Tytuł oryginału: Republic #74-77: The Siege of Saleucami Scenariusz: John Ostrander Rysunki: Jan Duursema Tusz: Dan Parsons Litery: Michael David Thomas Kolory: Brad Anderson Tłumaczenie: Maciej Drewnowski Wydanie PL: Egmont 2010 w SWK WS #2/2010 Wydanie USA: Dark Horse Comics 2005 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Trzy tygodnie przed Zemstą Sithów
The Siege of Saleucami zacząłem czytać tuż po Trackdown, nie robiąc sobie przerwy. I praktycznie, gdyby nie kartka informująca, że czytam kolejny komiks, nie za bardzo bym się zorientował, że to inna historia. To właśnie przeświadcza mnie o pewnej ciągłości historii Vosa i reszty, która dochodzi do swego dramatycznego finału. Czy Quinlan ostatecznie się określi po której stoi stronie? Chyba wreszcie tak.
Nad Saleucami zbierają się chmury, Separatyści, którzy zbudowali tam swoją fabrykę klonów, w której klonują Morgukai, będą walczyć o planetę do końca, a Republika musi zniszczyć fabrykę, zanim Wojny Klonów rozprzestrzenia się z nową mocą.
Armia generała Oppo Rancisisa oblega planetę od pięciu miesięcy, ale bez większych rezultatów. Jedi decydują się na planetarny atak, który przesądzi o rozstrzygnięciu bitwy.
Quinlan Vos zamierza dla własnych celów zinfiltrować instalację, wkrótce jednak wraz z Aaylą wyczuwają, że w środku mają sprzymierzeńca, swojego dawnego mistrza Tholme’a. Tymczasem Dooku wzywa Vosa, by spotkał się z Sorą Bulqiem. Ale nawet on wie, że to pułapka. Następnie Vos zostaje wysłany przez Dooku w misję zabicia ukrywającego się w instalacjach Separatystów mistrza Tholme’a. W międzyczasie agenci Separatystów zabijają mistrza Rancisisa, którego medytacja bitewna wspomaga siły Republiki. Wszystko idzie po myśli Separatystów, ale Dooku popełnia jeden błąd. Domaga się od Vosa, by zabił Khaleen, która może być dla Konfederacji zagrożeniem. Przynosi to jednak nieoczekiwane skutki dla wszystkich…
Jeśli Lucas pokazał, że miłość między kobietą a mężczyzną, może doprowadzić Jedi do Ciemnej Strony, Ostrander i Duursema temu zaprzeczyli. Za nawrócenie Vosa odpowiada przede wszystkim miłość do Khaleen, która jest dla niego najważniejsza. Tu należy zauważyć, że George Lucas do miłości nic nie ma, tylko w jego przesłaniu Jedi nie powinien się wiązać, w żaden sposób. Cała jego twórczość niejako mówi o potrzebie odejścia, zostawienia rzeczy, ale i osób, do których było się przywiązanym i pójścia za głosem Mocy, prawie jak mistrz Zao. To Anakin opuszczający Shmi, to Luke opuszczający Tatooine, to Yoda i Ben mówiący Luke’owi, że jeśli wierzy w to, co walczą Han i Leia, to pozwoli im zginąć. Ale Luke przecież nie posłuchał, uwolnił Hana i przywrócił Anakina Skywalkera jasnej stronie Mocy. Nie siłą, a miłością. Skoro sam Lucas wskazał, też na inne możliwości, mimo swego czytelnego przesłania, Ostrander i Duursema pokazali właśnie tę możliwość. Miłość jest cudowna, potrafi zaślepić Anakina, ale czy miłość to tylko pożądanie, lojalność, oddanie, czy może też dominacja (a nie partnerstwo), zaślepienie i przywiązanie. Porównując przejście Anakina na Ciemną Stronę i nawrócenie Vosa, zastanawiam się nad jednym co jest łatwiejsze, stać się złym z powodu miłości, czy to zło w sobie odrzucić, z tego samego powodu. Przecież Vos mógł równie dobrze kłamać dalej, ukryć gdzieś Khaleen, ale o i ile w innych przypadkach, tylko ryzykował swoim życiem, nie był w stanie zaryzykować życiem ukochanej. Tak, jak Anakin zaprzedał się dla Padme, choć sam ją stracił.
Ale to jest właśnie to, za co ubóstwiam komiksy Ostrandera. To nie tylko fajna fabuła, zmyślnie zbudowane postaci, realne podejście do świata Gwiezdnych Wojen, mnóstwo wątków, ale także coś więcej. To komiks przez duże K, bo poza suchym przeczytaniem fabuły, potrafi, co bardziej dociekliwym pomóc postawić pytanie. Ostranderowi udało się to wielokrotnie, tak jest i tym razem. Dla mnie ważna jest umiejętność nie przekazania prawd w treści, bo to naprawdę łatwo zrobić – „O zobacz jabłko spadło na ziemie, zatem na tej planecie jak wszędzie we wszechświecie działa grawitacja”, ale umiejętność postawienia pytania tak, by czytelnik sam do tej odpowiedzi dotarł. Tu chylę czoła przed Ostranderem i Duursemą.
Graficznie, cóż właściwie w tym akapicie powinienem napisać tylko tyle – „Duursema”. Obecnie nie jestem w stanie jej skrytykować, dla mnie jej rysunki to 10/10. I tyle.
Sam komiks to naprawdę solidna i wspaniała pozycja, acz ciężka do zrozumienia bez reszty Wojen Klonów. To pewne zwięczenie historii Vosa i całej tej kochanej gromadki, pewnie nie ostateczne, ale to jest właśnie Wielki Finał Wojen Klonów.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 10/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 9/10 Rysunki: 10/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,42 Liczba: 45 |
|
SW-Yogurt2019-04-24 18:28:34
Cud, miód i orzeszki. ~:)
Mossar2017-09-28 13:17:14
10/10. Świetny graficznie, świetna historia, świetny Quinlan i najlepszy Tholme.
chris872014-12-17 13:35:01
Rewelacja!!!
smajlush2012-03-09 15:34:50
Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy SWowy komiks. Dyszunia :)
Jedi1252012-02-13 16:19:16
zgadzam się
plokon2010-11-11 19:17:57
fajny dużo opowiada o vosie
Lord Jabba2010-07-09 18:51:55
Piękne rysunki Duursemy, świetna fabuła i doskonały prolog do RotS.
Ten komiks zasługuje tylko na jedną ocenę. 10/10
Vergesso2010-06-16 23:07:32
Świetna historia przedstawiająca bitwę o Saleucami. Rozwiązanie wątków Vosa i Khaleen Hentz, a także sprawa Sory Bulqa i Tola Skorra i kapitalny pojedynek między Vosem a Bulqiem. No i wreszcie historia, która rozszerza postać Oppo Rancisisa. Okraszone to wszystko świetnymi rysunkami Duursemy.
Nie podobało mi się tylko smęcenie Quinlana i Sithah i Lordach Sithów. 8/10
Dark Count2009-08-21 16:16:49
To już drugi komiks , któremu wystawiam taką ocenę . 10/10
Nestor2007-08-27 17:12:44
Lubie kulminacyjne komiksy, wlasnie takie jak ten. Prawie 2 lata prowadzenia bohaterow i opowiadania historii, po to zeby zobaczyc ostateczne rozwiazanie. Dla mnie bomba 10/10 :)
Burzol2007-02-13 11:35:27
Graficznie to szczytowa forma Duursemy, autentycznie zachwycające mnie rysunki mogę tu znaleźć dosłownie co stronę, a do tego fenomenalne kolory i dostajemy bardzo kolorową - w stylu "nowotrylogiowym", ale też prześliczną szatę graficzną.
No, a do tego fabuła. Jest to przepiękne zwieńczenie i wielki finał dla długiej serii Clone Wars i przewspaniałe zakończenie historii Quinlana Vosa (owszem jest jeszcze "Hidden Enemy" z Kashyyku, ale to raczej epilog - z resztą chwilowy - opowieści o nim).
Bez wątpienia jeden z najlepszych komiksów ze świata Star Wars.
Bakuś2006-08-13 20:35:07
Komiks po prostu genialny! Świetne rozmowy, klimat i fabuła 11/10 :)
Jaro2006-06-06 22:34:13
Lordzie --> piękny akapit wygłosiłeś na temat miłości :). Samego komiksu na razie nie chciało mi się czytać, może jednak Mandra kiedyś zdecyduje się wydac kiedyś komiksy z Quinem Vosem.