TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (869) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Wojny Klonów na ranczu

2007-09-24 10:23:42 StarWars.com

Kiedy w lipcu Pete Vilmur po raz pierwszy zaczął na oficjalnej pisać o TCW, kiedy pojawiały się informacje z Celebration IV i Celebration Europe, reżyser Dave Filoni zasugerował, żeby wspomnieć o duchowym centrum Gwiezdnych Wojen o Ranczu Skywalkera. W końcu jest to miejsce, gdzie Gwiezdne Wojny powstawały od lat, gdzie saga wciąż żyje, czy to w oryginalnych przedmiotach, konceptach artystycznych, kostiumach, manuskryptach, a to wszystko powoduje, że ten dom i jego otoczenie jest dla wielu fanów ziemią uświęconą. I nie zapominajmy o ludziach, tu wciąż pracuje wiele osób od lat związanych z sagą, czy to pośrednio, czy bezpośrednio są oni częścią dziedzictwa.

A wraz z "The Clone Wars", Dave Filoni dołączył do ekipy Skywalkera, pracując w siedzibie głównej Lucasfilm Animation w Big Rock Ranch, które geograficznie dzielą wspólna granicę. Nie uważajcie błędnie, że Big Rock to ranczo Skywalkera, tak się składa, że ma osobną bramę, nazwę i bezimienną skałę. A wjazd do studia znajduje się tam gdzie są inne Hollywoodzkie bramy. A to co najbardziej różni oba te miejsca od każdej innej pracy w Los Angeles, mówi Filoni, to, że każdy kto tu przyjeżdża ma to samo uczucie, czuje się jak na wsi, daleko od centrum miasta, a budynki które zaprojektował i stworzył George są fantastyczne i przepiękne. To już wtedy działa inspirująco.

Inną zaletą pracy tutaj jest to, że Gwiezdne Wojny wpłynęły też na krajobraz. Otóż zdaniem Filoniego, patrząc na niektóre drzewa widzi się przelatujące między nimi speedery, a wzgórza wokół Big Rock przypominają Naboo, gdzie Gunganie stoczyli bitwę. Jest tu jeszcze kilka innych rzeczy przypominających o tym, co stworzył George Lucas, a rozwijając sagę dalej w tym samym miejscu, czujemy wpływ i kreatywność poprzedników. I zdaniem reżysera, wszyscy czują dokładnie to samo.

Dla większości z nas, Skywalker Ranch zawsze było czymś w rodzaju Xanadu, bogatej, ekskluzywnej posiadłości z Obywatela Kane’a, gdzie przechowywano pamiątki z czasów naszej młodości, gdzie znajdują się magazyny z archiwami, z kostiumami i przedmiotami. Mając dostęp do tych archiwów, trudno sobie nie wyobrazić zazdrości większości fanów, jak można by przejść na kolanach obok oryginalnego miecza z ANH? Ale daje to pewność, że pracuje się nad GWIEZDNYMI WOJNAMI na ranczu SKYWALKERA.


Jeśli chcemy zobaczyć jak wyglądał miecz Anakina Skywalkera w szczegółach, tłumaczy Filoni, dzwonimy, i zostaje nam przyniesiony. Gdy chcemy zobaczyć kostium, który nosiła Padme, dostajemy go i możemy mu robić zdjęcia. Gdy chcemy obcować z białym strojem księżniczki Lei czy hełmem Boby Fetta, wszystko tu jest. I używamy tego, by inspirować artystów i scenarzystów TCW. Dotyczy to także konceptów artystycznych, ciągnie Filoni. I to wielka rzecz, bo ludzie pamiętają kostiumy, ale nie pamiętają jak to wyglądało w oryginalnych malunkach Ralpha McQuarriego czy szkicach Joe Jonhstona. To materiały sprzed czasów nim nastały Gwiezdne Wojny, gdy były to tylko pomysły. Wszystko to tu fizycznie istnieje, bo George o to zadbał i zabezpieczył, a na dodatek używamy tego, by rozbudować nasz serial.

Filoni przyznaje też, że gdyby produkcja nie odbywała się w Skywalker Ranch, trudniej byłoby dostać dostęp do wszystkich tych pamiątek i materiałów, a to by nie działało już tak twórczo. Wtedy trzeba by wszystko nagrywać na taśmach, wszyscy byliby zdenerwowani gdy opuszczali by Ranczo, a teraz wystarczy tylko przejść się drogą, a ludzie tu są super mili i nas wpuszczają. Oczywiście zatrudnieni pracownicy na ranczu SKywalkera są jedną z zalet TCW, dostarczają nie tylko swoje talenty, wiedzę, czas i zasoby, ale także siłę napędową, która pozwala utrzymać produkcję w skali TCW w ruchu. A co najważniejsze wielu z nich jest żywymi połączeniami sagi z nową produkcją. Są ludzie połączeni na zawsze z dziedzictwem Gwiezdnych Wojen, tacy jak Matt Wood, który pracował nad prequelami pod czujnym okiem Bena Burtta, który niesie ze sobą mit, tak jak Ben niósł go przez prequele. Teraz Matt pracuje nad TCW. Jest wielu ludzi w Lucasfilm, którzy pracowali nad sagą przez lata, rozwijali ją. To działa bardzo pobudzająco, gdy wie się ilu ludzi dba tu o sagę, dla ilu jest ona ważna. A to właśnie powoduje, że ranczo przenosi nas na najbardziej twórczy poziom. Swoją drogą Matt Wood podkładał też głos Grievousa.

A to co najbardziej unikalne w pracy w Skywalker Ranch, to zdaniem Filoniego, wspólne uczucie, które dzielą wszyscy członkowie ekipy, czując, że TCW to ich projekt, ich dzieło, i oddają się mu na każdy możliwy sposób. Myślę, że to ważne dla każdego, kto pracuje u Skywalkera, że czuje połączenie naszego projektu z Gwiezdnymi Wojnami, mówi Filoni. Nie robimy tego w oddzielnym studiu, tworzymy to jako część rodziny Lucasfilm. Nawet ludzie w archiwum czują, że współtworzą nasz serial, tak jak pracownicy kafeterii czy sklepu, gdzie sprzedają zabawki Gwiezdnych Wojen wszystkim moim pracownikom. To wielka grupa ludzi, która pracując w tym miejscu przez prawie 30 lat, a to pozwala odczuć oddech historii i powiązanie naszego serialu z Gwiezdną Sagą.
KOMENTARZE (5)

Sojusznicy w Wojnach Klonów

2007-09-15 19:30:35 StarWars.com


Być może pamiętacie jak kilka lat temu Lucasfilm ogłosił, że otwiera nowe studio animacji w Singapurze, z pewnością wiele osób nie za bardzo wiedziało, co to oznacza tym bardziej, że Lucasfilm wciąż utrzymywał przynajmniej część LAL (Lucasfilm Animation Limited) w Marin, umieszczając ich w Big Rock Ranch (drugim po Skywalker Ranch). A więc jaka jest różnica między oboma studiami, i co to oznacza dla serialu The Clone Wars?

Zdaje się być całkowicie jasne, że sercem i duszą TCW, czyli scenariuszem, historią, reżyserią, projektowaniem, nadzorowaniem wizji czy panowanie nad całością, znajduje się w Północnej Kalifornii. Ale sama produkcja serii, w skali 18 odcinków będących jednocześnie w różnych stadiach produkcji wymaga aby Lucasfilm Animation wykorzystał mnóstwo talentów z zagranicy, w szczególności z Azji. Zgodnie z tym, co mówi producentka Catherine Winder, rodzina produkująca TCW, dotychczas składająca się z zespołów w Północnej Kalifornii i Singapurze, niedawno zdobyła trzeciego członka, na Tajwanie. Warto jednak zastanowić się przez chwilę, co dany oddział wnosi do serialu.

Studio Lucasfilm Animation znajdujące się w Big Rock Ranch, to kreatywny rdzeń i duchowe centrum TCW. To właśnie tu ustala się historię, scenariusze są pisane i poprawiane, postaci projektowane, ustala się wizję artystyczną, powstaje historia 3-D, to tu śledzi się ścieżki dźwiękowe, a przede wszystkim koordynuje cała produkcję. Także tutaj znajdują się zespoły odpowiedzialne za takielunek, modele, tekstury czy kolory (więcej o technologiach można przeczytać tu), które tworzą postaci, pojazdy, środowisko. Wynik ich prac zostaje przesłany do Singapuru i Tajwanu, ze szczegółowymi wskazaniami reżyserskimi, gdzie całość jest animowana i nadaje jej się odrobinę magii.

Studio Lucasfilm Animation w Singapurze zostało powołane do życia jednocześnie z tym w Marin. Tu głównie zajmują się animowaniem i oświetlaniem epizodów TCW. W między czasie powołano też studio na Tajwanie, które zajmuje się robotą pośrednią, tworzy własne tekstury, modele, takielunek itp. oczywiście bazując na informacjach przysłanych im przez Lucasfilm Animation w USA.

Jak można było się spodziewać, każde ze studiów ma swoje własne unikalne siły, które zostały wbudowane w proces animacji. W Singapurze jest to płynność działania, umiejętność dobrania i synchronizacji odpowiednich ruchów ust oraz zrozumienie zachodniej gestykulacji i manieryzmu. Kiedy nadzorujący reżyser, Dave Filoni mówi, że „koleś przytaknął”, oni wiedzą, że chodzi o ostre skinięcie głową, ruch trochę podobny do innego amerykańskiego – „wassup” (acz może w innym kierunku). Takie subtelności właśnie wyłapują artyści w Singapurze i wprowadzają w swój proces animacji.

Estetyczność, owszem jest cechą która łączy wszystkie grupy, ale jedną z najbardziej znaczących kontrybucji Tajwańczyków dla serii, jest ich oświetlenie tego, co wyrenderowali. Catherine Winder mówi, że technika oświetlenia, pomogła serii osiągnąć unikalny wygląd i inspirowała drużyny w Marin i w Singapurze.

Przy takim umieszczeniu talentów, Winder musiała zrobić jeszcze jedną rzecz, sprawić by oddziały współpracowały razem, więc wysyłała artystów z Singapuru do Tajwanu i na odwrót, tak by jedni mogli uczyć się od drugich. I choć jedne odcinki są wysyłane do Singapuru, a inne Tajwanu, gdzie są animowane, doświadczone oko będzie w stanie odróżnić, które gdzie zostały zanimowane, w szczególności w pierwszych. Z czasem te różnice się zacierają, a studia zaczynają bardziej synchronizować we wspólnej produkcji.

Z obu studiów – w Singapurze i na Tajwanie, kompletna animacja jest przesyłana do Marin, gdzie jest recenzowana. Każde ujęcie jest dokładnie przeglądane, także sprawdza się jakość, nie tylko animacji, oświetlenia czy renderingu, ale trzeba sprawdzić każdy szczegół, zanim zmontuje się ostateczny film. Potem dochodzi muzyka, która jest komponowana w Los Angeles, i wysyłana do Skywalker Sound (również w Marin), gdzie odbywa się postprodukcja i finalny mix.

Podczas gdy Singapur i Tajwan zawsze rywalizują w przyjaźni między sobą, o tyle relacje między nimi a studiem w Marin są inne. Generalnie przy produkcjach używających kilku studiów, praca jest przekazywana z jednego do drugiego. W przypadku TCW całość działa inaczej, próbują działać jak jedna, wielka, globalna rodzina, gdzie wolno wymieniać informację i pracować nad osiągnięciem wspólnego celu – wyprodukowaniem niesamowitej animacji komputerowej, innej niż to, co dotychczas widzieliśmy.
KOMENTARZE (6)

Labirynt na DVD

2007-08-15 17:28:00

Może nie zupełnie dokładnie dziś, ale w USA ukazało się specjalne 2 płytowe wydanie DVD filmu „Labirynt”. Jest to koprodukcja Lucasfilmu i Jima Hensona. Jak donosi oficjalna jest to wersja rocznicowa (z okazji 12 lecia?), w filmie występują Frank Oz (Yoda), Warrick Davies (Wicket), Toby Philpot (animator Jabby), Jack Purvis (Teebo). George Lucas jest producentem, Jim Henson reżyserem, a w scenariuszu grzebał Terry Jones (członek Monty Pythonów), główne rolę zaś grają David Bowie i Jenifer Connelly. U nas niespełna półtorej roku temu pojawiło się po wielkich trudach jednopłytowe wydanie specjalne).
KOMENTARZE (0)

Wieści ze świata komiksów

2007-03-28 19:10:00

Niekończące się Gwiezdne Wojny

Czyli z Updatu na stronie Dark Horse’a

Za każdym raazem, gdy John Ostrander oddaje scenariusz do Legacy, pocę się. Gdy siadam i czytam te słowa „strona pierwsza, panel pierwszy”, widzę w swojej głowie milion wizji przygód, intryg, romansów i rewelacji, oraz oczywiście Jedi i Sithów. I to nie samo czytanie Legacy na mnie tak działa, a raczej to, że to przyszłość historii, opowiadanej przez tyle lat, rozpoczętej od przygód chłopaka z farmy, poznającego galaktykę, a Legacy rozwija się z każdym zeszytem. Ale jeśli myśleliście, że noszący miecze świetlne Imperialni Rycerze, legiony Sithów, czy łowca nagród Skywalker to wiele, to znaczy, że jeszcze nic nie widzieliście.

A jak prezentuje się 10 zeszyt? Narysowany przez Colina Wilosona, przedstawia negocjacje między resztkami Sojuszu Galaktycznego i siłami Imperium lojalnymi obalonemu Iperatorowi Roanowi Felowi. Czy razem staną przeciw wspólnemu wrogowi – Darthowi Kraytowi i jego rządzonym przez Sithów Imperium, czy może stare rany dadzą o sobie znać? W innych miejscach trwa obława na Cade’a Skywalkera, ścigany przez dwóch szpiegów, Jora Torlina (sługus Sithów) i tajemniczego Morrigana Corde’a, nawet nie zdaje sobie sprawy jak wielkie znaczenie ma miejsce jego pobytu.

A w numerach 11-12 wraca Jan Duursema, nie tylko jako artystka, ale także współ scenarzystka serii „Ghosts”, w której Cade będzie się starał udźwignąć swe dziedzictwo jako Jedi, a pod wpływem igiełek śmierci miewa mroczne wizje o przeszłości i przyszłości. Tymczasem dawni załoganci Cade’a – Jariah Syn i Deliah Blue mają do czynienia z kilkoma postaciami groźniejszymi niż igiełki śmierci. Ale oczywiście to wszystko początek. Pod koniec jeden z najpilniej strzeżonych sekretów Jedi zostanie uwolniony, zmuszając Cade’a do podjęcia decyzji, która może zmienić bieg życia, co najmniej kilku istot.

A następny w kolejności jest numer 13 – „Ready to Die” znów Colina Wilsona. To opowieść o jednym z sithiańskich sług, który robi wszystko w służbie swojego mistrza – Dartha Krayta. A misja zaczyna się za zasiekami wroga, gorącym pojedynkiem na miecze świetlne, skrytobójstwem, które może zatrząść galaktyką. To opowieść nie do opuszczenia.

A Jan Duursema wróci ponownie w numerze 14, pierwszym z największej opowieści od czasu rozpoczęcia serii. Ale by dowiedzieć się o tym więcej, musicie być cierpliwi, bo nowy scenariusz Johna akurat leży na moim biurku, a moje serce bije z niecierpliwością.



Komiksy na 30 lecie / 20 lecie
W najnowszym Insiderze znalazła się lista komiksów na 30 lecie Gwiezdnych Wojen, a jednocześnie z okazji 20 lecia Dark Horse Comic.
Marzec: The Freedon Nadd Uprising
Kwiecień: Jedi vs. Sith
Maj: Darth Maul
Czerwiec: Jango Fett / Zam Wessel
Lipiec: Light And Dark (Clone Wars volume 5)
Sierpień: Endgame (Clone Wars volume 9)
Wrzesień: Darklighter
Październik: The Splinter of the Mind’s Eye
Listopad: Boba Fett: Death, Lies, and Treachery
Grudzień: Karmazynowe Imperium
Styczeń 2008: Związek
Luty 2008: Legacy


Cine Mangas w USA
Wśród zapowiedzi komiksów na czerwiec na oficjalnej (można o nich poczytać tutaj) znalazła się jedna ważna informacja, mianowicie w USA w końcu pojawią się Cine Mangas, czyli foto komiksy z stylizacją (dymki, ramki, napisy) mangową. Wcześniej wydane one były testowo na rynkach brytyjskim, japońskim i niemieckim, teraz po amerykańskim trafią pewnie na wszystkie inne chłonne na ten towar.

29 sierpnia pojawi się pierwszy z zeszytów, które mają być adaptacją obu trylogii Gwiezdnych Wojen. Na początek idzie oczywiście The Phantom Menace, który w sposób idealny odda magię filmu. Tu zobaczymy jak Qui-Gon Jinn odkrywa Anakina Skywalkera, czy Obi-Wan staje do finalnej bitwy z Darthem Maulem. Całość ma mieć 96 stron.



O pierwszych zapowiedziach Cine Mangas wraz ze screenami i okładkami pisaliśmy tutaj:
Prequele
Klasyczna trylogia

O przyszłości komiksów SW słów parę

Od lat 70. komiksy adaptują „Gwiezdne Wojny” – zarówno filmy, jak i postaci, czy historie zaledwie wspomniane w uniwersum. Początkowo zadaniem przeniesienia „Gwiezdnej Sagi” na karty komiksu spoczywało w rękach firmy Marvel Cmics, ale od końca lat 80. stało się domeną Dark Horse Cmomics, a w szczególności grupy edytorów, pod wodzą Jeremy’ego Barlowa i Randy’ego Stradleya. To pod ich skrzydłami, komiksy stały się bardziej ekscytujące i kierowały ku nowym, obiecującym kierunkom, które będą zachwycać fanów w przyszłości. Niedawno CBR News miało znalazło chwilkę, by pogawędzić z dwoma edytorami o przyszłości Gwiezdno-Wojennego komiksu.

Dostając opcję od Lucasfilm na rozwijanie marki, dwaj edytorzy nie dostali wcale wolnej ręki, muszą blisko współpracować z Lucasfilm i ich drużyną. „Lucasfilm jest praktycznie wmieszana w każdy etap produkcji”, mówi Barlow. „Zarysy, scenariusze, okładki, rysunki, liternictwo, wszystko musi zostać zaaprobowane, zanim przejdziemy do następnego etapu. Ale im nasze relacje są silniejsze, tym bardziej ufają nam, że wiemy, co jest najlepsze dla interesów marki, więc wszystko przebiega delikatnie.”

I choć relacje są dobre, to czy edytorzy mając relatywnie wolną rękę, są w stanie stworzyć komiks taki jaki by chcieli? „Filmy z cyklu „Gwiezdne Wojny” dostarczają tyle elementów, że jeśli wystarczająco się ich trzymamy, nic nie może pójść źle. Przez to w „Gwiezdnych Wojnach” jest miejsce zarówno na polityczną intrygę, jak i śmieszną komedię. Każdy kto czuje, znużenie pracując w tym uniwersum, nie otworzył jeszcze swych oczu na możliwości.” – Mówi Stradley.

Barlow potwierdza słowa współpracownika nt. relacji z Lucasfilm. „Oczywiście zawsze znajdą się opowieści, które z takiej lub innej przyczyny, Lucasfilm odrzuci, ale generalnie mamy dobre wyczucie na temat tego, czego oczekują fani sagi i staramy się im to dostarczyć.”

Barlow żartuje sobie, że jedyną opowieścią, której nie udało im się przepchnąć, była taka, która by postawiła kropkę nad i w Expanded Universe, której nie można byłoby już w żaden sposób pokonać, ale jak sam dodaje, wszystko skończyło się na niemożności znalezienia tytułu.

Ale choć „Gwiezdne Wojny” istnieją już w postaci komiksów od dwudziestu lat (chodzi o komiksy Dark Horse’a), edytorzy nie wiedzą powodów, by cokolwiek zmieniać, pomimo gromadzących się konfliktów wewnątrz niektórych opowieści. Jednak coś się zmieniło i właśnie dlatego wyznaczono ponownie Barlowa i Stradleya, by zrealizowali prostą i osobistą misję, bardziej koncentrowali się na postaciach, niż na scenariuszu, po to, aby kolejne komiksy powróciły do schematów filmowych, bardziej przypominały romantyczne przygody grupy kamratów.

„To nie uniwersum ma być zmienione, ale raczej jego ujęcie przez tych, którzy nad nim pracują – a przynajmniej niech mają to bardziej na uwadze” – zauważa Stradley.

Choć obaj panowie, dowodzący obecnie Gwiezdno-Wojennymi komiksami, to nigdy nawet nie planowali pracować w tym biznesie, ani nawet nie marzyli o tym. Barlow wspomina, że był od zawsze fanem komiksów, ale nigdy nie liczył, że będzie to jego życiowe osiągnięcie. Liczył, że zajmie się wydawaniem różnych rzeczy, ale nawet nie miał bladego pojęcia, co go czeka, na kilka tygodni przed ukończeniem szkoły. Droga Stradleya była inna, był on zainteresowany pisaniem i opowiadaniem historii, ale to frustracja przede wszystkim ze względu na logistykę filmu zepchnęła go na tę ścieżkę.

Ich wizją jest tworzenie komiksów lepszymi i lepszymi, sprawianie by fani oczekiwali na rozwój postaci, a historie były bardziej wciągające i pełne niespodzianek. „Będziemy rozwijać wcześniej nie ruszane terytoria w naszych seriach Dark Times czy Legacy, a w innych pozycjach niektóre ze starych postaci będą wracać w trudny do przewidzenia sposób.” – komunikuje Barlow.

A to czego sobie życzą edytorzy, a zarazem twórcy obecnego sukcesu linii komiksowej, to aby pozostawić w swoich historiach dużo rozrywki, ale też dobrze stworzonych opowieści, które oddadzą sprawiedliwość swojej marce – mówi Stradley.

Barlow twierdzi, że chciałby skoncentrować się na tworzeniu dobrych opowieści, a nie łataniu dziur w istniejącym kanonie, niszcząc przy tym ukochane postaci, czy koncepty. Chcemy tworzyć dobre komiksy, nie tylko dobre komiksy Gwiezdno-Wojenne. Te dwie rzeczy nie są i nie powinny być wzajemnie wykluczające się.
KOMENTARZE (0)

Co z wydaniem super pakietu DVD?

2007-03-02 00:29:00

Plotki o wydaniu super edycji sagi na DVD, nawet na 9 dyskach (3 płyty dodatków), wciąż pojawiają się w internecie, tymczasem może się okazać, że nie zobaczymy tego wydania w tym roku. Przygotowany na 30 lecie pakiet może poczekać rok, albo jeszcze dłużej. Otóż przyczyną jest to, że zeszłoroczne wydanie DVD (to z „Han Strzela pierwszy”) w USA sprzedało się bardzo słabo i specjaliści w Lucasfilm obawiają się, by nie zniszczyć sobie rynku. Na razie nie ma żadnej oficjalnej informacji w tej sprawie, swoją drogą LFL nie zapowiedział oficjalnie takiego wydania, więc pozostaje nam czekać. Ale z drugiej strony trudno obarczać rynek tym, że nie sprzedało się drugi raz wydanie tego samego, z dołączoną oryginalną wersją w dość słabej jakości.
KOMENTARZE (0)

Shepperton przegrywa proces

2006-10-12 18:04:00 Polish Outpost

Jak donosi Polish Outpost:

Już ponad rok temu pisaliśmy o tym, że firmie Shepperton Desing Studio, która 30 lat temu dostarczała hełmy na plan pierwszych Gwiezdnych wojen - Star Wars - A New Hope, George Lucas miał wytoczyć proces z powodu braku licencji i praw do produkcji oraz sprzedaży hełmów.

Zgodnie z tym co podaje Business Wire proces został zakończony. Centralny Kalifornijski Sąd Okręgowy wyznaczył karę dla studia Shepperton, na czele którego stoi Andrew Ainsworth, w wysokości 20.000.000 $ za straty, które poniósł z tego tytułu Lucasfilm Ltd.

W uzasadnieniu sąd podał, iż jest to wynikiem braku posiadania licencji na sprzedaż kostiumów z Gwiezdnych wojen, dodatkowym obciążeniem było wprowadzanie w błąd potencjalnych klientów w kwestii autentyczności tychże replik.

Szef działu licencji Lucasfilm - Howard Roffman - tak skomentował wyrok:

Lucasfilm mocno broni wszelkich praw do intelektualnych dóbr związanych z Gwiezdnymi wojnami. Łamiący prawo tacy tak Shepperton muszą zrozumieć, iż będziemy ich za to ścigać bez względu na miejsce zamieszkania oraz do czasu, aż ich działalność zostanie całkowicie zamknięta, jak również będziemy dążyć do uzyskania zadość uczynienia za poniesione straty finansowe.

W dalszej części komentarza Roffman wskazał na fakt, iż wiele fanów Star Wars na całym świecie tworzy repliki z Gwiezdnych wojen na własny użytek, co do czego Lucasfilm nie ma żadnych obiekcji. Wskazał przy tym na 501 Legion Imperialnych Szturmowców, dodając że zamiarem Lucasfilm nigdy nie było zniechęcanie fanów do wyrażania swojego entuzjazmu względem gwiezdnej sagi. Tym nie mniej każdy, kto czerpie zyski ze swojej działalności nie posiadając przy tym licencji, musi się liczyć z poważnymi konsekwencjami.

Czy oznacza to całkowity koniec Shepperton Desing Studio? Wkrótce się to pewnie okaże, ale na chwilę obecną firma w dalszym ciągu funkcjonuje.
KOMENTARZE (6)

Zamieszanie wokół nowego wydania Klasycznej Trylogii

2006-09-09 22:04:00 Resztki Imperium

W sieci pojawiają się spekulacje na temat nowego wydania oryginalnej klasycznej trylogii w niezmienionej formie. I choć pozostały zaledwie trzy dni do amerykańskiej premiery (europejska będzie jeszcze wcześniej) na dzień dzisiejszy poza małymi, sentymentalnymi zapowiedziami na oficjalnej. Jednak, to co najbardziej dziwi wielu dziennikarzy zajmujących się rynkiem DVD to brak recenzji tych wydań. Przyjęło się, że dziennikarze dostają je wcześniej, by móc zrecenzować produkt. Tym razem firma PR promująca Gwiezdne Wojny oświadczyła, że nie będzie rozsyłania wcześniej kopii czy pokazów ze względu na piractwo. Co ciekawe, ludzi Lucasa nie powstrzymało to przed wysyłaniem krytykom kopii DVD poprzednich filmów z cyklu, które same z siebie miały szanse być większym sukcesem finansowym, więc de facto Lucasfilm miał więcej do stracenia. Chyba, że za wszystkim kryją się jeszcze inne rzeczy. Analitycy rynku stawiają dwie teorie.

Pierwsza to, że produkt nie jest wystarczająco dobry. Trudno to sobie wyobrazić, tym bardziej, są to filmy, które wszyscy znają i kochają, a także Lucas mimo, iż nie poprawiał ich cyfrowo, z pewnością dołożył wszelkich starań, by filmy jakoś się prezentowały. Choć z drugiej strony pogłoski o przegraniu ich bezpośrednio z nośników LaserDisc mogą być niepokojące. Z pewnością dźwięk Dolby 2.0 czy efekty specjalnie nie odpowiadają obecnym standardom Lucasa. Warto dodać, iż w USA filmy będą dostępne do tylko do końca roku. A to prowadzi do drugiej teorii.

A brzmi ona tak, że to wydanie to tylko zapchanie dziury w rynku, które ma wspomóc wyczyszczenie go, zdjęcie poprzednich wydań z półek sklepowych, przed kolejnym, które mogłoby się pojawić już w przyszłym roku. Mógłby to być transfer do kolejnej jeszcze lepszej jakości. Wiadomo, że Lucasfilm chce stworzyć wersje 3-D filmów (a wtedy pewnie poza wersją kinową czeka nas też wersja DVD, która pozwoli oglądać filmy w trójwymiarowych okularach w domowym zaciszu). A więc jeśli miała by powstać jeszcze jedna, poprawiona wersja na trzydziestolecie, wyciszenie tej obecnej miałoby pewien sens. Lucas z pewnością nie chciałby utwierdzać fanów, że po raz kolejny sprzedał im to samo, a ludzie ponownie kupili te same filmy.

Tu od razu przypomina się pewna historia sprzed lat. Gdy Mroczne Widmo wyszło na DVD, niebawem pojawiła się informacja o rzekomym trzecim dysku (więcej >>>), która ostatecznie okazała się być tylko plotką dziennikarską. Ale wiele osób zdążyło ponownie Lucasa i jego chciwość skrytykować.
KOMENTARZE (4)

Pomyłka YouTube

2006-08-05 22:34:00

Ostatnio świat amerykańskich twórców fanfilmów doznał małego szoku, otóż YouTube, chyba obecnie największe medium wspomagające umieszczanie w internecie wszelkiego rodzaju filmów, usunął ze swoich zasobów większość fanfilmów osadzonych w uniwersum Gwiezdnych Wojen, tłumacząc to, że zrobili to na żądanie Lucasfilmu. Jak się okazało, była to zwykła nadgorliwość. LFL faktycznie wystosował prośbę do YouTube, by usunęło wszelkie materiały, które są nielegalnie skopiowane z oficjalnej (z Hyperspace), a ci jak się okazało woleli się zabezpieczyć. Lucasfilm oficjalnie przeprosił środowisko fanowskie, a YouTube podobno przywróciła już wszystkie fanfilmy. Jak widać, nie tylko w Polsce są problemy z cenzurą w internecie (vide antyblog Kazimierza Marcinkiewicza).
KOMENTARZE (0)

Gwiezdne Wojny najlepszą marką 2005

2006-07-04 23:12:00 Resztki Imperium

International Licensing Industry Merchandisers' Association w dniu 21 czerwca w Nowym Jorku rozdało swoje coroczne nagrody najlepszym marką na rynku. Produkty marki Star Wars okrzyknięto najlepszymi produktami licencjonowanymi roku 2005.

Nagrodę odebrał prezes Lucasfilm Howard Roffman.
Gwiezdne Wojny musiały rywalizować z innymi markami na rynku, ale po 30 latach, w zeszłym roku przychód z produktów ze słynnym gwiezdnym logiem wyniósł 3 miliardy dolarów. Nie tylko film był największym przebojem zeszłego roku, ale to samo można było powiedzieć o grach czy zabawkach.

Za najlepszego licencjonobiorcę uznana firmę Hasbro, przede wszystkim za ich miecze świetlne z Gwiezdnych Wojen.
KOMENTARZE (5)

Clone Wars na iTunes

2006-06-19 22:47:00 iTunes

Jak wiele innych popularnych seriali telewizyjnych, tak i Wojny Klonów, na razie tylko pierwsze dwadzieścia odcinków, będzie możliwe do ściągnięcia na iTunes.
Apple i Lucasfilm postanowiły udostępnić animowany serial Genndy`ego Tartakovsky`ego także i w tej formie.

Wojny Klonów okazały się hitem na Cartoon Network w roku 2004, opisywały przygody rycerzy Jedi i szturmowców klonów walczących z hrabią Dooku i jego droidami podczas legendarnych Wojen Klonów. Ta krótka animowana mikro seria doskonale nadaje się na oglądanie na iPodach.

Na razie dostępne są tylko pierwsza i druga seria, które można ściągnąć ze strony www.apple.com/itunes, w cenie 1,99 USD za odcinek. Seria trzecia pojawi się niebawem, ale to zostanie oczywiście wcześniej zapowiedziane.
KOMENTARZE (6)

Celebration IV

2006-05-29 20:55:00 RI za StarWars.com

Z okazji 30lecia premiery Gwiezdnej Sagi, Lucasfilm i Gen Con LLC mają zaszczyt zorganizować największą imprezę dla fanów Star Was wszechczasów. Będzie to Celebration IV, tym razem odbędzie się ono w Los Angeles w dniach 24-28 maja 2007.

Jeśli faktycznie do tego czasu zostaną zniesione wizy turystyczne do USA, to być może ten konwent będzie bliżej nas, niż kiedykolwiek wcześniej.
KOMENTARZE (11)

7x7 w siedzibie Lucasfilmu

2006-04-15 14:43:00 StarWars.com


W najnowszym wydaniu amerykańskiego magazynu 7x7 pojawił się bogato ilustrowany artykuł o nowej siedzibie Lucasfilm (o której można poczytać tutaj>>>).
Centrum Cyfrowej Sztuki Lettermana, siedziba Lucasfilmu, ILMu i LucasArts została przedstawiona zarówno z perspektywy mieszkańca San Francisco jak i co bardziej interesujące fana Gwiezdnej Sagi.

Dziesięsciostronicowy artykuł jest wzbogacony o piękne zdjęcia Cesara Rubio, z których kilka można podziwiać poniżej. Dla wielu fanów może to być jedyna okazja by zobaczyć te wspaniałe miejsca, gdzie dalej pracuje się nad Gwiezdną Sagą.

O samym centrum będzie też można poczytać w Insiderze 87.


KOMENTARZE (8)

Lekcja marketingu od samego mistrza

2006-01-23 18:47:00

Kolejny, trzynasty, artykuł z serii Lucasowej, bazuje na krótkiej notce informacyjnej o marketingu, jaki uprawia Lucasfilm. Oto jak obserwując działania Lucasfilmu, skutecznie rozreklamować swój produkt.

Chyba na każdym dobrym wykładzie z teorii marketingu należałoby powiedzieć, że George Lucas i ekipa Lucasfilmu są zadziwiającymi mistrzami w tej dziedzinie. Oto tylko kilka wybranych wycinków z kampanii Epizodu III, która de facto była kampanią wspierającą cała „maszynę” Gwiezdnych Wojen w USA. Po tym trudno się dziwić, że te filmy odniosły tak spektakularny sukces. Pytanie tylko brzmi, czy bez takiej reklamy, odniosłyby go w ogóle?

PR – Public Relations – PR w przypadku Gwiezdnej Sagi jest po prostu wszechobecny. Dziesiątki głównych seriali, czy popularnych filmów wspominają tu Gwiezdne Wojny, nie mówiąc już o wiadomościach czy talk showach. W dodatku nasiliło się to w okresie przed premierą filmu. Tu chyba najznamienitszym przykładem był serial „The OCs”, podczas którego nie tylko bohaterowie w pewien sposób wspominali Gwiezdną Sagę, ale w bloku reklamowym miał swoją premierę zwiastun. Innym elementem tej obecności, jest kojarzenie fanostwa z pewnymi grupami młodzieży. W zwykłej, prostej komedii „Ostra Jazda” znaleźć można młodzieńca, który w internecie wyszukuje spoilerów do Epizodu II. Nic więcej nie trzeba było mówić. A film ten nie był produkowany podczas premiery „Ataku klonów”. Jest to jednak efekt pewnego umiejscowienia Gwiezdnych Wojen w świadomości amerykanów. Oczywiście wspomagane jest to całą serią wielogodzinnych specjalnych programów poświęconych sadze, czy wielostronicowych artykułów w najważniejszych magazynach, opowiadających o najnowszym filmie. Prawdę mówiąc, trudno znaleźć miejsce, w którym czegoś o Gwiezdnych Wojnach by nie było.

Jak to wykorzystać we własnym biznesie? – Najlepszym rozwiązaniem jest wynająć Dobrego Publicystę. Trzeba oczywiście wpierw sprawdzić jego referencje, a także to, czy dokładnie rozumie to, co chcemy osiągnąć, no i oczywiście jakie ma koneksje, byśmy nie wylądowali przypadkiem w magazynach niszowych, czy takich z którymi nie chcemy być kojarzeni. Trzeba też trzymać się z dala od tych, którzy cytują P.T. Barnuma, który twierdził, że „nie ma czegoś takiego, jak zła prasa”, lub innymi słowy „nie ważne co piszą, ważne, że nazwisko jest poprawnie napisane”. Tylko trzeba pamiętać o jednym, że w przypadku biznesu który ma nakręcić nam koniunkturę na produkt, zła prasa może w praktyce go uśmiercić. Trzeba zatem zadbać o pochlebne opinie w prasie, jeśli się znajdzie odpowiednich dziennikarzy można zacząć ekspansje biznesową.
W przypadku gdy mamy ograniczony budżet, można skorzystać z usług firmy PR, która oferuje tak zwany ekonomiczny pakiet, polegający na tym, by przede wszystkim publikować artykuły w o wiele tańszej prasie internetowej.
Ale najważniejsze jest to, by umieścić informację, i pozytywną opinię w jak największej ilości miejsc.

Merchandising – tu Lucas jest nie tylko niekwestionowanym królem, ale też właściwie twórcą nowoczesnego rozumienia tego słowa. Merchandisig to sprzedawanie licencji na wszelkiego rodzaju produkty powiązane i czerpanie z tego zysków. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Rancho Skywalkera przez najbliższe lata mogłoby się tylko utrzymywać z merchandisingu, dzięki wszechobecności produktów z logo Star Wars, od zabawek aż po pudełka z owsianką.

Jak to wykorzystać we własnym biznesie? – Trzeba promować, promować, i jeszcze raz promować. Pamiętać, by każdy potencjalny klient widział produkt z naszym logo, w praktycznie każdym miejscu każdego sklepu. By wędrując między półkami znajdywał całkowicie różne produkty zapakowane i kojarzone w ten sam sposób. Nie można pozwolić mu zapomnieć o naszym głównym produkcie.

Wielki film – Gwiezdne Wojny Część III – Zemsta Sithów to wielki film. Wszystko w nim jest wielkie wspaniałe, opowieść, reżyseria (tak było w oryginale), aktorstwo (j.w.), obsada, efekty specjalne, muzyka, dźwięk, montaż. Wszystko z najwyższej pułki. A widz nie może się doczekać, by obejrzeć film ponownie i ponownie. Ważne by miał, za każdym razem, co odkrywać i kochać film jeszcze bardziej.

Jak to wykorzystać we własnym biznesie? – Dostarczyć dobry produkt. Niezależnie jak dobry marketing będziemy mieć, gdy nasz produkt będzie słaby, nic nie wskóramy. A im słabszy będzie, tym trudniej będzie nam potem odzyskać dobre imię. Trzeba zatem pamiętać, by produkt był dobry, a obsługa i cała otoczka idealna.

I na koniec jeszcze jedna ważna lekcja, choć trudna do wykorzystania w początkowym stadium wprowadzania nowego produktu. Ta lekcja brzmi tak – wykorzystać fanów, by oni zajęli się reklamowaniem wszystkiego. To oni nakręcają merchandsing, ale oni muszą też mieć cały czas o czym pisać i czym się pasjonować. Nic tak nie nakręca atmosfery jak kontrolowane przecieki. A to także często prowadzi do ogólnego zwiększenia wszechobecności produktu w mediach i kulturze masowej.

Oczywiście obserwując inne firmy i ich kampanie reklamowe, można się jeszcze wiele nauczyć, samym tylko obserwowaniem. W przypadku Gwiezdnych Wojen warto też prześledzić historię tych działań, by zadać sobie pytanie, czy Lucas jest większym kreatorem i wizjonerem świata wymyślonego (przez scenariusz), czy może rzeczywistości (przez marketing).
KOMENTARZE (0)

Zasiewanie „Wojen” na obcej ziemi

2005-11-16 21:44:00

Dziesiąty artykuł bazuje na tekście Anthony’ego D’Alessandro. Doświadczeni weterani Wojen Zarobkowych poza USA, z pewnością wiedzą, że klasyczna Trylogia Gwiezdnych Wojen nie osiągnęła tam nigdy tak kosmicznych wyników, a przynajmniej w porównaniu z tym, co zarobiła w USA. Jest to dość ciekawa sprawa, bo w wiele innych sag, czy nawet filmów SF (jak choćby E.T.) doskonale sobie raziło na obcych rynkach.

I choć Epizody od IV do VI łamały wszelkie możliwe rekordy i bariery w USA, ich zarobki poza Stanami ledwo dochodziły do 60 % tego, co osiągnięto w Ameryce. Niektórzy zwalają to na kanwy promocji, inni, że w latach 70 i 80 trudno było w Ameryce Łacińskiej czy Azji o taką infrastrukturę kinową, jak choćby w Europie. Ale z drugiej strony historycy analizujący filmowy Box Office często mówią, że już wtedy wielkie hity zarabiały więcej poza USA niż w samych stanach. Choćby filmy z Jamesem Bondem. „Moonraker” z 1979 roku poza granicami stanów zarobił 200 % tego, co w granicach.

Wraz z nową trylogią, Lucasfilm i Fox International postawiły sobie za cel zrównać te zarobki. Mroczne Widmo uzyskało aż 113%, Klonom było gorzej, zaledwie 109 %, ale Zemsta pobiła nowy rekord – 123%.

Podstawowe przygotowania, by pobić ten rekord pochodzą jeszcze z czasów TPM.

Wiedzieliśmy, że przy TPM mogliśmy osiągnąć pewien wynik, koncentrując się jedynie na męskiej widowni – wspomina Jim Ward. – Ale postanowiliśmy rozszerzyć naszą markę, także na nowe pokolenie fanów, więc skierowaliśmy reklamę do dzieci, ale też i kobiet.

Poza reklamą, poszły też produkcje przeróżnych zabawek dla dzieci, figurek, ale też szamponów. Gorzej było z kobietami, gdyż one w większości nie są znaczną częścią widowni docelowej sagi. Tu postanowiono promować film głównie dzięki strojom, np. jeżdżącym wystawom kostiumów po USA, ale też linią kosmetyków do makijażu Yves Saint Laurent inspirowaną Królową Amidalą.

Zmiany w marketingu były jednak większe, w porównaniu z klasyczną trylogią. Po pierwsze postanowiono na globalną kampanię reklamową. Wcześniej w każdym kraju były różne plakaty, tym razem postanowiono na plakaty Drew Struzana, ale też reklamowanie filmów jako tych, które kolejno ujawniają pochodzenie Dartha Vadera, co zwłaszcza było widać w ROTS.

Ale to nie koniec zmian. TPM wchodziło poza USA właściwie od początku lata do końca jesieni, dwa następne filmy stały się globalnym wydarzeniem. Zwłaszcza AOTC swą światową premierą zmieniło marketingowe podejście dystrybutorów. Oba ostatnie filmy jednocześnie biły rekordy zarówno w USA, jak i poza nimi. Pewne elementy takiego wprowadzenia i reklamowania filmu, przećwiczono już podczas wydawania trylogii na VHS w roku 1995 i 1997. Generalną próbą była praktycznie światowa premiera Mrocznego Widma na VHS.

Jednym z miejsc, gdzie najbardziej rozwinęły się Gwiezdne Wojny, była Europa Środkowa. Gdy wchodziła oryginalna trylogia, istniał tam dość duży problem zarówno z siecią kin, jak również z prawami autorskimi. Dopiero rozwój kin, a także zmiana prawa, pozwoliły nowej trylogii zyskać należne jej miejsce.

Co ciekawe, choć zarobki Klonów w Europie Zachodniej, Ameryce Łacińskiej i Azji spadły średnio o 36% w porównaniu do Mrocznego Widma, to w Europie Wschodniej właściwie się nie zmieniły. W obu przypadkach wyniosły koło 14 milionów USD. A co ciekawe np. w Rosji wręcz wzrosły z 2 milionów przy Mrocznym Widmie, do 5 przy klonach i ośmiu przy Zemście.

Japonia za to była zawsze najbardziej dochodowym rynkiem Gwiezdnej Sagi, poza Stanami. Może to ze względu na nawiązania do samurajów i wpływu Kurosawy na Lucasa, ale SW zarobiły tam prawie 300 milionów.

O ile większość krajów anglojęzycznych i prawie cała Europa Zachodnia są dość dobrymi rynkami dla sagi, o tyle do najtrudniejszych należą Włochy. Być może dlatego, że SF w ogóle robi tam w kinach klapy.

Największym hitem SF w Italii pozostaje Matrix Reaktywacja (zarobił 17 milionów), podczas gdy Mroczne Widmo zaledwie 13 a Klony 8, ROTS zaś 10 milionów. Dla porównania Pasja we Włoszech przyniosła jakieś 26 milionów, Spider Man 2 - 9, a Troja 6. W porównaniu do potencjału rynku, produkcje te wypadają mimo wszystko słabo.

I choć z pewnością widać plusy pewnej globalizacji, jak chociażby światowe premiery, to właśnie rynek włoski jest doskonałym przykładem, że nie wszystko, wszędzie się przyjmuje. U nas można dodać na koniec jeszcze polski akcent, a mianowicie to, że okres majowych premier nigdy nie był i szybko nie będzie przez dystrybutorów zbytnio lubiany, gdyż notuje się wtedy mniejsze zainteresowanie kinem. Stąd spadek widowni przy AOTC w Polsce, chyba jako w jedynym kraju Europy Środkowej i Wschodniej był faktycznie mocno zauważalny, bo nałożyły się dwa czynniki. Ale w globalniejszym spojrzeniu, został on całkowicie niezauważony.
KOMENTARZE (0)

Zemsta Sithów na DVD - szczegóły polskiego wydania

2005-11-08 20:58:00

Na stronie dystrybutora - firmy Imperial Entertaiment znalazły się szczegóły polskiego wydania ROTS na DVD.

tytuł oryginalny: Star Wars: Episode III - Revenge Of The Sith
wydanie: DVD
data wydania: 2005-12-01
studio: Lucasfilm
kategoria: science fiction
czas trwania: 140 min
reżyseria: George Lucas
obsada: Ewan Mcgregor, Natalie Portman, Hayden Christensen, Ian Mcdiarmid, Samuel l. Jackson

format obrazu: 2.35:1 - 16x9 Widescreen
język: angielski 5.1 ex, polski 2.0, czeski 2.0, słowacki 2.0, turecki 2.0
napisy: angielski, czeski, polski, turecki, słoweński, chorwacki
dysk1: - Dostęp do wybranych scen
- Komentarze audio (angielski 2.0)
dysk2:
- Document o realizacji Części III - "Within A Minute: The making of Episode III" (ok. 79 min.)
- 12 scen usuniętych
- Materiał dokumentalny "It's For Real: The Stunts of Episode III" (ok. 11 min.)
- Materiał dokumentalny "The Chosen One" - Darth Vader (ok. 14:35 min.)
- Materiały dokumentalne z Sieci (ok. 123 min.)
- Teledysk: "A Hero Falls" (ok. 4 min.)
- Zwiastuny filmowe: 1. "Nostalgia" (teaser); 2. "Epic"
- 15 reklamówek telewizyjnych 30 sekundowych
- Zwiastuny gier wideo: 1. BATTLEFRONT 2 XBOX/PS2; 2. EMPIRE AT WAR XBOX/PS2
- Demo gry wideo BATTLEFRONT 2 XBOX/PS2
- Galerie fotosów
- Opcje na DVD-Rom umożliwiające wyłączny dostęp do ekskluzywnej strony na starwars.com
Materiały dodatkowe w wersji oryginalnej wybór scen: 1. Napisy początkowe
2. Zemsta Sithów
3. Bitwa o Coruscant
4. Generał Grievous
5. Uratowanie Kanclerza
6. Konfrontacja z Grievousem
7. Szczęśliwe pojednanie
8. Grievous na Utapau
9. Złe sny
10. Narada z Yodą
11. Żądanie kanclerza
12. Rada Jedi
13. Tajna misja
14. Nie wybrany?
15. Ziarno nieufności
16. Tragedia Dartha Plagueisa
17. Kashyyyk
18. Braterskie pożegnanie
19. Zagubiony bohater
20. Przybycia na Utapau
21. Obi-Wan kontra Grievous
22. Rada wojenna Jedi
23. Ujawnienie Sidiousa
24. Pościg
25. Mace poznaje prawdę
26. Fatalna decyzja Anakina
27. Mace kontra Sidious
28. Powstań, Lordzie Vaderze
29. Świątynia Jedi
30. Rozkaz 66
31. Czas odejść
32. "Czekaj na mnie"
33. Przegrupowanie
34. Narodziny Imperium
35. Straszliwa prawda
36. Obi-Wan i Padmé
37. Odejście Padmé
38. "Złamałeś mi serce"
39. Yoda u Imperatora
40. Bitwa bohaterów
41. Yoda kontra Sidious
42. Ucieczka
43. Poświęcenie
44. Przybycie Imperatora
45. Tajna dostawa
46. Narodziny i odrodzenie
47. Lord Vader
48. Przyszłość bliźniąt
49. Nowa nadzieja
50. Napisy końcowe

Według dystrybutora płyta ma kosztować 79,99 PLN, tymczasem w sklepie OceanDVD.pl można ją kupić za 65 PLN.



Wydanie VHS będzie tylko z dubbingiem i będzie kosztować 49,99 PLN. Ogólne informacje (o producentach) identyczne jak w przypadku DVD, dodatków tam niestety nie będzie.

O ROTS na DVD (i VHS) można porozmawiać tutaj.
KOMENTARZE (0)

Oficjalne otwarcie studia Lucasfilm w Singapurze

2005-10-29 18:22:00 Resztki Imperium

Na dniach nastąpiło oficjalne otwarcie studia Lucasfilm Animation w Singapurze. Podczas bankietu mającego upamiętnić to wydarzenie pojawił się osobiście George Lucas, który potwierdził, że pierwszym zadaniem nowego departamentu jego firmy będzie stworzenie animowanego serialu Wojny Klonów, który będzie się dział między Atakiem Klonów a Zemstą Sithów. Ma on być gotowy do emisji w roku 2007.

Studio będzie współpracować z Lucasfilm Animation, które zostało założone jakiś czas temu jeszcze w USA.

Pojawiła się też informacja, że głównym scenarzystą i edytorem serialu będzie Henry Gilroy. Ma on pewne doświadczenie z EU dzięki pracy w Dark Horse przy adaptacjach Mrocznego Widma i Ataku Klonów. Nadzór nad animacją będzie miał Rob Coleman, który przeniósł się z ILMu do LA. Wcześniej pracował nad prequelami. Producentem serii będzie Catherine Winder, która w swojej karierze może pochwalić się choćby "Epoką lodowcową" czy serialem "Spawn". Reżyserem będzie Dave Filoni, który pracował ostatnio dla kanału młodzieżowego Nickelodeon.

Samo studio w najbliższych latach zajmie się też innymi rzeczami, niż tylko produkcją Gwiezdnych Wojen dla TV. Planuje się też inne animowane produkty dla telewizji.

O nowym serialu można porozmawiać tutaj.
KOMENTARZE (1)
Loading..