Recenzja Gunfana
Kolejny dzień, kolejny fanfilm...:-) Dziś na tapecie klasyk, a zarazem jeden z najoryginalniejszych do tej pory przedstawicieli fanowskiego kina: „Bounty Trail”. Panie i panowie – oklaski!
Już sam początek filmu przynosi spore zaskoczenie; nie ma tu bowiem śladu po tradycyjnych, otwierających każdy epizod (i większość fanfilmów) złotych napisów płynących w głąb ekranu... Pojawią się później, ale w zupełnie innej postaci – sami sprawdźcie co mam na myśli.
Co zatem widzimy w pierwszej scenie filmu? Otóż widzimy... gościa idącego sobie ulicą. I nie mam tu na myśli żadnej starwarsowej postaci podążającej ulicą jakiegoś starwarsowego miasta; po prostu pierwsza scena toczy się na ziemi i wszystko co w niej widzimy jest na wskroś normalne i znane z naszej codzienności. Szczerze mówiąc, z początku zwątpiłem w to, że w ogóle oglądam fanfilm ze świata SW!
Podążamy więc za wspomnianym gościem; ten szwęda się ulicami, mija różnych ludzi, aż w końcu dociera do sklepu z komiksami i zabawkami. Z jednej z półek bierze następnie komiks z Bobą Fettem, zatytułowany, rzecz jasna, „Bounty Trail”. Facet zagłębia się w lekturze, a my czynimy to razem z nim – od tego momentu zaczyna się ta właściwa część filmu, ta, którą tygrysy lubią najbardziej:-)
Parę słów o fabule: rzecz dzieje się pomiędzy epizodami V i VI; Boba jest właśnie w trakcie podróży na Tatooine, chce dostarczyć Jabbie zamrożonego w karbonicie Hana Solo. Po drodze mija system Caviet; w tym rejonie (a konkretnie na tamtejszym księżycu) widziano ponoć inną jeszcze osobę, za którą wyznaczono nagrodę – pewną kobietę, będącą wg holonetu drugą najbardziej poszukiwaną istotą w galaktyce (zaraz po Solo). Fett nie może oprzeć się pokusie zdobycia jeszcze jednej nagrody i ląduje na wspomnianym księżycu, opędzając się przy tym od innych łowców, próbujących mu wydrzeć zamrożonego Hana (ten motyw znamy z „Cieni Imperium”).
Okazuje się, że dziewczyna została już schwytana przez kogo innego, ale Boba Fett nie uznaje najwyraźniej zasady „kto pierwszy ten lepszy” i odbija ją, chcąc samemu zgarnąć pieniądze za tak cennego więźnia. Problem w tym, że zabici przez niego przy uwalnianiu kobiety łowcy mieli kumpli... A także w tym, że po wymknięciu się Luke’a Skywalkera z pułapki na Bespin Vader postanowił odzyskać Hana Solo jako przydatną kartę przetargową i wysłał za Fettem spory oddział swoich szturmowców...
To tyle o przedstawionej tu historii, resztę dooglądajcie sobie sami... Ale co jest takiego oryginalnego w tym filmie? Cóż, jak już mówiłem, to, co w nim oglądamy, to treść pewnego komiksu. I twórcy podkreślili ten fakt... Co chwilę w normalne filmowe ujęcia wplatane są nieruchome kadry z komiksu; nie są one jednak tylko wypełniaczami, ale funkcjonują na równych prawach ze scenami stworzonymi filmowo – po prostu przedstawiają akcję używając innej techniki. Tworzy się dzięki temu ciekawe połączenie, taka swoista mieszanka dwóch rodzajów sztuki. Efekt jest bardzo interesujący i... oryginalny właśnie, a potęgują go jeszcze dodatkowe sztuczki twórców, bawiących się swoim dziełem (np. kiedy widzimy strzelający z dział statek na komiksowej planszy, to autorzy do tego płaskiego rysunku dodają lecące w kierunku kamery pociski... wygląda to jakby strzały z blasterów wyrywały się z więżącej je kartki papieru i atakowały czytelnika).
Tu małe sprostowanie: wieść gminna głosi, że „Bounty Trail” to ekranizacja komiksu. Nie jest to prawdą, fragmenty plansz komiksowych widoczne w tym filmie zostały narysowane na potrzeby tej produkcji przez fanów-amatorów. Aby dopełnić wrażenia, że faktycznie chodzi o prawdziwy, profesjonalny komiks, sfilmowali wspomnianą już scenę, w której klient sklepu z komiksami zdejmuje „Bounty Trail” z półki z autentycznymi tytułami... Tak naprawdę jednak historia Fetta opisana w tym fanfilmie nigdy nie miała pierwowzoru obrazkowego.
Pozostałe elementy tego filmu można już oceniać jak w każdej innej fanprodukcji. Na pierwszy ogień idą kostiumy i charakteryzacja, które w tym przypadku są znakomite. Na uwagę zasługują zwłaszcza przedstawiciele obcych ras, bo – w przeciwieństwie do większości innych amatorskich filmów SW – bohaterami nie są tu tylko ludzie. Obcych jest tu masa! I wszyscy wyglądają świetnie, mają maski bądź makijaż, a wszystko to wygląda bardzo profesjonalnie. Zaś kostiumy tak klasyczne jak zbroja Boby Fetta czy mundury imperialnych oficerów również prezentują się bez zarzutu.
Efekty? Ten sam wysoki poziom. Polecam zwłaszcza otwierającą właściwą część filmu walkę SLAVE`A I ze statkami ścigających Bobę łowców nagród, a także niezłe efekty pirotechniczne. Nie wygląda to wszystko może superrealistycznie, ale w sumie fani raczej rzadko miewają dostęp do środków, jakimi dysponuje ILM, więc nie ma się co czepiać.
Podobnie rzecz się ma z dźwiękiem i muzyką; ten pierwszy jest poprawny i nie mam mu nic do zarzucenia (ale też nie wyróżnia się specjalnie), zaś co do drugiego elementu: nie uświadczycie w tym filmie ani odrobiny muzyki Johna Williamsa. Cała ścieżka dźwiękowa to pulsujące elektroniczne rytmy, co niektórym może nieco przeszkadzać; jednak muzyka ta nie wybija się zbytnio przy oglądaniu i można śmiało o niej zapomnieć, jeśli widz skupi się na akcji filmu.
Na koniec dodam, że „Bounty Trail” momentami był kręcony z przymrużeniem oka – niektóre sceny są dość humorystyczne, a nawet ocierają się o parodię... Wsłuchajcie się choćby w głos narratora czytającego napisy wprowadzające, lub zwróćcie uwagę na to, jak Fett zamyka SLAVE`A, kiedy go opuszcza:-) Jednak ten film to nie parodia, po prostu był kręcony z większą swobodą i bez sporej dawki patosu, jaka cechuje inne „poważne” fanfilmy.
Czy więc polecam wam „Bounty Trail”? Jak najbardziej. To świetna fanprodukcja, wybijająca się znacznie ponad przeciętność, w dodatku dosyć oryginalna... Jak sądzę, spodoba się wszystkim, którzy chcieliby zobaczyć coś nowego w tym temacie. A dla fanów Boby Fetta – pozycja obowiązkowa!
Ściągnij
Obejrzyj na YouTube (część 1)
Obejrzyj na YouTube (część 2)
Napisy (JohnnyTano)
Kolejny dzień, kolejny fanfilm...:-) Dziś na tapecie klasyk, a zarazem jeden z najoryginalniejszych do tej pory przedstawicieli fanowskiego kina: „Bounty Trail”. Panie i panowie – oklaski!
Już sam początek filmu przynosi spore zaskoczenie; nie ma tu bowiem śladu po tradycyjnych, otwierających każdy epizod (i większość fanfilmów) złotych napisów płynących w głąb ekranu... Pojawią się później, ale w zupełnie innej postaci – sami sprawdźcie co mam na myśli.
Co zatem widzimy w pierwszej scenie filmu? Otóż widzimy... gościa idącego sobie ulicą. I nie mam tu na myśli żadnej starwarsowej postaci podążającej ulicą jakiegoś starwarsowego miasta; po prostu pierwsza scena toczy się na ziemi i wszystko co w niej widzimy jest na wskroś normalne i znane z naszej codzienności. Szczerze mówiąc, z początku zwątpiłem w to, że w ogóle oglądam fanfilm ze świata SW!
Podążamy więc za wspomnianym gościem; ten szwęda się ulicami, mija różnych ludzi, aż w końcu dociera do sklepu z komiksami i zabawkami. Z jednej z półek bierze następnie komiks z Bobą Fettem, zatytułowany, rzecz jasna, „Bounty Trail”. Facet zagłębia się w lekturze, a my czynimy to razem z nim – od tego momentu zaczyna się ta właściwa część filmu, ta, którą tygrysy lubią najbardziej:-)
Parę słów o fabule: rzecz dzieje się pomiędzy epizodami V i VI; Boba jest właśnie w trakcie podróży na Tatooine, chce dostarczyć Jabbie zamrożonego w karbonicie Hana Solo. Po drodze mija system Caviet; w tym rejonie (a konkretnie na tamtejszym księżycu) widziano ponoć inną jeszcze osobę, za którą wyznaczono nagrodę – pewną kobietę, będącą wg holonetu drugą najbardziej poszukiwaną istotą w galaktyce (zaraz po Solo). Fett nie może oprzeć się pokusie zdobycia jeszcze jednej nagrody i ląduje na wspomnianym księżycu, opędzając się przy tym od innych łowców, próbujących mu wydrzeć zamrożonego Hana (ten motyw znamy z „Cieni Imperium”).
Okazuje się, że dziewczyna została już schwytana przez kogo innego, ale Boba Fett nie uznaje najwyraźniej zasady „kto pierwszy ten lepszy” i odbija ją, chcąc samemu zgarnąć pieniądze za tak cennego więźnia. Problem w tym, że zabici przez niego przy uwalnianiu kobiety łowcy mieli kumpli... A także w tym, że po wymknięciu się Luke’a Skywalkera z pułapki na Bespin Vader postanowił odzyskać Hana Solo jako przydatną kartę przetargową i wysłał za Fettem spory oddział swoich szturmowców...
To tyle o przedstawionej tu historii, resztę dooglądajcie sobie sami... Ale co jest takiego oryginalnego w tym filmie? Cóż, jak już mówiłem, to, co w nim oglądamy, to treść pewnego komiksu. I twórcy podkreślili ten fakt... Co chwilę w normalne filmowe ujęcia wplatane są nieruchome kadry z komiksu; nie są one jednak tylko wypełniaczami, ale funkcjonują na równych prawach ze scenami stworzonymi filmowo – po prostu przedstawiają akcję używając innej techniki. Tworzy się dzięki temu ciekawe połączenie, taka swoista mieszanka dwóch rodzajów sztuki. Efekt jest bardzo interesujący i... oryginalny właśnie, a potęgują go jeszcze dodatkowe sztuczki twórców, bawiących się swoim dziełem (np. kiedy widzimy strzelający z dział statek na komiksowej planszy, to autorzy do tego płaskiego rysunku dodają lecące w kierunku kamery pociski... wygląda to jakby strzały z blasterów wyrywały się z więżącej je kartki papieru i atakowały czytelnika).
Tu małe sprostowanie: wieść gminna głosi, że „Bounty Trail” to ekranizacja komiksu. Nie jest to prawdą, fragmenty plansz komiksowych widoczne w tym filmie zostały narysowane na potrzeby tej produkcji przez fanów-amatorów. Aby dopełnić wrażenia, że faktycznie chodzi o prawdziwy, profesjonalny komiks, sfilmowali wspomnianą już scenę, w której klient sklepu z komiksami zdejmuje „Bounty Trail” z półki z autentycznymi tytułami... Tak naprawdę jednak historia Fetta opisana w tym fanfilmie nigdy nie miała pierwowzoru obrazkowego.
Pozostałe elementy tego filmu można już oceniać jak w każdej innej fanprodukcji. Na pierwszy ogień idą kostiumy i charakteryzacja, które w tym przypadku są znakomite. Na uwagę zasługują zwłaszcza przedstawiciele obcych ras, bo – w przeciwieństwie do większości innych amatorskich filmów SW – bohaterami nie są tu tylko ludzie. Obcych jest tu masa! I wszyscy wyglądają świetnie, mają maski bądź makijaż, a wszystko to wygląda bardzo profesjonalnie. Zaś kostiumy tak klasyczne jak zbroja Boby Fetta czy mundury imperialnych oficerów również prezentują się bez zarzutu.
Efekty? Ten sam wysoki poziom. Polecam zwłaszcza otwierającą właściwą część filmu walkę SLAVE`A I ze statkami ścigających Bobę łowców nagród, a także niezłe efekty pirotechniczne. Nie wygląda to wszystko może superrealistycznie, ale w sumie fani raczej rzadko miewają dostęp do środków, jakimi dysponuje ILM, więc nie ma się co czepiać.
Podobnie rzecz się ma z dźwiękiem i muzyką; ten pierwszy jest poprawny i nie mam mu nic do zarzucenia (ale też nie wyróżnia się specjalnie), zaś co do drugiego elementu: nie uświadczycie w tym filmie ani odrobiny muzyki Johna Williamsa. Cała ścieżka dźwiękowa to pulsujące elektroniczne rytmy, co niektórym może nieco przeszkadzać; jednak muzyka ta nie wybija się zbytnio przy oglądaniu i można śmiało o niej zapomnieć, jeśli widz skupi się na akcji filmu.
Na koniec dodam, że „Bounty Trail” momentami był kręcony z przymrużeniem oka – niektóre sceny są dość humorystyczne, a nawet ocierają się o parodię... Wsłuchajcie się choćby w głos narratora czytającego napisy wprowadzające, lub zwróćcie uwagę na to, jak Fett zamyka SLAVE`A, kiedy go opuszcza:-) Jednak ten film to nie parodia, po prostu był kręcony z większą swobodą i bez sporej dawki patosu, jaka cechuje inne „poważne” fanfilmy.
Czy więc polecam wam „Bounty Trail”? Jak najbardziej. To świetna fanprodukcja, wybijająca się znacznie ponad przeciętność, w dodatku dosyć oryginalna... Jak sądzę, spodoba się wszystkim, którzy chcieliby zobaczyć coś nowego w tym temacie. A dla fanów Boby Fetta – pozycja obowiązkowa!
Ściągnij
Obejrzyj na YouTube (część 1)
Obejrzyj na YouTube (część 2)
Napisy (JohnnyTano)
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 9/10 Fabuła: 9/10 Efekty Specjalne: 9/10 Dźwięk: 8/10 Muzyka: 5/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,69 Liczba: 16 |
|
Donmaślanoz142014-09-03 01:34:19
Całkiem dobre. Greenskriny i CGI kuleje dość mocno, ale przypomnijmy, że to fanfilm z lat 90. Wstęp dość długi, a jest jeszcze co chwile zatrzymywany na kilka sekund. Połączenie filmu-komiksu wyszło im całkiem ok. No i kolejny minus, CO Z KONTYNUACJĄ? :D
darthegipt112007-02-26 13:34:45
jak ściągać te filmy?
Darth Bor2006-03-18 12:49:32
super filmik daje 9 ale muzyka troche kiczowa
pinki2005-07-30 20:08:18
calkiem niezle, a pomysl z polaczeniem komiksowych kadrow z filmem bardzo ciekawy. daje 7/10 i gdyby nie fabula (dosc slaba) byloby lepiej
Jedi-Lord2005-07-27 21:01:47
Fajne!
Darth Taron2005-04-26 22:08:27
Może być
ShVagYeR2004-07-30 21:52:49
Hehe, wreszcie jakieś świeże spojrzenie na temat Star Wars, najlepszy dialog:
- I know him! He's supposed to be the best!
{padają dwa strzały}
- I am the best.
Solidna 10-tka!
Immo2004-07-22 10:50:21
Fajny fanfilm (jaki wszystko, w czym jest Boba Fett)...Szkoda, że jakość taka sobie... Ale za pomysł daję 9/10
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:34:23
Właśnie takie filmy kocham, daje 9