Obudziły go przeraźliwe piski komputera pokładowego, oznajmujące, że za chwilę wyjdzie z nadprzestrzeni. Przetarł zmęczone oczy; podróż myśliwcem z Coruscant na Dantooine trwała długo, zbyt długo. Dyskusja Rady na temat ostatnich wydarzeń też nie dała natychmiastowych skutków, a czas naglił...
Pociągnął do siebie dźwignię hipernapędu i gwiazdy za iluminatorem wróciły do normalnego stanu.
Zobaczył planetę, która na mapach Republiki widniała pod nazwą „Dantooine”, ale to nie był świat, który pamiętał z lat dzieciństwa.
To była planeta cierpienia. Planeta rozpaczy. Planeta ciemności.
Ponownie przetarł oczy i westchnął. Będąc w tym miejscu cały czas słyszał szydercze echo bombardowań i krzyków ludzi. Echo spotęgowane Mocą. Wspomnienie, które w każdym Jedi pozostawiało ranę; ranę nie zagojoną, pulsującą z bólu, który nigdy nie zostanie uśmierzony.
Dopiero po chwili zmusił się, żeby nadać sygnał w określonym kierunku, według współrzędnych oznaczających miejsce istnienia Enklawy.
- Tutaj Ves Risk do Enklawy Jedi, czy ktoś mnie słyszy? Powtarzam, czy ktoś mnie słyszy?
W eterze panowała nieprzerwana cisza.
Rycerz Jedi westchnął, wziął stery i poleciał swoim myśliwcem w kierunku planety.
Posadził swój myśliwiec, na skrawku gruntu, który był w miarę równy, otworzył owiewkę kabiny i zeskoczył na ziemię. Przyprawiający o mdłości odór śmierci uderzył go w twarz, niemal zwalając go z nóg. Zakrył nos i usta rękawem tuniki i poszedł w kierunku Enklawy. Droga z myśliwca do ruin budynku była usiana wieloma kraterami, których wielkość dochodziła do kilkunastu metrów. Na całej tej zniszczonej przestrzeni rosły kiedyś piękne łąki, które z każdym powiewem wiatru cicho szumiały. Rycerz Jedi mimowolnie przypomniał sobie lata swojej nauki w Enklawie, o niezliczonych lekcjach medytacji wśród traw, kiedy razem z innymi uczniami miał nauczyć się oczyszczać swój umysł z zbędnych emocji. Pamiętał też o mnogich, acz samotnych przechadzkach po równinach Dantooine, które nieraz przeradzały się w szalone wyścigi, gdy próbował prześcignąć wiatr. Podczas tych chwil Ves czuł się szczęśliwy i wolny, czuł, że może zrobić wszystko. Dziecięce marzenia.
Teraz nic już nie zostało, żadnych nadziei, żadnych marzeń; tylko dziury po bombardowaniu ziały przeraźliwą pustką. Wreszcie Risk dotarł na miejsce, które stało się świadectwem okrucieństwa Sithów, okrucieństwa wojny.
Jeśli chodziło o niszczenie swoich wrogów, Darth Malak nie przebierał w środkach; z Enklawy Jedi i dziedzińca, który ją otaczał, pozostały jedynie ruiny. Wszedłszy na dziedziniec, Ves krok po kroku, zupełnie zapominając o swoim zadaniu, ruszył w kierunku zniszczonej fontanny na środku placu.
Z każdym krokiem przesuwały się przed jego oczyma, niczym holoobrazy, wspomnienia lat, kiedy byle jeszcze młodym padawanem.
Świadomość, że zniszczono miejsce, w którym się wychował, sprawiała ból i budziła gniew.
I strach. I nienawiść. I cierpienie.
„To ich wina... ich wina... wina...” – myśl ta odbijała się echem w głowie rycerza Jedi.
- Przestań!- oprzytomniał Risk. Dopiero teraz dostrzegł, że klęczał, opierając się głową o murek fontanny. Jego oczy były dziwnie szkliste.
-Jestem Jedi- szepnął - i nawet przeszłość nie powstrzyma mnie przed wykonaniem tej misji.
Nikt nie odpowiedział, jedynie dantooiński wiatr świstał złowrogo wśród ruin Enklawy.
Skrzydło budynku, w którym znajdowało się archiwum, było jedynym miejscem pośród ruin, gdzie nie trzeba było brać pod uwagę możliwości zawalenia się dachu na głowę. Przynajmniej na daną chwilę. Plac, który był w samym środku budynku, miał kształt okręgu, z którego wychodziły dwie drogi, jedna do modułu mieszkalnego, druga do archiwum enklawy.
Mężczyzna czuł się nieswojo w przepełnionym ciemnością pomieszczeniu, postanowił jednak nie poddawać się negatywnym emocjom.
„Nie ma emocji, nie ma emocji. Muszę wykonać zadanie, muszę sprawdzić jak do tego doszło. Ja...” od rozmyślań oderwał go szelest, szelest tuniki.
-Kto tutaj jest ?- natychmiast w dłoni rycerza pojawił się miecz świetlny.
Cisza, tylko błękitne ostrze miarowo buczało.
-Tchórz!!!- Risk krzyknął w otaczający go półmrok.
Znowu cisza.
Dopiero po chwili trwania w milczeniu, ocknął się, wyłączył miecz i pobiegł w stronę archiwum.
Na miejscu drzwi były otwarte. Pomieszczenie zostało niemal całkowicie zniszczone. Większość plików nie przetrwała bombardowania, tylko niektóre datakarty pozostały na regałach wmurowanych w ściany.
Ves znalazł jedyny, ledwo funkcjonujący terminal. Szukając w pamięci komputera, próbował odnaleźć ostatnie zapiski. Nie na próżno, po chwili wygrzebał to, czego szukał.
Nacisnął na srebrny przycisk na klawiaturze i pojawił się przed nim hologram archiwisty, mistrza Jedi Doraka.
-Dzisiejszy dzień przebiegł bez żadnych rewelacji.- stwierdził hologram.- Jednak martwi mnie brak jakichkolwiek wieści od...Co to za huk?- Dorak mimowolnie obrócił się za siebie. Nagle na jego twarzy odmalowało się przerażenie, uczucie niepodobne do natury mistrzów Jedi.
-Sithowie!- nim Risk się obejrzał, mistrz Dorak z niknął z pola rejestrowania obrazu urządzenia nagrywającego.
Z nagrania słychać już było tylko huki eksplozji i ludzkie pokrzykiwania.
I nastała cisza, cisza złowroga.
Ładunek emocjonalny, jaki niosło ze sobą nagranie, przepełnił czarę goryczy. Ves upadł ciężko na zakurzoną posadzkę, poczuł się o pięćdziesiąt lat starszy. Tylko jedna myśl wirowała w jego głowie, niczym wzburzony ocean na Manaan.
„Moi przyjaciele, zamordowani, wytłuczeni jak iriazy, jak jakieś pieprzone iriazy...” Tego było już za wiele.
Risk wstał i włączył swój miecz.
-Dlaczego to zrobiliście?- szepnął. W jego głosie nie było nawet cienia bólu czy rozpaczy. Szept był beznamiętny, niebezpiecznie spokojny. W odpowiedzi weszło do środka pięciu Zabójców Sithów.
Ich obecność zdradzały wizjery wbudowane w maski, jarzące się krwistą czerwienią.
Ves odwrócił się w stronę oponentów z mieczem w dłoniach i stanął w pozycji obronnej. Gotowy na wszystko.
Korriban, pomimo swojego niegościnnego uwarunkowania, przyciągała spore ilości wszelakich istot z Rubieży.
Ich jedynym celem było dostanie się do Akademii Sithów i zostaniem adeptem ciemnej strony. Pomimo usilnych starań, większość z nich nigdy nie weszła w mury Akademii; według Sithów byli za słabi.
On wszedł tam bez problemu, nikt nie miał zamiaru sprawiać kłopotów wojownikowi, który należał do dziesięcioosobowego oddziału, jednego z wielu, który przybył po nowe rozkazy.
Siedząc na łóżku w przydzielonej dla niego celi, Ves zdjął maskę Zabójcy Sithów, ukrywającą dotąd jego tożsamość, i rzucił nią z furią o przeciwległą ścianę.
Twarz miał poszarzałą z gniewu. Na prawym policzku widniała świeża blizna, która ciągnęła się w górę, przecinając prawy łuk brwiowy, w oczach płonął ogień zemsty. Wstał, wyciągnął miecz spod tuniki, włączył go i zakręcił nim w powietrzu młynka.
-Wtedy nikt nie przeżył, dzisiaj też nikt nie przeżyje.
Tak jak na Dantooine, nikt mu nie odpowiedział.
Serdecznie dziękuję Halcyonowi i Lady Este za wspieranie mnie podczas pisania, a także Miśkowi który skorygował opowiadanie.
Aleksandra "Lady Aragorn" Krawczyk
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,53 Liczba: 19 |
|
Carno2008-12-21 22:06:17
Słabiutko. Spodziewałem się czegoś więcej, a dostałem nieskładny strumień narracyjny. Ciężko wczuć się w emocję Vesa, nie byłaś w stanie także zmusić czytelnika do współczucia twemu bohaterowi. Opisy są ubogie i niesatysfakcjonujące, stylistycznie także nie trzyma zbyt wysokiego poziomu. Więcej niż 3/10 nie mogę więc wystawić, ale liczę, że jakieś twoje dzieło jeszcze przeczytam.
SALVO2007-03-05 15:18:21
Do Stover to ci daleko, ale pozatym nie tak żle (tylko jakoś mało zrozumiałem). Za tytuł i treść 4.
jedi_marhefka2007-01-07 15:38:12
Star wars knights of the old republic... lubię tę grę i myślę że na jej podstawie można było napisać coś ciekawszego... ale w sumie lekko się czyta... 7/10 z sympatii do gry
Calista2006-12-28 13:15:20
Fajne, lekko i szybko się czyta. Nie myslałaś przypadkiem o napisaniu książki?? :D
Hego Damask2006-11-19 20:57:04
dobre :)
Nadiru Radena2006-08-29 08:07:41
Lady Aragorn -> Prawda jest taka , że od pewnego czasu ostro oceniam wszystkie opowiadania - a zwłaszcza moje własne, bo w sumie jako-tako zadowolony jestem tylko z "Końca Jedi". I co do braku odkrywczości "Ostatecznego rorachunku" muszę się zgodzić - co by nie rzec, to tylko interpretacja wydarzeń z gry.
To może trochę jeszcze rozwinę moją reckę, bo nie wspomniałem o na przykład opisach. Są one nieco chaotyczne, raz za krótkie, raz za długie - a to moim zdaniem psuje klimat. Plus to zachowanie podobnego stylu (np. brak dużych przechyłów w stronę poetyckości) - ale to akurat nie dziwi w tak krótkim opowiadaniu.
Jeszcze przyczepię się trochę do korekty tekstu: byłoby dobrze, gdyby opowiadanie było jednolite pod względem odległości słów od znaków typu - , . : ? ! itd. Bo raz znaczki te są przyklejone do wyrazów, a raz jest odstęp i to nie zawsze tam gdzie trzeba. Ale to tak na przyszłość.
PS. Trochę przesadziłem ze stwierdzeniem "co pozwala szybko o nim zapomnieć", bo aż tak źle to jednak nie jest. Więc za to sorry.
Burzol2006-08-28 20:09:36
Niezłe. Krótkie, zwięzłe, miło się czyta.
Że schematyczne? Ale za to jakże starwarsowe :P.
Lady Este2006-08-28 19:10:13
Podobało mi sie, czyta sie szybko i bardzo fajnie. LA naprawde dobra robota ;)
Dziękuje takze za podziekowania, czuje sie zaszczycona :D
Lady Aragorn2006-08-28 17:28:49
Nadiru Radena>>>po pierwsze bardzo dziękuję za drobną recenzję mojego opowiadania, chciałabym też zaznaczyć że każda ocena jest dla mnie tak samo ważna.
Co do schematyczności, racja jest schematyczne, racja nie jest oryginalne (przypomina historię np. Punishera), jednak chciałabym zaznaczyć że Twoje ostatnie opowiadanie "Ostateczny Rozrachunek" też nie jest specjalnie odkrywcze, nie wspomnę o tym, że ja dopiero zaczynam pisać o Ty już kilka opowiadań w realich Star Wars napisałeś (nadal jednak twierdzę, że temat jaki ostatnio sobie zadałeś został solidnie wykonany).
hmm nie rozpisywałam się specjalnie to prawda, nie lubię kiedy w opowiadaniu, w którym jest bardzo duży nacisk na szybką akcję, jest za dużo opisów.
Jednakże bardzo dizękuję za wypowiedzenie siena temat mojego opo.
Nadiru Radena2006-08-28 08:34:37
Muszę przyznać, że to bardzo słabe opowiadanie - myślałem, ze ocena 9,5 jest zasłużona, a tu takie "coś". Opo jest schematyczne aż do bólu - zero zaskoczeń, zero odkrywczości i oryginalności - nie ma w nim klimatu, stylistyka też siada w paru momentach (to ból wszystkich autorów fanfików, niestety). Jedyny plus to krótkość całego tekstu, co pozwala szybko o nim zapomnieć.
Ale, żeby nie było tak ostro: zachęcam do dalszego pisania Lady Aragorn, bo jak wiadomo "trening czyni mistrza". To opo jest IMHO złe, ale to wcale nie znaczy, że następne też takie będzie.
Lady Aragorn2006-08-26 09:55:28
bardzo dziękuję za tak pozytywne komentarze z waszej strony, i być moze napisze jeszcze kiedyś jakieś opowiadanka ;)
Kasis2006-08-25 20:22:28
Zgrabniutkie:) I szybko się czyta:)
Halcyon2006-08-24 18:16:34
mówiłem, że warto publikować ;)
Mefisto2006-08-24 15:51:50
Szybko, łatwo i przyjemnie :)
Mistrz Fett2006-08-24 09:59:16
Opowiadanie skrzętnie napisane, krótkie, acz treściwe :) Czekam na następne :P
Louie2006-08-24 09:38:16
Opowiadanie świetne :) Gratuluje. Bardzo mi się podobało. Mam nadzieję że będziesz jeszcze pisać :)
10/10