W warsztacie na Sluis Van – jednej z największych stoczni remontowych w galaktyce, Kave Virago i jego wierny przyjaciel Flex Laver pracowali właśnie nad silnikami starego, mocno podniszczonego transportowca.
- Dość już mam tej roboty. – Pomyślał Virago.
Był on dobrze zbudowanym, dość wysokim mężczyzną o krótkich czarnych włosach. Na Sluis Van znalazł się, ponieważ potrzebował pieniędzy, a akurat tak się złożyło, że ojciec Flexa prowadził tam warsztat naprawczy, więc szybko załapał się do tej niełatwej roboty. Kave był dobrym mechanikiem więc nadawał się w sam raz.
- Jak skończymy z tym złomem, to idziemy na zimne, alderaańskie piwo – Rzucił zziajany Kave.
- Taa, ale ty stawiasz – Powiedział Laver, odgarniając bujne blond włosy, opadające mu na czoło.
Flex z kolei znał Virago od bardzo dawna – bardzo się z nim zżył przez ostatnie lata, a w warsztacie ojca znalazł się z tych samych powodów co on - chciał po prostu zarobić.
Gdy obaj przyjaciele pracowali w skupieniu do hali naprawczej wszedł tata Flex’a – Sean Laver. Był on starszym mężczyzną, lecz kondycje nadal miał wyśmienitą. Podszedł do swoich pracowników, kiedy właśnie kończyli pracę nad silnikiem – obydwoje wyglądali na mocno zmęczonych po całym ciężkim dniu pracy.
- Bardzo dobrze się spisaliście – Powiedział starszy Laver, a jego donośny głos oderwał przyjaciół od nitowania ostatnich części silnika.
- Dzięki. – Rzekł młodszy z Laverów.
- Ale mam dla was jeszcze jedną robotę, jutro polecicie na Vergesso, dostarczyć części do zakładu Ive’a Steyera.
- Koniecznie musimy ?
Ostatnią rzeczą o jakiej marzył Flex był lot na Vergesso.
- Tak, te części są bardzo ważne. Jak tylko wrócicie dostaniecie tygodniowy urlop, obiecuję.
- No dobra, a możemy zabrać „ Biegacza”?
„ Biegacz „ był mocno zmodyfikowanym frachtowcem typu YT-1300, latał bardzo szybko i był także nieźle uzbrojony – posiadał podwójne działko laserowe na rufie i w dwie wyrzutnie torped protonowych. Pamiętał jeszcze czasy gdy Sean prowadził niebezpieczne życie przemytnika.
- Jasne, weźcie go. – Powiedział starszy mężczyzna, choć nie był z tego faktu zadowolony – nie lubił powierzać losu swojego statku innym osobom, a w szczególności Flexowi, który lubił szalone manewry.
Po chwili przyjaciele definitywnie skończyli prace nad silnikiem i udali się na zasłużony spoczynek, gdyż stwierdzili, że dobrze będzie się wyspać przed podróżą.
***
Następnego dnia, rankiem obydwoje siedzieli już w sterowni „ Biegacza” i przygotowywali się do startu. Ojciec Flexa skończył załadunek części i pożegnał się zarówno z synem, jak i z Kave’em.
- Dobra, to możemy lecieć. – Powiedział Virago, który siedział w fotelu drugiego pilota.
- No to jazda.– Odparł Flex, włączając silniki manewrowe.
Gdy odlatywali Sean miał dziwne przeczucie, że albo już nigdy nie zobaczy swojego statku, albo, że wróci mocno zdezelowany.
***
Laver wyprowadził statek poza orbitę Sluis Van, a następnie dokonał obliczeń skoku nadprzestrzennego. Gdy obliczenia były już gotowe statek skoczył, aby za kilka godzin wejść w normalną przestrzeń w układzie Vergesso.
Leciało im się łatwo i spokojnie, a przez cały czas podróży grali w sabaka – Kave grał całkiem nieźle, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszu. Virago długo musiał wpajać zasady gry Flexowi, zanim ten załapał o co chodzi. Poźniej zaczęli rozgrywać partyjki na wirtualne pieniądze, a Flex tak się rozmiłował w hazardzie, że chciał nawet zagrać na prawdziwe kredyty.
W pewnej chwili, przy dwudziestej partyjce, gdy mieli już niedługo dolecieć do celu, coś wyrwało ich z nadprzestrzeni.
Obaj natychmiast zostawili grę i pobiegli do sterowni.
Gdy dotarli na miejsce to co zobaczyli mocno ich zaskoczyło
Przed illuminatorem wyrósł olbrzymi, stary Imperialny krążownik przechwytujący klasy Interdictor.
- Co jest do cholery?! – Krzykną zdenerwowany Virago.
- Nie mam pojęcia ! – Odparł Flex.
Po chwili z komunikatora, oprócz trzasków i zgrzytów dobiegł męski głos.
- Poddajcie się, nie macie żadnych szans.
- Kim jesteście?!
- Ludźmi, którzy nieźle na was zarobią. – Odparł drwiącym głosem nieznajomy mężczyzna.
- Zachowujcie się spokojnie, chyba nie chcecie kłopotów. – Dodał.
- Jasne. – Rzucił Laver sam do siebie.
Po chwili zostali wciągnięci do hangaru krążownika za pomocą promienia ściągającego Hangar był dość duży, a oprócz „ Biegacza „ znajdowało się w nim jeszcze kilka podniszczonych myśliwców typu TIE oraz kilkunastoosobowy zespół uzbrojonych po zęby ludzi.
- Otwórzcie główny właz i opuśćcie rampę – dobiegł głos z komunikatora.
Kave bardzo niechętnie wykonał polecenie.
Po chwili na statek szybkim krokiem wszedł barczysty mężczyzna wraz ze swymi dwoma ochroniarzami.
- Zwiążcie ich. – Powiedział do ochroniarzy obojętnym tonem.
- Może by się pan przedstawił ? – Rzucił Kave.
- Fakt, zapomniałem. – Odparł Mężczyzna.
- Nazywam się Trick Frost. – Dodał.
Trick był przywódcą dużej grupy piratów z tego sektora. Miał całkiem pokaźną flotę, a jego bazą wypadową była duża asteroida, znajdująca się niedaleko Vergesso.
- Bardzo nam miło. – Dodał ironicznie Flex.
- Do czego jesteśmy ci potrzebni ? – Zapytał Kave.
- Hehe... Zamierzam wymusić od Seana Lavera okup za wasze życie, jak również części które wieziecie są dość kosztowne. Moi szpiedzy długo was obserwowali i gdy wyruszyliście na Vergesso postanowiłem was złapać i zyskać trochę kredytów, bo ostatnio nie wiedzie mi się zbyt dobrze.
-Ty podstępna świno ! – Wrzasną Laver.
Frost nakazał gestem ręki swym ochroniarzom, aby uciszyli Flexa i zabrali jego i Kave’a do celi.
- Teraz mam szansę nieźle się wzbogacić... – Pomyślał przywódca piratów.
Oboje szli długimi korytarzami Krążownika, aż w końcu doprowadzono ich do jakiejś małej celi. Ochroniarze wepchnęli ich do środka i szybko zamknęli stalowe, okratowane drzwi.
- Tylko nie próbujcie żadnych sztuczek. – Rzucił na odchodnym jeden z ochroniarzy
Cela była bardzo mała, w jednym kącie znajdowało się piętrowe łóżko, a na przeciwległej ścianie umocowana była niewielka umywalka. W pomieszczeniu było dość wilgotno, a wszędzie pałętało się robactwo.
- Jakieś pomysły ? – Spytał Virago.
- Raczej nie... – Odparł jego towarzysz.
***
Tymczasem na mostku „Pogromcy”, bo tak właśnie nazywał się Imperialny krążownik klasy Interdictor należący do piratów, Frost omawiał ze swoim doradcą jak wysoki ma być okup za więźniów. Trick był człowiekiem rozsądnym, więc nie chciał zażądać jakiejś abstrakcyjnej kwoty, lecz takiej, jaką mógłby zapłacić ojciec Flexa.
W końcu stanęło na dziesięciu tysiącach kredytów.
- W porządku, trzeba wysłać list z żądaniem. – Powiedział.
- Dobra, zajmę się tym. – Odpowiedział jego doradca, po czym wszedł do windy i odjechał.
Przywódca piratów postanowił przejść się do więźniów i zobaczyć czy czegoś nie kombinują albo nie próbują uciec. Szedł szybko i z gracją, czego nauczył się będąc oficerem Imperialnym, zanim nie zwolnili go ze służby za niesubordynacje. Bardzo tego żałował, ponieważ miał duże ambicje i chciał zostać dowódcą jakiegoś statku, najlepiej niszczyciela gwiezdnego.
W końcu doszedł do celi i dumnie się wyprostował.
- Jak się miewacie panowie ? – Zaczął.
- Wspaniale, nigdy jeszcze nikt nas tak wspaniale nie ugościł. – Rzucił Flex.
- Cieszę się że humor wam dopisuje.
- Potrzebujecie czegoś, może jeść lub pić ? – Dokończył troskliwie pirat.
- Dzięki, obejdzie się. – Powiedział z grymasem Virago.
- W takim razie żegnam.
Frost wyszedł i zatrzasną za sobą kratę. Nie miał ochoty na długie pogawędki, szczególnie, że miał przed sobą jeszcze wiele pracy.
Przyjaciele byli zmęczeni, więc postanowili położyć się na małych pryczach. Nie były one zbyt wygodne, ale lepsze to niż spanie na podłodze.
***
Gdy obudzili się po kilku godzinach nie czuli się najlepiej i byli mocno obolali.
- Czuje się fatalnie. – Powiedział Flex.
- Nie ty jeden. – Odparł Kave.
Po chwili drzwi do celi zaczęły się rozsuwać, a do środka wkroczył niski humanoidalny osobnik, niosący dwie tace z jedzeniem.
- Macie tu śniadanko – Jego piskliwy głosik nie zabrzmiał zbyt przyjemnie.
Zawartość półmisków znajdujących się na tacy również nie pachniała zbyt przyjemnie, a wręcz paskudnie. Towarzysze byli jednak zbyt wygłodniali, aby zwracać uwagę na walory smakowe potraw, więc szybko opróżnili zawartość półmisków.
Następną godzinę spędzili wymieniając między sobą pomysły na wydostanie się z tej nieprzyjemnej sytuacji, lecz żaden plan nie był możliwy do wykonania.
Rozmyślania przerwał im głośny alarm podniesiony na statku.
- Atakują nas!
- Wszyscy na stanowiska! – Krzyczeli strażnicy i personel statku.
Krażownik był atakowany przez dwie fregaty klasy Lancer i eskadrę małych myśliwców Z-95.
- Widocznie ktoś atakuje statek. – Powiedział Flex
- To może być nasza szansa na ucieczkę. – Trafnie zauważył Virago.
- Wiesz, gdy pracowałem na Rishi pewien facet nauczył mnie jak otwierać zamki wszystkim co ma się pod ręką.
- Dodał
- Serio?
Kave szeroko się uśmiechnął i zaczął majstrować przy zamku za pomocą widelca i kawałka szkła, z rozbitej szklanki. Najpierw wyciągną na wierzch kabelek z zasilaniem, a potem przeciął go kawałkiem szkła. Drzwi rozsunęły się do połowy, a potem zatrzymały w miejscu.
- Jesteśmy wolni ! – Krzyknął Laver.
- Nie do końca, musimy jeszcze dostać się do statku, a potem otworzyć luk hangaru. – Przyjaciel powstrzymał jego przypływ radości.
- Dobra, ja zajmę się otwarciem luku, a ty dostań się do statku.- Powiedział Flex.
- Jasne.
Biegli razem długim korytarzem, teraz zupełnie opustoszałym, ponieważ większość strażników była potrzebna przy obsłudze turbolaserów. Gdy dobiegli do hangaru Kave dostrzegł dwóch strażników stojących kilka metrów od nich.
- Brać ich ! – Krzyknął jeden z mężczyzn.
Virago szybko odskoczył w bok, a Flex poszedł w jego ślady. Obydwoje schowali się za zakrętem korytarza, a gdy strażnik przebiegł przez zakręt nadział się na Kave’a, który obezwładnił go kopniakiem w twarz. Flex szybko podniósł blaster nieprzytomnego pirata i wyjrzał zza zakrętu, by zobaczyć drugiego ze strażników biegnącego w ich stronę. Laver przymierzył i strzelił, a po chwili w klatce piersiowej strażnika powstała wielka dymiąca dziura.
- Dwóch mniej – Rzucił Flex.
- Dobra, to idź otworzyć ten luk, a ja idę do statku. – Rzucił w biegu Virago.
- Jasne. – Powiedział Flex, który popędził za przyjacielem.
Obydwoje biegli - Kave do Statku, a Flex do pulpitu kontrolnego otwierającego luk.
Pierwszy z nich doczołgał się do statku, który cały czas był otwarty, a drugi dotarł wreszcie do pulpitu kontrolnego. Już miał otwierać luk, gdy nagle do hangaru wkroczyło pięciu piratów.
Laver szybko otworzył luk i puścił się sprintem do rampy „ Biegacza „ - zdezorientowani piraci w końcu połapali się o co chodzi i zaczęli strzelać do uciekiniera. Ten jednak zdołał wejść na pokład statku i dysząc wpadł do sterowni.
- Startuj !! – Krzyknął
Virago nie potrzebował tej cennej rady, gdyż od razu zapalił silniki i wyleciał z hangaru. Piraci próbowali jeszcze strzelać do odlatującego statku, ale bronią ręczną niewiele mogli zdziałać.
W przestrzeni, niedaleko krążownika trwała zaciekła bitwa, lecz Kave niespecjalnie się nią przejął, tylko od razu odleciał jak najdalej od Interdictora i piratów.
Gdy koordynaty skoku zostały obliczone, skoczyli, lecz nie w kierunku Vergesso, a Sluis Van.
- Zdaje się że Frost będzie musiał znaleźć jakiś inny sposób na zarobek. – Powiedział z uśmiechem na twarzy Flex.
- Taa, na pewno. – Odparł jego przyjaciel.
Lecz jego zadowolenie szybko odeszło, gdy przypomniał sobie o jednym istotnym fakcie. - Mój ojciec nie będzie zadowolony, że straciliśmy części. – Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy młodego Lavera.
- Ale będzie zadowolony, że udało nam się ujść z życiem.
Był on dobrze zbudowanym, dość wysokim mężczyzną o krótkich czarnych włosach. Na Sluis Van znalazł się, ponieważ potrzebował pieniędzy, a akurat tak się złożyło, że ojciec Flexa prowadził tam warsztat naprawczy, więc szybko załapał się do tej niełatwej roboty. Kave był dobrym mechanikiem więc nadawał się w sam raz.
- Jak skończymy z tym złomem, to idziemy na zimne, alderaańskie piwo – Rzucił zziajany Kave.
- Taa, ale ty stawiasz – Powiedział Laver, odgarniając bujne blond włosy, opadające mu na czoło.
Flex z kolei znał Virago od bardzo dawna – bardzo się z nim zżył przez ostatnie lata, a w warsztacie ojca znalazł się z tych samych powodów co on - chciał po prostu zarobić.
Gdy obaj przyjaciele pracowali w skupieniu do hali naprawczej wszedł tata Flex’a – Sean Laver. Był on starszym mężczyzną, lecz kondycje nadal miał wyśmienitą. Podszedł do swoich pracowników, kiedy właśnie kończyli pracę nad silnikiem – obydwoje wyglądali na mocno zmęczonych po całym ciężkim dniu pracy.
- Bardzo dobrze się spisaliście – Powiedział starszy Laver, a jego donośny głos oderwał przyjaciół od nitowania ostatnich części silnika.
- Dzięki. – Rzekł młodszy z Laverów.
- Ale mam dla was jeszcze jedną robotę, jutro polecicie na Vergesso, dostarczyć części do zakładu Ive’a Steyera.
- Koniecznie musimy ?
Ostatnią rzeczą o jakiej marzył Flex był lot na Vergesso.
- Tak, te części są bardzo ważne. Jak tylko wrócicie dostaniecie tygodniowy urlop, obiecuję.
- No dobra, a możemy zabrać „ Biegacza”?
„ Biegacz „ był mocno zmodyfikowanym frachtowcem typu YT-1300, latał bardzo szybko i był także nieźle uzbrojony – posiadał podwójne działko laserowe na rufie i w dwie wyrzutnie torped protonowych. Pamiętał jeszcze czasy gdy Sean prowadził niebezpieczne życie przemytnika.
- Jasne, weźcie go. – Powiedział starszy mężczyzna, choć nie był z tego faktu zadowolony – nie lubił powierzać losu swojego statku innym osobom, a w szczególności Flexowi, który lubił szalone manewry.
Po chwili przyjaciele definitywnie skończyli prace nad silnikiem i udali się na zasłużony spoczynek, gdyż stwierdzili, że dobrze będzie się wyspać przed podróżą.
Następnego dnia, rankiem obydwoje siedzieli już w sterowni „ Biegacza” i przygotowywali się do startu. Ojciec Flexa skończył załadunek części i pożegnał się zarówno z synem, jak i z Kave’em.
- Dobra, to możemy lecieć. – Powiedział Virago, który siedział w fotelu drugiego pilota.
- No to jazda.– Odparł Flex, włączając silniki manewrowe.
Gdy odlatywali Sean miał dziwne przeczucie, że albo już nigdy nie zobaczy swojego statku, albo, że wróci mocno zdezelowany.
Laver wyprowadził statek poza orbitę Sluis Van, a następnie dokonał obliczeń skoku nadprzestrzennego. Gdy obliczenia były już gotowe statek skoczył, aby za kilka godzin wejść w normalną przestrzeń w układzie Vergesso.
Leciało im się łatwo i spokojnie, a przez cały czas podróży grali w sabaka – Kave grał całkiem nieźle, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszu. Virago długo musiał wpajać zasady gry Flexowi, zanim ten załapał o co chodzi. Poźniej zaczęli rozgrywać partyjki na wirtualne pieniądze, a Flex tak się rozmiłował w hazardzie, że chciał nawet zagrać na prawdziwe kredyty.
W pewnej chwili, przy dwudziestej partyjce, gdy mieli już niedługo dolecieć do celu, coś wyrwało ich z nadprzestrzeni.
Obaj natychmiast zostawili grę i pobiegli do sterowni.
Gdy dotarli na miejsce to co zobaczyli mocno ich zaskoczyło
Przed illuminatorem wyrósł olbrzymi, stary Imperialny krążownik przechwytujący klasy Interdictor.
- Co jest do cholery?! – Krzykną zdenerwowany Virago.
- Nie mam pojęcia ! – Odparł Flex.
Po chwili z komunikatora, oprócz trzasków i zgrzytów dobiegł męski głos.
- Poddajcie się, nie macie żadnych szans.
- Kim jesteście?!
- Ludźmi, którzy nieźle na was zarobią. – Odparł drwiącym głosem nieznajomy mężczyzna.
- Zachowujcie się spokojnie, chyba nie chcecie kłopotów. – Dodał.
- Jasne. – Rzucił Laver sam do siebie.
Po chwili zostali wciągnięci do hangaru krążownika za pomocą promienia ściągającego Hangar był dość duży, a oprócz „ Biegacza „ znajdowało się w nim jeszcze kilka podniszczonych myśliwców typu TIE oraz kilkunastoosobowy zespół uzbrojonych po zęby ludzi.
- Otwórzcie główny właz i opuśćcie rampę – dobiegł głos z komunikatora.
Kave bardzo niechętnie wykonał polecenie.
Po chwili na statek szybkim krokiem wszedł barczysty mężczyzna wraz ze swymi dwoma ochroniarzami.
- Zwiążcie ich. – Powiedział do ochroniarzy obojętnym tonem.
- Może by się pan przedstawił ? – Rzucił Kave.
- Fakt, zapomniałem. – Odparł Mężczyzna.
- Nazywam się Trick Frost. – Dodał.
Trick był przywódcą dużej grupy piratów z tego sektora. Miał całkiem pokaźną flotę, a jego bazą wypadową była duża asteroida, znajdująca się niedaleko Vergesso.
- Bardzo nam miło. – Dodał ironicznie Flex.
- Do czego jesteśmy ci potrzebni ? – Zapytał Kave.
- Hehe... Zamierzam wymusić od Seana Lavera okup za wasze życie, jak również części które wieziecie są dość kosztowne. Moi szpiedzy długo was obserwowali i gdy wyruszyliście na Vergesso postanowiłem was złapać i zyskać trochę kredytów, bo ostatnio nie wiedzie mi się zbyt dobrze.
-Ty podstępna świno ! – Wrzasną Laver.
Frost nakazał gestem ręki swym ochroniarzom, aby uciszyli Flexa i zabrali jego i Kave’a do celi.
- Teraz mam szansę nieźle się wzbogacić... – Pomyślał przywódca piratów.
Oboje szli długimi korytarzami Krążownika, aż w końcu doprowadzono ich do jakiejś małej celi. Ochroniarze wepchnęli ich do środka i szybko zamknęli stalowe, okratowane drzwi.
- Tylko nie próbujcie żadnych sztuczek. – Rzucił na odchodnym jeden z ochroniarzy
Cela była bardzo mała, w jednym kącie znajdowało się piętrowe łóżko, a na przeciwległej ścianie umocowana była niewielka umywalka. W pomieszczeniu było dość wilgotno, a wszędzie pałętało się robactwo.
- Jakieś pomysły ? – Spytał Virago.
- Raczej nie... – Odparł jego towarzysz.
Tymczasem na mostku „Pogromcy”, bo tak właśnie nazywał się Imperialny krążownik klasy Interdictor należący do piratów, Frost omawiał ze swoim doradcą jak wysoki ma być okup za więźniów. Trick był człowiekiem rozsądnym, więc nie chciał zażądać jakiejś abstrakcyjnej kwoty, lecz takiej, jaką mógłby zapłacić ojciec Flexa.
W końcu stanęło na dziesięciu tysiącach kredytów.
- W porządku, trzeba wysłać list z żądaniem. – Powiedział.
- Dobra, zajmę się tym. – Odpowiedział jego doradca, po czym wszedł do windy i odjechał.
Przywódca piratów postanowił przejść się do więźniów i zobaczyć czy czegoś nie kombinują albo nie próbują uciec. Szedł szybko i z gracją, czego nauczył się będąc oficerem Imperialnym, zanim nie zwolnili go ze służby za niesubordynacje. Bardzo tego żałował, ponieważ miał duże ambicje i chciał zostać dowódcą jakiegoś statku, najlepiej niszczyciela gwiezdnego.
W końcu doszedł do celi i dumnie się wyprostował.
- Jak się miewacie panowie ? – Zaczął.
- Wspaniale, nigdy jeszcze nikt nas tak wspaniale nie ugościł. – Rzucił Flex.
- Cieszę się że humor wam dopisuje.
- Potrzebujecie czegoś, może jeść lub pić ? – Dokończył troskliwie pirat.
- Dzięki, obejdzie się. – Powiedział z grymasem Virago.
- W takim razie żegnam.
Frost wyszedł i zatrzasną za sobą kratę. Nie miał ochoty na długie pogawędki, szczególnie, że miał przed sobą jeszcze wiele pracy.
Przyjaciele byli zmęczeni, więc postanowili położyć się na małych pryczach. Nie były one zbyt wygodne, ale lepsze to niż spanie na podłodze.
Gdy obudzili się po kilku godzinach nie czuli się najlepiej i byli mocno obolali.
- Czuje się fatalnie. – Powiedział Flex.
- Nie ty jeden. – Odparł Kave.
Po chwili drzwi do celi zaczęły się rozsuwać, a do środka wkroczył niski humanoidalny osobnik, niosący dwie tace z jedzeniem.
- Macie tu śniadanko – Jego piskliwy głosik nie zabrzmiał zbyt przyjemnie.
Zawartość półmisków znajdujących się na tacy również nie pachniała zbyt przyjemnie, a wręcz paskudnie. Towarzysze byli jednak zbyt wygłodniali, aby zwracać uwagę na walory smakowe potraw, więc szybko opróżnili zawartość półmisków.
Następną godzinę spędzili wymieniając między sobą pomysły na wydostanie się z tej nieprzyjemnej sytuacji, lecz żaden plan nie był możliwy do wykonania.
Rozmyślania przerwał im głośny alarm podniesiony na statku.
- Atakują nas!
- Wszyscy na stanowiska! – Krzyczeli strażnicy i personel statku.
Krażownik był atakowany przez dwie fregaty klasy Lancer i eskadrę małych myśliwców Z-95.
- Widocznie ktoś atakuje statek. – Powiedział Flex
- To może być nasza szansa na ucieczkę. – Trafnie zauważył Virago.
- Wiesz, gdy pracowałem na Rishi pewien facet nauczył mnie jak otwierać zamki wszystkim co ma się pod ręką.
- Dodał
- Serio?
Kave szeroko się uśmiechnął i zaczął majstrować przy zamku za pomocą widelca i kawałka szkła, z rozbitej szklanki. Najpierw wyciągną na wierzch kabelek z zasilaniem, a potem przeciął go kawałkiem szkła. Drzwi rozsunęły się do połowy, a potem zatrzymały w miejscu.
- Jesteśmy wolni ! – Krzyknął Laver.
- Nie do końca, musimy jeszcze dostać się do statku, a potem otworzyć luk hangaru. – Przyjaciel powstrzymał jego przypływ radości.
- Dobra, ja zajmę się otwarciem luku, a ty dostań się do statku.- Powiedział Flex.
- Jasne.
Biegli razem długim korytarzem, teraz zupełnie opustoszałym, ponieważ większość strażników była potrzebna przy obsłudze turbolaserów. Gdy dobiegli do hangaru Kave dostrzegł dwóch strażników stojących kilka metrów od nich.
- Brać ich ! – Krzyknął jeden z mężczyzn.
Virago szybko odskoczył w bok, a Flex poszedł w jego ślady. Obydwoje schowali się za zakrętem korytarza, a gdy strażnik przebiegł przez zakręt nadział się na Kave’a, który obezwładnił go kopniakiem w twarz. Flex szybko podniósł blaster nieprzytomnego pirata i wyjrzał zza zakrętu, by zobaczyć drugiego ze strażników biegnącego w ich stronę. Laver przymierzył i strzelił, a po chwili w klatce piersiowej strażnika powstała wielka dymiąca dziura.
- Dwóch mniej – Rzucił Flex.
- Dobra, to idź otworzyć ten luk, a ja idę do statku. – Rzucił w biegu Virago.
- Jasne. – Powiedział Flex, który popędził za przyjacielem.
Obydwoje biegli - Kave do Statku, a Flex do pulpitu kontrolnego otwierającego luk.
Pierwszy z nich doczołgał się do statku, który cały czas był otwarty, a drugi dotarł wreszcie do pulpitu kontrolnego. Już miał otwierać luk, gdy nagle do hangaru wkroczyło pięciu piratów.
Laver szybko otworzył luk i puścił się sprintem do rampy „ Biegacza „ - zdezorientowani piraci w końcu połapali się o co chodzi i zaczęli strzelać do uciekiniera. Ten jednak zdołał wejść na pokład statku i dysząc wpadł do sterowni.
- Startuj !! – Krzyknął
Virago nie potrzebował tej cennej rady, gdyż od razu zapalił silniki i wyleciał z hangaru. Piraci próbowali jeszcze strzelać do odlatującego statku, ale bronią ręczną niewiele mogli zdziałać.
W przestrzeni, niedaleko krążownika trwała zaciekła bitwa, lecz Kave niespecjalnie się nią przejął, tylko od razu odleciał jak najdalej od Interdictora i piratów.
Gdy koordynaty skoku zostały obliczone, skoczyli, lecz nie w kierunku Vergesso, a Sluis Van.
- Zdaje się że Frost będzie musiał znaleźć jakiś inny sposób na zarobek. – Powiedział z uśmiechem na twarzy Flex.
- Taa, na pewno. – Odparł jego przyjaciel.
Lecz jego zadowolenie szybko odeszło, gdy przypomniał sobie o jednym istotnym fakcie. - Mój ojciec nie będzie zadowolony, że straciliśmy części. – Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy młodego Lavera.
- Ale będzie zadowolony, że udało nam się ujść z życiem.
Autor: Kave Virago
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,00 Liczba: 1 |
|
Edi2004-10-28 22:17:41
Sorry,miało być nie przemytników a mechaników.
Edi2004-10-28 22:16:43
Bardzo fajne opowiadanie.Przygoda prawie zwykłych przemytników.7+
Jagged Fel2003-12-30 19:14:34
Wię tak :) najpierw minusy, potem plusy :
-na samym początku przedstawiasz w 100% głównych bohaterów, potem zostaje sama akcja...nie musisz przecież od razu ujawniać wszystkich faktów na temat postaci
- czy w galaktyce serio nie ma innych frachtowców niż korreliański YT-1300??!!
-Od kiedy to przemytnicy się przedstawiają i przedstawiają ofiarom swoje plany ?? weź to na logikę...
-wysłać list z żądaniem???!!! W jakiej epoce dzieje się to opowiadanie ??
-kilka błędów merytorycznych (np kraty) ikilka oklepanych schematów
plusy
++++ duuuuuuuży plus - nie ma tu żadnego Jedi, Sitha, Rebela ani Imperiala - co prawda są piraci, ale to dosyć mało eksploatowany temat
++ kolejny duży plus - nie tak wielki jak poprzedni, ale duży :) styl pisania i język, jakim się posługujesz - w żadnym miejscu tekstu nie dostrzegłem, żebyś kaleczył naszą piękną ;) polszczyznę, tylko kilku przecinków brakuje :P
Ogólnie opowiadanie jest fajne, tyle, że w kilku(nastu) miejscach niedopracowane...jesteś jednak na dobrej drodze, by pisać lepiej :)
Mistrz Fett2003-12-14 14:02:04
Przyczyniłem się jakoś do zamieszczenia tego fica (kave wie jak :)). Życze ci Kave (i nie tylko tobie, ale wszystkim twórcom opowiadan) dużej ilości pomysłów i jeszcze ciekawszych ficów (choć ten nie jest zły). Daję 8.
Calsann2003-12-10 23:52:55
mi też... czekam na następne... ;)
Wilaj2003-10-03 13:24:10
Podobało mi się to opowiadanko :-)
ceta2003-09-29 10:57:42
Bardzo sympatyczne opowiadanie podobało mi się chodz akcja mogła by być troche bardzie żwawa a postacie dokładniej opisane.
.Powodzenia w dalszej twórczości