Zgodnie z obietnicą Kathleen Kennedy powoli są nam zdradzane kolejne szczegóły Epizodu VII. Oczywiście na fajerwerki przyjdzie nam trochę poczekać, ale jesteśmy bliżej niż dalej. Do premiery filmu pozostało bowiem jeszcze jakieś 202 dni, a niebawem rozpocznie się sezon w którym producenci gadżetów i zabawek zaczną się chwalić tym, co przygotowali na grudzień i co ważniejsze dla nas na wrzesień. Tak więc o filmie będziemy wiedzieć coraz więcej.
Tym razem oficjalna postawiła nam zdradzić tożsamość postaci, którą zagra Andy Serkis, będzie to najwyższy dowódca Snoke (Supreme Leader Snoke). Pojawiło się także jego zdjęcie w trakcie pracy, a ponieważ to oczywiście mo-cap, więc poza groźną miną niewiele wiemy. W spoilerach jego postać określano czasem mianem Ubera, zobaczymy więc na ile się to potwierdzi. Samo zdjęcie wykonała Anne Leibovitz, która wspomina swoją wizytę na planie Epizodu VII w artykule na oficjalnej. Pierwotnie ujęcie to miało się ukazać w magazynie „Vanity Fair”. Nie była to pierwsza wizyta słynnej pani fotograf na planie „Gwiezdnych Wojen”, była tam także przy okazji prequeli.
Disney już zaczyna bawić odwiedzających w swoich parkach rozrywki „Przebudzeniem Mocy”. „World of Color” to przedstawienie które odbywa się w nocy. Wyświetlane są tam fragmenty filmów na specjalnie podświetlonych fontannach, co ważniejsze pojawiają się tam teraz także znane ze zwiastunów sceny z Epizodu VII. Widać nie mogą się już doczekać premiery.
John Williams będzie nagrywał muzykę do „Przebudzenia Mocy” już w czerwcu. Podobno film J.J. Abramsa jest już w takim stanie, że kompozytor może rozpocząć tę część prac. Sam maestro w jednym z wywiadów powiedział, iż muzyka w nowym filmie będzie zawierać także znane tematy. Williams jednak jest daleki od zwykłego ich przetworzenia i powtórzenia. Jego zdaniem to zupełnie nowa historia, nowe postaci, a to wymaga znalezienia melodyjnej identyfikacji tych bohaterów, czyli innymi słowy własnych, unikalnych tematów muzycznych. Tyle, że nie może to też być zbyt odległe od tego co znamy. Są pewne sceny i postaci, gdzie filmowcy odwołują się do poprzednich filmów, wspomnieniem, klimatem czy przywołaniem pewnej nostalgii, tam muzyka musi być bliska temu co pamiętamy. Więc w tych miejscach możemy liczyć na powroty pewnych tematów muzycznych. John opisując swoją pracę używa analogii do pisania listu. Tu nie piszemy nowego listu, a jedynie dopisujemy dodatkowe akapity o innych tematach do istniejącego.
Miltos Yerolemou znów wspomniał coś o „Gwiezdnych Wojnach”. Jak na razie wiemy, że gra obcego w filmie. Dowiedzieliśmy się także, że aktorzy mało mówią o nowym filmie gdyż właściwie niewiele o nim wiedzą. Większość dostała jedynie fragmenty scenariusza z własną rolą, resztę zobaczą na wielkim ekranie. Ot tak działa tajemnicze pudełko Abramsa. Miltos wspomniał, że z Pinewood pamięta to, iż siedział obok animatronicznych obcych, wokół prawie w ogóle nie było niebieskich ekranów, a dekoracja, przez to czuło się faktycznie klimat innej planety. Niestety nie dowiedzieliśmy się, czy jego postać będzie walczyć mieczem świetlnym.
A na koniec wracamy do sposobu działania BB-8, powstała specjalna, fanowska strona, gdzie można sobie poczytać szczegóły i co ważniejsze przyjrzeć jak BB-8 działa w środku.
KOMENTARZE (9)
Zaczęło się spokojnie. Magazyn „Wired” przygotował artykuł o ILM, a na okładce znaleźli się znani filmowcy, w tym ekipa nowych „Gwiezdnych Wojen”. Towarzyszyły im pewne ikoniczne elementy. Więc można tam zobaczyć zarówno George’a Lucasa, Stevena Spielberga, Kathleen Kennedy, J.J. Abramsa jak i Riana Johnsona. Wszystko fajnie bo jest i dinoazur (razem z Colinem Trevorrowem), i BB-8, i Yoda, i E.T, ale by Rian Johnson nie wyglądał biednie dali mu pod nogę scenariusz z napisem Epizod VIII. Oczywiście to spowodowało serię pytań, na które reżyser i scenarzysta w jednym musiał odpowiadać w sieci. W końcu postanowił wrzucić na twittera zdjęcia swoich notatników, w których powstaje scenariusz. Opowiedział też o procesie twórczym. W jego przypadku wygląda to tak, że wpierw powstaje plan, a potem pisze od początku do końca. A czasu do pisania ma coraz mniej, gdyż zdjęcia do kolejnego epizodu powinny ruszyć po zakończeniu zdjęć do „Rogue One”, więc prawdopodobnie gdzieś w okolicach przełomu roku 2015/2016. Do tego czasu wszystko musi być już przygotowane. Poniżej zaś zdjęcia, okładka „Wired”, zbliżenie nogi Johnsona i jego notatniki.
Przygotowania to nie tylko pisanie scenariusza, to także zbieranie ekipy. Znamy już scenografa, czas na kolejne osoby. Wygląda na to, że Rian Johnson i producent Ram Bergman będą ściągać swoich sprawdzonych współpracowników. Za zdjęcia do VIII Epizodu ma odpowiadać Steve Yedlin. Jego dorobek to „Kto ją zabił?”, „Niesamowici bracia Bloom”, „Looper: Pętla czasu”, czyli dzieła duetu Bergman-Johnson. Z innych filmów warto wymienić choćby nową wersję „Carrie” oraz „San Andreas”, które niebawem wejdzie na ekrany.
Pośrednio o kolejnym filmie wypowiedział się niedawno Lawrence Kasdan. Zapytany w jednym wywiadzie o pojawienie się Landa w „Przebudzeniu Mocy”, stwierdził, że na razie go tam nie ma. Dodał jednak, iż rola Landa w filmach nie jest jeszcze skończona. Czyżby sugerował jego pojawienie się w kolejnym epizodzie? Zobaczymy, wiemy na pewno, że sam Billy Dee Williams bardzo by chciał.
Na sam koniec jeszcze warto wspomnieć o Carrie Fisher. W jednym z wywiadów aktorka wspomniała, że nie może doczekać się powrotu na plan. Tu łatwo było jej wybrnąć, że chce, ale z pewnością dzięki kontraktowi już dawno wie na ile jest to możliwe.
Do premiery Epizodu VIII zostało już mniej niż 2 lata.
KOMENTARZE (2)
Zaczynamy od plakatu. Wciąż nie ma oficjalnego plakatu promującego film, ale w USA zaczynają się pojawiać zastępcze, jak ten widoczny obok. Warto dodać, że podobne w Japonii pojawiły się na początku tego roku.
Druga nowa plota mówi, że trzeci zwiastun „Przebudzenia Mocy” ma się pojawić przy okazji premiery „W głowie się nie mieści” Pixara. Film wchodzi do kin w Stanach w połowie czerwca, w Polsce na początku lipca. Na razie pisało o tym tylko jedno źródło, nikt inny nie potwierdził tej informacji, a osoba która wrzuciła tę wiadomość na twittera usunęła konto. Więc duża szansa, że to zmyłka.
Dosyć dużo nowych informacji o „Przebudzeniu Mocy” pojawiło się w wywiadach dla „Vanity Fair”. Jeden z nich przeprowadzono z Lawrencem Kasdanem, współscenarzystą filmu. Kasdan wspominał o tym jak Lucas wciągnął go w „Gwiezdne Wojny”. Pracował już dla niego nad scenariuszem do „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”, gdy Leigh Brackett zmarła. Lucas zaprosił Larry’ego na lunch, scenarzysta wziął ze sobą „Poszukiwaczy”, a George poprosił go by dokończył mu „Imperium kontratakuje”. Kasdan zdziwił się, bo Flanelowiec nawet nie zajrzał do scenariusza Indiego. Powiedział mu to. Lucas stwierdził tylko, iż przeczyta to wieczorem, jak mu się nie spodoba to rano odwoła swoją ofertę. Ale się spodobało. To rozpoczęło ich bliską współpracę przez kilka lat. Nie tylko przy „Indianie Jonesie”, czy potem także „Powrocie Jedi”, ale też przy debiucie reżyserskim Kasdana – „Żarze ciała”. Larry bardzo dobrze wspomina Lucasa z tamtego okresu, co pomogło mu w pracy nad VII Epizodem. Bawi go też, że jest w podobnym wieku co Mark Hamill i Carrie Fisher, więc te 30 lat zmieniło go w takim samym stopniu jak ich. W tym przemijaniu ukazanym w filmie nie ma więc sztuczności.
Kasdan jest bardzo zachwycony nowym epizodem. Jego zdaniem J.J. Abrams wyreżyserował go w sposób przepiękny. To wielki film, pełen wspaniałych postaci, sekwencji, żartów czy efektów. Jednocześnie nie jest tak długi jak większość współczesnych blockbusterów. Zdaniem Lawrence’a, te filmy mają ten problem, że przez 20 ostatnich minut człowiek czeka już na koniec. Nie chcieli takiego efektu, wręcz czegoś przeciwnego, by widz oglądając „Przebudzenie Mocy” pod koniec pytał siebie „To już wszystko?” i chciał więcej. Łatwo oczywiście mówi się o uzyskaniu takiego efektu, trudniej to osiągnąć. Więc spędzili wiele czasu przeglądając każdą scenę i zastanawiając się czy jest ona potrzebna i czy nie można jej zastąpić czymś lepszym.
„Vanity Fair” wspomina także o powodach odejścia Michaela Arndta. Scenarzysta pracował przy nowej trylogii jeszcze pod okiem George’a Lucasa, co mu szło dobrze. Jednak gdy Kathy dobrała już ekipę, w tym Kasdana i Abramsa, oraz całą masę innych pomocników, zmieniono trochę koncepcję filmu. Postarzono nowe postaci, nie były one już nastolatkami tak jak chciał George (więcej), jednocześnie ciągle pojawiały się nowe pomysły. Disney chciał koniecznie mieć premierę latem 2015, a proces twórczy wymagał wielu zmian w scenariuszu, Arndt nie wyrabiał. Dlatego mu podziękowano, zaś Kasdan i Abrams zaczęli pracę prawie od początku, bazując na tym, co już wymyślono, lecz pisząc scenariusz od nowa. Kiedy w styczniu zeszłego roku Abrams oznajmił, iż scenariusz jest ukończony mówił o jednej z jego wersji. Skończonej fabularnie, ale wciąż udoskonalanej.
O tym, że Apple zainspirowało trochę Abramsa, pisaliśmy już wcześniej. Do tematu trochę wrócił Michael Kaplan, projektant kostiumów. Ten wspomniał także, iż praca nad „Przebudzeniem Mocy” przypominała mu też to co robił w „Łowcy androidów”. Tam używano wiele starych wojskowych mundurów czy masek gazowych i tu też znaleziono miejsce dla takich rzeczy. Oczywiście przerobionych. Natomiast nie używali starych kostiumów z „Gwiezdnych Wojen”, choć te bardzo dokładnie zbadali i obejrzeli. Dodał także, że zależało mu aby kostiumy First Order i Oporu kolorystycznie różniły się bardziej niż Imperium i Rebelii. Zwłaszcza jeśli chodzi o khaki czy oliwkowy, występujące w oryginalnych filmach po obu stronach. Za to choć pokusa była, to w przypadku klasycznych postaci mocno trzymano się sposobu w jaki się ubierały w trylogii. Przy okazji kostiumów warto wspomnieć o kolejnym zdjęciu z produkcji, które krąży ostatnio po sieci, przedstawiającym Oscara Isaaca.
Szefowa Lucasfilmu także jest bardzo zajęta udzielaniem wywiadów i promocją. Kathleen Kennedy wspomniała, iż praca twórców, w tym jej samej, bardzo często polega na podążanie śladami George’a Lucasa. Muszą więc często odtwarzać jego poszukiwania, wiele czasu spędzili na oglądaniu rekwizytów zgromadzonych w archiwach Lucasfilmu, czy analizowaniu prac Ralpha McQuarriego. Producentka dodała także, że przez następne pół roku będą powoli ukazywać elementy nowego filmu, zdradzać je krok po kroku. Jeżdżą po konwentach, ale nie tylko tam będą się pojawiać nowe informacje.
Zdaniem Kennedy te filmy są zawsze bardzo osobiste. Tak miał z nimi George Lucas, ale też w ten sposób działa J.J. Abrams. Nawet Rian Johnson podchodzi do tego bardzo osobiście (pisze scenariusz do Epizodu VIII, który także wyreżyseruje).
Daisy Ridley była wraz z Kathleen Kennedy w Japonii, o czym pisaliśmy, gdzie udzieliła kilku wywiadów. Dowiedzieliśmy się między innymi tego, że praca i przygotowania do roli wymagały od niej intensywnych ćwiczeń fizycznych. Musiała podnosić 70 kilogramową sztangę. Sama lubi uprawiać sport w szczególności pływanie, a także grać w badmintona czy ping-ponga.
Daisy wchodząc w postać Rey nie musiała robić dużych poszukiwań, natomiast przede wszystkim koncentrowała się na swojej kondycji fizycznej. Nauczyła się między innymi Bōjutsu, a trenował ją choreograf z „Gry o tron”. Bōjutsu to japońska sztuka walki polegająca na użyciu długiego kija, czegoś bardzo podobnego do jej broni widzianej na zwiastunach. Obecnie zdaniem Kennedy Daisy jest w tym tak dobra, że nawet postawni mężczyźni na planie się jej bali.
Daisy powiedziała też coś o sobie. Jej ulubiona postać z „Gwiezdnych Wojen” to Luke Skywalker, natomiast pierwszy film z cyklu który widziała to „Mroczne widmo”. Obejrzała je na VHS gdy miała 5 lat. Jej tata zaś jest wielkim fanem „Star Treka”. Próbowano ją też dopytywać o to czy jest Jedi, ale tu nie podała jednoznacznej odpowiedzi.
W innym wywiadzie natomiast zapytano wprost, czy jest córką Hana i Leii. Odparła, że nigdy nie słyszała takiej plotki, po czym zaczęła się śmiać, zapewniając że wszystkiego dowiemy się we właściwym czasie. Można to zobaczyć na tym filmiku.
O Epizodzie VII wypowiedział się też John Williams, który już widział fragmenty i to co zobaczył bardzo mu się podoba. Jego zdaniem to doskonałe rozszerzenie mitologii stworzonej przez Lucasa. Podobno też praca z Abramsem, czyli bardzo młodym człowiekiem z punktu widzenia kompozytora, przypomina mocno relację z Lucasem. Maestro dostaje wolną rękę, bo zna się na swojej pracy. Obecnie widział już 3/4 filmu.
Pip Anderson także wypowiedział się o swojej roli w filmie. Wspomniał, że głównie pracował z Harrisonem Fordem, a także Daisy Ridley i Johnem Boyegą i że przykro mu, ale na planie nie spotkał się z Markiem Hamillem.
Na sam koniec jeszcze jedna rzecz, właściwie to odgrzebana. Otóż Simon Pegg w jednym z wywiadów został zapytany o „Przebudzenie Mocy”. Dziennikarz zastosował pewien fortel i zapytał aktora, czy ten gra może szturmowca. Pegg dał się nabrać i odpowiedział:
– Nie byłem szturmowcem. Daniel Craig był szturmowcem – zamyślił się na chwilę i dodał. – Nie powinienem był tego mówić.
Potem oczywiście tłumaczył, że to plotki, które gdzieś zasłyszał. O tym, że Craig, czyli James Bond, gra szturmowca pisaliśmy już w styczniu, a pierwsze doniesienia o Craigu i jego roli pochodzą jeszcze z września ubiegłego roku. Wiemy na pewno, że aktualny odtwórca roli agenta Jej Królewskiej Mości na pewno na planie był i nie tylko dlatego, że w Pinewood trwały przygotowania do „S.P.E.C.T.R.E.”.
KOMENTARZE (6)
Jak donosi serwis VarietyDiego Luna dołączył do obsady „Star Wars Anthology: Rogue One”, ma zagrać główną rolę męską i będzie partnerował Felicity Jones. Diego to aktor, producent, scenarzysta i reżyser urodzony w Meksyku. Najbardziej znane filmy z jego udziałem to „Terminal” Stevena Spielberga (produkowała Kathleen Kennedy), „Elizjum” Neilla Blomkampa (produkował Simon Kinberg) i „Obywatel Milk” Gusa Van Santa.
Serwis Variety donosi ponadto, że w pierwszym spin-offie wystąpią Riz Ahmed i Ben Mendelsohn, który wcieli się w główny czarny charakter. Obaj aktorzy byli wymieniani w plotkach już wcześniej. Na razie Lucasfilm czy Disney nie skomentowały doniesień o obsadzie, z wyłączeniem roli Felicity Jones. Film skoncentruje się na historii oddziału, przez to będzie przypominać trochę „Parszywą dwunastkę” czy „Szeregowca Ryana”.
A teraz plotki, które być może można już zacząć traktować jako pierwsze spoilery (lub fanowskie wymysły). Wcześniej donoszono, że Mendelsohn zagra naukowca, teraz niektóre źródła sugerują, iż wcieli się on w rolę moffa Tarkina. Wcześniej w Wilhuffa wcielali się Peter Cushing w „Nowej nadziei” i Wayne Pygram w „Zemście Sithów”. Natomiast żeby było jeszcze ciekawiej to sam Ben Mendelsohn powiedział ostatnio w jednym z wywiadów, że choć te medialne doniesienia wyglądają interesująco, to on ani nie przeczytał scenariusza, ani nic nie wie na ten temat, gdyż nikt jeszcze nic mu nie zaoferował.
Jeszcze ciekawsze informacje ma serwis Making Star Wars. Otóż według konceptów, które podobno widział jeden z ich informatorów, plany Gwiazdy Śmierci mają trafić na Tantive IV. Szkice przedstawiają także Baila Organę i księżniczkę Leię. Na rysunkach są to wciąż Jimmy Smits i Carrie Fisher, wszystko bazuje na starych fragmentach filmowych. Podobno w filmie mieliby się także na chwilę pojawić R2-D2 i C-3Po, a także Darth Vader. Ten ostatni miałby pełnić rolę największego zagrożenia dla Rebelii, a zdanie „tym razem nikt nas nie powstrzyma” w jakiś sposób ma zostać wytłumaczone w filmie. Ponadto same koncepty bardziej przypominają wyglądem „Powrót Jedi” niż „Nową nadzieję”. Akcja „Rogue One” dzieje się na krótko przed IV Epizodem.
Zdjęcia do filmu ruszają latem. Więcej oficjalnych informacji na temat pierwszej „Antologii” poznamy zapewne w sierpniu przy okazji konwentu D 23 Expo w Anaheim.
KOMENTARZE (5)
Właściwie to już o tym wspominaliśmy, przy okazji drugiej Antologii, ale przypomnimy też tutaj. Disney oficjalnie zapowiedział, że na ich konwencie – D 23 Expo, które odbędzie się w połowie sierpnia w Anaheim, odbędzie się prezentacja Marvela i Lucasfilmu. Na pewno będą już mówić o „Antologiach”. Niektórzy sugerują też, że wtedy zobaczymy kolejne ujęcia z „Przebudzenia Mocy”, inni, że może nawet zwiastun lub plakat. Na razie spodziewaliśmy się plakatu z okazji 4 maja, ale marketingowcy postanowili inaczej. Przed D 23 w lipcu jest jeszcze San Diego Comic Con, jedna z najważniejszych imprez popkulturowych w Stanach. Trudno sobie wyobrazić, by tam nie było „Gwiezdnych Wojen”. Nie będzie ich tam dużo, ale może też coś ogłoszą, pokażą. Na więcej fajerwerków, chyba faktycznie trzeba czekać na D 23. A potem na 4 września, kiedy zaczną pojawiać się produkty okołofilmowe.
Z pogłosek przechodzimy do plotek. Billie Lourd, córka Carrie Fisher, która ma jakąś rolę w Epizodzie VII, o czym mówiła zarówno jej mama (Carrie) jak i babcia (Debbie Reynolds), puściła ostatnio trochę pary z ust. Oczywiście niewiele powiedziała, ale coś się ruszyło. Po pierwsze zdementowała pogłoski, jakoby miałaby grać młodszą wersję księżniczki Lei w jakiś retrospekcjach. Po drugie powiedziała i tu szybko ucięła dyskusję, że nie może mówić o swojej postaci lub jej braku. Jak można grać brak postaci? Ano można, jeśli się jest statystą w tle i nawet nie wie, jak się ten bohater nazywa. Może zatem Lourd ma jedynie bardzo małą rólkę do odegrania? Cóż za jakiś czas się przekonamy o tym.
Jedni grają mniej niż przypuszczaliśmy, inni więcej. Greg Grunberg, przyjaciel J.J. Abramsa jeszcze z czasów przedszkolnych, także zaczął sugerować pewne rzeczy. Po pierwsze podpisał kontrakt na cała trylogię, więc jego postać wróci w kolejnych filmach. Po drugie na planie w Pinewood spędził 7 tygodni. Zdecydowanie nie jest statystą. No i w dodatku będzie miał swoją własną figurkę. Dodał też, iż nie jest postacią komputerową, a na jego twarzy jest zarost. Nie będzie nosił żadnych masek czy protez. Pochwalił się dodatkowo, że dane mu było przeczytać cały scenariusz filmu, wydrukowany na czerwonym papierze. W tym wypadku jednak chyba nie wynikało to z ważności jego postaci, a ze znajomości. Wspominał także o tym, iż aktorzy musieli chodzić w czarnych płaszczach, by nikt niepowołany nie zobaczył ich kostiumów. O tym jednak już wiemy.
Oscar Isaac znów plecie o „Gwiezdnych Wojnach”, tylko nie wiemy, czy to są jego tylko wymysły, czy raczej coś nam sugeruje. Otóż aktor twierdzi, że jego zdaniem Poe Dameron pochodzi z Yavinu. A dlaczego akurat z tej planety, którą widzimy pod koniec „Nowej nadziei”? Otóż dlatego, iż Isaac pochodzi z Gwatemali, a tam właśnie kręcono te sceny, w świątyni Tikal.
Powoli wychodzą na jaw pewne szczegóły oryginalnego pomysłu George’a Lucasa na sequele. Otóż zdaniem J.J. Abramsa, Flanelowiec bardzo chciał znów osadzić w rolach głównych młodszych aktorów. Mówiąc wprost nastolatków i to raczej tych młodszych. Niektórym decydentom w Disneyu za bardzo przypominało to „Mroczne widmo” z 9-letnim Anakinem i 13-letnią Padme. Kathleen Kennedy przyznała, że odeszli trochę od tej koncepcji, ale jest to naturalny proces twórczy. Obecnie główni aktorzy przypominają wiekiem odtwórców klasycznej trylogii z lat 70., czyli mają gdzieś po dwadzieścia parę lat, więc są trochę starsi, acz niewiele.
Na koniec mamy dwa wczesne koncepty z „Przebudzenia Mocy”. Pierwszy z nich przedstawia postać Lupity Nyong’o nazywającej się Maz Kanata, drugi zaś ukazuje bardzo wczesny pomysł na Kylo Rena. W obu przypadkach widać różnicę, choć Maz Kanaty jeszcze nie zobaczyliśmy w ostatecznej wersji.
Wciąż nie wiemy kto zajmie się drugą „Antologią”, ale powoli na ten temat dostajemy coraz więcej plotek. I nie tylko plotek, bo o swoich chęciach zastąpienia Josha Tranka niektórzy mówią wprost.
Skoro film miałby dotyczyć Boby Fetta, poniekąd naturalnym kandydatem do reżyserii jest Joe Johnston. W sieci podniosły się głosy sugerujące, że to jemu powinna przypaść ta funkcja. Zresztą on sam się od tego nie odżegnuje. W końcu parę lat temu sam miał pomysł, by nakręcić niezależny film o Bobie. Atutami Joe Johnstona są: praca przy klasycznej trylogii „Gwiezdnych Wojen” w Lucasfilmie, był prawą ręką Ralpha McQuarriego. Pracował też przy „Kronikach młodego Indiany Jonesa”. Ma też własne sukcesy jak „Wilkołak” czy „Jumanji”, choć także i porażki. Jedną z nich jest bez wątpienia „Jurassic Park III” wyprodukowany między innymi przez Kathleen Kennedy. No i Joe pracował w uniwersum Marvela u Disneya w „Captain America: Pierwsze starcie”. No i jest obecnie wolny, żeby nie mówić bezrobotny.
Drugi kandydat to Joss Whedon, znany najbardziej jako twórca seriali „Buffy: Postrach wampirów”, „Firefly”, a ostatnio reżyser obu „Avengersów”. Disney na razie go odstawił, ale wątpliwe, by chcieli się go pozbyć, więc z pewnością będą chcieli znaleźć mu projekt. Pierwsze plotki o udziale Whedona sugerowały, że mógłby on zostać reżyserem Epizodu IX, teraz częściej mówi się o drugiej „Antologii”. Doniesienia o tym, że potwierdzono go jako reżysera Epizodu IX okazały się być fałszywe, był to rodzaj testu dziennikarskiego. Być może stąd się potem wzięły plotki o „Antologii”. Jednak sam Whedon nie wyklucza swego udziału w „Gwiezdnych Wojnach”.
Trzeci reżyser to Brad Bird. Znów mający duże doświadczenie w pracy z Disneyem (i Pixarem). Nakręcił „Iniemamocnych” czy „Ratatuj” oraz „Krainę jutra”. Zna się też z J.J. Abramsem pod okiem którego nakręcił „Mission: Impossible – Ghost Protocol”. Brad przyznał nawet, że niedawno rozmawiał z Kathleen Kennedy. Nie chciał nic sugerować. Ale dodał, że chętnie by przyjął taką propozycję. Tyle, że teraz zajmuje się sequelem „Iniemamocnych”, więc ciężko będzie mu pogodzić te dwa filmy.
Co ciekawe, wszyscy trzej reżyserzy byli w jakimś stopniu rozważani podczas poszukiwań kogoś, kto zajmie się „Przebudzeniem Mocy”. Epizody jednak bardziej ich odstraszały, „Antologię” zdają się dawać dużo więcej możliwości, stąd są to ciekawsze propozycje. No i oczekiwania wobec wyników tych filmów są dużo mniejsze.
Być może czegoś o drugiej „Antologii” dowiemy się przy okazji sierpniowego D 23, konwentu Disneya. Tam Lucasfilm ma zdradzić kilka informacji o swoich fabularnych produkcjach.
Joe Johnston
Brad Bird
Joss Whedon
Na razie wiemy tylko, że scenariusz pisze Simon Kinberg. Premiera jest oczekiwana w maju 2018. Oficjalnie jednak nie została potwierdzona.
KOMENTARZE (3)
Zaczynamy od najważniejszej informacji. Otóż Kathleen Kennedy potwierdziła, że będzie kolejny „Indiana Jones”. Jeszcze nie wiadomo kiedy, nie wiadomo o czym, nie wiadomo z kim, ale w swoim czasie będzie. Szefowa Lucasfilmu dodała także, że szukają oni miejsca także dla innych swoich marek jak „Zabójcze radio” czy „Willow”. Nad Indym obecnie trwają prace koncepcyjne i organizacyjne.
Chwilowo napiszemy jeszcze o Joshu Tranku, który jak wiemy wyleciał ze Starwarsówka z wilczym biletem. Otóż wygląda na to, że wyrzucono go także z sequela „Fantastycznej czwórki”. Tak więc reżyser ma teraz dużo wolnego na realizację własnych projektów. Niestety póki co o nich cisza.
W listopadzie czeka nas światowa premiera „The Hateful Eight” Quentina Tarantino. Powoli rusza promocja tego westernu. Na zdjęciach promocyjnych zobaczyliśmy jak w nim wygląda Samuel L. Jackson. Charakteryzatorzy znów mieli duże pole do popisu.
John Williams jednak nie napisze muzyki do „Bridge of Spies” Stevena Spielberga. Podobno zrezygnował z powodów zdrowotnych. Według oficjalnych informacji nie jest to jakaś poważna choroba, ale kompozytor musiał zwolnić tempo. Będzie to pierwszy film Stevena Spielberga od „Koloru purpury” w którym muzykę skomponuje ktoś inny niż John Williams. Przedstawiciele Williamsa zapewniają, że John powróci do komponowania dla Spielberga przy jego następnym filmie, czyli „Wielkomiludzie”, ekranizacji powieści Rolanda Dahla (oryginalny tytuł to „The BFG”). Podobno film ma mieć swoją premierę w 2016. W „Bridge of Spies” Williamsa zastąpi Thomas Newman. Sam Williams niestety musiał też odwołać swój udział w zapowiedzianych wcześniej koncertach. Także, jak już wiemy, sposób nagrywania muzyki do „Przebudzenia Mocy” jest bardziej przyjazny sędziwemu twórcy.
Spielberg zaś jak zwykle ma wiele pomysłów na to co nakręci dalej, znów pojawił się kolejny. Jest nim „Ready Player One” na podstawie książki Ernesta Cline’a. Opowiada ona historię nastolatka Wade’a Wattsa, który ucieka przed szarą rzeczywistością logując się do wirtualnego świata Oasis, gdzie ludzie mają alternatywne życie. W międzyczasie umiera twórca gry, ekscentryczny milioner, który postanowił zabawić się po raz ostatni. Miliony dolarów zgadnie ten gracz, który w Oasis znajdzie ukryty skarb, rozpoczyna się więc wyścig w świecie wirtualnym, jak i realnym. Film podobno ma być połączeniem „Matrixa”, „Avatara” i „Charliego i Fabryki Czekolady” (ta ostatnia to także powieść Rolanda Dahla, jak „Wielkomilud”). Warner Bros. próbowało zrobić z projektem coś od pięciu lat, a o reżyserię ubiegali się między innymi Peter Jackson, Christopher Nolan, Edgar Wright, Matthew Vaughn i Robert Zemeckis. Jeśli wszystko pójdzie z planem, Spielberg zajmie się tym projektem zaraz po „Wielkomiludzie”.
Dodatkowo słynny reżyser postanowił wyprodukować kolejny serial. Tym razem zmierzy się ze słynną powieścią Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat”, jednej z najgłośniejszych antyutopii XX wieku. Serial powstanie dla stacji SyFy.
Natalie Portman negocjuje rolę w filmie „Unicestwienie” (Annihilation) Alexa Garlanda („Ex Machina”) na podstawie powieści Jeffa VanderMeera. Miałaby się wcielić w rolę biolożki, która wyrusza na poszukiwanie zaginionego męża i odkrywa na terenie skażonym nieznaną formę życia, wymykającą się ziemskiemu pojmowaniu ewolucji. Garland napisze także scenariusz do tego filmu.
Na razie zaś odtwórczyni roli Padme zagra w „On the Basis of Sex, gdzie wcieli się w Ruth Bader Ginsburg, sędziny Sądu Najwyższego. Ten biograficzny film opowie o trudnościach Ruth, drugiej kobiety nominowanej do objęcia urzędu sędziego Sądu Najwyższego. Scenariusz napisał Daniel Stiepleman. Produkuje Robert W. Cort i Ram Bergman (Epizod VIII). Poszukiwania reżysera trwają.
Znamy już tytuł piątej części przygód agentów INF, brzmi on „Mission: Impossible: Rogue Nation”. Za produkcję odpowiada J.J. Abrams. W filmie poza Tomem Cruisem występuje Simon Pegg. Póki co film ten blokuje promocję Rogue One, o czym pisaliśmy.
Domhnall Gleeson prawdopodobnie dołączy do obsady filmu „Mena” z Tomem Cruisem. To historia Barry’ego Seala, pilota specjalizującego się w przemycaniu broni i narkotyków, pracującego zarówno dla CIA jak i karteli.
Hayden Chrsitensen chyba wychodzi na prostą. Zagra w kinowej wersji przygód „Marko Polo”. Na razie nie wiadomo wiele o samym projekcie, poza tym, że Hayden wcieli się w rolę słynnego podróżnika. W USA dobrze sprzedaje się serial o tym bohaterze, więc pora zrobić kinową konkurencję. Zobaczymy jak to wyjdzie Haydenowi.
Felicity Jones była niedawno w Wenecji, gdzie zakończyła zdjęcia na lokacji do „Inferno”, czyli kolejnej adaptacji powieści Dana Browna reżyserowanej przez Rona Howarda. Główną rolę gra oczywiście Tom Hanks. Jones jak tylko skończy pracę w studiu będzie musiała szybko przenieść się na plan „Rogue One”, tak więc aktorkę czekają pracowite miesiące.
Ewan McGregor zmienia repertuar. Zagra teraz świecznik. Nie będzie to jakieś wyjątkowo ambitne i artystyczne kino, a aktorska adaptacja „Pięknej i Bestii” Disneya. Stanley Tucci zagra fortepian, Emma Watson piękną, Dan Stevens bestię. W pozostałych rolach występują Ian McKellen, Emma Thompson i Luke Evans. Premiera w 2017.
Simon Kinberg ponownie połączy siły z Neilem Blomkampem („Dystrykt 9”, „Chappie”). Tym razem obaj panowie zajmą się produkcją filmu „The Leviathan”. Na razie nie wiadomo, które studio się tym zajmie i kiedy można się spodziewać rozpoczęcia produkcji, ale jest za to pewna historyjka. Twórca filmu, Ruairi Robinson przygotował krótkometrażowy film, który miał znaleźć mu partnerów w Hollywood. Tam się spodobał, a Kinberg od razu zdecydował się wziąć film na tapetę. Próbkę „The Leviathana” można zobaczyć tutaj. Film dzieje się w XXII wieku, gdy ludzkość skolonizowała już inne planety.
Kinberg dodatkowo wyprodukuje wraz z Ridleyem Scottem film „Narco Sub”. Pierwotnie reżyserem miał być Tony Scott, ale ponieważ popełnił samobójstwo jego miejsce zajmie Brian Kirk. Film będzie historią kapitana marynarki, któremu uprowadzono syna. Kartel narkotykowy żąda, by kapitan objął dowódctwo nad ich łodzią podwodną, która ma przeszmuglować do Stanów 20 ton kokainy. Skoro uprowadzili syna, właściwie główną rolę może grać tylko i wyłącznie Liam Neeson.
Skoro już jesteśmy przy Neesonie to pojawił się zwiastun filmu „The Prophet”, o którym pisaliśmy dwa lata temu. Obraz w USA wejdzie do kin w sierpniu.
KOMENTARZE (0)
Powoli rozkręca się machina reklamowa „Przebudzenia Mocy”. Kathleen Kennedy wraz z Daisy Ridley pojechały specjalnie do Japonii, by promować tam film. Na razie nic wielkiego nie powiedziano, ale Kathleen zdradziła aktualny status produkcji. Otóż roboczy montaż filmu jest już skończony. Prace nad CGI są zaawansowane, no i John Williams spokojnie pracuje nad muzyką.
Bob Iger twierdzi, że to dopiero początek, tego co zaplanowano, by reklamować film. Według niego kolejne elementy, w tym przede wszystkim zdjęcia i informacje, będą się pojawiać powoli tak by podkręcać atmosferę, ale nie zdradzać za dużo. Cały plan marketingowy jest rozpisany na wiele miesięcy i pieczołowicie wykonywany. Zatem po kolei będą nam zdradzać następne szczegóły. Na razie Disney i Lucasfilm mogą celebrować mały sukces. Drugi zwiastun zajawkowy Epizodu VII dotychczas na różnych platformach i serwisach odtworzono jakieś 200 milionów razy.
Z kolei J.J. Abrams odniósł się do obecności Jar Jara w Epizodzie VII. Nie do końca wiadomo, czy reżyser mówił poważnie, ale stwierdził, że bardzo lubi to co działo się przy serialu „Lost – Zagubieni”. Tam fani dostawali różne smaczki, które czasem ciężko dostrzec, zaś na ich podstawie budowali sobie własne koncepcje i interpretacje. Reżyser chciałby w „Gwiezdnych Wojnach” stworzyć coś podobnego i padło na Jar Jara. Otóż Binksa prawdopodobnie zobaczymy na Jakku. Gdzieś tam będą spoczywać jego kości. Pewnie parę osób je dostrzeże i się ucieszy, większość jednak nie zauważy tych szczątków. Zresztą twórca sugeruje, iż w filmie znajdzie się kilka smaczków także dla miłośników klasyki kina.
Abrams wspomniał także o pracy i próbie zaangażowania Maxa von Sydowa. Otóż słynny aktor nie miał e-maila, więc J.J. postanowił mu wysłać faks. By bardziej przekonać gwiazdę do współpracy, wielkimi literami napisał „Fax von Sydow”. Miało być to żartem, ale scenarzysta nie jest do końca przekonany, czy zostało to dobrze odebrane. Ostatecznie jednak Max zagrał w filmie i to było dla reżysera ogromne przeżycie. Sydow oczywiście był dżentelmenem w każdym calu i J.J. bardzo chwali sobie współpracę z nim.
Współscenarzysta miał kilka magicznych momentów podczas produkcji tego filmu. Jednym z nich było pierwsze spotkanie z Johnem Williamsem, któremu pokazywał 30 minut filmu. Gdy J.J. dorastał nie mieli w domu nawet kaset VHS, więc jedynym substytutem filmu była muzyka, do której bardzo często wracał. Więc to spotkanie było dla niego bardzo emocjonalne, zwłaszcza, że pokazywał nowe „Gwiezdne Wojny”, które sam wyreżyserował.
Z ciekawostek Salo Gardener, który był statystą w „Nowej nadziei”, dokładniej w kantynie w Mos Eisley jest też statystą w „Przebudzeniu Mocy”. Ma on 92 lata. Tylko, że nie wiadomo dokładnie kogo grał w IV Epizodzie. Podobno był to Trinto Duaba (tak często się uznaje), ale w sieci pojawiają się pewne wątpliwości na ten temat. Teraz ma zagrać nową postać.
Krążą także plotki o nowych lokacjach. Nowych w dwojakim znaczeniu. Pierwsza z nich to jaskinia Hang En w Wietnamie. Podobno to właśnie ją widzimy w scenie, gdy Luke dotyka R2-D2. Jaskinia ta jest drugą największą znaną w Wietnamie i trzecią na Ziemi. Prawdopodobnie dotarła tam tylko druga ekipa. Czy kręcono tam sceny, czy tylko zdjęcia, które wykorzystano jako tło, niestety nie wiadomo. Oczywiście o ile to miejsce faktycznie zostało użyte w filmie.
Natomiast w ostatnim tygodniu kwietnia podobno członkowie drugiej ekipy, w tym kilku dublerów kluczowych postaci, pojawiło się na Islandii. Wykonano tam dodatkowe zdjęcia, nie wiadomo czy chodzi o zupełnie nowe sceny, czy raczej ponowne nagranie istniejących. Na pewno pojawili się tam kaskaderzy udający Daisy Ridley, Johna Boyegę, Petera Mayhew i Harrisona Forda, czy ktoś jeszcze, nie wiemy. Podobno zdjęcia na Islandii wykonano w okolicach jeziora Mývatn i wulkanu Krafla.
Na koniec jeszcze kilka uwag od Domhnala Gleesona. Nauczył się już odpowiadać tak, by nic nie powiedzieć. Ostatnio stwierdził, iż nie wie kogo gra w filmie i nie jest pewien czy w ogóle gra, ale chciałby to zobaczyć. Wtedy może się czegoś dowie. Przynajmniej w ten sposób nie powtarza formułki: „jestem podekscytowany, ale nie mogę o tym mówić”.
KOMENTARZE (17)
Przez kilka ładnych miesięcy wałkowano w plotkach temat Boby Fetta i jego filmu. Plotki wracają, tym razem w nowym wydaniu. Otóż według TheWrap drugi film z serii „Antologii” będzie właśnie o Bobie Fetcie. Miałaby to być to historia o początkach Fetta, prawdopodobnie moment w którym staje się słynnym łowcą nagród, gdyż sam początek znamy z „Ataku klonów”. Już jakiś czas temu Pablo Hidalgo dementował wieści o tym, że zobaczymy całkowicie nowego Fetta, czyli inną osobę, która założy jego zbroję. Jednak ta plotka znów się pojawia w wielu serwisach piszących o Bobie.
Sam „TheWrap” może się poszczyć jedną bardzo trafnie zdradzoną informacją. Oni jako pierwsi podali, że Epizod VII wyreżyseruje J.J. Abrams. Jednak czy w tym przypadku mają rację? Czy może nie udało się trafić Fetta za pierwszym razem, więc próbujemy jeszcze raz? Nie wiadomo. Jak zwykle poczekamy na oficjalny komentarz z Lucasfilmu / Disneya.
Jedno jest pewne, obecnie trwają poszukiwania reżysera tego filmu, po odejściu Josha Tranka. Niektóre źródła sugerują, że nazwisko następcy możemy poznać jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do „Rogue One”, czyli dość szybko. Na razie wiemy, że głównym twórcą tego filmu jest Simon Kinberg, to on pracuje nad scenariuszem i to on zapewne będzie producentem obrazu. To on ściągnął Josha Tranka, którym był zafascynowany. Jednak praca na planie „Fantastycznej czwórki” spowodowała, iż Simon reagował na młodego reżysera alergicznie. Niektóre źródła sugerują, że finalna wersja obrazu będzie bardziej dziełem Kinberga niż Tranka. W zwolnieniu Josha Simon odegrał podobno kluczową rolę, on głównie donosił Kathleen Kennedy na problematycznego twórcę, z którym podobno nie da się współpracować. Wiele też wskazuje na to, że to Kinberg będzie odpowiadał za wybór następcy Josha. Obecnie testuje współpracę z Timem Millerem na planie „Deadpoola”, ma też dobre doświadczenia z Neillem Blomkampem. Obaj mają zaplanowane filmy na 2016, a potem powinni być wolni.
Dotychczas film o Fetcie był bardziej kojarzony z Lawrencem Kasdanem. Nie wiadomo, czy Kasdan i Kinberg będą pracować razem, czy Lawrence dostanie własny film.
Na razie wiemy tylko, że druga „Antologia” pojawi się na ekranach w 2018, być może w maju, jeśli nie będzie żadnych przesunięć. Film nie będzie powiązany z Epizodami VII-IX.
KOMENTARZE (10)
Sezon ogórkowy dopiero się rozkręca, a z uwagi na obecną kampanię prezydencką, w tym roku nazwa ta zyskała dodatkowe znaczenie. Jednak dziś zajmiemy się dwoma innymi kandydatami na prezydenta RP. Janusz Korwin Mikke jako pierwszy z kandydatów złożył do PKW podpisy, starczyło, choć krążyły różne żarty na ten temat. Choćby o numerach legitymacji wpisywanych w polu numer dowodu. Polityk nie przejmował się takimi błahostkami, dynamicznie stanął w szranki, zaczynając od wsi Kamyk pod Kłobuckiem, i to jeszcze zanim go oficjalnie zarejestrowano. We wspomnianej wiosce znajduje się hotel Casablanka, gdzie zorganizowano uroczystą inaugurację kampanii. Wszystko jak powinno być, Janusz wyszedł na scenę, a by podkreślić ten doniosły moment puszczono główny temat z „Gwiezdnych Wojen”. Oczywiście ten z „Nowej nadziei”, skomponowany przez Johna Williamsa i nagrany przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną jeszcze w 1977. Dzięki mediom poszło to w świat.
No i doszło, do ZAIKSu. Okazało się, że przedstawiciele partii KORWiN wykorzystali ten utwór nielegalnie. ZAIKS na razie zabrał się za ustalania czy doszło do złamania prawa, jeśli tak, wystąpi z roszczeniami. Na razie chyba jednak na groźbach się skończyło i sprawa przycichła. Może rozliczono się pod stołem, a może tylko długo działają? W każdym razie Korwina niedawno entuzjastycznie przyjęli fani fantastyki na Pyrkonie.
Zupełnie inne podejście do „Gwiezdnych Wojen” ma inny kandydat, Grzegorz Braun. Otóż ma on swoją rewizjonistyczną wizję sagi ukazującą zmagania kogoś w stylu pułkownika Kuklińskiego (Anakin Skywalker), walczącego z UBecją (Jedi), Luke Skywalker zaś to taki Pawlik Morozow, młodociany bohater ZSRR, który dla dobra socjalizmu doniósł na swojego ojca. Całą dziesięciominutową analizę sagi Lucasa można obejrzeć poniżej.
Kończymy z polityką, czas przejść do Starwarsówka. A tam mamy coś o alkoholu. I tym razem nie będzie o Joshu Tranku, lecz o planie „Przebudzenia Mocy”. Otóż podobno jedna z gwiazd pojawiła się tam w stanie wskazującym. Kto to mógł być? Ktoś młody? Skąd, są zbyt podekscytowani. Ktoś ze starszej obsady? Dobry trop. Podpowiadamy, że nie była to Carrie Fisher (choć kto wie, może ona też, ale to nie ona jest bohaterką tej historyjki). Tym razem był to Harrison Ford. Żeby było zabawniej, to w dniu gdy był troszkę podchmielony zdarzył się ten feralny wypadek. Aktor wylądował w szpitalu, ale w konsekwencji nie dostał odszkodowania. Na koniec, gdy już wrócił do studia, to czekała go jeszcze pogadanka z Kathleen Kennedy. Podobno, nie była zadowolona, ale z drugiej strony zna już Forda od lat, wiedziała w co się pakuje.
Na sam koniec ulubienica sekcji plotkarskiej z sequeli, czyli Lupita Nyong’o. Otóż niektóre media rozwodziły się na temat jej domniemanego romansu z Jaredem Leto. Podejrzaną dwójkę wpierw przyłapano plotkujących sobie na ceremonii rozdania Oskarów, a potem spotkali się jeszcze gdzieś gdzie przypadkiem znajdowali się dziennikarze. Teraz wiemy, że gawędziarze romansu nie mają, ale podobno nadają na zbliżonych falach, świetnie się rozumieją i jak zaczną rozmawiać to długo nie mogą skończyć. Nawet na gali. W końcu i tak nie byli nominowani, więc po co się ograniczać?
KOMENTARZE (5)
Tym razem Bryan Young zajął się głośnym filmem Stevena Spielberga „E.T.” (E.T. the Extra-Terrestrial) z 1982. Tu już trudno mówić o inspirowaniu sagi, raczej należy skupić się na inspiracjach sagą.
Wpływ między „Gwiezdnymi Wojnami” a „E.T.” Stevena Spielberga jest prawdopodobnie dużo bardziej wzajemny niż w przypadku wielu innych filmów, które śledziliśmy w tej kolumnie, ale z pewnością nie mniej ważny. Zanim jednak porozmawiamy o filmie, ważne jest by zrozumieć kontekst okresu jego premiery. „E.T.” wyszło w 1982 w mrocznych czasach dla kina pomiędzy premierami „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. Han był wciąż zamrożony w karbonicie, Darth Vader mógł skłamać lub nie o swoim ojcostwie, a Boba Fett stał się wrogiem publicznym numer jeden za sprowadzenie Vadera do naszych bohaterów.
„E.T.” to kulturowy fenomen, ale też pierwszy film, który wysadził „Gwiezdne Wojny” z najwyższego miejsca na liście najlepiej zarabiających filmów wszechczasów. Gdy pokonano „Gwiezdne Wojny”, George Lucas wykupił całą stronę reklamową w „Variety” by pogratulować przyjacielowi. W reklamie znajdował się Han i Luke z medalami unoszącego E.T. na swoich ramionach podczas świętowania. Artoo miał nawet naklejony napis „I love E.T.”
„E.T.” opowiada historię chłopca, który wchodzi w kontakt z lubującą pokój obcą formą życia, która została pozostawiana na Ziemi przez swoich towarzyszy. Elliot, którego grał Henry Thomas, buduje wieź z istotą, uczy ją wszystkiego co potrafi i stara się go chronić przed rządem, który chce go zbadać i przeanalizować wnikliwie. Gdy zrozumiał, że najlepszą rzeczą dla E.T. jest odstawienie go do domu, Elliot, jego rodzeństwo i przyjaciele pracują razem pomimo marnych szans, starają się odesłać istotę do domu.
Film w pewien sposób odbija trudy słabo wyposażonej Rebelii starającej się zrobić to co powinno się i mierzącej się z potężnymi instytucjami rządowymi, motyw ten nie będzie bardziej widoczny niż wtedy, gdy wyszedł „Powrót Jedi” rok później. A kto z nas w późniejszych latach nie udawał w jakimś stopniu, że nasze rowery mogą latać na niebie, czy że są to imperialne speedery?
Dodatkowo John Williams jest tu kompozytorem, udało mu się oddać to samo emocjonalne uczucie co w „Gwiezdnych Wojnach”, przynajmniej w kontekście muzycznym.
A gdy Elliot uczy E.T. co to znaczy być dzieckiem wczesnych lat 80. Oczywiście pokazuje mu zabawki z „Gwiezdnych Wojen”.
– To jest Młotogłowy – mówi Elliot trzymając klasyczną figurkę. Potem przeskakuje do straszliwego końca Imperium – to jest Boba Fett.
Mając odpowiedni dystans czasu między tamtym okresem a dziś, łatwo zapomnieć, że wymówione imię Boba Fett po raz pierwszy w kinie padło nie w „Gwiezdnych Wojnach”, a z ust Elliota.
Spielberg w ten sposób sprawił, że dzieciństwo było realistyczne, uwierzytelnił tym samym realia filmu. Oczywiście figurki bardzo dobrze oddają tamten okres. Które dziecko nie miało wtedy obsesji na punkcie „Gwiezdnych Wojen”? Nie bez powodu Ben Afflec używał tej samej techniki w swojej „Operacji: Agro” (najlepszy film 2012).
Ale Spielberg nie oddaje tylko hołdów swojemu przyjacielowi w postaci zabawek. Idzie nawet o krok dalej. Gdy Elliot i jego rodzeństwo bierze E.T. na chodzenie po domach i proszenie o cukierki na Halloween, zakładają na niego białe prześcieradło i wychodzą na zewnątrz. Mijają kogoś przebranego za Yodę i w tym momencie młody kosmita mówi:
– Dom! – krzyczy powtarzając – dom!
Czy to miało znaczyć, ze oryginalnie Yoda przypomniał E.T. któregoś z towarzyszy, czy może E.T. rzeczywiście pochodzi z odległej galaktyki, tego nie możemy być pewni. Ale George Lucas może. W 1999 wraz z premierą „Mrocznego widma” nabraliśmy pewności, ze E.T. nie pomylił się, widząc Yodę. Powiedział „dom”, bo tak sądził. W scenie w senacie na Corsucant, gdy królowa Amidala zgłasza wotum nieufności przeciw przywództwu kanclerza Valoruma, trzech członków rasy E.T. (może nawet sam E.T.) jest zauważalnych. Mają własną senacką platformę i głosują jak reszta. To był moment, w którym musiałem przemyśleć cały film Spielberga, gdy to zobaczyłem. W moim domu „E.T.” jest często oglądanym filmem. Co prawda ma rating PG, ze względu na język i poruszane miejscami tematy, jest też ukochany przez wszystkich, a moje dzieci oglądały je odkąd były brzdącami. Jest miejscami dość mocny i uczy dzieci słów zabawnych, ale nieodpowiednich, jednak z pewnością jest perfekcyjny dla całej rodziny. A z pewnością jest dziś równie aktualny, co w dniu w którym go stworzono. To też dobry punkt wyjścia by pokazać swoim dzieciom „Spokojnego człowieka” Johna Wayne’a. Zaufajcie mi.
Podobieństwo jest widoczne w wielu miejscach, ale kwestia walki z systemem, czy to rządem, czy Imperium to raczej temat aktualny dla pewnego pokolenia, o czym Young chyba zdaje się zapominać. Reszta to nawiązania i żarty, które robili sobie dwaj przyjaciele. Zresztą w artykule Young wspomina o reklamie w gazecie, którą wykupił George. Jednak gubi tu cały kontekst. Steven Spielberg zrobił coś podobnego, gdy Lucas „Gwiezdnymi wojnami” pokonał jego „Szczęki”. To zaczęło pewną tradycję o której pisaliśmy tutaj.
Natomiast co do samego E.T. w senacie, to również o tym pisaliśmy, także o tym z jakiej rasy jest E.T.
A na koniec warto dodać, że w E.T. wystąpił w jednej z ról Harrison Ford, ale sceny z nim usunięto (choć czasem można je znaleźć na dodatkach), a jedną z producentek filmu jest Kathleen Kennedy.
KOMENTARZE (0)
Zgodnie z tym, co mówił Pablo Hidalgo jeszcze na Celebration, w ciągu pierwszych 24 godzin drugi zwiastun został odtworzony w sieci jakieś 88 milionów razy.
Na podstawie zwiastuna znaleziono jeszcze jedną lokację wykorzystaną w VII Epizodzie. Jest nią Kraina Jezior, czyli Lake District, obszar w północno-zachodniej Anglii. Pojawiła się tam tylko ekipa od efektów specjalnych, filmowano głównie z helikoptera. Zdjęcia odbyły się między 22 a 25 lipca 2014. Obecność filmowców potwierdził dyrektor hotelu, w którym się zatrzymali.
Na Celebration pojawiło się też kilku gości incognito. Jednym z nich to Chris Weitz, który siedział na panelu o „Antologiach” razem z publicznością, ale zdecydowanie ważniejszym był Bob Iger. Wziął on udział w panelu otwierającym Celebration, także po to by zobaczyć jak publiczność reaguje na zwiastun. Sam przyznał, że widział go przed premierą jakieś kilkadziesiąt razy, w różnych wersjach.
Kathleen Kennedy zaś opowiedziała, że gdy wychodziła z J.J. Abramsem na scenę, Abrams tylko zapytał, czy kiedykolwiek z czymś takim się spotkała. Z tak wielką oczekującą na nich publicznością. Stwierdziła, że nie. Natomiast obserwowanie dla niej jak widownia reaguje na zwiastun to coś oszałamiającego. Spodziewali się, że kwestia „Chewie, jesteśmy w domu” wywoła spory entuzjazm, ale to uczucie narastało w trakcie projekcji i pod koniec prawie wszyscy stali. Dodała także, że to co na razie pokazali to dopiero początek i mają jeszcze wiele rzeczy do ujawnienia.
J.J. Abrams natomiast przyznał, iż moment w którym usłyszał reakcję fanów na zwiastun, był niesamowity. Miał wrażenie, że radość docierająca na scenę jest wręcz namacalna. Wspomniał także, iż bardzo im zależało na tym, by pokazać zarówno coś nowego, jak i trzymać się fundamentów sagi. Na koniec potwierdził udział Grega Grunberga w filmie, z tym, że jak dodał to mała rola. Greg jego zdaniem dobrze się prezentuje w filmach, ale niekoniecznie jest dobrym aktorem, za to zdecydowanie przyjacielem i to od czasów przedszkola.
Z nowych twarzy potwierdzono udział Roberta Lindsella. Jest on raczej bardziej statystą niż aktorem. W „Przebudzeniu Mocy” zagra postać, którą określono jako generała Sithów. Sam Robert Lindsell ma na swoim koncie kilka drobnych ról w tym ostatnio w „Kingsman: Tajne służby”. Nadal jednak czekamy na zapowiedziane niespodzianki w obsadzie, których jeszcze nie ujawniono.
Miltos Yerolemou, aktor znany z roli Syrio Forela z „Gry o tron” potwierdził niedawno w jednym z wywiadów swój udział w „Przebudzeniu Mocy”. Okazuje się, że będzie grał on jakiegoś kosmitę. Żartował sobie nawet, iż prawie w każdym filmie zawsze gra kogoś obcego. Jedyne co jeszcze podpowiedział to drobny fakt, iż nie pojechał na lokację do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Oscar Isaac przyznał, że jego zdaniem BB-8 jest niesamowity. Teraz kiedy już go widzieliśmy w akcji, może o tym mówić. To niesamowity projekt, a jeszcze udało się jego twórcom uzyskać unikalny sposób wyrazu. Zdaniem aktora, BB-8 skradnie serca fanów. Aktor ponownie potwierdził, iż Poe Dameron jest najlepszym pilotem w galaktyce, lepszym niż Han Solo. Wspominał także o atmosferze na planie. Entuzjazm Abramsa udzielał się wszystkim, przez to widać, w zwiastunie, iż Dameron jest raczej zadowolony. Aktor wie, że toczy się tam wojna, jednak gdy czytał historię o prawdziwych pilotach, zrozumiał trochę ich emocje. Oni także zmagali się z zagrożeniem i potwornościami, a jednak walcząc potrafili znajdywać w tym radość, zwłaszcza gdy udało im się wykonać jakieś zadanie. Ma nadzieję, iż uda mu się trochę oddać te uczucia.
Skoro już jesteśmy przy BB-8, to pewnie wiele osób jest zainteresowanych tym, jak go zbudowano. W sieci można przejrzeć patent, który wykorzystano przy tworzeniu tego droida. Oryginalnym właścicielem jest Disney. Patent można przejrzeć tutaj.
Domhnall Gleeson w jednym z wywiadów promujących „Ex Machinę” nawiązał także do „Przebudzenia Mocy”. Żartował sobie, że podpisał umowę poufności z Lucasfilmem prawie taką samą jak jego bohater w „Ex Machinie”. Sam aktor nie może się już doczekać premiery. Jego zdaniem film jest w dobrych rękach, a fani powinni być zadowoleni.
George Lucas ponownie wypowiedział się o „Gwiezdnych Wojnach”. Twórca wciąż ma nadzieję, że nowe filmy okażą się sukcesem, tak jak poprzednie i wierzy, że nowi filmowcy przyłożą się do swojej pracy. Sugerował także, iż jego filmy były o ojcu, dzieciach i wnukach (tu chyba chodzi o jego zarys scenariusza na sequele), ale liczy, że nowe filmy pójdą w innym kierunku (prawdopodobnie chodziło mu o „Antologię”). No i Lucas nie może doczekać się kiedy zobaczy „Przebudzenie Mocy” na wielkim ekranie.
KOMENTARZE (6)
Ostatni dzień konwentu rozpoczął się panelem poświęconym spin-offom. Zapowiadany był jako konwersacja z Joshem Trankiem i Garethem Edwardsem. Pierwszy ze wspomnianej dwójki ostatecznie nie dotarł na spotkania podobno z powodu grypy (domniemywać można inne powody, o których pisaliśmy chociażby w tym miejscu). Poza Garethem Edwardsem pojawiła się Kathleen Kennedy, Kiri Hart oraz John Knoll, a sam panel prowadzony był przez Pablo Hidalgo.
Zaprezentowano teaser „Rogue One”, który prawdopodobnie zbyt szybko nie ujrzy światła dziennego w dobrej jakości. Wynika to z umowy pomiędzy Lucasfilmem, a Paramountem dotyczącej zakazu promocji spin-offa przed 31. lipca - pisaliśmy o niej tutaj. Poniżej mamy dla Was teaser nagrany kamerą przez jednego z fanów, niestety jego jakość pozostawia wiele do życzenia.
Warto dodać, że ta zajawka powstała w ILM, prawdopodobnie pod czujnym okiem Johna Knolla, a nie Garetha Edwardsa. Jest w całości wygenerowana komputerowo ponieważ zdjęć z filmu jeszcze nie ma. Na pierwszym planie widzimy las i przelatującego TIE Fightera, a w tle wznosi się Gwiazda Śmierci. Przez pierwszą połowę zajawki prowadzi nas głos Obi-Wana Kenobiego, pod sam koniec możemy natomiast usłyszeć głosy pilotów podczas akcji.
Długo trwały dyskusje jak w ogóle podejść do filmów, które nie będą epizodami. Chodziło o ich relację względem postaci, miejsc i chronologii. George Lucas miał kilka pomysłów na historię z uniwersum i w pewien sposób na to wpłynął. Te filmy nie będą nazywane ani spin-offami, ani samodzielnymi filmami, ani tak zwanymi origin movies. Będą mieć nazwę "Star Wars Anthology". Jak zapewniała Kiri Hart, pojawią się różne gatunki filmowe i różne pomysły. Zawsze jednak będą dobierać filmowców odpowiednich do tego, co LSG chce osiągnąć. No i szukają takich twórców, którzy będą chcieli nakręcić te filmy, bo będą je czuli.
"Rogue One" opowie historię grupy rebeliantów wysłanych z misją wykradzenia planów Gwiazdy Śmierci. Nie znajdziemy wśród nich Jedi, tylko zwyczajnych ludzi (lub obcych). Każdy z nich będzie kimś innym, ale połączy ich to, że wezmą bardzo trudne sprawy w swoje ręce. Muszą, bez wsparcia Mocy, zmierzyć się z brakiem siły i trudnościami na które nie są gotowi. Bohaterowie nie będą ani źli, ani dobrzy. Zobaczymy różne odcienie szarości po obu stronach. Gareth Edwards bardzo chce też ukazać realizm wojny, stąd ściąga filmowców mających doświadczenie w filmach z tego gatunku. Reżyser sam powtórzył, że to są „Gwiezdne WOJNY”, a filmy przy których pracowała jego ekipa z pewnością będą też inspiracją.
Felicity Jones wcieli się w rolę rebelianckiej bojowniczki. Zależało im, by jej postać z jednej strony była bardzo silna, z drugiej by musiała mierzyć się ze słabościami. Są pewni, iż aktorka to udźwignie.
Ujawniono też część ekipy filmowej. Zdjęciami zajmie się Greig Fraser (pisaliśmy o tym wcześniej >>>) najbardziej znany z „Foxcatchera” i „Wroga numer jeden”. Za efekty specjalnie odpowiadać będzie Neil Corbould („Helikopter w ogniu”, „Królestwo niebieskie”, „Gladiator”, „Szeregowiec Ryan”, „Grawitacja”), prywatnie brat Chrisa Corboulda, który pracuje przy „Przebudzeniu Mocy”. Castingiem zajmuje się Jina Jay, dźwiękiem zaś Chris Scarabosio („Zemsta Sithów”). Projekty i scenografia to dzieło Douga Chianga, który zakończył już pracę przy „Przebudzeniu Mocy”, oraz Neila Lamonta („Na skraju jutra”, kilka części „Harry’ego Pottera”). Szefem kaskaderów został Rob Inch („Captain America”), efekty stworów zaś będzie nadzorował Neal Scanlan („Prometeusz”). Kostiumy zaprojektują Dave Crossman („Harry Potter”, „Szeregowiec Ryan”) oraz Glyn Dillon („Jupiter: Intronizacja”, „Kingsman”).
Pomysłodawcą filmu jest John Knoll. Gdy już zaczął rozwijać ideę poszedł z tym do Pablo Hidalgo, by upewnić się, czy z niczym nie koliduje. Następnie z rozwiniętym pomysłem udał się do Kathleen Kennedy i Kiri Hart. Kathleen bała się, że otworzy tym samym sobie wrota, przez które będą wchodzić kolejni pracownicy Lucasfilmu. Knoll był w ogóle jednym z pierwszych, którzy do niej przyszli, potem jednak tłumów nie było. Kennedy początkowo nie chciała się zgodzić, ale im dłużej słuchała tym bardziej kupowała ten projekt. Pewnym pomysłem było też to, by wpisać się tym filmem w początkowe napisy „Nowej nadziei”.
O Gareth'cie Edwardsie jako reżyserze mówiło kilka osób. Ostatecznie zrekrutowała go Kiri Hart (po dyskusjach z Jasonem McGatlinem – mają równorzędne stanowiska i mocno ze sobą współpracują). Gareth chciał wziąć urlop od robienia filmów, ostatecznie jednak się zgodził, bo to projekt jego życia. Wszystko jednak było tak tajne, że przez 6 miesięcy praktycznie nikomu nic nie powiedział (z wyjątkiem siostry). Do rodziców zadzwonił jakieś 10 minut przed oficjalnym ogłoszeniem wiadomości.
Zdjęcia do filmu rozpoczną się latem. Film zadebiutuje na świecie 16 grudnia 2016, w Polsce tydzień później (23 grudnia 2016 - informacja wciąż nie jest ostatecznie potwierdzona przez Disneya).
Kathleen Kennedy, Kiri Hart, Gareth Edwards, John Knoll oraz prowadący Pablo Hidalgo
Tegoroczne Celebration zostało zainaugurowane panelem poświęconym "Przebudzeniu Mocy". Byli na nim obecni J.J. Abrams i Kathleen Kennedy, nowi aktorzy: Oscar Isaac, Daisy Ridley, John Boyega, stara ekipa: Peter Mayhew, Mark Hamill, Carrie Fisher i Anthony Daniels oraz twórcy filmowych droidów i szturmowcy. Panel został zwieńczony wyświetleniem drugiego teasera Epizodu VII, który możecie obejrzeć w tym miejscu>>>. Poniżej natomiast znajdziecie informacje od aktorów i twórców, usłyszane podczas samego panelu.
Po pierwsze pustynna planeta na której dzieje się akcja to nie Tatooine, a Jaku (pisowni nie podano, więc może się trochę różnić). Ponadto przedstawiono trochę postaci. Rey jest samodzielną, samowystarczalną kobietą trzymającą się na odludziu, zajmującą się zbieraniem złomu. Spotykamy ją na planecie Jaku. Finn jest szturmowcem, który wpada w kłopoty. Nie jest złym bohaterem, choć na ten temat nie chciano mówić nic więcej. Wspomniano nawet, że może być szturmowcem, cokolwiek miałoby to znaczyć. Pomaga mu Rey. Poe Dameron zaś jest najlepszym pilotem w galaktyce (wg słów Oscara Isaaca), wysłanym w tajemniczą misję przez pewną księżniczkę (Leię).
Wspomniano też kilka rzeczy dotyczących produkcji. Abramsowi bardzo zależało na autentyczności, zatem zbudowano dużo rekwizytów i scenografii, by każdy, w tym także aktorzy, mógł to poczuć. Chciał mieć też westernowe ujęcia w stylu filmów Johna Forda. Pokazano również zdjęcia kopułek astromechów, a każdy z pilotów będzie posiadał inny model.
J.J. Abrams i Kathleen Kennedy
J.J. Abrams i Kathleen Kennedy oraz twórcy filmowych droidów
Oscar Isaac, Daisy Ridley, John Boyega, J.J. Abrams i Kathleen Kennedy
Peter Mayhew, Mark Hamill, Carrie Fisher, Anthony Daniels i szturmowcy
Cała ekipa Epizodu VII obecna na panelu
Poniżej jeszcze kilka zdjęć z produkcji, zaprezentowanych w dniu dzisiejszym.
Zaczynamy od nowego wycieku. Na razie nie ma praktycznie żadnych zdjęć z filmu, nie licząc tego, co pojawiło się przy zwiastunie. Nie wiemy też nic o produktach, ale te powstają. Jak choćby puzzle z Kylo Renem. Nie ma informacji kto jest producentem, ale wygląda na to, że mamy tu fragment finalnej wersji maski. Trochę się różni niż koncepty, które już wyciekły.
Na razie pozostaje nam odliczać czas do zwiastuna. Kolejne źródła potwierdzają, że zobaczymy go w czwartek na rozpoczęcie Celebration. Panel będzie transmitowany w 23 krajach, ale nie w Polsce. Transmisja rozpocznie się o 19:00 naszego czasu, ale J.J. Abrams, Kathleen Kennedy i ich goście pojawia się raczej chwilę później. Tak więc do 20:00 powinniśmy zobaczyć jak wygląda drugi zwiastun, a także pierwszy plakat. Premiera plakatu także jest potwierdzona przez różne źródła z wyjątkiem oficjalnych. O tym, że będzie to na Celebration, trochę ironicznie pisaliśmy w lutym.
Tymczasem o filmie wypowiedział się ostatnio Andy Serkis. Aktor przyznał, że nie dotrzymał tajemnic i wygadał wiele spraw swojej żonie. Tłumaczył, że w domu pomaga ona mu ćwiczyć jego dialogi, więc i tak wszystko wie. Oczywiście jak wszyscy aktorzy jest bardzo podekscytowany możliwością grania w sadze, bardzo podoba mu się scenariusz, Abrams jako reżyser i to wszystko, co może powiedzieć.
Doug Chiang także udzielił wywiadu. Opowiadał o tym, że ich praca jest teraz dużo trudniejsza niż wcześniej, gdyż nie ma z nimi George’a Lucasa, który wyznaczał kierunek. Teraz artyści sami muszą dojść do tego jak mają wyglądać „Gwiezdne Wojny” bez ich twórcy. Jednocześnie Chiang, który pracował w Lucasfilmie już przy „Mrocznym widmie” wspomina, że wiele się od mistrza nauczył. Praca bez Lucasa z jednej strony jest bardzo dużym wyzwaniem, ale jego dziedzictwo jest ogromne. Wynika w dużej mierze z sposobu pracy. Z Georgem tworzyli olbrzymi wszechświat, mnóstwo projektów, z których zaledwie niewielka część ostatecznie trafiła do filmu. Teraz często bazują na tym, czego nie wykorzystano.
Oscar Isaac także wciąż promuje „Ex Machinę” i udziela wywiadów. Parę razy opowiedział historię o swoim wujku, którego zabrał na plan. Przyznał też, że sam jest wielkim fanem sagi, także prequeli i opowiadał, że na ostatniej premierze („Zemsty Sithów”) był w kostiumie gonka. Jednak gdy pojawił się na planie, dopiero gdy usłyszał głos Anthony’ego Danielsa zdał sobie sprawę, że to się dzieje naprawdę. Wspomniał też o tym, że gra pilota (co wiemy ze zwiastuna), więc poszedł po radę do Harrisona Forda, który jak wiemy jest pilotem. Zapytał go o to jak się zachowywać w kokpicie, co robić, na co patrzeć. Ford mu powiedział, że to wszystko jest podróbką, a w dodatku akcja dzieje się w kosmosie, więc z pewnością da sobie radę. Sam Isaac dodatkowo potwierdził, że przygotowywał się do roli pilota, czytając o prawdziwych pilotach myśliwców z czasów wojen, to go inspirowało.
KOMENTARZE (8)
10 kwietnia na kilku różnych platformach streamingowych, w tym VUDU, Amazon, iTunes, Google Play, XBOX Video, Sony Playstation Store i innych, będzie można kupić i ściągnąć cyfrową wersję sagi „Gwiezdnych Wojen”. Pakiet sześciu filmów w wersji HD ma kosztować 99,99 USD. Będzie można też kupić każdy z osobna za 19,99 USD.
O cyfrowej dystrybucji słyszeliśmy już wiele razy, w końcu jednak Disney, Lucasfilm i 20th Century Fox się dogadały. Warto zauważyć, że filmy są już reklamowane po nowemu, bez trzonu z numerem części w tytule.
- Jesteśmy podekscytowani tym, że fani będą mogli się cieszyć sagą Gwiezdnych Wojen na cyfrowych nośnikach gdziekolwiek tylko pojadą – mówi Kathleen Kennedy.
Są też reklamy zarówno całego pakietu jak i każdego filmu z osobna.
Mroczne widmo
Dodatki – „The Beginning”, scena sekwencji pościgu podracerów – wersja kinowa, osiem skasowanych scen, konwersacja z Dougiem Chiangiem oraz modele i miniatury.
Atak klonów
Dodatki: „ From Puppets To Pixels: Digital Characters In Episode II”, „State Of The Art: The Previsualization Of Episode II”, „ Films Are Not Released, They Escape”, sześć usuniętych scen, przełomy w efektach – montaż, rozmowa „Sounds in Space” oraz kostiumy.
Zemsta Sithów
Dodatki: „Within A Minute: The Making Of Episode III”, „The Journey Part 1”, „The Journey Part 2”, sześć usuniętych scen, Hologramy i wpadki, rozmowa „The Star Wars That Almost Was”.
Nowa nadzieja
Dodatki: „Anatomy Of A Dewback”; pierwszy zwiastun, osoiem usuniętych scen, broń i pierwszy miecz świetlny, rozmowa „Creating A Universe”.
Imperium kontratakuje
Dodatki: „A Conversation With The Masters” (2010), „ Dennis Muren: How Walkers Walk”, „George Lucas On Editing The Empire Strikes Back 1979”, „ George Lucas On The Force: 2010”, sześć usuniętych scen, obrazy z tła, rozmowa „The Lost Interviews”.
Powrót Jedi
Dodatki: „Classic Creatures: Return Of The Jedi”, zwiastun „Revenge Of The Jedi”, zwiastun „Return Of The Jedi”, spot TV „ It Began” oraz „Climactic Chapter”, pięć usuniętych scen, dźwięki Bena Burtta, rozmowa o efektach.
Na razie nic nie wiadomo o dostępności tego pakietu w Polsce.
Update: wg profilu StarWars na Facebooku, w Polsce filmy będą dostępne na platformach Chili.TV, Google Play i iTunes.
Update 2, 10 kwietnia
Od dziś można już kupować także w Polsce filmy. Kosztują one od 44,90 do 59,90 PLN pojedyncze filmy. Cena waha się nie tylko w zależności od sklepu, ale też od jakości. W niektórych sklepach jest sprzedawana tylko wersja z dubbingiem. Cały pakiet kosztuje około 300 PLN. Filmy są w wersji znanej z Blu-ray. Wszystkie plotki o tym, że Han znów strzela pierwszy, to ściemy. Jedyna zmiana dokonała się w epizodach I, II, III, V i VI, gdzie nie ma już fanfar 20th Century Fox, a jedynie nowe fanfary Lucasfilmu. W przypadku „Nowej nadziej” prawdopodobnie pozostaną, gdyż to jedyny film, który nie był w całości wyprodukowany przez Lucasa.