TWÓJ KOKPIT
0

George Lucas :: Newsy

NEWSY (1163) TEKSTY (32)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Zwiastun do „Strange Magic”

2014-11-22 09:03:19

Niedawno oficjalnie zapowiedziano „Strange Magic”, a teraz mamy zwiastun tego filmu. Dla przypomnienia jest to legendarny już animowany musical o wróżkach studia Lucasfilm, stworzony na podstawie pomysłu George’a Lucasa. Reżyserem jest inny gigant Lucasfilmu Gary Rydstrom, który pracuje przy dźwiękach do „The Force Awakens”. Rydstorm jest także współscenarzystą filmu wraz z Irene Mecchi. Film zaś podobnie jak „Rango” jest w animowany także przez Industrial Light and Magic, no i oczywiście Lucasfilm Animation. Głosów w oryginale użyczyli: Alan Cumming, Evan Rachel Wood, Kristin Chenoweth, Maya Rudolph, Sam Palladio, Meredith Anne Bull, Alfred Molina, Elijah Kelley, Bob Einstein i Peter Stormare.

Film będzie mieć swoją premierę 23 stycznia 2015. O tym, czy będzie dostępny w Polsce na razie nie wiadomo.



Temat na forum
KOMENTARZE (2)

''Strange Magic'' nowym animowanym filmem Lucasfilm

2014-11-13 22:19:39 Apophis_ za Variety

Na początku lat 2010 Lucasfilm wciąż było firmą Georga Lucasa, w której Stwórca realizował wszystkie swoje wymarzone projekty. W tych latach produkował „Red Tails”, pisywał scenariusze do animowanych „Wojen Klonów” i nadzorował powstawanie kolejnych projektów Star Wars. Jednym z takich tajemniczych projektów miał być tajemniczy „film o wróżkach”, którego powstanie zapowiadano już w styczniu 2010.

W tym tygodniu, zupełnie nieoczekiwanie, Lucasfilm ogłosiło, że taki film faktycznie powstaje, a jego premiera nastąpi już styczniu 2015. Strange Magic, to będzie bajeczny musical zainspirowany przez “Sen Nocy Letniej” Szekspira. Popularne piosenki z ostatnich 60 lat pomogą opowiedzieć historię kolorowej obsady pełnej goblinów, elfów, wróżek i halfingów, i ich przezabawnych przygód w poszukiwaniu magicznego napoju. Wśród aktorów dubbingujących magiczne postaci znaleźli się: Alan Cumming, Evan Rachel Wood, Kristin Chenoweth, Maya Rudolph, Alfred Molina i Elijah Kelley.

Reżyserem filmu jest Gary Rydstrom, a pomysł na historię podyktował sam George Lucas. W USA będzie dystrybuowany przez Touchstone Pictures, kinowa premiera już 23 stycznia. Animacją zajęły się Lucasfilm Animation Singapore, oraz Industrial Light & Magic, które ma już doświadczenie w animacji dzięki „Rango”. Producentem filmu jest Mark S. Miller, producentem wykonawczym George Lucas, za scenariusz odpowiadają: David Berenbaum (“Elf”), Irene Mecchi (“Merida Waleczna”) i Gary Rydstrom. Kompozytorem i producentem muzycznym został Marius de Vries (“Moulin Rouge”).

Wraz z ogłoszeniem opublikowano pierwsze zdjęcie z filmu.



Temat na forum
KOMENTARZE (4)

IMAX, foty R2-D2 i inne ploty

2014-11-05 17:51:33

Zdjęcia do Epizodu VII dobiegły końca. W weekend odbyła się pożegnalna impreza na sam koniec, ale pewne źródła sugerują, że praca na planie miała trwać jeszcze dwa dni, choć nie wiadomo czy to przypadkiem nie chodziło o demontaż scen i dekoracji. Wszyscy członkowie ekipy dostali pamiątkowy list, o którym wspominaliśmy, a w nim oficjalnie potwierdzono drugą lokację, czyli las Dean (i Puzzleworld). O lesie Dean pisaliśmy już wcześniej, przyłapano tam filmowców, jednak nikt nie wiedział, czy to przypadkiem nie jest druga ekipa. Wcześniej potwierdzono jako lokację Abu Dabi. Na dwóch innych lokacjach (Skellig Michael i Greenham Commons), o których wiemy, dostrzeżono aktorów czy reżysera. Wspominano jeszcze kilka innych, na których podobno miała być druga ekipa (jak Islandia czy Szkocja), ale póki co są one nie potwierdzone.

Sam J.J. Abrams niedawno wypowiedział się o IMAXie. Otóż wygląda na to, że Epizod VII ostatecznie ma jedną sekwencję akcji nakręconą na natywnych kamerach formatu IMAX. Sam reżyser przyznaje, że zyski z tego rozwiązania przewyższają wszystkie problemy związane z tymi kamerami. Podobne rozwiązanie Abrams już zastosował w swoim wcześniejszym filmie „W ciemność. Star Trek”.

Przechodzimy do plotek. Okazuje się, że na planie AVCO pojawił się kolejny filmowiec, Peter Jackson (reżyser trylogii „Władca Pierścieni” oraz „Hobbit”), niektórzy sugerują, że wejściówkę załatwił mu Andy Serkis. Wygląda na to, że na planie zabrakło prawdopodobnie najważniejszej osoby, czyli George’a Lucasa, który nie jest w żaden sposób zaangażowany w produkcję.

Anthony Daniels wypowiedział się na temat filmu, tam gdzie to robi najczęściej, czyli na Twitterze. Stwierdził tylko, że zdanie „Żaden filmowy sequel nie jest lepszy niż „Imperium kontratakuje”” będziemy mogli sobie zjeść na gwiazdkę 2015. Zobaczymy i sprawdzimy.

Christina Chong także troszeczkę puściła pary z ust. Po pierwsze aktorka przyznała, że choć jej chłopak jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen” ona jakoś bardzo długo odwlekała obejrzenie ich. Dopiero gdy brała udział w castingu zdecydowała się na ten krok i liczyła, że będzie musiała oglądać jakieś stare ramotki, ale filmy okazały się genialne. I co najważniejsze, przyznała, że na planie pracowała z Harrisonem Fordem, Carrie Fisher i Daisy Ridley. Niektóre źródła sugerują, że Christina może mieć większą rolę niż myśleliśmy, inne, że gra w scenach z trójką wspomnianych aktorów, możliwe, że zbiorowych.

Jeszcze mamy małe uzupełnienie do newsa sprzed tygodnia. Pisaliśmy tam o wizycie Benedicta Cumberbatcha na planie i o tym, co się z tym związało. Niektóre źródła sugerują jednak, że Cumberbatch faktycznie pojawia się w filmie. Ale słowo „pojawia” jest tu kluczowe. Chodzi o tak zwane „cameo”, czyli może pojawić się gdzieś w tle, niekoniecznie będziemy w stanie potem dostrzeć jego twarz.

Zdjęcia się skończyły, więc „fanowski” R2-D2 wpadł w ręce fanów z aparatami. I tak StarWarsUnderworld opublikowało kilka zdjęć droida, który był używany w AVCO. Jak widać na oko nie brakowało mu przygód.



Tak już poza kadrem, na Istagramie Marka Hamilla można znaleźć już jego zdjęcia z Pinewood zaraz po skończeniu zdjęć, gdy już zgolił brodę.

Dla przypomnienia, teraz trwa już postprodukcja filmu, czyli przede wszystkim montaż, który jak wiemy i tak już trwa od jakiegoś czasu. Zgodnie z kalendarzem prawdopodobnie w pierwszej połowie przyszłego roku mogą mieć miejsce dokrętki. Przez najbliższe miesiące będą zaś pewnie kręcone jeszcze ujęcia do efektów specjalnych, a także dalej może trwać praca nad motion-capture.
KOMENTARZE (11)

"Star Wars: Rebelianci" 1x03 w Polsce

2014-10-31 10:23:01 Różne

Już jutro o 9:30 na kanale Disney XD Polska będzie można obejrzeć kolejny odcinek serialu "Star Wars: Rebelianci" - "Rise of the Old Masters". Poniżej można zobaczyć polską reklamę i przeczytać opis.

Rebelianci rozpoczynają śmiałą misję ratunkową tylko po to, by dać się złapać potężnemu przeciwnikowi.



W Internecie pojawił się też "Rebels Recon" dotyczący tego odcinka. Tym razem Pablo Hidalgo odpowiada na pytanie dlaczego Inkwizytor nie jest Sithem - co jest dość jasne, nie każdy użytkownik ciemnej strony był członkiem tej organizacji.



Przy okazji, Dave Filoni wyjaśnił pewną sprawę dotyczącą mistrzyni Jedi z odcinka, a która to mogła wzbudzić pewne wątpliwości. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, nie czytajcie, aby nie psuć sobie niespodzianki. (Spoiler):W celi Kanan i Ezra natrafiają na Luminarę, która podchodzi do nich, a następnie "znika" w trumnie stojącej obok. Okazuje się, że jest to holograficzne nagranie tuż przed jej egzekucją z rąk Inkwizytora. Wcześniej Jarrus mówi, że ją wyczuwa, ale że jej obecność jest "dziwna" - wedle producenta dzieje się tak dlatego, ponieważ "stopień wyczuwania" innych osób w Mocy zależy od tego, jak mocno były one związane, a Kanan znał Unduli słabo. Na Gwieździe Śmierci Vader niemal od razu rozpoznaje Obi-Wana - co ciekawe, Dave rozmawiał z Lucasem na temat wykrywania w Mocy w kontekście Ahsoki i Vadera oraz o tym, co Togrutanka myślałaby o całej sytuacji z przejściem Anakina na ciemną stronę. Ale odpowiedź na to pytanie musi "poczekać".(Koniec Spoilera)

Pojawiły się również krótkie opisy listopadowych odcinków.

  • "Out of Darkness" - Podczas misji zaopatrzeniowej Hera i Sabine zostają uwięzione, lecz nie same, w pozornie opuszczonej placówce.

  • "Empire Day" - Uchodźca z Imperium poszukuje pomocy rebeliantów w celu opuszczenia planety z ważną informacją.

  • "Gathering Forces" - Aby ochronić imperialnego dezertera, Kanan i Ezra próbują rozproszyć nacierające siły wroga, co doprowadza do konfrontacji.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (2)

Tajemnice nowego kanonu: imię Palpatine’a

2014-10-17 19:20:01 Wookiepdia

Jedną z największych tajemnic starego kanonu było imię najważniejszego czarnego charakteru, czyli imperatora Palpatine’a. Znaliśmy jego nazwisko lub imię, w zależności jak to sobie tłumaczono. Oficjalnie zmierzył się z tym tematem Steve Sansweet w ramach serii Zapytaj radę Jedi. Dla przypomnienia, wówczas Sansweet powiedział, że możliwe iż Palpatine ma jeszcze jakieś imię, ale nie zostało ono ujawnione, ale możliwe też, że miał tylko i wyłącznie jedno imię, jak to bywa choćby w Indonezji.

W starym kanonie James Luceno w powieści Darth Plagueis musiał także odnieść się jakoś do tego zagadnienia. Właściwie wykorzystał obie odpowiedzi Steve’a. Czyli Palpatine miał imię, ale postanowił go nie używać i sprawić, by zostało zapomniane. Używał tylko nazwiska swojego rodu.



Teraz jednak mamy nowy kanon i nowe porządki, a tu Palpatine ma imię o które właśnie zostało ogłoszone. Może bez pompy, ale jednak. Pojawia się ono w powieści Jamesa Luceno pt. Tarkin i brzmi... Sheev.

Prawdę mówiąc to kończy wszystkie spekulacje, które przez lata narosły. W fanonie często pojawiało się imię Cos, pochodzące od postaci Cos Dashit, która występowała we wcześniejszych wersjach scenariusza i ostatecznie stała się Palpatinem. Swoją drogą pewne nawiązania do tych insynuacji można znaleźć we wspomnianym „Plagueisie”.

Niektórzy mogą być zwiedzeni, że kanoniczne imię nie jest lekko zmodyfikowanym imieniem Charles. A dlaczego Charles? Ano dlatego, że jak wieść gminna niesie, imię Palpatine Lucasowi przyszło do głowy dopiero, gdy obejrzał „Taksówkarza” Martina Scorsese. Tam występuje postać Charles Palantine i to właśnie jej nazwisko Flanelowiec przerobił i użył.

Na razie czekamy kiedy imię pojawi się oficjalnie w serialu „Rebelianci” oraz nowych filmach.

I małe uzupełnienie. Jak podała Jennifer Heddle na swoim twitterze to imię pochodzi od George'a Lucasa, podobno miał je w głowie ale nigdy wcześniej nie użył. Jen nie podała okoliczności w jakich je wyjawił.
KOMENTARZE (26)

Klasyka kina: „Casablanca”

2014-10-15 16:59:24 oficjalna



„Casablanca” Michaela Curtiza to bez wątpienia jeden z najważniejszych obrazów, który powstał w czasach II wojny światowej. Film ten na stałe zagościł w światowej kinematografii, do dziś jest uznawany nie tylko za kultowy, lecz także wpływowy. Wielu twórców świadomie nawiązywało do tego dzieła, lub parodiowało je. Są wśród nich bracia Marx, Woody Allen, Steven Soderbergh, ale także i George Lucas. Część wpływów „Casablanki” w sadze próbuje wyśledzić Bryan Young.

Jeśli istnieje film, którego akcja dzieje się w całości w najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, to z pewnością jest to „Casablanca”, obraz który całkowicie zasłużenie zgarnął nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej w kategorii Najlepszy Film w 1942. [A także za scenariusz i reżyserię – przy. tłum.] Ten ponury, ale jakoś optymistyczny film został osadzony, jak i nakręcony w samym środku II wojny światowej, akcja dzieje się w marokańskim mieście, którego nazwa to tytuł filmu. Tu prawo jest tak elastyczne jak wysokość łapówki, którą jesteś w stanie dać władzą. Żołnierze Vichy pracujący pod rozkazami swojego skorumpowanego kapitana, regularnie przetrząsają ludzi, aresztują ich pod dowolnymi zarzutami, robią kpią sobie z prawa. To miasto, z którego nie można wyjechać bez odpowiedniej wizy, a w „Casablance” wyjechanie jest bardziej niebezpieczne niż pozostanie w niej.

Film jest o Ricku, granym przez Humphreya Bogarta, amerykańskim łajdaku, który myśli tylko o sobie, ale nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jest sentymentalny. Jest właścicielem baru, który odwiedzają wszyscy, kiedy dziewczyna, Ilsa (Ingrid Bergman) wchodzi w jego życie, wnosi w nie coś co może być jego pewnym patriotyzmem.

Film jest arcydziełem, ale trudno zaprzeczać, że miał wpływ na „Gwiezdne Wojny”, podobnie jak wiele innych filmów wojennych. Po pierwsze Mos Eisley i Casablanca mogłyby się udawać wzajemnie. Oba są osadzone właściwie w Północnej Afryce, mają podobną architekturę. Casablanca to centrum półświatka, gdzie ludzie uciekają by zostać zapomnianymi, zupełnie jak Ben Kenobi opisuje Mos Eisley w „Nowej nadziei”.

„Rick’s Cafe Americain” to miejsce tego typu, w którym łotr jak Han Solo mógłby zastrzelić grożącego mu kolesia w stylu Greedo, a całe życie w barze ani by drgnęło po tym jak zadano w nim śmierć. „Rick’s” to także miejsce gdzie zdesperowani ludzie uciekają od Nazistów, płacą przemytnikom by ich zabrali tam gdzie mogą. Sprawia to, że zastanawiam się, czy Wuher nie jest przypadkiem dawno zagubionym romantykiem, który walczył po stronie Republiki w czasie Wojny klonów…

W takim miejscu kryminalnego półświatka potrzeba też czarnych charakterów. Sydney Greenstreet gra pomniejszy szwarccharakter w „Casablance” zwany Signor Ferrari, grubasa noszącego fez, który jest przywodzi wszystkim nielegalnym działanią w Casablance, przez co jest wpływowym i respektowanym człowiekiem. Czyż nie jest zastanawiające, że wczesne koncepty Jabby Hutta ukazywały go noszącego fez? Jabba okazał się jednak bardziej odrażający i zły niż Signor Ferrari, któremu urok przychodził z łatwością. Ale to nie jedyna postać Lucasfilmu zainspirowana Singor Ferarri. George Lucas i Steven Spielberg wiele o nim mówili jako inspiracji dla Belloqa, wroga Indy’ego w „Poszukiwaczach Zaginionej Arki”.

Ale chyba najbardziej istotną inspiracją „Casablanki” którą da się znaleźć w „Gwiezdnych Wojnach” jest lustrzane odbicie postaci Ricka i Hana Solo, dochodzącego do momentu, w którym nie jest pewny czy zamierza kogoś ocalić, czy nie. Rick prowadzi bar, nie ma długów, chce się trzymać z dala od konfliktów między dwoma frakcjami, znaleźć swoją drogę. Joseph Campbell powiedziałby, że on odmawia zewu przygody, wybierając drinka, ale siły które stara się ukryć, jego lepsza natura, której zaprzecza w końcu się ujawniają. Jego cynizm znika, zastąpiony heroizmem. Być może nie było lepszego wzoru na Hana Solo niż postać tak kompleksowa jak Richard Blaine.

„Casablanca” to film, który prawie jest obowiązkowy do obejrzenia w moim domu. To przepiękny obraz, jeden z najlepszych scenariuszy jaki powstał przypadkiem w starym systemie studiów. Bogart i Bergman lśnią na ekranie, a postaci drugoplanowe w szczególności Greenstreet, Peter Lorre i Claude Rains pozostają inspirujące. Oglądałem to z moimi dziećmi i wydawało mi się, że im się spodobało, ale spędziłem też dużo czasu z przyzwyczajeniem ich do mojego unikalnego, gustu filmowego. Od tego może zależeć, czy warto pokazać ten film dzieciom,ale jeśli obejrzycie ten film z pewnością znajdziecie powiązanie z wszechświatem „Star Wars”.

A jeśli interesuje was wgłębienie się jeszcze bardziej, nie mógłbym nie polecić komentarzy Rogera Eberta, który znajduje się na większości fizycznych kopii „Casablanki”.


Ale film ten inspirował nie tylko klasyczną trylogię, czy „Indianę Jonesa”. Inspirował tak Mos Espę jak i Mos Eisly, ale na prequelach odbił jeszcze jeden istotny ślad. „Casablanca” to także obok „Przeminęło z wiatrem” jeden z najbardziej znanych, klasycznych melodramatów. Wpływ innych czynników, w szczególności na „Nową nadzieję” jest oczywiście widoczny, ale to wątek melodramatyczny został w dużej mierze przejęty przez „Gwiezdne Wojny”. Gdy George Lucas i Jonathan Hales siadali do scenariusza „Ataku klonów” nie raz padały stwierdzenia, że będzie to „Casablanca” Lucasa. I poniekąd była. Część dialogów między Padme a Anakinem jest ewidentnie inspirowana tymi z „Casablanki”, próbuje utrzymywać ich styl, przenosząc go w klimaty SF. Tyle, że filmowi z 2002 trudno oddać ducha wojennego romantyzmu z lat 40., zwłaszcza gdy Hayden Christensen i Natalie Portman nie są w stanie wejść w role Bogarta i Bergman. Sam wątek miłosny jest też widoczny w relacjach Hana i Lei w klasycznej trylogii, tam jednak aktorzy potrafili zaprotestować, bądź znaleźć inny sposób, by wiarygodnie przedstawić niektóre, stylizowane dialogi, czego niestety nie udało się osiągnąć w Epizodzie II.
KOMENTARZE (0)

Plotki o "Rebels" #24

2014-10-06 12:01:02 Różne

Premiera "Iskry rebelii", czyli pilota "Rebeliantów" odbyła się niedawno, ale okazuje się, że użytkownicy aplikacji WATCH Disney XD mogą już oglądać pierwszy odcinek właściwego serialu, "Droids in Distress". Na zwykłą premierę w Stanach trzeba poczekać do 13 października, a w Polsce będziemy mogli zobaczyć ten epizod w sobotę, 18 października. Warto zauważyć, że odcinek trwa nieco ponad 22 minuty, tak samo jak "The Clone Wars", mimo że rok temu zapowiadano, że miały mieć pół godziny (swoją drogą, pilot, który w zapowiedziach określano jako "trwający godzinę", ma niecałe 44 minuty). W poniższym filmiku z nowej serii "Rebels Recon" ekipa rozmawia na temat "Spark of Rebellion", a pod koniec znajduje się krótka zapowiedź kolejnego odcinka.

Nowy film z serii "Sekrety Rebeliantów", przedstawiający miecz świetlny Inkwizytora, jest dostępny na stronie Toys "R" Us. A w kolejnych wiadomościach z Imperium możemy posłuchać o wizycie gubernator Pryce z Lothalu na Coruscant, gdzie powitał ją wielki wezyr Mas Amedda. W Legends ten tytuł nosił Sate Pestage.



Choć oficjalna premiera DVD z pilotowym odcinkiem ma nastąpić 14 października, to można je już kupić w Walmarcie za niecałe 13 dolarów. Prócz pilota i czterech klipów przedpremierowych znajduje się tam także film o nazwie "Star Wars Rebels Season 1: A Look Ahead" oraz model 3D "Ghosta" (zdjęcie poniżej). Serial jest także dostępny na iTunes i Amazon Instant Video.



Pamiętacie zapowiedź dubstepowej przeróbki motywu głównego "Rebeliantów"? W poniższym filmiku, nagranym podczas festiwalu w Toronto, możecie posłuchać próbki utworu artysty Flux Paviliona. A skoro w tematach muzycznych jesteśmy, to w nowym przewodniku po odcinku na oficjalnej dostępny jest fragment utworu "Storm the Ship" Kevina Kinera.



Dość obszernego wywiadu dla Starwars.com udzielił producent Simon Kinberg. Opowiada w nim o swojej współpracy z Kiri Hart, członkinią Grupy Opowieści, oraz o spotkaniu z Lucasem. Sporo miejsca Simon poświęca porównaniu "Rebeliantów" do "Drużyny A", która była wielką inspiracją dla serialu, zwłaszcza w kwestii różnorodności postaci (bohaterami "Drużyny" jest czterech niezwykle barwnych najemników), ale w "Rebels" bardziej podkreślano rodzinny model grupy, bo postaci są w różnym wieku - mamy więc "ojca" (Kanana), "matkę" (Herę), "starszego brata" (Zeba), "średnią siostrę" (Sabine), "młodszego brata" (Ezrę) i oczywiście zwierzaka (Choppera). Kinberg porównuje też Bridgera do Luke'a, ale zaznacza, że chłopak z Lothalu jest o wiele mniej niewinny niż farmer z Tatooine, choć tak samo jak on nie ma pojęcia o "większym świecie". Z kolei mówiąc o postaci Zeba, powiedział, że twórcy najpierw zaczęli od archetypu "mięśniaka", a potem wystąpili przeciwko niemu i stwierdzili, że Lasat będzie również inteligentny. Orrelios będzie się oczywiście spotykał z uprzedzeniami, na przykład ze strony Bridgera, który będzie go traktował jak przygłupa. Przechodząc do czarnych charakterów, Kinberg zaznaczył, że Kallus to raczej typ wojskowego, który zajmuje się rebeliantami, a Inkwizytor jest bardziej uduchowiony, no i bardziej interesują go Jedi. Inspiracją dla Pau'anina był oczywiście Vader, ale również Darth Maul. Padło pytanie o to, dlaczego Imperium zatrudnia nie-człowieka, ale Simon odpowiedział jedynie, że rozmawiano o tym, oraz że potencjalnie możemy zobaczyć o co dokładnie chodzi w przyszłości.

W innej rozmowie, z Colliderem, Simon powiedział, że Lucas już widział pilota i spodobał mu się. Twórca "Gwiezdnych Wojen" wie, co robi ekipa, ale nie miał okazji widzieć pierwszego odcinka wcześniej niż inni. Co ciekawe, Kinberg wspomina, że wcale nie było pewności, czy powstanie drugi sezon serialu (który wszakże już ogłoszono). Serwis przeprowadził również rozmowę z Filonim. Dave powiedział, że na pomysł na nawiązanie do "Drużyny A" to wpadła Carrie Beck, choć on sam miał podobny na początku "The Clone Wars" - to znaczy, aby nie śledzić głównych konfliktów, tylko małą załogę statku. Producent opowiedział co nieco o swoich szkicach - Kanana narysował na podobieństwo Judda Nelsona z serialu "Klub winowajców", a Ezra czerpie inspirację z "Karate Kid". Filoni zaznacza, że podobnie jak w przypadku TCW, ma w głowie plany co się stanie z bohaterami "Rebeliantów", zwłaszcza wyżej wymienioną dwójką. Mówiąc o animacji, producent opowiedział o tym, jak w 2005 roku zaczął pracować nad TCW, a w tym samym czasie Pixar wypuścił "Iniemamocnych" z stylizowanymi postaciami ludzkimi, które miały włosy. Z nowszych filmów szczególne wrażenie zrobili na nim "Zaplątani".

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (3)

P&O 91: Czy Lucas zamierzał uśmierć Bobę Fetta?

2014-10-05 08:50:03



Czasem jednak stare EU miało pewną siłę rażenia, o której się zapomina. Zwłaszcza, gdy robiło coś dużego, jak na przykład ożywienie Boby Fetta.

P: Czy George Lucas zamierzał, by Boba Fett zginął w Sarlaccu, pomimo, że źródła EU inaczej piszą historię łowcy?

O: Tak, z punktu widzenia George’a, przynajmniej, gdy kręcono filmy, Boba Fett spotkał swoje przeznaczenie w Jamie Carcoon, a żołądek Sarlacca stał się jego domem i miejscem pochówku.

Jednakże, Lucas zatwierdził powrót Fetta w EU. No i sam przywrócił go do życia kręcąc prequele, choć oczywiście w młodszej wersji.

K: Tak swoją drogą to warto dodać, że w 1997 wraz z „Wersją specjalną”, Sarlaccowi dodano macki i dziób i widać jak połyka Bobę Fetta. Filmowo jest to teraz wersja obowiązująca, powielona w edycji DVD (2004) i Blu-Ray (2011).



Na razie kanonicznie Fett ginie w żołądku, chyba, że nowe filmy ukażą inaczej.
KOMENTARZE (15)

Zdjęcia powoli zmierzają ku końcowi

2014-09-30 17:34:48

Zaczynamy od najważniejszego. Zdjęcia do AVCO powoli zmierzają ku definitywnemu końcowi. Oscar Isaac potwierdził, że w piątek, 26 września, był po raz ostatni na planie siódmego epizodu, o ile oczywiście nie zostanie wezwany podczas dokrętek. Oscar przy okazji udzielił kilku wywiadów. Mówił, że dobrze pracowało mu się w Pinewood (i lokacjach?), chwalił Carrie Fisher określając ją jako zabawną. O Harrisonie Fordzie wspomniał, że teraz jak wrócił na plan daje z siebie 150%. Wszyscy się podobno dobrze bawią na tym planie, J.J. nadaje odpowiedni ton, ale czuje się dużo entuzjazmu, ekipa Abramsa wkłada dużo serca w ten film. Oscar zdaje sobie sprawę z tego jak brzmi to, co opowiada, ale zapewnia nie ma w tym cynizmu. Isaac jest wielkim fanem klasycznych filmów, jednocześnie bardzo go cieszy udział w dziele Abramsa. Stwierdził, że jest podekscytowany swoją rolą w taki trochę nerdowski sposób. Niestety nie chciał zdradzić nic na jej temat. Potem rozmowa z nim zeszła na modyfikacje w filmach, które robił Lucas. Oscar z jednej strony rozumie go jako artystę, który chce poprawić swoje błędy i niedoróbki, ale z drugiej strony chce mieć także możliwość obejrzenia tych filmów takimi jakie były, bo na tamte czasy to było coś fenomenalnego.

Niejako uprzejmością odpowiedziała Carrie Fisher, która przyznała, że nowi aktorzy są wspaniali. Potem niestety mówiła o różnych sprawach nie związanych z nowym filmem.

Drugim aktorem który pożegnał się już z planem i to potwierdził jest Anthony Daniels. Ten tym razem nie był specjalnie wylewny.

Tak swoją drogą, to wszystko wskazuje, że zdjęcia skończą się przed końcem października, ale oczywiście jak zwykle nie ma na ten temat oficjalnych informacji.



Choć Maryann Brandon i Mary Jo Markey oficjalnie nie zostały zaprezentowane jako członkinie ekipy Epizodu VII, wiemy, że obie panie odpowiadają za montaż AVCO. Gościły one niedawno w Amsterdamie na IBC 2014. Opowiadały o swojej pracy, w tym także o „Gwiezdnych Wojnach”. Powiedziały, że jest presja na to, by ten film był dobry, by zachował równowagę między elementami klasycznej trylogii a nowościami. Są olbrzymie oczekiwania wobec Epizodu VII i mowa tu przede wszystkim o fanach. To powoduje, że choć zdjęcia jeszcze trwają, scenariusz zmienia się praktycznie cały czas. Także i montaż. Głównie chodzi o szlify i poprawki. Wiadomo jest już ile jest scen z dialogami, ile jest scen akcji i nawet jeśli coś się zmienia, to ta proporcja zostanie zachowana. Jedne sceny wypadają, inne są skracane, jeszcze inne wydłużane, ale montażystki cały czas dbają o to by zachować równowagę. Ich zdaniem film wygląda już ładnie i ma prawdziwą jakość.

Krążą plotki, że zdjęcia przeniosą się dalej do Puzzleworld o którym po raz pierwszy pisaliśmy jeszcze w lipcu. I tu uwaga, otóż wygląda na to, że szykują tu wielką bitwę, w której może brać udział około tysiąca statystów (wcześniej niektóre źródła sugerowały brak sceny bitewnej). W okolicach lasu Dean filmowcy kręcą się od dawna, ale dotychczas nie udało się potwierdzić, czy faktycznie odbywały się tam zdjęcia. Teraz wygląda na to, że dopiero nadchodzi właściwa chwila dla walijskiej lokacji. J.J. Abrams i jego ekipa zatrzymała się w luksusowym pięciogwiazdkowym hotelu Celtic Manor Resort. W zdjęciach mają brać udział John Boyega, Daisy Ridley, Adam Driver i Pip Anderson. Na planie pojawiła się też kilka razy Kathleen Kennedy, która dba o to, by ton tego filmu i następnych był bardzo zbliżony. Podobno na tym bardzo jej zależy i będzie to odróżniać „Gwiezdne Wojny” od filmów Marvele. Na razie nie wiemy nic konkretnego na temat samej bitwy, z wyjątkiem tego, że pewnie będzie spektakularna. Dublerzy Johna i Daisy mają pełne ręce roboty, Pip zaś prawdopodobnie swoje numery wykona sam. Scena bitwy będzie prawdopodobnie przerywana scenami walk nowych, głównych postaci. Niektóre plotki sugerują, że akcja dzieje się na Endorze, inne, że to zupełnie nowa lokacja. W każdym razie w lesie Dean rosną normalne drzewa a nie sekwoje.

Swoistą ciekawostką jest to, że w ciągu tygodnia na Twitterze skasowali swoje konta zarówno Daisy Ridley jak i John Boyega. Podobno mają brać udział w nagraniach do jakiejś produkcji animowanej. Czy będzie to powiązane z AVCO? I czemu akurat teraz skasowali konta? Może coś się zbliża? Na razie oficjalnych informacji brak.

Dodatkowo w sieci pojawiły się wideo-dzienniki z planu AVCO, oczywiście wycieki. Prawdopodobnie fałszywe, ale na wszelki wypadek warto o nich napisać. Zwłaszcza, że pojawiły się wczoraj wieczorem, a dziś zostały usunięte.
KOMENTARZE (2)

Pokaz "Nowej nadziei" w kinie Iluzjon

2014-09-30 15:19:50 Iluzjon

Jak czytamy na stronie warszawskiego kina Iluzjon:

4 października w kinie Iluzjon pod hasłem - ScripTeast prezentuje: Sanford Lieberson - "Różnorodność filmów i tematów magią kina" odbędzie się pierwsze otwarte spotkanie Polskiej Akademii Filmowej i Filmoteki Narodowej.

Gościem i bohaterem wydarzenia będzie człowiek-legenda, Sanford Lieberson, wieloletni szef 20th Century Fox, jeden z producentów takich arcydzieł światowego kina jak: „ŁOWCA ANDROIDÓW”, „NOSFERATU-WAMPIR”, czy „GWIEZDNE WOJNY”, odznaczony za zasługi dla przemysłu filmowego przez królową Elżbietę tytułem Commander of the Most Excellent Order of the British Empire (CBE), przyznawanego twórcom nie-brytyjskim. Członek Rady Artystycznej ScripTeast, programu scenariuszowego dla doświadczonych scenarzystów z Europy Środkowej i Wschodniej, która co roku na międzynarodowym festiwalu filmowym w Cannes przyznaje Nagrodę ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego dla najlepszego scenariusza z Europy Środkowej i Wschodniej.

Przed rozmową z gościem zapraszamy na polską premierę, otoczonego aurą skandalu, filmu „Swastyka” w reżyserii Philippe’a Mora.

W dniach 4-5 października w Iluzjonie odbędzie się mini-przegląd wybranych przez Liebersona filmów, w których produkcję był zaangażowany na przestrzeni lat.


Plan projekcji:

4 X (s); godz. 14:15 Gwiezdne wojny (Star Wars IV: A New Hope) r. George Lucas, USA 1977 121’

4 X (s); godz. 17:00 Swastyka (Swastika) r. Philippe Mora, Wlk. Brytania 1974 95’ (po filmie spotkanie z Sandym Liebersonem)

4 X (s); godz. 20:15 Nosferatu – wampir (Nosferatu: Phantom der Nacht) r. Werner Herzog, RFN/Francja 1979 96’

5 X (n); godz. 17:15 Misja (The Mission) r. Roland Joffé, Wielka Brytania 1986 125’

5 X (n); godz. 20:00 Obcy – 8. pasażer Nostromo (Alien) r. Ridley Scott, USA/Wielka Brytania 1979 115’

Więcej szczegółów na stronie kina.

Ceny biletów: 12 - 17 zł

Co prawda w komunikacie prasowym jest informacja, że Sanford Lieberson jest producentem „Gwiezdnych Wojen”, stwierdzenie to jest dużo przesadzone. W latach 1977-1980 pracował w zarządzie Foxa, a następnie w firmie Alana Ladda Jr. W tamtym czasie saga miała dwóch producentów - Lucasa i Gary'ego Kurtza. Przy piątym epizodzie pomagali Robert Watts i Jim Bloom.
Warto też dodać, że w Iluzjonie najczęściej jest pokazywana oryginalna, niezmieniona, kinowa wersja filmu.
KOMENTARZE (0)

Rian Johnson o Epizodzie VIII

2014-09-25 17:39:21

Rian Johnson wciąż nie został jeszcze oficjalnie ogłoszony na reżysera Epizodu VIII, ale nie przeszkadza mu to na jego temat się wypowiadać. Twórca właściwie osobiście potwierdza swój udział w „Gwiezdnych Wojnach” i póki co jest najbardziej wylewny z wszystkich nowych filmowców zaangażowanych w projekt. Choć oczywiście niewiele nowego mówi.

Zanim jednak zajmiemy się tym, co ostatnio powiedział, to w sieci można znaleźć komentarze, dlaczego Lucasfilm nie potwierdził jeszcze udziału Johnsona. Podobno ludzie w Lucasfilm mieli już przygotowany materiał prasowy do puszczenia, ale zatrzymano go w ostatniej chwili. Szefowie Lucasfilm i Disneya doszli do wniosku, że mogłoby to zostać źle odczytane, że nie wierzą w sukces filmu J.J. Abramsa. Jeśli to prawda, to na potwierdzenie przyjdzie nam czekać długo, może nawet do 2016. Póki co Rian Johnson i Ram Bergman mają status nieoficjalnych twórców „Gwiezdnych Wojen”.

Johnson natomiast wypowiadał się w wywiadzie w jednym z podcastów z cyklu The Talk House, gdzie gościł wraz z Terrym Gilliamem. Rian ponownie potwierdził, że reżyseruje i pisze scenariusz do Epizodu VIII (nic nie wspominał o IX). Mówił też o tym, jak zatrudniają filmowców w Lucasfilmie. Starają się znaleźć takich, którym będzie zależało na tym, co robią. Dopytywano go o to, czy George Lucas nadzoruje projekt, potwierdził, że ten nie jest zaangażowany w nowe filmy. Johnson przyznał także, że póki co ma wolną wolę w tym, co robi, ale będzie musiał określić z czasem jakie są granice tej wolności. Był bardzo podekscytowany tym, co tworzy. Na razie jak twierdzi dopiero zaczął pisać, ale sprawia mu to wiele radości. Zaoferował też rolę Hutta Terry’emu, prawdopodobnie żartem. Terry zaś nalegał, by Frank Oz wrócił jako Yoda. Z poważniejszych rzeczy warto dodać, że zdjęcia będą kręcone w Pinewood, ale na pewno nie przed 2015. To zaś może znaczyć, że faktycznie Lucasfilm i Disney przymierza się do tego by wrócić z premierą na maj (w tym wypadku 2017). Jeśli w przyszłym roku zaczną się zdjęcia to, uwzględniając dokrętki do Epizodu VII i pierwszy spin-off, będziemy mieć w produkcji aż trzy filmy z cyklu.

Wróćmy jednak na chwilę do Epizodu IX. Jak wiemy, Johnson ma napisać do niego treatment (zarys scenariusza), natomiast wygląda na to, że na razie nie wiadomo, kto wyreżyseruje (i napisze ten film). Wbrew wcześniejszym pogłoskom, Johnson nic o nim nie wspomina. Więc powoli rusza giełda nazwisk. Jest wśród nich J.J. Abrams, Edgar Wright (o którym już pisaliśmy), ale pojawiło się też nowe nazwisko. Scott Derrickson, bo o nim mowa, wsławił się na razie takimi filmami jak „Egzorcyzmy Emily Rose”, „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia” (2008), „Zbaw nas ode złego”, a na lipiec 2016 zapowiedziany jest jego film z uniwersum Marvela „Doctor Strange”. Warto dodać, że w jego przypadku może również chodzić o trzeci spin-off.

Skoro zaś ruszyła giełda nazwisk, to ruszyła także publiczna chcica zagrania w nowych filmach. Do Riana Johnsona list w tej sprawie napisał Mark Ruffalo, który pracował z reżyserem w „Niesamowitych braciach Bloom”, ale szerokiej publiczności najlepiej znany jest jako Bruce Bunner (Hulk) z „Avengersów”. Mark chciałby zagrać w nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Zobaczymy, czy coś z tego wyniknie.

Na koniec jeszcze jedna rzecz. Otóż podobno Lucasfilm założył dwie spółki w Wielkiej Brytanii, które mają odpowiadać za produkcję filmu. Tak zwane fasadowe spółeczki. W przypadku Epizodu VII była to Foodles. Dwie kolejne spółki mające odpowiadać za Epizod VIII i pierwszy spin-off mają jakoby nosić nazwy Lunak Heavy Indurstries oraz Space Bear industries.
KOMENTARZE (4)

Niemiecki ekspresjonizm

2014-09-24 17:21:17 oficjalna



W tej odsłonie cyklu o filmach, które w jakiś sposób inspirowały „Gwiezdne Wojny” Bryan Young zajął się klasyką klaski. „Metropolis” Fritza Langa, dzieło niemieckiego ekspresjonizmu, uznane także przez UNESCO (znajduje się na liście „Pamięć Świata”). Obraz znajdujący się na watykańskiej liście 45 filmów propagujących szczególne wartości moralne, religijne i artystyczne. Film, który w dniu premiery został przyjęty z mieszanymi odczuciami i stał się klapą finansową, a było to jedno z najdroższych dzieł kinematografii tamtych czasów. W dodatku cenzura domagała się usunięcia kilku scen, w tym tych związanych z okultyzmem. W rezultacie obecnie jest kilka wersji tego filmu. A najważniejsze, że jest to jeden z pierwszych, pełnometrażowych i ważnych filmów science-fiction.

Dla każdego kto kiedykolwiek spojrzał na plakat do filmu Fritza Langa „Metropolis” jest całkiem jasne, że zainspirował on Ralpha McQuarriego, gdy ten projektował i malował See-Threepio. „Metropolis”, który miał premierę w 1927 jest powszechnie uznawany za pierwszy pełnometrażowy film science-fiction, opowiada historię klasy pracującej rządzonej przez tyranicznego dyktatora imieniem Joh Frederson.

Dla kogoś, kto nie widział tego filmu, łatwo będzie uznać, że projekt plakatu był największą inspiracją dla sagi Star Wars, ale jak się zgłębimy w obraz okazuje się, że podobieństw jest dużo więcej. Choćby miasto Metropolis jest rozległe w stylu art deco, sięgające tak wysoko, jak można sobie tylko wyobrazić. Od razu przypomina się planeta-miasto Coruscant. Pomijając styl, nawet paleta odcieni w tym czarno-białym, niemym filmie jest podobna do Coruscant, gdzie rozkwitają kolorowe światła.

Maszyny w podziemnym mieście zdają się coś robić, ale ich praca jest prawie absurdalna. Nawet zestawienie ujęć wydaje się zdecydowanie bardziej ostrożne w niemych filmach niż dziś, więc nie jest niespodzianka dla mnie, że George Lucas studiował ten film by uchwycić techniki montażu i efektów specjalnych Langa. Jedną z rzeczy, którą George Lucas robi najlepiej, jest sprawienie by uwierzyć, że maszyny, którymi manipuluje się na ekranie, są prawdziwe i pracują, gdy operują nimi postaci, a ponieważ „Metropolis” to chyba pierwszy taki przykład w kinie, więc nawiązanie zdaje się być oczywiste.

Innymi kropkami, których nie trzeba łączyć jest prawa ręka Rotwanga. Rotwang to wynalazca robota w stylu Threepio, a jego mechaniczna prawa dłoń jest schowana w czarnej rękawicy. Przypomina trochę to historię Threepio i Anakina Skywalkera, z motywem czarnej rękawicy który pojawia się w całej sadze Star Wars.

Projekty i warstwa wizualna to nie jedyne rzeczy, które „Metropolis” dzieli z „Gwiezdnymi Wojnami”. Jest mnóstwo elementów fabularnych, wspólnych dla tych dwóch dzieł. Największym będą zmagania niższej klasy, które przypominają Sojusz Rebeli, w swojej walce z tyranią klasy wyższej. Wzniecają rebelię która ma poprawić ich los, ale zostają oszukani przez roboty wyglądające jak ich przywódcy, które zostały wysłane przez klasę rządzącą by zmylić i zrujnować buntowników. Ta dwoistość sobowtórów rozbrzmiewa echem w podzielonej naturze Anakina Skywalkera i Dartha Vadera, z jednej strony zimnej maszyny służącej z złu, z drugiej człowieka z najlepszymi intencjami wypływającymi z jego ludzkiego, bijącego serca.

W filmie znajdują się także absurdalne, podniecające sceny taneczne i inne przykłady ekscesów klasy rządzącej, które natychmiast przywołują porównanie do tańców urządzanych na życzenie Jabby w „Powrocie Jedi”.

Tematyczne tezy „Metropolis” także są poniekąd odzwierciedlone w sadze „Gwiezdnych Wojen”. Ludzie i maszyny to z jednej strony ręce społeczeństwa, natomiast klasa wyższa w tym równaniu jest umysłem. Dopóki nie znajdzie się mediator, który pogodzi oba światy, wygrywa tyrania. Poza wspomnianymi numerami tanecznymi, film jest odpowiedni dla widowni w każdym wieku, oczywiście dopóki mają cierpliwość siedzieć i oglądać niemy film.

Pomiędzy rękoma i rozumem musi pośredniczyć serce.
KOMENTARZE (1)

Oficerowie Imperium a naziści

2014-09-12 18:49:48



Po tym jak Cole Horton porównał Palpatine’a do Adolfa Hitlera, teraz zajął się marynarką imperialną...

W zeszłym miesiącu zabrałem się za analogie między powstaniem Imperium Galaktycznego i Trzeciej Rzeszy. W tym miesiącu mamy czas na to, by przenieść punkt ciężkości z dyktatorów na indywidua, które sprawiają, że Imperium funkcjonuje. A sercem tego co sprawia, że Imperium działa, są imperialni oficerowie, zimna i wydajna grupa, która w wielu miejscach była inspirowana wydarzeniami II wojny światowej.

Fakt, że faszyzm inspirował wygląd i klimat Imperium to nie żaden sekret. Właściwie to twórca „Gwiezdnych Wojen” George Lucas nawet w komentarzach do „Imperium kontratakuje” nazywa imperialnych oficerów „Nazistami”. Dokładnie wspomina ich militarystyczny strój:
- Naziści noszą właściwe dokładnie ten sam strój, który użyliśmy w pierwszym filmie i są zaprojektowani tak by wyglądać bardzo autorytarnie, bardzo imperialnie.

Ten motyw jest ważny i jest jednym z definiujących ten okres „Gwiezdnych Wojen” tematów.
- Zobaczycie, że z czasem oficerowie nie pojawiają się właściwie w filmach o Republice, tymi trzema pierwszymi – mówi Lucas. – Nie ma tego militarystycznego wyglądu w pierwszych trzech filmach, bo tam to Jedi są tymi, którzy strzegą pokoju we wszechświecie, a nie wojsko.

W projektowaniu wyglądu tych postaci, historia odegrała istotną rolę. Projektant kostiumów John Mollo dostał za zadanie stworzenia wyglądu tych złych sług Imperium. Mollo szukając inspiracji swoich projektów patrzył wstecz.
- Nie spoglądaliśmy na żaden konkretny film, ale mieliśmy mnóstwo książek. Były to science fiction, także filmy, ale też książki o II wojnie światowej, o Wietnamie czy o japońskich zbrojach. – Wskazówki były jednoznaczne. – George wypowiadał się dość ogólnie – mówi Mollo. – Przede wszystkim chciał, by imperialni wyglądali na efektywnych, totalitarnych faszystów, a Rebelianci jak dobrzy, tacy trochę wyciągnięci z Westernu czy US Marines. Powiedział: „Masz bardzo trudne zadanie tutaj, bo nie chcę, by ktoś zwrócił uwagę na kostiumy. One mają wyglądać znajomo i nieznajomo jednocześnie.”

Dokładny krój mundurów z pewnością był rozpoznawalny, ale nie bazował dokładnie na ubiorach z II wojny światowej. Paleta kolorów w Imperium faktycznie w zamierzeniu miała być faszystowska, ale to dużo wcześniejsze pruskie mundury wojskowe zainspirowały projekty Johna Mollo. Koszula i spodnie noszone przez oficerów Imperium bazują na mundurach niemieckich ułanów, dywizji konnych lansjerów którzy poprzedzali nazistowskie Niemcy. Ten styl mundurów był używany aż do końca I wojny światowej, ale z pewnością nie był znakiem rozpoznawczym III Rzeszy.

Nawet aktorzy, którzy nosili te kostiumy mają pewne powiązania z II wojną światową. Kenneth Colley, który grał admirała Pietta, opowiada krótką historię o tym jak dostał rolę.
- Szef castingu „Imperium kontratakuje” znał mnie – relacjonuje Colley. – Poprosił mnie bym spotkał się z Irvinem Kershnerem, który jak mi powiedział, będzie robił sequel „Gwiezdnych wojen”. Nie widziałem jeszcze „Gwiezdnych wojen” w tym czasie, ale widziałem czym były, więc się zgodziłem. Pamiętam jak wszedłem do jego biura i Irvin powiedział do mnie: „Szukam kogoś, kto przestraszyłby Adolfa Hitlera!”. Potem zmierzył mnie od stóp do głów i kontynuował: „Tak, myślę, że to ty.”
Natomiast o samym odgrywaniu roli Colley mówi:
- Oczywiście mieli pewien pomysł na ludzi Dartha Vadera w których rozbrzmiewały echa Gestapo lub przynajmniej faszyzmu, ale to też sposób w jaki podszedłem do tej roli.

Poza filmami Star Wars, II wojna światowa zainspirowała także jedną z najbardziej ikonicznych postaci z Legend. Mówiąc o swojej książce „Dziedzicu Imperium” autor Timothy Zahn wyjaśniał jak rozwinął postać Wielkiego Admirała Thrawna.
- Chciałem, by szwarccharakter w „Dziedzicu” był przywódcą wojskowym, w przeciwieństwie do gubernatora, Moffa czy Sitha. Ale zwykły admirał był zbyt pospolity. Dlatego właśnie Wielcy Admirałowie.
Ten tytuł pochodzi z jednego najsłynniejszych opracowań II wojny światowej.
- Pierwszy raz spotkałem się z tym tytułem przypadkiem przy niemieckiej marynarce w „The Rise and Fall of the Third Reich” Williama L. Shirera – mówi Zahn.

A jesienią zobaczymy „Rebeliantów” a tam nowe Imperium i jego oficerów.


KOMENTARZE (11)

Bestiariusz "The Clone Wars": sezon 2

2014-09-08 11:46:05 Starwars.com

Adam Bray wstawił kolejny wpis z serii traktującej o zwierzętach z serialu "The Clone Wars". Tym razem przypatruje się stworzeniom z sezonu drugiego. Jeśli chcecie sobie przypomnieć poprzedni wpis, kliknijcie tutaj.

W drugim sezonie "The Clone Wars" rozmiar stworzeń waha się od tych wielkości robali, do behemotów wielkości statków kosmicznych. Twórcy ponownie przedstawiają nam wariacje na temat starych przeciwników i zaskakują pomocnymi bestiami, które są naprawdę dziwaczne. Poniższe potwory są dodatkiem do tych z sezonu pierwszego i występują we wszelkich rozmiarach, kształtach, oraz mają różnorakie nawyki żywieniowe.



Robak mózgowy

Robaki mózgowe są jednymi z najbardziej makabrycznych organizmów, które wślizgnęły się do "Gwiezdnych Wojen". Gargantuiczna geonosiańska królowa Karina Wielka (głosu użycza jej Dee Bradley Baker) używa ich, by zarządzać swoimi podwładnymi. Żółte robaki wślizgują się do organizmu nosiciela poprzez nos, usta, trąbę lub inny dostępny otwór twarzowy, przez co przejmują kontrolę nad systemem nerwowym w imieniu złej królowej. Co gorsza, Karina kontroluje armie nieumarłych Geonosian przy pomocy robaków (albo "dzieci", jak je zwie), dzięki którym atakuje żołnierzy-klonów. Gdy w końcu czoła stawiają jej nasi bohaterowie, królowa wymyśla plan, by zainfekować diabolicznymi robakami nie tylko armię klonów, lecz także zakon Jedi.

Robaki mózgowe pojawiają się w dwóch odcinkach, "Legacy of Terror" oraz "Brain Invaders". Podwójna dawka katakumb, insektoidalnych zombie, robaków mózgowych i należącej do królowej torby na jaja czynią z nich jedne z najobrzydliwszych odcinków "The Clone Wars".



Reek

Pojedynczy reek pojawił się w "Ataku klonów". Podobnie jak skaldery z sezonu pierwszego, inspiracją dla reeków było prehistoryczne stworzenie z prawdziwego świata, znane jako placerias, choć ten konkretny placerias jest również krzyżówką z kosmicznym bykiem. Rzeźbiarz-konceptualista Michael Patrick Murnane zaprojektował mierzące siedem stóp unikalne rogi zwierzęcia, aby sprostać wymaganiom historii dziejącej się na geonosiańskiej arenie, którą wymyślił George Lucas. Artysta z Lucasfilm Animation, Pat Presley, później przerobił reeka, aby pasował do stylu "The Clone Wars".

W odcinku "The Deserter" generał Grevous rozbija się na planecie Saleucami i z braku lepszego środka transportu, dosiada reeka. W przeciwieństwie do geonosiańskiej areny, tu widzimy posłuszną stronę tych stworzeń. Wydaje się, że reeki są naprawdę całkiem przyjazne - nawet droidy bojowe narzekają, że nie mogą się na nim przejechać!



Kowakiańska małpojaszczurka

Czasami czynnik, który czyni z czegoś potwora, zależy od punktu widzenia. Choć były niewielkich rozmiarów, R2-D2 i C-3PO na pewno pomyśleli, że kowakiańskie małpojaszczurki to małe, okropnei bestie. Zwierzak Jabby, Salacious Crumb, był pierwszą i jedyną małpojaszczurką, jaką widzieliśmy w "Gwiezdnych Wojnach". Bezlitośnie dręczył dwa droidy, gdy były w niewoli u Hutta.

Dopiero później poznaliśmy pirata Honda Ohnakę i jego małpojaszczurki, braci Pilfa i Pikka. Wówczas zobaczyliśmy, że te stworzenia są nie tylko brudnobrązowe, lecz także czerwono-zielone i żółto-niebieskie. Małpojaszczurki wywodzą się z planety Kowak, aczkolwiek dzięki handlowi rozprzestrzeniły się na innych światach. Są całkiem sprytne i można wytrenować je tak, by wiernie służyły panom jako złodzieje, szpiedzy i aby przeszkadzały wrogom podczas walki. To czyni z tych figlarnych istot obiekt szczególnie pożądany w półświatku.

Pikk - żółto-niebieski i przemawiający głosem Matta Lantera - pojawia się w odcinkach "Bounty Hunters", "Bound for Rescue" i "A Necessary Bond".

Pilf, który jest czerwono-zielony i w którego wciela się Dee Bradley Baker, pojawia się w "Dooku Captured", "The Gungan General", "Bound for Rescue" i "Revival".

Bezimienne małpojaszczurki występują też w "Lightsaber Lost", "Lethal Trackdown", "Slaves of the Republic" i "Escape from Kadavo".



Rankor leśny

Choć różne typy rankorów pojawiły się w powieściach, komiksach i grach wideo, to dzięki "The Clone Wars" ponownie zobaczyliśmy tę istotę na ekranie od czasów ikonicznej sceny w pałacu Jabby w Epizodzie VI.

Rankory leśne rozpoczęły życie jako kreskówkowa wersja klasycznej bestii z "Powrotu Jedi". Zgodnie z sugestią Dave'a Filoniego, artysta Kilian Plunkett dał temu niebieskiemu stworzeniu pokrytą rogami skorupę, przez co stało się ono nowym gatunkiem przypominającym Gamerę ze starych filmów o Godzilli. Pierwotnie rankor leśny pojawił się w scenie na Teth w filmie pełnometrażowym. Na grzbiecie zwierzęcia toczyła się dramatyczna walka na miecze świetlne, choć ostatecznie została wycięta (ale jest dostępna w wersji blu-ray).

Choć wskrzeszone w sezonie drugim, te niesamowite stworzenia widać tylko przez chwilę, gdy przechodzą koło Anakina, Obi-Wana i Ahsoki w "Bounty Hunters". Godny uwagi jest fakt, że widzimy tu dzikie rankory wędrujące w rodzinnej grupie w ich naturalnym środowisku. Wiodąc swoje życie z dala od ograniczeń gangsterskich pałaców, prawdopodobnie nigdy nie skosztowały tłustego gamorreańskiego strażnika.



Tee-mus

Tee-musy to wysokie zwierzęta stadne po raz pierwszy widziane w "Bounty Hunters". Felucjańscy farmerzy używają ich na plantacjach nysillinu w cieniu weequayańskich piratów. Tee-musy to unikalna mieszanka cech ziemskich stworzeń: mają długie nogi jak konie, szeroką głowę i rogi jak bawół oraz mały, chwytny ryjek jak tapir. Ich okrzyki słychać na długich dystansach, co czyni z nich idealnych przekaźników ostrzeżeń i innych sygnałów.

Tee-musy są znane jako wierne i pracowite zwierzęta, dzięki czemu przewieziono je na wiele planet. Można je łatwo zauważyć na Balnabie, Florrum i Onderonie, co widać w "Nomad Droids", "A War on Two Fronts", "Front Runners", "The Soft War", "Tipping Points" i "A Necessary Bond".



Bestia zillo

Bestie zillo niegdyś przemierzały planetę Malastare, gdzie te mierzące 300 stóp [ok. 90 metrów - przyp. tłum.] potwory siały spustoszenie na Dugach. Myśleli oni, że zillo wyginęły, ale podczas testu republikańskiej broni ukazała się podziemna jaskinia, gdzie ostatnia bestia leżała uśpiona... aż do teraz.

Pomysł na bestię zillo pochodzi bezpośrednio od George'a Lucasa. Ponownie czerpiąc inspirację z filmów o Godzilli, Dave Filoni narysował pierwszy szkic, który został później udoskonalony przez artystów z Lucasfilm Animation, Randy'ego Bantoga i Le Tanga. Bestia ma unikalną anatomię, z trzema kończynami z tyłu i trzema z przodu, które są umieszczone wokół grzbietu i ogona. Potwór posiada cechy zarówno jaszczurki, jak i robaka. Nie ma kości, dzięki czemu może wyginać kończyny i ogon w każdym kierunku. Jego łuski są nie do przebicia - nawet przez miecz świetlny. W połączeniu z ogromnym rozmiarem, ta kombinacja czyni z bestii zillo jedną z najstraszliwszych istot we wszechświecie "Gwiezdnych Wojen".

Potężna zillo była bohaterką tylko dwóch odcinków: "The Zillo Beast" i "The Zillo Beast Strikes Back". Czy pewnego dnia zobaczymy "The Return of the Zillo Beast"? Wszystkie oczy są zwrócone na Dave'a Filoniego...



Insektomorf

W "The Zillo Beast" Dugowie na Malastare dosiadają dziwnych stworzeń zwanych insektomorfami. Dziwaczne stworzenia wyglądają jak skrzyżowanie pomiędzy śpieszką a żabą drzewną, chociaż ich pozornie "odwrócona" anatomia w pewnych aspektach jest podobna do tej Dugów. Mają długie, potężne kończyny tylne, znad których wystaje ich tułów, a także wrzecionowate kończyny przednie umieszczone po obu stronach oczu i ust. Insektomorfy chodzą na dwóch długich palcach, które znajdują się na każdej stopie, dzięki czemu posiadają umiejętność skakania na długie dystanse. Kolor ich skóry jest podobny do tej Dugów, fioletowy i brązowy, choć posiadają również czerwone, fasetkowe oczy. Insektomorfy to rzadkie stworzenia, które jeszcze muszą pojawić się na innych planetach galaktyki - ale zawsze możemy mieć nadzieję...



Massiff

Zaprojektowane na potrzeby Epizodu II, massiffy pierwotnie miały być orrayami (zwierzętami, których dosiadają geonosiańscy pikadorzy). Taka zamiana miejsc często się zdarza w procesie produkcji filmu. George Lucas pomyślał, że massiffy były zbyt okazałe, aby nadawały się do jazdy, więc zmieniono je, by użyć w innym miejscu filmu. A więc artyści Michael Patrick Murnane i Robert E. Barnes zmniejszyli je do rozmiarów wilka, dali grzywę kolców, większe oczy i umieścili na Tatooine.

Z perspektywy in-universe, massiffy są dzikimi zwierzętami, które polują w stadach, ale można je również wytresować, by były lojalnymi stróżami i tropicielami. Udomowili je przedstawiciele wielu kultur, od Jeźdźców Tusken po geonosiańskich trutni, a nawet żołnierzy-klonów. Można je zobaczyć w "Lethal Trackdown", "Tipping Points", "A Necessary Bond" i "The Jedi Who Knew Too Much".
KOMENTARZE (6)

Adolf Hitler

2014-08-19 22:05:42 StarWars.com



Tym razem Cole Horton zajął się postacią Adolfa Hitlera, ale przede wszystkim skupił się na jego drodze do władzy absolutnej, która w pewien sposób zainspirowała Lucasa w prequelach. Jednak pomimo podobieństw między tym co osiągnął Hitler i Palpatine, warto pamiętać, że sam Lucas mówił o kilku historycznych inspiracjach, w tym także Napoleonem, Juliuszem Cezarem czy Oktawianem Augustem. Jednak Horton jako historyk specjalizujący się w II wojnie światowej postanowił się skupić na podobieństwach między Lordem Sithów a kanclerzem III Rzeszy.



Właściwie od relatywnie anonimowej postaci stał się niespodziewanie kanclerzem, który dostał nieprzeciętną władzę, rozwiązał senat i zbudował w sekrecie armię wydajniejszą niż jakakolwiek inna istniejąca. Zakończył też istnienie republiki, zastępując ją swoim nowym porządkiem, takim w którym miał nieograniczoną władzę. Brzmi znajomo? Pewnie dlatego, że to nie tylko historia z „Gwiezdnych Wojen”, ale także i z II wojny światowej.

W sadze „Gwiezdnych Wojen” jej twórca George Lucas ukazał jak demokratyczna Republika jest powoli manipulowana, by dać nieograniczoną władzę Lordowi Sithów, kanclerzowi Palpatine’owi. W „Zemście Sithów” Lucas eksploruje pytanie:
– Jak przeobrazić demokrację w tyranie w burzy oklasków? Nie przez zamach, ale przy aplauzie? – mówi Lucas. – To historia Cezara, Napoleona czy Hitlera.

Wydarzenia „Zemsty Sithów” są upiornie podobne do prawdziwej historii Adolfa Hitlera. Amerykańska reporterka Dorothy Thompson miała okazję być świadkiem nowej strategii Hitlera, który wraz ze swoją partią dochodził do władzy w Berlinie. Zamiast obalić z przemocą niestabilną Republikę Weimarską, która rządziła Niemcami po I wojnie światowej, Hitler przejął kontrolę nad Niemcami używając legalnych środków. Korespondentka z Berliniu w latach 30. Zaczynała rozumieć, że:
– Nie ma już potrzeby organizowania marszu na Berlin.
Ani organizowania zamachu stanu, którego Hitler próbował już wcześniej. Tym razem jak pisała Thompson – ruch Hitlera miał zamiar przegłosować dyktaturę! Co jest samo w sobie fascynującym pomysłem. Wyobraźcie sobie, że kandydat na dyktatora przekonuje suwerennych ludzi by zagłosowali za oddaniem mu swoich praw.

W obu przypadkach zarówno Palpatine, jak i Hitler byli kanclerzami zanim stali się dyktatorami. Adolf Hitler ugrał na niestabilności Republiki Weimarskiej wystarczające poparcie, by stać się kanclerzem Niemiec w 1933. Palpatine zbił kapitał na niestabilności Republiki, wykorzystał możliwości i stał się kanclerzem podczas „Mrocznego widma”. Lucas tłumaczy:
– Chociaż Palpatine uczynił już pierwszy krok i stał się kanclerzem, w II Epizodzie zobaczymy następny krok, a w III jeszcze kolejny.

Następnym krokiem była konsolidacja władzy przez przyznanie specjalnych uprawnień. Dla Palpatine’a ta okazja pojawiła się wraz z rozpoczęciem wojny klonów widzianej w „Ataku klonów”. Tam Jar Jar Binks proponuje, by Palpatine przejął nadzwyczajne uprawnienia dopóki nie zostanie rozwiązany kryzys z Separatystami. Także w reakcji na kryzys Hitler przejął nadzwyczajną władzę po pożarze Reichstagu w 1933. Po dekrecie Hitlera, Reichstag i Reichsrat przegłosowały coś co jest znane jako Ustawa o pełnomocnictwach (Ermächtigungsgesetz), które dawały kanclerzowi efektywną władzę ustalania praw z pominięciem tych dwóch ciał legislacyjnych. Oba ciała nie przetrwały długo nowych rządów. Senat Republiki, przemianowany potem na Senat Imperialny zakończył swoją działalność podczas „Nowej nadziei”, kiedy wielki Moff Tarkin ogłosił:
– Imperator rozwiązał radę ostatecznie.

W Niemczech Hitler rozwiązał Reichsrat, ciało legislacyjne które reprezentowało niemieckie samorządy. Historyk Ian Kershaw dodaje:
– Nie było politbiura, rady wojennej, gabinetu (od 1938), junty wojskowej, senatu czy zgromadzenia ministrów, które by pośredniczyły lub sprawdzały jego rządy.
Po rozwiązaniu ciał legislacyjnych, zarówno Hitler jak i Palpatine mieli wolność w działaniu tak jak chcą. W obu przypadkach obaj nowo wybrani kanclerze byli w stanie poprowadzić swój lud do wojny wykorzystując przy tym stworzoną w sekrecie armię. W przypadku Palpatine’a ta armia to oczywiście armia klonów stworzona na kilka lat przed wybuchem wojen klonów. W Niemczech to tajne dozbrojenie zaczęło się na lata zanim Hitler został kanclerzem. W wyniku traktatu wersalskiego z 1919 Niemcom zabroniono budować wielu narzędzi wojennych. By obejść te restrykcje, Niemcy budowali swoje U-Boaty w Hiszpanii i Finlandii, pracowali nad samolotami w Rosji, trenowali pilotów, no i produkowali w domu czołgi udając, że to traktory rolnicze.

Mając skonsolidowaną władzę i potężne wojsko w swoich rękach, obaj Hitler i Palpatine mogli rządzić swoimi ludźmi za pomocą strachu. Historyk John Keegan streszcza sytuację w Niemczech:
– W całym imperium Hitlera panowały przymus, represje, kary, akcje odwetowe terror i eksterminacja, będące narzędziami którymi nazistowskie Niemcy rządziły okupowaną Europą.

W fikcyjnym wszechświecie „Gwiezdnych Wojen”, Tarkin streszcza sytuację w Epizodzie IV słowami:
– Strach utrzyma lokalne systemy.

Pod koniec obaj Hitler i Palpatine użyli swojej władzy, by skończyć żywot swoich republik i obwieścić ich własny Nowy Porządek. W przypadku Palpatine’a jego Galaktyczne Imperium zostało ogłoszone podczas wydarzeń „Zemsty Sithów”. W przypadku Hitlera oficjalne proklamowanie jego nowego porządku miało miejsce w 1941, wiele lat po tym jak już jako kanclerz dostał pełnię władzy i wciągnął świat w II wojnę światową.


Tak na marginesie, to w Starwarsówku temat Hitlera pojawiał się parę razy. Oczywiście najbardziej znane pojawienie to „Indiana Jones i Ostatnia krucjata”, gdzie w rolę Adolfa wcielił się Michael Sheard (swoją drogą wcielał się w tę postać nie po raz pierwszy). Ale kanclerza III Rzeszy grał także Alec Guinness w „Hitler – ostatnie 10 dni” (1973). Także Liam Neeson grał tę postać w serialu historycznym „The Great War and the Shaping of 20th Century” (1996).
KOMENTARZE (7)

People vs George Lucas II

2014-08-12 11:02:34 www.sfgate.com

''People vs George Lucas'' w Polsce pokazywany jako "Skandalista George Lucas", to film, który usiłował zaprezentować trudną relację fanów Gwiezdnych Wojen do osoby głównego ich twórcy, czyli Georga Lucasa. Jak mówi reżyser, Alexandre Philippe: „Podczas pierwszego filmu pojawiały się różne wariactwa, dla ludzi, którzy tylko spojrzeli na tytuł, głównym założeniem było, że film jest próbą zniszczenia kogoś. Dostawałem maile z wiadomościami „Czemu chcesz zniszczyć Star Wars i zrujnować świat, który tak bardzo kocham, zasługujesz na śmierć!”. Nie wiedziałem jak bardzo na serio brać takie wiadomości, ale niektórzy ludzie zdawali się być bezlitośni”.



Nowy film ma ponownie opowiadać o skomplikowanej relacji między twórcami i fanami, w świecie popkultury, twórcy spróbują odpowiedzieć na pytanie: jak wygląda przyszłość Gwiezdnych Wojen bez Georga Lucasa? Film powstaje tylko z powodu wykupienia przez korporację Disneya praw do Gwiezdnych Wojen i magicznej kwoty 4 miliardów dolarów, które zapłacono za przejęcie Lucasfilm. „Myślę, że jest ostatni akt, który wymaga opowiedzenia. Nie chodzi o postawienie Georga Lucasa, Disneya, czy J.J. Abramsa pod sąd. Tak naprawdę interesuje mnie ten heroiczny ruch Lucasa, który swoje 4 miliardy dolarów ma zamiar przekazać na edukacje. To jest najważniejszy element historii, którą chcę opowiedzieć”

Philippe zaprasza fanów i krytyków do wzięcia udziału w Epizodzie II, przesyłając swoje wideo z uwagami pod adres http://pvg2.com. Premiera filmu planowana jest na druga połowę przyszłego roku.

Temat na forum
KOMENTARZE (5)
Loading..