Ave. Od pewnego czasu nurtuje mnie pewna kwestia. Kiedyś JOR powiedział, że dziś ludzie chcą się bawić Star Warsami, a nie studiować je. Zapewne często jest to prawda, wielu ludzi chce, by SW było lekką przygodówką, to się po prostu sprzedaje. Ale jednak mój szacowny () kolega nie do końca ma rację, bo byli i są fani, którzy radochę z tego uniwersum czerpią w trochę inny sposób, a ja chcę o tym sposobie napisać.
W czasach, gdy kanon stanowiły dzisiejsze Legendy, fan SW miał do dyspozycji niesamowitą ilość źródeł wiedzy o tym świecie: dziesiątki/setki książek, komiksów, gier, przewodników, artykułów i cholera wie, czego jeszcze. Nie od razu zaczęły one nawiązywać do siebie nawzajem, z początku była wolna amerykanka i każde medium ciągnęło w swoją stronę. Ale z czasem wszystkie te źródła zaczęły "współpracować", pilnowano, by informacje z jednych pasowały do innych. Komiksy zaczęły nawiązywać do wydarzeń z książek, a książki do wydarzeń z komiksów itp. Zaczęło się to wszystko ładnie kręcić, zazębiać, rozwijać. Oczywiście nie było to idealne, były wpadki, ale całościowo trzymało się to kupy całkiem nieźle. No i uniwersum zaczęło rozkwitać w stopniu wręcz niesamowitym - rozwinięto postacie z filmów, i to również te drugo- i trzecioplanowe, stworzono dziesiątki/setki nowych bohaterów, planet, ras, gatunków, frakcji, organizacji, pojazdów, statków, kultur, zwyczajów... Rozszerzono chronologię SW we wszystkich kierunkach, czasem o setki/tysiące lat. Doszła masa nowych wydarzeń w timelajnie, zależności politycznych, układów, sojuszy, zdrad i czego jeszcze chcecie. Ciężko było to ogarnąć.
Ale jednak pojawili się ludzie, którzy ogarniali to całkiem ładnie. Taki specyficzny typ fanów, którzy czytali z SW co tylko wpadło im w ręce, łączyli informacje z różnych źródeł, doczytywali co się dało w przewodnikach i na forach. Lubili... wiedzieć. Nerdowa wiedza z SW wchodziła im do głowy, nasiąkali nią jak gąbki. I z czasem osiągali tej wiedzy poziom niesamowity, pełen przekrój wiadomości z uniwersum. Oczywiście żaden nie wiedział wszystkiego, ale zawsze byli chętni do poszerzania wiadomości, chętnie brali udział w dyskusjach. Spełniali się fanowsko właśnie poprzez zgłębianie, "studiowanie" SW. Wspaniale się z nimi gadało na konwentach i pisało posty. A na konkursach wiedzowych, nawet tych najcięższych, robili totalny rozpier*ol. Niektórzy z takich "mędrców" specjalizowali się w konkretnym typie wiedzy, np. jarali się statkami w SW i wiedzieli o nich wszystko, łącznie z podaniem na wyrywki rozmiarów, uzbrojenia i ilości załogi.
Wtedy był to typ fanów, którzy cieszyli się w fandomie największym szacunkiem. Ludzie biegali do nich z pytaniami o różne rzeczy, wskazywano ich jako osoby mogące rozstrzygnąć wiedzowe spory. Zwłaszcza przez rozwinięciem się Wookieepedii/Ossusa było to odczuwalne, bo dziś każdą pierdołkę można sprawdzić w minutę na w/w portalach, a wtedy nie było tego na wyciągnięcie ręki i osoba mająca to w głowie była bardzo przydatna. Co więcej, dzięki nim rozwijał się fandom. Nakręcali ludzi, patrząc na nich chciało się zgłębiać wiedzę samemu, czytać, sprawdzać, studiować, dyskutować. Robili dużo dobrych rzeczy na konwentach.
Ja sam nakręciłem się na zgłębianie EU dzięki nim. Nie osiągnąłem poziomu wiedzy takiego, jak oni, ale były dziedziny, na których znałem się nieźle (przede wszystkim w komiksach siedziałem, jarałem się też Formami walki na sabery i sporo o nich wiedziałem). I faktycznie fajnie było poszerzać informacje, doczytywać, grzebać za źródłami. Miałem z tego wiele funu, miło to wspominam. Wiem, że "mędrcy", o których tu piszę, mieli podobnie.
Czemu o tym wszystkim piszę? Bo brakuje mi tamtych czasów i takich osób. Robię sobie taki trip down the memory lane. Dziś większość tych wiedzowych gigantów odpuściła udzielanie się w fandomie, a (prawie) nikt ich nie zastąpił. (Może na wrocławskich Imperiadach jeszcze się tli taki ogień, ale to lokalny temat). Pewne oznaki zmęczenia materiału były widoczne jeszcze podczas schyłkowego okresu starego EU, które jakościowo spadło w porównaniu do starszych pozycji (TFU 1-2, FOTJ, seria "Star Wars" od Dark Horse`a) i niektórzy z tych ludzi zwolnili obroty już wtedy. No a po kasacji EU przez Disneya już w ogóle szlag to trafił, "mędrcy" stracili motywację do rozwijania wiedzy, na forach też odechciało im się pisać, część pewnie dogoniło życie. I zeszli ze sceny. Ci, którzy jeszcze jakoś są widoczni w fandomie lub na Bastionie, nie zgłębiają już świata SW w stopniu choćby porównywalnym z tym z "tamtych" czasów.
Czy w ich miejsce pojawił się ktoś nowy? Owszem, widzę kilku kandydatów. Ale sytuacja w światku SW jest już zupełnie inna niż kiedyś i ci fani nie mają szans na osiągnięcia takiego statusu, jak ich poprzednicy. Raz, że nowy kanon jest skromniutki na razie, a poza tym nie ma chyba w ogóle ambicji, by rozwinąć uniwersum w takim stopniu, jak Legendy, więc nie bardzo jest co zgłębiać. Dwa, że nie rozwijane są Legendy. Trzy, że dla każdego na wyciągnięcie ręki są Wookiee i Ossus, więc osoby z przekrojową wiedzą nie są już tak potrzebne, jak kiedyś.
Oczywiście fandom nadal dyskutuje o SW, to chyba jasne. Co jakiś czas pojawi się fajny temat, na spotkaniach w realu też przecież gada się wspaniale. Ale brakuje mi ludzi, którzy siedzieliby w temacie w stopniu wyższym, niż przeciętny fan.
Czasy, kiedy tacy giganci byli aktywni, to dla mnie taki złoty wiek polskiego fandomu SW. Te dyskusje na żywo na konwentach, te wątki na Bastionie/ICO, ten zapał i inspirowanie innych... Dlatego chcę podziękować takim ludziom. Nie będę tu wymieniał z nicka, bo jeszcze kogoś pominę, ale jeśli jesteście w fandomie odpowiednio długo, to na pewno ich pamiętacie. A może sami jesteście jedną z tych osób, bo przecież kilku nadal czyta Bastion, bądź nawet tu pisuje. Wielkie, zajebiste DZIĘKI! Brakuje mi Was.
A co na to Ty, czytelniku tego wątku? Pamiętasz "mędrców", o których tu mowa? Lubisz studiować świat SW, doczytywać informacje w różnych źródłach, łączyć je w całość, szukać powiązań? Jak widzisz taki sposób na fanostwo w czasach nowego kanonu? A może nie wgłębiasz się w temat, SW jest dla Ciebie tylko lajtową rozrywką, chcesz po prostu przygody i nie potrzebujesz wiedzieć, jakie dokładnie rasy są w scenie, którą oglądasz, z jakich planet pochodzą, jakie blastery trzymają w łapach i co to za model śmigacza, którym podróżują?
PS. Na marginesie, żebyście mniej więcej wiedzieli o jakich to dyskusjach z gigantami ja tu ciągle wspominam:
/Forum/Temat/7478
To jeden z wielu wątków tego rodzaju, pamiętam go, bo bardzo go lubiłem. Acz wstydzę się tu krótkiego beefu z Szedałem, zupełnie niepotrzebnego Tak czy siak, temat był wspaniały.