Nowego Obcego pijacko-rozkmino recenzja.. Acha, spoilerowa.
Co jest największym plusem tego filmu? Cóż, po trailerach wyglądał jak absolutna kalka, a w sumie nią nie jest. Po raz pierwszy skupiono się - o dziwo - na androidach, które towarzyszyły serii od zawsze, ale tu pierwszy raz grają główne skrzypce. (Tak przy okazji to spieprzyli, bo nazwy androidów zawsze były alfabetyczne w serii W Alien 1 był Ash, w Alien 2 i 3 był Bishop, w Alien 4 była Call, a potem David w Prometeuszu A teraz ziomuś miał imię na W )
Dobra, najpierw jako FILM : całkiem spoko, warto wydać na kino. Nie wiem czy najgorszy Alien, ale na pewno nie najlepszy xD Można się sprzeczać że Alien 3 czy tam 4 były już słabsze, ale każdy z nich miał swój urok i nie zżynały z 1 i 2. Ten jest totalnie innym filmem, bliższym klimatem Prometeuszowi niż oryginalnej serii o Xenomorphach. Ale tragiczny nie jest.
Teraz jako CZĘŚĆ SERII : To w sumie jest prequel pierwszego Obcego, oraz sequel Prometeusza. Zresztą tu w ogóle był burdel - Scott miał robić właśnie sequel Protka ... a ktoś inny Obecego 5, który tak naprawdę miał być Obcym 3, bo miał Obcego 3 i 4 wyrzucić z kanonu serii i kontynuowac dwójkę xDDD Ale nie pykło. No to Scott zrobił swojego Prometeusza 2, którego przekształcono jednak na film z serii Obcy.
I tu coś co jest jednocześnie największą wadą filmu, jest jednocześnie jego największą zaletą. Bo (PRZYPOMINAM - SPOILERUJĘ) - najciekawszym punktem filmu jest to, że jest to kontynuacja historii Davida, adroida z Prometeusza. I to to, że w sumie to on jest odpowiedzialny za mutację patogenu (z Prometeusza) który w sumie, jak się okazuje, wykształcił Xenomorphy w postaci takiej, jakiej je znaliśmy z serii filmów o Obcym. Zresztą cały wątek tego, że zbuntowany Android uznał że "woli być panem w piekle, niż sługą w niebie" jest największą nowością w serii i najjaśniejszym punktem filmu, to że chce spuścić ze smyczy wyniszczającą, agresywną rasę pasożytów i poszczuć nią swoich stwórców. Jednocześnie jest to jak dla mnie trochę minus, bo to dekonstrukcja mitu Obcych. W serii fajne było właśnie to, że przerażała tym, co może czekać w kosmosie, Obcy byli naprawdę "obcy", wydawali się tajemniczy, filmy miały niepokojącą atmosferę, w sumie zakładaliśmy że Xeno były jakąś tam rasą zwierząt, które po prostu istnieją od milionów lat i zniszczył już niejedną cywilizację. Nie wiem czy dekonstrukcja tajemnicy tytułowych stworzeń wychodzi w sumie serii na dobre, choć samemu filmowi, patrząc tak tylko na niego jako odrębną rzecz, jak najbardziej.
A jeszcze patrząc tak na serię, a szczególnie na poprzednika tego filmu, czyli na Prometeusza : pamiętam gdy wychodził (w 2012?) to każdy jarał się, że dostaniemy blockbuster, który będzie jednocześnie ambitnym science-fiction, że film ma skupić się na tym, jakby to było gdybyśmy ruszyli do gwiazd, i to nie Bóg, ani nie ewolucja, a jakaś rasa nas stworzyła w ramach eksperymentu, i jak wyglądało by nasze spotkanie po latach z takimi stwórcami, gdybyś urośli do ich poziomu i przybyli do nich, zapytać o powód naszego powstania. Film miał się skupiać na tym, zgłebiać tajemnicę kosmitów, których zwłoki znaleziono w pierwszym Obcym z lat 70, a nie być kolejnym horrorem, stąd też Prometeusz nawet nie miał "Obcy" w nazwie.
A wyszło jak wyszło. Może i dobry, ambitniejszy horror/SF, ale w zasadzie pełen głupotek fabularnych, ci tak mocno hajpowani Space Jokeya (jak nazwano naszych twórców) w filmie prawie nie występują (a w połowie scen w których sa, ganią za bohaterami, jak kolejny potwór, robiąc z nich miazgę i nawet nie doszło do dialogu). W sumie w pewien sposób, gdyby film obedrzeć z paru scen, to nie różniłby się od kolejnego filmu, gdzie ekipa nastolatków/naukowców ucieka większość fabuły przed potworami po lesie. Trochę zawód.
No ale OK, obiecywano że to tylko wstęp, historia będzie ciągnięta w sequelach, a Elisabeth i David w dwójce odnajdą planete Space Jokeyów i porozmawiają z nimi, pytania bez odpowiedzi zostaną wyjasnione i tam dojdzie do wielkiej, wizjonerskiej wizji SF, spotkania ludźmi z ich "inżynierami". To dopiero będzie wielkie kino SF w stylu książek LEMa, mądre, tajemnicze, ambitne i próbujace odpowiedzieć na pytanie, które naprawdę męczą ludzkość w rzeczywistości!
I co - gówno xDDDDD Obcy : Przymierze, czyli właściwie Prometeusz 2, niby ciągnie wątek. Właśnie za postacią Davida. Ale same pytania, sam wątek inżynierów, sam sens Prometeusza - zostaje zamknięty w jednej, w sumie głupiej retrospekcji xD Otóż okazuje się że planeta na której dzieje się Przymierze, to własnie dom Space Jokeyów. Wielka super rasa, tworząca i niszcząca, niczym Bogowie, całe myślące cywilizacje, zostaje zniszczona przez Davida w sekundę. Przyleciał sobie ich statkiem (którym odleciał na koniec Prometeusza), nadleciał nad jakieś miasto, wyglądające jak jakiś starożytny Rzym, z jakiegoś powodu całe miasto rasy praktycznie Bogów wyjebało na plac i zaczęło się radować ... a David spuścił ze statku cały patogen (tę czarną maź z poprzendiego filmu) i se wszyscy zdechli, no elo, siema xD Rasa Panów, moc Bogów, twórcy życia w kosmosie - wybici bo robocik się na nich spuścił xD
Twórcy, robiąc Prometeusza, chyba się nieco przegalopowali - obiecywali nam coś naprawdę wielkiego, a potem wymotali się z tematu, bo nie wiedzieli jak pociągnąć ten wątek, jednocześnie robiąc coś świeżego i się nie ośmieszając.
Jednak jakby na osłodę, zostawili nam namiastkę wątku. Piąty film z serii (a chronologicznie pierwszy) czyli Prometeusz, mówił o tym, że ludzie szukają odpowiedzi - dlaczego tu jesteśmy, kim są nasi twórcy, czy powinniśmy ich szanować, czy może sami ich zniewolić lub pokonać, jakie jest nasze miejsce w kosmosie i tej hierarchii. A w kontynuacji role się odwróciły, teraz to android który się na to napatrzył, zastanawia się po co my go stworzyliśmy, czy jest lepszy i co ma z tym zrobić, jeżeli tak.
NO I NIBY FAJNIE, zamiana ról - szukamy twórców i wymagamy od nich prawdy i odpowiedzi "co dalej", a potem to my jesteśmy twórcami i to nasz twór nam pokazał "co dalej" według niego ... ALE. W kontekście serii mamy rozgrzebany wątek, niestety. Wszelkie wątki z Prometeusza trafił szlag. Wspomniana retrospekcja - no sorry, ale dla mnie trochę ciarki wstydu. Coś za łatwo tych Bogów zabić.
No i w zasadzie ... po co David leciał z Elisabeth ich zabić na koniec Protka? xD Skoro to nas w sumie nienawidził (co pokazał idealnie w końcówce filmu, sabotując misję kolonizacyjną), nie bardzo rozumiem polowania na Space Jokeyów? Chyba że to cykl - Space Jokeye stworzyły ludzi, ludzie roboty, a roboty Xenomorphy (w swej najgroźniejszej, perfekcyjnej postaci), więc David, chciał zrobić czystki - zniszczyć swoich (patrząc rasami) ojców i dziadków, czyli ludzkość która go stworzyła sługą, a także tych, którzy stworzyli tę ludzkość? To było jego wielkie dzieło, tak jak mówił, inspiruje go tworzenie - a więc jak lepiej odegrać się na swoich twórcach, niż udowodnić że sam takim twórcą może zostać, oraz stworzyć coś, co będzie końcem jego twórców, oraz twórców jego twórców?
To wszystko mocno porypane i może za głęboko w to wnikam. Może Scottt po prostu sam nie wie co nakręcił, zrobił sobie fajne horrory w kosmosie, nadał im nieco głebi, ale widzowie głodni odpowiedzi sami nadają im drugie dno, tak jak być może ja to robię teraz. Sam zapędził się w kozi róg i cieszy się, że teoretycy w internecie z autystycznym uporem próbując znaleźć miliony odpowiedzi których nie ma (tak jak w Prometeuszu doszukiwano się setek nawiązań do Biblii, niektóre mocno naciąganie), tym samym robiąc z nich ambitniejsze dzieło, niż rzeczywiście otrzymaliśmy?
PS : jako kontynuację Obcego (a w sumie Obcego 2) polecam Alien Book 1-3, w wersji komiksowej. Powstały przed Obcym 3 i są chyba najlepszym, alternatywnym ciągiem dalszym i zakończeniem historii. I tak, Space Jokeye też tam występują i są w sumie ciekawsi niż ich wyjaśnienie w Prometeuszu i Przymierzu.