Od razu tłumaczę - nie jest to temat o bardzo dobrym i ciekawym cyklu polskich filmów telewizyjnych związanych ze świętami obchodzonymi w Polsce.
Świętami, zaznaczmy, w sensie religijnym. Ale pierwszy Cud purymowy o Purim, z Orzechowskim i Stenką <3
Dobra, ale do celu. To jest temat o świętach polskich cywilnych. Znaczy hmmm państwowych.
Chciałem już to napisać wcześniej, ale jak zawsze u mnie ostatnio. Nie zastanawia was fakt, że w Polsce nie ma ani jednego święta państwowego, które można by obchodzić z radością?
Naszło mnie to przed i w trakcie corocznego spędu idiotów na Krakowskim oraz z racji zbliżających się obchodów powstania w getcie warszawskim i "odkrywania" historii typu olewki AK w stosunku do walczących czy komentarzy warszawiaków o tym, że Żydki zakopciły tylko stolicę i nie dają w spokoju obchodzić Wielkanocy...
To jest inna parafia i na inny moment, ale skupmy się na faktycznych świętach państwowych Otóż, nie grzebiąc w ustawach a w wiki, po kolei, miesiącami:
1 marca – Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” (ustanowiony w 2011, jako święto państwowe)
Poświęcone pamięci Żołnierzy Wyklętych – żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, ustanowione na mocy ustawy
Jasne, Żołnierze Wyklęci, z działaniami w zakresie o Jezusa do zbiorowych mordów, te resztki głupców, którzy woleli zginąć z piosnką leśną na ustach niż... coś innego, z pewnością bardziej pożytecznego.
Intencje - dyskusyjne. Wynik - taki jak zawsze. Świętowanie - nie licząc kłótni, na smutno, zadumanie, mit martwego ale szlachetnego Polaka.
1 maja – Święto Państwowe, nieformalnie nazywane Świętem Pracy (ustanowione w 1950).
Abstrahując od tego jak brzmi międzynarodowe święto klasy robotniczej, jaką ma historię i czym (nadal[?]) pachnie u nas... to tylko dzień wolny od pracy właśnie, a kombinowany z 3 maja - Polaków comiesięczne marzenie - długi weekend.
W czasach, gdzie ktoś słusznie napisał, gdy "kiedyś praca była obowiązkiem, dzisiaj jest prawem, a jutro będzie przywilejem" świętowania... nie ma.
Ani na wesoło, że praca to coś ważnego itp., ani na smutno, że jak to u nas wygląda. Lepiej zgrillować się, opić puszkowego z biedronowej promocji... Unia Europejska? Spoko. Nie żartujmy.
3 maja – Święto Narodowe Trzeciego Maja (ustanowione w 1919, ponownie w 1990)
Ustanowione w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
No to jest! Na happy! Konstytucja, w końcu wielki zbiór wielkiego prawa. Uchwalona jako pierwsza w nowożytnej Europie, a druga po amerykańskiej na świecie.
Pal licho sposób jej uchwalania, co z tego że już nam dobrano się do dupy, a 2 i 4 lata później ostatecznie wydupczono i skasowany z mapy.
Ale Konstytucja? Zrównanie praw mieszczan i szlachty, wzięcie przez państwo pod ochronę chłopstwa, trójpodział władzy...
Toż to same powody do dumy (pomijając rozbiory). I co? Ktoś to świętuje? Na wesoło? Czy raczej liczy, żeby 3 wypadł w piątek/sobotę, bo jeszcze karkóweczka została...
9 maja – Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności (ustanowione w 1945)
Obchodzone 9 maja z okazji zakończenia II wojny światowej (w terminologii radzieckiej – Wielkiej Wojny Ojczyźnianej).
Jest niby na papierze, maj niedługo, będę obserwował, ale... w ogóle się tego nie obchodzi chyba? Zresztą dla kogo wolność i dla kogo zwycięstwo po 45...
1 sierpnia – Narodowy Dzień Pamięci Powstania Warszawskiego (ustanowiony w 2009, jako święto państwowe)
Preambuła ustawy głosi, że święto ustanawia się w hołdzie bohaterom Powstania Warszawskiego – tym, którzy w obronie bytu państwowego, z bronią w ręku walczyli o wyzwolenie stolicy, dążyli do odtworzenia instytucji niepodległego Państwa Polskiego, sprzeciwili się okupacji niemieckiej i widmu sowieckiej niewoli zagrażającej następnym pokoleniom Polaków. Uzasadnienie dołączone do projektu ustawy dodawało ponadto, że uhonorowaniem dnia wybuchu powstania wolna Polska może spłacić swój dług wdzięczności.
Spoko, to samo co przy Wyklętych - masakra młodych głupców, śmierć na mieszkańców, prawie udane zniknięcie Warszawy z mapy miast, jego odbudowa i socjologiczny wymiar... jest być za co wdzięcznym.
Oczywiście radości nie ma w tym żadnej. Chyba że mowa o inscenizacjach, gdzie radośni ludzie "strzelają" do siebie i potem się cieszą, że dobrze wyszło. Byłem tego świadkiem. Nie mam komentarza.
31 sierpnia – Dzień Solidarności i Wolności (ustanowiony w 2005, jako święto państwowe)
W rocznicę porozumień sierpniowych, ustanowione w celu upamiętnienia historycznego zrywu Polaków do wolności i niepodległości z 1980 roku, który zapoczątkował proces upadku komunizmu i wyzwolenia narodów Europy Środkowej i Wschodniej.
Jak zapoczątkował, tak zapoczątkował, dla całego świata i tak "końcem" komunizmu było rozłupywanie Muru w Berlinie...
Ale ale - genialne święto na radość. Tak, ja wiem, zaraz 01.09, wojna, szkoła, sesja poprawkowa.
Ale nadal jest ciepło, jest fajnie, w końcu zryw Polaków bez głupiej daniny krwi, w końcu robotnicy i inteligenci razem... ktoś to obchodzi? I nie pytam się czy Wałęsa osobno, reszta osobno.
Wyjątkowo ten dzień nie jest dniem wolnym od pracy. A może właśnie wypadałoby - przemarsze, imprezy, koncerty, wyjście w plener i radość, ta patriotyczna, z bycia Polakiem?
Nie robię se jaj, nie uderzam też za poważnie. A tu nic...
11 listopada – Narodowe Święto Niepodległości (ustanowione w 1937, ponownie w 1989)
Dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego w 1918 roku po 123 latach od rozbiorów dokonanych przez Rosję, Prusy i Austrię.
Grubo, ne?
Może nie jest już tak ciepło, ale... dobra, jest ten Grób Nieznanego, kotyliony, jakieś biegi... też tego nie czuję.
Żebyśmy się jasno zrozumieli - nie uderzam w jakiś nurt patriotyczny, w coś wielkiego, ale naprawdę dość mam tego bełkotu przy rocznicach a to wojen, a to (jak zawsze) przegranych zrywów, a to masakr komunistycznych...
Jasne, wywieszam od pewnego czasu flagę, polską co prawda tylko, bo szczerze powiedziawszy flaga unijna jest mocno na wyrost. Nie żebym nie lubił inicjatywy.
No i wywieszam i... tyle.
Chciałbym takiego jednego dnia, który jest przede wszystkim dniem weselenia się. Prawdziwego, bez trupów w szafach.
Bez smętów i wspominania.
Bez szukania czy nie można go wydłużyć do jeszcze 3 i walnąć brzuszysko nad jakąś wodą, w oparach śmierdzącej kiełbasy.
Szukam takiego święta, takiego dnia wolnego, który można by spędzić w tłumie rodaków i poczuć się fajnie.
Nie mówię od razu jak 4 lipca w USA, żeby daleko porównań nie szukać. Ale tak się gapię w ten kalendarz, patrzę na różne daty i... przepraszam, ale Smoleńsk, kurwa!.
Tylko tyle.
To przykre, ale może ktoś inny ma jakiś pomysł?