TWÓJ KOKPIT
0

George Lucas :: Newsy

NEWSY (1163) TEKSTY (32)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Garść wieści o "Red Tails"

2011-10-15 23:59:01 różne

Premiera najnowszego filmu studia Lucasfilm Red Tails już 20 stycznia przyszłego roku, toteż machina promocyjna obrazu zaczyna obracać się coraz szybciej. Najpierw mogliśmy zobaczyć plakat i obejrzeć zwiastun. Teraz mamy możliwość zajrzeć na plan filmowy i zobaczyć jak powstawał wojenny fresk wyprodukowany przez George'a Lucasa. Wszystko dzięki krótkiemu materiałowi filmowemu zza kulis produkcji, który trafił niedawno do internetu. Film promowany jest również przy okazji rozmaitych imprez kulturalnych i tych związanych z obchodami historycznych rocznic. Ekipa i aktorzy spotykają się z żyjącymi jeszcze weteranami służącymi w czasie wojny w złożonej z Afroamerykanów eskadrze, o której Red Tails opowiada. W promocję filmu włączyły się również cieszące się olbrzymim szacunkiem w afroamerykańskiej społeczności ludzie świata kultury, takie jak znana wokalista Diana Ross.









Najbardziej spektakularnym elementem promocji filmu jest symulator lotniczy transportowany na olbrzymiej osiemnastokołowej ciężarówce. Symulator objeżdża Stany Zjednoczone i pozwala wcielić się w postać pilota myśliwskiego z czasów II wojny światowej.



Red Tails reklamowano również w trakcie nowojorskiego Comic-Con. Z tej okazji artysta komiksowy Joe Kubert przygotował wyjątkowy plakat filmu utrzymany w stylistyce przywodzącej na myśl okładki komiksów z lat 40. Aby na bieżąco śledzić wydarzenia związane z promocją RT warto zaglądać na fanpage filmu na portalu Facebook.



Przypomnijmy, że Red Tails opowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawić czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabanie, gdzie bazowali. Niemcy określali ich mianem „Schwarze Vogelmenschen” - "Czarni ludzie-ptaki", co było wyrazem podziwu dla ich sztuki pilotażu. Latali na Curtissach P-40 Warhawkach, krótko na Bellach P-39 Airacobrach, a także na Republicach P-47 Thunderboltach, ale największą sławę zdobyli pilotując słynne North American P-51 Mustangi.

Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Method Mana, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona. Film najprawdopodobniej trafi na ekrany kin w USA 20 stycznia 2012 roku. Wcześniej historię bohaterskich lotników opowiedziano w zrealizowanym w 1996 roku dla telewizji HBO The Tuskagee Airmen. Główną rolę zagrał wówczas Laurence Fishburne. Sam Lucas zaczął myśleć o sfilmowaniu losów Tuskagee Airmen około roku 1988, gdy wyprodukował obraz Francisa Forda Coppoli Tucker: The Man and his Dream opowiadający o genialnym konstruktorze samochodów - Prestonie Tuckerze. Ich historię, podobnie jak dzieje Tuckera, opisywał słowami "zbyt dobra, aby była prawdziwa". Przez wiele lat zmieniali się potencjalni reżyserzy, scenarzyści (ostatecznie wybrano Johna Ridleya) i aktorzy, a zdjęcia ostatecznie ruszyły w roku 2009. Obraz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.

Temat na forum.
KOMENTARZE (2)

Walcząc z rakiem

2011-09-23 10:16:15

Przy okazji premiery sagi na Blu-ray Lucasfilm rozpoczął kampanię walki z rakiem, w której wspomagać ich będzie wiele sławnych osobistości, eBay, a także liga Baseballa. Będą razem namawiać fanów by używali Mocy w dobrym celu i wspomogli kampanię Stand Up To Cancer (SU2C) – walki z rakiem. Fundusze zebrane zostaną wykorzystane do finansowania nowych metod leczenia pacjentów cierpiących na tę ciężką chorobę.

Rak jest diagnozowany średnio u jednego na dwóch mężczyzn oraz jednej na trzy kobiety. W dodatku zazwyczaj dotyka w pewien sposób nas wszystkich.

Kampania rozpoczyna się od publikacji filmu reklamowego z udziałem znanych fanów Gwiezdnych Wojen - są to m.in.: Aziz Ansari, Zach Galifianakis, Bill Hader, Ed Helms, Ken Jeong, Jaime King, Seth Roger, Andy Samberg, Emma Stone i Samuel L. Jackson. Każdy z nich „używa Mocy dla dobra” odtwarzając w zabawny sposób klasyczne sceny z kultowej Sagi.



W trakcie trwania akcji fani Gwiezdnej Sagi mogą na eBay.com/UsetheForceforGood uczestniczyć w aukcjach, w których są bardzo rzadkie i unikalne przedmioty związane z Gwiezdnymi Wojnami np. specjalna gwiezdnowojenna edycja samochodu Volswagen Passat czy możliwość spotkania przy kolacji z George'em Lucasem, Chrisem Columbusem, Francisem Fordem Coppolą, Philipem Kaufmanem czy Johnem Lasseterem. Aukcje zaczęły się 15 września i potrwają do 23 września.

Dodatkowo można też nabyć specjalne koszulki powiązane z sagą i logiem SU2C. Można je zakupić na Store.StandUp2Cancer.org. Cały zysk oczywiście przeznaczony będzie na akcje SU2C.



Przez cały wrzesień największe kluby baseballowe w USA przygotują specjalne wieczory z S2UC/Star Wars, w których będzie wiele atrakcji związanych z Sagą. -Jesteśmy podekscytowani związaniem premiery Gwiezdnych Wojen na Blu-ray z akcją dla fanów „użyj Mocy dla dobra”. Jesteśmy szczęśliwy mogąc wykorzystać Moc Gwiezdnych Wojen w tak szlachetnej sprawie - opowiadała Kayleen Walters, dyrektor marketingu Lucasfilm.

- Jesteśmy szczęśliwi, że Gwiezdne Wojny mogą wspomagać tak ważną sprawę. –Mówi Kayleen Walters, starszy dyrektor marketingu Lucasfilm. – Cieszymy się, że możemy wykorzystać promocję kompletnej sagi na Blu-ray by namówić fanów do wzięcia udziałów w akcji Użyj Mocy dla Dobra.

Filmik można zobaczyć tutaj.
KOMENTARZE (0)

John Dykstra o kolejnych zmianach w Star Wars

2011-09-14 17:40:45 Stopklatka

John Dykstra, legendarny twórca filmowych efektów specjalnych, laureat Nagrody Akademii za pracę przy Nowej nadziei wypowiedział się ostatnio o kolejnych zmianach, które George Lucas wprowadził do wydania Blu-ray. Mimo że przed laty drogi obu panów się rozeszły to jednak Dykstra broni prawa "The Makera" do dokonywania zmian w swojej twórczości. O tak! Powinien zmieniać aż jego serce zazna spokoju. Twórca nigdy nie kończy swojego filmu. Zawsze jest coś, co możesz poprawić. Czy to zawsze polepsza efekt? To już sprawa dyskusyjna. Jak coś robisz, podejmujesz tę decyzję pod względem priorytetu. Czasem te priorytety powstają z czegoś więcej niż przeświadczenia, że efekty specjalne były dobre albo złe.. Wypowiedź twórcy efektów specjalnych do takich produkcji jak: Spiderman, Firefox, oryginalny serial Battlestar Galactica, czy ostatnio X:Men: Pierwsza klasa przytacza serwis Stopklatka.
KOMENTARZE (2)

George Lucas dodaje zmiany do klasycznych filmów

2011-09-11 22:17:50

Zmiany w Oryginalnej Trylogii w wydaniu Blu-ray wywołały olbrzymi odzew wśród fanów Gwiezdnej Sagi na całym świecie. Dominują głosy mniej lub bardziej negatywne, chociaż są również i entuzjaści zapowiedzianych zmian. Jak stwierdził znany angielski komik i wielki fan Star Wars - Simon Pegg: Dziwię się, że mnie to [SW] jeszcze w ogóle obchodzi. To tak, jakby przejmować się, że zwłoki dawno zmarłego krewnego jeszcze bardziej zgniły. Phil Smith napisał z kolei: Kilka lat temu GL zjadł kanapkę. Do dziś połyka pieprz i majonez, żeby usprawnić jej smak. Obok ciętych opinii pojawiły się również żartobliwe. W takich sytuacjach zawsze można liczyć na internatów. Wśród stworzonych przez nich żartów znalazła się też próba odpowiedzi na pytanie: jak George Lucas zmieniłby największe klasyki kinematografii. Niektórzy z Was pewnie się już domyślają, prawda? Zresztą zobaczcie sami.


KOMENTARZE (20)

25 lat Kaczora Howarda

2011-09-01 21:41:15

W roku 1986 George Lucas wyprodukował film pt. "Kaczor Howard". Aż trudno uwierzyć, że ta ramotka ma 25 lat. Ten trochę zapomniany obraz, pewnie poniekąd słusznie, nigdy nie przypadł do gustu ani krytyce, ani szerokiej publiczności.



Jednak przy okazji 25 lecia, warto sobie przypomnieć jak reklamowano ten film w radiu. Reklamy przybrały formę rozmowy telefonicznej. Można ich sobie odsłuchać tutaj:
Duck Calls #1
Duck Calls #2
Duck Calls #3
Duck Calls #4
KOMENTARZE (0)

Nowy zwiastun "Red Tails" zadebiutował w internecie

2011-08-18 12:06:45 MTV


Do sieci trafił kolejny zwiastun Red Tails - filmu wojennego, którego pomysłodawcą i producentem wykonawczym jest George Lucas. Trailer pojawił się na stronie internetowej MTV. Możecie go obejrzeć poniżej.




W sieci pojawił się również pierwszy oficjalny plakat promujący film. Przedstawia walkę kołową między amerykańskimi Mustangami a niemieckimi Me-262 i Bf-109.



Red Tailsopowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawić czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabanie, gdzie bazowali. Niemcy określali ich mianem „Schwarze Vogelmenschen” - "Czarni ludzie-ptaki", co było wyrazem podziwu dla ich sztuki pilotażu. Latali na Curtissach P-40 Warhawkach, krótko na Bellach P-39 Airacobrach, a także na Republicach P-47 Thunderboltach, ale największą sławę zdobyli pilotując słynne North American P-51 Mustangi.

Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Method Mana, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona. Film najprawdopodobniej trafi na ekrany kin w USA 20 stycznia 2012 roku. Wcześniej historię bohaterskich lotników opowiedziano w zrealizowanym w 1996 roku dla telewizji HBO The Tuskagee Airmen. Główną rolę zagrał wówczas Laurence Fishburne. Sam Lucas zaczął myśleć o sfilmowaniu losów Tuskagee Airmen około roku 1988, gdy wyprodukował obraz Francisa Forda Coppoli Tucker: The Man and his Dream opowiadający o genialnym konstruktorze samochodów - Prestonie Tuckerze. Ich historię, podobnie jak dzieje Tuckera, opisywał słowami "zbyt dobra, aby była prawdziwa". Przez wiele lat zmieniali się potencjalni reżyserzy, scenarzyści (ostatecznie wybrano Johna Ridleya) i aktorzy, a zdjęcia ostatecznie ruszyły w roku 2009. Obraz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.

KOMENTARZE (8)

Nowa siedziba ILM

2011-08-16 19:58:15

Wygląda na to, że Lucas tym razem, pośrednio, poprze amerykańską Tea Party w walce z reżimem podatkowym Obamy. W końcu czasem trzeba zasłużyć na pisownię Luca$. Z wszystkich firm George'a obecnie największe przychody przynosi ILM, może dlatego, że Lucas nie nadzoruje już jej od dawna, a ludzie tam zatrudnieni nie dość, że są kompetentni to mają jeszcze wolną rękę. Dlatego jak donosi Hollywood Reporter, Industrial Light and Magic rozważa przeniesienie swojej siedziby do Vancouver w Kanadzie, gdzie podatki są dużo niższe. Oczywiście tych rewelacji nikt nie chce komentować. Na razie jednak wiemy, że ILM obecnie ma już swoje studio w Singapurze, natomiast wiele firm z San Francisco, pracujących dla przemysłu filmowego - w tym np. Pixar, otwiera swoje pracownie właśnie w Vancouver. Tym też podobno jest zainteresowany ILM. Swoją drogą, ciekawe czy i tym razem poszaleją budując nowy budynek.
KOMENTARZE (0)

Jeremy Bulloch o plotkach na temat filmu o przygodach Boby Fetta

2011-08-04 17:52:14 Stopklatka

Niedawno informowaliśmy Was, że Joe Johnston - reżyser filmowy, który współtworzył efekty specjalne do Ep. IV - zastanawia się nad realizacją filmu o losach Boby Fetta i namawia George'a Lucasa, by ten dał projektowi zielone światło. Na temat pomysłu Johnstona wypowiedział się niedawno Jeremy Bulloch, który wcielał się w mandaloriańskiego łowcę nagród w Oryginalnej Trylogii. Jak donosi Stopklatka jego zdaniem film, którego kluczową postacią byłby Fett, mógłby okazać się klapą z uwagi na małomówność tego bohatera. Bulloch uważa, że wokół takiej postaci ciężko zbudować akcję i fabułę.

Byłoby to wspaniałe, ale nigdy nic nie wiadomo. Myślę, że powinno się to zostawić tak jak jest. Jeśli zrobiliby film, mam nadzieję, że poproszą mnie, aby posiedział w jamie Sarlacca jako stary, mądry łowca nagród. Okazjonalnie powiedziałbym kilka słów i byłbym jak Clint Eastwood . Epizodyczna rola byłaby świetna - stwierdza aktor.

Bulloch przedstawił również swoją wizję fabuły filmu: Myślę, że kiedyś w przeszłości Boba Fett i Han Solo razem podróżowali Sokołem Millenium. Coś poszło nie tak i ich znajomość się zakończyła. Zawsze pamiętam to zdanie z filmu, "Boba Fett? Gdzie?" Han chce wyrównać rachunki. Myślę, że o to chodziło w tej scenie. Uważam, że wzajemnie się szanują. Ludzie mnie pytają, 'jeśli mógłbyś zagrać inną postać, kto to by był?' Zawsze odpowiadam, że Han Solo.

A Wy co sądzicie o tym pomyśle?
KOMENTARZE (21)

Zwiastun "Red Tails" już dostępny

2011-07-29 20:56:17

W internecie pojawił się zwiastun najnowszego filmu wyprodukowanego przez George'a Lucasa, czyli Red Tails w reżyserii Anthony'ego Hemingwaya. Zostanie on dziś pokazany na pikniku lotniczym w Wisconsin, gdzie gości "The Maker" we własnej osobie.





Red Tails opowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. W czasie wojny musieli stawic czoła nie tylko pilotom niemieckiej Luftwaffe, ale także rasizmowi i uprzedzeniom, które były w United States Army Air Force na porządku dziennym. Lotnicy z 322. grupy nazywani byli The Tuskagee Airmen od nazwy miasta w Alabanie, gdzie bazowali. Niemcy określali ich mianem „Schwarze Vogelmenschen” - "Czarni ludzie-ptaki", co było wyrazem podziwu dla ich sztuki pilotażu. Latali na Curtissach P-40 Warhawkach, krótko na Bellach P-39 Airacobrach, a także na Republicach P-47 Thunderboltach, ale największą sławę zdobyli pilotując słynne North American P-51 Mustangi.

Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona. Film najprawdopodobniej trafi na ekrany kin w USA 20 stycznia 2012 roku. Wcześniej historię bohaterskich lotników opowiedziano w zrealizowanym w 1996 roku dla telewizji HBO The Tuskagee Airmen. Główną rolę zagrał wówczas Laurence Fishburne. Sam Lucas zaczął myśleć o sfilmowaniu losów Tuskagee Airmen około roku 1988, gdy wyprodukował obraz Francisa Forda Coppoli Tucker: The Man and his Dream opowiadający o genialnym konstruktorze samochodów - Prestonie Tuckerze. Ich historię, podobnie jak dzieje Tuckera, opisywał słowami "zbyt dobra, aby była prawdziwa". Przez wiele lat zmieniali się potencjalni reżyserzy, scenarzyści (ostatecznie wybrano Johna Ridleya) i aktorzy, a zdjęcia ostatecznie ruszyły w roku 2009. Obraz kręcono w Chorwacji, Czechach, Włoszech i Anglii. Lucas również stanął za kamerą, by zrealizować kilka dokrętek, bowiem reżyser Anthony Hemingway pracował wówczas na planie serialu Treme.





KOMENTARZE (15)

George Lucas przegrał proces z twórcą replik pancerzy szturmowców

2011-07-27 21:09:23 The Guardian

Jak donosi brytyjski dziennik "The Guardian" Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa oddalił pozew George'a Lucasa przeciwko Andrew Ainsworthowi, który produkował i sprzedawał repliki pancerzy szturmowców Imperium. "The Maker" uważał, że zamieszkały w Twickenham Ainsworth narusza prawa autorskie i domagał się zaprzestania jego działalności. Producent replik dowodził przed sądem, że wytwarzane przez niego białe zbroje szturmowców nie są wyrobami o wartości artystycznej, ale służą do normalnego użytku i jako takie nie podlegają pełnej ochronie prawnej. Jego prawnicy tłumaczyli, że np. hełmy nie mogą być uznane za przedmioty o znaczeniu artystycznym, bowiem jako rekwizyty do filmu były produkowane masowo, wystarczy przypomnieć sobie, ilu szturmowców pojawiało się na ekranie. Sąd przychylił się do tej argumentacji. Jednocześnie sędziowie podkreślili, że Ainsworth może dalej handlować replikami pancerzy (w cenie 1,500 GBP za sztukę) tylko na terenie Wlk. Brytanii, ale już nie w USA, bo tam prawa Lucasa zostały naruszone. Wcześniej "Flanelowiec" pozwał Ainswortha przed amerykańskim sądem i wygrał. Była to tzw. sprawa Shepperton. Ainsworth szefował firmie Shepperton Design Studio, która dostarczała hełmy szturmowców na plan Nowej nadziei w 1976 roku, a po latach zaczęła wytwarzać ich repliki bez wcześniejszego uzyskania licencji od Lucasfilmu. George Lucas przed kilkoma laty wytoczył firmie proces, a kalifornijski sąd przyznał mu 20 mln USD zadośćuczynienia za straty, na które naraziła go działalność Shepperton Design Studio. Teraz jednak górą okazał się Andrew Ainsworth, który powiedział dziennikarzom, że cieszy się z decyzji sądu. Nazwał ją "totalnym zwycięstwem" i porównał ją do biblijnego starcia Dawida z Goliatem. Przedstawiciel Lucasfilm Ltd. stwierdził, że decyzja sędziów podtrzymuje obecny w brytyjskim prawie, jego zdaniem całkowicie niewłaściwy, przepis, który odmawia rekwizytom stworzonym na potrzeby sztuki filmowej pełnej ochrony prawnej. Ta sprawa ciągnie się od lat i często jest określana mianem sprawy Shepperton, od studia w którym tworzono kiedyś te repliki.





KOMENTARZE (22)

Plotki o pierwszym pokazie "Red Tails"

2011-07-19 23:15:10

Niedawno w sieci wypłynęła niepotwierdzona informacja, iż wkrótce odbędzie się pierwszy publiczny pokaz najnowszej produkcji George'a Lucasa, czyli Red Tails w reżyserii Anthony'ego Hemingwaya. Pojawiające w sieciowych spekulacjach czas i miejsce wydają się być idealne dla tego typu pokazu. Film ma być rzekomo wyświetlony podczas pikniku lotniczego EAA AirVenture 2011, który rozpocznie się już 25 lipca w Oshkosh w stanie Wisconsin. Impreza ta jest największym świętem miłośników awiacji w Stanach Zjednoczonych, więc trudno o lepszą oprawę prapremiery. Co ciekawe, oprócz "Flanelowca" na lotnisko Wittman Regional Airport zawita również Harrison Ford, będący jednym z największych miłośników lotnictwa wśród hollywoodzkich aktorów.

Obecnie wydaje się jednak, że wieści o seansie Red Tails to raczej nadużycie ze strony internautów. W oficjalnych materiałach przedstawionych przez organizatorów pikniku figuruje "jedynie" informacja, iż 29 lipca "The Maker" zaprezentuje zwiastun produkowanego przez siebie filmu o słynnych The Tuskagee Airmen. Trailer zostanie pokazany w ramach The EAA Fly-In Theater - nocnego kina pod chmurką, gdzie za darmo wyświetlane będą filmy o tematyce lotniczej, m.in. Top Gun i Stan zagrożenia (stąd obecność Forda - odtwórcy głównej roli Jacka Ryana). Nie wydaje się więc prawdopodobne, by w takich warunkach Lucas zdecydował się pierwszy raz pokazać szerokiej publiczności film, który powstaje już od wielu lat. Premiera została zapowiedziana na początek przyszłego roku, co może oznaczać, że tytuł wciąż znajduje się w postprodukcji (dopiero niedawno ujawniono nazwisko kompozytora ścieżki dźwiękowej, którym jest Terrence Blanchard). Być może jednak "The Maker" zaskoczy wszystkich i obraz zostanie pokazany w całości. O sprawie będziemy Was informować na bieżąco.





Red Tails opowiada historię pilotów z 322. grupy myśliwskiej USAAF, którzy walczyli podczas II wojny światowej. Jednostka ta była znana z tego, że latali w niej wyłącznie czarnoskórzy piloci, którzy malowali ogony swych maszyn na czerwony kolor. Obraz Anthony'ego Hemingwaya to pierwszy od czasu Radioland Murders Mela Smitha (1994) film produkowany przez Lucasfilm, który nie jest kolejną częścią Star Wars lub przygód Indiany Jonesa. W głównych rolach zobaczymy Cubę Goodinga jra, Terrence'a Howarda oraz Bryana Cranstona.
KOMENTARZE (0)

Czy powstaną nowe Epizody Gwiezdnych Wojen?

2011-07-07 21:45:57 Resztki Imperium

Steve Sansweet będąc we Wrocławiu na Dniach Fantastyki (więcej>>>), pytany o ewentualną trzecią trylogię lub inny, nowy film z cyklu „Gwiezdne Wojny” wypowiadał się dość enigmatycznie. Mówił, że on sam nie wierzy w nowy film, że Lucas skończył swoją historię na sześciu epizodach. Dodatkowo jednak zaznaczył, że na ranczu myśli się o wielu różnych rzeczach i może pewnego dnia pojawi się jakaś zapowiedź, ale on o tym nic nie wie. Ciekawostką jest to, że dokładnie to samo od dłuższego czasu mówi Harry Knowles z Ain't It Cool News. Lucasfilm myśli, rozważa, planuje i analizuje, jednak nigdy nie wychodzą ponad to. Nie ma prawdziwej pracy przy nowej trylogii, więc nie ma czym się chwalić. Czasem tylko pojawiają się plotki, jak choćby ostatniej jesieni, które dość szybko są dementowane. Niektórzy nawet twierdzą, że jedyne, co LFL robi to właśnie rozsiewa plotki, dementuje je i analizuje reakcje, od uwielbienia i ekscytacji, przez obojętność i zagubienie, aż do wściekłości.



W sieci bez problemu można znaleźć wiele nowych analiz na temat działań Lucasfilmu. Niestety wiele z nich bazuje na plotkach rozsiewanych przez Supershadowa, fana, który znany jest z tego, że wypisuje w sieci wyssane z palca głupoty, udając uznane źródło. Wiele osób się na niego nabrało. Dlatego tym bardziej warto się przyjrzeć temu, co napisał jeden z redaktorów serwisu Geekscape, który postanowił przyjrzeć się obecnemu stanowi rzeczy związanych z trzecią trylogią. Większość tekstu bazuje właśnie na tamtym felietonie.

Po pierwsze pamiętajmy, że idea Epizodów VII-IX nie jest nowa. Ona już kołatała się wokół Lucasa w czasach tak klasycznej trylogii jak i prequeli. Mówiono nawet, że VII-IX miały być kręcone zaraz po I-III. Gdzieś po drodze nawet była mowa o X-XII, ale one dość szybko zostały zarzucone. W latach 90. Lucas wiele razy mówił o dziewięcioczęściowej sadze, ale zmieniło się to gdzieś koło roku 1999. Wtedy zapytany o sequele odpowiadał tylko: „Kiedy zobaczycie sześć części, zrozumiecie. Ta historia kończy się w sześciu częściach.” To ma o tyle sens, kiedy posłucha się tego, co opowiadał Gary Kurtz o sadze. W skrócie Han Solo miał umrzeć gdzieś w Epizodzie VI, Leia zostać królową swego ludu, a Luke odnalazłby swoją bliźniaczkę, która nie byłaby Leią. I aż do czasu IX Epizodu nie zmierzyłby się z Imperatorem. Kurz jednak wyleciał z fotela producenta i Lucas zrobił „Powrót Jedi” po swojemu, zmieniając koncepcję i wykorzystując wiele pomysłów, które miał na trzy kolejne części. Więc może Lucas mówiąc o sadze ma rację. Jego saga kończy się w sześciu Epizodach i nic tego nie zmieni. Pytanie tylko czy Gwiezdne Wojny skończą się na sześciu?

I choć Lucasfilm może sobie zaprzeczać, że nic nie robią w sprawie nowych „Gwiezdnych Wojen”, to jednak dla nich to jest podstawowe źródło dochodu. Gry czy seriale, czy licencje owszem generują przychód, ale potrafią go wygenerować znacznie więcej gdy mamy filmy w kinach. Nieważne ile zarabiamy, to filmy są prawdziwym kołem zamachowym tego biznesu i nic tego nie zmieni. W dodatku proponowany przez Lucasa serial aktorski, który zapowiedziano w 2005 wciąż nie powstał. Przez sześć lat udało się zebrać scenariusze, ustalić okres (między III i IV Epizodem), ale zabrakło jednej podstawowej rzeczy, technologii, która umożliwi w tani sposób zrealizowanie wizji Lucasa. Bez tego, nie ma szans na powstanie serialu. Najważniejsze jest jednak to, że Lucasfilm odkładając serial na półkę, nie ma gwarancji, że za trzy czy pięć lat będą mogli go stworzyć po kosztach takich jakie planują. Muszą więc rozważać inne alternatywy. I my możemy być pewni, że to robią. Jednak serial aktorski ma jeszcze jedną ważną rzecz, po pierwsze wymaga by inni scenarzyści i reżyserzy bawili się w piaskownicy Lucasa. Skoro już się na to zgodził, to może uda się go przekonać, by to samu uczynił z filmami kinowymi. George może i zarzekał się, że do tego nie dopuści, no i że odda dużą część swojego majątku po śmierci, ale przedsiębiorstwo wymaga przychodów. A to będzie nie tylko najlepszy sposób zarobienia pieniędzy, ale także taki, dla którego nie ma właściwie żadnej alternatywy.

Na razie George Lucas zapowiedział konwersje sagi na 3D. W lutym 2012 na ekrany wejdzie „Mroczne widmo”, a kolejne filmy o ile pierwszy odniesie sukces, będą pojawiały się co rok. W takim tempie w 2017, w roku 40 rocznicy Sagi na ekranach będziemy mieli „Powrót Jedi”. To jest idealny moment by wypuścić nową część, zwłaszcza, że wtedy pojawi się już nowe pokolenie, któremu można by dać jego Gwiezdne Wojny. I jeszcze zostaje technologia 3D, konwersja zawsze pozostanie konwersją, a saga nakręcona pod 3D? Oczywiście wszystko zależy od tego jak poradzi sobie w kinach „Mroczne widmo”.

Ale to nie wszystko. Wielu fanów z pewnością odetchnie z ulgą słysząc, że George Lucas z pewnością nie napisze ani nie wyreżyseruje nowych Epizodów. Tego możemy być pewni. On nienawidzi reżyserować, pisanie jest dla niego mordęgą. W dodatku taka praca jest dla niego stresująca i odbija się na jego zdrowiu. Tak było przy oryginalnych „Gwiezdnych wojnach”, dlatego wtedy Lucas zrezygnował z reżyserii „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. W dodatku dekadę później to właśnie Steven Spielberg, najlepszy przyjaciel Lucasa namówił go na pisanie scenariusza i reżyserię, być może licząc, że George odpuści i wpuści go do swojej piaskownicy. Ale gdyby prace nad trzecią trylogią się zaczęły Lucas i tak miałby ponad 70 lat. On więc tego nie zrobi, nie ma szans. Jego historia to upadek i odkupienie Vadera i ona się skończyła. Jest jednak druga strona medalu, „Wojny Klonów”. Tam Lucas nauczył się jeszcze czegoś, by rzucać pomysł, wizję, koncept i pozwala innym się tym bawić. On tylko czasem to nadzoruje. Skoro udaje się to na małym ekranie, czemu nie mogłoby mieć miejsca na dużym? Zwłaszcza, że jest wielu młodych, utalentowanych filmowców, którzy robią filmy tylko dlatego, że Gwiezdne Wojny ich zainspirowały. Najlepszy przykład to pewien kierowca ciężarówki, który postanowił rzucić swą robotę i zacząć tworzyć zawodowo filmy. Ten człowiek, który wcześniej był także maszynistą, a jeszcze wcześniej studiował fizykę, a jest dziś twórcą dwóch najbardziej dochodowych obrazów w historii kina – „Titanica” i „Avatara”. Mowa oczywiście o Jamesie Cameronie. Ale twórców, których zainspirował Lucas jest więcej. Peter Jackson, Christopher Nolan, J.J. Abrams, Joss Whedon, Roland D. Moore i wielu innych. Praktycznie każdy z nich nie wahałby się mogąc tworzyć własne Gwiezdne Wojny. Oni i tak odwołują się do nich w swoich filmach, czasem robiąc bardzo oczywiste aluzje. I choć można nie lubić prequeli, to filmy napisane i wyreżyserowane przez Jossa Whedona, Neila Blonkampa czy J.J. Abramsa potrafią dotrzeć do geeków i fanów klasycznej trylogii. Oni się na tym wychowali, może nawet lepiej dziś to czują niż oryginalni twórcy. I najważniejsze, są chętni.

Kolejne pytanie jest takie, o czym byłaby nowa trylogia. Tu dużym problemem może wydawać się to, że wydarzenia po „Powrocie Jedi” są dobrze opisane w komiksach, książkach, grach czyli tak zwanym „Expanded Universe”. Prawda jest taka, że jeśli Lucas zamierzałby w jakiś sposób dotykać jeszcze postaci Hana, Landa czy Lei, zakazałby pisania o nich, tak jak zakazał pisania o Wojnach Klonów, czy obecnie o okresie między III i IV Epizodem. Zatem nowe filmy, jeśliby powstały, zupełnie pominęłyby kwestię tych postaci, koncentrując się na młodszych. Z jednym drobnym wyjątkiem, Luke’a Skywalkera i droidów. Zatem Epizody VII-IX mogłyby się dziać nawet 50 lat po „Powrocie Jedi”. Wtedy nie musielibyśmy się zastanawiać co się stało z resztą, normalne, że pomarli. Nie ma powodu by ściągać na plan Harrisona Forda, czy ponownie wciskać trochę szerszej już Carrie w metalowe bikini. Nie musimy też przejmować się kwestią Chewbaccy. Czy umarł ze starości, czy w książce, kogo to będzie obchodziło, grunt, że nie żyje.

Pozostaje kwestia Luke’a. Jego nie trudno sobie wyobrazić w roli starego pustelnika, pokroju Obi-Wana czy Yody. Odtworzył zakon Jedi, odbudował Nową Republikę (czy jak nazwiemy ten twór), może odsunął się na bok od wydarzeń galaktycznych, a może podobnie jak Yoda Moc dała mu długie życie. Ważne by to wszystko nie psuło kanonu, więc pominięcie reszty postaci, może z wyjątkiem droidów, byłoby wszystkim na rękę. I fanom, którzy mają swój wszechświat i twórcom, którzy mają wolną rękę. Po lewej fanart przedstawiający wizję jak mógłby wyglądać stary Mistrz Jedi Luke Skywalker.
Co ciekawe, o takiej wizji Luke’a opowiadał także Mark Hamill. W skrócie, chodziło o to, by Luke przekazał swój miecz kolejnej nowej nadziei. Lucas niby wspominał, że to tylko taka wizja, ale kto wie. W dodatku Mark Hamill obecnie jest już prawie w idealnym wieku, by zagrać „starego, zwariowanego pustelnika”. Pozostałe wytyczne są równie proste. To klasyczna opowieść opisana w „Bohaterze o tysiącu twarzy” Josepha Campbella i nie ma szans, by Gwiezdne Wojny się bez tego obeszły. Zatem Luke musiałby podążyć losem Obi-Wana w „Nowej nadziei” i Qui-Gona w „Mrocznym widmie” i zginąć, zostawiając nowego bohatera samego. Żadnych powiązań z oryginalną trylogią, czy prequelami. Z wyjątkiem może droidów, które jak zwykle znalazłyby się w centrum opowieści. Ale sam motyw monomitu dla Lucasa jest tak ważny, że bez tego nie ma szans na nowe Epizody. Cała reszta pozostaje jednak w rękach twórców, którzy w przeciwieństwie do prequeli mieliby całkowicie wolną rękę. Nie musieliby do czegoś dążyć.

I jeszcze jedna ważna rzecz, Gwiezdne Wojny i tak rozwijają się bez George’a Lucasa i Lucasfilm. Wystarczy spojrzeć na YouTube’a, czy dziwne parodie. Przez lata Lucasfilm inaczej patrzy na fanfilmy, może nadchodzi czas, w którym postarają się zarobić na nowych, młodszych filmowcach, którzy się ukształtowali oglądając opowieści z odległej galaktyki? W przyszłości zawsze ruch jest.
KOMENTARZE (26)

Gwiezdnowojenna książka z wydawnictwa John Wiley & Sons

2011-07-07 11:34:59 New York Times

Jak donosi New York Times, wydawnictwo John Wiley & Sons zamierza stworzyć książkę, odkrywającą podobieństwa pomiędzy historią, a filmami z Gwiezdnej Sagi.
„George Lucas jest entuzjastą historii, a jego fascynacja tym tematem miała ogromny wpływ na fabułę i tematykę szerzej odkrywaną w uniwersum Gwiezdnych Wojen.” mówi Connie Santisteban, redaktor książki z wydawnictwa Wiley. „Bliska praca z panem Lucasem nad tą oraz innymi książkami, dostarczy fanom szersze spojrzenie na prawdziwą naukę, historię, a także politykę zawartą w Gwiezdnych Wojnach, co również będzie stanowić dla czytelnika rodzaj pouczającej lektury.”

Treść zostanie opracowana przy współpracy Pań profesor w dziedzinie historii: Nancy Reagin oraz Janice Liedl, które tworzyły również w tym samym duchu książki na temat Harry`ego Pottera oraz Zmierzchu.
Książka dostała zielone światło od Lucasfilmu. Zostaną w niej uwzględnione pomysły oraz wskazówek od George`a Lucasa.
KOMENTARZE (7)

DF 2011: Steve Sansweet o zmianach w "Mrocznym Widmie" w wersji 3D

2011-06-27 11:28:04

Gościem tegorocznych Dni Fantastyki we Wrocławiu był Stephen J. Sansweet, który przybył na zaproszenie organizatorów konwentu oraz redakcji Star Wars Magazyn. Sansweet do kwietnia bieżącego roku pełnił funkcję działu w Lucasfilm odpowiedzialnego za kontakty z fanami, obecnie zaś jest konsultantem LFL w tej dziedzinie. Podczas spotkania z licznie zgromadzonymi na DF-ach miłośnikami Gwiezdnej Sagi, Sansweet zdradził kilka kwestii związanych z Mrocznym Widmem w 3D oraz innymi filmowo-serialowymi planami Lucasfilm.

Sansweet zapytany o zmiany lub poprawki w trójwymiarowej wersji Epizodu I., który do kin trafi w lutym 2012 roku, powiedział, iż w filmie pojawi się jedna, ale dosyć istotna zmiana. Kukiełkowy Yoda, animowany przez ekipę lalkarzy z Frankiem Ozem na czele, zostanie zamieniony na w pełni cyfrową postać, taką jak w dwu pozostałych epizodach Nowej Trylogii. Sansweet podkreślił, że George Lucas nigdy nie był w pełni zadowolony z efektu końcowego lalki Yody, więc teraz jest możliwość wykonania tej postaci zgodnie z jego oczekiwaniami. Co ważne, Sansweet powiedział również, iż w wydaniu Blu-ray TPM, które trafi do sklepów na jesieni, Yoda również będzie wygenerowany w komputerze. Jako początek międzynarodowej kampanii promocyjnej Mrocznego widma w wersji trójwymiarowej, Sansweet wskazał drugą połowę roku "bliżej daty premiery w kinach", stąd pewnie mowa o zimie i okresie świątecznym w Stanach (Halloween-Dziękczynienie-Boże Narodzenie).

Zapytany o dalsze losy projektu Star Wars: Detours - animowanego serialu komediowego, który współtworzą Seth Green i Matthew Senreich - Sansweet nie zdradził nowym informacji, poza tą, iż prace się toczą oraz, że "nie może doczekać się, by obejrzeć efekt finalny".

Steve Sansweet "odniósł się" również do wywiadu Lucasa dla CNN, w którym "The Maker" zapowiadał odsunięcie się od Star Wars po premierze Red Tails. Gość DF-ów powiedział jedynie, że nie zna szczegółów wywiadu, ale nic mu nie wiadomo bliżej o tego typu deklaracjach Lucasa. W swej wypowiedzi niejako potwierdził wpis na Twitterze reżysera Red Tails Anthony'ego Hemingwaya. Hemingway podawał w nim początek przyszłego roku jako przewidywaną premierę filmu o Tuskagee Airmen. Sansweet mówił o styczniu lub lutym, toteż coraz bardziej możliwe, iż właśnie wtedy obraz trafi do kin.

Cyfrowego Yodę możecie zobaczyć poniżej (hiszpańska wersja językowa).



KOMENTARZE (38)

Wypłynęło nazwisko scenarzysty serialu aktorskiego Star Wars

2011-06-16 21:45:23 różne

Czyżbyśmy poznali nazwisko jednego ze scenarzystów serialu aktorskiego Star Wars? Redaktorzy portalu Den of Geek uważają, że tak. Ich zdaniem osobą tą jest Brytyjczyk Matthew Graham - współtwórca dwu niezwykle popularnych seriali BBC z pogranicza kryminału i S-F: Życie na Marsie oraz Powstać z popiołów. O rzekomym zaangażowaniu Grahama w ten projekt dziennikarze serwisu dowiedzieli się z anonimowego źródła i postanowili skontaktować się z głównym zainteresowanym. Graham wyjawił, że współpracował z Lucasfilm w latach 2008-2009 nad "czymś naprawdę cool", ale jego kontrakt już dobiegł końca. Jednocześnie zaznaczył, że nie może powiedzieć na ten temat nic więcej, a na pewno nie teraz, ale ma nadzieję, że wkrótce będzie mógł zdradzić więcej. Jeżeli informacja ta jest prawdziwa, wówczas może to dobrze rokować dla projektu serialu SW. Zarówno Życie na Marsie, jak i Powstać z popiołów były niezwykle nowatorskimi serialami, które chwalili krytycy. Z miejsca stały się przebojami BBC.

Star Wars: Detours - być może taki tytuł nosić będzie komediowy gwiezdnowojenny serial animowany, nad produkcją którego czuwają Seth Green i Matt Senreich. Tytuł ujawnił George Lucas podczas wywiadu z dziennikarką CNN Becky Anderson, którego głównym tematem było otwarcie nowego Star Tours: The Adventure Continues w Disneylandzie w Orlando na Florydzie. Możliwe jednak, że to jedynie tytuł roboczy. Sugeruje on jednak bardzo wyraźnie, że serial ten być może związany będzie z projektem multimedialnym (obejmującym m.in. gry komputerowe, muzykę i materiały do ściągnięcia z sieci), którego nazwa - brzmiąca właśnie Star Wars: Detours - została zarejestrowana w marcu. Czyżby serial Greena i Senreicha był osią, albo chociaż częścią tego projektu? Póki co, nie wiadomo.

Do telewizji zawita również gra LEGO Star Wars III: The Clone Wars. Na jej podstawie powstanie specjalny program telewizyjny, którego premiera planowana jest na jesień bieżącego roku. Informacja na ten temat została podana podczas targów Licensing International Expo 2011. Zaprezentowany tam banner promocyjny możecie zobaczyć poniżej. Wypatrzyli go wysłannicy serwisu CommingSoon.Net.





Na koniec wieść o reżyserskiej przyszłości Lucasa. "The Maker" wyznał w wywiadzie dla CNN, że po premierze Red Tails prawdopodobnie odsunie się od Star Wars, aby realizować "bardziej osobiste filmy".
KOMENTARZE (12)

Rick McCallum: Serial aktorski Star Wars może być kręcony w Czechach

2011-06-11 10:37:03 CzechPosition.Com

Producent Rick McCallum, który współpracuje z George'em Lucasem od czasu serialu Kroniki młodego Indiany Jonesa, udzielił wywiadu czeskiemu portalowi CzechPosition.Com. Stwierdził w nim, że gdy serial aktorski Star Wars w końcu wejdzie w stadium produkcji, wówczas wielce prawdopodobne jest, że Lucasfilm zawita do Pragi. McCallum chwalił czeskie ekipy filmowe za olbrzymią efektywność, której niekiedy brakuje ekipom ze Stanów Zjednoczonych.

Rick powtórzył ponadto znane od jakiegoś czasu informacje. Gotowych jest ok. 50 scenariuszy godzinnych odcinków. Każdy ze skryptów jest na etapie trzeciej wersji. Niemniej jednak zdjęcia do serialu nie ruszą, dopóki technologia produkcji telewizyjnej nie umożliwi realizacji zdjęć cyfrowych i efektów komputerowych na poziomie znanym z filmów pełnometrażowych, ale za o wiele mniejsze pieniądze. Może to zająć od trzech do czterech lat. Opóźnieniem w realizacji serialu może również - zdaniem McCalluma - skutkować obecna sytuacja amerykańskich sieci telewizyjnych, którą nazwał on mianem "bliskiej implozji".

McCallum uchylił również rąbka tajemnicy i zdradził, czego możemy się spodziewać w serialu. Akcja rozgrywać się będzie między epizodami trzecim i czwartym, gdy Luke Skywalker jest nastolatkiem, ale serial nie będzie dotyczył jego postaci - stwierdził. Rick porównał fabułę projektu do Ojca chrzestnego. Twórcy chcą ukazać powolny proces przejmowania przez Imperium władzy nad galaktyką oraz bratobójcze walki między szefami przestępczego półświatka na Coruscant.

Rozmowa dotyczyła również planowanej na luty przyszłego roku konwersji Mrocznego widma do formatu 3D. McCallum stwierdził, że jest ona traktowana jako swego rodzaju test. Jeżeli pomysł przeniesienia Sagi do trójwymiaru chwyci, wówczas kolejne epizody trafią do kin w rocznych odstępach. Jeżeli nie, wówczas TPM będzie jedyną częścią, która trafi do kin w wersji trójwymiarowej.

Oryginalna wiadomość dostępna jest tutaj.

Warto przy okazji wspomnieć, że kilka dni temu przybył do stolicy Czech również "The Maker" we własnej osobie. Lucas doglądał realizacji ścieżki dźwiękowej do Red Tails, którą skomponował muzyk jazzowy i stały współpracownik Spike'a Lee - Terrence Blanchard. Nagrania odbywały się sali Rudolfinum. Utwory wykonała FILMharmonic Orchestra Prague.
KOMENTARZE (27)
Loading..