Ryknąłbym jak Godzilla, ale nie mogę . Po czemu ?, ktoś zapyta ... no, podobamisieto, po prostu.
Widowisko, bo tak należy oceniać pomimo, że ma to formę serialu, a nie blockubustera kinowego, o dziwo wyróżnia się in plus scenariuszem, w którym główny nacisk - a przynajmniej w tych trzech odcinkach, które obejrzałem, położono na historię rodzinną. W zasadzie, to dwóch rodzin. Główny "sprawca" tego całego zamieszania, jak szybko się dowiadujemy, prowadził dwa życia. Zdarza się, i w realu też.
W roli "so cute" Cate, śliczna Anna Sawai, więc chłopaki co ja tu wam będę ściemniał, no koniecznie trzeba obejrzeć .
Pierwsze dwa odcinki, co prawda są niczym kogel-mogiel, tak namieszane, a to za sprawą przeskakiwania do przeszłości, i wiązania tamtejszych wątków z tymi z przyszłosci. I nie tylko, jesli chodzi o potwory, organizację "Monarch", ale właśnie sprawy rodzinne że tak powiem, są na pierwszym miejscu w tej układance. Dopiero trzeci odcinek i wchodzący do gry Kurt Russel, uspokaja hehehe, w miarę całe to towarzystwo ale i tak to tylko chwilka wytchnienia przed ... A nie,
nie będę Wam spoilerował aż tak .
Tylko napiszę, że w pięknych okolicznościach przyrody, błękitu wody, zieleni i ciepełka, następuje BUMMM. TUDUDUM !. Blast taki, że heyah. Doktórka ma rację - co żeśmy narobili ?
No właśnie, zanim się przekonamy, to śmiało uznaję sezon na potwory za udanie otwarty. No i czekam teraz na wejście smoka, co oczywiste