TWÓJ KOKPIT
0

Dave Filoni :: Newsy

NEWSY (709) TEKSTY (26)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Plotki o "The Clone Wars" #33

2013-01-16 22:39:31 Różne

Dziś zapraszamy na kolejną porcję plotek o serialu "The Clone Wars", który niedawno zaczął drugą połowę piątego sezonu i to właśnie o owej drugiej połowie będzie mowa. Już w najbliższą sobotę ponownie rozpocznie się akt z Darthem Maulem i z tej okazji USA Today przygotowało kolejny klip z "Eminence". Dave Filoni odezwał się ostatnio na swoim Facebooku i zapewnił, że dwa najbliższe akty będą czymś innym, niż to, co do tej pory widzieliśmy.

O Maulu już wiemy, ale jaki będzie drugi wspomniany przez niego akt? Choć w chwili obecnej nie ma oficjalnego potwierdzenia, serwis zap2it podał nazwy kolejnych epizodów, które prawdopodobnie będą dotyczyły Ahsoki. Fani kina zauważą, że tytuły te w dużym stopniu pokrywają się z filmami Hitchcocka, a skądinąd wiemy, że serial czerpał już z dorobku tego reżysera.
  • 5x17 - "Sabotage"

  • 5x18 - "The Jedi Who Knew Too Much"

  • 5x19 - "To Catch a Jedi"

  • 5x20 - "The Wrong Jedi"

To być może nie jest oficjalna numeracja, ale jeśli byłaby taką, to w sezonie pozostają dwa "niezajete" odcinki po wymienionych wyżej. Fani zaczęli więc zadawać sobie pytanie co w takim razie z trylogią o Clovisie, która była zapowiadana jeszcze na Celebration. Na razie wiemy, że nic nie wiemy, a Strażnik Holokronu potwierdził jedynie, że ten akt nie ma oficjalnie wyznaczonej daty, co skłania niektórych do twierdzenia, iż zobaczymy go dopiero w przyszłym sezonie. Pojawiły się też głosy, że trwająca obecnie seria może zostać skrócona.

Wracając jeszcze do wiadomości na tablicy Filoniego, reżyser przekazał tam również kilka innych informacji. Oto najciekawsze fragmenty:

Mam nadzieję, że wy, jako fani, będziecie w stanie z czasem zrozumieć wybory, jakich dokonaliśmy w tym sezonie. Wiem, że im bardziej będziemy zbliżać się do letnich dni, to pewne rzeczy zaczną wywoływać dyskusję.

Akt z Darthem Maulem był ostatnim, nad jakim pracowałem z moim przyjacielem, Ianem Abercrombie'em, który odszedł niemal rok temu w styczniu. Jego ostatnia rola jest jego najlepszą. (...) Pamiętajcie, w "Mrocznym widmie" Maul był uczniem. Teraz zobaczymy czemu Sidious jest mistrzem.


A na koniec prezentujemy kolejną odsłonę obrazkowej promocję serialu - tym razem jest to wiadomość przesłana przez Wilhuffa Tarkina do Kanclerza, w której admirał komentuje ostatnie wydarzenia i rolę Jedi w wojnie.



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (13)

Celebration Europe II: goście i bilety

2013-01-10 11:05:32



Dawno się nic nie działo w temacie Celebration Europe II, ale na szczęście w końcu się coś rusza. 16 stycznia 2013 w godzinach popołudniowych ruszy przedsprzedaż biletów na konwent. Bilety też będzie można kupić bezpośrednio na terenie konwentu, ilość miejsc jest ograniczona na samych panelach. Pamiętajmy, że kupienie biletu nie gwarantuje, że wejdziemy na dowolny panel, trzeba odpowiednio wcześnie ustawić się w kolejce. Natomiast tym razem ma być monitorowana ilość wszystkich sprzedanych biletów i organizatorzy zastrzegają sobie prawo do tego, że w pewnym momencie sprzedaż zostanie wstrzymana, stąd może warto zastanowić się nad przedsprzedażą.

Przy zakupie biletu w Internecie dostaniemy kod, który pozwoli nam na miejscu odebrać właściwą wejściówkę.

Obecnie ceny biletów nie są jeszcze do końca ustalone. Wiadomo ile chce za to organizator i państwo niemieckie (VAT jest wliczony), ale do ceny biletów jeszcze nie doliczono opłat manipulacyjnych pośredników. Ceny na chwilę obecną kształtują się następująco:

Bilet jednodniowy na piątek
Normalny w przedsprzedaży: 45 EUR
Dla dziecka w przedsprzedaży: 25 EUR
Normalny na miejscu: 50 EUR
Dla dziecka na miejscu: 30 EUR
Bilet jednodniowy na sobotę
Normalny w przedsprzedaży: 55 EUR
Dla dziecka w przedsprzedaży: 25 EUR
Normalny na miejscu: 60 EUR
Dla dziecka na miejscu: 30 EUR
Bilet jednodniowy na niedzielę
Normalny w przedsprzedaży: 45 EUR
Dla dziecka w przedsprzedaży: 25 EUR
Normalny na miejscu: 50 EUR
Dla dziecka na miejscu: 30 EUR
Bilet trzydniowy
Normalny w przedsprzedaży: 95 EUR
Dla dziecka w przedsprzedaży: 45 EUR
Normalny na miejscu: 105 EUR
Dla dziecka na miejscu: 55 EUR

Dodatkowo w ofercie będzie ograniczona liczba biletów VIPowskich, czyli Jedi Master VIP. W sumie przewidziano ich 225, a każdy z nich będzie kosztował 500 EUR. W ramach pakietu VIPowskiego jest dodatkowe spotkanie z pierwszym zapowiedzianym gościem na Celebration Europe – Davem Filonim. Na potwierdzenie reszty gości przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Dave ponadto pewnie będzie uczestniczył w innych panelach, więc będzie szansa zobaczyć i posłuchać go na żywo.

Na oficjalnej stronie pojawiła się też już lista konwentowych hoteli, wraz ze specjalnymi cenami.

Swoją drogą jakiś czas temu organizatorzy wysyłali ankietę do uczestników Celebration VI pytając o potencjalne miejsce, w którym mógłby odbyć się kolejny konwent (Celebration VII). Poza Orlando znalazły się tam jeszcze Las Vegas, Kansas City, Anaheim (w Kalifornii), Dallas, Cleaveland i Indianapolis. Na razie nie wiadomo, czy konwent miałby się odbyć w 2014, czy może w 2015 roku, niejako wspierając się premierą nowej części. Tak więc kolejne tego typu imprezy są planowane.

Jeśli macie jakieś pytania o Celebration Europe, zapraszamy na forum, chętnie coś podpowiemy.
KOMENTARZE (14)

"The Clone Wars" zbliża się ku końcowi?

2013-01-07 11:52:22 Różne

Zaledwie parę dni temu serial "The Clone Wars" świętował emisję swojego setnego odcinka. Wszyscy zapewne pamiętają, że pięć lat temu, gdy TCW stawiało swoje pierwsze kroki, Lucas na konferencjach prasowych mówił, że czekać nas będzie właśnie około setki epizodów i pięć sezonów. Tym niemniej, serial zyskał popularność, dlatego już wiadomo, że na piątej serii się nie skończy, bo szósta jest już od dawna potwierdzona. Ale czy będzie się tak ciągnąć w nieskończoność?

Cóż, okazuje się, że nie. Brent Friedman, jeden ze scenarzystów TCW, pierwszego stycznia opublikował na swoim Twitterze informację o spotkaniu z Lucasem, Filonim i resztą ekipy, podczas którego ustalali szczegóły zakończenia serialu.



Później, na pytania użytkowników serwisu, odpowiedział, że nie będzie to koniec, a raczej ładne przeniesienie do akcji "Zemsty Sithów". Nie należy zapominać o fakcie, że podobno ostatni akt w serialu ma dotyczyć Ahsoki, a chodziły również słuchy o rozkazie 66. Nie wiadomo też jak TCW wpłynie na kłopotliwą sprawę porwania Kanclerza, która była przedstawiana w wielu źródłach i nie ma oficjalnie ustalonej wersji. Friedman zaznaczył też, że wykupienie Lucasfilmu przez Disneya może mieć wpływ na to kiedy i gdzie będą emitowane przyszłe odcinki, dlatego ciężko stwierdzić za ile lat tak naprawdę "The Clone Wars" się zakończy. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że końcówka serialu jest dopiero omawiana, to przed nią długa droga - musi przejść przez etap scenariuszy, animacji, dubbingu, udźwiękowienia, etc. Można zatem spokojnie założyć, że czekają nas jeszcze co najmniej dwa sezony.

Póki co, serial zostaje z nami, dlatego na deser zapraszamy do obejrzenia najnowszego klipu z "Eminence" - odcinka, który za dwa tygodnie ponownie podejmie przerwany wątek Dartha Maula. Filmik jest dostępny pod tym adresem a poniżej wersja z Youtube:



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (39)

Co nieco o "Hobbicie" i "The Clone Wars"

2012-12-27 10:25:24 Oficjalny blog



Na ekrany polskich kin już jutro oficjalnie wchodzi długo oczekiwana ekranizacja "Hobbita". Amerykanie mogą cieszyć się filmem już od dawna, więc reżyser "The Clone Wars" Dave Filoni postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami nie tylko na temat najnowszego dziecka Petera Jacksona, lecz także całej sagi Tolkiena.

Nigdy nie zapomnę półki na książki, którą moi rodzice trzymali w salonie w okresie mojego dorastania. Byli oni zagorzałymi czytelnikami, więc zbierali tomy dotyczące różnych kultur, sztuki, architektury, opery, historii naturalnej i świata. Wśród tego bogatego wyboru tematów, znajdowała się tam trzyczęściowa seria opakowana w specjalne pudełko, która to zawsze przyciągała moją uwagę. Gdy wyciągnąłem jeden tom, zobaczyłem wpatrujące się we mnie dziwne, czerwone oko, otoczone czernią i cudacznym pismem ułożonym w okrąg. Na górze znajdowało się coś, co wyglądało na cztery płomienie muskające odwrócony pierścień. Na grzbiecie przeczytałem: "Władca pierścieni", J. R. R. Tolkien.

Może to straszliwe oko, a może dziwaczne, pochyłe pismo, ale od razu spodobała mi się ta książka, mimo że uważałem ozdabiający ją wzór za nieco groźny. Mama zobaczyła, że je przeglądam i zapytała, czy chciałbym je przeczytać. Powiedziałem, że tak, a ona, po chwilowym namyśle, stwierdziła, że jestem jeszcze za mały, by brać się za te tomy. Jednakże, istniała książka, która jej zdaniem była dla mnie idealna: "Hobbit".

Mama przeczytała nam cały tom. Wydanie było świetne: czarna skóra z wytłaczanym, złotym pismem i rysunkiem trzech drzew z górami w oddali. Wewnątrz znajdowały się kolorowe ilustracje samego Tolkiena. Moją ulubioną była oczywiście ta ze smokiem Smaugiem. Czytanie "Hobbita" a później "Władcy pierścieni" wypełniło mnie tym samym poczuciem cudowności i inspiracji, które mam, gdy oglądam "Gwiezdne Wojny". Kochałem te światy i zamieszkujące je postaci i zawsze chciałem więcej.

Wiele lat potem zacząłem współpracować z George'em Lucasem nad "The Clone Wars". Poprzez niesamowite doświadczenie, jakie daje taka praca, poznaje się również innych ludzi, którzy mają podobne zainteresowania. Trzeba być czujnym, bo nigdy się nie wie kto może się taką osobą okazać. Pewnego dnia rozmawiałem z kierownikiem CG, Andrew Harissem. To były same początki w 2005 roku, więc mieliśmy jedynie nikłe pojęcie o tym, co robimy, nie było żadnych scenariuszy ani renderów animacji. W połowie rozmowy weszła nasza recepcjonistka, Kris Donovan i powiedziała, że George chce nas widzieć. Co było dziwne, bo to nie był "Dzień George'a". Dodała, że przyprowadził gości - kilku z nich, gwoli ścisłości. Cóż, to było jeszcze dziwniejsze. W tym czasie pracowaliśmy za domem głównym na Ranczu Skywalkera, niemal w sekrecie. Nieczęsto odwiedzali nas goście, więc kto to mógł być? Podszedłem do podstawy schodów i spojrzałem wgłąb pokoju produkcyjnego, gdy George znalazł mnie i powiedział: "Tu jesteś! Szukałem cię. Chciałem pokazać Peterowi co robimy z prewizualizacją." Tak, pewnie zgadliście. Gościem George'a był Peter Jackson, reżyser trylogii "Władca pierścieni".

Uspokajając myśli, wszedłem do mojego biura i odpaliłem komputer, bym mógł pokazać Peterowi scenę, w której AT-TE wspinały się po ścianie klifu na Teth. Była to naprawdę wczesna wersja, ale dość dobrze wyjaśniłem historię. Musiałem jemu i George'owi wyjaśnić nasz proces produkcyjny, aż doszedłem do momentu, w którym byliśmy: drużyna z Weta Workshop, która przyjechała wraz z Peterem, bardzo wspierała nasze wysiłki i w tych pierwszych dniach pomagała nam rozgryźć serial; myślę, że ich reakcja na naszą pracę została naprawdę doceniona przez moją załogę. Między wszystkimi panował wzajemny szacunek i zrozumienie. My byliśmy wielkimi fanami "Władcy pierścieni", oni - "Gwiezdnych Wojen". A co jeszcze lepiej dla naszej ekipy, wydawało się, że George'owi nasza praca podoba się na tyle, że pokazał ją Peterowi Jacksonowi. To była wielka sprawa i naprawdę coś, co podniosło nam pewność siebie.



Parę lat później Mary Franklin przyprowadziła do studia animacji swojego przyjaciela z Weta. W ten sposób poznałem Daniela Falconera, jednego z projektantów pracujących przy "Władcy pierścieni". Okazało się, że wraz ze swoimi przyjaciółmi robił sobie noce z "The Clone Wars" i oglądali odcinki. Moja drużyna i ja zawsze docenialiśmy wsparcie, jakiego udzielał nam Daniel i jego ekipa; przez lata wymienialiśmy mejle na temat "Gwiezdnych Wojen" i "Władcy pierścieni". Doceniam wyzwania, przed którymi stają ludzie z naszej branży i cieszy mnie oglądanie efektów ich ciężkiej pracy. Jest jeszcze lepiej, gdy wiesz, że te efekty są poparte autorytetem tych, który dbają o to, co robią. Wydaje się, że pomiędzy tymi dwoma światami istnieje rodzaj więzi, podobnie jak pomiędzy ludźmi, którzy je oglądają i tworzą. Mam wrażenie, że tym, co kochamy, jest poczucie przygody, cudu i nadziei, które dają nam te serie. Czy to są uciekające w popłochu olifanty, czy atakujące AT-TE. To historie, z którymi wszyscy dorastaliśmy i mamy na tyle szczęścia, że żyjemy w czasach, w którym możemy dostać pracę polegającą na opowiadaniu ich i przekazywaniu kolejnym pokoleniom.

Jako wyraz wdzięczności dla Daniela i jego ludzi z Weta, a także związku Petera Jacksona i Lucasfilmu przez tyle lat, stworzyłem ten obrazek przedstawiający Yodę i Gandalfa. Gratulacje z powodu premiery "Hobbita". Mam nadzieję, że odniesie wielki sukces i czekam z niecierpliwością na dwie kolejne części. Gdy droga wybiega zawsze w przód, Moc będzie z wami, zawsze.


KOMENTARZE (2)

Święta w Lucasfilm

2012-12-26 08:30:16

Zwyczajem w Lucasfilm są świąteczne kartki, zazwyczaj z gwiezdno-wojennym tematem przewodnim. Zazwyczaj, bo czasem może się zdarzyć coś związanego z innym uniwersum stworzonym przez George’a Lucasa. Tym razem jednak karteczka w Lucasfilmie była tylko dodatkiem do całkiem ciekawego prezentu dla pracowników. Co dała swoim ludziom Kathleen Kennedy na ich pierwszą wspólną gwiazdkę? A choćby nowego iPhona 5, nowego iPada i jeszcze poduszkę. Zdjęcie całego zestawu wygląda tak:



Natomiast ulubieniec fanów „The Clone Wars”, a dla innych tak zwany „szalony kapelusznik”, Dave Filoni popisał się własną, specjalną kartką świąteczną, która wygląda tak:




J.W. Rinzler mówił, że w Lucasfilm prace nabrały tempa, ale chyba nie w święta, teraz pracownicy mają chyba lepiej niż za Lucasa. Jak widać Kathleen dba nie tylko o ich rozwój kulturalny, organizując festiwale sztuki ulicznej, ale także i prezenty pod choinkę. Dobrze mieć taką szefową.
KOMENTARZE (10)

Giełda nazwisk

2012-11-16 18:46:39

Reżyserska ruletka trzeciej trylogii trwa. Na giełdzie nazwisk pojawiają się kolejne osoby, a inne znikają. Plotek jest dość dużo, a ostatnio wypowiedział się o tej sprawie Frank Marshall, producent „Indiany Jonesa”, przyjaciel Lucasa i życiowy partner Kathleen Kennedy. Przyznał, że lista potencjalnych reżyserów jest mocno zawężona i jego zdaniem, niebawem powinniśmy poznać zwycięzcę. Zapytany, czy może zdradzić kto jest brany pod uwagę, zażartował:

- Wiem, ale nie mogę tego ujawnić, bo jutro będę martwy. Jestem tym naprawdę podekscytowany. Nie dorastałem na tym, ale od początku serii jestem jej wielkim fanem(...) Nie mogę się doczekać by zobaczyć co będzie dalej.

My na razie możemy tylko spekulować, jak wygląda ta lista. W grze o fotel reżysera wygrywasz albo giniesz. Pewnie dlatego niektórzy już się dystansują. W sieci krąży kilka list z wieloma nazwiskami, Lucasfilm na razie siedzi cicho. Obecnie nasza zebrana lista prawdopodobnie kształtuje się następująco:

Poza grą, sami się wycofali:

Sam Mendes (reżyser „American Beauty”, „Droga do zatracenia” a ostatnio „Skyfall” z Bondowego cyklu) stwierdził tylko, że nie jest na tej liście i nie chce na niej się znaleźć.

Gareth Evans (reżyser „Raid” czy „Footsteps”) przyznał, że woli być fanem oglądającym film niż jego twórcą. Prawdopodobnie nie był brany poważnie pod uwagę.

Znack Snyder („Sucker Punch”, „300”) także zrezygnował, przyznając, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale boi się, że nowa trylogia to równia pochyła.

Quentin Tarantino („Pulp Fiction”, „Bękarty wojny”) stwierdził, że w ogóle go to nie interesuje, zwłaszcza jak producentem ma być Disney.

Steven Spielberg („Czas wojny”, seria „Indiana Jones”, „Lista Schindlera”) wypowiadał się dość mocno o nowych epizodach, twierdząc, zarówno, że „Gwiezdne Wojny” to nie jego gatunek, że już miał swój wkład, a na dodatek niedawno też dodał, że skończył z blockbusterami, choć nad kolejnym znów pracuje. Spielberg był jednym z pięciu reżyserów, którzy jakoby dostali treatment scenariusza do przeczytania. Najbliższy projekt to „Robocalypse” (2014), więc chyba można go skreślić. Choć może wróci do kolejnych filmów.

J. J. Abrams („Star Trek”, „Lost – Zagubieni”), drugi z listy reżyserów, którzy jakoby mieli dostać treatment. Obecnie kończy prace nad „Star Trek into Darkness” (premiera prawdopodobnie w maju 2013) i ma wolne zasoby. Abrams jest bardzo podekscytowany projektem, ale wydaje się nie być nim zainteresowany, rozumiejąc presję i oczekiwania fanów.
- „Gwiezdne Wojny” to jeden z moich ulubionych filmów. Czuję, że ta szansa dla kogokolwiek, kto wyreżyseruje ten film, jest obarczona wielkim ciężarem, że to taki kultowy film i seria. Nie byłem wielkim fanem „Star Treka” kiedy dorastałem, więc dla mnie praca nad nim nie była obciążona takim prawie zgubnym poczuciem świętokradztwa. Tak więc bardziej niż ktokolwiek czekam na kolejne „Gwiezdne Wojny” ale zobaczę je tylko jako widz!

Jon Favreau („Iron Man”), kolejny fan „Gwiezdnych Wojen”, według niektórych informacji wciąż jeszcze w grze. W „Wojnach klonów” podkładał głos Pre Visli, więc już pewne bariery złamał. Obecnie również nie ma jasno określonego projektu, czyli jest potencjalnie wolny.
- Myślę, że J.J. i ja jesteśmy z pokolenia ludzi, którzy uformowali całą swoją artystyczną osobowość bazując na tym czego doświadczyli jako dzieci oglądając te filmy. Miałem okazję pracować z Georgem i w jego otoczeniu(...) więc jestem szczęśliwy, że doświadczyłem tej kultury, jaką Lucas stworzył, zarówno osobiście, dorastając, jak i zawodowo(...). Jestem bardzo ciekawy jako fan co się z tym stanie. Jest wiele znaków zapytania co do tego jak to zrobią i z kim i o czym będzie historia.

Zajęci innymi projektami, które zawsze można odpuścić:

Matthew Vaughn („Kick-Ass”, „Gwiezdny pył” i „X-men: Pierwsza klasa”). Początkowo było o nim głośno, sprawa jednak ucichła. Trzeci z listy reżyserów, którzy podobno dostali do swoich rąk treatment. Na razie poza grą.

Prawdopodobnie skreśleni

Genndy Tartakovsky („Samuraj Jack”, „Wojny klonów”). Sam chciał być kimś kto nadzorowałby rozwój marki „Gwiezdnych Wojen”. Jednak jego drogi i Lucasfilmu chyba się już na dobre rozeszły.

Mike Newell („Harry Potter i czara ognia”, „Książę Persji: Piaski czasu”), przyznał, że gdyby mógł, to by zrobił siódmy epizod, ale na razie wie, że go nie dostanie.

W grze:

Joe Johnston („Jumanji”, „Park Jurajski III”, „Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie”, pracował też przy klasycznej trylogii także jako pomocnik Ralpha McQuarriego). Przyznał że, bez George’a Lucasa i „Gwiezdnych Wojen” pewnie nie robiłby filmów. A co do reżyserii wiele według niego zależy od tego, co to będzie. Potencjalnie jest chętny, treatmentu nie dostał, obecnie kończy zdjęcia do filmu „Not Safe for Work”. Na plus w jego przypadku przemawia informacja, że Kathleen Kennedy podobno poszukuje kogoś z kim już współpracowała.

Colin Trevorrow („Na własne ryzyko”), czwarty z listy reżyserów, którzy podobno czytali treatment. O samym reżyserze już pisaliśmy tutaj. Po pierwsze jest wolny zawodowo, po drugie chce, trzecia sprawa to fakt, że jest spoza Hollywood, jest niezależnym filmowcem (z jednym filmem na koncie), ale są i minusy, przede wszystkim nie pracował przy tak dużych produkcjach. Trevorrow udzielił niedawno nawet jednego wywiadu, w którym kilka razy powtarzał, że nie może dużo mówić o zaangażowaniu w „Gwiezdne Wojny”, nie może komentować tego, co się dzieje i w co jest zamieszany. Zatem chcąc nie chcąc potwierdził tezę, że jest w trakcie rozmów. Trevorrow dodał także, że jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, że te filmy to najważniejsze wydarzenie jego dzieciństwa, że rozumie mitologiczne aspekty i wie jak saga działa na miliony ludzi. Jak najbardziej rozumie wagę tego przedsięwzięcia, ale i ryzyko jakie poniesie reżyser próbując mierzyć się z legendą. Dlatego wielu z nich rezygnuje, przynajmniej zdaniem Colina. On sam jest gotów podjąć się tego wyzwania i co najważniejsze chce. Zdaje sobie sprawę z tego, że nowa trylogia to dopiero wierzchołek góry lodowej, potem będzie więcej filmów, zapewne będą powstawać do końca naszego życia. Zresztą nawet debiutancki film Trevorrowa zawiera co najmniej dwa nawiązania do „Gwiezdnych Wojen”, a sam reżyser pochodzi z pokolenia które wychowało się na sadze, choć pierwszy film jaki zobaczył w kinie to „Imperium kontratakuje”.

Brad Bird („Iniemamocni”). Piąty i ostatni reżyser, który rzekomo dostał treatment. Ma projekt Disneya – „1952” w toku, ale nie dystansuje się od sagi. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie bardzo chętnego. Tylko, czy Disney go puści?

Niepewni i inne spekulacje:

Brenda Chapman („Książę Egiptu”, „Merida waleczna”), niedawno dołączyła do Lucasfilmu, miała wesprzeć dział animacji. Może mogłaby być pierwszą kobietą reżyserem sagi.

Dave Filoni („Wojny klonów”). Ma ten plus, że jest już reżyserem kinowych „Gwiezdnych Wojen” i mocno siedzi w temacie. Poza tym podobnie jak Chapman już pracuje w Lucasfilm więc łatwiej go przesunąć.

Anthony Hemingway („Red Tails”), kolejny „wychowanek” Lucasa. Wie jak się pracuje w Lucasfilm, a Flanelowiec był z niego zadowolony. Ponadto Hemingway obecnie reżyseruje tylko odcinki kilku seriali, więc właściwie jest wolny.

Samozwańcy i ulubieńcy fajów/mediów:

Guillermo Del Toro („Labirynt fauna”, „Hellboy”, kończy prace nad „Pacific Rim” przewidzianym na 2013) stwierdził tylko, że nikt się z nim nie kontaktował, ani on nie kontaktował się z nikim. Natomiast gdyby się ktoś go zapytał, to pewnie by pomyślał, szybko, bo to pytanie w stylu czy chce się umówić z supermodelką.

Duncan Jones („Moon”, „Kod nieśmiertelności”), którego nazwisko również gdzieś się przewinęło, prawdopodobnie na zasadzie sugestii. Brakuje informacji o chęci lub niechęci, wiadomo tylko, że lubi SF i obecnie jest zaangażowany w biografię Iana Fleminga.

Joe Kosinski („TRON: Dziedzictwo”), obecnie kończy film „Oblivion”, którego scenarzystą jest Michael Arndt (scenarzysta trzeciej trylogii). Ma też dobre relacje w Disneyu, a w 2013 będzie miał wolne zasoby.

Justin Lin („Szybcy i wściekli 5”), obecnie planuje piątego Terminatora i kolejną odsłonę „Szybkich i wściekłych”, jest zainteresowany stołkiem reżyserskim, ale na razie nikt mu nic nie proponował.

Andrew Stanton („John Carter”), ma wielu fanów po „Johnie Carterze”, którzy nawet nazywają ten film najlepszym z prequeli. No i była to produkcja Disneya, tyle, że okazała się spektakularną klapą finansową. Ma też angaż na „Gdzie jest Nemo 2”. Nazwisko może wypłynie przy kolejnych filmach.

Joss Whedon („Avengers”), kolejne marzenie wielu fanów i publicystów, z tym, że jest zaangażowany w prace nad „Avengers 2”, małe szanse by porzucił ten projekt (tworzony dla Disneya / Marvela). Może znów wypłynąć przy kolejnych filmach.

Christopher Nolan („Incepcja”, nowy „Batman”), właściwie należy go wymienić tylko dlatego, że jego nazwisko wykrzykuje część fanów. Szanse by zaangażował się w kolejną franczyzę są raczej małe.

David Yates („Harry Potter i Insygnia Śmierci”), jego projekty są we wczesnej fazie, w tym nowa wersja Tarzana, łatwo byłoby je porzucić wstrzymać. Znów raczej propozycja, niż konkretne informacje.

Josh Trank („Kronika”), kolejny z listy może i mógłby, gdyby z nim rozmawiano. Na razie wygląda na wolnego, niby miał się zająć rebootem „Fantastycznej czwórki”, ale nic z tego na razie jeszcze nie wynika.

Wes Anderson („Podwodne życie ze Stevem Zissou”, „Pociąg do Darjeeling”), właściwie na liście znalazł się z podobnych przyczyn co Colin Trevorrow. Reżyser raczej nie jest kojarzony z mainstreamem, ma tylko jeden film w przygotowaniu, prawdopodobnie plotka.

Mark Anderws („Merida Waleczna” (współ z Brendą Chapman)), sam rozpowiadał, że chętnie by wyreżyserował całą trylogię. Chce też dalej pracować nad filmami Pixara. Prawdopodobnie szuka pracy, jednak pracował też przy „Wojnach klonów” Tartakovsky’ego, więc może być skreślony.

Edgar Wright („Wysyp żywych trupów”, „Scott Pilgrim kontra świat”), kolejny ulubieniec fanów, z tym, że zajęty obecnie „Ant-Manem” (dla Disney-Marvel). Ewentualnie jego miejsce mógłby zająć Joe Cornish, współpracownik Wrighta, choć ma niewielkie doświadczenie przy reżyserowaniu.

Louis Leterrier („Starcie tytanów”, „Niesamowity Hulk”), nie udało mu się dostać fotela reżyserskiego „Avengersów”, ale prawdopodobnie też nie ma większych szans przy nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Znów raczej kolejna spekulacja, ew. marzenie, a nie konkretne informacje.

Tim Burton („Batman”, „Sok z żuka”), wybitny reżyser z bardzo charakterystycznym stylem, w dodatku obecnie obeznany z Disneyem, acz z różnym skutkiem. „Alicja” okazała się sukcesem, „Mroczne Cienie” i „Frankenweenie” łatwiej nazwać klapami. No i pewnie wymagałoby to zatrudnienia Heleny Bonham Carter, Christophera Lee i koniecznie Johnny’ego Deppa (ten ostatnio zainkasował 60 milionów GBP za kolejnych „Piratów z Karaibów”), co mocno by zwiększyło koszty.

Ron Howard („Piękny umysł”, „Apollo 13”, „Kod da Vinci”), ma dość długą relację z Lucasem, był też reżyserem „Willow”, wie jak pracować w LFL. Na razie projekt „Mrocznej wieży” jest zawieszony, więc Howard jest wolny, acz chyba nikt z nim nie rozmawiał.

Robert Zemeckis („Powrót do przyszłości”, „Beowulf”) kolejny ulubieniec wielu, który ostatnio wszedł mocno w animację. Prawdopodobnie powinien pojawić się na liście tych, którzy zrezygnowali. Zapytany o „Gwiezdne Wojny” stwierdził, że jest trochę zmęczony robieniem filmów za 100 milionów USD i że obecnie co do sagi panuje straszna histeria.

Patty Jenkins („Monster”), miała robić „Thora 2”, ale coś nie wyszło. Sprawia wrażenie wolnej i być może szuka stałego dochodu, albo to kolejna głupkowata spekulacja.

F. Gary Gray („Włoska robota”, „Negocjator”), zdecydowanie umie odnaleźć się w filmach akcji. W dodatku był na krótkiej liście reżyserów drugiego „Kapitana Ameryki” Marvela-Disneya. Przepadł, ale może się wybije. Znów spekulacja.

M. Night Shyamalan („Szósty zmysł”), kiedyś miał być nowym Spielbergiem, teraz mógłby być nowym Lucasem, choć niestety sprawia wrażenie, że najlepsze filmy ma już za sobą. Raczej nie brany pod uwagę.

Gore Verbinski („Piraci z Karaibów” trzy pierwsze części), kończy „The Lone Rangera” i powinien być wolny w 2013. Współpracował z Lucasfilmem przy „Rango”, obeznany z Disneyem, obecnie jest obok J.J. Abramsa jednym z najbardziej rozpoznawalnych młodych reżyserów kina nowej przygody. Pewnie wciągnąłby też Johnny’ego Deppa do filmu. Prawdopodobnie jednak nie jest brany pod uwagę.

Neil Blomkamp („Dystrykt 9”). Na liście nie ma Petera Jacksona, którego wielu fanów także chciałby widzieć za sterami nowej trylogii. Jackson jest jednak zajęty „Hobbitami”, więc jego nazwisko nie pojawiło się w ogóle na giełdzie. Niejako w zastępstwie pojawia się właśnie Neil Blomkamp, który podobno nawet miał się znaleźć na jednej z krótkich list. Wiadomo tylko, że w 2013 będzie wolny.

Alfonso Cuarón („Ludzkie dzieci”), kolejny przedstawiciel marki Harry’ego Pottera, który w „Więźniu Azkabanu” dodał trochę mroku i dorosłości młodym czarodziejom. Obecnie ma dwa projekty, więc raczej odpadnie. Znów jednak prawdopodobnie był to strzał na ślepo.

Darren Arnofsky („Czarny łabędź”, „Requiem dla snu”), strzał trochę w stylu Wesa Andersona, obecnie zaangażowany w produkcję filmu „Noah” (2014), więc raczej nie ma szans zobaczyć go za sterami.

Kathryn Bigelow („The Hurt Locker. W pułapce wojny”), prawdopodobnie kolejne pudło, z tym, że akurat ona ma wolne przeroby.

Na giełdzie pojawiły się też nazwiska Jamesa Camerona, który jest jednak zajęty „Avatarami” i nie zostawi tych projektów oraz Ridleya Scotta, który planuje kolejnego „Prometeusza” i „Łowcę androidów”. Obu nie ma co brać pod uwagę.

Tak ta lista wygląda na teraz, ale informacje napływają dość szybko, więc status pewnie już jest nie aktualny. Pozostaje mieć nadzieję, że Frank Marshall ma rację i reżysera poznamy niebawem.
KOMENTARZE (26)

TCW #95 w USA - UPDATE

2012-11-09 11:30:46 StarWars.com

Dzisiaj wieczorem czasu kanadyjskiego na Teletoonie i jutro rano w Ameryce na Cartoon Network zostanie wyemitowany kolejny odcinek serialu "The Clone Wars", zatytułowany "A Test of Strenght". Poniżej można przeczytać opis i zobaczyć klipy z odcinka.

Gdy młodziki wracają z Ilum wraz z Ahsoką, ich statek zostaje zaatakowany przez piracki gang Honda. Dzieci muszą użyć pomysłowych i zaimprowizowanych pułapek, by powstrzymać bandytów.



Ten odcinek z pewnością będzie wielką niespodzianką dla fanów "Doktora Who", bowiem aktorem występującym w nim gościnnie jest David Tennant, który w najnowszej inkarnacji tego słynnego serialu odgrywa tytułową rolę. W TCW wcieli się on w droida Huyanga, który jest instruktorem specjalizującym się w budowaniu mieczy świetlnych. Filoni sam przyznał, że "Doktora" zaczął oglądać pod wpływem żony, a gdy dowiedział się, że David jest fanem "Gwiezdnych Wojen", postanowił poszukać sposobu, dzięki któremu aktor mógłby dołączyć do ekipy "The Clone Wars". Filoni również wypowiedział się na temat Disneya - i, ogólnie rzecz biorąc, jest zadowolony, ponieważ sam był kiedyś z nim związany (pracował między innymi nad serialem "Lilo i Stitch" oraz "Kim Kolwiek"). Na razie brak z jego strony komentarza na temat plotek dotyczących ewentualnej zmiany kanału, ale reżyser zapewnił, że w TCW zostało jeszcze wiele historii do opowiedzenia - łącznie z tą ostatnią, w której zostanie wyjaśniony los Ahsoki.



UPDATE

Czy pamięta ktoś jeszcze zeszłoroczny konkurs "Join the Jedi"? Polegał on na zrobieniu filmiku przedstawiającego wymyśloną przez użytkownika technikę walki mieczem świetlnym, a nagrodą miało być pokazanie jej w piątym sezonie. Właśnie w nadchodzącym odcinku będziemy mogli zobaczyć efekt pracy zwycięzcy, czyli dziewięcioletniego Brendona Lake'a. Chłopiec dowiedział się o konkursie od ojca, po czym zaczął intensywnie ćwiczyć, aż stworzył technikę nazwaną przez siebie "Whirlwind of Destiny". Prócz wyżej wspominanej nagrody, dostał on również bilety na Celebration VI, gdzie spotkał się z twórcami i aktorami "Gwiezdnych Wojen". Poniżej możecie zobaczyć jego dzieło.



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (8)

Wywiady z Andrew Kishinem i Dawn-Lyen Gardner

2012-10-29 20:17:26 Oficjalny blog



Oficjalna - a raczej oficjalny blog - postanowił powrócić do wywiadów z aktorami biorącymi udział w tworzeniu "The Clone Wars". Ostatnio zaprezentowano nam dwie rozmowy z nowymi twarzami serialu, Andrew Kishinem i Dawn-Lyen Gardner, czyli Sawem i Steelą Gerrerami. Oboje opowiadają o swojej pracy nad zakończonym już aktem o Onderonie.

Andrew Kisihino zajmował się w swoim życiu wieloma rzeczami – był hiphopowcem i dubbingowcem w grach z serii „Transfromers”. Teraz może dodać do swojej imponującej listy coś jeszcze: bohater „Gwiezdnych Wojen”. Jako aktor użyczający głosu Sawowi Gerrerze, Kishino ożywa jedną z kluczowych postaci z aktu o Onderonie i, w szerszym sensie, całej Sagi. Jest on jednym z założycieli rebelii na swojej planecie; taktyka i formacja członków tej organizacji, wspieranej przez Jedi, pewnego dnia stanie się podwaliną dla Sojuszu Rebeliantów w klasycznej trylogii. To silne ogniwo łączące prequele ze starszymi filmami, a skoro Saw jest w centrum wydarzeń, to jego rola jest istotniejsza, niż mogłoby się początkowo wydawać. Ekipa Starwars.com ostatnio zaprosiła Kishina do rozmowy o znaczeniu, jakie mają dla niego figurki, jak dostał rolę Sawa, dlaczego myślał, że serial powstaje dla The CW oraz jak jego doświadczenie rapera wpłynęło na kreację postaci.

Czy zanim dołączyłeś do ekipy „The Clone Wars”, byłeś fanem „Gwiezdnych Wojen”?

Zdecydowanie, zdecydowanie. Każdy, kto był w moim wieku, nim był. Zostało to nam trwale wpojone, jako coś ogromnego, epickiego, mitycznego. Zawsze byłem wielkim fanem SW.

A jaki był twój pierwszy kontakt z uniwersum? Czy oglądałeś filmy jako dziecko, zbierałeś zabawki?

Tak! Gdy byłem bardzo młody – niech no sobie przypomnę – może w wieku sześciu, siedmiu lat, zobaczyłem „Nową nadzieję”, która zupełnie wbiła mnie w fotel. Zupełnie wbiła mnie w fotel. I tak, gdy dorastałem, widziałem kolejne odsłony Sagi. Ale słaby był ze mnie kolekcjoner, bo gdy byłem mały, moja rodzina – z braku lepszego terminu – miała wiele ekonomicznych niedogodności. Dorastałem nie posiadając wielu rzeczy. Ale te, które zdobyłem, zawsze trzymałem przy sobie. Gdy miałem naprawdę mało lat i byliśmy biedni, moja mama zdobyła figurki z GW od kogoś, dla kogo wykonała jakąś dodatkową pracę, więc dała je mnie i mojemu bratu. Byłem do nich bardzo przywiązany. A więc poczułem coś w rodzaju emocjonalnego odrodzenia, gdy dostałem rolę Sawa Gerrery, ponieważ stawanie się częścią kanonu to jak zaczynanie całego cyklu od początku.



Jakie to uczucie, gdy ma się świadomość, że twoja postać może stać się figurką?

Dave Filoni – kocham tego gościa jak brata – chodził dookoła po pokoju. Mieliśmy możliwość zrobienia nagrania w grupie, co jest świetne, bo dzięki temu można wykrzesać z siebie więcej energii. Filoni przedstawił każdą postać i o mojej powiedział: „To jest Saw. Jest on taki i taki. Oto, co zrobi w tym akcie, a oto, jaki wpływ będzie miał na uniwersum. Och i prawdopodobnie będzie zrobiona jego figurka.” I wtedy ja na to: „Dajcie mi chwilę”. Ponieważ jedyne, o czym mogłem w tamtej chwili myśleć, to fakt, jak już mówiłem, że moja rodzina miała mało rzeczy. Bardzo mało, by uściślić. A więc, gdy zdałem sobie sprawę z poświęcenia mojej matki, która zdobyła dla mnie figurki oraz z tego, że miałem je ze sobą już jako poważna osoba dorosła… To było coś takiego, że musiałem usiąść, gdy Dave rozmawiał z innymi ludźmi. To było jak: „Dajcie mi trzydzieści sekund na ochłonięcie.” To było dla mnie emocjonujące przeżycie, oczywiście w dobrym sensie, ale i tak walnęło mnie w sam środek klatki piersiowej. Ponieważ w naszej kulturze każdy wie co to znaczy „figurka z SW”. Więc, aby podsumować, to było coś naprawdę mocnego i czułem niezmierną wdzięczność. Oczywiście, gdy już ochłonąłem, to totalnie odjechałem. [śmieje się].

Cóż, dla kolejnego pokolenia będzie miało to takie samo znaczenie jak dla ciebie.

Mogę mieć tylko nadzieję. Ponieważ znaczenie tego było olbrzymie.

Gdy po raz pierwszy zacząłeś pracę nad serialem i Sawem, jak to było? Czy dostałeś rysunki jego postaci lub coś w tym guście?

Cóż, ogólnie rzecz biorąc, gdy scenariusz dochodzi do kwestii postaci, to jest dość trudno. Nie ma tam zbyt wielu informacji o kontekście, linijki istnieją sobie jakby w powietrzu. Powód tego jest oczywisty: nie chcą dawać nam za wiele i ujawniać zbyt dużo. Ale potem następuje opis postaci… Jedyne co pamiętam, to fakt, że zaśmiałem się i powiedziałem: „Łał! To brzmi zupełnie jak ja!” Na górze znajdował się napis CW, nie było żadnych informacji co to dokładnie jest, z kontekstu też nie dało się nic wyczytać. Pomyślałem sobie wtedy: „Aha, to jest coś dla The CW, nie ma problemu” [The CW to amerykańska stacja telewizyjna – przyp. tłum.] Więc pokazałem się na miejscu, wchodzę i zaraz, jest James Arnold Taylor [Obi-Wan]. Och, już wtedy wiedziałem co to jest. Jak bardzo się pomyliłem! Nie dostałem żadnych informacji co to właściwie było, dopóki się tam nie pokazałem. I jak możecie sobie wyobrazić, możliwość udziału w tworzeniu uniwersum to ogromy przywilej. Znów miałem siedem lat.

A Saw jest taki ważny, bo to on w pewnym sensie rozpocznie Rebelię. Zasieje ziarna, które wyrosną w trakcie trwania akcji filmów.

Absolutnie, absolutnie. I w pewnym sensie dziki duch Rebelii jest w nim uosobiony. To typ, który nie akceptuje żadnych ściem. Jest stoicki, odważny i pochopny. Jest „tym gościem”, a jego siła jest nieco temperowana przez spokój Steeli, co jest niezbędne, by stanąć do walki z czymś, co ostatecznie stanie się Imperium.

Chciałbym pomówić na temat twojej kreacji postaci Sawa. Trochę z niego pyszałek, co przypomina mi Hana Solo. Nie wiem, czy jest to jego wpływ na ciebie, czy może przyszło to naturalnie i taka jest twoja interpretacja tej postaci.

Cóż, gdy dostałem skrypt, to, jak powiedziałem, od razu się roześmiałem, bo trochę przypominał mi samego siebie. Kiedyś byłem artystą hiphopowym; wydałem kilka albumów – jeden dla A&M, drugi dla Sony – jeździłem z koncertami po świecie, współpracowałem ze wszystkimi, od Ice T poprzez Naughty by Nature, Chubb Rock po Leaders of the New School. To byli moi goście. Więc pochodzę ze świata, który był trochę pyszałkowaty… ale w inny sposób. Wszyscy mieliśmy charakterek i robiliśmy rzeczy dla prawdziwych facetów. To przesycało mnie od chwili, gdy skończyłem sześć, siedem lat. Prócz „Gwiezdnych Wojen”, interesowało nas słuchanie nagrań Grovera Washingtona, Earth Wind & Fire i disco. Wszyscy w młodym wieku poszukiwaliśmy nagrań i nieodłącznie z tym przyszła rola Master of Ceremony. Robiliśmy przedstawienia z gośćmi z Boogie Down Productions i KRS-One. Więc mieliśmy tę pewność siebie, jaką posiadają MC. I Saw właśnie taki jest. Jest gościem z tego pokolenia, nie obawia się ubrudzić rąk ani stanąć do walki. Gdy w pierwszym odcinku schodzi z tego stworzenia i podchodzi do Anakina, to od razu wyrzuca wszystko z siebie. Mówi: „Generale Skywalker”. Znaczy to: „Tak, wiem kim jesteś, ale nie mam zamiaru kłaniać się przed tobą”. Chciałem się upewnić, że on ma w sobie to coś. Jakby chciał powiedzieć: „Tak, jestem tym gościem i lepiej w to uwierzcie.”

Jedną rzeczą, którą zauważyłem zanim ujawniono, że Steela to jego siostra, to fakt, że przedstawiasz go w taki sposób, że jest bratem dla Luksa i wszystkich. Przypominało mi to ludzi z Nowego Yorku, którzy są twardzi, ale jednocześnie pragną, by bliscy odnieśli w czymś sukces. Saw nie był samolubny. Jego sposobem na motywowanie ludzi było trzymanie ich krótko, prowokowanie ich, jeśli trzeba, więc dzięki temu zdaje się takim wielkim bratem i kolesiem z Nowego Yorku.

Absolutnie. W pełni się zgadzam. To on ustawia poprzeczkę. Sam robi z siebie alfę, ale odpowiedzialnego alfę, upewnia się, że wataha podąży za nim. To nie jest kwestia rywalizacji, lecz raczej, jak powiedziałeś, braterstwa. Nawet gdy staje z Luksem twarzą w twarz i mówi mu: „Nie jesteś dobrym żołnierzem.” Jest dokładnie tak jak powiedziałeś. Jest w tym obecny duch wschodniego wybrzeża, gdzie takie słowa można w zły sposób wziąć za: „Właśnie mnie zwymyślasz.” Właśnie w takim języku mówimy do siebie. Nie dotykamy dzieciaków przez białe rękawiczki. Bierzemy je za kołnierz, ale również mocno przytulamy do siebie.

Wykonałeś tony innej roboty, na przykład brałeś udział w nagrywaniu postaci do gier i innych seriali animowanych. Czy są jakieś wyzwania charakterystyczne dla „Gwiezdnych Wojen”, których nie ma przy innych mediach?

Cóż, powiem jasno: chodzenie na sesje nagraniowe było jak odwiedzanie nawiedzonych ziem. Mam pełen szacunek dla tego, co robiłem wcześniej, ale nie ma o czym mówić – „Star Wars” to ikona kultury. Więc gdy wchodziłem do pokoju, to myślałem sobie: no dobra, to coś epickiego. Pierwszym moim wyzwaniem było uspokojenie się. [Śmieje się] Jedną z najlepszych rzeczy było przebywanie w pokoju z Dave’em. Poczułem z tym gościem natychmiastową więź. Ma subtelną umiejętność wyrażania tego, czego chce. Ma dokładnie taką braterską nutę, o której mówiłeś. Potrafi wszystkich od razu uspokoić. Jedyną rzeczą, która jest w nim nie tak, to fakt, że jest fanem Steelersów. Ale skoro sam kibicuję New York Giants. Fani Eaglesów, to byłby problem.

Albo Cowboysów.

Gdyby kibicował Cowboysom, nie pożyłby długo.

Czy to prawda, że ostateczne wersje animacji uchwyciły trochę twojej ekspresji i maniery?

To było dziwne uczucie egzystencjalne, gdy oglądałem „A War on Two Fronts” i myślałem: „Ja właśnie tak robię!” A potem wyszły kolejne dwa odcinki, gdzie zrobili najazd kamery na moją twarz. Śmiałem się, bo musiałem wypaść strasznie konfrontacyjnie. A po chwili powiedziałem sobie: „Nie, czekaj chwilę. Saw to ten gość, widzisz go w kontekście i właśnie w taki sposób wypowiedziałeś jego kwestie.” Ale są w nim takie rzeczy, dzięki którym mogłem łatwo wpasować się w jego postać, ponieważ, jak powiedziałeś, ma w sobie pyszałkowatość. „Jestem Saw Gerrera, pogódź się z tym.” Jego osobowość promieniuje z niego. Wiele z tego, co robi, nie wynika tylko z tego co mówi – na przykład z jego łukowatych brwi lub z sposobu w jaki wychyla się lekko w stronę słuchacza. Czuje się w nim wzmożony poziom zaangażowania. To jest, z braku lepszego terminu, nuta wschodniego wybrzeża, którą wnosi do serialu. Jeden z moich przyjaciół zadzwonił i powiedział: „Wyglądasz świetnie w serialu! Było niesamowicie! Zanimowali cię lepiej, niż w rzeczywistości.” Ja wtedy na to: „Dzięki, koleś. Wielkie dzięki.”

Gdy oglądałem te odcinki, to w wielu aspektach przypominały mi one klasyczne „Gwiezdne Wojny”. To jedna z pierwszych sytuacji w prequelach, w których dobrzy bohaterowie to potencjalni przegrani, ponieważ są rebeliantami. Zastanawiałem się, czy zdawałeś sobie z tego sprawę i czy czułeś więź ze starszymi filmami.

Słyszę co mówisz i to zabawne, ale zaczynam rozumieć coś, co latało po mojej głowie od czasu, gdy obejrzałem odcinki. Klasyczna trylogia w dużej mierze opierała się na rozwoju postaci i micie. Były tam oczywiście tony akcji, ale rozwój postaci był funkcjonalny, ponieważ film nam je przedstawiał. Takie samo odczucie ma się, gdy ogląda się te odcinki, ponieważ sięgamy do korzeni Sojuszu Rebeliantów. Oni są archetypami, z których wyrosną późniejsze postaci. Zobaczycie mitologiczne konflikty i relacje, które będą miały trwały wpływ na to, co stanie się w przyszłości. A więc tak, to dobre stwierdzenie.

Jakieś ostatnie przemyślenia na temat tego jak to jest być częścią kanonu „Gwiezdnych Wojen?”

Jestem niesamowicie wdzięczny, zaszczycony i zainspirowany, że mogę być częścią uniwersum, od czterech dekad definiują to, co rozumiemy przez pojęcie mitu, heroizmu i poświęcenia. Jestem potwornie wdzięczny nawet za małą rolę. To prawdziwy honor i to pojęcie nie zużyło się do naszych czasów.

Gdy historia o rebeliantach z Onderonu zbliża się do końca, Steela Gerrera staje się wybuchową postacią. Wyewoluowała z nieopierzonej rebeliantki to pełnoprawnej przywódczyni, więc zasłużyła sobie na miejsce w panteonie bohaterek „Gwiezdnych Wojen” (nie zdziwcie się, jeśli do Waszych drzwi w to Halloween zapuka Steela lub dwie). Główne zasługi w owej przemianie postaci – i jej rzeczywistości – należą się Dawn-Lyen Gardner, aktorce, która się w nią wcieliła. Pracownicy Starwars.com odbyli z nią mailową rozmowę, w której poruszyli temat podjęcia przez nią tak wielkiej roli, co to znaczy być gwiezdnowojenną bohaterką i dlaczego bycie rozpoznawaną przez resztę życia jako Steela Gerrera nie jest takie złe.

Jak dostałaś rolę Steeli?



Moja pierwsza odpowiedź jest taka, że Bogowie Dubbingu uśmiechnęli się do mnie! A tak na serio, to przeszłam przez przesłuchania. Lecz jako aktor nigdy nie wiesz czy i dlaczego dostaniesz rolę, więc gdy tak się dzieje, to czuję niemal snop światła spadający na mnie z góry. I to naprawdę zabawne, bo gdy poszłam na przesłuchanie, to nie wiedziałam, że chodzi o "The Clone Wars". Z powodu poufności historii na przesłuchaniach dostajemy scenariusz z dialogami z odcinka, ale imiona postaci są zmienione. Nawet nazwa serialu była zakryta - co właściwie okazało się wielkim prezentem. Myślę, że gdybym wiedziała, że chodzi właśnie o TCW, to podczas przesłuchania mogłabym się czuć bardziej zestresowana, kto wie? Bez tej wiedzy mogłam postrzegać Steelę jako dziewczynę, z którą mogę się identyfikować - zwykłą kobietę, która walczy za coś, w co wierzy.

Czy wiedziałaś jak dużą rolę dostanie zarówno w pierwszym odcinku, jak i w całym akcie?

Nie miałam pojęcia! Przeżyłam szok, gdy odebrałam telefon - najpierw dowiedziałam się, że to "The Clone Wars", a na dokładkę powiedzieli mi, że moja postać nie jest tylko w jednym odcinku. Powtórzę: to jak wielki prezent, który spadł prosto z niebios.

A czym różnił się sam proces nagrań? Czy był inny od twojej poprzedniej pracy?

Był niesamowity pod każdym względem. Po pierwsze, fantastycznie się współpracowało z zespołem producentów i reżyserów: byli zabawni, profesjonalni, zrelaksowani a jednak skupieni. Stworzyli, przynajmniej dla mnie, atmosferę komfortu. Trochę straszna może być taka sytuacja dla nowej osoby, która dołączą do znanej ekipy, która ma taką historię, ale w tym przypadku nie stanowiło to problemu. Każdy był otwarty, fajny i chętny do współpracy. Co więcej, Andrew Kisihino i ja przyjaźniliśmy się jeszcze przed sesjami, ale nie wiedzieliśmy, że oboje zostaliśmy zaproszeni. Wielką niespodzianką było wejście tam i zobaczenie go - a następne trzy godziny spędziliśmy w typowej dla rodzeństw rywalizacji, dodatkowo walcząc w samym centrum wojny o odzyskanie Onderonu.

Co więcej, podczas większości sesji ekipa nagrywa razem. Nie zawsze, ale gdy tak się dzieje, to jest to niesamowity dar. Sceny zaczynają wydawać się żywe, gdy każdy jest w pokoju. Dodatkowo, słyszenie tych wszystkich mistrzów dubbingu przy pracy to prawdziwy dreszczyk emocji. Andrew i ja wychodziliśmy z sesji i mówiliśmy jedno do drugiego: "Możesz mnie uszczypnąć, to się dzieje naprawdę?" Fajny był też sposób w jaki dowiedziałam się o historii Steeli. W dubbingu często dopiero na sesjach nagraniowych dostaje się kompletny scenariusz, a potem zazwyczaj ma się czas na to, by usiąść, popodkreślać swoje kwestie i tak dalej. Tak było i w tym przypadku - i było zabawnie, bo aktorzy siedzieli i cicho czytali, ale i tak dało się słyszeć odgłosy w rodzaju: "Oooooch", "Och, łał" lub "O nie!" Dosłownie poznawałam historię, która nie dotyczy Steeli, jakby działa się na moich oczach. I to było naprawdę ekscytujące.


W "Gwiezdnych Wojnach" istnieje tradycja umieszczania w historii silnych postaci kobiecych. Czy zdawałaś sobie sprawę, że będziesz jedną z nich, a jeśli tak, to czy wpłynęło to na twoją grę? Bo Steela to kobieta z rodzaju Lei lub Padmé. Jest może nawet silniejsza.

Łał - po pierwsze dzięki, że porównujesz Steelę z tymi paniami. To naprawdę świetne towarzystwo! Ale owszem, myślałam o tym. Po dostaniu roli wróciłam myślami do wszystkich kobiet z GW i nawiązałam z nimi więź, jeśli to ma jakikolwiek sens. Wszystkie mają w sobie chęć do podejmowania ryzyka: walczyć za to, w co wierzą i działać w słusznej sprawie. Są również zdeterminowane i zdecydowane: wiedzą, że nie tylko odniosą sukces, lecz także, że zostaną usłyszane... A jeśli nie, to sprawią, że tak będzie, nawet jeśli wielu stoi przeciwko nim. To kocham w Steeli. Macie poczucie, że ta dziewczyna może - i robi to - zmienić świat.

Jednocześnie jest w niej delikatność w kontaktach z bratem oraz jej oczywiste przywiązanie do Luksa. Jak udaje ci się, jako aktorce, balansować te dwa aspekty bohaterki?

To część pracy, która najbardziej mnie ekscytuje. Dlatego właśnie zdecydowałam się, by być aktorką. Obie części żyją w niej i są prawdziwe: jedna jest silna, szlachetna i odważna, druga romantyczna, wrażliwa i czuła. To jest bardzo ludzkie i to czyni z tych postaci wielkich herosów - dwie natury nie wykluczają się nawzajem, lecz uzupełniają się. Jest na tyle odważna, by pokazać swoją wrażliwość, a przy tym dość współczująca, by powziąć działania w imię ludzi.

Co najbardziej zdumiewa mnie w twojej grze, to fakt jak dobrze "wyrobiłaś" postać: wyrasta ona od walczącej rebeliantki do pełnoprawnej przywódczyni i jest to wiarygodne. Zastanawiam się, czy zainspirowałaś się swoimi własnymi doświadczeniami lub ludźmi, których znałaś, by tak ją zagrać.

Dużo myślałam o wielkich przywódcach, zwłaszcza o postaciach z historii, takich jak Martin Luther King, ale patrzyłam również na współczesny świat i wydarzenia, które rozgrywają się na naszej planecie, to jak walka rebeliantów na Onderonie. I co uderza mnie najbardziej, to fakt, że większość z rzeczywistych przywódców było zwyczajnymi ludźmi. Nawet King był kaznodzieją w małym kościele w Alabamie. Nie byli gigantami tego świata, nie uczono ich od dziecka jak być wielkim liderem. Myślę, że to właśnie czyni "Gwiezdne Wojny" ponadczasowymi, to ich rozumienie heroizmu i epickości. Stawki są ogromne, całe planety pogrążone są w wojnie. Mamy też epickie historie. Kuszące dla aktora może być granie postaci, które są wielkie albo takie, które od razu są gotowe poradzić sobie ze wszystkim. Ale tak naprawdę przywódcy lub rewolucjoniści - zwłaszcza ci niezwykli - to zwykli ludzie, którzy natrafiają na niecodzienne okoliczności i stawiają im czoła. Myślę, że to właśnie Steela. To ktoś, z kim mogę się emocjonalnie związać: normalna dziewczyna, którą poproszono, by zaczęła wykonywać jakąś władzę, poprowadziła innych i broniła tego, w co wierzy. I tak zrobiła.

W jaki sposób po raz pierwszy obejrzałaś odcinki, w których jesteś? Jak na nie zareagowałaś?

O mój Boże, po raz pierwszy dowiedziałam się o tym, że odcinki będą emitowane od Andrew, który wysłał mi na Facebooku link z klipem z naszego odcinka. A potem, gdy był już dostępny, obejrzałam go na Starwars.com i w trakcie dosłownie skakałam z radości! Prawdę powiedziawszy, nagranie robiliśmy rok temu, więc jeszcze większym dreszczykiem emocji było dla mnie oglądanie jak Steela budzi się do życia na ekranie po całym tym okresie wyczekiwania, a zwłaszcza z taką mocą i pięknem... to znaczy, jest wspaniała! Poważnie, gdy oglądałam te odcinki i patrzyłam na jej piękno, waleczność i heroizm, to wiele razy myślałam: "Cóż... gdy dorosnę, chcę być nią..."

Jak to jest, gdy się wie, że dla wielu ludzi już zawsze będziesz Steelą Gerrerą?

Nie mogę opisać tego uczucia jak to jest, gdy wniosło się do uniwersum taką postać, zwłaszcza do takiego serialu i z taką historią. W walce rebeliantów uwidacznia się socjopolityczny ton i to w zupełności odnosi się do współczesnych nam wydarzeń; tym, co kocham najbardziej w TCW jest to, że serial ufa tak samo dzieciom i dorosłym, by zrozumieli naprawdę skomplikowane siły sprawcze. Zakłada, że publiczność jest na tyle rozwinięta emocjonalnie i intelektualnie, by je śledzić. To mnie naprawdę inspiruje. Zaszczytem jest być tak dobrą postacią, która znajduje się w samym centrum wydarzeń.


KOMENTARZE (6)

TCW #93 w USA - UPDATE

2012-10-26 10:49:50 Różne

Dzisiaj wieczorem czasu kanadyjskiego na Teletoonie i jutro rano w Ameryce na Cartoon Network zostanie wyemitowany kolejny odcinek serialu "The Clone Wars", zatytułowany "Tipping Points". Poniżej można przeczytać opis i zobaczyć klipy z odcinka.

Gdy Onderon zostaje uwikłany w inwazję na pełną skalę, rebelianci zadają krytyczny cios sprzymierzonemu z Separatystami królowi. Niestety, za takie zwycięstwa trzeba zapłacić wysoką cenę.





Jak donosiliśmy już jakiś czas temu, odcinkiem szóstym powinien być "An Old Friend", który miał rozpocząć akt o Amidali, jej dawnym kochanku Clovisie i Klanie Bankowym; taka informacja wciąż znajduje się w większości programów telewizyjnych i ostatnim Insiderze. Jednakże Pablo Hidalgo sprostował te wiadomości: kolejnym epizodem będzie "The Gathering". Odcinek ten wchodzi w skład serii "Young Jedi", wyemitowanej na specjalnym pokazie podczas Celebration. Następne epizody z tego aktu to: "A Test of Strenght", "Bound for Rescue" oraz "A Necessary Bond". Jeśli chodzi o inne plotki z Insidera, warto na pewno wspomnieć o tym, że Filoni potwierdził fakt tworzenia sezonu szóstego (robił to już kilka razy, ale podczas sierpniowego konwentu pracownicy firmy Hasbro wyrazili powątpiewanie w tej sprawie) oraz powiedział, że chciałby mieć w TCW Marka Hamila w jednej z ról, choć nie wie jeszcze w jakiej - na pewno byłaby to postać, której nie można łatwo zapomnieć. Jeśli chodzi o emeryturę Lucasa, reżyser wierzy, że dzięki temu George będzie mógł częściej odwiedzać ekipę, ale gdyby tak się nie stało, to jest już w stanie zrobić odcinek bez jego pomocy. Wracając do "The Gathering", w sieci pojawiły się też pierwsze obrazki z tego odcinka, które możecie zobaczyć poniżej.



UPDATE

Do nowości należy również zaliczyć filmik na oficjalnej, który ukazał się z okazji premiery czwartego sezonu na DVD i blu-ray. Obejrzenie go wymaga zalogowania, ale nawet to nie sprawi, że dobrze znany polskim internautom napis "We're sorry, but odtwarzanie filmu nie jest możliwe dla twojej lokalizacji (PL)" zniknie. Całe szczęście, dzięki potędze YouTube'a możecie zobaczyć go poniżej, choć jakość nie jest najlepsza.



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (13)

Czwarty sezon "The Clone Wars" na DVD i blu-ray

2012-10-23 10:12:58 Różne

Już od dziś w sklepach w Stanach Zjednoczonych można kupować czwarty sezon "The Clone Wars" na płytach DVD i blu-ray. Standardowa cena tej pierwszej to 44,98 $, za drugą wersję trzeba zapłacić 59,99 $, choć na Amazonie obniżki są całkiem znaczące. W obu wydaniach znajdą się dwadzieścia dwa odcinki z angielskim, francuskim i hiszpańskim dubbingiem oraz napisami w tych samych językach. Obraz na blu-ray jest szerszy w stosunku do poprzednich sezonów (1:77:1 zamiast 1:33:1). W opakowaniu znajdziemy również plakat. A oto lista dodatków (wiele informacji o nich można znaleźć w 136 numerze Insidera):

DVD i blu-ray - pięć komentarzy wideo, każdy trwa średnio 20 minut.
  • The Battle of Mon Cala - Zanurkujcie głęboko w proces animacji, gdy główny reżyser Dave Filoni wraz z kluczowymi członkami swojej ekipy dyskutuje na temat wyzwań tworzenia złożonej serii odcinków, pełnej podwodnych wojowników i akcji w głębokim morzu.

  • Darkened World of Umbara - Główny reżyser Dave Filoni i członkowie jego ekipy rzucają światło na pogrążone w ciemnościach pola bitew na Umbarze, dyskutując zarówno o pokonywaniu przeszkód technicznych, jak i wyzwaniu jakim było postawienie kapitana Reksa i jego żołnierzy przed trudnym wyborem.

  • Obi-Wan Undercover - Za podstępem kryje się prawda, którą odkrywają Dave Filoni i ekipa, gdy rozmawiają na temat historii pełnej oszustw, zwrotów akcji i tajemniczych postaci.

  • Slaves of Zygerria - Twórcy serialu dyskutują o historii, która rozpoczęła swoje życie jako komiks, zanim została przeistoczona w naładowaną akcją serię odcinków.

  • Darth Maul Returns - Darth Maul powrócił, by stać się nowym zagrożeniem w "The Clone Wars"; twórcy rozmawiają o tym, jak dokonał się ten szokujący obrót wydarzeń i co trzeba było zrobić, by sithański wojownik wrócił na ekran.
Poniżej możecie obejrzeć fragment komentarza "Obi-Wan Undercover":



Tylko na blu-ray - Archiwa Świątyni Jedi - zobaczymy tam między innymi concept arty, modele postaci i ponad dwadzieścia scen niewykorzystanych i rozszerzonych. Przykładową możecie obejrzeć pod tym adresem; z informacji z Insidera wynika, że możemy się spodziewać między innymi dłuższych wersji walk przedstawionych w różnych odcinkach, koronacji księcia Lee-Chara, rozmowy Grievousa i Amidali, innej wersji odzyskania kapelusza przez Bane'a, bombardowania fortecy Sióstr Nocy i innych.



Jeśli ktoś chciałby wzbogacić swoją kolekcję o starsze odcinki, to w sprzedaży są dostępne również boksy składające się z różnych sezonów (na przykład pierwszy i drugi oraz od pierwszego do trzeciego). Wkrótce powinien się ukazać zestaw zawierający wszystkie cztery osłony serialu; na razie można go znaleźć na Allegro. Od ponad miesiąca można również kupić inne DVD, zatytułowane "Darth Maul Returns". Jest to wersja reżyserska czterech ostatnich odcinków czwartego sezonu, które opowiadają historię wyżej wymienionego Sitha i osób z nim związanych. Jak wynika z licznych recenzji opublikowanych w internecie, pod pojęciem "wersja reżyserska" należy rozumieć nie pojedyncze epizody nagrane na płytce, lecz o zrobiony z nich film, który trwa osiemdziesiąt osiem minut. Nie jest on zaprezentowany chronologicznie, lecz fragmenty poszczególnych odcinków przeplatają się ze sobą - i, uwaga, jeśli wierzyć recenzentom, niektórych scen brak, na przykład tej, w której Yoda ostrzega Obi-Wana przed Maulem.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (9)

TCW #90 w USA

2012-10-05 09:29:17 Starwars.com

Dzisiaj wieczorem czasu kanadyjskiego na Teletoonie i jutro rano w Ameryce na Cartoon Network zostanie wyemitowany kolejny odcinek serialu "The Clone Wars", zatytułowany "A War on Two Fronts". Poniżej można przeczytać opis i zobaczyć klipy z odcinka.

Anakin, Obi-Wan, Ahsoka i Rex podróżują na Onderon, świat znajdujący się pod kontrolą Separatystów. Tam będą trenować grupę powstańców - w tym Luksa Bonteriego - aby pomóc im odbić stolicę, Iziz, z rąk fałszywego króla.





Przy okazji przyszedł czas na kilka drobnych wieści - Filoni udzielił kolejnej odpowiedzi na pytanie, tym razem: "Czy zobaczymy jeszcze statek Twilight"? Tym razem jest ona konkretna: tak; jego model został również ulepszony. Jeśli chodzi zaś o najbliższe odcinki, Cartoon Network na razie nie planuje przerw w emisji, przynajmniej do początku listopada. W TV Guide możecie przeczytać krótkie opisy nadchodzących epizodów, ale uwaga na drobne spoilery.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (9)

Żółwie Jedi

2012-10-04 17:16:02

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Zwierząt, bądź wspomnienie świętego Franciszka z Asyżu, patrona zwierząt (i ekologów). Z tej okazji można lepiej przyjrzeć się naszym (i nie tylko naszym) pupilkom (ew. braciom mniejszym, jeśli ktoś woli taką nomenklaturę). Chyba najważniejszym zwierzakiem dla Gwiezdnych Wojen jest bez wątpienia pies George'a Lucasa - Indiana. To właśnie on stał się inspiracją dla Chewbaccy, a także Indiany Jonesa oraz psa Indiany, który gdzieś merda ogonem w „Indiana Jones i Ostatnia Krucjata”.



George jednak odchodzi na emeryturę, a stery Gwiezdnych Wojen dzierży obecnie Dave Filoni. Ten również ma zwierzątko, które go inspiruje, a jest nim żółw Goji, który zainspirował żółwi czołg w odcinku 4x22 Revenge. Skoro jednak już przy żółwiach jesteśmy, warto zobaczyć krótki filmik prezentujący w jaki sposób żółwie odbierają sagę. Oczywiście to dzieło fana. Swoją drogą ciekawe czy Filoni kręci z Gojim podobne filmiki?




KOMENTARZE (2)

TCW #89 w USA

2012-09-28 11:35:58 StarWars.com

Dzisiaj wieczorem czasu kanadyjskiego na Teletoonie i jutro rano w Ameryce na Cartoon Network zostanie wyemitowany debiutancki odcinek piątego sezonu serialu "The Clone Wars", zatytułowany "Revival". Poniżej można przeczytać opis i zobaczyć klipy z odcinka. Jeden jest również dostępny pod tym linkiem, lecz ma dziwną tendencję do pojawiania się i znikania. Przy okazji, Filoni odpowiedział na kolejne pytanie - "Jak naprawdę na imię miał Darth Maul?" - choć właściwie nie udzielił żadnej odpowiedzi poza tą, że "zobaczymy".

Napędzani rządzą zemsty i gniewem, zjednoczeni na nowo bracia Savage Opress i Maul rozsiewają terror i przemoc po galaktyce. Gdy sithańscy bracia siłą rekrutują Honda Ohnakę i jego piratów, Obi-Wan Kenobi i Adi Gallia ruszają za nimi w pościg, który prowadzi do śmiertelnej konfrontacji.







Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (22)

Plotki o "The Clone Wars" #32

2012-09-26 09:35:01 Różne

Premiera nowego sezonu TCW już w sobotę, a kampania reklamowa nie ustaje. Po filmiku sprzed kilku dni przyszedł czas na kolejny, tym razem z Darthem Maulem i Czarnym Słońcem w roli głównej. Inne klipy, z nadchodzącego odcinka "Revival", możecie znaleźć na naszym forum. Jeśli zaś jesteście ciekawi jak przebiegała premiera dwóch pierwszych epizodów - "Revival" i "A War on Two Fronts" - w Lucasfilmie, to tutaj znajduje się post na oficjalnym blogu, a w tym miejscu wrażenia jednego z fanów.



W ramach promocji sezonu reżyser Dave Filoni powrócił do odpowiadania na pytania fanów w formie wideo. W chwili obecnej nie wiadomo, czy jeszcze można zapytać go o coś, ale warto spróbować na jego Facebooku lub fanpage'u The Clone Wars. Pierwsze pytanie dotyczy pobocznych Jedi pojawiających się w serialu i tu, niestety, odpowiedź brzmi: nie zobaczymy więcej odcinków, w których głównymi bohaterem będą Kit Fisto lub Luminara Unduli. Kolejne filmy są już mniej udane, bowiem pytania brzmią: "Jak zakończy się historia kpt. Reksa?" i "Czy zobaczymy więcej Ahsoki i Luksa?" Na pierwsze oczywiście reżyser nie może odpowiedzieć, a drugie jest dość oczywiste. Tym niemniej, zapraszamy do oglądania.







Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (8)

Nowy klip z "Revival"

2012-09-19 09:22:49 USA Today

Do premiery piątego sezonu "The Clone Wars" zostało dziesięć dni, więc kampania reklamowa rusza ostro do przodu. Dzisiaj USA Today napisało artykuł na temat tego, czego należy się spodziewać w nadchodzących odcinkach. Choć większość z tych informacji jest już dawno znana, znajduje się tam parę nowych ciekawostek. Poczynania Jedi w czasie wojen klonów zaczną być negatywnie odbierane przez część społeczeństwa, co ma się wiązać z atmosferą panującą w "Zemście Sithów", gdzie Palpatine oskarżył Rycerzy o zdradę. Ważna również będzie kwestia odpowiedzialności Jedi za podjęte decyzje. Maul z kolei, aby zyskać poparcie, zacznie zadawać się z półświatkiem - Filoni wspomina tutaj o czarnym rynku i handlu narkotykami. Powrócą stare twarze, w tym Tarkin, kowakiańska małpojaszczurka, którą może być Salacious B. Crumb oraz Snaggletooth, jeden z gości kantyny w "Nowej nadziei". Z kolei ostatni Insider potwierdził, że filmik z Obi-Wanem, Bo-katan i Sidiousem pochodzi z odcinka "The Lawless", który zobaczymy raczej pod koniec sezonu.

Przede wszystkim jednak, serwis przedstawił nowy klip z odcinka "Revival". Był on wyświetlany na Celebration, a za dwa dni odbędzie się kolejny pokaz specjalny, tym razem w siedzibie Lucasfilmu w San Francisco. Miejsca oczywiście są ograniczone. My na razie musimy zadowolić się filmikiem, który jest dostępny poniżej.



Zapraszamy do dyskusji o nadchodzącym odcinku w tym temacie na forum.
KOMENTARZE (14)

Celebration VI: Informacje o "The Clone Wars" - UPDATE

2012-08-26 23:24:42 Różne

Podczas Celebration VI pokazano wiele paneli dla fanów serialu "The Clone Wars"; na jedynych przedstawiano najnowsze wieści, inne z kolei prezentowały raczej ciekawostki. Informacje z kilku z nich prezentujemy poniżej. Pierwszy dzień imprezy "The Clone Wars" rozpoczęło panelem poświęconym technicznym aspektom serialu. Jego gośćmi byli: reżyser Dave Filoni i główny animator Joel Aron. Rozmowę prowadził David Collins. Dokładny opis "The Clone Wars Tech" można przeczytać na The Force.net.

Na początku twórcy skupili się na opisie postępów, jakie poczynili w dziedzinie animacji: praca nad sezonem czwartym została ukończona ponad rok temu. Możecie sobie więc wyobrazić jak wygląda sezon piąty, powiedział Aron. To, co sprawiało problemy przy wcześniejszych epizodach, jest teraz dla ekipy bułką z masłem. Stworzenie płonącego Wookieego, który skacze z drzewa do wody, to byłoby trudne. Nie, żebyśmy robili coś takiego., zażartował Filoni. Ważne dla reżysera było również stworzenie szat dla Matki Talzin, które żyłyby własnym życiem.

Filoni wyznał również, że on i Aron w tym samym czasie potrafią pracować nad trzydziestoma odcinkami, dlatego stworzenie szczególnie trudnych ujęć wymaga miesięcy ciężkiej roboty. Przykładowo, zrobienie sceny trwającej 96 klatek, a która przedstawia lecącą kanonierkę, zajęło Joelowi cztery i pół miesiąca, ponieważ starał się zrobić ją jak najlepiej. Animatorzy, zwłaszcza w filmie kinowym i wcześniejszych odcinkach, często stosowali optyczne sztuczki, zamiast prawdziwych efektów. Tak było w przypadku aktu o Umbarze, gdzie odpowiednio dobrane światło pozwoliło symulować ruch czołgów.

Następnie twórcy skupili się na Maulu, którego pajęcze nogi były jednym z najbardziej skomplikowanych modeli, choć i tak twórcy ograniczyli stopień jego złożoności. Krokiem naprzód w animacji są policzki Zabraka, które potrafią się wydymać, co nie było możliwe na początku. Dla scenarzystów ważne było pokazanie procesu rekonstrukcji Dartha, zamiast rozwiązania w stylu: "wydobrzał poza ekranem". To Lucas zasugerował również, by Talzin użyła w tym celu części robotów - dzięki temu w duchowości Sióstr Nocy pojawiło się więcej techniki.

Następnie nadszedł czas na zadawanie pytań i pokazanie klipu. Niestety, był to niemal ten sam, który wyemitowano podczas Star Wars Weekends, ale dla przypomnienia prezentujemy go poniżej. Przedstawia on Embo i jego psowatego partnera, Marroka, ścigających Anakina i Padme. Postać łowcy nagród i jego zwierzaka ma nawiązywać do G.I. Joe, a konkretnie do bohaterów Snake Eyes i Timbera. Później znowu padły standardowe pytania o Bena Quadrinarosa i Kitstera, a Filoni ponownie wykręcił się od odpowiedzi, twierdząc, że ten pierwszy został pasterzem ronto, natomiast drugi pracuje na wyjątkowo ciężkiej zmianie na Tatooine. Reżyser wyznał też, że jego ekipa przerobiła scenę z ciastem w odcinku "Evil Plans".



Kilka innych ciekawostek wypłynęło podczas piątkowego "The Vocals od Star Wars: The Clone Wars", w którym uczestniczyli najbardziej znani aktorzy z serialu, między innymi James Arnold Taylor, Matt Lanter, Ashley Eckstein, Tom Kane i Dee Bradley Baker. Aktor odgrywający rolę Anakina wyznał, że nie był pierwszym, który dostał tę rolę - przed nim Skywalkera zaczął grać już ktoś inny, więc Lanter musiał ponownie nagrać kilka pierwszych odcinków. Fani klonów nie będą zawiedzeni - Baker potwierdził swój wyjątkowo czynny udział w tym sezonie. Dodał również, że aktorzy wiedzą bardzo niewiele o odcinku, gdy go nagrywają - średnio mija rok od nagrań do obejrzenia go. Dee założył stronę ze wskazówkami dla początkujących dubbingowców. Ashley miała początkowo grać Amidalę, lecz jej głos brzmiał zbyt młodo; Ahsoka miała mieć również akcent islandzki. Co ciekawe, ona i Matt Lanter ostatnio nagrali scenę z udziałem Skywalkera i Tano; była ona tak tajna, że cała reszta aktorów została wygoniona ze studia. Na deser trochę ujęć z panelu:





Piątek był szczególnym dniem dla fanów, bowiem wtedy zadebiutował "Revival", premierowy odcinek sezonu piątego. Wrażenia Lorda Sidiousa z premiery możecie poczytać na jego blogu, a tutaj przedstawiamy najważniejsze informacje. Najpierw wyświetlono ostatnie dwa odcinki sezonu czwartego, aby nowy pasował do kontekstu. Bardzo ogólny zarys "Revival" prezentuje się następująco: Darth Maul i Savage sieją postrach w galaktyce i starają się namówić do współpracy pirata Hondo Ohnakę. Aby ich powstrzymać, Rada Jedi wysyła Obi-Wana Kenobiego i Adi Gallię (po większą ilość spoilerów zapraszamy na forum). Widzowie dostali pamiątkowy plakat, a także coś, bez czego prawdziwy Amerykanin nie może pójść do kina, czyli popcorn i dietetyczną colę. Po seansie przyszedł czas na sesję pytań i odpowiedzi. Filoni, po raz kolejny zapytany o senatora Tikkesa, odparł, że ów nie pojawi się na razie, lecz za to zobaczymy więcej Muunów. Matki Talzin nie będzie przez pewien czas, lecz Sióstr Nocy nie da się tak łatwo pokonać. W tym sezonie postaci zawrą wiele dziwnych sojuszy. Jeśli chodzi o Iana Abercrombiego - który niedawno zmarł - nagrał on niemal cały sezon piąty, lecz nie będzie żadnych informacji o nowym aktorze, dopóki wszystkie odcinki z udziałem Iana nie zostaną wyemitowane. A oto wideo z premiery przedstawiające rozmowę z Filonim i Witwerem:



Podczas sobotniej sesji Q&A z Filonim i Aronem na fanów czekała niespodzianka w postaci odwiedzin samego Lucasa. Prócz tego nie obyło się bez odpowiedzi na kilka pytań, ale uwaga - tutaj jest kilka spoilerów. Kilka zdjęć przedstawiających pokazane concept arty posiada TheForce.net. W tym roku jedną z odwiedzonych planet będzie Onderon - był on po części inspirowany "Avatarem" Camerona; to świat pokryty dżunglą i tętniący życiem - w tym sezonie twórcy większą uwagę poświęcili detalom różnych planet. Pokazano klip (link do Oficjalnej) przedstawiający walkę bojówki z Onderona z siłami Separatystów. Filoni wyjaśnił, że dla wielu klony stały się symbolem tyranii, dlatego Anakin zaproponuje zorganizowanie lokalnych sił o charakterze militarnym - będzie to zarodek późniejszej rebelii. Następnym klipem było ujęcie przedstawiające pokój Skywalkera, bardzo podobny do garażu Luke'a (fani dostrzegli tam plakat z Benem Quadrinarosem, o którego wystąpienie molestują reżysera od dłuższego czasu). Rycerza odwiedza Kenobi, który zaczyna go wypytywać o Amidalę, lecz młodzieniec gorąco się wypiera. Rozmowa dotyczy również Rusha Clovisa, byłego kochanka senator z Naboo. Anakin będzie miał coraz mniej cierpliwości, przez co zacznie być jeszcze bardziej skory do gniewu. To nie będzie jedyna prywatna kwatera pokazana w tym sezonie.

Jeden akt będzie poświęcony droidom - z tej okazji Artoo dostał nowe tekstury i model, aby bardziej przypominać swoją filmową wersję. Historie o robotach nadal będą miały funkcję nieco "rozluźniającą" mroczny ton w serialu. Tutaj wyświetlono klip z astromechami na pokładzie statku, który wychodzi z nadprzestrzeni w pole asteroid. Zadaniem małego robota będzie dostanie się na pokład okrętu wroga i odzyskanie stamtąd ważnych informacji. Pokazano model tajemniczego generała, o którym na razie twórcy nie mogą mówić, a także komandosa (którego widać na klipie), lecz prawdopodobnie nie będzie to członek drużyny Delta - podobno ma się nazywać Gregor. Pokaże się wiele nowych typów klonów, a także Czarne Słońce, lecz Xizor nie wystąpi w serialu. W tym momencie wyświetlono klip z Darthem Maulem, który przybywa na Mustafar do siedziby wyżej wymienionej organizacji; Sith będzie miał inne nogi i założy spodnie. Kolejny filmik to Bo-Katan pomagająca Obi-Wanowi. Jeden z odcinków będzie miał tytuł "The Voice" i będzie wariacją na temat sztuki Moebiusa, która miała wielki wpływ na Sagę. Na sam koniec - jak już wspominaliśmy - na scenę wszedł sam Maker, by wygłosić kilka zdań.

Kolejną niespodziankę ujawniono w niedzielę - była to premiera nie jednego, lecz czterech odcinków pod wspólnym tytułem "Young Jedi". Tutaj również jest kilka większych spoilerów: (Spoiler):Ahsoka przewodzi młodzikom w procesie zdobywania kryształów do mieczy świetlnych na planecie Ilum. W grupie przyszłych padawanów znajduje się kilku ludzi, Rodianin, Nautolanin, Ithorianin i Wookiee. Ten ostatni może zaskakiwać, ponieważ Lucas osobiście zażyczył sobie, by nie było wielu przedstawicieli Zakonu tej rasy (acz w odcinku zaznaczono, że to rzadki przypadek). Na kryształy ma również chrapkę Ohnaka, który porywa Ahsokę. Obi-Wan śpieszy jej na pomoc, lecz przeszkadza mu w tym Grievous, który przylatuje na Florrum w ramach zemsty za porwanie Dooku jeszcze w pierwszym sezonie. Generał niszczy statek Kenobiego. Tano i dzieci postanawiają więc współpracować z piratem i uciekają z planety czerwonym statkiem klasy Firespray. W odcinkach pojawia się też walka Ahsoki z Grievousem oraz droid liczący sobie wiele lat, a który daje młodzikom wskazówki dotyczące budowy mieczy.(Koniec Spoilera)

Na sam koniec prezentujemy filmik przedstawiający namalowany kredą obraz, który towarzyszył gościom na Celebration. Napis na nim głosi: "Kto upadnie?". Dodatkowo, poniżej znajduje się nagrana kamerą pierwsza reklama telewizyjna sezonu (link do lepszej wersji na Facebooku Cartoon Network).





UPDATE

Jeden z klipów, o którym wspominaliśmy wyżej - ten z droidami wychodzącymi z nadprzestrzeni - jest już dostępny online, lecz w słabej jakości. Tym niemniej, zapraszamy do oglądania.



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (15)
Loading..