TWÓJ KOKPIT
0

Epizod IV: Nowa nadzieja :: Newsy

NEWSY (745) TEKSTY (44)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

P&O 46: Dlaczego Wojny klonów są w liczbie mnogiej?

2013-11-24 10:16:58



Niektóre pytania najłatwiej zakwalifikować jako ogólne o EU. Tym razem ze względu na temat, chyba najłatwiej podpiąć je pod „Wojny klonów”. W każdym razie nawet logika w nazewnictwie konfliktów nie umyka uwadze niektórych fanów.

P: W „Nowej nadziei” księżniczka Leia mówi „Generale Kenobi, lata temu walczyłeś u boku mojego ojca w wojnach klonów”. Końcówka –ch sugeruje, że było więcej niż jedna „wojna klonów”. A pod koniec „Ataku klonów” Yoda mówi „Rozpoczęła się wojna klonów”. O co chodzi?

O: W dniu, w którym zamordowano arcyksięcia Ferdynanda, nikt nawet nie śnił, by nazwać konflikt pierwszą wojną światową. I nie stało się to dopóty, dopóki poznano prawdziwą skalę konfliktu, a sam termin okazał się być najlepszy do opisu wojny. Ten ziemski przykład pokazuje, jak początkowo europejska wojna rozrosła się wpierw do wielkiej wojny, a potem, po przeniesieniu konfliktu na inne płaszczyzny międzynarodowe, stała się wojną światową.

Podobnie było z wojnami klonów, które różnie określano w czasie. Wielka wojna klonów nie przetrwała próby czasu, zastąpiła ją nazwa w liczbie mnogiej – wojny klonów, sugerująca walkę na wielu frontach tego galaktycznego konfliktu.
KOMENTARZE (9)

P&O 45: Kim był Rebeliant, którego dusił Vader?

2013-11-17 13:46:04



„Gwiezdne Wojny” to filmy, w których bohaterowie tła dostają swoje życie. Nic dziwnego, że czasem właśnie oni budzą emocje i wątpliwości wśród fanów. Stąd pewnie to pytanie, pochodzące jeszcze sprzed „Zemsty Sithów”.

P: Kim był aktor, i jak się nazywała postać, rebelianta, którego dusił Vader w „Nowej nadziei”. On mamrotał „To okręt konsularny, jesteśmy w misji dyplomatycznej”.

O: Aktor nazywa się Peter Geddes. Ale jego postać nie została nazwana w czasie produkcji filmu, nadano jej imię dopiero w 1981, podczas produkcji adaptacji radiowej sagi. Tam stwierdzono, że ów rebeliant to kapitan Antilles.

K: Samo imię Raymus pojawiło się później, natomiast kapitan Antilles jest obecny w filmie od 1977. W rozmowie z Lukiem C-3PO stwierdza, że ich właścicielem był kapitan Antilles, w wersji powieściowej jest to jednak kapitan Colton. Poniekąd rozwiązano to w „Zemście Sithów”, gdzie pojawiają się obaj kapitanowie, młodego Antillesa gra Rohan Nichol, natomiast kapitana Coltona Jeremy Bulloch.
KOMENTARZE (6)

Powracające pomysły, czyli od ANH do ROTJ

2013-11-15 18:56:07 Oficjalny blog



J.W. Rinzler znów dzieli się kilkoma swoimi spostrzeżeniami o starszych wersjach scenariuszy do klasycznej trylogii. Tym razem pretekstem jest premiera jego najnowszego albumu poświęconego „Powrotowi Jedi”.



Nie ma jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: Joe Johnston narysował ten szkic konceptu do jednej z wczesnych wersji „Revenge of the Jedi”. Ale jednocześnie ilustruje coś z jednej z pierwszych, roboczych wersji „Gwiezdnych wojen”, którą George napisał jeszcze w 1974. W scenariuszu „Zemsty”, księżniczka Leia miała kilka przepychanek z jakimiś niejasno opisanymi „Imperialnymi naganiaczami”, którzy dodatkowo powodują problemy z Ewokami i Yussemem. Mając tę wiedzę, Johnston dodał ochraniacz przedramienia i maskę na głowę, jest też możliwe, że już wtedy George Lucas wymyślił, że Imperialni będą siedzieć na rakietowych rowerach (później znanych jako grawicykle). Mieli też „T-Bomby” oraz wisiorki z zębów (Ewoków? Yussemów?).

W oryginalnym scenariuszu z 1974, który teraz pojawia się w formie komiksowej jako „The Star Wars”, „naganiacze” to paskudni obcy, którzy żyją na wolnej od Ewoków planecie znanej jako Yavin. Nie chcę pisać o spustoszeniu jakie powodują, ale to nie jest ładne.

Więc w skrócie, to kolejny przykład tego, że Lucas miał jakiś pomysł, potem do niego wrócił, a potem, w tym przypadku, ostatecznie go porzucił. Ale kto wie, czy naganiacze nie pojawią się gdzieś kiedyś w przyszłości. Wszystko jest możliwe, a ja kocham ten szkic. Prawdę mówiąc wspaniale wyszło, że jednego dnia na jakiejś imprezie VES (Visual Effects Society – przyp. red.), w końcu poznałem osobiście Joe Johnstona po tych wszystkich książkach, jakie o nim napisałem. Przyjechał specjalnie z Los Angeles na tę imprezę, a my wszyscy zarówno publiczność, jak i paneliści, byliśmy mu bardzo wdzięczni i zadowoleni, że możemy usłyszeć co ma do powiedzenia o „Jedi”, wspominając z Philem Tippettem, Dennisem Murenem czy Lornem Petersonem dawne czasy w ILM. To była wyjątkowa okazja.

W każdym razie, dziś ukazał się „The Making of Return of the Jedi”, a następnego dnia „The Star Wars #2”. Potrzebuję długiej drzemki. Lecz zamiast tego lecę do Londynu. Potem do Nowego Jorku. Mam nadzieję, że będę mógł spać w samolotach, ale jakoś nigdy nie mogę zasnąć w tych fruwaczach z ich zdumiewającym brakiem miejsca na nogi! (I odmawiam wzięcia pigułek; wolę zamiast tego przeczytać książkę o Mary Tyler Moore Show – wspaniale napisana – niech żyje James L. Brooks i spółka!)

To jest to i tak dalej...



Wpis ten pochodzi sprzed paru tygodni, więc pozycje o których wspominał Rinzler są już dostępne na rynku.
KOMENTARZE (0)

„Gwiezdne wojny” podpadły feministkom

2013-11-13 17:16:33

Ostatnio dużo się mówi o feminizmie i ideologii gender, więc w Szwecji ktoś wpadł na pomysł, by klasyfikować filmy pod względem poprawności politycznej, ze względu na płeć. Oznaczenie to ma działać poniekąd podobnie do tego w jaki sposób oznacza się poziom przemocy czy innych rzeczy, tylko tym razem koncentruje się na dokładnie jednym aspekcie. Stworzono specjalny test Bechdela, w którym by film mógł uzyskać najwyższe oznaczenie – „A” muszą w nim znaleźć co najmniej dwie postaci kobiece, które rozmawiają ze sobą o czymś innym niż o mężczyznach. Sam pomysł narodził się w głowie amerykańskiej rysowniczki Alison Bechdel, która przedstawiła go w jednym ze swoich komiksów w 1985. Od tego czasu sam test stał się przedmiotem sporu między częścią feministek i niektórymi krytykami filmowymi. Spór jednak dopiero teraz przybrał na sile, gdy cztery Szwedzkie kina zaczęły klasyfikować filmy według testu Bechdela. Nie byłoby w tym nic interesującego, czy szokującego, gdyby nie fakt, że zaczęto w ten sposób oceniać wszystkie filmy jak leci. Okazało się, że „Nowa nadzieja” nie zdała tego testu. Niektóre źródła podają, że test oblały także pozostałe części sagi, wszystko oczywiście zależy od tego jak dokładnie ogląda się film i jak rygorystycznie sprawdza się wspomniane wcześniej kwestie (np. dwie główne postaci kobiece). Zresztą okazuje się, że testu nie zdają między innymi „Pulp fiction”, trylogia „Władcy Pierścieni”, „The Social Network” czy większość przygód „Harry’ego Pottera”, a także film „The Hurt Locker. W pułapce wojny” Kathryn Bigelow, pierwszej reżyserki, która otrzymała Oskara. Cóż zobaczymy czy filmy Disneya będą bardziej przyjazne feministkom.
KOMENTARZE (22)

Tytuł VII Epizodu

2013-10-29 21:11:11






Z braku konkretnych informacji na temat nowych filmów wszyscy karmimy się plotkami. Wielu fanów zastanawia się jakie tytuły będą miały nowe epizody. Znane z "zaufanych informatorów" Latino Review donosiło nawet o tytułach roboczych, jak Return of the Sith czy Rise of the Jedi. Ostatecznie wciąż musimy poczekać na oficjalne doniesienia, nie przeszkadza to jednak fanom snuć domysłów. W tym miejscu możecie znaleźć generator przykładowych tytułów jakie mogłaby nosić siódma część Sagi.
KOMENTARZE (14)

Wpadki podczas kręcenia Nowej nadziei

2013-10-28 18:50:38 ClubJade.net

Dziś po sieci krąży wideo z wpadkami i gagami, czyli tzw. blooper reel, który pokazuje, dotąd nie prezentowane sceny z produkcji "Gwiezdnych wojen", czyli Epizodu 4:



Wideo zostało po raz pierwszy publicznie pokazano w tym roku na konwencie San Dieco Comic Con. Przywiózł je J.W. Rinzler, autor serii albumów "Making of", który znalazł nagranie w archiwach Lucasfilm.
KOMENTARZE (16)

Gwiezdne Wojny po śląsku

2013-10-24 21:35:03 gazeta.pl

Pisaliśmy już kiedyś o udziale Gwiezdnych Wojen w procesie kultywowania języka śląskiego. Były też parodie. Dzisiaj mamy jednak do czynienia ze znacznie większą inicjatywą. Grzegorz Kulik -student z Bytomia, stworzył swoją wersję ścieżki dźwiękowej do czwartej części sagi. Nie jest to pierwsze osiągnięcie 30-latka, ma on już na swoim koncie śląskie wersje nakładek na Facebooka, Google i YouTube. Jest też autorem śląskiego tłumaczenia gry Euro Truck Simulator 2. Całość brzmi mniej więcej tak:



"Za starygo piyrwyj, we dalekij galaktyce...

Gwiyzdne Wojny

Part IV

Nowo Nadziyja


To je ekres domowyj wojny. Kosmoszify ed rebelijantow atakujom ze skrytyj bazy i piyrszy roz wygrały prociw złymu Galaktycznymu Imperium. Bez batalijo, rebelijancke szpiegi poradziyły porwać tajymne plany kluczowyj broni ed Imperium GWIOZDY ŚMIYRCI, zbrojonyj kosmosztele, keryj styknie mocy, coby skasyrować cołko planeta. Szlakowano ed groźnych imperialnych agyntow princesa Leia leci do dom na pokłodzie swojigo kosmoszifu z porwanymi planami, kere mogom uretować ed nij norod i wrocić swoboda we galaktyce..."

Autor podczas pracy napotkał kilka problemów językowych, z którymi jak sa zaznaczył musiał się uporać, w najlepszy możliwy sposób.

- Musiałem wymyślić kilka neologizmów, np. statek kosmiczny nazwałem kosmoszifem, a stację kosmiczną - kosmosztelą. Musiałem też uporać się z nazwami geograficznymi, jak Zewnętrzne Rubieże, które zyskały miano Dalszego Rantu. Myślę, że nazwy są dość zgrabne, i mam nadzieję, że się przyjmą. Kiedyś ktoś nawał statek kosmiczny "kosmofligerem", ale w żadnym języku nie używa się określenia "kosmosamolot"



Chętni mogą pobrać napisy do filmu w specjalnej wersji tutaj.
KOMENTARZE (4)

Teaserowe zwiastuny klasycznej trylogii

2013-10-24 17:17:27

Od dwóch tygodni oficjalne kanały (facebook, YouTube) umieszczają pierwsze, teaserowe zwiastuny do kolejnych epizodów klasycznej trylogii. Te zwiastuny to oczywiście nic nowego, one od lat były dostępne w Internecie. Niemniej jednak warto do nich wrócić i zobaczyć jak reklamowano wówczas tamte filmy.







Niektórzy zwolennicy spiskowych teorii widzą w tym pewną prawidłowość. Zwiastun „Nowej nadziei” ukazał się 9 października, „Imperium kontratakuje” 16 października, natomiast „Powrotu Jedi” 23 października, czyli dokładnie na tydzień przed pierwszą rocznicą ogłoszenia sequeli. Czyżby Disney coś nam sugerował? To już zobaczymy w przyszłym tygodniu, natomiast na razie warto odświeżyć sobie te klasyczne zwiastuny.
KOMENTARZE (4)

10 najlepszych potworów

2013-10-23 20:29:25 Oficjalny blog



W kolejnej części tekstów z serii "Starwars.com 10" ekipa odpowiedzialna za Oficjalną stronę "Gwiezdnych Wojen" przedstawiła najlepsze potwory z całej Sagi.

"Gwiezdne Wojny" nie byłyby "Gwiezdnymi Wojnami" bez potworów. W każdym filmie z Sagi i w "The Clone Wars" nasi bohaterowie przeżywali liczne, niespodziewane spotkania ze stworzeniami z całej galaktyki, dzięki czemu wszechświat ten stawał się bogatszy i niebezpieczniejszy. Czy kryją się w polach asteroid, czy może pływają w mrocznych wodach, potwory odgrywają wielką rolę w "Gwiezdnych Wojnach" - a oto najlepsze.

Uwaga: ta lista została stworzona na podstawie kilku rzeczy, na przykład projektu, wpływu oraz ogólnej fajności. Nie ma tu istot inteligentnych, nieważne jak obrzydliwe lub potworne są; a zatem nie ma Jabby, Salaciousa Crumba, itp.

10. Nexu, „Atak klonów”



Pojawiający się jako jedno z trzech stworzeń wypuszczonych na geonosiańskiej arenie, których zadaniem było zabicie Anakina Skywalkera, Obi-Wana Kenobiego i Padmé Amidali w kulminacyjnym momencie "Ataku klonów", nexu jest prawdziwie przerażający, bardzo brzydki oraz reprezentuje nowy typ stworzeń w "Gwiezdnych Wojnach". Ma głównie cechy kotowatych, na przykład szybkość, pazury i zdolności do wspinaczki, ale wizualnie łączy je z cechami gryzoni, takimi jak łysy ogon, a także przerażającymi dwoma parami oczu i szerokim pyskiem wypełnionym ostrymi zębami. Przed nexu większość zwierząt z Sagi była potężna i powolna; to mniejsze, prędsze, bardziej zwierzęce stworzenie przyniosło nową jakość potworom z "Gwiezdnych Wojen", podobnie jak raptory stworzyły inny rodzaj napięcia w "Parku Jurajskim".

9. Dianoga, "Nowa nadzieja"



Pierwsze stworzenie widziane na ekranie w filmach z cyklu, dianoga to oślizgłe, wyposażone w macki zagrożenie, które przypomina widzom o ich strachach z rodzaju chyba-właśnie-coś-zobaczyłem ("Coś właśnie otarło mi się o nogę!"). Choć nie jest dobrze widoczna w chwili, gdy atakuje Luke'a Skywalkera w zgniatarce śmieci na Gwieździe Śmierci, to tylko sprawia, że jest jeszcze bardziej przerażająca; czai się pod wodą, obserwuje swoim pojedynczym okiem i czeka, by zaciągnąć cię pod powierzchnię. Historycznie, dianoga dowodziła, że wszechświat "Gwiezdnych Wojen" jest niebezpieczny i przypadkowy, wypełniony niewidocznymi strachami.

8. Robaki mózgowe, "The Clone Wars"



Potwór, który jednoznacznie zabiera "Gwiezdne Wojny" w rejony horroru - robak mózgowy wchodził do ciała nosiciela poprzez nos, a następnie przejmował kontrolę nad jego umysłem. Zadebiutował w odcinku "Legacy of Terror" i ma prosty wygląd, lecz jest naprawdę straszny, pełznący niczym wąż i zmieniający ofiary w podobne do zombie istoty. Co jeszcze bardziej niepokojące: przychodził na świat, wykluwając się z dużych jaj składanych przez ohydną geonosiańską królową.

7. Potwór wodny sando, "Mroczne widmo"



"Największa ryba" z podwodnej sekwencji na Naboo z "Mrocznego widma", sando to jeden z najpokaźniejszych potwórów z "Gwiezdnych Wojen" oraz okrutny drapieżnik. Posiada masywny ogon, tylne płetwy, dwoje silnych ramion, zdolnych do łapania i trzymania ofiary oraz wielki, wielki pysk. Jednocześnie napawa grozą i przeraża, tak jak każdy świetny, filmowy stwór.

6. Acklay, "Atak klonów"



Tak jak nexu wniósł coś nowego do "Gwiezdnych Wojen", tak acklay został natychmiast zapamiętany, gdy pojawił się w "Ataku klonów". Wielkie, warczące, krabopodobne coś - acklay ma sześć odnóży, ostre kły i twardą skórę/egzoszkielet. Jego nieustępliwa pogoń za Obi-Wanem Kenobim sprawia, że zdaje się wredniejszy, a ze wszystkich stworów z prequeli, ma on największą osobowość. (Jego starcie z rycerzem - zwłaszcza w chwili, gdy Jedi próbuje go poskromić włócznią - to bezpośrednie nawiązanie do legendy twórców efektów specjalnych, Raya Harryhausena i sekwencji w filmie "Tajemnicza wyspa" z 1961 r., gdzie grupa rozbitków potyka się z ogromnymi krabami za pomocą włóczni).

5. Kosmiczny ślimak, "Imperium kontratakuje"



"To żadna jaskinia". Gdy filmowego potwora można poznać po jednym zdaniu, wiecie, że odniósł on sukces. Znany również jako exogorth, kosmiczny ślimak - trafnie nazwany, bo jest wielkim ślimakiem żyjącym w kosmosie - występuje w jednej z najsłynniejszych scen "Imperium kontratakuje" (załoga "Sokoła Millennium", nie wiedząc o jego obecności, dokuje w żołądku i ledwo ucieka spomiędzy zaciskających się szczęk). Scena ze ślimakiem to sprytne nawiązanie do ujęcia ze zgniatarką śmieci z "Nowej nadziei", co jeszcze raz ilustruje, że w "Gwiezdnych Wojnach" niebezpieczeństwo czyha wszędzie. Gdy już myśleliście, że jest po problemie, to wpakowaliście się - dosłownie - w jeszcze większy.

4. Sarlacc, "Powrót Jedi"



Ten potwór zupełnie się nie przemieszcza, co czyni go jeszcze bardziej unikalnym. Sarlacca można odnaleźć w piaskach Tatooine, w miejscu znanym jako wielka jama Carcoon, której skraje pokryte są zębami, a ze środka wyrastają macki do łapania ofiar i dziób, który je połyka - a potem, wedle słów Jabby, powoli trawi przez tysiąc lat. To jeden z najoryginalniejszych potworów w Sadze - jest bardziej czymś niż tradycyjnym filmowym stworzeniem i jest to wielce niepokojące. Łączy w sobie groteskowe elementy wielu istot - macki, zęby - ale fakt, że Jabba zabiera do niego więźniów w celu dokonania egzekucji, sprawia, że jest straszniejszy (a jego odgłosy niczym u świni są też niepokojące).

3. Bestia zillo, "The Clone Wars"



Bestia zillo, debiutująca w serialu animowanym "The Clone Wars", stała się ulubienicą fanów. Nosząca imię, które przywodzi na myśl pewnego słynnego filmowego potwora, zillo to ogromne stworzenie, przypadkowo odkopane na Malastare podczas wojen klonów. Gdy zostaje pochwycone w celu przeprowadzenia badań zleconych przez Kanclerza Palpatine'a, okazuje się, że jest bohaterem o wiele tragiczniejszym niż inne zwierzęta z tej listy - atakuje tylko wtedy, gdy zostaje sprowokowany, a jest w nim tak naprawdę wiele piękna, z jego ruchami pełnymi gracji i pomarańczowymi łuskami.

2. Wampa, "Imperium kontratakuje"



W Hollywood jest wielka tradycja potworów z "gościem w środku" i to jest przykład hołdu "Gwiezdnych Wojen" dla tego zwyczaju. Wampa, powolny behemot pokryty białym futrem, pojawia się na początku "Imperium kontratakuje", na lodowej planecie Hoth. Zbliża się po cichu i szybko zabija tauntauna Luke'a, obezwładnia młodego Jedi i zaciąga go do swojego leża. Prosty projekt stwora działa cuda i jest to po prostu koszmarna wersja yeti, z wielkimi pazurami i kłami. A fakt, że przechowuje "obiad", czepiając go do góry nogami do zamarzniętego sufitu? Straszliwe i fajne jednocześnie.

1. Rancor, "Powrót Jedi"



Najsłynniejszy ze wszystkich gwiezdno-wojnennych potworów i filmowa bestia będąca klasą sama w sobie. Rankor, trzymany w podziemiach pałacu Jabby, służy jako egzekutor kary śmierci nakładanej przez Hutta, który posyła ofiary do jamy stwora przez zapadnię w pałacu. Rancor to duża, rycząca istota, łapiąca i pożerająca to, co znajdzie się w zasięgu jej wzroku. W chwili debiutu był potworem jedynym w swoim rodzaju - nie jest ani gadem, ani dinozaurem, ani ssakiem. A dzisiaj jest natychmiast rozpoznawany, jak żadne inne stworzenie z tej listy - filmowy potwór najwyższej klasy i czyste "Gwiezdne Wojny".

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach [na razie możecie to zrobić na oficjalnym blogu - przyp. tłum.].


KOMENTARZE (9)

Plotki o "Rebels" #1

2013-10-19 09:53:29 Różne

O nadchodzącym serialu "Rebels" już było trochę pogłosek, ale po panelu z Comic Conu zebrało się ich kilka, do tego z najróżniejszych źródeł. Przypominamy zatem, że należy do nich podchodzić z pewną dozą ostrożności, bo jeśli nawet jakieś słowa padają z ust jednego z twórców, nie oznacza to, ze wkrótce nie zmienią zdania - czego dowód zresztą dał Pablo Hidalgo podczas panelu. Właśnie od Comic Conu zaczniemy, skąd pozostało jeszcze kilka kwestii, których twitterowcom nie udało się przekazać. Dotyczą one głównie pytań zdanych Hidalgowi przez fanów (link do filmiku). Jednym z nich było zapytanie o Jedi, którzy przecież zostali niemal wybici w rozkazie 66 - prowadzący zapewnił, że na pewno nie będzie tak, że będą oni obecni tysiącami w galaktyce. Dla twórców ważne jest pokazanie tego, co mówi się o Luke'u w Oryginalnej Trylogii - że jest ostatnim przedstawicielem Zakonu - i ekipa będzie do tego dążyć. Padły dwa pytania o konkretnych bohaterów - Starkillera i Vadera. Od odpowiedzi o tego pierwszego Pablo sprytnie się wymigał, mówiąc to, co podaliśmy w ostatnim newsie - że nie może zdradzić z kim powiązania ma Inkwizytor. O Darthu powiedział zaś, że im więcej bohaterowie się nauczą, tym na większych "bossów" trafią.



Ogólnie rzecz biorąc, w serialu będzie dużo czarnych charakterów, ale prawdziwymi protagonistami będą oczywiście Rebelianci. Tych poznamy jednakże dopiero za jakiś czas, taka bowiem była idea całego panelu - najpierw trzeba przedstawić tych, z którymi "walczymy". Mówiąc o straconej pozycji członków Sojuszu dodał też, że muszą oni na przykład niezwykle dbać o to, co mają - jak Anakin w "The Clone Wars" rozbijał kolejny myśliwiec, po prostu dostawał nowy - ci nie będą mieli tak łatwo. Jeśli chodzi o klony, niektóre z nich będą wierzyły w system imperialny - i dzięki temu będą mogły nauczać szturmowców - lecz niektóre nie. Te zostaną odrzucone przez społeczeństwo, które miało już dość chaosu wojny z Separatystami. Jeszcze inna informacja, tym razem techniczna - fakt, że serial powstaje dla Disney XD (stacji nie cieszącej się zbyt dobrą opinią, przynajmniej wśród Amerykanów) nie ma żadnego wpływu na jego jakość - byłby taki sam, gdyby miano go wyświetlać na Cartoon Network.

Filoni za to wypowiedział się dla Heroe's Complex. Powiedział tam, że wątki niektórych bohaterów z TCW mogą być kontynuowane w "Rebels", ale twórcy zamierzają się raczej skupić na nowych postaciach. Fabuła będzie też nieco inna niż w "Wojnach klonów" - tam mieliśmy wiele aktów opowiadających zamknięte historie. W "Rebels" zaś owszem, każdy odcinek będzie unikalną opowieścią, ale będziemy mieć przed oczyma większy plan, do tego skupimy się zasadniczo na jednej grupie bohaterów. Lucas nie jest zaangażowany w tworzenie projektu, lecz możemy się spodziewać nawiązań do filmów.



W najnowszym odcinku Rebel Force Radio reżyser potwierdził, że Inkwizytor jest Pau'aninem (rasa Tiona Medona z "Zemsty Sithów") - twórcy nie chcą bowiem, by serial był jedynie odwzorowaniem twórczości McQuarriego, będą też elementy z prequeli. Znowu padło pytanie o "The Force Unleashed", ale Dave odparł rozbawionym głosem, że nie może jeszcze o tym mówić. W kwestii stylu wizualnego - "The Clone Wars" było "kanciaste", zwłaszcza jeśli chodzi o postacie ludzkie; w "Rebels" ma się to zmienić, bohaterowie mają wyglądać bardziej "tradycyjnie". Nowy serial ma mieć więcej w sobie z "Nowej nadziei". W kwestii TCW - na razie nie pozwolono mu na zdradzenie nowych wieści o materiałach bonusowych, ale zapewniał, że "na pewno będzie o czym rozmawiać", gdy już zobaczymy nowe odcinki.

Na Comic Conie padły pytania o kompozytorów i aktorów, lecz Pablo nie mógł odpowiedzieć, zatem zaczęły się plotki: pierwszy był serwis Jedi News i ich tajemnicze źródło, które stwierdziło, że w kontrakcie John Williams zobowiązał się napisać muzykę nie tylko do najnowszej Trylogii, lecz także do dwóch [sic] nowych seriali telewizyjnych, z czego jednym ma być właśnie "Rebels". Informator podał też, że potencjalnym kompozytorem jest też... J.J. Abrams. Reżyser Epizodu VII napisał muzykę między innymi do "Fringe: Na granicy światów" i "Felicity", ale jest raczej mało prawdopodobne, aby w chwili obecnej miał czas na serial. Za pierwszą plotką poszła kolejna: serwis Making Star Wars podał, że Williams jest raczej pewnikiem i prawdopodobnie skomponuje utwór do pilota. Co ciekawe, użyto tu słowa "song", czyli "piosenka", więc nie wiadomo czy będzie to kompozycja czysto instrumentalna. Prawdopodobnie też nie będzie to przeróbka motywu głównego, jak w przypadku TCW, lecz coś zupełnie nowego. Później serwis stwierdził, że oficjalnie nikogo jeszcze nie zatrudniono, ale rozważany jest również Michael Giacchino, który miał być kompozytorem Sequeli, dopóki oficjalnie nie ogłoszono, że zatrudniono Williamsa. Jest on bliskim współpracownikiem Abramsa, ale jego muzykę można też usłyszeć w wielu ostatnich filmach Disneya ("Ratatuj", "Odlot" i "John Carter"), a do tego w grze wideo opartej na serialu "Gargoyles" Grega Weismana - obecnie jednego z producentów "Rebels".

Może i Williams nie będzie pracował przy "Rebels", ale pogłoska o dwóch projektach telewizyjnych zaczyna wydawać się coraz bardziej realna. Jedi News dotarło do broszury rozdawanej podczas European Brand Licensing Show i znalazło się w niej kilka detali dotyczących planów marketingowych Disneya w najbliższym czasie. W kwestii seriali i telewizji można tam wyczytać, że jeszcze w tym roku czeka nas trzecia część "The Yoda Chronicles". Na przełomie wiosny i lata zaś zobaczymy coś nazwanego "Darth Vader TV specials". Na pewno nie chodzi tu o serial, ale raczej o serię pojedynczych odcinków/programów, choć detale nie są znane. Jesienią i zimą zadebiutuje "Fineasz i Ferb Star Wars" i coś nazwanego "cyfrową biblioteką". Znowu - szczegóły są nieznane, ale najbardziej przypomina to plotkę o dystrybucji seriali i różnej zawartości z Epizodu VII na Apple TV. Pamiętajmy, że na urządzenie ostatnio dodano kanały Disneya, a i podobno wkrótce szykuje się premiera nowego typu.

Na deser zaś może nie plotka, ale za to ciekawa analiza obrazków ze statkiem "Ghost" na Suvudu, której autor teoretyzuje czy okręt mógłby należeć do piratów działających dla Rebelii.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (5)

Wywiad z Filonim, częśc 1

2013-10-16 21:07:50 Różne



Z okazji premiery piątego sezonu „The Clone Wars“ ekipa ze Starwars.com przedstawiła pierwszą część wywiadu z reżyserem Dave’em Filonim na temat jego przemyśleń o piątym sezonie „The Clone Wars” (uwaga zatem na spoilery). Warto też wiedzieć, że podobną rozmowę przeprowadziło IGN. Wywiad został przygotowany przez redaktora kilka miesięcy temu, więc w chwili obecnej wiemy nieco więcej, ale jest tam parę interesujących spraw: materiał bonusowy, którego premiera jest przewidziana na początek przyszłego roku, na pewno spowoduje wiele dyskusji wśród fanów. Klip z Plo Koonem na pustyni to nawiązanie do „Bliskich spotkań trzeciego stopnia“, a zapytany o powrót Ahsoki w „Rebels“, Dave odparł tylko, że „trzeba poczekać i zobaczyć“. W tłumaczeniu pominięto kilka fragmentów.

Wiele się wydarzyło w sezonie piątym, może nawet więcej niż w innych. Rzeczy takie jak śmierć księżnej Satine, Savage’a Opressa, walka Maula z Sidiousem, no i to, co stało się z Ahsoką. Czy plan zakładał, aby wszystko prowadziło do tego momentu, czy też może to był odpowiedni czas, aby podnieść nieco stawkę?

Szczerze mówiąc, to chyba naturalne. Nie sądzę, aby kiedykolwiek istniał plan pod tytułem: „W tym roku zabijemy kilka głównych postaci!“ [śmieje się]. Gdy historia ewoluuje, to po pewnym czasie zaczyna się o to dopominać. Wiecie, pewni bohaterowie nie mogą pojawić się w przyszłości i trzeba sobie jakoś z tym poradzić. A więc jest to raczej naturalny postęp, a w naszej historii pewne rzeczy musiały się zmienić – na Mandalorze,też dla Maula. Tworząc takie sytuacje, zadawaliśmy sobie wiele pytań i znaleźliśmy czas, aby na nie odpowiedzieć.



Wiem, że George Lucas był bardzo mocno zaangażowany w tworzenie historii. Czy w tym sezonie otrzymaliście szczególne instrukcje od niego?

Nieszczególnie. Znaczy się, powiedziałbym, że pomysł na pojedynek Maula i Sidiousa pochodzi od George’a. „Chcę, aby walczyli”. Jeśli chodzi o reżyserię, to, gdzie będą walczyć, otoczenie pojedynku – przedstawienie tego wszystkiego należy do mnie. Siedzimy nad storyboardami, a on ufa mi, scenarzystom i reszcie ekipy, że naprawdę przeniesiemy to na ekran. Myślę, że swoboda i zaufanie to elementy składowe tego serialu. Przekraczamy nowe granice i nie stresujemy się zbyt mocno. Coraz więcej projektujemy i eksperymentujemy, i myślę, że rezultaty to efekt naszej współpracy.

Odwrotnie, czy było coś, czego on nie chciał, a ty musiałeś na niego naciskać?

Nie wiem czy on czegoś „nie chciał”, bo jeśli on czegoś nie chce, to po prostu to się nie dzieje [śmieje się]. Ale jest parę takich rzeczy w tym sezonie… Przykładowo, Bo-Katan nie była postacią, którą powołaliśmy do życia podczas spotkania dotyczącego scenariusza. Stworzyłem ją podczas ostatniego sezonu; w scenariuszu była po prostu „porucznikiem Straży Śmierci”, a ja chciałem silnej Mandalorianki, więc wpisałem ją w tę rolę, a potem powróciła w ostatnim sezonie. Jest tak wiele rzeczy, których przez ostatnie lata nauczyłem się od George’a, że pomyślałem: „To będzie cenny wątek”. W oryginalnym zarysie Bo-Katan i Satine nie były siostrami. Było więc wiele podobnych wątków, które dodaliśmy do historii i mam nadzieję, że dzięki temu zrobiły się lepsze. Nie wiem czy dyskutowano nad nimi tak gorąco, jak my w chwili, gdy powstawały. Pomysł, aby Savage powrócił do swojej oryginalnej formy, wpadł nam po prostu nagle. Wszystkie moje kreacje są oparte na rozmowach, które odbyłem z George’em, a także na tonach rysunków i notatek. Jeśli spojrzycie na oryginalne szkice, które robię, to zobaczycie, że pod względem wizualnym są bardzo bliskie temu, co widzimy na ekranie.

Jedną rzeczą, która podobała mi się w tym sezonie to sposób, w jaki akty zmieniały ton. Na koniec wydawało się, że wszystkie do siebie pasują i byłem pod wrażeniem, że serialowi tak udało się to pokazać. Była historia z młodzikami, która dla mnie była gwiezdno-wojenną wersją „Goonies”, a potem w kolejnej Darth Maul robi okropne rzeczy. Jako pasterz całego serialu, w jaki sposób do tego podchodzisz, że każdy akt jest inny, a jednak wszystkie do siebie pasują?

Cóż, główna sprawa jest taka, że naprawdę nie mogę zmienić tych historii. One są, jakie są. Będzie akt z młodzikiami, z droidami, a potem będziemy obcinać głowy z Darthem Maulem [śmieje się]. To, do czego przykładam uwagę, to sprawienie, aby te historie były gwiezdno-wojenne. Aby dać ludziom do myślenia, podczas tworzenia odcinka szukam odwołań do konkretnego epizodu „Gwiezdnych Wojen”. Jeśli chodzi o droidy i młodziki, pomyślałem sobie: „To musi być <>”. Bo możesz wziąć fragment „Nowej nadziei” i powiedzieć: „To scena, w której Jawowie porywają droidy”. I jeśli tak widzisz „Gwiezdne Wojny”, to są one jedynie głupim filmem dla dzieci, bez złego Imperium. A więc odkryłem, że nasze historie niejako naturalnie wpisują się w te fragmenty. Pracujemy z sekwencjami z filmów i polegam na mojej załodze, gdy mówię im na przykład: „To jest takie uczucie i ton, które chcemy uzyskać”. Gdy robiliśmy Maula, skręciliśmy raczej w stronę „Zemsty Sithów”. Wszystko niejako płynie samo. Gdy podzielicie Sagę na części, to zobaczycie, że zmieniają nastrój i nastawienie podobnie jak epizody naszej serii. Myślę, że gdy widzicie takie odcinki z różnymi postawami w sobotni poranek, to… [śmieje się].



Docierają do nas zabawne reakcje od fanów. Na początku roku widzą zwiastun, który przepowiada ton, w jakim utrzymana jest seria. Ale każdy w fandomie wybiera z trailera coś, co mu się podoba najbardziej i to jest to, co chce zobaczyć najbardziej. A więc, szczerze mówiąc, są fani, których poziom zainteresowania młodymi Jedi lub droidami jest bardzo niski. Chcą, aby Maul wyskakiwał z płonących domów i niszczył wszystko dookoła. Co dziwne, są to prawdopodobnie ci sami fani, którzy nie mogli zrozumieć, gdy powiedzieliśmy o powrocie Dartha. Ale nasi fani ewoluują i zmieniają się dość drastycznie [śmieje się]. A są jeszcze inni widzowie – pewnie młodsi – którzy nie mogą się doczekać, by dowiedzieć się o treningu na Jedi, by polecieć na Ilum. Ponieważ to coś, co zawsze sobie wyobrażali i co ja sobie wyobrażałem jako dziecko, aby móc tam polecieć i to zobaczyć. A więc tak, są ludzie, którzy są jak my, którzy są… no nie wiem czy jesteśmy takimi gwiezdno-wojennymi „ogólnikami”, ale tacy właśnie jesteśmy. Wszystko, co widzimy w „Gwiezdnych Wojnach”, to wycieczka do odległej galaktyki i musicie zaakceptować, że to, co sprawia, że filmy są wyjątkowe, ma różne tony i odcienie. Myślałem o tym jak dorastałem. W pałacu Jabby mamy niemalże „Muppety”. Oglądasz trochę i myślisz „Łał, oglądam Muppety!” A potem przerzucasz się na coś z Imperium i Imperatorem. To jakby zupełnie inny film. A więc znowu, to właśnie chcieliśmy uchwycić w toku historii.

”Gwiezdne Wojny” zawsze były swego rodzaju mieszanką gatunków. Myślę, że epizodyczna natura telewizji pozwala na wyciągnięcie elementów z owych gatunków i powiedzenie: „No dobra, mamy 22 minuty tego”.

Tak. Ale gdybyśmy wciąż robili to samo… Wielu fanów mówi: „Chcę Dartha Maula cały rok”. Zastanawiam się, bo nie wiem jak miałbym zrobić coś takiego. Myślę, że w pewien sposób może sprawiłoby to, że odcinki miałyby lepszą oglądalność. Gdybyście mieli cały rok droidy i ich się spodziewali, myślę, że ludzie byliby zadowoleni z tego powodu. Ale ludzie, którzy chcą czegoś intensywniejszego, dostają w końcu zapowiedź Dartha Maula, to zasiadają każdego tygodnia przed telewizorem i powtarzają: „Gdzie jest Darth Maul? Gdzie Darth Maul? To fajne, ale nie chcę tego oglądać. Gdzie jest Darth Maul?” I ja to rozumiem i o to chodzi. Gdy jesteś fanem i pracujesz w tym przemyśle, to możesz zdawać sobie sprawę z owej konsternacji. Ale gdy jesteś twórcą, musisz nieustannie powtarzać: „Nie, nie, nie, to jest dobre. Obejrzycie to. Będzie dobrze.”

”Zaufajcie mi! Powstrzymajcie rządzę krwi choć na tydzień!”

[Śmieje się]. Prawda? To bardzo trudne.



A więc oczywiście zdajesz sobie sprawę z oczekiwań fanów. Czy to sprawia, że planowanie sezonu staje się trudniejsze? Powiedzmy: „Musimy dać tutaj więcej Maula.” Czy kusi was, aby dać większą ilość bardziej intensywnego materiału z głównymi bohaterami?

Myślę, że nieźle zachowujemy tu równowagę, ponieważ nie staramy się robić zbytniego mordobicia. Cała ekipa, scenarzyści, zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy zachować równowagę. Ponieważ czujemy, że pewni bohaterowie muszą spędzić trochę czasu na półce. Wiecie, wpakowujemy ich w te fantastyczne sytuacje, a oni wciąż cudem uciekają. I kto w to uwierzy? Jeśli tak się robi, po pewnym czasie czarne charaktery niejako tracą siłę, a bohaterowie robią się niedorzeczni. Dlatego myślę, że przez to właśnie niektóre postacie w tym roku zapłaciły tak wysoką cenę. Jeśli chodzi o Satine, ile razy była ona uwikłana w historię? Musieliśmy znaleźć rozwiązanie, a natrafiła się idealna okazja, aby zakończyć jej wątek.

George naprawdę naciskał, aby był odcinek o Jedi, o droidach, o polityce. A gdy mówię „odcinek”, mam na myśli „akt”. I wydawało się, że podoba mu się uderzanie w różne tony każdego sezonu. Z powodu ilości historii, które opowiadamy – zasadniczo robimy 26 na sezon, to więcej niż wyświetlamy – istnieje pewna ilość pomysłów, których nie widzicie. W tym sezonie nie ma wielkiego aktu o klonach, ale to jedna z kolejnych historii [w materiałach bonusowych]. Nie pokazywaliśmy też za wiele Matki Talzin i Ventress. Na koniec Asajj odegrała ważną rolę, ale wcześniej mieliśmy dwa sezony pod rząd z odcinkami o Siostrach Nocy. A więc wiecie, wiele z tych wątków ostatecznie ma swój koniec.

Jeśli chodzi o akt z młodzikami, uderzyło mnie to, jak bardzo pobrzmiewa w nich ton filmów familijnych z lat 80. I to, co mi się podobało, to fakt, że Hondo i piraci byli naprawdę przerażający. Złoczyńcy w „Goonies” byli straszni, „E.T.” miał złowrogie chwile. W filmach z tych lat występowały straszliwe czarne charaktery, ale ostatecznie wszystko dobrze się kończyło. Pomyślałem, że akt z młodzikami oddał temu hołd.

Myślę, że na samym początku tworzenia aktu z młodzikami martwiło nas, że szybko może zrobić się kiepski. Że zrobi się zły. Ale próbowałem skupić się na filmach, które lubiłem jako dziecko. Jeden to na pewno „Goonies”, drugi to „Explorers”, nawet rzeczy takie jak „Straceni chłopcy”, gdzie młodzi ludzie dokonują heroicznych czynów. Jest w nich doza wiarygodności, a częściowo można zawdzięczyć to aktorom.

W tej historii mieliśmy szansę na zrobienie czegoś w stylu „Pinokia”, która pokazuje jak źle sprawy się mają dla tych dzieci. Nadchodzi Hondo i jest zarówno straszny, jak i bardzo zabawny. To jeden typ złoczyńcy. Jest jak chytry lis. Może cię zjeść, ale jest w nim coś takiego, że jeszcze cię zwiąże. Myślę, że czymś, co bardzo dobrze sprawdza się w tym akcie, jest to, że zaczynamy oglądać go w chwili bardzo magicznej dla tych dzieci, gdzie zagrożenie kryje się jedynie wewnątrz nich. A potem przechodzimy niejako do kolejnego etapu, gdy niebezpieczeństwo jest zewnętrzne, ale jest ono samolubne, motywowane chęcią zarobienia pieniędzy. I [Hondo i piraci] są zabawni oraz groźni jednocześnie i myślę, że dzieci w pewnym stopniu są w stanie sobie z nimi poradzić. I dopiero, gdy są całkiem same i chcą go przechytrzyć w sposób iście cyrkowy – co przypomina nieco „Dumbo” – wtedy prawdziwe zło, w postaci generała Grievousa, puka do drzwi. Interesujące jest widzieć, że dojrzały tak bardzo w przeciągu czterech odcinków i to w taki sposób, że sprawiają, że jeden ze złoczyńców, Hondo, przestaje zachowywać się jak złoczyńca. Gdy pokazuje się Grievous, to nam przypomina, że to zła, mordercza istota. Z nim się nie negocjuje. Myślę, że właśnie dlatego to naprawdę się sprawdza. Dzieci i aktorzy, którzy je grali, sprzedali nam zarazem swoją naiwność i pomysłowość, ale bez zbytniej przesady.

Próbowałem nieco pozmieniać scenariusz i reżyserować dzięki akcji. Początku części czwartej, gdy mamy pościg czołgów, nie było w takiej formie w scenariuszu. W oryginalnej wersji był to wyścig maszyny przy maszynie, a zabłąkany strzał przelatywał nad ich pojazdem i trafiał w „Crucible”, który wybuchał. Bohaterowie na statku ginęli, a młodziki dały się złapać, ponieważ nie miały jak opuścić planety. Widziały nad swoimi głowami przybycie floty Grievousa, a piraci zostawiali ich na miejscu. Potem spotykały się z nimi ponownie. Taki był oryginalny zarys i scenariusz za nim podążał, ale pomyślałem, że od dłuższego czasu nie mieliśmy większej akcji, ponieważ patrzyłem na to jak na 88-minutową całość. I wiedziałem, że w połowie odcinka będzie wiele rozmów, bo musieli ustalić jak przemkną się koło Grievousa. W tym czasie ja i George rozmawialiśmy dużo o „Indianie Jonesie”. Dwie rzeczy przyszły mi na myśl: ucieczka w „Poszukiwaczach” i walka na szczycie czołgu w „Ostatniej krucjacie”. Więc wziąłem scenariusz i szybko go przerobiłem w taki sposób, że są w czołgu i proszą o pomoc, a okręt wzbija się w powietrze. Tak chyba lepiej narastało napięcie, co George zdecydowanie popierał. Mamy bohaterów z problemem, który robi się coraz gorszy. Bardzo chciałem to pokazać. Dzięki temu akcja ma takie tempo, że jeśli jest źle, to wszystko naraz.



Chciałem skupić się teraz na kluczowych chwilach i detalach z sezonu oraz porozmawiać jak to się stało, że są takie, jak wyewoluowały i co o nich myślisz. (…). Śmierć Steeli Gerrery.

Steelę stworzył George. Chcieliśmy mieć na Onderonie duet brat/siostra, a postać Sawa Lucas wykreował już wcześniej, a teraz chciał go zaangażować i opowiedzieć o nim więcej. W rezultacie stworzyliśmy Steelę [jako jego siostrę], która byłaby naturalną przeciwniczką Ahsoki, przynajmniej w mniemaniu Luksa.

O Steeli powiem to: gdy o niej myślę, to uważam, że może być jedną z rzeczy, których najbardziej żałuję w tym sezonie i chciałbym jej nigdy nie zabijać. Myślę, że odniosła wielki sukces. Dawn-Lyen Gardner zagrała ją genialnie. Pomyślałem, że jest opcja, aby w przyszłości pokazać podobną postać, tak bardzo ją polubiliśmy do chwili, gdy byliśmy gotowi ją zabić. Ale w pokoju scenarzystów mieliśmy przeczucie, że nie możemy opowiedzieć tej historii tak, aby wszystkim uszło na sucho. Nie mogło to rozegrać się tak zgrabnie, za ich wolność ktoś musiał zapłacić cenę i skończyło się na tym, że zrobi to Steela – z różnych powodów.

Była po prostu fantastyczną bohaterką. Myślę, że jej projekt wypadł świetnie. Tak, była bardzo zabawna. Naprawdę żałuję.

Byłem nieźle zszokowany, gdy zobaczyłem jej śmierć. W ogóle się tego nie spodziewałem.

Muszę powiedzieć, to jedna z naszych najlepszych scen śmierci. Jeśli masz zamiar się pokazać, zrób to dobrze. Pracowaliśmy nad nią w montażowni i chciałem, aby scena miała właściwe ujęcia w chwili, gdy myślicie, że Steela już się wykaraska. Na początku, jeśli popatrzycie na tło, ujrzycie wielką scenę z Ahsoką i Luksem. I widzicie ich reakcje na to, co się stało. Kamera przesuwa się dookoła, a potem w dół klifu, gdzie jest Steela. Animacja Luksa jest po prostu fantastyczna. [Nadzorca animacji] Keith Kellogg i wszyscy wykonali fantastyczną robotę. A jedną z rzeczy, w zakresie której dajemy w tym roku krok naprzód, jest pokazywanie emocji postaci. Można teraz odczytać naprawdę subtelne ekspresje, a to są wyrafinowane informacje. Myślę, że nareszcie robimy to dobrze.



Hełm Gregora w stylu Gerry’ego Cheeversa.

Boston wygrał Puchar Stanleya, gdy go projektowaliśmy. I pomyślałem sobie, że to świetnie wygląda. Każdy, kto grał w hokeja, zna maskę Cheeversa. W większości przypadków bramkarze właśnie tak zaczynają malować swoje. A maski bramkarzy zawsze bardzo mi się kojarzyły ze szturmowcami i ich hełmami. Więc pomyślałem, że będzie to naturalny hołd i nie sądzę, aby pan Cheevers miał mi to za złe, a ludzie z Bostonu będą się z tego cieszyć. Chodzi też jednak o to, że wielu o tym nie wie. Mogliby na to patrzeć i nie wiedzieć o co chodzi, co jest dla mnie tragedią [śmieje się]. Ale jeśli znajdzie się jakieś dziecko, które spojrzy na Gregora, a potem na Gerry’ego Cheeversa, to będzie naprawdę fajnie. I wiecie co, czemu nie? Przypomina mi się coś… dorastałem w Pittsburghu i malowałem maski bramkarzy w ramach letniej pracy.

Czy Cheevers zdaje sobie sprawę z hołdu dla swej osoby?

Nie sądzę. To znaczy, może i jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale nie sądzę. Nie wydaje mi się, aby mógł obejrzeć „Wojny klonów”. Ale kto wie, może któryś z bostońskich fanów wspomniał o tym, a on powiedział: „O czym ty mówisz?” [śmieje się]. (…).

”The Gathering”, w którym młodzi Jedi muszą znaleźć swoje kryształy do mieczy świetlnych i gdzie pokazano jak się je konstruuje.

“The Gathering“ było pomysłem George’a na wyjaśnienie jak Jedi zdobywają swoje miecze i uważał, że dzieje się to, gdy są bardzo młodzi. Nieźle nas zaskoczył gdy powiedział, że kryształ jest bezbarwny, dopóki Jedi go nie znajdzie. A potem pomyślałem, że to naprawdę interesujące. To jedna z rzeczy pochodzących prosto od George’a, który w swoim umyśle jest encyklopedią „Gwiezdnych Wojen“. To ma sens, bo jeśli do jaskini wejdzie zwykła osoba, to znajdzie tam tylko tony lodu oraz kryształów nie do odróżnienia. To niemalże mechanizm obronny. Ale gdy Jedi zestraja się z tym kryształem, który go wzywa, to jest w stanie go znaleźć. I gdy już go ma, ten po prostu wyprodukuje ostrze, które będzie w konkretnym kolorze. To było jedno z ładnych odkryć w tej historii.

Podobało mi się też, że to bardzo duchowa sprawa. Zagrożeniem w jaskini jest to, co weźmiesz ze sobą, jak Yoda mówi Luke’owi. To ma sens w przypadku tych małych dzieci.



Od tego czasu ludzie mnie pytają: „A co, jeśli Jedi zgubią swój miecz?“ Cóż, a) nie powinni go zgubić, ale jeśli tak, to b) istnieje wiele mieczy po rycerzach, którzy polegli przez te wiele, wiele lat, a kryształy są w Świątyni. A więc nie muszą wracać na Ilum, aby zdobyć nowe, bo te od zmarłych będą działały.

Cała ta harmonia i wszystko to specjalna chwila dla tych dzieci, które zestrajają się z Mocą. To nie jest to samo, co zestrajanie się ze swoim mieczem świetlnym. Wszyscy popełniamy ten wielki błąd – przywiązujemy się zbytnio do swoich mieczy [śmieje się]. „O Boże, muszę taki mieć.” Ale pamiętajcie, to są Jedi. Miecz świetlny to tylko rzecz, to nie Excalibur, nie coś super-mega potężnego. Dla nas jest, ponieważ w naszych umysłach staje się symbolem, gdy widzimy jak Luke otrzymuje broń ojca. Ten jest odrobinę ważniejszy, bo należał do rodzica. Ale gdy widzicie jak go traci…

… To nie świruje.

Nie wyrusza na jakąś wyprawę w podziemia Miasta w Chmurach, by odzyskać miecz, nawet zbytnio nie rozpacza, że go stracił. To znaczy, pewnie my, jako dzieci, byliśmy bardziej smutni [śmieje się]. Wszystko to przyszło do nas, gdy opowiadaliśmy historię o mieczach świetlnych, a George miał wiele przemyśleń na ten temat. Wszystko sprowadza się do kwestii samolubność kontra bezinteresowność. To kluczowa sprawa, jeśli chodzi o Sithów i Jedi i sądzę, że dobrze to widać w „The Gathering”.


KOMENTARZE (7)

10 najlepszych utworów muzycznych

2013-10-09 15:05:29 Oficjalny blog



Artykuł z serii „Starwars.com 10” poszedł w trochę innym kierunku i zamiast patrzeć na 10 najlepszych rzeczy z perspektywy in-universe, tym razem prezentuje nam coś, co istnieje niezależnie od świata „Gwiezdnych Wojen” – muzykę Johna Williamsa. Próbek utworów możecie posłuchać na oficjalnym blogu.

Uwaga: Ta lista opiera się na muzyce symfonicznej nagranej razem z dyrygentem (a więc nie ma tu kapeli z kantyny, „Jedi Rocks”, etc.), którą można znaleźć na oficjalnych soundtrackach z filmów. Optowaliśmy za wykorzystaniem jedynie głównych kompozycji, a nie innych aranżacji lub przeróbek – przykładowo, „Yoda’s Theme” jest używany wielokrotnie podczas „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”, ale w naszym głosowaniu uwzględniliśmy tylko główną wersję.

10. „Across the Stars”, „Atak klonów”



Najbardziej zapadający w pamięć utwór z “Ataku klonów”, który brzmi jak klasyczne arcydzieło, ale nadal pozostaje bardzo gwiezdno-wojenne. Jako wielkie, romantyczne dzieło, „Across the Stars” odnosi sukcesy na wielu poziomach – melodia zachowuje równowagę pomiędzy melancholią i uczuciem tęsknoty, a wykorzystanie skrzypiec przekłada się na to, co znaczy zakazana miłość dla Anakina i Padme. Idea piosenki lub kompozycji miłosnej dla „Gwiezdnych Wojen” wydaje się niemożliwa, ale John Williams podszedł do sprawy z opanowaniem.

9. „The Emperor Arrives”, „Powrót Jedi”



Towarzysząca naszemu pierwszemu prawdziwemu spojrzeniu na Imperatora w chwili jego przybycia na Gwiazdę Śmierci, ta kompozycja nie ma w sobie ani życia, ani energii jak w „The Imperial March” lub innych imperialnych utworach. Melodia tutaj jest prosta, mroczna, zapowiadająca coś złego i przewodzona przez – po raz pierwszy w „Gwiezdnych Wojnach” – męski chór, co dodaje Sadze nowego wydźwięku. Utwór jest grany ponownie w punkcie kulminacyjnym filmu i pojawia się w różnych aranżacjach w prequelach. Natarczywość „The Emperor Arrives” sprawia, że są to dźwięki ciemnej strony.

8. „The Asteroid Field”, „Imperium kontratakuje”



W muzyce Johna Wiliamsa chodzi zarówno o emocje i nastrój, jak i o techniczną pomysłowość kompozycji, a „The Asteroid Field” to idealny przykład. Jest to głównie utwór na instrumenty dęte, ma w sobie zawrotne tempo, osiągane dzięki wysokim i niskim nutom, przez które muzyka daje wrażenie jazdy na kolejne górskiej (pewnie dlatego tak dobrze sprawdziła się w Star Tours). Pasuje do chaosu, który prawdopodobnie towarzyszyłby nawigowaniu przez pole asteroid – a spokojny ton, jaki dzieło przybiera w chwili zakończenia sekwencji, jest niemal magiczny.

7. „Battle of the Heroes”, „Zemsta Sithów”



Jako podkład muzyczny do pojedynku Anakina i Obi-Wana z „Zemsty Sithów”, „Battle of the Heroes” jest jedną z najważniejszych kompozycji w całych „Gwiezdnych Wojnach”. Muzyka ta łączy w sobie chór, staccato na instrumentach dętych i szerokie wykorzystanie skrzypiec, jest pełna, lecz ma w sobie uroczysty, choć niespokojny ton. Różni się od innej „pojedynkowej” muzyki z filmów, ale przywołuje w sobie pewne elementy ze starszych dzieł – chór z „Duel of the Fates” i ostrość instrumentów dętych z pojedynku Vadera i Luke’a z „Imperium kontratakuje” – co daje kompozycji siłę, na którą zasługuje.

6. “Princess Leia’s Theme”, „Nowa nadzieja”



Debiutujący w „Nowej nadziei”, lecz powracający w „Imperium kontratakuje”, „Powrocie Jedi” i „Zemście Sithów”, „Princess Leia’s Theme” okazał się jednym z najbardziej zapadających w pamięć utworów w całych „Gwiezdnych Wojnach”. Zarówno delikatna, jak i „szybująca”, ta skrzypcowa aranżacja jest czymś wyjątkowym w filmach, oddala bowiem energię i szybszy rytm znany ze scen akcji. Tylko „Across the Stars” zbliża się do cudowności tej ścieżki dźwiękowej, a gdy myślicie o Lei, pewnie przychodzi Wam do głowy ten kawałek – co jest prawdziwym dowodem jego siły.

5. “Yoda’s Theme”, „Imperium kontratakuje”



Jeśli “The Emperor Arrives” to dźwięki ciemnej strony, to z kolei jest jasna. Odgłosy skrzypiec wzrastają od szeptu do wielowarstwowego crescendo, ale zawsze z życzliwym tonem. Muzyka ta jest spokojna, lecz pewna siebie, silna, lecz nie agresywna – podsumowuje to, co o Jedi mówi Yoda. Aby pokazać jak genialna jest to kompozycja, zauważcie, że w chwili wyciągania X-winga z bagna jest ona emocjonująca i potężna; a potem, w momencie śmierci Yody w „Powrocie Jedi” ta sama melodia emanuje delikatnością. Niesamowita robota.

4. “Binary Sunset”, „Nowa nadzieja”



Jedno z najbardziej ikonicznych dzieł wszech czasów w filmach z Sagi. Dla wielu chwila, w której Luke wpatruje się w zachodzące słońca na Tatooine to czyste „Gwiezdne Wojny” – i prawdopodobnie jak w żadnym innym momencie w Sadze, tutaj muzyka jest niezbędna. Obraz zachodu słońca jest paralelny do przemijającego czasu; Luke robi się coraz starszy i są rzeczy, których chce doświadczyć i które chce zrobić. Czeka na niego cała galaktyka. Muzyka Williamsa znowu buduje i buduje, odzwierciedlając tęsknotę Skywalkera oraz wszystkie jego nadzieje – lecz jest również zabarwiona smutkiem. Jak na tak krótki utwór, jego oddziaływanie jest imponujące.

3. “Duel of the Fates”, „Mroczne widmo”



Najbardziej unikalna ścieżka dźwiękowa prequeli i jedna z najlepszych we wszystkich filmach. Puszczony podczas klimatycznego pojedynku Darth Maul/Obi-Wan/Qui-Gon w „Mrocznym widmie” (i podczas poszukiwań matki Anakina w „Ataku klonów”), „Duel of the Fates” prezentuje nam chór niemal od początku do końca z „uderzeniami” instrumentów dętych i skrzypiec, tempem spowalniającym i przyspieszającym oraz ścianą dźwięku, która rośnie i rośnie. Co interesujące, nie czuje się, aby ten utwór był tematem głównym ani dobrej postaci, ani złej. Jest złożony, jasne i mroczne dźwięki opadają i się wznoszą, nie stając po żadnej ze stron. A skoro tak, to nie ma naprawdę nic porównywalnego w całej Sadze.

2. “The Imperial March”, „Imperium kontratakuje”



„The Imperial March” reprezentuje potęgę Imperium i jest złowieszczym utworem, który prawdopodobnie stał się jednym z najpopularniejszych w „Gwiezdnych Wojnach”; jako symfoniczny leitmotiv, jest jednym z tych, które osiągnęły największy sukces. Muzykę tę słychać przez całe „Imperium kontratakuje” (pierwsza pełna aranżacja następuje w chwili prezentacji imperialnej floty) i w „Powrocie Jedi”, a także kilka razy w prequelach. Podobnie jak inne kompozycje z Sagi, jest uniwersalna – zauważcie scenę śmierci Dartha Vadera, gdzie gra się ją jedynie na harfie i brzmi jak kołysanka. A pełna wersja to mroczna melodia napędzana wojskowym rytmem i natychmiast rozpoznawana, dlatego jest dziś klasykiem.

1. “Main Title”, „Nowa nadzieja”



„Main Title” to synonim „Gwiezdnych Wojen” i to z dobrego powodu – otwiera każdy film eksplozją dźwięku i jest używany cały czas w Sadze. Williams powiedział, że chciał czegoś „idealistycznego, wznoszącego, lecz z wojskową nutą”, a „Main Title” spełnia wszystkie te warunki – jest pełen nadziei i energetyzujący, wypełniony górnolotnymi odgłosami instrumentów dętych oraz skrzypiec i jest to melodia, która od razu wpada w ucho. Od samego początku wiecie, że bierzecie udział w romantycznej przygodzie i nie ma tam nic wymuszonego ani obłudnego. Jeden z najlepszych filmowych motywów głównych wszech czasów.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (10)

O ziemskich zwierzętach w Sadze

2013-10-04 07:36:54 Oficjalny blog



Od 1931 roku każdego 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. Data ta została wybrana ze względu na obchodzone tego samego dnia przez chrześcijan wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona "mniejszych braci" ludzi. Jak wiemy, w Sadze również istnieje cała masa domowych pupili i drapieżników - ale co ze zwierzętami z Ziemi? Kilka słów na ten temat mają do powiedzenia Tim Veekhoven i Mark Newbold, którzy na oficjalnym blogu zebrali i zaprezentowali najważniejsze wystąpienia zwierzaków we wszystkich filmach.

Mówiłem ci dinozaurze i mnie. Wiesz, że jesteśmy tak blisko, jak to tylko możliwe. Cóż, a teraz kolejna wskazówka dla was wszystkich...

Choć żaden człowiek nie widział dinozaura z ery mezozoiku, to inne zwierzęta z "Gwiezdnych Wojen" są bardzo dobrze nam znane. Nieobecność Ziemi jest istotna w statusie "Star Wars" jako dzieła space opera i fantasy. Jocasta Nu powiedziałaby: "Ziemia po prostu nie istnieje". Lecz kilka elementów z naszej własnej planety tak czy siak prześlizgnęły się do odległej galaktyki. Rodzime formy życia z Ziemi (na przykład ludzie) są jednym z tych składników.

Zwłaszcza niektóre ze wczesnych nowelizacji przodowały w wymienianiu znajomych stworzeń. Z powieści "Nowa nadzieja", której rzeczywistym autorem był Alan Dean Foster [na okładce widnieje nazwisko George'a Lucasa - przyp. tłum.] możemy się dowiedzieć, że kilka zwierząt z Ziemi zamieszkuje również galaktykę "Gwiezdnych Wojen". Pies jest jednym z nich. Foster tak opisuje scenę na Tatooine: "Piaskomuchy brzęczały leniwie pod spękanymi okapami betonowych budynków. Z dali dobiegało szczekanie psa.." Okazuje się, że zarówno Luke Skywalker, jak i Lando Calrissian (zobacz "Ogniowicher Oseona") kiedyś posiadali te zwierzęta. Najwcześniejsze psy zostały udomowione około 15 tys. lat p.n.e. i zdaje się, że to samo robili ludzie na Tatooine i innych światach "Gwiezdnych Wojen". Dodatkowo, w nowelizacji "Nowej nadziei" mówi się o kaczce. Obi-Wan, który spędził trochę czasu na Naboo, mruczy: "No, ale nawet kaczkę trzeba nauczyć pływać." Luke najwidoczniej nie ma pojęcia o czym mowa, bo odpowiada: "Co to jest kaczka?" Podczas bitwy o Yavin dowódca Złotych Jon Vander używa frazeologizmu: "Siedzimy tu jak kaczki" [angielskie "sitting duck" nie ma dokładnego polskiego odpowiednika. Oznacza ono kogoś wystawionego na atak i bezbronnego - przyp. tłum.] Prócz piaskomuch, psów i kaczek, nowelizacja "Nowej nadziei" wymienia pandy ("... Threepio być może nie wie, czym różni się bantha od pandy.") James Kahn, autor nowelizacji "Powrotu Jedi", czyni kolejne interesujące porównanie. Tym razem jest ono rozmiarem pomiędzy rancorem a słoniem. Tego drugiego wspomina się również w książce "Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów"

Lucasfilm prawdopodobnie nie dbał o pandy i psy pojawiające się we wczesnych nowelizacjach lub powieściach z EU. Miał na głowie ważniejsze sprawy, aby dodać kilka powszechnych zwierząt do filmów. A czy statek, który przeleciał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków nie wziął swojej nazwy od pewnego drapieżnego ptaka z Ziemi?

Teraz spójrzmy na ziemskie zwierzęta, które można zobaczyć lub usłyszeć w filmach lub spin-offach telewizyjnych.

Dzika natura na Dagobah

Ekipa "Imperium kontratakuje" zjeździła całą naszą planetę, aby znaleźć odpowiednie miejsce do nakręcenia bagnistego świata, aż zdecydowała, że zbudują go w studiu Elstree. Zamiast tworzyć wiele dziwnych stworzeń na Dagobah, to użyli zwierząt z Ziemi (wiele niewykorzystanych konceptów znalazło się w "The Illustrated Star Wars Universe" i "The Wildlife of Star Wars"). Plan Dagobah był tak wielki, że stał się miniaturowym ekosystemem. Po chwili ptaki, insekty i pająki zaczęły żyć w gigantycznym przyszłym bagnie. Użyto hydromonitora, aby udawać sleena, a jaszczurka zagrała nudja. Kilka południowoamerykańskich węży królewskich pełzało wokół chatki Yody, a nawet w X-wingu Luke'a, gdy ten miał opuścić planetę. Marka Hamila podobno ugryzł wąż ukrywający się w myśliwcu. Kolejna jaszczurkę (prawdopodobnie iguanę) widać jak wspina się po kamieniach, gdy Yoda wyciąga X-winga z bagna.

Za zwierzęta na Dagobah odpowiedzialny był trener Mike Culling. Próbował przekonać Hamila, że węże to świetni domowi pupile. Jego firma, Animal Actors, dostarczyła boa dusiciela o imieniu Basil i pytona Petera. Culling pamięta jak pokazywał Irvinowi Kershnerowi wiele egzotycznych zwierząt, takich jak nietoperze, pająki, szczury, skorpiony oraz wielkie ropuchy, które mogły wystąpić na bagnie Dagobah. Wedle "A Journal of the Making of The Empire Strikes Back", w procesie produkcji znalazły się ogromne ropuchy, ale nie widać ich w filmie (możecie dostrzec je w zestawie Dagobah od Kennera, jeśli dobrze się przyjrzycie.)

Pałacowe szkodniki i przysmaki

Pałac Jabby na Tatooine odwiedzały najdziwniejsze rasy z całej galaktyki. Lecz jego lochy były idealnym domem dla najbardziej niesławnych gryzoni z Ziemi: szczurów. Gdy C-3PO został zmuszony do przejścia przez lochy w 4 ABY, napotkał na swojej drodze kilka wielkich szczurów.

Gdy Boushh przybywa, aby odebrać nagrodę za Chewbaccę, to spójrzcie uważnie na miskę Jabby. Możecie tam zobaczyć pływającą wielką żabę (z Klatooine, z perspektywy in-universe). Toby Philpott, jeden z głównych lalkarzy odpowiedzialnych za ożywienie postaci Hutta, wciąż pamięta kilka rzeczy o zwierzęciu ze zbiornika: "To był egzotyczny gigant z zoo, może pochodził z Afryki. Chyba była to ropucha (ale nie jestem pewien). Miała swojego opiekuna. Ta, którą je Jabba, zrobiona jest oczywiście z gumy. Ta prawdziwa pewnego razu wyskoczyła, ponieważ słyszeliśmy odgłosy paniki, ale ja i David [Barclay] nie mogliśmy nic zobaczyć... Żaby były na planie tylko podczas pewnych ujęć, a my siedzieliśmy w Jabbie i nie dotykaliśmy ich." Może w październiku "The Making of Return of the Jedi" wyjawi coś więcej na temat ulubionego przysmaku Hutta.

Mądra iguana i zmiennokształtny kruk

Jednym z fajnych ziemskich stworzeń jest iguana wodza Chirpy (nazwa in-universe wciąż pozostaje nieznana). W nowelizacji wspomina się, że zwierzę to było nie tylko jego pupilem, lecz także doradcą. Nie wiadomo czy jej rady dotyczyły czegoś więcej niż tylko wyboru pysznych roślin i liści (iguany są roślinożerne). Można ją dostrzec, gdy wdrapuje się po brzuchu Chirpy podczas opowieści C-3PO o galaktycznej wojnie domowej. Może również zgodziła się, aby dołączyć do Sojuszu Rebeliantów.

W niektórych kulturach kruki to pośrednicy pomiędzy życiem a śmiercią, a w innych przenoszą wiadomości i są bardzo mądre. Istnieją one również w świecie "Gwiezdnych Wojen". Zbuntowana Siostra Nocy Charal ("Battle of Endor") mogła zmienić się w tego ptaka dzięki Talizmanowi Kruka, pierścieniowi, który ukradła z Dathomiry. Ostatecznie artefakt został zniszczony, a Charal musiała raz na zawsze pozostać krukiem.

U Warricków

Podwórze domu Warricków na Endorze to prawdziwy raj dla ziemskich zwierząt. Wygląda trochę nawet jak małe zoo. Gdy rodzina Towanich rozbiła się na planecie, udało jej się spotkać chomika, królika, lamy i fretkę. Tip-yip (kurczak), guapa (kucyk) i pulga (koń) również wydają się znajome, ale przynajmniej znamy ich nazwy po ewocku. Gdy Wicket myśli, że pulga jest tym samym, co krążownik, Cindel odpowiada: "Konie nie latają". Guap i pulg nie należy mylić z bordokami. W "Caravan of Courage" widać sowę w chatce Lograya i kilka gęsi patrzących na samotnego pasterza na wzgórzu.

We frazeologizmach

Niektóre stworzenia z Ziemi nie tylko pojawiły się w filmach, wspomina się też je we frazeologizmach. Kapitan Panaka bał się, że po opadnięciu osłon królewskiego statku podczas inwazji na Naboo w 32 BBY załoga stanie się "siedzącymi kaczkami". Kaczka, żyjąca razem z ptakami o nazwie pelikki, była wodnym stworzeniem pochodzącym z Naboo. "Dusty Duck", opuszczony lekki frachtowiec zaprojektowany przez Pa'lowicków, stacjonował w Mos Espie i był źródłem wielu lokalnych opowieści o duchach. Gdy C-3PO został niespodziewanie zmuszony do walki jako robot B1 na Geonosis, jego wokabulator wykrzyczał frazę: "Gińcie, psy Jedi!" Natychmiast poczuł wstyd ze swojej pomyłki.

Zwierzęce odgłosy

A więc Tim ustalił, że w "Gwiezdnych Wojnach" - od nowelizacji, poprzez filmy telewizyjne, aż po epizody Sagi - mamy całą menażerię stworzeń z Ziemi. Lecz nasza arka ze zwierzętami nie jest ograniczona tylko do ich wystąpień wizualnych. Ogromnej ilości obcych zwierzaki "użyczyły" głosu, a niektóre z nich są bardziej znane, niż może się to wydawać.

W 1976, podczas gromadzenia dźwięków do biblioteki audio "Gwiezdnych Wojen", Ben Burtt zgromadził ogromny katalog zwierzęcych odgłosów, a wszystko to z zamiarem nie tylko ożywienia obcych, lecz także dania widzom znajomego elementu w celu lepszego pokazania im tych stworzeń. Najbardziej klasycznym i znanym przykładem jest Chewbacca, główny obcy Oryginalnej Trylogii. Jego język ożył za pomocą zmiksowania dźwięków amerykańskiego niedźwiedzia cynamonowego o imieniu (a jakże) Puchatek, niedźwiedzia czarnego Tarika, lwów, fok, lwów morskich oraz Petulii, morsa, którego Burtt nagrał w zoo. Dzięki geniuszowi Bena, ikonicznemu sposobowi chodzenia Petera Mayhew oraz niesamowitemu kostiumowi z sierści jaka autorstwa Stuarta Freeborna, wyrywający ramiona towarzysz Hana solo ożył.

Wielu fanów wie, że banthę grała słonica indyjska o imieniu Mardji, lecz pewnie nie wiedzą oni, że jej odgłosy to zwolniony ryk niedźwiedzia. Albo że ich panowie, Jeźdźcy Tusken, przemawiali głosami tunezyjskich mułów, których wycie odbijało się od ścian kanionu.

Po wejściu do tej najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, jaką była kantyna z Mos Eisley, możemy się dowiedzieć, że Pondzie Babie głosu użyczał mors (aczkolwiek nie możemy potwierdzić czy to była Petulia), oraz że pomruk śmiechu w sali to chichot hieny. Jak dobrze to dobrano.

Nie było wielkiego zapotrzebowania na zwierzęce odgłosy na Gwieździe Śmierci, ale warto wiedzieć, że w odgłosie myśliwca TIE słychać ryk tygrysa, a zniszczeniu Alderaana towarzyszą ludzkie krzyki. Na Yavinie IV słyszymy egzotyczne ptaki, dubbingowane przez... cóż, ptaki. Poza oryginalnymi filmami, w ukochanym "Holiday Special" słyszymy wielu nowych Wookieech, którym głosu użyczały wielbłądy z mieszanką niedźwiedzi, lwów i kuguarów (to taki rodzaj kota, nie wiemy czy Diahann Carroll grała kogoś jeszcze prócz swojej postaci [aktorka ta wcieliła się w Mermeię - wirtualną kobietę, którą ogląda Itchy, ojciec Chewbaccy - przyp. tłum.]), napełniając swą obecnością zgromadzenie obcych w kantynie Ackmeny.

Pierwszym obcym stworzeniem, jakie spotykamy w "Imperium kontratakuje", jest tauntaun, a jego niecodzienny jęk był możliwy do stworzenia dzięki lwu morskiemu o fajnym imieniu Mota. A głos tego zwierzęcia, zmiksowany z basowymi pomrukami słonia, dał początek warczeniu wampy.

Co ciekawe, wycie Chewbaccy w "Imperium" zostało najprawdopodobniej nagrane na potrzeby "Holiday Special", udowadniając raz jeszcze, że jest to dar, który sam się rozdaje. Po przejściu z lodowej planety Hoth na bagnistą Dagobah widzimy sporą ilość gadów, jaszczurek i węży w chwili, gdy Luke wchodzi do jaskini, ale w tle można usłyszeć zwolnione nagrania ptaków i coś, czego nie widzi się na co dzień - szopa w wannie... Czy Burtt wymyślił to, czy też był to jego błąd - tego nie wiemy.

"Imperium" ma najmniejszą liczbę obcych stworzeń jak do tej pory, a więc po przeniesieniu się do Miasta w Chmurach napotykamy na Ugnaughtów, którym głosu użyczają małe lisy polarne i ich mama. O wiele słodszy dźwięk niż sami Ugnaughtowie, posiadający twarze, które tylko mama mogłaby pokochać.

Po przejściu do "Powrotu Jedi" zostajemy w świńskim temacie i dowiadujemy się, że gardłowe pomrukiwania Gamorrean to w rzeczywistości odgłosy... świń. Tak, tu nie ma niespodzianek, ale może Was zaskoczyć, że krzyki i wrzaski przerażającego rancora pochodziły z nagrania agresywnego jamnika, które przypadkowo przywodzą na myśl zmutowanego labraksa [jest to gatunek ryby - przyp. tłum.] o złym charakterze.

Gdy tworzono sarlacca, nagrano odgłosy żołądków członków ekipy po zjedzeniu pizzy i syczenie aligatorów, aby pokazać bezustanny głód stwora, który zamieszkiwał jamę Carcoon, oraz by zaprezentować, że w "Jedi" jest wiele dźwięków wydawanych przez ludzi, którzy na przykład użyczali głosy Ewokom.

Po przejściu trzy dekady dalej, do czasów "Mrocznego widma", natrafiamy na gadoptaka, nielotnego kaadu z bagien Naboo. Jego dźwięki to mieszanka zwolnionego nagrania świń i otworu, przez który wieloryby wylewają wodę. Geonosianie z "Ataku klonów" to zręcznie wymieszana mikstura latającego lisa [pteropusa, to gatunek nietoperzy - przyp. tłum] i okrzyku godowego pingwinów nagranych w Australii. Straszliwy acklay z areny to mieszanka delfina i świni. Boga, wierzchowiec Obi-Wana z "Zemsty Sithów" przemawiała głosem psów, kojota z zasobnej biblioteki Skywalker Sound i diabła tasmańskiego nagranego oryginalnie na potrzeby "Willow", co udowodniło, że nic się nie marnuje i że każdy dźwięk ma swój cel.

W pierwszym sezonie "Wojen klonów" natrafiliśmy na roggwarta Gora, pupila Grievousa. Jego ryki oparto na odgłosach lwa i sępa. Natomiast gundarki to mieszanka koni i skrzeczącej papugi.

A teraz, w oczekiwaniu na Epizod VII, zastanawiamy się jakie zwierzęta z Ziemi pojawią się w nowym filmie. Liczę na poirytowanego leniwca, znudzoną żyrafę i może wściekłą marmozetę. Mamy nadzieję, że czarodzieje z Skywalker Sound podołają zadaniu.


Redakcja Bastionu życzy zwierzakom latającym, chodzącym i pływającym wszystkiego najlepszego z okazji ich święta, a ich właścicielom i opiekunom wiele radości z kontaktu z nimi.
KOMENTARZE (5)

Najlepszy soundtrack wszechczasów

2013-10-01 18:02:09

BBC zorganizowało ankietę, w której ludzi wybierali najlepsze ścieżki dźwiękowe do filmów. Było już wiele takich zestawień, ale tu znów wygrały „Gwiezdne wojny” i John Williams, więc warto o tym wspomnieć. Żadnych nagród nie przyznano, ale miło jest wiedzieć, że Brytyjczycy wciąż mają w pamięci główny temat. Sama lista wygląda następująco:

1. „Gwiezdne wojny” (John Williams)
2. „Dobry, zły i brzydki” (Ennio Morricone)
3. „West Side Story” (Leonard Bernstein)
4. „Lawrence z Arabii” (Maurice Jarre – główny temat)
5. „Zawrót głowy” (Bernard Herrmann)
6. „Trzeci człowiek” (Anton Karas)
7. „Mroczny Rycerz powstaje” (Hans Zimmer – główna suita)
8. „Grease” (różni wykonawcy)
9. „Dźwięki muzyki” (Richard Rodgers/Oscar Hammerstein II)
10. „Czas apokalipsy” (Wagner)
11. „Psycho” (Bernard Herrmann)
12. „Django” (Bacalov/Morricone)
13. „Mary Poppins” (bracia Sherman)
14. „Billy Elliot” (Czajkowski – „Jezioro łabędzie”)
15. „Czarnoksiężnik z krainy Oz” (Harold Arlen, EY Harburg, Herbert Stothart)
16. „Aż poleje się krew” (Jonny Greenwood)
17. „Planeta małp” (Jerry Goldsmith)
18. „8 i ½” (Nino Rota)
19. „Sholay” (RD Burman)
20. „Bumbai” (AR Rahman)
KOMENTARZE (9)

10 najlepszych myśliwców

2013-09-25 18:18:23 Oficjalny blog



Ekipa Starwars.com znowu wybrała co najlepsze w Sadze w drugim artykule z cyklu "Starwars.com 10". Po pojedynkach na miecze przyszedł czas na myśliwce ze wszystkich sześciu filmów.

Uwaga: ta lista nie jest oparta bezpośrednio na specyfikacji technicznej czy sile ognia myśliwców. Ranking został ustalony również na podstawie projektu statków, ich roli w Sadze i, aby postawić sprawę jasno, ich ogólnej fajności. Co więcej, na tej liście znajdują się tylko myśliwce gwiezdne, które są częścią większej floty - dlatego nie ma tu "Sokoła Millennium", "Slave I", Gwiazdy Śmierci, etc.

10. Myśliwiec droidów



Debiutujący w "Mrocznym widmie", myśliwiec droidów jest TIE trylogii prequeli. Jest najbardziej rozpoznawaną bronią powietrzną Federacji Handlowej, a później Separatystów. Sterowane przez mózgi droidów, te myśliwce są szybkie, zabójcze i nie wymagają pilota. Mogą też wylądować, obrócić skrzydła i chodzić, co czyni z nich najbardziej uniwersalny i unikalny pojazd na tej liście - i są to cechy, które dodają im kolejnego wymiaru okropności. Mają chłodny, zakrzywiony projekt i łagodny schemat kolorów, który pasuje do wyglądu droidów bojowych i AAT. Myśliwiec droidów wpisuje się w jedne z głównych motywów "Gwiezdnych Wojen": człowiek kontra maszyna, indywidualność kontra konformizm i demokracja kontra dyktatura.

9.ARC-170



ARC-170, myśliwiec żołnierzy-klonów, odniósł sukces na wielu polach. Gra kluczową rolę w scenach otwierających "Zemsty Sithów", gdy piloci wdają się w walkę nad Coruscant oraz chronią Anakina i Obi-Wana w ich misji uratowania Kanclerza Palpatine'a. Wizualnie to właśnie tu ARC prawdziwie błyszczą. Jest on oryginalny - cięższy od typowego myśliwca, wymagający do obsługi trzech żołnierzy - i jednocześnie sięga do wyglądu oryginalnego X-winga. W rezultacie stanowi estetyczny pomost do Oryginalnej Trylogii.

8. Myśliwiec Jedi (Delta 7)



Widziany po raz pierwszy w "Ataku klonów", myśliwiec Jedi jest pojazdem w kształcie grotu strzały, używanym przez Jedi podczas misji z dala od Coruscant. Nie zaprojektowane do walki w głębokiej przestrzeni kosmicznej, musiały dokować w pierścieniu hipernapędu, aby skoczyć w nadprzestrzeń. (Notatka redakcji: To stało się przedmiotem debaty w drużynie podczas ustalania tej listy - czy konieczność używania pierścienia sprawia, że jest bardziej czy mniej fajny?) Choć "Zemsta Sithów" wprowadziła nowszy model, to Delty-7 pozostały popularne. Ostry koniec wygląda niebezpiecznie i dodatkowo zwiększa prędkość; choć statek najbardziej przypomina A-winga, to wciąż łatwo go zidentyfikować. Gdy pilotuje go Obi-Wan Kenobi przez pole asteroid, ścigany przez Janga Fetta, to Delta robi skręty, przewroty i beczki. Po prostu fajnie ogląda się ten myśliwiec.

7. TIE Interceptor



TIE Interceptor po raz pierwszy pojawił się w "Powrocie Jedi" i jest smuklejszą wersją klasycznego TIE. Z dłuższymi i przełamanymi skrzydłami, Interceptor to wyglądająca najbardziej niebezpiecznie maszyna Imperium - i najszybsza. Były dosłownie wszędzie podczas bitwy o Endor, co dowodziło, że Imperium wciąż przodowało we wszystkich aspektach militarnej dominacji.

6. Myśliwiec N-1



Jak na myśliwiec obsługiwany przez jednego pilota, N-1 z Naboo jest naprawdę oryginalny. Przedstawiony w "Mrocznym widmie", N-1 nie wygląda jak z "Gwiezdnych Wojen" - ani z prequeli, ani z OT - i po latach to właśnie czyni go innowacyjnym. Jest czysty, w pięknych kolorach żółci oraz bieli, a jego gładkie kształty stoją w opozycji do kanciastych pojazdów oryginalnych filmów. Jako owoc talentu projektanta Douga Chianga, N-1 bezproblemowo wpasowuje się w klasyczną, wenecką architekturę Naboo, co tworzy wizualną ciągłość, ożywiającą planetę - i pokazuje jak sprawy się pozmieniały, gdy Imperium przejęło władzę. W punkcie kulminacyjnych "Mrocznego widma" N-1 dobrze sprawuje się w bitwie i jest jedną z najpopularniejszych maszyn prequeli.

5. Y-wing



Jeden z najbardziej charakterystycznych pojazdów Sojuszu Rebeliantów, Y-winga można było często dostrzec podczas ataku na Gwiazdę Śmierci w "Nowej nadziei" i jest obecny w każdym filmie Oryginalnej Trylogii oraz w "The Clone Wars". Y-wing służy jako myśliwiec lub bombowiec i choć jest wolniejszy od swoich kuzynów, X-winga i A-winga, to jest na tyle potężny, by nadrobić swą wolną prędkość. Pod względem estetycznym jest bardzo gwiezdno-wojenny, choć oryginalny, z trójkątnym kokpitem, gniazdem na droida i znoszonym wyglądem pełnym detali.

4. A-wing



A-wing, jeden z kilku statków, który zadebiutował w "Powrocie Jedi", jest najszybszą jednostką we flocie Rebelii i stał się ulubieńcem fanów. Odgrywa kluczową rolę w "Jedi", ponieważ trzy te maszyny niszczą Super Niszczyciel Gwiezdny w klimatycznej bitwie o Endor - mamy tu też klasyczny moment, w którym pilot, pozbawiony kontroli nad A-wingiem, rozbija się na mostku ogromnego krążownika, zabierając ze sobą kilku oficerów. Pod względem projektu jest odpowiednio smukły, z bliźniaczymi silnikami, bez żadnych fanaberii i żadnych gniazd na droidy - A-wing wygląda, jakby zaprojektowano go dla szybkości. Ostatecznie, ma zwodniczo prosty projekt, który wygląda fajnie.

3. Myśliwiec Jedi



Zaktualizowana wersja Delty-7, nowy myśliwiec widać w "Zemście Sithów", gdy Obi-Wan i Anakin pilotują je w sekwencji otwierającej film. Statki te są szybkie jak błyskawica, zdolne do wyprzedzenia pocisków i zadania niezłej ilości obrażeń, co udowadniają, gdy niszczą pola siłowe okrętu hrabiego Dooku i prześlizgując się pomiędzy awaryjnymi grodziami. Pod względem wizualnym ta wersja myśliwca Jedi ma kilka ładnych zmian w stosunku do oryginału: widelcowaty przód, nowy kokpit i wierzchołki skrzydeł oraz działa laserowe wraz z gniazdem na droida wyposażonym w sprężynę (zobaczcie wyskok Artoo, gdy Anakin rozbija się na krążowniku w "Sithach"). To wszystko składa się na jeden z najbardziej interesujących pod względem estetycznym myśliwców w "Gwiezdnych Wojnach".

2. Myśliwiec TIE



To bez wątpienia jeden z najbardziej charakterystycznych projektów w "Gwiezdnych Wojnach" wszech czasów. W kolorze złowieszczej szarości z oknem kokpitu przypominającym sieć pająka i heksagonalnymi skrzydłami - od razu widać, że tym myśliwcem latają źli goście. A dzięki projektantowi dźwięku, Benowi Burttowi, silniki TIE wydają złowieszczy krzyk, który można łatwo rozpoznać. Jeśli chodzi o jego dziedzictwo, maszyna ta zaczęła reprezentować nieskończony zasięg Imperium i jego gniew - ich roje widać w każdym filmie OT i w rezultacie jest to statek, który fani kochają nienawidzić.

1. X-wing



Jeśli chodzi o myśliwce, to X-wing jest synonimiczny z "Gwiezdnymi Wojnami" i nie bez powodu. Debiutujący w "Nowej nadziei" i klimatycznej bitwie z Gwiazdą Śmierci, X-wing natychmiast stał się (nawet jeśli tylko w umysłach widowni) Myśliwcem przez duże "m" Sojuszu Rebeliantów. Od walki o wysoką stawkę z myśliwcami TIE do wyścigu o zniszczenie Gwiazdy Śmierci - X-wing potrafił zrobić to wszystko. I skoro jest to maszyna, której użył Luke Skywalker do zniszczenia stacji bojowej, jego miejsce z historii "Gwiezdnych Wojen" zostało przypieczętowane. X-wing odegrał też wielką rolę w "Imperium kontratakuje" - gdzie służy jako obiekt testu wiary Luke'a w Moc - oraz w "Powrocie Jedi". Ale to projekt był przełomowy, ze skrzyżowanymi skrzydłami i super smukłym kokpitem - w istocie X-wing w chwili swojego debiutu wyglądał jak nic innego w filmach i w prawdziwym życiu, lecz wciąż pozostawał znajomy i zapraszający. Dzisiaj X-wing kładzie się wielkim cieniem na kulturę "Gwiezdnych Wojen" i popularną - czy to służąc jako inspiracja , czy wreszcie przyciągając tysiące widzów na Times Sqare, gdzie mogą zobaczyć replikę z klocków LEGO. Większość fanów marzy o byciu Jedi, ale zapewne śnili również o pilotowaniu X-winga.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (15)

Reedycja sagi w Empikach

2013-09-25 15:17:00

Dziś w sieciach Empik pojawiła się reedycja sagi na DVD, w dwóch wersjach jedna to klasyczna trylogia, druga to prequele. Tym razem wszystkie filmy mają nie tylko dźwięk angielski 5.1, ale także i polski dubbing. Reszta prawdopodobnie bez zmian. Każdy z pakietów kosztuje 99,99 PLN, choć taniej można go kupić na Empik.com. Na razie pakiety te nie pojawiły się w innych sieciach, ani Internecie. Wydawcą oczywiście jest jeszcze Imperial Cinepix. Więcej o reedycji pisaliśmy tutaj.


KOMENTARZE (6)
Loading..