Tytuł oryginału: Star Wars Tales from Mos Eisley: Light Duty Scenariusz: Bruce Jones Rysunki: Bret Blevins Wydanie USA: Dark Horse Comics 1996 w Star Wars Tales from Mos Eisley Wydanie USA TPB: Dark Horse Comics 2008 w Omnibus: Early Adventures Wydanie PL: Egmont 1999 w Gwiezdne Wojny: Komiks 1/99 Cena: 4,90 PLN (cały Gwiezdne Wojny: Komiks 1/99) Tłumaczył: Maciej Drewnowski Stron: 8 |
Akcja tego komiksu toczy się w tych samych czasach, co akcja filmowej trylogii Lucasa. "Lekka służba" nie jest z nią wprawdzie bezpośrednio powiązana, nie ma nic wspólnego z głównymi bohaterami, a jedynie rozgrywa się w tych samych realiach, pozostaje jednak ciekawą, spuentowaną opowieścią science fiction.
Recenzja Jaro:
"Opowieści z Mos Eisley" (nie mylić z Opowieściami z kantyny Mos Eisley - książkowym zbiorem opowiadań) to trzy krótkie historyjki opowiedziane przez różnych bywalców kantyny. W Polsce, nakładem pierwszego numeru Gwiezdne Wojny Komiks, ukazała się m. in. jedna z nich, zatytułowana "Lekka Służba". Pozostałe dwie nie doczekały się już polskiego wydania w żadnej formie - trudno czuć z tego powodu jakiś wielki żal, gdyż nie prezentują one specjalnego poziomu. Właśnie dlatego dobrze, że z całej trójki zdecydowano się na "Light Duty", która jest naprawdę fajnym przerywnikiem pomiędzy "poważniejszymi" komiksami.
Kantynę Mos Eisley odwiedza Garve, młody, były podoficer Imperium. Spotkanemu tam Shistavańskiemu Rebeliantowi opowiada, co mu się przydarzyło podczas pozornie nudnej, dwutygodniowej pracy latarnika na niejakiej Zatoce Meduz na odległej planetce. Natknął się tam bowiem na tajemnicze posągi kobiet, które w nocy w niewyjaśniony sposób ożywają. Garve, zamknięty na noc w latarni, nie jest w stanie do nich wyjść. Ochota na to przechodzi mu jednak od razu, gdy tylko wychodzi na jaw prawdziwe przeznaczenie owych piękności...
To, co najbardziej mnie zdziwiło, to to jak Bruce Jones zdołał zmieścić całą tę historię na ośmiu stronach, wcale nie zapełnionych kadrami. Szkoda, że wielu innych autorów Gwiezdnych Wojen uważa, że upchnięcie ich idei w wielostronicowe tomy spowoduje ich lepszą sprzedaż. Również brawa mu się należą za nastrój tej historii. Scena, w której kobiety dobijają się do latarni robi spore wrażenie - sam, budząc się czasem w nocy, zaglądałem, czy aby za oknem ktoś nie siedzi :). Niestety, znalazło się również sporo minusów. Przede wszystkim przeszkadza mi niemal zupełny brak klimatu Star Wars - w całej opowieści nie pada nawet jeden strzał z blastera, a perypetie Garve'a i żrących kobiet mogły zostać równie dobrze ubrane w logo X-men. Sam Garve cierpi na syndrom gadania do samego siebie - w komiksie chyba nietrudno pokazać w dymkach myśli bohaterów? Szkoda również, że w 1996 EU nie było tak zorganizowane jak teraz - w rezultacie wszystkie teksty mamy napisane po ziemsku, a nie w Aurubesh.
Komiks został naprawdę fajnie narysowany (no, może poza tym, że kobiety trochę za bardzo przypominają zjawy, którymi nie są) - widać, że Bret Blevins jest utalentowany. Szkoda, że już teraz chyba nie zajmuje się Star Wars. Co do kolorów, to również nie mam zastrzeżeń - może poza trochę nienaturalnym światłem latarni w pokoju Garve'a.
Ta historia została, jak już mówiłem, wydana w magazynie "Gwiezdne Wojny". Do tłumaczenia nie mam większych obiekcji, choć moim zdaniem wypowiedzi Garve'a są trochę zbyt ugrzecznione (ale podobnie było w oryginale), np. zamiast "A niech mnie!" lepiej byłoby wstawić: "O, cholera!". Nie podobają mi się także zagrywki z opuszczaniem fragmentów oryginalnych wypowiedzi: w polskiej wersji nie dowiemy się jak miał na imię Rebeliant z kantyny, a co więcej wcale nie brakowało tam na to miejsca. Również opuszczono, że Rebelia potrzebuje pilotów, bo "polski" kapral wyraża się tylko o "dobrych ludziach" - początkowo myślałem, że chodzi mu to, by ich... zjeść. Niby nic wielkiego, ale trochę większej zgodności by nie zaszkodziło. Trudno tu szukać potknięć w nazwach własnych, które tu niemal nie występują.
Podsumowując, jeżeli ktoś ma dosyć szczęścia, żeby natrafić jeszcze na numer pierwszy tego, niewydawanego już niestety, magazynu z 1999 roku, to niech kupuje, bo warto (w przeliczeniu na strony, "Lekka Służba" kosztuje 61,25 gr., biorąc pod uwagę 4,90 zł. za sam komiks).
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 6/10 Klimat: 4/10 (+7 za nastrój dreszczowca i -3 za brak klimatu Star Wars) Opis świata SW: 2/10 Kolory: 8/10 Rysunki: 7/10 Papier: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,17 Liczba: 18 |
|
Vergesso2011-03-13 19:37:45
Największym problemem tej historyjki jest to, że brakuje tutaj klimatu SW. Imperialny oficer, głosy o Rebelii czy kantyna Mos Eisley to trochę za mało. Ale sama historia jest całkiem ciekawa i ma swój klimat. 6/10
Lord Jabba2009-07-24 00:33:31
Chyba jedyny komiks horror w świecie SW:)
Louie2008-09-14 21:57:22
fakt... klimat SW to to nie jest, ale nastrój jest faktycznie mroczny ;]
7+++/10
Karaś2007-04-14 22:00:06
fajne, takie mroczne ale SW mi to nie przypomina... aczkolwieknie smiac sie jak powiem ze mam koszmary lub zwidy po takich komiksach/filamch/ksiazkach... ale ze sw to sie nie balem spac :-P