TWÓJ KOKPIT
0

Epizod VII: Przebudzenie Mocy :: Newsy

NEWSY (917) TEKSTY (65)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Kto wiedział o "Disney Star Wars" a nie powiedział?

2012-12-02 23:38:01

Wszystkich zszokowała informacja o tym, że Disney za kwotę czterech miliardów dolarów kupił Lucasfilm i planuje zrealizować nowe filmy spod znaku Gwiezdnych Wojen. Informacja o tyle dziwna, że jeszcze nie tak dawno sam Lucas zarzekał się, że nie powstaną już nowe "starwarsy". Wśród wiadomości o potencjalnych reżyserach siódmego epizodu giną informację o tym, że już od dawna planowano sprzedać firmę flanelowca i nakręcić kolejną Trylogię. Mamy dowody.

Pierwszym podejrzanym jest Kevin Rubio znany fanom głównie dzięki fanfilmowi "Troops" oraz komiksom "Tag i Bink kopnęli w kalendarz" czy "Narodziny Gwiazdy Śmierci". To właśnie w tym drugim komiksie Rubio, w formie żartów, umieścił logo Imperium z charakterystycznymi uszami Myszki Miki. Wiele osób twierdzi, że Rubio wiedział o ewentualnych rozmowach z Disney'em już od dawna, dlatego wrzucił dyskretnie motyw z uszami do komiksu. Jakby było tego mało, prawdopodobnie równocześnie prowadzone były rozmowy ze studiem Hanna-Barbera o czym może świadczyć umieszczenie Misia Yogiego na jednej z kolejnych plansz komiksu. Oczywiście Kevin Rubio odcina się od tego, twierdząc, że nic nie wiedział a oba motywy są tylko żartami, nic więcej.


Kolejnymi podejrzanymi są dwie osoby znane dobrze z serii filmów "Powrót do przyszłości", czyli reżyser Robert Zemeckis oraz Michael J. Fox grający Marty'ego McFly'a. Poniżej prezentujemy zdjęcie z filmu, w którym widać, że Marty był świadkiem tego, że w kinach będzie grany "Epizod VII" wyprodukowany właśnie przez Disney'a. Scena została przemontowana na prośbę samego Lucasa, który stwierdził, że najpierw chce wyprodukować Prequele a później dopiero zabrać się ewentualnie za Trzecią Trylogię, zatem "Epizod VII" zastąpiono filmem "Szczęki 19".


Na koniec warto zadać sobie pytanie czy są jeszcze osoby, które wiedziały o kolejnych filmach, czy to wszystkie informacje? Jeśli tak, to najprawdopodobniej "wypłyną" one prędzej czy później.
KOMENTARZE (32)

Kolejne pogłoski o nowej trylogii

2012-12-02 09:17:26

Tym razem zaczniemy od scenarzystów. Na razie wiemy, że Michael Arndt napisze scenariusz siódmego epizodu, a także, że napisał treatement (zarys scenariusza) do dwóch pozostałych części nowej trylogii. I to jest dotychczas jedyna potwierdzona informacja, nie licząc oczywiście producentów. Ostatnio pojawiły się pogłoski, że Lawrence Kasdan i Simon Kinberg mieliby napisać scenariusze do epizodów VIII i IX, by przyśpieszyć pracę. Te informacje nie zostały potwierdzone, ale pojawiła się sugestia, że mogą oni się zająć spin-offami „Gwiezdnych Wojen”, a nie epizodami. Oznaczałoby to, że mielibyśmy teraz pięć filmów w produkcji w bliżej określonej przyszłości, plus prawdopodobnie jeszcze epizody X-XII, zgodnie z wytycznymi Disneya, by nowe filmy powstawały co dwa-trzy lata, a może nawet częściej.

Dają o sobie znać kolejni aktorzy, którzy chcieliby zagrać w nowych filmach. Zaczniemy jednak od Marka Hamilla, którego dopytywano o potwierdzenie. Legendarny Luke Skywalker stwierdził tylko, że należy poczekać, oficjalne potwierdzenia i informacje ogłosi Kathleen Kennedy kiedy uzna to za stosowne. I warto o tym pamiętać, że dopóki Lucasfilm czegoś nie ogłosi, to pozostaje to jedynie sfera domysłów i spekulacji.

Spójrzmy jednak na innych aktorów. Jeden z nich Corey Feldman, który miał wspaniałą karierę jako dziecko („Goonies”, „Gremliny rozrabiają”, „Stań przy mnie”), a teraz grywa ogony, zaczął ostatnio fantazjować. Chciałby zagrać syna Hana Solo, bo podobno jest bardzo podobny i świetnie by się nadawał do tej roli. Jego niewątpliwym atutem jest to, że współpracował już z Kathleen Kennedy, ale z drugiej strony chyba powyższym stwierdzeniem nie zaskarbił sobie sympatii fanów, zwłaszcza tych, którzy liczą, że akcja będzie się działa już po „Crucible”. Kolejny na liście potencjalnych odtwórców to Sir Derek Jacobi, uznany brytyjski aktor („Gladiator”, „Rodzina Borgiów”, „Gdy budzą się demony”, „Ja, Klaudiusz”, „Jak zostać królem”). Pomijając klasę aktora, widać też jego doświadczenie, bo on nie tylko zaczął w mediach opowiadać, że chciałby być sir Aleciem Guinnessem nowej trylogii, to przede wszystkim zlecił swojemu agentowi skontaktowanie się z Lucasfilmem.


Corey Feldman

Derek Jacobi


Powoli wychodzą na jaw też kolejne kulisy sprzedaży Lucasfilmu, która jeszcze nie została sfinalizowana. Wiele wskazuje na to, że poszło o podatki. Podczas kryzysu rząd USA nakłada różne podatkowe zobowiązania na instytucje finansowe, a co za tym idzie także i korporację. Jednym z takich pomysłów jest zwiększony podatek od dywidendy i innych transakcji bankowych. W efekcie sprzedaż Lucasfilmu może okazać się mniej opodatkowana niż zyski, które firma by wypłaciła. Z drugiej strony Disney mogąc zaksięgować sobie taką inwestycję będzie też miał dużo mniejszy zysk, a może nawet stratę, co pozwoli zaoszczędzić na podatkach. Jeden z szefów Disneya, Alan Horn przyznał ostatnio w wywiadzie, że cała transakcja, a co za tym idzie nowe epizody, były trzymane w największej tajemnicy. O wszystkim wiedziało prawdopodobnie mniej osób, niż o planowanym zabójstwie Bin Ladena. Przyznał też, że jego zdaniem niebawem poznamy nazwisko reżysera. Na razie jednak wszystkie zapowiedzi musi ogłaszać Kathleen Kennedy, gdyż Disney jeszcze nie przejął Lucasfilmu.

Skoro już jesteśmy przy reżyserach, to na giełdzie nazwisk doszło do kilku przetasowań. Colin Trevorrow ostatecznie odpadł. Przypadnie mu w udziale inny film Disneya – „Flight of the Navigator”, który będzie remakiem filmu z lat 80. Na liście nazwisk pojawiły się też nowe nazwiska. Pierwszy z nich to Seth Gordon („Szefowie wrogowie”, „Freakomania” i „The King of Kong”. Wiadomo tylko, że reżyser rozmawia z Disneyem na temat jakiegoś filmu o romantycznej, kosmicznej przygodzie. Kolejne nowe nazwisko na liście to David Fincher znany i rozpoznawalny reżyser („Dziewczyna z tatuażem”, „The Social Network”, „Obcy 3”, „Siedem”, „Podziemny krąg” czy „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”). Pracował z Kathleen Kennedy, ale swoją karierę zaczynał w ILM. Jeden z jego pierwszych filmów to... „Powrót Jedi”, gdzie był asystentem kamerzysty od efektów specjalnych. Fincher podobno jest zainteresowany projektem, ale myśli bardziej przyszłościowo. Na razie może go czekać sequel (lub dwa) „Dziewczyny z tatuażem”, więc podobno mówił nie o epizodzie VII, ale o którymś z kolejnych (lub dodatkowych) filmów. Natomiast Jon Favreau podobno zaczął się wahać i teraz znów chciałby wyreżyserować nowe „Gwiezdne Wojny”. Wcześniej donosiliśmy, że już pracował z Lucasem i na razie woli zostać fanem sagi, a nie jej twórcą.

Jednak na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej zmianie na liście. Matthew Vaughn, niby zajęty jest innymi projektami, ale podczas brytyjskiej premiery filmu „7 psychopatów”, aktor Jason Flemyng udzielił pewnego wywiadu, w którym wyrwało mu się, że Vaughn będzie reżyserem siódmego epizodu. Aktor przyjaźni się z Vaughnem i współpracowali razem w dziewięciu filmach. Najlepiej zobaczyć to samemu, część dotycząca „Gwiezdnych Wojen” zaczyna się koło 1:10.



Swoją drogą gdyby Vaughn został wybrany na reżysera to pewnie Flemyng mógłby liczyć na rolę w epizodzie VII.

O nowej trylogii można podyskutować także na forum:
Epizod VII
Spin-offy
Reżyser EVII
Potencjalni aktorzy
KOMENTARZE (13)

Przekazanie pałeczki: oficjalna sylwetka Kathleen Kennedy

2012-11-26 17:27:00

George Lucas wyznaczył Kathleen Kennedy, aby, podobnie jak on będąc filmowcem, wprowadziła Gwiezdne Wojny w nową, śmiałą przyszłość, ale także jako osoba zarządzała Lucasfilmem. Kathleen jest wieloletnią przyjaciółką i współpracowniczką Lucasa, osobą uznawaną za jednego z najbardziej poważanych producentów w świecie filmu, z mnóstwem sukcesów. Kennedy wyprodukowała ponad 60 filmów, które razem zgarnęły 120 nominacji do Oskarów, 25 z nich wygrały, a w sumie zarobiły 11 miliardów USD na całym świecie. Wśród jej filmów znajdują się takie hity jak „E.T.”, „Park jurajski”, „Kongo”, „Szósty zmysł”, trzy filmy „Indiany Jonesa” (zaczynała od „Świątyni”), trylogia „Powrót do przyszłości”, „Kto wrobił królika Rogera”, „Gremliny Rozrabiają”, „Goonies”, „Duch”, „Interkosmos” „Wojna światów”, „Twister”, „Hook” czy „A.I. Sztuczna inteligencja”.



Jej filmografia to nie tylko wielkie hity, ale też uznane dramaty, w tym tegoroczny „Lincoln”, czy „Czas wojny”, „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, „Motyl i skafander”, „Monachium”, „Niepokonany Seabiscuit”, „Lista Schindlera”, „Imperium słońca” czy „Kolor purpury”. Produkowała też animację w tym „Przygody Tintina”, „Persopolis”, „Amerykańska opowieść” czy „Pradawny ląd” (wyprodukowany przez Lucasa i Spielberga).

Kennedy współpracowała z takimi reżyserami jak Steven Spielberg (wyprodukowała większość jego filmów), David Fincher, Martin Scorsese, Clint Eastwood, Robert Zemeckis, M. Night Shyamalan, Frank Oz, Peter Bogdanovich czy Richard Donner.

Zanim przeszła do Lucasfilm, szefowała The Kennedy/Marshal Company, którą założyła w 1992 wespół z reżyserem i producentem Frankiem Marshallem, którego później poślubiła. Wcześniej, w 1982 współzałożyła inną fenomenalną firmę Amblin Entertainment (razem z Marshallem i Stevenem Spielbergiem). Sama była nominowana sześć razy do Oskara jako producentka. Kennedy jest obecnie wiceprezesem Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (Academy of Motion Pictures Arts and Sciences (AMPAS)), zasiada też w radzie powierniczej. To właśnie ta Akademia przyznaje Oskary.

- Jestem podekscytowana mogąc pracować z wyjątkową grupą tak utalentowanych ludzi – powiedziała Kennedy, gdy zostawała współprzewodniczącym Lucasfilmu. – Gdy George odchodzi na emeryturę, jestem zaszczycona, że to mi zaufał, bym zajęła się jego ukochanymi franczyzami. Mam szczęście, że mam George’a, który będzie mi doradzał jak zrobić następne filmy „Star Wars”, miło mieć takiego Yodę u swojego boku.

Obecnie trwa wstępny proces prac nad planowanym Epizodem VII. Sama Kennedy ujawnia:
- Jesteśmy w samym środku naprawdę ciekawego procesu. Siedzimy sobie z kilkoma scenarzystami i dyskutujemy o pomysłach, rozmawiam o tym, o czym mogą być te historie.

Aktualnie Kennedy poza „Gwiezdnymi Wojnami” pracuje nad serialem „The Talisman”, projektem o Wikileaks dla HBO, kolejną częścią przygód Tintina, filmem „Emma’s War” oraz otwartymi projektami jak „Jurassic Park IV” i „Indiana Jones 5”, które są w dość wstępnej fazie powstawania. Choć prawdopodobnie „Indiana Jones” jest obecnie zawieszony.

Kathleen urodziła się 5 czerwca 1953 w Berkeley w Kalifornii. Prywatnie od 1987 jest związana z Frankiem Marshallem z którym ma dwójkę dzieci. W 2007 Entertaiment Weekly sklasyfikował ją na 31 miejscu na liście 50 najbardziej inteligentnych ludzi w Hollywood.

Kathleen Kennedy będzie producentką wykonawczą nowej trylogii, a potem być może kolejnych filmów Lucasfilmu.
KOMENTARZE (8)

Aktorsko-reżyserskiej ruletki nazwisk ciąg dalszy

2012-11-23 18:37:07

Tydzień temu przedstawiliśmy wam zebraną listę potencjalnych reżyserów, ale jak łatwo się domyśleć już jest nieaktualna. Po pierwsze Brad Bird potwierdził, że nie jest zaangażowany w „Gwiezdne Wojny”, nie będzie robił Epizodu VII. Wydawać by się mogło, że wzrosły szanse Colina Trevorrowa, ale szybko i on wylał nam kubeł zimnej wody. Jest coś o czym nie może mówić, jakiś film o który się stara, ale nie może nic powiedzieć; jednocześnie powiedział, że szanse na to, że wyreżyseruje Epizod VII są jak 3270 do 1. Zatem i jego moglibyśmy już właściwie skreślić, a wtedy znaczyłoby to, że z listy pięciu reżyserów, których nazwiska wypłynęły dość szybko i którzy podobno dostali treatment scenariusza do wglądu (Bird, Trevorrow, Vaughn, Abrams i Spielberg) nie pozostał w grze nikt. Jedyny klucz jaki nam pozostał, to fakt, że Kennedy prawdopodobnie współpracowała z potencjalnymi kandydatami, ale i tak lista byłaby dość spora. W sieci pojawiają się kolejne spekulacje reżyserskie, czasem z dość dziwnymi kandydatami jak choćby Michaelem Moorem (reżyser filmów dokumentalnych), czy ulubieńcem fanów Kevinem Smithem, który z Kennedy co prawda nie współpracował, ale za to był obecny na Celebration VI.

Dzieje się też po aktorskiej stronie kamery, różne gwiazdy i gwiazdeczki próbują dać o sobie znać, że są gotowi do nowej trylogii. Wcześniej pisaliśmy o Harrisonie Fordzie i Marku Hamillu, pojawiło się też nazwisko Carrie Fisher. Ona nawet powiedziała w jednym z wywiadów, że już jest zaangażowana w nową trylogię, potem to sprostowano. Carrie jak zwykle ma trochę za długi język, oficjalnie nic nie ogłoszono, choć w przypadku wielkiej trójki powrót jest prawie pewny, acz nie wiemy w jakim stopniu. Z jednej strony aktorzy chcą, z drugiej jest pewna presja ze strony fanów, zobaczymy jak to wyjdzie ostatecznie.

Do wielkiej trójki dołączył ostatnio Billy Dee Williams, który także chętnie zagrałby w nowych filmach. Nawet poszły już plotki, że jest dla niego przewidziana rola, swoją drogą ciekawe co będzie z Tendrą (żona Landa).

Druga grupa aktorów to ci, którzy nie wiedzą kogo mogliby grać, ale bardzo chcieliby dostać angaż. Listę otwiera David Tennant, czyli dziesiąty doktor Who. Ostatnio miał swój epizod w „Wojnach klonów”, teraz chciałby pojawić się jeszcze w filmie. Tom Hiddleston („Thor”, „Avengers”) również wyraził zainteresowanie grą w nowej trylogii. Hiddleston ostatnio wystąpił w „Czasie wojny” Stevena Spielberga, który wyprodukowała Kathleen Kennedy. Również jego kolega z planu tych dwóch filmów Marvelowych - Chris Hemsworth (Thor) chciałby zagrać w nowej trylogii. Kolejny „bezrobotny” aktorzyna to bożyszcze nastolatek Robert Pattison (saga „Zmierzch”). Nie tylko stwierdził, że przyjąłby rolę w „Gwiezdnych Wojnach” bez wahania, ale dodał też, że bardzo lubi Jar Jara i nie rozumie, czemu wszyscy się go tak czepiają. Wszyscy oni zgłaszają swoją kandydaturę, choć oficjalny casting nie został jeszcze rozpoczęty. Ale LFL pewnie już dawno trzyma rękę na pulsie.


David Tennant

Tom Hiddleston

Chris Hemsworth

Robert Pattison
Do grania w nowej trylogii zgłosił się jeszcze jeden kandydat. Michael A. Stackpole chciałby zagrać w Epizodzie VII. Spokojnie, pisarz wcale nie chce ważnej roli, chciałby się tylko pojawić jako jeden z pilotów (najlepiej X-Wingów), no i liczy na to, że inni autorzy książkowi się do niego przyłączą. Swoją drogą, wielu pracowników Lucasfilmu pojawiło się w prequelach zwłaszcza na chwilę, w tym Steve Sanseet, Rick McCallum, Ben Burtt, George Lucas, czy Pablo Hidalgo.

Niektórzy oczekują bezpośredniego sequela „Powrotu Jedi” z młodymi aktorami. Wśród plotek pojawiają się już listy, kto mógłby zagrać Hana Solo, Luke’a Skywalkera czy księżniczkę Leię. Listy chyba należy traktować jako ciekawostki, zwłaszcza póki oryginalni aktorzy są w grze. I tak wśród kandydatów na Luke’a pojawiają się Liam Hemsworth, Chris Pine, Anton Yelchin, Andrew Garfield, Ryan Gosling, ale i tak wszystkich na głowę bije Owen Wilson, który już przymierzał się do roli Luke’a Skywalkera. Wilson gra w filmie „The Internship”, z którego pochodzi poniższe zdjęcie. W obrazie, który opowiada o 40-latach, którzy trafiają na staż do filmy komputerowej zarządzanej przez 20-latków, gra także Rose Byrne (czyli Dorme).



Wróćmy jednak do zwariowanej listy. Na Hana Solo typuje się Josha Brolina, Christiana Bale’a, Karla Urbana czy nawet Roberta Downeya Jr. Leią zaś mogłaby być: Keira Knightley czy Natalie Portman. Tego ostatniego już nawet nie ma co komentować.
KOMENTARZE (23)

Lawrence Kasdan i Simon Kinberg jako scenarzyści i producenci E8 i E9?

2012-11-21 09:43:04 Deadline, portal

Serwis Deadline donosi, iż Lawrence Kasdan i Simon Kinberg zostali wyznaczeni przez Disney`a do napisania scenariusza Epizodów 8 i 9.
Co więcej, portal The Hollywood Reporter ma swoje źródła, które informują, że Kasdan i Kinberg będą pracować we dwójkę nad scenariuszem jednego z Epizodów Trylogii Sequeli oraz dołączą do Kathleen Kennedy, pełniąc we trójkę rolę producentów.

Kasdan jest weteranem Lucasfilmu, ponieważ był odpowiedzialny za scenariusze do takich hitów jak Gwiezdne Wojny Epizod V Imperium Kontratakuje (we współpracy z Leigh Brackett), a także do Gwiezdne Wojny Epizod VI Powrót Jedi jak i Poszukiwacze Zaginionej Arki z serii Indiana Jones.
Kinberg ma również doświadczenie przy franczyzach, gdyż napisał scenariusze do takich filmów jak m.in. Sherlock Holmes z 2009 roku, Jumper czy X-Men: Ostatni Bastion.

Powrót Lawrence`a Kasdana do Gwiezdnych Wojen byłby dla fanów na pewno wielkim darem. Jednak należy pamiętać, że na razie są to plotki, które należy traktować z rezerwą. Lucasfilm potwierdził jedynie Michaela Arndta na stanowisku scenarzysty Episode VII (więcej).
KOMENTARZE (22)

Kolejne zmiany w Lucasfilm, będą 2-3 filmy rocznie

2012-11-19 17:24:58

Ostatnio świat obiegła wiadomość, że Lucasfilm planuje wypuszczać dwa-trzy filmy rocznie. Znaczyłoby to, że „Gwiezdnych Wojen” będzie dużo więcej niż się spodziewaliśmy, jednak czasem trzeba sięgnąć do źródła, gdyż zlały się tu dwie informacje. W każdym razie informacje o planach przejęcia Lucasfilmu przez Disneya były utrzymywane w bardzo głębokiej tajemnicy. Z powodu tak zwanego inside trading, czyli nielegalnego handlu informacją poufną, która może mieć wpływ na wyniki giełdowe, o nowych epizodach i sprzedaży LFL wiedziała jedynie garstka osób. 31 października 2012 odbyło się specjalne zebranie pracowników Lucasfilmu, którym oficjalnie przedstawiono nową strategię, większość z nich dowiedziało się o tym dopiero dzień wcześniej... z mediów. To właśnie na tym spotkaniu padły dwie informacje. Pierwsza, że nowe „Gwiezdne Wojny” będą powstawać co 2-3 lata i że pewnie nie skończy się na trylogii. Druga, że Lucasfilm chce wypuszczać 2-3 filmy rocznie (w domyśle tworzyć). Rozważane są różne scenariusze, w tym ten podobny do Marvela, gdzie poza głównymi filmami („Avengers”) są też filmy o poszczególnych postaciach. Prawdopodobnie te dwie informacje zlały się w jedno. Nie należy się spodziewać 2-3 nowych filmów z cyklu „Gwiezdne Wojny” w ciągu roku, ale z pewnością Lucasfilm będzie zdecydowanie bardziej aktywny.

Ale to nie oznacza, że poza nową trylogią nie będzie nowych obrazów. Podobno Lucasfilm Animation pracuje intensywnie nad nowym filmem, których najprawdopodobniej będzie kolejną częścią „Wojen klonów”. Ta informacja jest nie potwierdzona, ale być może czeka nas powtórka z pilota „Wojen klonów”, który pojawił się w kinach. Nie wiadomo, czy faktycznie byłoby to wprowadzenie do tego serialu, który mógłby przenieść się na kanał Disney XD, czy być może miałby to być wstęp do innego serialu (choćby „Detours”). Oczywiście nowa animacja może nie mieć nic wspólnego z sagą i może będzie to ten obiecany film o wróżkach. Lucasfilm to nie tylko „Gwiezdne Wojny”, może czekają nas próby ruszenia innych marek jak choćby „Willow”, lub nawet coś z gier (choćby „Monkey Island”), a nawet były próby tworzenia własnych serii młodzieżowych książek jak „Siódma wieża” Gartha Nixa. To wszystko czeka na wykorzystanie.

Natomiast kwestia dwóch-trzech filmów na rok zdaje się być sprawą kolejnych lat. Na 2013 zaplanowano dwa filmy „Zemstę Sithów” i „Atak klonów” w 3D, więc klasyczna trylogia najprawdopodobniej trafi do kin w wersji 3D w 2014 (trzy filmy: „Nowa nadzieja”, „Imperium kontratakuje” i „Powrót Jedi”). Może zatem nowa animacja trafi także w 2015 do kin. Czas pokaże. Na razie prawdopodobna data premiery Epizodu VII to 17 lipca 2015.

Na spotkaniu z pracownikami Lucasfilmu zaprezentowano też zmiany personalne w LFL. Cały proces przejęcia przez Disneya Lucasfilmu trwa i ze strony Lucasfilmu odpowiada za niego (negocjacje i doprowadzenie do końca) David Anderman. Z emerytury wrócił Howard Roffman, który ma zostać menadżerem marki „Star Wars”. W sumie na emeryturze nie posiedział zbyt długo. Steve Sanseet nie chciał komentować tego, czy wróci na pełny etat do Lucasfilmu. Wiadomo tylko, że na emeryturę przeszedł Rick McCallum, producent wersji specjalnych, prequeli, młodego Indiany Jonesa i „Red Tails”, a także osoba najbardziej zaangażowana w serial aktorski. Czy oznacza to pogrzebanie serialu aktorskiego, na razie nie wiadomo. Prawdopodobnie zostanie wstrzymany na czas nieokreślony. Kathleen Kennedy będzie nie tylko prezesem Lucasfilmu, ale też i filmowcem, a przede wszystkim producentem wykonawczym nowej trylogii. Rick musiałby pod nią pracować, prawdopodobnie na razie mu to nie odpowiadało, choć kto wie, może jeszcze wróci (jak Roffman).

Kwestię dwóch-trzech filmów rocznie, Kathleen Kennedy potwierdziła także w wywiadzie udzielonym magazynowi Entertainment Weekly. Jeśli po 2015 miałyby to być nowe filmy, to firma będzie musiała się rozrosnąć, niezależnie czy będą to same „Gwiezdne Wojny” czy nie.
KOMENTARZE (21)

Giełda nazwisk

2012-11-16 18:46:39

Reżyserska ruletka trzeciej trylogii trwa. Na giełdzie nazwisk pojawiają się kolejne osoby, a inne znikają. Plotek jest dość dużo, a ostatnio wypowiedział się o tej sprawie Frank Marshall, producent „Indiany Jonesa”, przyjaciel Lucasa i życiowy partner Kathleen Kennedy. Przyznał, że lista potencjalnych reżyserów jest mocno zawężona i jego zdaniem, niebawem powinniśmy poznać zwycięzcę. Zapytany, czy może zdradzić kto jest brany pod uwagę, zażartował:

- Wiem, ale nie mogę tego ujawnić, bo jutro będę martwy. Jestem tym naprawdę podekscytowany. Nie dorastałem na tym, ale od początku serii jestem jej wielkim fanem(...) Nie mogę się doczekać by zobaczyć co będzie dalej.

My na razie możemy tylko spekulować, jak wygląda ta lista. W grze o fotel reżysera wygrywasz albo giniesz. Pewnie dlatego niektórzy już się dystansują. W sieci krąży kilka list z wieloma nazwiskami, Lucasfilm na razie siedzi cicho. Obecnie nasza zebrana lista prawdopodobnie kształtuje się następująco:

Poza grą, sami się wycofali:

Sam Mendes (reżyser „American Beauty”, „Droga do zatracenia” a ostatnio „Skyfall” z Bondowego cyklu) stwierdził tylko, że nie jest na tej liście i nie chce na niej się znaleźć.

Gareth Evans (reżyser „Raid” czy „Footsteps”) przyznał, że woli być fanem oglądającym film niż jego twórcą. Prawdopodobnie nie był brany poważnie pod uwagę.

Znack Snyder („Sucker Punch”, „300”) także zrezygnował, przyznając, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale boi się, że nowa trylogia to równia pochyła.

Quentin Tarantino („Pulp Fiction”, „Bękarty wojny”) stwierdził, że w ogóle go to nie interesuje, zwłaszcza jak producentem ma być Disney.

Steven Spielberg („Czas wojny”, seria „Indiana Jones”, „Lista Schindlera”) wypowiadał się dość mocno o nowych epizodach, twierdząc, zarówno, że „Gwiezdne Wojny” to nie jego gatunek, że już miał swój wkład, a na dodatek niedawno też dodał, że skończył z blockbusterami, choć nad kolejnym znów pracuje. Spielberg był jednym z pięciu reżyserów, którzy jakoby dostali treatment scenariusza do przeczytania. Najbliższy projekt to „Robocalypse” (2014), więc chyba można go skreślić. Choć może wróci do kolejnych filmów.

J. J. Abrams („Star Trek”, „Lost – Zagubieni”), drugi z listy reżyserów, którzy jakoby mieli dostać treatment. Obecnie kończy prace nad „Star Trek into Darkness” (premiera prawdopodobnie w maju 2013) i ma wolne zasoby. Abrams jest bardzo podekscytowany projektem, ale wydaje się nie być nim zainteresowany, rozumiejąc presję i oczekiwania fanów.
- „Gwiezdne Wojny” to jeden z moich ulubionych filmów. Czuję, że ta szansa dla kogokolwiek, kto wyreżyseruje ten film, jest obarczona wielkim ciężarem, że to taki kultowy film i seria. Nie byłem wielkim fanem „Star Treka” kiedy dorastałem, więc dla mnie praca nad nim nie była obciążona takim prawie zgubnym poczuciem świętokradztwa. Tak więc bardziej niż ktokolwiek czekam na kolejne „Gwiezdne Wojny” ale zobaczę je tylko jako widz!

Jon Favreau („Iron Man”), kolejny fan „Gwiezdnych Wojen”, według niektórych informacji wciąż jeszcze w grze. W „Wojnach klonów” podkładał głos Pre Visli, więc już pewne bariery złamał. Obecnie również nie ma jasno określonego projektu, czyli jest potencjalnie wolny.
- Myślę, że J.J. i ja jesteśmy z pokolenia ludzi, którzy uformowali całą swoją artystyczną osobowość bazując na tym czego doświadczyli jako dzieci oglądając te filmy. Miałem okazję pracować z Georgem i w jego otoczeniu(...) więc jestem szczęśliwy, że doświadczyłem tej kultury, jaką Lucas stworzył, zarówno osobiście, dorastając, jak i zawodowo(...). Jestem bardzo ciekawy jako fan co się z tym stanie. Jest wiele znaków zapytania co do tego jak to zrobią i z kim i o czym będzie historia.

Zajęci innymi projektami, które zawsze można odpuścić:

Matthew Vaughn („Kick-Ass”, „Gwiezdny pył” i „X-men: Pierwsza klasa”). Początkowo było o nim głośno, sprawa jednak ucichła. Trzeci z listy reżyserów, którzy podobno dostali do swoich rąk treatment. Na razie poza grą.

Prawdopodobnie skreśleni

Genndy Tartakovsky („Samuraj Jack”, „Wojny klonów”). Sam chciał być kimś kto nadzorowałby rozwój marki „Gwiezdnych Wojen”. Jednak jego drogi i Lucasfilmu chyba się już na dobre rozeszły.

Mike Newell („Harry Potter i czara ognia”, „Książę Persji: Piaski czasu”), przyznał, że gdyby mógł, to by zrobił siódmy epizod, ale na razie wie, że go nie dostanie.

W grze:

Joe Johnston („Jumanji”, „Park Jurajski III”, „Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie”, pracował też przy klasycznej trylogii także jako pomocnik Ralpha McQuarriego). Przyznał że, bez George’a Lucasa i „Gwiezdnych Wojen” pewnie nie robiłby filmów. A co do reżyserii wiele według niego zależy od tego, co to będzie. Potencjalnie jest chętny, treatmentu nie dostał, obecnie kończy zdjęcia do filmu „Not Safe for Work”. Na plus w jego przypadku przemawia informacja, że Kathleen Kennedy podobno poszukuje kogoś z kim już współpracowała.

Colin Trevorrow („Na własne ryzyko”), czwarty z listy reżyserów, którzy podobno czytali treatment. O samym reżyserze już pisaliśmy tutaj. Po pierwsze jest wolny zawodowo, po drugie chce, trzecia sprawa to fakt, że jest spoza Hollywood, jest niezależnym filmowcem (z jednym filmem na koncie), ale są i minusy, przede wszystkim nie pracował przy tak dużych produkcjach. Trevorrow udzielił niedawno nawet jednego wywiadu, w którym kilka razy powtarzał, że nie może dużo mówić o zaangażowaniu w „Gwiezdne Wojny”, nie może komentować tego, co się dzieje i w co jest zamieszany. Zatem chcąc nie chcąc potwierdził tezę, że jest w trakcie rozmów. Trevorrow dodał także, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, że te filmy to najważniejsze wydarzenie jego dzieciństwa, że rozumie mitologiczne aspekty i wie jak saga działa na miliony ludzi. Jak najbardziej rozumie wagę tego przedsięwzięcia, ale i ryzyko jakie poniesie reżyser próbując mierzyć się z legendą. Dlatego wielu z nich rezygnuje, przynajmniej zdaniem Colina. On sam jest gotów podjąć się tego wyzwania i co najważniejsze chce. Zdaje sobie sprawę z tego, że nowa trylogia to dopiero wierzchołek góry lodowej, potem będzie więcej filmów, zapewne będą powstawać do końca naszego życia. Zresztą nawet debiutancki film Trevorrowa zawiera co najmniej dwa nawiązania do „Gwiezdnych Wojen”, a sam reżyser pochodzi z pokolenia które wychowało się na sadze, choć pierwszy film jaki zobaczył w kinie to „Imperium kontratakuje”.

Brad Bird („Iniemamocni”). Piąty i ostatni reżyser, który rzekomo dostał treatment. Ma projekt Disneya – „1952” w toku, ale nie dystansuje się od sagi. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie bardzo chętnego. Tylko, czy Disney go puści?

Niepewni i inne spekulacje:

Brenda Chapman („Książę Egiptu”, „Merida waleczna”), niedawno dołączyła do Lucasfilmu, miała wesprzeć dział animacji. Może mogłaby być pierwszą kobietą reżyserem sagi.

Dave Filoni („Wojny klonów”). Ma ten plus, że jest już reżyserem kinowych „Gwiezdnych Wojen” i mocno siedzi w temacie. Poza tym podobnie jak Chapman już pracuje w Lucasfilm więc łatwiej go przesunąć.

Anthony Hemingway („Red Tails”), kolejny „wychowanek” Lucasa. Wie jak się pracuje w Lucasfilm, a Flanelowiec był z niego zadowolony. Ponadto Hemingway obecnie reżyseruje tylko odcinki kilku seriali, więc właściwie jest wolny.

Samozwańcy i ulubieńcy fajów/mediów:

Guillermo Del Toro („Labirynt fauna”, „Hellboy”, kończy prace nad „Pacific Rim” przewidzianym na 2013) stwierdził tylko, że nikt się z nim nie kontaktował, ani on nie kontaktował się z nikim. Natomiast gdyby się ktoś go zapytał, to pewnie by pomyślał, szybko, bo to pytanie w stylu czy chce się umówić z supermodelką.

Duncan Jones („Moon”, „Kod nieśmiertelności”), którego nazwisko również gdzieś się przewinęło, prawdopodobnie na zasadzie sugestii. Brakuje informacji o chęci lub niechęci, wiadomo tylko, że lubi SF i obecnie jest zaangażowany w biografię Iana Fleminga.

Joe Kosinski („TRON: Dziedzictwo”), obecnie kończy film „Oblivion”, którego scenarzystą jest Michael Arndt (scenarzysta trzeciej trylogii). Ma też dobre relacje w Disneyu, a w 2013 będzie miał wolne zasoby.

Justin Lin („Szybcy i wściekli 5”), obecnie planuje piątego Terminatora i kolejną odsłonę „Szybkich i wściekłych”, jest zainteresowany stołkiem reżyserskim, ale na razie nikt mu nic nie proponował.

Andrew Stanton („John Carter”), ma wielu fanów po „Johnie Carterze”, którzy nawet nazywają ten film najlepszym z prequeli. No i była to produkcja Disneya, tyle, że okazała się spektakularną klapą finansową. Ma też angaż na „Gdzie jest Nemo 2”. Nazwisko może wypłynie przy kolejnych filmach.

Joss Whedon („Avengers”), kolejne marzenie wielu fanów i publicystów, z tym, że jest zaangażowany w prace nad „Avengers 2”, małe szanse by porzucił ten projekt (tworzony dla Disneya / Marvela). Może znów wypłynąć przy kolejnych filmach.

Christopher Nolan („Incepcja”, nowy „Batman”), właściwie należy go wymienić tylko dlatego, że jego nazwisko wykrzykuje część fanów. Szanse by zaangażował się w kolejną franczyzę są raczej małe.

David Yates („Harry Potter i Insygnia Śmierci”), jego projekty są we wczesnej fazie, w tym nowa wersja Tarzana, łatwo byłoby je porzucić wstrzymać. Znów raczej propozycja, niż konkretne informacje.

Josh Trank („Kronika”), kolejny z listy może i mógłby, gdyby z nim rozmawiano. Na razie wygląda na wolnego, niby miał się zająć rebootem „Fantastycznej czwórki”, ale nic z tego na razie jeszcze nie wynika.

Wes Anderson („Podwodne życie ze Stevem Zissou”, „Pociąg do Darjeeling”), właściwie na liście znalazł się z podobnych przyczyn co Colin Trevorrow. Reżyser raczej nie jest kojarzony z mainstreamem, ma tylko jeden film w przygotowaniu, prawdopodobnie plotka.

Mark Anderws („Merida Waleczna” (współ z Brendą Chapman)), sam rozpowiadał, że chętnie by wyreżyserował całą trylogię. Chce też dalej pracować nad filmami Pixara. Prawdopodobnie szuka pracy, jednak pracował też przy „Wojnach klonów” Tartakovsky’ego, więc może być skreślony.

Edgar Wright („Wysyp żywych trupów”, „Scott Pilgrim kontra świat”), kolejny ulubieniec fanów, z tym, że zajęty obecnie „Ant-Manem” (dla Disney-Marvel). Ewentualnie jego miejsce mógłby zająć Joe Cornish, współpracownik Wrighta, choć ma niewielkie doświadczenie przy reżyserowaniu.

Louis Leterrier („Starcie tytanów”, „Niesamowity Hulk”), nie udało mu się dostać fotela reżyserskiego „Avengersów”, ale prawdopodobnie też nie ma większych szans przy nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Znów raczej kolejna spekulacja, ew. marzenie, a nie konkretne informacje.

Tim Burton („Batman”, „Sok z żuka”), wybitny reżyser z bardzo charakterystycznym stylem, w dodatku obecnie obeznany z Disneyem, acz z różnym skutkiem. „Alicja” okazała się sukcesem, „Mroczne Cienie” i „Frankenweenie” łatwiej nazwać klapami. No i pewnie wymagałoby to zatrudnienia Heleny Bonham Carter, Christophera Lee i koniecznie Johnny’ego Deppa (ten ostatnio zainkasował 60 milionów GBP za kolejnych „Piratów z Karaibów”), co mocno by zwiększyło koszty.

Ron Howard („Piękny umysł”, „Apollo 13”, „Kod da Vinci”), ma dość długą relację z Lucasem, był też reżyserem „Willow”, wie jak pracować w LFL. Na razie projekt „Mrocznej wieży” jest zawieszony, więc Howard jest wolny, acz chyba nikt z nim nie rozmawiał.

Robert Zemeckis („Powrót do przyszłości”, „Beowulf”) kolejny ulubieniec wielu, który ostatnio wszedł mocno w animację. Prawdopodobnie powinien pojawić się na liście tych, którzy zrezygnowali. Zapytany o „Gwiezdne Wojny” stwierdził, że jest trochę zmęczony robieniem filmów za 100 milionów USD i że obecnie co do sagi panuje straszna histeria.

Patty Jenkins („Monster”), miała robić „Thora 2”, ale coś nie wyszło. Sprawia wrażenie wolnej i być może szuka stałego dochodu, albo to kolejna głupkowata spekulacja.

F. Gary Gray („Włoska robota”, „Negocjator”), zdecydowanie umie odnaleźć się w filmach akcji. W dodatku był na krótkiej liście reżyserów drugiego „Kapitana Ameryki” Marvela-Disneya. Przepadł, ale może się wybije. Znów spekulacja.

M. Night Shyamalan („Szósty zmysł”), kiedyś miał być nowym Spielbergiem, teraz mógłby być nowym Lucasem, choć niestety sprawia wrażenie, że najlepsze filmy ma już za sobą. Raczej nie brany pod uwagę.

Gore Verbinski („Piraci z Karaibów” trzy pierwsze części), kończy „The Lone Rangera” i powinien być wolny w 2013. Współpracował z Lucasfilmem przy „Rango”, obeznany z Disneyem, obecnie jest obok J.J. Abramsa jednym z najbardziej rozpoznawalnych młodych reżyserów kina nowej przygody. Pewnie wciągnąłby też Johnny’ego Deppa do filmu. Prawdopodobnie jednak nie jest brany pod uwagę.

Neil Blomkamp („Dystrykt 9”). Na liście nie ma Petera Jacksona, którego wielu fanów także chciałby widzieć za sterami nowej trylogii. Jackson jest jednak zajęty „Hobbitami”, więc jego nazwisko nie pojawiło się w ogóle na giełdzie. Niejako w zastępstwie pojawia się właśnie Neil Blomkamp, który podobno nawet miał się znaleźć na jednej z krótkich list. Wiadomo tylko, że w 2013 będzie wolny.

Alfonso Cuarón („Ludzkie dzieci”), kolejny przedstawiciel marki Harry’ego Pottera, który w „Więźniu Azkabanu” dodał trochę mroku i dorosłości młodym czarodziejom. Obecnie ma dwa projekty, więc raczej odpadnie. Znów jednak prawdopodobnie był to strzał na ślepo.

Darren Arnofsky („Czarny łabędź”, „Requiem dla snu”), strzał trochę w stylu Wesa Andersona, obecnie zaangażowany w produkcję filmu „Noah” (2014), więc raczej nie ma szans zobaczyć go za sterami.

Kathryn Bigelow („The Hurt Locker. W pułapce wojny”), prawdopodobnie kolejne pudło, z tym, że akurat ona ma wolne przeroby.

Na giełdzie pojawiły się też nazwiska Jamesa Camerona, który jest jednak zajęty „Avatarami” i nie zostawi tych projektów oraz Ridleya Scotta, który planuje kolejnego „Prometeusza” i „Łowcę androidów”. Obu nie ma co brać pod uwagę.

Tak ta lista wygląda na teraz, ale informacje napływają dość szybko, więc status pewnie już jest nie aktualny. Pozostaje mieć nadzieję, że Frank Marshall ma rację i reżysera poznamy niebawem.
KOMENTARZE (26)

Epizod VII kręcony w Ohio?

2012-11-12 17:53:44 TFN

Nie tylko aktorzy i reżyserzy mocno sugerują, by wzięto ich pod uwagę przy produkcji nowych „Gwiezdnych Wojen”. Do gry włączył się także stan Ohio, którego przedstawiciele chcieliby właśnie tam kręcono nowe filmy. Właściwie chcieć to może sobie każdy, ale tym razem Ohio ma pewnego asa w rękawie, a mianowicie specjalne ulgi podatkowe dla filmowców. Ma to ściągnąć duże produkcje do tego stanu i w przypadku Disneya (a dokładniej Marvela) już raz się udało. „Avengers” byli kręceni w dużej mierze w Ohio, dokładniej w Cleveland. Disney mógłby trochę zaoszczędzić kręcąc filmy właśnie w tym stanie. Władze sugerują, że stan ten ma też wspaniałe lokacje, które wykorzystano w „Avengers”. Jednak brakuje mu także porządnego studia filmowego. Część zdjęć do „Avengers” kręcono w bazie wojskowej, posiłkowano się też studiami w Nowym Jorku i w Kalifornii.

Dotychczas wszystkie zdjęcia studyjne przy „Gwiezdnych Wojnach” kręcono poza Stanami Zjednoczonymi i tego chyba władze w Ohio nie wzięły pod uwagę. Klasyczną trylogię i „Mroczne widmo” w całości kręcono w Wielkiej Brytanii, „Atak klonów” i „Zemstę Sithów” w większości kręcono w studiach Foxa w Australii, a dokrętki w Wielkiej Brytanii (w ramach podtrzymania tradycji). Ponieważ 20th Century Fox nie będzie dystrybutorem nowej trylogii, Australię dziś można skreślić. Do listy potencjalnych miejsc kręcenia filmów należałoby także dołożyć Czechy. Lucasfilm, ze względu na koszty właśnie w Pradze kręcił „Red Tails”. Rick McCallum sugerował też w 2011, że gdy serial aktorski zacznie być kręcony, prawdopodobnie wrócą do Czech (więcej). Warto dodać, że w przypadku „Zemsty Sithów” wszystkie zdjęcia zostały nakręcone w studiu, plenery wykorzystano jedynie jako tło. Decyzja o wyborze studia filmowego na razie nie zapadła. Wiele będzie też zależało od filmu „Avengers 2”, jeśli ten będzie kręcony w Ohio (jak pierwsza część), miejscówka może być już zajęta.

Skoro już jesteśmy przy „Avengers 2” to może on mieć jeszcze jeden wpływ na „Gwiezdne Wojny”, a mianowicie chodzi o datę premiery. Obecnie „Avengers 2” jest zapowiedziany na 1 maja 2015. Jeśli faktycznie tak by się stało, Disney jako dystrybutor może nie chcieć wypuszczać Epizodu VII w klasycznym dla sagi maju (w grę wchodziłyby okolice 15 i 22 maja). Disney/Marvel może konkurować z innymi blockbusterami, ale mało prawdopodobne by jeden dystrybutor chciał wypuścić dwie chodliwe premiery tak blisko siebie. Być może zatem doczekamy się premiery nowych „Gwiezdnych Wojen” w czerwcu lub nawet lipcu. Ta druga data jest znów bliższa tradycji, ponieważ 15 lipca 1977 „Nowa nadzieja” weszła w USA do szerokiej dystrybucji (więcej). Nadal jednak są to spekulacje i być może Disney inaczej zaplanuje swój harmonogram na 2015.

Z innych plotek, nie tylko Steven Spielberg powiedział, że nie jest zainteresowany reżyserią. Podobne oświadczenia wydali Zack Snyder („Sucker Punch”) oraz Quentin Tarantino. Z drugiej strony rozwija się kwestia „1952”, do którego rolę negocjuje George Clooney. Potwierdzono, że film ma być czymś w stylu „Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia” lub „E.T.”, więc raczej to będzie osobna produkcja, a nie kryptonim Epizodu VII.
KOMENTARZE (12)

Michael Arndt scenarzystą Epizodu VII, którego Spielberg nie wyreżyseruje

2012-11-10 08:22:01 StarWars.com, Vulture.com

Zaufany informator Claude`a Brodessera-Aknera z serwisu Vulture.com donosi, iż Michael Arndt napisał koncept scenariusza Epizodu VII, który mieści się na 40-50 stronach. Podobno Arndt napisał też treatmenty do dwóch pozostałych filmów trzeciej trylogii.
Dodatkowo, ich źródło informuje, że wysoko postawieni właściciele studia chcą powrotu starszych wersji postaci jak Luke Skywalker, Księżniczka Leia i Han Solo, z wielkim naciskiem na Marka Hamilla aby przynajmniej on podpisał umowę na wystąpienie w nowym filmie z uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Arndt, który otrzymał Oscara w 2007 roku za scenariusz do filmu "Mała miss", wykorzystywał oryginalny scenariusz Gwiezdnych Wojen na wykładach dla pisarzy. Co więcej, Arndt określany jest przez serwis Vulture jako „ekspert Gwiezdnych Wojen”.
Prawdopodobnie z konceptem scenariusza Arndta zapoznali się znani reżyserowie w Hollywood jak Brad Bird, Steven Spielberg czy J.J. Abrams.

Podobno serwis Hollywood Reporter posiada swoje źródła, które potwierdzają informację z Vulture.
W takim razie, czy Arndt jest rzeczywiście człowiekiem, który rozpocznie współpracę z Lucasfilmem i Disney`em? Na dzień dzisiejszy wiadomo, że mógłby być jednym ze scenarzystów, który napisał koncept scenariusza do E7. Jednak, Arndt jest człowiekiem, który ma kontakty, wielką pasję, a także, jak przekonały się osoby które obejrzały Toy Story 3, zdolność do tego aby dorośli cieszyli się przedstawianymi historiami jak dzieci.

Serwis AccessHollywood.com spytał Stevena Spielberga, ktorego nowy film Lincoln niedlugo wejdzie na ekrany kin, czy chciałby zająć się reżyserią nowych filmów z Gwiezdnych Wojen, na co jednoznacznie odpowiedział „Nie! Nie!. To nie mój gatunek filmowy. Jest to gatunek filmów, którym zajmuje się mój najlepszy przyjaciel George.
Odpowiedź Spielberga nie jest taka zaskakująca. Otóż, w rozmowie z serwisem Guardian stwierdził, że jeśli chodzi o filmy akcji, nie ma już w nich dla niego żadnego dreszczu emocji.


UPDATE

Oficjalna strona StarWars.com potwierdza, że Michael Arndt jest scenarzystą Epizodu VII.
KOMENTARZE (29)

Kolejny reżyser do EVII i Carrie Fisher

2012-11-09 07:03:17

Zaledwie kilka dni temu informowaliśmy o Matthew Vaughnie jako potencjalnym reżyserze kolejnego epizodu „Gwiezdnych Wojen”, a już ta informacja jest nieaktualna. Vaughn miał wyreżyserować kolejny sequel „X-Menów”, jednak kilka dni temu zrezygnował z projektu. Zbiegło się to w czasie z ogłoszeniem nowych „Gwiezdnych Wojen”, stąd pewnie plotki. Okazuje się, że Vaughn zajął się projektem „Secret Service”, który jest adaptacją komiksu Marka Millara. Prace nad „Secret Service” musiały nabrać tempa, gdyż po Hollywood krążą bardzo podobne scenariusze, będące swoistymi plagiatami pomysłu Millara (przynajmniej jego zdaniem).

Za to na liście potencjalnych reżyserów znalazł się nowy kandydat. Colin Trevorrow, twórca niezależnego filmu „Na własne ryzyko” (Safety Not Guaranteed), będącego jego debiutem reżyserskim. Film ten będzie można obejrzeć w przyszłym tygodniu w ramach odbywającego się we Wrocławiu American Film Festival, natomiast wątpliwe, by trafił do szerszej dystrybucji. Sam film bardzo spodobał się George’owi Lucasowi. Podobno spotkał się on nawet z młodym reżyserem kilka miesięcy temu, ale oficjalnie nie wiadomo o czym rozmawiali. Być może jak w przypadku Vaughna brakuje nam na razie jakiejś ważnej informacji. Na razie Trevorrow jest na liście potencjalnych reżyserów, a przemawia za nim kilka faktów, raz jest wolny (nie ma planów zawodowych na najbliższe lata), dwa jest młody i jeszcze niezbyt znany.


Colin Trevorrow

Brad Bird
Z drugiej strony po części wraca kwestia filmu „1952” o której informowaliśmy. Brad Bird, który ma reżyserować ten film, mówi też głośno, że chciałby wyreżyserować także „Epizod VII” (zatem prawdopodobnie „1952” tak jak się spodziewaliśmy to nie jest nowa cześć sagi). Dodatkowo pojawiła się w sieci kampania na rzecz Brada Birda jako reżysera nowej części sagi. Można ich szukać na Twitterze a także obejrzeć filmik, który prezentuje dokonania Birda.



A teraz druga sprawa, czyli aktorzy. Obecność oryginalnej obsady na ekranie jest coraz bardziej realna, zwłaszcza, że Mark Hamill i Harrison Ford już wyrazili zainteresowanie. Dołącza do nich Carrie Fisher, która zapytana o chęć powtórzenia roli księżniczki Lei odparła:
- Tak, oczywiście! Kto by nie chciał?
Wypowiedź oczywiście była ironiczna jak to u Fisher, jednak machina spekulacyjna ruszyła.

Poza Fisher o nowych „Gwiezdnych Wojnach” mówią też inni aktorzy. Próbują wykorzystać casus Samuela L. Jacksona, który głośno krzyczał w mediach, że chce grać i w końcu dostał rolę. Pierwsza z tych gwiazd to Russel Brand, aktor komediowy znany choćby z nowej wersji „Arthura”, „Idol z piekła rodem” czy „Hop”, no i tabloidów. Sam aktor stwierdził, że chciałby zagrać Jedi. Drugą gwiazdą jest Anna Kendrick (saga „Zmierzch”, „W chmurach” czy „Pół na pół”), która kryje się za niezdefiniowaną dokładnie grupą fanów, którzy rzekomo widzieliby ją w roli Lei. Ale jak widać rola ta jest zajęta przez prawdziwą księżniczkę.


Anna Kendrick

Russel Brand
Na razie nie ma żadnych oficjalnych informacji nt. zatrudnienia kogokolwiek do prac przy nowej części „Gwiezdnych Wojen”, dlatego wszystkie doniesienia należy traktować z odpowiednim dystansem.
KOMENTARZE (23)

Epizod VII - kto będzie reżyserował? Ford w EVII?

2012-11-06 20:50:55


Na łamach Colider.com ukazała się informacja, dotycząca osoby na stanowisku reżysera Epizodu VII Gwiezdnych Wojen. Informator serwisu donosi, iż w tej sprawie prowadzone są zaawansowane rozmowy z reżyserem Matthew Vaughnem. Dodatkowo źródło twierdzi, że jest to powód dla którego reżyser zrezygnował z kręcenia sequela X-Men: Pierwsza Klasa, gdzie na tym stanowisku zasiadł sam Bryan Singer, reżyser dwóch pierwszych części X-Men. Co więcej, Vaughn ma doświadczenie w pisaniu historii filmowych. Oprócz X-Men: Pierwsza Klasa, napisał scenariusze do Gwiezdnego Pyłu (Stardust) i Kick-Ass, które również wyreżyserował.

Informator Geoffa Bouchera z Entertainment Weekly twierdzi, że filmowy Han Solo, czyli Harrison Ford, jest otwarty na pomysł nakręcenia kolejnego filmu z uniwersum Star Wars, a nawet jest do tego bardzo optymistycznie nastawiony. Dodatkowo teoretyzuje, że mógłby wymagać „obowiązkowej sceny śmierci” dla Hana Solo w nowym filmie. Jest to swoistym nawiązaniem do okresu tworzenia scenariusza do Epizodu VI. Właśnie wtedy Harrison Ford przedstawił Lucasowi pomysł na uśmiercenie swojej postaci w Powrocie Jedi, na co oczywiście „the maker” się nie zgodził. Może tym razem Lucas ulegnie i wprowadzi pomysł Forda w życie? Jednak są to na razie niepotwierdzone informacje, które należy traktować z rezerwą.
KOMENTARZE (22)

Epizod VII - Spotkanie ze scenarzystami

2012-11-05 10:02:32 Los Angeles Times

Steven Zeitchik i John Horn z serwisu Los Angeles Times donoszą wiadomości na temat Epizodu VII Gwiezdnych Wojen. Warto dodać, że nie są to informację oficjalne. Podobno, wczoraj siedmiu różnych scenarzystów złożyło wizytę George`owi Lucasowi oraz Kathleen Kennedy w siedzibie Lucasfilm w północnej Karolinie, aby przedstawić swoje pomysły dotycząc fabuły nowych części Sagi. Źródło twierdzi, iż „byli to bardzo dobrze znani scenarzyści, mający doświadczenie w tworzeniu wysoko budżetowych produkcji filmowych w Hollywood”. Natomiast jak donosi anonimowa osoba współpracująca z Lucasfilmem, przedstawiane historie nie były adaptowane ani też powiązane z żadną książką z rozszerzonego wszechświata Star Wars. Ich źródło jest anonimowe, jednak czyni to pewne dopełnienie słów Kathleen, jakie wypowiedziała we wtorkowym video: „Spotykamy się z grupą scenarzystów i zaczynamy dyskusje na temat pomysłów. Zaczynamy rozmowy na temat tego, jak te historię mogą zostać przedstawione.”
KOMENTARZE (20)

Timothy Zahn o kolejnych Epizodach Star Wars

2012-11-04 17:50:37 Entertainment Weekly

Serwis Entertainment Weekly miał okazję porozmawiać na temat zeszłotygodniowej wielkiej zapowiedzi Trzeciej Trylogii Star Wars z pisarzem Timothym Zahnem, znany fanom dzięki rozszerzeniu uniwersum Gwiezdnych Wojen, przez serię powieści zwanej potocznie „Trylogią Thrawna”, przedstawiającej życie Luke`a, Lei i Hana, pięć lat po wydarzeniach z Epizodu VI Powrotu Jedi.

Po tym, jak pojawiła się informacja, że Disney wykupuje Lucasfilm i planuje stworzenie Epizodów VII, VIII oraz IX, wielu fanów przypuszczało, czy też mieli nadzieję, że sequele podążą ścieżką, jaką przybrały powieści Zahna. Od tego czasu, większość pogłosek o Trylogii sequeli, podkreślały, że opowieści będą całkowicie nowe, oryginalne i nie będą korzystały z pomysłów zawartych w „Trylogii Thrawna” Zahna ani też powiązanych z tym tematem komiksów Dark Horse. Oznacza to, że powieści Zahna nie będą bezpośrednio adaptowane ale autor twierdzi, że było to wiadome dla niego od zawsze: „książki pozostaną jedynie książkami”. Jednak wiele lat temu, został poinformowany o planach Lucasa co do sequeli, a także o tym jak książki z Trylogii Thrawna będą do nich pasować: „Jeśli dobrze zrozumiałem, będzie to oryginalny pomysł - ale Lucas zmienia ciągle zdanie, więc może nie być to adekwatne do tego o czym teraz myśli – mimo wszystko miały to być trzy pokolenia. Chodzi o to, że mamy klasyczną trylogię, potem historia opowiadająca o ojcu Luke`a i o tym co mu się przytrafiło (w prequelach), no i jeśli powstały by epizody 7, 8 i 9 to opowiadały by o dzieciach Luke`a. Natomiast Trylogia Thrawna byłaby dopasowana do historii z nowej trylogii.
Mogłaby być to zupełnie nowa linia czasowa ale jeśli wybierze kilka elementów z rozszerzonego wszechświata, wszyscy bylibyśmy ogromnie zadowoleni.”


Wszyscy fani znają bardzo lekkie podejście Lucasa do Expanded Universe, szczególnie zauważalne w historiach prezentowanych w serialu The Clone Wars. Jednak warto nadmienić, że w przypadku tworzenia Trylogii Prequeli, tzw. planeta Imperatora była pierwotnie nazwana Coruscant właśnie przez Timothy`ego Zahna w Trylogii Thrawna, natomiast Lucas przy tworzeniu klasycznych filmów Sagi chciał ją nazwać Had Abbadon. Właśnie ze względu na książki Zahna wprowadził tę nazwę do prequeli. Co ciekawe, w czasie prac nad Epizodem 2, Lucasowi tak bardzo spodobała się postać Aayli Secury, że umieścił ją w czasie bitwy o Geonosis w Ataku Klonów. Dodatkowo, w Epizodzie 3 pojawia się postać Wookiego o imieniu Salporin z Dziedzica Imperium Zahna (więcej). Choć ten ostatni przypadek to może być efekt pracy ludzi od EU, którzy zretconowali jednego z Wookieech.
Jak widać, Lucas ma pewien sentyment do EU, szczególnie jeśli chodzi o twórczość Zahna.
KOMENTARZE (14)

Epizod VII – powrót starego znajomego i ktoś nowy...

2012-11-04 17:48:14 Marketsaw

Na łamach Marketsaw pojawiły się ciekawe informacje na temat Epizodu VII. Oczywiście to na razie pogłoski.
Głównym celem EVII jest przedstawienie po latach Luke`a Skywalkera jak i wielu innych członków z obsady klasycznej Trylogii Star Wars.
W planach jest stworzenie dwóch nowych Trylogii, obie na podstawie oryginalnych pomysłów Lucasa, które zawsze były planowane jako Saga wielopokoleniowa.
Epizody 10-12 mają opowiadać o potomku Skywalkerów. Akcja miałaby się rozgrywać wiele lat później, natomiast członkowie obsady, którzy nadal by żyli zagrali by swoje postacie w starszym wieku. Głównym bohaterem była by kobieta Skywalker.
Nowe filmy z Gwiezdnych Wojen mają być połączeniem tematów i pomysłów, zawartych w dwóch poprzednich Trylogiach – klasycznej i prequeli. Jednak opowiadały by zupełnie nową i oryginalna historie, a także pozwalały na dalszą kontynuację jeśli nowa obsada dożyje.

W sieci pojawiła się informacja dająca nową nadzieję dla ortodoksyjnych fanów rozszerzonego wszechświata Star Wars. Źródło powiązane z Lucasfilmem donosi, iż akcja Epizodu VII Gwiezdnych Wojen będzie dziać się ponad 50 lat od wydarzeń z Epizodu VI Powrotu Jedi. Co więcej, podaje też wiadomość o tym, że reżyser i scenarzysta nowej części Star Wars został już wybrany.
Źrodło twierdzi również, iż Disney i Lucasfilm będzie po równo szanować jak i nie brać pod uwagę poszczególnych elementów z rozszerzonego wszechświata Star Wars.

Jak na razie są to niepotwierdzone informację, które należy traktować z rezerwą.
KOMENTARZE (29)

Epizod VII w produkcji jako „1952”?

2012-11-03 08:20:46



Jeszcze nie opadły emocje po tym jak ogłoszono trylogię sequeli i sprzedaż Lucasfilmu, a po sieci już zaczynają krążyć plotki i domysły. Jedna z nich mówi o tym, że Epizod VII już znajduje się w produkcji. Oczywiście to kolejna teoria spiskowa, ale na wszelki wypadek lepiej ją odnotować i przyjrzeć się jej.

Jakiś czas temu Disney zapowiedział film pod tytułem „1952”, którego scenariusz sprzedał Disneyowi Damon Lindelof (producent „Star Trek” z 2009, scenarzysta „Kowbojów i obcych” czy „Prometeusza”). Film ma wyreżyserować Brad Bird („Ratatuj”, „Mission: Impossible – Ghost Protocol”, „Iniemamocni”). Swoją drogą Brad Bird pracuje jednocześnie nad innym projektem dla Disneya – „1906”, który ma opowiadać historię trzęsienia ziemi. „1952” ma być dużym widowiskiem SF, które jest okryte tajemnicą. Wiadomo tylko, że projekt ten ma multi-platformowe aspiracje, co w przypadku Disneya oznacza nie tylko gry i resztę kolekcjonariów, ale też parki rozrywki. Ambitny projekt SF, brzmi zupełnie jak „Gwiezdne Wojny”, stąd pewnie źródło plotek. Ale fani teorii spiskowych będą zadowoleni.

Damon Lindelof został zatrudniony do projektu w czerwcu 2011, a Brad Bird w maju 2012. Teraz już wiemy, że prace nad „Gwiezdnymi Wojnami” wówczas już trwały. Spiskowa teoria brzmi tak. „1952” to nazwa kodowa, którą zostanie użyta przy produkcji Epizodu 7, zupełnie jak „Blue Harvest” przy „Powrocie Jedi”.
Pozostaje pytanie dlaczego „1952”? Tytuł równie dobrze może odnosić się do roku akcji (jak „2001: Odyseja kosmiczna” Stanleya Kubricka czy „1941” Stevena Spielberga). Ale niekoniecznie, może też dotyczyć czegoś innego. W roku 1952 rząd USA uruchomił program „Project Blue Book”, który zajmował się fenomenem UFO. Temat bardzo dobry do rozwinięcia w filmie, zwłaszcza gdyby chciano pójść w kierunku klimatu paranoi lat 50. Z drugiej strony to dobra zasłona dymna dla prawdziwego tematu filmu. Być może też „1952” jest pewną grą z widzem. Mark Hamill urodził się np. 25 września 1951, więc Lindof mógłby wykorzystać tę datę by pokazać, że Luke będzie odpowiednikiem Bena, natomiast przesunięto ją o rok, by wpuścić fanów w spekulacje o UFO. Inne połączenie to fakt, że Liam Neeson urodził się w 1952.

Wbrew pozorom do 2015 nie pozostało zbyt dużo czasu na produkcję filmu, zwłaszcza jeśli miałby być początkiem nowej trylogii. Zakładając, że film wejdzie między majem a lipcem 2015, to i tak mamy jakieś 2,5 roku na przygotowania. Z drugiej strony wiemy już, że prace toczą się od ponad roku (i to na pewno zarówno nad „1952” jak i Epizodem VII, jeśli to nie są te same projekty).

To co na pewno się nie zgadza w tej teorii to fakt, że Disney w sekrecie pracowałby nad nowymi epizodami, co mogłoby godzić w dotychczasowych partnerów Lucasfilmu. Z drugiej jednak strony, George był bardzo zły na Foxa, choćby za problemy z dystrybucją „Red Tails”. Teraz takich spekulacji pewnie będzie więcej. Pozostaje nam tylko czekać na jakieś oficjalne informacje, o jednym bądź drugim projekcie.
KOMENTARZE (14)

Mark Hamill wypowiada się o przyszłości Gwiezdnych Wojen

2012-11-02 01:14:58 Entertainment Weekly

Nie milkną echa głośnej transakcji sprzedaży praw do marki "Star Wars" Disneyowi. Wczoraj na łamach Entertainment Weekly pojawiła się krótka wypowiedź odtwórcy roli Luke'a Skywalkera, czyli Marka Hamilla.

ENTERTAINMENT WEEKLY: Co możesz nam powiedzieć na temat ostatnich wiadomości?

MARK HAMILL: Jejku, to był dla mnie spory szok. Nie miałem pojęcia, że George zamierza sprzedać prawa Disneyowi póki, podobnie jak chyba wszyscy inni, sam nie przeczytałem o tym w sieci. Latem George powiedział nam o chęci ruszenia z produkcją części VII, VIII i IX, a także o tym że to Kathleen Kennedy (nowa prezes Lucasfilmu) miała się tym zająć. Teraz wydaje się być w naprawdę dobrym humorze, jest naprawdę szczęśliwy. I to jest fajne, bo wiem, że kiedy kręciliśmy filmy, zdecydowanie nie należał do najweselszych osób na planie. (śmiech) Zawsze było mi go żal, bo był osobą bardzo dbającą o szczegóły, a jestem pewien, że wyobrażając sobie to w głowie przez tyle lat, po zobaczeniu końcowego rezultatu po prostu zwiesił głowę i jęknął. Harrison, Carrie i ja zawsze staraliśmy się go pocieszać i leczyć żartami z jego smutku i niechęci. Wczoraj nie udało mi się odebrać jego telefonu, ale rozmawiałem z nim może trzy tygodnie temu. Do czasu, aż nie zostanią ujawnione szersze informacje, ciężko mi skomentować sprawę inaczej, niż tylko pogratulować George'owi.

EW: Zatem spotkałeś się z George'em minionego lata i powiedział ci o planach na kolejną trylogię?

MH: Tak, w sierpniu. Zaprosił wtedy Carrie i mnie na lunch. Myślałem, że będzie chciał z nami porozmawiać o swoim przejściu na emeryturę, edycjach 3D, albo o serialu telewizyjnym Star Wars, o którym tyle się ostatnio mówiło. Między nami, nie sądzę byśmy mieli wziąć w nim jakikolwiek udział, bowiem jego akcja osadzona byłaby w czasach pomiędzy prequelami a klasyczną trylogią. Luke, o ile by w nim występował, byłby tylko dzieciakiem lub nastolatkiem, zatem wybrany zostałby aktor o odpowiednio młodym wieku. Zatem, kiedy George powiedział "Zamierzamy nakręcić Epizody VII, VIII i IX", byłem zniesmaczony. "Co? Odbiło ci?!" (śmiech) Każdy kij ma dwa końce. W pewnym sensie był początek, był środek i było zakończenie, w którym wszyscy żyliśmy długo i szczęśliwie, i tak być powinno. I to bardzo fajnie, że ludzie mają dobre wspomnienia z tym związane, o ile faktycznie są dobre. Z drugiej jednak strony, pojawia się drapieżne pragnienie ze strony fanatyków, którzy chcą mieć więcej, więcej i jeszcze więcej materiału. Mamy dwie strony medalu: ludzi niespecjalnie interesujących się tym co się stanie, albo tych właśnie prawdziwych pasjonatów. Zgaduję, że to właśnie określa, czym są kultowe filmy. Zobaczymy. Jestem bardzo ciekawy co stanie się dalej, ale głównym wydarzeniem była wczorajsza sprzedaż praw Disneyowi - i co do tego mam mieszane uczucia. Jednak nie da się ukryć, że nie zrobili nic złego Marvelowi, Muppetom, czy Pixarowi. Jest to jedna z tych wielkich decyzji, które początkowo mogą wydawać się niezwykłe, ale nabierają więcej sensu, jeśli lepiej im się przyjrzeć.

EW: Czy podczas wspomnianego obiadu George wyjawił ci jakieś konkrety w którym kierunku pójdzie akcja trzech kolejnych filmów, albo czy dostaniesz w nich swoją rolę?

MH: Nie, mówił nam tylko o scenarzystach i o tym, że to nie on będzie reżyserem. Zgaduję, że po prostu chciał, abyśmy dowiedzieli się jako pierwsi. Powiedział: "Nie możecie nikomu o tym mówić!" (śmiech) Nawet teraz jestem lekko zdenerwowany rozmawiając o tym. Nie wiem dlaczego!
KOMENTARZE (20)
Loading..