ce?
Raz, obok WFGW w NH. 2D, napisy.
ce?
Raz, obok WFGW w NH. 2D, napisy.
Jak na razie w moim przypadku to jest jakieś wariactwo, bo w trzeci dzień, czyli wczoraj, zaliczyłem już trzeci seans. Dzisiaj też miałem ochotę pójść do kina, ale pomyślałem, że wezmę na wstrzymanie, żeby się nie zerzygać od przedawkowania. Myślę, że ten odpoczynek może jedynie pozytywnie na mnie wpłynąć. Radość z kolejnego seansu będzie myślę tym większa, jeśli odbędzie się on nie jutro, nie pojutrze, a za kilka dodatkowych dni.
Z tego co pamiętam, to każdy film SW z ery Disneya oglądałem zawsze drugi raz na drugi dzień, ale żeby trzeci raz oglądać film w trzeci dzień, to jeszcze takich rzeczy nie było. 😁
Tym bardziej że nie uważam TROS za najlepszy film z tych pięciu (chyba zresztą umieściłbym dziewiąty epizod w środku stawki). Ba, po pierwszym seansie byłem tak wściekły, że gdybym nagrał swoją reakcję i opublikował ją w internecie, to wyszedłby ze mnie Stonoga 2.0. 😝
Tym niemniej po drugim i trzecim seansie oceniam TROS trochę lepiej. Ale to nie oznacza, że przestałem uważać film w wielu aspektach za nielogiczny, niespójny, chaotyczny, niewyjaśniający spraw, które ich wymagały, zbyt niejasny w poszczególnych zachowaniach bohaterów i w ich motywacjach i przesłankach, urywający wątki, spłaszczający i upraszczający relacje pomiędzy niektórymi postaciami, niekompatybilny z resztą trylogii, a o jego rzekomej funkcji podsumowującej nie tylko trylogię, ale i sagę, w ogóle nie wspominając. Ale na moją właściwą recenzję jeszcze trochę poczekacie. 😉
Niech Moc będzie z Wami.
Aha, zapomniałem dodać, że wszystkie moje dotychczasowe seanse były w 2D z napisami. I chyba nie zamierzam się wybierać na wersję 3D, bo przestałem być już dawno dzieckiem, które by to jarało. Od wielu lat nie dostrzegam zbytnio pozytywów 3D (rzeczywistego jego efektu), a w dodatku jeśli jakiekolwiek są, to przykrywają je negatywy - przede wszystkim ten cholerny efekt ciemnego obrazu.
Tak samo nie zamierzam wybierać się na wersję z dubbingiem. O ile na pewno TFA i RO oglądałem jeszcze w wersji 3D (nie pamiętam, czy TLJ też, Solo z kolei prawie na pewno już nie), o tyle nowych SW w ogóle nie oglądałem z dubbingiem. Współczuję tym, którzy będąc na premierze prasowej, czyli na ich pierwszym możliwym seansie, mieli właśnie wersję dubbingowaną, bo jeszcze o ile jestem w stanie zrozumieć, że jak się obejrzy kilkanaście razy dany epizod, to można z ciekawości raz czy dwa się wybrać na wersję dubbingowaną, o tyle jeśli mowa o pierwszym seansie, to naprawdę współczuję. Myślę, że w takim przypadku, zupełnie serio, nie wybrałbym się na taki pokaz. Nie byłaby to tak trudna i naprawdę niewiarygodna decyzja, skoro już dzień później mógłbym ten film obejrzeć w wersji normalnej. Mam świadomość, że polski dubbing się w ostatnich kilku latach niesamowicie poprawił, ale to wciąż nie to. Oglądając film, szczególnie po raz pierwszy, chcę słyszeć prawdziwy głos aktorki czy aktora, który jest przecież ważnym elementem warsztatu aktorskiego i ma wpływ na końcową ocenę jego lub jej występu.
Do IMAXa z chęcią natomiast się wybiorę - no bo wiadomo - IMAX to IMAX.
Niech Moc będzie z Wami.
Akurat wczoraj byłem na wersji z dubbingiem i wychodzi całkiem dobrze IMHO. Ferency w roli Palpiego brzmi świetnie.
No wierzę, ale jak dla mnie głos jest tak ważnym elementem warsztatu aktorskiego, że nie widzę zbytnio powodu, dla którego miałbym z niego zrezygnować na rzecz czyjegoś innego niż tego oryginalnego danej aktorki bądź aktora.
Choć muszę przyznać, że ostatnio grając w Fallen Order byłem pod dużym wrażeniem polskiego dubbingu. Ba, uważam nawet, że w zasadzie wszystkie głosy w polskiej wersji dobrze pasowały do postaci, z czego większość brzmiała nawet lepiej niż w oryginalnej wersji. Wyjątkiem jest oczywiście Vader, ale to przede wszystkim pewnie dlatego, że jesteśmy już przyzwyczajeni do oryginalnego jego głosu (pomijam, że w angielskiej wersji też akurat słabo głos Vadera wypadł).
Niech Moc będzie z Wami.
Póki co cztery razy.
1. Wtorek 17 grudnia, pokaz prasowy, 2D Dubbing.
2. Środa 18 grudnia, pokaz przedpremierowy 2D Napisy.
3. Piątek 20 grudnia, 3D Napisy.
4. Sobota 21 grudnia, 2D Napisy.
Na pewno obczaję jeszcze Imax, i minimum jeden seans jeszcze przed końcem roku no i pewnie w styczniu coś obejrzę.
Dwa razy, dzień po dniu. I tak odnoszę wrażenie, że o dwa razy za dużo.
Właśnie wróciłem z drugiego. Nawet lepiej niż po pierwszym.
Do tej pory tylko 3 razy.
1) 18.12.2019 r. 19:00 IMAX 3D/napisy w ramach przedpremiery w Cinema City Punkt 44 w Katowicach, w towarzystwie ekipy Spotkań Śląskich Fanów Star Wars i przy okazji też moich rodziców
2) 19.12.2019 r. 13:20 Dolby 3D/napisy w dniu premiery w Cinema City w Bielsku-Białej, w towarzystwie tylko 4 obcych osób... w całej sali
3) 20/21 (21 już).12 2019 r. 22:00 (3:27 już) 2D/napisy w ramach maratonu trylogii sequeli w Multikinie w Czechowicach-Dziedzicach, w towarzystwie znajomych.
Cel? Pobić przynajmniej o jeden seans, ilość kinowych seansów TLJ, czyli muszę dojść przynajmniej do 15
Marzenie? Pobić wynik Jora przy okazji TFA
5) 27.12.2019 r. 18:30 Dolby 3D/dubbing w Cinema City w Bielsku-Białej.
Pierwszy mój seans w wersji z dubbingiem, który wg mnie brzmi najgorzej na tle całej trylogii sequeli. Palpatine to największa porażka w tej kwestii, zaraz po nim Zorri, ponadto było zmienionych kilka drobiazgów fabularnych, ale nie zapamiętałem co dokładnie (pamiętam tylko że kilka razy się wkurzyłem w trakcie oglądania). Najlepiej w dubbingu wyszedł D-0.
6) 19.12.2019 r. 21:30 Dolby 3D/napisy w Cinema City w Bielsku-Białej.
Sala była prawie pusta (może łącznie 10 osób ze mną), także był spory komfort oglądania i dobra odtrutka po wersji z dubbingiem. 😂
7) 30.12.2019 r. 13:00 IMAX 3D/dubbing w Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
Mój drugi seans w IMAX 3D i dubbingu. Obraz i dźwięk, jaki serwują w IMAXie to jedyny sensowny format do oglądania filmów, zwłaszcza Star Wars - było tak cudownie że nawet trochę wybaczyłem aktorom dubbingującym.
8) 30.12.2019 r. 16:00 IMAX 3D/napisy w Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
Poezja < Szkoda że to może być mój ostatni seans TROSa w IMAX
Idealny początek ferii?
10 seans Star Wars Episode IX The Rise of Skywalker <3
10) 11.01.2020 r. 10:00 IMAX 3D/dubbing w Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
W sali około 15-20 osób
Tym razem to już chyba na prawdę ostatni seans w IMAX, niemniej na pewno nie ostatni kinowy seans TROS <3
Mam nadzieję że uda się jeszcze przynajmniej dwa razy zobaczyć go w kinie, w zwykłym czasie wyświetlania.
Qel Asim napisał:
dubbing w Cinema City
-----------------------
Kurdeblaszka, nabijacie licznik dubbingowanym pokazom, a potem jak człowiek ma wolny wieczór i chciałby wyskoczyć do kina na napisy to najlepsze godziny (i większa liczba wyświetleń!) są okupowane przez dubbing *problemy pierwszego świata*
To nie moja wina, że rano w IMAXie puszczają film tylko w takiej wersji. A nie pójdę na gorszą jakość obrazu, tylko dla wersji z napisami.
Tym bardziej, że miałem wyliczony czas w Katowicach niemalże co do minuty.
Chcąc nie chcąc, byłem zmuszony do dubbingu, który mi się nie podoba - jest najsłabszy z całej trylogii.
No toż sobie żartuję a warto do IMAXa na to?
Do IMAXu zawsze warto!
Nie jest to takie 3D jak przy TFA - widać nawet czasu na porządną konwersję twórcy nie mieli
Niemniej jak doszukujesz się drobiazgów w tle i chcesz słyszeć lepiej niż w zwykłym kinie, to zdecydowanie polecam
Jak się przesiadasz po kilku seansach w innym 3D lub 2D, to TROS w IMAX wygląda i wciąga jakby był jakimś nowym nieznanym wcześniej filmem
Myślę nad tym bo seanse z napisami w IMAX godzinowo mi bardziej pasują A dźwięk to widomo, nie ma porównania ze zwyczajnym kinem, bez dwóch zdań
To nie pozostaje nic innego jak iść
W sumie to sam sobie odpowiedziałeś że warto
Co do dźwięku to jeszcze lepszy jest w Dolby Atmos, ale co z tego jak obraz jest kiepski w porównaniu do IMAXu.
Także całościowo - IMAX to najlepsze co może się przytrafić w polskich kinach
Nawet jak jest okaleczony dubbingiem 😭😭😭
Na razie:
1) 18.12.2019 19.00 2D napisy w Helios Katowice
2) 21.12.2019 11.00 2D dubbing w Helios Katowice z chrześniakiem.
Na pewno jeszcze z synem, i pewnie nieraz sam.
1) 18.12.2019 19.00 2D napisy w Helios Katowice
2) 21.12.2019 11.00 2D dubbing w Helios Katowice
3) 02.02.2020 16.40 2D dubbing Dream w Helios Katowice
1) 18.12.2019 19.00 2D napisy w Helios Katowice
2) 21.12.2019 11.00 2D dubbing w Helios Katowice
3) 02.01.2020 16.40 2D dubbing Dream w Helios Katowice
4) 17.01.2020 16.00 3D IMAX napisy w CC Punkt 44 Katowice
3 seanse na koncie
Cały czas świetna zabawa, z każdym seansem na coś innego zwracam uwagę a jest na co zwracać, bo mamy drugi, trzeci, czwarty plan itd.
Za pierwszym razem miałem nerwa bo nie znałem przecieków i Abrams dwukrotnie mnie wkręcił, myślałem: "pogięło cię chłopie" potem "uff, masz szczęście"
Mimo kolejnych seansów cały czas film wzrusza, piękne zakończenie SAGI, fajnie te wszystkie filmy się łączą
I jak tu nie kochać Star Wars
HAL 9000 napisał:
Za pierwszym razem miałem nerwa bo nie znałem przecieków i Abrams dwukrotnie mnie wkręcił, myślałem: "pogięło cię chłopie" potem "uff, masz szczęście"
-----------------------
O których scenach piszesz? Chewie? i ?
Tak i Rey (najlepsza postać tej trylogii i jedna z najlepszych w całych SW)
Gdyby nie fakt, że w zwiastunach było go więcej to też bym się nabrała chyba z Chewiem. Ogólnie plusem tego filmu było to, że każdy mógł zginąć (jak się nie czytało przecieków). I przy Rey też pomyślałam "czyżby?"
I dlatego nie warto oglądać tych wszystkich spotów itd.
Ja nie oglądałem i mnie nabrali, na gwałt próbowałem sobie przypomnieć czy widziałem w zwiastunie jakąś scenę z kudłaczem i nic
Też omijałem co mogłem szerokim łukiem i przy oglądaniu zapomniałem o scenach z falconem z trailerów, ale nie było opcji z tym Chewiem żeby go zabili off screen i dlatego nie kupiłem tego wiedząc, że na bank będzie jakaś scena, która potwierdzi, że przeżył. Miałem rację.
A co do Rey to akurat się nabrałem i miałem nadzieję, że zginie razem z Benem. Oh well. Ta końcowa scena trochę mi to odkupiła, ale dalej osobiście wolałem żeby poświeciła się z Benem.
Jeden i nigdy więcej tego filmu nie obejrzę nawet jakby dali mi milion złotówek
Ludzie są dziwni. Ja za milion złotówek to bym oglądał HS i przez tydzień codziennie
No co ty... Han Solo (bo o to chodzi?) jest arcydziełem w porównaniu z dziełem Jar Jara...
Albo Holiday Special
Aaaa, na pewno Holiday Special To wycofuję sprzeciw Nie widziałam i chyba nie chcę. No chyba, że za wynagrodzeniem...
Nie ma filmu Han Solo, jest Solo
I jest Holiday Special I po tym filmie największym rozczarowaniem były kanoniczne domy Wookich na Kashyyyku w "Fallen Order"
Wiem że mało związane z tematem, ale kiedy najprawdopodobniej dostaniemy Bluray? Jak to wyglądało przy TLJ? Inna sprawa że mogą wcześniej wrzucić na Disney+ i to by byla najlepsza opcja.
Patrząc po historii zamówień w moim koncie w Empiku, preordera DVD i Blu-ray z TLJ odbierałem 23/24 kwietnia 2018.
Zaś Hondo szalał w Internecie jakieś 3 tygodnie przed tym wydarzeniem.
W przypadku TFA wersje cyfrowe były chyba już nawet w okolicach końca pierwszej połowy marca. A wersja pudełkowa jakieś 2-3 tygodnie później.
Zaś preorder DVD i Blu-ray Solo odbierałem 26 września.
Generalnie to najwcześniej za 3 miesiące od premiery, a raczej nie dalej niż 4 miesiące.
Tym razem dubbing, nie jest tak świetny jak w SOLO ale kilka scen lepiej przetłumaczyli.
Natomiast TROS zyskuje u mnie z każdym seansem, wszelkie wątpliwości co do niektórych rozwiązań fabularnych zostały już całkowicie rozwiane i widać że wszystko jest idealnie przemyślane.
Najbardziej naciągane rzeczy mają sprawić nam radość i mnie sprawiają.
Kopiowanie sytuacji z poprzednich filmów tym razem nie razi np.
gdy Rey dowiaduje się o swoim pochodzeniu i ma do wyboru - jak Luke w TESB - wyciągniętą rękę albo przepaść.
I tu też Sokół przychodzi z pomocą.
Następny seans już wkrótce
HAL 9000 napisał:
wszelkie wątpliwości co do niektórych rozwiązań fabularnych zostały już całkowicie rozwiane i widać że wszystko jest idealnie przemyślane
-----------------------
Jak rozgryziesz jaki był plan Palpatina od samego początku to daj Pan znać
Jak przeczytałem komentarze odnośnie ostatnich scen to sam nabrałem wątpliwości, które dzisiaj rozwiałem.
Plan Palpalanta się zmieniał, facet był elastyczny do pewnego stopnia, nie było jak w dowcipie: Jadę tam gdzie jadę
I słusznie, bo przyszłość ciągle w ruchu jest
Sam tak przypuszczam, ale brakuje mi trochę takiego potwierdzenia, że Palpi jest elastyczny i wdraża swój plan B, a potem C, nie udało się jej zabić, to przejmiemy jej ciało... Albo żebyśmy wiedzieli jak by wyglądały jego poczynania po zabiciu wnuczki, bo przecież by nie oddał tronu wnukowi swojego ucznia, który go zdradził.
Potwierdzenie masz np. gdy ona i on stali się nieposłuszni i krnąbrni:
sprowadził ich na ziemię wyssał trochę i dopiero wówczas odkrył że mają Moc uzdrawiania niespotykaną od bardzo dawna, więc... chrzańcie się, JA jestem jedynym słusznym IMPERATOREM.
Wcześniej natomiast wiele osób pytało po co Palpalant zdradza Rey cały plan.
Otóż ona nie miała wyjścia, albo jej przyjaciele zginą albo zostanie Imperatorową i wówczas jak będzie chciała, to może tym swoim przyjaciołom okazać imperatorską łaskę i ich uratować.
Więc Rey jak to Rey powiedziała OK.
HAL 9000 napisał:
sprowadził ich na ziemię wyssał trochę i dopiero wówczas odkrył że mają Moc uzdrawiania niespotykaną od bardzo dawna, więc... chrzańcie się
-----------------------
Czyli wtedy dopiero się zorientował, że może z nich wyssać życie? Kurde, chyba muszę jeszcze raz obejrzeć
Rozumiem, że w razie śmierci Rey, gdy Kylo by powrócił, to wtedy chciałby aby to on go zabił, żeby to jego opętać? ;>
Tak, Palpatine dowiedział się o tym, że Rey i Ben są ze sobą połączeni Mocą zasadniczo dopiero gdy zaczął z nich wysysać energię. Wcześniej zresztą Ben powiedział Rey o tym, że Palpatine tego właśnie nie wie i okazało się to prawdą, bo gdy wyssał z nich tę energię, zareagował rzeczywiście ze zdziwieniem. Tyle że dopiero gdy trochę już tej energii z nich wyssał to zorientował się, że są połączeni, więc to nie tak, że gdyby nie byli, to by z nich nie wysysał. Musiał uznać najwyraźniej, że nawet jeśli by nie byli zespoleni Mocą, to i tak ich energia może mu pomóc w regeneracji ciała, przynajmniej do jakiegoś stopnia.
Zaskakujące jest dla mnie jednak, że wcześniej nie wyczuł tego, że są ze sobą zespoleni. Ale fakt jest taki, że nasz kochany Sheev nigdy chyba nie był dobry w te klocki - vide wtedy, gdy na początku drugiego sezonu Rebels Vader informuje go, że wyczuł, że Ahsoka żyje, a ten był zdziwiony i vide wtedy, gdy Vader informuje go o obecności Luke’a w ROTJ, a ten znów był zdziwiony. Najwyraźniej w tym jednym aspekcie nie był zbyt dobrze wyszkolony. 😝
Co do tego, czy Bena też mógłby uczynić imperatorem, to myślę, że nawet sam pan Abrams nie raczy wiedzieć. Wszystko co związane z Palpatine’em w tym epizodzie to taki festiwal niejasności, niespójności, chaosu i niedopowiedzeń, że czym dłużej się zastanawiam, to tym bardziej nic nie wiem. Słabe jest właśnie to, że z gościa, który zawsze wszystko miał zaplanowane do ostatniego i najmniejszego szczegółu, robią nagle jakiegoś husara, któremu wszystko w gruncie rzeczy jedno - po prostu z otwartą przyłbicą naciera.
Okropne jest jeszcze to, że najpierw mówi do Kylo, żeby zabił Rey, a ten stanie się imperatorem, potem Rey mówi, że nigdy nie planował jej zabijać, a jej miejsce jest na tronie, a później, gdy ma przed sobą Rey i Bena, wysysa z nich energię i mówi, że wzmocni ona jednego prawdziwego Imperatora. Nie mogę tego skomentować w inny sposób niż następujący: XD.
Niech Moc będzie z Wami.
-Okropne jest jeszcze to, że najpierw mówi do Kylo, żeby zabił Rey, a ten stanie się imperatorem, potem Rey mówi, że nigdy nie planował jej zabijać, a jej miejsce jest na tronie, a później, gdy ma przed sobą Rey i Bena, wysysa z nich energię i mówi, że wzmocni ona jednego prawdziwego Imperatora. Nie mogę tego skomentować w inny sposób niż następujący: XD.
Gdyby to napisała jakaś psychofanka Reylo, która "wczoraj" poznała Palpalanta, to bym to zostawił bez komentarza ale... kurna litości, bo Palpi to taki milutki staruszek co tylko prawdę każdemu mówi, nie manipuluje itd.
Ja rozumiem że Palpi dawno nie "występował", ale pobudka:
https://youtu.be/wauzrPn0cfg?t=306
No właśnie litości.
Zaczynałem już pisać kolejny akapit o tym, że można to wytłumaczyć tendencją Palpatine’a do manipulacji i jaki mam z tym motywem jednak problem, ale uznałem, że posłucham Qela, który w jednym z postów poniżej słusznie zauważył, że to nie wątek do tego właśnie. I byłem ciekaw, czy ktoś mi to zarzuci. Tak więc tłumaczę: ja tego wyjaśnienia nie kupuję. To już zwykłe dorabianie przez nas teorii i usprawiedliwianie wyraźnie nieprzemyślanych i dosyć naiwnych zabiegów tego typu, że Palpatine powie Kylo, że jeśli ten zabije Rey, to odda mu flotę, a ten uwierzy w dobre intencje poczciwego Sheeva i będzie się jeszcze starał go okantować, nie spodziewając się, że dziadek go zaszachuje.
Doceniam kłamstwo jako zabieg artystyczny, który pcha fabułę do przodu, ale w przypadku tego epizodu, jak i wcześniejszego, jest to wszystko tak nieudolnie skonstruowane, że nie da się po prostu tego usprawiedliwić. Kłamstwo jako zabieg artystyczny to coś świetnego, ale musi być on wprowadzony do fabuły umiejętnie i musi być czytelny dla widzki i widza. Gdy mieliśmy motyw kuszenia Anakina przez Palpatine’a w PT, jak i w TCW, wszystko było dla nas czytelne. Manipulacje Palpatine’a, mimo że dla nas jako widzów i widzek były czytelne, to były także subtelne i wiarygodnie wyglądało, że Anakin się im poddawał. Bo Palpatine był po prostu przedstawiony jako znakomity manipulator, który wie, co robi. Ten motyw był po prostu majstersztykiem. A tutaj... mam poczucie chaosu i bezradności Abramsa. Wszystko, co tu utkał, jest wiotkie i na siłę, jak sam Palpatine. I poza tym jest to nieczytelne dla zwykłej odbiorczyni i odbiorcy. Wygląda to bardziej na nieporadność twórczą i zwykłe niespójności niż znakomite manipulacje. Powinniśmy móc je rzeczywiście, bez większych problemów, dostrzegać. A to wszystko to taka prawa noga przez lewe ucho. Można to tłumaczyć, ale mnie te jego pseudo-manipulacje nie przekonują, tym bardziej jeśli je zderzymy z naszą bezradnością wobec tego, czego ten Sheev tak naprawdę oczekuje, czego chce, jaki jest jego plan. Zawsze go znaliśmy, zawsze wiedzieliśmy jako widzowie i widzki, czego się po nim spodziewać. A tu nagle on sam tego planu chyba nie zna. Sprawia wrażenie, jakby działał tak, jak mu intuicja podpowie, wszystko jest takie doraźne, nie sprawia to wrażenia, że wykreował ten plan geniusz i demiurg, jakim do tej pory zawsze Sidious był. Nie dość, że nic o nim i jego powrocie nie wiemy, to w dodatku nie znamy jego motywacji, przesłanek stojących za poszczególnymi krokami (tu zresztą dochodzi dodatkowy wątek, którego nie zamierzam rozwijać, bo wyszedłby z tego elaborat, ale napiszę jedynie tyle, że to jeden z fundamentalnych dla mnie problemów z tym filmem: po raz pierwszy mam poczucie, i chyba zresztą nie tylko ja, że konieczna będzie lektura adaptacji książkowej, by zrozumieć owe motywacje, cele, przesłanki niektórych postaci; trzeba zajrzeć do ich myśli, żeby wiedzieć, czego chciały, co jest dosyć dramatyczne). Mój mentor zawsze uczył mnie, że nie można pisać licząc na to, że pióro i wena twórcza gdzieś mnie poniosą. Że trzeba mieć w głowie jakiś plan. Oglądając ten film odniosłem wrażenie, że Abrams właśnie tak go trochę robił: zobaczymy, gdzie nas następne sceny poniosą. I tak, gdy napotkał na pewne niespójności w fabule, uciekał do takich prostych, prostackich wręcz zabiegów, byle popchnąć ją do przodu i by pozornie wszystko było spójne. A te wszystkie niby-manipulacje Palpatine’a to walenie cepem w porównaniu z mistrzowsko utkaną intrygą w trylogii prequeli.
Poza tym wyjaśnij mi, czy logicznym i spójnym fabularnym jest, że najpierw każe Rey się zabić, by jego dusza weszła w nią, a później, gdy nadarza się okazja, wysysa z niej i Bena energię? Obiektywnie rzecz biorąc, analizując jego możliwy sposób myślenia, na pewno nie były to równie porządane rozwiązania. Z pewnością wolałby posiąść ich energie i pozostać we własnym ciele. Dlaczego zatem od razu nie zwabił i jej, i jego, by tego dokonać? Bo przecież pewnym nie mógł być, że Ben przyleci. Jak dla mnie ten film to gigant na glinianych nogach pod względem spójności. Można próbować to wszystko jakoś wytłumaczyć, ale dokonujemy przy tym niesamowitej, zawoalowanej ekwilibrystyki.
Niech Moc będzie z Wami.
Ale kaszana.
Dobra.
Pytasz bo źle zrozumiałeś.
On się nie zdziwił że są jakoś tam połączeni, bo przecież sam o tym mówił wcześniej, jest zdziwiony że mają rzadką i bardzo pożądaną MOC uzdrawiania więc natychmiast modyfikuje swój pierwotny plan, bo to dla niego hiper okazja razy 2 i byłby kretynem gdyby z tego nie skorzystał.
Mamy w tym filmie łopatologicznie pokazane jak Rey uzdrawia węża, potem Kylo a na końcu po prostu Palpiemu rosną urwane palce, a nie tylko twarz nabiera rumieńców.
-------------------------------------
Z jednym się muszę zgodzić, ten film to kumulacja błędów wszystkich filmów Disneya SW.
Dlaczego?
Bo przecenili fanów.
Mamy erę seriali, więc inną widownię, która nie nadąża i trzeba się do tego dostosować.
Powinni nakręcić 3 razy takie proste filmy jak TFA, rok po roku, bez żadnych spin-offów.
Ludzie chcą ciągłości, Marvel świetnie to wykorzystał dając ludziom serial kinowy.
Taki TROS jest za szybki dla serialowego widza, tam się za dużo dzieje i za mało tłumaczą, wychodząc z błędnego założenia, że jak ktoś na fejsie tworzy tysiąc hipotetycznych rozwiązań z pupy wziętych, to potem na ekranie to ogarnie, bez pomocy jutuberów
Myślę że to nie jest dobry czas dla filmów typu: orientuj się widzu.
Ja mam akurat inny problem, oglądam teraz mój ulubiony serial SF i kurna... ciężko się przestawić na tryb serialowego zombie.
Jakie to wszystko jest powolne.
Jeżeli Disney zrozumie te błędy i w następnych filmach wyjaśni nam kim jest Palpi, jakie są jego motywacje, dlaczego chce wrócić, co nim kieruje i jego krokami, to nie będziemy musieli posiłkować się książkami, czego wszystkim serdecznie życzę, bo książki niszczą wzrok
Nie, jestem w stanie przysiąc, że było inaczej. Z tego co pamiętam, to Palpatine najpierw mówi coś typu: „And now the power of two restores the one true Emperor”, co samo w sobie nie jest jeszcze dowodem na to, że wiedział o tym, że Rey i Ben są ze sobą zespoleni. Mało tego, jak zaczął wysysać z nich tę energię, to dopiero po tym, jak jej już trochę wyssał, na tyle, żeby właśnie dostrzec, że palce mu choćby odrosły, stwierdził ze zdziwieniem, że są zespoleni. I z jego tamtejszej wypowiedzi wynikało moim zdaniem, że to zespolenie w Mocy idzie w parze z ich umiejętnościami. Ale może się mylę. Trzeba po prostu jeszcze raz to obejrzeć na spokojnie.
Co do wątku serialu. Ja od bardzo dawna już powtarzam, że jedną z najgorszych rzeczy, które się stały, jest to, że Disney i twórcy tej trylogii trwają przy tej konwencji trylogii, która zniewala i ogranicza proces twórczy oraz pomysłowość. To tak archaiczna i anachroniczna konwencja, że nie pozostaje nic innego, niż z nią zerwać. I bardzo cieszą mnie plotki, że w Disneyu i Lucasfilmie dochodzą chyba powoli do podobnych wniosków. Bo na przykład przeżyłbym jeszcze jakoś ten powrót Palpatine’a, jeśli by nas do tego przygotowali. Tak jak w Harrym Potterze na powrót Voldemorta poświęcono tak de facto cztery filmy, w każdym odkrywając jakiś sekret, tajemnicę, część retrospekcji, jakieś historie tych, którzy go znali i ogólnie przygotowywano nas - jako widzki i widzów - na jego powrót, tak i tu przydałoby się przynajmniej kilka filmów na to. A oni zrobili to na hurra, byle do przodu. Ta trylogia spokojnie mogła mieć sześć filmów zamiast trzech. Nie chodzi mi jedynie o stopniowe wprowadzanie Palpatine’a, którego nagły powrót jest tak szokujący i nagły właśnie, że aż za bardzo, przez co trudno w ogóle jakoś to emocjonalnie przeżywać i być właśnie jakoś wyjątkowo zszokowanym. Przecież w tej trylogii, także w dwóch wcześniejszych jej odsłonach, pojawiło się tyle wątków i postaci, że spokojnie można było i powinno się wręcz było dać im więcej ekranowego czasu, rozwinąć ich wzajemne relacje, przyzwyczaić i zapoznać z widzem i widzką. To jest właśnie to, czego dziś oczekują przeciętne odbiorczynie i odbiorcy i stąd triumf seriali, co absolutnie zaczynam rozumieć jako ktoś, kto do niedawna miał do nich jeśli nie awersję, to przynajmniej pewien rodzaj dystansu. Dziwi mnie jedynie, że Disney, który na pewno robił i robi badania na temat tego, co się najlepiej - mówiąc kolokwialnie - sprzeda (nomen omen w przypadku Di$neya) i co ludzie oczekują.
Ale faktem jest też to, że odpowiedzią na bardzo szybki, pędzący praktycznie w nadświetlnej epizod dziewiąty jest bardzo powolny Mandalorianin, którego ja nie mogę oglądać. Mnie on po prostu odrzuca swoją powolnością. Więc można powiedzieć, że ze skrajności w skrajność popadli.
Niech Moc będzie z Wami.
TROS to film dla dzieciaków, jak wielu twierdzi takich 10+.
Tu nie ma żadnych komplikacji czy niejasności.
Po pierwszym seansie miałem czysty i klarowny obraz, spójny z resztą filmów.
Jedynie czytając później komentarze zwątpiłem czy oglądałem ten sam film?
OK były drobne uszczypliwości w stronę TLJ i to wszytko.
Jedyne pytanie jakie sobie zadałem podczas seansu, to:
dlaczego Poe zaorał pole Sokołem?
Przed lądowaniem dostajemy informację:
Sokół ma uszkodzone podwozie
I co z tego.
Żeby normalnie wylądować, Sokół potrzebuje podwozia
Lepiej to można było - dla mnie - rozwiązać np:
Sokoła pod wodą atakuje potwór
https://cdn3-www.comingsoon.net/assets/uploads/2019/04/Star-WArs-7-The-Force-Awakens-new-Concept-Art-8.jpg
W każdym razie, dopiero co był naprawiany więc można było lepsze awarie wymyślić niż podwozia.
Ale po co awaria?
Po to żeby Sokół nie poleciał na DS2.
Dostajemy w zamian efektowną scenę jak Rey surfuje na falach:
https://youtu.be/8Qn_spdM5Zg?t=70
OK ja to kupuję, to fajnie wygląda.
-------------------------------------
Dobra.
Wróćmy na chwilę do wyimaginowanych nieścisłości które pojawią się gdy ktoś sam sobie je wykreuje, choć ciekawsze dla mnie jest skąd to się bierze.
Skąd to wiem, ale przyczyny
Urojenia:
uważam, że te ich umiejętności mają sens tylko wtedy, gdy są w pakiecie z tym zespoleniem wynikającym z natury Mocy
zespolenie w Mocy warunkuje te posiadane przez Rey i Bena tych umiejętności i na odwrót. Z jego słów wyraźnie wynikało, że to po prostu stanowi nierozerwalny pakiet.
dopiero po tym, jak jej już trochę wyssał, na tyle, żeby właśnie dostrzec, że palce mu choćby odrosły, stwierdził ze zdziwieniem, że są zespoleni.
I z jego tamtejszej wypowiedzi wynikało moim zdaniem, że to zespolenie w Mocy idzie w parze z ich umiejętnościami.
Ale może się mylę.
Tak.
To jest efekt REYLO.
Polska wersja nic o tym nie mówi, mam wrażenie że nie czytasz napisów tylko sam sobie tłumaczysz w locie z nastawieniem na Reylo i połączenie.
Tak jak dla fanek Kylo, wszystko jest niepotrzebnym zapychaczem oprócz tego ile razy Kylo mrugnął którym okiem.
W tych wersjach filmu które ja oglądałem, zespolenie R i K powoduje jedynie że mamy Kylo Gary Stu, bo równowaga/balans, więc cokolwiek zrobi/nauczy się Rey, Kylo już to umie, to trochę irytujące.
Gdyby było jak pisałeś, to w takim razie z kim był zespolony Plagueis skoro potrafił przywracać do życia lub chronić innych od śmierci.
używał Mocy wpływając na midichloriany, by tworzyć życie.
Ja rozumiem ziemskie myślenie:
Ona i On - bara bara - tworzą życie.
Zaraz dojdziemy do tego że MOC to Miłość i to ona spaja GALAKTYKĘ.
Jedi ponieśli klęskę bo... odcięli się od miłości, więc nie mogli uzyskać pełni możliwości.
W mojej wersji SW nie jest potrzebne zespolenie z innym użytkownikiem/użytkownikami aby posiadać Moc uzdrawiania czy tworzenia życia, a zatem Rey w przyszłości może stworzyć "Anakina" w swoim brzuszku lub w brzuszku partnerki a jak będzie chciała to i z kosmicznej kapusty wyciągnie.
--------------------------------------
Ogólnie to można się załamać oczekiwaniami by film był zamulającym serialem. Już przy filmie R1 pojawiały się komentarze, że jest za szybki i chaotyczny, postaci za dużo i nie można z nimi nawiązać więzi emocjonalnej bo... za mało o nich wiemy
Przypomina mi się ANH gdzie jedyną postacią o której czegoś się dowiadujemy jest Luke, reszta jest z znikąd. Ehh.
Marnie widzę te przyszłe filmy, jedyny ratunek to chyba "Joker".
Bierzemy jedną postać, wałkujemy 2 godziny, następny film druga postać i w którymś tam kolejnym zbieramy ekipę zrozumiałą dla wszystkich... albo i nie.
Mylisz się.
Po pierwsze, absurdalne są Twoje uszczypliwości, jakoby moje zarzuty wobec nieścisłości fabularnych w TROS były wyimaginowane i wynikały z przyjętej z góry i od samego startu takiej, a nie innej opinii o tym filmie, a także z wyrafinowanych oczekiwań. I nie jest bynajmniej tak, że noszę różowe okulary, przez które moja percepcja jest zaburzona, przez co to, co widziałem na ekranie, tak naprawdę było jakimiś zwidami, fatamorganą. Trzeba dopuścić możliwość, że - nawet przy tak wielu seansach, które obaj już odbyliśmy - czegoś któryś z nas nie dojrzał, nie doczytał, coś błędnie zrozumiał. Ale nie potrzeba od razu próby zaprzęgnięcia do dyskusji argumentów polegających na zarzutach, że jestem zaczadzony moją awersją do filmu i na gwałt chcę wymyślać dowody na jego słabości czy że moje życzeniowe myślenie o pewnych wątkach, że tak to ujmę, clouds my judgement. Proszę, nie uciekajmy do chwytów poniżej pasa. I do używania takich słów jak „urojenia”, bo jego wydźwięk jest sam w sobie dyskredytujący.
Ja jednak polecam na przykład przeczytać artykuł o owym połączeniu na Wookieepedii:
https://starwars.fandom.com/wiki/Dyad_in_the_Force
Od razu odpowiadam na potencjalny zarzut - doskonale zdaję sobie sprawę, że to tylko Wookieepedia i że niemal każdy może na niej coś edytować, ale domyślam się, że byle bzdur by nie dopuszczono w przypadku tak palącej i zajmującej nas wszystkich kwestii. Poza tym w dużej mierze bazuje ten artykuł na twardym źródle, jakim jest Słownik ilustrowany (którego zawartości nie możemy skonfrontować z naszymi wątpliwościami dotyczącymi tego, co było w filmie, jako że w Polsce - cóż za niespodzianka - nie jest jeszcze dostępny (po raz już drugi piszę to na forum: dzięki Egmont, well done)). Wyższej instancji od tego słownika chyba nie ma. A nawet jeśli część tego artykułu nie bazuje ściśle na słowniku, to myślę, że opracowaniem tego artykułu zajęły się najbardziej tęgie głowy, których dedukcja i analityczne umysły są nie do przecenienia. Jeszcze raz to napiszę: byle czego na tej stronie by nie dopuszczono.
Tak więc zawartość tego artykułu potwierdza moją teorię, a nie Twoją. Palpatine nie wiedział o ich zespoleniu. Tutaj cytat z artykułu: When Rey and Ben came together to fight Darth Sidious during the battle at Exegol, the Sith Lord grabbed the two using the Force and inadvertently drew some of their life force, learning that they were a dyad in the process, despite Ben`s attempts to hide it from him. Sidious then proceeded to exploit this by siphoning their powerful connection, rejuvenating himself while weakening the pair.
To połączenie wynikało zatem z woli Mocy, z jej natury, a nie z działania nie do końca prawdziwej, choć niewątpliwie silnej Mocą istoty, co uważam za o wiele lepszą koncepcję. Mało tego, pojawia się w tym artykule jeszcze jeden ciekawy wątek. Mianowicie taki, że ten wspomniany Snoke wykorzystał jedynie połączenie ich umysłów. Kolejny cytat: Another drawback was that certain malicious beings could use the bond against its users. For instance, Supreme Leader Snoke was able to encourage the mental link between Ren and Rey to tempt Rey into coming to him aboard the Supremacy.
I nie, to wcale nie oznacza, że Plagueis musiał być z kimś zespolony tak samo jak Rey z Benem, żeby móc tworzyć życie i ratować życia innych. Z tego wszystkiego wynika, że zespolenie w Mocy z kimś nie jest warunkiem koniecznym posiadania tych umiejętności. To połączenie po prostu jest równoznaczne z ich posiadaniem, ale brak połączenia nie wyklucza możliwości posiadania umiejętności, które zdobył Plagueis i które przez całe swoje życie chciał zdobyć Sidious. Wygląda na to, że jeśli jest się z kimś zespolonym, to ma się te umiejętności niejako w darze, z urzędu, a w sytuacji, w której nie jest się z kimkolwiek zespolonym, co zdarza się często, bo sam Sheev stwierdził, że zjawisko tego zespolenia było „unseen from generations”, to trzeba po prostu samemu posiąść tę Moc, tak jak uczynił to Plagueis. Wydaje mi się to proste jak budowa cepa, a do tego bardzo przekonujące. Ja to kupuję. I nie ze względu na jakieś kwestie romantyczne, że facet i kobitka, i - jak to określiłeś - bara bara. Zupełnie nie w tych kategoriach na to patrzę, jak to próbujesz mi implikować. Po prostu sama koncepcja połączenia w Mocy mi się podoba, jak i to, że wynikają z tego połączenia nadzwyczajne umiejętności, które mało kto w historii galaktyki posiadł. A to połączenie Rey i Bena o tyle do mnie przemawia, że - tak jak zresztą fakt jego zaistnienia argumentował Ben - oboje pochodzą z silnych Mocą rodów i w genach dostali silną więź z Mocą. Mnie się naprawdę to podoba.
I nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na to, co właśnie zrobiłem. Starałem się jakoś znaleźć - i myślę, że do jakiegoś stopnia znalazłem - spójność w tym całym galimatiasie, w którym naprawdę niełatwo się odnaleźć, bo to wszystko było poprawiane dziesiątki razy przez twórców, klejone na taśmę ze śliny. Tak jak to określiłem w jednym z wcześniejszych postów: prawa noga przez lewe ucho - oto cały epizod dziewiąty. Także fakt, że pojawiły się tak skrajnie różne interpretacje tego, co widzieliśmy na ekranie, jest naturalną konsekwencją syndromu sklejania rozbitej na dziesiątki części wazy. Albo - niech bliższy nam przykład posłuży za metaforę, przy której użyciu można zastosować stare i dobre sformułowanie nomen omen - sklejania maski Kylo Rena z mnóstwa jej fragmentów. Efekt musi być właśnie taki, jak jego sklejona maska: może i ładna, ale widać, że niedopracowana, robiona na siłę, nieokrzesana. Stąd też zarzuty, że pisząc o niespójnościach patrzę na ten film życzeniowo, czyli z przyjętym przeze mnie z góry scenariuszem, że „tak ma być i koniec” i że nie dopuszczam w związku z tym racjonalnych argumentów, są zupełnie nietrafione i kompletnie krzywdzące. Bo to co robię, to próba uporządkowania tego chaosu. I tylko ten cel mi przyświecał, gdy pisałem o przekonujących mnie oczywiście rozwiązaniach wątków poruszonych w filmie, ale zarazem takich, które wydawały mi się rozsądne i spójne w swoich konstrukcjach (i jak się okazuje - pokrywają się te moje teorie z intencjami przyświecającymi twórcom).
Niech Moc będzie z Wami.
Widzisz. Zgoda.
Gdzie tu masz:
prawa noga przez lewe ucho .
klejone na taśmę ze śliny.
Jest spójność z poprzednimi filmami, nie wiem jak inne źródła (książki, komiksy), bo mnie to już raczej nie interesuje.
Podsumowując:
Z tego wszystkiego wynika, że zespolenie w Mocy z kimś nie jest warunkiem koniecznym posiadania tych umiejętności.
O tym pisałem.
Wygląda na to, że jeśli jest się z kimś zespolonym, to ma się te umiejętności niejako w darze, z urzędu,
Ja nie mam pewności, ale to by wyjaśniało ich umiejętności a zwłaszcza małpowanie ich przez Kylo.
Zdziwienie Palpiego nie wynika z tego że K i R byli połączeni a z Mocy jaką posiadali, połączyli ich umysły ale nie przewidzieli dalszych konsekwencji.
Czy Snoke stworzył ich "więź"?
Nie.
On w zasadzie tylko ułatwił komunikację.
Co do moich uszczypliwości to były one odpowiedzią na Twoje "XD".
Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!
Wiedziałem że po tym filmie będzie płacz fanek Reylo, ale myślałem że nic nie dostaną w TROS.
Uważam że bardzo bobrze wybrnęli z tej sytuacji i każdy z czasem będzie zadowolony, ja jestem choć byłem temu przeciwny
Fajnie wyszło.
Mistrz Mateusz napisał:
Tak, Palpatine dowiedział się o tym, że Rey i Ben są ze sobą połączeni Mocą zasadniczo dopiero gdy zaczął z nich wysysać energię.
-----------------------
Snoke w TLJ mówi że to on połączył ich ze sobą a skoro Snoke=Palpi to powinien był wiedzieć, także mamy kolejną dziurę fabularną. Bawiąc się w logiczne wyjaśnienia tego wszystkiego, wyjdzie pewnie jeszcze więcej takich kwiatków.
Hal —-> jedyną tutaj bzdurą jest jak na razie spójność fabularna tego filmu i tej trylogii. Prawdą bowiem jest, że to, jak zareagował na tę nowinę - dla niego w istocie nowinę - Palpatine, świadczy o tym, że wcześniej tego nie wiedział. I nie wytłumaczysz mi tego w ten sposób, że to jego zaskoczenie było udawane (bo i po co miałby niby je udawać?).
No właśnie to jest ogromny problem. Pytanie brzmi, na ile Palpatine miał wpływ na to, co i jak robił Snoke i na ile znał jego myśli i działania. Bo Snoke był jednak, jakby nie patrzeć, niezależnym bytem, a przynajmniej tak się wydaje (no bo też zajebiście to wytłumaczono poprzez zdanie „I made Snoke”; ale jak dokładnie? W sensie: sklonował go, spłodził, stworzył w jakiś inny sposób?). Stawiam jednak, że Snoke nie połączył ich w żaden sposób i że jedynie blefował wiedząc o ich połączonych umysłach. Tylko że na żadnym poziomie nie wprowadza takie wytłumaczenie spójności. Bo jeśli nie połączył Snoke ich umysłów, to by oznaczało, że wykazał się większą potęgą od Palpatine’a, jako że on to dostrzegł, a Sheev nie. A jeśli jednak połączył, to też świadczy to o większej potędze Snoke’a od Palpatine’a, bo Palpatine nawet nie wiedział o tym połączeniu ich umysłów (do tego by doszło, że nawet nie kontrolował działań Snoke’a). Jakkolwiek by nie było, oba te rozwiązania wprowadzają coś absurdalnego - mianowicie to, że Palpatine jako stwórca Snoke’a wykazuje się mniejszą wiedzą albo umiejętnościami od tego, kogo stworzył.
Jestem zresztą za tym, żeby przeforsowana została koncepcja, jakoby umysły Bena i Rey były połączone samoistnie poprzez Moc, a nie jakimiś dziwnymi sztuczkami kogoś nie do końca prawdziwego. To się nawet kupy by nie trzymało - Palpatine mówi im, że mają wyjątkową Moc polegającą de facto na nieśmiertelności i decydowaniu o życiu i śmierci (czyli w zasadzie taką, którą miał Plagueis, a sam Sidious przez całe swoje życie tylko marzył, żeby posiąść), ale zespoleni w Mocy mieliby być przez stworzonego przez Sheeva Snoke’a. No bo chyba nie chcecie mi powiedzieć, że Snoke nie dość, że połączył ich w Mocy, to w dodatku zapewnił im tym samym te umiejętności? Bo absurdalnym by było, że połączenie ze sobą w Mocy nie idzie w parze z tymi umiejętnościami, które mają. Przecież z tego co po wyraźnym - jeszcze raz to podkreślam - zdziwieniu powiedział Palpatine wynikało, że zespolenie w Mocy warunkuje te posiadane przez Rey i Bena tych umiejętności i na odwrót. Z jego słów wyraźnie wynikało, że to po prostu stanowi nierozerwalny pakiet.
Już mi się nie chce na ten temat dywagować, bo to wszystko jest tak pokomplikowane, że szok.
Niech Moc będzie z Wami.
No właśnie zakładałbym, że kłamał, ale to wprowadza i tak masę niespójności. Myślę, że w zasadzie wszystkie najważniejsze potencjalne niespójności z tym związane wymieniłem w poście wyżej. Ale jeśli nie kłamał i dokonał tego połączenia, to byłoby w zasadzie równie fatalnie i niespójnie, bo nie dość, że oznaczałoby to, że oboje mieli te niezwykłe umiejętności, o których Sheev powiedział „Unseen from generations” niezależnie od ich zespolenia, co jest bez sensu, bo uważam, że te ich umiejętności mają sens tylko wtedy, gdy są w pakiecie z tym zespoleniem wynikającym z natury Mocy, a nie z tego, że jakiś Snoke ich połączył, to w dodatku wykazałby się wówczas Snoke większymi umiejętnościami i wiedzą od swojego stwórcy, który wątpię, by miał taką umiejętność skoro nawet nie wiedział, że byli zespoleni. Więc, jeszcze raz: XD.
Niech Moc będzie z Wami.
Dokładnie. Plan Palpiego to załatwić wnuczkę-Jedi rękoma Kylo Rena. Kylo Ren za sprawą m.in. matki się nawrócił, no to zmieniamy plan i próbujemy przekabacić wnuczkę na CSM.
Zero komplikacji
A po zabiciu Rey chyba nie oddaje floty Kylo, jak obiecał?
Prawdopodobnie, niezależnie czy w przypadku Rey czy Rena, liczył na to że jego duch okaże się silniejszy. A wtedy w sumie to nieistotne czy w ciele Rey czy Kylo Rena by rządził - grunt, że on to on.
O modyfikacji planu, tak by zostać we własnym ciele nie pomnę - w końcu po wysysaniu energii z Reylo miał już to samo ciało, co w chwilę po rozwaleniu Mace`a Windu.
Anyway, to nie jest odpowiednie miejsce na Forum do takich rozmów.
Tyle że Kylo powinien go zaciukać w pierwszej scenie. A potem załatwić te wygodnie zgromadzone w jednym miejscu jednostki.
Po kiego mu jakieś układy z dziadem, przecież właśnie zdobył władzę w Galaktyce.
Raz, 2D, napisy.
Nie podobało mi się, typowe współczesne kino z kupą naparzania i minimum treści. Następnym razem obejrzę kiedy wyjdzie na dvd, zrobię sobie endurance run całej nowej trylogii - zobaczymy czy dam radę za jednym posiedzeniem.
Dla mnie raz na IMAX napisy wystarczy, film nie jest wart tego żeby kilka razy z rzędu tracić po 20-30 zł na kolejne bilety.
Jak będzie w sieci to można powtórzyć na spokojnie lub po prostu poczekać na Steelbooka na BD bo kolekcja na półce musi być pełna.
50% planu
https://youtu.be/eEeTWVru1qc?t=11
Wracam własnie z nocnego seansu i muszę przeprosić Mistrza Mateusza, gdyż napisałem że pisze bzdury odnośnie czy Palpi był zdziwiony połączeniem Kylo i Rey.
Otóż w normalnej wersji z napisami jest tak jak napisał, najpierw się dziwi że są połączeni, dopiero w następnym zdaniu informuje że to go uzdrowi.
Tak więc Kylo mówiąc Rey, że Palpi nie wie o połączeniu nie wprowadza zamieszania
Ostatnie dwa wcześniejsze seanse miałem z dubbingiem i tam połączyli dwa zdania w jedno kładąc nacisk na uzdrowienie.
Mój błąd. Przepraszam.
Odradzam dubbing również z innych względów, otóż dźwięk jest bardzo stłumiony i teraz na normalnej wersji dostał niezłego kopa, miałem mega frajdę słysząc chyba ze 100% więcej.
Wersję 3D w normalnym kinie również odradzam.
Ja byłem raz, obraz był tak ciemny i wyprany z kolorów że TROS wyglądał jak SOLO, o samej jakości 3D w takim układzie nawet trudno coś powiedzieć.
Kolejny dowód na to, że dubbing to zuooo i może wypaczyć sens przez na siłę (by pasować do ruchu warg) wprowadzone skróty. Nie powinieneś im nabijać obecności, bo w przyszłości uznają, że ludzie wolą dubbing zwiększając liczbę jego seansów kosztem tych z napisami
Nie demonizowałbym dubbingu, może nie nadaje się do analizy ale w większości wprowadza niewielkie zmiany np. Zorri mówi do Rey "podobasz mi się" zamiast "jesteś OK". Jest bardziej wylewny.
W przypadku Palpiego dałem się w kręcić w nieścisłości których nie ma, ponieważ to nie Snoke/Palpi stworzył ich więź, więc film jest jeszcze prostszy i wrażenia z pierwszego seansu jak najbardziej prawidłowe
U mnie dubbing TROS szkodził natomiast całej ścieżce dźwiękowej i po dwóch takich seansach (4 i 5) ten szósty był jak petarda
Co do nabijania seansów, to za bardzo nie miałem wyjścia, bo alternatywą była ciemna wersja 3D pozbawiona kolorów
No nic, zostają nocne seanse (przynajmniej cisza i spokój) i IMAX.
Jak dotąd:
1. 2D napisy
2. 2D napisy
3. 3D napisy
4. 2D dubbing
5. 2D dubbing
6. 2D napisy
Ciekawe to co piszesz o tym 3D. U nas było Ok z kolorami i jasnością (Real 3D), ale... nie było praktycznie 3D, w stosunku do TFA czy nawet TLJ to słabizna.
Jasność i kolorystyka to wina kina, wersję 3D grali u mnie na małej sali a najlepszy sprzęt jest zawsze w tych dużych. Jak piszesz że jest gorzej niż w TFA i TLJ no to lipa
Tak więc pisanie że Abrams robi dobre 3D nie ma pokrycia, wychodzi na to że przy TFA sypnęli groszem a później już po taniości.
Tak na marginesie to w ostatniej scenie na Tatooine Sokół znika
Widzimy jak ląduje na farmie Larsów i tyle go widziano, albo nie łapie się w kadr albo Rey znowu została porzucona
Ludzie uważają, że film na ostatniej prostej został kompletnie przemontowany. Stąd różne nieścisłości, najbardziej w końcówce. Np. widać, że Rey gada do Benka ale nic nie słychać.
Abrams przy montażu się gubi i w ogóle wizualnie nie ogarnia tematu. Już przy TFA na Jakku mamy sceny zmontowane z różnych pór dnia, z różną kolorystyką, światłem itd. Pomijając fakt, że już chyba nikt nie dojdzie ile dni trwała akcja na Jakku.
Niektórym scenom TROS brakuje sekundy, dwóch, żeby lepiej wybrzmiały, na spotach widzę że są te brakujące sekundy.
A Sokół zniknął, podobnie jak sztylet podczas walki z Kylo, więc mam nadzieję że się odnajdzie.
Dzięki, przeprosiny przyjęte. 😁
No i widzisz, i to jest właśnie między innymi objaw tej choroby, na którą cierpi ten epizod, nazwaną przeze mnie wcześniej „prawa noga przez lewe ucho”. To wszystko jest tak pokomplikowane i zawiłe w TROS, że żeby się w tym odnaleźć, potrzeba wielu seansów i naprawdę analitycznej postawy. A nawet osoby odpowiedzialne za dubbing najwidoczniej niezbyt dobrze się odnalazły w meandrach fabularnych rozwiązań, skoro trochę inaczej złożone zdanie - jak rozumiem, w celu dopasowania wypowiadanych w polskiej wersji zdań do ruchów warg postaci - sprawiło, że usłyszałeś coś zupełnie innego. I że to jedno zdanie zapoczątkowało efekt domina - czyli że ono było powodem do dostrzeżenia nieścisłości z tym, co powiedział do Rey wcześniej jeszcze Kylo, a to niekoniecznie współgra z czymś jeszcze wcześniejszym i tak dalej. To jest właśnie ta prawa noga przez lewe ucho. Niby można i nawet może efekt końcowy jest okej, ale jak się chce to analizować, to cholery można dostać.
Co do Twoich seansów, to jestem trochę zaskoczony, że jak do tej pory - z tego co rozumiem - decydowałeś się jedynie na wersję z dubbingiem. Z czego to wynikało?
Jeśli chodzi o wersję 3D, to z nią jest właśnie taki problem. Najgorzej być jeszcze w Heliosie na wersji 3D, bo nie dość, że Helios ma ogólnie przyciemniony obraz względem na przykład Cinema City, to jeszcze ta nieszczęsna wersja 3D dodatkowo sprawia, że ekran jest jeszcze ciemniejszy.
Niech Moc będzie z Wami.
Nie tak.
Film jest prosty jak budowa cepa.
Nie ma żadnej choroby, po prostu dałem się wkręcić, bo czytałem Wasze komentarze o jakiś nieścisłościach, których nie było
1 - Pierwsze cztery seanse miałem z napisami, nie widziałem żadnych nieścisłości.
2 - Przeczytałem komentarze że jest nieścisłość bo Palpi się dziwi, że mają więź a przecież sam tę więź stworzył.
3 - Zamiast cofnąć się do TLJ i sprawdzić jak to jest, uwierzyłem ludziom że to Snoke/Palpi stworzył "Reylo".
Nie ukrywam że mam gdzieś Reylo więc nie zwracałem na to uwagi i uwierzyłem innym. Błąd.
4 - Idę do kina na dubbing i słyszę jak Palpi się dziwi: "wasza więź ma uzdrowicielską Moc"
i tyle.
Tak więc broniłem spójności TROS nie tam gdzie trzeba, dubbing nie wypacza sensu filmu, to zbieg okoliczności i łapanie za słówka.
Generalnie szukanie dziury w całym, osób którym film się nie podobał.
Wniosek jest jeden - nie dać się wkręcić i nie brnąć w tematy, które mnie nie interesują jak Reylo
Ale to są dwie rzeczy, które się wcale - być może rzeczywiście wbrew pozorom - nie wykluczają. Ten film w swojej konstrukcji jest naciągany, uwzględniając kontekst, jakim jest cała ta trylogia, stąd moje stwierdzenie o „prawej nodze przez lewe ucho”. I zarazem w wielu swoich aspektach ten film, jako ten konkretny - co warte podkreślenia - byt, jest prosty jak budowa cepa. Sprawdza się tu powiedzenie, że proste rozwiązania są dla prostaków. Bo część z tych bardzo prostych zabiegów jest wręcz de facto aż prostackich w swojej banalności i powtarzalności - vide... tak naprawdę cała konstrukcja fabularna, która sprowadza się do pokonania Palpatine’a jako tego ultimate złego, co ma symbolizować pokonanie całego zła galaktyki i sprawia, że odtąd wszyscy ponownie będą żyli długo i szczęśliwie (aż do - jak mniemam - jego kolejnego powrotu). I, tak jak już wcześniej gdzieś na forum wspominałem, chyba zresztą w tym temacie, że prostacki jest cały motyw kłamstw i manipulacji Sheeva, przez co jest naciągany. Bo to, że Benowi powie, że zależy mu na śmierci Rey, a Rey, że wcale nie, bo chce, by ta była imperatorową, a później z niej i niego wysysa energię, bo to on jest prawdziwym imperatorem to są tak naprawdę bieda-manipulacje, takie najniższych możliwych lotów w porównaniu z całym jego mastermind planem w PT, którego ważnym elementem były manipulacje i kłamstwa. Więc w tym wymiarze film jest prosty jak budowa cepa, tyle że jego manipulacje są naciągane i niewiarygodne. Przez to, że pozbawione są jakiegokolwiek wyrafinowania, kunsztu, jakości charakterystycznych tym palpatinowym. To zupełnie inny poziom manipulacji. Ale sprowadza się to wszystko do tego, że film ten pędzi jak porąbany. Wrócić w tym momencie muszę do innej mojej flagowej tezy, że z tego filmu powinno się stworzyć kilka, a po TLJ można by - a wręcz powinno się, żeby to miało jakieś ręce i nogi - Palpiego wprowadzać powoli, stopniowo, na przestrzeni kilku filmów, w podobny sposób, w jaki zrobiono to z Voldemortem - z całym tym bagażem reminiscencji, retrospekcji, wspomnień, aury tajemnicy i wielkiego planu Sheeva właśnie. Bo właśnie ten kontekst - kontekst TLJ, całej trylogii i całej sagi - sprawia, że mowa o niespójnościach. Nie tyczą się one konkretnie rozwiązań fabularnych w obrębie tego tylko filmu, ale szerzej całego tego świata, którym żyjemy na co dzień. I to są przykłady tych nieścisłości, niedopowiedzeń, niejasności.
Niech Moc będzie z Wami.
Jeden raz - napisy 2D.
Przy TFA i TLJ było tak samo, chociaż obiecywałem sobie, że pójdę jeszcze przynajmniej raz, żeby wszystko na spokojnie przeanalizować - ale się nie udało.
Teraz też sobie obiecuję, że pójdę znowu. Jak wyjdzie? Pewnie tak samo, ale plan jest
Mam dokładnie tak samo. Zawsze sobie obiecuje, że pójdę obejrzeć przynajmniej dwa razy. Udało mi się to przy TLJ, ale to było przez przypadek, bo brat chciał iść. Przy TROSce raczej pozostanę przy jednym razie ;/.
Święto Aki-Aki trwa dalej
Karmelki są pyszne, mniam mniam
https://www.cinemascomics.com/wp-content/uploads/2019/08/Los-Aki-aki.jpg
i więcej nie zamierzam. Kupię toto, jak już wyjdzie, co by postawić pudełeczko, i niech zbiera kurz
Wszyscy mówią, że za drugim razem ogląda się lepiej
Ja byłam dwa, a będę jeszcze półtora raza, czaisz jaki masochizm...?
Podziwiam
Tylko dla towarzystwa. No i nie można biletów zwrócić -_-
Ummm, można spytać jak to wychodzi to pół? Planujesz wyjść w trakcie?
Kiedyś byłam świadkiem (ale w małym kinie nie multipleksie) jak facet przy paskudnej pogodzie przyszedł i spytał czy może kupić bilet na trwający już od dobrej chwili seans. Chciał przeczekać do pociągu czy autobusu. Kobitka wprowadziła go za darmo :]
Wyszłam na 5 minut przed końcem, więc zaliczam pełne cztery Więcej nie planuję. Te seanse były po ponad dziesięciodniowej przerwie i podczas trzeciego doszłam do różnych, mniej lub bardziej dziwnych wniosków. Wcześniej sądziłam, że Leia musiała jakoś się podzielić life force z Rey, żeby była w stanie uleczyć Bena i nie poofnąć, ale to nie jest chyba prawda. Zwyczajnie "sięgnęła" do niego i tyle. To jest to brużdżenie, o którym mówił Palpi? Nie wiem, nie wnikam. Wyszłam przekonana, że nie zrobią finnreya w przyszłości, bo po co Jannah wtedy. No i (i tu się sama sobie dziwię), że Ben musiał tam zapłodnić Rey, gdy się dzielił life force xDDD No i uroczy komentarz jednego chłopczyka po filmie. Tak, to był dziwny seans. Na szczęście po czwartym mi przeszło
Raz. Mężowi się podobało. Dla mnie byłoby do zniesienia - mimo marvelizacji i mnóstwa absurdów, jakby zakończenie nie było tragiczne.
Ale małżonek za to nadal nie chce oglądać "Endgame" (ani razu nie widział, mimo że dali właśnie na HBO) z powodu Czarnej Wdowy i Ironmana, a ze mną się kłóci że "Skywalker" całkiem spoko. ;-P
Pozdrów męża! Mądry to człowiek jeśli nie chce oglądać tego gniota zwanego Endgame i broni The Rise of Skywalker <3
A co kwestii zakończenia, to na razie nie komentuję. Jak znajdę w ferie czas to napiszę reckę TROS. Zresztą to nie temat do tego
Endgame w sumie jest spoko. Nie jakieś wybitne dzieło, ale na tle "Wojny bez granic" nawet da się oglądać. ;->
Natomiast Skywalkera Disneyowi nie wybaczę. ;->
Mam odwrotnie... Infiniti War było dla mnie średnie ze wskazaniem mimo wszystko na plus. Endgame to dla mnie definicja dna.
Ja też Disney`owi nie wybaczę TROSa - miała być wojna wszystkich wojen, a tu się okazało że w tym dziadostwie o nazwie Łotr 1 bitwa była lepsza niż w TROS.
A poza tym to im nie wybaczę, bo nie mam co im wybaczać
A ja jeszcze nie byłem i nie wiem czy pójdę. Jakoś pierwszy raz niespecjalnie mnie ciągnie. Na tej samej zasadzie jak wiele książek Legend ominąłem szerokim łukiem*, bo przeczytałem opis o czym będą no i zapoznałem się z opiniami. No i uznałem, że mi to nie podejdzie.
*m.in. właśnie te książki mówiące o klonach Palpatine`a Legendy często były przegięte i trzeba było to brać na klatę, ale to był jeden z tych case`ów, gdzie uważałem, że pewne granice zostały już przekroczone. A teraz coś podobnego jest w filmach...
W sensie tak patrzę całościowo na tę trylogię - kolejna gwiazda śmierci, kolejny raz Palpatine... No brzmi to jak właśnie jedna z tych historii Legend gorszego sortu, który starałem się nie tykać.
Zostaje chyba uznać, że to się nie wydarzyło - dokładnie tak jak to robiłem z Legendami, które mi nie pasowały. Więc w takim wypadku chyba nie ma sensu oglądać. Może kiedyś na kompie czy nawet w TV.
Wiesz, że miałem podobnie, żyjący Palpek to dla mnie było zło (a Legendy z klonami Senatu to też bym wolał pominąć) i poszedłem z wielkim niepokojem, ale ufff, było dobrze. I sądzę że dla publiki nie Reylo i nie zapatrzonej w Kylo jest to porządny epizod.
Najpierw na seansie 3D z napisami. Tak mi akurat godzina pasowała.
A drugi raz dziś - 2D z napisami. Tylko spóźniłam się troszeczkę i przegapiłam Kylo na Mustafarze. Ale trudno się dziwić skoro seans zaczynał się planowo o 12.15, a ja jeszcze córkę wtedy karmiłam Dobrze, że mam tak blisko.
I to pewnie będzie ostatni kinowy seans TROS. Dałabym jeszcze radę, ale nie byłoby to w tej chwili rozsądne
Wychodzi na to, że disneyowskie filmy oglądałam sprawiedliwie, zawsze dwa razy.
zero
Idź do IMAXu, ja dzisiaj dwa razy byłem i to było cudowne
A tym zerem się nie chwal, bo jeszcze dwa lata temu się zarzekałeś że po TLJ czekasz na kolejny film od Abramsa
To dla mnie nie ma sensu się męczyć. Przy TLJ można było jeszcze przymknąć oko na kolejną odsłonę DS z nadzieją że dalej będzie to lepiej poprowadzone. Niestety ogrywanie kolejny raz Yody, Palpiego i całego tego bajzlu w połączeniu w pseudo EUowskie wstawki mnie wymęczyło. Po 7-8 dla mnie to bida i flaki z olejem, rozwałkowane jak ciasto na piczkę wałkiem kuchennym.
Jasne jak ktoś chce to OK. Ja nie mam na to czasu, wolę iść w góry czy poczytać książkę.
I nie jest to że się uparłem, po prostu mnie wgl nie ciągnie po tym co zostało zaserwowane w postaci 8ki, filmu o solo czy R1. Nie wiem może pamięć płata mi figle ale z tego co kojarzę to to wszystko było już opowiedziane i to całkiem dobrze kiedyś tam. bo i zdobycie planów DS, jak i młody Solo w EU wypadały OK. Nie mam też zamaru do tego wracać, a nawet żałuję że widziałem to w wersji D. Tak samo mam z 9 - Emperor już wrócił w Dark Empire i po co to robić po raz kolejny. SW to nie MCU.
Natomiast całkiem przypadł mi do gustu Mandalor i chyba sobie za jakiś czas go powtórzę - no może poza 4 odcinkiem
Tym razem w większym gronie rodzinnym i film bardzo się podobał, ponoć najlepszy z "tych nowych" i ma klimat "tych starych" SW oraz dobre tempo, bo wcześniej w "tych nowych" zdarzały się dłużyzny.
Szok wywołały oba pocałunki, więc musiałem wyjaśnić że ten pierwszy był dla pewnej grupy fanów, a ten drugi to matka z córką z radości ze córka zdrowa i że w azjatyckiej wersji tego nie ma, więc podobno ta azjatycka wersja lepsza jest.
Najmłodszy członek rodziny podniósł ocenę z 0/10 na 3/10
Twierdzi że film jest dobry do momentu kiedy dowiadujemy się kim jest Rey, być może w tym momencie skończył mu się popcorn. Generalnie nie miał ochoty na drugi seans, bo ten pierwszy to były stracone 3 godziny.
Dlaczego 3 skoro film trwał dwie?
Bo go po pierwszym seansie jeszcze godzinę głowa bolała
Aki-Aki. Jest wesoło
Drugi seans zaliczony, w planach mam jeszcze trzeci i ostatni zarazem
Myślę że podobnie tak jak TFA do IX miło się będzie za każdym razem wracać. Jedyne w gruncie rzeczy co mi nie pasuje to początek spoilera to jak skończył Ben koniec spoilera.
Zdaje sobie też sprawę że całość mogła wypaść lepiej, co sugerują ostatnie wycieki, że spory wpływ film mieli akcjonariusze i inwestorzy. Może kiedyś dowiemy się prawdy.
Norma wykonana
Na mnie można polegać
Mam jeszcze w planach wybrać się do Wrocka (IMAX) a potem zobaczymy, bo małe ekrany to mała przyjemność
Widownia była różna, najbardziej żywiołowe reakcje były na maratonie ale to norma, na maratonach zawsze tak jest a przynajmniej na tych na których bylem.
Dziewczyny robiły zdjęcia telefonami jak pojawiał się Kylo a w scenie pocałunku to już piszczały.
Najspokojniej było na nocnych seansach gdzie średnia wieku mocno 30+
A własnie, kumpel ze szkoły pracujący za granicą napisał:
Ale film... Ja p******... Zaje8isty
itd.
Pozdrawiam Tomka
Zazdroszczę Ci! Ty masz tę swoją normę 10 seansów i już jesteś po wszystkim, teraz tylko dodatkowe seanse.
A ja przy moich 12 seansach w planie minimum, wciąż jeszcze muszę być przynajmniej 3 razy w kinie. Opcjonalnie jeszcze 6 razy by przekroczyć drugi próg. A ilość seansów w tygodniu już jest mniejsza o połowę.
Mam tylko nadzieję że zdążę się 24 stycznia załapać na Verva 4DX w Krakowie, bo będę tam przy okazji.
Aki Aki
Bo z czasem kiepsko, niestety koniec roku ma swoje prawa.
Z każdym seansem coraz lepiej się ogląda i wychwytuje więcej szczegółów, szczególnie z pierwszej części.
Aki-Aki
Byłam raz i mi wystarczyło, niesmak trzyma do tej pory
Dwa, IMAX 3D, napisy; z HALem, więc seans był bezTRoSki, bo zawsze fajnie pogadać z Nim na żywo. ~
3D niczego nie urywa, ale za bardzo nie przeszkadza. Jest trochę zabawnych lub wnerwiających (w zależności od punktu widzenia) błędów konwersji. ~
Jedenastego był jedenasty raz
I był to najlepszy seans, bo nie dość że IMAX to jeszcze w doborowym towarzystwie SW-Yogurta
6 rząd więc wszystko było odpowiedni duże i robiło wrażenie, fale i wrak DS to była miazga czułem się jakbym tam był razem z Rey
Wiele scen zyskało nowy wymiar dzięki 3D ale nie cały film, powiedzmy że 50/50. W każdym razie warto, dźwiękowo również miód malina
Byłem we Wrocku od 11:30 do wieczora ale i tak zabrakło czasu żeby wszystko omówić bo STAR WARS to temat rzeka.
Ważne, że pizza nadal dobra
A i desery lodowe u Grycana w ten weekend idą na WOŚP, więc można zajadać w szczytnym celu
Polecam STAR WARS, IMAX i SW-Yogurta
W pełni się zgadzam zxostatnim zdaniem, szczególnie jeżeli idzie o Wrocek
Nie będzie jakiś SW w kinach w maju?
HAL 9000 napisał:
6 rząd więc wszystko było odpowiedni duże i robiło wrażenie
-----------------------
Potwierdzam - polecam szósty rząd natomiast stanowczo odradzam pierwszy: raz tak byłem (nie wiem co mnie pokusiło, zamiast iść w innym terminie na lepsze miejsca), bo potem szyja mnie bolała przez dwa dni
3D mnie nie porwało, ale nigdy za bardzo nie przepadałem i tylko Avatara uważałem za bardzo zyskującego w 3D.
Za mną już sześć seansów i czuję, że powoli mam przesyt, mimo że piąty od szóstego dzieliło chyba z dziesięć dni i sądziłem, że ten czas będzie wystarczający, by odpocząć od TROS. Ale fakt jest też taki, że na żadnym z dotychczasowych filmów SW z ery Disneya nie byłem po szóstym seansie już na początku stycznia, czy też - żeby wliczyć w tę wyliczankę Solo, który swoją premierę miał w maju - po trzech tygodniach od premiery filmu. W przypadku tych, które miały swoje premiery w grudniu, po raz szósty byłem najwcześniej pod sam koniec stycznia, a w pozostałych dwóch przypadkach pewnie gdzieś w połowie lutego, tak więc uwzględniając to może na tym polega to poczucie znużenia filmem. Trochę chyba przeszarżowałem i muszę na czas jakiś spasować.
Niech Moc będzie z Wami.
w temacie. R A Z i wystarczy.
A szkoda, bo zyskuje z kolejnym seansem, po pierwszym szoku i przyzwyczajeniu się do wyścigowego tempa
Nie, nie. NIE WOLNO się przyzwyczajać, trzeba ZAWSZE dawać opór, być jak ten samotny rycerz, stanąć otwarcie przeciw złu. Jak tu :
- https://youtu.be/peu-3fxOy-g?t=2
Jeszcze bym się wrzodów nabawił cóż poradzę, że dobrze się bawię na przygodówce w kosmosie?
Tyle że część z tu obecnych przez chwilę była w niebie widząc, że można dostać odrobinę więcej niż kolorowa przygodówka w kosmosie. A TRoS zrzuciło nas z tego nieba prosto na pysk I jeszcze w kilku momentach wyśmiało jak już na tej glebie leżeliśmy
Nie mam problemu, że się komuś podobało. Wkurzam się bo nie podobało się mnie
Monique7 napisał:
A TRoS zrzuciło nas z tego nieba prosto na pysk
-----------------------
Śmierć Solo to spowodowała?
Nie... cały film...
Szkoda że nie liczyłam ile razy czułam ciary żenady zanim film się skończył. Od początku film mi nie pasował (geniusz montażu), a jak zobaczyłam skoki po nadprzestrzeni... błyskawice... Zakończenie tylko dopełniło dzieła zniszczenia.
TLJ pokazał, że można odsunąć się nieco od tego co już było. Szkoda że ktoś w D. nie miał cojones żeby dalej iść w tym kierunku.
Ok, rozumiem. Ale akurat mnie z sequeli to właśnie TLJ najmniej podszedł, bo było w nim najmniej takiej przygody, za którą pokochałem ANH. Obok świetnego wątku Rey-Kylo aż po genialną scenę śmierci Snoke`a, były te poboczne, które mnie wynudziły, przeplatane nietrafionymi żartami. TroS nie jest bez wad (co ten Abrams ma do niszczenia całych planet!), ale nie ma tak długich fragmentów do przysypiania jak poprzednik, humor mi odpowiadał, a para zjednoczona w Mocy trzyma cały film i żałuję tylko, że nie rozbito tego na dwie części, by bardziej to rozciągnąć i więcej pokazać, dać się tym nacieszyć, rządy nowego Wodza, rozmowy przez Force Skype pomiędzy ściganiem Rey po galaktyce, nasi bohaterowie w końcu działający razem itd. itp.
No właśnie - piszesz o tych rozmowach, o parze, o pokazaniu jak Ren rządzi w FO - przecież Abrams to wyciął, traktując sprawę tak, jakby to co się działo w TLJ nie zaistniało.
Kontakty między Rey a Renem tak jak je pokazano w TROS miałyby sens, gdyby wydarzyły się bezpośrednio po TFA. Tyle że w tym układzie faktycznie nie powinni się na koniec całować.
Przez tempo, montaż i całkowitą bezcelowość wydarzeń na ekranie jakoś w 10 minucie się wyłączyłam, mieszając częste facepalmy z jakimś tam większym zaangażowaniem we wiadomym wątku. Widziałam na podsumowanie sytuacji czyjegoś twitta w stylu, że gdy już pojawiła się realna szansa na eksplorację wątku Mocy i grey jedi to Disney niestety zawrócił. Patrząc po filmie i też starszych twittach Martina chyba nigdy nie doczekamy się czegoś w tym stylu w kinówce. Szkoda, ale po raz kolejny - spodziewaliśmy się, że Disney nie ma jaj.
Śmierć Solo to gwoźdź do trumny, ale problem jest z całym filmem.
Rena w zasadzie można by usunąći nic by to w fabule nie zmieniło.
Tzn, jakby wyciąć z TROS te kawałki z trójką szukającą rożnych rzeczy i zrobić z tego osobny film, nie będący finałem sagi, to taki film pewnie by mi się przyjemnie oglądało. Natomiast jako wielki finał to się nie sprawdza, ponieważ postacie są źle poprowadzone, wydarzeniom brak logiki, a o lore poszło do kosza.
Asfo napisał:
Rena w zasadzie można by usunąći nic by to w fabule nie zmieniło.
-----------------------
No ale jednak po nawróceniu się Solo trochę namieszał na Exegol. No i wskrzesił Rey.
Wskrzeszenie Rey jest bez znaczenia dla fabuły (no chyba, że Palp wygrał i jeszcze "zasadził" w niej nowy zalążek zła ), natomiast faktem jest, że gdyby Benek się na Exegol nie pojawił to pannica by się wdziękowi dziadka nie oparła raczej. Czyli, no, może Ben fajerwerków jakichś nie robił, ale był niezbędny do sukcesu.
No widzisz A samo wskrzeszenie ma jeszcze takie znaczenie, że nie można powiedzieć, iż Palpi może i przegrał, ale pociągnął za sobą swoich wrogów. Na dodatek wnuczka zadała mu pośmiertnie kolejny cios porzucając nazwisko i przyjmując od jego nemesis. Koszmar Tywina Lannistera normalnie
Kto by mógł zapobiec Rey poddaniu się woli dziadka? Chyba nie odkrywający swą Moc w TRZECIM filmie Finn
Właśnie główną zaletą TLJ jest właśnie zwiększenie roli Kylo, szkoda że jednocześnie za bardzo zmarginalizowano Rey, a marnowaliśmy czas na "przygody" bohaterów pobocznych.
W TROS tego połączenia między nimi, jakie było w TLJ już nie ma, cały czas się leją, tematem jest "ja wiem o twoich rodzicach" oraz "nie, a właśnie że nie przejdę na ciemną stronę", a nie żadne osobiste uczucia. Interwencja Bena na Exegol mogła być zastąpiona interwencją ducha Luka np. (zamiast tego fanserwisu z X-Wingiem) i na to samo by wyszło.
Natomiast element "instant Reylo" w TROS pogarsza film, ponieważ Rey po zostaniu "wdową" nie okazuje oznak żałoby. To niezbyt dobrze o niej świadczy.
Przypomnę dla porządku, że w ANH był też gość w masce, tylko jej nie zdjął, i fabuła w niczym nie ucierpiała.
Rey nie była zmarginalizowana w TLJ, ona w tym filmie właśnie była najciekawsza.
Moim subiektywnym odczuciem jest, że on w żadnym z tych filmów nie dostał więcej uwagi niż Rey. Prawdą jest, że on staje przed większymi i ważniejszymi wyborami niż ona, ale jednak ona jest centrum w każdym z filmów, imo.
-Nie mam problemu, że się komuś podobało. Wkurzam się bo nie podobało się mnie
Choć mi się podobało, to rozumiem bardzo. Bo też sam widzę, jak od początku to się nie składało. Zabrakło kogoś z wizją Lucasa, który by popatrzył na trylogię jak na przemyślaną całość. A nawet jak nie, to żeby potrafił budować narrację z filmu na film, a żeby każdy film był przeciw poprzedniemu.
I mimo wszystko, tych wszystkich głupot, nieścisłości scenariusza itd. dostaliśmy jednak odrobinę więcej - bo sceny na DS były piękne, i Adam tam naprawdę pokazał co potrafi. I wiem że to mało.
I taki jakoś mi smutno że się nie potrafisz/potraficie cieszyć tym filmem. Który naprawdę nie jest aż taki okropny.
Dokładnie, wcale nie jest aż taki okropny, a przecież nawet najbardziej okropny ROTS da się oglądać.
Ale można poczekać na DVD/BR/TV/stream
Dokładnie, nawet najbardziej okropne TPM da się oglądać z przyjemnością
Ależ potrafię/potrafimy się cieszyć tym filmem. Ten pan z linka poniżej też bardzo się cieszy, i ja też tak miałem, i wciąż mam : https://www.youtube.com/watch?v=dNyTF_iiAR8
Ale mam mega ciśnienie, żeby zobaczyć drugi. I trzeci.
Ale twardo trzymam się tego jednego. Czekam na żonę, której nie dane było zobaczyć TROS. Drugi raz będzie na Blurayu. Kupimy chipsy, colę, damy smoczka synowi, zrobimy Reylo dekoracje. O, może będę nagrywał jej reakcje w kluczowych momentach
No ale, nie dacie rady wyrwać się na te ok. 3 godzinki razem? W końcu, od czego są dziadkowie?
Dalibyśmy myślę. Ale:
1. Mały w ogóle nie jest przyzwyczajony do butelki
2. Żona by chyba nie miała przyjemności z oglądania, bo póki co wybyła max na 1.5h
3. Dziadkowie póki co tylko przychodzą w gości My zwykle jesteśmy w takich sprawach samowystarczalni, ale oczywiście w przyszłości musieliby trochę chociaż pomóc, bo nam się zaczną zlecenia ślubne, itd.
No i stwierdziliśmy, że w domu, przed własnym telewizorem na własnej kanapie będzie najlepiej
To się wykaż inicjatywą, bo jak żona siedzi tylko w domu to jej się należy trochę oddechu, umów dziadków i idźcie gdzieś na jakąś kolację połączoną z kinem (nawet niekoniecznie SW), czy coś
Jeździ raz na 2 dni gdzieś do sklepu, a poza tym na razie sama nie chce wychodzić na dłużej. Zresztą mamy taką pogodę, że wychodzimy codziennie na spacer, ja idę z wózkiem a ona z psem albo robi zdjęcia. Jak juz się w pełni przyzwyczaimy (i dziadkowie) to na pewno gdzieś ją wezmę
Pamiętaj, że kobiety lubią być zaskakiwane. Tylko że pozytywnie
Film jest rzeczywiście za szybki. Za pierwszym razem mi to nie przeszkadzało, bo i tak się wciągnęłam, ale dzisiaj już czułam, że tempo mocno psuje odbiór filmu. Brakuje takich chwil wytchnienia, w których można by przetworzyć to, co się dzieje. Trochę nie rozumiem decyzji twórców, bo ostatnia część spokojnie mogłaby trwać tyle co TLJ, a nawet trochę dłużej. Abrams nie lubi długich filmów czy co?
Niektóre sceny rzeczywiście są słabe. Zwłaszcza rozmowa Lei ze Snapem Wexleyem, w której pilot na prośbę pani generał mówi, że „wszystko będzie dobrze”. W ogóle ten film jakoś tak u mnie stracił po drugim obejrzeniu. Zastanawiam się, jak będzie dalej i na ile jest to zależne od mojego nastroju danego dnia , a na ile taka tendencja spadkowa się utrzyma (mam nadzieję, że jak najmniej).
A odchodząc od osobistych wrażeń, tym razem, tak samo jak na moim drugim seansie TLJ, więcej ludzi komentowało film. Na przykład dyskutowali o tym, jak Rey ożyje i kto ostatecznie skończy martwy. Ale ogólnie chyba im się podobało.
Ale więcej razy nie idę, może ostatecznie na 3D. Przejadłby mi się. Następny raz dopiero z płyty.
U mnie zaś na odwrót i za drugim razem lepiej się oglądało, jak wiedziałem czego się spodziewać (wcześniej unikałem spojlerów jak ognia) to tempo mniej przeszkadzało, jak i widownia trochę mniejsza oraz spokojniejsza niż na premierze.
To zazdroszczę. Ale w moim przypadku pewnie wynika to w dużej mierze z tego, że jestem ostatnio w kiepskiej formie i wszystko gorzej odbieram. Chyba muszę odstawić Bastion i zająć się życiem.
Z tym że ja w ogóle mam złe doświadczenia ze zbyt częstym oglądaniem tych samych filmów i czytaniem tych samych książek, więc mam nadzieję, że po dłuższej przerwie będzie jednak lepiej. No i najlepsze w moim odczuciu sceny wciąż oglądałam z przyjemnością, czyli chyba nie jest tak znowu źle.
Nie ma życia poza Bastionem
Trochę jak w "klubie akwarystów"
https://www.youtube.com/watch?v=ELw6ln_RVus
parafrazując ostatnią zwrotkę:
I jeszcze jedno. Jeżeli kiedyś
chciałabyś opuścić nasze szeregi,
związać się z grupą innych hobbystów,
nie licz na litość – Bastionistów!
KiraSolo napisał:
jestem ostatnio w kiepskiej formie i wszystko gorzej odbieram. Chyba muszę odstawić Bastion
-----------------------
Sugerujesz, że to wina Bastionu?
Zupełnie nie zauważyłam tego posta. No nieee, po prostu długotrwałego przesiadywania przy internecie, a przecież to nie wina Bastionu, że ostatnio u mnie „internet” to było głównie nasze forum.
Film jest szybki, żeby widz się nie połapał, że to co się dzieje na ekranie nie ma zbyt wiele sensu.
A ja mam wręcz przeciwne odczucie, że to wszystko wyglądałoby dużo bardziej sensownie, gdyby nie działo się tak na hura. Wszystkie wydarzenia są tak ściśnięte, że w efekcie najważniejsze wątki nie zostały dostatecznie wyeksponowane.
To zastanów się, czemu to jest aż tak pocięte. Przecież nikt by się nie obraził, jakby film trwał 3 godziny.
Tyle że jak usiądziesz na spokojnie i się zaczniesz zastanawiać, to zaczynają się pojawiać pytania.
początek spoilera Np. czemu Snołki w słoikach mają blizny. Po co Imperator trzyma flotę pod ziemią i skąd wziął załogi. I czym je żywi, skoro Exagol to pustkowie odcięte od reszty galaktyki. Dlaczego Rey atakuje Kylo zamiast na niego wrzeszczeć. I czemu Finn przez cały film nie miał czasu wykrztusić tego, co chce powiedzieć. W jaki sposób przekaz od Lando sprawia, że wszyscy przylatują, a wcześniejsze nawoływania Lei miały zero skutku. koniec spoilera Itd, itp.
Praktycznie co scena, to jakaś bzdurka tego typu się pojawia.
I owszem, SW to baja i szczegóły techniczne zawsze były od czapy, ale motywacje i postępki postaci przeważnie jakoś tam, lepiej czy gorzej grały, poza tym było lore które jakieś tam zasady miało. W TROS i lore i zachowanie postaci też się sypią.
O flocie i załogach już wyjaśniałem:
https://star-wars.pl/Forum/Temat/23774#770236
To że fragment Exegolu z bunkrem Palpka jest burzowy, nie znaczy że cała planeta taka jest.
Asfo napisał:
Przecież nikt by się nie obraził, jakby film trwał 3 godziny.
-----------------------
Ja bym się na pewno nie obraził, w przeciwieństwie do Gervaisa nie wyrzucam takiemu "Irlandczykowi" przesadnej długości
Asfo napisał:
czemu Snołki w słoikach mają blizny.
-----------------------
Obstawiam że chodziło o to, by dla świata zewnętrznego zawsze miał istnieć jeden, jedyny Snoke, a nikt nie powinien wiedzieć, że Palpi może mieć więcej marionetek do kierowania, czy zapasowych modeli.
Asfo napisał:
I czemu Finn przez cały film nie miał czasu wykrztusić tego, co chce powiedzieć.
-----------------------
Bo wszystko tak zasuwa, że nie było odpowiedniego momentu, jak to wypomniał Poe`mu Tu się kłania zbyt duże tempo filmu!
rebelyell napisał:
Obstawiam że chodziło o to, by dla świata zewnętrznego zawsze miał istnieć jeden, jedyny Snoke, a nikt nie powinien wiedzieć, że Palpi może mieć więcej marionetek do kierowania, czy zapasowych modeli.
-----------------------
Albo miały być bardziej przerażające.
rebelyell napisał:
Bo wszystko tak zasuwa, że nie było odpowiedniego momentu, jak to wypomniał Poe`mu Tu się kłania zbyt duże tempo filmu!
-----------------------
Tutaj chyba największym problemem jest to, dlaczego nie powiedział jej przy Poem w tym podziemnym tunelu, jak już się wydostali z ruchomych piasków. Ja właśnie przez to pomyślałam, że chodzi o wyznanie miłosne. No ale można uznać, że chciał, żeby to Rey pierwsza się dowiedziała o jego wrażliwości na Moc. I rzeczywiście w końcu jej nie powiedział, ale jakby film był dłuższy, to mógłby jej powiedzieć na końcu.
KiraSolo napisał:
No ale można uznać, że chciał, żeby to Rey pierwsza się dowiedziała o jego wrażliwości na Moc.
-----------------------
Mnie tylko nie pasuje tu jedno, że w TLJ nie było żadnych poszlak o jego wrażliwości, bo powiedzmy że bardziej by to tłumaczyło fakt zranienia Kylo w pojedynku - nie jako zwykły przypadek i fuks, ale później Rian całkiem porzucił ten wątek, jeśli w ogóle było to wcześniej rozważane, a nie tylko jako zmyłka na plakacie (Finn z mieczem).
Za to mieli czas pograć z Chewiem
Akurat to też trwało tylko chwilę
pewnie, ale pokazuje priorytety
Z kim się Chewie integrował, poza Hanem, R2 i pyrgiem?
Pierwszy raz na 2D, drugi na seansie w IMAX. No i to było by na tyle.
Nieźle, ale avatar straszny
Aki-Aki
Avatar z okazji 20 - lecia NEJ. Niech młodsze pokolenie wie, że była kiedyś taka bajka
Niestety u mnie już skończyli grać TROS więc czas na podsumowanie całej pierwszej i na razie jedynej fazy filmów Star Wars Disneya i trzeciej fazy kinowych filmów SW w ogóle.
Tak więc:
TFA 12 seansów (10 + 2 maratony)
R1 15 seansów
TLJ 11 seansów (10 + 1 maraton)
SOLO 15 seansów
TROS 11 seansów
W sumie 64.
Akumulator naładowany i teraz przerwa, będzie Diuna, Avatar, coś tam się znajdzie jeszcze.
https://youtu.be/UiiiMjQ_faI?t=7
U mnie też już prawie nie grają... Plan zrobienia 15 seansów na pewno się nie powiedzie. Może jest szansa na wykonanie planu minimum - niemniej, też raczej niewielka. Na szczęście "prawie" robi różnicę
Jutro jak wszystko dobrze pójdzie, udam się na 11 seans Mam nadzieję że nie ostatni, ale mimo wszystko tak do tego podchodzę. Niestety tylko 2D/dubbing.
Aki Aki!
Nawet się chciałem wybrać w ostatnich dniach, a tu bum! zostały tylko pojedyncze seanse w CC.
Zaliczone 3 seanse i koniec wszystkie 2d/napisy. Nie jestem fanem ani 3D ani dubbingu, chętnie poszedł bym do IMAX ale tam tylko było 3D
Po R1 to już nie ma gwiezdnych wojen. Powstały tylko beznadziejne trupojady żerujące na historii i dorobku marki.
Ło Matko Bosska... Ależ. To. Było. Słabe.
Jeszcze gorszy jest obraz całej tej trylogii, który wyłania się gdzieś w trakcie filmu (właściwie już w początkowych napisach). Porażający jest brak oryginalnego pomysłu i że w ten sposób można przejechać 3 filmy.
Czytam sobie swoją reckę z Przebudzenia Mocy, wspominam swój stosunek wtedy do "hejterów". Ależ byłem frajerem. Ale większy ubaw mam z tych przechrzt, dla których największym problemem tego filmu jest brak "reylo"
Ja byłem obrońcą sequeli jeszcze w czasach TLJ. Aktualnie nie jestem, TROS niestety pokazało że nie było zbyt sensownego pomysłu na tą trylogię.
Różnicę widać w każdej innej produkcji SW. Poza Resistance, to zarówno TCW i Rebels się ładnie skleja z całym uniwersum i ze sobą nawzajem, niezależnie co się myśli o tej formie. Mandalorian jest fajnym świeżym pomysłem. O High Republic mało wiemy, ale już widać, że przemyśleli to dogłębniej niż sequele.
Mam podobnie. Z tą różnicą, że po TLJ nie byłem obrońcą całej ST, a jedynie tego TLJ właśnie, bo TFA nie przeboleję, to najgorszy film SW jaki kiedykolwiek powstał (nie liczę Holiday Special oczywiście). Ale z perspektywy tych trzech lat oceniając TLJ, to jestem o wiele bardziej krytyczny niż świeżo po jego premierze, gdy doceniałem nowatorskie rozwiązania, jak zabicie Snoke’a w tak nieoczekiwanym momencie (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest piklem Palpatine’a; kontekst w tej sytuacji zmienił moje postrzeganie tego epizodu w odniesieniu do Snoke’a i tego jakże oryginalnego rozwiązania o 180 stopni) czy też Luke przenoszący swoją duszę poprzez Moc o pół galaktyki. Ale patrząc na tę ogromną - nawet trudno nazwać to niekonsekwencją - nieporadność i brak planu w tworzeniu trylogii, ręce mi opadły, i zyskałem już odwagę do tego, by być jej surowym krytykiem. Niestety, Disney pokazał, że może w SW nie ma co już się brać za tak wielkie formy jak trylogie? Inne sprawa, że od dawna uważam i to głoszę, że twórcy muszą przestać być niewolnikami formatu trylogii, bo to wszystko zawsze będzie odtwórcze, powtarzalne, nijakie, bezpieczne, żadne, bez pomysłu, bez odwagi, za to z szablonami i gotowymi rozwiązaniami i przepisywanymi na kolanie scenariuszami z pozostałych trylogii. Trzeba raz na zawsze zerwać z tym formatem.
W czym dostrzegasz taki optymizm jeśli chodzi o High Republic? Na początku byłem pozytywnie nastawiony, ale mam obawę, że czeka nas po prostu nudna era.
Niech Moc będzie z Wami.
Jestem optymistycznie nastawiony do High Republic, bo (kolejność względem ważności):
1. W ekipie tworzącej jest Charles Soule i to on tworzy pierwszą pozycje z High Republic. Imo aktualnie nie ma lepszej osoby do takiego zadania. Biję na głowę Gray, Zahna czy Luceno.
2. To, że my nie potrafimy sobie wyobrazić ciekawego zapełnienia okresu 200 lat przed TPM to nie znaczy, że oni nie potrafią. Liczę na ich inwencję twórczą.
3. Concept arty mi się podobają, ale to mało ważne, bo to tylko jakaś wizja artysty, a historia jest już po stronie Charlesa, Cavana czy Claudii (Ireland i Older tworzą mniej istotne historie).
Czy Soule bije na głowę Luceno czy Zahna, to bym nie przesadzał. Jak na razie nie napisał żadnej książki w uniwersum SW, a przecież innymi prawami rządzą się komiksy, a innymi książki. To po pierwsze. A po drugie, jak rozumiem, Twoje zestawienie Soule’a z Zahnem i Luceno polega na ujęciu umiejętności tworzenia przez każdego z tej trójki spójnej, logicznej i wiarygodnej ery od jej podstaw, tak? Jeśli tak, to myślę, że to nietrafione zestawienie mające potwierdzić tezę o wyższości Soule’a nad Zahnem i Luceno. Przecież choćby Zahn pierwszą trylogią Thrawna wykreował zupełnie nowy okres w uniwersum SW od zera, a późniejszymi książkami z okresu post-ROTJ z legend rozwijał ten świat, a fandom powszechnie to kupił. O ile Luceno nie ma na polu inaugurowania nowych gwiezdnowojennych epok ze wszelkimi ich prawidłami i przymiotami (integralność, odmienność, wyraźna próba oddzielenia epoki od innych) takiego doświadczenia jakie zebrał na nim Zahn, i jakie z pewnością zbierze Soule, o tyle też przecież napisał kilka książek w okresie post-ROTJ w legendach, a więc zarówno tak jak Zahn i teraz Soule nie miał wówczas Luceno punktu odniesienia w postaci filmów, których bliskość wydarzeń z wydarzeniami książek z jednej strony oczywiście krępuje możliwości twórcze, a z drugiej strony owa bliskość pozwala skorzystać na pewnych podstawach świata przedstawionego, co najzwyczajniej w świecie ułatwia robotę. Jeśli źle zrozumiałem sens Twojego porównania Soule’a do Luceno i Zahna, to dawaj znać.
Poza tym Soule na razie zachwycił nas jedynie serią o Vaderze. Oczywiście, dotychczas najlepszą serią komiksową w kanonie, to nie ulega wątpliwości, ale dla mnie to nie wystarcza, by pokładać w nim aż tak wielkie nadzieje i dokonywać niemal jego apoteozy. Do tego o ile miał dużą swobodę twórczą w tej serii, jako że wszystkie przeszkody ograniczające jego możliwości w postaci książek, komiksów i gier z legend z okresu między ROTS a ANH dawno temu zostały usunięte i tak na dobrą sprawę w tych niemal dwóch dekadach in-universe przed inauguracją serii Soule’a o Vaderze kanoniczne wystąpienia Mrocznego Lorda ograniczały się do powieści Lordowie Sithów i Tarkin oraz Rebelsów, o tyle to nieporównywalna sytuacja z tworzeniem zupełnie nowej ery z nowymi bohaterami, innym kontekstem historycznym, innymi punktami odniesienia w postaci różnego rodzaju wydarzeń, które na potrzebę nowej ery też trzeba przecież wymyślić, logicznie umiejscowić na osi czasu i wiarygodnie przedstawić. Soule jeszcze nie stał przed takim wyzwaniem.
Twój drugi argument nawet gdzieś mi - od kiedy tylko ogłoszono powstanie ery High Republic - siedział w głowie, choć był nie do końca uświadomiony, a na pewno ani razu nie był gdziekolwiek i kiedykolwiek przeze mnie wyartykułowany. No cóż, też oczywiście liczę na ich inwencję twórczą i rzecz jasna trzymam kciuki. Jak tak sobie myślę, to wiele razy w obecnym kanonie miałem wątpliwości, czy coś ciekawego w jakimś dziele w ogóle mamy szansę ujrzeć, a później bardzo miło się zaskakiwałem pomysłowością twórców. Mam nadzieję, że to też będzie ten kejs, ale mam duże obawy. Te 200 lat mnie szczególnie martwią. Że to tak mało jak na dosyć duże różnice: Jedi mający o wiele szerszą gamę barw swoich mieczy, mający niewiarygodnie inny styl ubioru jak na ledwo dwa stulecia od wydarzeń z PT, duże połacie galaktyki będące na tym etapie dla Jedi i Republiki nieznanymi; to wszystko nie napawa mnie optymizmem.
Niech Moc będzie z Wami.
A jego książki niestarwarsowe też zbierają bardzo dobre recenzje. A co do takich dużych zmian w ciągu 200 lat, to przecież w naszym świecie też takie zachodziły. Porównaj sobie rok 1820 i 2020. A pod względem znajomości świata to taka różnica jest np. między późnym średniowieczem a renesansem, kiedy już wiedziano, że istnieje Ameryka, a ziemia nie jest płaska.
Wiem, czytałem tę serię, była dobra, ale nie tak jak vaderowa.
Co do kwestii tych 200 lat. No tak, ja to wszystko wiem, mam świadomość, jak w takich dużych procesach historycznych w naszym świecie się to kształtuje. Problem polega na tym, że te dwieście lat w przypadku SW jest niewiarygodne dla tak dużych różnic. Jeśli chodzi o cywilizację republikańską w SW, to mamy do czynienia z okresem naprawdę długiego trwania, odwołując się do koncepcji Braudela, bo ma ona przynajmniej 5000 lat, podczas gdy nasza jakieś ledwo tysiąc. To jest nieporównywalne. A i tak w przeciągu 1000 lat my już odkryliśmy całą znaną nam przestrzeń. Jedi i Republika nie zrobiliby tego samego w przeciągu 5000 lat? Mając do dyspozycji statki, technologię, hipernapęd i odkryte i ucywilizowane duże połacie galaktyki od tysięcy lat? To się dla mnie nie trzyma kupy. W porównaniu do naszych dwustu lat, które stanowią jakieś 20% istnienia naszej cywilizacji, a więc dużo, 200 lat w świecie SW powinno być kroplą w morzu.
Co do kwestii mieczy i ubioru, to tę cezurę dla mnie stanowi okres Starej Republiki. W świetle znanej nam wiedzy nie widzę między nią a Wielką Republiką tak dużych różnic jakie mają być między Wielką Republiką a okresem jej zmierzchu, a przecież Starą od Wielkiej dzieli spokojnie 2500 lat, podczas gdy WR ze zmierzchem jakieś 500. Czym dłużej nad tym myślę i porównuję różne ery, tym bardziej przekonuję się do tezy, że to wszystko wygląda niewiarygodnie.
Niech Moc będzie z Wami.
No tak, trochę racji w tym jest, zwłaszcza w argumencie o odkrywaniu galaktyki. Z drugiej strony ciężko porównywać całą galaktykę do jednej planety. Może tę część galaktyki, którą oni znają w HR, też odkrywano bardzo długo, jeszcze przed powstaniem Republiki. Może statki też były wtedy gorszej jakości niż za Skywalkerów. Ale prawdę mówiąc, dla mnie to w ogóle są sprawy drugorzędne. Najważniejsze, żeby była ciekawa historia... a czy tak będzie, dopiero się przekonamy.
Co do pytania o Soule`a to porównywanie go do Zahna i Luceno może jest o tyle nietrafione, że nie tylko tworzą zwykle w innym medium, ale z zupełnie inną wolnością tworczą. I to za co bardzo cenię Soule`a to sposób w jaki radzi sobie z ograniczeniami postawionymi przez Disney i LFL. Wiekszosc twórców tworzy jakieś poboczne historie, bo inaczej nie potrafią, a Soule na granicy możliwości wprowadza takie twory jak Lord Momin, wizja Vadera m.in. o roli Palpatine`a, losy miecza Luke`a, barwienie kryształu, itd. To nie są rzeczy na poziomie istotności Trylogii Thrawna czy całej Starej Republiki, ale w NK póki co na takie tematy nie było przyzwolenia. Poza tym dla mnie to nie tylko Vader, ale i RotKR i wstępnie nowy ongoing. I rzeczywiście jego książki pozaSW są chwalone na maksa na Twitterze.
Co do tych 200 lat.. myślę, że za bardzo oddziałuje na nas preTPM z Legend. Nie wiemy jak to będzie wyglądać w NK. Mamy tylko strzępki informacji. Równie dobrze Stara Republika może wyglądać zupełnie inaczej niż ta z KOTORów i zupełnie inaczej niż HR. Cierpliwości i ocenimy czy to dobry wybór czy nie.
Przemyśleli wybierając epokę w której nie może dziać się nic specjalnego.
Jestem naprawdę ciekaw kiedy wreszcie przestaniemy udawać, że istniał jakiś aprioryczny pomysł na OT, a przy PT - że istniał inny pomysł niż "pokażmy jak doszło do tego że powstała sytuacja którą poznaliśmy w OT".
Niestety, nic nie jesteśmy w stanie poradzić że ostatni akt ST spaprano po całości, ani że co najmniej część pomysłu musiała wylecieć w kosmos z przyczyn niezależnych od twórców.
PS Oczywiście nikt nie musi lubić sequeli ani jako całości, ani pojedynczych filmów.
bartoszcze napisał:
Jestem naprawdę ciekaw kiedy wreszcie przestaniemy udawać, że istniał jakiś aprioryczny pomysł na OT
-----------------------
Przecież każdy fan który wie cokolwiek o powstawaniu tych filmów wie, że to była jedna wielka improwizacja wymyślana "w locie". Lucas zmieniał koncepcję chyba z 10 razy w ciągu lat pracy nad OT.
a przy PT - że istniał inny pomysł niż "pokażmy jak doszło do tego że powstała sytuacja którą poznaliśmy w OT".
-----------------------
Na PT tego pomysłu było dokładnie tyle. I znowu Lucas zmieniał koncepcję z 10 razy, przecież był nawet pomysł żeby akcja filmów toczła się równolegle w dwóch liniach czasowych, podobnie jak w "Ojcu Chrzestnym II". Gdyby Lucas nie ześwirował i nie zmienił się w totalnego "control freak", na pewno znalazł by ludzi, którzy by mu w tym pomogli. A co do planu na PT - to przecież jeszcze w trakcie zdjęć do EIII Lucas nie wiedział, co ma być ostatecznym motywem przejścia A. na D.S.!!
PS Oczywiście nikt nie musi lubić sequeli ani jako całości, ani pojedynczych filmów.
-----------------------
Dokładnie, można nienawidzieć, ale nie widzieć mocnych stron tych utworów jako FILMÓW to już trzeba być debilem albo mieć guza mózgu
-Przecież każdy fan który wie cokolwiek o powstawaniu tych filmów wie, że to była jedna wielka improwizacja wymyślana "w locie"
This is not entirely true.
Tzn., też tak myślałem i żyłem w nieświadomości, aż dorwałem się do wydawanych w W. Brytanii insiderów podczas kręcenia "Star Wars" i "Star Wars 2" wydanych w ramach "cegły" o wczesnych SW Marvelach w Wielkiej Brytanii.
I tam są takie perełki, że aktor grający Vadera "chlapnął" że gra ojcem Luka (przed wejściem SW na ekrany), ale to szybko sprostowano "że to była taka odrzucona koncepcja"
A przy kręceniu "SW 2" Żorżu powiedział otwartym tekstem do fan, że Vader nosi maskę dlatego, bo toczył pojedynek z Obi-Wanem i "wpadł do lawy". Czyli to już było "in universe" zanim TESB otrzymało swój oficjalny tytuł. Tak więc tego.
Finster Vater napisał:
I tam są takie perełki, że aktor grający Vadera "chlapnął" że gra ojcem Luka (przed wejściem SW na ekrany), ale to szybko sprostowano "że to była taka odrzucona koncepcja"
A przy kręceniu "SW 2" Żorżu powiedział otwartym tekstem do fan, że Vader nosi maskę dlatego, bo toczył pojedynek z Obi-Wanem i "wpadł do lawy". Czyli to już było "in universe" zanim TESB otrzymało swój oficjalny tytuł. Tak więc tego.
Vader okazał się Anakinem dopiero w 2 wersji scenariusza do TESB (tytuł powstał na etapie pierwszej wersji), wtedy oznaczonego jako "Epizod II". W piątej wersji tego scenariusza numeracja zmieniła się na EV i wtedy Lucas stworzył ten ogólny zarys PT.
A sam koncept że Vader jest ojcem był starannie ukrywany, Hamill dowiedział się tuż przed filmowaniem sceny, a duża część ekipy - w kinie.
Wypieranie rzeczywistości i przeczenie faktom nie jest najlepszą metodą.
"At one time, a Star Wars actor told us that the secret of Dart Vader, then intended to be announced in the second movie, was quite swimply that, beneath the mask, Darth actually was Luke`s father! But though this would have led to an interesting conflict, father vs. son, it seems the idea has now been droped"
TESB byłod począdku oznaczany jako "Star Wars 2", nie Epizod II.
No świetnie, ale w czym Twój cytat odnoszący się do plotki pochodzącej z bliżej niesprecyzowanego momentu ma być pewniejszy od informacji zawartych w paru książkach o powstawaniu OT, w szczególności o historii scenariuszy?
Finster, plan wygląda mniej więcej tak:
A->B->C->D->E... etc ewentualnie z różnymi rozgałęzieniami. Lucac żadnego planu nie miał. Nawet w ogólnym zarysie. To co miał, to było {B, F, A, C, G, D, ... }. To był człowiek, który miał FHOOY pomysłów, ale nie tworzyły one żadnej spójnej, ciągłej przyczynowo-skutkowo całości, były luźnym zbiorem "a może to, a może tamto". Lucas za czasów swojej młodości był zwolennikiem burzy mózgów i pracy zespołowej, i ta gigantyczna masa pomysłów była tego efektem.
Lucas tworząc OT odrzucił większość ze swoich wczesnych pomysłów (ile było wersji scenariusza SW`77? A ile TESB? bardzo dużo). Wszystko było wymyślane w locie. Np zmiana "trójkąta" Anakin-ObiWan-Ojciec Luke`a na parę ObiWan - Vader, gdzie Anakin i ojciec Luka stali się tą jedną i tą samą postacią. Np rezygnacja z ostatecznej konfrontacji Imperator-Luke w E-IX i skrócenie historii. Np wprowadzenie siostry Luka, po czym szybka decyzja że to będzie jednak Leia. To nie są kosmetyczne zmiany. To strategiczne decyzje, które TOTALNIE zmieniają kształt historii. To wszystko ewoluowało "w locie".
Kolejny dowód na wielką improwizację Lucasa to jego późniejszy recykling odrzuconych pomysłów. Terminologia, jak Padawaan, imiona jak Mace Windu, to wszystko były odrzucone szkice pomysłów, facet co miał to wrzucał do jednego wora (tak było w czasach PT).
Podsumowując: planu nie było. Była improwizacja. To, że niektóre rzeczy nie zostały wyrzucone do śmietnika lecz użyte (rzadko w oryginalnym kontekście) wcale nie świadczy o planie.
darth_numbers napisał:
... to już trzeba być debilem albo mieć guza mózgu
-----------------------
Ech... to było bardzo głupie, MURWA KAĆ wcale nie ma konieczności uznawania jakiegokolwiek elementu Sequeli za wartościowy. Jak ktoś nic w tym nie widzi, to nie widzi i koniec. Każdy ma prawo do uważania tych "dzieł" za kompletny śmieć od początku do końca pod każdym względem. Wycofuję się z cytowanego fragmentu. Przepraszam debili i ludzi z guzem mózgu.
darth_numbers napisał:
Przecież każdy fan który wie cokolwiek o powstawaniu tych filmów wie, że to była jedna wielka improwizacja wymyślana "w locie". Lucas zmieniał koncepcję chyba z 10 razy w ciągu lat pracy nad OT.
[/cytat]
-----------------------
Skoro zmieniał to znaczy że miał. A w sekłelach nie było w ogóle żadnej koncepcji na cokolwiek.
Nowa Nadzieja była wykreowana z konieczności jako samodzielny film, w Imperium Kontratakuje nie wprowadzili Alderaanu. W sensie że istnieje. Więc jakoś się to trzymało. Dopóki Imperator istniał (żył) opowieść się mogła toczyć tak czy siak. Bombelek jest zaś tu naturalną kontynuacją: kameralna historia dla fanów raz a bez Sithów dwa.
Z dwojga złego to ja już wolę być tym debilem z guzem mózgu niż zdołowanym oceną jakichś podrzędnych filmideł frustratem, którego odpowiedzią na krytykę jest to, że [wklej se człowieka] jest debilem albo ma guza mózgu
disclaimer napisał:
Z dwojga złego to ja już wolę być tym debilem z guzem mózgu niż zdołowanym oceną jakichś podrzędnych filmideł frustratem, którego odpowiedzią na krytykę jest to, że [wklej se człowieka] jest debilem albo ma guza mózgu
-----------------------
Tylko, że jak np bartoszcze czy ja szydzimy z Prequeli, to Ty od razu się materializujesz i wyskakujesz z argumentami za geniuszem owych dzieł. "Jakie to fajne kino". A to zwykłe podrzędne filmidła zmiażdżone przez krytykę i widzów, którzy w chwili ich premiery mieli więcej niż 12 latek. Witam w szeregach zdołowanych frustratów. Plus jesteś, no, sam wiesz kim i masz sam wiesz co, ha ha
Jeżeli chodzi o geniusz prequeli, zawszę dzielę się tylko faktami albo mą skromną merytoryczną opinią. A niepopularnymi opiniami warto się dzielić bądź co bądź. Uwielbiam zduszać w zarodku przejawy hejtu wobec Lucasa, czy zmyślanie faktów o nim na własne potrzeby + nigdy nie zniżyłem się do plebejskich tekstów typu "jakie to fajne kino" - za duży Łukasz Stelmach vibe [W przeciwieństwie do ciebie i bartoszcze oczywiście.] Rzadko kiedy też wyskakuję do ludzi personalnie nazywając ich np idiotami z ku*asem na czole czy dyskryminuję za bycie marvelowcami. Bywał tu taki co się na występkach przejeżdżał. Anyway jak już wspomniałem hejterów spuszczam równo w kibelku.
disclaimer napisał:
Jeżeli chodzi o geniusz prequeli, zawszę dzielę się tylko faktami albo mą skromną merytoryczną opinią.
-----------------------
Żarty sobie stroisz nieśmieszne. "Merytoryczną"
Uwielbiam zduszać w zarodku przejawy hejtu wobec Lucasa, czy zmyślanie faktów o nim na własne potrzeby
-----------------------
Oczywiście Lucas potrzebuje obrońców na polskich forach dyskusyjnych. Bluzgi spać mu nie dają.
nigdy nie zniżyłem się do plebejskich tekstów typu "jakie to fajne kino" - za duży Łukasz Stelmach vibe [W przeciwieństwie do ciebie i bartoszcze oczywiście.]
-----------------------
Czy ty kompletnie ześwirowałeś? Plebejskie teksty? Masz się za elitę? Nie pamiętasz co umieszczasz w swoich sygnaturkach? Stamtąd było "jakie to fajne kino".
Rzadko kiedy też wyskakuję do ludzi personalnie nazywając ich np idiotami z ku*asem na czole czy dyskryminuję za bycie marvelowcami
-----------------------
Zawoalowana pogarda wobec widzów TCW w ostatnich postach to co? "Czym się podniecają? Jak zwykle niczym". Disclaimer elita, znawca kina, byle czym się nie podnieca. Nie interesuje cię TCW, nie komentujesz, wyjazd. Edukację chcesz tu "miszczu kina" prowadzić?
Anyway jak już wspomniałem hejterów spuszczam równo w kibelku.
-----------------------
I to jest właśnie kulturalny język. Kiedyś był na to termin: kloaczny. A spuść się tam sam. Miłośniku, znawco kina i gwiezdnych wojen
-Oczywiście Lucas potrzebuje obrońców na polskich forach dyskusyjnych. Bluzgi spać mu nie dają.
---------------
Wcale nie robię tego, bo prosi, ale bo zasługuje. Jak każdy temat zasługuje na wyzbycie się z dezinformacji.
Czy ty kompletnie ześwirowałeś? Plebejskie teksty? Masz się za elitę? Nie pamiętasz co umieszczasz w swoich sygnaturkach? Stamtąd było "jakie to fajne kino".
---------------
A założymy się? Bo od lat zmieniam sygnatury adekwatnie do nowości. Puść screenshota.
Zawoalowana pogarda wobec widzów TCW w ostatnich postach to co? "Czym się podniecają? Jak zwykle niczym". Disclaimer elita, znawca kina, byle czym się nie podnieca. Nie interesuje cię TCW, nie komentujesz, wyjazd. Edukację chcesz tu "miszczu kina" prowadzić?
---------------
A to ciekawe, czyli jak umniejszam wartość w moich oczach jakiegoś dzieła artystycznego, to tak jakbym gardził i personalnie obrażał widzów? Już naprawdę ci się kończy arsenał.
I to jest właśnie kulturalny język. Kiedyś był na to termin: kloaczny. A spuść się tam sam. Miłośniku, znawco kina i gwiezdnych wojen
---------------
Nie każ mi cytować twoich kwiatków. Jak się czujesz przywołany do tablicy to masz problem, nie ze mną, ze sobą Albo piszemy na temat albo nara. Fochów nie zapraszamy. Zaczekają.
disclaimer napisał:
A założymy się? Bo od lat zmieniam sygnatury adekwatnie do nowości. Puść screenshota.
-----------------------
Naprawdę nie pamiętasz czy udajesz? Przecież nie robię screenshotów Twoich postów. Rozśmieszyło mnie to, ale nie aż tak, żeby skrinszota robić!
A to ciekawe, czyli jak umniejszam wartość w moich oczach jakiegoś dzieła artystycznego, to tak jakbym gardził i personalnie obrażał widzów? Już naprawdę ci się kończy arsenał.
---------------
Czym innym jest napisać "Buraczny odcinek, jak zwykle, nie tracę czasu na oglądanie głupot i kaszanki", a czym innym jest zasugerować, że widzowie, JAK ZWYKLE, podniecają się byle czym. Nie widzisz różnicy? Wszedłeś tam w środek entuzjastycznej dyskusji i wjechałeś z tą sugestią, że się fani TCW podniecają byle czym. To nie jest tylko umniejszenie dzieła. To jest pojazd po publice. Jak myślisz, czemu Finster się uniósł?
- Naprawdę nie pamiętasz czy udajesz? Przecież nie robię screenshotów Twoich postów. Rozśmieszyło mnie to, ale nie aż tak, żeby skrinszota robić!
-----------------------
Hej, ale z jakiej racji mam co czymś takim pamiętać? To na pewno nie było by coś, czego miałbym usilną potrzebę archiwizować w umyśle czy na dysku. Z drugiej strony jak już o czymś piszemy, to wypadałoby mieć coś na poparcie swoich argumentów.
Czym innym jest napisać "Buraczny odcinek, jak zwykle, nie tracę czasu na oglądanie głupot i kaszanki", a czym innym jest zasugerować, że widzowie, JAK ZWYKLE, podniecają się byle czym. Nie widzisz różnicy? Wszedłeś tam w środek entuzjastycznej dyskusji i wjechałeś z tą sugestią, że się fani TCW podniecają byle czym. To nie jest tylko umniejszenie dzieła. To jest pojazd po publice. Jak myślisz, czemu Finster się uniósł?
-----------------------
Jakoś niewystarczająco się uniósł, bo zastałem tylko śmieszki, cytujące klasycznego mema, a nie dramę stąd do Radomia. Dalej - napisałem "jak zwykle", ponieważ serial od początku istnienia zbiera w większości pochlebne opinie. Z kolei wartość tego serialu zadeklarowałem jako "nic", ponieważ od początku istnienia tym dla mnie jest.
disclaimer napisał:
Z drugiej strony jak już o czymś piszemy, to wypadałoby mieć coś na poparcie swoich argumentów.
-----------------------
Z góry zakładam, że ludzie pamiętają, co piszą i co mówią. Za "starych dobrych czasów" posty były archiwizowane razem z sygnaturami. Teraz zmiana sygnatury zachodzi w całej "historii". Ja ze swojej strony nie zbieram "haków" na dyskutantów i nie zamierzam tego robić. Można cytować wypowiedzi, zgoda, ale robić screenshoty sygnaturek zajeżdża naszą sceną polityczną, maniakalnym podsłuchiwaniem, teczkami etc etc. Nie w moim stylu.
Z kolei wartość tego serialu zadeklarowałem jako "nic", ponieważ od początku istnienia tym dla mnie jest.
-----------------------
No i przynajmniej sprawa jasno postawiona. Niemniej jednak podtekst moim zdaniem był. Ale może to ja mam paranoję. Nie wykluczam niczego, ha, ha...
Och, zostałem podmiotem lirycznym Waszej skądinąd uroczej dyskusji
bo zastałem tylko śmieszki, cytujące klasycznego mema,
Tak, bo tylko na to zasługiwały. To jest TCW, serial dla dzieci (raczej starczych niż młodszych) z którego i dorośli mogą czerpać sporo frajdy, całkiem dobre Star Wars (które, jako cały koncept też jest adresowane dla dzieci), no i całkiem dobrze zrealizowane warsztatowo.
Jeżeli ktoś jest rozczarowany bo to nie jest poziom artystyczny "7 Pieczęci" to ma oczywiście rację, nie jest. Nigdy nie miał być. Ktoś, kto się doszukuje tutaj czegoś więcej niż dobrej zabawy po prostu pomylił imprezy.
Jak już wspominałem wcześniej, do dobrej zabawy tu brakuje.
Nie wiem z kim tam piszesz, ale zaznaczam, że prequele to w dalszym ciągu starłorsy, choć najsłabsze ze wszystkich
I jeszcze "Bardzo Kulturalnie" postanowiłeś zignorować mojego posta, w którym odwołałem mój kretyński tekst i przeprosiłem tych, którzy mogli poczuć się dotknięci. Ja potrafię przyznać się do błędu i staram się prowadzić normalnie dyskusję. Natomiast cała Twoja "krytyka" to chamskie prowokacyjne złośliwości, tyle, że pisane kwiecistym stylem z użyciem poprawnej gramatyki i dobrego słownictwa. Co nie zmienia istoty rzeczy. Pisz swoją "krytykę" dalej. Życzę powodzenia.
Napisałeś, że wycofujesz się z cytowanego fragmentu tj. ludzie, którzy nie widzą mocnych stron muszą być debilami/mieć guza mózgu. Niemniej ostatnie zdanie nie pozostawia cienia wątpliwości, że tylko w 1/2, bowiem o ile wg twojego rozporządzenia ci debile już mają prawo (jakby kogoś to obchodziło i magicznie poczuł ulgę) rypać w tyłeczek sequele od deski do deski, zrządzenie losu nie zmieniło ich stanu umysłowego - pozostaną debilami z guzem mózgu
disclaimer napisał:
Niemniej ostatnie zdanie nie pozostawia cienia wątpliwości, że tylko w 1/2
-----------------------
Jak zwykle doszukujesz się więcej niż w tekście jest. Wiesz jak się to nazywa? Paranoja.
bowiem o ile wg twojego rozporządzenia ci debile już mają prawo (jakby kogoś to obchodziło i magicznie poczuł ulgę)
-----------------------
Widać, że nigdy z nikim nie prowadziłeś rozmowy, dyskusji w prawdziwym świecie, twarzą w twarz. Cała istota sprawy w takiej interakcji sprowadza się do szacunku wobec rozmówcy. Ty nigdy takiego szacunku nie przejawiasz, srasz na rozmówcę, masz daleko gdzieś to, że inni ludzie też mają jakieś myśli i uczucia. Nic Cię nie obchodzi, nie masz poczucia przyzwoitości to i magicznie ulgi nie odczujesz.
rypać w tyłeczek sequele
-----------------------
Gratuluję skojarzeń i kulturalnego języka. Miłej zabawy, mnie to nie interesuje.
Nie moja wina, że nie rozumiesz własnych komentarzy i doszukujesz się paranoi u innych. Z taką wyobraźnią mógłbyś pisać eseje dla Ordo Luris. Ale dalej nie przeprosiłeś. No i brak szacunku do rozmówcy pozostał. Tamte twoje przeprosiny były bardziej w tonie litościwej szydery. Zwykła farsa dla i tyle.
Nie dbam o twoje zainteresowania, ale kij z dupy, a nawet cały pień, należałoby w końcu wyciągnąć, bo zalega miesiącami.
disclaimer napisał:
Tamte twoje przeprosiny były bardziej w tonie litościwej szydery. Zwykła farsa dla i tyle.
-----------------------
Farsa dla... kogo? Widzę, że poczułeś się osobiście dotknięty moją litościwą szyderą. Jeżeli to Cię trochę udobrucha, to sorry, poważnie, na pewno nie jesteś debilem ani nie masz guza. Nie podobają Ci się filmy, trudno.
Nie dbam o twoje zainteresowania,
-----------------------
Ależ ja to wiem. Ciebie drugi człowiek nie interesuje. Jesteś kolego zakochany w sobie. Gdybyś miał kiedyś z samego siebie zażartować, chyba byś zawału dostał. Ja często o sobie piszę głupek, ignorant. Nie znam się na wszystkim. I w przeciwieństwie do Ciebie, mnie Twoje zainteresowania bardzo ciekawią. Skąd się wziął taki disclaimer? Kim Ty jesteś? Może jakimś jutuberem, wrogiem Stelmacha?
ale kij z dupy, a nawet cały pień, należałoby w końcu wyciągnąć, bo zalega miesiącami.
-----------------------
Dlaczego uporczywie krążysz wokół tamtych regionów? Nie da się tego inaczej powiedzieć? Dlaczego ciągle myślisz o tych miejscach na ciele ludzkim?
-Farsa dla... kogo? Widzę, że poczułeś się osobiście dotknięty moją litościwą szyderą. Jeżeli to Cię trochę udobrucha, to sorry, poważnie, na pewno nie jesteś debilem ani nie masz guza. Nie podobają Ci się filmy, trudno.
-----------------------
W sensie dbam o poziom dyskusji w internecie. Nic osobistego
Ależ ja to wiem. Ciebie drugi człowiek nie interesuje. Jesteś kolego zakochany w sobie. Gdybyś miał kiedyś z samego siebie zażartować, chyba byś zawału dostał. Ja często o sobie piszę głupek, ignorant. Nie znam się na wszystkim. I w przeciwieństwie do Ciebie, mnie Twoje zainteresowania bardzo ciekawią. Skąd się wziął taki disclaimer? Kim Ty jesteś? Może jakimś jutuberem, wrogiem Stelmacha?
-----------------------
Daleko wysunięte wnioski. Nie czuj się urażony, ale to forum mam od gadanki o SW, a prawdziwe życie i prawdziwych ludzi w realu. Stelmach to mi całościowo powiewa, ale jest idealnym przykładem hejtera prequeli oraz tokenem pewnych postaw światopoglądowych wraz ze sposobem wypowiadania się, które są mi nie w smak, a w związku z którymi stykałem się też z nim 1 na 1. Dlatego cisnę z niego bekę.
Dlaczego uporczywie krążysz wokół tamtych regionów? Nie da się tego inaczej powiedzieć? Dlaczego ciągle myślisz o tych miejscach na ciele ludzkim?
-----------------------
Są zabawne, zainspirowałem się dyskusjami pewnych filmowych snobów z film.org.pl. Druga sprawa, że nie wstydzę się człowieczeństwa.
disclaimer napisał:
W sensie dbam o poziom dyskusji w internecie. Nic osobistego
-----------------------
Trzymam za słowo
tokenem pewnych postaw światopoglądowych wraz ze sposobem wypowiadania się, które są mi nie w smak, a w związku z którymi stykałem się też z nim 1 na 1. Dlatego cisnę z niego bekę.
-----------------------
Poza tym, że ma dziwną fryzurę, ja o typie nic nie wiem. Jest na tyle drażniący, że nie byłem w stanie obejrzeć więcej, niż może minutę maksymalnie. Ale widziałem, że ciągle po nim jedziesz więc może coś jest na rzeczy. Nie będę drążył tematu.
Są zabawne, zainspirowałem się dyskusjami pewnych filmowych snobów z film.org.pl. Druga sprawa, że nie wstydzę się człowieczeństwa.
-----------------------
Sorry ale dla mnie to nie było śmieszne tylko... no sam wiesz jakie. Ale nie chcę sztucznie przedłużać burzy w szklance wody.
W tym wątku już nie mam nic do dodania.
Co jest gorsze: sekłele czy przekłele? Mimo wszystko potrzebna tu jest głębsza refleksja. W prekłelach nie ma koników.
Stelmach to jest przykładem bezkrytycznego wielbiciela Kennedy, afekt ten sprawia, że rzuca się ludziom do gardła.
W sumie to potwierdzam wymowę. Jest ona taka, że debile i ci z guzem mózgu są debilami i z guzem mózgu ale w pluralistycznym społeczeństwie nie powinno się ich tak nazywać:
Ech... to było bardzo głupie, MURWA KAĆ wcale nie ma konieczności uznawania jakiegokolwiek elementu Sequeli za wartościowy. Jak ktoś nic w tym nie widzi, to nie widzi i koniec. Każdy ma prawo do uważania tych "dzieł" za kompletny śmieć od początku do końca pod każdym względem. Wycofuję się z cytowanego fragmentu. Przepraszam debili i ludzi z guzem mózgu.
Smok Eustachy napisał:
W sumie to potwierdzam wymowę.
-----------------------
No dobra przyznaję. Zabrzmiało to źle a nawet bardzo źle. Nie o to mi chodziło, naprawdę, miałem na myśli co innego ale już nie chcę tego ciągnąć. Na pewno nikt nie wynoszący pod niebiosa Sequeli nie jest debilem ani nie ma guza. Ani ja tak nie uważam.
A próba stworzenia "I am your father" 2.0, tyle, że "You are a Palpatine", odarła TROS z własnej tożsamości, jak gdyby i tak było jej wiele.
A daj linka z łaski swojej.
Rozumiem, że po tym co napisałem wyżej, można się spodziewać jakiejś hurraoptymistycznej recki TFA i pewnie dlatego zapytałeś, żeby się pośmiać Otóż nie. Byłem ostrożny, nawet lekko zawiedziony, ale - i o to głównie chodzi - jednocześnie z nadzieją patrzyłem na rozwinięcie trylogii oraz odcinałem się od tych najbardziej skrajnych, krytycznych opinii. A dzisiaj to pod nimi bym się podpisał.
/Forum/Temat/20063
Przede wszystkim to podpiąłem się tam wtedy pod recenzję użytkownika Mariobaryla, bezapelacyjnie najlepszą w tamtym temacie.
Sam też wypunktowałem takie moje "największe zarzuty", ale wszystko zakończyłem akapitem:
Podsumowałbym więc to tak, że pierwszy epizod miał spory margines błędu i na pewne rzeczy można jeszcze przymknąć oko - co pozwala w łatwy sposób koncentrować się tylko na tym, co wyszło dobrze. Ale następne epizody nie będą już mieć tego komfortu. Pierwsza część pozostawiła po sobie spore oczekiwania względem kolejnych. Albo coś zostanie odpowiednio pociągnięte, albo ostatecznie spierd... Głównie liczę tutaj na całą oś zła - i akurat tutaj raczej się nie przeliczę, bo drugi epizod pachnie właśnie punktem dla antagonistów.
Czyli wolałem wtedy sam siebie oszukiwać, pisać o marginesie błędu, przymykaniu oczu (zamiast spojrzeć prawdzie w), patrzeniu na dobre strony, i liczyć, że to wszystko się jakoś fajnie poskleja w kolejnych epizodach. Zamiast tak "hejcić" od początku, nie znając jeszcze całej trylogii (czytaj: zamiast mówić jak po prostu jest). No i na koniec okazuje się, że dziś stoję tam, gdzie wtedy stali "hejterzy".
A wracając do wcześniej wspomnianej recenzji:
Nie skreślam jednak trylogii, bo osoby odpowiedzialne za najsłabsze ogniwa nie będą brały udziału w produkcji kolejnych części, choć niestety Rian Johnson nie będzie miał takiej swobody, jaką mieli (i zmarnowali) Abrams z Kasdanem)
Sam też nieco inaczej patrzę na TLJ po TROSie. Nie powiem, że nagle oceniam to pozytywnie (bo tak nie jest), ale to jednak nie Rian Johnson był szkodnikiem nr 1. To chyba będzie jedyny epizod tej trylogii, do którego czasem będzie można powrócić, choćby tylko dla Luke`a.
Czyli recenzja raczej taka mainstrimowa. Już wtedy były miłe złego początki ale dowodnie nie dało się jeszcze sekłeli przekreślić.
Prosty wniosek, że skoro zrobili zrzynkę z Nowej Nadziei to znaczy że nie mają pomysłu, nie przebił się. Przecież jakby mieli pomysł to by go nie kisili tylko pokazali światu.
W TFA jeszcze się udało. Film, który w swoich założeniach miał połączyć stare z nowym, sprawdził się. To, co nastąpiło później - już nie.
Jakby zrobili poprawioną wersję Nowej Nadziei a nie popsutą to odbiór byłby inny.
A tu nie mieli trudnego zadania: wystarczyło pokazać Leię, Hana, roboty i naród się cieszył.
W TROS jest reylo. Tylko tak zrobione, że lepiej jakby go nie było. Disney tym filmem stracił 80% żeńskiej widowni.
No tak, w TROS jest, ale po TROS już raczej nie.
Disney tym filmem stracił 80% żeńskiej widowni.
I to naprawdę wyłącznie (albo nawet i głównie) kwestia reylo?
Nie. Główny problem to wybicie do nogi Skywalkerów.
Oraz kompletny brak ładu, składu, logiki i sensu.
Nawet jeśli jakieś sceny mogłyby mnie cieszyć - te z Poe czy Babu np., to nie cieszą, bo nie mają sensu w kontekście całej historii.
Jednakowoż pewnie więcej by temu filmowi wybaczono, gdyby nie kończył się pogrzebem a "i ja tam byłem, miód i wino piłem" ponieważ widz nie zostawałby z poczuciem, że te wszystkie 8 wcześniejszych filmów było po nic, bo lepszego jutra dla rodziny Skywalkerów nie będzie.
I tu masz rację... Miałam już tyle czasu na przetrawienie, czemu mnie ten film tak zdołował. I już chyba wiem- byłabym w stanie przeboleć te dziury w fabule, bo to da się załatać. Boli brak oczywistego happy endu- na pierwszy rzut oka mogłoby to się wydawać oklepane, ale przy dłuższym zastanowieniu- myślę, że praktycznie większość widzów chciała odkupienia Bena, tego aby na powrót stał się Skywalkerem i przedłużył ród, po to aby móc chociaż łudzić się na jakąś kontynuacje za kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt lat, bo SW bez Skywalkerów nie ma sensu. Była to postać kluczowa, ale i dobrze utrzymana i przede wszystkim zagrana (Boże, jak ja bym chciała więcej Bena granego prze Drivera <3). Nawet najlepiej napisany scenariusz by nie pomógł, bo martwy Ben= okropne zakończenie. Bo dla porównania- gdy oglądałam Avengers Endgame i była scena śmierci początek spoilera Iron Mana koniec spoilera to płakałam, ale czułam, że to dobra śmierć i że to tak powinno być. A oglądając śmierć Bena jedyne co pomyślałam, że to niesprawiedliwe i że tak nie może być! Pamiętam, że przez kilka dni cały czas mi się kołatało tylko "dlaczego". I tak ja mówię- po pierwsze było to fatalne zakończenie tej postaci, po drugie- bez Skywalkerów z krwi i kości nie ma Star Wars. Mogą robić seriale, spin offy ale to już nie to samo. Już abstrachuje od Reylo, chociaż jednak jest to saga rodzinna i na samym końcu prosiłoby się o jakiś w miarę udany związek... Podsumowując- przekombinowali, bo chcieli zrobić zakończenie, którego nikt się nie spodziewał, a wyszło im zakończenie, które popsuło wszystko.
Rozumiem rozczarowanie, ale fundamentalnie nie zgodzę się z opinią, że "bez Skywalkerów z krwi i kości nie ma Star Wars. Mogą robić seriale, spin offy ale to już nie to samo" . Wiem, że trochę zdnie z kontekstu wyrywam, ale
Jest wręcz odwrotnie, to bez "piętna" Skywalkerów, powinny powstawać nowe seriale, spin-offy, nie mówiąc już o głównych filmach.
Gwiezdne Wojny to nie tylko saga jednej rodziny, która została przecież zamknięta "ROTJ", i do której nie trzeba było wracać tymi sikłelami. Jak najbardziej mogę sobie wyobrazić, że w sikłelach Ben to nie Skywalker, Rey nie jest wnuczką wiadomo kogo, nie ma głównej aktorskiej "trójki", a historia opowiedziana jest zupełnie inna.
Niestety, wracanie do przeszłości przeważnie kończy się rozczarowaniem. Jeśli nie było dobrego pomysłu na powrót - a nie było, to tylko kwestią czasu było to, co nieuniknione. Taka prawda
Problem jest taki jeśli chodzi o mnie, że starzy bohaterowie są ważni i ich chciałem oglądać.
Po Powrocie Jedi jest miejsce na taką kontynuację jak Mandalorian, który dlatego jest fajny. Bombelek na razie w żaden sposób nie przekreśla Powrotu Jedi.
Ja jednak zgadzam się raczej z Camillą. Nie twierdzę, że inne historie z tego uniwersum mnie nie zainteresują, jeśli będą dobrze zrobione i będą miały przekonujących bohaterów. Ale mimo wszystko w przypadku części I-IX, skoro mamy do czynienia z sagą rodzinną, to chciałam, żeby zakończyła się ona dla tej rodziny w miarę możliwości szczęśliwie, a nie tak, że żaden jej członek nie zostaje przy życiu. Żeby ta rodzina miała jakąś przyszłość, żeby była nadzieja dla kolejnych pokoleń, a nie żeby tych bohaterów spotkał beznadziejnie tragiczny koniec.
Ben był Skajłokerem po kądzieli więc jeśli Luke nie puknął jakiegoś nowego Skajłokera na boku to czarno widzę.
Nie przypadkiem Bombelek został lepiej odebrany niż Rey. Prędzej Finister pojmie o co chodzi z tą Mary Się niż Disnej zrozumie, co spaprali.
Marysia jest OK. na TLJ jako Marysia, bo ją wytłumaczyli w źródłach okołofilmowych.
Tylko że Disney nie zrozumiał, że Marysia jest dobra na jeden film, bo zrobienie kogoś Marysią wyklucza dalszy rozwój, ni można zagotować wody do temp. większej niż 100 stopni.
Disnej nie zrozumiał też, że najlepiej w byciu Marysią (lub Garosławem) wypada złol, np. taki Vaderowaty, co jest wszechpotężny bo jest i nikt z tego powodu dramy nie robi. A tutaj dostaliśmy złego co mieczykiem po konsolce, w sam raz do filmów romantycznych (co i tak spaprali na końcu), a nie do wszech-galaktycznej nawalanki.
Obejrzałem tylko raz w kinie w Imax. Jak film jest dobry, ale jak spojrzymy na fabułę, postacie itp w odniesieniu do całego uniwersum to jest tragicznie.
W sumie ostatnimi SW które obejrzałem więcej razy niż raz był Łotr 1.
TLJ też miało dużo swoich głupot i nie spójności z uniwersum. Hana Solo bym może obejrzał więcej razy ale akurat wtedy czasu nie miałem.
Ogólnie stwierdzam że spinoffy był wiele poziomów wyżej i bardziej udane niż cała nowa trylogia.
Gdy tylko pojawiła się informacja, że Disney przejął gwiezdne wojny, ucieszyłem się, bo w moim przeświadczeniu miejsce gwiezdnych wojen jest właśnie na wielkim ekranie. Cała otoczka w postaci tzw. "expanded universe" nigdy mnie nie porwała, a podchodziłem doń wielokrotnie, zawsze z nadzieją - głównie chodzi mi tu o książki, które raczej plasują się w kategorii miernych czytadeł.
Nadeszła pierwsza premiera, episode 7, już wtedy martwił mnie kierunek obrany przez studio. Zamiast postawić na nową historię i nowych bohaterów, Disney chwycił kurczowo (i nie puścił do samego końca) starych postaci i wyświechtanych pomysłów. Przyznaję, że mimo owych obaw część 7 wciąż sprawiła mi dużo przyjemności.
Gdy pojawił się Roque one na nowo poczułem że oglądam Star Wars! - tak film ma wady ale z Disneyowskiej stajni, w moim odczuciu to najlepsza część sagii.
Częś 8 - pamiętam, że trailer był bardzo dobry, uderzył we wszystkie właściwe nuty i wręcz nie mogłem się doczekać premiery.
Seans mnie rozczarował do tego stopnia, że wręcz zabił moją ciekawość dotyczącą konkluzji.
Na jaw wyszedł brak pomysłu studia na trylogię.
Solo, był moim pierwszym filmem z odległej galaktyki który po prostu zbojkotowałem. Później obejrzałem w zaciszu domowym tylko by się przekonać że nic nie straciłem.
Na epizod IX nie czekałem wcale. Plotki tylko utwierdziły mnie w przekonaniu że film z Gwiezdnymi wojnami ma już niewiele wspólnego.
Chciałoby się mieć nadzieję że studio wyciągnie z tego jakąś nauczkę i kolejne filmy na nowo rozpalą we mnie miłość do marki,...
Akurat bojkot Solo był dla mnie całkowicie nie słuszny, film całkiem dobry, o taki po prostu przygodowy bez większego wpływu na losy galaktyki.
Prze klapę Solo anulowali spin-offu które jak pisałem wyżej był o niebo lepsze od sequeli. Spinoffy ucierpiały a w epizodzie IX dużo większej poprawy nie ma.
Ale fakt TLJ miał jeden z najlepszych zwiastunów, jak nie najlepszy z całej sagi. Zahajpował mnie na film, a jak przeczytałem spoilery z filmu (ja z tych co mi one nie straszne) to miałem jeszcze nadzieje że zostanie to jakoś przedstawione w filmie że nie będzie źle, ale no cóż...
Ogólnie Epizod VII jeszcze uznałem jak dobry na początek, ale ścieżka którą obrały kolejne epizody albo raczej je brak pokazały że nikt nie miał pomysłu na tą trylogię. Co jest dla mnie skandalem że w ogóle sie zabrali za produkcje bez rozplanowanych już wszystkich kolejnych filmów.
To naprawdę skandal że zrobili tak samo jak Lucas dwa razy, czyli zabrali się za produkcję trylogii bez rozplanowanych już wszystkich kolejnych filmów, a jedynie z ogólnym planem (o którego istnieniu mówił Abrams przed premierą TFA).
Który nie istniał, jak się okazało po każdorazowym retconie rzeczy w poprzedniego filmu i skrajnie różnych wizjach Abramsa i Trevorrowa
Nieistnienie jest najwyższą formą istnienia.
Złożoność problematyki jest tu spora: Nową Nadzieję dało się kontynuować w dowolnym kierunku, oby tylko Alderaan cały czas był zniszczony. Powrót Jedi może być kontynuowany co najwyżej w Mandalorianinie. Rzeczywistość w której mogą być co najwyżej dorzynane niedobitki jest nieatrakcyjna w porównaniu z epickimi zmaganiami OT
Dorzynane niedobitki, to akurat już konsekwencje tego niby-planu na trylogię. Jakoś wciąż nie mogę sobie tego poukładać, niby 30 lat minęło, a oni wciąż w d*pie ... znaczy Republika się nie pozbierała - a powinna, hmmm
Albo Nowa Republika to idioci albo nie ma czego kręcić. Albo Lucas powinien dać Powrotowi Jedi bardziej otwarte zakończenie.
Gdzie był ten plan? Bo w filmach go nie widać.
Może był na etapie produkcji epizodu VII ale jak się po tym pożegnali z Abramsem to wraz z tym planem.
Bo inaczej dlaczego w TROS widocznie Abrams odkręca decyzje Johnsona z TLJ?
Dlaczego powrót Palpatine musiał być wprowadzony w napisach początkowych?
Dlaczego Ambrams mówił że Sboke jest potężniejszy od Imperatora a nagle okazał sie jego marionetką?
Dlaczego w zarysie fabuły epziodu IX Trrevorow jest mało rzeczy wspólnych z ostatecznym epizodem IX i ani słowa o powrocie Imperatora?
Jeszcze plus inne drobniejsze rzeczy typu kierowanie Kylo Renem tak w TLJ jakby miał byc głównym złym z epizodzie IX.
Ale odróżnijmy może kwestię, czy był plan, od tego co się z nim potem podziało?
Po TESB nie było wiadomo czy w EVI będzie obecny Han, decyzje o tym czy Han przeżyje ROTJ bądź jaki charakter będzie miało zakończenie ROTJ zapadały w toku produkcji. Fakt, wyszło nieźle.
W przypadku trylogii sequeli jakikolwiek by nie był plan, na pewno częściowo się rozsypał z chwilą śmierci Carrie. O tym, czy od planu odszedł Johnson (nawet jeśli to zrobił świetną robotę) czy Terrio z Abramsem (choćby rozumiejąc przez "plan" trzymanie się tego co wynika z poprzednich filmów), to będziemy jeszcze długo debatować, może za dekadę to przecieknie.
Poszczególnych decyzji duetu Terrio&Abrams nie zamierzam bronić, nawet ich komentować mi się nie chce; spieprzyli film który mógł być najlepszy ever, a tak będzie się go oglądać jak AOTC - ciesząc oko tam gdzie można, przymykając w innych miejscach...
Co ma "przeciec", nad czym tu debatować? Części VII-IX były pisane na kolanie i na szybcika. Widać to gołym okiem.
Abrams miał jakąś tam swoją wizję w części 7 od której Johnson odszedł w TLJ. Poprzez chęć przepchnięcia własnej wizji świata i bohaterów ( na domiar złego sprzecznej z już nakreślonymi w częściach poprzednich), wywrócił do góry nogami całą trylogię. Pokazuje to jego egoizm i brak szacunku dla pozostałych twórców.
Część 9 była ostatnim gwoździem do trumny.
Abrams zamiast pogodzić się ze zmianami wprowadzonymi w TLJ i zbudować coś na tym, postanowił zretconować co się dało i stworzyć zakończenie trylogii z pominięciem środkowej części. W rezultacie otrzymaliśmy sklejone taśmą gówno.
Reivo napisał:
Co ma "przeciec", nad czym tu debatować?
Konkrety. Bo na razie głównie mamy spekulacje i sprzeczne plotki
Części VII-IX były pisane na kolanie i na szybcika. Widać to gołym okiem.
Zupełnie jak u Lucasa Z tym, że Lucas miał 3 lata na kolejne epizody, a Disney zaplanował tylko dwa lata pomiędzy.
Abrams miał jakąś tam swoją wizję w części 7 od której Johnson odszedł w TLJ.
Więc tu właśnie interesującym pytaniem jest, na ile nakreślone były ramy których się należało trzymać, i na ile Johnson się z nich wyrwał. Bo jeśli nie wyszedł poza ograniczenia, to nie można mieć pretensji że wybrał swój kierunek, zresztą fabularnie sprzeczności nie ma.
Część 9 była ostatnim gwoździem do trumny.
Abrams zamiast pogodzić się ze zmianami wprowadzonymi w TLJ i zbudować coś na tym, postanowił zretconować co się dało i stworzyć zakończenie trylogii z pominięciem środkowej części. W rezultacie otrzymaliśmy sklejone taśmą gówno.
A to w 100% prawda.
bartoszcze napisał:
Reivo napisał:
Części VII-IX były pisane na kolanie i na szybcika. Widać to gołym okiem.
Zupełnie jak u Lucasa Z tym, że Lucas miał 3 lata na kolejne epizody, a Disney zaplanował tylko dwa lata pomiędzy. .
Polemizowałbym z takim porównaniem.
Prequele mimo wszystkich swoich wad stanowią całkiem spójną całość. Wizja Lucasa jest jasna od początku do końca. Żadna część nie krzyczy "ja nie mam nic wspólnego z poprzednią/następną".
Ja tylko uprzejmie zwrócę uwagę że "pisane na kolanie i na szybcika" to jedno (Lucas positive, Terrio positive), a "pisane żeby się odciąć od poprzedniego" (Lucas negative, Terrio positive) to drugie.
Lucas kombinował nad tym jakiś czas wcześniej (OT). Wytwórnia mu pomogła. A prekłele też są słabe. Słabsze od sekłeli? Tego nie wiadomo
Otóż to. TLJ nie zaprzecza żadnym rzeczom z TFA. Nie okazuje się np., że Han tylko udawał nieżywego. Może być tak, że rozwój wydarzeń niektórym nie pasuje, ale nie ma żadnego odwoływania.
Lucas mógł sobie zmieniać zdanie wiele razy, ale zmiany prowadziły do uzyskania spójnej całości, a nie do pokazania środkowego palca poprzedniemu reżyserowi. No i pojawia się kwestia kreatywności twórczej. Lucas tworzył, Abrams z Terrio wywalili gotowe puzzle na podłogę i posklejali je taśmą, ignorując te śmieszne wypustki.
Nie, bojkot Solo był jak najbardziej słuszny. Podobnie jak bojkot IX epizodu. Jak inaczej wyrazić swoje niezadowolenie z kierunku obranego przez Disney? Właśnie tak, portfelem.
Poza tym Solo, to miałki film, który nawet nie przypomina gwiezdnych wojen. Ot jakiś tam film si-fi, gdzie imię głównego bohatera jest zbieżne do tego z OT ( choć poza imieniem, nic ich nie łączy).