Niespełna tydzień temu
informowaliśmy Was o tym, że marzeniem pewnego fana Gwiezdnych Wojen jest zobaczenie "Przebudzenia Mocy". Nie było w tym nic dziwnego, w końcu większość fanów na całym świecie nie może już doczekać się tego filmu. Jednak Daniel Fleetwood bał się, że może nie dożyć dnia premiery z powodu swojej nieuleczalnej choroby. O tym, że zostało mu niespełna dwa miesiące życia dowiedział się w lipcu, gdy zdiagnozowano u niego rzadką formę raka tkanki łącznej.
Od tego momentu największym marzeniem Daniela była chęć obejrzenia najnowszej części Gwiezdnej Sagi zanim odejdzie. Początkiem akcji, która obiegła cały świat był wpis jego żony Ashley z prośbą do Disneya aby umożliwili jej mężowi obejrzenie filmu. Hashtagiem akcji został
#ForceForDaniel a ludzie z całego świata zaczęli wspierać akcję, która rozrosła się do tego stopnia, że swoje poparcie udzielili również aktorzy tacy jak Mark Hamill, John Boyega, Daisy Ridley, Peter Mayhew oraz Warwick Davis.
Cała akcja zakończyła się sukcesem i J.J. Abrams postanowił pokazać Danielowi film, choć wciąż w pełni nie ukończony, spełniając przy tym po raz kolejny marzenie fana. Poprzednio dotyczyło to
filmu "W Ciemność. Star Trek", jednak tym razem akcja była bliższa serce każdemu z nas. Daniel po seansie był filmem niezwykle oczarowany, a przez to szczęśliwy. Pomimo ciężkiej choroby aż do ostatnich dni nie opuszczało go poczucie humoru oraz miłość do filmu. Jak sam mówił dorastając uwielbiał Gwiezdne Wojny, oglądał je na okrągło, analizował każdy najmniejszy szczegół - dlatego tak bardzo nie mógł pogodzić się z myślą, że może nie dożyć premiery Epizodu VII.
Niestety wczoraj Daniel Fleetwood zmarł w wieku 32 lat. Z całego świata fani zaczęli składać kondolencje jego żonie Ashley, która napisała:
Daniel niesamowicie wałczył do samego końca. Jest teraz jednością wraz z Bogiem i z Mocą. Odszedł we śnie i w spokoju. Zawsze będzie moim idolem i bohaterem.. Jeszcze przed śmiercią
Daniel 7 listopada został honorowym członkiem 501 Legionu otrzymując przy tym replikę blastera Hana Solo.
Daniel pomimo śmiertelnej choroby nie poddał się i do końca wierzył, że spełni swoje marzenie i zamiast dwóch miesięcy udało mu się wytrwać dłużej na tym świecie. Daniel także stał sie symbolem fana, dla którego Gwiezdne Wojny były czymś wyjątkowym, czymś dla czego chciało mu się dosłownie żyć. Szczególnie warto na to zwrócić uwagę w czasach, gdy społeczność fanów jest tak bardzo podzielona na dwa obozy zwolenników i przeciwników "nowych Gwiezdnych Wojen. Niezależnie o tego Daniel na pewno pozostanie na długo w pamięci wielu fanów z całego świata.
Niestety żona Daniela Ashley została również z olbrzymim długiem za lekarstwa, którą starała się spłacać organizując zbiórkę pieniędzy na ten cel. Jeśli chcecie pomóc Ashley wpłacając choćby symboliczną kwotę możecie to zrobić
w tym miejscu >>>
Dla nas Daniel pozostanie człowiekiem, który pomimo śmiertelnej choroby wciąż potrafił kochać Gwiezdne Wojny. My na pewno będziemy o Danielu pamiętać podczas premiery "Przebudzenia Mocy".
Niech Moc Będzie Z Tobą, Daniel!
KOMENTARZE (9)