Kontynuacja rozrośniętego wątku o snach fanów Gwiezdnej Sagi. Zapraszam!
Kontynuacja rozrośniętego wątku o snach fanów Gwiezdnej Sagi. Zapraszam!
Ja moge pochwalić się takim snem . Pamiętam go dobrze i nigdy nie zapomne . No więc kilka dni po obejrzeniu E3 snila mi sie bitwa o Utapau. Brałem w niej udział , byłem klonem. No i zestrzeliłem chyba z dwa roboty i nagle dostałem w łydke , tak mnie napieprzało , ze az sie obudziłem iii co?? Okazalo sie ,ze to skurcz miesnia lydki . Troche szkoda snu bo z tego co pamietam byl naprawde mily , no oprocz bólu w nodze .
w moim śnie byłem klonem i uczestniczyłem w bitwie o Geonosis wszystko widziałem jakbym serio miał na głowie buy`ce Gadałem głosem klona i dość nieźle mi szło- dużo droidów zniszczyłem xD
Dodam też że sen miał miejsce w czasie kiedy dość ostro maniaczyłem w Republic Commando
a mi się śniło że poszedłem z Jediajami do Pubu po browca(byłem niepełnoletni)i uświadomiłem sobie że jestem sithem i ich zadzigałem mieczem miałem zniżke na Whisky xD
Myślę, iż mogę się pochwalić pewnym śmiesznym snem Otóż śniło mi się, iż jestem w jakiejś wielkiej sali z widokiem na "Bitwę nad Coruscant" (prawdopodobnie sala tronowa Grievous`a na "Niewidzialnej Ręce"), w której stoi moja jamniczka (!) z mieczem świetlnym i mówi, że odetnie mi głowę za to, że nie kupiłem jej ciastek Na szczęście obudziłem się rano do szkoły, a mój pies powitał mnie o wiele milej, niż w opisanym śnie.
Pozdrawiam
że jestem Kylem Katarnem. Wchodzę do jakiegoś pomieszczenia gdzie Tavion gada z jakimś Rebornem (na jednej z wyższych platform). Ja skradam się. Przede mną tory kolejowe, a przed nimi wiązka lasera (taka jak w Jedi Academy) Kucam, aby ją ominąć, ale niechcący ja trącam i wybucham.
... wszystkich części filmów w sylwestra xD dośniłam sobie ciąg dalszy : że Luke założył nowy Zakon, w którym ja zresztą byłam i machałam sobie mieczykiem świetlnym, gadałam z R2-D2 oraz że powstała Nowa Republika... nie pamiętam dokładnie, bo to było trochę dawno, ale od razu mówię, że wtedy nie miałam przeczytanej ani jednej książki z serii SW xD
śniła mi się rozgrywka w TOR . Pamiętam że grafika wyglądała jak ze starej kreskówki, a przed oczami miałem mapę Galaktyki. Wyglądało na to że chcieliśmy z niej uciec i miałem z jakimiś ludźmi radochę że nam się udało. Po chwili jednak znaleźliśmy się jednak na jakieś planecie typu Rakatta Prime i tam się okazało że jedną z postaci prowadziła Angelina Jolie... Potem miałem jeszcze jakby przerywnik filmowy na Korriban. A lordem sithów okazał się... jakiś martwy faraon.
miałem sen. Byłem Jedi. Miałem coś znaleźć albo kogoś uratować -nie pamiętam już. Moc podpowiadała mi gdzie mam iść poprzez obrazy miejsc. Jestem na miejscu idę w strony, w którą podpowiada mi Moc, a tam Boba Fett. Próbuje użyć mocy, ale nie działa więc uciekam i chowam sie za filar. Patrze, a obok mnie jakiś najemnik, który mu pomaga. Uciekam w inne miejsce tam jest kolejny. Boje się. I nagle... się obudziłem.
Zapomniałeś, że masz miecz świetlny?
miałem, a moc też nie działała. To dopiero koszmar- Być Jedi otoczonym przez wroga bez mocy i miecza świetlnego
Miałeś pecha. Ja nigdzie się nie ruszam bez lightsabera.
Pierwszy:
Śpię u dziadka. Środek nocy. Nagle na zewnątrz zaczynają wyć syreny. Wyglądam przez okno, a tam wysoko na niebie światostatek Yuuzhan
Lece do rodziców i mówię im, że Star Wars to czysta prawda i atakują nas Yuuzhan, a oni, że mi nie wierzą. Wracam do okna, a ten statek chyba zaczął strzelać - coś się od niego oderwało, a potem niestety się obudziłem ; /
Drugi:
Znowu śniło mi się, że Ziemię zaatakowali Yuuzhan Vongowie. Byłem wtedy (ponownie) u dziadka z całą rodziną i postanowiliśmy uciekać. Zjechaliśmy windą w dół bloku, a tam Yuuzhanie już wyprowadzali sąsiadów na zewnątrz. To my szybko do auta i jedziemy. Jakoś tak dziwnie długo jechaliśmy (zima nastała xD) i dojechaliśmy do jakiegoś miasteczka tylko, że tam nikogo nie było. Wszyscy wysiedliśmy i idziemy przez to miasto, że niby do jakiegoś "domu wodza", a tu nagle w domach (ciemno było) włączają się światła i widać Yuuzhan w oknach. To my buch, z powrotem do auta i jedziemy, aż w końcu dojechaliśmy do naszego domu i żyjemy sobie tam przez jakiś czas całkiem spokojnie, że niby nikt o nas nie wie - ukrywamy się. Niestety nie mam pojęcia jak, ale okazało się, iż Yuuzhanie nie chcą nas zabić, a pokojowo przekonać do ich biotechnologi. No i w tym momencie koniec : /
Wbrew pozorom nie byłem na żadnym Domestosie, ani żadnym innym tanim tanim świństwie (no, może trochę wypiłem, ale tylko ociupinkę)
Śniła mi się jakaś duża sala. W niej była osoba z mieczem świetlnym Dartha Maula (ale Maul to nie był) oraz jakaś dziewczyna, padawanka, z zielonym mieczem. Miała zamiar zaatakować tego "Maula". Ja jej to odradzałam, mówiłam, że to mistrz Teräs Käsi, że z nim nie wygra, ale ta dziewczyna nic sobie nie robiła z moich rad i zrobiłą to co chciała. Ja, jako że nie chciałam, aby jej się coś stało przyłączyłam się do walki, pokonałam "Maula", ale ta dziewczyna dalej ze mną walczyła, nie miałam pojęcia dlaczego, bo przecież byłam po jej stronie, spytałam się jej o to, a ona nic, tylko dalej mnie mieczem nawalała. Wytrąciłam jej miecz z ręki, dziewczyny nie zabiłam. Potem ona mówiła, że nie wie co się z nią stało, dlaczego chciała mnie zabić. Okazało się, że byłam Lukiem Skywalkerem
sny są przekoloryzowane... :/ , nie wiem... chcecie być fajni??
Z innej paki , macie tak , że jak zasypiacie to czujecie jakbyście na przykład spadali i aż was tak rzuca? i sie budzicie?
Mi się zdaje czasami jak już jestem mało przytomny że stoję w powietrzu, próbuje nagle stanć na podłożu w wyniku czeego podskauję na łóżku. xO
Mi wydaje mi się, że stoję na schodach i chcę zejść na niższy stopień xD
I też mną rzuca xD
Miałam tak, czułam się, jakbym na serio spadła, a nie spałam, tylko leżałam w łóżku... Potem miałam wrażenie, jakby m unosiła się nad łóżko, aż nagle buch! Z całej siły wyrżnęłam się o łóżko i serce strasznie szybko mi biło...
Czytałam gdzieś, ale na serio, że u niektórych " ciało duchowe" wychodzi
w ten sposób z normalnego ciała- czyli wychodzisz ze swojego ciała. Fajnie, nie ?
Ja ma tak samo jak ty RodzyN jr. to takie dzikie uczucie jest czuje,że się spada,ale się nie spada
Miałem dużo snów o SW, większości nie pamiętam ale o dwóch mogę wspomnieć.
1. Śniło mi się że jestem chanem solo i po prostu strzelam, trochę dziwne ale co zrobić.
2. Miałem też kiedyś, że jestem pilotem myśliwca, i rozbijałem szwadrony wrogich statków itp., było to po 10 godzinach spędzonych graniem w BFa 2
Ja miałem taki sen, że byłem padawanem Obi Wana i mieliśmy misję znaleźć jakiegoś złego kolesia... Musieliśmy dostać się na inną planetę i to ścigaczem... Pytałem się Obi Wana czy to nie bezpieczne ale on powiedział że będziemy w kosmosie tylko chwilę i żebym włączył hipernapęd. Gdy byliśmy już na tej planecie musieliśmy gonić na piechotę tego łotra. Okazało się że jest rasy takiej samej co Yoda . Już prawie go złapaliśmy gdy zobaczyliśmy że po takich leśnych ścieżkach jedzie sznur jeepów koloru białego. szybko ukryliśmy się w wysokiej trawie i czekaliśmy aż te jeepy pojadą(nie wiem co w tym czasie robił koleś ala Yoda). Już myśleliśmy że pojechali a tu jeden jeep podjechał do miejsca gdzie się ukrywaliśmy. Wyszło chyba 3 kolesi i jeden zaczął wąchać. Powiedział że tu nas nie ma i czuje tylko Michaela Jacksona(to jest największe WTF!? mojego snu ). Potem zaczęli zbliżać się do takiego dołu gdzie my byliśmy i ja wtedy wsiadłem na ścigacz a Obi Wan usiadł za mną(nie wiem co z jego pojazdem) i uciekliśmy do Świątyni Jedi. Tam wszyscy pytali się co robiliśmy(głownie ładne dziewczyny) i w tym miejscu się obudziłem. Fajny sen... Oby takich więcej
Ja mam często sny o SW (jak i o innych filmach) i naogół zapamiętuję
1. Mój pierwszy sen o SW w życiu, w noc po obejrzeniu Powrotu Jedi.
Siedze se w stateczku Luke`a na Dagobah, jestem niewidzialna i gapie się jak Luke gada o czymś z Obi-Wanem (albo jego duchem).
2. Jestem Jedi, mam żółty lightsaber (szkoda że nie niebieski :/) i idę z kolegami (chyba też Jedi) na stołówkę szkolną. Tam zaczynają nas atakować jacyś inni z blasterami i po jakimś czasie wszystkich wybili, tylko ja zostałam Mogę uciec ale oni dalej strzelają, więc walę taki tekścik `Jestem Jedi ale nie chce mi się umierać` i ich zabijam xD
3. Piszę SMS-y z Imperatorem ^^
4. Oglądam TPM, wszystko jest ok. Po chwili Maul zabija Qui-Gonna tak jak w filmie (Obi-Wana niema) ale chce się jeszcze nacieszyć więc mieczem świetlnym przecina mu głowę na pół i widać mózg (efekt czytania Punktu Przełomu). Potem się okazało, że ja tak naprawdę tego nie oglądałam tylko czytałam i to na głos(?!) A obok mnie stała jakaś mała dziewczynka, która się poryczała i pobiegła poskarżyć swojej mamie, że czytam takie rzeczy. Później jej mama chciała mi odebrać książkę, ale przeprosiłam więc dała spokój
Było jeszcze dużo innych ale za nudnych do opisywania.
Opiszę trochę tylko jeden , najlepszy.Byłem komandorem Cody na Kashyyyk i dowodziłem no... dość dużą grupą klonów, szliśmy sobie między drzewami a tu nagle droidy ,po długiej walce mieliśmy wykonać rozkaz 66 ,tyle że nie ja go dostałem tylko jakiś mój podopieczny.Musieliśmy zabić około 10 jedi , zabili mnie i się obudziłem.
Ja dzisiaj miałem takowy sen. Konkretniej mówiąc... chodzi o Kwadrans z Imperatorem
Otóż byłem w mieście Wołomin. Nie wiem co tam robiłem. Tam spotkałem... Miśka i Bociana xD Tak. Nie pamiętam co porobiali w Wołominie, ale powiedziałem im że jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Przyjęli to bardzo entuzjastycznie i następnie zaprowadzli mnie to swojej... siedziby xDD. Gadałem z nimi o SW, Bocian mi powiedział że mają już gotowe wszystkie odcinki "Kwadransu" i przygotowują się do drugiej serii... Potem siedzieliśmy i gadaliśmy w ogrodzie ich siedziby i przybył mój wujek który mieszka w Wołominie. Przyłączył się i tak razem gadaliśmy xD I tak to się skończyło.
miałam sen, tylko pośrednio związany z SW. Śniło mi się, że chodzę sobie po górach, w deszczu, po czym schodzę na dół, idę do sklepu coś kupuję i uwaga! dostałam SMS od Resvaina A najlepsze, że ja go przecież w ogóle nie znam, tyle co z forum kojarzę xD (Nie pamiętam już co "pisał" do mnie ^^)
1. Pomagałem przy jakimś fanfilmie
2. Porządkowałem swoją kolekcje książek i nagle pojawił się Wedge
3. Śniło mi się, że Shadeo Shai przespoilerował mi FotJ
Mistrz Seller napisał(a):
2. Porządkowałem swoją kolekcje książek i nagle pojawił się Wedge
________
Masz na myśli Łedża (osobę fizyczną z tego świata, o takim nicku), czy Wedge`a (postać z uniwersum Star Wars)?
mi się śniło że Polska wygrała euro 2012... hmm ale to chyba nie ma nic wspólnego z SW potem miałem sen jak wookie porwali braci Kaczyńskich i sprzedali ich do kopalni przypraw na Corelli z kolej bracia byli przodownikami pracy, why? nie musieli się schylać przy zbieraniu kartofli z czego robota szla szybko. Mialem tez sen ze Kubica wygrał wyścig Bantha (czy jakoś tak) na Tatooine z Anakinem cała masę tego mam chcecie to mogę wymieniać dalej
śniło mi się, że... poszłem do łazienki chciałem umyć ręce a z kranu leciał taki wrzątek ,że sie mi ręka zaczeła palić, spaliłem sie , poleciałem do ImPal i założyli mi zbroję Vadera... dalej nie pamiętam.
Jest godny prawdziwego szaleńca
Brałam udział w bitwie o Yavin 4...
Na miejscu Tahiri...
A mój kumpel był na miejscu Anakina
Wnioski:
Zaczynam wariować... Poważnie odbiło mi... Oszalałam...
Powinnam iść na odwyk od SW
Bo zwariowałam
Ale SW jest nieuleczalne [na szczęście bo jeszcze jakiś "życzliwy" spróbuje mnie "wyleczyć"]
Ja w swych marzeniach sennych byłam kobietą-klonem na Feluci i strzeliłam Aayli w plecy ;/
W innym przypadku byłam Lady Revan, a Mroczny Jastrząb wewnątrz wyglądał jak mój dom ( w kokpicie stał mój komp) xD, niestety nie zdążyłam nigdzie odlecieć bo sie draństwo nie chciało oderwać od ziemi
A właściwie dwa, do tego przyśniły mi się tej samej nocy. Pierwszy, banalny, Yuuzhan Vongowie przylatują na Ziemię. O dziwo, fani SW się cieszą. Następuje inwazja. Ja, tchórz od urodzenia, błagam na kolanach dowódcę by mnie oszczędził a w zamian przejdę na ich wiarę i podam kilka przydatnych informacji. Ów Yuuzhanin zgodził się po chwili zastanowienia. Zabrali mnie na światostatek, gdzie okazało się, że na nic się nie przydam, ale któryś z zebranych Vongów podsunął, bym zginął w Objęciach Cierpienia. Słowo się rzekło i mój sen skończył się na mojej śmierci.
Drugi sen jest krótki i... Niesamowicie głupi. Otóż, jestem Jedi i przylatuję nie wiadomo dlaczego do Praxeum Jedi Skywalkera. Zastaję go medytującego. Zapalam swój miecz, na co Luke odpowiada mi tym samym. Wywiązuje się walka. Po kilku chwilach robię sztuczkę godną Maula (pchnięcie w brodę) i przebijam głowę Jedi poprzez wsadzenie mu miecza w usta. Wyciągam miecz i cofam się, gdy nagle z ust Skywalkera tryska fontanna krwi. Odsuwam się, a Luke przybliża się do mnie i specjalnie opryskuje mnie krwią. Po tym incydencie obudziłem się. Nie był zbyt straszny, ale nadal mam w oczach krwawiącego Luke`a. Okropne
często się śni, że jestem jakimś Jedi, określonym lub nie. I juz chce włączyć miecz a tu...fx xO. Straszna frustracja. Albo śni mi się, że umiem używać mocy, ale wymaga to ogromnego skupienia i wysiłku.
samuraj neron napisał(a):
Albo śni mi się, że umiem używać mocy, ale wymaga to ogromnego skupienia i wysiłku.
________
Też mam czasem takie sny
I o tyle fajnie, że śnią mi się Star Warsy to jak nazłość z używaniem Mocy jest kiepsko...
Ja miałem dosyć niedawno bardzo dziwny sen. Przeszedłem się do mojego zmarłego dziadka i okazało się że on żyje i mieszka w czymś co wyglądało na chatkę Yody. Wyszedłem na chwilę i w moich rękach zmaterializowała się jakaś superszczegółowa mapa. Znalazłem na tej mapie "dom mojego dziadka" i włączyłem coś co pokazywało co znajduje się w środku i zobaczyłem... mistrza Yodę. Wszedłem tam, on dał mi niebieski miecz świetlny i zaczął mnie nauczać, i w tym momencie się obudziłem. Ciekawe co by było następne? Bespin w Biedronce?
śniło mi się, że jestem w księgarni, gdzie pełno jest książek SW (m.in. Maska kłamstw). Już miałem jakąś kupic, gdy zdałem sobie sprawę, ze zapomniałem portfela.
Miałem sen ze byłem mandalorianskim Jedi
I kilku chcieli mnie aresztować byli tu np
Michael Jakcson(WTF)
Mistrz Szymasz(lider)
Mace Windu
Mówili że
-Jesteś Zbanowany na Gwiezdnewojny.iforums.pl i musisz zginąć(to też wielkie WTF)
i była walka zabiłem Winda pierwszego a poem Jakcosna
I długo walka z szymasem była aż wkońcu zrobiłem trick ze rzucam but W jego brzuch i ucinam mu głowę
Zbytnio się przejąłeś tym banem...
//Jakiego masz dilera? Jakby co to mi podrzuć trochę towaru bo widać że fajne wizje wychodzą...
Dzisiaj mnie w nocy nawiedziło: Podświadomie czułem że to dzieje się podczas Imperium Kontratakuje, tylko było calkowicie nową historią... Część I: Byłem strażnikiem na pokładzie promu zaatakowanego przez Star Destroyera z Vaderem na pokładzie... statek się rozwalił przepołowił i prawie cała załoga wyleciała w przestrzeń... ja uratowałem tylko jakiegoś gościa, jego narzeczoną i jakąś starszą panią wsiadając z nimi do kabiny kapsuły ratunkowej.
Część II: Potem obudziłem się w jakimś zamku [ech ten Daggerfall...] pilnowanym przez Szturmowców... wystrzelałem ich...
Część III: Siedzę na tronie w tym zamku obok mnie ci ludzie których uratowałem... dalej pamiętam jak przez mgłę że uratowany krzyczał do mnie "zdradziłeś mnie!" i coś w tym stylu... i się obudziłem...
Niezbyt pamiętam dlaczego on darł się że go zdradziłem... część snu zapomniałem... ale tak się kończy granie w Daggerfalla i czytanie przed snem Powrotu Jedi.
miałem sen po obozie w sielpii w którym potrafiłem władać mocą . 1 część :Najpierw walczyłem z jakimś gościem na miotłły , podniosłem mocą szafkę i rzuciłem w niego , on zrobił unik a szafka się rozwaliła . Potem popisywałem się przed klasą podnosząc plecaki , przewidując to co się zdarzy ... i tu koniec . 2 część : stałem przed szkołą patrząc na niszczyciele imperium . 3 część : dostałem od kogoś miecz świetlny i ktoś powiedział że jestem wybrańcem. 4 część :Był środek nocy w jakimś lesie (chyba to Sielpia była) i miałem plecak. Pokonałem paru szturmowców i jakiegoś Sitha. Rano się obudziłem ,leżałem na mchu dookoła mnie były brzozy oraz było bardzo jasno .... no i koniec
Ja byłem kiedyś przy tych brzozach. Chowaliśmy się , był ranek i było tak jasno. ( te brzozy miały po 2 m.)
1. mialam na obozie letnim sen w ktorym zabijam wymachujac mieczem swietlnym (różowym!) moja kolezanke z pokoju (wkurzająca strasznie)
2. na tym samym obozie pierwszej nocy (bo przed obozem w dzien spalam w nocy gralam w sw na xboxie) mialam sen ktory opowiadal o dalszych losach
galaktyki, a przede wszystkim chodzilo o to, ze akcja rozgrywala sie na ziemi >.< i mnie rozstrzelaly battle droidy
Pojechałem z rodziną do jakiegoś centrum handlowego (nie wiem gdzie to było). Ja jestem Revan w pełnej zbroi, moja mama to Bastila i (WTF) moja siostra to Leia (nie mam siostry, ale to tylko sen). Była jeszcze moja babcia, ale nie pamiętam w kogo się wcieliła. Nie chodziliśmy normalnie po sklepach. Mieliśmy swoopy z przymocowanymi koszykami i lataliśmy po sklepach. Już nie pamiętam dlaczego się rozdzieliliśmy (toaleta chyba). Spotykamy się w ustalonym miejscu, mija kilka godzin a mamy nie ma (zdarzyło mi się to kilka razy na realu). Znajduję w moim swoopie przycisk komunikowania się przez radio. Wywołuje kilka razy mamę, ale brak odpowiedzi. Latam po całym centrum. W pewnym momencie spotykam jakąś postać w zbroi (Boba Fett?). No i niestety się obudziłem.
Nie ma to nic wspólnego ze snem, bo to była rzeczywistość, ale powiem.
W pewnym momencie coś mnie wyrwało ze snu. Nie mogłem oddychać (chory wtedy byłem) i słyszałem bardzo wyraźnie odgłos walki na miecze świetlne. I zanim zapytacie nic nie piłem i nie miałem gorączki.
skutki uboczne leku na gorączkę? lub coś brałeś?
A oto mój sen, śnił mi się parę dni temu:
Jestem Sithem, w jakiejś dziwnej zbroi ,wokoło mnie było pełno gości w podobnych zbrojach i czerwonymi mieczami (świetlnymi żeby nie było wątpliwości). No i poszliśmy się tłuc z Jedi, zabiłem kilku i zrobiło się czerwono, obudziłem się a na de mną stała mama i mówiła że się zaraz do szkoły spóźnię.
Kirkor napisał(a):
skutki uboczne leku na gorączkę? lub coś brałeś?
________
Raz jak miałem dosyć wysoką gorączkę to mi się biedronki śniły. Co najlepsze nie pamiętałem tego. Dopiero rodzice mi powiedzieli, że majaczyłem coś o tych szlachetnych, skrzydlatych robaczkach
Najlepsze zwidy to ma się podczas gorączki
Mi przy gorączce się gumki recepturki śnią, więc to raczej nie to.
to coś takiego:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pora%C5%BCenie_przysenne
Nie, bez żartów! Jakie porażenie! Koleś doznał gwiezdnowojennego objawienia, a wy tu o porażeniu!...
To jedyny dowód na istnienie cywilizacji pozaziemskiej! Zaraz zakładam Zakon!
A teraz na serio: Fajnie by było na coś takiego natrafić... chyba to lepsze niż zjazdy po maryśce!
ja nigdy nie miałem porażenia przy sennego, ale z tego co słyszałem to bardzo nie przyjemne doznanie.
No strach był, ale poruszać się mogłem, i nie miałem odczuć typu spadanie itp. W dodatku dłuższy czas po tym nie moglem zasnąć.
bart kenobi napisał(a):
Nie ma to nic wspólnego ze snem, bo to była rzeczywistość, ale powiem.
W pewnym momencie coś mnie wyrwało ze snu. Nie mogłem oddychać (chory wtedy byłem) i słyszałem bardzo wyraźnie odgłos walki na miecze świetlne. I zanim zapytacie nic nie piłem i nie miałem gorączki.
________
ja miałem cos podobnego tylko słyszałem oddech vadera
A czułeś jakby ktoś siedział ci na płucach ? Podobno to strzygaa
Te sny chyba chodzą seriami...
Dzisiaj mi się śniło coś takiego. Przygotowania do Wigilii. Babcia każe mi iść po coś do rodziny mieszkającej na drugim końcu Krakowa. Nie wiem gdzie to jest ale postanawiam tam iść. W międzyczasie babcia każe mi zabić Luke S-a [wtf?]. Wychodzę, wskakuję do pierwszego lepszego `autobusu` [to przypominało autobus... ale wyglądało jak stary boeing bez skrzydeł przymusowo zostawiony po akcji w Czarnobylu.] No ale nic, jedziemy. Mijamy `szkieletory` [kto był w Krakowie ten wie o co mi chodzi] postapokaliptycznie `skrócone` budynki, ogólnie obraz przed oczami niczym w sepii. Podchodzi do mnie jakiś zombi-uczeń [wtf] i mówi mi że Luke S znajduje się w ruinach [omg] zniszczonego budynku Rady Jedi. No nic, wysiadam, widzę jakieś porozsypywane ruiny a tu wyskakuje Luke S w zbroi Cad Bane`a i nawala do mnie z blastera. Ja mu odpowiadam tym samym. On wyskakuje na jetpacku, ja [miałem zbroję Janga Fetta] także. Strzelamy do siebie, w końcu go zabijam. Cieszę się z wykonanej misji i idę do rodziny... ogólnie BARDZO dziwny sen, ale całe szczęście zapamiętałem prawie cały .
Ze tez ja wcześniej nie zauważyłem tego wątku Jest bowiem o czym opowiadać
Zaznaczam na wstępie ze od wszystkich opisanych wydarzeń minęło już trochę czasu (mierzonego w latach). Niektóre szczegóły już się zatarły, ale ogólna treść chyba dosyć dobrze zapamiętałem
Najlepiej pamiętam dość nietypowa scenę. Otóż stoję sobie jak gdyby nigdy nic w sali tronowej Palpatine`a na Coruscant. Widze ze Palpi sobie siedzi przede mną i sięga do kaptura zęby go zdjąć. Myślę sobie: "fajnie, zawsze chciałem się przyjrzeć tym jego bliznom". Lekko się zdziwiłem, gdy zamiast twarzy Palpiego zobaczyłem.... moja matkę :O Na tym się skończyło (i dobrze - tego by tylko brakowało - moja matka imperatorem... zgroza!)
Pamiętam tez jak kiedyś uciekałem z imperialnego wiezienia. Niby nic takiego, tylko ze to wiezienie to moje byle LO... (ech, czemu LO nie trwa 4 lata... cholerne studia). Z tego co mi się przypomina to kluczem do ucieczki było otworzenie jakichś tajemnych drzwi, ukrytych przezornie w kanciapie w-f`istow ^^ Po zaryglowaniu się w ww. pomieszczeniu imperiale postanowili przyprowadzić jakaś wielka cholerę (rankor?) żeby nas wykurzyć. Tylko ja i kumpel uciekliśmy (chociaż lamę i tak później złapali - nie zdarzył się schować pod samochód na parkingu)
Jeszcze cos mi sie kojarzy jak bylem weteranem Wojen Klonow (czyt. podstarzałą wersją Jango Fetta) i pomoglem sie ukryc jakiemuś zabłąkanemu "Dżedajowi".
I tyle, jak coś mi się jeszcze przypomni to napisze
miałam dzisiaj sen pod tytułem "rozterki nowonarodzonego vadera". śniło mi się, że byłam tym dopiero co zakutym w zbroję vaderem. I tak, jak mi się często śni, że kims jestem a wyglądam jednak jak ja, to tym razem miałam serio tego poparzonego ryja haydena. i siedziałam sobie w tym "jajku" jego, oglądałam tego ryja w lusterku i sobie myslałam: kurna co ja matce powiem jak mnie zobaczy". potem palpatine mi kazał kogoś zabić a ja do niego: "ale mi się dziwnie chodzi na tych nogach, wywalę się i mnie zabiją"
...nie było tam Zamachowskiego?
moje sny mimo wszystko trzymają się kupy
-oglądałam tego ryja w lusterku i sobie myslałam: kurna co ja matce powiem jak mnie zobaczy". potem palpatine mi kazał kogoś zabić a ja do niego: "ale mi się dziwnie chodzi na tych nogach, wywalę się i mnie zabiją"
Twoje sny są jak Twoje komiksy o Skywalkerzei Kenobim
Fajnie byłoby gdybyś coś takiego narysowała ;]
Czemu nie zobaczyłem tego tematu szybciej? Tak się składa, że mam dosyć często sny o SW. Jest to spowodowane zazwyczaj świadomymi snami. Całkiem niedawno śniło mi się, że jestem Lukiem Skywalkerem i idę sobie przez Coruscant. I tak idę, idę, aż tu nagle zaczepia mnie Mon Mothma i mówi mi, że na Tatooine tuskeni się zbuntowali. No to ja heja na statek (X-Wing) i sobie lecę, włączam hipernapęd i jakiś czas później jestem na Tatooine. Wylądowałem sobie ładnie, ślicznie, a tu nagle podlatuje do mnie jakiś koleś i zaczyna pierdzielić, że to miejsce jest zarezerwowane dla jakiegoś tam Dartha... Ja do niego, że jak się ten Sith pojawi to żeby dał mi znać. Dałem mu 2000 kredytów i ruszyłem na pustynie. Zauważyłem pierwszych tuskenów i już miałem z nimi przeprowadzić negocjacje gdy słyszę, że coś brzęczy. Komunikator. Cisnę więc szybko z powrotem (chyba to było Mos Eisley) i tak patrzę jak wryty, a tu ze statku wychodzi Darth Caedus, i do mnie mówi, że mu zająłem miejsce parkingowe, i powtarza mi żebym się szykował na śmierć. Więc oczywiście wyciągam miecz świetlny, włączam go i z nim walczę. Wreszcie on się poddaje i ucieka. Wracam więc do tuskenów i dogadałem się z nimi aby nie atakowali na ludzi. Oni się zgodzili pod warunkiem, że załatwię im skraplacze wilgoci. Więc skoczyłem do miasta, a tam mi mówią, że już nie mają i, że muszę ich szukać w Anchorhead. No, a więc lecę tam na swoopie, kupuję pięć skraplaczy i wracam do obozu tuskenów. I tak rozstaliśmy się w zgodzi i pokoju. Potem wróciłem na statek i wróciłem na Coruscant, gdzie Mon Mothma podziękowała mi, po czym dodała, że jeśli nie wstanę to się spóźnię do szkoły. Wtedy się obudziłem...
Pamiętam jakby to było dziś. Kiedy pierwszy raz obejrzałem TCW śniło mi sie że jestem jedi a ahsoka jest moją mistrzynią
śniło mi się The Clone Wars. A dokładnie Geonosis, katakumby, a w nich Jedi: Anakin, Obi-Wan i Mace. Było ciemno, Geonosianie skradali się w mroku, a nasi Jedi do oświetlenia okolicy używali… latarek A Kenobi był taki porywczy i brutalny.
Natomiast kilka dni temu przyśniło mi się, że zostałam z pracy wysłana z jakimiś papierami i miałam je gdzieś tam dostarczyć. Z trudem udało mi się tam dostać, to był jakiś urząd, dużo ludzi, wchodzę w końcu do tego upragnionego pokoju, a tam Darth Vader jako urzędnik
Budzę się w domku a tam za oknem AT-ST!! I celuje do mnie i strzela. Chowam się w drugim pokoju i kminię: Rozwali mnie jak tylko wyjdę z domu. Schodzę zatem do piwnicy i z udręką szukam przedmiotu zdatnego do walki z mechanicznym napastnikiem. A tam w kartonie FX. Myślę sobie: jasne, nic tym nie zrobię temu złomowi. Ale dla pewności sprawdzam cięcie na głowie brata( nieskuteczne rzecz jasna). Jednak po rozpaczliwym ataku na AT-ST jaki przypuściłam okazało się, że FX odbija jego strzały Po udanej ucieczce idę sobie a tam mój tata i brat stoją nad moim grobem, a właściwie kopcem z ziemi. Ja mówię: weźcie to poprawcie, bo mi ręka wystaje. A ręka na to sama się schowała. W tym momencie zrywam się do ucieczki wołając "Za dużo Szturmowców Śmierci" i mrugając, co zazwyczaj wywołuje u mnie obudzenie
1. Śniło mi się, że TVP 1 ma nadać Treasure of the Shadows (skierniewicki fanfilm)
2. Drugi sen, że Konstancje (miejsce spotkań skierniewickich fanów) wykupili Japończycy, by handlować tam butami.
3. Próbuje wejść na stronę Utapau, ale komp nie działa prawidłowo włącza jakieś inne rzeczy. Na szczęście był to tylko sen
Czy posiadasz w życiu jakiekolwiek inne priorytety niż SW?
Pomaganie użytkownikom i poszukiwanie dziewczyny
Star Wars, Girl i Rock&Roll?
pop
mega poryty sen dzisiaj, niepowiązany z SW wprawdzie ale kuresko straszny. Coś jakby pomieszać DayBreakers, I am Legend i Miasteczko Salem :-/ Na początku pamiętam, zajebistą atmosferę zaszczucia, jechałem z jakimiś 2 pannami i dzieckiem na kipie jakiegoś minivana czy coś takiego... Nie wiem kto prowadził, bo resztę snu, nie było więcej osób ale ktoś musiał prowadzić co nie ? Ogólnie świat pustoszał, bez żadnej tam wojny czy epidemii.. tak po prostu, jechałem przez swoje miasto i patrzyłem jak opustoszało, gdzieniegdzie tylko widać było ludzi pakujących cały dobytek do samochodów. Najgorsze jest to, że perspektywa snu była jak gdyby z boku : ten ja w śnie wiedział co i jak, a prawdziwy ja obserwowałem to jak film. Oczywiście jak się domyśleliście na początku, rozchodziło się o ujawnienie się wampirów. W świecie który wymyśliłem ludzie po prostu znikali i tyle, nie było żadnych epickich starć. Sens był realistyczny jak cholera, pamiętam wjazd do opustoszałego miasta, i uczucie bycia podgladanym. Wampiry z mojego świata bawiły się nami, nie mogę opisać tego dziwnego wrażenia, ale naprawdę obudziłem się nieźle skołowany. Wampiry zabrały dzieciaka i nie zabiły go, chciały go hodować dla dostaw świeżej krwi. W dzień nie mogły wychodzić, za to ja podchodziłem do ich kryjówek, samotny i wygłodniały. Wampiry nie wychodziły nigdy z cieni budynków, jedynie stały przy krawędzi i namawiały mnie abym wszedł w strefę zacienioną z własnej woli, pokazywały mi dzieciaka mówiąc że jest szczęśliwy (co najgorsze na serio szczęśliwym się wydawał) i że jeśli tego nie zrobię, to zdechnę w samotności. Powiedziały mi, że jestem ostatnim wolnym człowiekiem na Ziemi, i że jestem idiotą, bo ludzie którzy się poddali, są razem, szczęśliwi i żyją gdzieś w odosobnieniu w zgodzie z wampirami i ewoluują w stronę "szczęśliwych dawców", tak jak dzieciak. A ja we śnie, błąkając się najpierw w mieście, potem po jakieś pustej wsi, zastanawiałem się co robić. Z jednej strony brak opcji walki i przeżycia, ciągły strach i samotność, a z drugiej szczęsliwe życie, zaćpanego przez wampiry matoła-owcy.
Creeeepy dude. -_-" Dzieciak był masakryczny :/
Inni tak realistyczny straszny i dziwny sen miałem ze 2 lata temu. Nie zabrzmi może on zbyt strasznie, ale wierzcie mi, naprawdę był. Byłem ze WSZYSTKIMI ludzmi których znałem na jakichś domkach. (wszyscy znaczy się WSZYSCY, nawet nauczyciele z podstawówki, matki kolegów itp ). Wiedzieliśmy, że za ileś tam czasu nadejdzie mgła i stanie się coś złego, i do tego czasu mamy być po 4 osoby pozamykani w każdym domku. Najdziwniejsze jest to (tu psycholog by się mógł wykazać), że znałem wszystkich dookoła, a trafiłem do domku z 4 osobami, których nie kojarzę Nadeszła mgła, nie widzieliśmy domków innych ludzi (to były takie małe domki wakacyjne, wiecie pokoik, łazienka i tyle). W śnie wiedziałem, że co RÓWNĄ ILOŚĆ czasu jakieś monstrum podejdzie pod drzwi. I że zacznie w nie walić. I wtedy, za każdym razem, musimy otworzyć drzwi i w nie strzelić, bo za 5 uderzeniem drzwi się otworzą i zostaniemy bezbronni, bo wtedy zaatakują całą falą, a nie pojedynczo. Dlatego nie mogliśmy ani razu pozwolić, by strach sprawił że się zawahamy. Potwory które podchodziły pod drzwi, sprawiłby chyba że H.R.Giger uznałby mnie za geniusza :/ Sen musi brzmieć teraz dla was nieprawdopodobnie głupio, ale uwierzcie mi w jego głupocie i prostocie tkwiło to co było w nim najstraszniejsze. Ta niepojęta nieomylność, że istnieją te proste zasady, że co tyle i tyle rozlegnie się pukanie itp. Pamiętam też, że wiedziałem, że w każdym domku dookoła dzieje się to samo, ale nie wiedzieliśmy, czy w którymś ludzie już zginęli. Pamiętam też że kończyła nam się amunicja. A na koniec, gdy zostały nam 2 strzały, nie wy3maliśmy napięcia i zrobiliśmy "run for it". I wtedy za drzwiami o dziwo nie było już mgły ani obozowiska, a znaleźliśmy się w luksusowym wieżowcu, gdy biegliśmy, potwory dopadały ludzi wokół, wśród których był (teraz zabiję atmosferę) Kuba Wojewódzki
Zaraz potem się obudziłem. Byłem sam w domu, pozapalałem światła i nie zasnąłem do rana. Może i głupie toto niesamowicie, ale było sugestywne.
Chyba napiszę na podstawie twoich snów powieść. Czek, gotówka, przelew? Ile chcesz za prawka autorskie?
A na podstawie tego pierwszego to i ja zamierzam coś skrobnąć, tylko wpierw muszę poczytać tego rodzaju książki, by nikt mnie za plagiatora nie uznał, bo np : w książkowym "Jestem Legendą", to wampiry też były, także być może identyczna fabuła już gdzieś jest
A ja miałem sen, ze zostałem uczniem Hogwartu , wszyscy bili brawo , a potem Haryy wszedł na scenę , wyjął miecz świetlny , przeszył nim Dumbledora i powiedział : "No! The galaxy belongs to me!" ( chyba się nagrałem w E3 ) i wszyscy yczniowie wyjęli blastery , przez okno wbiły się klony i zaczęła się wojna ,a w miarę jak trwała , krajobraz Hogwartu się rozmazywał i znalazłem się na Endor . Usłyszałem muzyczkę z kantyny Mos Eisley ale nie wiedziałem skad dobiega i droidy z klonami walczyły ( wojny klonów bo widziałem Ahsokę i Plo Koona tylko mieli takie dziwne twarze a ja siedziałem na drzewie i nie mogłem walczyć mimo że chciałem bo coś mnie trzymało ( tak jak jest często w snach ) i nagle spadłem na droidekę i razem wybuchlismy , a dalej pamietam tylko , że obudziłem się w swoim łózku ale dalej trwał mój sen i do mojego pokoju wszedł Obi-Wan Kenobi i moi rodzice którzy trzymali jakiś tort i mi mówili zebym go zjadł i jak miałem zjeść to się na serio obudziłem - może brzmi trochę dziwnie ale to jeden ze snów które chyba najlepiej pamietam. Działo się coś tam jeszcze ale nie mogę sobie przypomnieć co . No i dalej nie miałem żadnych snów z SW , to był tylko ten jeden z mieszanką Harry`ego Pottera w dodatku
Dobrze że temat odzył, bo o nim zapomniałem, a z 3 tyg. temu miałe naprawdę dziwny se SW...
Otóż dzieje się to w jakiejś imperialnej bazie, i jakiś Wookie (jak to ma w zwyczaju) wyrywa ręce imperialnemu. I taka oto rozmowa stojących obok szturmowców:
-Ale urwał!
-Ta...ale to było dobre.
EPIC WTF, że tak powiem 0_o
sny nigdy nie są tak "dosłowne"
to przykro nam, że twoja podświadomość jest tak biedna o/
podświadomość tworzy rzeczy, o jakich ci się nie śniło
Ja miałem niedawno całkiem skromny sen, ale mogę go zamieścić. Stałem przed swoim domem i był wczesny ranek, nikogo nie było na ulicy. Patrzę w niebo, a zza horyzontu powoli wyłania się II DS (wyglądała jak księżyc, tylko że o odpowiednim kształcie, oczywiście). Po chwili pojawiły się na niebie strzały z laserów, któryś trafił w DS i wybuchła. Yub Nub niestety nie było, więcej nie pamiętam z tego snu
Dzisiaj miałem sen o SW, co zdarza mi się niezmiernie rzadko. Otóż chodziłem po jakimś sklepie (być może był to Empik, nie mam pojęcia) i nagle widzę numery SW Komiks i SW Komiks wydanie specjalne i oba dotyczące Kotorów, oraz mające HK-47 na okładce. Wziąłem obydwa egzemplarze, przekartkowałem, ale potem się niestety obudziłem.
Okropny koszmar miałem . Śniło mi sie że Aayla jest moją mistrzynią jesteśmy na jakieś misji w jakiś ruinach wychodzi ten sith z TOR my z nim walczymy a potem zabija aayle ucieka a ja ranny siedze przy martwej mistrzyni i rozpaczam. Strasznego doła miałem potem.
sithstarkiller napisał(a):
Strasznego doła miałem potem.
________
I dlatego męczysz nas swoją osobą?
Przeproś i wyjdź.
Co ci nie pasuje ? Z pewnością byłeś kiedyś w podobnej sytuacji jak moja. I nikogo nie mecze , jak ci coś przeszkadza to sie nie udzielaj i będzie spokój.
sithstarkiller napisał(a):
Z pewnością byłeś kiedyś w podobnej sytuacji jak moja.
Nie przypominam sobie...
Widać jesteś zbyt młody by mieć inne sny z Aaylą
No wiesz nie każdemu śnią się jakieś erotyzmy z postaciami SW.
Zgadzam się
Zajebiście się ciesze że mam jakieś pocieszenie w tym temacie.
że na Pyrkonie HMM płakał, bo nie podobała się ludziom jego zboroja, a ja starałam się go pocieszyć xD Ktoś tam z nim był, chyba Strid. A potem mi ktoś przestrzelił płuco xD
sen, że byłem pilotem X-winga i osłaniałem innego pilota, który był Ewokiem
To chyba efekt czytania Linni wroga
a śniło mi sie, że jakaś kobieta prosi, abym dał jej swojego KotORa. Mówiła, że jak ona kupi KotORa to umrze.
Na samym końcu okazało się, że kłamała i chciała mnie oszukać.
A ze snów nie z SW: Śniło mi się, że miałem Serenity 2 na DVD i chciałem obejrzeć, ale nie mogłem, bo w kółko ktoś coś chciał. a potem sie obudziłem
Mistrz Seller napisał(a):
jakaś kobieta [...] kłamała i chciała mnie oszukać.
________
Przyzwyczajaj się :-D.
miałem takie doświadczenie. Ale ta historia skończyła się poniekąd happy Endem, bo dzięki niej zdobyłem 3 Breakbricki Star Wars (dostepne wyłącznie w Japonii)
śniło mi się, że byłem postacią w serialu o fanach SW, którzy próbują dostać się na konwent. Jeden z fanów miał siostrę, którą nazywał Padme (wyglądała jak Natalie Portman).
Dwóch fanów poszło do fastfooda wyrywać nastolatki, przez co fani się spóźnili. Jak wrócili jeden fanów był zamknięty w jakiejś komórce. Któryś z nich powiedział, że spóźnili się na pociąg i się obudziłem.
Wczoraj miałem koszmar, że wszystkie moje plakaty SW zostały zniszczone
You`re sick dude...
Tyle snów o tematyce Star Wars? W tak krótkim czasie?
to normalne. Po Polconie sny związane z SW, albo fanami SW miałem codziennie.
Inne sny też mam. W wakacje, gdy już kończyłem 4. sezon Farscape przyśniła mi się Aeryn Sun z tego serialu. Gadała coś do mnie, a ja nie miałem mikrobów translacyjnych.
Kilka razy w moich snach pojawiała się też Trance Gemini z Andromedy.
nie miewasz jakiś mniej nerdowskich snów? Kiedy ostatnio miałeś jakiś erotyczny?
nie miewam.
A kiedy ostatnio miałeś? Opowiedz nam
Oh, w końcu coś mi się przyśniło
Może nie były to Gwiezdne Wojny jako Gwiezdne Wojny, ale temat z nimi powiązany (od razu zastrzegam, że mój sen był całkowicie bezsensowny i idiotyczny).
Otóż skończyłem właśnie liceum i postanowiłem pójść na studia (no chociażby dlatego ten sen nie jest w ogóle realistyczny ). Niby wybrałem jakiś kierunek. Nagle okazuje się, że przychodzę na wykład (tak mi się zdaje) i nie wiedzieć czemu spotykam w swoim domu Yuriego i Imma, którzy początkowo mnie nie poznają
Po krótkiej rozmowie staram się dojść do komputera, ale tata krzyczy coś z kuchni, żebym tego nie robił.
A i dodatkowo zastanawiałem się, czemu na wykładzie nie ma Radka
Jak widać mam niezły bajzel w głowie, ale to chyba na fali przemyśleń pt. "co ja będę robił w przyszłości"
Czesto sie przewijam w Twoich snach ?
Ilekroć pojawiam się, ja, to i Ty musisz być, mój wierny druhu. xD
A więc Mando naprawdę mają tę maszynę dzięki, której zabijają swoje cele w ich snach
Za zdradzania tajemnic Mandalorian odwiedze Cie dzis w snach.
Boj sie. ; ]
Tak, ale tylko w środy i czwartki oraz święta
Ale to brzydko z Waszej strony, że testujecie na mnie maszynkę do zabijania podczas snu
Jest mi smutno...
nie było? Foch. Za karę masz przyjść na następne SŚFSW.
O jej, wybacz mu
Niestety nie mogę Ci obiecać, że przyśnisz mi się dzisiaj, ponieważ nagle by się okazało, iż każdy chce być w moim śnie. I co ja biedny miałbym począć? Sny o Onomie? Bryy... Muszę odmówić.
A co do SŚFSW to się zobaczy
Przyśniło mi się dziś zakończenie sezonu drugiego.
Boba, Aurra, Hondo i reszta badguyów zniknęła po kilku, bliżej nie określonych, minutach odcinka w stylu pokemonowego Team Rocket.
Cały odcinek był zasadniczo pościgiem Ventress w swoim Ginivexie za Sorą Bulqiem, uciekającym Eabon Hawkiem z Anakinem na pancerzu w atmosferze jakiegoś gazowego giganta. Wybraniec przeskoczył na LAATa Ahsoki i wszyscy odlecieli w siną dal na tle zachodzącego słońca. Obudziłem się z wyraźnym WTF.
po raz drugi śniły mi się SW, i po raz drugi we śnie występował Maul. Ostatnio gonił mnie po moim osiedlu, a dzisiaj...
Luke Skywalker leciał statkiem od Padme (tym srebrnym) na jakąś misję, ale nie wiem czy już po upadku Imperium. Wtedy przed statkiem pojawili się Sidious i Maul. Maul dostał rozkaz zabicia Luke`a. Wdarł się na pokład, zabił Jedi, a następnie świętował tryumf opalając się na balkonie.Wtedy pojawiłem się JA, w szacie Dark Jedi. Spojrzałem Maulowi w oczy i uciekłem do hangaru, który wyglądał jak ten z Ebon Howka. Nagle na statku pojawił się C`baoth (nie klon) też ubrany na czarno i zabił Maula. Później zaczął padać deszcz. Obudziłem się.
Cały ten sen był jakby grą, w której wybiera się swoją postać (coś jak przebrania w TFU). Dziwne.
Spotykałem się z jakimś facetem. Coś poszło nie tak i doszło do tego, że chciał mi najzwyczajniej w świecie wpie*dolić. Zamiast wprosić do pokoju bandę Łysego, wyciągnął na stół kilka jednometrowych ISD. Te wycelowały we mnie turbolasery, a on z zacieszem na ustach wypalił coś w stylu "I co teraz cwaniaku?".
Takiego dziwnego snu dawno nie miałem. Otóż czytam teraz "Gwiazdę po Gwieździe" i widocznie nieźle mi się wkręciła
Otóż pamiętam, że wracałem skądś do domu. Pod moim blokiem stali Ganner, Anakin, Jaina, Jacen. Przynajmniej ich pamiętam. Nie pamiętam twarzy nikogo oprócz Gannera i Jacena, ale wiem że oni byli na pewno. Spotkałem ich i okazało się, że mam miecz świetlny w łapie. Pamiętam, że był zielony. Nie rozmawiałem z nimi, ale wiedziałem, że gdzieś tu są Voxyny. Wkrótce wiedziałem, że ktoś zginął. Walczyliśmy z bestiami. Wtedy ktoś mi powiedział, że za blokiem (mam tam boisko i właściwie puste pole) mają wylądować Yorik-Tremy. Pobiegłem za blok i wpadłem na Włodka z "Na Wspólnej" () zaczął przeklinać Boga, że ledwo co został radnym, a już miasto rozwalają. Dalej nie pamiętam co się działo. Jedynie tyle, że z jakimiś Jedi wypatrywaliśmy w polu statków wroga.
Ostatni sen SW jaki miałem był o problemach Dartha Revana. Otóż jego podwładni- dwa prosiaki wdarły się do pałacu jakiegoś króla bez pozwolenia. Darth Revan wrzeszczał na nie i pytał ich czy mają licencję. Potem wyszedł wściekły z pomieszczenia, zatrzasnął drzwi, zdemolował coś w gniewie i przemienił się w kelnera trzymającego tacę z herbatą czy kawą. Potem Revan wysłał do mnie dwóch rycerzy Jedi, którzy wyglądali jak sumo, siedzieli u mnie na fotelu i jedli lody wyjaśniając po co tu przyszli. Ja się zdziwiłem dlaczego Sith wysyła takich pociesznych kolesi zamiast wysłać jakichś twardych gości by mnie torturowali bo chciał ode mnie ponoć informacji.
Prezi napisał(a):
Otóż jego podwładni- dwa prosiaki
________
Prawdziwe prosiaki, czy Gamorreanie? Sen nieźle odjechany, ale cóż... w końcu to sen
śniło mi się, że oglądałem wersje specjalną RotS. Zmieniła się scena zabicia Aayli Secury. Zamiast ją zabijać klony złapały ją i przywiozły na egzekucję, której dokonać miał Vader. Aayla uciekła z budynku, gdzie miała odbyć się egzekucja i zaczęła uciekać. Przybył tam Vader. Walczyli. Aayla pchnęła przeciwnika Mocą i używając szybkości Jedi uciekła.
że biegłam szybko z mojej starej szkoły do domu. Bałam się, że złapie mnie Andeddu, bo za coś miał mi nawalić, nie wiem za co. Potem wlazł mi do garażu. I była jakaś dziwna akcja, że niby w III częsci Bane`a (UWAGA SPOJLER )Bane miał jakiegoś dziwnego ucznia, Zannah w ogóle nie było i Andeddu miał iść z tym uczniem na jakieś przyjęcie i go ochrzaniał jak się źle zachowywał.
koniec
że ostatnimi czasy bardzo zabawne sny się tu pojawiają, lubię je czytać :]
Ja ostatnio miałam sny raczej o fanach i konwentach SW niż samych Gwiezdnych Wojnach jako takich. Chyba mój zegar biologiczny mówi, że już pora na konwent Całkiem sporo mi się w sumie Was przyśniło W każdym śnie był praktycznie inny zestaw fanów i fanek
Ostatnio śniła mi się impreza, na której było sporo fanów. I nagle okazało się, że część z nich zasiada w Radzie Jedi. W tym moja skromna osoba. Ale niestety przeszłam na ciemną stronę mocy i rozwalałam fabrykę droidów należącą chyba do imperium, która znajdowała się właśnie w sali na terenie konwentu. A wszystko to w drodze na prelekcję, którą miałam współprowadzić.
Kilka dni wcześniej śnił mi się natomiast jakiś rzeszowski konwent, który odbywał się w mojej szkole podstawowej. Sala SW była w małej gimnastycznej i akurat produkowały się polskie organizacje kostiumowe (a wśród nich ktoś kto od lat obiecuje, że przyjedzie do Rzeszowa ). Ale coś się stało i musieli przerwać program.
Wcześniej śniło mi się, że zalało jakąś chałupkę (wiadomo, powódź), która niby należała do jakiejś mojej babci. I została ona w całości przetransportowana obok mojego bloku. I ja ją w środku szorowałam. Wtedy przyszli tam fani i jakieś niby-rzeszowskie geeki z pytaniem czy nie mam kostiumów na konwent. I przeszukując tę chałupkę znalazłam w kącie, wśród szmat hełm Vadera. Ale nie byle jaki, to był oryginalny z planu „Imperium kontratakuje”! (wiadomo, rocznica) Ale się cieszyłam
A jeszcze poprzednio przyśniła mi się jakaś niesamowicie olbrzymia impreza (ale nie tylko SW). Pamiętam, że śniło mi się sporo prawdziwych fanów, ale też ludzie z podstawówki czy liceum, których nie widziałam od lat. I fani siedzieli przy jakichś ławeczkach na wielkich błoniach, a Lord Sidious częstował mnie jakimś dziwnym alkoholem
Później dowiedziałam się, że wyjeżdżamy na resztę konwentu gdzie indziej i wszyscy poszli się pakować, a nocowaliśmy w takim olbrzyyymim budynku. Nie mogłam znaleźć, ani właściwego skrzydła, ani piętra z fanami SW i tylko natykałam się na innych geeków błądząc po tym labiryncie korytarzy. Później działo się coś jeszcze, ale pamiętam to już jak przez mgłę.
Kurcze, pojechałoby się na DFy :/
Kasis napisała:
Lord Sidious częstował mnie jakimś dziwnym alkoholem
________
może absyntem?
Śniło mi się dzisiaj,że mam 20paroletnią siostrę,która też jest fanką Star Wars.Studiowała i mieszkała we Wrocławiu,ale przyjechała po mnie,bo obiecała mi,iż zabierze mnie na moje pierwsze spotkanie fanów! Byłam bardzo szczęśliwa i podekstytowana. Wszystko było już przygotowane i byłyśmy już w drodze,gdy nagle...w kościele zaczęły bić dzwony i się obudziłam jako jedynaczka,bez siostry fanki
muszę uczyć na egzamin z przedmiotu "Mikroekonomia czasów KotORa".
Efekt sesji i trailera TOR
Bardzo rzadko miewam sny o SW, ale ostatnio przyśniło mi się takie oto dziwactwo:
Wybrałem się z rodzicami i kumplem z liceum (którego ostatnio widziałem chyba z pięć lat temu) do kina na nowy epizod SW. Akcja miała się rozgrywać między trzecią a czwartą częścią i wszyscy wokół nazywali go roboczo "3,5".
Wchodzimy więc na salę, wyjątkowo małą i zatłoczoną. Wszystkie miejsca siedzące zajęte, część osób siedzi na podłodze (coś jak nieduża sala wykładowa na ostatnim wykładzie, kiedy wszyscy chcą dostać wpis - kto studiował/studiuje rozumie o co chodzi). Sadowimy się więc na podłodze i zaczyna się film, który pamiętam fragmentarycznie.
Pierwsza scena okazała się być zrealizowana na silniku Jedi Academy - rozmawiało jakichś dwóch gostków (na dole ekranu było widać pasek inventory z jakiejś innej gry). Pomyślałem sobie, że Lucas musi naprawdę cienko prząść skoro aż tak tnie koszty. Publika niezbyt zadowolona, toteż sala zaczęła powoli pustoszeć i można już było usiąść na krześle, gdzieniegdzie słychać buczenie.
Kolejna scena (tym razem z normalnymi aktorami): w jakimś pomieszczeniu stała łowczyni nagród, bardzo ładna. Jakiś gość chciał ją poderwać, ale jego kumpel ostrzegł go, żeby się do niej nie zbliżał, bo jest niebezpieczna. Facet nie posłuchał go i wystartował do babki z jakimś tekstem (nie pamiętam jakim). Ona uśmiechnęła się i nagle strzeliła do niego. Pociskiem okazał się pająk, który przywarł do nieszczęśnika i zaczął go kąsać (było zbliżenie jak w filmach przyrodniczych). Potem zewsząd zlazły się inne pająki i zaczęły go obłazić i gryźć. W końcu facet upadł i zaczął powoli zmieniać kształt. Nową formą był tygrys z bujną czupryną a`la Elvis, który zaczął żałośnie skomleć.
Inna scena: kosmos, jakieś pole asteroid. Kamera najeżdża na jakąś czarną, podłużną, ustawioną pionowo kapsułę. Nagle otwiera się i widać, że w środku tkwi Imperator. Z twarzy przypominał swoją wersję z Dark Empire, ale był to bardzo kiepsko ucharakteryzowany aktor. Krzyknął, że przecież Republika już nie istnieje, więc jak to możliwe (nie wiem o co chodziło).
Po seansie ludzie dyskutowali, że film był strasznie żałosny, miał kiepskie efekty i jeszcze gorsze aktorstwo. Wtem ktoś wypalił, że o dziwo Karolina Gruszka zagrała lepiej od Małgorzaty Kożuchowskiej. Tak mnie ten tekst zaskoczył, że się obudziłem.
Mi się dzisiaj śniło, że byłam Kitem Fisto i flirtowałam, a potem się przytulałam z Aaylą Gadałam jej, że "dobrze, że została Jedi, bo inaczej miałaby niedobrych rodziców i nie byłaby taka piękna". A potem weszliśmy na topiącego się już Titanica (trzeba być mądrym, nie? xD), z którego wszyscy uciekali i wtedy gdzieś ją zgubiłam. Odwala mi
Kiedyś mi się też śniło, że KotOR się nazywa TkotOR, bo tam najpierw było słowo "the".
Czego ja się tu dowiaduję? Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy którejś nocy, kiedy byłam u Ciebie, czasem mnie nie przytulałaś :d
Ze 2 dni temu śnił mi się jakiś sen związany z fandomem. Nie wiem o co konkretnie chodziło, ale wszyscy mieli dziwne uśmiechy. Najbardziej pamiętam Strida. Te miny wyglądały jak w teledysku Soundgarden "Blackhole Sun"
http://www.youtube.com/watch?v=qiSkyEyBczU
że Keira Knighly i Jewel Staite (Kylee z Firefly) będą gośćmi na polskim konwencie.
To mówisz że byś sobie ciachnął Keirę ?
... Staite.
Wkroczył w fazę, że sen JESZCZE związany z SW, ale JUŻ związany z dziewczynami Powoli ta linia się będzie już przesuwała, i nikt tej zmiany nie zatrzyma ...
po prostu to jest temat sny o SW, więc pisze tu o swoich snach z SW. A kiedyś śniła mi się Natalie Portman. A z postaci z seriali śniła mi się kilka razy Trance Gemini i raz Aeryn Sun (tylko nie miałem mikrobów translacyjnych, więc nie wiedziałem o czym gada).
A normalne dziewczyny (nie z s.f.) też mi się śnią. kilka razy mi się śniło, że byłem żonaty.
A dziewczynami interesuje się od dłuższego czasu. Tylko po prostu nie pisze o tym na forum. W końcu to Bastion fanów SW, a nie Życie Sellera.
Mistrz Seller napisał(a):
Tylko po prostu nie pisze o tym na forum. W końcu to Bastion fanów SW, a nie Życie Sellera.
________
Seller, właśnie problem w tym, że PISZESZ cały czas. Cały czas piszesz o swoim prywatnym, może nie tyle życiu, co poglądach politycznych seksualnych (bardzo prywatne), kogo lubisz, nie lubisz, dlaczego byś nie ruchnął, w co wierzysz, będąc wcześniej prowokowanym i... wyraźnie to lubisz, co można łatwo wywnioskować.
Ogarniasz?
zboczone myśli. Wystarczyłoby by móc z nimi pogadać i móc wziąć autograf.
A gdyby jeszcze była tam Laura Bertam, Lexa Doing, Zoe Saldana albo Summer Glau. To moje ulubione aktorki.
Czyli rozumiem, że WOLISZ CHŁOPCÓW?
ale nie rzucam na się na wszystkie ładne kobiety. Wystarczy mi jedna.
Bo jak ktoś zamiast bzyknąć woli pogadać z aktorką to znaczy, że jest gejem :/
Można pogadać po czym przejść do tej pierwszej opcji
realistami. Żadna Zoe Saldana, Keira Knighley, czy nawet Anna Mucha w życiu by wam nie dała
Dlatego ja nawet o tym nie marzę, bo nie ma sensu.
Więc nie marzysz o przeleceniu się Sokołem Millenium? Nie marzysz o posiadaniu R2-D2?
To właśnie marzenie budują osobowość człowieka. Tylko trzeba znaleźć kompromis między kimś, kto chodzi z głową w chmurach, a kimś, kto nie odrywa stóp od ziemi.
ale nie przesadzam z marzeniami. Zwłaszcza w tej sferze o której mówią pozostali
Sokół byłby fajny zwłaszcza, jeśli byłaby tam Trance, Kaylee, Jarael albo Aayla. TARDISEM też bym nie pogardził (to wechikuł czasu z Doktor Who).
marze o innych rzeczach, także nierealnych, ale nigdy nie są związane z TYMI rzeczami.
selerze! Musisz zrozumieć, że wszystkie badania psychologów i seksuologów wskazują, iż mężczyźni którzy nie nazywają (jak ty to określasz) "TYCH rzeczy" po imieniu, a co więcej o nich nie myślą i nie mają TAKICH marzeń, albo udają i cisną kit żeby sobie dorabiając aureolę, albo są mocno poje*ani. Masz oczywiście świadomość, że pedofile nie mają marzeń seksualnych z kobietami?
od nieczystych myśli. Po prostu. Uwielbiam kobiety (ale nie wszystkie). W przeciwnym razie czy miałbym sny o kobietach? Czy zakładałbym fanklub Jarael? Czy pisałbym, ze nie lubię gejów?
Mężczyźni mnie nie pociągają. Zdecydowanie wolę kobiety.
znoszę gejów. Wolę tradycyjne związki hetero. A poza tym dwóch całujących się facetów to okropny widok.
widziałeś kiedykolwiek dwóch całujących się facetów gdzieś indziej niż w TV czy Internecie?
Nikt nie każe tym facetom całować się na ulicy, sam jestem przeciwko takim manifestowaniu swojej odmienności i wymuszaniu na ludziach tolerancji w stylu "popatrz na mnie, jestem gejem". A do łóżka ludziom nie mam zamiaru wchodzić.
kobiety. Dzieci nie lubię. koniec offtopu o moim prywatnym życiu.
wiedźminem
Dzieci są zbyt dziecinne. Psów nie lubię. Miewam koszmary, że ściga mnie chmara psów.
Przecież dzieci muszą być dziecinne ... Tak się uczą życia, tak samo jak i zwierzęta (poprzez zabawę). A co do psów, to bardzo smutna historia, polecam się przekonać do tych zwierząt, bo są cool. I widzisz, śniesz nie tylko o SW
A tak btw ... bez obrazy, ale wiedzmą, bo na wiedzmina trzeba sobie zasłużyć... Poza tym Geralt lubił dzieci (Ciri).
Mistrz Seller napisał(a):
realistami. Żadna Zoe Saldana, Keira Knighley, czy nawet Anna Mucha w życiu by wam nie dała
Dlatego ja nawet o tym nie marzę, bo nie ma sensu.
________
Jak już będę gwiazdą rocka, to te panny będą mnie błagały o tym, bym się z nimi gdzieś pokazał, tylko po to by nam cyknięto wspólną fotkę. A ja je zleję totalnie, bo moja dziewczyna jest ładniejsza, o.
2 stare mi się przypomniały
W pierwszym byłem Anakinem Skywalkerem, a dokładniej Darthem Vaderem tuż po przejściu na CSM. Dostałem polecenie od Palpatine`a zajęcia się Radą Separatystów. No więc po przybyciu na Mustafar i wejściu do sali, gdzie rada była zebrana i powiedzeniu "Lord Sidious już was nie potrzebuje" zauważyłem, że wszyscy mnie olali i gapią się w sufit. Po chwili spojrzał na mnie Wat Tambor, który powiedział "Wyp********, mamy poważniejsze problemy". Po spojrzeniu w sufit okazało się, że jest tam od groma pająków, które musiały zlecieć prosto na mnie(gwoli wyjaśnienia - nie lubię pająków). Separatyści zaczęli uciekać, a ja zacząłem walczyć z pająkami, niestety poległem.
W innym śnie napadły mnie droidy bojowe Sepków, przed którymi uratował mnie Quinlan Vos. Jakiś czas później rodzice mi powiedzieli, że razem ze mną wybierają się do mojego kuzyna, którego nie znałem. W czasie wyprawy było parę zdarzeń, z których zapamiętałem babkę z synkiem, która powiedziała "Widzisz go? On niedługo umrze. Idziemy z nim na cmentarz, by wybrał sobie miejsce, w którym chce spoczywać", oraz prom, który się rozleciał zaraz po przybyciu na jakiś brzeg. W każdym razie w pokoju kuzyna okazało się, że to Quinlan. Najpierw spytałem go, co on tu robi, on mi na to, że leży, bo to jego łóżko, a potem w coś zagraliśmy na kompie(ale nie wiem w co).
Miałem coś jeszcze z Vongami, ale nie mogę sobie na razie przypomnieć, ale było to głupie chyba
się, że byłem na konwencie w jakiejś nadmorskiej miejscowości. Potem wracałem jakimś dziwnym autokarem, a obok mnie siedziała jakaś AFOLka (dorosła fanka Lego), która lubi kręcić filmy LEGO.
I ta AFOLka to była Knightley?
trochę młodsza od Keiry (gdzieś tak w moim wieku). Nie pamiętam jej twarzy.
Sellerze, nie idź drogą Romana. Ostrzegam cię
w moim wieku czyli tyle samo lat co ja. Młodsza Keiry nie ode mnie.
Niby konwent, a znowu dziewczynka, hehe, a nie mówiłem ? Szkoda tylko że zdziecinniała, ale cóż, od czegoś trzeba zacząć ... ( )
zdziecinniała. Lego nie są tylko dla dzieci. http://www.lugpol.pl/ Na całym świecie są tysiące stron zrzeszających dorosłych fanów Lego. Filmy Lego kręcą też normalni dorośli ludzie. Dla nich to takie hobby jak dla nas SW.
A ten motyw w śnie jest chyba efektem obejrzenia najstarszego filmu Lego: http://www.youtube.com/watch?v=jde4qHbCtSg&playnext=1&videos=2HbINfiWTi0 robionego przez dorosłą osobę.
Mistrz Seller napisał(a):
Lego nie są tylko dla dzieci Na całym świecie są tysiące stron zrzeszających dorosłych fanów Lego. Filmy Lego kręcą też normalni dorośli ludzie. Dla nich to takie hobby jak dla nas SW.
________
Wkręcają Cię, bo to dobre dla ekonomii.
Lulz, człowieku, a tak serio, nie napinaj się tak, ja to wszystko wiem, ale sobie żartuję, dystans mode on pls ??
Tylko jaki to ma związek z SW?
W przeciwieństwie do niego, ja jechałem dopiero na konwent. O dziwo mieliśmy wynajęty autokar. Zawiózł nas on do jakiegoś małego miasteczka. W jego centrum wznosił się pałac, w którym cała impreza miała się odbyć. Głodny byłem, więc skręciłem w prawo poszukać jakiejś knajpki. Wyszedłem na długi senny rynek-pusto. Przechodzę dalej-zabita dechami budka z piwem. Widzę, że wychodzę już na przedmieścia, więc skręcam w lewo w stronę cywilizacji. Wchodzę z powrotem w zabudowę staromiejską. Kamieniczki tworzą tu istny labirynt. Boczne uliczki dochodzą nieraz nachylone pod kątem 60st. Nawet chodnika nie ma, więc muszę uważać, by nic mnie nie rozjechało. Mijam stację PKP. Pochylnia na perony równie stroma. Z megafonow wydobywa się dźwięk "ghh ...z powodu błędu maszynisty zablokowany został tor [...] wszystkie pociągi w stronę Wrocławia będą poruszać się z prędkością 7 km/h" (przyjechaliśmy autokarem, więc czym ja się przejmuję?). Po zatoczeniu pełnego kółka i nieznalezieniu żadnej knajpy, wróciłem do pałacu. oczywiście pochylnia wejściowa stroma, a jakże by inaczej. Pierwsze podejście skończyło się malowniczym zsunięciem na sam dół, a szedłem na czworaka. Byłem całkiem wyczerpany. Jakaś grupka szkopskich turystów się ze mnie śmiała. Znalazłem jakąś poręcz i wciągnąłem się w końcu na górę. Przebrnąłem przez kilku namolnych ulotkarzy i zamierzałem zejść schodami w dół. W tym momencie otworzyły się drzwi z których wysypał się tłum ludzi. W końcu stanął w nich ktoś, kto mnie rozpoznał i zaczął nawoływać. Ja go widziałem pierwszy raz na oczy. Tłum jednak nas rozdzielił i pociągnął mnie w dół schodów. Ledwo co nie przeleciałem przez barierkę. Noga wpadła mi do torby jakiejś dziewczyny. Potknąłem się i nie moglem wstać. Tłum mnie stratował.
Mam nauczkę, żeby żwawiej wstawać i jeść śniadanko przed dziewiątą, dla uniknięcia takich głupot.
śniło mi się, że był film The Old republic. Na początku filmu Vader pływał w wodzie. Znalazł jakiegoś rebelianta tego zabrał Darth Malgus. podczas przesłuchania chwalił się, że jest głównym bohaterem książki SW. W tym śnie głupot było więcej, ale reszty jakoś nie pamiętam.
Pomińmy, że to temat o snach SW, więc zapytam wprost:
ŚNIŁY CI SIĘ KIEDYŚ CYCKI ALBO CHOCIAŻ JEDNA KOBIETA?!
w moich snach pojawiły się już: Natalie Portman, Aayla Secura, Aeryn Sun (Farscape), Trance Gemini i kilkadziesiąt innych. Co do kobiet z realnego życia tez się pojawiają, ale zazwyczaj jakieś mi nie znane.
Jestem Hetero i kobiety śnią mi się dość często.
-Jestem Hetero i kobiety śnią mi się dość często.
z tego co tu czytam to śnisz tylko o głupotach, więc nie mów, że cycki pojawiają się w twoim nerdowskim umyśle.
ten temat nazywa się "Sny o SW" więc co w tym dziwnego, że opisuje tylko sny z tym związane?
Sny o SW to sny o SW, a Seller oprócz opisu swojego nerdowskiego snu przy każdym wpisie zapewnia, że jest hetero i że sny z kobietami też posiada...
wpisie ktoś sugeruje, że takich snów nie mam.
z SW i też takich, które mogę opisać i które pamiętam. A sny mam z różnych uniwersów, także ze świata realnego.
Daj już spokój Sellerowi, to już się nudne robi i czepiasz się go na siłę
A mi kobiety śnią się równie rzadko jak star wars. To nie znaczy, że straciłem zainteresowanie SW ani nie jestem gejem
Nie, nie dam spokoju. Jakoś posty nabijać muszę. Pozdrawiam.
i kończąc offtop Ogóra- Przypomniał mi się jeszcze jeden sen SW. Byłem na konwencie SW (chyba była to Avangarda) chodziłem korytarzami, a te były co raz mniejsze i mniejsze, aż byłem taki którym przejść nie mogłem.
Seller napisał(a):
aż byłem taki którym przejść nie mogłem.
________
powinieneś napisać: aż byłem w takim, którym przejść nie mogłem.
wniosek: musisz schudnąć.
czasem mi się zdarzają.
Akurat gruby nie jestem.
Chory jestem i nie śpię najlepiej, co może tłumaczyć głupoty.
Służyłem na niszczycielu bez dowódcy. Każdy robił co chciał. Oficerowie grali sobie w karty, czy jakieś gry na swoich konsolach. W końcu okręt rozleciał się na kilka tysięcy części i każda poleciała w innym kierunku, bo nie było dwóch ludzi chcących lecieć w jedną stronę...
1. Śniło mi się, że Taraissu była w wiadomosciach, w relacji z jakiegoś konwentu
2. Śniło mi się, że pojawiły się metalowe pudełeczka (takie jak były z TCW) z OT
3. Ten sen niezwiązany z SW. Śniło mi się, że oglądam na AXN 6 sezon Andromedy (tak naprawdę serial zakończono na piątym).
mi się śnili w nocy z niedzieli na poniedziałek, lol Sny o Bastionie mi się raczej nie zdarzają, więc było to podwójnie zabawne.
Seller założył temat o egzorcyzmach, telepatii itp. W trakcie ogólnej dyskusji (pamiętam jeszcze, że Ogór mu cisnął ), Seller wyznał, że ma problemy, i uważa że dzieli 2 osobowości w 1 ciele, i że chce znaleźć egzorcystę, aby usunąć 1 osobowość z siebie. I w tym śnie, parałem się amatorsko egzorcyzmami i hipnozą, więc powiedziałem mu, że możemy sobie pomóc - ja nabiję sobie skilla w egzorcyzmach, a jemu usunę jedną osobowość. Ale Yuri mi napisał, że w regulaminie forum pisze, że nie można dzielić się wiedzą spirytusową ... eee spirytystyczną, ani umawiać się na tego typu spotkania. I nawet wstawił odpowiedni link, i rzeczywiście, w 2006 roku dodano do regulaminu Bastionu, że użytkownikom nie wolno się umawiać na egzorcyzmy. Beka
Matek, nie zażywaj już tych dopalaczy ok?
Sen niesamowicie porąbany, chociaż bym miał ubaw widząc jak ezgorcysta wypędza demony z Sellera.
Matek napisał(a):
Sny o Bastionie mi się raczej nie zdarzają, więc było to podwójnie zabawne.
________
Mnie zdarzył się raz. Śniła mi się Gilraen i jej siostra. Było też tam coś o 2 osobowościach, 1 ciele, ale w większości nie warto było tego opisywać...
W każdym razie zostaw "dopalacze", kup Kreta. Je*nie raz, a porządnie.
przyśniła mi się historyjka o tym że podczas wojen klonów jedi stworzyli kilku Jedi-terminatorów do zadań specjalnych.
Mi się śniło, że zjadłem zeszyt (z okładką z Vaderem).
To było z dwa lata temu kiedy byłem w szpitalu( nie pytajcie dlaczego właśnie tam). Jak na razie to był mój jedyny taki sen. Szedłem sobie po ulicach Gdyni i nagle koło mnie przechodzi wielki AT-TE a za nim AT-AT.
Potem zobaczyłem Yodę który mówi coś do mnie( nie pamiętam czy to coś miało jakiś sens) a potem miałem jakiś dziwny hełm i zacząłem iść za maszynami. Nie wiem co byłoby dalej ponieważ się obudziłem.
na wakacje w tym roku do Grecji wziąłem komiksowe Dziedzictwo żeby sobie odświeżyć, a tam jak wiadomo, Darth Nihl występuje. A bardzo od dawna chciałem mieć jego miniaturkę, ale nie mogłem nigdzie trafić, bo albo wykupiona albo za droga. W każdym razie jakoś tak mi się przyśniło, że znalazłem ją w sklepie na podłodze Wczoraj wstąpiłem przed Imperiadą do tego sklepu, patrzę, a Darth Nihl stoi na półce do kupienia Ponieważ nie miałem 50 zł, po powrocie do domu zabrałem jedną z podwójnych miniaturek i wymieniłem ją na DN. Sen z Grecji się spełnił
wyrwał mnie dziś brutalnie z mroków nocy, miałam sen o newsach na Bastionie. Był jeden z serią kadrów z TCW. Na jednym z nich Ahsoka ściskała dłoń jakiemuś obcemu, to był chyba Shistavanin.
Następny news miał krzykliwy nagłówek: "Obcy, z którym wita się Ahsoka jest zboczeńcem!"
Ambitnie
1.bardzo dziwny śniło mi się że anakin to mój ojciec a ashoka to moja siostra i gdzieś jechaliśmy autem
2.ten akurat śnił mi się niedawno była normalna lekcja i nagle zauważyłem jak ląduje statek sepków od razu wszedłem na stół i zawołałem kolegę kiedy weszły droidy z kumplem skoczyliśmy na dwa droidy a w trzeciego strzeliłem z blastera ale zdążył strzelić i trafił w kolegę (nie tego który skoczył na droida) póżniej wybiegliśmy ze szkoły i szybko wzieliśmy statek i skoczyliśmy na naboo, akurat na naboo był obi-wan i plo koon, zakomunikowali do rady i zgodzili się pomóc i powiedzieli że zwykły człowiek nie mógł tego zrobić i obi-wan został moim mistrzem a plo koon kolegi póżniej odbijali śmy ziemie w bitwie podobnej jak na ryloth
że moja mama przyniosła cały karton książek SW z jakiejś likwidowanej biblioteki. Były tam bardzo różne książki. wszystkie miały logo SW lub GW. Wśród nich było kilka sztuk gwiazdy po gwieździe. Była też książka z Farscape o nazwie Moya i ona też miała logo SW. Co jeszcze dziwniejsze była po Polsku. Później w pudle znalazłem kilka breloczków SW i wtedy się obudziłem.
Ile ja bym dał za jakiś sen o SW. Jakoś ostatnio żadnego nie miałem.
O ile będziesz wytrwały, to może już za niedługo będziesz śnił tylko i wyłącznie o samych Star Łorsach
http://www.sdcv.pl/f116/jak-snic-swiadomie-kurs-13167/
Enjoy
To jest zarąbiste! Perspektywa tego, że czeka mnie bycie Jedi jest naprawdę wspaniała
Science-fiction <3
Dave napisał(a):
To jest zarąbiste! Perspektywa tego, że czeka mnie bycie Jedi jest naprawdę wspaniała
Science-fiction <3
________
Chyba kiepski ze mnie fan, skoro gdybym potrafił "świadomie śnić", to na pewno nie byłyby to sny o Jedi
o tej misternej i tajemnej technice. Osobiście wolę przypadkowo nagle w śnie dowiedzieć się, że się śni. Aż dwa razy mi się udało!
Ostatnio często mam sny o fanach Gwiezdnych Wojen. Nie mam pojęcia dlaczego. Najdziwniejsze jest to, że śnią mi się osoby z Bastionu, których wcale nie znam.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wyjazdem na jakiś ogólnopolski konwent (co tym jest dla mnie trudniejsze, ponieważ mieszkam za granicą) i oglądam galerie zdjęć Urthony, dzięki czemu poznałem twarze niektórych osób, które udzielają się na Bastionie.
Dzisiaj pamiętam o dwóch snach o fanach, które miałem ostatnio. Najnowszy sen o fanach miałem wczoraj.
W pierwszym śnie znajduję się w jakimś obozie. Spotykam dwóch fanów, bodajże Lorda Sidiousa i Onomę Pamiętam, że miałem jeszcze wcześniej sen podobny do tamtego, toteż w śnie, który właśnie opisuję, mam uczucie Deja Vu, że skądś znam owych fanów.
Okazuje się, że cały obóz polega na rywalizacjach sportowych. Nie pamiętam dokładnie co się tam działo, ale jako ostatnia konkurencja były biegi w jakiś kanałach. Było tam pełno wody, a uczestnicy musieli biegać boso, nie wiadomo czemu. W pewnym momencie nie wyrobiłem się na zakręcie i skręciłem w złym miejscu. Okazało się, że w korytarzu do którego wbiegłem jest zapadnia. Spadałem przez dobre kilka minut, po czym nagle znalazłem się w domu u babci, w fotelu. Na stole stała herbata. Babcia spytała się, czy mi smakuje i sen się skończył
Mój drugi sen (który miałem wczoraj) był nieco dziwniejszy. Najpierw znajdowałem się wraz z moimi kolegami w jakiejś szkole, jeździliśmy windą w górę i w dół. Później znalazłem się w moim starym domu. Usłyszałem dzwonek i ujrzałem Ludwika. Okazało się, że ktoś zorganizował konwent w mojej stodole (). Poszliśmy więc. Stodoła znajdowała się o wiele dalej niż w rzeczywistości. Musieliśmy pokonać stromą górę. Prawie z niej spadłem, ale dzięki interwencji mojego towarzysza nic mi się nie stało. Doszliśmy do stodoły, gdzie oprócz wielu fanów zobaczyłem moich kolegów, którzy wcale nie interesują się SW. Podszedłem do nich, a jeden z nich zaczął opowiadać, że tak naprawdę to TIE nie powinny latać w kosmosie. Na tym skończył się mój sen.
Naprawdę nie mam pojęcia, skąd w moim umyśle pojawiają się takie sny. Widać jest coś nie tak z moją psychiką czy coś
Vitalis napisał(a):
Później znalazłem się w moim starym domu. Usłyszałem dzwonek i ujrzałem Ludwika. Okazało się, że ktoś zorganizował konwent w mojej stodole (). Poszliśmy więc. Stodoła znajdowała się o wiele dalej niż w rzeczywistości. Musieliśmy pokonać stromą górę. Prawie z niej spadłem, ale dzięki interwencji mojego towarzysza nic mi się nie stało.
________
Lolz. xD Schlebia mi fakt, że komuś się śnie (mam nadzieje, że nie powinieniem być tym faktem... zaniepokojony.
A w dodatku jestem pomocny w śnie! Znakomicie.
Hm, mi też się zdarza coś podobnego - zwykle przed konwentami śni mi się... wyjazd na konwent lub sam konwent (powtórzeń uniknąć się nie udało).
Np. przed StarForcem - jadę do Bydgoszczy autokarem, aż tu nagle wyprzedza nas jakiś przeładowany kabriolet ze sporą grupą Rebeliantów z Endora (z Eagle Base, przynajmniej w moim śnie - szczerze mówiąc nawet nie jestem pewien, czy są jacyś endorscy Rebele w Polsce ), którzy zaczęli wymachiwać w moim kierunku blasterami i chorągwiami.
Przed Coperniconem natomiast miałem sen, że mój pociąg się spóźnił, a potem nie mogłem znaleźć drogi do szkoły konwentowej, więc przegapiłem cały pierwszy dzień i byłem zły
Bądź co bądź lepsze to, niż śnić, że moja padawanka umarła i było mi z tym źle czy coś w tym stylu. Czyli na razie jest ze mną w miarę OK
konwentach. Jestem ucieszony na maxa po świetnym konwencie i przez kilka nocy śnią mi się fani. Najczęściej Wedge i Issu. To pewnie przez to, że jestem fanem Starcasta.
Rebeliantów z Endora nie ma w Eagle Base. Są za to ci z początku ANH.
1. Śniło mi się, ze jestem na wykładzie i mam wybrać temat pracy z listy. Na liście był jeden temat z SW
2. Śniło mi się, że jestem w szpitalu. Dziwny to był szpital. Pomieszczenia pomalowane na pomarańczowo, wszystko czyste, a łózka nie były szpitalne tylko normalne. Co dziwne w tym szpitalu odbywała się prezentacja kolejnej serii komiksowej SW wydawanej przez Egmont. Początek historii był wrzucony w częściach do różnych czasopism (Disney i ja , Komputer świat: Twój niezbędnik i kilka innych). Zaś same wydania TPB były niezwykłe- twarda oprawa, napis złotopodobny. Zaś okładka przypominała klasery na znaczki.
A może był to po prostu szpital psychiatryczny ?
OFFTOP : W antykwariacie w centrum jest trochę nowych tytułów z SW, byłem przedwczoraj i dorwałem Szturmowców Śmierci (przedostatni egzemplarz, więc się śpiesz jak nie masz), ponadto widziałem Rozdroża Czasu, i Order66.
bywam tam. Kupiłem tam ostatnio Gwiezdne wojny komiks. Szturmowców śmierci już mam. Kupiłem po premierze. Rozdroża czasu kupiłem na konwencie, a Rozkaz 66 mnie nie interesuje.
Skreślone są niezwiązane z SW.
Akt 1
Widzę zawzięcie pracujących gości w tandetnej knajpie ostryg, kamera się obraca i jakiś gościu (to chyba ja byłem ) przy ladzie zaprasza do kupowania.
Akt 2
Idzie Thrawn z jakimś małym chłopczykiem (nie jest chissańskie)
Chłopiec-Czy na obiad będą ostrygi?
Thrawn-Niestety, nie. Pan Frodo wyjechał, a Onoma ma za dużo problemów z otwarciem baru.
Chłopczyk-Ja chcę ostrygi! <i zaczyna tupać nogami>.
Thrawn-No dobrze, spróbuje coś znaleźć.
Akt 3
Thrawn wspina po wielkiej, wielkiej, kilometrowej rurze z siatką foliowej w ręku, w której jest ryba w wodzie. Nagle ludzie w dużej mgle otwierają do niego ogień otwierają do niego ogień z blasterów.
Thrawn szybko zsuwa się po rurze.
Akt 4
Wzmianka na Bibliotece Ossus:"Rebelianci się ostro zacięli i ostrzegli, żeby nikt nie próbował się dostać do ich bazy"
Akt 5
Thrawn znowu się wspina po tej samej rurze, ale już bez siatki.
Akt Unknown (nie wiem gdzie się wydarzyło)
Rusis i Onoma zażarcie dyskutują o czymś na Bastionie.
Pierwszy sen inuniwersowy, w którym jestem jakkolwiek aktywny.
Byłem dżast de gajem z lajtsejberem. Biłem się z Sariss. Machałem mieczem jak cepem, ale szło nie najgorzej. W jakiś sposób walka została przerwana. Wtedy zaatakował mnie Pic. Jak na zmutowaną małpojaszczurkę przystało, skakał ciągle na boki i nijak nie mogłem go trafić. Ciąłem z wielkich zamachów, tracąc orientację przestrzenną. W pewnym momencie nie wiadomo skąd wyskoczył Gorc i zmiażdżył mnie swoim wielkim tyłkiem. Koniec.
JK1 nie włączałem dobre pół roku...
że Freema Agyeman ( http://tardis.wikia.com/wiki/Freema_Agyeman ) grała w SW i pisze o niej artykuł na ossusie, ale gdy zapisałem zamiast tekstu pojawiły się jakieś dziwne znaczki i sie obudziłem.
Tak właściwie to czemu nie tworzysz na Ossusie? W sumie książek przeczytałeś sporo, komiksów jeszcze więcej... Nauczyłbyś się szybko wikiskładni, żeby nie pojawiały Ci się jakieś dziwne znaczki i byłbyś niezłym archiwistą
Śniło mi się, że wraz z grupą naukowców jechałem pociągiem do Chin. Tam panowała wojna domowa pomiędzy Imperium, a Rebelią. Rebelia poprosiła mnie o pomoc. Chodząc po korytarzach natrafiłem na Cylona z BSG (starej), nie mieliśmy broni wiec uciekliśmy. Potem sen zaczął przypominać grę komputerową. Wszedłem do menu i zobaczyłem kombinacje klawiszy by pokonać Dartha Maula i obudziłem się.
TV4 ma nadać w sobote o 20 Mroczne widmo, a później ma je nadać Discovery, HBO i Canal +.
Potem jeszcze śniło mi się, że oglądam film SW, w którym Kreia i Malak jedzą kolacje z Zaynem Carickiem i proponują mu przejście na CSM.
A z nie SW śniło mi się, że śpię w jakimś pokoju (nie moim) i wchodzi do do niego wąż, włazi na łóżko po czym rzuca się na mnie. Wtedy przyśniło mi się, że się obudziłem.
Moje sny nie powstały po żadnych dopalaczach, papierosach, ani alkocholu.
Dzisiaj miałem dość pokręcony sen- przemieszanie SW i ostatnich zajść w Libii. Otóż Jedi dostali za zadanie pochwycić uciekającego Kadaffiego, a ja miałem go chronić. Kadaffi był ubrany w te swoje brązowe szaty i taką dziwną czapkę, posiadał też pewną broń ale o tym za chwilę. No więc dotarliśmy do doków, gdzie czekała na nas motorówka i Hrabia Dooku, który był naszym wspólnikiem. Przekazał mi dwa miecze świetlne, po czym sparodiowałem Assaj Ventress kłaniając się nisko z rękami ułożonymi na krzyż( scena na arenie- Clone Wars. Potem akcja przeniosła się w pewne miejsce, gdzie pewien sędziwy mistrz Jedi modlił się do wielkich kolorowych kryształów. Gdy zobaczył mnie i Kadaffiego mocą spowodował zmianę pogody na zimową i wezwał swoich pomagierów. Podczas gdy ja z nimi walczyłem, mistrz Jedi zaczął walczyć z Kadaffim, który miał nawet własny miecz świetlny o czerwonym ostrzu. Jako, że przysięgłem bronić przywódcę Libii pobiegłem w ich kierunku, a potem się obudziłem. Bardzo dziwny sen, zwłaszcza że nie darzę Kadaffiego sympatią ( szczególnie podczas ostatnich zajść).
Dzisiaj mi się śniło, że byłem na jakimś konwencie i Nestor podpisał mi książkę LOL
a ja niestety nie pamiętam snów związanych z GW prócz jednego, w którym na dodatek wiele się nie działo.
Goniliśmy kogoś, było nas dużo, przez jakieś bardzo ciemne, pełne nudnych kolumn betonowych lub stalowych ( trochę kojarzy mi się to z Obcym, gdy szukali stworka na statku ) i w pewnym momencie ktoś zaczął do nas strzelać i włączył się do bezpośredniej walki. Ja szukałam broni i stałam jakoś z boku i po chwili w moich rękach pojawił się podwójny, czerwony miecz świetlny. Nie zdążyłam jednak przed obudzeniem się nim nacieszyć, bo ostrza były ( jak to w snach czasem bywa ) komicznie krótkie i bardzo się wściekałam i byłam zawiedziona. No i koniec! Szkoda!
Mi się śniło, że Anakin i Padme byli moimi rodzicami. Tyle, że mój "wyśniony" ojciec uparł się, że będzie mnie szkolił na Jedi. I dał mi miecz świetlny i ogólnie wszystko, i byłoby super gdyby nie Obi-Wan, który krzyczał na mnie,że mój ojciec mnie uczy,a ja nie potrafię się teleportować do Jastarni!to dziwne...
Leia nie umie się teleportować do Jastarni!
Melethron, właśnie teleportacja była dziwna. A i jeszcze śniło mi się, że w szkole musieliśmy walczyć na miecze świetlne.To było fajne
Mi się śniło i to całkiem nie dawno że kupowałem najnowsze LEGO Star Wars. Było to wtedy kiedy zamierzałem sobie kupić jakiś zestaw, ale jeszcze nie wiedziałem jaki dokładnie. Wchodzę do sklepu a tam model super wywalony w kosmos i to za wyjątkowo niską cenę. (to był chyba jakiś Battle Pack i jeszcze STAP... i chyba coś jeszcze) Już podchodziłem do kasy, szukam forsy po kurtce, wyciągam kilka stówek i... się obudziłem. Aż się łezka zakręciła w oku kiedy okazało się że to rzeczywistość.
... Miałam dwa. Jeden fajny, drugi gorszy...
1. Byłam w podziemiach mojej szkoły- tam, gdzie mamy szatnie. Był popłoch i panika, ludzie biegali po szkole i się darli. Na początku nie łapałam, co jest grane. I nagle z tłumu wychynęła czarna sylwetka, z twarzą zakrytą kapturem. Rozkaz 66. Wystraszyłam się, bo we śnie byłam sobą, a nie jakimś super-hiper-mistrzem-Jedi. Zaczęłam uciekać, ale Anakin Skywalker wziął mnie na celownik. Schowałam się we wgłębieniu w murze i miałam nadzieję, że Darth Vader ( jeszcze przed piekarniczkiem) przejdzie obok i mnie nie zauważy. Ale nagle zatrzymał się tuż przede mną i wysunął miecz. Ja, dygocząc ze strachu, wyjęłam swój i zaczęła się walka. To było okropne- ręce miałam jakby zanurzone w smole, a miecz był tak ciężki, jakby ważył tonę. Okropnie trudno mi się nim machało Walczyliśmy tuż przed moją szatnią, a w tym czasie moja klasa z kurtkami zasuwała do domu. Ale kto wygrał? I don`t know. obudziłam się.
2. Tego snu dobrze nie pamiętam. Wiem, że byłam mistrzynią Jedi, ale byłam wysoka, ubrana w jakieś chusty i spódnice, a do tego przygrubawa ( normalnie jestem chuda). Pamiętam, że łaziłam gdzieś z innymi mistrzami Jedi ( chyba chowaliśmy się gdzieś ), Kitem Fisto, Sha- Koon, Plo-Koonem i innymi. Dziwne.
Narazka
Ciężki miecz miałaś, a pomyśl jak się Mark Hamill czuł jak się dowiedział, że musi machać ciężką repliką miecza i do tego jedną ręką podczas kręcenia TESB.
Ale w tym śnie to tak, jakby ktoś zwolnił tempo... Że można było machać, ale jakby w smole. Trudno powiedzieć. A że miecz był ciężki, to już aż tak mi nie przeszkadzało. Jakby miecz był za lekki, to byłoby o wiele gorzej. Jedno pchnięcie Mocy i już stoję z gołymi rękami
Ale co racja, to racja.
Miałem kiedyś podobny tylko zamiast Rozkazu 66 był cały oddział droidów. Też była panika i moja szkoła. (wtedy jeszcze podstawówka )
mieć coraz częściej sny o SW Chyba się uzależniłem od Bastionu
Sen:
Byłem w empiku... patrzę na półkę... i oczom nie wierzę ... Wszystkie tomy Star Wars Encyclopedia w empiku za 10zł!!! Już brałem do ręki, ale... się obudziłem
Też często mam takie sny, ale zazwyczaj dotyczą książek. Tanich. Na przykład Zdrajca za 15 złotych...
Star Wars Encyclopedia to książka , ale w tomach
http://www.gwiezdne-wojny.pl/news.php?9010,the-complete-star-wars-encyclopedia.html
Bardzo dobrze o tym wiem. Chodziło mi po prostu o pojedyncze książki(nie w tomach).
-mieć coraz częściej sny o SW Chyba się uzależniłem od Bastionu
Mi się dotąd tylko jeden przyśnił (i to dawno temu), chociaż na Bastionie siedzę kilka godzin dziennie i niektórzy mówią, że jestem uzależniony. Widać nie zawsze uzależnienie od Bastionu = częste sny o SW. -______-
jak mnie budzik wydziera ze snu, to strasznie szybko zapominam co mi się w ogóle śniło. Wiem, że niedawno klon 99 gdzieś się przewinął
A poza tym to ostatnio śnią mi się fani i konwenty, np. kilka dni temu - parada roztańczonych fanów idąca w pląsach ulicami jakiegoś miasta :]
Muszę pojechać na jakiś konwent...
Dzisiaj mi się przyśnili Trandoshanie ni z tego, ni z owego. Pewnie za dużo się naoglądałem "Wookie Hunt"
1. Dzisiaj śniła mi się jakaś fanka SW.
2. Sen pośrednio związany z SW. Byłem na konwencie. Wraz z jakąś fanką (SW albo ST nie pamiętam) szliśmy po autograf Laury Bertam (aktorka grająca Trance Gemini w Andromedzie), ale pokoju gdzie przebywała było dużo osób nie mogliśmy wejść. Poszliśmy do jakiejś podobno znanej aktorki, która była nie co starsza. Co ciekawe nie wyglądała na starą, ale była czarno-biała. Potem spotkaliśmy Seana Conery. Nastepnie się obudziłem. Bardzo dziwny sen.
miałam dwa gwiezdnowojenne sny. Pierwszy był rewelacyjny, tylko niestety śniło mi się po nim coś jeszcze i rano, choć usilnie starałam się wszystko odtworzyć, szybko zbladł pozostawiając tylko uczucia i jakieś pojedyncze sceny. Zdecydowanie był on efektem obejrzanego przeze mnie niedawno serialu „Pacyfik”. Śniły mi się Wojny klonów, tylko w takim właśnie bardziej brutalnym wydaniu. Jakiś oddział klonów bronił wyspy, a może całej planety, dużo się działo, jakieś opuszczone budynki, magazyny, szarobury krajobraz, wycofujące się klony, strzały, wszędzie kurz. Była z nimi czarnoskóra Jedi, kobieta po 50tce o króciutkich włosach, której chyba na początku współpraca z klonami niezbyt się układała. Ale z czasem, kiedy dużo razem przeszli wszystko się zmieniło, a nawet ją i dowódcę tego oddziału połączyło platoniczne uczucie. Doskonale pamiętam ostatnią scenę z tego snu. Plaża, fale zalewają leżących w piasku klona i Jedi. Oboje są ranni, on nie ma nogi, a ona oślepła. I tak umarli. Chyba trzymali się za ręce. Totalnie „Pacyfik”
A drugiej nocy przyśniło mi się, że jestem na konwencie w bliżej nieokreślonym mieście. To była pierwsza odsłona tej imprezy, atrakcji i ludzi nie było za wiele. W trakcie jakiejś prelekcji część fanów SW strasznie zaczęła narzekać
Niedawno przyśniło mi się, że w przychodni przed moim blokiem organizowali jakieś centrum rozrywki czy coś takiego. Trwały tam wielkie remonty itd. Mieli otworzyć m.in. kino 3D, a że zbliżała się premiera SW w 3D, to mieli pokazać na otwarciu zwiastun. Wraz z grupką innych fanów (byli wśród nich Marshall i Ted z „How I Met Your Mother” ) próbowałam dostać się do środka przed otwarciem, żeby zobaczyć te niesamowitości. Pamiętam jakieś wózki widłowe i ogólnie planowanie jak się tam wedrzeć niepostrzeżenie. I chyba nam się nawet udało, bo w rezultacie jakieś SW w 3D oglądaliśmy. Było rewelacyjnie. Szczegółów nie pamiętam, ale wiem, że jak się obudziłam to byłam pod wielkim wrażeniem :] Lubię takie sny.
Dzięki Kasis za odkop, bo od kilku dni miałem się wpisać i ciągle zapominałem.
Byłem sobie rebelianckim agentem i wraz z moim starszym stopniem kompanem infiltrowaliśmy jakąś imperialną wieżę. Szturmowcy nas ignorowali, ale droidy atakowały. W jakiś sposób się rozdzieliliśmy, a ja stwierdziłem, że mam dość i zabieram się stąd. Wszystko działo się na silniku JK1, więc cały świat był niskopoligonowy i marnie oteksturowany, a o havocu i namiastce dynamiki nikt nie słyszał. Gdy wleciał we mnie droid strażniczy (sześcian z teksturą), doznałem wysoce niesprężystego zderzenia.
Mój rebeliancki kompan również się wycofywał. Nawzajem myśleliśmy, że drugi wlazł na szczyt wieży i dorwał to coś, po co tam przyszliśmy. Oczywiście obaj mieliśmy puste ręce.
Wybiegliśmy z imperialnego kompleksu, przebiegli przez mały placyk i wbiegli do budynku po drugiej stronie. Był tam rebeliancki hangar pełen X-Wingów, a obsługa wielce cieszyła się z naszego powrotu nie troszcząc się o bezowocność naszej misji.
ja miałem takiego sena, że uciekałem korytarzami gwiazdy śmierci i jak mnie odnajdywał oddział szturmowców to wszystko po chwili zaczynało się od nowa (jak w gierach z checkpointami). Za to jak mnie dorwał vader, to mnię dusił i tak samo jak wcześniej wspomniałem wszystko zaczynało się od nowa. Miałem wtedy sześć lat.
miałem świadomy sen, tzn. wiedziałem że śnię a najlepsze jest to, że umiem takie sny wywoływać i je kontrolować, ale raz przez to przywołałem niechcący ... a nieważne. W każdym bądź razie w jednym z takich snów byłem w kosmosie ale na luzie, bez kombinezonu, siedziałem na Sokole Millenium, a pod sobą widziałem Chewbaccę i Hana Solo takiego jakby z brodą i włosami poczesanymi mocno do tyłu, nie wiem nawet w który momencie fabuły to było. W każdym bądź razie Sokół leciał szybko, ja leżałem na plecach, patrzyłem w kosmos,, fioletowe, niebieskie, po prostu cudowny krajobraz. Leżałem i było bardzo dobrze, fajnie się czułem. W dodatku Han i jego włochaty przyjaciel zdawali się nie zauważać mojej obecności, mimo, że trochę zasłaniałem im widok.
No i dolatywali do planety, to było CHYBA Tatooine, jakoś tak zbliżyliśmy się do atmosfery i od razu zaczęliśmy lądować w sposób dziwny dla tego statku. Chewbacca i Han wysiedli, a ja dalej leżałem. Poszli daleko, a ja dalej leżałem, zaczęło mi się robić gorąco na ciele i obudziłem się przepocony :]
Jedi1995 napisał(a):
a pod sobą widziałem Chewbaccę i Hana Solo (...) ja leżałem na plecach, patrzyłem w kosmos.
________
To w końcu leżałeś w stronę Hana i Chewbacci, czy w stronę kosmosu?
Nie chcę urazić, może masz jakieś problemy z karkiem, ale nie potrafisz obejrzeć się za siebie?
Koleś po prostu jest wielkim fanem metalu, bez przerwy łazi na jakieś koncerty i nic dziwnego, że karczycho mu już dawno siadło
Darth Kasa napisał(a):
Koleś po prostu jest wielkim fanem metalu, bez przerwy łazi na jakieś koncerty i nic dziwnego, że karczycho mu już dawno siadło
________
Tak, oczywiście
PS. Nie słucham muzyki.
Ja, wczoraj w nocy miałem sen, w sumie nie związany z sagą ale z fanostwem. Że niby byłem na jakimś konwencie SW lub czymś takim. W sumie to nigdy nie byłem ani na konwencie, ani na spotkaniu fandomu i ten sen mi trochę uświadomił, że trzeba się kiedyś przejść. W tym śnie siedziałem obok Melethrona i Mini`ego(w sumie ani jednego, ani drugiego nigdy nie widziałem, ale Melethron miał kiedyś avatar ze swoim zdjęciem). Z kolei jakiś konkurs wiedzowy prowadził nie kto inny jak Master of the Force(też nigdy go nie widziałem, ale też miał avka ze swoim zdjęciem).
1. Byłem Jainą Solo [!] i wraz z resztą rodzinki uciekaliśmy przed jakimiś wielkimi psiskami. Dorwały już któreś z rodziców i Anakina. Jeden rzucił się na mnie, miłe(a)m skończyć jak Piell w TCW, gdy obudził mnie traktorek ze szczotami do zamiatania chodnika...
2. Legnica urządziła sobie popijawę w piwnicy w moim bloku.
3. Może i nie z SW, ale równie dziwaczne. W TVP1 leciał sobie trzynasty sezon Pokemonów...
Przez okno na klatce schodowej, zauważyłem, że przed bramą bawi się kilka młodych Ewoków. Zacząłem się wychylać, machając do nich i bawić w zgadnij skąd wyskoczę. W końcu zszedłem do nich na dół i usiłowałem się komunikować łamanym ewokese z dodatkami basica (choć chyba były w tym kawałki hiszpańskiego ze skeczu Threepio z RC3 ) . Te wielce ucieszone zaczęły mnie przytulać. Po chwili rozsunęły suwaki kostiumów i okazało się, że to jakieś stare nerdy...
śniło mi się, że byłem na StarForce i nie było żadnych fajnych fanów ani punktów programu.
O! Ja jakiś czas temu miałem zryty do potęgi sen w świecie SW. Rzecz działa się w 19 bby, ja - jak się okazało - byłem Anakinem. Dowiedziałem się o spisku Palpatine`a i teraz najlepsze - ja chciałem pozostać po jasnej stronie i z nim walczyć, ale Padme przechodziła na ciemną stronę i stawała się jego uczennicą O.o. Na koniec okazało się, że jakimś cudem i tak muszę walczyć z Obi-Wanem (pierwszy raz we śnie miałem autentycznie autentyczny i działający miecz świetlny mrrr..) a cała perspektywa przeniosła się do telewizora, gdzie mieli za chwilę pokazywać relację z tej walki xD - ale póki co leciał jeszcze jakiś mecz piłki nożnej i potem się obudziłem. Nie ma to jak abstrakcja do potęgi.
Ale się nagrzebałem w poszukiwaniu tego tematu...
Oglądając telewizję (czego nie czynię), trafiłem na środek nowego serialu animowanego SW. Jedyna scena którą pamiętam, to Ahsoka i Assaj wspinające się po fasadzie kamienicy pod postacią kotków. Aśka dotarła na dach pierwsza i zakrzyknęła do konkurentki "stara dupa jesteś".
Z piosenki końcowej/powtórzenia czołówki wynikało, że jest to spinoff TCW/Pottera/Piotrusia Pana o tytule "Kanonierka kapitana Le`<cośtam>".
Jak ja bym chciał mieć takie piękne gwiezdnowojenne sny... Mnie zdecydowanie częściej śni się jakaś psychodeliczna wizja "Indiany Jonesa i Świątyni Zagłady"...
na kacu, idzie przez market i narzeka "Niczego nie ma jak za waszych wojen" Potem słychać jakby ducha. Sith bierze miotłę i wali w rury "Naga Shadow nie awanturuj się tak". Potem chodzi jakiś służący Sithów z moją nauczycielką niemieckiego z gimnazjum i wtedy się obudziłem.
Mistrz Seller napisał(a):
na kacu, idzie przez market i narzeka "Niczego nie ma jak za waszych wojen" Potem słychać jakby ducha. Sith bierze miotłę i wali w rury "Naga Shadow nie awanturuj się tak". Potem chodzi jakiś służący Sithów z moją nauczycielką niemieckiego z gimnazjum i wtedy się obudziłem.
________
o0
Smarzowski z Von Trierem by tego nie nakręcili.
Rozwijasz się
Śnił mi się głos ,który powiedział do mnie ,że jestem jedi.Potem miałam sen o Heroes of Might and Magic III zamiast jednostek z gry pojawiły się postacie z gwiezdnych wojen.Nie dawno śniła mi się bitwa o Helmowy Jar
Byłem wookiem, który postanowił wyrwać się z biura UB. Kilka pięter miotania funkcjonariuszami po ścianach. Ciekawe muszę przyznać. Tej samej nocy byłem również granatowym policjantem w hełmie z wiadra a`la Noddy, chowający się przed kacapami po piwnicach w `45 ale to już inna bajka...
W wakacje miałem pierwszy sen związany z SW był po przeczytaniu Taga i Binka więc wiadomo o czym może być.
Byłem z kuzynem na wakacjach w jakimś egzotycznym kraju mieliśmy iść na basen ale jakoś zeszliśmy pod niego. Były tam jakieś rury i my je rozwaliliśmy i woda z basenu wypłynęła, wtedy chcąc uciekać ubraliśmy zbroje szturmowców. I wtedy znaleźliśmy się na Gwieździe Śmierci. I uciekaliśmy przez jakiś czas przed Szturmowcami i minifigurką Imperatora Lego wielkości człowieka. W pewnym momencie byliśmy w ślepym zaułku, przybyli Szturmowcy, Imperator (którym teraz była koleżanka z mojej klasy w szatach Imperatora) i mieli taką starą armatę. Więc ją odpalili gdy lont się palił podbiegłem do armaty i skierowałem ją na Imperatora, i obracaliśmy ją tak raz na mnie raz na tego Imperatora (który nadal był moją koleżanką) aż w końcu uciekłam jakoś z kuzynem. Znaleźliśmy się na jakimś Szkoleniu Szturmowców i usiedliśmy na wielkim pomarańczowym sześcianie, inni też na takich siedzieli. Jakiś oficer tłumaczył nam że będziemy się uczyć grając w jakąś podróbkę Angry Birds. Wkoło chodził Darth Maul z komiksu "Stare rany" ale nie była to minifigurka tylko był wielkości człowieka i był zbudowany z zwykłych klocków. Gdy szkolenie się skończyło pokazałem temu oficerowi na tablecie Angry Birds SW i mu się spodobało (nie wiem czemu bo tam walczy się przeciwko Imperium). Potem znalazłem się w domku z mojego obozu (nie wiem czy kuzyn byłe ze mną). I na tym koniec bo się obudziłem. Był to bardzo dziwny sen, ale świetny bo związany z SW .
Miałam dzisiaj taki sen, że nawet moja siostra popłakała się ze śmiechu, choć nosił on znamiona realizmu.
Byłam sobie na uczelni (ciekawe, że wyglądała jak obskurna szatnia z mojej podstawówki), był piątek, czekałam na konwersatorium. Nagle ktoś powiedział, że mam jechać do Stanów na casting do Epizodu VII. Zanim się obejrzałam, leciałam do USA wraz z grupą znajomych z liceum i studiów. Na miejscu (nie powiem Wam jakie to było miasto) trochę błądziliśmy, ale w końcu trafiliśmy do studia LF, które wyglądało jak PRL-owskie mieszkanie w bloku. Powitał nas sam Abrams, był bardzo miły i w ogóle swój z niego był chłop. Najpierw nas oprowadził po pomieszczeniach, pokazywał na przykład powstające szaty Jedi i rozdał małe książeczki - znajdowało się w nich coś na kształt połączenia treatmentu i scenariusza nadchodzących epizodów. Ponieważ Abrams cały czas mówił, stwierdziłam, że przeczytam ją później (co było moim błędem) i tylko pobieżnie rzuciłam okiem. Jakoś nie zapamiętałam tytułów filmów, były one mocno podkreślone i głupie, ale w miarę czytania byłam coraz bardziej przerażona, bo oto wyłaniał mi się obraz końca EU - owszem, Solo mieli dzieci, ale dwie córki. Pojawiały się też tam wątki starych cywilizacji, wzorowanych na Egipcjanach i Majach, na pewno gdzieś była Tatooine, a w Epizodzie IX pojawiała się nowa królowa Naboo, a jej dwórki swoim strojem zbliżały się raczej do imperialnych gwardzistów. W EVII był Obi-Wan, grany przez Orlanda Blooma (!) i w istocie miał córkę, tylko stworzoną w laboratorium (nawet we śnie powiedziałam WTF). Do tego dochodził jeszcze Weaving w nieznanej roli i Starkiller - zaczęłam dyskutować z kolegą (który normalnie nie interesuje się GW) i zgodnie stwierdziliśmy, że to niemożliwe, bo w tych czasach już nie żył. Co ciekawe, był tam też spis odcinków TCW z niewyświetlonych epizodów - wyłapałam coś z Grievousem i MagnaGuardami oraz Jar Jarem o_O.
Następnie wszyscy zebraliśmy się w kółko i Abrams zaczął nam tłumaczyć z czym wiąże się granie w filmie - ja wówczas zapytałam co z Bastionem, czy nadal mogę być redaktorem, nawet jeśli nie zajmuję się EVII. On odparł, że nie, muszę to wszystko rzucić, bo inaczej będzie niebezpieczeństwo przecieków. Zrobiło mi się smutno, ale ostatecznie stwierdziłam, że taka okazja trafia się raz w życiu. Po rozmowie uśmiechnięte panie asystentki zabrały nam scenariusze i rozdały plakietki informujące, że bierzemy udział w castingu - były one strasznie krzykliwe i wielkie. Przeszliśmy do odrobinę większego pomieszczenia, a naszym pierwszym zadaniem było... tańczenie. Zasadniczo cała grupa (a ja w szczególności) ruszała się jak komandor Shepard, więc bardzo szybko nas stamtąd wyproszono. Czekaliśmy długo na werdykt i zaczęłam głośno krzyczeć, że co to za casting, kiedy będzie prawdziwe aktorstwo. J.J. wszedł i z posępnym "No, beznadziejnie" wykreślił naszą grupę z wiszącej na ścianie listy (wówczas powzięłam gorące postanowienie, że wszystko wypaplam na Bastionie). Ale po chwili dodał wesoło, że nie musimy się rozstawać, on ma w poniedziałki wolne i wtedy możemy się spotkać przy koniaku.
- E tam, koniak - powiedział mój kolega. - My panu przywieziemy prawdziwej polskiej wódki.
Wówczas wyszliśmy na zewnątrz, na ulicę skąpaną w deszczu i w głowie urodziła mi się jedna myśl:
"Kurna, jak ja wrócę do Polski?"
Piękny Sama nie wiem co mi się w nim najbardziej podobało. Orlando czy to, że z Abramsem gadałaś o pracy dla Bastionu ;]
Przypomniało mi to sen, który miałam jakiś czas temu, o tym jak załapałam się do pracy na planie chyba Zemsty Sithów. Moja praca polegała na "robieniu deszczu" czyli polewaniu planu wodą z węża ogrodowego
Wydaje mi się, że obie musimy popracować nad ambicją, żeby następnym razem wyśnić, że gramy główne role ;]
Miałem dziś sen! To się nie zdarza zbyt często, bo jak powszechnie wiadomo, Jedi snów nie miewają. Sen co prawda nie był starwarsowy, ale za to był fandomowy. Śniła mi się ... intensywna integracja w jakiejś szkole, pewnie podstawowej, małe klasy, niskie krzesła. Wszędzie było pełno nerdów i zdecydowanie zbyt dużo alkoholu... Imprezę naturalnie prowadził Zax, ale ja oczywiście nic nie piłem. Byłem za to na jakiejś nieoficjalnej prezentacji o fajnych rzeczach z fantastyki, w której wdałem się w ostrą dyskusję na temat tego, czy Usagi Yojimbo to manga i dlaczego to nie jest manga. To znaczy chora wyobraźnia wyraźnie opowiadała mi, że podchodzę do fanów i pytam czy znają Usagiego i czy to można nazwać mangą. Schiza. Może po prostu muszę podokupywać brakujące części komiksu.
intryguje mnie fakt, ze nie dalej jak wczoraj też mi się śnił Zax. Tzn, właśnie, śnił mi się nerdospęd, dla odmiany na wolnym powietrzu, coś między majówką, grillem a cocktail party, ale nietrudno przewidzieć, kto był komendantem melanżu
Burzol napisał:
ale ja oczywiście nic nie piłem.
-----------------------
Siłka ?
Matek napisał:
Burzol napisał:
ale ja oczywiście nic nie piłem.
-----------------------
Siłka ?
-----------------------
xDDD
?
Burzol + `nie piłem` + siłownia...
Po prostu wydało mi się to dosyć zabawną supozycją.
Kathi Langley napisał:
Burzol + `nie piłem` + siłownia...
Po prostu wydało mi się to dosyć zabawną supozycją.
-----------------------
Nie było mi dane poznać go w realu więc nie wiem co w tym zabawnego
Jeżeli ja nie piję (jako jeden z niewielu wśród pijących) to dlatego że jestem po/przed treningiem
tzn, nie wiem, może Burzol się poczuje urażony, ale dla mnie wygląda na człowieka, który ma tyle interesujących rzeczy do robienia, że nie starcza mu czasu na siłownię, ani na bycie pod wpływem alkoholu ;P
Kathi Langley napisał:
tzn, nie wiem, może Burzol się poczuje urażony, ale dla mnie wygląda na człowieka, który ma tyle interesujących rzeczy do robienia, że nie starcza mu czasu na siłownię, ani na bycie pod wpływem alkoholu ;P
-----------------------
Można mieć bardzo wiele interesujących i czasochłonnych hobby a jednocześnie znaleźć czas na sport, naukę i życie towarzyskie, więc multum zainteresowań nie wyklucza siłki
zapomniałam, jakim człowiekiem renesansu jesteś, przepraszam.
Kathi Langley napisał:
zapomniałam, jakim człowiekiem renesansu jesteś, przepraszam.
-----------------------
Nie rozumiem ironii
Wcale się nie czuję człowiekiem renesansu, sam nieraz czuję że mógłbym zrobić coś więcej ze swoim czasem i go marnotrawię.
To co, w życiu można mieć "albo to, albo to" i nie można mieć zupełnie różnych zainteresowań, bo stereotypowo są zbyt odległe od siebie ?
Nie, w życiu można mieć ograniczoną ilość rzeczy, bo doba ma tylko 24 godziny, a trzeba jeszcze zaspokajać potrzeby fizjologiczne, jak sen, jedzenie czy mycie się. Więc albo człowiek istotnie zgłębia swoje pasje, albo zajmuje się nimi powierzchownie i połowicznie, bo idzie w ilość, a nie w jakość. Tyle.
Kathi Langley napisał:
Nie, w życiu można mieć ograniczoną ilość rzeczy, bo doba ma tylko 24 godziny, a trzeba jeszcze zaspokajać potrzeby fizjologiczne, jak sen, jedzenie czy mycie się. Więc albo człowiek istotnie zgłębia swoje pasje, albo zajmuje się nimi powierzchownie i połowicznie, bo idzie w ilość, a nie w jakość. Tyle.
-----------------------
Po pierwsze - niekoniecznie
Po drugie - pasje a hobby i zainteresowania to dwie różne rzeczy Można mieć 1 czy 2 pasje które zajmują nam najwięcej czasu (w miarę możliwości) ale to nie oznacza że nie można wygospodarować paru chwil na "hobby" czy zainteresowania
I to nie traktując po macoszemu życia towarzyskiego i obowiązków.
Mówisz "albo człowiek istotnie zgłębia swoje pasje, albo zajmuje się nimi powierzchownie i połowicznie, bo idzie w ilość, a nie w jakość." a ja powiem Ci że mając taki tok myślenia można powiedzieć że jedna pasja jest niewiele warta gdy się w niej zamykasz. Nie umiesz wtedy płynnie łączyć jej z innymi rzeczami - bo jak można mieć o nich pojęcie, mając klapki na oczach i być nastawionym tylko na jedną czy dwie rzeczy ?
Jedna rzecz może wpływać zbawiennie na nasze pojmowanie drugiej, nawet gdy pozornie są niepowiązane.
Zresztą załóżmy że chcę i lubię śpiewać. Jest to moja pasja i ją rozwijam. Spędzam nad nią najwięcej czasu wolnego - śpiewam sam w domu, chodzę ile się da na próby kapeli. Ale jakbym miał nauczyć pisać się teksty, gdybym nie był również wielkim fanem pisania kreatywnego/czytania i nie spędzał mnóstwo czasu czytając książki/pisząc własne opowiadania/udzielając się na blogach ? A co jeżeli jara mnie również sport, fizyka i paintball ? Nie będę dobry w żadnej z tych rzeczy bo dzielę czas pomiędzy różne zainteresowania ?
OK, jasne, gdybym chciał na siłę być najlepszy w czymś to musiałbym poświęcać temu 100% swego czasu. A potem zacząć robić to zawodowo.
Ale nie takim celem jest dla mnie rozpoczynanie/badanie nowej pasji. Nie chcę od razu stawać się "zawodowcem". A poza tym - naprawdę uważam że zamykanie się na jedną czy dwie rzeczy sprawiłoby że bylbym ... zły w tych rzeczach. Nooo dobra, może śpiewanie i fizyka nie pomogą być lepszym w paintaballu ale np siłownia i nerdowskie zainteresowania mogą wpłynąć zbawiennie na przykład na ... pisanie (nie chce mi się pisać dlaczego, bo za 7 godzin muszę być w Wawie, a jeszcze muszę się wyspać i pouczyć więc weź to po prostu uwierz na słowo ;D).
Mam zaskakująco podobne podejście, ale widać, granica dla nas przebiega zupełnie inaczej.
Przede wszystkim, nie uważam, że każdy powinien zamykać się w jakiejś specjalizacji, jestem za holistycznym poznawaniem świata, bo też i otaczający nas świat stanowi jedność. Ale jest też kwestia rzetelności.
Innymi słowy, można się czymś tam zajmować dorywczo, można siąść trzy dni pod rząd pochłaniając wikipedię na dany temat, można mieć 20 zarysowanych szkicowników. Ale to nie oznacza, ze jest się w jakiejś dziedzinie DOBRYM. Pewnie tak jak już nam się kiedyś w dyskusji zdarzyło, twoja definicja `dobrego` jest bardziej pojemna niż moja; przykładowo, ja się nie uważam za `dobrego` artystę, choć są tacy, którzy by polemizowali Natomiast, wracając do Burzola (), sprawia on na mnie wrażenie człowieka rzetelnego i bez reszty pochłoniętego swoimi pasjami.
Matek napisał:
Po drugie - pasje a hobby i zainteresowania to dwie różne rzeczy Można mieć 1 czy 2 pasje które zajmują nam najwięcej czasu (w miarę możliwości) ale to nie oznacza że nie można wygospodarować paru chwil na "hobby" czy zainteresowania
-----------------------
Pogadamy jak dorośniesz i osiem godzin z twojego życia codziennie będzie praca pochłaniać
Co do zainteresowań i czasu. Jestem gorącym zwolennikiem teorii, że doba ma za mało godzin. Powiem więcej, niemiłosiernie denerwują mnie ci (a są tacy), którzy potrafią zaplanować sobie wszystko w tygodniu, co do godziny, a potem nie mają żadnego stresu (ani depresji ) i wykonują po kolei to co sobie zaplanowali. Jednocześnie nie zgadzam się myślą, że muszę wybrać jedną rzecz, którą mam się zajmować, a z reszty muszę zrezygnować, bo i tak nie poznam ich dobrze. I tak nigdy niczego się nie da poznać w całości, mamy erę nadprodukcji, czyli tzw. zadużości (toomuchness). Możemy jedynie próbować wgłębiać się w interesujące nas sprawy. Ponadto uważam, że nie ma sensu podchodzić zbyt poważnie do własnego hobby, to znaczy jeżeli pewnego razu zamiast czytać nowy komiks wolę obejrzeć idiotyczny film, to nie czyni mnie złym fanem komiksów.
Z resztą kiedyś Kasis zajmowała się układania swoich porządków (/Forum/Temat/17040), może należałoby spytać jak idą postępy .
Burzol napisał:
Co do zainteresowań i czasu. Jestem gorącym zwolennikiem teorii, że doba ma za mało godzin.
Kolego, kluczem do Twojego braku czasu jest zła organizacja lub jej brak. Zresztą, sam sobie odpowiedziałeś już w następnym zdaniu:
Powiem więcej, niemiłosiernie denerwują mnie ci (a są tacy), którzy potrafią zaplanować sobie wszystko w tygodniu, co do godziny, a potem nie mają żadnego stresu (ani depresji ) i wykonują po kolei to co sobie zaplanowali.
Tak to już jest, że trzeba przejąć metody owych denerwujących Cię osobników, i zacząć wykorzystywać funkcję organizer w telefonie czy innym sprzęcie. Gwarantuję, że nagle się okaże, że doba ma jednak wystarczającą ilość godzin Wypróbowałem ten trik osobiście i stosuję z powodzeniem.
Siłka jest mi obca ideowo, alkohol nie .
...Choć coś mi podpowiada, że na żywiołową reakcję Kathi też się powinienem urazić .
A poważniej. Ja się z alkoholem lubię, choć nie zawsze z wzajemnością. To znaczy on lubi mi się czasem wymknąć spod kontroli. A impreza fanowska jest dla mnie zbyt ciekawym wydarzeniem, żeby je marnować na nadmierną alkoholizacje, wolę dłużej ponerdzić z nerdami, niż bawić się krótko przez chwilę, a potem zasnąć. (Choć z legendarnych wydarzeń Pyrkonu 2009 nadal jestem dumny. .... bo też zdjęć z tego wydarzenia już nie ma w Googlu ).
Natomiast na siłkę nie chodzę w ogóle, co nie znaczy, że nie zajmuje się w czasie wolnym czymś na kształt sportu. Wprost przeciwnie, ze stereotypowego nerda, z człowieka, który jeszcze parę lat nie robił absolutnie nic, tylko objadał się ciasteczkami, powoli przekonuje się do jakiejś tam aktywności fizycznej. Dla na przykładu ze dwa lata temu nauczyłem się robić pompki. To znaczy jestem w stanie zrobić więcej niż jedną. Wcześniej było to dla mnie nieosiągalne. Zaczynam się przekonywać, że trzeba pamiętać, że jest coś bardzo istotnego w jakimś tam dbaniu o własne ciało. ... Oczywiście głównie po to, żeby więcej starczyło sił na oglądanie Star Wars, albo czytanie komiksów .
Tak sądziłam, ze skończy się nietaktem
Aktywność fizyczna w ogóle jako taka jest wskazana, sama ubolewam nad własną tragiczną kondycją. Po prostu... jest różnica między pilnowaniem zdrowego trybu życia, a `pakowaniem na siłce`
Natomiast też uważam że doba jest za krótka na wszystko, a do pogodzenia są dosyć wymagające studia dzienne/zainteresowania/życie prywatne/potrzeby własne. Mam poczucie że chociaż staram się być dosyć zorganizowana czasowo (i o dziwo, od dwóch miesięcy nawet mi to relatywnie wychodzi), to sporo rzeczy leży u mnie odłogiem i będę próbowała nadgonić dopiero w wakacje. Przykładowo... Czas na czytanie książki ostatnio miałam de facto jak siedziałam pięć godzin w poczekalni u neurologa trzy miesiące temu, teraz usiłuję podczytywać jak gdzieś jadę dłuższą trasą... z niezadowalającym mnie efektem. Może po sesji...
Mam poczucie że nadal w zbyt wielu sprawach jestem dyletantem, i niedobory wiedzy mi po prostu przeszkadzają
Kathi Langley napisał:
Aktywność fizyczna w ogóle jako taka jest wskazana, sama ubolewam nad własną tragiczną kondycją.
No, jeżeli sama uważasz, że jest tragiczna, to w rzeczywistości prawdopodobnie jest jeszcze gorzej... Niestety ludzie mają tendencję to przeszacowywania swojej formy fizycznej (i nie tylko). Posłuchaj mnie jako "starego zgreda", przemawia przeze mnie doświadczenie lat, radzę iść jutro z samego rana i zapisać się na siłownię/klub fitness
Po prostu... jest różnica między pilnowaniem zdrowego trybu życia, a `pakowaniem na siłce`
Niestety muszę Panią zmartwić, ostatnie badania wykazują niezbicie, że różnicy właśnie nie ma i tzw "pakowanie" jest nieodłączną częścią owego zdrowego stylu. Nie ma czegoś takiego jak "zdrowa/bezpieczna nadwaga", duża masa mięśniowa jest gwarantem zdrowia na starość, intensywne ćwiczenia tzw wytrzymałości siłowej bardzo znacznie obniżają ryzyko zawałów serca i podobnych atrakcji o których młoda osoba nie myśli.
A problem jest bardzo realny i bliższy niż się wydaje, nie dalej niż tydzień temu mój młody kolega (chłop niespełna 30-letni) wylądował w szpitalu z podejrzeniem stanu przedzawałowego.
Tak więc Kathi wyciągaj dresy z szuflady i bierz się za siebie
Ideowo obce ? pytanie urażające ?
Burzol, ale Ty chyba że siłownie to miejsca rodem z polskich komedii z lat 90, gdzie siedzi stado naćpanych testosteronem byków, na cały zycher lecą "manieczki" czy inne disco-polo, a każdy nowy jest najpierw obadany pod kątem "co zrobi zapytany czy chce lepę z ucha na ryj ?"
I od razu do Kathi - kto mówi o "pakowaniu" ?
Na siłownię nie trzeba chodzić "pakować" - czy jak Hardkorowy Koksu - "hoooosnąć w baaahkach" xD
Na siłownię można chodzić robić przeróżne ćwiczenia, także wytrzymałościowe, na sylwetkę,na schudnięcie, na kondycję itp - nie trzeba być fanatykiem stawania się bykiem który lata z pitbullem i straszy ludzi na blokowiskach
Ogólnie dziwi mnie że nadal istnieje jakaś przedpotopowa opinia osiedlowej siłki do której strach jest wejść. Jasne, pewnie w małych miastach są jakieś tego typu miejsca, i należy ich unikać jak ognia - nie tylko przez miejscowych "karków" ale też dlatego że pewnie zniechęciłyby do dalszej przygody z siłownią.
Mimo że nawet nie spodziewałem się zastać czegoś tak beznadziejnego, to i tak byłem strasznie miło zaskoczony atmosferą jaką panowała na siłowni na którą poszedłem. Kilka osób znałem wcześniej, kilka poznałem (czy to na szatni czy to podczas jakiś grzecznościowych rozmów gdy ćwiczyliśmy koło siebie) - i większość bywalców to byli najzwyklejsi ludzie : informatycy, studenci, pracownicy banków, matki, licealiści, gliniarze czy korporacyjne szczury O dziwo "koksów" nie było wcale - w sensie naćpanych sterydami debili, bo akurat "pakerów" kilku było - ale normalnych gości - zawodowców, hobbystów, modeli czy żołnierzy.
Pierwszy razy poszedłem ze znajomymi którzy chodzili od jakiegoś czasu - drugi raz poszedłem sam (ciężko było się zmobilizować - nawet nie przez lenistwo a właśnie przez tę "barierę" że najzwyczajniej dziwnie jest iść pierwszy raz "solo" bo istnieje strach przed wygłupieniem się przez nieznajomość jakiegoś urządzenia czy inne bzdury). No i rzeczywiście, okazało się że nie do końca było dla mnie jasne wykonanie pewnego ćwiczenia. Poza mną na sali były tylko dwie kobitki, około 30tki (chodziłem z samego rana, o 7, więc często dzieliłem siłkę tylko z paroma osobami). Zapytałem jedną z nich co robię źle - i nie dość że mi pomogły ogarnąć, to gdy im powiedziałem że jestem "początkujący" to przez resztę treningu zawsze mnie asekurowały przy każdym nowym treningu.
(ale bez jakiegoś tam poczucia że jestem obserwowany - a pewnie lęk przed takim poczuciem <i ocenianiem> jest jedną z największych barier ludzi którzy boją się siłowni)
Nerdów też można spotkać Przy niektórych ćwiczeniach jest potrzebna asekuracja drugiego człowieka, więc siłą rzeczy poznaje się nowe osoby - a przez to zaczynają się rozmowy. Czasami grzecznościowe które kończą się od razu po takiej asekuracji, a czasami kończą się tak że kogoś polubisz i rozmawiacie częściej - szczególnie gdy chodzicie o podobnych godzinach. Niejednokrotnie zdarzało mi się gadać o Marvelu, horrorach klasy B czy nawet Star Warsie I raz poszliśmy w parę osób spontanicznie po treningu do kina (bodajże na nowego Robocopa ? Nie pamietam, w każdym razie na jakiś remake klasyki sf ;P)
BTW, bycie "aktywnym użytkownikiem" siłowni nie oznacza pakowania w każdej wolnej chwili ... 2-3 treningi po 90 minut na tydzień starczą - a nikt mi nie powie że 3 godziny w skali tygodnia to dużo, szczególnie że to nie tyle hobby co również - było, nie było - dbanie o własne zdrowie i urodę ?
PS : Chodziłem przez całą zimę,po 3 razy w tygodniu. Obecnie mam przerwę od niemal miesiąca (przez różne obowiązki, plus wraz z ociepleniem klimatu wróciłem do mojego ukochanego biegania <3). Sam przenigdy nie robiłem niczego "na masę" czy rzeźbę. Ogólnorozwojówka + spalanie kalorii. Zamierzam jednak wrócić i przynajmniej te 2 razy na tydzień tam zaglądać
Strider - nie wydaje mi się żebyś był o wiele starszy ode mnie Ćwierćwiecze mi już stuka Pracę znam - tę trwającą po 8 godzin przez 5 dni w tygodniu niestety też poznałem. Obecnie spotkało mnie to szczęście że pracuję po 2-5 godzin dziennie i mam też wolny dzień w tygodniu (poza weekendem) i jest dobrze.
Jednak szczerze mówiąc to - czy to pracując w trybie 8godzinnym, czy studiując dziennie nie widziałem przeszkód w godzeniu tego z WIĘCEJ niż jednym hobby (i wcale nie musiałem znać ich "powierzchownie" lecąc w ilość a nie jakość ) a także pamiętając o sporcie i nie zaniedbując dziewczyny czy przyjaciół.
Rzekłbym inaczej - zobaczę jak zaśpiewam kiedy/jeżeli założę rodzinę Wtedy pewnie trzeba będzie ostro ograniczyć się jedynie do najważniejszych zainteresowań NA SZCZĘSCIE to jeszcze dłuuugo się nie zdarzyy (oby ! ) Na razie nie mam dziecka, mamusia robi obiady (przeważnie) - takie rzeczy docenia się dopiero z wiekiem Obowiązki domowe/rodzicielskie/zapewnianie wiktu i opierunku dla innych - tak, to NA PEWNO JEST usprawiedliwienie dla "przystopowania" z własnymi pasjami
A tak wracając do tematu.
Burzol napisał "Natomiast na siłkę nie chodzę w ogóle, co nie znaczy, że nie zajmuje się w czasie wolnym czymś na kształt sportu. Wprost przeciwnie, ze stereotypowego nerda, z człowieka, który jeszcze parę lat nie robił absolutnie nic, tylko objadał się ciasteczkami, powoli przekonuje się do jakiejś tam aktywności fizycznej." - Bardzo to popieram. I wiem jak wiele wysiłku (tak naprawdę najwięcej) zabiera najzwyklejsze ... zaczęcie. Wzięcie się za siebie. Ja też jeszcze 4-5 lat temu niewiele robiłem. I chociaż nie byłem nigdy jakąś tam niedojdą która wywraca się na chodniku, i mimo że pomimo lekkiej nadwagi nie byłem nigdy "spaślakiem" - to i tak zacząłem czuć się źle ze sobą. Jasne, niby jeździłem dużo na rowerze i pływałem dość nieźle ale czułem że mógłbym więcej. Też zacząłem robić pompki, zacząłem biegać - na początku to była jakaś tragedia, szczególnie bieganie Łatwo było się zniechęcić, ciężko było pozwolić wejść temu w krew. Zagryzłem zęby i po paru miesiącach efekty przerosły moje oczekiwania - i ta satysfakcja to była największa nagroda. Nigdy nie chciałem być jakimś tam sportowcem czy coś - ale zmiany pojawiły się i w kondycji i w ciele - a że o samopoczuciu nie wspomnę. I to co początkowo było katorgą zmieniło się w przyjemne hobby, i chyba nawet w lekkie uzależnienie
Burzol napisał:
Siłka jest mi obca ideowo
Czasy się zmieniają, kiedyś faktycznie było to królestwo dresiarzy i koksów, rozmaitych ABS-ów itp.
Natomiast na siłkę nie chodzę w ogóle, co nie znaczy, że nie zajmuje się w czasie wolnym czymś na kształt sportu. Wprost przeciwnie, ze stereotypowego nerda, z człowieka, który jeszcze parę lat nie robił absolutnie nic, tylko objadał się ciasteczkami, powoli przekonuje się do jakiejś tam aktywności fizycznej. Dla na przykładu ze dwa lata temu nauczyłem się robić pompki. To znaczy jestem w stanie zrobić więcej niż jedną. Wcześniej było to dla mnie nieosiągalne. Zaczynam się przekonywać, że trzeba pamiętać, że jest coś bardzo istotnego w jakimś tam dbaniu o własne ciało.
To prawda, jest w tym coś BARDZO istotnego, pewien facet o ksywie Sokrates podobno powiedział coś takiego: http://www.goodreads.com/quotes/607547-no-man-has-the-right-to-be-an-amateur-in
Z Twojego opisu kondycji fizycznej wynika, że jesteś w dość zaawansowanym stadium nerdozy, na szczęście jest to stan odwracalny Warto zadbać o kondycję fizyczną, korzyści są dla wielu zaskakujące - nie tylko nabierzesz krzepy ale zyskasz zdolność do samodyscypliny i organizacji, rozwój umysłowy/intelektualny i duchowy również nastąpi Do fana SW powinien przemówić również fakt, że wśród Rycerzy Jedi nie było widać spaślaków i parówek w okularach, a trening Luka to było głównie ganianie po lesie i wspinaczka. Jak głosi stare porzekadło, MENS SANA IN CORPORE SANO, i jak to bywa ze starymi porzekadłami, sprawdza się w 100%
... Oczywiście głównie po to, żeby więcej starczyło sił na oglądanie Star Wars, albo czytanie komiksów .
Chłopie, każda motywacja jest dobra... poza tym, dziewczyny się zaczną do Ciebie odzywać (-;
darth_numbers napisał:
Kathi Langley napisał:
Aktywność fizyczna w ogóle jako taka jest wskazana, sama ubolewam nad własną tragiczną kondycją.
No, jeżeli sama uważasz, że jest tragiczna, to w rzeczywistości prawdopodobnie jest jeszcze gorzej... Niestety ludzie mają tendencję to przeszacowywania swojej formy fizycznej (i nie tylko). Posłuchaj mnie jako "starego zgreda", przemawia przeze mnie doświadczenie lat, radzę iść jutro z samego rana i zapisać się na siłownię/klub fitness
Po prostu... jest różnica między pilnowaniem zdrowego trybu życia, a `pakowaniem na siłce`
Niestety muszę Panią zmartwić, ostatnie badania wykazują niezbicie, że różnicy właśnie nie ma i tzw "pakowanie" jest nieodłączną częścią owego zdrowego stylu. Nie ma czegoś takiego jak "zdrowa/bezpieczna nadwaga", duża masa mięśniowa jest gwarantem zdrowia na starość, intensywne ćwiczenia tzw wytrzymałości siłowej bardzo znacznie obniżają ryzyko zawałów serca i podobnych atrakcji o których młoda osoba nie myśli.
A problem jest bardzo realny i bliższy niż się wydaje, nie dalej niż tydzień temu mój młody kolega (chłop niespełna 30-letni) wylądował w szpitalu z podejrzeniem stanu przedzawałowego.
Tak więc Kathi wyciągaj dresy z szuflady i bierz się za siebie
-----------------------
Zastanawiam się, to trolling? Czy faktycznie zabierasz głos w sprawie o której masz śladowe pojęcie?
darth_numbers napisał:
Burzol napisał:
Siłka jest mi obca ideowo
Czasy się zmieniają, kiedyś faktycznie było to królestwo dresiarzy i koksów, rozmaitych ABS-ów itp.
-----------------------
Właśnie też tak odebrałem ten tekst Wyżej wypowiedziałem się dość dokładnie na ten temat - "mentalnych dresiarzy" nie zauważono
(ale tak, dresy się nosi na siłce, nieważne czy jesteś gimbusem czy dyrektorem przedszkola, dresy was tam połączą xD Tylko że ze względów praktycznych a nie ... ideowych )
Kolego Matek, gratuluję fajnego posta, sam bym lepiej tego nie ujął - szczególnie fragment o wielkiej nagrodzie, jaką jest satysfakcja i poprawa samopoczucia.
Wszystkie grube nerdy, bierzcie przykład z Matka, bo chłopak wie, o czym mówi
- Zastanawiam się, to trolling?
A skąd takie podejrzenie?
Czy faktycznie zabierasz głos w sprawie o której masz śladowe pojęcie?
Powiedziałbym, że nawet nieco więcej, niż śladowe. He he.
Matek napisał:
nieważne czy jesteś gimbusem czy dyrektorem przedszkola, dresy was tam połączą
I to też jest fajna sprawa, możliwość spotkania ludzi z różnych środowisk. Mało widoczny aspekt, a bardzo interesujący.
panie numbers, odnoszę wrażenie, że ideą tych niezbyt smacznych uwag jest doprowadzenie do konfliktu w wątku drzewka. Posty takie o ile nie są w stosownym dziale podpadają pod wycinkę podobnie jak flood i spam.
darth_numbers napisał:
Matek napisał:
nieważne czy jesteś gimbusem czy dyrektorem przedszkola, dresy was tam połączą
I to też jest fajna sprawa, możliwość spotkania ludzi z różnych środowisk. Mało widoczny aspekt, a bardzo interesujący.
-----------------------
Pewnie że fajny Co do wspomnianych trzydziestolatek - obie znały się z siłowni, jedna była nauczycielką a druga pracowała w firmie wodociągowej
Kathi Langley napisał:
panie numbers, odnoszę wrażenie, że ideą tych niezbyt smacznych uwag jest doprowadzenie do konfliktu w wątku drzewka.
A któreż to uwagi są "niezbyt smaczne"?
O jakim konflikcie Ty mówisz?
Posty takie o ile nie są w stosownym dziale podpadają pod wycinkę
Zaczynamy grozić?
podobnie jak flood i spam.
Polecam zapoznać się ze znaczeniem terminów, których się używa.
http://en.wikipedia.org/wiki/Forum_spam
http://en.wikipedia.org/wiki/Spam_%28electronic%29
I Ty podobno jesteś moderatorem?
Trzydziestolatki... ech młodość! Gdzie to się podziało?
Siłownie czy kluby fitness to też szansa dla ludzi samotnych czy przebywających daleko od przyjaciół czy znajomych. Potencjalnie szansa na zawarcie jakichś znajomości, przyjemniej taniej i bezpieczniej niż włóczenie się po klubach czy barach, które nie dość, że są drogie to przyciągają towarzystwo "wątpliwej proweniencji"
Oh, oh, oh, Kronk być taki tępy, Kronk chcieć być mądry nerd, Kronk nie chcieć już siłownia, Kronk nie chcieć przechodzić przez drzwi bokiem!
Ale z drugiej strony jest mi również obca ideologia siedzenia na kanapie i wpierdalania litrami lodów, czy ciastek, choć kiedyś była mi całkiem bliska, to jednak te czasy są teraz tam, gdzie moja gruba dupa i zwisający brzuch... czyli NIGDZIE, bo pozbyłem się ich!
Moje podejście wynika być może z tego, że mój ojciec był w moim wieku kulturystą... nieee... wbrew przewidywaniom był po całkiem dobrych studiach medycznych w Warszawie, a pod koniec studiów (szczyt jego kultury fizycznej) otrzymał dwie propozycje zostania na uczelni jako asystent oraz współtworzenia nowego wydziału na SGGW... dziwne nie?
A może moje podejście wynika stąd że całe życie oglądałem różne bzdury typu Gwiezdnych Wojen, czy Dragon Balla, X-Menów, w których bohaterowie pokonywali swoje słabości, rośli w siłę i dlatego mogli ratować Świat, Wszechświat czy nawet całe Uniwersa? A jaranie się czyjąś siłą fizyczną (Superman, Hulk), czy sprawnością (Wolverine, Spiderman) samemu będąc niemotą przewracającą się pod własnym ciężarem jest dla mnie równym nietaktem co jaranie się inteligencją i wiedzą (Holmes, House) nie znając podstawowych pojęć naukowych, czy nie rozumiejąc o czym dyskutują bohaterowie.
Na siłownię chodzę dopiero drugi rok, bez jakichś super spektakularnych rezultatów dla ciała (co to jest 1w kilo spalonego tłuszczu), ale za to znam ludzi, których nigdy bym nie poznał, a na pewno nie zwracałbym się do nich teraz na "Ty" gdybym ich nigdy nie asekurował, albo nie prosił żeby zdjęli przygniatającą mnie sztangę. I tak, 20-letni gówniarz jest na Ty z jedynym adwokatem w miasteczku, kilkoma gliniarzami, lekarzami, specem komputerowym, inżynierem komunikacji polskiej marynarki wojennej, ale też masażem, mechanikiem samochodowym i faktycznie kilkoma ochroniarzami. Znajomości te dają mi w tych ciężkich czasach znaczne poczucie bezpieczeństwa, w sytuacjach konfliktowych, w których w moim imieniu do oponenta dzwoni adwokat (zadziwiające jak wiele sytuacji można związać bezstresowo jeżeli tylko przedstawiciel jednej ze stron przedstawi się per "mecenas"). Na imprezach "masowych" (ach te wiejskie dożynki ) też czuję się spokojnie, bo znam ochroniarzy, mogę wbić na plac z własnym piwem czy kanapkami (może Seller powinien się wybrać na siłkę?).
To że ktoś chodzi na siłownię, nie znaczy że od razu bierze jakieś środki na porost karku, albo nie mieści się w drzwiach, czy że jest zwyczajnie tępy, albo poza siłownią nie ma gdzie się pokazać. Zwróćcie uwagę na to, że żaden Jedi nie był słaby, każdy umiał się podciągać i robić różne inne ciekawe rzeczy i to nie tylko Moc dawała im takie zdolności, bo jak wiemy z MedStarów chociażby, Jedi uprawiali gimnastykę i generalnie ciągle ćwiczyli fizycznie.
Patrząc na argumenty Kath, zastanawiam się czy nie powinienem dostać bana na Bastion za to, że posiadam karnet na siłownię z opcją trenera, a mój trener bana na allegro bo z jednego konta w zeszłym tygodniu kupił komplet książek o Drizztcie Do`Urdenie i 10 kilo nowego mass białka, mój kumpel adwokat powinien z kolei dostać zakaz wstępu na siłownię bo podczas robienia tzw kardio potrafi wyciągnąć teczkę i czytać akta.
Biedny Zax, unieśmiertelniony w lateście przez debatę o siłowni
To że ktoś chodzi na siłownię, nie znaczy że od razu bierze jakieś środki na porost karku, albo nie mieści się w drzwiach, czy że jest zwyczajnie tępy, albo poza siłownią nie ma gdzie się pokazać.
Ależ wcale nie mówię że tak jest. Dla jasności, sklarujmy sobie może gradację między skrajnościami `przypakowany tępy kark` i `anemiczny nerd`, bo widzę, że w dyskusji wpadamy albo w jedną, albo w drugą Skrajności zawsze są niezdrowe (w dyskusji też, ale akurat tutaj chodzi mi o stronę fizyczną). Sam piszesz, że chodzisz gdzieś z piwem, zakładam też, ze nie spędzasz na siłowni całego czasu jaki tylko masz mierząc każdy mięsień centymetrem, ergo, masz do tego prawidłowe, zdrowe podejście pilnowania sprawności fizycznej. I cudnie! I tak trzymaj, a ja ci zazdroszczę, że mieścisz się ze wszystkim w dobie, bo ja niestety nie jestem w stanie (od paru tygodni nie mam nawet czasu na obejrzenie jednego odcinka serialu przy obiedzie ), i tak samo nie jestem w stanie wygospodarować czasu na aktywność fizyczną, nad czym ubolewam. Może w wakacje
W rozpoczynającym całą tą dyskusję poście rozbawił mnie sam fakt kontrastu, który wynikł z dwóch dosyć przeciwstawnych okoliczności - nawet nie skrajnych. No i fakt, że nie tak dawno Matek mi opchnął historię jak zaliczał pewną imprezę a teraz nie pije nic, bo pakuje Cóż, kontrasty są zabawne.
A bany na Bastion są za trolling, pyskowanie i generalnie, nietrzymanie się regulaminu, nie za własne zdanie czy życie prywatne - o ile nie wpływają bezpośrednio na forum jako takie
Kathi Langley napisał:
No i fakt, że nie tak dawno Matek mi opchnął historię jak zaliczał pewną imprezę a teraz nie pije nic, bo pakuje
-----------------------
Kiedy powiedziałem że "nie piję nic(zego w ogóle??) ?" oraz że "pakuję" ? Napisałem tylko że jeżeli nie piję na imprezie gdzie są sami pijący to pewnie dlatego że tego dnia miałem trening (albo antybiotyk ).
Nie wpadam w skrajności. Tak, odmówię sobie alkoholu dla siłowni - w sensie nie wypiję piwa jeżeli w dniu treningu kumple wyciągną mnie np na spontanie do kina a po filmie robią "rozchodniaka" I nie zrobię sobie też mocnego drinka do wieczornego siedzenia na kompie.
ALE jeżeli wiem że zbliża się impreza na którą chce iść i wiem że będzie zakrapiana alkoholem ... to kosztem siłki wybieram imprezę Jeżeli są to urodziny przyjaciela ("ze mną się nie napijesz ? W moje urodziny ?" ) albo impreza integracyjna z nową klasą ... to potrafię na cały ten tydzień w którym to się zdarzy wykreślić (poważniejszy) sport z grafiku (umysłowego, bo i ja takiego prawdziwego nie prowadzę xD). Nawet pisałem że od miesiąca nie byłem na siłowni bo miałem combo - uczelnia, inne obowiązki + 3 solidne okazje do picia.
(w zasadzie to sam przed sobą lekko czuję że to wymówka bo wygospodarować 2 razy po 1.5 godzinki w tygodniu seeerio się da jak się zepnie tyłek - tym bardziej że samorozwój jest celem zacnym, czy to ciała czy to ducha).
Dobra, zbaczam z tematu - nie wpadam ze skrajności w skrajność Nie ma tak że chlam oporowo miesiąc a potem miesiąc nie tknę nawet kieliszka wina bo "czas robić plecy" xD Ale tak, jeżeli miałem solidny trening to ograniczam/rezygnuję tego dnia z alko. Lecz nie przeszkodzi mi to wyjść na piwo z kolegą czy koleżanką na następny dzień.
(PS : co do "pakowania" - zależy co masz na myśli. Jeżeli masz na myśli ogólnie siłkę, no to tak, "pakuję" ;d ale przeważnie kiedy ludzie mówią o "pakowaniu" to mają na myśli robienie masy, rzeźby itp. Ja pisałem wyżej że tego to akurat nie robiłem jeszcze, jak narazie bawiłem się tylko w ogólnorozwojówkę, kondycję i spalanie kalorii, pisałem gdzieś wyżej. Tak tylko prostuję )
miesiąc temu śniły mi się Gwiezdne Wojny i pomimo brutalności budzika, co nie co zapamiętałam.
Leia, Han i Chewie byli na misji na jakiejś raczej pustynnej planecie (akcja działa się pomiędzy TESB a ROTJ ). Musieli uratować jakiegoś ważnego polityka, chyba senatora i uciekali z nim przed Imperium, ale w którymś momencie postanowili się rozdzielić. Leia miała uciec z prawdziwym politykiem, a reszta z przynętą w postaci fałszywego senatora. Szkoda, że musiałam się szybko zbierać i sen łatwo się rozwiał, bo te obrazy, które zapamiętałam miały fajny starwarsowy klimat.
Jakieś dwa tygodnie temu śnił mi się konwent. Wśród uczestników była grupka wybrańców, która miała okazję, jako beta testerzy, zobaczyć nowy produkt Star Wars. To miała być chyba jakaś gra, ale była powiązana z ep.VII, więc wiadomo, wszyscy byli żądni newsów. Niestety te osoby były zobowiązane do milczenia. Wśród nich był Sizar, który spośród tych testerów był taki najbardziej „z ludu”, że się tak wyrażę. Dlatego był najbardziej napastowany przez innych fanów, ale i tak odmawiał puszczenia pary z ust. Pamiętam, że go spytałam w którymś momencie „Ale powiedz chociaż, czy ci się podobało”. Niestety sen się wtedy skończył i się nie dowiedziałam :/
Natomiast chyba w piątek śniło mi się rzeszowskie spotkanie, w którym uczestniczyła większość z obecnych bywalców. Ulokowaliśmy się w jakiejś knajpie, w piwnicy. Cały lokal miał zabazgrane ściany przeróżnymi malunkami, wykonywanymi przez tamtejszych bywalców. Byliśmy tam już kolejny raz, ale dopiero na tym spotkaniu odkryliśmy na ścianach rysunki autorstwa dwóch twórców Star Wars. Jeden był wykonany przez projektanta Grievousa, a drugi od kogoś związanego z Vaderem czy coś takiego. Jak znaleźliśmy te malowidła, to stwierdziliśmy, że słusznie obraliśmy ten lokal na miejsce spotkań.
Pomijając rysunki całość sprawiała dość obskurne wrażenie
Ostatnimi czasy miałem dość dziwny sen związany ze SW, przez który wypełniły mnie dziwne przeczucia związane z siódmą częścią SW i obecnymi tutaj plotkami.
A więc tak, zacznę od snu.
Sen był dziwny od samego początku, a mianowicie kilka dni po premierze SW7 w kinach film był emitowany na polsacie i co dziwne relkamy pojawiały się sporadycznie i nie trały tak długo jak zawsze.
Sam film był zrobiony na podobieństwo Hobbita. RÓŻNE postaci zbierały sie na czymś w rodzaju zebrania przed jakąś wielką bitwą która miała mieć miejsce w pozostałych częściach filmu. Napisałem wcześniej o postaciach że są różne ponieważ oprócz postaci które można było zobaczyć na zdjęciach z planu SW7 były też inne postaci i na dodatek innych filmów, a mianowicie:
Ron i Herniona z Harry`ego Potter`a jako przybywający na owo zebranie
duchy Knota, Dumbledore`a i Harry`ego ukazujące się jak Obi Wan na Hoth
Edward ze Zmierzchu na tym zebraniu
do tego jeszcze plener jak z Avatara. Całość jest dziwna ale po przebudzeniu zacząłem się zastanawiać co to wszystko może znaczyć, ale nie tłumaczyłem snu mimo wszystko. Po tym śnie pojawiły sie u mnie pewne podejrzenia o SW7, ale o tym w innym wątku
wczoraj/dzisiaj jeden z takich ultra-realistycznych snów, co to po przebudzeniu czujesz każdy mięsień, smak na języku itd. Zwłaszcza, że od dawna nie mam snów, co mnie też cieszy.
No i to było SW: Ameryka i jakaś knajpa pół-mac, pół-taki bar co to kelnerka robi ci dolewki kawy, w każdym razie jadłem burgera, frytki i popijałem... herbatą.
Za oknem miałem ulicę, budynki i... kino, w wielkim stary stylu
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/82/Chicago_Theater.jpg
Tyle, że neon i napis nie widziałem zza szyby, chociaż było blisko. Jadłem, żułem, samochody przejeżdżały, zjadłem, zapłaciłem, wyszedłem.
To wszystko było hmmm tak w "płynnym" stanie, jak w wodzie czy nieważkości. Przed kinem w kolejce spotkałem Rusisa, Fredzia i LSa.
Dlaczego tak
Chyba tak sobie staliśmy i dopiero pod samym wejściem zobaczyłem że to Star Wars. Potem pamiętam wejście do środka, ciasnotę i tłum ruszył do sali i mnie porwał, znowu to uczucie płynności.
Potem ktoś mnie złapał za rękę i pociągnął na fotel w sali. 2-3 rząd, miejsce prawie przy brzegu, dziwnie się czułem, bo tak nigdy nie siadam.
Pamiętam jeszcze, że ta osoba usiadła obok mnie i okazała się kobietą. Dużą kobietą, w sensie jak heh Brienne z Tarthu, z dużymi dłońmi, jak koszykarze NBA, ale była biała. Pachniała truskawką, czymś tym stylu.
Potem kurtyna się rozsunęła (kino z kurtyną, grubo), ściemnienie i rozbłysł ekran i koniec.
Jak się obudziłem to stwierdziłem, że nadal czuję lekki zapach truskawkowy, czyjąś obecność z boku łóżka a co najdziwniejsze - miałem wrażenie, że widziałem ten film SW, ale nic nie pamiętam.
Co zabawniejsze - te nieliczne momenty z dialogami toczyły się po angielsku, ale też nic nie pamiętam.
Ale w końcu byliśmy w USA
Dziwne. Położyłem się dość wcześnie, bez obciążenia używkami, nic nie czytałem przed snem... a tu przed przebudzeniem taka "realistyka".
Nie wiem co jest, ale mi też dzisiaj śnił się sen o "Przebudzeniu Mocy". Zaczął się od tego, że film leciał przed premierą na jakimś specjalnym kanale. Zebraliśmy się wszyscy z redakcji (rzucili mi się w oczy Freedon z piwem i Burzol z laptopem otwartym na Twitterze ). Niestety, to jeden z tych snów, który pamięta się idealnie podczas śnienia, natomiast większość wyparowuje tuż po przebudzeniu. W każdym razie mieliśmy nawet listę aktorów i sprawdzaliśmy po kolei kto już się pojawił. Akcja zaczynała się na pustynnej planecie (zastanawialiśmy się czy to Tatooine czy nie, bo nic nie było powiedziane) i była tam grupa bohaterów wędrujących lub uciekających przed czymś. Po pewnym czasie grupa zaczęła się powiększać (Bóg raczy wiedzieć czemu znalazła się tak Shaak Ti w stroju z TFU. I miała scenę, w której nurkowała w jaskini wypełnionej wodą), aż dotarli do bazy powstałej w zniszczonej maszynie kroczącej, jak z konceptu, której dowódcą był jakiś stary facet. Mniej więcej w tym momencie zaczęłam się zastanawiać nad motywacją bohaterów i po co właściwie lezą przez tę pustynię. I gdzie jest Finn.
Tu mniej więcej scena przeniosła się na moment do Kyla Rena (idealna kopia z teasera), a potem znowu na pustynię. Tylko w tym momencie pojawiło się jakieś zwierzę generowane komputerowo. Zauważyłam, że wygląda... średnio, animacja była słaba. I od tej pory zaczyna się dziwnie: znów wracamy do Rena, który zdejmuje kaptur, a tam ma twarz z cybernetycznymi dodatkami... również wyglądającymi kiepsko. Potem nagle przenosi się na Coruscant i scenaria wygląda mniej więcej jak gra z 2001 r. Chyba w tym momencie zaczęłam pytać resztę co sądzą o filmie i Burzol odpowiedział za wszystkich: "Podobało mi się do chwili, gdy pokazał się Ren".
I znowu dziwniej: scena przenosi się... ja wiem, chyba do jakiegoś centrum konferencyjnego, pełnego... japońskich otaku ubranych w dziwaczne kostiumy. Gdy próbowałam ogarnąć umysłem, że w nowym kanonie mamy otaku, ktoś zwrócił uwagę, że na naszej liście z aktorami brak Lupity. I oto pojawiła się magicznie, uśmiechając się. Sprawdziliśmy listę jeszcze raz i okazało się, że gra potomkinię... Shu Mai. Zauważyłam, że przecież wcale nie wygląda jak Gossamka, tylko człowiek, na co ona, schodząc po schodach, wyjaśniła mi, że Gossamowie mogą się zmieniać w ludzi. Po czym z błyskiem powróciła do swej postaci. Tu mój umysł przestał pojmować zakręty nowego kanonu.
Jakoś tak się stało, że odeszłam na chwilę od telewizora... a gdy wróciłam, wszystkie kanały przejęła prokremlowska Russia Today o_O
w sumie, nie centralnie o SW, i chyba powinnam się leczyć, ale było to dostatecznie interesujące, by to opisać
Otóż, śnił mi się Bastion. Była to wielka konstrukcja na setki pięter, może nieco na kształt termitiery. W zależności od rejonu przypominała średniowieczny zamek (kamienne ściany, małe okienka, wąskie przejścia, i gdzieniegdzie sterty kamieni i dziury w ścianach), w innych znów okolicach ściany były już z litego kamienia, a korytarze - tylko naturalne. Za to, niektóre z nich prowadziły do nieco rozleglejszych komór, w których wilgotnym i ciemnym środowisku kwitły sobie fosforyzujące roślinki i grzyby (Trochę jak avatarowska Pandora nocą). Były też miejsca zupełnie ucywilizowane, wyglądające jak sale i korytarze z peerelowskich szkół I byli też userzy. Wyglądający normalnie... i, mniej normalnie (nowi użytkownicy wyglądali jak fosforyzujące duszki, które błąkały się po korytarzach). Trzeba było to wszystko obchodzić i pilnować porządku (zwłaszcza że znajdowali się cwaniacy którzy obłamywali jakieś elementy wystroju ); jedyną bronią jaką miałam był kaduceusz z lekkimi bojowymi usprawnieniami ;P