Czytając wrażenia, jakimi dzielili się Vikala i Mossar, mający możliwość po raz pierwszy zmierzyć się z KOTORem, sam zapragnąłem przejść go po raz kolejny. Który, tego sam już nie wiem. Cieszy, że znowu, tak jak za każdym poprzednim razem, miałem okazję doświadczyć w trakcie rozgrywki czegoś, czego z różnych względów nie poznałem wcześniej.
Jako, iż na Bastionie wciąż, jak widać, jest sporo osób, które nie poznały jeszcze tej gry, lojalnie ostrzegam przed SPOJLERAMI, ponieważ nie widzi mi się zasłanianie dwóch trzecich moich spostrzeżeń.
1. Robienie sobie żartów z mieszkańców Taris, paradując po mieście w zbroi żołnierza Sithów, jest całkiem zabawne. Doszło nawet do tego, że pewien Ithorianin, napastowany przez grupę dzieciaków, a któremu pomogłem je odpędzić, stwierdził, że najwyraźniej to, co słyszał o Sithach, jest nieprawdą! Ciekawe, co pomyślał, kiedy "Lewiatan" spuścił mu z nieba na głowę swój ognisty deszcz? Wspomnianą zbroję zdobyłem, dzięki zaproszeniu, jakie otrzymałem od, zatrudnionej przez Sithów, niejakiej Sarny (hm, miała nóżki, jak sarenka...?).
2. Dopóki nie zakupiłem szczepionki na zarazę rakghuli, nie podchodziłem do rozbitej kapsuły ratunkowej, jaka rozbiła się w Podmieście, przy której stał ranny, zarażony żołnierz Republiki. Jak się okazało, nie warto było się starać, bo zaledwie tego idiotę uleczyłem, on natychmiast poleciał prosto w paszczę kolejnych czekających nań stworów.
3. T3-M4. Nie pierwszy raz jego rola skończyła się u mnie na otwarciu wrót do bazy Sithów, ale zaledwie wykonał swoje zadanie, zaraz wymieniłem go na Cartha (poza nim, zabrałem także Bastilę). Chyba najmniej przydatny członek zespołu, inaczej niż w drugim KOTORze, gdzie jest on miejscami niezbędny. I nie mówię tu tylko o prologu.
4. A, wracając jeszcze do Podmiasta. Gra nie byłaby sobą, gdyby dokładnie w tym miejscu, jak zawsze z resztą, nie wyrzuciła mnie z powrotem do Windowsa... Na szczęście wystarczyło wyłączyć cienie i trawę, żeby dalej można było grać bez przeszkód.
5. Juhani na Dantooine, ostatnia z trzech prób przed eksplorowaniem ruin, pozostawionych przez Rakatan. Pamiętam, że kiedy gdy po raz pierwszy przechodziłem KOTORa, zabiłem ją. Chyba nie miałem dostatecznie dobrze rozwiniętej umiejętności perswazji. W każdy razie, później przez całą grę zastanawiałem się, kim jest ów ostatni członek drużyny, którego mam jeszcze spotkać?
6. Perswazja Mocą to naprawdę przydatna umiejętność. Nie tylko pozwala niejednokrotnie wymigać się od płacenia opłat za lądowisko (Juhani i Bastila będą nam syczeć do ucha, że tak nie można, Canderous stwierdzi, iż w galaktyce wciąż jest najwyraźniej pełno głupców o słabym umyślne, a Jolee orzeknie, że owszem Rada by tego nie pochwaliła, no ale za to jaki to użyteczny sposób wykorzystania Mocy! ), ale jest także sprawczynią wielu zabawnych dialogów. Jeden z moich ulubionych ma miejsce w momencie zasadzki, przygotowanej przez Gamorrean, w czasie naszej wędrówki przez Morze Wydm na Tatooine:
- He, he, dawajcie 500 kredytów, albo ubijemy!
- Kim jesteście, że mi grozicie?! Mogę was skrzywdzić!
- Eee, co? Gurke, mówiłeś, że to będzie łatwy łup!
- A tam, blefuje! Blefujesz, prawda?
- (perswazja Mocą) Boisz się mnie! Drżyyyyyyj, prosiaczku!
- Aaa, przepraszamy, już sobie idziemy!
7. Jeśli chodzi o naszą drużynę, Jolee i HK to dwa największe źródła humoru. Warto rozwijać umiejętności naprawy, ażeby wydobyć z tego drugiego tych kilka tajemnic z jego przeszłości. Podczas dialogów z Bindo nie raz zdarzyło mi się śmiać w głos! Rzecz jasna, rozmowy z nim to nie tylko powód do śmiechu, ale także możliwość poznania jego bujnej przeszłości, pełnej rozgoryczeń i zawodów. Obaj są jednymi z najciekawiej rozwiniętych elementów KOTORa.
8. Wracając jeszcze na chwilę do naszego droida-zabójcy, po raz pierwszy zdecydowałem się zabrać go do podwodnej bazy Republiki na Manaan. Ciekaw byłem, jakie będzie miał zdanie na temat sytuacji, w której Selkathowie, tworzący część personelu, w tajemniczy sposób postradali zmysły, doprowadzając do śmierci swoich republikańskich kolegów po fachu oraz najemników, przysłanych, żeby dowiedzieć się, co się wydarzyło. Jak się okazało, tylko raz wtrącił się do jednego z dialogów. Ale tym samym w pełni utwierdził mnie w słuszności decyzji o jego zabraniu.
9. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed zrobieniem "rybiego przysmaku" z osobnika, który zamknął się w szafce. Jeden z tych niewielu razy, kiedy zdecydowałem się zrobić coś po ciemnej stronie.
10. Głos Selkathów jest tak samo irytujący, jak zawsze. Podobnie, jak teksty Twi`leków, mówiących do nas po huttańsku. Twórcy gry postanowili nagrać im kilka dialogów na krzyż, przez co w pewnym momencie ich słuchanie staje się naprawę męczące. A jak rzucają mięsem! Nie ważne, że tłumaczenie pokazuje nam coś innego, klną jak szewcy!
11. Na "Lewiatanie" jak zwykle skorzystałem z pomocy Juhani. Pamiętam, że kiedyś specjalne zapisałem grę przed pochwyceniem, żeby móc sprawdzić, jak fabuła się potoczy w zależności od tego, którego członka drużyny wybiorę z misją ratunkową.
12. Nie wiem, czy jest to jakiś niedokończony wątek w grze, ale co z tego, że mam wymaganą liczbę próbników komputerowych, skoro i tak nie mogę zaprogramować nowego kursu dla "Lewiatana"? :/ Po co zatem ta opcja?
13. Rywalizacja na Korribanie. Zbrakło mi tym razem umiejętności perswazji, aby przekonać ducha Ajunty Palla do powrotu na jasną stronę. Ale, jak zawsze, miałem satysfakcję, gdy przy wyjściu z jego grobowca, dałem fałszywy miecz jednemu z leniwych studentów Akademii Sithów, mającego nadzieję, że ktoś inny, zamiast niego, pobrudzi sobie ręce. Cóż, spotkał go taki koniec, na jaki pewnie sobie zasłużył.
14. Tajemnicza przesyłka, którą mamy dostarczyć z Korribana na Tatooina, jeden z bardziej zaskakujących elementów gry. Będący zapewne nawiązaniem do Hobbita. Czy ktokolwiek próbował kiedyś pobiec głębiej "w biel"? Nasz rozmówca sugerował, że można tam znaleźć innych pechowców, którzy w przeciwieństwie do nas, nie mieli ochoty stanąć do pojedynku na zagadki.
15. Nie lubię, gdy mam jakiś niedokończony wątek w grze, a jest nim na pewno sytuacja, w której naszą ekipę atakuje grupa Mandalorian, tuż obok starożytnej świątyni Rakatan. Ktoś pamięta, o co tutaj chodziło? Zdobywamy hełm jednego z napastników, pewnie któreś z dwóch plemion byłoby nim zainteresowane, pytanie tylko: które?
16. Pokład Gwiezdnej Kuźni, tu wybrałem Jolee`go i Cartha. Pierwotnie miałem wziąć Juhani, zamiast tego ostatniego, ale w trakcie gry nastąpił jakiś błąd, który sprawił, że kobieta-kot przestała podążać za drużyną.
Poszło jakoś tak łatwiej, niż w trakcie tych poprzednich razy, nawet ten Malak już nie robił takiego wrażenia, jak niegdyś.
17. A, po raz pierwszy nie inwestowałem w pioruny, zabawne to o tyle, że kiedyś były one praktycznie pierwszą Mocą, jaką "nabywałem".
Po raz kolejny miałem okazję przypomnieć sobie, jak świetną rozrywką jest KOTOR, nie bez kozery nazywany jedną z najlepszych gier SW. Vikalo, Mossarze i inni, pamiętajcie, że warto do niego wracać, wciąż i wciąż odkrywać go na nowo. Jeszcze nie jeden raz będziecie mogli przekonać się, ile niespodzianek jeszcze na Was czeka.