Od kiedy Decipher stracił licencję na karciankę Star Wars CCG, a firma Wizards of the Coast zaczęła wydawać Star Wars TCG, trwa ostry spór między fanami obu gier. W niniejszym artykule spróbuję obiektywnie spojrzeć na obie gry i je porównać. Nie przedłużając wstępu przechodzę zatem do sedna artykułu.
Licencja. Zacznę od bardzo ważnej rzeczy, jaką jest posiadanie licencji. W chwili obecnej WOTC posiada licencję na gry karciane SW i dzięki temu cały czas wychodzą nowe dodatki do TCG i z pewnością zobaczymy np. dodatek oparty na Epizodzie III. Decipher nie posiada licencji i niestety nic (oprócz paru sieciowych plotek) nie wskazuje na to, że miałby ją odzyskać. Przez to raczej nigdy nie ujrzymy oficjalnych kart z Epizodu II czy III. Punkt dla TCG.
Klimat. Zaraz po ukazaniu się pierwszego dodatku TCG, fani CCG zarzucili tej grze brak gwiezdnowojennego klimatu. Niestety, mają wiele racji. W CCG ma się wrażenia uczestniczenia w filmie. Atakując na I Gwiazdę Śmierci tak jak w filmie trzymamy kciuki za pilota i mamy nadzieję, że trafi do szybu. Nie mówiąc już o tym, że gracz Ciemnej Strony może próbować wysadzić naszą bazę na Yavinie IV i w rezultacie możemy się ścigać z przeciwnikiem – czy to ja zniszczę twoją Gwiazdę Śmierci, czy ty wysadzisz Yavin? W CCG można też np. zamrozić jakąś postać przeciwnika w karbonicie, toczyć indywidualne pojedynki na miecze świetlne, łapać wrogie postacie (domena łowców nagród), a w trakcie pojedynku można stracić rękę. Jak to wygląda w TCG? Otóż np. Gwiazda Śmierci to zwykła jednostka kosmiczna, którą co prawda najłatwiej zniszczyć myśliwcami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zniszczyły ją 2-3 niszczyciele klasy Acclamator. Czegoś takiego jak strata ręki w praktyce nie ma, indywidualnych pojedynków też raczej nie (jest co prawda karta, która usiłuje działać jak pojedynek, ale w porównaniu z rozwiązaniami w CCG bardzo blado to wygląda). Jest jednak jedna rzecz, w której CCG jest lepsza od TCG jeśli chodzi o klimat – duże bitwy lądowe. CCG w ogóle sobie nie poradziło z bitwą między Gunganami a droidami, gdyż gra ta skupia się raczej na pojedynczych postaciach, a nie na armiach. Rozwiązania z TCG pozwalają natomiast bez problemu taką bitwę odtworzyć. Niemniej jednak, duży punkt dla CCG.
Dynamika gry. Tutaj bez dłuższego gadania punkt dla TCG. W CCG zdarzały się przestoje, podczas których gracze Ciemnej i Jasnej Strony budowali swoje siły zbrojne, nękając przeciwnika tzw. Force drainem. Później dopiero następuje walka i wtedy gra nabiera dynamiki. W TCG na początku gry obaj gracze wystawiają sporo jednostek i od tej pory cały czas toczą się walki. TCG postawiło sobie bowiem za cel odtworzenie jedynie najbardziej dynamicznych scen Gwiezdnych Wojen – czyli walk: w kosmosie, na lądzie i pomiędzy pojedynczymi postaciami. Praktycznie w każdej turze toczą się jakieś walki i gra nie ma żadnych nudnych przestojów. Punkt dla TCG.
Realizm. W CCG praktycznie wszystkie filmowe sceny (przynajmniej te z Klasycznej Trylogii) mogą być dokładnie odtworzone. Wszystko jest tam spójne i logiczne. W TCG zdarzają się niestety pewne wpadki. Np. możliwa jest bitwa: port kosmiczny na Naboo kontra hangar na Gwieździe Śmierci. Niestety, w trakcie gry w TCG trzeba przymykać oko na takie błędy. Punkt dla CCG.
Wygląd kart. Nie odważę się tutaj zawyrokować, które karty są ładniejsze, a i opinie wśród graczy są mocno podzielone (zasadniczo fani CCG uważają, że karty TCG są brzydkie, a fani TCG, że brzydkie są karty CCG). Niemniej jednak w TCG pojawiają się wpadki w postaci dwóch niemal identycznych zdjęć na dwóch różnych kartach. Dlatego przyznaję mały punkt dla CCG.
Zasady. Jednym z częstych zarzutów względem CCG są zbyt skomplikowane zasady. Zasady TCG są prostsze aczkolwiek dają spore możliwości. Generalnie zasad CCG trzeba uczyć się dość długo. Natomiast w TCG można zagrać po jednokrotnym przeczytaniu zasad, aczkolwiek zdarzają się sytuacje, które bardzo ciężko rozwiązać nawet doświadczonemu graczowi. Są to jednak rzadko spotykane sytuacje. Niemniej jednak tym razem nie przydzielam punktu. Jeżeli ktoś preferuje proste zasady to niech postawi punkt dla TCG, a jeśli ktoś woli skomplikowane gry niech da punkt CCG.
Karty z EU. Zarówno w TCG jak i w CCG pojawiły się karty oparte na książkach i komiksach. Różnica jest następująca: w CCG pojawił się osobny dodatek dla kart z EU i znalazły się w nim takie karty jak Admirał Thrawn, Talon Karrde, Booster Terrik i wiele innych, natomiast w TCG nie było takiego dodatku, aczkolwiek w dodatkach, które się ukazały znajdziemy parę kart z EU – głównie statki i pojazdy. Co prawda nie znajdziemy tu na razie żadnej ważnej postaci z EU (aczkolwiek w dodatku ESB znajdzie się Mara Jade), niemniej jednak przyznanie punktu dla CCG byłoby nieuczciwe. CCG znajdowało się bowiem na rynku przez dłuższy czas. TCG ma ok. 2 lata i nie zdążyło jeszcze pokryć wszystkich filmów SW. Ciężko zatem oczekiwać, iż WOTC wyda dodatek oparty na książkach, skoro może wydać dodatki oparte na filmach. I tak dobrze, że są jakiekolwiek karty z EU. Ostatecznie – nie przyznaję punktu w tej kategorii.
Element losowości. W obu karciankach powodzenie ataku jest zależne nie tylko od użytych jednostek, ale i od szczęścia. W TCG powodzenie ataku zależy od rzutów kośćmi. W CCG od tzw. przeznaczenia bitewnego. Czym jest to przeznaczenie? Otóż kiedy trzeba pociągnąć przeznaczenie bitewne gracz ciągnie wierzchnią kartę talii i sprawdza numer w jej prawym górnym rogu. W porównaniu z kośćmi jest to znacznie lepsze rozwiązanie. Gracz może poprzez wybór odpowiednich kart do talii mieć większe szanse na skuteczny atak, bądź nawet poprzez różne zagrywki ustawić karty w talii tak, aby pociągnąć wysokie przeznaczenie podczas ataku. Duży punkt dla CCG.
Podsumowanie. Powyżej przedstawiłem Wam wady i zalety zarówno CCG jak i TCG. Początkowo chciałem podliczyć punkty dla obu karcianek, ale doszedłem do wniosku, że byłoby to bezsensowne. Po prostu każdy z tych punktów ma inną wagę. Jeżeli liczysz głównie na realizm i klimat gry oraz nie przeraża Cię, że nie będziesz mógł grać kartami z AOTC i Epizodu III polecam Ci CCG. Jeżeli chciałbyś grać kartami z tych filmów, liczysz głównie na dynamikę rozgrywki i nie przerażają Cię żadne nielogiczności polecam TCG. Od razu jednak przestrzegam: karcianki to drogie i wciągające hobby!
Licencja. Zacznę od bardzo ważnej rzeczy, jaką jest posiadanie licencji. W chwili obecnej WOTC posiada licencję na gry karciane SW i dzięki temu cały czas wychodzą nowe dodatki do TCG i z pewnością zobaczymy np. dodatek oparty na Epizodzie III. Decipher nie posiada licencji i niestety nic (oprócz paru sieciowych plotek) nie wskazuje na to, że miałby ją odzyskać. Przez to raczej nigdy nie ujrzymy oficjalnych kart z Epizodu II czy III. Punkt dla TCG.
Klimat. Zaraz po ukazaniu się pierwszego dodatku TCG, fani CCG zarzucili tej grze brak gwiezdnowojennego klimatu. Niestety, mają wiele racji. W CCG ma się wrażenia uczestniczenia w filmie. Atakując na I Gwiazdę Śmierci tak jak w filmie trzymamy kciuki za pilota i mamy nadzieję, że trafi do szybu. Nie mówiąc już o tym, że gracz Ciemnej Strony może próbować wysadzić naszą bazę na Yavinie IV i w rezultacie możemy się ścigać z przeciwnikiem – czy to ja zniszczę twoją Gwiazdę Śmierci, czy ty wysadzisz Yavin? W CCG można też np. zamrozić jakąś postać przeciwnika w karbonicie, toczyć indywidualne pojedynki na miecze świetlne, łapać wrogie postacie (domena łowców nagród), a w trakcie pojedynku można stracić rękę. Jak to wygląda w TCG? Otóż np. Gwiazda Śmierci to zwykła jednostka kosmiczna, którą co prawda najłatwiej zniszczyć myśliwcami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zniszczyły ją 2-3 niszczyciele klasy Acclamator. Czegoś takiego jak strata ręki w praktyce nie ma, indywidualnych pojedynków też raczej nie (jest co prawda karta, która usiłuje działać jak pojedynek, ale w porównaniu z rozwiązaniami w CCG bardzo blado to wygląda). Jest jednak jedna rzecz, w której CCG jest lepsza od TCG jeśli chodzi o klimat – duże bitwy lądowe. CCG w ogóle sobie nie poradziło z bitwą między Gunganami a droidami, gdyż gra ta skupia się raczej na pojedynczych postaciach, a nie na armiach. Rozwiązania z TCG pozwalają natomiast bez problemu taką bitwę odtworzyć. Niemniej jednak, duży punkt dla CCG.
Dynamika gry. Tutaj bez dłuższego gadania punkt dla TCG. W CCG zdarzały się przestoje, podczas których gracze Ciemnej i Jasnej Strony budowali swoje siły zbrojne, nękając przeciwnika tzw. Force drainem. Później dopiero następuje walka i wtedy gra nabiera dynamiki. W TCG na początku gry obaj gracze wystawiają sporo jednostek i od tej pory cały czas toczą się walki. TCG postawiło sobie bowiem za cel odtworzenie jedynie najbardziej dynamicznych scen Gwiezdnych Wojen – czyli walk: w kosmosie, na lądzie i pomiędzy pojedynczymi postaciami. Praktycznie w każdej turze toczą się jakieś walki i gra nie ma żadnych nudnych przestojów. Punkt dla TCG.
Realizm. W CCG praktycznie wszystkie filmowe sceny (przynajmniej te z Klasycznej Trylogii) mogą być dokładnie odtworzone. Wszystko jest tam spójne i logiczne. W TCG zdarzają się niestety pewne wpadki. Np. możliwa jest bitwa: port kosmiczny na Naboo kontra hangar na Gwieździe Śmierci. Niestety, w trakcie gry w TCG trzeba przymykać oko na takie błędy. Punkt dla CCG.
Wygląd kart. Nie odważę się tutaj zawyrokować, które karty są ładniejsze, a i opinie wśród graczy są mocno podzielone (zasadniczo fani CCG uważają, że karty TCG są brzydkie, a fani TCG, że brzydkie są karty CCG). Niemniej jednak w TCG pojawiają się wpadki w postaci dwóch niemal identycznych zdjęć na dwóch różnych kartach. Dlatego przyznaję mały punkt dla CCG.
Zasady. Jednym z częstych zarzutów względem CCG są zbyt skomplikowane zasady. Zasady TCG są prostsze aczkolwiek dają spore możliwości. Generalnie zasad CCG trzeba uczyć się dość długo. Natomiast w TCG można zagrać po jednokrotnym przeczytaniu zasad, aczkolwiek zdarzają się sytuacje, które bardzo ciężko rozwiązać nawet doświadczonemu graczowi. Są to jednak rzadko spotykane sytuacje. Niemniej jednak tym razem nie przydzielam punktu. Jeżeli ktoś preferuje proste zasady to niech postawi punkt dla TCG, a jeśli ktoś woli skomplikowane gry niech da punkt CCG.
Karty z EU. Zarówno w TCG jak i w CCG pojawiły się karty oparte na książkach i komiksach. Różnica jest następująca: w CCG pojawił się osobny dodatek dla kart z EU i znalazły się w nim takie karty jak Admirał Thrawn, Talon Karrde, Booster Terrik i wiele innych, natomiast w TCG nie było takiego dodatku, aczkolwiek w dodatkach, które się ukazały znajdziemy parę kart z EU – głównie statki i pojazdy. Co prawda nie znajdziemy tu na razie żadnej ważnej postaci z EU (aczkolwiek w dodatku ESB znajdzie się Mara Jade), niemniej jednak przyznanie punktu dla CCG byłoby nieuczciwe. CCG znajdowało się bowiem na rynku przez dłuższy czas. TCG ma ok. 2 lata i nie zdążyło jeszcze pokryć wszystkich filmów SW. Ciężko zatem oczekiwać, iż WOTC wyda dodatek oparty na książkach, skoro może wydać dodatki oparte na filmach. I tak dobrze, że są jakiekolwiek karty z EU. Ostatecznie – nie przyznaję punktu w tej kategorii.
Element losowości. W obu karciankach powodzenie ataku jest zależne nie tylko od użytych jednostek, ale i od szczęścia. W TCG powodzenie ataku zależy od rzutów kośćmi. W CCG od tzw. przeznaczenia bitewnego. Czym jest to przeznaczenie? Otóż kiedy trzeba pociągnąć przeznaczenie bitewne gracz ciągnie wierzchnią kartę talii i sprawdza numer w jej prawym górnym rogu. W porównaniu z kośćmi jest to znacznie lepsze rozwiązanie. Gracz może poprzez wybór odpowiednich kart do talii mieć większe szanse na skuteczny atak, bądź nawet poprzez różne zagrywki ustawić karty w talii tak, aby pociągnąć wysokie przeznaczenie podczas ataku. Duży punkt dla CCG.
Podsumowanie. Powyżej przedstawiłem Wam wady i zalety zarówno CCG jak i TCG. Początkowo chciałem podliczyć punkty dla obu karcianek, ale doszedłem do wniosku, że byłoby to bezsensowne. Po prostu każdy z tych punktów ma inną wagę. Jeżeli liczysz głównie na realizm i klimat gry oraz nie przeraża Cię, że nie będziesz mógł grać kartami z AOTC i Epizodu III polecam Ci CCG. Jeżeli chciałbyś grać kartami z tych filmów, liczysz głównie na dynamikę rozgrywki i nie przerażają Cię żadne nielogiczności polecam TCG. Od razu jednak przestrzegam: karcianki to drogie i wciągające hobby!
Mateusz „Karrde” Bożykowski