicity Jones - aktorka
Riz Ahmed - aktor
KOMENTARZE (1)

Zdjęcia do Epizodu VIII odwołane

2015-09-14 20:59:46

Dziś miały rozpocząć się zdjęcia do Epizodu VIII, a przynajmniej te na lokacji na Skellig Michael. Niestety z powodu złych warunków atmosferycznych, silnych wiatrów, intensywnych fal a także deszczu odwołano je. Ekipa Riana Johnsona miała dziś praktycznie wolne, zobaczymy czy jutro uda im się dotrzeć na wyspę i rozpocząć pracę.

Na razie poza reżyserem w hrabstwie Kerry dostrzeżono producenta (Rama Bergmana) oraz operatora (Steve’a Yedlina - oficjalnie jego udział w filmie nie został potwierdzony). Nie wiadomo jeszcze, kto z aktorów ma się pojawić na planie, choć spekuluje się, że będą przynajmniej obecne tu dwie osoby, które kręciły tu „Przebudzenie Mocy”, czyli Mark Hamill i Daisy Ridley.

Wiemy natomiast, że ekipa rozkładała się zarówno w Portmagee jak i na Skellig Michael. Poniżej kilka zdjęć.



Wszystko wskazuje na to, że po zdjęciach na Skellig Michael nastąpi przerwa. Kręcenie Epizodu VIII zostanie wznowione w przyszłym roku.

A jeszcze nawiązując do poszukiwania aktorki. Wygląda na to, że Olivia Cooke odpadła, została zaangażowana do nowego filmu Stevena Spielberga. Czyżby zatem na polu boju pozostały Tatiana Maslany i Gina Rodriguez?
KOMENTARZE (9)

Klapsy na planach i inne wieści ze Starwarsówka

2015-09-04 07:17:53

Ostatnio pojawiło się bardzo dużo nowych osób w Starwarsówku, co lepsze zapracowanych. Więc od nich zaczniemy.

Niedawno zakończyły się zdjęcia do kontynuacji „Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka”. W sequelu głośnego chińskiego obrazu główną rolę zagrał Donnie Yen. Partneruje mu Michelle Yeoh. „Crouching Tiger, Hidden Dragon: The Green Legend” pojawi się w kinach w 2016. W postprodukcji jest też „Yip man 3” z Yenem, premiera 31 grudnia 2015 (w Singapurze).

Zakończyły się także zdjęcia do filmu „Blackbird” z Benem Mendelsohnem i Rizem Ahmedem. Jest to film o dwojgu ludzi, którzy spotykają się ponownie po 15 latach i muszą odnowić swoje dawne relacje, włącznie z tym co ich podzieliło. Ben gra główną rolę, a partneruje mu Rooney Mara. W pozostałych rolach grają Indira Varma, Tara Fitzgerald i Jack Glover. Za secnariusz odpowiada Benedict Andrews. Premiera jest zaplanowana na przyszły rok.

Mads Mikkelsen dołączył do obsady innego widowiska Disneya. Będzie to „Doctor Strange” Marvela z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Tym razem Mikkelsen znów zagra czarny charakter. W obsadzie są ponadto Tilda Swinton, Rachel McAdams i Chiwetel Ejiofor.

Forest Whitaker prawdopodobnie wystąpi w nowej wersji „Kruka”. Co prawda jedynie w roli drugoplanowej, ale zawsze. Film opowiada historię zamordowanego gitarzysty, który powraca do życia, by dokonać zemsty. Pierwsza wersja pochodzi z 1994, z Brandonem Lee. Obecnie za scenariusz odpowiada między innymi Nick Cave.

Chris Miller i Phil Lord przygotowują się do pracy nad Antologią o Hanie Solo, więc już oficjalnie zrezygnowali z reżyserii „23 Jump Street”. Pozostaną jednak producentami obrazu, napisali pierwszą wersję scenariusza, nie wiadomo czy sami będą go dalej poprawiać. Film wyprodukuje ponadto Will Allegra.

Ruszył się trochę temat adaptacji kinowej serialu „Colombo”. Podobno Gary’emu Whicie ma pomóc przy tym filmie Josh Trank. Ciekawe, czy uda im się znaleźć finansowanie. Za Trankiem bowiem ciągnie się dość kontrowersyjna opinia.

Max von Sydow dołączy do „Gry o tron”. W szóstym sezonie aktor ma wcielić się w postać Trójokiej Wrony, nauczyciela Brana Starka. Będzie to kolejny aktor z sagi, powiązany z tym serialem.

Samuel L. Jackson być może spotka się z King Kongiem. Dostał propozycje wystąpienia w filmie „Kong: Skull Island”. W obsadzie mają się też podobno pojawić Corey Hawkins, Jason Mitchell, Brie Larson, Tom Hiddleston, Toby Kebbell i John C. Reilly.

John Boyega dostał swą pierwszą rolę po „Przebudzeniu Mocy”. Będzie to film „The Circle” Jamesa Ponsoldta. Opowiada o młodej kobiecie, która dostała pracę w korporacji zwanej Circle, gdzie wiąże się z tajemniczym mężczyzną. W obsadzie znaleźli się także Emma Watson, Karen Gillan i Tom Hanks. Poprzedni film, w którym miał się pojawić czarnoskóry aktor – „Cezar” - nie został ostatecznie zrealizowany.

Do dystrybucji w Stanach wejdzie japońska anime z 1991 – „Only Yesterday” Isao Takahaty. Przygotowany jest amerykański dubbing, a swoich głosów podłożą tam Daisy Ridley, Ashley Eckstein, Dev Patel i Alison Fernandez. Film powinien trafić na ekrany kin w 2016.

Zakończyły się zdjęcia do „X-Men: Apocalypse”. Współscenarzystą i współproducentem obrazu jest Simon Kinberg, zaś rolę tytułową gra Oscar Isaac. Można zobaczyć jak wygląda choćby na okładce obok. Isaac to ten w środku. Premiera filmu w maju 2016.

Sequel „Jurassic World” jest przesądzony. Steven Spielberg znów będzie jednym z producentów. Ekipa właściwie pozostaje podobna. Derek Connolly i Colin Trevorrow napiszą scenariusz, Chris Pratt i Bryce Dallas Howard zagrają główne role. Spielbergowi zaś pomagać będzie Frank Mashall i Colin Trevorrow. Premiera 22 czerwca 2018. Reżyser na razie nie znany, Trevorrow jak wiemy zajmie się w tym czasie IX Epizodem.

Sam Spielberg ostatecznie wygrał wyścig o reżyserię „Ready Player One” i będzie to jego następny projekt (po „Wielkomiludzie”). Na razie słynny reżyser chce, by w filmie zagrał Gene Wilder, co byłoby ciekawe, gdyż aktor od wielu lat jest na emeryturze. Swoją drogą Steven chce też by Wilder podkładał głos w „Wielkomiludzie”. Tymczasem Spielberg kończy też swoją współpracę z Disneyem, „Wielkomilud” będzie ostatnim filmem reżysera dystrybuowanym przez Disneya. Dotychczas obowiązywała umowa między DreamWorks a Disneyem, jednak nie zostanie ona przedłużona. Nowym dystrybutorem prawdopodobnie zostanie Universal. Podobno w ramach tej współpracy rozważane są remake/rebooty serii „Szczęki” i „Powrót do przyszłości”. Spielberg miałby je wyprodukować.

Trevorrow natomiast przed pracą nad Epizodem IX zajmie się jeszcze jednym projektem. Będzie to „The Book of Henry” z Naomi Watts. Na razie wiadomo, że film powinien pojawić się w przyszłym roku, ale póki co niewiele o nim wiadomo.

J.J. Abrams, Bryan Burk i Bad Robot wyprodukują kolejny projekt dla Paramounta. Będzie to „Collider”. Scenariusz pisze Mark L. Smith (drugą wersję), a reżyseruje Edgar Wright. Oczywiście jak to w przypadku Abramsa wszystko jest trzymane w tajemnicy, więc nie wiadomo obecnie o czym miałby właściwie być ten film. Producenci wciąż trzymają pieczę nad dwiema seriami Paramounta, czyli „Mission: Impossible” (mówi się głośno o szóstej części i raczej jej produkcja jest przesądzona, piątka dobrze się sprzedała), a także „Star Trek” (zdjęcia do trójki już zmierzają ku końcowi, czwórka jest już w planach).

Liam Neeson zagra generała Douglasa McArthura w południowokoreańskim dramacie wojennym „Operation Chromite”. Będzie to opowieść o bitwie Inch'ŏn, kiedy to we wrześniu 1950 siłom ONZ udało się pokonać Koreę Północną.

Mark Hamill ponownie wcieli się w postać Jokera, w kolejnej animacji. Będzie to „Batman: The Killing Joke”, oczywiście będzie to film przeznaczony na rynek DVD/BD. Oprócz roli Luke’a Skywalkera to właśnie głos Jokera jest jedną z najlepiej kojarzonych kreacji Marka.

Za to Davidowi Fincherowi wypadł projekt. Remake „Nieznajomych z pociągu” nie powstanie w najbliższym czasie. Duet Fincher – Flynn, który odpowiada za „Zaginioną dziewczynę” za to pracuje obecnie nad serialem dla HBO pt. „Utopia”.

Lindsay Duncan wystąpiła w „Alicji po drugiej stronie lustra” Disenya. Tym razem za widowisko odpowiada James Bobin, Tim Burton pozostał producentem. W rolach głównych występują Johnny Depp, Anne Hathaway, Helena Bonham Carter, Mia Wasikowski, Michael Sheen, Alan Rickman, Sacha Baron Cohen, Timothy Spall i Stephen Fry.

Kolejny projekt reżyserski Pernilli August to adaptacja powieści Hjalmara Söderberga pt. „Niebłahe igraszki” z 1912. Jest to jeden z najsłynniejszych szwedzkich romansów. Film powinien mieć swoją premierę we wrześniu 2016.

Za to swojego projektu szuka Sofia Coppola. Niedawno Kirsten Dunst przyznała, że prawdopodobnie będzie znowu współpracować z reżyserką, ale powiedziała nic o samym filmie. Aktorka współpracowała z reżyserką przy „Marii Antoninie” oraz „Przekleństwach niewinności”.

W Disneyu planują kolejny spin-off „Króla Lwa”. Głośny film doczekał się między innymi dwóch sequeli, adaptacji scenicznej, czy serialu o przygodach Timona i Pumby. Teraz pora na serial o lwach. „The Lion Guard” ma się pojawić w 2016, a dla nas interesujące jest to, że James Earl Jones ponownie podłoży głos Mufasie. Tak na marginesie, wbrew pewnym plotkom, krążącym po sieci James Earl Jones żyje, podobnie jak Jake Lloyd. Oba newsy są wymysłami portali publikującymi spreparowane informacje.

Na koniec mamy małą statystkę zarobkową w Walt Disney Company. Otóż wyszło, że szeregowy pracownik zarabia tam 79,2 tysiące USD rocznie. Prezes, czyli Bob Iger zgarnia 46,5 miliona USD rocznie. Ciekawe jaką dostanie też premię za „Gwiezdne Wojny”?
KOMENTARZE (2)

„Entertainment Weekly” znowu nadaje

2015-08-20 07:15:54

Na początek jeszcze jedno zdjęcie z D23 Expo. Zorganizowano tam wystawę, podobną do tej z Celebration, gdzie zaprezentowano kostiumy z Epizodu VII. W tym jeden nowy należący do kapitan Phasmy (Gwendoline Christie), swoją drogą jak się ostatnio ukazało jest to ulubiona nowa postać J.J. Abramsa.



W zeszłym tygodniu „Entertainment Weekly” opublikowało kilka artykułów o „Przebudzeniu Mocy”. Pierwszą część z nich możecie przeczytać tutaj. Dziś druga partia.

Pierwszym dniem Harrisona Forda na planie, wcale nie było nagrywanie kwestii „Chewie, jesteśmy w domu”. Jednak wiele osób to właśnie czuło. Kathleen Kennedy wspomina, że Pinewood wybrano w dużej mierze ze względu na profesjonalizm tamtejszej ekipy. To ludzie, którzy pracowali przy przygodach Jamesa Bonda czy późniejszych filmach z cyklu o Harrym Potterze. Zawodowcy, więc była zdumiona ich reakcją. Ci ludzie po prostu się wpatrywali w Forda i Chewbaccę (akurat tego dnia nie wcielał się w tę rolę Peter Mayhew), którzy wchodzili do „Sokoła”, lub spoglądali na monitory. I stali w milczeniu. Kennedy mówi, że nawet nie zdawała sobie sprawy ile osób się zgromadziło. Byli tak cicho, w sumie stało tam z 200 osób. Zdaniem Lawrence’a Kasdana to było surrealistyczne, to nie był tylko Ford, czy Han i Chewie, ale to było to coś.
– A teraz, gdy już napisałem film o młodym Hanie Solo, „Sokół” ma dla mnie olbrzymie znaczenie. I nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić jak to jest być na planie i kręcić to z tymi ludźmi – dodaje.

Harrison Ford nie raz nieprzychylnie wypowiadał się o Hanie Solo. Nazwał go „głupim i upartym”. A po zakończeniu „Powrotu Jedi” nawet powiedział w jednym z wywiadów, że wspaniale jest zobaczyć ten kostium po raz ostatni. Zdaniem Kathleen Kennedy Ford jednak przeszedł bardzo długą drogę. Solo bez wątpienia to ważna część jego samego i jego aktorskiej kariery. Więc gdy w końcu wrócił prawie wszyscy na planie chcieli krzyczeć „O Boże, on wrócił!”.

Z Fordem i „Przebudzeniem Mocy” wiąże się też wypadek o którym nie raz pisaliśmy. W którym poza Harrisonem jak się okazało poszkodowany został także J.J. Abrams.
– To bez wątpienia było straszne wydarzenie i chciałbym, by nigdy się nie wydarzyło z przyczyn oczywistych – wspomina Abrams. – Ale prawda jest taka, że gdy już wiedzieliśmy, iż Harrison wraca do siebie, zrozumieliśmy że to był największy dar dla filmu i sądzę, że każdy filmowiec mógłby powiedzieć: „gdybym tylko mógł zrobić przerwę po miesiącu kręcenia na kilka tygodni i się zrekalibrować, wziąłbym ją”.

Abrams i Kasdan dostali czas, by przepisać kilka scen, a także nakręcić jeszcze raz te sceny z innymi aktorami, które im się nie spodobały. Pozostali odtwórcy mogli w tym czasie naładować swoje baterie.

Początkowo Abrams myślał czy nie przepisać scenariusza tak, by Harrison Ford miał więcej scen siedzących. Wtedy nie wiedzieli jak będzie przebiegać rekonwalescencja. Zwłaszcza, że miał mieć więcej scen akcji niż przed wypadkiem. Obecnie jednak w filmie nie widać tego, żeby aktor miał jakieś problemy.

Zresztą nie tylko Ford mógł mieć problemy z chodzeniem. Peter Mayhew, czyli Chewbacca, nie tylko miał w 2013 operację na kolana, ale też normalnie porusza się o lasce w kształcie miecza świetlnego. Szybkie ruchy bez niej są dla niego już zbyt trudne. Dlatego inny aktor wcielił się w rolę Chewiego w scenach akcji, ale tam gdzie to tylko było możliwe Abrams i Kennedy preferowali Petera. (Prawdopodobnie jest to Ian Whyte o którym pisaliśmy tutaj).

Kennedy wspomina także obiad, który jadła ekipa przed rozpoczęciem zdjęć. Tam sobie uświadomiła jak bliska jest więź między Peterem a Harrisonem. Peter siedział już przy stole, gdy wszedł Ford. Ten podszedł do niego i uściskał go, jak nikogo innego w sali.

Gdy Ford wrócił na plan wszyscy na chwilę się zatrzymali, on jednak był pogodny i żartował sobie, no i bardzo pomagał młodszym aktorom.

Kennedy wspomina, że zanim sfinalizowano sprzedaż Lucasfilmu, powrót Marka Hamilla, Carrie Fisher i Harrisona Forda był już pewny. No i wcale tego ostatniego nie było go tak trudno przekonać. Być może faktycznie nie czuje się emocjonalnie związany z tą rolą, może skusił go Abrams, albo młodsi aktorzy? Ale z pewnością był zachwycony, gdy przeczytał pierwszą wersję scenariusza i zobaczył do czego zmierzają. Od razu powiedział tak, porozmawiał z Abramsem o szczegółach.

Okazuje się także, że udział Simona Pegga w „Przebudzeniu Mocy” jest trochę większy niż się spodziewaliśmy. I to wcale nie chodzi o granie. Będzie w masce, więc go nie rozpoznamy tak łatwo. Ale jak twierdzi Abrams, wsparcie i przyjaźń Pegga odbiły swoje piętno na tym filmie. Reżyser twierdzi, że Pegg pomagał mu rozwijać tę historię, głównie zadając wiele pytań, które wspomagały proces twórczy. Był z jednej strony doświadczonym scenarzystą, z drugiej fanem także krytycznym a z trzeciej przyjacielem. To sprawiało, że ma swój własny punkt widzenia i świeże pomysły.

Abrams skomentował też plotki o udziale Daniela Craiga w filmie, mówiąc, że Służby Jej Królewskiej Mości zabroniły mu się wypowiadać na ten temat.

Wpływ Ralpha McQuarriego na „Gwiezdne Wojny” trudno jest przecenić. Nic dziwnego, że J.J. Abrams zabierając się za „Przebudzenie Mocy” postawił sobie pytanie kim właściwie był Ralph McQuarrie. I znaleźć kogoś kto by go zastąpił. Tym kimś stał się Rick Carter, doświadczony scenograf, wieloletni współpracownik Stevena Spielberga czy Roberta Zemeckisa. Twórca takich filmów jak „Park jurajski”, „Powrót do przyszłości”, „A.I. Sztuczna inteligencja” czy „Avatar”. Nigdy wcześniej nie pracował z Abramsem, ale przy tym filmie stał się jego McQuarriem. Został wciągnięty w produkcję filmu na bardzo wczesnym etapie, gdy J.J. pracował nad scenariuszem jeszcze z Michaelem Arndtem. Abrams zapraszał Cartera na swoje sesje z Arndtem, co jest raczej nietypowe dla pracy scenografa. Ale J.J. twierdzi, że Rick jest marzycielem i geniuszem.

Wpływ McQuarriego na nowy film jednak pozostał. Twórcy zastanawiali się, czy nie pójść inną ścieżką, ale to Ralph stworzył estetykę „Gwiezdnych Wojen”. Zależało im jednak by zatrzymać dziedzictwo i historię tego, co stworzono, by pokazać że jest to kontynuacja.

J.J. Abrams wypowiedział się też na temat swojego tajemniczego pudełka. Przyznał, że z natury ujawniłby jeszcze mniej niż dotychczas powiedziano o tym filmie, ale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani czekają na Epizod VII i jak istotne dla nich są pewne szczegóły. Nie chcieli więc całkowicie się zamknąć przed nimi. Ale to nie oznacza, że zamierzają powiedzieć wszystko. Trzeba znaleźć równowagę. Zwłaszcza, że o ile część fanów łaknie każdej informacji, istnieje część, która nie chce, by jej cokolwiek spoilerowano. Przyznał też, że oba zwiastuny zajawkowe, dokument czy zdjęcia z planu są specjalnie wybrane, są elementem pewnej gry polegającej na powolnym składaniu układanki. Więc jest jeszcze wiele rzeczy, których póki co nie rozumiemy. Wszystko jednak przyjdzie z czasem, pewnie też już po premierze.

Za to reżyser pochwalił swoją ekipę od dźwięków. Nie chciał mówić czym dokładnie zajmuje się Ben Burtt, ale pracował z nim przy „Super 8” czy obu „Star Trekach”, więc to sprawdzony układ. Dodatkowo wspomagają go Matthew Wood i Gary Rydstorm. Jest jednak wiele efektów jak dźwięki TIE Fighterów, miecza świetlnego czy droidów, które są swoistym testamentem Bena Burtta. Zarówno tego, co zrobił kiedyś, jak i tworzy obecnie.

Abrams nie chciał wypowiadać się o postaci Snoke’a, ale przyznał, że Andy Serkis zrobił na nim wielkie wrażenie. Nie tylko jako osoba czy wybitny aktor, ale też człowiek, który w dużej mierze rozwinął technologię motion-capture. Profesjonalista w każdym calu.

Pełne artykuły możecie przeczytać w oryginale tutaj:

Han Solo
Simon Pegg
Ralph McQuarrie
Zagrywki Abramsa

Wraz z nowymi produktami pojawiają się też kolejne zdjęcia z filmu, niestety najczęściej słabej jakości. Na obu widać Daisy Ridley (Rey) w „Sokole”.



Na koniec zaś jeszcze kilka nowych konceptów, które niedawno zaprezentowało IndieRevolver. Są to Maz Kanata (postać Lupity Nyong’o) oraz wizje rycerzy Ren, a także wczesne koncepty Kylo Rena. Akurat te dwa ostatnie dość mocno się zazębiają.



Swoją drogą sama Lupita niedawno przyznała, że myśli, iż nie zobaczymy jej postaci przed premierą filmu. Więc faktycznie zostają nam tylko koncepty.
KOMENTARZE (8)

Walki myśliwców z II wojny światowej

2015-08-12 07:22:26 oficjalna



Cole Horton w kolejnym artykule o II wojnie światowej nie koncentruje się na niej, co raczej na zdjęciach archiwalnych oraz filmach o tym konflikcie i ich wpływie na produkcję „Nowej nadziei”. Tym razem ujęcie jest trochę inne niż te, które prezentuje Bryan Young.



Zanim „Gwiezdne Wojny” stały się blockbusterem, był to zaledwie pomysł filmowca George’a Lucasa. By urzeczywistnić swoją wizję, Lucas zatrudnił utalentowanych artystów i twórców filmowych, którzy potrafili przedstawić jego historię tak, by ożyła. Więc gdy przyszło do dopracowania jego wizji kosmicznych bitew Lucas spojrzał w przeszłość. Filmy wojenne oraz archiwalne zdjęcia walk myśliwskich z II wojny światowej stały się inspiracją dla ekscytujących bitew kosmicznych, takich jakich publiczność jeszcze nie widziała wcześniej.

Od bitew nad Gwiazdą Śmierci po bohaterów „Rebeliantów” uciekających imperialnej blokadzie, bitwy okrętów gwiezdnych są jednym z najbardziej ekscytujących momentów w każdej opowieści „Star Wars”.
– Jedną z przyczyn dla których zacząłem pisać „Gwiezdne Wojny” było to, że chciałem zobaczyć statki gwiezdne w niesamowitych bitwach w kosmosie – mówi George Lucas podczas archiwalnego wywiadu z Jonathanem Rinzlerem dla „The Making of Star Wars (Enhanced Edition)”. – Gdy byłem dzieckiem, kochałem seriale „Flash Gordon” i „Buck Rodgers”, ale myślałem by stworzyć doświadczenie bliższe oglądaniu walk myśliwców z filmów o II wojnie światowej, z okrętami nurkującymi i wznoszącymi się w realistyczny sposób.

Ten realistyczny styl kosmicznych bitew to coś ustaliły „Gwiezdne Wojny”. Lucas wyjaśnia:
– Jedną z kluczowych wizji jaką miałem na ten film, gdy zaczynałem, były walki w kosmosie ze statkami – dwoma okrętami latającymi przez przestrzeń i strzelającymi do siebie. To był mój oryginalny pomysł. Powiedziałem sobie „chcę zrobić taki film. Chcę to zobaczyć”. W „Star Treku” okręt zawsze stał i strzelał do innego stojącego okrętu, strzelały do siebie laserami i jeden z nich znikał. To nie były walki myśliwskie, w których ścigaliby się podczas strzelania w kosmosie.

Podczas gdy ta wizja wydawała się jasna Lucasowi, znalazł on kreatywny sposób by podzielić się z nią z członkami ekipy pracującymi nad „Gwiezdnymi Wojnami”. Zmontował on własną kompilację scen bitewnych zarówno z archiwalnych ujęć, dokumentów jak i filmów wojennych.

– Za każdym razem, gdy w telewizji był film wojenny taki jak „Mosty Toko-Ri” (The Bridges of Toko-Ri, 1954), oglądałem je, a gdy były tam walki myśliwców, nagrywałem je na wideo. Potem przetransferowałem to na taśmę 16mm i zmontowałem tak by pasowało do mojej wizji „Gwiezdnych Wojen”. To był naprawdę mój sposób by ukazać ruch okrętów kosmicznych. Ostateczny rezultat był całkiem spory, bo jak dalej pisze Jonathan Riznler w The Making of Star Wars:
– W pewnym momencie miałem 20 do 25 godzin zmontowanych kaset – wspomina Lucas.

W kwietniu 1975 Lucas spotkał się z Johnem Dykstrą, który został potem nadzorującym wizualne efekty specjalne pierwszego filmu z cyklu „Gwiezdne Wojny”. By zrealizować swoją wizję, Lucas podzielił się swoim projektem, który stworzył dwa lata wcześniej, już zmontowanymi bitwami powietrznymi. Ekipa Industrial Light & Magic używała ich przez cały czas trwania produkcji.

– Zaprojektowano cały system kamer dla „Gwiezdnych Wojen” – wspomina kamerzysta ILM Richard Edlund w jednym z archiwalnych wywiadów, opowiadając o tym jak projektowano i kręcono ujęcia. – Wszystkie kompromisy które musieliśmy wypracować opierały się na tym filmie, który dał nam George, montażu klipów z II wojny światowej na taśmie 16mm, które ukazywały nam dynamikę, montaż sekwencji i sposób w jaki okręty mają się poruszać. Wiedzieliśmy jakiego rodzaju ujęć on oczekiwał, to była nieoceniona pomóc w utrzymaniu tego, co mogło się stać niesamowitym miszmaszem.

Doświadczony twórca modeli i efektów wizualnych Paul Huston wspomina swoje początki w ILM, gdy firma wciąż była bardzo młoda. W książce Star Wars Storyboards: The Original Trilogy jest cytowany:
– … spędziliśmy wspaniały czas w tym dziale, z jego żużlowymi ścianami, sklejką na podłodze, kanałowych drzwiach na kozłach dla stołów z rysunkami na stołach, oraz Movieolą z czarno-białymi montażami George’a przedstawiającymi atak na Gwiazdę Śmierci zrobiony ze starych zdjęć filmowych z II wojny światowej. Joe pokazał mi ujęcie japońskiego Zero lecącego z lewej do prawej, mijającego wieżyczkę lotniskowca i powiedział „ten lotniskowiec to Gwiazda Śmierci, Zero to X-Wing. Resztę zrób w ten sposób”.



Joe Viskocil, artysta zajmujący się efektami pirotechnicznymi, także inspirował się zdjęciami z II wojny światowej, powiedział w wywiadzie w 1978 na potrzeby materiałów marketingowych i promocyjnych wiceprezesowi Lucasfilmu Charlesowi Lippincottowi: – George chciał zobaczyć efekt kuli ognia, w zdjęciach z II wojny światowej widzieliśmy okręt rozrywany i zmieniający się w wielką kulę ognia. Jedną z rzeczy, za którą jestem wdzięczny George’owi to fakt, że dał mi wolna rękę w tym co chciałem robić. Dał mi zamysł tego, co chciał zobaczyć, a ja to rozwinąłem.

Gdy zakończono zdjęcia i rozpoczęła się postprodukcja, George Lucas nie był zadowolony z pierwszego montażu filmu i ostatecznie zatrudnił nowych montażystów. Nie chcąc wpłynąć na ekipę nowych montażystów „Nowej nadziei” zabronił im oglądania oryginalnego montażu „Gwiezdnych wojen”, jak wspomina montażysta Richard Chew.
– Jedyną wskazówką jaką George mógł mi dać to były czarno-białe montaże walk myśliwskich z II wojny światowej.

Nawet projektant dźwięków Ben Burtt pracował na filmach wojennych, przynajmniej zgodnie z wywiadem zawartym w „The Making of Star Wars”. – – W tamtym czasie ukończono bardzo niewiele ujęć bitwy końcowej, ale pracowaliśmy nad roboczą wersją bazującą na filmach z II wojny światowej. Więc tam podgrywałem dźwięki okrętów kosmicznych i laserów. Mieliśmy Spitfirey lecąc i brzmiące jak statki kosmiczne, mieliśmy dźwięki laserów wystrzeliwane z Messerschmittów. To było względnie szalone.

Chociaż montaż i praca nad dźwiękiem czy efektami wizualnymi z ILM trwały dłużej niż planowano i nie wszystko było ukończone, Lucas zaprosił kilku swoich przyjaciół i znajomych, by zobaczyli wczesną wersję montażu filmu w lutym 1977. Willard Huyck był tam i wspomina odbiór publiczności
– Obejrzeyliśmy film, napisy przeleciały, tam były tony informacji, a potem ujrzeliśmy ten okręt i Dartha Vadera – wspomina Huyck w wywiadzie z 1997. – Problemem było to, że prawie żadne efekty zostały skończone, a w ich miejsce George wmontował walki myśliwskie z II wojny światowej, więc w jednej sekundzie widzisz Wookiego na okręcie, a potem lecą nagle „Mosty Toko-Ri”. Tak to wyglądało. „George o co chodzi?”

Francis Ford Coppola także zobaczył film i powiedział:
– Trudno było to oceniać. To wciąż sprawiało wrażenie poskładanego ze sznurków, brakowało ujęć, a japońskie myśliwce nurkowały… Nie wiedziałem jak do tego podejść. Myślałem, że to jakieś przedziwne powtórzenia.

Steven Spielberg też znalazł się wśród przyjaciół, którzy widzieli wersję roboczą, wspomina o tym „The Making of Star Wars”:
– Ten film nie był do końca gotowy, by w ogóle go pokazać komukolwiek. Miał tylko z kilkanaście ukończonych scen z efektami, większość z nich stanowiły zdjęcia z II wojny światowej. Więc trudno było zrozumieć to czym ten film się stanie. Kochałem to, ponieważ pokochałem historię i postaci. Ale reakcja nie była dobra. Prawdopodobnie byłem jedynym, któremu się to podobało I powiedziałem George’owi jak bardzo to kocham.

Latem 1977 ujęcia z efektami nie tylko były już ukończone, ale też okazały się być rewolucyjne. Publiczność sprawiła, że film ten pobił rekordy oglądalności, rozhulała się franczyza silnie działająca przez 40 kolejnych lat. A zwykłe ujęcia filmowe z II wojny światowej stały się przodkami nowoczesnych technik prewizualizacji, rozwiniętych w filmach „Gwiezdne Wojny” i obecnie powszechnie wykorzystywanych w przemyśle filmowym. Najlepsze w tym wszystkim, że inspirowane II wojną światową zdjęcia stają się podstawą dla bitew kosmicznych w „Gwiezdnych Wojnach” które dopiero nadejdą!


KOMENTARZE (0)

Ekipa „Rogue One”: Christopher John Weitz

2015-07-28 07:25:44

Chris Weitz urodził się w Nowym Jorku 30 listopada 1969. Jest producentem filmowym, scenarzystą, reżyserem a okazyjnie także aktorem. Rodzina ma dość mocno związaną ze światem filmowym. Jego matką jest aktorka Susan Kohner („Imitacja życia”, „Doktor Freud”), a ojcem John Weitz (właściwie to Hans Werner Weitz), projektant ubrań i pisarz. Jego dziadkowie to Paul Kohner, producent filmowy oraz Lupita Tovar, meksykańska aktorka. Ma też brata Paula Weitza, z którym nie raz współpracował w kinie.

Dom Weitzów był domem niereligijnym, głównie z powodu różnych, wymieszanych korzeni, w tym żydowskich i katolickich. Sam Weitz określa siebie mianem „wygasłego katolika i krypto buddysty”. Tematy religijne jednak są w pewien sposób mu bliskie, co miało istotny wpływ na jego późniejsze filmy, zwłaszcza jeden.

Chris kształcił się w Wielkiej Brytanii, ukończył Cambridge. Ma żonę o pochodzeniu kubańsko-meksykańskim, Mercedez Martines, z którą ma jednego syna.

Karierę filmową zaczął jako scenarzysta. Wraz z bratem Paulem oraz Toddem Alcottem napisali scenariusz do „Mrówki Z” (1998), jednej z pierwszy animacji studia Dreamworks Animation (należącego w pewnej części do Stevena Spielberga). Potem zajął się dwoma projektami, nie tylko jako scenarzysta, ale też jako producent. Pierwszy z nich to serial „Fantasy Island”, który jednak został zamknięty po pierwszym sezonie. Drugi film to istotny przełom w karierze Weitza, a właściwie braci Weitzów. Mowa tu o „American Pie” (1999), którego Christopher był współproducentem oraz współreżyserem. Oficjalnie reżyserował jego brat Paul. Chrisa nie wymieniono nawet w czołówce jako reżysera, ani też aktora. Gra tam tylko głosem. Męskie głosy z filmów pornograficznych widzianych/słyszanych w tle to właśnie jego debiut aktorski. „American Pie” zdobył przede wszystkim uznanie publiczności, zarabiając sporo pieniędzy. W efekcie Weitz wyprodukował jeszcze dwa kinowe sequele, a potem też część produkcji przewidzianych na rynek domowy.

Sukces „American Pie” otworzył przed nim drogę do kariery. Następny scenariusz, który napisał z bratem to „Gruby i chudszy II: Rodzina Klumpów” (2000). Obaj wyreżyserowali też film z Chrisem Rockiem pt. „Spadaj na ziemię” (2001). Bracia stworzyli także serial „Off Center”, który utrzymał się dwa sezony.

W tym czasie Christopher próbował też swoich sił jako aktor, w tym w filmie „Chuck & Buck” (2000), oraz w kilku mniejszych epizodycznych rolach. Później pojawił się choćby w „Mr. & Mrs. Smith” na podstawie scenariusza Simona Kinberga. To jego dwie najbardziej znane i właściwie jedyne większe role.

Kolejnym przełomem był film „Był sobie chłopiec” (2002) na motywach powieści Nicka Hornby’ego. Znów duet Weitzów zabrał się za scenariusz i reżyserię. Obraz został bardzo dobrze przyjęty zarówno przez krytyków jak i odbiorców, braci nominowano między innymi do Oskara za najlepszy scenariusz. Na podstawie tego filmu nakręcono później też serial, ale Weitzowie nie brali większego udziału w jego produkcji.

Po tym sukcesie drogi twórcze braci trochę się rozeszły. Chris co prawda wciąż był współproducentem filmów Paula – „W doborowym towarzystwie” czy „Jak zostać gwiazdą”, ale zaczął też koncentrować się nad własnymi filmami. W 2003 podpisał kontrakt na „Złoty kompas” na podstawie serii „Mroczne materie” Philipa Pullmana. Weitzowi bardzo zależało na realizacji tej ekranizacji, przekonał New Line do wyprodukowania tego na podstawie starannie opracowanego, 40-stronicowego treatmentu. To miało być wielkie kino, kolejny „Władca Pierścieni”. Chris w tym czasie odwiedzał też parokrotnie plan „King Konga” Petera Jacksona, by podszkolić swój warsztat i obserwować. W 2005 jednak zrezygnował z projektu, który wydawał mu się za trudny do ogarnięcia logistycznie. Bał się też reakcji tak fanów, jak i hejterów kontrowersyjnej książki. Nowy reżyser, Anand Tucker jednak w 2006 zrezygnował z tej roli i New Line ponownie dogadało się z Weitzem. Dużą rolę odegrał w tym sam Philip Pullman, który napisał list do Chrisa. Weitz nakręcił film, ale New Line zdecydowało, że jego wizje i pomysły religijne są zbyt odważne i kontrowersyjne, więc odsunięto go od montażu i filmu. Chris publicznie się zdystansował od obrazu, twierdząc, że studio wycięło wszystko, na czym mu zależało, by stworzyć film, który nie będzie tylko kolejnym, letnim blockbusterem. Ostatecznie „Złoty kompas” został nieprzychylnie przyjęty. Pojawiły się protesty, zarówno grup religijnych, jak i oddanych fanów oryginału. Produkcja się zwróciła, ale nie na tyle, by rozważane kontynuacje doszły do skutku. Warto jednak zauważyć, że po raz pierwszy współpracował tu także z Alexandre Desplatem.

Następny projekt Weitza to „Saga Zmierzch: Księżyc w nowiu” (2009). Był to drugi film z cyklu, ale został bardzo dobrze przyjęty przez fanów jak i rynek. Umocniło to pozycję Weitza. Chris wyprodukował też film „Samotny mężczyzna” (2009) z Colinem Firthem i Julianne Moore, a także wyreżyserował „Lepsze życie” (2011) . Zajął się także produkcją filmów dokumentalnych. Wrócił też do pisania scenariuszy. W 2015 na ekranach kin pojawił się „Kopciuszek” w aktorskiej wersji, stworzony dla Disneya.

Na początku 2015 ogłoszono, że Gary Whitta skończył swoją pracę nad scenariuszem do „Rogue One”, pierwszej „Antologii”. Do pracy nad nową wersją scenariusza zatrudniono właśnie Chrisa Weitza.

Poza pisaniem scenariuszy, Weitz jest też autorem dwóch powieści. O nich jednak napiszemy niebawem.

Poniżej zdjęcia z wybranych ról Chrisa Weitza:


Jako Martin Coleman w „Mr. & Mrs. Smith”


Jako Charlie Sitter w „Chuck & Buck”

Dotychczas z ekipy „Rogue One” prezentowaliśmy sylwetki:
Gareth Edwards - reżyser
Gary Whitta - pierwszy scenarzysta
Felicity Jones - aktorka
Jason McGatlin - producent
Kathleen Kennedy - producentka
KOMENTARZE (0)
Loading..