TWÓJ KOKPIT
0

Epizod I: Mroczne widmo :: Newsy

NEWSY (664) TEKSTY (60)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Banery i wywiady

2015-11-10 07:22:58

Na początek mamy trzy nowe bannery, które powoli pojawiają się w kinach w USA, oczywiście oprócz plakatów. Jeden jest z Rey, drugi z Kylo Renem a trzeci z Finnem.

Z plotek mamy dwie. Otóż w 2014 pojawiła się informacja, że Judi Dench może zagrać Mon Mothmę w „Przebudzeniu Mocy”. Nic takiego nie ma miejsca. Ostatnio aktorka to potwierdziła i dodała, że nawet nie widziała „Gwiezdnych Wojen”. Żadnej z części.

Bob Iger natomiast wypowiedział się na temat Luke’a Skywalkera. Otóż szef Disneya potwierdza, Luke jest w filmie. Nie ma się co martwić.



Powoli pojawia się coraz więcej wywiadów z twórcami filmu. Pierwszy z nich przeprowadzono z J.J. Abramsem, można go przeczytać tutaj.
Abrams zapytany o to jak się ma fabuła „Przebudzenia Mocy” względem pozostałych filmów, przyznał, że zależało im na tym, by opowiedzieć jedną, zwartą historię, która ma swój początek, rozwinięcie i koniec. Ma też swoją historię do której nawiązuje, a jednocześnie pozostawia pewne wątki, które można kontynuować, zupełnie tak jak to miało miejsce w „Nowej nadziei”. Chodzi o możliwości. W pierwszym filmie Luke niekoniecznie był synem Vadera i bratem Lei, ale jednocześnie nie było to niemożliwe.

Abrams dobrze też ocenia współpracę z Lawrencem Kasdanem. Twierdzi, że właśnie wspólne działanie uczy najwięcej przy opowiadaniu historii. Reżyser jest też wdzięczny Disneyowi, w szczególności Bobowi Igerowi i Alanowi Hornowi, za to jak obeszli się z marketingiem. Bał się, że Disney będzie chciał pokazać i zdradzić za dużo, ale oni szanują wizję dzieloną przez Lucasfilm, by ten film poznać dopiero w kinie. Tyle, że ciężko jest też znaleźć równowagę, bo jeśli pokaże się za dużo, można zniszczyć komuś przyjemność z oglądania filmu, natomiast gdy się pokazuje za mało, mogą cię uznać, za napuszonego palanta. A gdzie jest ta granica? Abrams twierdzi, że na to pytanie muszą sobie odpowiadać przy każdym konwencie i każdej możliwej promocji filmu.

O Epizodzie VIII Abrams powiedział, że scenariusz jest już skończony. Co nie znaczy, że nie będzie wciąż poprawiany, bo to zawsze ma miejsce. W każdym razie mieli spotkania z Rianem Johnsonem i Ramem Bergmanem, pokazywali im zdjęcia, prawie dzień po dniu, gdy kręcono film. Byli częścią procesu powstawania, jako obserwatorzy, co wpływało też na Riana tworzącego scenariusz kolejnego filmu. Oczywiście pewne elementy zostały już wcześniej ustalone, choćby przez Kasdana, takie jak pewne relacje, pewne konflikty czy pytania na które należy odpowiedzieć. Abramsowi zależy na tym, by Epizod VIII był bardzo dobrym filmem, w końcu jest jego producentem wykonawczym, stąd względem Riana Johnsona i jego ekipy zachowano pełną transparentność działań. Johnson natomiast poprosił o uwzględnienie kilku rzeczy w scenariuszu, które przydadzą się potem do jego filmu. Zresztą ten scenariusz dość mocno jest zbieżny z kierunkiem, który wyznaczono „Przebudzeniem Mocy”. Choć to wciąż jest film Riana Johnsona i Abrams nie musi twórcy prowadzić za rączkę czy nadzorować.

Praca nad Epizodem VII nie może być oderwana od pozostałych filmów. To jest siódmy film z dziewięciu (przynajmniej na razie). Ważny przy tym jest tu kanon, który tworzą, co trzeba szanować. Ten film choć opowiada własną historię, nie jest wyjęty z kontekstu.

Początkowo Abrams pracował w z Michaelem Arndtem nad scenariuszem. Mówi, że szybko zdecydowali się do tych sesji dołączyć Ricka Cartera, by projektował wszystko o czym mówią. Wtedy też rodziły się takie pomysły jak choćby nowa ręka C-3PO i tak dalej. Potem, gdy przepisywał scenariusz z Lawrencem Kasdanem, więcej zastanawiali się nad tym jak nakręcić „Gwiezdne Wojny”, nie kolejny film, ale „Gwiezdne Wojny”. Jakie sceny chcą. Chcieli choćby Hana Solo w kostiumie, szturmowca, TIE Fightery. To wszystko wplatali w scenariusz.

J.J. jest też podekscytowany pracą z Johnem Williamsem. On wciąż komponuje używając ołówka, zapisując wszystko na kartce. Potem jedzie się do niego, a on gra melodie na pianinie. Robi to tak, że w głowie człowiekowi wydaje się jakby słyszał całą orkiestrę.

Abrams chwali też swoją obsadę, czyli głównie Daisy Ridley, Johna Boyegę, Oscara Isaaca i Adama Drivera. Jak mówi, od razu angażowano ich do trzech filmów, co najmniej trzech. Czyli po raz drugi nie wprost sugeruje w jednym wywiadzie Epizod X i kolejne.



John Boyega natomiast udzielił wywiadu Hollywood Reporter i Cnet. Aktor patrzy na „Przebudzenie Mocy” jako na swoją szansę. Zdaje sobie sprawę, że te filmy pomogły niektórym aktorom (jak Harrison Ford czy Carrie Fisher, która jednak ostatecznie tę szansę zmarnowała), innym przeszkodziły, ale jakoś wyszli na prostą (jak Ewan McGregor czy Natalie Portman), a jeszcze innym zakończyły (jak Jake Lloyd czy Hayden Christensen). Samego siebie Boyega określa mianem fana, nie tylko filmów ale przede wszystkim gier i Expanded Universe. Dodaje też, że podoba mu się postać Finna i jej rozwój. To szturmowiec, czyli ktoś kto nie powinien pożyć zbyt długo. Niewiele wiemy o przeszłości tego bohatera, ale ciekawe są wybory przed którymi staje i to kim się staje. Zapytany o bojkot „Gwiezdnych Wojen” przez to, że jego postać jest czarna, odparł tylko, że liczby mówią same za siebie. Skoro sprzedaż biletów jest tak fenomenalna, to bojkot chyba nie ma najmniejszego znaczenia. Rodzice Boyegi nie za bardzo znali i rozumieli „Gwiezdne Wojny”. Dla nich najważniejsze było to, że ich syn tam teraz gra.

Sam Boyega przyznaje, że zaczął oglądanie filmów od „Mrocznego widma” i wielce zaintrygował go wówczas Darth Maul. Jednak same prequele, choć mu się podobały, nie wciągnęły go aż tak bardzo. Dopiero gdy zobaczył klasyczną trylogię powiedział sobie „Wow”. Dla niego kwintesencją „Gwiezdnych Wojen” jest humor sytuacyjny. Choćby scena w której Han i Luke odbijają Leię z więzienia, a Han prowadzi rozmowę przez interkom. John uwielbia ten moment.

Mówił też, że Finn ma bardzo dużo wewnętrznej charyzmy, ale nie widać tego od początku. Gdy był przesłuchiwany do „Przebudzenia Mocy” John początkowo odgrywał rolę dramatyczną. Tego wymagał tekst. Jednak potem doszedł do wniosku, że coś jest nie tak. To przecież „Gwiezdne Wojny” i tu trzeba czegoś innego. Wrócił do domu, pooglądał sobie na YouTubie filmiki z castingów Marka Hamilla czy Harrisona Forda, co go zainspirowało.

John twierdzi też, że „Przebudzenie Mocy” jest najbardziej bliskie właśnie do „Nowej nadziei”, ze względu na ton, rytm, ale też dialogi, zwłaszcza te Hana i Luke’a. John sugerował też, że kurtka którą nosił na planie ma jakiś sekret i to nie przypadek, że nosił ją także Poe Dameron (Oscar Isaac). Oczywiście nic więcej nie zdradził.

W przeciwieństwie do Samuela L. Jakcsona Boyega nie mógł wybrać koloru miecza świetlnego. Abrams zrobił to za niego. Sam John żartowałby, że wybrałby czarny. Dodał też, że w tym filmie będzie dużo pościgów, zwłaszcza gonienia za Finnem.

„Przebudzenie Mocy” będzie jego pierwszym filmem „Star Wars”, który zobaczy na wielkim ekranie.

W innym wywiadzie natomiast bardzo się cieszył z tego, że Finn będzie miał swój własny temat muzyczny.



Daisy Ridley także odpowiedziała na kilka pytań Hollywood Reporter, w tym samym wywiadzie. Aktorka wspomina, że już samo dostanie roli Rey było dość ciężkie. Przez siedem miesięcy miała cztery czy pięć przesłuchań i co tu dużo mówić, zwłaszcza te pierwsze nie poszły jej najlepiej. Ale miała w sobie jakieś przeczucie, iż musi ten tekst przeczytać. A gdy już dostała rolę, to przez trzy miesiące musiała milczeć. Przyznała się w domu rodzicom i siostrze, ale na tym koniec. Miała też dużą ochotę, by wcześniej obwieścić światu, ze gra w sadze, ale mama ją przytemperowała. Mówiła, że to trochę jak z ciążą. Trzeba to przejść i przeczekać. Rey jej zdaniem jest przede wszystkim normalną dziewczyną, nie jakąś superbohaterką. Główna różnica między Ridley a Rey polega na tym, że Ridley zna swoją rodzinę i jest z nią blisko.

Przez te trzy miesiące Daisy musiała nabrać krzepy, ale też przytyć do roli.

Na planie Daisy trochę się bała rozmawiać z Markiem, Harrisonem czy Carrie zwłaszcza o klasycznej trylogii. Trochę ją to krępowało. Johna nie, od niego dowiadywała się potem ciekawostek. Za to najwięcej na planie rozmawiała z córką Carrie Fisher, czyli Billie Lourd, która jest w podobnym wieku. Daisy przyznaje, że Billie nie gra młodszej wersji Lei, oraz że nie było w ogóle potrzeby by kogokolwiek obsadzać do tej roli. Jedna Leia wystarczy.

Obiecała też, że dowiemy się kim są rodzice Rey. Oczywiście z filmu.

Daisy przyznaje, że na planie sobie śpiewała i nuciła. I że czasem to przeszkadza innym ludziom. J.J. Abrams zaproponował więc jej zakład, że wytrzyma jeden dzień bez śpiewu.
KOMENTARZE (17)

Steelbooki już w Polsce + maraton sagi w AXN

2015-11-09 07:12:44

Oficjalnie steelbooki BD powinny się ukazać dopiero jutro, ale już od paru dni można je kupić w Polsce, choćby w sieci Media Markt/Saturn. W naszym kraju nie pojawiło się wydanie zbiorcze, a jedynie płyty Blu-ray z pojedynczymi filmami. Płyty kosztują po 89,90 PLN (przynajmniej w Media Marktcie/Saturnie). Steelbooki mają oryginalne okładki, jedynie z tyłu jest przyklejona kartka z tłumaczeniem. Nie należy się spodziewać poprawienia dźwięku oryginalnego, względem wydania z 2011. Zresztą jest to dokładnie ta sama wersja filmu. Więc jedynie polski dźwięk jest w wersji HD. Polskim dystrybutorem wciąż jest jeszcze Imperial Cinepix.



A skoro już przy sadze jesteśmy to 11 listopada na AXN odbędzie się maraton wszystkich części. Plan projekcji wygląda następująco:
6:30 „Mroczne widmo”
9:15 „Atak klonów”
12:00 „Zemsta Sithów”
14:40 „Nowa nadzieja”
17:05 „Imperium kontratakuje”
19:30 „Powrót Jedi”
KOMENTARZE (15)

„Łowca androidów” i „Gwiezdne Wojny”

2015-11-06 07:13:11 oficjalna



Jedno z najgłośniejszych dzieł filmowej fantastyki, czyli „Łowca androidów” (Blade Runner) Ridleya Scotta z 1982. To film, który nie mógł wpłynąć zbytnio na klasyczną trylogię, ale który ugruntował pewne wizje miast przyszłości. To coś, co w pewien sposób odcisnęło swoje piętno na sadze. I tym właśnie zajmie się Bryan Young.

Ridley Scott jest twórcą „Łowcy adroidów”, filmu bazującego na powieści Philipa K. Dicka „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”, mającego swoją premierę na rok przed „Powrotem Jedi”. Opowiada on historię łowcy androidów imieniem Deckard, którego praca polega na znajdywaniu zbuntowanych replikantów, zbiegłych na Ziemię i wysłania ich „na emeryturę” zanim spowodują więcej problemów czy zabiją kogoś.

To film który porusza w delikatny sposób prawa androidów, interesy korporacyjne czy karę śmierci. Ponadto widzimy tu Harrisona Forda w prawdopodobnie swojej trzeciej najbardziej ikonicznej roli. Jest też kilka ukrytych gagów do „Gwiezdnych Wojen”, jak chociażby to, że Bill George, artysta zajmujący się efektami FX pracował tu nad swoim własnym „Sokołem Millennium” o wysokości pięciu stóp, który jest tak prawdę mówiąc sztuczką ze światła, ostatecznie stał się kilkoma różnymi budynkami.





Wygląd Los Angeles w tej alternatywnej przyszłości jest źródłem największej ilości bezpośrednich inspiracji w późniejszych „Gwiezdnych Wojnach”. Zaczynając od „Mrocznego widma”, pamiętne widoki z „Łowcy androidów” służyły jako pierwsza wersja Coruscant, od budynków sięgających nieba po kosmiczne trasy latających pojazdów. Oczywiście oba filmy były zainspirowane „Metropolis” (niemy film z 1927 o którym pisałem wcześniej) „Łowca Androidów” jest jakby wersją 2.0 tego pomysłu, a prequele tworzą wersję 3.0.

Nie ważne, czy George Lucas chciał złożyć hołd dobrze zrobionemu filmowi, czy odwdzięczyć się za umieszczenie „Sokoła Millennium”, reżyser umieścił dwa samochody policyjne z „Łowcy androidów” podróżujące powietrznymi arteriami Coruscant.



Jednym z najbardziej istotnych budynków w „Łowcy androidów” była główna siedziba Tyrell Corporation, firmy produkującej replikantów a jednocześnie podejmującej kwestionowane decyzje wobec nich. Czy to przypadek, że świątynia Jedi, która stała się centrum dowodzenia armią klonów, ma podobny kształt co ten ikoniczny budynek?

Nawet więcej podobieństw można zauważyć w półświatku Coruscant ukazanym w „Ataku klonów” i odcinkach „Wojen klonów” dziejących się niedaleko poziomu 1313. (O powiązaniach tych odcinków z „Łowcą androidów” pisaliśmy wcześniej.) Olbrzymi neon reklamowy widoczny w krajobrazie Los Angeles w „Łowcy androidów” jest tu pięknie oddany, gdy widzimy Anakina ścigającego Zam Wesell, zaś rury i wieże z których wydobywają się płomienie w krajobrazie Los Angeles widać też w strefie przemysłowej gdzie Zam prowadzi Kenobiego i Skywalkera podczas powietrznej sekwencji.

Cały pościg w „Łowcy androidów”, gdy Deckard goni i wysyła na emeryturę replikantkę Zhorę, ma ten sam wygląd i klimat co pościg Anakina za łowczynią nagród rasy Clawtide w „Ataku klonów”.

Ale nie tylko krajobrazy zostały wizualnie wykorzystane w „Gwiezdnych Wojnach”. Apartament Deckarda z klasycznym oświetleniem noir, w pewien sposób mocno przypomina mieszkanie Cada Bane’a który widzieliśmy w odcinku „Wojen klonów” pt. Hostage Crisis. Krata wentylacyjna wydmuchuje tło gdzie widzimy w obu przypadkach techno krajobraz miasta,

Tematycznie „Łowca androidów” zajmuje się moralnością i etyką klonowania, co jest podjęte także w odcinkach „Wojen klonów” takich jak Deserter czy cykl o Umbarze. Ale najwięcej podobieństw w historii widać pomiędzy szwarccharakterami, Royem Battym (którego grał Rutger Hauer) w „Łowcy androidów” i Anakinem Skywalkerem. Zarówno Roy jak i Anakin pracują by ocalić przed śmiercią tych na którym im zależy. Batty chce wiedzieć jak powstrzymać śmierć swoich znajomych replikantów, w szczególności Pris, granej przez Daryl Hannah. Jest gotowy zamordować każdego by ją ocalić, a nawet wkrada się do przypominającego świątynię Jedi budynku Tyrella by zabić mężczyznę, który go tworzył. Anakin wybiera się na podobną przygodę, szuka sposobu by ocalić swoją żonę Padme (graną przez Natalie Portman) od tego co tylko najgorsze. Podczas gdy szał Roya kończy zdecydowanie mniej żyć niż Akanina, efekt jednak jest podobny.

Podobnie jak w „2001: Odysei kosmicznej”, Ridley Scott przemontował i wydał jeszcze raz „Łowcę androidów” w ciągu lat, tworząc alternatywy wobec oryginalnych wersji, w sposób podobny co George Lucas, który ulepszył „Gwiezdne Wojny”. Wersja reżyserska pochodzi z 1992, a wersja ostateczna trafiła do kin po cyfrowej obróbce w 2007.

Dla tych, którzy chcieliby obejrzeć ten film polecam wersję z 2007. Uważajcie, gdyż ma on rating R ze względu na przemoc i odrobinę nagości. W mojej opinii „Łowca androidów” to film który powinien obejrzeć każdy fan science fiction.



Pisząc o tym, że zarówno Scott jak i Lucas nawiązywali do swoich filmów Bryan Young ma rację. Jednakże kwestia inspiracji samym Los Angeles Scotta, w szczególności budynkiem Tyrell Corporation jest o tyle wątpliwa, że nim „Łowca androidów” trafił na ekrany, istniały już projekty Coruscant. W dodatku zostały one już odrzucone. Pisaliśmy o nich tutaj. Do nich w równym stopniu Lucas powrócił przy prequelach. Film Scotta pewnie też był źródłem inspiracji, ale prawdopodobnie tylko jednym z wielu.
KOMENTARZE (0)

„Atak klonów” jutro w AXN

2015-10-07 18:11:14



Już jutro na stacji AXN kolejna część maratonu „Gwiezdnych Wojen”. W ramach przygotowania się do „Przebudzenia Mocy” zobaczymy drugi film z cyklu, czyli „Atak klonów”. Seans rozpocznie się dokładnie o 22:30. Film wyreżyserował Geroge Lucas, scenariusz pomagał mu pisać Jonathan Hales.

Dziesięć lat po inwazji na Naboo galaktyka jest na krawędzi wojny domowej. Pod wodzą zdrajcy Jedi, Hrabiego Dooku, tysiące układów słonecznych grożą Republice Galaktycznej separacją. Po nieudanej próbie zamachu na życie senator Amidali, dawnej królowej planety Naboo, jej bezpieczeństwa ma chronić dwudziestoletni uczeń Jedi, Anakin Skywalker. W trakcie misji Anakin zakochuje się w Padmé, ale i odkrywa w sobie ciemną stronę. Wkrótce Anakin, Padmé i Obi-Wan Kenobi zostają wciągnięci w sam środek konfliktu wywołanego przez separatystów. Rozpoczynają się Wojny Klonów.

Dzieło to miało swoją premierę w maju 2002. Warto dodać, że jest to film przełomowy z dwóch względów. Po pierwsze była to pierwsza globalna premiera na taką skalę. Po drugie jest to pierwszy wysoko budżetowy film kręcony kamerą cyfrową (choć premierę miał jako drugi). W rolach głównych występują: Ewan McGregor, Natalie Portman, Hayden Christensen, Anthony Daniels, Kenny Baker, Ahmed Best, Christopher Lee, Daniel Logan, Temuera Morrison, Pernilla August, Jimmy Smits, Frank Oz i Ian McDiarmid.

Epizod II będzie w AXN powtarzany parę razy. Na razie pierwsze projekcje kształtują się następująco:
8 października (czwartek) 22:30 na kanałach AXN i AXN HD
10 października (sobota) 21:00 na kanałach AXN i AXN HD
11 października (niedziela) 14:45 na kanałach AXN i AXN HD
12 października (poniedziałek) 19:15 na kanale AXN White
13 października (wtorek) 23:05 na kanale AXN Black
14 października (środa) 16:15 na kanale AXN White

Za tydzień na AXN zobaczymy zaś „Zemstę Sithów”.

Warto przypomnieć, iż „Mroczne widmo” jest emitowane na kanałach AXN od początku miesiąca. Kolejna emisja:
9 października (piątek) 21:00 na kanale AXN White

Temat na forum.

Przypominamy też o konkursie związanym z projekcjami na AXN, w którym można wziąć udział tutaj.
KOMENTARZE (8)

Tropami „Gwiezdnych Wojen” – Livermore

2015-10-06 07:19:16

Klasyczna trylogia przyzwyczaiła nas do zdjęć na lokacjach w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jednak „Mroczne widmo” to bez wątpienia film przełomowy w historii kinematografii, może nie pod względem fabularnym, ale z pewnością technicznym. John Knoll twierdzi, że blockbustery powinno się dzielić na te, które powstały przed i po I Epizodzie.

Może George Lucas nie wynalazł nic nowego wprowadzając quasi-lokację do wspomnianego filmu, ale w „Gwiezdnych Wojnach” czegoś takiego na taką skalę jeszcze nie było. W okolicach Livermore nie pojawiła się ekipa filmowa. Nie było aktorów. Jedynie mała grupka osób zajmująca się zdjęciami do efektów specjalnych. Właściwie niedostrzeżona. Nie kręcili zdjęć pod ujęcia specjalne, jak to miało miejsce choćby w Redwoods. Poszukiwali materiałów, które wspomogą wygenerowane komputerowo środowisko. Dlatego w Livermore trudno też dostrzec i odnaleźć miejsca, w których kręcono film, z pewnością jednak da się odnaleźć klimat.

Livermore posłużyło za podstawę wielkich pastwisk na Naboo. Wykorzystano tu dwie rzeczy. Wokół miasta rozciągają się porośnięte trawą wzgórza i to one są najlepiej widoczne w filmie. Tworzą tło bitwy Gungan z Federacją Handlową. To te wszystkie szczyty, które widać gdzieś daleko za bitwą. Zostały one oczywiście komputerowo przetworzone, wpasowane w film, zmieniono trochę ich kształt, rozciągnięto je, dopasowano kolor. Pełna cyfrowa obróbka.

Dodatkowo wykorzystano też pola golfowe, które znajdują się w okolicy (niestety nie wiadomo, które dokładnie). Tam nagrywano trawę, a raczej jej próbki. Zresztą nie tylko tam, wiele ujęć trawy wielkich pastwisk Naboo powstało w okolicach Rancza Skylwalkera w hrabstwie Marin. Obecnie już nawet nie można stwierdzić, co pochodzi z Livermore, a co z innych miejsc. W każdym razie trawa w „Mrocznym widmie” nie była komputerowo generowana, choć z pewnością została tam odpowiednio przetworzona.

Samo Livermore to niewielkie amerykańskie miasteczko w Kalifornii, znajdujące się w hrabstwie Alameda. Ulokowane jest gdzieś w połowie drogi między San Francisco a Modesto. Poza wzgórzami i polami golfowymi słynie także z ośrodka badań nuklearnych i techniki laserowej.

Najlepiej dotrzeć tam bez wątpienia samochodem z San Francisco. Jest to najszybsza i najwygodniejszy środek komunikacji. Wzniesienia, których użyto w filmie, podobno właśnie najlepiej jest dostrzec, jadąc już z Livermore w kierunku Modesto. Ale trzeba mieć szczęście, by w odpowiednim miejscu się zatrzymać. W każdym razie pagórki te wyglądają bardzo podobnie do filmowych.

Livermore z pewnością zajmuje szczególne miejsce na mapie miejsc związanych z „Gwiezdnymi Wojnami”, ale tylko i wyłącznie jako ciekawostka. Raczej nie warto się tam wybierać specjalnie. Jednak gdyby ktoś pokonywał trasę z San Francisco do Modesto i dalej, warto poświęcić na Livermore kilka dodatkowych minut. Tyle bez wątpienia wystarczy.

Poniżej kilka zdjęć z Livermore.



Wcześniejsze relacje z naszych wypraw na lokacje sagi znajdziecie tutaj:

KOMENTARZE (2)

„Mroczne widmo” jutro w AXN

2015-09-30 18:36:33



Już jutro na stacji AXN zacznie się maraton „Gwiezdnych Wojen” przygotowujący nas do premiery „Przebudzenia Mocy”. Dokładnie o 22:00 zacznie się seans pierwszego chronologicznie filmu cyklu, czyli „Mrocznego widma” w reżyserii Geroge’a Lucasa.

Tuż po uratowaniu królowej Amidali przed inwazją jej planety Naboo rycerze Jedi: mistrz Qui-Gon Jinn i jego uczeń Obi-Wan Kenobi robią nieplanowany postój na piaszczystej planecie Tatooine. Tam poznają dziewięcioletniego Anakina Skywalkera, młodego niewolnika, w którym Moc jest niezwykle silna. Anakin zwycięża w emocjonującym wyścigu ścigaczy. Nagrodą jest wolność. Może opuścić Tatooine i rozpocząć szkolenie Jedi. Bohaterowie powracają na Naboo, gdzie Królowa i Anakin stają w obliczu potężnej siły najeźdźców. W tym samym czasie rycerze Jedi toczą morderczy pojedynek z mrocznym, niebezpiecznym wrogiem - Darth Maulem. Dopiero wtedy staje się jasne, że inwazja na Naboo jest tylko pierwszym krokiem złowrogiego spisku odradzających się sił ciemnej strony Mocy, znanych jako Sithowie.

Film oryginalnie miał swoją premierę w maju 1999 (w Polsce we wrześniu). Jest póki co najbardziej dochodową globalnie częścią sagi. Jedyną z której wpływy na świecie przekroczyły miliard USD. W rolach głównych występują: Liam Neeson, Natalie Portman, Jake Lloyd, Ewan McGregor, Anthony Daniels, Kenny Baker, Ahmed Best, Ray Park, Pernilla August, Keira Knightley i Ian McDiarmid.

Epizod I będzie w AXN powtarzany parę razy. Na razie pierwsze projekcje kształtują się następująco:
1 października (czwartek) 22:00 na kanałach AXN i AXN HD
3 października (sobota) 21:00 na kanałach AXN i AXN HD
4 października (niedziela) 14:30 na kanałach AXN i AXN HD
5 października (poniedziałek) 19:25 na kanale AXN White
6 października (wtorek) 23:05 na kanale AXN Black
7 października (środa) 16:30 na kanale AXN White

Za tydzień na AXN zobaczymy zaś „Atak klonów”.

Temat na forum.

Przypominamy też o konkursie związanym z projekcjami na AXN, w którym można wziąć udział tutaj.
KOMENTARZE (6)

P&O 142: Małe droidy

2015-09-27 08:15:21



Dziś kolejne pytanie o to co widać w tle.

P: W „Mrocznym Widmie”, podczas gdy widzimy Dartha Sidiousa na hologramie, to w tle na statku Federacji Handlowej maszeruje kilka małych droidów. Kim dokładnie one są?

O: Te małe droidy to jednostki PK. To tanie droidy przeznaczone do prac wszelakich produkowane przez Cybot Galactica. Są niedrogie, długo „żyją” i są powszechnie dostępne. Widać je też na polu bitwy na Naboo, gdzie zbierają resztki droidów bojowych.
KOMENTARZE (3)

Sony Classical wznawia ścieżki dźwiękowe

2015-09-25 19:12:45 oficjalna

Wraz z premierą nowych „Gwiezdnych Wojen” na rynek trafi wiele innych produktów, by fani mieli większy wybór w sklepach. Sony Classical wyda po raz kolejny muzykę z sześciu poprzednich filmów w trzech nowych kolekcjach. Wszystkie pojawią się 8 stycznia 2016. Muzykę oczywiście skomponował maestro John Williams.



„Star Wars: The Ultimate Vinyl Collection” będzie zawierało ścieżki dźwiękowe z sześciu filmów specjalnej kolekcji płyt winylowych, z okładkami będącymi reedycją oryginałów. Dlatego „Nowa nadzieja”, „Imperium kontratakuje” czy „Powrót Jedi” nawet graficznie będą się mocno różniły od „Mrocznego widma”, „Ataku klonów” czy „Zemsty Sithów”. Okładki prequeli bazowały na plakatach. Zestaw ma kosztować 229,98 USD.



„Star Wars: The Ultimate Soundtrack Edition” będzie zawierać mini albumy z sześciu filmów, plus dodatkową płytę CD z wywiadami z Harrisonem Fordem i Johnem Williamsem. Dodatkowo zostanie dołączona do tego płyta DVD z „Star Wars: A Musical Journey”, specjalnym nagraniem zawierającym najważniejsze tematy i kluczowe sekwencje (było to dołożone do oryginalnego CD z muzyką z „Zemsty Sithów”). Dodatkowo w zestawie znajdzie się plakat. Zestaw w sumie będzie się składał z 10 CD i jednej płyty DVD. Kosztować będzie 74,98 USD.

„Star Wars: The Ultimate Digital Collection” będzie zawierać ścieżki dźwiękowe z sześciu oryginalnych filmów z możliwością do ściągnięcia. Po raz pierwszy zostanie pliki zostaną udostępnione w wersji HD.



Warto przypomnieć, że 18 grudnia 2015 pojawi się ścieżka dźwiękowa z „Przebudzenia Mocy”. Na razie jest już robocza okładka. CD ma kosztować 12,99 USD. Tytuły utworów nie zostały podane. Płyta zostanie wydana przez wydawnictwo Disneya.
KOMENTARZE (7)

Kolejny odcinek serii "LEGO Star Wars: Droid Tales" w Anglii

2015-09-21 17:38:07

Jakiś czas temu amerykańscy widzowie mogli obejrzeć trzeci odcinek serii "LEGO Star Wars: Droid Tales" pt. "Mission to Mos Eisley". Dnia 3. października zobaczą go widzowie w Wielkiej Brytanii. Poniżej preview:



Kilka dni później, 5. października, w USA zadebiutuje kolejna, przedostatnia część, zatytułowana "Flight of the Falcon".

Przypomnijmy: seria koncentruje się na przygodach C-3PO i Artoo, którzy opowiadają swoje perypetie od "Mrocznego Widma", poprzez seriale "The Clone Wars" i "Rebelianci" do "Powrotu Jedi" zgromadzonym na Endorze Rebeliantom.

Temat na forum.
KOMENTARZE (0)

Starwarsowa jesień na AXN-ie

2015-09-11 22:08:46 AXN



Fani "Gwiezdnych Wojen" na pewno nie będą się nudzić w oczekiwaniu na "Przebudzenie Mocy". Kanał AXN ogłosił, że tej jesieni czeka nas całe mnóstwo atrakcji związanych z gwiezdną Sagą.

Na początku października przyjdzie nam zobaczyć nową trylogię, czyli "Mroczne widmo" (1 dnia miesiąca), "Atak klonów" i "Zemstę Sithów". Z kolei na przełomie października i listopada na ekranach zagości oryginalna trylogia: "Nowa nadzieja", "Imperium kontratakuje" i "Powrót Jedi". Wniosek z tego taki, że epizody prawdopodobnie będą puszczane co tydzień. AXN planuje też urządzić jednodniowy maraton ze wszystkimi filmami.

Prócz wszystkich epizodów Sagi będziemy mogli zobaczyć też produkcje animowane - serial "Rebelianci" oraz niewyświetlany dotąd w Polsce szósty sezon (tzw. "Lost Missions") "The Clone Wars". Dodatkowo pokazane zostaną filmy dokumentalne związane z "Gwiezdnymi Wojnami". Większej ilości szczegółów zapewne dowiemy się niebawem.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (27)

Porównanie scen ze starej i nowej trylogii

2015-09-11 15:56:01 vimeo

Niejaki Pablo Fernandez Eyre stworzył krótki film, przedstawiający podobieństwa między starą a nową trylogią. Są to ujęcia, które pokazują, jak Lucas czerpał inspiracje do epizodów I-III z ich "starszych braci". Muzyka to utwór "Experience" autorstwa Ludovicio Einaudiego.

Star Wars Poetry from whoispablo on Vimeo.




KOMENTARZE (13)

P&O 138: Tajemnicza czerwona mgła

2015-08-30 08:25:25



Dziś mamy kolejne pytanie o to, co widać w „Mrocznym widmie”. Ktoś miał niezłe oko, ale i tak nie zrozumiał idei twórców.

P: Czym jest tajemniczy czerwony gaz wydobywający się z Dartha Maula gdy Obi-Wan przecina go wpół? Czy to ma raczej związek z Mocą czy fizjologią Maula? A może coś innego?

O: To pewna sugestia, że krew wypływająca z Maula zagotowała się i paruje, tuż w momencie gdy miecz świetlny zadał śmiertelny cios.
KOMENTARZE (15)

Nowe technologie w „Rogue One”

2015-08-28 07:20:41

Wygląda na to, że John Knoll nadzorując pracę nad „Rogue One” kładzie dość duży nacisk na rozwój nowych technologii filmowych. Obecny szef ILM nie raz twierdził, że uważa „Mroczne widmo” za jednej z najbardziej przełomowych filmów w historii kina, zwłaszcza jeśli chodzi o wykorzystanie efektów specjalnych. „Gwiezdne Wojny” i George Lucas zawsze starały się pchnąć technikę do przodu i widać, w pierwszej „Antologii” możemy mieć kilka rewolucji.

O pierwszej już pisaliśmy. Chodzi o to, że Gareth Edwards i Greig Fraser, chcą używać eksperymentalnych kamer 6k. Druga to na razie plotka, czyli komputerowo wygenerowany Peter Cushing w roli Tarkina. Akurat to nie będzie przełom, gdyż parę razy zdarzyło się to już w historii kina (choćby „Sky Kapitan i Świat Jutra” z Lawrencem Oliverem). Odtwarzanie komputerowo zmarłego aktora zawsze budzi pewne kontrowersje, ale kto wie, może „Rogue One” przyczyni się do popularyzacji tego trendu (lub wręcz przeciwnie).

Trzecia technologia, którą chwali się już ILM to wirtualna rzeczywistość wykorzystywana do tworzenia cyfrowej scenografii, w której reżyser może się swobodnie poruszać. Coś takiego próbowano przy „Rogue One”, a Gareth Edwards był bardzo podekscytowany tym, co zobaczył. Żartując nawet nazwał tę komputerową rzeczywistość prawdziwą. Filmik na temat wykorzystania wirtualnej rzeczywistości przez ILM można obejrzeć tutaj. O Edwardsie jest przez chwilę.



Jest też trochę zamieszania z rolą Madsa Mikkelsena. Dwukrotnie pisaliśmy, że prawdopodobnie zagra tym razem tego dobrego. Niektóre serwisy zmieniły trochę sens tej wypowiedzi, i według nich to postać Madsa ma być w sumie z perspektywy nawet dobra. A jakby tego było mało na oficjalnej niedawno ukazało się opowiadanie Blade Squadron (część pierwsza), gdzie na jednej z ilustracji pojawia się admirał Imperium Jhared Montferrat. Chris Trevas tworząc jego podobiznę inspirował się Madsem. Niby to tylko inspiracja, ale kto wie.

Tymczasem Donnie Yen wypowiedział się na temat „Rogue One”. Przyznał, że to wspaniałe i pouczające doświadczenie dla niego stać się częścią takiej wielkiej franczyzy. „Gwiezdne Wojny” to był jego jeden z pierwszych filmów SF, który zobaczył jeszcze jako nastolatek, wówczas nie przypuszczał, że pewnego dnia w nim zagra. Yen znany jest z występów w dość brutalnych filmach, więc aktor powiedział, że w końcu przyszedł czas, że będzie mógł pozwolić swoim dzieciom obejrzeć film w którym gra. „Gwiezdne Wojny” to film rodzinny i myśli, że dzieci go pokochają. Swoją drogą ciekawe, czy „Rogue One” dostanie w USA choć rating PG-13? A tak w ogóle to Donnie dość dużo rzeczy wrzuca na media społecznościowe, co prawda hełmy musiał potem skasować, ale ten aktor może być źródłem jeszcze nie jednego przecieku.

Na sam koniec kolejne zdjęcie z Cardington.


KOMENTARZE (8)

„Gwiezdne Wojny” i „Ben Hur”

2015-08-21 07:22:49



Tym razem Bryan Young zajął się jedną z najsłynniejszych i najbardziej głośnych adaptacji książkowych w historii kina. Mowa tu oczywiście o „Benie Hurze” bazującym na słynnej powieści „Ben Hur” Lewisa Wallace’a, wydanej w oryginale w 1880. Jest to interesujące opowiadanie historyczne o czasach Jezusa Chrystusa. Dziś jednak słynny jest przede wszystkim film, który zainspirował częściowo George’a Lucasa.

Wydany w 1959 „Ben Hur” to istne osiągnięcie kinematografii w reżyserii Williama Wylera, które szturmem wzięło świat. W swoich czasach obraz zarobił 74 miliony USD. Ale gdyby uwzględnić inflację, stałby się 13-tym najbardziej dochodowym filmem wszechczasów, zaraz za „Imperium kontratakuje”, które obecnie jest 12. Film ten zdobył 11 nagród Akademii, rekord ten współdzieli z dwoma innymi filmami: „Titanikiem” i „Powrotem Króla”.

Opowiada historię Judy Ben Hura, w którego wcielił się Charlton Heston, żydowskiego księcia zdradzonego przez jego rzymskiego przyjaciela i sprzedanego w niewolę. Jego honor ale i żądza zemsty pozwala mu się wybić z niewolnictwa i stać częścią rzymskiej elity. Ostatecznie w trakcie wyścigu rydwanów jest w stanie zmierzyć się z mężczyzną, który go skrzywdził. Film ukazuje też narodziny i śmierć Jezusa, który uczy Judę pokorności i siły, by odstawić nienawiść noszoną w sercu wobec swoich winowajców.

Oglądanie przez trzy i pół godziny „Bena Hura” wystarczy, by stwierdzić, że miał on wpływ na sagę „Gwiezdnych Wojen”. Na podstawowym poziomie chodzi o obrazy tła oraz nakładanie ujęć w ten sposób w jaki wykorzystano to w „Gwiezdnych Wojnach”, to był pierwszy film w którym to zastosowano. Najwięcej wspólnego „Ben Hur” ma z „Mrocznym widmem”, dzięki podróży Anakina przez erę starej Republiki, będącą echem Judy Ben Hura. W filmie Ben Hur Hestona staje przeciw Messali granemu przez Stephena Boyda. Ben Hur nie zdradza swoich rodaków na żądanie Messali, więc Messala mówi Benowi Hurowi coś w stylu Dartha Vadera z „Zemsty Sithów”
– Jeśli nie jesteś ze mną, to jesteś moim wrogiem.
Ostatecznie Ben Hur zostaje zesłany w niewolę przez Messalę, za przestępstwo, którego nie popełnił, a podczas jego nieobecności uwięziono jego matkę i siostrę. Zupełnie jak Anakin w „Ataku klonów” Ben Hur stara się ocalić swoich ukochanych pomimo własnej trudnej sytuacji. Powraca do domu na pustyni, zupełnie jak Anakin, tylko po to by odkryć, że jego rodzina prawdopodobnie nie żyje, a on sam odnajduje w sobie rosnącą rządzę zemsty.

Zanim Ben Hur może wrócić do domu, musi odzyskać swą wolność, ratując rzymskiego dowódcę od utonięcia. Parada w Rzymie na jego cześć i porównanie jej do parady na Naboo pod koniec „Mrocznego widma” nie może być oczywistsze. Od konfetti, przez konie i muzykę, do sposobu fotografowania tłumu, oraz tego jak przywódcy Rzymu spoglądają na to z góry masywnych schodów, to wszystko, ujęcie po ujęciu jest sekwencja filmu w której słyszymy „Augie’s Great Municipal Band”.

Najlepiej jednak porównywać „Bena Hura” i „Gwiezdne Wojny” przez podobieństwa w wyścigu rydwanów oraz podracerów. Podobnie jak wyścig podracerów, tak wyścig rydwanów zaczyna się od trąbiącej muzyki przedstawiającej uczestników wyścigu. Sebulba i Anakin pełnią rolę Massaly i Bena Hura. Pod Sebulby jest zbudowany tak by niszczyć inne mijane pody, podobnie jest z rydwanem Messali. Koła jego rydwanu mają wysuwane wystające kolce niszczące pojazdy konkurentów.

W pewnym, decydującym punkcie wyścigu, rydwany Messali i Bena Hura się zakleszczają kołami, tak jak miało to miejsce między Anakinem a Sebulbą pod koniec wyścigu podracerów.

Im więcej robię tych artykułów i egzaminuję filmy przez pryzmat „Gwiezdnych Wojen”, wciąż wstrzymuję swój oddech widząc jak George Lucas potrafił wziąć fragmenty opowieści, sekwencje czy tematy z klasyki takiej jak „Ben Hur” i wyciągnąć z nich ich esencję, którą wstawił w „Gwiezdne Wojny”. To zaiste niesamowite.

To już samo byłoby niesamowite, ale Lucas potrafił rozwinąć te pomysły. Wyścig rydwanów w „Benie Hurze” był zaprojektowany dwuwymiarowo. Galopujące konie i śmiejący się tłum razem w trakcie wyścigu. Ale przy podracerach Lucas poinstruował Bena Burtta, by stworzył dźwięki dodające cechy osobiste, czyli coś czego wyścig rydwanów nie mógł osiągnąć. Zamiast dwuwymiarowego „Bena Hura”, każdy z podów ma własny, unikalny dźwięk, przez to stają się bardziej postaciami. Gdy Sebulba poza ekranem, za Anakinem, możemy go usłyszeć i poczuć.

Pomimo całej swojej wspaniałości „Ben Hur” jest niesamowicie długi i nie ma przerw, zgłębia też tematy religijne. Jest odpowiedni dla dzieci w każdym wieku, ale niektóre sceny wyścigu rydwanów są mocne. Obejrzeliśmy to z moim synem i obaj byliśmy zdziwieni ilością przemocy jakiej doświadczali drugoplanowi uczestnicy wyścigu. Nic bardziej strasznego niż to, co wycierpieli Rats Tyerell czy Teemto Paraglies, ale ponieważ to ludzie, wygląda to prawdziwiej i z pewnością wywołuje mocniejszy efekt.



Tu warto wspomnieć o jednym. Podobieństwo sekwencji wyścigów w filmach nie jest przypadkowe, ale Bryan Young Ameryki tym nie odkrył. Fragmenty „Ben Hura” stanowiły ważny element animatyczny przy powstawaniu tych scen. Jest to analogia do walk myśliwskich z II wojny światowej wykorzystanych w „Nowej nadziei”.
KOMENTARZE (2)

Powrót do przeszłości: premiera gadżetów z Epizodu I

2015-08-19 15:57:38 YouTube

Wraz z mijającymi dniami i tygodniami coraz bardziej zbliżamy się do premiery nowego epizodu Star Wars. Wielu fanów z niecierpliwością czeka na grudzień, kiedy w końcu będzie im dane obejrzeć „Przebudzenie Mocy”. Tymczasem proponujemy dziś na chwilę oderwać wzrok od licznika odmierzającego minuty do premiery i dla odmiany spojrzeć w przeszłość.

Wraz z jesienią promocja nowego filmu ruszy pełną parą i 4 września rozpocznie się sprzedaż przeróżnych gadżetów związanych z Epizodem VII. Jak informowaliśmy niedawno, w krakowskim oddziale sklepu Toys’R’Us zostanie z tej okazji zorganizowany „Piątek Mocy”, o którym możecie przeczytać więcej w tym miejscu>>>.
Właśnie z tym wydarzeniem wiąże się proponowana przez nas podróż w czasie. Będąc pierwszym epizodem z nowej trylogii, „Przebudzenie Mocy” przywodzi na myśl „Mroczne widmo”. Kiedy w 1999 r. Epizod I miał wejść na ekrany kin, oczekiwania i nadzieje były ogromne, a akcja promocyjna szeroko zakrojona. Może czekając na rozkręcenie się promocji „Przebudzenia Mocy” warto zobaczyć jak wyglądały imprezy podobne do „Piątku Mocy” zorganizowane w analogicznych okolicznościach 16 lat temu?

Poniżej znajdziecie materiał telewizyjny (trwający ok. 4 minuty) z rozpoczęcia sprzedaży gadżetów z „Mrocznego widma” w Toys’R’Us w Brandon na Florydzie. Sklep został otwarty o północy, a chętni wydać swe pieniądze fani stali cierpliwie w kolejce. Na nagraniu można zobaczyć przygotowania w sklepie i jak fani czekają, ekscytują się nowym epizodem, kupują nowe gadżety (jeden fan musiał zmieścić się w ustalonym ze współmałżonką budżecie). A wszystko to jeszcze przed premierą filmu.



Drugie nagranie jest dłuższe (trwa ok. 17 minut) i nieobrobione, przez co jest troszkę chaotyczne, ale ukazuje ogromną ilość produktów wystawionych do sprzedaży. Ten film dokumentuje początek sprzedaży produktów związanych z Epizodem I w sklepie FAO Shwarz Toy Store w Nowym Jorku. Na tym nagraniu widać bardziej wyszukane dekoracje i kolejne tłumy entuzjastycznych fanów, którzy opowiadają o swoich zakupach i pasji, krążąc z pełnymi koszykami pośród bogato zastawionych regałów.



Z obydwu filmów wynika jedno - to Darth Maul miał największe powodzenie u kupujących. Ciekawe jaka postać tym razem będzie się cieszyła największym wzięciem?

Jeśli ktoś chce przypomnieć sobie gadżety związane z „Mrocznym widmem” to zapraszamy tutaj.
KOMENTARZE (7)

P&O 136: Czy kapitan Antilles i Wedge Antilles są spokrewnieni?

2015-08-16 06:55:45



Kiedyś już było pytanie o zależność między Bailem Organą a Antillesem. Dziś podobne pytanie.

P: Czy kapitan Antilles i Wedge Antilles są spokrewnieni? Jeżeli tak, to czy Wedge wie o istnieniu droidów (C-3PO i R2-D2)?

O: Nie, nie są, ale nikt ci nie zarzuci pomyłki. To dość często popełniana pomyłka, tylko dlatego, że w „Gwiezdnych Wojnach” pojawiają się co najmniej trzy postacie o nazwisku Antilles, a żadna z nich nie jest ze sobą spokrewniona. Nawet autorzy w EU starają się propagować tezę, że nazwisko Antilles jest bardzo popularne w odległej galaktyce, jak u nas „Smith” czy „Jones”. W komiksach z serii Republic (dokładniej w Polu rażenia) pojawia się tajemniczy Jedi znany jako Jon Antilles (to właściwie tylko przykrywka). A w podręcznikach do RPG wydanych przez West End Games pojawia się postać Corelii Antilles, która jest swoistym nawiązaniem do pewnego ziemskiego archeologa.

A wracając do tematu, kapitan Antilles jest Alderaaninem, a Wedge Antilles Korelianinem. Nie ma pomiędzy nimi bezpośrednich więzów krwi. Ale podczas castingu do „Zemsty Sithów”, Christne King, dyrektorka, szukała kogoś do roli Antillesa w III Epizodzie, kto byłby podobny do Dennisa Lawsona, czyli oryginalnego Wedge’a. Ponoć, zanim rozpoczęły się zdjęcia, George’a Lucasa bawił pomysł, by obsadzić Lawsona jako Antillesa, nie zważając na to, jakie zamieszanie mógłby tym wywołać we wszystkich spin-offach, które powstały przez lata. W sprawę wdał się Ewan McGregor, którego wujkiem jest Lawson, i rozpoczęła się dyskusją, lecz ostatecznie Dennis odrzucił tę rolę, a dostał ją mieszkający w Sydney Rohan Nichols, który był pierwszym wyborem pani King.

K: Tu ograniczono sobie trochę klan Antillesów z Alderaanu, a on jest większy. Nestor rodu to Bail Antilles – senator z Alderaanu w „Mrocznym Widmie”. Miał go zagrać Adrian Dunbar, lecz sceny z nim ostatecznie wycięto, jednak nazwisko jak najbardziej pada w filmie (i adaptacji powieściowej). Bail Antilles jest ojcem Brehy, królowej Alderaanu i żony Baila Organy. Bail Organa zresztą zastąpił Baila Antillesa na stanowisku senatora Alderaanu. Bail Antilles jest także ojcem Raymusa Antillesa, kapitana „Tantive IV”.

A żeby było jeszcze ciekawiej, to w adaptacji Nowej nadziei napisanej przez Alana Deana Fostera jest pewna nieścisłość. W miejsce kapitana Antillesa pojawia się kapitan Colton. Stąd potem pojawił się w niektórych źródłach niejaki Colton Antilles. Ale Raymus Antilles i Jeremoch Colton to dwie różne osoby. Ten drugi pojawia się także w „Zemście Sithów” i gra go Jeremy Bulloch.


Bail Antilles

Bail Organa

Wedge Antilles

Breha Antilles

Raymus Antilles

Jeremoch Colton

Dr Henrietya „Corelia” Antilles

KOMENTARZE (5)
Loading..