Maryann Brandon, jedna z dwóch montażystek „Przebudzenia Mocy” ostatnio wypowiedziała się o produkcji filmu. Jedna z pierwszych okazji, by przeczytać coś o produkcji filmu, bez całej PRowej otoczki.
Na pytanie o to kim jest matka Rey, powiedziała, że nie wie. Maryann dodała, że nie jest pewna, czy J.J. Abrams i Lawrence Kasdan to wiedzą. Nie rozmawiali z nią na ten temat, a patrząc na to ile szczegółów takiego filmu zmienia się w trakcie prac, nie jest pewna czy to w ogóle ostatecznie ustalono. Obecnie może co najwyżej strzelać.
Wspominała też, że jak dostała scenariusz do przeczytania, to pomijając fakt, że był on wydrukowany na czerwonych stronach, by nie dało się go łatwo skopiować, oraz to, że każda kopia miała wydrukowane imię osoby, której to udostępniono, to kazano jej czytać scenariusz w zamkniętym, monitorowanym pomieszczeniu. Czytanie z czerwonych kartek 140 stron jest męczące, więc ostatecznie udało się jej namówić Abramsa, by pozwolił wziąć jej scenariusz do domu.
Potwierdziła za to, że na początku filmu mieliśmy zobaczyć rękę Luke’a z mieczem świetlnym. Główną przyczyną, by zmienić rozpoczęcie filmu było jednak to, iż większość widzów mogła nie znać oryginalnej trylogii. Druga montażystka, Mary Jo Markey nawet nie widziała tych filmów. Uznano więc, że mogło by to być za bardzo mylące. Przerobiono więc początek. W trakcie dokrętek dodano też humorystyczne kwestie Poe, w tym wymianę zdań z Kylo Renem. Chciano w ten sposób rozładować trochę cięższy ton związany z masakrą mieszkańców wioski na Jakku.
Zastanawiano się także jak wprowadzić Rey. Czy powinno być o niej w napisach początkowych, czy jeszcze w jakiś inny sposób. Ostatecznie postanowiono podkreślić jej samotność, a także po wysłuchaniu tematu Johna Williamsa, uznano, iż zostanie wprowadzona bez żadnych słów. Po prostu pojawia się na ekranie.
Początkowo Kylo Ren miał wcześniej pojawić się bez maski. Także w trakcie pierwszej rozmowy ze Snokiem. Uznano jednak, że dłużej powinien być bardziej przerażający, więc postanowiono mu dodać maskę. W tamtej scenie skorzystano z grafiki komputerowej, nie kręcono dubli. Scena, gdy Kylo Ren spogląda na maskę Vadera i ma wątpliwości początkowo znalazła się w dużo wcześniejszej części filmu. Zdecydowano jednak, że lepiej ją opóźnić i tym samym zbudować większe wątpliwości, co do decyzji Rena w starciu z Hanem Solo.
Maz Kanata była bardzo istotna dla całej opowieści. Początkowo miała być Jedi, albo mieć jakieś inne magiczne moce. Miała też się skoncentrować na Rey, ale ostatecznie uznano, że lepiej będzie jak przyjrzy się Finnowi, z prostego względu. Miało to sprawić, że widzowie nie znienawidzą dezertera, gdy ten ponownie zrejterował i zostawił bohaterów.
Scena z wizją Mocy, nie była inspirowana tą z Dagobah. Tam Luke się czegoś nauczył. Tu więcej dzieje się z Rey, bo z jednej strony mamy wrażenie, że miecz ją wzywa, ale z drugiej strony to ona sprowadza tą wizję, nie miecz. Zresztą scena tej wizji nawet nie była kręcona tak jak wygląda. Planowano to zupełnie inaczej. Choćby na Bespin Rey miała zobaczyć Snoke’a z małym chłopcem. Wiele z tych wizji uznano za nielogiczne i wycięto, zostawiając małe fragmenty. Jednym z pomysłów na tą wizję było też przypomnienie całej historii „Gwiezdnych Wojen”, ale to jeszcze w czasach, gdy za scenariusz odpowiadał w dużej mierze Michael Arndt.
Zdaniem Maryann śmieć Hana Solo jest ważna. Śmierć silnych postaci jest w filmie o tyle istotna, że robią w ten sposób miejsce dla nowych bohaterów.
Ciekawostką jest też to, że gdy jeszcze George Lucas był zainteresowany projektem, powiedział J.J. Abramsowi, że Jedi mają różne Moce i różne poziomy jej używania. I co ważniejsze, Obi-Wan wg Lucasa był takim mocno przeciętnym Jedi, jeśli chodzi o umiejętności władania Mocy.
Montażystka odniosła się też do sceny, którą Abrams uznał za błąd. Czyli tej w której Chewie nie uściskał Lei po śmierci Hana. Maryann twierdzi, że w dużej mierze wynika to ze zmian w scenariuszu. Wcześniej Leia dokładnie wiedziała kim jest Rey, więc miało to inne znaczenie. Potem uznano, że nie będą zdradzać kim właściwie Rey jest, więc ta scena ma jeszcze mniej logiki.
KOMENTARZE (35)
Mały świat? Liczą się tylko znajomości, lobbyści? Nie zawsze, ale czasem to pomaga. Wygląda na to, że Aldena Ehrenreicha, czyli nowego Hana Solo odkrył nie kto inny jak Steven Spielberg. Alden mieszkał w Los Angeles i gdy miał 14 lat nagrano wideo na bat micwie na której uczestniczył. Bat micwa to żydowska uroczystość religijna, związana z wejściem dziewczynki w dorosłość, w przypadku chłopców odpowiednikiem jest bar micwa. Jakimś cudem Steven obejrzał to nagranie i tak się zaczęło, wpierw pomógł młodzieńcowi wystąpić w serialach. A że inny bliski przyjaciel Spielberga (i George’a Lucasa), czyli Francis Ford Coppola szukał odtwórców do swoich dwóch niskobudżetowych filmów, Steven podpowiedział kandydaturę początkującego aktora. Alden zagrał u niego w „Tetro” (2009), a potem jeszcze w „Twixt” (2011). Jak donoszą źródła Variety, to ta dwójka reżyserów namawiała Kathleen Kennedy by dać szansę Aldenowi. Cóż obaj znają się dobrze z Kathy, Spielberg zresztą bardzo dobrze, bo to jego była asystentka i wieloletnia bliska współpracowniczka. Disney oczywiście nie chciał skomentować tych doniesień.
Żeby było ciekawiej, Spielberg owszem dostrzegł młodego Aldena, ale prawdziwy talent odkrył w nim Fred Roos. To nazwisko może mówić niewiele, ale to dyrektor castingu, pracujący w Hollywood od lat. Odpowiadał za casting choćby do „Ojca chrzestnego”, czy „Amerykańskiego graffiti”, był też konsultantem przy „Nowej nadziei” (nie wymieniony w napisach). Przypisuje się mu odkrycia takich gwiazd jak Jack Nicholson, Diane Lane, Tom Cruise, Joan Allen, Richard Dreyfuss i Harrison Ford. Zresztą to właśnie Roos pchnął Forda w rolę Solo. Teraz też postawił na Ehrenreicha. Więc wygląda na to, że odkrył obu Solo.
Z drugiej strony, Alden Ehrenreich miał szansę wykazać się swoimi umiejętnościami aktorskimi choćby u Woody’ego Allena w „Blue Jasmine” a obecnie też u Warrena Beatty’ego.
Formalnie rzecz biorąc Alden Ehrenreich ma już praktycznie rolę Hana Solo w kieszeni. Wciąż jednak czekamy na oficjalne potwierdzenie tej informacji. Na razie Disney i Lucasfilm milczą. Może dowiemy się czegoś przy okazji Celebration w Londynie, a może później. Zdjęcia ruszają prawdopodobnie na początku przyszłego roku.
KOMENTARZE (6)
Część z Was pewnie już widziała finał drugiego sezonu "Rebeliantów". Jak można było się spodziewać, w Internecie nastąpił istny wysyp informacji po ostatnim odcinku. Zacznijmy jednak od ostatniego w tej serii "Rebels Reconu". Oczywiście jeśli jeszcze nie oglądaliście "Twilight of the Apprentice", liczcie się z ogromnymi spoilerami.
Zatem co ma do powiedzenia załoga? W kwestii Dartha Maula: (Spoiler):ci, którzy czytali "Son of Dathomir" wiedzą, że w komiksie historia Zabraka się nie zakończyła. Po wojnach klonów zdał sobie sprawę, że jeśli chce przetrwać, to musi się ukryć, bo jego dawny mistrz ma teraz pełnię władzy. Wedle Sama Witwera Darth zyskał teraz więcej szczerości - oczywiście szczery do końca nie jest, ale część z tego, co prezentuje, na przykład starość czy swego rodzaju kruchość, to prawda. Taylor Gray dodaje, że Ezra raczej nie ma zdaje sobie sprawy w co się pakuje, gdy paktuje z Maulem. Dawny Sith chce uczynić z chłopca swojego ucznia, bo ma obsesję na punkcie dziedzictwa - jest swego rodzaju ostatnim przedstawicielem "swojego gatunku". We wcześniejszej wersji scenariusza Ahsoka pytała się go kim jest Vader, a ten odpowiadał: "Tym, kim ja powinienem być".(Koniec Spoilera)
O Kananie: (Spoiler):teraz, gdy Jarrus został oślepiony, zacznie bardziej "widzieć" dzięki Mocy. Jak pokazywał choćby "Atak klonów", to jedna z podstawowych umiejętności, której uczą się młodziki. Freddie dodaje, że podobnie jak podczas swej próby z odcinka "Shroud of Darkness" Kanan zaprzestał walki, tak zrobił to teraz - gdy robi się zbyt ciężko, trzeba po prostu odpuścić. Oczywiście przystosowanie się do nowej sytuacji zajmie mężczyźnie trochę czasu, ale jeśli mu się uda, to stanie się lepszym Jedi - aktor podkreślił jednak, że to wielkie "jeśli".(Koniec Spoilera)
O Ahsoce: (Spoiler):scenę pojedynku z Vaderem Dave wyobrażał sobie od ponad 10 lat, w różnych miejscach i okolicznościach. Najważniejsze pytanie: czy Togrutanka żyje? A może odeszła w mrok? Ashley Eckstein chce zostawić to fanom.(Koniec Spoilera)
Potem możemy zobaczyć dramatyczną scenę odejścia Choppera (ale ciąg dalszy nastąpi), a następnie Andi ma dwa pytania do Hidalga. Pierwsze: czy Jedi, który przejdzie na ciemną stronę od razu staje się Sithem? Jak pewnie wie większość fanów - nie, aby zostać Sithem, trzeba być przez takowego wyszkolonym. Drugie: jakiej rasy jest nowy inkwizytor? Ósmy brat - bo takie jest jego miano - to terelliański skoczek jango, czyli członek tego samego gatunku, co złodziejka Cassie Cryar z drugiego sezonu TCW. Ale to akurat można wyczytać w przewodniku na Oficjalnej.
Ten "Recon" trochę zawodzi, bo w zeszłym roku pokazano nam chociaż prace koncepcyjne z sezonu drugiego, teraz nie mamy nic. Jednak ekipa mówi to i owo o nadchodzącej serii. Gdy Pablo wspomina o swej ulubionej chwili z sezonu drugiego, wymienia fakt, że teraz Kallus będzie o wiele ciekawszą postacią po tym, jak musiał współpracować z Zebem. Filoni z kolei zapowiada, że odcinki uważane przez fanów za "wypełniacze" okażą się ważne w przyszłości. Wydarzenia z "Twilight of the Apprentice" będą miały trwały wpływ na bohaterów (bez Choppera oczywiście), bo po czymś takim ciężko będzie od razu się otrząsnąć. Ostatnia scena z udziałem Ezry też jest sporą wskazówką do tego, co się będzie działo, a wedle Bluma ujrzymy więcej odcinków o Mocy i Jedi. (Spoiler):Maul również powróci.(Koniec Spoilera)
Sabine uda się na "szalone przygody" z ludźmi, "których się nie spodziewamy". Stopniowo będziemy spotykać coraz więcej rebeliantów z "Nowej nadziei", a "Rogue One" zacznie "nabierać kształtów" w "Rebeliantach". Filoni zdradza, że zdarzy się "coś wielkiego", co ludzie z pewnością chcieliby zobaczyć - sam reżyser też zresztą tego pragnął od jakiegoś czasu i wreszcie wymyślił sposób jak to pokazać. To będzie ważna chwila dla "hardkorowych fanów". Ale o tym dowiemy się więcej na Celebration w Londynie.
Nieco światła na odcinek rzuca Filoni w wywiadzie dla IGN-u. O Ahsoce i Vaderze: (Spoiler):Eric Goldman jest zdania, że kobieta przeżyła. Dave nazywa go optymistą i twierdzi, że to dobrze o nim świadczy, ale to wszak tylko jedna z interpretacji. W odcinku są jednakże wskazówki ukazujące prawdziwą odpowiedź na to pytanie. Dziennikarz teoretyzuje czy może to być czarna sowa - convor - która ukazuje się pod koniec tego i poprzedniego epizodu. Filoni zaprzecza, jakoby był to awatar ciemnej strony, ale to zwierzę z całą pewnością niesie ze sobą jakieś znaczenie. Czegokolwiek awatarem jest - to coś pojawiło się już wcześniej w animowanym uniwersum SW. Dave życzy zatem miłego lata spędzonego na próbie rozszyfrowania tych słów. Wracając jednak do Tano: "Rebelianci" to nie historia jej ani Vadera, tylko załogi "Ghosta". Porzucenie owej historii byłoby bardzo łatwe, a on tego nie chce. Prawdopodobnie jest jednak jeszcze więcej historii o Ahsoce, ale niekoniecznie w serialu. I ponoć będą to opowieści o końcu wojen klonów.
Rozmowę pomiędzy dawnym mistrzem i uczennicą Filoni oparł na swych własnych konwersacjach z Lucasem. Dyskutowali o tym, że Ahsoka nie może w żaden sposób odkupić Vadera. Darth się nawet nie waha, gdy obiecuje Togrutance śmierć. Reżyser już jednakże myśli o tym, gdzie i jak pokazać co się działo w świątyni w chwili, gdy jej drzwi się zamknęły, a Ezra i Kanan odlecieli.(Koniec Spoilera)
O Maulu: (Spoiler):nie, na pojedynek tego pana z Vaderem raczej nie ma co liczyć, przynajmniej na razie. Co istotniejsze, Zabrak zdaje sobie sprawę, że uczeń Sidiousa istnieje, w jakiś sposób ma wiadomości o tym, co działo się w galaktyce. Widzowie pewnie zauważyli, że on i Ahsoka się znają, choć w TCW się nie spotkali. Zrobili to jednak w niepowstałych odcinkach i Filoni opowiedział o nich Witwerowi i Eckstein. W owej historii - ostatnim akcie TCW - Tano rzeczywiście natrafiała na Maula i nawet rozważała powrót do zakonu, głównie z powodu Obi-Wana, który miał z Zabrakiem osobistą historię. Dziewczyna odnalazła byłego Sitha i chciała pochwycić wraz z Kenobim i Skywalkerem, ale ci dwaj zostali wezwani do ratowania Kanclerza, także Tano została tylko z Reksem i paroma innymi fajnymi postaciami.(Koniec Spoilera)
O Kananie i Ezrze: (Spoiler):decyzja o oślepieniu go wynikła z rozmów z Gilroyem. Nie chciano, by stracił rękę, bo tego w SW akurat mieliśmy sporo. Z kolei Ezra na koniec otwiera holokron Sithów, a przecież w odcinku było wyraźnie powiedziane, że tylko osoby posługujące się ciemną stroną mogą to zrobić. I rzeczywiście ten wątek jeszcze powróci. Chłopak był w stanie uwierzyć Maulowi, mimo że ten jest klasycznym przykładem, że złość piękności szkodzi. Stało się tak między innymi dlatego, iż wiele z tego, co mówi Zabrak - aby użył swej siły do pokonania wrogów - to po prostu inna wersja słów Ahsoki mówiącej o zdobyciu wiedzy na temat przeciwnika. Tylko Maul to oczywiście ekstremista.(Koniec Spoilera)
O inkwizytorach: (Spoiler):nie ma ich w "Nowej nadziei", także Dave przyznaje, że musiał zacząć szybko ich eliminować. Trochę jednak tego żałuje, zwłaszcza Siódmej siostry, bo była świetną postacią. Reżyser zauważa, że za ich śmierć winę ponosi Maul, co dowodzi jego chęci zniszczenia. W związku z powyższym w sezonie trzecim trochę zmieni się ton: Tarkin w Epizodzie IV mówi, że Vader to ostatni przeżytek starej religii, a płomień Jedi zgasł. I najwidoczniej tak się stanie również z wyznawcami ciemnej strony, Imperium stanie się bardziej technologiczne. Inkwizytorzy wykonali swoje zadanie, gdy wykryli obecność trojga Jedi - i Maula - a więc ich rola skończona, zwłaszcza dla Imperatora, który nie chciałby, aby wielu takich "czarodziejów" latało mu po królestwie.
Co zatem z tymi numerami przy ich imionach? W fanonie dość powszechne było twierdzenie, że Piąty brat to ostatni męski przedstawiciel inkwizycji, a w tym odcinku nagle pokazał się ósmy. Ilu ich zatem było? Filoni nie chce dawać bezpośredniej odpowiedzi - zostało ich jeszcze tylu, ilu będzie potrzebnych w kolejnych odcinkach. Reżyser nie chce teraz czegoś palnąć, a potem żałować, że na przykład powiedział za małą liczbę. Zresztą, nie wiadomo na przykład czy Siódma siostra była pierwszą siódmą siostrą - może było ich trzy, tylko zawsze jedna nosi ten tytuł. Sithowie nie popierają indywidualizmu wśród swoich "żołnierzy", stąd te liczby.(Koniec Spoilera)
O "Obecności" i kamiennych figurach: (Spoiler):głos z wnętrza holokronu należy do Niki Futterman, która wcieliła się w Ventress w TCW. Czy "Obecność" wymieniana w napisach to prawdziwa osoba z przeszłości? Wedle Filoniego tak - jego zdaniem była to potężna Sith, która stworzyła tę świątynię. Jednakże pod sam koniec prac budowlanych zaatakowali Jedi. Odbyła się wielka bitwa podczas której broń odpaliła lub coś poszło nie tak i wszyscy obrócili się w kamień. W różnych wersjach historii broń faktycznie strzelała również w "Rebeliantach". Albo Ósmy brat przeżywał upadek (mógł sobie pomóc Mocą), a potem trafiała go fala uderzeniowa i sam zmieniał się w posąg. Maul miał to przetrwać i w ten sposób zdobyć TIE inkwizytora. Wracając wszakże do pani Sith - Filoni ją nazwał, ale nie chce ujawniać tegoż imienia, ma jednak nadzieję, że ktoś podchwyci jej wątek.(Koniec Spoilera)
Cofnijmy się nieco w czasie: pisaliśmy wczoraj o tym, że odbyły się przedpremierowe pokazy ostatniego odcinka. Po jego projekcji Filoni odpowiedział dziennikarzom na kilka pytań. Wyjaśnił między innymi parę spraw związanych z przeszłością Wielkiego Inkwizytora: faktycznie widzieliśmy go w TCW. Konkretnie: był przy aresztowaniu Ahsoki i podczas walki Anakina z Barrissą. Słyszał przemowę upadłej Jedi w sądzie i prawdopodobnie to zasiało w nim ziarna wątpliwości i ostatecznie doprowadziło na ciemną stronę. Fakt, że to właśnie jego Kanan zobaczył w swojej wizji w świątyni na Lothalu może być interpretowany jako podświadomy wyrzut sumienia z powodu tego, iż mężczyzna nie próbował ocalić Pau'anina. Druga informacja dotyczy Reksa: Dave jest przekonany nie tylko, że przetrwał on do czasów filmów, lecz także, że to właśnie on jest "brodaczem z Endora". Reżyser - jak sam mówi - poczuł, że ma władzę jak Palpatine i zamierza ten koncept ukanonicznić. Sam Hidalgo nie wyklucza takiej możliwości. W Legendach ta postać ma już swoje imię - Nik Sant, zwany "Dziadkiem".
Oficjalna zaczęła jakiś czas temu serię wywiadów z aktorami, którzy wcielają się w główne role. Zacznijmy od Vanessy Marshall, czyli serialowej Hery. Kobieta na początku powtarza to, co mówiła już kiedyś: że w drugim sezonie Twi'lekanka znajduje się pod mniejszą presją, bo nie musi już ukrywać tajemnicy związanej z Fulcrum. I dzięki temu ma więcej czasu na pogłębienie relacji z załogą. Pani kapitan coraz bardziej zdaje sobie sprawę jak bardzo kocha wszystkich jej członków. Dotyczy to zwłaszcza Kanana - Vanessa przeczytała "Nowy świt", dzięki czemu była w stanie dokładnie prześledzić jak zmieniły się uczucia Jedi do panny Syndulli. Stają się one coraz głębsze, mimo że rycerzowi nie do końca odpowiada militarystyczna struktura rebelii. Podobnie przeobraziła się relacja Hery z Sabine - o ile Mandalorianka w pierwszym sezonie niekiedy twierdziła, że pani kapitan nie do końca darzy ją zaufaniem (gdy nie chciała mówić jej o Fulcrum), o tyle teraz, gdy obie mają mniej więcej takie same informacje, nastolatka zaczęła lepiej rozumieć swą koleżankę.
Dla Marshall fakt, że jej postać to pierwsza osoba w nowokanonicznym uniwersum, która latała B-wingiem, jest niesamowity, gdyż - jak wiedzą fani aktorki - jej ojciec jest pilotem. AKobieta przyznała też, że nie spodziewała się tak chłodnych relacji pomiędzy Herą a jej ojcem. Zauważa jednak, że czasem są w życiu sytuacje, w których więzy pomiędzy przyjaciółmi są silniejsze od tych, które mamy z rodziną. Dla Vanessy imitacja francuskiego (rylothańskiego) akcentu Hery nie była problemem, ponieważ mówi płynnie w tym języku i wielokrotnie używała go, gdy wcielała się w różne role. To właśnie ona wpadła na pomysł, by Syndulla przechodziła na ten akcent, gdy była szczególnie wzburzona. Jednocześnie trudne chwile spędzone z ojcem pokazały bardziej "ludzką" ("twi'lekańską") stronę postaci. Aktorka zauważa, że Hera jako przywódczyni uosabia wiele z chińskiej filozofii Lao Tzu. Na koniec, poproszona o powiedzenie która z granych przez nią postaci - Syndulla czy Gamora z animowanych "Strażników galaktyki" - wygrałaby walkę, Marshall stwierdziła, że Twi'lekanka zwyciężyłaby w powietrzu, lecz na ziemi zdecydowanie wygrana przypadłaby marvelowskiej wojowniczce. No i ta druga ma w sobie więcej z Sitha, Hera natomiast bardziej przypomina Jedi.
Drugi wywiad przeprowadzono z Taylorem Grayem. Na początku aktor mówi o swych różnorakich doświadczeniach związanych z faktem, iż dostał od Filoniego bana na poznawanie historii "Gwiezdnych Wojen", by czuł się bardziej jak nieświadomy wielu rzeczy Ezra. Ale w zrozumieniu wielu spraw pomaga mu oczywiście cała rebeliancka ekipa. Aktor rzecz jasna chodzi na różne konwenty i bardzo mu się na nich podoba, ale prawdziwym przeżyciem była dla niego chwila, w której zobaczył fanów przebranych za Bridgera i mówiących kwestie wprost z serialu.
Podczas nagrywania odcinków z Hondem Gray był w studiu z odtwórcą roli Weequaya, Jimem Cummingsem. Mężczyzna jest podobno bardzo zabawny, a do tego gra tak wspaniale, że Taylor sam wiele się od niego nauczył. Podczas sesji nagraniowych było śmiesznie, bo Gray nie miał pojęcia kim jest "Honda" i gdy usłyszał jak starszy kolega po fachu mówi swoje kwestie, to tak się śmiał, że nie mógł wykrztusić swojej kwestii. Wedle niego z Ezry byłby świetny pirat, a i Ohnaka nie obraziłby się za Jedi na pokładzie.
Jedną z ważniejszych chwil w sezonie był moment, w którym Ezra dowiaduje się jak pośrednio - poprzez swoje przesłanie - przyczynił się do śmierci rodziców. Początkowo chłopak mocno się obwiniał, bo wedle aktora Bridger jest wyjątkowo skupiony na sobie. Dopiero Kanan i Azadi pomogli mu w pełni zrozumieć tę sytuację. Taylor mówi dalej o "biało-czarnych" poglądach swojego bohatera - może młody padawan ma takie, ponieważ jest niedojrzały, może dlatego, że jego trening Jedi nie był tradycyjny. Gdyby chłopiec wychował się podczas wojen klonów, byłby z całą pewnością skromniejszy i bardziej zdyscyplinowany, ale aktor kocha swojego bohatera takim, jaki jest. Gray bardzo chciałby umieć wykonywać sztuczkę umysłową Jedi, również na zwierzętach, a ze starwarsowych stworów najchętniej wybrałby purgilla (kosmicznego wieloryba), bo kocha morza i oceany.
Z innych wieści: Billy Dee Williams powróci do serialu, najprawdopodobniej znowu w roli Landa. Tak przynajmniej zdradził serwisowi TeeKay-421 podczas duńskiego Comic Conu. Nagrania rozpoczną się wkrótce. Z kolei podczas innej imprezy, WonderConu, kompozytor Kevin Kinerujawnił, że w planach jest wydanie płytowej wersji ścieżki dźwiękowej z serialu z sezonów pierwszego i drugiego. Na razie jeszcze nie wiadomo kiedy ujrzałaby światło dzienne.
W kolejnej odsłonie swojego cyklu Cole Horton zajął się tym razem blasterami, a dokładniej tym jak rekwizytorzy zmienili starą broń z II wojny światowej w nowoczesne pistolety laserowe.
Kowboj ma sześciostrzałowiec, Robin Hood swój łuk, Flash Gordon pistolet laserowy. Każdy z tych przedmiotów idealnie pasuje tak do postaci jak i jej otoczenia. Ale jednocześnie, gdy chodzi o rekwizyty blasterów dla galaktyki „Gwiezdnych Wojen”, reżyser George Lucas i jego ekipa produkcyjna wysiliła się na nietypowe podejście. Zamiast stworzyć futurystyczne nowe blastery jak w innych filmach o kosmosie, zaczęli prace nad historycznymi reliktami z Ziemi.
Słowo „blaster” ma swoje korzenie z science fiction pochodzącej z początku XX wieku. Autor Nictzin Dyalhis po raz pierwszy nazwał małą broń energetyczną „blastorem” w 1925 w jednym z numerów „Weird Tales”, magazynie zawierającym opowiadania różnych twórców. Gdy wojna rozgrzewała się w Europie, termin „blaster” został użyty przez pisarza Henry’ego Kuttera w jego krótkim opowiadaniu w magazynie „Thrilling Wonder Stories”. Pod koniec wojny autorzy Alfred G. Kuehn i Owen Fox Jerome także wyposażyli w swoich opowieściach postacie w blastery.
Choć słowo „blaster” było często używane na konwentach w połowie stulecia, w przypadku ich wyglądu i projektu dla „Gwiezdnych Wojen” podjęto niekonwencjonalne działania. Lucas opisuje ten styl w wywiadzie, który nagrano gdy film ukończono:
– Staram się stworzyć rekwizyty, które nie stoją na półce. Staram się nadać wszystkiemu bardzo naturalny, wręcz zwyczajny wygląd w stylu gdzieś już to widziałem.
Estetyka blasterów w „Gwiezdnych Wojnach” różni się od innych w science fiction. Przyjaciel George’a Lucasa, Edward Summers wspomina rozmowę z Lucasem w wywiadzie dla J.W. Rinzlera.
– Pamiętam jak dyskutowaliśmy o pistoletach laserowych, bo mój przyjaciel Michael Sullivan, mój operator, projektował kiedyś taką broń. Pamiętam jak przyniosłem George’owi te pistolety, które były bardzo w stylu „Bucka Rogersa”. George powiedział: „Nie, nie, u nas broń będzie wyglądać inaczej” i wspominam jak w Foxie oglądałem zdjęcia zrobione na planie, z długimi strzelbami które wyglądały bardziej jak broń skałkowa. Zaintrygowało mnie to, bo to wyglądało bardzo inaczej niż konwencjonalne, retro science fiction.
Roger Christian był jednym z pierwszych członków ekipy pracujących nad „Gwiezdnymi Wojnami”, jeszcze jako rekwizytor w Lee Studios pod koniec 1975. Używał pistoletu Mauser, przyklejając tam trochę szczegółów w ten sposób stworzył pierwszy filmowy blaster. Wspomina o tym w „Star Wars: The Blueprints”.
– Zaprosiłem George’a by przyszedł i spojrzał: „Zobacz to jest to co myślałem, że można zrobić używając prawdziwych obiektów, jako dodatek one strzelają i można to wszystko mieć na planie”. George pokochał to i zaczęliśmy razem pracować.
Wypełnienie galaktyki blasterami wymagało więcej niż jednego pistoletu. Ekipa miała trudne zadanie stworzenia blasterów dla wielu postaci.
– Zabrałem George’a na wszystkie wspaniałe miejsca – wspomina scenograf John Barry. – Pojechaliśmy do jednej z dużych firm zajmujących się wynajmowaniem broni, mieli tam niekończące się rzędy broni i zbroi… George, rekwizytor, Roger Christian i ja mieliśmy wiele z tych rzeczy. Zamiast brać jakieś zgrabne, usprawnione pistolety laserowe, wzięliśmy prawdziwe działa maszynowe z II wojny światowej i połączyliśmy jedno z drugim.
Żołnierz brytyjskiej wspólnoty narodów z zagarniętym MG-34
Lista broni z epoki II wojny światowej użyta w filmach jest długa. Od niemieckich MG-34 po mocne karabiny maszynowe Lewis, stanowią one podstawę dla wielu blasterów „Gwiezdnych Wojen”, odłożonych na półkę, broni-rekwizytów. Niektóre jak MG-34, zostały lekko zmodyfikowane, dodano drobne szczegóły jak płetwy na lufie. Inne modyfikowano pod różnym kątem i w różnym zakresie, dotyczył to w szczególności staroci z II wojny światowej.
Choć są różne wersje słynnego blasteru Hana Solo, jest on doskonałym przykładem wspomnianego podejścia w praktyce. Blaster Solo to właściwie „antyczny” pistolet Mauser wyposażony w celownik i dodatkowe nasadki. Lufa została zmodyfikowana o tłumik płomienia z niemieckiego karabinu maszynowego M-81. Dodano też kilka szczegółów do samej podstawy, które nie mają żadnych szczególnych zadań, z wyjątkiem tego by uczynić wygląd bardziej interesującym.
Te ostateczne, trochę przypadkowe dodatki są kluczem do estetyki „Gwiezdnych Wojen”. Te części to zarówno różne elementy do sklejania jak i to co znalazło się w szafce, określane są mianem „greebly” (mnoga „Greeblies”). Frank Burton szef działu nieruchomości „Imperium kontratakuje” tłumaczył to w starym wywiadzie:
– Jeśli nie potrafiliśmy czegoś nazwać, nazywaliśmy to mianem „greebly” – mówił Burton. – „Greebly” to słowo, którym George Lucas w „Gwiezdnych Wojnach” określał coś, czego nie potrafił zdefiniować.
Jeśli się to rozłoży na czynniki pierwsze, projektowanie blasterów z „Gwiezdnych Wojen” wygląda bardzo prosto. Jakaś staroć z prawdziwego świata, jakieś stare celowniki, kilka greeblies i kończymy pracę. Mimo, że jest to proste, ten praktyczny projekt był jednym z tych elementów które uczynił galaktykę „Gwiezdnych Wojen” zarówno dziwaczną jak i prawdziwą. A to tylko jeden z wielu elementów II wojny światowej, który znalazł swoją drogę do galaktyki „Star Wars”.
O wpływie filmów Davida Leana na „Gwiezdne Wojny” pisaliśmy już nie raz. Bryan Young zabrał się za kolejne dzieło legendarnego twórcy, „Most na rzecze Kwai” (The Bridge on the River Kwai), ekranizacji powieści Pierre’a Boulle’a (znanego też z „Planety małp”).
Epicki dramat Davida Leana o II wojnie światowej, „Most na rzece Kwai” był niesamowicie popularnym filmem, który pobił rekordy oglądalności w roku, w którym go wypuszczono i zdobył siedem nagród Akademii. Opowiada historię grupy brytyjskich więźniów przetrzymywanych w japońskim obozie pracy w 1943. Przywódcą Brytyjczyków jest porucznik pułkownik Nicholson (grany przez Aleca Guinnessa), który protestuje przeciw temu, by Japończycy naruszyli Konwencję Genewską i zbudowali most wykorzystując Brytyjczyków. Napięcia są coraz większe, i zamieniają się w starcie między Nicholsonem a japońskim komendantem, pułkownikiem Saito (Sussue Hayakawa). Ostatecznie osiągnięto porozumienie, a konstrukcja mostu przebiega w ramach ustalonych terminów, ale jeden żołnierz z marynarki amerykańskiej, który wcześniej cudem uciekł z obozu (William Holden) wraca prowadząc ekipę, która ma wysadzić most.
Najbardziej oczywistym powiązaniem tego filmu i sagi „Gwiezdnych Wojen” jest Alec Guinness, który grał Obi-Wana w oryginalnej trylogii. To „Most na rzece Kwai” uczynił go gwiazdą, co sprawiło, że pośrednio Lucas zainteresował się obsadzeniem go w roli czcigodnego Rycerza Jedi. To pierwszy z trzech wielkich epickich filmów Davida Leana, które miały swój wpływ na „Gwiezdne Wojny”. (Pozostałe dwa to „Lawrence z Arabii” i „Doktor Żywago”).
„Most na rzece Kwai” to film, który doskonale oddaje jedną z pierwszych kwestii z napisów początkowych „Zemsty Sithów” – czyli „Bohaterowie są po obu stronach, zło jest wszędzie”. Postać Guinnessa, Nicholson, znajduje się w sytuacji, w której jego upór sprawia, że wygrywa, ale nie skraca mu to tortur. Gdy Japończycy w końcu zgadzają się na jego żądania, on domaga się, by to brytyjscy żołnierze zbudowali most najlepiej jak potrafią, nawet jeśli połączy to istotną dla wroga linię kolejową. Czy jest bohaterem trzymającym się swoich zasad i wygrywającym bitwę? Czy szwarccharakterem kolaborującym z wrogiem? To musimy osądzić samodzielnie.
Innym powiązaniem z „Gwiezdnymi Wojnami” jest analogia, którą da się zauważyć między postacią Williama Holdena – Shearsem a Hanem Solo w „Nowej nadziei”. Shaers jest kochanym, samolubnym łotrem, który nie miał zamiaru brać udziału w wojnie, zostaje zmuszony by zniszczyć miejsce z którego przybył. Han Solo przez wiele czasu w środku „Nowej nadziei” pracuje nad tym, by uciec z Gwiazdy Śmierci, a gdy jest poproszony o to by wrócił i zaatakował stację, unika tego. To klasyczny motyw z mitologii, bohater ze złotym sercem, który nie zdaje sobie z tego sprawy. Zarówno Shears jak i Han Solo świetnie go ilustrują.
Wizualnie „Most na rzece Kwai” można łatwo porównać do „Powrotu Jedi”. W rzeczy samej, nie raz mówiono, że nikt inny nie wpłynął na używanie przez George’a Lucasa krajobrazów tak bardzo jak David Lean, a zdjęcia dżungli z południowo-wschodniej Azji znajdują swoje odbicie w lasach Endoru. Nawet historia rozwija się w sposób podobny. Shears i reszta jego ekipy odkrywa, że ich oryginalna droga ucieczki jest niemożliwa do przebycia w drugą stronę, więc korzystają z lokalnych przewodników, by wskazali im alternatywną drogę, a oni sami znaleźli się na tyłach wroga. Tę samą pomoc dostarczają Ewoki w „Powrocie Jedi”, przyprowadzając grupę uderzeniową generała Solo do tylnego wejścia bunkra generatora tarczy. Właściwie to zarówno scenariusz „Powrotu Jedi”, jak i „Mostu na rzece Kwai” w kulminacyjnym momencie kończy się podłożeniem bomb i zniszczeniem istotnej infrastruktury, która pozwala konfliktowi toczyć się dalej.
Epicka natura filmów Leana to coś co utkwiło w Lucasie. Podczas rozmowy z „USA Today” w 2012 George wskazał reżysera jako inspirację dla swoich ciągłych innowacji.
– Przyczyną, dla której zainwestowałem tyle czasu i pieniędzy (tworząc Industrial Light & Magic, pierwszą firmę zajmującą się efektami specjalnymi) jest to, że sztuka to technologia. W latach 60., pod koniec ery Davida Leana, potrzebowano 10000 statystów w scenie. To stawało się zbyt drogie. Normą stawało się to, że masz film, którego akcja dzieje się pięć lat temu, masz siedmiu aktorów a zdjęcia kręcisz na ulicy. Więc już wtedy mówiłem, że jeśli pchniemy rozwój technologii, będziemy mieć mnóstwo historii do opowiedzenia.
Filmy Leana mogły być w umyśle Lucasa, gdy tworzył masywne armię i bitwy prequeli, które jeśli chodzi o skalę nie są zbyt częstym widokiem we współczesnym kinie.
Mówi się też, że Alec Guinness był zawiedziony tym, że „Gwiezdne Wojny” przyćmiły resztę jego ważnych filmów i miał nadzieję, że ludzie poszukają innych jego dzieł. To właśnie to zainspirowało mnie, by obejrzeć „Most na rzece Kwai”, mój pierwszy nie-gwiezdno-wojenny film z Aleciem Guinnessem. To doskonały film dla amerykańskiej publiczności, by lepiej poznać tego fenomenalnego aktora.
„Most na rzece Kwai” ma rating PG z ostrzeżeniem o łagodnej przemocy wojennej. Wizualnie poskromiono wodze, ale pewne pomysły zostały. Obejrzałem go z moim synem i odkryłem, że przykuwał uwagę przez całe 161 minut. Jeśli jesteście fanami Davida Leana czy Obi-Wana Kenobiego granego przez Aleca Guinnessa, to film, który musicie zobaczyć.
Tu warto dodać jeden komentarz do kwestii wizualnych inspiracji. Jeśli chodzi o Davida Leana to w „Gwiezdnych Wojnach” najlepiej widać go w „Ataku klonów”. Scena nagrana w Sewilli jest praktycznie odtworzeniem sceny z "Lawrence’a z Arabii" nakręconej dokładnie w tym samym miejscu. Jeszcze więcej analogii widać w „Indym”. „Indiana Jones i świątynia zagłady” był kręcony na Sri Lance, dokładnie tam, gdzie „Most na rzece Kwai” (choć akurat lokacji samego mostu nad rzeką Kelani nie odwiedzili). Niektóre zdjęcia są kręcone na tych samych lokacjach, a nawet ujęcia w filmie Lucasa/Spielberga starają się czasem odtwarzać film Leana, gdy się obejrzy jeden po drugim doskonale to widać. „Indiana Jones i ostatnia krucjata” z kolei był kręcony w Hiszpanii, także w miejscach gdzie Lean kręcił „Lawrnece’a z Arabii”, ale też „Doktora Żywago”. Lucas i Spielberg pojechali nawet na stację kolejową w Guadix, którą wykorzystał Lean. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.
KOMENTARZE (1)
Dla niektórych może wydać się to szokujące, ale George Lucas je. Kawior, szampan, ostrygi albo coś w tym stylu? Nie. Zwykły makaron z fast foodu. Co gorsza, to jakże niezdrowe jedzenie popija colą, na szczęście dietetyczną. Ot chodzący wzór do naśladowania.
Lucasa przyłapano w fast foodzie w Adelaide w Australii. Zamówił tam makaron za 6 AUD. Co George robił w Australii? Ano pojechał z żoną, Mellody Hobson, która przyjechała tu na konferencję. Temat był nudny, więc Lucas wyskoczył sobie coś zjeść. Człowiek, który stworzył „Gwiezdne Wojny” i sprzedał je Disneyowi, po sukcesie „Przebudzenia Mocy” na Antypodach może się czuć jak zwykły anonimowy turysta, lub przechodzień. Czyżby? Plan popsuł pewien australijski student. Niejaki Gabrielle Fusco rozpoznał miliardera, pstryknął mu tajniacką fotkę i wrzucił na twittera. Tam już fani odpowiednio to skomentowali.
Trochę inaczej ze sławą radzi sobie John Boyega. Niestety jako aktor może sobie pójść zjeść makaron i nikt nie zrobi mu zdjęcia, bo w cywilu go nie rozpoznają. Więc lepiej przebrać się za Finna i od razu wszyscy wiedzą kto to. Jakiś cosplayowiec, czy prawdziwy Boyega? Nieważne, ale furora w fast foodzie gwarantowana. Ale zamiast tego jako Finn postanowił pójść do szpitala dziecięcego. Zainspirowała go historia 5-letniego Daniela, chorującego na raka mózgu. Chłopiec bardzo chciał poznać Finna. No i poznał. Tak trzymać John.
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Alex Braun i jego pornoparodia „Imperium kontratakuje”. Jest szansa, że dojdzie do skutku, ale tym razem producent i reżyser prosi o wsparcie finansowe fanów. Cegiełki można nabywać tutaj. Film podobno ma zadebiutować online (za darmo) we wrześniu.
KOMENTARZE (15)
7 lutego, czyli w tę niedzielę, o 20:00 na TVN zobaczymy szóstą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Powrót Jedi”. Powtórkę zobaczymy tydzień później (14 lutego) o 11:35. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.
Rebelianci przygotowują się do ostatecznego ataku na Dartha Vadera i jego jeszcze potężniejszą Gwiazdę Śmierci. Luke Skywalker (Mark Hamill) razem robotami R2-D2 i C-3PO, i z księżniczką Leią (Carrie Fisher) ratują swego przyjaciela Hana Solo (Harrison Ford), którego uwięził podły Jabba the Hutt. Wszyscy razem, wraz z Rebeliantami oraz plemieniem Ewoków, na księżycu planety Endor podejmują desperacki atak na gwiezdną flotę Imperium. Teraz losy całej Galaktyki zależą od krytycznej rozgrywki ojca z synem - Luke staje bowiem twarzą w twarz z Lordem Darthem Vaderem...
„Powrót Jedi” zakończył zarówno klasyczną trylogię jak i przez wiele lat był finałem filmowej sagi. Richard Marquand formalnie był reżyserem tego filmu, tym razem jednak Lucas miał na ten obraz dużo większy wpływ i osobiście reżyserował część scen, zwłaszcza tych trudnych logistycznie. Scenariusz w dużej mierze jest dziełem Lawrence’a Kasdana. Ponadto występują: Ian McDiarmid, Alec Guinness, Billy Dee Williams, Frank Oz, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew, a także David Prowse i James Earl Jones jako Vader.
KOMENTARZE (16)
Najpierw pojawiły się informacje o tym, że strajk techników oświetleniowych może opóźnić zdjęcia do „Gwiezdnych Wojen 8”. Ale na razie chyba groźba została zażegnana. Zdjęcia ruszą niebawem, zaś ekipa filmowa już przebiera nogami.
Daisy Ridley dostała kwiaty i list od Kathleen Kennedy. Aktorka oczywiście wrzuciła zdjęcie do sieci.
John Boyega też wrzucił swoje zdjęcie do sieci i przyznał, że właśnie skończył trening przed Epizodem VIII.
Carrie Fisher już jest znowu w Wielkiej Brytanii, oczywiście wraz z Garym.
Gwendoline Christie także potwierdziła swój udział w Epizodzie VIII. Wróci jako Phasma. Sama aktorka myślała, że to nowa informacja, ale o jej udziale wspominała już Kathleen Kennedy na początku grudnia.
Anthony Daniels przeczytał scenariusz Epizodu VIII i napisał, że zdradzi fabułę na twitterze. Na co zareagował Rian Johnson wklejając to zdjęcie.
Sam Johnson także wrzucił zdjęcie do sieci, tym razem z Pinewood. I dał znać, że już są blisko. Tak więc zdjęcia powinny ruszyć niebawem, może tym razem będziemy informowani trochę lepiej niż ostatnio. Jeśli nie oficjalnie, to może przez twitter i inne konta Riana.
Ponownie wrócił temat, że Epizod VIII będzie kręcony na taśmie filmowej. Oryginalne potwierdzenie tej informacji miało miejsce pół roku temu. Teraz wspomniano o tym w kilku niezależnych źródłach.
Przenieśmy się teraz od Chorwacji. To na razie niepotwierdzone plotki, być może też zwykłe sugestie, więc trzeba wziąć na to sporą poprawkę. Wcześniej sugerowano, że zdjęcia w Chorwacji mogłyby mieć miejsce w Dubrowniku. Teraz pojawiły się jeszcze dwa inne miejsca, forteca Knin oraz wyspa Lokrum. Wyspa znajduje się właściwie rzut beretem z Dubrownika, natomiast wspomniana forteca jest odległa o jakieś 370 kilometrów. No i jest w dużej części zrujnowana. Ekipa ponoć przybędzie tu w marcu. Zobaczymy. Swoją drogą warto dodać, ze w Chorwacji na wakacjach w 2009 był George Lucas. Może to on zasugerował Kathleen Kennedy to miejsce. W bardzo podobny sposób znalazł jezioro Como wykorzystane w „Ataku klonów”.
KOMENTARZE (12)
31 stycznia, czyli w tę niedzielę, o 20:00 na TVN zobaczymy piątą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Imperium kontratakuje”. Powtórkę zobaczymy tydzień później (7 lutego) o 11:40. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.
Po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, walka o Galaktykę nasila się. Siły Imperium zapędzają Rebeliantów na lodową planetę Hoth. Po zakończonej klęską, wyniszczającej walce, Luke Skywalker (Mark Hamill) przybywa na bagienną planetę Dagobah, by trenować pod okiem mistrza Jedi - Yody. Tymczasem Han Solo (Harrison Ford) i księżniczka Leia (Carrie Fisher) trafiają do Podniebnego Miasta Bespin, gdzie zostają pochwyceni przez Datha Vadera. Kiedy Luke rusza im z pomocą, musi stoczyć okrutny pojedynek na miecze świetlne z samym Darthem Vaderem i stawić czoła rewelacji, która zmieni na zawsze jego życie i przeznaczenie.
„Imperium kontratakuje” dziś uchodzi za sequel wszech czasów. To pierwszy film z cyklu niewyreżyserowany przez George’a Lucasa, który jest tu producentem i współscenarzystą. Reżyseruje Irvin Kershner. Za ostateczny scenariusz odpowiada Lawrence Kasdan, pierwotną wersję napisała Leigh Brackett. Ponadto występują: Alec Guinness, Billy Dee Williams, Frank Oz, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew, a także David Prowse i James Earl Jones jako Vader.
KOMENTARZE (15)
Nie wszystkim podoba się Colin Trevorrow jako reżyser Epizodu IX. W sieci powstała nawet petycja do Kathleen Kennedy by Trevorrowa wymienić na... George’a Lucasa. Fani odpowiedzialni za petycję twierdzą, że tylko George Lucas gwarantuje naprawdę epickie zakończenie nowej trylogii, a jednocześnie byłoby to jego wielkie pożegnanie z sagą.
Petycję można podpisać tutaj. Obecnie podpisało się pod nią prawie 25 tysięcy fanów.
Problemem jednak może być to, że pewne decyzje są już podjęte. Nawet nie wiadomo, czy sam Lucas byłby zainteresowany powrotem, zwłaszcza, że musiałby wpisać się rygory studia filmowego. Coś przed czym całe życie uciekał.
Tymczasem Trevorrow pracuje nad scenariuszem. Nie sam. Pisze go wspólnie z Derekiem Connollym. Connolly jest współautorem scenariusza do „Jurassic World” oraz „Na własne ryzyko”.
Sam Trevorrow wypowiedział się ostatnio o pracy nad Epizodem IX. Odniósł się też do wspomnianej petycji. Mówił, że najzabawniejsze jest to, że wiadomość o niej dotarła do niego, gdy w Lucasfilmie Colin miał przemowę chwalącą Lucasa. Przede wszystkim jego nowatorstwo i pewne szaleństwo, dzięki któremu stworzył sagę.
Trevorrow zdradził też kilka informacji na temat scenariusza nad którym pracuje. Jego zadaniem jest pokazanie nowych światów, szerszego ujęcia galaktyki, ale też nowych postaci. Jednak tam gdzie można, nie będą tworzyć nowych bohaterów, a wykorzystywać już istniejące, zwłaszcza te, które ludzie kochają. Powroty mają być, ale z głową.
Na razie Trevorrow potwierdził też udział Daisy Ridley i Marka Hamilla w swoim filmie. Wcześniej sami potwierdzili się Anthony Daniels i Greg Grunberg.
KOMENTARZE (35)
24 stycznia, czyli w tę niedzielę, o 20:00 TVN wyświetli czwartą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Nową nadzieja”. Powtórkę zobaczymy tydzień później (31 stycznia) o 11:30. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce... Rycerze Jedi zostali wytępieni, a Imperium żelazną ręka sprawuje rządy nad całą galaktyką. Mała grupa Rebeliantów podejmuje walkę kradnąc tajne plany najpotężniejszej broni Imperium - tzw. Gwiazdy Śmierci. Najbardziej zaufany sługa Imperatora - Darth Vader musi odzyskać plany i odnaleźć ukrytą bazę buntowników. Księżniczka Leia - wzięta do niewoli przywódczyni Rebeliantów, wysyła sygnał z wezwaniem pomocy, który zostaje przechwycony przez zwykłego chłopaka z farmy - Luke'a Skywalkera. Wychodząc naprzeciw swemu przeznaczeniu, Luke podejmuje wyzwanie i rusza na ratunek Księżniczce chcąc pomóc Rebeliantom w obaleniu Imperium. W misji pomagają mu niezwykli sojusznicy - mądry Obi-Wan Kenobi, nieco arogancki gwiezdny awanturnik Han Solo i jego lojalny towarzysz Chewbacca a także dwa droidy R2-D2 i C-3PO.
„Nowa nadzieja” to pierwszy film z cyklu. Wyreżyserowany przez George’a Lucasa w 1977 rozpoczął fenomen, który trwa już blisko 40 lat. Występują: Mark Hamill, Harrison Ford, Carrie Fisher, Alec Guinness, Peter Cushing, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew.
KOMENTARZE (19)
Tym razem bardzo nietypowo, bo Bryan Young nie tyle zajmuje się inspiracją „Gwiezdnych Wojen”, co wpływem klasycznego już dziś obrazu na jeden z najbardziej znanych fanfilmów.
Inspiracje filmów czy inspiracje, które rozbudziły chęć pracy w branży filmowej można prześledzić w sieci. Są one kamieniami węgielnymi innych filmów. Tym razem może to wyglądać na dość długą drogę między połączeniem „Gwiezdnych Wojen” z kolejnym filmem w naszym cyklu, bo będzie mówić o zdobywcy nagrody Akademii „Zakochanym Szekspirze” (Shakespeare in Love.). Film opowiada o inspiracji artysty, w tym przypadku najwybitniejszego dramatopisarza Williama Szekspira, zagranego przez Josepha Finenesa. Próbuje on pisać sztukę pt. „Romeo i Ethel, córka pirata”. W tym czasie Szekspir spotyka i zakochuje się we Violi De Lesseps (Gwyneth Paltrow), kobiecie z którą nie może się związać. Dzielą ich klasy społeczne, a w dodatku ona jest obiecana za żonę mężczyźnie, Lordowi Wessexowi (Colin Firth), którego nie kocha. Im dłużej trwa ich romans, Szekspir powoli tworzy coś, co stało się tragedią „Romea i Julii”, straconej niczym relacja w której sam się znalazł. Ale w filmie jest też światło na końcu tunelu, autor jest w stanie napisać fantazję na ukojenie swego zranionego serca – „Dwunastą noc”.
Ten film oddaje sedno inspiracji i nawiązań, gdzie pomysły pochodzą z życia autora. Jest zabawny, czarujący, piękny i to jeden z najlepszych filmów jakie wyszły do kin, nawet w roku tak dobrym jak 1998. Ale czy on ma coś wspólnego z „Gwiezdnymi Wojnami”? Na pozór niewiele, może z wyjątkiem tego jak autor czerpie inspirację z wszystkiego wokół. Dla nas w istotą serii tych artykułów jest właśnie to jak Lucas inspirował się wspaniałymi filmami tworząc sagę. Ale gdy się przyjrzymy bardziej, to „Zakochany Szekspir” ma więcej powiązań z „Gwiezdnymi Wojnami” niż można by pomyśleć.
Najbardziej oczywistym powiązaniem jest oczywiście fan film „Star Wars” pt. George Lucas in Love wyreżyserowany przez absolwenta USC Joe Nussbauma. Ten film wygrał nawet oficjalny konkurs „Star Wars Fan Film Awards” w 2004. W pewien sposób jest on echem opowieści „Zakochany Szekspir”, ale w centrum zamiast Szekspira mamy George’a Lucasa (Martin Hynes) uczącego się w college’u, który zmaga się z pisaniem oryginalnego scenariusza „Gwiezdnych wojen”. Jeśli kochacie „Gwiezdne Wojny”, sztukę kina i „Zakochanego Szekspira”, to prawdopodobnie jeden z najlepszych fanfilmów jakie kiedykolwiek stworzono (i łatwo zgadnąć, że jeden z moich ulubionych). Choć jest zabawny i pełen serca, nie porusza prawdziwego wpływu kina wykorzystanego przez Lucasa w „Gwiezdnych Wojnach”.
„Zakochany Szekspir” jest też podobny do sagi na wiele innych sposobów, nie tylko dlatego, że obejrzałem ten film dziesiątki razy, gdy czekałem w kolejce na „Mroczne widmo”. Zwycięzca nagrody za Najlepszy Film został wyreżyserowany przez nikogo innego jak angielskiego reżysera Johna Maddena, który rozpoczął swą przygodę z filmem od reżyserii Narodowej Radiowej Adaptacji oryginalnej trylogii „Gwiezdnych Wojen”.
W tamtych czasach, Madden był reżyserem teatralnym, który parał się adaptacjami radiowymi, gdy nikt inny ich nie robił. Szybko stał się naturalnym wyborem do tej pracy i dostał dostęp do biblioteki dźwięków Bena Burtta i muzyki Johna Williamsa, a także talentów z oryginalnych filmów. Przygotowując rozszerzone scenariusze razem z Brianem Daleyem, Madden wyreżyserował trzy części radiowej adaptacji w 1981, 1983 i w 1996. To sprawiło, że „Gwiezdne Wojny” miały duży wpływ na Maddena zarówno jako reżysera jak i artystę. Zupełnie niezależnie od tego wszystkiego, pierwszy film kinowy Maddena to „Ethan Frome” w którym wystąpił Qui-Gon Jinn, czyli Liam Neeson.
„Zakochany Szekspir” może być najlepszym filmem jaki Madden wyprodukował. To wspaniała historia ze słodko-gorzkim zakończeniem, ale gorycz i słodycz są tu umiejętnie dozowane, jak w perfekcyjnym kinowym lekarstwie. Umieściłbym ten film na liście koniecznych do obejrzenia dla wszystkich zainteresowanych inspiracjami przy opowiadaniu historii, no i jest to dobry film. W Ameryce ma rating R ze względu na seksualność, ale już w Wielkiej Brytanii jest dozwolony od 15 lat, a w Kanadzie od 14. Będąc fanem filmów nie miałem żadnych obiekcji by pokazać go mojemu nowemu nastolatkowi, oczywiście pod rodzicielską kontrolą. Ale oczywiście po tym jak już znał podstawy Szekspira. Nalegam także byście poszukali kopii „George Lucas in Love” jako epilog. Można to znaleźć na YouTube, ale też kupić kopię DVD czy nawet wersję streamingową z okazji 15-lecia. Jeśli nie słuchaliście narodowej adaptacji radiowej „Gwiezdnych Wojen” musicie pobiec – nie iść – do najbliższego miejsca gdzie to sprzedają. Są choćby na Amazonie i u dystrybutora HighBridge Audio.
W niedzielę 17 stycznia o 20:00 TVN wyświetli trzecią część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Zemstę Sithów”. Powtórkę zobaczymy tydzień później (24 stycznia) o 11:30. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.
Lata po rozpoczęciu wojen klonów Sithowie ujawniają tysiącletni spisek, Republika rozpada się, a z popiołów wyrasta złowrogie galaktyczne Imperium. Potwierdzają się najgorsze obawy mistrza Jedi, Mace Windu (Samuel L. Jackson) - skuszony mocą Sithów Anakin Skywalker (Hayden Christensen) przechodzi na ciemną stronę, by przeobrazić się w rezultacie w Dartha Vadera - nowego ucznia Imperatora. Jedi zostają zdziesiątkowani, a Obi-Wan Kenobi (Ewan McGregor) i Mistrz Jedi, Yoda, muszą się ukrywać. Jedyną nadzieją dla Galaktyki są dzieci Anakina - bliźnięta, chłopiec i dziewczynka...
Trzeci chronologicznie film z 2005 to ostatni obraz w cyklu wyreżyserowany przez George’a Lucasa, kończący jego dzieło nad sagą. W pozostałych rolach występują: Natalie Portman, Frank Oz, Ian McDiarmid, Anthony Daniels, Ahmed Best, Kenny Baker, Bruce Spence, Jimmy Smits i Christopher Lee.
KOMENTARZE (21)
Zaczynamy od wyników finansowych. Czwarty weekend „Przebudzenie Mocy” jest na pierwszym miejscu w Stanach. Tym razem zebrało 42 miliony USD (w sumie ma już 812 milionów USD). W piątek przez jeden dzień Epizod VII wylądował na drugim miejscu. Do kin wchodziła wtedy w szerokiej dystrybucji „Zjawa”, ale w sobotę wszystko wróciło do normy. Tymczasem „Przebudzenie Mocy” miało też swoją premierę w Chinach. Tam w weekend zarobiło ponad 53 milionów USD (rekord dwóch dni). Zobaczymy jak poradzi sobie w kolejnych tygodniach. Na razie film zarobił 921 milionów USD poza Stanami.
Z innych plotek, pojawiła się informacja, że wydanie Blu-Ray (i DVD) zadebiutuje dopiero koło 30 czerwca. Na razie wciąż nie ma oficjalnych zapowiedzi.
Za to w wywiadzie dla Hollywood ReporterJ.J. Abrams odpowiedział na zarzuty wobec podobieństwa „Przebudzenia Mocy” i „Nowej nadziei”. Jego zdaniem, było to w dużej mierze zamierzone. Musieli wykonać krok w tył, by móc wykonać krok naprzód. „Gwiezdne Wojny” Lucasa to specyficzny miks pewnych tematów z „Flasha Gordona”, Josepha Campbella, Akiry Kurosawy czy westernów. Wszystkie te elementy są istotą „Gwiezdnych Wojen” więc musiały się znaleźć w filmie. Abrams doskonale rozumie, że niektórzy widzą w tym powtórkę tej samej historii. To było zamierzone, w strukturze , w tym jak poznajemy główną bohaterkę na pustyni, odkrywamy z nią jej moce, ale też, że film kończy się zniszczeniem superbroni złych. Te założenia, są jednak zdaniem Abramsa, mało istotnymi kwestiami filmu. I nawet, gdy ludzie doskonale wiedzieli, ze Starkiller zostanie zniszczony, potrafili martwić się o postaci, które tam się znalazły i zastanawiać, czy uda się zniszczyć tę superbroń.
Bryan Young na oficjalnej przygotował listę 10, jego zdaniem, najczęściej cytowanych przez fanów kwestii z „Przebudzenia Mocy”. Oto one:
Chewie, jesteśmy w domu …
( Chewie, we’re home…)
Pierwsza kwestia, którą usłyszeliśmy z ust Hana Solo, tak w zwiastunie jak i filmie.
Powiedz to Kanjiklubowi
(Tell that to Kanjiklub.)
Tę kwestię wypowiada w filmie Bala-Tik na pokładzie „Eravany”, czyli nowego okrętu Hana Solo.
Droidzie, proszę.
(Droid, please!)
Finn do BB-8 na pokładzie „Sokoła Millenium”, gdy prosi droida o wskazanie systemu w którym jest baza Ruchu Oporu.
Uda nam się.
(We’re gonna do this…)
Poe Dameron zapewniający Finna, że uciekną.
Złom się nada...
(The garbage’ll do…)
Czyli wspaniałe wprowadzenie „Sokoła Millennium” przez Rey. Czegoż trzeba więcej.
Nie tak działa Moc!
(That’s not how the Force works!)
Han wściekający się na Finna, który nie rozumie jeszcze w ogóle istoty Mocy.
To twoje pierwsze kroki
(These are your first steps…)
Czyli kwestia, którą wypowiada Obi-Wan Kenobi (Ewan McGregor) w wizji Rey.
Przypuszczam, że czegoś potrzebujesz. Desperacko.
(I assume you need something. Desperately.)
Maz Kanata patrząca na Hana. I wszystko jasne.
Jedna ćwiartka porcji...
(One-quarter portion…)
Unkar Plutt negocjujący z Rey…
Uważajcie na ostrzał z powierzchni.
(Watch out for ground fire!)
Snap Wexley wypowiada te słowa podczas walki na Starkillerze.
W niedzielę 10 stycznia o 20:00 TVN wyświetli drugą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Atak klonów”. Powtórkę zobaczymy tydzień później (17 stycznia) o 11:30. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.
Minęło dziesięć lat od ataku na Naboo. Anakin Skywalker (Hayden Christensen), teraz dwudziestoletni, jest uczniem rycerza Jedi, Obi-Wan Kenobiego (Ewan McGregor). Galaktyka stoi na skraju wojny domowej. Senator Padmé Amidali (Natalie Portman), byłej królowej Naboo, grozi śmierć. Anakin zostaje przydzielony do jej ochrony. Młody Jedi zakochuje się w Padmé i jednocześnie odkrywa swoją mroczną stronę. Anakin, Padmé i Obi-Wan Kenobi zostają wciągnięci w sam środek narastającego galaktycznego konfliktu, zapoczątkowującego Wojny Klonów.
Drugi chronologicznie film z 2002, który ponownie wyreżyserował George Lucas. Scenariusz pomagał mu pisać Jonathan Hales. W pozostałych rolach występują: Frank Oz, Ian McDiarmid, Samuel L. Jackson, Anthony Daniels, Ahmed Best, Kenny Baker, Temuera Morrison, Daniel Logan, Jimmy Smits i Christopher Lee.
KOMENTARZE (11)
Zaczynamy od wstępnego podsumowania trzeciego weekendu „Przebudzenia Mocy”. W USA film zarobił prawdopodobnie koło 88 milionów. W sumie ma już 740 milionów, co daje mu drugie miejsce na amerykańskiej liście sukcesów kasowych wszech czasów. Pierwszy pozostaje „Avatar” ale już tylko przez jeden do trzech dni. Film Jamesa Camerona zgromadził 760,5 miliona USD, z tego 749 milionów USD w ciągu 34 pierwszych tygodni. Resztę zarobił w ramach wznowień i pokazów specjalnych. Tak więc sukces filmu Abramsa w Stanach jest fenomenalny i bezprecedensowy. Zobaczymy, gdzie znajduje się szklany sufit.
Poza Stanami film ma już 770 milionów USD, wciąż bez rynku chińskiego. Również na dniach Epizod VII powinien stać się trzecim najbardziej dochodowym filmem na całym świecie, po „Avatarze” (2,7 miliarda USD) i „Titanicu” (2 miliardy USD). Na razie jest jeszcze na szóstej pozycji z 1,5 miliarda USD, ale to się szybko zmieni.
Tymczasem Geroge Lucas udzielił długiego wywiadu Charliemu Rossowi. Wywiad można obejrzeć powyżej. Flanelowiec odniósł się także do Epizodu VII, tym razem jednak nie w superlatywach. Stwierdził, że Disney chciał zrobić film w stylu retro, co George’owi się nie podobało. On bardzo chciał by każdy film był inny, miał różne planety, okręty i pokazywał nowe rzeczy. Ten jest dość zachowawczy. Wspomniał też, że nie wykorzystano jego pomysłów. Disney kupił Lucasfilm, dla marki, i zdaniem Lucasa zachowali się trochę jak biali łowcy niewolników. Z tego ostatniego komentarza George bardzo szybko się wycofał. Przyznał, że to bardzo niepoprawna analogia i że nie ma żalu do Disneya, bo dokładnie wiedział, co czeka tam „Gwiezdne Wojny”. Sam jest przy tym bardzo ciekawy, co wyjdzie z projektów w parkach Disneya, a także kolejnych filmów i seriali.
Na koniec zła wiadomość. Jeśli ktoś liczy na wersję reżyserską „Przebudzenia Mocy”, to może się nie doczekać. J.J. Abrams stwierdził, że nie jest fanem takich wydań. W dodatku jego zdaniem film, który widzimy w kinie powinien być obrazem skończonym. I tak jest z VII Epizodem. Tu znów mamy dość różne podejście niż te prezentowane przez George’a Lucasa. Flanelowiec wiele razy powtarzał, że nie ma filmu skończonego, są tylko takie, które musiano odłożyć na półkę. Wielokrotnie przy tym poprawiał oryginalną sagę, z różnym skutkiem. Niemniej jednak wciąż liczymy na usunięte sceny na wydaniu blu-ray Epizodu VII.
KOMENTARZE (29)