W nowojorskim kinie Ziegfeld Theater miała miejsce uroczysta premiera najnowszej produkcji Lucasfilm - wyreżyserowanego przez Anthony'ego Hemingwaya dramatu wojennego Red Tails. Na czerwonym dywanie pojawili się reżyser, główni producenci obrazu: George Lucas i Rick McCallum, a także członkowie obsady: Terrence Howard, Cuba Gooding jr i muzyk Ne-Yo. Nie zabrakło także innych znamienitych gości. Na imprezę przybyli bowiem m.in. Samuel L. Jackson, James Earl Jones, Francis Ford Coppola i Spike Lee. Po pokazie filmu goście bawili się na przyjęciu zorganizowanym w jednym z hoteli.
Przy okazji premiery filmu gościem Johna Stewarta w "Daily Show" był pomysłodawca Red Tails i jego główny producent: George Lucas. "Flanelowiec" podzielił się z widzami informacjami o trudnościach, z którymi borykał się poszukując studia gotowego zająć się produkcją i dystrybucją Red Tails. Lucas stwierdził, że żadna z wielkich wytwórni nie chciała zrealizować tego obrazu, ponieważ główne role grają w nim wyłącznie czarnoskórzy aktorzy (Terrence Howard, Cuba Gooding jr.), a nawet na drugim planie nie ma pierwszoligowej białej gwiazdy (w drugoplanowej roli pojawia się Bryan Cranston znany z Breaking Bad i Drive). Lucas wyjawił też, że studia filmowe nie chciały sfinansować filmu o afroamerykańskich lotnikach, w dodatku reżyserowanego przez kinowego debiutanta, bo nie miały pomysłu na promocję takiego obrazu. Ostatecznie ponad 50 mln USD wyłożył Lucasfilm, a dystrybucją zajął się 20th Century Fox.
W internecie zadebiutował - trwający blisko siedem minut - fragment najnowszej produkcji Lucasfilm, czyli dramatu wojennego Red Tails. Obraz trafi na ekrany kin w USA już 20 stycznia. Tymczasem wciąż niewiele wiadomo o premierze filmu Anthony'ego Hemingwaya w Polsce. Póki co, żaden z dystrybutorów, w tym Imperial Cinepix rozpowszechniający nad Wisłą filmy z katalogu 20th Century Fox, nie poinformował o gotowości wprowadzenia Red Tails na nasze ekrany lub wydaniu filmu od razu na DVD. Jeżeli coś się w tej sytuacji zmieni niezwłocznie o tym poinformujemy. A tymczasem zapraszamy do obejrzenia fragmentu najnowszej produkcji George'a Lucasa.
Przypomnijmy, że Red Tails opowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawić czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabamie, gdzie bazowali. Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Method Mana, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona. braz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.
Premiera najnowszego filmu studia Lucasfilm - dramatu wojennego Red Tails już 20 stycznia w Stanach Zjednoczonych. Akcja promocyjna obrazu w reżyserii Anthony'ego Hemingwaya w pełni. Postanowił się w nią włączyć sam George Lucas (pomysłodawca i producent filmu), który udzielił wywiadu dziennikarzowi "USA Today", Marco L. della Cavie.
Dlaczego realizacja filmu zajęła 23 lata? Napisałem scenariusz wiele lat temu, ale podobnie jak w przypadku Star Wars, okazał się za długi na jeden film. Była w nim zarówno opowieść o szkoleniu czarnoskórych pilotów w ośrodku w Tuskagee w Alabamie, historia o tym, jak Eleonor Roosevelt zaczęła ich wspierać, wreszcie część bitewna, która szczególnie mnie interesowała. No i wreszcie wspaniała saga o początku ruchu na rzecz praw obywatelskich, który zaczął rodzić się po II wojnie światowej. Blisko 20 lat zajęło mi połączeniu tego w jeden scenariusz, co oznaczało skupienie się na opowieści wojennej i ograniczeniu pozostałych elementów.
Dlaczego sam finansuje swoje filmy? Możliwość samodzielnego finansowania moich filmów przyszła po sukcesie Imperium kontratakuje w 1980 roku. Nie potrzebowałem już wielkich studiów wybierających scenariusze, które mógłbym zrealizować, zmuszających mnie do wprowadzania zmian albo przemontowywania filmów. Moje dwa pierwsze obrazu (THX 113 i Amerykańskie graffiti) zostały właśnie przemontowane, a ja tego nie chciałem. Jeśli mam żyć z filmami, które zrobiłem, chce mieć raczej możliwość powiedzenia: "Zrobiłem koszmarny film, to był błąd, przepraszam", a nie: "Nakręciłem wspaniałe dzieło, ale goście ze studia je zniszczyli".
Jak ten film może wpłynąć na czarnoskórych reżyserów? Zdaje sobie sprawę, że - nieumyślnie - postawiłem afroamerykańskich filmowców przed dużym ryzykiem. Budżet Red Tails to 58 mln USD - znacznie przekracza budżety typowych filmów kręconych przez czarnoskórych twórców. Jeżeli to nie wypali, to będzie im przez jakiś czas trudniej zebrać pieniądze na swoje produkcje. Ale jeżeli ten film odniesie sukces, to może znajdzie się ktoś, kto powie: "Zróbmy prequel, albo kontynuację" i wtedy będziemy mieli więcej Tylerów Perry'ch (znany afroamerykański aktor, reżyser i scenarzysta - przyp. red.)
O umieszczaniu przekazów w filmach Kiedy jesteś reżyserem, chcesz umieścić w filmie przesłanie niezależnie od wszystkiego. Prezentujesz swój światopogląd, swoją moralność i zdobyte doświadczenia życiowe. My, którzy mamy reżyserskie megafony, musimy być szczególnie czujni pod tym względem. Obecnie w wielu filmach - ale nie mam zamiaru potępiać całej kinematografii - brak przekazu. Twórcy nie myślą o tej części swego dzieła.(...)
Mitologia i kino Dochodzę do wniosku, że mitologia to w rzeczywistości forma archeologicznej psychologii. Mitologia daje możliwość dowiedzenia się, czego ludzie się bali i w co wierzyli. Tak było ze Star Wars. Wziąłem kilka podstawowych motywów psychologicznych i sprawdziłem, czy ludzie wciąż się do nich odnoszą, identyfikują się z nimi. "O, tak, to właśnie odczuwać wobec swego ojca, a w taki sposób myślisz o przyjaciołach". Kiedy to się sprawdziło, postanowiłem robić filmy inspirujące młodych ludzi, opowiadające o rzeczach, o których trzeba mówić w sposób subtelny. Red Tails odpowiadają temu wzorcowi.
O jego pasji do efektów specjalnych
Powód, który skłonił mnie do zainwestowania tylu pieniędzy i czasu w założenie Industrial Light & Magic jest prosty - sztuka to technologia. Koniec lat 60. to kres ery Davida Leana (brytyjski twórca wielkich widowisk np. "Lawrence'a z Arabii" - przyp. red.), gdzie w jednej scenie było na planie 10 tysięcy statystów. Koszty były zbyt duże. Nową normą stało się: "Mam pomysł na film, akcja dzieje się pięć lat temu, nakręcę go z siedmioma aktorami na trzech ulicach w mieście". A dzięki temu, że wprowadziliśmy nowe technologie do kinematografii mamy znacznie więcej historii, które możemy opowiedzieć.
Drugi program Telewizji Polskiej nada dziś o godzinie 21.40 film Tucker - konstruktor marzeń (Tucker: The Man and His Dream, 1988) z Jeffem Bridgesem w roli tytułowej. Pomysłodawcą i jednym z producentów filmu jest George Lucas, zaś reżyserem jego wieloletni przyjaciel Francis Ford Coppola. Fabuła obrazu koncentruje się wokół zmagań Prestona Tuckera - genialnego konstruktora - z amerykańskimi koncernami motoryzacyjnymi. W 1948 roku Tucker postanowił wprowadzić na rynek samochód marzeń nazwany Tucker Torpedo. Nowatorskie rozwiązania w nim zastosowane (zwiększona odporność nadwozia na uszkodzenia po dachowaniu, silnik typu bokser od śmigłowca umieszczony z tyłu, środkowy reflektor skręcający razem z obrotem kierownicy, niska sylwetka) zaniepokoiły "Wielką Trójkę" producentów z Detroit, która nie miała w ofercie wozów mogących konkurować z Torpedo. Szefowie koncernów podjęli więc decyzję o zniszczeniu Tuckera i jego firmy. Ostatecznie wyprodukowano jedynie 51 Tuckerów, które dziś są kolekcjonerskimi rarytasami. Film Coppoli (który początkowo miał być... musicalem) przedstawia postać Prestona Tuckera jako ucieleśnienie American Dream, któremu na drodze stanęli bezwzględni biznesmeni. Za rolę Abe'a Karatza Martin Landau otrzymał nominację do Oscara.
Opis fabuły za TVP: Filmowa opowieść na motywach wybranych wątków biografii Prestona Tuckera, genialnego wynalazcy i konstruktora amerykańskiego, żyjącego w latach 1903 - 1956. Francis Ford Coppola śmiało sięgnął do toposu Dawida rzucającego wyzwanie znacznie potężniejszemu Goliatowi. Tym pierwszym jest oczywiście, świetnie grany przez Jeffa Bridgesa, Tucker - kipiący
energią, błyskotliwy, z nutą romantycznej brawury w oku, a przy tym czuły mąż i kochający ojciec licznej rodziny, żyjącej w sielskich realiach stanu Michigan. Tym drugim zaś spisek "wielkiej trójki" koncernów samochodowych: Forda, Chryslera
i General Motors oraz związanych z nią przedstawicieli establishmentu. Zgodnie z tak lubianą za oceanem konwencją - samotny bohater powinien po morderczym, pełnym dramatycznych zwrotów akcji, pojedynku pokonać możnych tego świata, którzy
już dawno zamienili swoje sumienia na wypchane portfele. Według tej sprawdzonej recepty powstało przecież wiele kasowych
przebojów, jak choćby "Michael Clayton", czy "Erin Brockovitch". Coppola jednak nie poszedł utartym szlakiem. Mimo że
jego film momentami przypomina pełną optymizmu, emanującą ciepłem bajkę (utrzymane w kolorystyce sepii zdjęcia
Vittorio Storaro) to jednak sporo w nim momentów, spoza których przeziera "proza życia", a z tej wynika wyraźnie, że
w świecie rządzonym przez wielkie korporacje i przekupionych przez nie polityków, sędziów i szefów policji kochająca
wolność jednostka nie ma wielkich szans. Historia Prestona Tuckera pokazuje, że cuda wprawdzie się zdarzają, ale
to jednak za mało. Powinny bowiem stać się regułą. W filmie Coppoli podziwiać można kreacje wielu znakomitych aktorów,
z których - obok Bridgesa - najbardziej wyróżnia się Martin Landau w oszczędnej, ale mocno zapadającej w pamięć
roli Abe’a Karatza, biznesmena o skomplikowanej przeszłości, który - mimo początkowych oporów - ulega fascynacji
Tuckerem i jego wizjami, wyprzedzającymi swoje czasy.
Ypsilanti, stan Michigan, rok 1945. Preston Tucker marzy o uruchomieniu produkcji nowatorskiego samochodu
według własnego projektu. Wojna bowiem się skończyła i wymyślone przezeń wieżyczki strzelnicze do samolotów
tracą rację bytu, zaś opancerzony pojazd bojowy nie spodobał się wojskowym biurokratom, bo był...szybszy niż
przewidują przepisy. Tucker stara się pozyskać dla swego projektu poznanego w podróży biznesmena Abe’a Karatza,
lecz bezskutecznie. Wówczas przypadkowe zdarzenie uzmysławia mu, że bez poparcia prasy nie uda się zdobyć
potrzebnego kapitału. Niewiele myśląc Tucker wysyła swój nowatorski projekt gazetom. Sukces przechodzi jego
najśmielsze oczekiwania. Z całego kraju do Ypsilanti przychodzą listy od osób, które chciałyby posiadać niezwykłe auto,
opisane w gazetach. Tym razem Karatz obiecuje Tuckerowi pomoc w rozkręceniu biznesu na wielką skalę. Po licznych
perturbacjach udaje im się otworzyć fabrykę samochodów. Tymczasem zaniepokojona konkurencja oblicza, ile milionów
dolarów kosztowałoby ją dorównanie przełomowym patentom.
Zmartwią się ci z was, którzy liczą na przyśpieszenie prac nad piątą częścią
przygód Indiany Jonesa. Chociaż wstępne przygotowania do produkcji trwają już od jakiegoś
czasu, to jednak wciąż nie powstał nawet zarys fabuły kolejnej części przygód
słynnego archeologa-awanturnika. Powód jest prozaiczny:
George Lucas, który w tandemie Lucas - Spielberg odpowiada za scenariusz, nie wymyślił bowiem kluczowego dla opowieści
elementu: McGuffina. A cóż to takiego? Takie określenie wymyślił Alfred Hitchcock
dla przedmiotu albo postaci, która popycha fabułę filmu naprzód. Wokół McGuffina
kręci się cała intryga i to jego poszukują bohaterowie. Często zdarza się, że
McGuffin jest w scenariuszu potraktowany jedynie szkicowo, bo nie jest istotne to, czym
on jest, ale to, że bohaterowie przeżywają związane z nim niesamowite przygody. Do tej
pory Indy poszukiwał zaginionej Arki Przymierza, kamieni Shankary, Świętego Graala i kryształowych
czaszek z Akatoru. Czyżby Lucasowi skończyły się pomysły na równie tajemnicze i egzotyczne przedmioty?
John Williams został nominowany do
nagrody Golden Globe za ścieżkę dźwiękową do dramatu wojennego War Horse.
Nowy obraz Spielberga opowiada o przyjaźni nastoletniego młodzieńca i jego wierzchowca.
Gdy koń zostaje wcielony do brytyjskiej kawalerii i wysłany na fronty I wojny światowej,
chłopiec rusza mu na ratunek. Co ciekawe, maestro Williams powalczy o Złoty Glob z naszym rodakiem
Ablem Korzeniowskim, nominowanym za muzykę do W.E..
W sieci można już od pewnego czasu oglądać zwiastun najnowszego obrazu
w reżyserii Stevena Soderbergha pt. Haywire z Ewanem McGregorem
w jednej z głównych ról. Film opowiada o tajnej agentce (Gina Carano), która zostaje
zdradzona przez swoich mocodawców i skazana przez nich na śmierć. Przeżywa jednak i postanawia się
zemścić. Na ekranie zobaczymy plejadę gwiazd: Antonia Banderasa, Michaela Fassbendera, Billa Paxtona i
Mathieu Kassovitza. Scenariusz napisał Lem Dobbs, autor skryptów do dwu poprzednich filmów Soderbergha:Kafki i
Angola. Premiera w USA pod koniec stycznia 2012 roku.
Od ubiegłego piątku na polskich ekranach gości prequel kultowego horroru Coś Johna Carpentera.
Obraz nosi taki sam tytuł, jak jego pierwowzór i opowiada o wydarzeniach w norweskiej bazie na Antarktydzie poprzedzających kultowy film z 1982 roku. Pracujący w niej
naukowcy odkopują zagrzebany w lodowcu statek kosmiczny. Przybyła na nim z kosmosu forma życia nie ma jednak pokojowych zamiarów, a jej
wyjątkowa cecha - umiejętność przybierania wyglądu dowolnego organizmu żywego oraz łatwego mutowania - sprawia, że bardzo trudno ją pokonać. Film wyreżyserował Matthijs van Heijningen Jr., zaś
w głównych rolach zobaczymy Mary Elizabeth Winstead, Urlicha Thomsena oraz, znanego z roli młodego Owena Larsa, Joela Edgertona. Film nie zwrócił budżetu (35 mln USD), a krytycy oraz fani pierwowzoru odebrali go chłodno.
W internecie można już oglądać trzeci zwiastun najnowszej produkcji Lucasfilm, czyli dramatu wojennego Red Tails. Światową premierę filmu wyprodukowanego przez George'a Lucasa zaplanowano na 20 stycznia 2012 roku. Trailer możecie obejrzeć poniżej.
Przypomnijmy, że Red Tails opowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawić czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabamie, gdzie bazowali. Niemcy określali ich mianem „Schwarze Vogelmenschen” - "Czarni ludzie-ptaki", co było wyrazem podziwu dla ich sztuki pilotażu. Latali na Curtissach P-40 Warhawkach, krótko na Bellach P-39 Airacobrach, a także na Republicach P-47 Thunderboltach, ale największą sławę zdobyli pilotując słynne North American P-51 Mustangi.
Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Method Mana, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona. Film najprawdopodobniej trafi na ekrany kin w USA 20 stycznia 2012 roku. Wcześniej historię bohaterskich lotników opowiedziano w zrealizowanym w 1996 roku dla telewizji HBO The Tuskagee Airmen. Główną rolę zagrał wówczas Laurence Fishburne. Sam Lucas zaczął myśleć o sfilmowaniu losów Tuskagee Airmen około roku 1988, gdy wyprodukował obraz Francisa Forda Coppoli Tucker: The Man and his Dream opowiadający o genialnym konstruktorze samochodów - Prestonie Tuckerze. Ich historię, podobnie jak dzieje Tuckera, opisywał słowami "zbyt dobra, aby była prawdziwa". Przez wiele lat zmieniali się potencjalni reżyserzy, scenarzyści (ostatecznie wybrano Johna Ridleya) i aktorzy, a zdjęcia ostatecznie ruszyły w roku 2009. Obraz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.
Temat na forum.
KOMENTARZE (5)
Steven Spielberg wypowiedział się na temat etapu prac na piątą częścią przygód Indiany Jonesa. Jak wynika z jego słów, film daleki jest od powstania, bowiem obecnie wymyślany jest zarys fabuły. Zajmuje się tym, rzecz jasna, George Lucas. Oddajny głos samemu Spielbergowi: George pisze historie. Robił to przy wszystkich czterech filmach. Teraz pracuje nad Indym V. Nie jesteśmy jeszcze w fazie pisania scenariusza, ale George opracowuje historię. Zostawiam to jemu. Reżyser nawiązał również do chłodnego przyjęcia przez części widzów i krytyków Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki, mówiąc: Jestem bardzo zadowolony z filmu. Ale uważam podobnie jak ci, którym nie podobał się MacGuffin. Nie chciałem żeby te istoty były kosmitami czy istotami międzywymiarowymi. Dużo się z tego powodu kłóciliśmy. Ale jestem lojalny wobec mojego najlepszego przyjaciela. Kiedy pisze historię, w którą wierzy - nawet jeśli ja w nią nie wierzę - kręcę film tak jak George tego chce. Dodaję trochę od siebie, dobieram obsadę, filmuję tak jak chcę ale zawsze liczę się z George'em jako twórcą fabuły tej serii. Nigdy nie będę z nim walczył w tym zakresie.
Chorwacki aktor Rade Serbedzija (pamiętny Boris the Blade z Przękrętu) wystąpi u boku Liama Neesona w kontynuacji Uprowadzonej. Tym razem Bryan Mills (Neeson) będzie musiał chronić swą rodzinę przed zemstą ojca jednego z porywaczy córki Millsa, którą ratował z rąk handlarzy żywym towarem w części pierwszej. Akcja sequela ma rozgrywać się w Stambule. Autorem scenariusza i producentem jest Luc Besson, a na stołku reżysera zasiadł Oliver Megaton. Premiera na jesieni przyszłego roku
Mark Hamill po dwudziestu latach postanowił wycofać się podkładania głosu Jokerowi. Luke Skywalker po raz pierwszy dubbingował arcywroga Człowieka-Nietoperza w kultowym serialu Batman: The Animated Series z 1992 roku. Od tego czasu robił to niezliczoną ilość razy, a szaleńczy śmiech Jokera w jego wykonaniu stał się wręcz legendarny. Ostatni raz Hamilla usłyszymy w tej roli w grze Batman: Arkham City, której premiera już niebawem. Aktor wyznał, że będzie tęsknił za rolą króla przestępców z Gotham City. Amerykańscy widzowie będą mogli zobaczyć Hamilla już jutro na antenie NBC. Aktor wystąpił bowiem w pierwszym odcinku piątego i zarazem ostatniego sezonu serialu Chuck, w którym wcielił się postać wroga głównego bohatera Chucka Bartowskiego (Zachary Levi). Występ Hamilla będzie chyba największym nawiązaniem do Star Wars, które pojawiło się w tym serialu, znanym z licznych cytatów z popkultury.
W sieci pojawiły się zdjęcia z planu najnowszego filmu Stevena Soderbergha - Haywire. Fotosy przedstawiają walkę Ewana McGregora z Giną Carano. Haywire ma być thrillerem szpiegowskim i opowiadać o zdradzonej i spisanej na straty agentce wywiadu, która mści się na swoich mocodawcach. Zdjęcia możecie zobaczyć tutaj.
KOMENTARZE (10)
Howard Roffman - głowa Lucas Licensing - gościł niedawno w Europie, gdzie
przemawiał na konferencji dotyczącej jego branży. Wspomniał przy tej okazji
o losach animowanego serialu komediowego Star Wars, którego produkcję nadzorują
Seth Green i Matthew Senreich. Roffman stwierdził, że projekt ujrzy światło dzienne
w ciągu najbliższych dwóch lat. Podkreślił również, że George Lucas uważa
różnorakie parodie SW za wyjątkowo zabawne (tu padł przykład żartów z Mrocznego Widma w
brytyjskim serialu French & Saunders), dlatego za wyjątkowo fascynującą postrzega możliwość rozwinięcia
marki o tego rodzaju produkcje.
KOMENTARZE (33)
Nagrody Scream to coroczne wyróżnienia dla najlepszych filmów z gatunku science-fiction, fantasy i horroru, organizowane przez amerykańską stację telewizyjną Spike TV. W tym roku tematem głównym były czarne charaktery i przy tej okazji nagrodę w kategorii Ultimate Villain (Największy Złoczyńca) otrzymał Darth Vader, a żeby nagroda miała szczególne znaczenie nagrodę wręczył mu sam...George Lucas. W międzyczasie obydwaj panowie wymieniali pewne złośliwości: jeden narzekał na zmiany w Sadze, drugi prześmiewał się ze słabego wzroku tego pierwszego. Na sam koniec Lucas zachęcił widzów do oglądania Mrocznego Lorda w 3D w kinach w lutym 2012.
To nie pierwsze pojawienie się Gwiezdnych Wojen na ceremoniach Scream, w 2008 roku nagrodę Comic-Con Icon Award otrzymał George Lucas, o czym poinformowaliśmy.
KOMENTARZE (12)
Znany w polskim internecie Klub Miłośników Filmu co jakiś czas przygotowuje przeróżne plebiscyty. Tym razem klubowicze wzięli na tapetę najgorsze kontynuacje w dziejach X Muzy. W pierwszej dziesiątce znalazły się dwie produkcje Lucasfilm. Na miejscu siódmym w tym niechlubnym rankingu uplasowało się Mroczne widmo, które jeden z członków KMF opisuje tymi słowy:
Ogromna popularność klasycznej trylogii "Gwiezdne Wojny" sprawiła, że pierwsza odsłona trzyczęściowego prequela do Epizodów IV-VI była bodajże najbardziej oczekiwaną premierą w historii kina. Od czasu technicznie zniewalającego "Titanica" minęły dwa lata, George Lucas zgromadził 115 milionów zielonych na produkcję filmu (w dodatku firma ILM należała do niego), a ludzie odpowiedzialni za casting zebrali na planie grupę świetnych aktorów (Neeson, McGregor, Portman, McDarmid). Niestety, na niewiele się to zdało, gdyż za sprawą fatalnego scenariusza i złego prowadzenia aktorów przez reżysera, "Mroczne Widmo" okazało się tylko... widmem klasyczych odsłon cyklu. Przez bite dwie godziny widz atakowany jest salwami infantylnych scen i motywów, w czym prym wiodą niejaki Jar-Jar oraz żabopodobni przeciwnicy małego Anakina, którego sprawę, choć najistotniejszą dla serii, całkowicie pokpiono. Mimo faktu, że Neeson czy McGregor wielokrotnie udowadniali, że grać potrafią, Lucas nie potrafił wyciągnąć z nich dosłownie nic. Skrypt, aktorstwo, a także kiepskie dialogi i pstrokata scenografia jasno dowodzą, że ktoś zrobił fanów "Star Wars" w bambuko. Jedynymi jasnymi punktami Epizodu I są: utwór skomponowany przez Johna Willliamsa - "Duel of the Fates", a także ciekawa choreograficznie walka Qui-Gona i Obi-Wana z Darth Maulem. Mimo mocno wątpliwej jakości produktu, film doskonale się sprzedał, inkasując na całym świecie zyski sięgające prawie miliarda dolarów. W takiej sytuacji pociesza mnie jedynie fakt, że samemu nie przyczyniłem się w żaden sposób do komercyjnego sukcesu Lucasa i świty. [Anielski Pył] Miejsce czwarte przypadło Indianie Jonesowi i Królestwu Kryształowej Czaszki. Oto opinia jednego z klubowiczów o tej produkcji Lucasa i Spielberga.
Ten upragniony, wyczekiwany od dawien dawna dzień zbliżał się wielkimi susami, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że będzie to dzień udany. Przywitany słoneczną i piękną pogodą, wzmocniony pożywnym obiadem, ruszyłem ze śpiewem na ustach do znajdującego się nieopodal miejsca mego bytowania multipleksu. Zręcznie wymijając tłumy krytyków skandujących wrogie hasła, z których część zaprezentowana była w formie pisanej na transparentach, wkradłem się w ciche i mroczne sanktuarium filmu... "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", bo tak nazywało się to epokowe wydarzenie, którego świadkiem chciałem być, zaczynał się dopiero za pół godziny, tak więc mając sporo czasu przysiadłem na zydelku kinowej kanapy pogrążając się w zadumie. Oto bowiem, po niemalże 20 latach wraca w świetle jupiterów idol mojej młodości. Choć trochę podstarzały, lekko przygarbiony i włosy posiadający w kolorze siwym, nie zatracił nic a nic ze swojego awanturniczego stylu życia. Nie dla niego przechadzki po gaiku Akademosa i studiowanie zza biurka zaszyfrowanych inskrypcji na glinianych tabliczkach. To człowiek czynu, ze swoim batem, kapeluszem i błyskiem w oku przeżywa przygody tak niesamowite, że wielu dało się nabrać na ten mit, towarzyszący pracy archeologa, przeklinając później swój parszywy los i Indianę z jakiegoś głębokiego dołu w środkowej części Polski, patrząc się na garść potłuczonych garnków i oczekując ze słabnącą nadzieją ataku ludzi na wskroś złych.
Wracając jednak do ostatniej i najnowszej części przygód wesołego archeologa - kiedy napisy końcowe dotarły do końca ekranu, a salę kinową rozjaśniły jupitery zwiastujące koniec seansu, po policzkach spływały mi łzy. Łzy rozczarowania, łzy wstydu, upokorzenia. Zostałem brutalnie i bez ostrzeżenia "zgwałcony" duchowo, zabito we mnie dzieciaka, który z wypiekami na twarzy zasiadał przed telewizorem, zapominając o bożym świecie. Czułem się jak lump kupujący pornosa, a ciężar mojego zawodu przygniótł mnie do ziemi niczym zmęczonego życiem staruszka. Wszystko, dosłownie wszystko w tym filmie zostało zeszmacone. Wychodzi na to, że powrót do żywych i odgrywanie herosów z lat swojej świetności wychodzi na razie tylko panu Stallone (choć i tu nie do końca), bo patrząc na zmęczone oblicze Harrisona ma się wrażenie, że nie do końca wierzył w sens swojego podrygiwania na ekranie. Choćby nie wiem jak sprawny nie był, sześćdziesięciolatek będzie zawsze wyglądał z lekka nienaturalnie przeskakując z jednej pędzącej ciężarówki na drugą. Powstanie tej części było katastrofą - powinna zostać nakręcona lat dobrych kilka temu, a nie teraz. Może wtedy, nie zniekształcona przez tragiczne efekty specjalne byłaby bardziej strawna, może młodszy Ford nie raziłby tak bardzo, może nie płakałbym jak dziecko, któremu zabrano najukochańszą zabawkę?
Co przyczyniło się do porażki? Przede wszystkim efekty specjalne - jestem zagorzałym przeciwnikiem tych, które wygenerowane komputerowo zabijają klimat filmu. Choćby nie wiem jak widowiskowe były, pozostaną tylko i wyłącznie ciekawostką, która rzadko kiedy zapadnie na dłużej w pamięci. Tu mamy ich aż nadto i ten przesyt jest pierwszym ciosem w nieosłonięte plecy tej zacnej sagi. Później jest jeszcze gorzej - siermiężny humor, beznadziejne postacie (zwłaszcza Shia LaBeouf - nic nie przekona mnie do tego, by uznać go za jakieś objawienie w filmowym światku), absurdalność niektórych scen (zwłaszcza nuklearnoodporna lodówka i jej całkiem konkretny powybuchowy lot) i przede wszystkim świadome zabicie klimatu, jaki był motorem napędowym poprzednich części. To już nie jest chropowata przygodówka, lekko brudna i wciągająca niczym czarna dziura, ale miałki i poprawny pod każdym względem średniak, będący pierwszym gwoździem do trumny dla całej sagi. Pozostaje mieć nadzieję, że osobie, która przystawiła pistolet do głowy George'a i Stevena nakazując im popełnienie tej filmowej katastrofy, zabrakło naboi. I że na tym pierwszym gwoździu się skończy. "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" otrzymało KMF-owego HEZEKARA w kategoriach Największe rozczarowanie oraz Najgorsza scena 2008 roku. [Burial] Z całą listą 90 najgorszych sequeli w historii kinematografii według KMF możecie się zapoznać w tym miejscu.
KOMENTARZE (50)
Premiera najnowszego filmu studia Lucasfilm Red Tails już 20 stycznia przyszłego roku, toteż machina promocyjna obrazu zaczyna obracać się coraz szybciej. Najpierw mogliśmy zobaczyć plakat i obejrzeć zwiastun. Teraz mamy możliwość zajrzeć na plan filmowy i zobaczyć jak powstawał wojenny fresk wyprodukowany przez George'a Lucasa. Wszystko dzięki krótkiemu materiałowi filmowemu zza kulis produkcji, który trafił niedawno do internetu. Film promowany jest również przy okazji rozmaitych imprez kulturalnych i tych związanych z obchodami historycznych rocznic. Ekipa i aktorzy spotykają się z żyjącymi jeszcze weteranami służącymi w czasie wojny w złożonej z Afroamerykanów eskadrze, o której Red Tails opowiada. W promocję filmu włączyły się również cieszące się olbrzymim szacunkiem w afroamerykańskiej społeczności ludzie świata kultury, takie jak znana wokalista Diana Ross.
Najbardziej spektakularnym elementem promocji filmu jest symulator lotniczy transportowany na olbrzymiej osiemnastokołowej ciężarówce. Symulator objeżdża Stany Zjednoczone i pozwala wcielić się w postać pilota myśliwskiego z czasów II wojny światowej.
Red Tails reklamowano również w trakcie nowojorskiego Comic-Con. Z tej okazji artysta komiksowy Joe Kubert przygotował wyjątkowy plakat filmu utrzymany w stylistyce przywodzącej na myśl okładki komiksów z lat 40. Aby na bieżąco śledzić wydarzenia związane z promocją RT warto zaglądać na fanpage filmu na portalu Facebook.
Przypomnijmy, że Red Tails opowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawić czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabanie, gdzie bazowali. Niemcy określali ich mianem „Schwarze Vogelmenschen” - "Czarni ludzie-ptaki", co było wyrazem podziwu dla ich sztuki pilotażu. Latali na Curtissach P-40 Warhawkach, krótko na Bellach P-39 Airacobrach, a także na Republicach P-47 Thunderboltach, ale największą sławę zdobyli pilotując słynne North American P-51 Mustangi.
Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Method Mana, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona. Film najprawdopodobniej trafi na ekrany kin w USA 20 stycznia 2012 roku. Wcześniej historię bohaterskich lotników opowiedziano w zrealizowanym w 1996 roku dla telewizji HBO The Tuskagee Airmen. Główną rolę zagrał wówczas Laurence Fishburne. Sam Lucas zaczął myśleć o sfilmowaniu losów Tuskagee Airmen około roku 1988, gdy wyprodukował obraz Francisa Forda Coppoli Tucker: The Man and his Dream opowiadający o genialnym konstruktorze samochodów - Prestonie Tuckerze. Ich historię, podobnie jak dzieje Tuckera, opisywał słowami "zbyt dobra, aby była prawdziwa". Przez wiele lat zmieniali się potencjalni reżyserzy, scenarzyści (ostatecznie wybrano Johna Ridleya) i aktorzy, a zdjęcia ostatecznie ruszyły w roku 2009. Obraz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.
Temat na forum.
KOMENTARZE (2)
Przy okazji premiery sagi na Blu-ray Lucasfilm rozpoczął kampanię walki z rakiem, w której wspomagać ich będzie wiele sławnych osobistości, eBay, a także liga Baseballa. Będą razem namawiać fanów by używali Mocy w dobrym celu i wspomogli kampanię Stand Up To Cancer (SU2C) – walki z rakiem. Fundusze zebrane zostaną wykorzystane do finansowania nowych metod leczenia pacjentów cierpiących na tę ciężką chorobę.
Rak jest diagnozowany średnio u jednego na dwóch mężczyzn oraz jednej na trzy kobiety. W dodatku zazwyczaj dotyka w pewien sposób nas wszystkich.
Kampania rozpoczyna się od publikacji filmu reklamowego z udziałem znanych fanów Gwiezdnych Wojen - są to m.in.: Aziz Ansari, Zach Galifianakis, Bill Hader, Ed Helms, Ken Jeong, Jaime King, Seth Roger, Andy Samberg, Emma Stone i Samuel L. Jackson. Każdy z nich „używa Mocy dla dobra” odtwarzając w zabawny sposób klasyczne sceny z kultowej Sagi.
W trakcie trwania akcji fani Gwiezdnej Sagi mogą na eBay.com/UsetheForceforGood uczestniczyć w aukcjach, w których są bardzo rzadkie i unikalne przedmioty związane z Gwiezdnymi Wojnami np. specjalna gwiezdnowojenna edycja samochodu Volswagen Passat czy możliwość spotkania przy kolacji z George'em Lucasem, Chrisem Columbusem, Francisem Fordem Coppolą, Philipem Kaufmanem czy Johnem Lasseterem. Aukcje zaczęły się 15 września i potrwają do 23 września.
Dodatkowo można też nabyć specjalne koszulki powiązane z sagą i logiem SU2C. Można je zakupić na Store.StandUp2Cancer.org. Cały zysk oczywiście przeznaczony będzie na akcje SU2C.
Przez cały wrzesień największe kluby baseballowe w USA przygotują specjalne wieczory z S2UC/Star Wars, w których będzie wiele atrakcji związanych z Sagą. -Jesteśmy podekscytowani związaniem premiery Gwiezdnych Wojen na Blu-ray z akcją dla fanów „użyj Mocy dla dobra”. Jesteśmy szczęśliwy mogąc wykorzystać Moc Gwiezdnych Wojen w tak szlachetnej sprawie - opowiadała Kayleen Walters, dyrektor marketingu Lucasfilm.
- Jesteśmy szczęśliwi, że Gwiezdne Wojny mogą wspomagać tak ważną sprawę. –Mówi Kayleen Walters, starszy dyrektor marketingu Lucasfilm. – Cieszymy się, że możemy wykorzystać promocję kompletnej sagi na Blu-ray by namówić fanów do wzięcia udziałów w akcji Użyj Mocy dla Dobra.
John Dykstra, legendarny twórca filmowych efektów specjalnych, laureat Nagrody Akademii za pracę przy Nowej nadziei wypowiedział się ostatnio o kolejnych zmianach, które George Lucas wprowadził do wydania Blu-ray. Mimo że przed laty drogi obu panów się rozeszły to jednak Dykstra broni prawa "The Makera" do dokonywania zmian w swojej twórczości. O tak! Powinien zmieniać aż jego serce zazna spokoju. Twórca nigdy nie kończy swojego filmu. Zawsze jest coś, co możesz poprawić. Czy to zawsze polepsza efekt? To już sprawa dyskusyjna. Jak coś robisz, podejmujesz tę decyzję pod względem priorytetu. Czasem te priorytety powstają z czegoś więcej niż przeświadczenia, że efekty specjalne były dobre albo złe.. Wypowiedź twórcy efektów specjalnych do takich produkcji jak: Spiderman, Firefox, oryginalny serial Battlestar Galactica, czy ostatnio X:Men: Pierwsza klasa przytacza serwis Stopklatka.
KOMENTARZE (2)
Zmiany w Oryginalnej Trylogii w wydaniu Blu-ray wywołały olbrzymi odzew wśród fanów Gwiezdnej Sagi na całym świecie. Dominują głosy mniej lub bardziej negatywne, chociaż są również i entuzjaści zapowiedzianych zmian. Jak stwierdził znany angielski komik i wielki fan Star Wars - Simon Pegg: Dziwię się, że mnie to [SW] jeszcze w ogóle obchodzi. To tak, jakby przejmować się, że zwłoki dawno zmarłego krewnego jeszcze bardziej zgniły. Phil Smith napisał z kolei: Kilka lat temu GL zjadł kanapkę. Do dziś połyka pieprz i majonez, żeby usprawnić jej smak. Obok ciętych opinii pojawiły się również żartobliwe. W takich sytuacjach zawsze można liczyć na internatów. Wśród stworzonych przez nich żartów znalazła się też próba odpowiedzi na pytanie: jak George Lucas zmieniłby największe klasyki kinematografii. Niektórzy z Was pewnie się już domyślają, prawda? Zresztą zobaczcie sami.
W roku 1986 George Lucas wyprodukował film pt. "Kaczor Howard". Aż trudno uwierzyć, że ta ramotka ma 25 lat. Ten trochę zapomniany obraz, pewnie poniekąd słusznie, nigdy nie przypadł do gustu ani krytyce, ani szerokiej publiczności.
Do sieci trafił kolejny zwiastun Red Tails - filmu wojennego, którego pomysłodawcą i producentem wykonawczym jest George Lucas. Trailer pojawił się na stronie internetowej MTV. Możecie go obejrzeć poniżej.
W sieci pojawił się również pierwszy oficjalny plakat promujący film. Przedstawia walkę kołową między amerykańskimi Mustangami a niemieckimi Me-262 i Bf-109.
Red Tailsopowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy
walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej
wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawić czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabanie, gdzie bazowali. Niemcy określali ich mianem „Schwarze Vogelmenschen” - "Czarni ludzie-ptaki", co było wyrazem podziwu dla ich sztuki pilotażu. Latali na Curtissach P-40 Warhawkach, krótko na Bellach P-39 Airacobrach, a także na Republicach P-47 Thunderboltach, ale największą sławę zdobyli pilotując słynne North American P-51 Mustangi.
Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha
(1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub
przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Method Mana, Terrence'a
Howarda oraz Bryana Cranstona. Film najprawdopodobniej trafi na ekrany kin w USA 20 stycznia 2012 roku. Wcześniej historię bohaterskich lotników opowiedziano w zrealizowanym w 1996 roku dla telewizji HBO The Tuskagee Airmen. Główną rolę zagrał wówczas Laurence Fishburne. Sam Lucas zaczął myśleć o sfilmowaniu losów Tuskagee Airmen około roku 1988, gdy wyprodukował obraz Francisa Forda Coppoli Tucker: The Man and his Dream opowiadający o genialnym konstruktorze samochodów - Prestonie Tuckerze. Ich historię, podobnie jak dzieje Tuckera, opisywał słowami "zbyt dobra, aby była prawdziwa". Przez wiele lat zmieniali się potencjalni reżyserzy, scenarzyści (ostatecznie wybrano Johna Ridleya) i aktorzy, a zdjęcia ostatecznie ruszyły w roku 2009. Obraz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.
KOMENTARZE (8)